Wydarzenia


Ekipa forum
Sklep Madam Primpernelle
AutorWiadomość
Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]05.04.15 19:15
First topic message reminder :

Sklep Madam Primpernelle

★★★
Znajduje się pod numerem 275. Nazywany niekiedy rajem dla czarownic, często reklamowany na łamach "Czarownicy". Jego wnętrze, pełne kwiatowych ozdób i delikatnego tiulu, utrzymane jest w odcieniach pudrowego różu; zakupić w nim można magiczne kosmetyki pielęgnacyjne, preparaty pomagające pozbywać się niedoskonałości skóry czy typowe eliksiry upiększające - wszystkie w eleganckich opakowaniach, przy sprzedaży owijanych dodatkowo w perfumowany, wrzosowy papier. Koło lady ustawiono smukły regalik zastawiony od góry do dołu drobnymi buteleczkami o fikuśnych etykietach - są to sławne perfumy Madam Primpernelle, po których żaden Ci się nie oprze, i choć kosztują krocie, podobno efekt wart jest swej ceny.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:26, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep Madam Primpernelle - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]09.05.20 16:01
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Sklep Madam Primpernelle - Page 6 PB0XXgd
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep Madam Primpernelle - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]09.05.20 21:32
Kiedy po raz ostatni był w Londynie, nad całą Wielką Brytanią rozciągało się siejące chaos widmo anomalii, i wydawało mu się wtedy, że miasto nigdy nie wyglądało gorzej. Wciąż miał to w pamięci: późne wieczory i wczesne noce spędzone na próbach okiełznania niestabilnej mocy, bruk przeorany ostrą jak brzytwa wodą z zamienionej w śmiercionośną pułapkę fontanny, akromantule wielkości dużych psów, chodniki wybuchające pod stopami. Słyszał później, że gdy śnieżna burza zamieniła się w tę prawdziwą, która złamała wieżę Big Bena na pół, było jeszcze gorzej, ale już tego nie widział – opuścił granice kraju zanim to się stało, był więc zdany jedynie na własną wyobraźnię. Tak samo było z wojną, wyzierającą ze stron Proroka Codziennego; wydawało mu się, że doniesienia, które z rosnącym, zaciskającym się wokół wnętrzności gniewem czytał, dawały mu dosyć wiarygodny obraz sytuacji, wyłaniający się z mglistych wyobrażeń – ale to, co zastał, kiedy po raz pierwszy od pół roku (nielegalnie; samo to słowo brzmiało dziwnie) przekroczył granice Londynu, przerosło najgorsze ze snutych scenariuszy.
Nie potrafił powstrzymać się przed udaniem się w pierwszej kolejności do swojego starego domu. A raczej – przed niego, bo nie ośmielił się wejść do środka, obawiając się, że mógł już mieć nowego lokatora, lub że ktoś mógł go obserwować. Przemknął więc jedynie ulicą, z chłodną rezygnacją spoglądając też przez moment w schowane za zasłonami okna części należącej do Jackie, ale i one były ciche i puste. Tak samo jak ulice, tak samo jak sklepy i witryny, pozabijane deskami, powybijane, opuszczone w pośpiechu; przerażał go ten widok – i mroził do kości, wdzierając się pod skórę dotkliwie, wraz ze snującą się w zaułkach mgłą, pozostawianą po sobie przez dementorów. Słyszał o nich, a zmierzając do miejsca, w którym umówił się z Anthonym, widział też fragment ich dzieła: tuż przy wejściu na Pokątną, przy sklepie, w którym kiedyś można było kupić najlepsze szaty do Quidditcha, zwinięta pod ścianą sylwetka mężczyzny wpatrywała się martwym spojrzeniem w dal, mamrocząc coś niezrozumiale pod nosem, z daleka przypominając stertę poszarzałych szmat. Ledwie powstrzymał się, żeby tam nie podejść, ale pamiętał powtarzane mu przestrogi; nie zwracać na siebie uwagi – nie wtedy, gdy i tak nie mógł pomóc.
Anthony’ego Skamandera pamiętał ze swoich wczesnych spotkań Zakonu Feniksa, nie miał więc problemu z wyłowieniem rysów jego twarzy spośród innych, nielicznych przechodniów, którzy jeszcze próbowali załatwiać sprawy na Pokątnej, udając, że żyją normalnym życiem. Skinął mu krótko głową, tylko nieznacznie opuszczając niżej cienki szalik, którym się owinął; znajdowali się na zbyt odsłoniętym terenie, by rozsądnym było pozostawanie tam dłużej niż absolutnie konieczne. Drugiego z czarodziejów, z którym mieli się spotkać, nie znał, kiedy więc po dotarciu do zaułka z oparów wyłoniła się sylwetka barczystego, trzymającego różdżkę w pogotowiu mężczyzny, zdał się na swojego towarzysza, samemu tylko mierząc nieznajomego spojrzeniem; było w tym coś przygnębiającego, w dzieleniu napotykanych ludzi na wrogów i przyjaciół, w niechybnym zacieraniu się wszystkiego, co pomiędzy. Nie przyzwyczaił się jeszcze do tego – i prywatnie miał naiwną nadzieję, płonną, nierzeczywistą, że nie będzie zmuszony robić tego wcale. Póki co czekał jednak na potwierdzenie z ust Anthony’ego, zerkając na niego kątem oka.

| mam ze sobą różdżkę, miotłę i przedmioty z bonusami




I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]10.05.20 5:20
Londyn nie był miejscem w którym się wychowywał. Nie był też miejscem w którym żyły wyłącznie szczęśliwe wspomnienia. W cieniach obgryzionych budowli skrywały się demony przeszłości bardzo dobrze mu znane. Prywatne. Własne. I chyba o to chodziło w tym, że cenił sobie stolicę - była miejscem które on wybrał na to by wieść w nim życie. Spośród wszystkich innych wybrał gwarne brukowane uliczki  tętniące niezliczoną ilością cudzych historii przeplatane tymi absurdalnie wyludnionymi, zapomnianymi. Dziś miasto to było jednym, wielkim zlepkiem gruzu obsianych ciszą, strachem, śmierdzącym niepotrzebną krwią. Zmarszczył nos. Wykrzywił usta. Cierpiał widząc co uzurpatorzy robili z jego miastem, krajem.
W milczeniu dotarł do Billego do którego pewniej i swobodą podszedł chwilę po tym, jak uważnym spojrzeniem otaksował chwilowo odsłonięta twarz pierwszego kompana - Chodźmy, już czeka - wspomniał cicho przemieszczając się teraz już pół kroku przed Moorem mając na uwadze mijający czas. Prowadził ich dwójkę dobrze sobie znanymi, niegdyś wielokrotnie wytyczanymi ścieżkami. Dziś, przechodząc nimi musiał pozostawać w skryciu, chowając twarz pod kapturem peleryny, zmuszając okute w ciężkie buty stopy do sprawnego, względnie cichego przemieszczania się - ciągle odczuwał lekki dyskomfort w tej, którą niefortunnie złamał z początkiem maja. Starał się to jednak w tym momencie ignorować.
Kiedy znalazł się w miejscu zbiórki, dziwna poza częściowo anonimowej jeszcze postaci sprawiła, że jasna brew uniosła się w jakimś zamyśleniu - Całkiem niepozornie, Keat - mrukną na powitanie, a urzędnicza monotonnia głosu nie pozwalała jednoznacznie stwierdzić czy była to ironiczna uwaga, czy też jednak faktyczna pochwała. Jego uwaga przelała się gdzieś na ciemność w jednej ze ścieżek w chwili w której pogłos miotanych zaklęć i kroków zdawał się kołysać od ściany do ściany, w ich kierunku. Jak się okazało już po chwili - mylnie. Byli tu sami i jak na razie nic im nie groziło. Anthony porozumiewawczym skinieniem głowy dał znak do ruszenia dalej. Musieli jeszcze pokonać kilka kolejnych przecznic. Najlepiej w jednym kawałku.

|Mam przy sobie: różdżka, magiczne amulety z bonusami, brosza z alabastrowym jednorożcem, magiczna torba z: Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 20), Kameleon (1 porcja, stat. 29), Smocza Łza (1 porcja), Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat. 30), Eliksir kociego wzroku (1 porcje, stat. 23)

|zt x3 -> tu kontynuujemy


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]01.09.20 0:19
| 2 lipca 1957 r.

Wczesnym rankiem udała się do sklepu Madame Pimpernelle w celu zakupienia perfum. Ostatnie, które nabyła w Paryżu, niestety się skończyły, musiała więc wybrać któreś z dostępnych na miejscu. W przeciwnym wypadku musiałaby się liczyć z długim czasem oczekiwania (a przynajmniej tak myślała, sądząc po sytuacji w Londynie ), a czekanie na przesyłkę wieczność raczej nie leżało w jej geście – poza tym, nie była głupia i gdy miała lepszą alternatywę, wolała z niej korzystać. W Anglii przecież też były perfumy – nawet jeśli nie takie same to co szkodzi pójść i wybrać?
Tak więc przywdziała pastelowoniebieską sukienkę i wyruszyła na Pokątną o porze, w której myślała, że nie będzie takiego tłumu jak w południe. Nie lubiła się przepychać między setką czarodziejów – nie dość że istniało ryzyko potargania i ubrudzenia sukienki, to jeszcze takie sytuacje stwarzały idealną okazję do realizowania się przeróżnym dewiantom. A tych przecież nie brakowało – była w końcu wilą potomkinią, mężczyźni zabijali się, by na nich spojrzała.
Szczelniej opatuliła się szalem i przyspieszyła kroku. Widząc znajomy szyld, pchnęła drzwi sklepu. Uderzyła ją mieszanka słodkich zapachów, różowych dekoracji i wysokich cen. Nie było to dla niej jednak nic niezwykłego – przed wyjazdem do Francji często tutaj bywała. Ta perfumeria wszak miała bardzo dobrą opinię, do tego brak było w Anglii stosownej konkurencji.
Jak się spodziewała – o tej godzinie w sklepie nie było tłumów. Mogła spokojnie dokonać wyboru. Nie żeby perfumy przesądzały jakoś szczególnie o jej atrakcyjności – była przecież ćwierćwilą, charakterystyczna aura nie znikała bez względu na to, czy dziewczyna skrapiała się esencją z fiołków, czy z bławatków. Mogłaby być nawet cała mokra od bagiennej wody i dla nikogo nie stanowiłoby to problemu.
Podeszła powoli do regału zapełnionego po brzegi przeróżnymi perfumami. Każda buteleczka zdawała się kusić, ale którą powinna wybrać? Przebiegła wzrokiem po świecących przezroczystym płynem, ozdobionych skrupulatnie butelkach. Spojrzała w dół. Równie dobrze mogła zacząć od próbek. Wyciągnęła rękę, by dotknąć próbki, jej łokieć jednak przypadkowo szturchnął kogoś przechodzącego przez wąską alejkę.
Ach, przepraszam… – Odwróciła się speszona gotowa jakoś zrekompensować swój błąd. Jej twarz rozjaśniła się jednak w uśmiechu na widok znajomej twarzy. W tym wypadku to nawet cieszyła się, że przypadkowo dotknęła kobiety, bo inaczej by się nie spotkały, prawda? Minęłyby się i któraś z nich na pewno pierwsza zniknęłaby za drzwiami w sklepu. Żadna nawet nie połapałaby się, że są tak blisko siebie. – Belvina…! – Przytknęła zawstydzona rękę do ust, orientując się, że powiedziała to trochę za głośno. Była trochę przyzwyczajona do paryskiego zgiełku i mówienia trochę donośniej niż normalnie, żeby ktokolwiek cokolwiek zrozumiał.
Rozglądnęła się przez chwilę, żeby zobaczyć, czy ktokolwiek nie patrzy. Po upewnieniu się, że jej występek przeszedł bez większego echa, wzięła kuzynkę na stroną.
Nawet nie masz pojęcia, jak miło mi cię widzieć – dopowiedziała już odrobinę ciszej. Nie musiała dodawać, że tęskniła – można to było poznać po jej uradowanej, wyraźnie pełnej ulgi twarzy. – Tyle minęło od naszego ostatniego spotkania. – Pokręciła głową z niedowierzaniem. Miała skontaktować się z kuzynką w sprawie planowanego spotkania, ale ostatecznie nie zdążyła… aż tu nagle wpadają na siebie w sklepie, to dopiero niesłychane! Pierwszy raz w życiu pomyślała, że ma niebywałe szczęście.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Sklep Madam Primpernelle - Page 6 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]14.09.20 21:22
Sklepu Madame Pimpernelle nie odwiedzała bardzo długo, nie gustując już w asortymencie, który można było tutaj znaleźć. Nie potrzebowała eliksirów upiększających, bo chociaż nie czuła się najpiękniejsza, to nie widziała powodu, aby używać ich. Pozostałe dostępne kosmetyki zakupywała w innych miejscach, często poza stolicą, mając swoje ulubione, po które była gotowa wybrać się gdzieś dalej, gdy zachodziła takowa potrzeba. Dziś jednak zamierzała sprawić prezent znajomej z okazji zbliżających się urodzin, dlatego wybrała się do sklepu, licząc, że znajdzie tam jej ulubione perfumy. Przekraczając próg sklepu, poczuła znajomy zapach unoszący się w powietrzu, a który nie zmienił się na przestrzeni lat. Podobnie wystrój, który nie odbiegał od tego, co pamiętała. Mimowolnie uśmiechnęła się, wchodząc w głąb pomieszczenia, by rozejrzeć się po wnętrzu. Skoro już tutaj była, naszła ją chęć, aby jednak przejrzeć, co znajdowało się na licznych pułkach. W środku nie było za dużo czarownic, panował względny spokój, co odrobinę ją cieszyło. Ostatnie czego chciała to przeciskać się między klientkami sklepu i być świadkiem dziwnych scen, gdy któraś sięgnie po ostatni flakonik, upatrzony przez inną. Odrobinę nerwowym ruchem poprawiła plisowaną, kremową spódnicę, która wraz z beżową bluzką, prezentowała się bardzo klasycznie.
Nie rozglądając się przesadnie podeszła do regału, wypełnionego buteleczkami z perfumami, czemu towarzyszyły delikatne uderzenia obcasów. Nie widząc nic ciekawego, próbowała przecisnąć się obok stojącej obok dziewczyny, ale wtedy poczuła delikatne uderzenie łokciem. Skrzywiła się minimalnie, bardziej odruchowo niż z dyskomfortu i spojrzała uważniej na sprawczynię szturchnięcia. Rozpoznając w niej kuzynkę, uniosła delikatnie brew, a usta podkreślone czerwoną szminką rozciągnęły się w uśmiechu.
- Angelique – wypowiedziała jej imię pogodnym tonem, nie kryjąc sympatii względem krewniaczki. Zaśmiała się cicho, widząc zawstydzenie dziewczyny i szybkie spojrzenie, jakie rzuciła otoczeniu, czy aby nie zwróciła na nie uwagi. Rozumiała jej zachowanie, pamiętając, jak ciężko było czasami przekrzyczeć hałas panujący na paryskich ulicach. Codzienność we Francji była zdecydowanie inna, bardziej żywa niż w kraju, w którym obecnie przebywały. Sama zdążyła już przywyknąć do tego, przestając zauważać takie szczegóły… dopóki nie natrafiała na osobę pokroju swej kuzynki.- I wzajemnie. Cieszę się, że trafiłyśmy na siebie.- odparła, nadal utrzymując lekki uśmiech.
Zastanowiła się, kiedy widziały się ostatnio i faktycznie, minęło dużo czasu.
- Masz rację. Ileż to musiało się zmienić u Ciebie, Angelique.- podjęła, zachęcając ją tym samym, aby nieco zdradziła. Na większe zwierzenia co do ostatnich miesięcy i lat, powinny jednak wybrać inny lokal, jednak drobny wstęp mógł być tylko zachętą do ponownego spotkania.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]04.10.20 22:07
Kiedy kobieta odwróciła się twarzą w stronę ćwierćwili, Angelica mogła odetchnąć cicho z ulgą, z całą pewnością wiedząc, że jej podejrzenia nie okazały się pomyłką. To byłoby śmieszne, gdyby powiedziała tak do obcej osoby… Ale nie dla niej. Spaliłaby się za wstydu. Szczęśliwie jednak – pomimo dłuższego czasu niewidywania się pomiędzy nimi – Angelique pamiętała twarz Belviny na tyle dobrze, by niemalże od razu ją rozpoznać.
Gdyby nie znała swojej kuzynki lepiej, mogłaby zasugerować, że ta trochę gniewała się za to przypadkowe szturchnięcie… Ale były przecież rodziną, więc było to niemożliwe. Jak to w każdej familii, głupie kuksańce im obu się czasem zdarzały. Choć – naturalnie – znacznie rzadziej niż w większości rodzin, w końcu obie były kobietami. Nie wypadało im się naparzać jak chłopcy.
Usłyszawszy kochany śmiech Belviny, nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się lekko speszona. Czasami miała wrażenie, że to ona bardziej przypominała półwilę niż blondynka. Pewna siebie, pełna klasy, czujna, lecz nie do przesady. Śpiewaczka szczerze podziwiała starszą Blythe, tak jak i wielkimi z uznania oczami patrzała na wielu innych czarodziejów i czarownic. Często sama nie dostrzegała własnej wartości, przypisując innym znacznie większe zasługi, niż zwykle zauważano, czasami zupełnie nie zdając sobie sprawy.
Miałam pisać w sprawie ustalenia jakiegoś spotkania pierwszego od… cóż, niemalże wieków. Ale ostatecznie zawsze było jakoś nie po drodze i dotychczas się nie udało. – zaczęła mówić, wywracając przelotnie oczami. Wszystko, co powiedziała, było prawdą. Praca solistki była znacznie bardziej wykańczająca i wymagająca, niż jej się dotychczas wydawało. Zwłaszcza dla kogoś tak nielubiącego tłumów jak ona. – Powiedz, dostałaś chociaż mój list, który wysłałam tuż przed przyjazdem? – Nie przypominała sobie, by dostała odpowiedź, więc oczywistym było, że przy ich pierwszym spotkaniu o to dopyta. Jeżeli okazałoby się, że go nie doręczono, to by oznaczało, że mógł wpaść w niepowołane ręce… A sama dobrze wiedziała, jak ważną poszlaką jest prywatna korespondencja po całym szeregu nieprzyjemności, które miała z przyrodnim bratem. Co prawda nie sądziła, by w wiadomości wysłanej do kuzynki znalazło się coś szczególnie godnego uwagi, ale warto było mimo wszystko dmuchać na zimne.
Zrobiła dość niemrawą minę w reakcji na słowa Belviny, choć było to średnio godne damy. Domyślała się, że kuzynka była ciekawa, co u niej słychać. Problemem było raczej to, że Angelica nie za bardzo wiedziała, co takiego ma jej powiedzieć. Wspomnieć o tym, że próbowała uciszyć gniew po stracie brata? Że długi czas na próżno usiłowała znaleźć jakieś ślady dotyczące jego śmierci? Nie chciała się przyznać do porażki. Zresztą, to z zasady nie było coś, czym warto było się chwalić. Tak samo jak to, że niemal od razu po powrocie do ojczyzny pokłóciła się z Valerianem…
Złączyła przed sobą ręce w skromnym geście, próbując obrać wszystko jakoś bezpiecznie w słowa. Nie mogła jej przecież powiedzieć, że interesowała się polityką – inaczej Belvina zareagowałaby pewnie jak jej własny brat. Poza tym, mało kto rozumiał, czemu półwila w ogóle miesza się w tego typu sprawy. A gdyby wyjaśniła swoje powody, czuła w głębi serca, że i tak pewnie wszyscy by ją wyśmiali.
Tak, trochę się u mnie pozmieniało, ale… Mm, raczej nie trafił się we Francji żaden młodzieniec, na którym dłużej zawiesiłabym oko – przyznała, mając nadzieję, że taka odpowiedź zadowoli Belvinę. Były w końcu płcią piękną, więc w większości rozmawiały o mężczyznach. Spodziewała się, że właśnie o to chodziło w dużej mierze kuzynce – o jakiegoś dżentelmena, który spodobałby się dziadkom albo przynajmniej miał na tyle słodką powierzchowność, by chociaż do niego trochę powzdychać. Wtedy jednak czas dla Angelici po prostu stanął. Nie myślała wówczas o obecnych miłosnych rozterkach czy oglądaniu się za nowymi obiektami westchnień.
Zamrugała kilka razy, po czym wyprostowała się i dodała:
A co u ciebie, Belvino? Czy twoje serce do kogoś już należy?
Nie były to na tyle poufałe informacje, by je ukrywać. W końcu nie chodziło o tożsamość, a o samo zaspokojenie ciekawości – również ze strony młodszej. Chciała bowiem wiedzieć, czy powinna już szukać sukienki na wesele i pomagać w doborze sukni ślubnej kuzynce. Szczerze wątpiła, czy rodzina nie dałaby jej znać wcześniej, że Belvina już wyszła za mąż. Może i była w tym czasie w Paryżu, ale więzy krwi pozostawały nierozerwalne. Ciemnowłosa musiała więc być albo nadal panną na wydaniu, albo zdążyć się z kimś już zaręczyć.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Sklep Madam Primpernelle - Page 6 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]13.11.20 23:23
Zdecydowanie rodzinie mogła wybaczyć pewne rzeczy, dlatego lekki cios ze strony kuzynki szybko przestał mieć znaczenie. Nie mogła przecież złościć się o coś takiego, byłoby to niedorzeczne i najpewniej mocno dziecinne. Obserwując młodą Blythe, nawet teraz dostrzegała różnice w sposobie, w jakim obie zostały wychowane oraz największe przepaści w charakterze. Cztery lata temu sposób bycia Belviny niewiele różnił się od obecnego, takie sytuacje jej nie peszyły, a nawet jeśli nigdy nie pokazywała tego otwarcie… nawet przed rodziną. Uważała jednak, że ta cecha u kuzynki była w pewien sposób urocza, gdy dodatkowo wziąć pod uwagę, fakt, że drobna panna Blythe była półwilą. Ile razy musiała spotykać się z głodnym męskim spojrzeniem? Wolała o to nie pytać, jedynie przez wzgląd na komfort Angelique. Cechy, które tak podziwiała w niej krewniaczka przyszły z czasem i wiekiem oraz towarzystwem mężczyzny, który w jej życiu odgrywał ważną rolę, ale nikt nigdy miał się o tym nie dowiedzieć. Wiedziała, że rodzina chciała kształtować ją na młodą damę, kobietę, która pewnego dnia może stanąć u boku arystokraty, lecz bardzo szybko ów plany przepadły. Jej własny bunt pogrzebał wszystko, nim ktokolwiek zajął się kształceniem młodej dziewczyny. Mogła zostać dumą rodziny, a przekreśliła wszystko, finalnie uciekając z daleka od bliskich. Takiego losu nie życzyła młodszej kuzynce stojącej przed nią i bez wątpienia spotkałaby się z dezaprobatą Belviny, gdyby tylko usłyszała o braku wiary w siebie jaką przejawiała Angelique.
Słuchała z uwagą, a delikatny uśmiech wciąż gościł na jej ustach, chociaż stopniowo zmienił się w odrobine przepraszający.
- Tak, dostałam. Przepraszam, że dotąd nie dałam żadnej odpowiedzi, ale to wyjątkowo intensywny czas. Listy zalegają tygodniami nim, znajduję chwilę, aby sprawdzić jakie wiadomości ze sobą niosą.- wyjaśniła. Ostatnim czasu Senu nie poleciał z żadnym listem, ale nie wydawał się z tego powodu niezadowolony, bo póki dostawał jeść i był sukcesywnie wypuszczany na krótkie lub dłuższe loty, wydawał się w pełni usatysfakcjonowany ze swego żywota i wcale nie krótkiej przerwy.
Zauważyła zmianę w mimice kuzynki, ale nie pospieszała jej, dała czas, aby poskładała myśli w całość, jeśli tylko tego potrzebowała. Nie miała pojęcia ile zmieniło się w życiu młodej panny, czy istniały jakieś sytuacje, którymi chciała się pochwalić lub pożalić. Cokolwiek jednak by to nie było, zamierzała wysłuchać każdego słowa. Trzymała dystans od części rodziny, ale kiedy trafiała na bliskich, nie potrafiła odwrócić się od nich… taka już po prostu była.
Przechyliła delikatnie głowę, gdy padła odpowiedź.
- Oh, czyli swą szansę dostanie jakiś przystojny Anglik? – spytała z żartobliwą nutą, nie chcąc zawstydzić kuzynki. Ta rozmowa miała być spokojna i lekka po czasie, przez jaki się nie widziały.- Wyglądasz jakby coś cię trapiło, Ange.- miała wrażenie, że Blythe coś pomija, ale nie zamierzała naciskać, a jedynie dać jej znać, że cokolwiek to było nie umykało uwadze.
Odrobinę spoważniała, gdy zadane wcześniej pytanie, zostało w pewien sposób odbite. Działo się dużo, ale czy chciała o tym mówić? Chyba nie, półwila powinna żyć w pewnej nieświadomości dla własnego dobra. Dlatego póki co pominęła ów kwestię, zaczepiając się drugiej, bardziej neutralnej dla niej samej.
- Nie, nie należy do nikogo. Odważę się stwierdzić, że pod tym względem nie posiadam serca.- próbowała obrócić to w lekki żart, ale nie szło ukryć, że nie miała serca, które byłaby gotowa oddać mężczyźnie. Bycie żoną nadal brzmiało co najmniej strasznie, wywołując lekki dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. Życie według własnych zasad pasowało jej bardziej, a określenie stara panna przestawało drażnić, obojętnie z czyich ust padało.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]26.11.20 0:02
Więc jednak nic złego się nie stało, nie doszło do jakiegoś porozumienia ani nic? Dlatego nie odpisała? Całe szczęście. Mogła odetchnąć z ulgą, słysząc słowa Belviny. Była niemal pewna, że wszystko to było dziełem jakiś okropnych sił. Co nie byłoby wcale takie dziwne, patrząc na obecną sytuację w Londynie…
Ach, no tak – odparła po chwili, kiwając głową. Wszystko zaczęło nabierać sensu. – Pewnie masz teraz pełno pracy. Dobrze pamiętam, że trudniłaś się uzdrowicielstwem? – zapytała, przekrzywiając głowę z ciekawością. Uważała to za spory powód do dumy. Osobiście, gdyby nie była wychowywana od dziecka na damę i byłaby choć trochę mniej delikatna, z pewnością zajmowałaby się tym samym. Od zawsze chciała pomagać innym i patrzeć, jak rozświetlają się w uśmiechu ich ponure twarze.
Zaśmiała się odrobinę histerycznie na pytanie kuzynki. Taak… Jak miała jej powiedzieć, że w istocie w nikim się nie zakochała, a tak naprawdę każdy członek jej rodziny pcha ją wręcz do rychłego zamążpójścia? Oczywiście, kandydat musiał wpisywać się w standardy krewnych, bo jakże by inaczej, ale czy ktoś zwracał uwagę na jej szczęście, jej zdanie czy uczucia, które nią targały? Z jednej strony czuła, że nie może ich zawieść, z drugiej zaś czuła się niezrozumiana. Co jeśli któregoś dnia zakocha się w kimś mało bogatym albo średnio przystojnym albo kimś nielubianym? Wydziedziczą ją, powiedzą, że nie chcą jej znać? Przecież tak nie można, miłość nie wybiera!
Tak, można tak to ująć – odpowiedziała z lekko wymuszonym uśmiechem, nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć. Powinna jej się zwierzyć? Cóż, niby mogła jej ufać, ale nie chciała jej trapić… Poza tym były w miejscu publicznym, trochę nie wypadało. – Ach, wiesz, po prostu jeszcze nie do końca odnalazłam się w całej tej sytuacji panującej w Londynie. Muszę się przyzwyczaić. – To przecież nie było kłamstwo. Dziwnie było wracać do stolicy będącej teraz w ruinie, kiedy opuszczała ją w tak dobrym stanie.
Zauważyła to, jak Belvina spoważniała, gdy odbiła piłeczkę. Uderzyła w czuły punkt? A może to coś, wobec czego miała wątpliwości? Cóż, jeśli chciała o tym porozmawiać, to Angelica była gotowa z chęcią jej wysłuchać, posłużyć radą czy po prostu posłużyć za ramię do wypłakania się (chociaż szczerze polemizowała, czy jej kuzynka byłaby w stanie przy niej płakać). Może nie powinny poruszać tego tematu tutaj, ale liczyła na to, że starsza jest świadoma faktu, że Angelica zawsze będzie przy niej. W chwilach i dobrych, i złych, kiedy walił się cały świat, miały siebie. I ćwierćwila miała nadzieję, że to nigdy się nie zmieni.
Każdy ma serce – odparła niemal mechanicznie. Dla niej po prostu wygadywała głupoty. – Może jest gdzieś w głębi, ukryte gdzieś bardzo bardzo głęboko… Ale gdzieś tam jest. Wiesz chyba najlepiej, w końcu znasz się na medycynie. – Uśmiechnęła się pewnie.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Sklep Madam Primpernelle - Page 6 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]29.11.20 16:34
W duchu cieszyło ją, że Ange podeszła do tego tak lekko i nie miała pretensji za cisze, gdy wyszła z inicjatywą, aby odświeżyć kontakt między kuzynkami. Nie trzymała się za blisko z rodziną, mając zbyt różne podejście do życia, stąd ciężko było jej jakoś przebrnąć przez samą myśl o takowej próbie. Zamierzała jednak spróbować, może było warto? Kolejny raz próbować?
- Całkiem sporo, ale to wszystko zaczyna się stopniowo uspokajać i najpewniej w kolejnych tygodniach wróci do rutyny.- przyznała, bo faktycznie miała co robić, może nie do końca w samej pracy, ale tych prywatnych, lecz nie zagłębiała się w szczegóły.- Zgadza się.- dodała, na pytanie o tym, co robiła na co dzień. Ten fakt był różnie odbierany wśród osób noszących nazwisko Blythe, jedni podziwiali upór w dążeniu do celu, inni krytykowali, bo ponoć marnowała sobie życie. Osobiście nie czuła, aby cokolwiek traciła, a zdecydowanie więcej zyskiwała. Niestety jej argumenty nie trafiały co do poniektórych. Nie wyobrażała sobie Ange jako uzdrowiciela, była na to zbyt delikatna i tego nie dało się przezwyciężyć, mogłaby próbować, ale najpewniej męczyłaby się dzień w dzień, trafiając na gorsze i lepsze przypadki pacjentów. Gdyby wiedziała o rozterkach kuzynki względem potencjalnej miłości, mogłaby ją uspokoić. Z tego, co zrozumiała dawno, rodzina nie wypierała się tych, którzy zawodzili oczekiwania, nawet jeśli żywot był wtedy cięższy, bo głównie na własną rękę. Można było to przetrwać, a jeśli miałaby swojego partnera, ukochanego tym łatwiej było przejść przez to bez większych strat. Znacznie gorzej, jeśli miłość okazałaby się ulotna.
Pokiwała głową, akceptując taką odpowiedź, nawet jeśli miała wrażenie, że półwila próbowała ją zbyć wymijającą odpowiedzią.- Nie wiem, czy można się do tego przyzwyczaić.- stwierdziła. Nowe realia potrafiły być ciężkie dla osób, które ciągle przebywały w stolicy, a dla nowo przybyłych, mogły być tylko gorsze, nawet jeśli dopuszczała myśl, że może być inaczej i może tego życzyła kuzynce.
Stłumiła w sobie prychnięcie, bo tego nie trzeba było jej mówić, ale najwyraźniej dziewczyna wzięła jej słowa zbyt dosłownie.- Może nie w tym przypadku? To serce nie ma już chęci bić dla kogoś, a tym bardziej zostać oddane.- nie chciała tego tłumaczyć, wdawać się w szczegóły, pozostając na drobnej grze słów, opisującej lepiej jej nastawienie niż dosłowne wyłożenie podejścia, jakie miała.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]09.12.20 1:06
Nie chciała tracić rodziny, trzymać się z daleka… Nie potrafiłaby. Być może to dlatego, że była nadal zbyt krótko dorosła, zbyt późno wyleciała z gniazda. Nie mogła sobie wyobrazić, jakby to było mieszkać na drugim końcu świata z daleka od domu jedynie w obecności męża. Owszem, dzieci z założenia miały być również częścią rodziny, ale chyba nie umiałaby się tak po prostu odciąć. Była przyzwyczajona do dorastania wśród licznych krewnych – brak ojca nadrabiała ojczymem i sporym kręgiem braci. Dziwnie byłoby tak nagle stwierdzić, że ich nie potrzebuje i żyć na własną rękę. Czułaby się po prostu tak jakoś… obco.
Pomimo sporej dramaturgii w ruchach i bujnej wyobraźni, nigdy nie przyszłoby jej do głowy, co obecnie robi Belvina. To jest – oprócz bycia uzdrowicielem. Tak samo pewnie Belvinie nigdy nie przeszło by przez myśl, na co zdecydowała się jej kuzynka. Obie miały przed sobą tajemnice i ukrywały je tak skrzętnie, że nigdy miały nie wyjść na światło dzienne. Angelique jednak zastanawiała się teraz odrobinę, jak długo to potrwa i jak się skończy. Miała jedynie nadzieję, że nie sprawi to nigdy, że zaczną podążać zupełnie innymi ścieżkami.
A powiedz mi, proszę, jak się czujesz? Codziennie ratujesz setkę czarodziejów, więc mam nadzieję, że nie zaniedbujesz też siebie – odpowiedziała, przechylając głowę z ciepłym uśmiechem. Oczywiście, cudze życia były ważne, ale na pierwszym miejscu powinna stawiać zawsze siebie. Zmęczona czy głodna będzie mogła zrobić mniej niż wypoczęta i najedzona, dla ćwierćwili zdawało się to niemal oczywiste. Brzmiała co prawda teraz jak babcia albo matka w podeszłym wieku, ale nie mogła sobie tego odmówić. W stosunku do tych, których kochała, zawsze odnosiła się z niebywałą troską.
Nie do końca rozumiała, czemu Belvina tak odpowiedziała na odbite przez Angelicę pytanie, ale w porządku. Może miała ciężki dzień, pokłóciła się z miłością swojego życia albo przeżywała zawód miłosny? Jej romantyczna dusza chciała bardziej, żeby była to środkowa opcja niż pierwsza czy ostatnia, ale mimo wszystko starała się jakoś zrozumieć kuzynkę i mentalnie ją wesprzeć. Uważała, że wbrew pozorom to ci, od których biło chłodem i zdawali się ciężcy w obyciu, byli najbardziej poszkodowani, bo coś musiało sprawić, że ich serca tak stwardniały. Wiedziała to po sobie – była słaba i delikatna, dopóki sytuacja ze zmarłym bratem nie wywarła na niej presji. Teraz musiała być silna. Dla siebie. Dla niego. Dla wszystkich. Nie mogła pozwolić, by byle niepowodzenie skłoniło ją do ucieczki jak dawniej. Zamierzała dopiąć swego i doprowadzić oprawców swojego brata na podest, gdzie mieli zostać osądzeni. Chciała, by wydano wyrok, który im się należał.
Och, nie mów mi, proszę, więcej – westchnęła nader dramatycznie na wieść o „przyzwyczajeniu”. Te formalności, których miała dopiąć w ministerstwie… Owszem, były zrozumiałe i miały całkiem słuszny powód jej zdaniem, ale czy tutejsi urzędnicy musieli być aż tak niekompetentni? – Już na wstępie spotkałam się z trudnościami. Urzędnik, który obsługiwał stanowisko, do którego podeszłam, podpisał źle dokumenty. Musiałam stawać w kolejce ze trzy razy, żeby wszystko wypełnić. – Wywróciła oczami, krzyżując ręce pod piersiami. Może i nie żyła dalej tamtymi wydarzeniami i prawie zdążyła o tym błahym incydencie zapomnieć, ale potomkinie wil chyba nigdy po prostu nie mogły przegapić okazji do narzekań.
Nie mogła nic poradzić na zmartwioną minę, która zaczęła malować się na jej twarzy. Nie pomagała jej w tym nawet świadomość tego, że była damą. Miała uczucia, które teraz naprawdę dawały jej się we znaki. Jej kuzynka brzmiała, jakby miała złamane serce. A przecież kobiety z ich rodziny powinny przebierać w kawalerach i to im łamać serca, nie na odwrót! Miała ochotę wołać o litość do niebios – Belvina była zbyt piękna i kochana, żeby ktoś ją tak znieważał. Nie powinna się nim ani trochę przejmować. Ba, wręcz przeciwnie – powinna pójść na jakieś przyjęcie, zatańczyć z jakimś przystojnym młodzieńcem i pokazać, ile jej poprzedni obiekt westchnień stracił. A może trochę się wstydzi, więc obie powinny to zrobić? Zabawy towarzyskie nie leżały co prawda w naturze młodszej z nich, ale dla dobra starszej była gotowa się poświęcić. Jeżeli miałoby to posklejać złamane serce Belviny to dlaczego by nie? Jedyna rzecz, którą Angelica się martwiła, było to, że w takim wypadku nie na odpowiedniej osobie spoczęłoby męskie spojrzenie…
Cokolwiek się nie zdarzyło i się nie wydarzy, pamiętaj, że mamy siebie – oświadczyła odważnie. – Moje serce też nie bije dla żadnego młodzieńca i pewnie długo nie będzie. Ale zawsze nasze serca mogą bić dla nas samych – i to ze wzajemnością. Więzy krwi w końcu są niepodważalne. – Słowa, które wypowiedziała, były namiastką jej dzieciństwa i być może brzmiały infantylnie, ale nie potrafiła ich sobie darować. Za bardzo kochała swoją rodzinę.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Sklep Madam Primpernelle - Page 6 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]02.01.21 17:56
Tajemnice od lat były dużą częścią jej życia, staranie utkane kłamstwa kryjące codzienność przed troskliwym spojrzeniem rodziny, przynajmniej tą częścią, która widziała w niej jeszcze potencjał, a nie kobietę marnującą sobie życie. Samotna i nieszczęśliwa, taka właśnie była w oczach wielu ciotek. Nie winiła ich za to, już nie, przywykła do pozornej oceny, jaką poddało ją otoczenie i z tym samym łagodnym uśmiechem dała się zaszufladkować, aby przestać zwracać na siebie uwagę. Zamiast tego żyła na własnych zasadach, otaczając się osobami, które akceptowały jej sposób bycia, mogąc być u boku mężczyzny, któremu ufała wbrew temu jak skomplikowana była ich relacja. Nie próbowała dociekać czy kuzynka robiła podobnie; wyrywała się z szablonu. Może była na to zbyt młoda, zbyt poukładana i jeszcze trochę przed nią. Nie mniej, jeśli kiedykolwiek zdecydowałaby się ruszyć pod prąd, mogła na nią liczyć, nie zostawiłaby jej samej.
Spojrzała na nią uważniej, gdy padło pytanie, którego nie słyszała za często. Na palcach jednej ręki mogła policzyć osoby, które zapytały o jej samopoczucie w ostatnim czasie i paradoksalnie z żadną z nich nie łączyły ją więzy krwi. Zastanowiła się chwilę, aby nie rzucić czegoś bezmyślnie, co okaże się podyktowane jedynie emocjami rozbudzonymi od kilku dni.
- Łatwo jest zaniedbać siebie, gdy poświęcasz się pracy, ale spokojnie już tego nie robię.- odparła z uśmiechem, bo faktycznie starała się przestać pracować ponad siły, brać na siebie zbyt wiele.- a przynajmniej próbuję.- dodała z nutą rozbawienia w głosie. Pewnych przyzwyczajeń nie szło zmienić od tak, wręcz z dnia na dzień.- Zaskakujące, że brzmisz jak mój brat. On bardzo chciałby, abym stawiała siebie zawsze ponad pacjentów. Niestety ten zawód nie pozwala na to, lecz i tak jest lepiej niż kilka miesięcy temu.- kąciki jej ust uniosły się wyraźniej.
Cieszyła się w duchu, że kuzynka odpuściła temat, że nie dopytywała o nieco nietypową reakcję. Nie lubiła zagłębiać się w temat swych miłostek, bo było ich trochę, ale ta poważna pozostawała jedna, zbyt niepewna by dać jej poczucie stabilności. Mimo wszystko nie podziwiała kobiet, które potrafiły stworzyć przeciętny związek, trwać u boku mężczyzny bez względu na wszystko. Przekrzywiła odrobinę głowę, słysząc o problemach, jakich doświadczyła młodsza Blythe w chwili rejestracji różdżki. Sama przebrnęła przez to bez kłopotów, a jedyną drażliwą częścią był moment oczekiwania, długa kolejka, jaka posuwała się na przód zbyt wolno. Ceniła swój czas, który mogła spożytkować inaczej…
- Współczuję, kolejki w Ministerstwie są straszne, zwłaszcza odkąd istnieje wymóg rejestracji różdżki.- na całe szczęście sytuacje, gdy musiała przekraczać progi Ministerstwa były znikome, więc wszelkie niedogodności przyjmowała z wyrozumiałością, ale nawet ją pewnie zirytowałoby coś takiego.- Ale finalnie udało się? – spytała zaraz, tylko dla upewnienia, bo skoro kuzynka była w Londynie to musiała posiadać odpowiednie papiery. Półwila, mimo że była młoda, na pewno wiedziała, czym groziłoby obecnie poruszanie się po stolicy bez stosownych dokumentów. Pokiwała powoli głową, reagując na jej słowa to zapewnienie, że miały siebie. Doceniała, oczywiście, że doceniała, ale nie zamierzała wykorzystywać tego. Wolała z takimi problemami mierzyć się sama, może nie było to najmądrzejsze, jednak nic zmieniać nie chciała.
- Pamiętam i dziękuję, Angelique.- szepnęła po francusku, tknięta odruchem, by te parę słów wypowiedzieć w języku w którym częściej rozmawiały, przebywając poza granicami Anglii.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]02.01.21 22:50
Gdyby kiedyś przyszło jej obrać inną drogę niż tą, którą obecnie podążała, wiedziała, że mogłaby liczyć na wsparcie rodziny – była w końcu półwilą, ulubienicą wszystkich dookoła (choć czasem mogłaby z całą pewnością stwierdzić, że jest kompletnie inaczej). Reprezentowała swoich bliskich w sposób, w jaki należało. A kiedy się buntowała, robiła tak głośno niczym mała myszka. Rzadko to przyznawała, ale naprawdę była złotym dzieckiem. Nawet wiek starej panny nie byłby w jej przypadku problemem – miała przecież dzięki swojej urodzie wysokie szanse na zawarcie małżeństwa bez względu na to, w jakim była wieku.
Nie zdawała sobie do końca sprawę, że tak mała część społeczności była zainteresowania samopoczuciem Belviny. Gdyby jednak Angelica się zorientowała, na pewno uznałaby to za przygnębiające i zwyczajnie smutne. Byli w końcu rodziną, przyjaciółmi, bliskimi sobie osobami – powinni trzymać się razem i oferować sobie wzajemnie wsparcie, nawet kiedy ta druga strona utrzymywała, że ma się dobrze. Mieli stanowić dla siebie fundament, pod który stawiało się resztę rzeczy.
Mam nadzieję – odparła ciepło, pełna wiary w słowa kuzynki. Wiedziała, że bycie uzdrowicielem to trudny orzech do zgryzienia, ale ufała, że Belvina nie przesadzała i dbała o siebie na tyle, na ile mogła.
Uniosła brwi w geście zdziwienia. Naprawdę brzmiała jak Valerian? Nie powiedziałaby, w końcu on zawsze wydawał jej się chłodniejszy, bardziej konserwatywny… Angelique zaś – pomimo zachowywania zazwyczaj dobrych manier, co było raczej oczywistą cechą każdej damy – czuła się wolna. Choć wolna to było słowo o zbyt dużej mocy jej zdaniem – musiała przecież dobrze wyjść za mąż, odsuwając własne uczucia i wątpliwości na bok.
Ach tak? Nie sądzę, ale zabawne że o tym wspominasz – spotkałam go jakieś trzy miesiące temu. Potem już nie miałam okazji – odpowiedziała z lekkim zaintrygowaniem. Naprawdę tak bardzo go przypominała? – Wiesz może co u niego? Jak mu się powodzi?
Może i byli dla niej tylko kuzynostwem, ale miała prawo się martwić. W dobie wojny raczej nikt nie pozostawał obojętny – wszyscy cierpieli, czy to fizycznie, czy psychicznie. A walki na ulicach Londynu odciskały nawet swoje piętno na najmłodszych – nie mogła sobie wyobrazić, co kilkuletnie dzieci musiały teraz przeżywać… Valerian co prawda do nich nie należał, ale mimo wszystko – zależało jej na nim; nie chciała, by coś mu się stało. Choć nie wiedziała jak, pragnęła go chronić.
Pokręciła głową z niedowierzaniem na te wszystkie problemy, których uświadczyła w Ministerstwie. Jak to jest, że musiało się to trafić akurat jej? Miała wrażenie, że ci urzędnicy w ogóle nie myślą – przecież gdyby chciała dołączyć do opozycji, musiałaby się wyrzec swojej własnej rodziny (która prędzej popełniłaby masowe otrucie się niż akceptację proLongbottomskich wartości, nawiasem mówiąc…) i uciekać z Londynu, a może nawet z Anglii! Nie stałaby przecież przy stanowisku, cierpliwie wypełniając całą tę ich bzdurną dokumentację.
To prawda – westchnęła ciężko. – Te kolejki to jakiś dramat. – Przekrzywiła głowę, wzdrygając się na samo wspomnienie długich jak jej warkocz kolejek, gdzie każdy każdego deptał i kasłał mu za plecami. Niby czarodzieje, a takie wychowanie! Co za bydło.
Czy się udało? Cóż, mogła z całą pewnością powiedzieć, że tak – pomimo kilku problemów, dobrnęła do końca i tym razem przyjęli wszystkie dokumenty. Ale co za absurd – pytać o rodowód czystokrwistą ćwierćwilę!
Tak, na szczęście – odparła, wywracając oczami. – Ale nie wiem, czy dałabym radę, gdyby nie pomógł mi ktoś, kto wydawał się znać na tej całej papierologii znacznie lepiej niż ja – dodała szczerze. Powinna rozwinąć temat i opowiedzieć o tym, jak Calder Borgin wyratował ją rycersko z opresji? Może kiedy indziej, tutaj ściany miały uszy.
Wkrótce poczuła, jak ciepło zalewa jej policzki, a jej serce się wręcz rozpływa. Nie wiedziała, czy chodzi o sam sens wypowiedzi kuzynki, czy o to że użyła francuskiego na angielskiej ziemi – było to jednak niezwykle miłe i sprawiło, że oczy młodszej wypełniły się tak rzadko widzianymi gwiazdami i zdawały się teraz jarzyć wspaniałym blaskiem. To wyznanie było tak intymne, że niemal serce wyskoczyło Angelice z piersi. Nie mogła powstrzymać cisnącego się na twarz uśmiechu.
Po chwili otrząsnęła się jednak z błogiego stanu. Były przecież w perfumiarni, w miejscu publicznym! Mogła się założyć, że stanowiły teraz świetną rozrywkę dla przypadkowych przechodniów.
Nie będę cię już dłużej dziś zajmować, Belvino – oświadczyła oficjalnie, przypominając sobie, po co sama przybyła w to miejsce. – Gdybyś jednak chciała w najbliższym czasie wpaść na herbatkę, będzie mi bardzo miło i z chęcią cię na nią zaproszę. – Starała się, żeby jej słowa pomimo bycia bardzo formalnymi, nadal były nacechowane pozytywnie. Czasami prawdziwie żałowała, że rozmowy wyższych sfer nie mogły być bardziej bezpośrednie.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Sklep Madam Primpernelle - Page 6 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Sklep Madam Primpernelle [odnośnik]14.01.21 2:30
Ta kwestia dość mocno je różniła, bo gdzie Angelique miała pewność, że rodzina ją wesprze… tak Bel wolała na tym nie polegać już w czasie, kiedy myślała nad swoją przyszłością i tym co chce robić, a co mocno odbiegało od wyobrażeń rodziców. Obecnie tym bardziej wolała nie spoglądać z nadzieją w stronę rodziny, której większość na całe szczęście była daleko od Londynu. Dla bliskich zrobiłaby wszystko, porzuciła to, co robiła, gdyby zaszła taka potrzeba, bo wspólna krew od zawsze miała swoją wartość, ale mimo to lepiej czuła się mając ich daleko. Wolała otaczać się ludźmi, którzy do pewnego momentu byli jej obcy, a wraz z mijającymi miesiącami czy latami zyskiwali wartość i stawali się istnym substytutem rodziny. Na ciepłe słowa, odpowiedziała delikatnym uśmiechem, nie chcąc wchodzić w temat bardziej. Wolała, aby nie wydało się przypadkiem jak bardzo potrafiła poświęcić się pracy, a przez co narażała się na krytykę. Naprawdę starała się dbać o siebie, dzielić dobę na szpital i życie prywatne, które zaczęła doceniać z czasem.
Zaśmiała się cicho, ledwie słyszalnie dla postronnych, gdy zobaczyła pełne zaskoczenie spojrzenie kuzynki.- Przepraszam, jeśli Cię uraziłam.- rzuciła żartem. Pod wieloma względami jej brat i kuzynka byli inni, to oczywiste, ale najwidoczniej mieli cechy wspólne, których półwila mogła się nie spodziewać. Sama uniosła delikatnie brew, słysząc, że ta dwójka widziała się parę miesięcy temu. Niby nie powinna być zaskoczona, ale nagle nie bardzo wiedziała co o tym myśleć.
- Niestety nie wiem co u niego, ale mogę śmiało założyć, że znów uciekł do swej ukochanej Francji.- odparła, krzywiąc się odrobinę, gdy w głosie zabrzmiało rozczarowanie. Nie chciała wdawać się w szczegóły, wypowiadać na głos jak bardzo ciężka była relacja między nią, a najstarszym z braci. Z młodszym w końcu nie było lepiej, ale miał dość taktu, aby nie pojawiać się niespodziewanie w jej życiu i znikać ponownie bez słowa… On pozostawał nieobecny, tak po prostu.- Pewnie kiedyś wróci znów.- dodała szeptem, bardziej do siebie niż dziewczyny.
Kąciki jej ust ponownie uniosły się, maskując chwilowe pogorszenie nastroju, gdy temat zszedł na coś, co kuzynce sprawiło więcej problemu niż jej samej.- Cieszmy się więc, że to już za nami. Póki nie wymyślą czegoś nowego.- liczyła, że nic więcej nie szykuje się, miała zerową ochotę ponownie przekraczać próg ministerstwa. Była pewna, że kuzynka po takich trudnościach podziela jej zdanie całkowicie.- Hm, więc istnieją jeszcze pomocne dusze.- lekko żartobliwa nuta, zdradzała jednak zaciekawienie, kto taki wyciągnął pomocną dłoń do półwili. Chętnie posłuchałaby o tym, ale faktycznie miejsce mogło być średnio odpowiednie do bardziej szczegółowych rozmów. Na takie przyjdzie w końcu pora albo po prostu miała taką nadzieję. Obserwowała kuzynkę, zauważając reakcję na słowa wypowiedziane w języku zdecydowanie bliższym młodej Blythe, a swego czasu równie bliskim Belvinie. Uwielbiała Francję za wiele rzeczy, pielęgnowała te odczucia od zawsze, nawet, teraz gdy tkwiła w Anglii. Krótka rozmowa faktycznie pochłonęła więcej czasu niż pewnie powinna, obie przecież były tu w konkretnym celu, a dla niej każda godzina była cenna, gdy nie jeden raz doba okazywała się zbyt krótka, aby zdążyć ze wszystkim.
- Oh, zdecydowanie musimy jeszcze spotkać się i porozmawiać… w lepszym otoczeniu.- nie miała nic do samego sklepu, ale cóż nie było to miejsce idealne.- Jak tylko będę miała trochę czasu, napiszę.- obiecała cicho. Pożegnała się z kuzynką, aby dokończyć zakupy i kilka minut później opuścić sklep nie oglądając się już na krewniaczkę.

| zt x2



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Sklep Madam Primpernelle
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach