Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]27.09.16 18:17

Salon

Ciasny, ale własny. I pełen muzyki. Pan i władca tego miejsca, gramofon, pracuje prawie przez cały czas, oczywiście, jeśli jakimś cudem Tara jest w mieszkaniu, a nie na włóczęgach.


Ostatnio zmieniony przez Tara Debonheur dnia 25.11.16 17:18, w całości zmieniany 6 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]05.10.16 22:13
***

To wcale nie była łatwa zagadka. Fleet Street wprawdzie rozgryzłem od razu, ale nawet z tą całą planetoidą miałem już problem. Dalsza część zagadki to w ogóle była czarną magią, więc po prostu odpuściłem dochodzenie tego japońskiego słowa zaczynającego się na "homo" (czy jakoś tak).
Po spacerze z Tarą wróciłem powoli do mieszkania i mniej więcej, kiedy przekraczałem jego próg uzmysłowiłem sobie, że chodzi właśnie o ulicę. Wrzuciłem coś na ruszt zastanawiając się o co mogło chodzić z planetoidą. To jakiś symbol - byłem tego pewny. A najgorsze, że z symboli byłem beznadziejny. Właściwie zagadki to w całości jak interpretacja wierszy - horror. Czemu zgodziłem się na taką zabawę? A jak tego nie rozgryzę do następnego dnia i więcej się nie zobaczymy?, chodziło mi po głowie. To by było tak bardzo bezsensu...!
Właśnie dlatego po szybkim jedzeniu, zostawiłem gitarę i pomaszerowałem na podbój Fleet Street. Może planetoida nawiązywała do nazwy jakiegoś baru? "Pójdziesz do planetoidy" - to na pewno oznaczało jakiś lokal, no bo co innego? Tylko... przeszedłem tą ulicę cztery razy wzdłuż i wszerz i nie znalazłem nic związanego z planetoidą czy nawet astronomią ogólnie. Może chodziło o tą "Lachesis"? To coś z mitologii chyba, nie? Ale mitologii mogłem się tu doszukiwać jak i astronomii. Z zaciętością chodziłem tam i z powrotem aż zrobiło się późno i w końcu odpuściłem. Nie wymyśliłbym tej symboliki, choćbym się wściekł. Zastanowię się jutro - postanowiłem i wróciłem do domu.
Niestety następnego dnia wcale mnie nie olśniło. Powoli zbliżała się godzina zero, a ja jak tkwiłem w martwym punkcie ulicy, tak za nic nie mogłem ruszyć. Może chodzi o to, że Lachesis okrąża słońce? Może na Fleet Street trzeba podążać za słońcem? Szybko jednak wybiłem sobie ten pomysł z głowy. Byłem tak zdesperowany, że sięgnąłem nawet po słownik, żeby znaleźć tą całą Lachesis. To Mojra, jak się dowiedziałem. Bogini losu... i chyba właśnie przesądziła o moim - nie miałem bladego pojęcia jaki to ma związek z Fleet Street. Więcej! Powoli zaczynałem wątpić, że w ogóle chodzi o tą ulicę. Może ta pierwsza wskazówka była podchwytliwa? Cóż... nawet jeśli, to żadnego innego tropu nie miałem.
I właśnie kiedy powoli traciłem nadzieję sięgnąłem po "Kosmologię w teorii i obserwacji" - zdobyczny podręcznik, ostatni jaki znajdował się w bibliotece. Powoli przeczytałem raz, drugi i trzeci strzępki informacji o asteroidzie. "(120) Lachesis - planetoida..."
- Zaaaaaraz! - mocno uderzyłem palcem w kartkę, po czym parsknąłem śmiechem. Spojrzałem jeszcze raz, postukałem opuszką palca w liczbę widniejącą przed nazwą planetoidy. No jeśli to nie było to, to już nie wiedziałem o co mogło chodzić.
Chwyciłem kurtkę, w drugą rękę gitarę i pobiegłem pod Fleet Street 120. Zadyszany zatrzymałem się przed budynkiem i omiotłem go spojrzeniem od ziemi po sam dach. Dobra... to jak leciało z tą homo-śmiercią? Spójrzmy prawdzie w oczy - nie przypomniałbym sobie dalszego ciągu zagadki, a nawet jeśli, to nie rozgryzłbym tego. Ba, nie miałem pojęcia czy w ogóle byłem blisko rozwiązania! Może zupełnie nie o to chodziło?
Cóż, nic lepszego nie mogłem wymyślić, a czasu już nie miałem. Dostałem się do budynku i zapukałem do pierwszych drzwi. Potem do drugich, które otworzył jakiś przerażający, gruby mężczyzna w kalesonach, potem do trzecich, z których naskoczyła na mnie jakaś zrzędliwa i wrzaskliwa baba. Przy czwartych traciłem nadzieję, serio. Przełknąłem ślinę i zastukałem.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Salon [odnośnik]07.10.16 19:10
Po mieszkaniu Tary było wyraźnie widać, że należy ona do tej biedniejszej części społeczeństwa. Jakieś tam zasłonki, przetarta kanapa, stolik i lampki. Przy ścianach parę półek z książkami i największy skarb tego domu - gramofon. Na stole stał pusty kubek po herbacie, którą dziewczyna piła zaraz po tym jak wróciła ze swojego codziennego obchodu. Prawie miała nadzieję trafić na Louisa. Prawie. Bo pomyślała, że być może zagadka była zbyt trudna, zbyt poplątana. Ale jednak wolała do ostatniej chwili mieć nadzieję, że czeka ją ta frajda z zobaczenia jego miny, kiedy zorientuje się co to za miejsce. Jej mieszkanie, oczywiście! Najlepsze rozwiązania są przecież zazwyczaj najprostsze.
Teraz siedziała na kanapie z podwiniętymi kolanami i tuląc do siebie poduszkę. Niby palono w piecach, ale w jej mieszkaniu jakoś tego ciepła nie było czuć, dlatego zazwyczaj skopywała się pod kocami. Zimno jej raczej nie przeszkadzało, ale to "raczej" odnosiło się do sytuacji, gdy miała w temperaturze zaszronionych brwi wyjść na spacer. No bo wiadomo - spacer.
Zbliżała się wyznaczona godzina, a ona zapomniała już na co czeka i wpatrywała się w jasnozielony kubek myśląc tylko o tym, czy powinna go wynieść i umyć, czy nie, jak ten pustek kubek wpływa na wygląd salonu i dlaczego w ogóle myśli o oddziaływaniu salonowo-kubkowym, kiedy w końcu usłyszała pukanie do drzwi i mogła wyrwać się z tego błędnego kręgu. A no tak. Przecież Louis, planetoida i muzyka, jasne.
Odrzuciła poduchę na bok i z dużym uśmiechem ruszyła, by mu otworzyć. Jej włosy były roztrzepane i trochę wilgotne od deszczu, a na sobie miała pantofle i coś, co wyglądało jak cygaretki dobrane do jasnej koszuli. No co? Sukienki były niewygodne, Tara stała murem za kobietami, które przerzucały się na o tę o wiele mniej problematyczną opcję. Kiedy tylko jej oczom ukazał się niedawno poznany chłopak skrzyżowała zadziornie ręce i przechyliła głowę.
- No widzisz? Mówiłam, że zagadka nie będzie taka trudna. Witaj w moim mieszkaniu - wzruszyła zabawnie ramionami. - Zapraszam - machnęła teatralnie ręką ze śmiechem pokazując mu, żeby wszedł.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]07.10.16 23:22
Szczerze mówiąc nawet nie zauważyłem, że na zewnątrz padało. Najwyraźniej byłem zbyt pochłonięty poszukiwaniami i rozwiązywaniem zagadki. Zresztą... nigdy nie zawracałem sobie głowy warunkami atmosferycznymi. Może właśnie dlatego ludzie, którzy mi otwierali, mieli takie krzywe miny? Bo wyrastałem im na progu - obcy, mokry i z gitarą zarzuconą na ramię? Nieważne, wszystko nieważne.
Kolejne drzwi, kolejne pukanie i oczekiwanie. Kto tym razem się pojawi? Jakiś staruszek? Chłopak o twarzy zbira?
- Tara! - uśmiechnąłem się szeroko z ulgą przekonując się, że tak: najwyraźniej w końcu trafiłem pod ten astronomicznie-japoński adres. Zaraz potem zaś parsknąłem śmiechem na jej słowa.
- Nie trudna? - powtórzyłem za nią. - Więcej z tobą nie gram w zgadywanki - skwitowałem pół żartem, pół serio, a zaproszony ukłoniłem się niczym książę i wszedłem do środka. - Zaczynałem wątpić w to, że w ogóle to rozgryzę. Japoński? I skąd do licha znasz numery asteroid? Nawet ja nie znam ich na pamięć - pokręciłem z dezaprobatą głową. No co? Reprymenda jej się należała! Myślałem, że już więcej się nie zobaczymy i to przez co? Przez jej dziwne zagadki, ot co.
Szybko mi jednak przeszło strofowanie Tary (takie na żarty zresztą) i zabrałem się za ściąganie butów. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, że jedną ze skarpetek mam dziurawą na wielkim palcu. Właściwie mało które skarpety mam całe.
- Tu mieszkasz? - rozejrzałem się z ciekawością. - Przytulnie - uśmiechnąłem się, a nim pomyślałem, że może ktoś tu jest i wypadałoby się przywitać, albo że to nieładnie się tak panoszyć komuś po mieszkaniu, błyskawicznie znalazłem się przy gramofonie. Cóż, to pierwsze co przykuło moje spojrzenie.
- Zawsze mi się taki marzył - powiedziałem sam nie wiem czy bardziej do niej czy do siebie. Niemal z nabożną czcią przejechałem opuszkami palców po pudle. Cóż, nigdy nie miałem za wiele funduszy, a takie cacko tanie nie było, płyty zresztą też. Zadowalałem się więc starym, trzeszczącym radyjkiem i wizytami w sklepie muzycznym.
- Tak właściwie - otrząsnąłem się z zamyślenia i w końcu odwróciłem z powrotem w stronę dziewczyny - sądziłem, że spotkamy się w jakiejś knajpie, czy coś - zauważyłem z rozbawieniem. Zwykłe dziewczę zapewne nie zaprosiłoby właściwie nieznajomego chłopaka (nawet tak przesympatycznego jak ja) do swojego mieszkania. A gdybym był złodziejem? Albo jakimś zwyrodnialcem czy po prostu świrem? Cóż, nie byłem. A ona z całą pewnością nie była zwykłą dziewczyną.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Salon [odnośnik]09.10.16 15:30
Tara zaśmiała się i nawet nie zwróciła uwagi na to, że Louis ma dziurę w skarpecie, czy na to, że zaczął jej się rozglądać po mieszkaniu. Doskonale rozumiała jego zainteresowanie gramofonem. Gdyby przyszła do kogoś w gości i zobaczyła coś takiego na pewno zachowałaby się tak samo.
- Oj tam, daj spokój. Rozwiązałeś ją i to w krótkim czasie! Więc albo jest łatwa, alby ty jesteś geniuszem - skwitowała, unosząc w udawanej bezradności ręce, a potem usiadła z powrotem na kanapie, obok porzuconej chwilę temu poduszki.
- No co ty? Oczywiście, że nie znam numerów asteroid na pamięć. Po prostu zagadkę miałam przygotowaną od dawna na wypadek poznania kogoś fajnego - uśmiechnęła się miło i podciągnęła nogi, otulając je ramionami.
Chwilę potem jednak znów je opuściła, oparła się dłońmi o sofę i zrobiła bardzo poważną minę.
- Moje mieszkanie? Oczywiście, że nie. Po prostu były otwarte drzwi, więc stwierdziłam, że to dobre miejsce na spotkanie - otworzyły szeroko oczy i pokiwała groźnie głową, choć widać było, że powstrzymuje uśmiech. - A tak całkiem szczerze to właśnie tu mieszkam, ale byłoby bardziej przytulnie, gdyby rzeczywiście dało się odczuć, że palą w piecach - przyciągnęła do siebie poduszkę.
Przez chwilę obserwowała jak Louis podziwia gramofon, a potem uniosła nieco głowę i zdecydowała się jednak powiedzieć to, nad czym się zastanawiała:
- Mama na siedemnaste urodziny... - zaczęła, nie wiele myśląc o tym, że w świecie mugoli dorosłość osiągało się w innym wieku. - ...dała mi dość dużo pieniędzy, "na poprawę warunków życia". Pewnie myślała, że kupię sobie lepsze mieszkanie albo znajdę dobrze płatną pracę. Ale dla mnie "poprawa warunków życia" znaczyła coś innego, jak widzisz - uśmiechnęła się z słabo i spojrzała z zażenowaniem w bok. No może było to troszkę głupie, ale mogła żyć w najgorszej dziurze, byleby tylko mieć swój gramofon i swoje płyty.
W końcu odrzuciła poduszkę i wstała, zabierając też pusty kubek ze stołu. Jednak rzeczywiście psuł wystrój. Naprzeciwko kanapy były drzwi do małej kuchni i właśnie tam się skierowała.
- A czemu miałabym cię zapraszać do knajpy, skoro mam swoje własne cztery kąty? - zapytała dość naiwnie. - Jakiejś herbaty, czy coś? - oparła się jedną ręką o framugę i obdarzyła Louisa tym najprzyjemniejszym z uśmiechów. - Jak chcesz to możemy też puścić jakąś fajną muzykę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]10.10.16 19:59
Parsknąłem śmiechem.
- Nie jest łatwa - powtórzyłem bez zawahania. - Geniuszem też nie jestem - dodałem, coby nie miała żadnych wątpliwości. - Miałem trochę szczęścia i znam się na astronomii - wyjaśniłem. A nawet znajomość astronomii nie była aż tak pomocna, bo przecież nie od razu wpadłem na pomysł, że chodzi o numer planetoidy. O tych chińskich "podpowiedziach" nawet nie wspominałem. Pewnie gdybym się postarał i pamiętał jak to leciało z końcówką zagadki i gdybym oczywiście miał więcej czasu, to doszedłbym do tego co oznacza, ale tak? Cóż, najważniejsze, że trochę na czuja strzeliłem i się udało.
Tara nie zna wszystkich asteroid na pamięć. Trochę to pocieszające, bo ja, chociaż w tym siedzę, to też ich nie znam. Stanowczo ich za dużo. A gdyby znała... oj, to chyba też bym do tego przysiadł i się nauczył, o.
Uśmiechnąłem się do niej zawadiacko, kiedy nazwała mnie kimś fajnym. Miło z jej strony.
- W takim razie czuję się zaszczycony twą zagadką - odparłem poważnym tonem i nawet skłoniłem się przed nią w pół, choć uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
Otwarte drzwi, tak? I wcale tu nie mieszka? Aż tak naiwny nie byłem, żeby w to uwierzyć, a jednak oderwałem spojrzenie od gramofonu, żeby na nią zerknąć przez ramię.
- W takim razie trafiło nam się wyjątkowo przytulne mieszkanko - odparłem w żartach, a chwilę później zmarszczyłem brwi. - Zimno ci?
Dopóki nie wspomniała o tym fakcie, zupełnie nie zauważyłem, że w mieszkaniu może być chłodno. Cóż... nigdy nie zauważałem takich rzeczy - mi zawsze było w sam raz, niezależnie od wszystkiego. Na chwilę jednak odwróciła moją uwagę od chłodu, kiedy zaczęła opowiadać. Ech, albo była wyjątkowo odważna, albo cholernie mi ufała, albo była bardzo naiwną osobą. Przecież takich rzeczy nie powinno się mówić obcym, nie? Dobrze, że padło na mnie, a nie na jakiegoś typka spod ciemnej gwiazdy. Inna sprawa, że absolutnie ją rozumiałem.
- Gdybym dostał pieniądze na "poprawę warunków życia", pewnie też kupiłbym coś w tym stylu. Gramofon, wzmacniacz, teleskop... - uśmiechnąłem się z rozmarzeniem. Z pewnością nie padłoby na nic, co normalny śmiertelnik uznałby za rozsądny zakup.
Przesunąłem palcami po płytach gramofonowych skrytych w papierowych opakowaniach i właśnie miałem je zacząć przeglądać, kiedy Tara wstała.
- A gdybym był jakimś przestępcą i zwyrodnialcem? Albo złodziejem czy innym mordercą? - odpowiedziałem jej pytaniami na pytanie i porzuciwszy na chwilę płyty i gramofon, a także swoją gitarę, którą oparłem o jakiś mebel, ruszyłem w stronę dziewczyny, żeby zatrzymać się tuż przed nią. - Mógłbym być - dodałem spoglądając na nią z góry. To chyba była dość słuszna uwaga, nieprawda? W każdym razie nie czekałem na odpowiedź, za to ściągnąłem czarną skórzaną kurtkę i zarzuciłem jej na ramiona. Z pewnością nie była szczególnie miła w dotyku i za to wielka, ciężka i z kropelkami deszczu na wierzchu... ale przynajmniej porządnie przeze mnie wygrzana.
- Chętnie napiłbym się herbaty - uśmiechnąłem się do niej, po czym niczym przyciągany jak przez magnez ruszyłem z powrotem do gramofonu. - Coś wybiorę - rzuciłem co do muzyki i posłałem jej łobuzerski uśmiech przez ramię. No byłbym chory, gdybym nie przeglądnął jej muzycznej kolekcji!


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Salon [odnośnik]11.10.16 17:22
Zanim jeszcze zdążyła przejść do kuchni Louis podszedł do niej i zaczął tłumaczyć w sumie oczywistość, na którą ona nie zwracała uwagi. No przecież w pierwszej chwili, jak tylko go zobaczyła, to wiedziała, że na pewno jest kimś świetnym! Niektórzy pewnie powiedzieliby, żeby przestała pokładać tyle wiary w instynktach, ale jak do tej pory nie powiodły jej do żadnych nieszczęśliwych zdarzeń. No, może kiedyś złamała nogę, ale łażenie po dachach wcale nie było poleceniem jej instynktów, tylko jakichś antyinstynktów, które się pod nie podszywały!
No ale mimo wszystko Louis miał rację. Więc skoro miał rację, to nie pozostawało jej nic innego, jak wzruszyć ramionami i nie wdawać się w niepotrzebne bitwy argumentów.
- No mogłeś być - na początek uniosła wysoko brwi, kiedy poczuła ciepłą kurtkę, którą zarzucił jej na ramiona. Chwilę potem już się uśmiechała i mocniej nią opatulała. - Dzięki, Lou. Mogę do ciebie mówić Lou, prawda? Tylko, żeby tobie nie było zimno, będę mogła przynieść jakieś koce za chwilę, jeśli chcesz - dodała, a potem znów odwróciła w stronę kuchni. - Poza tym, odnośnie zwyrodnialców, jak się tak bardzo idzie na żywioł, to trzeba też wiedzieć jak sobie radzić - sięgnęła do płaszcza powieszonego na wieszaku obok drzwi i wyjęła z niego średniej długości nóż, teraz skryty w etui, który na pewno nie wyglądał na nóż do krojenia chleba. Potem obojętnie wrzuciła go z powrotem. - Kiedyś już próbowano mnie zgwałcić, ale ten mężczyzna chyba stwierdził, że to niemożliwe, kiedy się ma przebitą dłoń i musiał mnie puścić - nie pozwoliła Louisowi zareagować na to niecodzienne oświadczenie, tylko weszła do drugiego pomieszczenia, żeby zrobić im herbaty, rzucając przy okazji pogodnie:
- Wybierz, wybierz. To sama najlepsza muzyka! - w jej głosie normalnie dało się usłyszeć uśmiech.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]11.10.16 18:43
Dobrze, że chociaż miała świadomość zagrożenia, jakie wynikało z zapraszania nieznajomych do swojego mieszkania. Lepsze to, niż gdyby nawet nie przychodziło jej do głowy co mógłby jej ktoś zrobić.
No, najważniejsze, że Tara została opatulona w stanowczo na nią za dużą kurtkę, dzięki czemu może chociaż odrobinę się rozgrzeje. Szkoda by było, żeby się przeziębiła, nie? Chyba nikt nie lubi być chory.
- Nie ma za co - odparłem z uśmiechem. - I jasne, możesz mi tak mówić - dodałem uśmiechając się jeszcze szerzej. Właściwie wszyscy moi znajomi mówili do mnie Lou, ewentualnie Louie, więc absolutnie mi to nie przeszkadzało.
- I mną się nie przejmuj - powiedziałem jeszcze. - Mi nigdy nie jest zimno - wyjaśniłem z rozbawieniem. Żadne koce z pewnością nie będą potrzebne. Nie mi w każdym razie.
Gorzej, że chwilę później mnie zamurowało, kiedy opowiedziała co ją spotkało ze zwyrodnialcem w roli głównej. Popatrzyłem na nią z mieszaniną oszołomienia i troski. Szczerze mówiąc nigdy się nie spotkałem z czymś takim i... nie miałem zielonego pojęcia co powinno się w takiej sytuacji powiedzieć. Nie powiedziałem więc nic i tylko pocieszyłem się w myślach, że dziewczynie nic się nie stało. Sam nie wiem dlaczego, ale zapewne miałbym wyrzuty sumienia, gdyby stała jej się krzywda. Tak jakbym to ja był temu winien.
Dobrze, że zmieniła temat. Szybko zabrałem się za wertowanie płyt w poszukiwaniu czegoś interesującego. Szkoda, że wszystko wydawało mi się ciekawe. Powinienem tam chyba stać i po prostu zmieniać płytę za płytą. W końcu jakąś wybrałem i ostrożnie, z namaszczeniem wsadziłem do gramofonu i odtworzyłem. Uśmiechnąłem się, kiedy rozbrzmiała muzyka. Od razu lepiej.
- Tylko nie myśl, że wywiniesz się od śpiewania - powiedziałem do niej głośniej, bo przecież znajdowała się w sąsiednim pomieszczeniu. - Jestem strasznie ciekaw twoich piosenek - dodałem szczerze.




Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Salon [odnośnik]13.10.16 18:33
- Nawet mi to przez myśl nie przeszło - odkrzyknęła z rozbawieniem, a chwilę później całe mieszkanie wypełniła muzyka. Tara normalnie nie mogła się powstrzymać przed tańcowaniem przy kuchennym blacie, ale kiedy w końcu przyszła pora na złapanie dwóch przyjemnie gorących kubków musiała z żalem przestać, żeby nie porozlewać. Jakimś cudem udało jej się w tym wszystkim zabrać też słoiczek miodu z niedbale wetkniętą do środka łyżeczką. Wszystko to zaniosła na stolik stojący w wypełnionym teraz świetnymi melodiami pokoju.
- Nie mam cukru, słodzę miodem - powiedziała, a raczej wyśpiewała w rytm lecącej aktualnie piosenki, wzruszając lekko ramionami.
Przez chwilę tak stała, zastanawiając się, czy nie lepiej po prostu jednak zignorować tę herbatę i pociągnąć Louisa do tańca, ale w sumie po coś ją zrobiła. Muzyka przecież może lecieć cały czas w tle, przynajmniej dopóki jakiemuś sąsiadowi nie zacznie to przeszkadzać. Na taniec... też pewne znajdzie się pora. Zachichotała pod nosem. Potem usiadła na kanapie i pokazała chłopakowi ręką, żeby się nie krępował i zrobił to samo.
- Czuj się jak u siebie w domu - znów zaśpiewała, bo jakoś tak gdy leciała muzyka to ciężko było normalnie mówić.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]13.10.16 19:14
Nic dziwnego, że Tara nie mogła ustać spokojnie, kiedy w mieszkaniu rozbrzmiała muzyka. Sam miałem z tym problem. Tyle że... lepiej by było, gdybym jednak nie zaczynał tu tańczyć. O ile dziewczyna obecnie miała o mnie w miarę dobre zdanie, tak po ujrzeniu jak wywijam, błyskawicznie by je zmieniła. Zawsze miałem problem z koordynacją ruchową - co poradzić? Tak więc należało tańce ograniczyć do pijackich imprez.
Nie powstrzymałem się jednak przed przytupywaniem w takt muzyki, a po chwili nawet zacząłem nucić powtarzające się i wpadające w ucho fragmenty piosenek. Ani się obejrzałem, a Tara już niosła herbatę. Uśmiechnąłem się szeroko i pomogłem jej porozkładać wszystko na stoliku. Na jej śpiewanie zaś parsknąłem serdecznym śmiechem.
- Bez herbaty, bez miodu
nie poczułbym się jak w domu
- odśpiewałem jej wpasowując słowa w melodię piosenki odtwarzanej właśnie przez gramofon. I pomyśleć, że nie umiałem wymyślać tekstów! Proszę bardzo, jak ładnie mi się zrymowało.
Skoro miałem czuć się jak u siebie, to szybko zająłem miejsce... siadając po turecku na podłodze. Przy moim wzroście spokojnie mogłem sobie na to pozwolić i od czasu do czasu pozwolić, by i inni mogli spojrzeć na mnie z góry, o.
Przekrzywiłem lekko głowę przyglądając się Tarze.
- To... jesteś stąd? - zagadnąłem. Muzyka sobie leciała, herbata potrzebowała jeszcze trochę czasu na wystygnięcie, a ja właśnie sobie uświadomiłem, że praktycznie nic o niej nie wiem. O Tarze znaczy. A to dziwne, bo czułem się tak, jakbyśmy znali się od lat.
- Z Londynu? - uściśliłem. Ja wciąż poznawałem to miasto. Birmingham nie miało dla mnie żadnych tajemnic - byłem tego pewny, ale Londyn? Wciąż mnie zaskakiwał i wciąż wynajdywałem kolejne ciekawe miejsca. Ciekawe czy w Birmingham też mieszkają czarodzieje i mają jakieś swoje ukryte ulice? - przemknęło mi przez myśl.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Salon [odnośnik]15.10.16 11:58
Uniosła brwi i parsknęła śmiechem widząc, że Lou usiadł na podłodze. W sumie zawsze lubiła niekonwencjonalne rozwiązania, ale gdyby zdecydowała się na to samo, to sięgałaby brodą blatu, więc została tam, gdzie była.
Naprawdę przyjemnie było sobie tak siedzieć z ciepłą herbatą w nie do końca ciepłym mieszkaniu z lecącą w tle muzyką mieszającą się z cichym bębnieniem deszczu na zewnątrz. Już dawno nie miała w domu żadnych gości, więc miała wrażenie, że teraz te pokoje zrobiły się jakoś bardziej przytulne niż zazwyczaj. Na pytanie Louisa przekrzywiła lekko głowę, pozwalając, by włosy rozsypały jej się ładnie na ramieniu.
- Tak, mieszkam w Londynie od zawsze. Najpierw z rodzicami, a od kiedy skończyłam szesnaście lat sama. A ty, skąd pochodzisz? - zapytała, bo tak jak on doszła do wniosku, że fajnie byłoby się czegoś o sobie nawzajem dowiedzieć. Chociaż na dobrą sprawę najbardziej lubiła skupiać się na radości chwili teraźniejszej, to zawsze można było sobie porozmawiać.
Akurat skończyła się płyta, więc wstała i wybrała Ike'a Turnera, kręcąc się zabawnie przy gramofonie.
- Tak w sumie to chyba nigdy nie byłam nigdzie dalej niż na jakichś terenach wokół Londynu. Fajnie byłoby się w końcu wybrać w jakąś ciekawą, długą podróż. Pieszą - dodała z błyskiem w oczach, kiedy znów siadała na kanapie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]16.10.16 21:34
Faktycznie, nawet ja widziałem w tym wszystkim pewien urok chwili - deszcz bębniący w szyby do wtóru z muzyką, herbata... no i oczywiście Tara. Po ostatnich imprezach, to naprawdę miła odmiana.
- Skoro tak, to na pewno znasz Londyn lepiej niż ktokolwiek - uśmiechnąłem się na jej słowa. Przecież ona tyle chodziła po mieście! Jak nic nie jest jej obcy żaden londyński zakamarek.
- Może kiedyś pokażesz mi jakieś ciekawe miejsca? - zaproponowałem. Lubiłem się wałęsać po mieście, a z nią tym bardziej. Naszą wczorajszą wędrówkę bardzo dobrze wspominałem.
- Jestem z okolic Birmingham - odparłem na pytanie. - Tutaj przeniosłem się kilka miesięcy temu. Na studia - wyjaśniłem. Odruchowo też sięgnąłem po kubek, ale zdawszy sobie sprawę z tego, że herbata wciąż jest gorąca, cofnąłem ręce.
- Jak ci się mieszka samej? - zagadnąłem. Właściwie też mieszkałem sam, bo przecież stryja nigdy nie było w domu, kiedy zaczynał się rok szkolny w Hogwarcie. Właściwie mi to nie przeszkadzało, choć... byłem stworzeniem stadnym i lubiłem jak ludzie kręcili mi się po mieszkaniu. Pewnie dlatego tak często spraszałem znajomych, albo ci sami wpadali wiedząc, że nie będę miał nic przeciwko temu. Nie pytałem dlaczego dziewczyna mieszka sama - uznałem (co się rzadko zdarza!), że mogło to być niestosowne pytanie i wpychanie nochala w nie swoje sprawy. Odprowadziłem ją wzrokiem do gramofonu, a kiedy zmieniła płytę, uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową z aprobatą dla jej wyboru. Kiedy wracała na kanapę, ja niemal położyłem się na ziemi, sięgając po swoją gitarę (jakoś nie chciało mi się po nią wstać).
- Mi się udało dwa razy wyrwać gdzieś dalej niż okolice miasta - odparłem na jej słowa. Tak naprawdę, to jakby to zliczyć, to wyszłyby w sumie cztery razy... ale nie liczyłem Walii podczas wojny, ani przeprowadzki do Londynu.
- Najdalej byłem w Szwajcarii - dodałem i tylko odrobinę w moim głosie pobrzmiewała niejaka duma i zadowolenie z tej wyprawy. - To był kosmos, serio - pokiwałem energicznie głową, wygodniej opierając gitarę na skrzyżowanych nogach. - Podróżowanie w ogóle to genialna sprawa i gdybym miał trochę więcej funduszy i nie trzymałyby mnie tu studia, to na pewno zwerbowałbym ekipę na takie dalsze wycieczki - zabrzdąkałem cicho na gitarze, dokręciłem odrobinę jedną strunę. - A tak bliżej, to chodziłem po Snowdonii w któreś wakacje i też było ekstra - uśmiechnąłem się do wspomnień. - Tak więc polecam - dodałem zerkając na nią z zawadiackim uśmieszkiem, a wsłuchawszy się przez moment w piosenkę, cicho zacząłem jej wtórować na gitarze. Lubiłem grać ze słuchu, trochę improwizować... lubiłem to bardziej niż granie z nut!
- Masz już jakieś upatrzone miejsce? Takie wiesz, gdzie chciałabyś się znaleźć za wszelką cenę? - zagadnąłem z ciekawością.



Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Salon [odnośnik]18.10.16 16:44
Po tym jak wróciła na kanapę położyła się na niej na plecach. Teraz jej twarz była na równi, ba, nawet niżej od twarzy Lou. Nogami jednak cały czas lekko podrygiwała, uderzając stopą w poduszkę w rytm muzyki. Na pytanie chłopaka nie mogła powstrzymać śmiechu, który przyjemnie współgrał z mieszaniną dźwięków w mieszkaniu.
- Tak, znam Londyn napraaaawdę dobrze. I w sumie mogłabym ci pokazać parę fajnych miejsc. Problem w tym, że chyba nie wszędzie mogę cię zabrać - wzruszyła ramionami, wpatrując się w szary, miejscami tylko przypominający o swoim pierwotnym białym odcieniu, sufit. - Birmingham? Opowiesz jak tam jest? - powiedziała i sama przy okazji odpowiedziała na zadane jej wcześniej pytanie. - Mieszka się całkiem dobrze. Przez większość czasu i tak mnie tu nie ma, więc rozumiesz. Raczej jestem ciągle między ludźmi - odwróciła głowę, by na niego spojrzeć i uśmiechnęła się szeroko.
- Taaak. Mogę sobie wyobrazić, że podróżowanie to coś cudownego - zamrugała i umilkła, wsłuchując się, kiedy Louis zaczął wtórować piosence na swojej gitarze. Naprawdę, naprawdę miał talent i Tara ciągle podtrzymywała swoją wcześniejszą myśl, że chciałaby, że to on był jej muzykiem w barze. Normalnie sama zaczęła przez niego nucić do lecącej akurat melodii, ale w momencie w którym zaczęło przeradzać się w to śpiew przerwała, żeby odpowiedzieć.
- Gdzie bym się chciała znaleźć za wszelką cenę? W wielkim magazynie ze słodyczami - znów się uśmiechnęła. - Może być też jakieś fajne państwo na piesze wycieczki. Może jakieś skandynawskie? Albo Ameryka Północna? Nie wiem... chyba wszędzie byłoby super. W każdym miejscu jest szczęśliwie, jeśli chcesz, żeby tak było - odwróciła się na brzuch i podparła brodę na rękach.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]19.10.16 21:01
Ucieszyłem się, kiedy powiedziała, że mogłaby mnie oprowadzić po nieznanych mi miejscach w Londynie, ale zmarszczyłem brwi już chwilę później. Nie wszędzie mogła mnie zabrać? Nie zrozumiałem. Niby czemu?
- Czemu? Są miejsca, do których wstęp mają tylko dziewczyny? - zapytałem już z rozbawieniem. Szczerze mówiąc nic innego nie przyszło mi do głowy.
Zaś co się tyczyło Birmingham... Uśmiechnąłem się lekko.
- Jest inne niż Londyn - stwierdziłem bez najmniejszej wątpliwości. - Takie... surowe - dodałem, bo to słowo moim zdaniem dobrze oddawało całokształt Birmingham szczególnie w porównaniu z Londynem. Nie byłem pewny tylko czy Tara była w stanie złapać istotę tego słowa w odniesieniu do miasta.
- W Londynie jest wszystko, sztuka jest na wyciągnięcie ręki, dużo klubów, sklepów muzycznych... teatry... no co tylko chcesz. Ludzie inaczej patrzą na świat, są bardziej... otwarci. Wiesz, w Birmingham wszystko obraca się wokół fabryk i przemysłu. Praktycznie nie pracuje się nigdzie indziej, wszyscy się szkolą tylko do tego. Liczy się tylko praca, a sztuka to coś... - zawiesiłem na moment głos szukając dobrego określenia. - Ekskluzywnego. To coś, co nie przynosi zysków i jest po prostu zbędne: tak uważa większość tamtejszych ludzi - wyjaśniłem. - Ale wbrew pozorom bardzo lubię to miasto - dodałem, jakbym właśnie przeczył całemu opisowi Birmingham. - To moje miasto. Lubiłem się tam włóczyć z kumplami, koncertować, wygłupiać się... jeździć na wycieczki ze studentami. Lubiłem kolej i wypady za miasto... Lubiłem grać na gitarze pod żeńskim liceum - uśmiechnąłem się do wspomnień. - Tam czułem się swojsko, to dużo mniejsze miasto niż Londyn, wiele osób się znało z widzenia, a ja z kumplami byliśmy niezłymi świrami. Tutaj takich świrów jest od groma. Granie na ulicy nie robi na ludziach aż takiego wrażenia. To ma swoje plusy, jasne, ale... tam byliśmy... wyjątkowi. Wyróżnialiśmy się - wypaliłem, by szybko odwrócić od niej wzrok lekko speszony. Zabrzmiało to dużo gorzej niż w mojej głowie. - Wygaduję straszne bzdury, przepraszam - uśmiechnąłem się znów, choć tym razem przepraszająco. Chyba nie umiałem dobrze opisać swojego stosunku do Birmingham. Pewnych rzeczy chyba nie da się opisać z reguły.
Przez chwilę była tylko muzyka - ta płynąca z głośników, ta wygrywana przeze mnie i nucona przez Tarę... miły przerywnik rozmowy.
Przyglądałem się jej, kiedy zaczęła odpowiadać na moje pytanie i przy okazji obracać się na brzuch.
- Chodzisz sama? - zapytałem nagle. - Sam nie wiem, ale takie odniosłem wrażenie. Lubisz tak? Wypady większymi grupami są genialne - ostatnie dodałem z przekonaniem. Piosenka się skończyła i na moment przerwałem brzdąkanie.


Make love music
Not war.
Louis Bott
Louis Bott
Zawód : Drugi Kogut Kurnika, dorywczo może coś naprawić
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Look up at the night sky
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
universe is in us
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1671-louis-bott https://www.morsmordre.net/t1846-niemugolska-poczta-lou#24237 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t5152-louis-bott
Re: Salon [odnośnik]22.10.16 12:56
Utrzymanie Tary w ciszy przez dłuższy czas było naprawdę nie lada wyczynem, jednak Louisowi się to udało. Leżała na plecach z głową odwróconą w jego stronę i po prostu słuchała, nie wcinając się ani nie komentując. Nawet kiedy skończył mówić jeszcze przez chwilę milczała, a potem uśmiechnęła się i podniosła trochę wyżej na łokciu.
- Miałeś naprawdę fajne życie w tym Birmingham. Może się tam kiedyś wybiorę. Co prawda jestem już przyzwyczajona do Londynu, ale kiedyś trzeba zacząć poznawać nowe środowiska - zamrugała, a potem wyciągnęła rękę i poklepała go po ramieniu. - Moim zdaniem tutaj też jesteś wyjątkowy, bo ja podchodzę tylko do wyjątkowych osób. I wcale nie wygadujesz bzdur - nie dała mu odpowiedzieć, tylko machnęła nieokreślenie w stronę gramofonu i dodała - Jak chcesz to możesz teraz ty wybrać utwór.
Dopiero potem zdecydowała się odpowiedzieć na wcześniej zadane jej pytania. Opowieść Louisa i jego gra na gitarze rozproszyła ją na tyle, że nie chciała mu wcześniej przerywać.
- No nie, nie chodzi o to. Ale chyba mogłabym mieć problemy z prawem. Chyba. Nie wiem. Można by w sumie spróbować - przekręciła się tak, że jej głowa zwisała na krawędzi kanapy. -  No ale chyba rzeczywiście mi nie wolno. Tylko, że w sumie ja zazwyczaj nie zwracam uwagi na to, czego mi nie wolno - prowadziła rozmowę jakby sama ze sobą. - I w ogóle nie wiem czy podlegam jakiemukolwiek prawu, bo chyba jestem oficjalnie martwa. Albo nieoficjalnie. Nie wiem, w sumie. Ale jeśli byłabym w papierach martwa to można ukarać kogoś martwego? Jak myślisz? - zapytała, patrząc na niego, chociaż widziała go teraz do góry nogami. - Albo w sumie, zostawmy ten temat, chyba i tak z tego nic nie będzie. A czy chodzę sama? Tak, bo ja ogólnie bardzo lubię spacery. Z grupą pewnie też jest fajnie, ale ja nie mam żadnej grupy - wzruszyła ramionami, ale musiała przez to złapać się dłonią podłogi, bo prawie zleciała z kanapy, co wyglądało dość śmiesznie, na tyle, że sama się zaśmiała.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach