Wydarzenia


Ekipa forum
Most nad Tamizą
AutorWiadomość
Most nad Tamizą [odnośnik]10.03.12 23:04
First topic message reminder :

Most nad Tamizą

Długi i prosty most nad Tamizą, po którym przebiega trasa londyńskiej kolei. Podróżujący pociągiem mugole są często nieświadomi wyprzedzającego ich z prędkością błyskawicy Błędnego Rycerza. Nie zauważają także, że na ulicach przy moście podróżują magicznie powiększone auta, za sprawą sprytnych zaklęć wypełnione zarówno dziesiątkami bagaży, jak i pasażerów.
Gdzieś w oddali majaczy Big Ben, nieopodal zaś znajduje się port, do którego suną niezliczone statki, pozostawiając za sobą sznury piany. Londyn najpiękniej wygląda stąd o zachodzie słońca, mieniąc się w czerwieni i pomarańczy, ukazując swój czar, powab i wdzięk. A dla takich widoków warto zatrzymać się choć na moment.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most nad Tamizą - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Most nad Tamizą [odnośnik]26.10.16 16:38
Jego mózg wpadł w głęboki trans, gdy Dragomir tak wpatrywał się w płynącą rzekę. Wydawało mu się, że chyba zobaczył rybę... Taką sporą i długą. Ale najprawdopodobniej przywidziało mu się to. Nie widziano przecież jeszcze ryby długiej jak mały samochód. Chociaż... Kto wie?
Usłyszał zbliżające się ku niemu kroki, najpierw były słabe do usłyszenia, tłumione przez ogólny szum, ale potem jego ucho wychwyciło je. Dźwięk przybliżał się w jego kierunku coraz szybciej.
Usłyszał głos, którego nie słyszał od tygodnia, może dwóch. Z tego, co pamiętał, Craig wrócił do Anglii nie tak dawno, jakby mogło się wydawać, a sam Dolohov nie miał z nim jeszcze odnowionego, zażyłego kontaktu. Uśmiechnął się pod nosem, spoglądając kontem oka na przybysza. Jego przyjaciel się nieco zmienił od czasu pobytu we Francji, ale nadal było go łatwo rozpoznać. A przynajmniej Dragomir to potrafił.
- Przewidziałem, że tu przyjdziesz i stwierdziłem, że warto poświęcić swój cenny czas, aby ponabijać się z twojego krzywego nochala. - mężczyzna przez chwilę milczał, a potem wyszczerzył się szeroko. - Burke, stary draniu! Dobrze Cię widzieć! - obrócił się w jego kierunku, wyciągając dłoń w geście przywitania.
Miło było znów go zobaczyć; przywoływało to niezliczone ilości wspomnień, a przynajmniej te które potrafił zapamiętać. Szczególnie, jak zawsze, rzucały mu się na widok te drapieżne oczy. Craig może osobom zewnętrznym wydawał się typowym brutalem, ale - jak przekonał się Dragomir - wcale nie był tępym prostakiem o groźnym wyglądzie. No i był jego kumplem, a to też chyba coś znaczyło?
- A skąd ty żeś się tu wziął?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]09.01.17 23:39
/03.04?

Spoglądam przez okno pisząc list - jednocześnie wciąż nie wierzę, że to robię. Że doskonale o tym wiedząc wypijam truciznę, że robię to z własnej woli. A jednak kiedy zamykam oczy, kiedy je otwieram, czasami wciąż widzę jego. Czuję zapach morskiej bryzy, tęsknię za szelmowskim uśmiechem, iskrami tańczącymi w jego brązowych oczach. Wciąż pamiętam dzień, w którym się spotkaliśmy. Wciąż składam sobie obietnicę, że nie ulegnę jego wrodzonemu urokowi osobistemu, że będę potrafiła przestać w odpowiednim momencie. Wiem, że jestem na straconej pozycji, a jednak gdzieś w głębi serca, jakiś niepozorny głosik szepce mi, że może jednak mam szansę. Bo chociaż nigdy się do tego nie przyznam, ani przed sobą, ani tym bardziej przed nim, jakaś część mnie chciałaby go mieć na własność.
Ale nie da się mieć na własność Theseusa Traversa, tak jak nie da się mieć na własność mnie. Zbyt długo bawiłam się uczuciami zauroczonych mną mężczyzn, by nie dostrzec tego, że Ty lubisz bawić się oczarowanymi Tobą kobietami. I kiedy nasze drogi się przecięły byłeś zaskoczony, że nie padłam natychmiastowo do Twoich stóp. Może właśnie dlatego tak usilnie starałeś się zdobyć moje uczucia. Nie spodziewałeś się, że ja, podobnie jak Ty, też jestem Zdobywcą.
Gardziłam samą ideą Ciebie, a jednak z czasem zobaczyłam, że jesteś czymś więcej niż zadufanym bogatym chłopcem, tak jak Ty zobaczyłeś, że jestem czymś więcej niż kolejną głupią, chichoczącą kobietą, trzpiotką rzucającą się w Twoje ramiona. Nigdy nie dałabym Ci żyć ze świadomością, że może jednak udało Ci się sprawić by coś we mnie topniało, ledwie na dźwięk Twojego imienia. Nie dlatego, że jesteś bogatym szlachcicem, bo nie byłeś pierwszym arystokratom, który się mną zainteresował. Nie dlatego, że byłeś bogaty i piękny, bo nie byłeś jedynym, który stracił głowę dla włoskiej piękności. Ale w pewien sposób byłeś ostatnim, bo nikt nigdy więcej nie był już Tobą.
Gdybyś był kimś innym, wszystko to wyglądałoby inaczej. Ale ja znam Cię, znam siebie. Nie chcę być kolejną Ariadną, porzuconą samotnie, zostawioną na pastwę losu, bo postanowiłeś raz jeszcze pożeglować za morze.
Mimo to piszę do Ciebie, po raz kolejny i z pewnością nie po raz ostatni. Chcę znowu Cię zobaczyć, może nawet na Ciebie nakrzyczeć, może tylko wypić butelkę rumu. Bo przy Tobie mogę znów poczuć, że cały ten świat nie ma żadnego znaczenia.
Wysyłam list i nie czekam zbyt długo na odpowiedź. Wiem, że nie mógłbyś mi odmówić, bo przyciąga Cię do mnie ta sama siła, która popycha mnie w Twoim kierunku. Ten sam prąd morski, który przywiał Cię do Anglii. Uśmiecham się, widząc po raz kolejny litery napisane Twoją ręką, uśmiecham się, gdy mój nos wypełnia się zapachem świeżego atramentu. Jednocześnie gdzieś w głębi umysłu każę sobie zapamiętać by skarcić Cię za brak odzewu z Twojej strony przez cały marzec - choć pewnie i tak o tym zapomnę, już w chwili gdy znów zobaczę Twój głupkowaty uśmiech.
Mijają godziny, dni, tygodnie i choć temu zaprzeczam, odliczam dni do naszego spotkania. Wracam do pracy po ciężkim dniu, lecz zamiast w zmęczeniu rzucić się na łóżko pośpiesznie rozplatam warkocze, pozwalając ciemnym kaskadom włosów spływać długimi lokami po moich ramionach aż do pasa. Chociaż coraz częściej widuję na ulicach mocno wymalowane damy, w szykownych ubraniach i fryzurach, ja zadowalam się prostotom - nie jestem w końcu księżniczką, która wybiera się na bal ze swoim księciem z bajki. Widzisz, nie jesteś nawet księciem, ale nie ma w tym nic straconego. Zawsze miałam o wiele większą słabość do piratów.
Na swój codzienny ubiór narzucam ciemny, ciepły płaszcz, wiążę wysokie, wygodne buty o niewielkim obcasie. Jedynym wyrazem jakichkolwiek starań może być krwistoczerwona szminka na moich ustach - nie poradzę nic na to, że akurat ten modowy trend niezwykle przypadł mi do gustu. Na zewnątrz wita mnie podmuch chłodnego, wiosennego wiatru, choć niebo wydaje się być dość pogodne. Wciąż słyszę, że pogoda nie sprzyja ostatnio żeglarzom - czy oznacza to, że zaszczycisz nas swoją obecnością na dłużej niż kilka tygodni? Kto wie. Może kaprysem Fortuny będzie śmianie mi się prosto w twarz?
Idąc ulicą mijam kolejnych ludzi, kolejne znajome miejsca, aż w końcu docieram do Dzielnicy Portowej. Niektórzy z moich przyjaciół narzekali wielokrotnie, że ona najzwyczajniej w świecie śmierdzi, dla mnie jednak, zapach wody był najpiękniejszym ze wszystkich. W końcu trafiam w umówione miejsce, stawiając kroki na moście i rozkoszując się odgłosem wzburzonych fal. Czuję jak bryza rozwiewa moje włosy, czuję kropelki rozbryzgującej się wody na mojej twarzy. Nie jest to morze, ale Tamiza ma w sobie pełno uroku - rozpościerająca się dookoła panorama Londynu również. Unoszę swoje błękitne oczy ku niebu, oglądając sunące po nim leniwie chmury. Za niedługo słońce zajdzie za horyzontem, oblewając konstrukcję złocistym blaskiem. Opieram się o barierkę, wyczekującym wzrokiem spoglądając w dal i czekając na Ciebie. Jakaś część mnie ma ochotę wyrzucić Cię do wody, za to, że się nie odezwałeś - pewnie na to właśnie zasłużyłeś, inna zaś wpaść prosto w Twoje ramiona. Żal mi się do tego przyznać, ale odnoszę wrażenie, że jednak ta druga część mnie jest dzisiaj przeważająca i fakt ten budzi we mnie pewne przerażenie. Co powiedziałaby Pomona, co powiedziałaby Peony, widząc mnie, powoli tracącą głowę dla lorda? Najwyraźniej zgubiłam gdzieś cały mój rozsądek, będący chlubą mojego hogwardzkiego domu, bo chociaż podpowiada on by dać sobie wreszcie spokój, jest we mnie coś co zdecydowanie się z nim nie zgadza.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]20.01.17 21:55
|niech będzie!

Nawet listy od niej pachniały inaczej. Długo po tym jak przeczytał ich treść, czuł na palcach dłoni zapach, który przywoływał mu przed oczy długie ciemne włosy, enigmatyczny uśmiech i bystre spojrzenie wpatrzone w niego z rozbawieniem (nie miał najmniejszych wątpliwości, że najczęściej śmiała się właśnie z niego!). Nigdy nie przyznałby tego przed obliczem innym niż własne, choć i to przysparzało mu sporych trudności, jednak wśród jasnych kopert zawsze wyszukiwał tych będących zaadresowanych jej ręką. Rozpoznawał je bezbłędnie, a kiedy tylko wpadały w jego ogorzałe dłonie, nie mógł się doczekać, aż sięgnie do ich treści. Od lat nie mógł poradzić sobie z tęsknotą rwącą ku niej — była jego Atlantydą, niezdobytą i pożądaną, jak to kiedyś po zbyt dużej ilości rumy wybełkotał nad grą w kości. Oczywiście, prócz własnego dziwnie pojmowanego honoru, przegrał również wtedy półroczny dochód Wdowy. Jednak to właśnie wyznanie ulatujące spomiędzy spierzchniętych warg było tym, co bardziej zapiekło dumę Theseusa. Syreni zew nie ominął także kapitana, jak podśmiewywano się przez kolejne dwa dni, kiedy młody Travers marszcząc gniewnie czoło i blednąc na widok beczułek z ognistą, obchodził pokład statku, doszukując się najmniejszych uchybień, ku którym mógłby skierować gniew palący mu trzewia.
Nie kłamał w liście do niej, nie zasłaniał się tanimi wymówkami, których miał na pęczki dla innych (równie tanich). Naprawdę wiele zaprzątało jego myśli, a ona sama za bardzo go rozpraszała — a co więcej zasługiwała na jego pełną uwagę, prawda? Niechętnie zgodził się, aby odwlec ich spotkanie jeszcze bardziej. Codziennie, gdy tylko miał czas na ochłonięcie, puszczenie swobodnie wodzy, wybiegał myślami do swojej włoskiej przyjaciółki, powstrzymując się z trudem przed teleportacją pod jej dom. Zachowywał się niczym wyposzczony chłystek nieradzący sobie z własnymi emocjami. Bawiło go to w równym stopniu co drażniło. Świadomość, że jakaś kobieta może tak bardzo grać na jego uczuciach była... dziwna i niespotykana wcześniej. Czy to dlatego, że wciąż mu się wymykała? Nie pozwalała na przekroczenie dawno ustanowionej przez siebie granicy? Lubił myśleć, że tak — że to nic więcej, prócz zbyt długo niezaspokojonego pożądania.
Szykując się na spotkanie, starannie przygładził lśniące ciemne kosmyki włosów, upewnił się, że granatowa koszula z maleńkimi białymi kotwiczkami wyszytymi na mankietach wygląda świeżo, a czarny płaszcz zastępujący klasyczną szatę nie nosi na sobie polibacyjnych śladów. Słowem — wyjątkowo jak na niego prezentował się jak na prawdziwego lorda przystało. Oczywiście jeśli przymknęło się oko na mrowie sygnetów i innego żelastwa, którym niezmiennie obarczone były palce jego smagłych dłoni, w których teraz ściskał zimną butelkę  rumu. Pamiętał, że obiecywał Serenie coś innego, lecz widok macerowanej żmii wciąż niezmiennie powodował u niego ssanie w żołądku, mimo że usilnie starał się je przezwyciężyć — próby ponawiał nader często!
Teleportował się w jeden z ciemnych zaułków, choć nie przepadał za tą formą podróżowania. W nozdrza od razu uderzył go brudny zapach Tamizy, niemający nic wspólnego ze słoną morską bryzą. Travers skrzywił pełne wargi w wyrazie niemej odrazy i poprawił poły płaszcza nim ruszył przed siebie, wymachując raźno w powietrzu butelką.
Czekała na niego, opierając się o balustradę — była pierwsza, niedobrze. Przyśpieszył nieco kroku, chcąc czym prędzej pokonać dzielący ich dystans. Już z daleka wpijał w nią spragnione spojrzenie ciemnych oczu, próbując wyłapać wszystkie możliwe zmiany jakie w niej zaszły. Wszystko to, co mogło ominąć go w ciągu ponad pół roku odkąd ostatni raz ją widział. Powroty nigdy nie były łatwe, długie nieobecności nie sprzyjały swobodzie w relacjach, które często nie wytrzymywały próby czasu. Nigdy nie miał pretensji, kiedy to następowało. Wybierając takie, a nie inne życie, musiał liczyć się z konsekwencjami. Do dziś pamiętał pierwsze rozstanie z Borgią... A później swój powrót. Ile to już razy powtarzali ten scenariusz?
Byłaś przed czasem — zmarszczył ciemne brwi, wyciągając z kieszeni płaszcza zegarek na srebrnym łańcuszku i zerkając na jego tarczę z roztargnieniem, a wszystko to po to, aby nie wyciągnąć ramion w stronę kobiety i nie wziąć jej w objęcia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]06.06.17 0:04
|24.04 noc

Szczerze powiedziawszy nie sądziła, że tak dobrze będzie się bawić tego wieczoru z Matthewem, przecież w zamiarze miał być tylko jeden kieliszek. Jeden jedyny, samiuteńki i maluteńki, w efekcie kończący się ukradnięciem jakiemuś rosłemu mężczyźnie całej butelki whiskey, nawet nieupitej! Pierw oczarowała go urokliwym uśmiechem i błyszczącym - przez płynący we krwi alkohol - spojrzeniem, a Bott zrobił resztę: gdy ten wyraźnie zainteresowany z pozoru głupią młódką próbował wcisnąć jej kolejnego drinka (i żeby tylko), chłopak najwidoczniej wprawiony w swoim zawodzie skradł butelkę; o mały włos, a mężczyzna zorientowałby się, gdyby nie desperacka próba uratowania towarzysza, podczas której wywołała zamieszanie wokół siebie.
Kawałek drogi przebiegli, Merlin wie jakim cudem w miarę sprawnie, by wreszcie za rogiem przystanąć i stamtąd powolnym krokiem skierować się na pobliski most. Humory im dopisywały, nic zresztą dziwnego, skoro zdążyli ponownie zapomnieć ile mają lat, pozbywając się resztek zdrowego rozsądku, który nigdy im nie towarzyszył jakoś szczególnie.
- Mieliśmy iść potańczyć, obiecałeś mi to - zarzuciła mu roześmianym głosem, choć z pozornie obrażoną miną, kiedy tylko oparła się bokiem o metalową barierkę. Nie sądziła jednak, by Matthew potrafił tańczyć, więc z dobroci serca wpadła na kolejny genialny pomysł, zakładający większą uciechę dla niej, niż dla niego. - Mogę cię nauczyć, jeśli nie umiesz. No chooodź, nie daj się prosić! - posławszy mu wyzywające spojrzenie, wysunęła ręce w przód, palcem wskazującym jednej ręki robiąc zwabiający gest. - Tylko uważaj na butelkę, tylko dzięki mnie ci się nic nie stało - wypinając dumnie pierś w przód, zachwiała się nieznacznie. Ariadna po alkoholu miewała tysiąc myśli na minutę oraz różnych pomysłów, dlatego szybko zwróciła się przodem do wody, spoglądając na lekko rozgwieżdżone niebo.
- Wydawało mi się, że nie dotrzymasz mi kroku, dziadku - uznała nagle, stukając paznokciami w barierkę. Uśmiechnęła się przy tym z odpowiednią dla siebie złośliwością, kątem oka jedynie próbując skontrolować minę Matthewa.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]08.06.17 18:34
Ster i tej nocy wypuściłem z dłoni oddając się beztroskiej zabawie. Pochylając kolejne kieliszki powtarzałem sobie przekonywując, że co ma być to będzie, jak coś - mnie znajdą wszędzie. I właściwie z rozbawieniem musiałem przyznać sobie, że to niekoniecznie musiała być przenośnia bo towarzyszyła mi Ari. Przypadkowe spotkanie, przypadkowa szklanka ognistej, druga, piąta...Czas już się nie toczył tylko biegł tak jak my. Nie byłem pewny które kogo pierwsze chwyciło za rękę i wyciągnęło z baru ani tak właściwie kto kogo ciągnął po brukowanej ulicy za sobą bo to w sumie jakąś szklankę temu przestało mi robić różnicę. Po prostu śmiałem się w głos zadowolony z niecnej intrygi, której efektem była ciążąca mi w drugiej ręce przywłaszczona ognista. Dawno nie kradłem. Nie miałem potrzeby. Tym bardziej teraz, w ferworze zabawy występek ten wydał mi się jeszcze bardziej satysfakcjonujący, jak i ekscytujący.
Krok z czasem zwolniliśmy, dopłynęliśmy na falach wzburzonego morza będącego światem do stabilnych barierek. Oparłem się o ten twór ramieniem.
- Daj mi chwilę, tylko włączę nam muzykę - odpowiedziałem szczerząc się i kołysząc hultajsko butelką której zawartość zagulgotała radośnie. Podparłem się wygodniej o to co stałe i zabrałem się za roztwieranie naczynia. Oczywiście jak przystało na człowieka nietrzeźwego zacząłem męczyć zakrętkę wymuszając na niej odkręcenie się w nie w tym kierunku co trzeba było.
- Hahaha...Moja, droga... - rozbawiła mnie jej deklaracja więc się zaśmiałem szczerze, w głos - W tym momencie wszystko umiem. Sama się zaraz przekonasz - Nie była to prawda lecz do podobnego stwierdzenia zmotywowały mnie magiczne właściwości alkoholu. W tym momencie właściwie byłem przekonany, że dałbym nawet radę recytować Hamleta wspak żonglując płonącymi ghulami. Mało tego! Umiałem nawet dostrzec swój błąd - zacząłem kręcić nakrętkę w drugą stronę by potem spojrzeć na nią i na tę jej dumę na której dłużej zawiesiłem oczy. Naszła mnie refleksja.
- Co mu tak właściwie szeptałaś - zebrało mnie na jakąś dziwną ciekawość nacechowaną niekoniecznie zadowoleniem o którą bym się nie posądzał. Odrzuciłem nakrętkę i pociągnąłem z gwinta. Syknąłem czując brak podniebienia - ...Skoczne - Zaśmiałem się chrząkając. Przetarłem usta przedramieniem i podałem kawałek tej muzyki do skosztowania Ari. Potem nie czekając na to czy odstawi butelkę bezpiecznie czy też co innego magicznego z nią zrobi porwałem ją z miejsca, przyciągając do siebie, a potem ciągnąc nieporadnym, pijacko-chwiejnym krokiem gdzieś po tej kołyszącej się płaszczyźnie. Cóż, bez wątpienia znajdowaliśmy się blisko wody.
Tarata-ta-ta-ta-dam-tara... - grała tak nieistniejąca muzyka w której rytm stawiałem niebezpieczne kroki.
- Takie te młode teraz pyskate...Doskonale - Odpowiedziałem z podobną żartobliwa złośliwością, a brwi mi zafalowały niecnie, kiedy wykonywaliśmy coś co być może ktoś odważyłby się nazwać piruetem. Ledwie utrzymaliśmy równowagę.
- Łoo...trochę zawiało - łajdacko się uśmiechnąłem


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]09.06.17 0:40
Zwróciła nań rozkojarzony wzrok, próbując skupić go teraz na dłuższy moment na swoim towarzyszu. Miała wrażenie, że wyczuła tę nutę niezadowolenia, którą ubiegło dość dziwne pytanie, ale w stanie absolutnej nietrzeźwości nie miała przecież siły na dalsze rozważania co usłyszała, co nie.
- A co, zazdrosny jesteś? – palnęła z głupa, opierając łokieć o barierkę a dłoń o zaróżowiony przez podniesione ciśnienie policzek. - Wiesz... jeśli to cię interesuje, to mogę ci zademonstrować. Wprost do ucha – siląc się na kokietujący ton (zaskakująco dobrze wychodzący jak na okoliczności), uśmiechnęła się pijacko, lustrując Matthewa błyszczącymi oczami. Nie zdążyła jednak dodać nic więcej, ani tym bardziej upić podanej jej whiskey, kiedy chłopak pociągnął ją do tańca. Nie była pewna jak dużo alkoholu rozchlapała na boki, przy wesołym hasaniu, będąc pełną podziwu wobec sprawności, jaką zachowali do czasu, w którym prawie wywrócili się na ziemię. Wpadając nosem i butelką wprost w ramiona chłopaka, zadarła podbródek do góry, nieznośnie wbijając mu go w tors.
- Uważaj na alkohol, dziadziu. Druga taka okazja się nie trafi – śmiejąc się, odstawiła butelkę w bezpieczne miejsce, a potem z powrotem przykleiła się do torsu Botta, stanowiącego teraz idealną podporę dla ciała, którego powoli nie kontrolowała. - To pewnie dlatego nigdy nie chciałeś ze mną tańczyć – złapała chłopaka za dłonie, odsuwając się do tyłu. Gdy odetchnął, przejęła stery prowadząc go do czegoś, co miało przypominać taniec balowy. W jej pijackim przekonaniu taniec wyszedł niemal idealnie – co innego dla osoby trzeciej, która widziała teraz dwójkę głupków śmiejących się do sera, włóczących nogami po betonowym chodniku w średnio skoordynowanych ruchach.
Była zadowolona i czuła się nawet wolna z tego powodu, że tym razem miała swoją prywatną ochronę; do tej pory, gdy odwiedzała bary sama, musiała być czujna niemal cały czas, nie mogąc sobie pozwolić na stan totalnego upodlenia. Wyjście z Matthewem - który doskonale ją rozumiał - było miłą odmianą.
- Lubię cię, Matt - a może nawet więcej niż lubię? Uśmiechając się, przystanęła, by rozejrzeć się za odstawioną na ziemię butelką. Ta jednak znajdowała się kilka metrów dalej, dlatego z powrotem zerknęła na Botta.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]12.06.17 11:33
Parsknąłem pod nosem, zupełnie jakbym usłyszał niezgorszy żart, lecz zaraz moje usta szelmowsko się rozciągnęły a brwi uniosły.
- Może...Może też bym chciał by mi szeptano - przechyliłem nieco głowę, a raczej ta się sama kołysnęła sprawiając, że spoglądałem na Arię nieco pod kątem. Nie było to złe - śmiać się i bawić w towarzystwie kto też się śmiał i bawił. Wszystko stawało się błahsze, a ty sam lżejszy. To jednak uzależniało i sprawiało, że nie chciałem się dzielić radością towarzyszki, jej atencją, egoistycznie chcąc by ta była przeznaczona tylko dla mnie. Przyjemnym było się w tym zatracić więc porwałem ją pomimo buntu rozsądku i nóg w te liche tany. To nic, że alkohol zdawał się już dawno pożreć mój zmysł równowagi, a co dopiero przemieszczania się zgodnie z zamiarem - na szczęście nie byłem tego do końca świadomy. Wirowałem więc po bruku chaotycznie trzymając ją i whisky. Niechętnie się zatrzymałem by uspokoić kołyszący się wokół świat. Spojrzałem na Arię z góry, a jej uwaga nieświadomie zaczęła skrobać ścianę za którą trzymałem nieodpowiednie myśli. Zmarnowałem już okazję i nie chciałem wierzyć, że żadna nigdy się gdzieś nie pojawi ponownie. Nawet jeśli nie przy niej, to chociaż przy innej...
- Prędzej czy później musi - zabrzmiało to pewnie dziwnie poważniej - A nawet...na świecie jest wiele butelek ognistej. Czemu więc przejmować się akurat tą? - wzruszyłem ramionami, przywołując ponownie tą frywolnie lekką tonację głosu.
- Wtedy jeszcze myślałem że to dobre dla pantoflarzy i frajerów - wyznałem szczerze po tym jak odbyłem kilkusekundową podróż w przeszłość i powróciłem wspomnieniami do szkolnych korytarzy. Wówczas trochę inaczej postrzegałem świat. Nie było to tak dawno, lecz trochę się zmieniło od kiedy częściej odwiedzałem miejsca w których można było się bawić, a taniec był jednym z głównych źródłem tej zabawy. Pozwoliłem więc na to by mnie Aria układała. Po części z ciekawości, po części dlatego, że wydawało mi się to w pewien sposób zabawne.
- Prawie jak na balu - skwitowałem gdy ruszyliśmy teraz trochę mniej chaotycznym i wolniejszym krokiem. Spojrzałem na nią pytająco gdy zwolniliśmy, a potem również się do niej uśmiechnąłem samemu kierując spojrzenie na butelkę i znowu na nią. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Też ją lubiłem. Oczy mi zabłyszczały.
- Cwanie, kocie, lecz musisz się postarać bardziej bym ci ją podał - odpowiedziałem żartobliwie, a potem się nachyliłem ku niej, ku zagłębieniu jej szyi tak by zgodnie z jej wcześniejszą prośbą mogła mi wyszeptać wprost do ucha tajemnicę. Nie było to trudne. I tak dzieliła nas zerowa odległość od siebie.
- Demonstruj mi


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]13.06.17 21:33
Zmęczona tańcem chciała usiąść na kamiennej posadzce, jednak chłopak skutecznie utrudnił ten zamiar, trzymając ją tak blisko.
- Coś ty tak spoważniał? - Spytała, wyczuwając dziwną powagę w jego tonie; tak niepodobną zresztą do Matta i stanu, w jakim się znajdowali, gdzie wytworność ustępowała miejsca głupim żartom i uśmieszkom. Jeśli jednak nie chciał - nie musiał odpowiadać, chociaż przewidywała, że dzisiejszej nocy z pewnością otrą się jeszcze o wiele poważnych rozmów.
Bliskość Matthewa jej nie przeszkadzała, a w zasadzie była bardzo pożądana przez Walijkę. Dlatego kiedy nachylił się, wsuwając twarz w zgięcie delikatnej szyi, odruchowo objęła go rękami wokół karku, wtulając twarz w ciemne włosy. Wyglądali ot, jak para zakochanych, choć z tej dwójki chyba tylko jedno coraz bardziej było świadome platonicznego uczucia, dopóki jednak nic nie stało na przeszkodzie - nie widziała powodu by go nie rozwijać, cierpiąc w masochistycznym uwielbieniu do stojącego obok chłopaka.
- Powiedziałam mu, że jest bardzo przystojnym i pewnym siebie mężczyzną, który zapewne potrafiłby mi dotrzymać kroku. Powiedziałam też, że jestem przecież na wyciągnięcie ręki i gdyby chciał to... - tu faktycznie szepnęła mu do ucha kilka niewybrednych słów, bawiąc się przy tym wyśmienicie. - Ale tak naprawdę jak to mówiłam, to myślałam o tobie, Matthew, i naszej nocy. - Zakończyła, znacznie poważniej niż do tej pory, następnie zaś poluzowała uścisk, gdyby zechciał od niej uciec. Brzmiała niepodobnie do siebie, jednak lata odbiegania od normy wyrobiły w niej najpewniej brak wstydu w tego typu kwestiach. Nie była z tego zadowolona, lecz nie mogła poradzić nic na to, że tamto życie, tamte błędy, stały się integralną częścią tego, kim była teraz.
- Ale teraz, mój miły, podaj mi butelkę. - Była po części świadoma tego, co mu wyznała i zastanawiała się, czy Bott zrozumie głębszy sens owego wyznania, czy raczej uśmiechnie się serdecznie, nawet go nie komentując.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]23.06.17 16:41
- Och, przecież ja zawsze jestem poważny - zapewniłem ją z pijackim rozbawieniem - W końcu bardzo na poważnie spędziliśmy razem dzień, a właściwie noc. Na niby się ta ognista nie lała, a ta ucieczka...to dopiero poważna sprawa. Przez co najmniej tydzień lepiej się tam nie pokazywać. - wyszczerzyłem zęby w szczeniackim uśmiechu, pozwalając by wspomnienia dnia dzisiejszego i wiążąca się z nimi satysfakcja orzeźwiająco na mnie spłynęła. Nie chciałem myśleć o przykrościach więc tego nie robiłem. Patrzyłem na Arię - To jak, idziemy tam też jutro? - zaproponowałem prowokująco, a rozbawienie zdawało się mnie wcale nie opuszczać nawet pomimo wątpliwej koordynacji którą prezentowałem z każdym kolejnym krokiem. Dobrze więc, że się zatrzymaliśmy. Nawet bardzo dobrze, gdyż nadarzyła się okazja, która kusiła mnie do niedobrego. Nie byłbym sobą, gdybym nie skorzystał - więc się pochyliłem szepcząc jej nakaz do którego chwilę wcześniej mnie zachęcała. Przeszył mnie przyjemny dreszcz zadowolenia gdy jej dłonie zaplotły się na moim karku. Potem moja ciekawość zaczęła być zaspokajana. Tak właściwie była tylko pretekstem do tego by znaleźć się bliżej. Słowa które mi powtarzała brzmiały słodko, zbereźnie zachęcająco, nieodpowiednio. Być może dlatego zaskoczyła mnie powaga jej ostatnich słów i tego, że za nimi podążało coś więcej co sięgało znacznie głębiej. Byłem jednak okropnym człowiekiem dlatego odsunąłem by podnieść na nią spojrzenie zachęcające do grzechu
- Nic nie szkodzi na przeszkodzie by i tą noc uczynić naszą - powiedziałem, uśmiechając się w sposób który w towarzystwie zostałby uznany za co najmniej naganny. Zupełnie, jakbym był zbyt pijany by rozumieć więcej. Tak było wygodniej, nie potrzebowałem komplikacji.
Pociągnąłem ją potem za sobą w stronę krawężnika na którym to czekała na nas butelka spoglądając na nas posępnie.
- Byłaś kiedyś w mugolskim świecie...?
-


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]26.06.17 11:16
Matthew mógł się wypierać, ale ona nie zamierzała dać za wygraną. Małymi kroczkami, powoli, dążyła do celu i próby zmuszenia go do mówienia - choć póki co szło to bardzo opornie. Wiedziała, że celowe niesłyszenie niektórych rzeczy jest po prostu wygodne, nie prowadzące do żadnych komplikacji i nieprzewidzianych poważnych rozmów. W końcu sama tak robiła, bardzo często, jednak nie przepadała, kiedy podobny "zabieg" stosowano na niej.
Uśmiechnęła się lekko, pozwalając by się odsunął; uniosła nań roziskrzone w świetle lamp złote spojrzenie, wzdychając. Nie czuła się bynajmniej jak jego zabawka, pokrzywdzona jakkolwiek w sytuacji; sama przecież do niej doprowadziła i sama zachęcała go do grzechu ze sobą w głównej roli. Niema zgoda była obustronna i cóż, nawet jeśli miała wreszcie ucierpieć, to najwidoczniej jej masochizm właśnie sięgnął szczytu.
- To się jeszcze okaże, kochany. - Pozwoliła pociągnąć się na krawężnik, siadając na nim w miarę możliwości wygodnie. Przejęła butelkę, upijając łyk trunku, żeby wreszcie zawiesić wzrok na ciemnym szkle, gdy zadał jej pytanie. Czy była? Zdarzyło się, raz czy dwa, jednak nie spodobało jej się tam na tyle, żeby znaleźć w sobie ochotę na większe, dłuższe eskapady.
- Byłam. Nie wspominam tego jako szczególnie atrakcyjnego dnia. - Oddawszy butelkę, podkurczyła nogi w kolanach, policzek układając na jednym z nich. - A ty? Sądzisz, że oni mają lepiej? - Była ciekawa jego myśli zdając sobie sprawę, że w przypadku jednego i drugiego Botta może pytać o takie rzeczy, nie narażając się na gniew czy umoralnianie żadnego z nich. Sama traktowała mugolski świat jako coś innego, może i ciekawego, ale z jednej strony gorszego - patrząc z bardziej praktycznego punktu widzenia, magiczny półświatek przykładowo nie przeprowadzał wielogodzinnych, skomplikowanych operacji, które mogły skończyć się niepowodzeniem; sprawę załatwiało kilka zaklęć i eliksirów. Mogli również się teleportować, odrzucając całkowicie podróże pojazdami, które zresztą mogły się zepsuć w połowie drogi. Z drugiej strony jednak w ich świecie wyraźnie zaznaczał się podział krwi na dobrą i skażoną, na ludzi, którzy jawnie pokazywali swoją władzę i gardzili innymi, a którym nieznane było pojęcie pokory, równości i złośliwego losu.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]02.07.17 0:24
Poruszyłem brwiami niecnie i uśmiechnąłem się delikatnie. W sumie to chyba ciągle się szczerzyłem tej nocy co było wypadkową alkoholu, jaki odpowiedniego towarzystwa. Towarzystwa...Spojrzałem na nią raz jeszcze kątem oka po tym, jak sam się umościłem na krawężniku. Cieszyłem się, że jest tu obok. Nawet jeśli nie podobała się jej moja odpowiedź,nie takiej oczekiwała to bardzo dobrze to ukrywała i nie niszczyła tej chwili wytchnienia.
Kiedy podnosiła butelkę do ust sięgnąłem do przepastnej kieszeni spodni. Wyciągnąłem pogniecioną paczkę papierosów. Wyskubanie z niej szluga nadającego się do czegokolwiek powiodło mi się za drugim podejściem.
- Bo nie byłaś tam ze mną. Poza tym pewnie odwiedzałaś te bardziej znane miejsca - może się przechwalałem, może alkohol nadął jeszcze mocniej moje i tak dość nadęte ego lecz to była jedna z tych niewielu rzeczy którymi chwalić się mogłem. Tak uważałem.
- Może. Nie wiem. Ciężko powiedzieć. Tam po prostu jest inaczej. Trudno to porównywać - ruchem nadgarstka zmusiłem różdżkę do tego by na jej końcówce pojawił się płomień. Początkowo zbyt gibki, silny, a dopiero potem ospały i leniwy. Zapaliłem od niego papierosa, zaciągnąłem się nim i potem podałem go Ari. Zupełnie jakbym wymieniał go na butelkę,której szyjkę ścisnąłem w dłoni kontynuując - Dla nich wszystko jest żmudniejsze, lecz sama droga do celu ciekawsza. My jak chcemy gdzieś dotrzeć to się teleportujemy. Nie zobaczymy wówczas tego wszystkiego co byśmy mogli zobaczyć gdybyśmy tylko postanowili po prostu pójść. Coś mogłoby nas spotkać, wszystko zmienić, jakaś szansa - mówiłem, nie obawiając się, że czający się pomiędzy słowami o mugolskim świecie entuzjazm mógłby ją zgorszyć. Ja sam nieraz się zastanawiałem, czy my, czarodzieje, dobrowolnie nie odmawiamy sobie czegoś wartościowszego korzystając, a może nawet nadużywając dobrodziejstw magii. Marnujemy szanse, które tylko czekały za rogiem, a których nawet nie mieliśmy szansy pochwycić - Wyjedź ze mną - wypaliłem nagle - Na kilka dni, tydzień... - miesiąc lub dłużej. Najchętniej to bym w tym momencie rozpłynął się w powietrzu - ucieczka w mugolski świat była temu bardzo bliska - pokażę ci kilka ciekawych miejsc i popracujemy nad atrakcyjnością wspomnień


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]05.07.17 0:32
Ujęła papierosa, oddając butelkę, po czym zaciągnęła się leniwie na dłuższy moment pozostawiając wciągnięty dym w płucach. Dopiero po kilku sekundach go wypuściła, wpatrując się w żarzącą się końcówkę.
- Z drugiej strony są pewnie takimi samymi psychopatami jak my. - Wzruszyła ramionami; z opowiadań, encyklopedii, rozmów i tamtej krótkiej wizyty zdołała wysnuć jeden jedyny wniosek: czarodzieje mieli łatwiej, wciąż jednak pozostając hen daleko w tyle z rozwojem, ale mimo to, zarówno oni, jak i mugole byli tylko ludźmi, którzy potrafili ranić się wzajemnie, doprowadzać do konfliktów, wojen, kłótni. Ba, nawet potrafili truć, chociaż mieli innego rodzaju trucizny niż te uwarzone przez nią w małym kociołku. Oddała papierosa, przejmując ukochaną ognistą, w której od razu zamoczyła wargi. Ale propozycja Matthewa spowodowała, że prawie zadławiła się przełykaną zawartością ust.
- Oszalałeś? - Zaśmiała się serdecznie, widząc jednak, że chłopak wcale nie żartuje, spoważniała. - Nie wiem czy to dobry pomysł. Jestem dostosowana do naszego życia, czasami nie myślę tylko odruchowo wyjmuję różdżkę. To dość ryzykowne, Matt. Poza tym Bertie się zdenerwuje, nie uważasz? Miał mi pomóc wyjść z dawnego życia, więc to z pewnością go rozzłości... - Odstawiła butelkę na ziemię, prostując się. Propozycja z jednej strony była kusząca, z drugiej zaś wiedziała, że tym samym nie uwolni się od demonów przeszłości. Rozważając wszelkie za i przeciw, wbiła zamyślone spojrzenie w czubki własnych butów.
- Ale mnie nie zostawisz, prawda? - W mugolskiej dżungli, rzecz jasna. Albo w ogóle, w końcu znowu przyzwyczaiła się do jego obecności, której nie chciała utracić. - Możemy jechać, byle szybko, bo się rozmyślę. - Westchnąwszy, wstała z ziemi, po czym z góry zerknęła na chłopaka. - Jednak teraz wracam do domu, jestem zmęczona. W razie czego wiesz gdzie mnie szukać. - Uśmiechając się pocałowała chłopaka w czoło i wreszcie ruszyła w stronę bezpiecznego środku transportu.

zt

Gość
Anonymous
Gość
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]05.07.17 5:21
Psychopaci, jak my, co...?
Przechyliłem głowę, a ta nie stawiając oporu posłusznie przewaliła się na drugi bok. Okręciłem w dłoni trzymaną butelkę pod nieznacznym kątem, tak by spróbować dopatrzeć się poziomu trunku w niej umieszczonego. Nie podobało mi się takie podsumowanie.
- Nie mów tak - nie było we mnie krzty oburzenia czy buntu. To była prosta prośba. Nie lubiłem słuchać podobnych epitetów pod swoim adresem, czy też ludzi wśród których przebywałem. Co prawda ciężko było nazwać większość mianem normalnych - moich znajomych i nie, mugoli i czarodziei - to jednak pomysł, że wszyscy mają coś z głowami był ponury.
- Oszalałeś - mówi osoba, która chwilę wcześniej wrzuciła mnie do wora z psychopatami. Zabawne - Odsłoniłem zęby w bezgłośnym, wilczym uśmiechu gdy do moich uszu dotarło jej zaskoczenie. Przytrzymywałem jednocześnie jej spojrzenie dopóty, dopóki nie zrozumiała, że w swej deklaracji byłem poważny. Odniosłem jednak wrażenie, że ona w swych słowach to chyba zaś nie bardzo. Albo to ten alkohol w moich żyłach sprawił, że jej obawy mnie rozbawiały - Ooo nie! Jakiś mugol zobaczy, że trzymasz w ręku patyk. Jakie to przerażające - teatralnie, szyderczo zażartowałem, lecz zaraz wywróciłem oczami - Nawet jeśli ją wyjmiesz, nawet jeśli rzucisz czar to...co z tego? Confundus i żyje się dalej. A Betie... - prychnąłem - Nie mów mi że potrzebujesz jego aprobaty na to jak i gdzie zamierzasz spędzić trochę wolnego - Nie musisz, Arie i dobrze o tym wiesz. Egoistycznie kusiłem do złego, nie myśląc nawet przez chwilę, że moja namowie, może oznaczać dla niej kilka kroków w tył. Chciałem na chwilę zniknąć, oderwać się, lecz nie sam.
- Oczywiście, że nie zostawię - zapewniłem ją, ujmując jej dłoń zupełnie jak gdyby miało to być zapewnienie, jakby miało to cokolwiek znaczyć. Ucieszyłem się,gdy uległa. Niechętnie pożegnałem. Jeszcze krótką chwilę patrzyłem w stronę w która odjechała dopalając kolejnego papierosa. Gdy skończyłem z niezadowoleniem stwierdziłem, że trzeźwiałem. Na szczęście Wiwerna wciąż była otwarta...

|zt


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]16.09.17 20:08
11 maja

Sprawa tylko z pozoru wydawała się prosta. Ot, wyciągnięcie kilku informacji, niby nic trudnego, niby nic, czego nie robiłem wcześniej. Jednak sprawa zaczynała się komplikować w momencie w którym zaczynałem rozumieć, że nie będzie to popołudniowa rozmowa z czarodziejem, którego należało przekonać do siebie, pociągnąć za język i zebrać informacje. Sprawa komplikowała się w momencie w którym do mojej świadomości doszedł fakt iż przyjdzie mi rozmawiać z mugolem, kompletnym podgatunkiem któremu bliżej było do trolla, niźli do czarodzieja. Co gorsze, miałem rozmawiać z nim o czymś, o czym nie miałem zielonego pojęcia. Zwłaszcza, że samo pojęcie elektratowni, szlag, elektrowni, ledwo mieściło się w możliwości mojego wysławiania, a co dopiero pojmowania. Musiałem więc zacząć od postaw. Od tego, by ta rozmowa nie zrobiła się dziwaczna, czy podejrzana, musiałem zrozumieć czym jest sama w sobie elektrownia, bo wiedziałem jedynie, że jej budynek to zdecydowanie sprawa okropnego gustu. Co robili w środku mugole? Po co to robili? Czy posiadali jakieś sztuczki zabezpieczające to miejsce poza zwyczajowymi zamkami z którymi można było rozprawić się zaklęciem?
Zacząłem więc od książek, nie zamierzałem prosić o pomoc szlamę, choć zdawałem sobie sprawę, że posiadałby wiedzę z tego zakresu, postanowiłem jednoznacznie, że tylko w przypadku braku informacji zapisanych na papierze znajdę jakiegoś i siłą wyciągnę z niego informacje. Zasiadłem na jednym z krzeseł, by wyciągnąć księgę, której dotykało już wiele dłoni w końcu natrafiając na pojęcie uzupełniłem informacje dowiadując się, że elektrownia jest zakładem, który wytwarza energię elektryczną. Niby już coś, tylko czym na Merlina jest energia elektryczna. Przesuwałem stronice dalej czując rosnącą irytację czym u licha jest odbiornik i czemu wykonuje jakieś prace? I co to za napięcia. To na nic.
Sapnąłem wstają i ze złością zamykając księgę. Ktoś musiał mi to wytłumaczyć, nim oszaleję kompletnie. Wróciłem do galerii mając kołaczącą w głowi myśl. Mój techniczny - Stuceklbery, przeżył trzykrotność mojego wieku, jeśli ktoś mógł mi to wytłumaczyć, to tylko on.
Zasiedliśmy w moim gabinecie w którym przez godzinę - choć zdawało się o wiele więcej - tłumaczył mi na co mugolom elektrownie i co właściwie robią. Nie potrafiłem pojąć, jak palenie węgla może sprawiać, że działają im rzeczy. Ale słuchałem słów, robiąc notatki, ucząc się ich i próbowałem zrozumieć. Godzinę zajęło względnie pojęcie o co właściwie chodzi. Ale przynajmniej miałem podstawy do rozmowy z tymi robakami, które pełzają pomiędzy nami i przed którymi tak wielu ukrywa swoje umiejętności.
Kolejny dzień spędziłem przypatrując się elektrowni, wypatrując o której wychodzą z niej mugole. Trochę to zajęło, ale udało mi się odnaleźć niemagiczną karczmę w której zbierali się, by wypić kilka głębszych. To miejsce obrałem za mój cel. Musiałem dowiedzieć się jakimi ustrojstwami chronili to miejsce, byśmy mogli bez większych przeszkód wykonać powierzone nam zadanie.
Następnego zdawało mi się, że jestem względnie gotowy, rozumiałem już mniej więcej co robił się z tą pracą, poznałem kilka słów które powinny mi pomóc i mogłem liczyć tylko na swoje szczęście i umiejętności prowadzenia rozmowy. Jeszcze przed wejściem do lokalu wypiłem eliksir wężowych ust podarowany przez Valerija wierzyłem we to, co potrafię, ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę, ze każda pomoc jest na wagę worka galeonów. Musieliśmy zdobyć jak najwięcej informacji, by przygotować się możliwie najlepiej, tak, by wykonać powierzone nam zadanie do końca - nie mogło być mowy, ani nawet myśli o porażce. Pchnąłem drzwi do lokalu, mój czarny długi płaszcz został w domu, teraz miałem narzuconą na ramiona dziwaczną, mugolską szatę w której kieszenie znajdowały się zdecydowanie za wysoko. Rozejrzałem się po pomieszczeniu dostrzegając przy barze jednego z mugoli, który z zapałem tłumaczył barmanowi jak wielkim osiągnięciem jest elektrownia i jak wiele z tego jest jego zasługą. Lepiej nie mogłem trafić, wystarczyło tylko odpowiednio się wokół niego zakręcić.  
- Za takie zasługi, należy się co najmniej kieliszek. - powiedziałem włączając się do rozmowy, kiwając głową na barmana i przysuwając swój stołek bliżej. - To co właściwie robisz? - zapytałem, spoglądając na rozmówcę.

| Wykonuję: 5) informacji odnośnie wnętrza samej elektrowni i mugolskich systemów zabezpieczeń - wiedza z zakresu zaklęć zabezpieczających na nic się tutaj nie zda, sposobem 4) przekonanie do podzielenia się informacjami (st 75, dodajemy biegłość retoryki i kłamstwa łącznie);
Biegłości: Retoryka I, Kłamstwo I, Eliksir wężowe usta = 5+5+26 = 36


Just wait and see, what am I capable of

Apollinare Sauveterre
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4149-apollinare-sauveterre https://www.morsmordre.net/t4299-rembrandt#90382 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f208-horizont-alley-21-3 https://www.morsmordre.net/t4239-skrytka-bankowa-nr-1066#86886 https://www.morsmordre.net/t4236-apollinare-sauveterre#86874
Re: Most nad Tamizą [odnośnik]16.09.17 20:08
The member 'Apollinare Sauveterre' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 27
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most nad Tamizą - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Most nad Tamizą
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach