Ulica Henryka Kapryśnego
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ulica Henryka Kapryśnego
Otoczona z obu stron uroczymi przyportowymi kamieniczkami ulica otrzymała swą nazwę na cześć Henryka Kapryśnego, jednego z najwybitniejszych siedemnastowiecznych czarodziejów, który zasłynął z licznych zwycięstw podczas wojny czarodziejów z olbrzymami. Dzielny mag bywał częstym gościem jednej z dwóch kamienic, gdzie mieszkała jedna z jego kochanek, a także mieszczącego się tutaj do dziś warsztatu miotlarskiego.
Ulica ta jest cicha i spokojna, rzadko kiedy bywają na niej jakiekolwiek tłumy. Z oddali dostrzec można przepływające Tamizą statki, a gdyby wytężyć wzrok jeszcze bardziej, dostrzegłoby się stąd jeden z urokliwych mostów tejże dzielnicy. Po obu stronach znajdują się liczne drzwi do klatek schodowych, a także mrowie maleńkich balkoników jak zwykle pełnych zielonych kwieci, które cudownie odcinają się na tle bieli ścian. Na samym końcu ulicy umiejscowiono warzywniak ze straganem najświeższych w całym Londynie warzyw, a także niewielki mugolski antykwariat. Wieczorami słychać tu bicie dzwonów pobliskiego kościoła, co jeszcze bardziej dopełnia tę miłą i uroczą atmosferę.
Ulica ta jest cicha i spokojna, rzadko kiedy bywają na niej jakiekolwiek tłumy. Z oddali dostrzec można przepływające Tamizą statki, a gdyby wytężyć wzrok jeszcze bardziej, dostrzegłoby się stąd jeden z urokliwych mostów tejże dzielnicy. Po obu stronach znajdują się liczne drzwi do klatek schodowych, a także mrowie maleńkich balkoników jak zwykle pełnych zielonych kwieci, które cudownie odcinają się na tle bieli ścian. Na samym końcu ulicy umiejscowiono warzywniak ze straganem najświeższych w całym Londynie warzyw, a także niewielki mugolski antykwariat. Wieczorami słychać tu bicie dzwonów pobliskiego kościoła, co jeszcze bardziej dopełnia tę miłą i uroczą atmosferę.
The member 'Kai Clearwater' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k100' : 37
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k100' : 37
Lyall nie miał pojęcia, co tu się odpierdało. Nad jego głową szalały zaklęcia, gdzieś z tyłu dochodziły odgłosy rozruchu - tak samo zresztą jak przed nim. - Ascendio - warknął, celując różdżką w stronę muru rozsadzonego przez silny podmuch wiatru. Jeśli byli to ludzie z Ministerstwa, zajebiście. Jeśli buntownicy i tak miał tak samo przejebane. Może mógł się przynajmniej wydostać z tej pierdolonej ulicy i wypieprzać z Londynu. Nienawidził tego miejsca...
i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
MY HEART.
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lyall Lupin' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
Czuł się obolały i wiedział, że prędzej czy później dosięgnie go zmęczenie, jednak czar, którym dostał, nie był na tyle mocny, żeby całkowicie pozbawić go możliwości reakcji. I jak się okazało, nie miał z tym problemów. Najwyraźniej też niepotrzebnie w ogóle się przejmował tymi buntownikami i leżącą na ziemi kobietą - chyba sobie zorganizowali romantyczne pogaduszki na bruku. Co kraj to obyczaj... Zamiast dłużej z nimi siedzieć i pozwolić na to, żeby cokolwiek jeszcze bardziej sprawiło, że nienawidził ludzkości. Ascendio okazało się udane. Zaklęcie szarpnęło nim tak gwałtownie, że Lyall nie był nawet w stanie się na to przygotować. Rzucił je prędko, nie chcąc dłużej znajdować się w dziwnej sytuacji i najwidoczniej jego determinacja podziałała za niego. Szczególnie że ponad wszystko, chciał wrócić do Doliny Godryka i wejść do zarośniętego domu przy Old Place. Na ten moment wiedział, że musiał znaleźć się jak najdalej, a przy okazji bliżej możliwej drogi wyjścia. Gdy dotarł do odpowiedniego miejsca, odwrócił się i skierował różdżką w stronę, skąd dochodziły inne odgłosy. I skąd widział, że leciało zaklęcie (celuję w stronę Kaia). - Bombarda Maxima - warknął, po czym stanął twarzą do tych, którzy nadchodzili od strony wyrwy w murze. - Ministerstwo? - rzucił, czując w gardle drapiący pył i nie opuszczając różdżki. Jeśli tak, to niech oni radzą sobie z tym całym syfem i pozwolą mu przejść. Ale wątpił, żeby to zrobili. Jeśli go nie zamkną, nie mając pewności co do jego tożsamości, będzie musiał ich wspomóc. Tak czy inaczej. Co za świetny dzień...
i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
MY HEART.
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lyall Lupin' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 5
'k100' : 5
Zacisnął lekko usta na słowa Maeve i Kaia, ale powstrzymał się od komentarza i kiwnął tylko lekko głową. Niech robią co chcą.
Podchwycił kontakt wzrokowy Clearwatera, który wyjątkowo wydawał się mniej zirytowany od własnej siostry (co za dziwny dzień!), a potem obejrzał się przez ramię na Maeve... tak na wszelki wypadek, żeby jeszcze raz rzucić okiem na jej prawdziwą twarz zanim ktoś ich znajdzie albo Veritas przestanie działać.
Zdjął Clausana Forena aby umożliwić rebeliantom wejście, a sam skierował różdżkę do przodu, tak aby nakreślić linię za zaułkiem, na ulicy.
-Salvio Hexia. - szepnął, chcąc aby zaklęcie zapewniło im choć metr niewidzialności gdy wyjdą z zaułka, ciągnąc się wzdłuż ulicy Henryka Kapryśnego.
przepraszam za jakość, druga akcja z telefonu (i zdejmuję Clausana)
Podchwycił kontakt wzrokowy Clearwatera, który wyjątkowo wydawał się mniej zirytowany od własnej siostry (co za dziwny dzień!), a potem obejrzał się przez ramię na Maeve... tak na wszelki wypadek, żeby jeszcze raz rzucić okiem na jej prawdziwą twarz zanim ktoś ich znajdzie albo Veritas przestanie działać.
Zdjął Clausana Forena aby umożliwić rebeliantom wejście, a sam skierował różdżkę do przodu, tak aby nakreślić linię za zaułkiem, na ulicy.
-Salvio Hexia. - szepnął, chcąc aby zaklęcie zapewniło im choć metr niewidzialności gdy wyjdą z zaułka, ciągnąc się wzdłuż ulicy Henryka Kapryśnego.
przepraszam za jakość, druga akcja z telefonu (i zdejmuję Clausana)
Self-made man
The member 'Daniel Wroński' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Była przerażona, adrenalina dudniła jej w uszach nieprzyjemnie, czuła to też w kolanach. Obezwładniające uczucie, które utrudniało poruszanie się. Naprawdę by się jej teraz przydał. Nie było go jednak, a ona musiała podjąć jakieś decyzje. Jej serce zabiło mocniej, na chwilę się wstrzymując wraz z wzięciem wdechu, kiedy mężczyzna wypowiedział jedno krótkie zdanie. Jej twarz musiała wyrażać jednocześnie strach, ale też i coś w rodzaju postanowienia. Czy była głupia, sądząc, że jest w stanie cokolwiek zrobić? Nie miała pojęcia, nie była wojownikiem. Podała mu lewą dłoń, pozwalając dźwignąć się do pionu. Ledwie zdążyli się podnieść, kiedy w kur uderzyły zaklęcia. Puściła jego dłoń. Obróciła głowę mrużąc oczy, dostrzegając że i z drugiej strony działo się podobne.
- Cholibka. - mruknęła dostrzegając mknące ku nim zaklęcie. Zacisnęła usta. - Myśl, myśl, myśl. - gorączkowo zastanawiała się, jak nie paść ofiarą zaklęcia. - Bąblogłowa! - zadecydowała, licząc, że rzuci ją dostatecznie szybko by nie paść ofiarą zaklęcia.
- Salvio Hexia i za nim mur? - - zapytała szeptem tak, by tylko on mógł ją usłyszeć. Głupie, głupie, to było po prostu głupie. Ale chodziło o życia. Tak wielu ludzi już zniknęło. - Jeśli mnie złapią, spróbuję kłamać, że mnie zmusiliście. - to było istne szaleństwo. Głównie dlatego, że nie potrafiła kłamać. Jednak wtedy na moście Godryka podczas rozmowy ze Skamanderem postanowiła coś, co potwierdził jej ojciec. Martwiła się, że mogą go wykorzystać, ale ten pozostawał nieugięty. Kilka krótkich słów, które jej wtedy powiedział: Zawsze rób tak, kruszyno, żeby w lustro móc patrzeć bez wyrzutów sumienia. Kiedy poszła do niego po spotkaniu z aurorem, jego zdanie pozostawało takie samo. - Chce spróbować zatrzymać posadę, więc ciągnij mnie za lewe ramię. - dodała jeszcze równie cicho, zaciskając drżącą dłoń na drewnie.
- Salvio Hexia. - wypowiedziała, machając różdżką, chcąc postawić barierę pomiędzy nimi a wcześniej stworzonym murem.
1. Bablogłowa
2. Salvio Hexia
- Cholibka. - mruknęła dostrzegając mknące ku nim zaklęcie. Zacisnęła usta. - Myśl, myśl, myśl. - gorączkowo zastanawiała się, jak nie paść ofiarą zaklęcia. - Bąblogłowa! - zadecydowała, licząc, że rzuci ją dostatecznie szybko by nie paść ofiarą zaklęcia.
- Salvio Hexia i za nim mur? - - zapytała szeptem tak, by tylko on mógł ją usłyszeć. Głupie, głupie, to było po prostu głupie. Ale chodziło o życia. Tak wielu ludzi już zniknęło. - Jeśli mnie złapią, spróbuję kłamać, że mnie zmusiliście. - to było istne szaleństwo. Głównie dlatego, że nie potrafiła kłamać. Jednak wtedy na moście Godryka podczas rozmowy ze Skamanderem postanowiła coś, co potwierdził jej ojciec. Martwiła się, że mogą go wykorzystać, ale ten pozostawał nieugięty. Kilka krótkich słów, które jej wtedy powiedział: Zawsze rób tak, kruszyno, żeby w lustro móc patrzeć bez wyrzutów sumienia. Kiedy poszła do niego po spotkaniu z aurorem, jego zdanie pozostawało takie samo. - Chce spróbować zatrzymać posadę, więc ciągnij mnie za lewe ramię. - dodała jeszcze równie cicho, zaciskając drżącą dłoń na drewnie.
- Salvio Hexia. - wypowiedziała, machając różdżką, chcąc postawić barierę pomiędzy nimi a wcześniej stworzonym murem.
1. Bablogłowa
2. Salvio Hexia
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Tangwystl Hagrid' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'k100' : 14
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'k100' : 14
Nieznajomy mężczyzna przeniósł spojrzenie na Daniela, unosząc wyżej brwi. – Świetnie wam idzie – odezwał się z przekąsem, spoglądając na całą ich trójkę – uwięzioną w zaułku pełnym uciekinierów, otoczonym z obu stron przedzierającymi się właśnie przez mury czarodziejami. Na kąśliwe uwagi nie było jednak czasu – mężczyzna kiwnął głową, gdy czarodzieje zadecydowali jednogłośnie o udzieleniu im pomocy, a chociaż twarze wszystkich wciąż zdradzały napięcie, to przemknęło po nich również coś na kształt wdzięczności. Zgodnie z poleceniem Kaia zgasili różdżki, pogrążając uliczkę w ciemnościach. – Mają uciec na pokładzie Pijanego Wisielca, musimy więc dostać się do portu – odezwał się czarodziej, odpowiadając na pytania o plan; mówił szybko, w trakcie na moment przenosząc spojrzenie na dziewczynkę. – Rita, pomóżcie im wyjść. Jak najszybciej – polecił; dziewczynka, choć widocznie wystraszona, kiwnęła energicznie głową, po czym wróciła do okienka; szepnęła kilka słów w panującą tam ciemność, a parę sekund później z mroku wyłoniła się para dłoni, zaciskając się na framugach i podciągając do góry. W zaułku lada moment na pewno miało zrobić się ciasno. – Większość patroli powinna być już w tej chwili zajęta czymś innym, słyszeliście na pewno wybuch – ale musimy jakoś uciec tym tutaj. Po drugiej stronie ulicy jest prawie identyczny zaułek, z którego przez boczne drzwi i opuszczony budynek można przedostać się dalej – jeśli nam się to uda, zgubimy ich w uliczkach, ale mamy przed sobą kawał otwartego terenu. – Przecięcie ulicy na przestrzał w sposób niezauważony na tym etapie mogło być już niemożliwe. – Jest nas troje, ich dwanaścioro – mieliśmy poruszać się w grupach po pięć osób – dodał jeszcze, uzupełniając zarys planu.
Daniel, po wypowiedzeniu zaklęcia, był w stanie wyczuć niewielkie, ledwie tlące się skupiska czarnej magii po obu stronach zaułka, zarówno na samej ulicy, jak i w niektórych mieszkaniach; były one jednak na tyle słabe, że mogły oznaczać cokolwiek – proste artefakty, eliksiry lub różdżki z rdzeniem o czarnomagicznej konotacji. Magia, po którą sięgnęła Maeve, zadziałała połowicznie – jej ruchy stały się szybsze, płynniejsze, jednak mur nie utworzył się w miejscu, w które skierowała różdżkę. Jej pomyłkę niemal od razu poprawił Kai – ledwie kilka sylwetek zdołało przedostać się przez wyrwy utworzone przez deprimo, a wyrósł przed nimi drugi mur, tymczasowo odgradzając ich od reszty ulicy. Oko, którym dotychczas Kai spoglądał na okolicę, zniknęło, ale prawie natychmiast zostało zastąpione nowym. Daniel zbliżył się do wyjścia z zaułka, a bariera, którą do tej pory utrzymywał, zniknęła. Jego zaklęcie było udane, niewidzialna bariera rozciągnęła się między nim, a wlewającymi się właśnie na ulicę funkcjonariuszami, zapewniając im niewidzialność.
Tymczasem po drugiej stronie bariery również zaczynało się robić bardziej tłoczno, gdy przez wyrwy w murze zaczęły przelewać się kolejne sylwetki – co najmniej cztery, wyglądało jednak na to, że nie był to koniec. Zaklęcie Kaia uderzyło kilka metrów od muru, rozlewając po okolicy mgłę, która jeszcze bardziej utrudniła widoczność. Lyallowi udało się umknąć na jej kraniec i uniknąć większości oparów, choć chyba nie wszystkich – bo gdy spróbował posłać za siebie bombardę, koniec jego różdżki jedynie zadrżał niemrawo. – Bombarda maxima w środku miasta, oszalał pan? – rozległo się gdzieś po jego lewej stronie; jeśli się odwrócił, od razu zauważył czwórkę mężczyzn, którzy przedostali się przez mur. W przeciwieństwie do tych, których napotkał poprzednio, ci nosili dobrze dopasowane mundury magicznej policji i wydawali się zaalarmowani – ale w dobrej kondycji. – Tak jest. Magiczna policja, kapitan Mackay. Proszę odsunąć się pod tamtą ścianę i zaczekać, aż opanujemy sytuację, mamy do czynienia z zamachem i próbą ucieczki – powiedział; jego głos był wyraźny i donośny, bez problemu docierając również do Tangwystl i jej towarzyszy. – Pozbądźcie się tego – polecił. Towarzyszący mu policjanci unieśli różdżki, kolejno wypowiadając bezgłośnie inkantacje, początkowo jednak nic się nie działo – dopiero trzeciemu z nich udało się rozgonić mgłę. Kapitan tymczasem wskazał różdżką na swoje gardło, a gdy następnie się odezwał, jego głos niósł się już po całej ulicy, doskonale słyszalny dla wszystkich, którzy się na niej znajdowali. – Mówi kapitan Mackay w imieniu Magicznej Policji. Ulica do odwołania zostaje zamknięta – wszystkich proszę o ustawienie się w rzędzie pod najbliższym im budynkiem i spokojne oczekiwanie, aż nasi funkcjonariusze dokonają weryfikacji tożsamości i przeszukania. Zaistniało uzasadnione podejrzenie, że w okolicy ukrywają się niebezpieczne jednostki.
George podniósł się z ziemi razem z Tangwystl, wysłuchując jej słów, po czym kiwnął głową, kątem oka przyglądając się, jak na jej głowie wyrasta przejrzysta bańka z tlenem. Kiedy drugie z jej zaklęć okazało się nieskuteczne, skierował różdżkę w tym samym kierunku. – Salvio Hexia – powiedział; być może to wcześniejsze wzmocnienie, które zapewniła mu czarownica, spowodowało, że jego działanie zakończyło się sukcesem, a przezroczysta bariera oddzieliła ich od spojrzeń magicznych policjantów oraz Lyalla. Jednak zarówno on, jak i ci z funkcjonariuszy, którzy w momencie rzucenia zaklęcia znajdowali się po drugiej stronie muru, byli świadomi ich obecności. – Musimy zatrzymać ich na tyle długo, żeby nasi ludzie zdążyli przejść – powiedział jeszcze, po czym – zgodnie z poleceniem – chwycił ją za lewe ramię, ciągnąc do tyłu, dalej w górę ulicy.
Działające zaklęcia i eliksiry:
Veritas Claro (Daniel) – 4/5
Oculus (Kai) – 1/3; 10/10 PŻ
Magicus Extremos (Kai, Maeve) – 2/3, +5 do kości
Abspectus – 2/3
Zaklęcie Tangwystl – 2 tura
Salvio Hexia (Kai)
Salvio Hexia (George)
Bąblogłowa (Tangwystl) - 1/5
Maeve, dzięki Mico, możesz w tej turze wykonać podwójną ilość akcji (cztery zamiast dwóch, w dowolnej ilości postów - jak ci wygodniej).
Wyjaśnienie, w razie, gdyby podwójne Salvio Hexia wywołało skonfundowanie:
Tangwystl, Lyall i magiczni policjanci nie widzą Maeve, Kaia, Daniela ani buntowników.
Tangwystl widzi Lyalla, ale Lyall nie widzi Tangwystl ani towarzyszących jej mężczyzn.
Kai i Daniel widzą wszystkich. Maeve będzie widzieć wszystkich, jeśli wychyli się z zaułka.
Obrażenia:
Daniel - 237/242 (5 - tłuczone)
Lyall - 232/252 (20 - tłuczone)
Rzuty na zaklęcia: finite: pierwszy policjant, drugi policjant, trzeci policjant; salvio hexia (George)
Czas na odpis wynosi 48 godzin.
6
Daniel, po wypowiedzeniu zaklęcia, był w stanie wyczuć niewielkie, ledwie tlące się skupiska czarnej magii po obu stronach zaułka, zarówno na samej ulicy, jak i w niektórych mieszkaniach; były one jednak na tyle słabe, że mogły oznaczać cokolwiek – proste artefakty, eliksiry lub różdżki z rdzeniem o czarnomagicznej konotacji. Magia, po którą sięgnęła Maeve, zadziałała połowicznie – jej ruchy stały się szybsze, płynniejsze, jednak mur nie utworzył się w miejscu, w które skierowała różdżkę. Jej pomyłkę niemal od razu poprawił Kai – ledwie kilka sylwetek zdołało przedostać się przez wyrwy utworzone przez deprimo, a wyrósł przed nimi drugi mur, tymczasowo odgradzając ich od reszty ulicy. Oko, którym dotychczas Kai spoglądał na okolicę, zniknęło, ale prawie natychmiast zostało zastąpione nowym. Daniel zbliżył się do wyjścia z zaułka, a bariera, którą do tej pory utrzymywał, zniknęła. Jego zaklęcie było udane, niewidzialna bariera rozciągnęła się między nim, a wlewającymi się właśnie na ulicę funkcjonariuszami, zapewniając im niewidzialność.
Tymczasem po drugiej stronie bariery również zaczynało się robić bardziej tłoczno, gdy przez wyrwy w murze zaczęły przelewać się kolejne sylwetki – co najmniej cztery, wyglądało jednak na to, że nie był to koniec. Zaklęcie Kaia uderzyło kilka metrów od muru, rozlewając po okolicy mgłę, która jeszcze bardziej utrudniła widoczność. Lyallowi udało się umknąć na jej kraniec i uniknąć większości oparów, choć chyba nie wszystkich – bo gdy spróbował posłać za siebie bombardę, koniec jego różdżki jedynie zadrżał niemrawo. – Bombarda maxima w środku miasta, oszalał pan? – rozległo się gdzieś po jego lewej stronie; jeśli się odwrócił, od razu zauważył czwórkę mężczyzn, którzy przedostali się przez mur. W przeciwieństwie do tych, których napotkał poprzednio, ci nosili dobrze dopasowane mundury magicznej policji i wydawali się zaalarmowani – ale w dobrej kondycji. – Tak jest. Magiczna policja, kapitan Mackay. Proszę odsunąć się pod tamtą ścianę i zaczekać, aż opanujemy sytuację, mamy do czynienia z zamachem i próbą ucieczki – powiedział; jego głos był wyraźny i donośny, bez problemu docierając również do Tangwystl i jej towarzyszy. – Pozbądźcie się tego – polecił. Towarzyszący mu policjanci unieśli różdżki, kolejno wypowiadając bezgłośnie inkantacje, początkowo jednak nic się nie działo – dopiero trzeciemu z nich udało się rozgonić mgłę. Kapitan tymczasem wskazał różdżką na swoje gardło, a gdy następnie się odezwał, jego głos niósł się już po całej ulicy, doskonale słyszalny dla wszystkich, którzy się na niej znajdowali. – Mówi kapitan Mackay w imieniu Magicznej Policji. Ulica do odwołania zostaje zamknięta – wszystkich proszę o ustawienie się w rzędzie pod najbliższym im budynkiem i spokojne oczekiwanie, aż nasi funkcjonariusze dokonają weryfikacji tożsamości i przeszukania. Zaistniało uzasadnione podejrzenie, że w okolicy ukrywają się niebezpieczne jednostki.
George podniósł się z ziemi razem z Tangwystl, wysłuchując jej słów, po czym kiwnął głową, kątem oka przyglądając się, jak na jej głowie wyrasta przejrzysta bańka z tlenem. Kiedy drugie z jej zaklęć okazało się nieskuteczne, skierował różdżkę w tym samym kierunku. – Salvio Hexia – powiedział; być może to wcześniejsze wzmocnienie, które zapewniła mu czarownica, spowodowało, że jego działanie zakończyło się sukcesem, a przezroczysta bariera oddzieliła ich od spojrzeń magicznych policjantów oraz Lyalla. Jednak zarówno on, jak i ci z funkcjonariuszy, którzy w momencie rzucenia zaklęcia znajdowali się po drugiej stronie muru, byli świadomi ich obecności. – Musimy zatrzymać ich na tyle długo, żeby nasi ludzie zdążyli przejść – powiedział jeszcze, po czym – zgodnie z poleceniem – chwycił ją za lewe ramię, ciągnąc do tyłu, dalej w górę ulicy.
Działające zaklęcia i eliksiry:
Veritas Claro (Daniel) – 4/5
Oculus (Kai) – 1/3; 10/10 PŻ
Magicus Extremos (Kai, Maeve) – 2/3, +5 do kości
Abspectus – 2/3
Zaklęcie Tangwystl – 2 tura
Salvio Hexia (Kai)
Salvio Hexia (George)
Bąblogłowa (Tangwystl) - 1/5
Maeve, dzięki Mico, możesz w tej turze wykonać podwójną ilość akcji (cztery zamiast dwóch, w dowolnej ilości postów - jak ci wygodniej).
Wyjaśnienie, w razie, gdyby podwójne Salvio Hexia wywołało skonfundowanie:
Tangwystl, Lyall i magiczni policjanci nie widzą Maeve, Kaia, Daniela ani buntowników.
Tangwystl widzi Lyalla, ale Lyall nie widzi Tangwystl ani towarzyszących jej mężczyzn.
Kai i Daniel widzą wszystkich. Maeve będzie widzieć wszystkich, jeśli wychyli się z zaułka.
Obrażenia:
Daniel - 237/242 (5 - tłuczone)
Lyall - 232/252 (20 - tłuczone)
Rzuty na zaklęcia: finite: pierwszy policjant, drugi policjant, trzeci policjant; salvio hexia (George)
Czas na odpis wynosi 48 godzin.
6
Powstrzymał odruch przewrócenia oczami na kąśliwą uwagę nieznajomego. Usiłował za to skupić się na planie nieznajomego, który brzmiał źle, ale... nie tragicznie. Spojrzał wyczekująco na "dowódcę", słysząc słowa o drugim zaułku.
-Zgoda. Niech twoja grupa idzie pierwsza, pokaż nam ten zaułek. - zaproponował szeptem. -Możemy odgrodzić się kolejnym murem i... - urwał, słysząc słowa jakiegoś cholernego kapitana. To gliny już tu były?!
-K*rwa. - zaklął po polsku, ale szybko odzyskał rezon. -...i odciągnąć uwagę tych glin
Korzystając z bariery Salvio Hexia, wyszedł z zaułka, chcąc zrobić miejscebachorom dzieciom. Kryjąc się w niewidzialnej strefie, wytężył wzrok, chcąc dojrzeć nowe sylwetki na ulicy i zidentyfikować skąd dochodzi głos tego całego Mackaya. I czy mu się zdawało, czy rzucona wcześniej mgła się rozmyła? Wycelował różdżkę w stronę policjantów (i Lyalla).
-Pavor Veneno. - szepnął.
-Zgoda. Niech twoja grupa idzie pierwsza, pokaż nam ten zaułek. - zaproponował szeptem. -Możemy odgrodzić się kolejnym murem i... - urwał, słysząc słowa jakiegoś cholernego kapitana. To gliny już tu były?!
-K*rwa. - zaklął po polsku, ale szybko odzyskał rezon. -...i odciągnąć uwagę tych glin
Korzystając z bariery Salvio Hexia, wyszedł z zaułka, chcąc zrobić miejsce
-Pavor Veneno. - szepnął.
Self-made man
The member 'Daniel Wroński' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 8
'k100' : 8
- Wybuch - powtórzyła cierpko, skupiając wzrok na twarzy mówiącego nieznajomego. - Czego? - Bała się odpowiedzi, a mimo to pytała. Zaraz jednak postąpiła krok do przodu, ostrożnie wystawiając głowę poza zaułek, spoglądając to w jedną, to w drugą stronę; nie była przyzwyczajona do walki w pierwszym szeregu, lecz było za późno, by się wycofać. O ile ta część ulicy, skąd przyszli do nich rebelianci, została ponownie odgrodzona przez zaklęcie Kaia, o tyle druga pozostawała otwarta na nadciągającą przez wyrwy policję. Mundurowi jeszcze ich nie widzieli, tak przynajmniej jej się wydawało, lecz była to jedynie kwestia czasu. Musieli spróbować opóźnić ich działania, utrudnić dotarcie do dzieci - najlepiej nie robiąc przy tym krzywdy. Może i wciąż działali z ramienia Ministerstwa, mimo to Maeve odczuwała pewne opory przed miotaniem dotkliwymi urokami, które mogły zakończyć się trwałym uszczerbkiem na zdrowiu, na prawo i lewo. A przynajmniej dopóty, dopóki nie zostałaby do tego zmuszona; czarnoksiężnicy, przeciwko którym stawała na przełomie marca i kwietnia, nie byli pracownikami Ministerstwa, do tego posługiwali się czarną magią... Z kim mieli do czynienia teraz? Pamiętała przy tym o relacji Wrońskiego; i pracownicy służb porządkowych mogli okazać się bezwzględnymi draniami. - Pavor Veneno - powtórzyła po Danielu, mając nadzieję posłać zaklęcie tam, gdzie pojawiali się kolejni czarodzieje, gdzie mógł stać kapitan Mackay. - Nie ma na co czekać, zajmiemy ich. Co z pozostałymi? - mruknęła, znów spoglądając ku temu, który streścił im plan działania. Przecież nie byli jedynymi, którzy pojawili się w uliczce. Czy mieli zostawić resztę rebeliantów na pastwę policji? - Duna - wyszeptała, znów odwracając się w kierunku patrolu. Celowała na tyle daleko, by piaski nie wciągnęły ani jej, ani pozostałych, a także nie przeszkadzały im w dotarciu do wspomnianego zaułka z przejściem dalej. Chciała jedynie utrudnić zadanie tym, którzy mogliby zacząć podążać w ich kierunku z zamiarem dokonania przeszukania.
| 1. Pavor Veneno - w stronę nadciągającej policji, 2. Duna - wystarczająco daleko, żeby być poza zasięgiem zaklęcia; gdzieś pomiędzy nami a policją
| 1. Pavor Veneno - w stronę nadciągającej policji, 2. Duna - wystarczająco daleko, żeby być poza zasięgiem zaklęcia; gdzieś pomiędzy nami a policją
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 62, 52
'k100' : 62, 52
Żachnął się na nieudane zaklęcie, ale na szczęście Maeve po nim poprawiła. Uważniej wycelował więc między przeciwległe budynki ulicy, chcąc odgrodzić ich grupę murem od kapitana policji i widocznych wokół niego towarzyszy.
-Murusio.
Chcę postawić mur, który oddzieli nas od policji i Lyalla (i Tangie i George’a, ale niekoniefznie? Na nich Dan zwraca mniejsza uwagę)
-Murusio.
Chcę postawić mur, który oddzieli nas od policji i Lyalla (i Tangie i George’a, ale niekoniefznie? Na nich Dan zwraca mniejsza uwagę)
Self-made man
Ulica Henryka Kapryśnego
Szybka odpowiedź