Bagna
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Bagna
Rozległe bagna otaczają Yaxley's Hall. Łatwo się tutaj zgubić - nie ma wyraźnie zaznaczonych ścieżek, a strach postawić stopę na niepewnie wyglądającym gruncie, bo można zostać wciągniętym. Dodatkowo, pałętają się tutaj trolle, ciężko więc komukolwiek poza Yaxleyami bezpiecznie przejść po tych dzikich terenach, nie mówiąc o znalezieniu zabudowań.
Ci, którzy mają odwagę spacerować po bagnach, mogą podziwiać nienaruszoną ludzką ręką naturę. Tereny porośnięte paprociami i drzewa wyrastające z wody pokrytej rzęsą wodną mają w sobie wyjątkowy urok.
Ci, którzy mają odwagę spacerować po bagnach, mogą podziwiać nienaruszoną ludzką ręką naturę. Tereny porośnięte paprociami i drzewa wyrastające z wody pokrytej rzęsą wodną mają w sobie wyjątkowy urok.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
|21 marca
Cieszyła mnie wizja spędzenia popołudnia na bagnach, poruszając po nich konno. Właściwie, zdarzało mi się to częściej niż na własnych nogach, a z wysokiego grzbietu potrafiłam całkiem dobrze wypatrzeć niemalże niewidoczne ścieżki. Co prawda żadne nigdy nie były wydeptane, ale jeśli przyjrzało się wnikliwie odległościom pomiędzy rosnącymi drzewami i strukturze podłoża, dało się je rozpoznać.
Zaprosiłam Rowan odpowiednio wcześnie, żeby przypadkiem noc nie zastała nas kiedy będziemy w terenie. Mogłam twierdzić, że czuję tam pewnie o każdej porze dnia i nocy, ale przecież nie umiałam poruszać się po omacku.
Tak jak obiecałam, zajęłam się wybieraniem konia. Właściwie, od początku wiedziałam który to będzie - naprawdę wysoki z błyszczącym, karym umaszczeniem. Zdawałam sobie sprawę, że jego rozmiar może przerażać, ale było to najspokojniejsze stworzenie jakie znałam. Podczas gdy stajenny go oporządzał, ja poszłam się przebrać. Nie zamierzałam jeździć w sukni, chociaż zapewne byłoby to dobrze widziane w towarzystwie. Naprawdę nie znosiłam damskich siodeł, bo siedząc w nich wydawało się, że nie ma się żadnej kontroli, więc już od dawna używałam tych tradycyjnych. (Ojciec chyba zdążył się przyzwyczaić.) W jeździeckim stroju (czyli spodniach) wciąż czułam się trochę dziwnie, ale bardzo wygodnie.
Kiedy już byłam gotowa, zamiast czekać w domu, poszłam z powrotem do stajni, żeby wyprowadzić swoją ulubioną klacz - siwą z kasztanowymi skarpetami i strzałką na pysku. Była już wyczesana, ale dalej sama zaczęłam się wokół niej krzątać, nakładając siodło i ogłowie. Była to kolejna rzecz, której nie wypadało mi robić. Ach,ta jazda konna w moim wydaniu była tak bardzo nieodpowiednia dla damy.
Cieszyła mnie wizja spędzenia popołudnia na bagnach, poruszając po nich konno. Właściwie, zdarzało mi się to częściej niż na własnych nogach, a z wysokiego grzbietu potrafiłam całkiem dobrze wypatrzeć niemalże niewidoczne ścieżki. Co prawda żadne nigdy nie były wydeptane, ale jeśli przyjrzało się wnikliwie odległościom pomiędzy rosnącymi drzewami i strukturze podłoża, dało się je rozpoznać.
Zaprosiłam Rowan odpowiednio wcześnie, żeby przypadkiem noc nie zastała nas kiedy będziemy w terenie. Mogłam twierdzić, że czuję tam pewnie o każdej porze dnia i nocy, ale przecież nie umiałam poruszać się po omacku.
Tak jak obiecałam, zajęłam się wybieraniem konia. Właściwie, od początku wiedziałam który to będzie - naprawdę wysoki z błyszczącym, karym umaszczeniem. Zdawałam sobie sprawę, że jego rozmiar może przerażać, ale było to najspokojniejsze stworzenie jakie znałam. Podczas gdy stajenny go oporządzał, ja poszłam się przebrać. Nie zamierzałam jeździć w sukni, chociaż zapewne byłoby to dobrze widziane w towarzystwie. Naprawdę nie znosiłam damskich siodeł, bo siedząc w nich wydawało się, że nie ma się żadnej kontroli, więc już od dawna używałam tych tradycyjnych. (Ojciec chyba zdążył się przyzwyczaić.) W jeździeckim stroju (czyli spodniach) wciąż czułam się trochę dziwnie, ale bardzo wygodnie.
Kiedy już byłam gotowa, zamiast czekać w domu, poszłam z powrotem do stajni, żeby wyprowadzić swoją ulubioną klacz - siwą z kasztanowymi skarpetami i strzałką na pysku. Była już wyczesana, ale dalej sama zaczęłam się wokół niej krzątać, nakładając siodło i ogłowie. Była to kolejna rzecz, której nie wypadało mi robić. Ach,ta jazda konna w moim wydaniu była tak bardzo nieodpowiednia dla damy.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Ta alternatywa, którą jest spędzenie czasu na jeździe konno wraz z Lilianą powinna ją uszczęśliwić. Tym bardziej, że ostatnio narzekała na rutynę, w którą wpadła. I zapewne właśnie tak by było gdyby w tym wszystkim nie pojawiły się dwa słowa kluczowe: "jazda konno". Naprawdę nie była uzdolniona w tej dziedzinie. Próbowała już tego wcześniej oczywiście, ale ostatnim razem nie skończyło to się za dobrze... I faktycznie, tak jak wspominała w liście do kobiety to jej bracia odziedziczyli cały rodzinny dryg do wszelkich aktywności, pozostawiając jej talent logistyczny, co było powodem jej dość częstych narzekań, bo przecież nawet ona "typowa arystokratka" chciałaby sobie polatać na miotle, bądź podszkolić się w szermierce. Jak jednak miała to zrobić skoro potrafiła potknąć się na prostej drodze?
Mając spore nadzieję, że jednak to nie koń będzie powodem jej rychłego zgonu przekroczyła prób Yaxley's Hall. Jak się okazało niepotrzebnie, gdyż dowiedziała się od służącego, że ta czeka na nią już w stajni, gdzie oczywiście rudowłosa została zaraz później zaprowadzona.
Na miejscu od razu dostrzegła Lilianę, która z pieczołowitością zakładała właśnie zwierzęciu ogłowie. Podeszła bliżej przyglądając się z zaciekawieniem poczynaniom kobiety.-Jest naprawdę piękny.-Nie witając się stanęła obok kobiety wbijając jednak cały czas wzrok w konia przed nią.-Chyba nie ubrałam się odpowiednio.-Uśmiechnęła się lekko przenosząc wzrok na kobietę i rozkładając ręce aby zaprezentować w pełnej krasie swój strój. Patrząc na Lilianę faktycznie spodnie do jazdy konno wydawały się lepszą alternatywą niż sukienka, którą rudowłosa miała na sobie.
Mając spore nadzieję, że jednak to nie koń będzie powodem jej rychłego zgonu przekroczyła prób Yaxley's Hall. Jak się okazało niepotrzebnie, gdyż dowiedziała się od służącego, że ta czeka na nią już w stajni, gdzie oczywiście rudowłosa została zaraz później zaprowadzona.
Na miejscu od razu dostrzegła Lilianę, która z pieczołowitością zakładała właśnie zwierzęciu ogłowie. Podeszła bliżej przyglądając się z zaciekawieniem poczynaniom kobiety.-Jest naprawdę piękny.-Nie witając się stanęła obok kobiety wbijając jednak cały czas wzrok w konia przed nią.-Chyba nie ubrałam się odpowiednio.-Uśmiechnęła się lekko przenosząc wzrok na kobietę i rozkładając ręce aby zaprezentować w pełnej krasie swój strój. Patrząc na Lilianę faktycznie spodnie do jazdy konno wydawały się lepszą alternatywą niż sukienka, którą rudowłosa miała na sobie.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Ostatnio zmieniony przez Rowan Yaxley dnia 17.12.16 12:42, w całości zmieniany 1 raz
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Zapraszając Rowan na przejażdżkę konną zupełnie nie myślałam o tym, że nie czuje się w niej zbyt pewnie, a całkiem możliwe, że już wcześniej o tym wiedziałam, albo chociaż nie umknęło mojej uwadze, że sama niezbyt często spędzała czas w ten sposób. Zaproponowałam jej jednak to, co sama bardzo lubiłam i ucieszyłam się, że chciała spróbować. Nie byłam może zbyt dobrym nauczycielem... ale żywiłam nadzieję, że koń będzie tak spokojny jak zawsze i pozwoli Rowan się do siebie przekonać.
Głaskałam właśnie klacz po chrapach, upewniając się, że z ogłowiem wszystko jest w porządku i leży jak trzeba, kiedy pojawiła się Rowan. W pierwszej chwili nie odwróciłam się tylko na jej słowa pogładziłam zwierzę czule po pysku.
- Ma na imię Adelaide - powiedziałam, patrząc dopiero na kobietę i na całą jej sylwetkę, która bardziej wydawała się przyodziana na spokojny spacer niż na jazdę konną. Tak przynajmniej było w mojej opinii, ale przecież niektóre panny lubiły w ten sposób się ubierać, nawet jeśli miały uprawiać sporty... - Może trochę - przyznałam, uśmiechając się lekko rozbawiona. - Można jeździć i tak, chociaż jeśli masz ochotę, mogę pożyczyć ci inny strój - zaproponowałam, myśląc, że Rowan była tylko trochę wyższa ode mnie, więc chyba w miarę by na nią pasował. Tylko czy rzeczywiście miała ochotę założyć spodnie?
- Koń dla ciebie już jest przygotowany - zaczęłam mówić, dając jej czas do namysłu. - Zobacz, jest tutaj - powiedziałam, zostawiając Adelaide i idąc do boksu kawałek dalej, skąd już wyglądał zaciekawiony czarny rumak. - Poznaj Sorella - przedstawiłam go z uśmiechem, a ten wyciągnął do nas szyję. Nawet nie wchodząc do środka boksu dało się zauważyć, że był wyższy niż moja klacz i byłam bardzo ciekawa czy Rowan zwróci na to uwagę i coś powie.
Głaskałam właśnie klacz po chrapach, upewniając się, że z ogłowiem wszystko jest w porządku i leży jak trzeba, kiedy pojawiła się Rowan. W pierwszej chwili nie odwróciłam się tylko na jej słowa pogładziłam zwierzę czule po pysku.
- Ma na imię Adelaide - powiedziałam, patrząc dopiero na kobietę i na całą jej sylwetkę, która bardziej wydawała się przyodziana na spokojny spacer niż na jazdę konną. Tak przynajmniej było w mojej opinii, ale przecież niektóre panny lubiły w ten sposób się ubierać, nawet jeśli miały uprawiać sporty... - Może trochę - przyznałam, uśmiechając się lekko rozbawiona. - Można jeździć i tak, chociaż jeśli masz ochotę, mogę pożyczyć ci inny strój - zaproponowałam, myśląc, że Rowan była tylko trochę wyższa ode mnie, więc chyba w miarę by na nią pasował. Tylko czy rzeczywiście miała ochotę założyć spodnie?
- Koń dla ciebie już jest przygotowany - zaczęłam mówić, dając jej czas do namysłu. - Zobacz, jest tutaj - powiedziałam, zostawiając Adelaide i idąc do boksu kawałek dalej, skąd już wyglądał zaciekawiony czarny rumak. - Poznaj Sorella - przedstawiłam go z uśmiechem, a ten wyciągnął do nas szyję. Nawet nie wchodząc do środka boksu dało się zauważyć, że był wyższy niż moja klacz i byłam bardzo ciekawa czy Rowan zwróci na to uwagę i coś powie.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
-Długo już jeździsz? Sprawiasz wrażenie obeznanej w tym wszystkich, a nawet jeszcze nie wsiadłyśmy na konie.- Rzeczywiście tak było. Od razu zauważyła, że kobieta przed nią zna się na tym co robi i że to nie pierwszy raz gdy się tym zajmuję. Co ciekawe było to męskie zajęcie, które wykonywała w raczej nie przystającym szlachciance stroju, czym zyskała sobie cichą aprobatę Rowan, która ceniła każdy tego typu rodzaj małego "buntu". Ona sama nie raz na takowy się pokusiła będąc w wieku blondynki, czy nawet młodszą panną. W końcu wychowywanie się z braćmi musiało dać o sobie znać prawda? Może i została wychowana na damę, ale uwielbiała nie raz specjalnie nadepnąć matce na odcisk. Tak było na przykład w sprawie jej pracy jako koroner. Dobrze pamięta jak matka niemal nie wyrwała sobie włosów z głowy dowiadując się o planach córki. I choć sama myśl o przejażdżcę na tych krwiożerczych bestiach ni jak jej się uśmiechała, to cieszyła się z możliwości spędzenia czasu z Lilianą.-Wybacz, ale dziś chyba zrezygnuję. Raczej preferuję metodę małych kroczków.- A najlepiej czołgania się. A już zdecydowanie w sytuacji takiej jak ta.-Zresztą, zanim bym się wystroiła nie zdążyłybyśmy później za daleko ujechać aby zdążyć przed zmierzchem.-I akurat to było prawdą. W pewien sposób, chyba podświadomie chciała mieć to już też za sobą, a im szybciej, tym lepiej. U boku Liliany podeszła do kolejnego boksu.-Sorella...-Zamyślona wypowiedziała imię konia, w którego teraz się wpatrywała.-Jest dość spory.- A więc tak ma wyglądać jej morderca... Takiemu stworzeniu mogłaby się dać zabić i jakby nie patrzeć według niej byłaby to bardziej godna śmierć niż z ręki innego człowieka. Pewnie wyciągnęła przed siebie dłoń, co zwierze najwidoczniej wyczuło, a ona mogła spokojnie pogładzić go po łbie. Lepiej być dla niego miłym...-Więc... od czego mam zacząć?- Lekko zagubiona przenosiła wzrok to raz na konia, to raz na Lilianę. Naprawdę widziała to w ciemnych barwach...
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Uśmiechnęłam się słysząc Rowan. Część krewnych doskonale wiedziała, że uwielbiałam jeździć konno, jednak przeważnie dowiadywali się tego jeszcze kiedy byłam małą dziewczynką - czyli gdy się to wszystko zaczęło. A Rowan jeszcze wtedy z nami nie było.
- Powiedziałabym, że kawał czasu. Kiedy zaczęłaś się uczyć tańca? Zapewne dawno temu - odpowiedziałam sobie sama, przecież wiedziałam jakie były zwyczaje i nie mogły się aż tak różnić one wśród rodów. - Miałam pewnie mniej więcej tyle samo lat, kiedy zachciałam nauczyć się jeździć - powiedziałam z uśmiechem. - W gruncie rzeczy, podstawy to nie taka znowu wiedza uwłaczająca szlachciankom, więc ojciec nie miał nic przeciwko. Ale nie wiedział, że aż tak to pokocham, a wtedy już ciężko było mnie odciągnąć. - Wspominałam sobie. A poza tym miał wtedy inne problemy, dopowiedziałam sobie tylko w myślach. Wtedy nieszczęście mojej siostry było dla mnie... no cóż, zupełną odwrotnością.
Pokiwałam głową, śmiejąc się, trochę jednocześnie nawet rozumiejąc Rowan, że nie chce od razu wskakiwać w spodnie, skoro nigdy wcześniej tego nie robiła.
- Ale zapewniam cię, że jest bardzo łagodny. - Uspokoiłam ją, a potem poprosiłam stajennego, żeby wyprowadził obydwa konie. Ja mogłam bez problemu wskoczyć na jego grzbiet, ale wątpiłam, żeby było to takie proste dla niedoświadczonego jeźdźca, nawet po szczegółowych wskazówkach. Wskazałam więc na stojące pod ścianą schodki - trzy drewniane stopnie, które naprawdę ułatwiały sprawę. Korzystałam z nich kiedyś, nim nauczyłam się wskakiwać samodzielnie.
- Ruszamy? - spytałam, kiedy Rowan już udało się usadowić w siodle. - Jak się czujesz? - Chciałam wiedzieć, kiedy już wolnym stępem zmierzałyśmy w stronę drzew.
- Powiedziałabym, że kawał czasu. Kiedy zaczęłaś się uczyć tańca? Zapewne dawno temu - odpowiedziałam sobie sama, przecież wiedziałam jakie były zwyczaje i nie mogły się aż tak różnić one wśród rodów. - Miałam pewnie mniej więcej tyle samo lat, kiedy zachciałam nauczyć się jeździć - powiedziałam z uśmiechem. - W gruncie rzeczy, podstawy to nie taka znowu wiedza uwłaczająca szlachciankom, więc ojciec nie miał nic przeciwko. Ale nie wiedział, że aż tak to pokocham, a wtedy już ciężko było mnie odciągnąć. - Wspominałam sobie. A poza tym miał wtedy inne problemy, dopowiedziałam sobie tylko w myślach. Wtedy nieszczęście mojej siostry było dla mnie... no cóż, zupełną odwrotnością.
Pokiwałam głową, śmiejąc się, trochę jednocześnie nawet rozumiejąc Rowan, że nie chce od razu wskakiwać w spodnie, skoro nigdy wcześniej tego nie robiła.
- Ale zapewniam cię, że jest bardzo łagodny. - Uspokoiłam ją, a potem poprosiłam stajennego, żeby wyprowadził obydwa konie. Ja mogłam bez problemu wskoczyć na jego grzbiet, ale wątpiłam, żeby było to takie proste dla niedoświadczonego jeźdźca, nawet po szczegółowych wskazówkach. Wskazałam więc na stojące pod ścianą schodki - trzy drewniane stopnie, które naprawdę ułatwiały sprawę. Korzystałam z nich kiedyś, nim nauczyłam się wskakiwać samodzielnie.
- Ruszamy? - spytałam, kiedy Rowan już udało się usadowić w siodle. - Jak się czujesz? - Chciałam wiedzieć, kiedy już wolnym stępem zmierzałyśmy w stronę drzew.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Tak, problemy rodziców w odciągnięciu swoich dzieci od czegokolwiek były jej znane. Ona i bracia byli idealnym tego przykładem. zawsze do przodu z klapkami na oczach. Cała trójka miała na pewno jedną wspólną cechę - upór. Jak się okazuje Liliana również taka była. Cóż, ale jak widać na tym świecie w końcu zawsze zaistnieje sprawiedliwość, a to wszystko - jej samozaparcie, do niej wróciło i to ona teraz musi stanąć na czele pomysłom swojego syna, równie upartego co ona, a może i nawet wszyscy oni wzięci razem.
-W takim razie ci wierze.- Cóż nie miała powodu, aby było inaczej. Zresztą, nie wyglądał on na rządnego krwi. Rzeczywiście był spokojny i dał się bez problemu wyprowadzić stajennemu. Wejście na niego nie stanowiło większego kłopotu dzięki małym schodom, którymi mogła sobie pomóc.
Jednak obranie odpowiedniej pozycji przyszło jej z nie małym trudem, ale ostatecznie udało się jej jakoś usadowić na tym potworze. - Tak. - Odpowiedziała nawet jak dla siebie zaskakująco pewnie, choć tak naprawdę akurat z tą emocją miała aktualnie dość mało wspólnego. Nieśpiesznie obie kobiety ruszyły do przodu. Była wdzięczna Lilianie, że od razu nie wrzuciła ją dna głęboką wodę i nie zaczęły od galopu, bo raczej jej rude włosy zamieniłyby się w siwe. - Na razie żyje i oby ten stan rzeczy utrzymał się jak najdłużej. - Przynajmniej "poczucie humoru" ją nie opuszczało. Nie miała co narzekać, sama zaproponowała tą przejażdżkę i na razie swojej decyzji nie żałowała. Konie to niezwykle godne zwierzęta. Pokusiłaby się nawet o porównanie ich do hipogryfów. Miała szczęście, że ktokolwiek odważył się poduczyć się ją trochę w dziedzinie jazdy konnej. - Rozumiem, że pomysł z wyjazdem do Francji jest wciąż aktualny? - Wspominała, że było to niepewne stąd też jej pytanie. Niezwykle dobrze wspominała okres swojego pobytu w tamtym kraju, więc mogła w pełni poprzeć pomysł blondwłosej kobiety.
-W takim razie ci wierze.- Cóż nie miała powodu, aby było inaczej. Zresztą, nie wyglądał on na rządnego krwi. Rzeczywiście był spokojny i dał się bez problemu wyprowadzić stajennemu. Wejście na niego nie stanowiło większego kłopotu dzięki małym schodom, którymi mogła sobie pomóc.
Jednak obranie odpowiedniej pozycji przyszło jej z nie małym trudem, ale ostatecznie udało się jej jakoś usadowić na tym potworze. - Tak. - Odpowiedziała nawet jak dla siebie zaskakująco pewnie, choć tak naprawdę akurat z tą emocją miała aktualnie dość mało wspólnego. Nieśpiesznie obie kobiety ruszyły do przodu. Była wdzięczna Lilianie, że od razu nie wrzuciła ją dna głęboką wodę i nie zaczęły od galopu, bo raczej jej rude włosy zamieniłyby się w siwe. - Na razie żyje i oby ten stan rzeczy utrzymał się jak najdłużej. - Przynajmniej "poczucie humoru" ją nie opuszczało. Nie miała co narzekać, sama zaproponowała tą przejażdżkę i na razie swojej decyzji nie żałowała. Konie to niezwykle godne zwierzęta. Pokusiłaby się nawet o porównanie ich do hipogryfów. Miała szczęście, że ktokolwiek odważył się poduczyć się ją trochę w dziedzinie jazdy konnej. - Rozumiem, że pomysł z wyjazdem do Francji jest wciąż aktualny? - Wspominała, że było to niepewne stąd też jej pytanie. Niezwykle dobrze wspominała okres swojego pobytu w tamtym kraju, więc mogła w pełni poprzeć pomysł blondwłosej kobiety.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Ruszyłyśmy powoli i szybko znalazłyśmy się między drzewami. Dawały one cień, przez co było trochę mrocznie, a równocześnie chroniły przed wiatrem. Wydawało się, jakby powietrze stało się wilgotniejsze i tak rzeczywiście było - otaczało nas w końcu mnóstwo zdradzieckiej wody, niewidocznej dla mało wprawnego obserwatora. Na razie jechałyśmy bezpieczną dróżką, na tyle szeroką, że spokojnie mieściły się na niej dwa konie, a i trzeci dałby radę się wcisnąć. Przyśpieszyłam trochę, wciąż jednak jadąc stępa i zacmokałam na Sorella, żeby mi dorównał.
Nie byłam najlepsza w tłumaczeniu co i jak. Nauczyłam się jeździć w końcu tak dawno temu, że większość rzeczy robiłam dosyć instynktownie, miałam jednak nadzieję, że chociaż podstawy będę w stanie Rowenie przybliżyć.
- Obyś nie miała pecha i żeby rzeczywiście tak było - zażartowałam. Naprawdę bardzo mnie śmieszyła perspektywa Rowan leżącej w błocie, ale oczywiście jej tego nie życzyłam, bo sam upadek mógł być bolesny. - Ale nie powinno do tego dojść. Konie raczej są spokojne o ile się czegoś nie przestraszą, albo nie potkną. Właśnie w taki sposób kiedyś spadłam. - Chciałam najpierw ją jeszcze trochę uspokoić, ale nie wiem czy ostatecznie mi się to udało. - Nic mi się nie stało - dodałam szybko.
- Może trochę kłusa? - spytałam i wyjaśniłam jak powinna ruszyć i co robić jak już się uda, żeby uniknąć obicia sobie tyłka. Wiedziałam, że przez pewien czas nie powinno być żadnych przeszkód czy zakrętów, było więc to idealne miejsce. Przyśpieszyłam pierwsza ale co chwila oglądałam się, żeby się upewnić czy koleżanka na pewno podąża za mną. Kiedy po dłużej chwili zwolniłyśmy, mogłam odpowiedzieć na jej pytanie.
- Cóż... prawdę mówiąc z tym wyjazdem to nie była prawda - zdradziłam, patrząc cały czas na ścieżkę nad uszami konia. - Chciałam zdenerwować Morgotha - przyznałam się, wzdychając ciężko, bo było mi trochę wstyd. - Co nie znaczy, że pobyt we Francji jest zupełnie nieprawdopodobny. Ale jest... w bliżej nieokreślonym czasie.
Nie byłam najlepsza w tłumaczeniu co i jak. Nauczyłam się jeździć w końcu tak dawno temu, że większość rzeczy robiłam dosyć instynktownie, miałam jednak nadzieję, że chociaż podstawy będę w stanie Rowenie przybliżyć.
- Obyś nie miała pecha i żeby rzeczywiście tak było - zażartowałam. Naprawdę bardzo mnie śmieszyła perspektywa Rowan leżącej w błocie, ale oczywiście jej tego nie życzyłam, bo sam upadek mógł być bolesny. - Ale nie powinno do tego dojść. Konie raczej są spokojne o ile się czegoś nie przestraszą, albo nie potkną. Właśnie w taki sposób kiedyś spadłam. - Chciałam najpierw ją jeszcze trochę uspokoić, ale nie wiem czy ostatecznie mi się to udało. - Nic mi się nie stało - dodałam szybko.
- Może trochę kłusa? - spytałam i wyjaśniłam jak powinna ruszyć i co robić jak już się uda, żeby uniknąć obicia sobie tyłka. Wiedziałam, że przez pewien czas nie powinno być żadnych przeszkód czy zakrętów, było więc to idealne miejsce. Przyśpieszyłam pierwsza ale co chwila oglądałam się, żeby się upewnić czy koleżanka na pewno podąża za mną. Kiedy po dłużej chwili zwolniłyśmy, mogłam odpowiedzieć na jej pytanie.
- Cóż... prawdę mówiąc z tym wyjazdem to nie była prawda - zdradziłam, patrząc cały czas na ścieżkę nad uszami konia. - Chciałam zdenerwować Morgotha - przyznałam się, wzdychając ciężko, bo było mi trochę wstyd. - Co nie znaczy, że pobyt we Francji jest zupełnie nieprawdopodobny. Ale jest... w bliżej nieokreślonym czasie.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Uwielbiała bagna od momentu gdy po raz pierwszy pojawiła się w Fenland. Były one roczne, tajemnicze niczym Durham, które tak dobrze znała ze swojego dzieciństwa. Doceniała w rodzie Yaxley fakt, że podobnie jak Burke cenili sobie swoją prywatność, co można było wywnioskować na przykład z miejsca, którym się otoczyli.
Słysząc słowa Liliany przeniosła na nią przestraszony wzrok. Choć wizja siebie lądującej w błocie była dość zabawna, to dużo bardziej odpowiadało jej już lądowanie w jeziorze.
Ile to rzeczy nie ma na bagnach, które mogłyby wystraszyć konia? Mnóstwo! O potknięciu już nie wspomnie... Kolejne dodane przez blondynkę słowa jakoś szczególnie jej nie pocieszyły, a ona nadal przeklinała sama siebie w myślach za ten głupi pomysł.
-Kłusa? Bagna to na pewno odpowiednie miejsce do tego typu rzeczy? -Zapytała niepewnie słuchając późniejszego tłumaczenia Liliany z największą uwagą. Wolała nie popełnić żadnego błędu, a później tego srogo żałować. Obserwowała poczynania towarzyszki, które z wielką pieczołowitością powtórzyła i ruszyła zaraz za nią. Mogła przyznać Lilianę jedno: Jeśli nauczy ją choćby podstaw jeździectwa, a ona martwa nie wróci do domu, to blondynka musi być wybitną nauczycielką..Wraz z Lilianą zwolniła czując wręcz jak poobijana jest. Najwyraźniej w tym trzeba było nabrać wprawy, bo sama Liliana wyglądała tak jakby nic się nie stało.
-Skąd ja to znam?-Ile razy ona nie robiła takich podchodów względem Craiga? Raczej nie byłaby wstanie zliczyć tego na palcach jednej dłoni. Ale rozumiała to i Liliana nie miała powodu do wstydu. Jeśli miała ważny powód by mu dopiec, to dlaczego by nie?
-Wydajecie się sobie bliscy, niemal jak rodzeństwo.-A przynajmniej takie odniosła wrażenie.
Nie ukrywając była ciekawa o co Liliana musiała się posprzeczać z Morgothem, że wybrała właśnie taki sposób dogryzienia mu. Musiała też przyznać, że sama Liliana dość dobrze kłamie, a raczej... nagina prawdę. Sprytnie. Z jeszcze większym zaciekawieniem przyglądnęła się młodej kobiecie.
Słysząc słowa Liliany przeniosła na nią przestraszony wzrok. Choć wizja siebie lądującej w błocie była dość zabawna, to dużo bardziej odpowiadało jej już lądowanie w jeziorze.
Ile to rzeczy nie ma na bagnach, które mogłyby wystraszyć konia? Mnóstwo! O potknięciu już nie wspomnie... Kolejne dodane przez blondynkę słowa jakoś szczególnie jej nie pocieszyły, a ona nadal przeklinała sama siebie w myślach za ten głupi pomysł.
-Kłusa? Bagna to na pewno odpowiednie miejsce do tego typu rzeczy? -Zapytała niepewnie słuchając późniejszego tłumaczenia Liliany z największą uwagą. Wolała nie popełnić żadnego błędu, a później tego srogo żałować. Obserwowała poczynania towarzyszki, które z wielką pieczołowitością powtórzyła i ruszyła zaraz za nią. Mogła przyznać Lilianę jedno: Jeśli nauczy ją choćby podstaw jeździectwa, a ona martwa nie wróci do domu, to blondynka musi być wybitną nauczycielką..Wraz z Lilianą zwolniła czując wręcz jak poobijana jest. Najwyraźniej w tym trzeba było nabrać wprawy, bo sama Liliana wyglądała tak jakby nic się nie stało.
-Skąd ja to znam?-Ile razy ona nie robiła takich podchodów względem Craiga? Raczej nie byłaby wstanie zliczyć tego na palcach jednej dłoni. Ale rozumiała to i Liliana nie miała powodu do wstydu. Jeśli miała ważny powód by mu dopiec, to dlaczego by nie?
-Wydajecie się sobie bliscy, niemal jak rodzeństwo.-A przynajmniej takie odniosła wrażenie.
Nie ukrywając była ciekawa o co Liliana musiała się posprzeczać z Morgothem, że wybrała właśnie taki sposób dogryzienia mu. Musiała też przyznać, że sama Liliana dość dobrze kłamie, a raczej... nagina prawdę. Sprytnie. Z jeszcze większym zaciekawieniem przyglądnęła się młodej kobiecie.
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Prawdą było, że wszędzie gdzie otaczała człowieka natura, można było spotkać mnóstwo odgłosów czy zwierząt, które skłonne były nagle się pojawić i przestraszyć konia. Bagna pod tym względem wcale nie były specjalne - trzeba było tylko się pilnować, żeby nie zejść ze ścieżki i nie zapuścić się przypadkiem do kryjówki trolli, bo wtedy mogły już być mniej jak te anioły stróże, wiecznie pilnujące potomków Yaxleyów zza drzew.
Zaśmiałam się, słysząc niepewny ton Rowan, ale zapewniłam ją, że wszystko będzie w porządku. Kłus w końcu nie był takim znowu szybkim tempem, największą różnica było w nim to, że jeździec śmiesznie podskakiwał na siodle, jeśli nie wiedział co należy robić. Kiedy jednak parę razy się odwróciłam, miałam wrażenie, że Rowan nie najlepiej wychodzi anglezowanie. Być może wejście w rytm jazdy konia nie było wcale tak łatwe, jak mi się wydawało? Całe szczęście, nie doszło jednak do żadnego wypadku.
Szłyśmy więc znowu stępa obok siebie i wyglądało na to, że koleżanka nie czuła się najgorzej po szybszej jeździe, bo nic nie mówiła. Uśmiechnęłam się do niej, no tak, też miała przecież rodzeństwo, a Morgoth był dla mnie jak brat.
- Bo tak jest - przyznałam, zaraz jednak trochę spochmurniałam, bo ostatnio nie za bardzo to czułam. Mogłabym Rowan zdradzić jak to z nami jest, jednak sama nie za bardzo rozumiałam co się dzieje, dlatego też przedstawiałam strzępki swoich myśli - zupełnie niekonkretnych. - Jednak ostatnio jest taki nieprzenikniony, jeszcze bardziej niż zawsze. No i ta podróż, słyszałaś, zupełnie nic nie chciał powiedzieć. Jest między nami ledwo rok różnicy, a zachowuje się jak mój ojciec. - Przesadzałam oczywiście. Wiedziałam, że to nie wynikało jedynie z wieku, a również innej płci - wiadomym było, że mężczyźni brali na siebie znacznie większą odpowiedzialności. - Z twoimi braćmi jest tak samo?
Zaśmiałam się, słysząc niepewny ton Rowan, ale zapewniłam ją, że wszystko będzie w porządku. Kłus w końcu nie był takim znowu szybkim tempem, największą różnica było w nim to, że jeździec śmiesznie podskakiwał na siodle, jeśli nie wiedział co należy robić. Kiedy jednak parę razy się odwróciłam, miałam wrażenie, że Rowan nie najlepiej wychodzi anglezowanie. Być może wejście w rytm jazdy konia nie było wcale tak łatwe, jak mi się wydawało? Całe szczęście, nie doszło jednak do żadnego wypadku.
Szłyśmy więc znowu stępa obok siebie i wyglądało na to, że koleżanka nie czuła się najgorzej po szybszej jeździe, bo nic nie mówiła. Uśmiechnęłam się do niej, no tak, też miała przecież rodzeństwo, a Morgoth był dla mnie jak brat.
- Bo tak jest - przyznałam, zaraz jednak trochę spochmurniałam, bo ostatnio nie za bardzo to czułam. Mogłabym Rowan zdradzić jak to z nami jest, jednak sama nie za bardzo rozumiałam co się dzieje, dlatego też przedstawiałam strzępki swoich myśli - zupełnie niekonkretnych. - Jednak ostatnio jest taki nieprzenikniony, jeszcze bardziej niż zawsze. No i ta podróż, słyszałaś, zupełnie nic nie chciał powiedzieć. Jest między nami ledwo rok różnicy, a zachowuje się jak mój ojciec. - Przesadzałam oczywiście. Wiedziałam, że to nie wynikało jedynie z wieku, a również innej płci - wiadomym było, że mężczyźni brali na siebie znacznie większą odpowiedzialności. - Z twoimi braćmi jest tak samo?
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Słysząc śmiech Liliany uśmiechnęła się lekko. Przynajmniej jedna z nich ma z tej całej sytuacji ubaw. Możliwe, że kłus nie był jakoś szczególnie wymagającym tempem, ale najwidoczniej był ponad jej siły. A przynajmniej na jako taki pierwszy raz. Szczerze mówiąc gdyby miały pozostać jedynie przy powolnej jeździe może nawet by jej się to spodobało.
Coś jej mówiło, że jutrzejszego dnia zostanie pozbawiona możliwości normalnego poruszania się, a może i już nawet po zejściu z konia? Trudno było jej to teraz ocenić. Dlatego też dziękowała Merlinowi za to, że ponownie przeszły do zwykłego stępu.
-Z młodszym nie tyle, ale Craig...-Z nim wyglądało to zupełnie inaczej. Kochała obu braci, ale to ze starszym łączyła ją zawsze bliższa relacja. Zawsze rozumieli się niemal bez słów i spędzali ze sobą jak najwięcej czasu.
- Oni też mają zapewne swoje sekrety, może nie chcą nas martwić dlatego czasem wolą niektóre sprawy przemilczeć? To się nazywa syndrom starszego brata moja droga. Zawsze będą nam ojcować, doradzać, martwić się o nas choć my tego w żaden sposób nie potrzebujemy. -Jednak czy tego chciały, czy nie musiały najwidoczniej z takim prawem rzeczy się pogodzić. Dobrze rozumiała Lilianę i jej niepokoje. Nie tylko Morgoth ostatnio był taki tajemniczy. Choć jej brat wrócił zaledwie kilkanaście dni temu do Anglii jego dziwne zachowanie od razu zostało przez nią wyłapane. Martwiła się o niego tak samo zresztą jak Liliana o Morgotha. Na to najwyraźniej cała czwórka była z góry skazana.
-My jesteśmy zresztą takie same tylko okazujemy to w inny sposób.- O ile nie gorsze. Kobiet jakby nie patrzeć są bardziej mściwe i sprytniejsze od mężczyzn. A przynajmniej od większości z nich. One miały bardziej subtelne metody na małe zemsty, czy okazywanie troski.
-Między siostrami chyba nie wygląda to w taki sam sposób, prawda? Ta troska wydaje się mi być mniejsza albo tak jak w naszym przypadku okazywana w inny sposób.- Nie miała prawa rozumieć więzi łączących sióstr, bo po prostu takowych nie miała. Zresztą żadna kobieta również nie była jej tak bliska aby przełamać więzy krwi i faktycznie traktować ją jak siostrę. Odkąd pamięta wolała towarzystwo mężczyzn. Wydawali jej się po prostu ciekawsi. Duża część arystokratek martwi się mało znaczącymi dla niej rzeczami, a większość z nich za główne zajęcie wybrało sobie wyjście za mąż, rodzenie dzieci, leżenie i pachnienie. Ona i z tego co zauważyła Liliana również obrały trochę inne ścieżki.
Kto wie, może kiedyś stanie się jej dużo bliższą osobą? Dzieliła je pewna różnica wieku, ale z tego co zauważyła dla jednej jak i dla drugiej nie stanowiło to żadnego problemu. Zobaczymy co czas przyniesie...
Coś jej mówiło, że jutrzejszego dnia zostanie pozbawiona możliwości normalnego poruszania się, a może i już nawet po zejściu z konia? Trudno było jej to teraz ocenić. Dlatego też dziękowała Merlinowi za to, że ponownie przeszły do zwykłego stępu.
-Z młodszym nie tyle, ale Craig...-Z nim wyglądało to zupełnie inaczej. Kochała obu braci, ale to ze starszym łączyła ją zawsze bliższa relacja. Zawsze rozumieli się niemal bez słów i spędzali ze sobą jak najwięcej czasu.
- Oni też mają zapewne swoje sekrety, może nie chcą nas martwić dlatego czasem wolą niektóre sprawy przemilczeć? To się nazywa syndrom starszego brata moja droga. Zawsze będą nam ojcować, doradzać, martwić się o nas choć my tego w żaden sposób nie potrzebujemy. -Jednak czy tego chciały, czy nie musiały najwidoczniej z takim prawem rzeczy się pogodzić. Dobrze rozumiała Lilianę i jej niepokoje. Nie tylko Morgoth ostatnio był taki tajemniczy. Choć jej brat wrócił zaledwie kilkanaście dni temu do Anglii jego dziwne zachowanie od razu zostało przez nią wyłapane. Martwiła się o niego tak samo zresztą jak Liliana o Morgotha. Na to najwyraźniej cała czwórka była z góry skazana.
-My jesteśmy zresztą takie same tylko okazujemy to w inny sposób.- O ile nie gorsze. Kobiet jakby nie patrzeć są bardziej mściwe i sprytniejsze od mężczyzn. A przynajmniej od większości z nich. One miały bardziej subtelne metody na małe zemsty, czy okazywanie troski.
-Między siostrami chyba nie wygląda to w taki sam sposób, prawda? Ta troska wydaje się mi być mniejsza albo tak jak w naszym przypadku okazywana w inny sposób.- Nie miała prawa rozumieć więzi łączących sióstr, bo po prostu takowych nie miała. Zresztą żadna kobieta również nie była jej tak bliska aby przełamać więzy krwi i faktycznie traktować ją jak siostrę. Odkąd pamięta wolała towarzystwo mężczyzn. Wydawali jej się po prostu ciekawsi. Duża część arystokratek martwi się mało znaczącymi dla niej rzeczami, a większość z nich za główne zajęcie wybrało sobie wyjście za mąż, rodzenie dzieci, leżenie i pachnienie. Ona i z tego co zauważyła Liliana również obrały trochę inne ścieżki.
Kto wie, może kiedyś stanie się jej dużo bliższą osobą? Dzieliła je pewna różnica wieku, ale z tego co zauważyła dla jednej jak i dla drugiej nie stanowiło to żadnego problemu. Zobaczymy co czas przyniesie...
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Nie planowałam na razie męczenia Rowan szybszym biegiem, zresztą przy jej mniejszym doświadczeniu musiałoby to oznaczać przerwę w rozmowie. Szłyśmy więc spokojnie, skręcając w pewnym momencie we właściwie niewidoczną ścieżkę w prawo. Dzięki temu, miałyśmy być cały czas w mniej więcej podobnej odległości od posiadłości, by za pewien czas móc wrócić inną drogą. Znałam te tereny na pamięć, podobnie zresztą jak koń, który teraz dzięki poluzowanym wodzom mógł opuścić głowę trochę niżej i leniwie przebierać kopytami.
Uśmiechnęłam się lekko, po jej tonie mogłam wnioskować jak to jest z jej starszym bratem. I chociaż Rowan mądrze mówiła, to ciężko było przyznać, że wszystkie jej słowa są prawdziwe. Mogłabym znać wszystkie sekrety - przecież nikomu bym ich nie powiedziała, a jedynie zaspokajałam swoją ciekawość.
- Mogę zrozumieć, że czasem coś przemilczą, ale żeby nie mówić zupełnie nic? - powiedziałam, bo własnie tak ostatnio było z Morgothem. Pokiwałam głową, chociaż szczerze mówiąc, nie byłam pewna czy rzeczywiście tego nie potrzebowałam. Z Rowan było inaczej, dawno już wyszła z domu i miała dziecko, stała się zdecydowanie bardziej niezależna kobietą niż byłam ja. Wcale tak bardzo nie przeszkadzało mi, że mój kuzyn się o mnie martwił.
- Nie wiem czy takie identyczne - stwierdziłam z rozbawieniem. - Wyobrażasz sobie, że powiedziałabym jakiemukolwiek mężczyźnie co ma robić?
Ale oczywiście to nie znaczyło, że kobiety i tak nie mogły obracać sytuacji na swoją korzyść. Wystarczyło, że powiedziały parę słów tu i tam, zrobiły co trzeba... A ja, cóż, dopiero się uczyłam, chociaż niewątpliwie miałam po swojej stronie dodatkowe atuty. Ta gra była satysfakcjonująca, chociaż czasem również mecząca.
- Chyba tak - powiedziałam najpierw krótko, bo właściwie ciężko było mi określić jak to wyglądało normalnie. Moje i Rosalie relacje nie były takie, jakie mogłyby być. Wyobrażałam sobie, że inne siostry były jak przyjaciółki, wiedziały o sobie wszystko i mogły sobie zdradzić każdy sekret. - Ale nawet gdyby była między nami większa różnica wieku, to jednak jesteśmy w podobnej sytuacji - mówiłam domyślnie właśnie o mojej siostrze. Mimo różnych doświadczeń, nie wyobrażałam sobie ciągłego "powinnaś to i tamto".
W zaroślach niedaleko zaszurało, spojrzałam więc w tamtą stronę i uśmiechnęłam się widząc biało-szary kształt między drzewami. Bagienne ptaki spotykałam tysiące razy, ale ciągle tak samo mi się podobały.
- Zobacz - zawołałam przyciszonym głosem, chociaż tak naprawdę stąd niewiele było widać. - Chodźmy zobaczyć - zaproponowałam, już zeskakując konia i prowadząc go za sobą między drzewa, zupełnie zapominając, że Rowan może tak łatwo nie zejść.
Uśmiechnęłam się lekko, po jej tonie mogłam wnioskować jak to jest z jej starszym bratem. I chociaż Rowan mądrze mówiła, to ciężko było przyznać, że wszystkie jej słowa są prawdziwe. Mogłabym znać wszystkie sekrety - przecież nikomu bym ich nie powiedziała, a jedynie zaspokajałam swoją ciekawość.
- Mogę zrozumieć, że czasem coś przemilczą, ale żeby nie mówić zupełnie nic? - powiedziałam, bo własnie tak ostatnio było z Morgothem. Pokiwałam głową, chociaż szczerze mówiąc, nie byłam pewna czy rzeczywiście tego nie potrzebowałam. Z Rowan było inaczej, dawno już wyszła z domu i miała dziecko, stała się zdecydowanie bardziej niezależna kobietą niż byłam ja. Wcale tak bardzo nie przeszkadzało mi, że mój kuzyn się o mnie martwił.
- Nie wiem czy takie identyczne - stwierdziłam z rozbawieniem. - Wyobrażasz sobie, że powiedziałabym jakiemukolwiek mężczyźnie co ma robić?
Ale oczywiście to nie znaczyło, że kobiety i tak nie mogły obracać sytuacji na swoją korzyść. Wystarczyło, że powiedziały parę słów tu i tam, zrobiły co trzeba... A ja, cóż, dopiero się uczyłam, chociaż niewątpliwie miałam po swojej stronie dodatkowe atuty. Ta gra była satysfakcjonująca, chociaż czasem również mecząca.
- Chyba tak - powiedziałam najpierw krótko, bo właściwie ciężko było mi określić jak to wyglądało normalnie. Moje i Rosalie relacje nie były takie, jakie mogłyby być. Wyobrażałam sobie, że inne siostry były jak przyjaciółki, wiedziały o sobie wszystko i mogły sobie zdradzić każdy sekret. - Ale nawet gdyby była między nami większa różnica wieku, to jednak jesteśmy w podobnej sytuacji - mówiłam domyślnie właśnie o mojej siostrze. Mimo różnych doświadczeń, nie wyobrażałam sobie ciągłego "powinnaś to i tamto".
W zaroślach niedaleko zaszurało, spojrzałam więc w tamtą stronę i uśmiechnęłam się widząc biało-szary kształt między drzewami. Bagienne ptaki spotykałam tysiące razy, ale ciągle tak samo mi się podobały.
- Zobacz - zawołałam przyciszonym głosem, chociaż tak naprawdę stąd niewiele było widać. - Chodźmy zobaczyć - zaproponowałam, już zeskakując konia i prowadząc go za sobą między drzewa, zupełnie zapominając, że Rowan może tak łatwo nie zejść.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Morgoth jest dość... ekscentryczna osobą. Zdecydowanie nadawałby się na członka jej rodu. Milczący, ciągle analizuje i choć młody to nie miała wątpliwości, iż jest on bardzo mądrym mężczyzną. Na pewno nieraz jeszcze przyniesie chlubę swojemu rodowi, ale to nie o nią tu chodziło. Liliana, tak samo jak ona sama powinny dać im więcej czasu. Sami do nich kiedyś przyjdą. Tego była wręcz pewna.
wbrew temu co myśleli mężczyźni to właśnie kobiety miały dużo większą władzę. Miały również przewagę, bo któż by się spodziewał małej manipulacji od tak delikatnych istot? Każda z nich, bez względu na swój wiek miała właśnie taki dar przekazywany z pokolenia na pokolenie od tysiącleci. "Każda łania kiedyś okazać się może drapieżnikiem".
-Może nie powiedzieć, ale subtelnie naprowadzić.- Powiedziała równie rozbawiona. Rowan wpiła to wszystko razem z mlekiem matki, a Lilianę musiało nauczyć doświadczenie.
Rosalie... nie znała dokładnej przeszłości tej dziewczyny. Wiedziała jedynie, że spotkało ją dość sporo zawodów, ale nie powinna ona w żadnym wypadku reagować w ten sposób co po swoim niemalże ślubie. Jeśli teraz się złamie okaże ludziom jedynie słabość, co w tym świecie, w którym żyją zostanie na pewno wykorzystane.Liliana jest inna. Silniejsza. Widać to na pierwszy rzut oka. Dopiero się co prawda uczy, ale na pewno poradzi sobie w tym dziwnym świecie.
Skarciła się cicho za takie hipokrytyczne myśli. Co ona mogła wiedzieć o życiu? Nie była wiele starsza od nich, choć co prawda sam wrodzony zmysł obserwacji i to doświadczenie, które już miała były pomocne, to jednak wciąż niewystarczająco.
Chciała naprawę chciała je zobaczyć z bliska, ale nie za bardzo wiedziała jak tego dokonać. Koń to dość spore i raczej niestabilne zwierze, a ziemia była dość daleko. cóż, w najgorszym wypadku rzeczywiście wyląduje w błocie. zacisnęła szczękę próbując jak najbardziej ześlizgnąć się z siodła aby w końcu z niego zeskoczyć. zachwiała się na nierównej powierzchni i prawdopodobnie gdyby nie fakt , że podpierała się lekko o bok konia to jednak przeżyłaby dość bliskie chwile z powierzchnią znajdującą się pod jej stopami. Dzięki ci Merlinie! Zejść nie było nawet tak źle, ale jak ponownie się na niego wdrapie bez pomocy nie miała pojęcia. Złapała konia za lejce prowadząc go śladami Liliany na swoich dość chwiejnych nogach. Na razie nie będzie się na tym zastanawiać. razem z Lilianą podeszły na tyle blisko aby nie spłoszyć zwierząt i ukryły się w zaroślach.
-Spodobałyby się Tobiasowi -Stwierdziła szeptem przyglądając się stworzeniom.
wbrew temu co myśleli mężczyźni to właśnie kobiety miały dużo większą władzę. Miały również przewagę, bo któż by się spodziewał małej manipulacji od tak delikatnych istot? Każda z nich, bez względu na swój wiek miała właśnie taki dar przekazywany z pokolenia na pokolenie od tysiącleci. "Każda łania kiedyś okazać się może drapieżnikiem".
-Może nie powiedzieć, ale subtelnie naprowadzić.- Powiedziała równie rozbawiona. Rowan wpiła to wszystko razem z mlekiem matki, a Lilianę musiało nauczyć doświadczenie.
Rosalie... nie znała dokładnej przeszłości tej dziewczyny. Wiedziała jedynie, że spotkało ją dość sporo zawodów, ale nie powinna ona w żadnym wypadku reagować w ten sposób co po swoim niemalże ślubie. Jeśli teraz się złamie okaże ludziom jedynie słabość, co w tym świecie, w którym żyją zostanie na pewno wykorzystane.Liliana jest inna. Silniejsza. Widać to na pierwszy rzut oka. Dopiero się co prawda uczy, ale na pewno poradzi sobie w tym dziwnym świecie.
Skarciła się cicho za takie hipokrytyczne myśli. Co ona mogła wiedzieć o życiu? Nie była wiele starsza od nich, choć co prawda sam wrodzony zmysł obserwacji i to doświadczenie, które już miała były pomocne, to jednak wciąż niewystarczająco.
Chciała naprawę chciała je zobaczyć z bliska, ale nie za bardzo wiedziała jak tego dokonać. Koń to dość spore i raczej niestabilne zwierze, a ziemia była dość daleko. cóż, w najgorszym wypadku rzeczywiście wyląduje w błocie. zacisnęła szczękę próbując jak najbardziej ześlizgnąć się z siodła aby w końcu z niego zeskoczyć. zachwiała się na nierównej powierzchni i prawdopodobnie gdyby nie fakt , że podpierała się lekko o bok konia to jednak przeżyłaby dość bliskie chwile z powierzchnią znajdującą się pod jej stopami. Dzięki ci Merlinie! Zejść nie było nawet tak źle, ale jak ponownie się na niego wdrapie bez pomocy nie miała pojęcia. Złapała konia za lejce prowadząc go śladami Liliany na swoich dość chwiejnych nogach. Na razie nie będzie się na tym zastanawiać. razem z Lilianą podeszły na tyle blisko aby nie spłoszyć zwierząt i ukryły się w zaroślach.
-Spodobałyby się Tobiasowi -Stwierdziła szeptem przyglądając się stworzeniom.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Nie byłam zbyt cierpliwą osobą i ciężko było mi czekać, aż niektórzy sami do mnie przyjdą, kiedy na razie nic tego nie zapowiadało. Oczywiście, mimo wychowania bez matki, doskonale wiedziałam, że kobieta może osiągnąć wszystko, jeśli tylko będzie poruszać się odpowiedni subtelnie, ale i tak jeszcze nie zawsze mi to wychodziło - a przynajmniej jeśli chodzi o osoby złudnie mi bliskie. Kombinowałam wręcz za bardzo i mogło być to bardziej zdradzieckie nie niosące pomoc. Kiedy teraz myślałam o niektórych kłamstwach, zupełnie nie widziałam ich celu i najchętniej bym je cofnęła.
- No tak. To prawda. - Uśmiechnęłam się takiego typu uśmiechem, który mówił, że doskonale rozumiałam co miała na myśli. Talent, który otrzymałam z genami matki pozwalał mi na jeszcze subtelniejszą manipulację, ale nie korzystałam z niego jeszcze wystarczająco często, by móc na nim polegać. Spojrzałam w zamyśleniu na Rowan, ale ostatecznie zdecydowałam się już nic nie mówić. Przez chwilę jechałyśmy w milczeniu, dzięki czemu dobrze było słychać bagienne odgłosy, aż nie zobaczyłam białego ptaka.
Gdy zorientowałam się w jakim położeniu zostawiłam koleżankę, trochę przerażona przyłożyłam dłoń do ust, ale kiedy okazało się, że nic jej się nie stało, uśmiechnęłam się, lekko się nawet śmiejąc. Przedzieranie się z końmi przez zarośla było dosyć ciężkie, toteż pokazałam Rowan jak przywiązać lejce do drzewa, sama robiąc podobnie.
- To czapla siwa - powiedziałam szeptem. Nie znałam się specjalnie na faunie, ale ciężko było nie kojarzyć ptaków, które tak często można było zobaczyć. - Musisz czasem go tutaj zabierać - dodałam. Syn Rowan czasem bywał w Yaxley's Hall, ale wciąż nie za często. - Swoją drogą, czy Tobias umie podstawy szermierki? - spytałam, tylko na chwilę odrywając wzrok od czapli. Wiedziałam, że Tobias chętnie poćwiczyłby tę jakże ważną dla Yaxleów sztukę walki, ale nie wiedziałam co myśli o tym jego matka.
Chciałam podejść trochę bliżej, ale przez całą tą nieuwagę nawet nie zauważyłam, kiedy między trawami zrobiło się grząskie błoto i zapadłam się w nie aż po kostki. Z rozdrażnieniem wróciłam z powrotem na stały grunt, a ptak ciekawie spojrzał w naszym kierunku, pewnie wypatrując intruzów.
- No tak. To prawda. - Uśmiechnęłam się takiego typu uśmiechem, który mówił, że doskonale rozumiałam co miała na myśli. Talent, który otrzymałam z genami matki pozwalał mi na jeszcze subtelniejszą manipulację, ale nie korzystałam z niego jeszcze wystarczająco często, by móc na nim polegać. Spojrzałam w zamyśleniu na Rowan, ale ostatecznie zdecydowałam się już nic nie mówić. Przez chwilę jechałyśmy w milczeniu, dzięki czemu dobrze było słychać bagienne odgłosy, aż nie zobaczyłam białego ptaka.
Gdy zorientowałam się w jakim położeniu zostawiłam koleżankę, trochę przerażona przyłożyłam dłoń do ust, ale kiedy okazało się, że nic jej się nie stało, uśmiechnęłam się, lekko się nawet śmiejąc. Przedzieranie się z końmi przez zarośla było dosyć ciężkie, toteż pokazałam Rowan jak przywiązać lejce do drzewa, sama robiąc podobnie.
- To czapla siwa - powiedziałam szeptem. Nie znałam się specjalnie na faunie, ale ciężko było nie kojarzyć ptaków, które tak często można było zobaczyć. - Musisz czasem go tutaj zabierać - dodałam. Syn Rowan czasem bywał w Yaxley's Hall, ale wciąż nie za często. - Swoją drogą, czy Tobias umie podstawy szermierki? - spytałam, tylko na chwilę odrywając wzrok od czapli. Wiedziałam, że Tobias chętnie poćwiczyłby tę jakże ważną dla Yaxleów sztukę walki, ale nie wiedziałam co myśli o tym jego matka.
Chciałam podejść trochę bliżej, ale przez całą tą nieuwagę nawet nie zauważyłam, kiedy między trawami zrobiło się grząskie błoto i zapadłam się w nie aż po kostki. Z rozdrażnieniem wróciłam z powrotem na stały grunt, a ptak ciekawie spojrzał w naszym kierunku, pewnie wypatrując intruzów.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Nieraz mogła spotkać te ptaki w Fenland. Ta część Anglii była jakby zupełnie innym światem. Krajobraz tego miejsca i stworzenia żyjące na tych terenach występowały rzadko w innych miejscach niż to.
Jeśli chodziło o Tobiasa, to nawet ona musi przyznać sama przed sobą, że chłopiec rzadko kiedy wychodzi poza teren dworku. Będzie musiała to zmienić. Za kilka lat chłopiec pójdzie do Hogwartu. Tam nie będzie chroniących go bagien, czy rodziny.
-Uczy się z dziadkiem. -Odpowiedziała również szeptem mając oczywiście na myśli swego teścia, a nie ojca. Ten drugi nie był zbyt przychylny w stronę swojego jedynego jak do tej pory wnuka.
-Jest jednak trochę zbyt narwany i najchętniej wymachiwałby szablą na lewo i prawo. - Jest podekscytowany tymi lekcjami, a że charakter ma po ojcu to się z tym nie kryje. Nie powinna się jednak dziwić. Tobias dość długo namawiał ją na tę lekcję. To nie tak, że nie chciała aby posiadł tą umiejętność. Wręcz przeciwnie! Szermierka to kluczowa część wychowania wśród Yaxleyów, zresztą i w jej rodzinie duży nacisk kładzie się na naukę wszelkiego rodzaju aktywności. Chodziło o to, że wolałaby aby chłopiec więcej czasu i uwagi przyłożył do nauki etykiety, która nie szła mu tak dobrze jakby tego chciała. Skoro jednak szermierka jest ważnym elementem, a i Longinus rozpoczął jej naukę właśnie w wieku Tobiasa, to poprosiła teścia o pomoc.
Widząc jak kobieta zapada się w błocie po kostki uśmiechnęła się pod nosem, lecz zauważając jak ta wygrzebuje się z niego i staje ponownie u jej boku cała rozdrażniona prychnęła głośno z rozbawienia spłoszywszy tym samym niestety czaplę, która już po chwili zniknęła z zasięgu ich wzroku.
-To ja miałam wylądować w błocie, nie ty. - Stwierdziła patrząc się na jej buty, a następnie kierując swój wzrok na Lilianę. Trochę szkoda, że były to tylko buty...
-Wracamy? -Zmieniła temat nie chcąc rozdrażniać dziewczyny jeszcze bardziej. Wolała też aby nie złapał ich zmrok w trakcie powrotu do Yaxley's Hall. Na bagnach zawsze robiło się szybciej ciemno.
Jeśli chodziło o Tobiasa, to nawet ona musi przyznać sama przed sobą, że chłopiec rzadko kiedy wychodzi poza teren dworku. Będzie musiała to zmienić. Za kilka lat chłopiec pójdzie do Hogwartu. Tam nie będzie chroniących go bagien, czy rodziny.
-Uczy się z dziadkiem. -Odpowiedziała również szeptem mając oczywiście na myśli swego teścia, a nie ojca. Ten drugi nie był zbyt przychylny w stronę swojego jedynego jak do tej pory wnuka.
-Jest jednak trochę zbyt narwany i najchętniej wymachiwałby szablą na lewo i prawo. - Jest podekscytowany tymi lekcjami, a że charakter ma po ojcu to się z tym nie kryje. Nie powinna się jednak dziwić. Tobias dość długo namawiał ją na tę lekcję. To nie tak, że nie chciała aby posiadł tą umiejętność. Wręcz przeciwnie! Szermierka to kluczowa część wychowania wśród Yaxleyów, zresztą i w jej rodzinie duży nacisk kładzie się na naukę wszelkiego rodzaju aktywności. Chodziło o to, że wolałaby aby chłopiec więcej czasu i uwagi przyłożył do nauki etykiety, która nie szła mu tak dobrze jakby tego chciała. Skoro jednak szermierka jest ważnym elementem, a i Longinus rozpoczął jej naukę właśnie w wieku Tobiasa, to poprosiła teścia o pomoc.
Widząc jak kobieta zapada się w błocie po kostki uśmiechnęła się pod nosem, lecz zauważając jak ta wygrzebuje się z niego i staje ponownie u jej boku cała rozdrażniona prychnęła głośno z rozbawienia spłoszywszy tym samym niestety czaplę, która już po chwili zniknęła z zasięgu ich wzroku.
-To ja miałam wylądować w błocie, nie ty. - Stwierdziła patrząc się na jej buty, a następnie kierując swój wzrok na Lilianę. Trochę szkoda, że były to tylko buty...
-Wracamy? -Zmieniła temat nie chcąc rozdrażniać dziewczyny jeszcze bardziej. Wolała też aby nie złapał ich zmrok w trakcie powrotu do Yaxley's Hall. Na bagnach zawsze robiło się szybciej ciemno.
Anguis in herba
But I'm holding on for dear life
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Won't look down, won't open my eyes
'Cause I'm just holding on for tonight
Rowan Yaxley
Zawód : Tłumacz i nauczyciel języków obcych, były koroner
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
When the fires,
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
when the fires are consuming you
And your sacred stars
won't be guiding you
I got blood, I got blood,
blood on my name
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Strona 1 z 2 • 1, 2
Bagna
Szybka odpowiedź