Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Głębia lasu
Strona 2 z 25 • 1, 2, 3 ... 13 ... 25
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Głębia lasu
W południowej części Szkocji znajduje się osnuty dziwną aurą las - wydaje się, że aż pulsuje on magią. Mieszkający w pobliżu czarodzieje doskonale wiedzą, że na zarośnięty niebosiężnymi drzewami teren nałożona jest niezliczona ilość zaklęć ochronnych, nikt nie ma jednak pojęcia, z jakiego powodu. Pewne jest jedno: zaklęcia są zbyt silne, by je złamać i tak stare, że wyłącznie legendy opowiadają o ich źródle.
Powietrze w lesie zawsze jest świeże, jakby na podobieństwo tego towarzyszącego burzy. Wśród gęsto rosnących drzew nie mieszkają jednak żadne zwierzęta - w koronach drzew nie świergolą ptaki, przy grubych korzeniach nie wylegują się jeże, a na horyzoncie nie skaczą nawet wiewiórki. Niekiedy tylko pomiędzy nogami przybyszów przemykają żądne magii chropianki.
Powietrze w lesie zawsze jest świeże, jakby na podobieństwo tego towarzyszącego burzy. Wśród gęsto rosnących drzew nie mieszkają jednak żadne zwierzęta - w koronach drzew nie świergolą ptaki, przy grubych korzeniach nie wylegują się jeże, a na horyzoncie nie skaczą nawet wiewiórki. Niekiedy tylko pomiędzy nogami przybyszów przemykają żądne magii chropianki.
Nie spodziewała się, że rzucone przez nią zaklęcie okaże się spektakularnym sukcesem, ale i tak poczuła lekkie ukłucie pomieszanego z rozczarowaniem zażenowania, gdy po wykonaniu zgrabnego ruchu nadgarstkiem, nic się nie zmieniło. Zerknęła krótko na swoich towarzyszy z nadzieją, że nikt akurat nie zwracał na nią uwagi i jak gdyby nigdy nic opuściła różdżkę. Na szczęście tylko ją zawiodły umiejętności – urok Roberta najwyraźniej się powiódł, odkrywając przed nim jeden z leśnych sekretów.
Przeniosła spojrzenie na wskazywane przez czarodzieja miejsce, które w jej oczach nie różniło się zupełnie od całej reszty lasu. Wyjątkowo niegościnnego zresztą; choć już od momentu wkroczenia między drzewa towarzyszyło jej nieprzyjemne uczucie czyjejś obecności, to teraz była już niemal pewna, że są obserwowani. Przez kogoś, przez coś – nie wiedziała, ale żadna z możliwych opcji nie wydawała jej się optymistyczna, podobnie jak humoru nie poprawił jej cichy szmer przesączającego się przez liście deszczu. Powstrzymując nieprzyjemny dreszcz, naciągnęła na głowę kaptur płaszcza, chroniąc się zarówno przed wilgocią, jak i ewentualnym, śledzącym jej twarz spojrzeniem.
Zrobiła kilka kroków do przodu, zatrzymując się za Herewardem, chociaż głównie to słowa Cassiana zwróciły jej uwagę. Pułapka. Nie było to wcale mało prawdopodobne; jeżeli ich lokalizacja rzeczywiście była prawidłowa i to gdzieś tutaj – jakkolwiek trudno nie byłoby jej w to uwierzyć – Grindelwald ukrył swoje serce, należało się spodziewać nie jednej zasadzki, a całej ich serii. – Nikt dzisiaj nie będzie umierał – mruknęła z lekkim (choć odrobinę zaniepokojonym) uśmiechem. Nie, póki ja tu jestem, dodała w myślach.
Ponownie podniosła różdżkę, wyszukując z pamięci jedno z zaklęć, które mogły okazać się przydatne. Nie opanowała go perfekcyjnie i spodziewała się, że znów skończy się na wyrzucaniu w powietrze pustych formuł, ale stojąc bezczynnie czuła się jeszcze gorzej. – Tutaj? – zapytała, zerkając najpierw w kierunku Roberta, a później w stronę miejsca, w którym – jak sądziła – zaklęcie odsłoniło coś nietypowego. – Carpiene – rzuciła, z nieco przesadną starannością wymawiając poszczególne sylaby i próbując opanować nieznaczne drżenie dłoni.
Przeniosła spojrzenie na wskazywane przez czarodzieja miejsce, które w jej oczach nie różniło się zupełnie od całej reszty lasu. Wyjątkowo niegościnnego zresztą; choć już od momentu wkroczenia między drzewa towarzyszyło jej nieprzyjemne uczucie czyjejś obecności, to teraz była już niemal pewna, że są obserwowani. Przez kogoś, przez coś – nie wiedziała, ale żadna z możliwych opcji nie wydawała jej się optymistyczna, podobnie jak humoru nie poprawił jej cichy szmer przesączającego się przez liście deszczu. Powstrzymując nieprzyjemny dreszcz, naciągnęła na głowę kaptur płaszcza, chroniąc się zarówno przed wilgocią, jak i ewentualnym, śledzącym jej twarz spojrzeniem.
Zrobiła kilka kroków do przodu, zatrzymując się za Herewardem, chociaż głównie to słowa Cassiana zwróciły jej uwagę. Pułapka. Nie było to wcale mało prawdopodobne; jeżeli ich lokalizacja rzeczywiście była prawidłowa i to gdzieś tutaj – jakkolwiek trudno nie byłoby jej w to uwierzyć – Grindelwald ukrył swoje serce, należało się spodziewać nie jednej zasadzki, a całej ich serii. – Nikt dzisiaj nie będzie umierał – mruknęła z lekkim (choć odrobinę zaniepokojonym) uśmiechem. Nie, póki ja tu jestem, dodała w myślach.
Ponownie podniosła różdżkę, wyszukując z pamięci jedno z zaklęć, które mogły okazać się przydatne. Nie opanowała go perfekcyjnie i spodziewała się, że znów skończy się na wyrzucaniu w powietrze pustych formuł, ale stojąc bezczynnie czuła się jeszcze gorzej. – Tutaj? – zapytała, zerkając najpierw w kierunku Roberta, a później w stronę miejsca, w którym – jak sądziła – zaklęcie odsłoniło coś nietypowego. – Carpiene – rzuciła, z nieco przesadną starannością wymawiając poszczególne sylaby i próbując opanować nieznaczne drżenie dłoni.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 63
'k100' : 63
Otaczający ich spokojny, cichy las nie nastrajał pozytywnie, ale na szczęście Benjamin czuł się coraz lepiej i pozostawał obojętny na niezbyt sprzyjające warunki atmosferyczno-przyrodnicze. Nawet, gdy z szarozielonego nieboskłonu zaczął siąpić deszcz, nie skrzywił się ani odrobinę, dalej eksplorując część polany pomiędzy wysokimi, nieporuszającymi się ani odrobinę drzewami. Miał wrażenie - może to jego niefrasobliwość, może głupota a może po prostu odprężające działanie narkotyku - że od Zakonników aż buzuje niepokojem. No, poza Margaux, bowiem ona zawsze koiła towarzystwo, niezależnie, czy pili na umór w kwaterze, czy mierzyli się z dość niebezpieczną przygodą.
Obserwował idącego przed siebie Herewarda z dystansu, ale gdy kolejne zaklęcia okazały się nieudane, westchnął tylko i ruszył w tamtą stronę, przystając za Vance. - Carpiene - mruknął, celując w obszar, gdzie uprzednio Robert zauważył coś niepokojącego, mając nadzieję, że jego zaklęcie się powiedzie. Lepiej najpierw sprawdzić ewentualne pułapki, które - znając podły charakterek Grindelwalda - będą niezbyt przyjemne, nawet dla kogoś tak zaprawionego w bojach koszmarów jak Ben.
Obserwował idącego przed siebie Herewarda z dystansu, ale gdy kolejne zaklęcia okazały się nieudane, westchnął tylko i ruszył w tamtą stronę, przystając za Vance. - Carpiene - mruknął, celując w obszar, gdzie uprzednio Robert zauważył coś niepokojącego, mając nadzieję, że jego zaklęcie się powiedzie. Lepiej najpierw sprawdzić ewentualne pułapki, które - znając podły charakterek Grindelwalda - będą niezbyt przyjemne, nawet dla kogoś tak zaprawionego w bojach koszmarów jak Ben.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 20
'k100' : 20
Robert, przyglądając się świecącemu miejscu, nie dostrzegłeś niczego niecodziennego, a przynajmniej do czasu, gdy do twoich uszu doszedł dziwny, niepokojący dźwięk. Rozległ się on niedługo po tym, jak Hereward rzucił zaklęcie.
Hereward, dopiero po chwili mogłeś zobaczyć - a raczej usłyszeć - skutki rzuconego przez ciebie zaklęcia. W pobliżu grubej kępy mchu, którą w oczach Roberta otaczało jasne światło, rozbrzmiało powolne, przedłużające się skrzypnięcie. A może był to cierpiętniczy jęk? Jednak mimo tego podejrzany fragment runa leśnego nawet nie drgnął.
Margaux i Ben, wskutek rzuconych zaklęć oboje mogliście wyczuć, że w pobliżu nie znajdują się żadne pułapki. Pytanie tylko, czy było tak w rzeczywistości - może to wasza magia zawiodła?
Mżawka nie ustawała, wręcz przeciwnie; przeradzała się w coraz mocniejszy, zimny deszcz. Cieńsze gałęzie drzew zaczęły wyginać się na wietrze, a odległy punkt na czerniejącym niebie przecięła błyskawica. Zapowiadała się wielka ulewa. Czyż nie była to najwyższa pora, by odnaleźć ukryte wejście?
| W ramach nagrody za niezwykle szybkie odpisy wszyscy otrzymujecie bonus +5 oczek do kolejnego rzutu. Na odpis macie 48h.
Hereward, dopiero po chwili mogłeś zobaczyć - a raczej usłyszeć - skutki rzuconego przez ciebie zaklęcia. W pobliżu grubej kępy mchu, którą w oczach Roberta otaczało jasne światło, rozbrzmiało powolne, przedłużające się skrzypnięcie. A może był to cierpiętniczy jęk? Jednak mimo tego podejrzany fragment runa leśnego nawet nie drgnął.
Margaux i Ben, wskutek rzuconych zaklęć oboje mogliście wyczuć, że w pobliżu nie znajdują się żadne pułapki. Pytanie tylko, czy było tak w rzeczywistości - może to wasza magia zawiodła?
Mżawka nie ustawała, wręcz przeciwnie; przeradzała się w coraz mocniejszy, zimny deszcz. Cieńsze gałęzie drzew zaczęły wyginać się na wietrze, a odległy punkt na czerniejącym niebie przecięła błyskawica. Zapowiadała się wielka ulewa. Czyż nie była to najwyższa pora, by odnaleźć ukryte wejście?
| W ramach nagrody za niezwykle szybkie odpisy wszyscy otrzymujecie bonus +5 oczek do kolejnego rzutu. Na odpis macie 48h.
Dziwny dźwięk, wydobywający się spod kępy wyjątkowo soczystego mchu, wywołał na plecach Benjamina nieprzyjemne dreszcze. Tak brzmieli niektórzy dogorywający na rynsztokach Nokturnu. Lub ranne zwierzęta, wydające ostatnie tchnienie. Ostry jęk rozbrzmiał wyjątkowo wyraźnie w ciszy lasu, przerwanej jedynie jednostajnym szumem deszczu. Zimna woda wlewała się za kołnierz skórzanej kurtki, ale Benowi to w ogóle nie przeszkadzało. Skupił się całkowicie na zadaniu odnalezienia wejścia. Zaklętego w mech? Obłożonego klątwami? Otwierającego się na wezwanie? Nie mieli żadnych wskazówek a stanie pośrodku rozkręcającej się burzy na pewno nie pomagało w skupieniu się.
Wright wyminął Margaux i przystanął tuż przy kępie mchu, jakby sama jego obecność mogła zastraszyć ukryte przejście i spowodować, by to otworzyło się z kolejnym jękliwym trzaskiem. - W zapiskach nie było żadnej zagadki albo sugestii, jak możemy dostać się do środka? - upewnił się, zerkając na towarzyszy. Divirgento - zaryzykował Ben, kierując różdżkę w stronę tego obszaru polany, który miał skrywać w sobie tajemne przejście.
Wright wyminął Margaux i przystanął tuż przy kępie mchu, jakby sama jego obecność mogła zastraszyć ukryte przejście i spowodować, by to otworzyło się z kolejnym jękliwym trzaskiem. - W zapiskach nie było żadnej zagadki albo sugestii, jak możemy dostać się do środka? - upewnił się, zerkając na towarzyszy. Divirgento - zaryzykował Ben, kierując różdżkę w stronę tego obszaru polany, który miał skrywać w sobie tajemne przejście.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Nie była pewna, co dokładnie psuło im szyki – przypadek, czy tajemnicza, złowroga aura, wisząca w powietrzu i z każdą chwilą ciążąca coraz bardziej? – ale wyglądało na to, że nie tylko ona miała problem z wystarczającym skupieniem się na zaklęciach. Rzucane uroki zdawały się nie przynosić żadnych efektów i Margaux nie była pewna, czy wiązało się to z niewystarczającymi umiejętnościami, czy może rzeczywiście dookoła nie było żadnych pułapek. Jedyną odpowiedzią na ich starania było przeciągłe skrzypnięcie (czy może żałosny jęk?), wydobywające się ze wskazanego im przez Roberta miejsca.
Odetchnęła głęboko, ponownie zbierając rozbiegane myśli i starając się zachować zarówno spokój, jak i pogodę ducha, chociaż na dźwięk rozlegającego się w oddali grzmotu błyskawicy, po plecach przebiegł jej dreszcz. Opatuliła się mocniej płaszczem, ale to i tak nie było w stanie uchronić jej przed przenikającymi kroplami lodowatego deszczu.
Wzruszyła ramionami, słysząc pytanie Bena i po raz kolejny wyciągnęła przed siebie różdżkę. Do trzech razy sztuka? – Dissendium – wymówiła formułę z naciskiem na poszczególne sylaby, świadomie powtarzając czynność Herewarda, bo tylko ona dała wcześniej jakikolwiek efekt – nawet jeżeli niewielki.
Odetchnęła głęboko, ponownie zbierając rozbiegane myśli i starając się zachować zarówno spokój, jak i pogodę ducha, chociaż na dźwięk rozlegającego się w oddali grzmotu błyskawicy, po plecach przebiegł jej dreszcz. Opatuliła się mocniej płaszczem, ale to i tak nie było w stanie uchronić jej przed przenikającymi kroplami lodowatego deszczu.
Wzruszyła ramionami, słysząc pytanie Bena i po raz kolejny wyciągnęła przed siebie różdżkę. Do trzech razy sztuka? – Dissendium – wymówiła formułę z naciskiem na poszczególne sylaby, świadomie powtarzając czynność Herewarda, bo tylko ona dała wcześniej jakikolwiek efekt – nawet jeżeli niewielki.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Wszyscy zdawali się bardzo dobrze wiedzieć co tu robią i co maja ze sobą zrobić. Oczywiście nieprawda, bo każdy z nich był pełen zawahań i nie do końca był przekonany do tego, co robił. W pokrętnej głowie Cassiana wyglądalo to jednak zupełnie inaczej. Benjamin i Margaux nie zastanawiali się ani chwili przed rzuceniem zaklęć. Jakby doskonale przygotowani do zleconej im misji. To z kolei wrażenie, motywowało Cassiana do nie odstawania od grupy. Nawet jeśli to zdecydowanie i pewność ich działań było tylko ułudą Morissona, udało im się wykrzesać coś z człowieka, który normalnie gadał do butelki i kłócił się z pacjentami. Mężczyzna podrapał się po brodzie, decydując, że nie warto ryzykować, mimo wszystko, zdrowiem swoich towarzyszy albo czyhającymi na nich niebezpieczeństwami. Nawet jeśli jednym z nich był Benjamin, który nie pałał do niego sympatia. W końcu Morrison drgnął, oglądając się jeszcze za Robertem. Unosząc różdżkę, z przezorności (bo w swoim braku refleksji wobec siebie, miał dość dużo rozwagi w dbaniu o innych) rzucił zaklęcie, które jak mniemał nie leżało w jego dziedzinie magii, ale powinno się udać, bo należało do najprostszych zaklęć obronnych.
— Hexa Revelio.
Wskazał różdżką na runo leśne, które na ten moment zdawało się dla nich ukrytym przejściem. Ukrytym przejściem z możliwą nałożoną klątwą, mimo wszystko. Nawet jeśli Carpiene nie wykryło zagrożenia, jak na razie, wszystko wydawało się dalej zbyt proste. Las zbyt cechy, droga zbyt łatwa, przejście zbyt szybko odkryte. Oczywiście zaraz mogliby się dowiedzieć, że odkryli króliczą dziurę zamiast przejścia do kryjówki, ale mimo wszystko... Cassian wierzył, że nawet w przypadku domniemanej kryjówki Grindelwalda należ dmuchać na zimne.
I don't want to understand this horror
Everybody ends up here in bottles
There's a weight in your eyes
I can't admit
Everybody ends up here in bottles
Cassian Morisson
Zawód : UZDROWICIEL ODDZ. URAZÓW POZAKLĘCIOWYCH
Wiek : 33 LATA
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
I will not budge for no man’s pleasure, I
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Cassian Morisson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 6
'k100' : 6
- Racja - kiwa głową na słowa Cassiana. Może jednak odrobina ostrożności będzie niezbędna w tej chwili. Robert, idący na czele, nieco zwolnił kroku. Nieświadom tego co powiedział Bartius do panny Vance, przez przypadek pozwala mu iść przed sobą. A mimo to już mając różdżkę w pogotowiu mówi: -Specialis Revelio- coby nieco dowiedzieć się o tym przerażającym miejscu, które nie dośc, że wywoływało łunę niebezpiecznie drażniącą jego poczucie spokoju, także piszczące dźwięki, które teraz brzmiały w jego uszach. Czy była to jedynie wypadkowa coraz gęściej padających kropel deszczu obijających się o liście drzew, czy rzeczywiście słyszy jakieś piski? Jego wzrok staje się pusty, bo przez chwilę wydawało mu sie, jak gdyby ten pisk był piskiem jego żony. Oby nie, bo to oznaczałoby jedynie tyle, że i on niedługo dołączy do niej. Do grupy krzyczących dusz. Gdzieś na dnie zapomnianego świata.
+smoke rings of my mind+If you missed the train I'm on You will know that I am gone You can hear the whistle blow a hundred miles
Robert Lupin
Zawód : magiczny policjant
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
For somethin' that he never done.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Robert Lupin' has done the following action : rzut kością
'k100' : 15
'k100' : 15
Czyli jednak było jakieś ukryte przejście. To w zasadzie dobrze, jest szansa, że tam nie będzie padać. A było to dość uciążliwe, zwłaszcza kiedy tiara zaczęła przesiąkać i moczyć włosy. Jeszcze trochę i Hereward zmarznie, a to niespecjalnie mu się podobało. Stał i patrzył jak wszyscy wokół idą w jego ślady i miotają zaklęciami. To też średnio przypadło mu do gustu. Cały czas czekał aż napadnie na nich Grindelwald albo chociaż jego wymyślne zaklęcia. Magia powinna je zaś chyba zaalarmować, że w pobliżu kręcą się czarodzieje, którzy mogą spróbować czegoś dziwnego. Sam nie za bardzo miał jednak pomysł, co mógłby jeszcze zrobić. Stał i patrzył więc tylko z niepokojem na miejsce, o którym mówił Robert.
- Carpiene - dorzucił od siebie. Rozejrzał się po okolicy sprawdzając czy zaklęcie cokolwiek dało i czy aby na pewno nikogo w okolicy nie ma. Wypadało jednak zachować czujność w tym lesie i w ciągu całej wyprawy. Niezależnie od tego, co Hereward chciałby udawać przed innymi zdawał sobie sprawę, w jak ważnej misji właśnie biorą udział i nie chciał tego zepsuć. Tak jednak wyszło, że przy okazji bał się tego, co może się z nimi stać. W głowie wciąż krążyły mu twarze Luno i Cress. Wolałby nie musieć wynosić z tej jaskini niczyich zwłok. Nie powstrzymał odruchu spojrzenia na Margo. Wolałby nie widzieć żałoby, która nastanie po śmierci kolejnego Zakonnika. Szybko odwrócił wzrok dalej patrolując teren wokół.
- Carpiene - dorzucił od siebie. Rozejrzał się po okolicy sprawdzając czy zaklęcie cokolwiek dało i czy aby na pewno nikogo w okolicy nie ma. Wypadało jednak zachować czujność w tym lesie i w ciągu całej wyprawy. Niezależnie od tego, co Hereward chciałby udawać przed innymi zdawał sobie sprawę, w jak ważnej misji właśnie biorą udział i nie chciał tego zepsuć. Tak jednak wyszło, że przy okazji bał się tego, co może się z nimi stać. W głowie wciąż krążyły mu twarze Luno i Cress. Wolałby nie musieć wynosić z tej jaskini niczyich zwłok. Nie powstrzymał odruchu spojrzenia na Margo. Wolałby nie widzieć żałoby, która nastanie po śmierci kolejnego Zakonnika. Szybko odwrócił wzrok dalej patrolując teren wokół.
Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : rzut kością
'k100' : 46
'k100' : 46
Strona 2 z 25 • 1, 2, 3 ... 13 ... 25
Głębia lasu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja