Wydarzenia


Ekipa forum
Trybuny
AutorWiadomość
Trybuny [odnośnik]10.10.16 16:55
First topic message reminder :

Trybuny

Część boiska przeznaczona dla publiczności. Najbardziej zapaleni fani Quidditcha rezerwują z wielomiesięcznym wyprzedzeniem najlepsze miejsca. Pomimo to czarodzieje, którzy na mecze przychodzą wyłącznie z ciekawości lub dla bliskich sobie osób, wciąż mogą cieszyć się podziwianiem mniej lub bardziej pasjonujących rozgrywek. Trybuny chronione są przed oczyma mugoli, a odpowiednie zaklęcia sprawiają, że dostosowują się do ilości widzów.

Trybuny przeznaczone są dla widowni podczas meczów Quidditcha.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Trybuny - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Trybuny [odnośnik]02.11.16 15:40
- Jak to o co...? Jasnowidz i ślepa na trybunach - nie brzmi to komicznie? Jedna nie zobaczy gry, druga pewnie zna już wynik końcowy. Że też nie zaproponowali wam jakiejś specjalnej loży - żartowałem sobie śmiało bo miałem dziś podle dobry humor - No więc jak? Przegrałyście coś? Ktoś was zmusił...? Och, ciebie to w sumie mógł brat - zwróciłem się do tej polskiej harpii, jednocześnie sobie przypominając, że nazwisko Mathildy jest takie niecodzienne nie tylko przez wzgląd na pochodzenie, a potem patrzyłem jak Mathila po tą zapalniczkę sięgała i próbowała nią zawojować świat. Rozbawiło mnie to i wcale się z tym nie kryłem. Sięgnąłem ku jej dłoniom i wyplątałem ogniodajne narzędzie z jej palców.
- I co, to powód do paniki? Ogarnij się bo telepie tobą jakbym cie traktował prądem - zauważyłem odpalając płomień mugolskiego narzędzia. Zaoferowałem go Mathildzie by sobie papierosa opaliła. Żeby nie było - potrafię być miły.  - I nie patrz tak na mnie. Jak sama mówiłaś to publiczna zabawa. Założyłem, że Skamander wyjdzie z boiska z jakimś złamaniem. Mam nadzieję, że z kilkoma bo stawka to dziesięć galeonów od pierdolniętej kości. - nie podobało mi się, że mnie tym spojrzeniem wyganiała. Za wiele sobie jednak z tego zrobiłem. Swobodnie się rozłożyłem na nowym miejscu i wrzuciłem kilka karmelizowanych orzechów do ust. Pokazałem zęby w uśmiechu szanującego się łotra i przeniosłem spojrzenie na boisko, a przynajmniej planowałem. Bo rozległ się znajomo irytujący głos w towarzystwie machającej dłoni. 
- O...- powiedziałem, nie ściągając z twarzy uśmiechu choć teraz robiłem to dla zachowania pozorów niż z chęci go utrzymania. Uniosłem rękę i odmachałem w odpowiedzi Polly. - ...niezrównoważona psychicznie dziewczyna mojego kuzyna. Ma z głową gorzej niż ty. Dogadałybyście się. - albo pomordowały. Obie opcje w sumie mi się podobały. W przeciwieństwie do tego, że zauważyłem tam też Lily i...jakiegoś faceta. Nie zanałem go. Zmrużyłem oczy - a ten to co to za padalec...


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Trybuny [odnośnik]02.11.16 20:25
Cisza w jej głowie, była proporcjonalnie odwrotna do natężenia szumu krzyków, wiwatów i gwizdów, które się rozlegały wokół niej. Zupełnie, jakby jej umysł oddzielił się nieprzeniknioną dla innych woalką, pozwalając kołatać się tylko drgającym co chwilę myślom. Spojrzenie znowu przedarło się przez ciemność, by odnaleźć tę jedną zielonooką sylwetkę. I nawet jeśli nie widziała wyraźnie, mogła z pamięci wyrysować znamiona smutku i cieni, które szarpały szlachetne rysy mężczyzny, którego kochała. Przymknęła powieki, powracając do hałasu wokół niej i tej jednej ostoi, której się wciąż trzymała. Hattie. Nawet, gdy świadomość boleśnie przypominała, że i ona pozostawiła ją w nieświadomości. Jedyną z całej dziwnej kawalkady relacji i uczuć, która dopiero niedawno potrafiła zrozumieć misterną układankę, która się wokół niej zaplatała. Cieniutkie szpilki wnikały w jej ciało, próbując wmówić, że....nie. Prawie drgnęła zaskoczona, gdy otrzymała odpowiedź na swoje pytanie. Kiedy je zadała?
- Szybowanie w przestworzach jest przyjemne - odpowiedziała zdawkowo, unosząc kącik ust, ale wesołość nie dotarła do orzechowej barwy źrenic. Wiatr zawsze był jej bliski, samej nadając sobie podobne cechy. Przynajmniej kiedyś. W tej jednej chwili, nie wiedziała kim była, albo..jaka była. Coś niebezpiecznie chybotało na granicy upadku, ale Inarę nie było tak łatwo złamać. Nawet jeśli przypisywano jej delikatność i beztroskę. Oszczędzano wiedzy...jednocześnie stawiając ją w centrum. Mętlik był nie do zniesienia. Ból był nie do zniesienia, a fala emocji nie poprzestawała na raz obranym torze. Tym mocniej, gdy okrutnik czyhający w podświadomości szeptał, że to nie był koniec jej przeprawy. O śmierci Juliusa, o ranach Percivala, o...wszystkim. I to wszystko próbowało w jednym czasie zająć uwagę alchemiczki.
O zbliżającym się ślubie nawet nie wspominając.
Powtórnie poruszyła się, wybudzając z napastliwego letargu, który zawieszał ją gdzieś między meczem, a rzeczywistością tkaną przez burzowe chmury w jej głowie. A w tym wszystkim Harriet. Nie powinna myśleć o niej w żadnych kategoriach, które sugerowały zdradę, a jednak coś wciąż trącą zgrzytliwą strunę. Inara musiała wiedzieć. Tylko, wszystko w swoim czasie.
- Mhm - mruknęła cicho, próbując tym razem odnaleźć rzeczonego na skraju nieba - zapewne wiele z jego towarzystwa poznałaś - dodała jeszcze, nim wila wspomniała o tym jednym, tragicznym dniu - Spotkałaś go jednak, prawda? - głos ściszyła do szeptu. Wciąż zaciskała palce na gładkiej dłoni przyjaciółki, a spojrzenie utkwiło centralnie w błękitnych zwierciadłach, otulonych kotarą rzęs. Kilka uderzeń serca, a Inara odwróciła twarz, kierując spojrzenie w górę, akurat, by dostrzec, jak niewielki, pędzący czernią punkt uderzał w Percivala. Wypuściła ze świstem powietrze i opadła na siedzenie, rejestrując dopiero, że uniosła się w miejscu.
- Wybacz, powinnyśmy się bardziej skupiać na meczu - na mężczyznach, którzy znaczyli dla nich więcej niż mogły powiedzieć.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Trybuny - Page 5 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Trybuny [odnośnik]02.11.16 20:57
Odwraca się za namową Poli i od razu zauważa Matyldę. Jest za późno. Już nie może udawać, że jej nie zauważył. Dlatego też unosi nieznacznie rękę, stwierdzając, że dalsze lekceważenie jej obecności byłoby niesamowicie dziecinne. Zerka na Lily, bo czuje, że jej coś nie pasuje w jego zachowaniu. - Hmm? - Podsuwa jej torebkę ze smakołykami pod sam nos. Mecz, mecz, mecz upomina siebie, żeby na nim się skupił, bo na niego tu przyszedł. Choć już planuje, że spróbuje potem złapać Matyldę. Niby wszystko sobie wyjaśnili, ale przecież nie widzieli się t y l e lat. Czuje nieuzasadnioną potrzebę spędzenia z nią jeszcze chwili czasu, po prostu. - Nie jest, to prawda - zgadza się z Lilką, dlatego otacza dłońmi usta i dopinguje głośno swoją drużynę. Aż tu nagle Polka go atakuje i spogląda na nią zdziwiony. Przez krótką chwilę chce jej powiedzieć, że przesadza i nie ma się czym przejmować, ale... przypominając sobie ostatnie zajście na urodzinach, stwierdza, że ma rację. Spogląda więc na Bertiego i na Samaela i na Bertiego i na Samaela i na Polę. Kiwa głową. - Myślę, że to już się nie powtórzy... - mówi, chcąc ją uspokoić. - Ale dobrze, po meczu go zabieramy - zgadza się i bierze garść popcornu z jej pudełka.
A kiedy mecz się kończy, cieszy się chwilę ze zwycięstwa i znika z trybun.
|zt


Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 19.11.16 20:12, w całości zmieniany 1 raz
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Trybuny - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Trybuny [odnośnik]04.11.16 19:13
Matthew bardzo dużo dziś mówi. Natomiast Matylda jest cicho. Powoli pali papierosa i wyłapuje tylko ciekawsze momenty.
- Może zepsuć ci zabawe i po prostu ci powiem, kto wygra? - pyta złośliwie, a zaraz później się zainteresowała - On wie, że się zakładasz o jego połamane kości?
A potem Matthew niestety macha.
Macha tam, gdzie siedzi Florian i na chwilę Wrońska dostała palpitacji serca, że on zna się z panem Lodziarzem. Ale jak? Przecież to takie dwa zupełnie inne światy! Odwraca się jednak i widzi jak obok Florka siedzą dwie kobiety. Jedna płomienistoruda, druga... kolorowa. Idealna dla Floriana. Mathildzie znów serce podchodzi pod gardło. Więc ma nową ukochaną. Pasują do siebie tak dobrze, nawet widać, że ona się lubi ciągle uśmiechać. Pewnie jest jego słoncem dzięki któremu przestał myśleć o złych rzeczach.
Odmachowuje, ale bez entuzjazmu.
Cóż, nieco Matyldę ucieszyło opisanie potencjalnej partnerki Floriana. Jeżeli jest psychicznie niezrównoważona, to jeszcze mogłaby mu się spodobać, ale skoro była dziewczyną kuzyna Matthew, a raczej Florian i Matthew nie mogli być spokrewnieni, to znaczyło, że nie była dziewczyną Fortesque. Dlaczego ją to tak ucieszyło? Niech się nie tłumaczy, głupia dziewucha.
- Jedyny padalec w okolicy siedzi zaraz obok mnie - powiedziała znudzonym tonem, mając na myśli oczywiście jego, a jeżeli by się nie skapnął, to uzupełnia - Wykorzystujesz limit na całe hrabstwo


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Trybuny [odnośnik]05.11.16 14:50
Widząc, że Nate'a upatrzył sobie zawodnika, a właściwie zawodniczkę meczu uśmiechnęła się pod nosem. Oczywiście cała czwórka kibicowała Sophi i z wielką nadzieją oglądała grający przez nią mecz, ale młody Sprout spędził tyle czasu na przeglądaniu artykułów z meczy i analizując wszystkich zawodników, że byłaby zaskoczona gdyby nie miał gdzieś w duchu swojego, ulubionego zawodnika. A przynajmniej w tym meczu. Słysząc pytanie Cartera wzruszyła ramionami. - Przynajmniej już mnie nikt nie wytyka palcami. - powiedziała i choć było to powiedziane pół żartem pół serio to bardzo ją to cieszyły. Powrót tutaj łączył się z plotkami i stratą wielu klientów. Dlatego teraz musiała nadrabiać pierwszorzędnymi produktami. - Jak na razie mam urwanie głowy z zamówieniami, ale od wczoraj nie poruszam się już więcej za pomocą teleportacji. Wiecie co mi się przytrafiło? Dostałam teleportacyjnej czkawki. Nie śmiej się, serio mówię. Pięć razy mnie przenosiła, a za piątym wylądowałam w cukierni i przewróciłam jakieś pierniczki, za które jeszcze musiałam zapłacić. Teraz wszędzie będę jeździć Błędnym Rycerzem. - mruknęła. Teraz właściwie to była dla niej bardzo zabawna historia, ale wczoraj? Myślała, że naprawdę już nigdy się nie zatrzyma. Jak nie Dziurawy Kocioł, to owce w Walii. Kto to widział takie szaleństwa? Słysząc słowa Artis przeniosła wzrok na boisko. Naprawdę miała nadzieje, że Sophi się uda zdobyć ten punkt. Mało tego! Wierzyła, że tak będzie. Kiedy zobaczyła lecący w jej stronę tłuczek aż się podniosła. Uderzona w żebra na pewno potrzebowała pomocy uzdrowiciela. Przejęta Piwka zakryła dłonią usta żeby nie krzyknąć. - Na Merlina… - zaczęła. Coś czuła, że jak na Cartera przystało kobieta będzie udawać, że wszystko jest jak w najlepszym porządku. Miała nadzieje, że nie będzie taka lekkomyślna. Przecież to wszystko naprawdę mogło się skończyć bardzo źle.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Trybuny [odnośnik]06.11.16 13:26
Miałem doby humor, być może dlatego, że w miarę cało udało mi się wykaraskać z łap czarodziejskiej policji. Co prawda wszystko miało swoja cenę, lecz dziś nie chciałem myśleć o konsekwencjach. Skrzywiłem się jednak, gdy i Mathilda pogroziła sabotażem. Niewiedza w ty momencie dawała mi rozrywkę.
- Uprzedzam, że też potrafię być złośliwy - niech ma to na uwadze. Wywołanie skandalu na trybunach nie było dla mnie specjalnym problemem. Byłem nikim. Czego jednak nie można było powiedzieć o siostrze Wrońskiego, prawda? Niech więc trzyma te woje magiczki na uwięzi.
Potem wywróciłem oczami. A czy to takie ważne, że musi wiedzieć...?
- Żebym się jeszcze upomniał o swoje, jak na nim zarobię? - prychnąłem i niewinnie wzruszyłem ramionami - Ognista sama z siebie się nie opłaci, słonko. - No co zrobić. Chociaż tak właściwie hazard jaki uprawiałem miał raczej marne szanse na bilans dodatni bo równie marne szczęście miałem w tej sztuce. Tak właściwie w jakikolwiek.
Popatrzyłem na tego chłoptasia w towarzystwie Lily. Skarciłem się, że obrazek ten wzbudził we mnie podejrzliwość. Przecież nie powinno mnie to interesować, a Lily nie miała 10 lat i jej sprawa w jakim towarzystwie się obracała (na chwilę obecną było to towarzystwo fajansiarza i psychopatki. Całkiem przyjemnie). Posłałem więc tej rudej uśmiech i mając nadzieję, że się dobrze bawi. Zaraz potem przeniosłem swoje spojrzenie na Mathildę, a na mojej twarz odmalowała się zainteresowanie.
- Znasz go...? - Niby powiedziała to tonem, jakby to było coś nieistotnego, lecz mimo wszystko - ...bronisz go, a nieznajomych się nie broni. Ktoś istotny? - Spytałem zaciekawiony, a w oczach coś złośliwego mi zaiskrzyło. Ciekawe, że w tym samym momencie na boisku jakiejś dziewczynie wgniótł się tłuczek pod żebra.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Trybuny [odnośnik]06.11.16 16:34
W pewnej chwili zesztywniał, gdy tłuczek poleciał w stronę Sophii. Do końca krzyczał w myślach, żeby siostra uciekała. Przecież była świetna w lataniu na miotle. Mogła uciec i szybko się wywinąć, ale to trwało zaledwie pół uderzenia serca. Po boisku niemal rozniósł się odgłos wygłuszonego uderzenia, a sam Raiden podniósł się, nie odrywając spojrzenia od rudowłosej główki. Serce biło mu mocniej, gdy obserwował całe to zajście. Zupełnie jak wtedy gdy zniszczyli maminy ulubiony globus, na który Sofi wpadła na dziecięcej miotle. Też bał się, że coś jej się stało, gdy płakała pół dnia. Ale teraz nie miał jak jej pomóc. I najwyraźniej jego siostra była na tyle szalona, żeby kontynuować grę. Co za mała głupia nastolatka..., przeleciało mu przez głowę. Nie dlatego że za taką ją uważaj. Po prostu się martwił. I może nie mógł dostrzec co się konkretnie tam działo, raczej nie było to nic... Błahego. Jednak w tym samym momencie kibice z innej drużyny zaczęli wiwatować. Najwyraźniej złapano Złoty Znicz, co oznaczało koniec gry.
I cholernie dobrze!
Nie mieli tu już czego szukać.
- Chodźmy - rzucił krótko, łapiąc Artis za rękę i posyłając wymowne spojrzenie Peony. Najwidoczniej ona również uznała, że powinni już wracać. Raiden ruszył jako pierwszy, a Macmillan i Sprouty zaraz za nim. Musieli jak najszybciej dostać się do Sophii. I miał zamiar to osiągnąć nawet pokazując odznakę. Cholera.

|zt x3


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Trybuny - Page 5 Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Trybuny [odnośnik]06.11.16 18:08
Uśmiech smutny znów wchodzi na twarz dziewczęcia. Znasz tego chłopca obok rudej? Nie. Tak. Nie.
- To jest on - Mathilda zakłada włosy za ucho i patrzy na swoje dłonie. Później rozległy się wiwaty, bo ktoś złapał znicz i zakończył tym samym mecz. A więc tym radosnym akcentem należy zakończyć całe to widowisko, prawda? Smutna Matylda spogląda na boisko i widzi jak Samuel i ta dziewczyna cieszą sie. No cóż, chyba byłaby idiotką, gdyby sądziła, że mogłaby zwrócić jego uwagę na siebie. Zresztą, chyba już nawet tego nie chciała.
Odwraca spojrzenie na Matta i pokręciła głową.
- Odprowadzisz Clementine? Bo ja trochę się spiesze - poprosiła Matta, tym samym zostawiając go na tyle, żeby nie mógł jej dogonić i przeszkodzić jej w unikaniu Floriana. Cóż, ale nawet to jej nie wyszło.

/zt.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Trybuny [odnośnik]06.11.16 18:52
Panująca na trybunach atmosfera i Lyrze kojarzyła się z czasami Hogwartu. Tyle że tutaj, zamiast powrócić w szkolny zgiełk, czekał ich powrót do ich normalnego, dorosłego życia. Chociaż miało to i zalety, jak to, że będą mogli robić to, co chcieli, oczywiście w granicach rozsądku, bo teraz wszystkich ich obowiązywały pewne reguły. Mogli jednak wszyscy wybrać się do posiadłości Lyry i Glaucusa. Oczywiście kiedy już mecz dobiegnie końca, a póki co na to się jeszcze nie zanosiło, bo znicz znowu gdzieś zniknął.
Uśmiechnęła się, kiedy zauważyła, że Titus zgodził się pójść z nimi. Mogli przecież przeżywać mecz w czwórkę, a i Cressida nie będzie czuła się niezręcznie, będąc sama naprzeciwko świeżo upieczonego małżeństwa. Zresztą, Lyra zauważyła, że Cressida i Titus chyba przypadli sobie do gustu, więc może uda im się ze sobą dogadać. Lyra nie lubiła, kiedy jej przyjaciele się kłócili, a ostatnio coraz częściej miała wrażenie, że jej obecny świat coraz mocniej odbiega od tego dawnego.
- Więc chyba jesteśmy umówieni – powiedziała. – Glaucus na pewno znajdzie dla nas wszystkich coś dobrego. I chętnie opowie o swoich wyprawach, Titusie – zapewniła przyjaciela, pewna, że może go zaciekawić spora wiedza jej męża o rozmaitych ciekawych zakątkach świata. Lyra zawsze słuchała go z zapartym tchem, próbując wyobrazić sobie to wszystko, co widział.
Znowu odnalazła wzrokiem sylwetkę męża, co nie było takie łatwe w tym deszczu. Wszyscy zawodnicy wydawali się teraz podobni i trudno było nawet rozpoznać kolory ich szat. Zauważyła, że Travers próbował odebrać komuś kafla, co mu się nie udało (Lyra oczywiście zrzuciła to na karb coraz trudniejszych warunków) i dopiero po chwili, słysząc głosy z widowni, przeniosła spojrzenie na szukające podążające za uciekającym zniczem.
- Oooooch, patrzcie! – pisnęła z emocji, kiedy jedna z nich znalazła się naprawdę blisko uciekającej piłeczki i wyglądało na to, że teraz ją złapie. Niestety, chyba była to szukająca drużyny przeciwnej...




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Trybuny - Page 5 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Trybuny [odnośnik]06.11.16 22:13
Może po prostu zatraciła już bezpowrotnie umiejętność całkowitego zatopienia się w grze i skupienia się na szybkich podaniach kafla, nieoczekiwanych zwrotach akcji z tłuczkami w roli głównej czy błysku złotego znicza. Jej spojrzenie prześlizgiwało się po kolejnych zawodnikach, pojawiających się i znikających w ciemnościach, czasem wyostrzało się, dostrzegając istotny szczegół jak za dawnych lat, lecz w gruncie rzeczy nie śledziła akcji z wymaganą od przykładnego kibica zapalczywością i nie odnotowywała w pamięci kolejnych zdobytych punktów, mających przesądzić o wyniku meczu, zamiast tego koncentrując się na zaledwie tych paru osobach, dla których pojawiła się na trybunach w tę chłodną, marcową noc.
Przytaknęła głową z lekkim roztargnieniem, ostatecznie uznając zjawiskowość szybowania w przestworzach i zachowując dla siebie przewrażliwione komentarze o bezpieczeństwie i zbędnym ryzyku - kiedyś taka nie była. Kiedyś jej priorytety były ustawione w innej kolejności, wyżej ceniąc rozrywkę, a dewaluując możliwe reperkusje. Dopiero upływ czasu odcisnął na niej piętno, może ze względu na kontuzje i wypadki, których była świadkiem, a może ze względu na zbyt wiele obejmujący opiekuńczy instynkt, dodatkowo wzmożony od momentu założenia własnej rodziny. - Jeśli podniebne loty, to na aetonanie - zaśmiała się niemalże nostalgicznie, gdy jej myśli na parę chwil odbiegły do szkolnego klubu jeździeckiego i niewysłowionej przyjemności, jaką sprawiało jej obcowanie z majestatycznymi zwierzętami.
Zmarszczyła jasne brwi, widząc jak odbity przez Benjamina tłuczek po raz kolejny obiera za cel Selinę, lecz nie skomentowała tego w żaden sposób, po prostu zaciskając usta w wąską linię i wymownie powtarzając sobie w myślach, że takie są zasady gry i to nic personalnego. Pomimo niedawnego incydentu ze złamaną ręką w odwecie za próbę rzucenia paskudnej klątwy. Zakotwiczyła spojrzenie w twarzy przyjaciółki na dłużej, mając niejasne przeczucie, że coś jest nie tak. Oczy Inary nie zdradzały jej jednak co ją trapi, dopóki nie dołączyły do nich słowa, wciąż jeszcze niezrozumiałe dla Harriett, lecz oznaczone czerwoną lampką alarmową.
- Kogo spotkałam? - zapytała, pochylając się nieco w jej stronę i nie chcąc zostawić miejsca na nieścisłości. W tamtym okresie poznała przecież wiele ludzi, właściwie każdy dzień obfitował w nowe znajomości, częściowo przepływające od razu w niepamięć, a częściowo składujące się gdzieś trwale pomiędzy obrazami przeszłości. Nagły ruch na boisku i dźwięk zderzenia na parę chwil odciągnął jej uwagę i zmusił do spojrzenia w kierunku źródła bodźców, lecz gdy tylko zamieszanie ustało, powróciła myślami do alchemiczki.
- To nie pierwszy i nie ostatni mecz - stwierdziła, może odrobinę lekceważąco, mając jednak jak najlepsze intencje. - Jeśli chcesz porozmawiać, jestem tu dla ciebie - dodała, by wyklarować swoją wcześniejszą wypowiedź. Najprawdopodobniej nie mogła powiedzieć niczego, co jeszcze bardziej trącałoby banałem. Ale w tym był właśnie szkopuł - nie o frazes chodziło wcale.


I'm just gonna keep callin' your name
until you come back home

Harriett Lovegood
Harriett Lovegood
Zawód : spadająca gwiazda, ponurak
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
stars kiss my palms and whisper ‘take care my love,
all bright things must burn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
the show must go wrong
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1388-harriett-lovegood#11320 https://www.morsmordre.net/t1508-alfons#13822 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f170-canterbury-honey-hill https://www.morsmordre.net/t2776-skrytka-bankowa-nr-394#44885 https://www.morsmordre.net/t1818-harriett-lovegood#23281
Re: Trybuny [odnośnik]17.11.16 22:50
Wzbierająca burza i cięższe powietrze proporcjonalnie nasilały się do bitwy, którą Inara toczyła sama ze sobą. A wojna zbierała żniwo, układając kolejne punkty, które miała zamiar wykonać. Zignorować fakt, że została wykluczona poza granice decyzji, które ściśle jej dotyczyły. Słabość, która próbowała nią zawładnąć zdusiła, przesuwając moment, w którym chciała schować się przed światem. Znowu...uciec. A przecież obiecała więcej tego nie robić. Nie gnać poza zasięg groźnych, burzowych trzasków, które sprowadzał na nią los. I teraz z wyrzutem, drgającymi niewymownie wargami, i wyzwaniem mogła spoglądać na błyskająca w oddali jasność zbierających się gromów. Nie, nie chciała  ukrywać się w ciszy, spokojnie przeczekać burzę. To ona dorzuci kilka piorunów i wyjdzie w deszcz. Od pyłu, do pyłu - przejdzie do źródła. Musiała.
Ale toczyła się gra. Na podniebnym boisku, na trybunach, wśród rozmów. A Inara patrzyła z daleka upatrując sobie kilka wybranych figur, które...rozumiała. A może widziała w  innym, nowym świetle, w blasku burzy. Nawet jeśli w rzeczywistości nie mogła widzieć ich twarzy, rozumiała kiedy przemykał bolesny grymas i spięcie ramion zupełnie nie związane z sunącymi po niebie tłuczkami. I Hattie. Przyjaciółka, która wydawała się w tej jednej chwili dalej niż zwykle z rosnącą wyrwą, która miała je podzielić.
Nie.
Poruszyła wargami i mimowolnie uniosła kąciki. Podniebne loty na aetonatach było czymś, co niezmiennie wywoływało w niej ciepłą iskrę, zapalającą kolejne, rosnące. Powinna sobie przypomnieć i oddać wiatru część smutku, który mógł popłynąć z deszczem, z szumem mijanych drzew i odległości dalekiej od ziemi - Pojedź kiedyś ze mną - krótkie stwierdzenie przypominające alchemiczce, że zawdzięczała dużo więcej jasnowłosej wili niż zadra, która próbowała zrujnować budowaną  tyle lat przyjaźń. Poczuła wstyd, który zakołysał jej ramionami, jakby próbowała zrzucić z nich ciążący balast. I zapewne dlatego lekki uśmiech przypomniał o swojej obecności. Przyszły na mecz nie po to, by drążyć rany, których żadna nie mogła objąć w całości. Ułamkami wyrywały się i ulatywały, a czarnowłosa musiała je w końcu poskładać. A zacząć wypadało od...Bena niezaprzeczalnie odnajdował się na podniebnym boisku.
Odwróciła raz jeszcze twarz, skupiając się na obliczu przyjaciółki, która przez kilka uderzeń serca wpatrywała się w  jej oczy. Szukała. I na pytanie, chciała odpowiedzieć cisnące się przyjaciela Bena. Czy już wtedy Hattie wiedziała, że wokół potężnego brodacza kręcić się mogły nie tylko kobiety? że...gdzieś wśród nich był i on. usta jednak zwarła, chwilę wcześniej wypuszczając powietrze, która zbyt długo zatrzymała w płucach. Rozluźniła się. To nie był właściwy czas. Nie na rozmowę o niej - A może... - zaczęła składając usta w niecodzienny, może nieco kłujący uśmiech. ten sam, którym darzyła Harriet w czasach szkolnych. Może nieco ostry, ale bardzo szczery - ...porozmawiamy o Tristanie? - wypaliła, ale głos dźwięczał tylko w uszach jej przyjaciółki, Inara nachyliła się wystarczająco mocno, by jej szept dotarł tylko do adresatki. Ot, kolejna bolesna myśl, która ją męczyła. jej przyjaciel, który za kilka dni miał się żenić...wodził za nos przyjaciółkę, która świadomie na to zezwalała. I nawet jeśli doskonale wiedziała co łączyło wilę i Rosiera...nie umiała obojętnie przyglądać się rozbiegającej relacji. Ostatecznie zranią nie tylko siebie.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Trybuny - Page 5 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Trybuny [odnośnik]29.11.16 8:24
Zdawać by się mogło, że nieświadomość krążyła gdzieś w powietrzu, płynnie przechodząc z jednej osoby na drugą, brutalnie tłumiąc funkcje poznawcze grubą watą zaślepienia i niezrozumienia. Harriett prześlizgiwała się po twarzy Inary czujnym spojrzeniem, jednak niezależnie od tego, jak je wytężała, nie była w stanie dojrzeć żadnych powodów do występowania anomalii z zachowaniu alchemiczki - mimo wszystko, wciąż czuła gdzieś pod skórą to dziwne napięcie. Nie chciała mu ulegać, ani teraz, ani nigdy, stwierdziła więc w myślach, jakże przewrotnie, że to zapewnie wpływ zbyt szybko upływającego marca i niepokój wywołany pewną kwietniową datą. A może i niepokój o jednego z graczy zaciekle toczących bój na boisku? Ten przejaw niewypowiedzianej troski była w stanie zrozumieć aż za dobrze. Tylko dlaczego przez parę chwil odnosiła wrażenie, że dystans pomiędzy nią a przyjaciółką jest o wiele większy od przerwy między siedzeniami na trybunach?
- Bardzo chętnie - odpowiedziała miękko, w mig zapominając o irracjonalnych przeczuciach, gdy przed jej oczami roztoczyła się zgoła odmienna wizja, niemalże sentymentalna, przywołująca momentalnie najszczęśliwsze wspomnienia górskiego powietrza, wiatru we włosach, cichego poparskiwania wzbijających się coraz wyżej i wyżej w przestworza aetonanów i lśniącej sierści, w której zatapiały się palce dłoni poklepującej szyje skrzydlatych rumaków po powrocie do stajni. Czy właśnie tak, jeszcze zaledwie dekadę temu, wyglądało szczęście w najczystszej formie? Wróciłaby, do tamtych czasów wróciłaby w ułamku sekundy, bez chwili zastanowienia, gdyby tylko miała taką możliwość, nie oglądałaby się za siebie, lekką ręką odrzucając wszystko to, co było potem - czy czyniło ją to niewdzięczną? Miała przecież dobre życie, dlaczego więc wiecznie tęskniła za czymś, co w uszach innych musiało brzmieć niczym utopia?
Ciężko było porozumieć się bez słów, więc i obecna próba zdawała się być z góry spisana na porażkę. O kogo mogło chodzić Inarze i dlaczego jakaś wciąż bliżej nieokreślona persona z przeszłości Bena - z ich przeszłości - zaprzątała jej myśli? Lovegood przeszukiwała pobieżnie zachowane w pamięci archiwum niegdyś znanych jej osób, lecz bezskutecznie; nikt nie zdawał się pasować do kryteriów poszukiwań, jakiekolwiek by one nie były. A może… Zmianę tematu powinna była przyjąć z ulgą nieśmiało odmalowującą się na jej nieco spiętym obliczu, dlatego uśmiechnęła się lekko, niewerbalnie zachęcając przyjaciółkę do kontynuowania myśli - i równie szybko poczuła, jak niekontrolowane rumieńce, widoczne już chyba nawet pod osłoną półmroku, wstępują na jej policzki.
- O Tristanie? - powtórzyła równie cicho, dbając o prywatność konwersacji i jednocześnie wyrażając swoje nieskrywane zdziwienie wymieszane z wystudiowanym, przychodzącym niemalże naturalnie niezrozumieniem. - Co z Tristanem? - zapytała, dłońmi wygładzając nieistniejące fałdy sukni i chociaż zachowywała względny spokój, jej myśli galopowały jak szalone. Czy to było aż tak oczywiste?


I'm just gonna keep callin' your name
until you come back home

Harriett Lovegood
Harriett Lovegood
Zawód : spadająca gwiazda, ponurak
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
stars kiss my palms and whisper ‘take care my love,
all bright things must burn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
the show must go wrong
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1388-harriett-lovegood#11320 https://www.morsmordre.net/t1508-alfons#13822 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f170-canterbury-honey-hill https://www.morsmordre.net/t2776-skrytka-bankowa-nr-394#44885 https://www.morsmordre.net/t1818-harriett-lovegood#23281
Re: Trybuny [odnośnik]04.12.16 21:05
Bańka mydlana. Tak nazwałaby półprzezroczystą rzeczywistość milczenia, niedopowiedzeń i skrywanej wokół niej prawdy. A Inara tkwiła w centrum, nie widząc tego, co rzeczywiście działo się poza jej percepcją. I to bolało. Tym bardziej, gdy cała łuna pękła, a mydlana bańka okazała się szklaną kulą, której ostre fragmenty rozsypały się wokół niej, tworząc misterną, chociaż wypełnioną kropelkami krwi - kompozycją. Wszystko przez próby poskładania chociaż kilku elementów. Musiała wyjść z zaklętego przez milczenie kręgu i..samej dotrzeć do źródła nieświadomości.
Czuła na sobie coraz bardziej wyostrzone czujnością spojrzenie Hattie. I przez krótki moment wydawało się, że Inara podda się jej badawczym oględzinom. Może nawet zrobiłaby tak - jeszcze kilka tygodni wcześniej. Tym razem było jednak inaczej. czarnowłosa musiała poskładać wszystko po swojemu, a zanim przyjdzie jej rozmawiać z przyjaciółką, potrzebowała wiedzieć więcej. A wiedzy tej odnaleźć mogła tylko w konfrontacji ze Smokiem. I tak właściwie się czuła, przynajmniej w niektórych aspektach. Jak przed organizowaną smocza wyprawą i polowaniu na umykający do tej pory okaz. Ale i to porównanie niknęło w natłoku wrażeń. A sam mecz - ofiarował go sporo, co jakiś czas karząc samej Inarze spoglądać w niebo, w skupieniu upatrują kolejnych, szybujących postaci. Nie wystarczająco jednak, by na stałe oderwać się od tłoczących się w głowie myśli i absurdalnej misji, jaką sobie postawiła.
Kiwnęła głową, gdy wila przystała na jej propozycję. To wciąż potrafiło objąć je ciepłem, które umykało przez palce, jak płynna lawa - parząc, ale wciąż sunąc gdzieś poza obręb uchwytu. Wspomnienia potrafiły wiele wyratować, ale - opierać się tylko na nich było błędem.
Większość zdawkowych pytań, które zdążyła zadać Harriet - wydawały się równie chaotyczne, co jej własne myśli. Na miejscu przyjaciółki, zbyt wiele nie zrozumiałaby z ich treści, a alchemiczka - nie umiała jeszcze wszystkiego wyjaśnić. Nie potrafiła powiedzieć, że tajemnicza sylwetka nie miała konkretnego imienia. I dlatego - znalazła takie, które Hattie znać musiała i - znaczyło wiele więcej, niż jej pytania.
Trwała w swoim uśmiechu, zmieniając całkowicie nastawienie - z bezmyślnego niedopowiedzenia w otwartą iskrę - Tak, dokładnie o niego pytałam, wiem jak ma na imię, nie musisz tyle razy go powtarzać - zmrużyła oczy i westchnęła, wydymając wargi. Dłoń czarnowłosej powędrowała do - jeszcze przed chwilą jasnego policzka jasnowłosej kobiety, teraz przyobleczonego w ciemniejszy szkarłat - Nawet nie musisz używać słów, a i tak już mi powiedziałaś -  Inara odwróciła twarz, by odnaleźć na niebie szybującą sylwetkę Rosiera. Pole rażenia, jakie roztaczał - wciąż potrafiło zadziwiać - ale - nie dziwiła się ani odrobinę. Szczególnie, że Tristan zdawał się doskonale zdawać sprawę ze swojej aury. I - był jej przyjacielem. Oboje byli - Wiesz, że tylko złamiesz serce. Ty jego, on twoje...i wy oboje...jej - jego przyszłej żonie - zakończyła, z naciskiem stawiając ostatnie słowo.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Trybuny - Page 5 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Trybuny [odnośnik]11.12.16 12:43
Śledziła spojrzeniem szybko prześlizgujące się w oświetleniu szeroko rozstawionych ognisk postaci, przypominające raczej barwne smugi niż sylwetki o wyraźnie zarysowanych konturach - nie pamiętała, kiedy ostatni raz była aż tak zdekoncentrowana i aż tak nie potrafiła się skupić na przebiegu gry. Jaki był wynik? Kto wygrywał? Jak długo mecz był już w toku? Nie miała pojęcia, myśli z jednej strony huczały jej w głowie, by z drugiej zderzać się z kompletną pustką, dlatego trzymała się banalnej czynności obserwowania migających światełek-piłek niczym tonący brzytwy, wiedząc, że przepadnie z kretesem, jeśli odpuści. Woda naokoło niej wrzała przecież w niezrozumiały sposób, a ona nie mogła nic na to poradzić, tylko próbować utrzymać się na powierzchni.
Zapomniała, jak się oddycha. Płuca zapiekły ją nieprzyjemnym ogniem, gdy Inara kolejnymi swoimi słowami bezlitośnie burzyła fundamenty gorliwego zaklinania rzeczywistości, zmuszając Harriett do ostatecznego zerwania klapek z oczu i przyznania sama przed sobą, że przed rozmową z czytającą w niej jak w książce lady Carrow nie zdoła uciec, nie teraz, kiedy nieumiejętną próbą zasłonięcia się odniosła skutek odwrotny do zamierzonego i tylko się wyeksponowała.
- To nie tak… - zaczęła głupio, ale momentalnie urwała, czując, że dalsze brnięcie w tym kierunku tylko ją pogrąży. Obłok pary wyleciał z jej ust do spółki z rezygnacją, bieląc się w chłodnych ciemnościach spowijających trybuny. Przygryzła dolną wargę z namysłem, usiłując znaleźć jakiekolwiek słowa, które można by uznać za odpowiednie - lecz czy takie w ogóle istniały? - Nazwij mnie słabą, ale to jest silniejsze ode mnie. Nie potrafię być sama, Inaro, wiesz, że nie potrafię - szepnęła ostatecznie, rezygnując ze skazanych na porażkę prób zawoalowania swojego przekazu. - Ale, jeśli to takie złe… dlaczego czuję się tak dobrze? - czy potrafisz to wyjaśnić w sposób inny niż stwierdzenie, że nie mam żadnych skrupułów, że przyzwoitość jest mi obca? - Jesteśmy dorośli, oboje wiemy, że to z góry stracona sprawa… ale czy to znaczy, że nie możemy się ani chwili dzielić złudzeniami, które karmią do syta? - zapytała, odnajdując spojrzeniem jej zatroskane tęczówki. Prosząc o rozgrzeszenie, którego nie mogła jej udzielić.


I'm just gonna keep callin' your name
until you come back home

Harriett Lovegood
Harriett Lovegood
Zawód : spadająca gwiazda, ponurak
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
stars kiss my palms and whisper ‘take care my love,
all bright things must burn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
the show must go wrong
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1388-harriett-lovegood#11320 https://www.morsmordre.net/t1508-alfons#13822 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f170-canterbury-honey-hill https://www.morsmordre.net/t2776-skrytka-bankowa-nr-394#44885 https://www.morsmordre.net/t1818-harriett-lovegood#23281
Re: Trybuny [odnośnik]16.12.16 22:17
Titus pokiwał głową i nawet się delikatnie uśmiechnął, ostatecznie przenosząc spojrzenie na boisko, gdzie gra toczyła się dalej - gdzie ścigający wciąż gonili za kaflem, a szukające... no właśnie! Kiedy Tonks złapała znicza, Ollivander aż się zerwał ze swojego miejsca, wraz z resztą publiczności wiwatując i wrzeszcząc, klaskając i tupiąc... Co za chwyt! Titus był pod wrażeniem! No i wygrał dzięki temu trochę pieniędzy, za które... trochę posmutniał kiedy pomyślał, że mógłby za to kupić Lotcie coś ładnego, albo chociaż zabrać ją na kakao lub tańce...
Niemniej nie wypadało się dąsać w towarzystwie tak dwóch uroczych niewiast i już wkrótce Ollivander na nowo wyszczerzył zęby w uśmiechu, razem z paniami Travers schodząc z trybunów.

/ztx3


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Trybuny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach