Wydarzenia


Ekipa forum
Zaczarowane Bryczki
AutorWiadomość
Zaczarowane Bryczki [odnośnik]04.12.16 1:01
First topic message reminder :

Zaczarowane Bryczki

★★
Dostojne francuskie abraxany stukają kopytami w bruk uliczki, mądrymi oczyma przypatrując się przechodniom, kiedy woźnica, siedząc na dyskach płotu znajdującego się obok, zagryza jabłko. Głębokie, malowane na różnobarwne wzory z symbolami zaczarowanego świata - różdżkami, bohaterami takimi jak Merlin, a nawet symbolami hogwardzkich domów czekają na pasażerów pod strzechą z zewnątrz wyglądającej na niewielką, a od wewnątrz powiększonej magicznie, stajni. Bryczki mogą zabrać pasażerów w dowolne miejsce, latające konie suną po niebie, a skomplikowane zaklęcia czynią pojazd niewidzialnym i nienamierzalnym dla mugoli. Kraksy z samolotami są na szczęście rzadkie.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:31, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowane Bryczki - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]19.08.18 15:25
Wiedziała, że Hjalmar czuje się dobrze w jej towarzystwie, dlatego nie kwestionowała sposobu, w jaki go traktowała. Starała się nie popaść w żadną ze skrajności i chyba wychodziło jej to całkiem nieźle; ich relacja była niewymuszona i na tyle zażyła, na ile powinna. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku i wskazywało na to, że dorosły Hjal miał szansę odnaleźć w ciotce przyjaciółkę.
Uśmiechnęła się do niego, gdy potwierdził, że rozumiał. Nie miałaby nic przeciwko potokowi kolejnych pytań, bowiem ciekawość dziecka nie powinna znać granic. Spokojnie zniosłaby nawet te najcięższe, ale była dumna z bratanka, którego bystrość umysłu stawiała ponad inne dzieci i powodowała, że błyskawicznie pojmował różne rzeczy.
- – rozmarzonym głosem potwierdziła wyższość aetonanów nad abraksanami – W takim razie zwrócę się do twoich rodziców z oficjalną prośbą o możliwość porwania cię na naukę jazdy konnej – oznajmiła poważnym tonem już chwilę później, choć jej oczy zdradzały rozbawienie.
Narzucane przez konwenanse role społeczne kazałyby jej zapewne zapytać jedynie ojca chłopca, lecz Caley szanowała jego matkę i wiedziała doskonale, że Cadan i Eir wypracowali partnerstwo, którego powinny zazdrościć im inne małżeństwa. Wspólnie decydowali o losie swojego syna, a Hjal był tego doskonale świadomy, tym bardziej więc zanikało zagrożenie iż w przyszłości wyrośnie na szowinistę.
- Niestety muszą – odpowiedziała na poruszony temat anomalii, krzywiąc się lekko – Każde zaklęcie może mieć efekt uboczny, nie jesteśmy w stanie nad tym panować. Ktoś powinien zrobić z tym porządek, ale niestety władze wolą łagodzić kontakty z mugolakami niż pomóc prawdziwym czarodziejom – pamiętała, że parę osób z jej wydziału zostało aresztowanych i administracja robiła teraz wszystko, by im to zadośćuczynić.
Lecieli ponad Londynem i podziwiali go z góry, lecz podróż nie mogła niestety trwać wiecznie. Nie bez powodu Hjalmar większość czasu spędzał w domu; było to podyktowane bezpieczeństwem, którego Spencer-Moon nie chciała narażać. Dała znać woźnicy, że wycieczka powoli dobiega końca, a po chwili abraksany zaczęły obniżać lot. Bryczka dotknęła brukowanej uliczki, a podróżnicy wyszli z niej bez trudu i na pożegnanie pozwolono im pogłaskać zwierzęta.
W drodze powrotnej Caley opowiadała bratankowi o goblinach i popularnych w Wielkiej Brytanii językach, a gdy dotarli na Grimmauld Place postanowiła zamienić kilka słów z jego rodzicami, zanim doszło do ostatecznego rozstania tego dnia.

| ztx2




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]05.10.18 21:06
14 sierpnia
  Dzień za dniem, nabierała pewności, że zmienna pogoda Londynu źle wpływa nie tylko na jej cerę, ale samopoczucie. Zaś jego mieszkańcy, posępni i spięci, nawet na zwykle gwarnej Ulicy Pokątnej, wprawiają ją już nie tylko w znużenie, a już w odrętwienie. Nie znalazła ani jednej osoby, poza swoimi krewnymi, z którą mogłaby wymienić opinię o ostatnio opublikowanej serenadzie armeńskiego klasyka-pianisty, który oczywiście, gościł będzie we Francji, a nie w trawionej anomaliami magicznymi i niepokojami Anglii.
  Odnajdując jedyny czynnik francuski w abraksanach i ich inteligentnym spojrzeniu, przystanęła przy nich, głaszcząc bok łba jednego z najspokojniejszych z koni, ale też najbardziej ciekawego przechodzących obok niego czarodziei. Wyczuwalne piżmo jego skóry drażniło jej nozdrza, ale w ten chciany, oczekiwany sposób. Pozwoliła sobie na chwilę przymknąć powieki, chłonąc ostatnie, poprzedzające jej wyjazd, świeże wspomnienie z Paryża.
  W nim wieczorek muzyczny był jednym z najbardziej efektywnych w jej karierze. Po powrocie do domu, jeszcze przed wyjazdem spisała w słowa swoje wrażenia. Wyobrażenie to zakłócił jednak gardłowy, aczkolwiek nie hipnotyczny, a bardzo nieprzyjemny dla ucha głos. Głos ten wspominał nazwisko, którego brzmienie było ostatnim, jakie Blaithin w tym momencie chciałaby usłyszeć.
  — Lady Nott, konie już zaprzężone, gotowe do wylotu — woźnica przywitał najwyraźniej przybyłą właśnie damę, a lady Fawley, której myśli zostały rozwiane przez prostą codzienność, otworzyła oczy, szukając w bliskiej perspektywie twarzy, jak się wprawnie domyśliła, Inary Nott. Odnalazła ją szybko. Nietrudno było ją znaleźć wśród mdłych i nielicznych osób, przemykających – przy niej –  niczym cienie za jej plecami.
  — Inaro… – zwróciła się do niej tak bezpośrednio pierwszy raz, ale nie pozwoliłaby sobie sparafrazować słów niewiadomego pochodzenia mężczyzny, uznając to za ujmę dla swojej osoby. Musiała się wyróźnić, a poziom jej znajomości z lady Nott, w odczuciu Blaithin aspirował już o wyższy stopień. – Jestem w Anglii od trzech tygodni, a więcej o tobie słyszałam niż cię widziałam. Myślisz, że da się to niedopatrzenie naprawić?



Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia.


Blaithin Fawley
Blaithin Fawley
Zawód : kuratorka i krytyk muzyczny
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Cofnęłabym się tysiąc razy i straciła go tysiąc razy, żeby tylko usłyszeć jego snute opowieści albo tylko głos. Albo nawet bez tego. Jedynie wiedzieć, że gdzieś tutaj jest. Żywy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6537-blaithin-fawley#166787 https://www.morsmordre.net/t6543-galahad#166862 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t6545-skrytka-bankowa-nr-1654#166865 https://www.morsmordre.net/t6544-blaithin-e-fawley#166863
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]15.10.18 16:53
Cisza przed burzą. Tak się czuła. Pozornie wszystko wydawało się takie samo. Powietrze nadal kłębiło się uciekającym chłodem. twarze nie zmieniały się w wyraz, który widziała w koszmarach. Nawet towarzyszące jej częściej cienie tuliły się do siebie w oczekiwaniu na coś, czego Inara nie potrafiła wychwycić. Niby słyszana, znajoma melodia, w którą wkradały się nowe, fałszywe tony. Wciąż niewyraźne, zgrzytliwe, ale odległe. Brakowało momentu, chwili, która miała buchnąć i powiedzieć, że instrument przestał działać. Dlatego, alchemiczka szukała ukojenia  w tym co najbardziej jej znane i ukochane. Aetonany.
Tym jednak razem, nie wsiadała na ulubioną sercu Sayuri. Może kierowana wspomnieniem francuskich wycieczek, a może intuicja zawiodła ją na ścieżkę, której stracić nie chciała - nieważne. Liczyła się za to intensywna woń piżma i zapowiedź rzeczywistego oderwania od ziemi. Nie czuła się najlepiej, dlatego i samodzielna wyprawa w powietrzu nie wchodziła w grę. Wybrała bryczki, spoglądając z rozrzewnieniem na tupające podkowami abraxany. Nie były tak smukłe jak aetonany, ale wciąż tętniła w nich niepodzielna gdziekolwiek indziej - magia powietrza. Nieodmiennie kojarząca się z wolnością. I wiatrem, którego namiastkę chciała dziś otrzymać.
Sama wybrała dwa, ciemnogniade wierzchowce, które przyglądały jej się dumnie, zapewne dostrzegając  coś, czego wśród innych dało się ominąć. Przysiadła na jednej z ławek, blisko najbardziej wysuniętego boksu, uśmiechając się, gdy potężne stworzenie wychyliło głowę, próbując skubnąć luźno zaplecione włosy Inary. Musiał być młody, bo i w ślepiach iskrzyła ciekawska zadziorność, która tak rozczulała. Uniosła lewą dłoń, dotykając miękkich chrap, ale nie zderzając się spojrzeniem ze zwierzęciem. Ciepły oddech na moment zakłócił fakturę wnętrza dłoni, ale zanim alchemiczka zdecydowała się podnieść, usłyszała nazwisko wołane głosem woźnicy. Uniosła głowę wyżej, dostzregając blade ślady sierści na pysku wierzchowca, który znieruchomiał, gdy palcami musnęła skóry - Jeszcze się spotkamy - szepnęła i płynnie wysunęła się ze swego stanowiska, wychodząc w stronę gotowej do wyjazdu bryczki.
Uwiązała spojrzenie na stworzenia, które w widoczny dla siebie sposób czekały na ruch. Dumne piersi unosiły się, a z chrap buchała mgiełka pary, nadająca całym sylwetkom nieco bajecznej aury. Inara przechyliła głowę na bok z równoczesnym uniesieniem kącika warg i tym samym wyrazem powitała własne imię puszczone na wiatr z tak eteryczna nutą, że potrzebowała zaledwie sekundy, by odnaleźć właścicielkę głosu - Blaithin - nie mogła odpuścić sobie, by imieniu nadać lekkiej, francuskiej wymowy. Nawet, jeśli jego brzmienie pochodziło z zupełnie innych stron - tylko, jeśli zechcesz towarzyszyć mi podczas przejażdżki - nie miała planów na towarzystwo, ale postać lady wplatała się w nieważką świadomość oderwania od ziemi - w równym stopniu, co sama wyprawa. Tym bardziej, gdy wpatrując się w dwie tafle kobiecych źrenic, odkrywała  niejednorodna tajemnicę. Zgubną i pociągającą jednocześnie. Nie czekała na odpowiedź, wsuwając się przez nieduże drzwiczki i usadzając się drugiej stronie. Oparła dłonie o miękkie wezgłowie, dopiero wtedy lokując wzrok na Blaithin.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Zaczarowane Bryczki - Page 5 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]18.10.18 0:38
Sposób w jaki Inara zwróciła się do niej, wprawił ją w chwilowy stan melancholii. Ledwie dostrzegalnie, przymknęła powieki nieznacznie dłużej niż wymagałoby tego mrugnięcie oczu. Ten ton, mocno jej znajomy, pozbawiał ją niepokoju, jaki jak dotąd towarzyszył jej w Angli. W ten sposób zwracali się do niej francuzi. Z tą charakterystyczną, ostrzejszą, zamiast zmiękczającej, nutą. Mimo wszystko, imię wypowiedziane w ten sposób zdawało się brzmieć najładniej. Przypominało o jej drugim domu w Paryżu. Pozwoliła sobie na chwilę bardzo płytko – mimo chęci – utonąć w tym wspomnieniu, nie tracąc jednak skoncentrowania na rzeczywistości. Nie mogłaby odwrócić swojej uwagi od Inary. Kobieta ściągała ją, jak za sprawą magii, choć nie używała do tego przecież żadnych podstępów. Po prostu wiedziała, jak zdrowo zacząć rozmowę, zaintrygować i ściągnąć uwagę Blaithin.
Ten warunek brzmi na bardzo realny do spełnienia — zauważyła, tym bardziej, że została skuszona do młodej kobiety francuskim akcentem, jaki ta wplotła w wymianę zdań. Na próbę, bo przecież jeszcze Inary nie znała, zwróciła się do niej właśnie w tym języku.
O ile zdradzisz mi, czy znasz już kierunek tej przejażdżki, czy dasz się ponieść… żywiołowi?
Zadarła nieco podbródek, wpatrując się w przestrzeń nad ich głowami, tam, gdzie za moment miały się wznieść w bryczce kierowanej przez abraksany. Lekki wiatr wysnuwał krótkie pasma włosów z upięcia, przez co samotne kosmyki drażniły wrażliwą skórę twarzy. Zanim jednak kobieta jej odpowiedziała, Blaithin podjęła się nowego pytania. Wracając do lady Nottj spojrzeniem, uwolniła policzek od wyjątkowo niesfornego pasma włosów przy ustach i dopiero wtedy posłała jej łagodny uśmiech. Dość niejednoznaczny, żeby go już teraz, w tym momencie, odczytać.
Mogę ci ufać, Inaro?
Miała prawo poddać tą kwestię w wątpliwość. Znalazłaby ku temu choćby dwa powody. Oba nosiły dumnie swoje imiona. Percival i Lysander. Cóż powiedzieć, jak dotąd Nottowie mieli tendencję do traktowania ją serią zawodów i nie budowali wokół siebie nic innego, prócz skierowanego do nich żalu. Dlatego teraz, wpatrywała się w ciepłe, brązowe oczy Inary i chociaż nie widziała w nich zagrożenia, musiała przyznać przed sobą, że oczy Lysandra kiedyś też wydawały jej się tak samo czyste, a postawa Percivala tak samo niebudząca żadnego niepokoju. Na obu tych założeniach mocno się pomyliła.
Jak długo jesteś Nottem?
Tym razem wróciła do rodowitego angielskiego. Chciała mieć pewność, że pytanie zostanie dobrze zrozumiane. Sprawdzała ją. Sprawdzała ją jako kobietę, jako żonę, jako osobę. Sprawdzała jej reakcję, a przy okazji starała się dowiedzieć, czy zdążyła już przesiąknąć nottowymi nawykami, niekoniecznie dobrymi. A mimo wszystko, wsiadła do bryczki, siadając na przeciwko kobiety, gdzie miała dogodniejszy widok na jej twarz. Przyglądała się jej łagodnym rysom, ustom, które nie wypuszczały żadnych złośliwości, co nie często zdarzało się damom. Potrafiła zrozumieć, dlaczego mężczyzna mógł ją pokochać i za co, mimo, że nie znała jej długo. To fakt, z jakiej przyczyny Inara odwzajemniła uczucia Percivala stanowił dla niej jedynie zagadkę. Jak zabawnie dobierali się ludzie. Jak dobro może przyciągać zło, a miała przyczyny sądzić, że mąż Inary Nott nosił ze sobą wiele bezsprzecznych krzywd.



Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia.


Blaithin Fawley
Blaithin Fawley
Zawód : kuratorka i krytyk muzyczny
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Cofnęłabym się tysiąc razy i straciła go tysiąc razy, żeby tylko usłyszeć jego snute opowieści albo tylko głos. Albo nawet bez tego. Jedynie wiedzieć, że gdzieś tutaj jest. Żywy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6537-blaithin-fawley#166787 https://www.morsmordre.net/t6543-galahad#166862 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t6545-skrytka-bankowa-nr-1654#166865 https://www.morsmordre.net/t6544-blaithin-e-fawley#166863
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]06.08.19 21:47
13.01.57

Trzynaście godzin, cholerne trzynaście godzin spędzone nad cholernymi listami, papierami, dokumentami, przy cholernym biurku. Thomas niepotrzebnie odkładał wszystko na ostatnią chwilę, na rzecz spotkań, interesów, handlowania. Wszystkie listy które otrzymywał spoczywały na wielkim stosie listów, na które kiedyś trzeba było odpowiedzieć. Musiał to zrobić od razu bo wiedział, że jak się za to nie zabierze w tym momencie, to nie zrobi tego nigdy. Były to wiadomości wszelkiej maści- kilka od rodziny, kilka od klientów, kilka z banku, były też jego notatki, na których zapisywał sobie wszelkie dochody. Wszystko trzeba było ogarnąć i najlepiej ogarnąć wszystko na raz.
Zasiadł przy biurku, zapalił świecę i zaczął odpisywanie. Jego pismo było staranne i dokładne. Bardzo dbał o to, by odbiór jego listów był jak najlepszy, a nie chciał reklamować swojej osoby niechlujstwem i niedokładnością. Na początku się starał, naprawdę bardzo się starał, by jego kaligrafia wyglądała jak arcydzieło, ale po dwóch godzinach, gdy zauważył, że stos listów w ogóle się nie zmniejszał, postanowił starać się odrobinę mniej. Co jakiś czas sprawdzał swój zegarek, który otrzymał w prezencie od dziadka, gdy wprowadził się do Londynu. Zegarek zawieszony był na srebrnym łańcuszku i zdobiony był jednym, małym, najprawdziwszym w świecie diamentem. Jednak pomijając wartość materialną, miał on dla mężczyzny przede wszystkim wartość sentymentalną. Nigdy nie wynosił go ze swojego domu, ciągle spoczywał w szufladzie po prawej stronie jego biurka.
Czas mijał błyskawicznie, a pracy było jeszcze dużo. Gdy Tommy zaczynał, była godzina dwudziesta druga, siedział nad dokumentami całą noc, robiąc przerwy jedynie na kilka łyków kawy i papierosy. Nad ranem był naprawdę zmęczony, ale apogeum jego wycieńczenia nastało, gdy spojrzał na zegarek i zorientował się, że jest prawie godzina jedenasta. Czuł, jak jego powieki opadają mimo jego woli, jednak obiecał sobie, że oprze się na chwilkę o blat i pozwoli sobie odpocząć, a potem wraca do pracy. Łatwo się domyśleć, że jego plan zakończył się prawie natychmiastowym zaśnięciem.
Sen jednak nie trwał zbyt długo. Nie dlatego, że biurko było niewygodne, a słońce świeciło mu w oczy. Bardziej przeszkadzał mu hałas, który wydawała jedna, przebrzydła bestia. Gdy Thomas otworzył oczy, było już za późno, bo zaspanym wzrokiem zdołał zobaczyć tylko długi język wijący się wokół jego papierów i dobierający się do zegarka Postlethwaite'a. Ten jednak nie zdążył jakkolwiek zareagować, bo mimo, że na widok bestii otrzeźwiał od razu, ghul zdążył połknąć pamiątkę po dziadku i uciec przez otwarte okno.
Tommy nawet nie zdążył ubrać płaszczu, rzucił się w pogoń ubrany w koszulę i spodnie od garnituru, nie zważając na mróz panujący na zewnątrz. Musiał dogonić stwora zanim straci go z pola widzenia. Biegł przez dłuższy czas, przez co przestał czuć płuca, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Wszelkie próby rzucenia na stworzenie jakiegokolwiek zaklęcia kończyły się niepowodzeniem, gdyż co chwila pojawiał się i znikał. W końcu udało mu się go dogonić na uliczce, gdzie stało kilka powozów konnych, które przewoziły ludzi po mieście. Bestia jednak zamiast za wielką bryczką, wolała się schować za plecami panienki, która akurat przechodziła obok...


On a gathering storm comes
A tall handsome man
In a dusty black coat with
A red right hand

Thomas Postlethwaite
Thomas Postlethwaite
Zawód : diler
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Your love don't pay my bills
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7586-thomas-postlethwaite https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-forest-road-3 https://www.morsmordre.net/t7718-skrytka-bankowa-nr-1840 https://www.morsmordre.net/t7717-t-postlethwaite#213687
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]07.08.19 18:59
Trzynaście razy dała w łeb. Trzynaście razy machnęła dłonią, odbijając kształty zgrabnych palców na zabrudzonej, bełkoczącej mordzie.
Ciężka to była zmiana. Dawno już nie byli tak upierdliwi. Żeby to jeszcze chodziło o te głupawe zaczepki, ale nie, skąd! Traktowali ją dzisiaj jak śmiecia i nawet wcale się z tym nie kryli. Wolała już prymitywne zaloty od roli usłużnej pomagierki. Brak szacunku nagradzała laniem po pysku i nikogo to nie dziwiło. Właściwie to te żeglarskie twarzyczki potrzebowały drobnej korekty, choć były i tak na tyle paskudne, że mogłaby z powodzeniem uznać, że nie istniał już żaden ratunek. Cała ta pieprzona zgraja doskonale wiedziała, że Filipa nie odpuści takiego chamstwa i nie będzie grzecznie kiwać brodą. Nie dość, że ruch był wielki i harowała jak wół, to jeszcze musiała znosić pyskówki. Różdżkę gotowa była wsadzić w dupsko, jeśli nie podziałałaby siła pięści. Co prawda nie mogła pochwalić się kupą mocnych mięśni ani też ciosem specjalnie odurzającym, ale wiedziała chyba, gdzie są te delikatniejsze punkciki. Niektórzy też przegrywali na dłuższą metę z jej ostrym spojrzeniem. W głębi tęczówek dławiła ich, rozdzierała kawałek po kawałeczku, a później karmiła nimi wygłodzone bestie. Wszystko to na żywca i z wielkim namaszczeniem. Spodziewała się jednak, że żadna bestyjka nie ruszy cielska tak tłustego i nasączonego ohydnymi toksynami. Skończyło się na fantazjach, paru uderzeniach i jednego wyproszonego za drzwi. Mogła pozwolić na wiele, ale kiedy przekomarzanki przestawały nimi być, kiedy głupie teksty traciły łatę durnego rechotania, to i jej puszczały nerwy. Pasażer to siedlisko bezrozumnych błaznów wyłażących z największego gnoju – to nie ulegało wątpliwościom – ale ją szanować mieli. Zawsze.
Z tego wszystkiego rozbolała ją głowa. Wewnątrz duszy dudniło od obijających się o ściany krzyków, od otumaniającej, gęstej woni porozlewanych po drewnianych stołach alkoholi. Wyszła stamtąd przed czasem, zostawiła Clarka i Billy’ego samych z tymi ledwo żywymi niedobitkami. Owinęła się szczelnie płaszczem i przyłożyła dłoń do skroni. Przez chwilę jeszcze stała pod tawerną, mając nadzieje, że ból minie, skoro przebywała na powietrzu. Szkoda tylko, że portowe powietrze to kiepska opcja. Może sama powinna strzelić sobie coś mocniejszego? Chociaż dławiło ją na samą myśl o wódce. Nie, to zły dzień. Ruszyła powoli portową uliczką. Chciała iść do domu i zamknąć się w spokojnym zakątku. Dawno już nie czuła tak przytłaczającej niemocy. A jednak w głowie zrodził się jakiś nienormalny plan. Szła przed siebie, długo wędrowała w mrokach obcych ulic, czasem błyszczał jakiś sklepowy szyld, innym razem wydawało jej się, że słyszy uparte kroki za sobą. Nocny spacer po mieście dobrze jej zrobił. Poczuła się w końcu lepiej.
Tak dotarła aż do centrum, gdzieś pomiędzy uliczki wypełnione przysypiającymi magicznymi bryczkami. W pewnym momencie beznamiętnie, trochę tępo zapatrzyła się na jeden z powozów. Rozproszył ją dopiero ohydny powiew z czyjejś paszczy. Obróciła się gwałtownie i dostrzegła jakaś bestię. Miała ohydne zębiska i wyjątkowo cuchnęła. Cholera! Przez chwilę tak stała, mierząc się ze stworzeniem. Nie atakowało i nie wyglądało na groźne, po prostu było brzydkie. Zupełnie jak taki podstarzały żeglarz z pubu.
Później dopiero przyuważyła gościa stojącego nieopodal. Patrzył na tę szkaradę. A może na nią? – Zgubiłeś pupila? – spytała dość… zaintrygowana, a trochę też kpiła. Ghul w odpowiedzi łypnął na nią nieco przyćpanym spojrzeniem. – Co to w ogóle jest? – zapytała, chyba odrobinę obawiając się tak bliskiej obecności owej istoty. Nie miała zbyt wielkiej wiedzy o magicznych zwierzętach. Oswajała się dopiero z niedawno przygarniętym niuchaczem. Wiedziała też coś o bahankach, ale… to?
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]14.08.19 23:45
Tommy nigdy nie miał do czynienia z ghulem, chociaż w Anglii były one dosyć pospolite. Cośtam kiedyś o nich słyszał, wiedział tylko, że są niegroźne i nie skrzywdzą człowieka. To nie zmieniało faktu, że te obrzydliwe stworzenie właśnie połknęło zegarek, który był dla Tommy'ego czymś więcej, niż tylko informatorem pokazującym czas. Ten przedmiot miał w sobie swoją historię, przez co był wyjątkowy i musiał zostać odzyskany w trybie natychmiastowym.
Trudno było ukryć złość Thomasa, zazwyczaj był niezwykle opanowany i trzeba było się naprawdę namęczyć, by wyprowadzić go z równowagi, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że był on bardzo wykończony, głodny, zmarznięty i przed chwilą został okradziony z rodzinnej pamiątki. Biegał po ulicy jak skończony głupiec, przez co zaczęły boleć go nogi i oddychało mu się z trudnością. W dodatku nie miał żadnego pomysłu na to, jak odzyskać swoją własność. Miał już po prostu dosyć i nie miał zamiaru zachowywać swojego stoickiego spokoju, miał ochotę wyrzucić z siebie emocje, rozszarpać stwora na strzępy, wrócić do domu i się wyspać.
Potwór był dosyć duży, a zachowywał się jak małe dziecko, które chowało się za jakąś kobietą, jakby kryło się za własną matką. Postlethwaite zignorował wszystkie jej pytania, dla niego ta sytuacja nie była śmieszna w żadnym stopniu. Ciężko dysząc uniósł głowę i dokładnie przyglądnął się bestii, która kuliła się z przerażenia, najwidoczniej była wykończona tak samo, jak on.
-Czy mogłaby pani...- dyszał przeraźliwie, próbując uspokoić swój oddech. Miał zdecydowanie zbyt słabą kondycję na takie maratony. -Czy mogłaby pani go przytrzymać?
Miał nadzieję, że trafił na osobę skłonną do współpracy, nie chciał się denerwować jeszcze bardziej. Właściwie dziewczyna nie wyglądała na przerażoną kreaturą stojącą za nią, co lekko uspokoiło Thomasa. Poza tym zdawało mu się, że skądś ją kojarzył, ale nie mógł sobie przypomnieć, gdzie ją widział. Z całą pewnością nigdy z nią nie rozmawiał, ale mógłby przysiąc, że zna skądś tę buzię.
Pokaszlując co kilka wdechów wyprostował się i pozapinał guziki w koszuli, co w żadnym razie nie sprawiło, że zrobiło mu się cieplej, ale czuł potrzebę wyglądać bardziej przyzwoicie. Poprawił fryzurę, przeczesując włosy dłonią, po czym oparł ręce o swoje biodra i zaczął wodzić wzrokiem raz na kobietę, raz na stwora, patrzył na około, spoglądał na bryczki stojące w orszaku, oraz te lecące w powietrzu. Spoglądał na światła latarni, na odśnieżone ulice, na drzewa i na okna. Czuł, że robi mu się słabo i ciemno przed oczami. Bieg w takim mrozie w samej koszuli nie był dobrym pomysłem. Przez to, że mężczyzna wdychał lodowate powietrze tak szybko sprawiło, że nie potrafił teraz wziąć wdechu bez duszenia się przy tym.
-Potrzebuję... wyciągnąć coś... z jego brzucha- powiedział jednocześnie wskazując na potwora. Nie zważał na to, jak głupio musiało to zabrzmieć, chciał to załatwić najszybciej, jak potrafi.


On a gathering storm comes
A tall handsome man
In a dusty black coat with
A red right hand

Thomas Postlethwaite
Thomas Postlethwaite
Zawód : diler
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Your love don't pay my bills
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7586-thomas-postlethwaite https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-forest-road-3 https://www.morsmordre.net/t7718-skrytka-bankowa-nr-1840 https://www.morsmordre.net/t7717-t-postlethwaite#213687
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]17.08.19 18:29
Ghul machnął łapą, zostawiając ślad sierści na jej płaszczu. Nim mężczyzna zdążył się odezwać, Phils cofnęła się o krok. Stworzenie jednak podążyła za nią wiernie i znów przykleiło się do kobiecej postaci. – Ohyda – mruknęła pod nosem, strzepując sierść ze swojego ubrania. Gdy padły słowa, uniosła brew, mając dziwne wrażenie, że on sobie z niej żartuje. Popatrzyła potem na wpatrzone w nią oczęta ghula. Ślina ciekła mu po brodzie i mrugał zadziwiająco szybko. Chyba sobie ją upodobał. Wypuściła ze świstem powietrze z ust. – Może powinieneś pomyśleć o smyczy? – zasugerowała, kontynuując swoje śmiałe odzywki, nie podłapała również jego uprzejmych zwrotów. Zastanawiała się, jak takie wielkie bydle mogło mu zwiać. Nie wyglądało na specjalnie zwinne i wyraźnie łasiło się do człowieka. Miało głupawe, ufne spojrzenie. Chyba że… że coś przeskrobało i uciekało przed nim. Szybko musiała przeanalizować sytuację. Nie miała energii i ochoty na dodatkowe sprawy, które nijak jej nie dotyczyły. W tym przypadku babrałaby się z jakimś przeklętym sierściuchem. Był brzydki, nie to co jej milutki niuchacz. Najpewniejszym rozwiązaniem byłoby zniknięcie stąd, zanim sytuacja się nieciekawie rozwinie.
Coś sobie jednak przypomniała, gdy wyjaśnił, jakie ma wobec bestii zamiary. Niedawno przecież sama padła ofiarą stworzenia. Ukradło jej jedyny pierścionek i gnała przez cały port w samej piżamie. Gdyby nie tamta, o zgrozo, zdradziecka babka, to… Nie, dość, wspomnienie tamtego momentu wywoływało mdłości. Niemniej wystarczyło przez chwilę popatrzeć na tego typka, by przekonać się, jaki był… och, roztrzęsiony. Może powinna zabawić się tak, jak zabawiła się z nią tamta blondynka? Phils umiała wyciągać wnioski ze swoich obserwacji, poplątana na wietrze koszula i brak odpowiednio ciepłego stroju, a do tego ten nierówny oddech. Miała do czynienia z desperatem. Ciekawa sprawa. Taki mężczyzna nie umiał sobie poradzić z jednym rozkapryszonym ghulem? Postanowiła sprawdzić, co wydarzy się dalej.
– Zwinął ci kolację? – parsknęła, oplatając skrytą w rękawiczce dłonią łapę ghula. Ścisnęła ją mocno i pewnie. Zwierzę zakwiliło, ale nie próbowało się wymknąć. Dziwną słabość okazywało wobec postaci Moss. Przyjęła to z ulgą, nie chciała się za bardzo wysilać przy tej akcji.  Z gracją okręciła się wokół bestii i wkrótce stanęła za nią. Objęła również drugą łapę i uniosła je do góry, patrząc przy tym na tego zmarzniętego biedaka. – Jak chcesz to zrobić? – rzuciła ciekawa. Teraz dopiero pomyślała, że skoro się tak fatygował, skoro tak mu błyszczały oczy, to w tym brzuchu musiało być coś naprawdę cennego. – Ej, weź głęboki wdech, dobra? – dodała, widząc, że ten coś nie mógł się uspokoić. Pokręciła lekko głową i zerknęła na stworzenie. Ten smród zaczynał ją irytować. Pociągnęła ghula kawałek dalej, bo stali na środku chodnika, to kiepskie miejsce dla tak skomplikowanych operacji. Liczyła, że facet jednak jakiś pomysł miał. W tym czasie stworzenie wystawiło język i kaszlnęło, wykrzywiając dziwnie swój pysk. – Fuj! – bąknęła obrzydzona. Wiele syfu już widziała, mnóstwo rzeczy przyjmowała obojętnie, ale futrzaki budziły w niej skrajną niechęć. Wszystkie poza jej małym kretem.
Rzuciła mężczyźnie ponaglające spojrzenie. Nie chciała tkwić tu aż do wiosny. Wyczuwała pewną niepokojącą niemoc tego nieznajomego, miała nadzieję, że jakoś zdoła on szybko przejść do działania. – Może spróbujesz go połaskotać i wypluje? – zasugerowała, nie mając jednak pojęcia, jak pozyskać zawartość brzucha. Przecież nie będzie go rozpruwał w środku miasta, nie?
Pożałowała, że zachciało jej się tamtych nocnych wycieczek. Mogłaby teraz siedzieć w domu i mieć wszystko gdzieś, a trzymała jakiegoś pieprzonego ghula jak matka dziecko. Paskudny dzień.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]27.08.19 21:30
Stał jeszcze przez chwilę, uspokajając swój oddech, po czym niepewnym ruchem skierował się w stronę stwora. Czuł się jak największy idiota i miał szczęście, że ulice były praktycznie puste, bo inaczej spaliłby się ze wstydu. Mógł machnąć ręką i wrócić do domu, ale miał wielki szacunek do swojej rodziny i wiedział, że przedmiot spoczywający w brzuchu tej kreatury był dla jego dziadka bardzo ważny, gdyż posiadał swoją historię. Dziadek wierzył, że przedmioty mają duszę i pamięć, dlatego chciał, by ten konkretny przedmiot był przekazywany kolejnym pokoleniom, właśnie dlatego Thomas rzucił się w tę morderczą pogoń.
Chciał być miły, naprawdę chciał, ale nie mógł sobie pozwolić na to, by ta kobieta się z niego wyśmiewała. Po kilku jej słowach zaczęła go irytować, więc postanowił, że nie będzie jej odpowiadał na jej głupie odzywki, dla niego sprawa była arcypoważna. Widział, że stwór się go boi i najwidoczniej nie chce, by Postlethwaite się do niego zbliżał, co pokazywał przez to, że coraz bardziej wtulał się w obrzydzoną całą sytuacją kobietę. Natychmiast się zatrzymał i spojrzał w oczy ghula. Musiał wymyślić coś bardzo szybko, inaczej albo potwór ucieknie, albo on sam zamarznie tutaj na śmierć.
-Myślę, że mu się spodobałaś, może ty powinnaś go połaskotać?- rzucił ironicznie, będąc zniecierpliwiony jej gadaniną. Jednakże nie chciał jej do siebie zniechęcać, w końcu ten ghul od niej nie ucieka. -Nie znam się na zwierzętach. Może panienka wie, jak wywołać u tego czegoś wymioty?- uśmiechnął się do niej wiedząc, że to, co powiedział, było conajmniej obrzydliwe. A takich rzeczy przy damach mówić nie przystoi.
Nie było potrzeby, by związywać ghula zaklęciem, w końcu od tej kobiety nie ruszał się ani o krok. Największym problemem było wydobycie przedmiotu bez rozrywania mu brzucha. Taki pomysł Thomasowi przyszedł do głowy jako pierwszy- rozerwać złodziejaszkowi brzuch, zabrać swoją własność i wrócić do domu, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Jednocześnie nie chciał robić rozróby na środku ulicy, więc musiał załatwić to w łagodniejszy sposób.
-Posłuchaj mnie... ymm...- wyciągnął rękę w stronę dziewczyny, jakby starał się coś przekazać gestami. -Jak masz na imię?
Miał nadzieję, że postać okaże się pomocna i może nawet w jakimś stopniu interesująca. Interakcja między nimi trwa chyba zbyt długo, by po tym wszystkim machnąć ręką i zapomnieć o wzajemnym istnieniu. Tym bardziej, że nie chciał zostać w jej pamięci sapiącym facetem, rozebranym do koszuli i biegającym za jakąś szkaradą. Jednak o imię zapytał wyłącznie w celu ułatwienia komunikacji, często zwracał się do ludzi po imieniu bo wiedział, że to bardzo personalne, a inne osoby lubią, gdy zwraca się uwagę właśnie na nie. Gdy tylko miał możliwość zyskać czyjąś sympatię- wykorzystywał to natychmiast. Chociaż powątpiewał, czy ma szansę zyskać uznanie potwora, który zaczynał się coraz bardziej trząść.


On a gathering storm comes
A tall handsome man
In a dusty black coat with
A red right hand

Thomas Postlethwaite
Thomas Postlethwaite
Zawód : diler
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Your love don't pay my bills
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7586-thomas-postlethwaite https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-forest-road-3 https://www.morsmordre.net/t7718-skrytka-bankowa-nr-1840 https://www.morsmordre.net/t7717-t-postlethwaite#213687
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]02.09.19 20:22
Zdziwaczały desperat, a teraz jeszcze tchórz. Widziała, ile wahania było w tych powolnych krokach. Gdy ona trwała prawie obłapiona przez śmierdzącego ghula, on zachowywał ostrożny dystans. Świetnie, jakże brawurowa postawa. Chyba jednak aż tak mu nie zależało na zawartości tego brzuszyska, skoro nie odnalazł w sobie pokładów determinacji na tyle wielkich, by potrafiły zadusić te żałosne opary strachu. A może to jeszcze coś innego? Opanował go stresik, znała ten typ. Poważny nudziarz, nie podłapywał jej żarcików, nie brudził sobie łap i wbijał te swoje niepewne ślepia w bestie wywołującą mdłości. Gdy on w myśli prowadził jakąś niewiadomą kalkulacje, ona bawiła się ghulową niańkę. Najpierw niuchacze, potem bahanki, a teraz jeszcze to. Przyciągała w ostatnim czasie zbyt wiele podejrzanych futrzaków, a przecież nigdy nie przejawiała wyraźnej sympatii do zwierząt. Teraz miała swoje krecika i on stawał się jej rozkoszną maskotką, ale wcale aż tak chętnie się do tego nie przyznawała. Nawet przed sobą.
– Hola, chcesz zrzucić na mnie brudną robotę, co? To twój interes, twój mały skarb – zauważyła, puszczając jedną z łap zwierzęcia. Palce wbiła w swoją talię, odruchowo przyjmując wzburzoną postawę. Niech nie myśli, że tak łatwo można sobie ją wykorzystać. Chyba że miał coś do zaoferowania. Najwyraźniej jednak przeliczyła się, bo typek wierzył, że parę ostrożnych słówek załatwi sprawę i ona tu zaraz wybawi biedaka z tego problemu, jeszcze zanim ten zdąży posiwieć. – Nie mam pojęcia, tu chyba trzeba improwizować – mruknęła, odruchowo mocniej ściskając włochatą łapę. Zwierzę zakwiliło i z zainteresowaniem popatrzyło na właścicielkę tej dłoni. Phils przełknęła ślinę i cofnęła się nieco, a z jej ust wydobył się kolejny wzburzony wyraz oburzenia. Miewała do czynienia już z większym obrzydlistwem, ale nie miała właściwie żadnego powodu, by okazywać mężczyźnie aż tak usłużną dłoń. Zerknęła na zagubionego zwierzaczka. Bez większych oporów, o zgrozo, wcisnęła palce między nieprzyjemnie wilgotną sierść. Ghul nie miał chyba nic przeciwko, bo nie wykonał żadnego gwałtownego ruchu. Tylko łaskotki przychodziły jej do głowy. Miała się ośmieszać na środku ulicy, stać się być bohaterem, którym on nie potrafił być. To ją trochę kusiło. Faceci zbyt często czuli się jak bogowie, a tymczasem ten tutaj był gotowy klęknąć przed nią, byleby tylko zrobiła to za niego. – Philippa, chociaż ciebie i tak to nie obchodzi – zamruczała, ślizgając się po nim bardzo oceniającym spojrzeniem. – A ty kim jesteś? – odwróciła pytanie. Pewnie to jakiś Bernard lub inny Albercik. Klasy to mu brakowało, rycerskości też. Była dla niego damą czy pierwszą lepszą dziewuchą? Och, nie można mówić o damach, kiedy ma się przed sobą ghula, który zaraz miał obrzygać jej buty.
– Teraz uważaj – zapowiedziała, jakby właśnie miała przystąpić do najważniejszego pokazu w życiu. Kucnęła powoli przed zwierzątkiem i pomyślała, że ono było jak jej niuchacz. Nie chciało wpaść w żadną ludzką pułapkę, pragnęło wrócić do swojego ghulowego świata, pewnie nie wiedziało, co się tutaj dzieje. Dobrze więc. Połaskotała tego gagatka, przez cały czas czujnie obserwując każdy najmniejszy gest, który mógłby zwiastować postęp w sprawie. Nie chciała zatonąć w rzygach tego sierściucha. A on? Niech podziwia, bo sam nigdy nie zdobyłby się na taki krok. Ghul machnął jej łapą przed nosem, zaczepiając o rozwiane włosy. Merlinie, do czego to doszło? – Co jest w jego brzuchu? – zapytała, macając wspomnianą część ciała. Dziwnym trafem nie czuła lęku a jedynie wstręt. Ten stwór nie próbował jej skrzywdzić. – Może sobie przygarnę… – dodała, zerkając jednym okiem w jego stronę. Była ciekawa, jak Bernard poradzi sobie z takim ryzykiem.
Póki co nie było widać większych efektów działania Filipy. Właściwie to przestała wierzyć, że to się uda. Lada moment, a to ona zwróci swój pusty żołądek, a ten ghul stanie się najbardziej wymacanym ghulem pod księżycem.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]08.09.19 18:15
|13.01.57
|1/5

Trzynasty raz sięgał po kieliszek z whisky. To nie tak, że wracał do swojego starego nałogu. To nie tak, że naprawdę zasłużył na miano osoby z wiadomym problemem, którego wstydził się nawet nazwać po imieniu. Wiadomo jednak czym był. Wolał za to wyjaśniać sobie, że wrócił do dawnych praktyk przez to, że gryzło go sumienie, a nad nim nie potrafił zawsze zapanować. Alkohol wyciszał to, czego nie potrafił wyciszyć eliksir uspakajający. Spoglądał przez okno w stronę lasu, za którym kryły się moczary. Gdyby nie on, w posiadłości nie panowałaby udawana przyjemna atmosfera, która miała tylko przykrywać powagę sytuacji jaka nastała. Teraz jednak nie mógł powstrzymać tego, co już się stało. Nie mógł też wycofać się z czynu, który choć był szczery i teoretycznie nie miał doprowadzić do tak wielkiego spustoszenia, to jednak do tego doprowadził i być tragiczny w skutkach. Nienawiść i żal przeplatały się wzajemnie, a on popijał kolejny kieliszek whisky i stawał się coraz bardziej pijany… gdyby zobaczyła go narzeczona… lepiej nie mówić co by zrobiła. Dobrze jednak, że tego nie widziała.
Sięgnął po kolejny kieliszek i już miał wypić kolejną porcję whisky, ale przeszkodziło mu w tym czknięcie. Nie zwykłe czknięcie, które mogłoby wprawić go w rozmyślanie nad tym czy przesadził z alkoholem. To było coś innego. Świat momentalnie zawirował wokół jego osi, a on miał wrażenie, że może wypił o jedno whisky za dużo i może to być znak, żeby jednak przestał. Zamiast jednak znaleźć się na podłodze lub na swoim łóżku, które było przecież w pobliżu okna znalazł się w zupełnie niezręcznej sytuacji. Wylądował na ulicy, w dodatku spadł na coś, co śmierdziało, ale jednocześnie było ni to twarde, ni miękkie… o ile można to tak nazwać. Nie zmieniało to faktu, że sam upadek i tak go zabolał, a kieliszek wypadł mu z ręki i przetoczył się po chodniku. Macmillan przez chwilę pomyślał, że może za bardzo się upił i uroił sobie ulicę. Tak jednak nie było. Mrugał kilkukrotnie, a okolica w ogóle się nie zmieniała. Gdzie był? Tego niestety nie wiedział. Widział natomiast abraxany, mężczyznę, kobietę i… tu spojrzał w dół, chcąc upewnić się, że nie wylądował na niewinnej osobie. Wystarczyło jednak drobne zerknięcie w dół, żeby podskoczył, zapominając przy tym o chwilowym bólu, cofnął się o krok lub dwa, wyciągnął różdżkę i skierował ją w stronę ghula.  
Najmocniej przepraszam, ale czy to ghul? – Zapytał, chcąc się upewnić, że jednak się nie pomylił. Pytanie brzmiało na głupie, ale Macmillan nie potrafił uwierzyć rodzonym oczom. Wciąż kierował koniec różdżki prosto w stworzenie. Zdawał się być zaskoczony, choć nie panikował. Nie chciał też nieprzyjemnie wtrącać się w pogawędkę dwójki nieznajomych, a jednocześnie miał nadzieję, że zupełnie go nie rozpoznają. Kłopoty z pewnością nie były mu potrzebne. Miał już dodać kolejne pytanie, bo chciał przecież wiedzieć gdzie dokładnie się znajduje, ale w momencie kiedy otworzył usta, ponownie czknął i zniknął.


|zt


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowane Bryczki - Page 5 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]10.10.19 22:47
O nie, teraz to pan Mondo na pewno mnie wyrzuci z na zbity pysk, myślał, zaciskając silniej palce na swojej cyprysowej różdżce. Jego nogi były już jak z waty; od wielu godzin biegał tu i tam, szukając nieszczęsnej zguby w postaci ghula, którym zajmował się jego pracodawca. Brzmiało to kuriozalnie – kolejny raz w ciągu miesiąca stracić z oczu któregoś z magicznych pupili – ale tak przedstawiała się rzeczywistość. Może po prostu nie nadawał się do tej roboty, może zbyt łatwo tracił skupienie na rzecz rozproszeń... Cokolwiek to było, utrudniało mu życie. Które już samo w sobie nie było takie proste w świetle przerażających zmian w świecie czarodziejów i w ogóle w całej Anglii; nawet dom nie był bezpiecznym miejscem, gdyż niepowstrzymane anomalie zdążyły rozedrzeć go na strzępy. No i właśnie, co mu zostało? Gabinet pana Mondo i jego zwierzęta, to wszystko!
Przyspieszył kroku, starając się przegnać ponure rozważania. Nie miał czasu na zastanawianie się nad konsekwencjami swojej nieuwagi; teraz był przecież czas na działanie. Od jakiegoś czasu śledził jakiegoś mężczyznę w koszuli, który znowuż podążał za zdeformowanym, małym człowieczkiem. Nie miał ochoty wykłócać się ani podejmować siłowych działań mających na celu przechwycenie istoty, ale jeśli stawką był jego dach nad głową, to trudno! Zaczął machać rękami, chcąc zwrócić na siebie uwagę, acz to mu tylko sprawiło kłopot – ludzie zatrzymywali się, by na niego spojrzeć, blokując mu tym samym drogę. Przeklął cicho pod nosem, brnąc niczym buchorożec do przodu i w końcu wypadł między zaczarowane bryczki. Oddychając ciężko, oparł się o jedną i wyciągnął palec w stronę kobiety o brązowych włosach, która chyba zamierzała porwać ze sobą ghula.
Hej, proszę go zostawić! — krzyknął, jednocześnie szczęśliwy, że znalazł zagubionego stworka, jak i przerażony, że zbierało się wokół niego zbiorowisko. — Baltazarze, no chodź! — dodał błagająco, wiedząc jednak, iż niemal niemożliwym jest zmusić go do wykonywania poleceń.
Odgarnął pot z czoła, po czym ruszył do przodu, mając nadzieję, że jakoś ta sprawa się rozwiąże. Na swoje usta powołał przyjazny, choć sztuczny uśmiech licząc, że to coś pomoże.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Zaczarowane Bryczki - Page 5 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]10.10.19 23:43
Niecierpliwiła się, czekając na jakąś reakcję głupiego elegancika. Ghul obłapiał ją chyba zadowolony z pierwszych prób łaskotania, ale jeśli gościu myślał, że ona załatwi wszystko za niego, a on tylko wyłowi błyskotkę z rzygowin, to chyba przez ostatnią dekada nie robił nic innego poza jaraniem diablego zielska. O zgrozo, zero współpracy, zero śladów brawurowej męskości, ale nie mogła się niczego innego spodziewać po tak przerażonym uklepańcu. Rzucane spojrzenia nie zdołały go sprowokować do konkretnego działania i dopiero trzask rozbijanego o kamienistą dróżkę kieliszka odciągnął uwagę Moss od tego tchórza. Z zaskoczeniem przyjęła obecność nieznajomego paniczyka. Rumiany, słodki i uwalony w trzy trąby. Parsknęła cicho na ten widok. Rozsypane po ziemi szkło zdołało dolecieć niedaleko ghulowych łap, a w wiatr zawiał niosąc zapach whisky. Całkiem drogiej, to z całą pewnością nie były rozwodnione pomyje prosto z Parszywego. – No pewnie, że ghul. A ty coś za jeden, hm? – spytała ciekawsko, analizując wciąż jego postać. Urwał się znikąd. Philippa nie skojarzyła całej sprawy z jakąś tam czkawką teleportacyjną. Nie podobała jej się jednak ta wyciągnięta różdżka. Odruchowo drgnęła, dyskretnie sięgając do własnej. Niby celował w stwora, ale takim niespodziankom nie należało ufać. Gdzieś za jej plecami bryczka poruszyła się, gnając nagle w uliczne ciemności. Zastanawiała się, jak długo jeszcze potrwa ten cholerny cyrk. Nim zdążyła dowiedzieć się czegokolwiek od parującego wódką jegomościa, ten rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając za sobą wiadomy odór i te kryształowe drobinki. Lada chwila, a ghul pokaleczy sobie łapska.
Ból głowy się nasilał i gotowa była ostro potraktować fagasa, który pozostawał odpowiedzialny za całą sprawę. Kiedy jednak ponownie zerknęła w bok, spodziewając się ujrzeć go tam przeżartego ze strachu, nie widziała żadnej postaci. Skubaniec musiał wykorzystać zamieszanie i nawiać. Może ta cenna pamiątka jednak nie była mu aż tak potrzebna. Uśmiechnęła się pod nosem, choć nie przestawała się złościć. Obarczył ją problemem. Mogła tak po prostu stąd pójść i zostawić osamotnionego futrzaka na pastwę rozpędzonych dorożek, ale… mogła też wydobyć z ghula ten skarb i sobie go przygarnąć. Z pomocą nadszedł jednak jeszcze inny typ. Philippa, tym razem już bardzo zirytowana, łypnęła na niego wrogo. Duże oczy wysyłały niewidzialne ostrza.
– A tobie to o co chodzi, co? Kolejny wariat? – mruknęła wyraźnie wzburzona. Ghul przy niej poruszył się niespokojnie, ale w tej chwili w ogóle się nim nie przejmowała. Stał dzielnie przy adorowanej czarownicy. Dopiero później przeanalizowała jego słowa. – Więc to tobie nawiał? Może powinieneś przygarnąć sobie psidwaka? Podobno nie są aż tak… zdziczałe – kontynuowała z nuta złośliwości. Gdzieś z tyłu głowy wciąż pulsowało jej to dziwaczne imię. – Gonił go jakiś dureń, zwierzak połknął jego własność – mówiła, szlachetnie dzieląc się z mężczyzną szczegółami niedawnego zajścia. Nie znała się na układzie pokarmowym ghuli, ale wydawało jej się, że ta kolacja może się źle skończyć dla stworzenia. Po ostatnich słowach obejrzała się dookoła, jakby chciała się upewnić, że tamten facet zniknął na dobre. Niestety chyba tak było. Nie wiedziała jeszcze, czy domniemany właściciel ghula był bardziej trzeźwy od tamtego uciekiniera.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]11.10.19 12:01
Nie zawsze tak wyglądało jego życie. Może trudno było w to uwierzyć, ale kiedyś nie zaprzątał sobie głowy finansami, nie ganiał za paskudnymi stworami i nie musiał wciąż i wciąż przepraszać. Otóż jeszcze nie tak dawno był całkiem szanowanym synem bankiera i pobierał nauki mające przygotować go do podobnego zawodu. A jak wtedy narzekał! Nie chciało mu się wodzić oczami za kolumnami i rzędami cyferek, nie odnajdywał przyjemności w wymuszonych uprzejmościach, a krawat zaciskał mu się na szyi niczym pęta na ciele zwierzyny. Szukając ucieczki od codzienności najpierw stracił całe pieniądze grając w karty, później stracił szacunek rodziny; i tak, wyroszony z ciepłych progów uroczego domku w Enfield Town, zmuszony był złapać się czegokolwiek. Dlatego skończył jako pomocnik pana Mondo w jego menażerii... Cóż, przynajmniej nie spędzał już dni wgapiony w grube tomiska finansów tylko wciąż i wciąż zażywał świeżego powietrza. Prawdą okazały się słowa jego babki Bellamiry – uważaj na to, czego pragnie twój rozum, jeśli nie zgadza się z nim twoje serce. Wszyscy zawsze sądzili, że staruszka powtarza tylko cytaty wyczytane w jakichś mugolskich zbiorach, ale może rzeczywiście coś w nich było.
Teraz było jednak za późno na rozważania o przeszłości. Tak na dobrą sprawę to w końcu nie był znany z prowadzenia zbyt wielu rozmyślań. Może z takiej nierozważności wynikała część jego problemów; powrócił więc do rzeczywistości, gdzie spotkał się z wymierzonymi w niego lodowatymi sztyletami spojrzenia. Jego pierwszym odruchem było stchórzyć i zaprzeczyć wszystkiemu. Może był nieco wyższy od tej drobnej kobiecej postaci, ale jej wzrok zdołał go sparaliżować tak, że utknął w półkroku.
Ja-ja... no, chodzi mi o tego ghula. To mój Balthazar. To znaczy nie do końca mój, tak właściwie, ale to ja go zgubiłem, rzeczywiście... — Każde jego kolejne słowo mieszkało się z poprzednim, tworząc nie do końca zrozumiały bełkot. Zawstydził się widząc zdenerwowaną pannę, bo jakoś wcześniej nie dopuszczał do siebie myśli, że to on przysporzył kłopotów.
On nie jest zdziczały! To mały spryciarz, to fakt, ale żeby pani widziała jak się prezentuje we fraku! — paplał, nie bardzo wiedząc jak poprowadzić zaistniałą sytuację. Pan Mondo lubił doceniać swoje stworzenia i tresował je – choć nie zawsze mu się udawało. Dopiero kolejne słowa kobiety pobudziły jego trybiki rozumowania. No tak. A więc dlatego mały zwiał! Jego lepkie ręce zaprowadziły go pod czyjeś drzwi, a połknięcie kradzionego przedmiotu... Najwyraźniej ta technika obławiania się potrzebuje dopracowania. Zarumienił się lekko, zbliżając się do niecodziennej pary.
To... dziwne. Może zgłodniał... wie pani, trochę już za nim gonię — dopowiedział, brzmiąc dużo bardziej niezręcznie niżby chciał. Próbował udawać głupiego, chociaż czuł, że cały się spina od zdenerwowania. Powoli wysunął z kieszeni małego pluszowego króliczka, czyli ulubiony przedmiot ghula. To powinno zadziałać.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Zaczarowane Bryczki - Page 5 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowane Bryczki [odnośnik]11.10.19 13:17
Jeśli nie chciał natychmiast zagarnąć ghula, to nie powinien robić już ani kroku więcej. Coś czuła, że poradziłaby sobie z magicznym stworzeniem sto razy lepiej od niego. To ma być opiekun? To trzęsidupa od siedmiu boleści. Takich to w Parszywym regularnie lała po pysku, gdy tylko ognista weszła za bardzo. Niegroźny, ale nędzny do tego stopnia, że aż irytujący. Chyba już wolała tych agresywnych chojraków – przy nich czas płynął szybciej i zdecydowanie ciekawiej. Tymczasem ta niańka Baltazara najwyraźniej urwała się z jakiejś innej bajki, ze świata dalekiego od zasyfionego Londynu. Zamiast od razu zabrać potwora obejmującego ohydnymi łapskami jej postać, biadolił coś bez sensu. Wywróciła więc oczami, w kościach czując, że to wcale nie koniec przedstawienia.
– Twój czy nie twój – nieważne. Powinieneś go stąd zabrać, zanim skończy mi się cierpliwość. Wydaje niegroźny, ale śmierdzi okropnie. Jeszcze chwila i nigdy nie dopiorę tego futerka – mruknęła niezadowolona z takiego obrotu spraw. Choć na pierwszy rzut oka dzieje ghula miała w poważaniu dość głębokim, to jednak nie chciała, by ktoś krzywdził dziwnie ufne stworzenie. Nie obraziłaby się jednak, gdyby domniemany opiekun jednak go stąd zabrał. Tymczasem nogi miał jak z galarety, a Phils czuła na ciele ciepło promieniujące od wilgotnej sierści i tylko walczyła z odruchem wymiotnym. – Plączesz się w zeznaniach, chłopie, powinieneś strzelić sobie szklaneczkę rumu – stwierdziła, dobrze wiedząc, że takim słabeuszom już kilka łyków dodawało zaskakującej odwagi. – We fraku? Zmuszasz go do przebieranek? – parsknęła w oburzeniu. Więc jednak miała nosa i chodziło o jakieś podłe interesy. Phils wzięła głębszy wdech, ignorując paskudne zapachy. Później wbiła w niego sztywny palec. No, może nie do końca w niego, ale na pewno w jego kierunku! – Słuchaj, koleś, jeśli robisz na nim jakieś podłe eksperymenty, to zwiewaj stąd, jeśli życie ci miłe – oświadczyła ostro. Dopiero kiedy te słowa faktycznie zawiesiły się między nimi w powietrzu, zorientowała się, jaką niosły intencję. Odkąd przygarnęła niuchacza, łapała się na dziwnych strzępkach empatii wobec magicznych stworzeń, a przecież kompletnie do niej nie pasowało. Być może wpadała w paranoję albo ten ghul w jakiś sposób zdołał ja otumanić. W tej chwili ze wszystkich sił chciała mieć go z głowy i wrócić do swojej nory.
Potrafiła sobie wyobrazić, jak długo musiał za nim biec. Ghul przed siebie, za ghulem elegancik, a za elegancikiem zdesperowany czarodziej. To materiał na kabaret a nie miły wieczór po robocie. Już nawet chciała puścić miękką łapę, ale powstrzymała się rozproszona przez króliczy zabieg. Zaśmiała się, głęboko wątpiąc. Z boku musieli wyglądać jak zgraja popaprańców.
– I ty myślisz, że to podziała? –
spytała z nutą drwiny. Przecież ten ghul wyraźnie nie mógł oderwać wzroku od Phils. To jasne, była dużo ciekawsza od jakiegoś pluszaka. Zwierzę jednak poruszyło się i omal nie nacisnęło jej na czubek buta. W ostatniej chwili cofnęła stopę. A może w tym szaleństwie jest metoda?
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Zaczarowane Bryczki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach