Wydarzenia


Ekipa forum
Ulice
AutorWiadomość
Ulice [odnośnik]05.04.15 20:55
First topic message reminder :

Ulice

Dolina Godryka nie może poszczycić się dużą ilością ulic. Zaledwie jedno większe skrzyżowanie, kilka małych zaułków i jedna główna aleja przechodząca przez główny plac, łącząca wjazd i wyjazd z wioski. Wzdłuż niej, podobnie jak i przy innych, ciągną się rzędy domów, w większości zbudowanych z kamienia według starej mody. Stając na placyku i patrząc przed siebie można odnieść wrażenie, jakby cofnęło się o kilkaset lat. Na ulicach nie ma wielu samochodów, a od czasu do czasu potrafi pojawić się nawet wóz zaprzęgnięty w konie. Nocą nikłe światło dają elektryczne latarnie stylizowane na stare. Zaułki oddalające się jednak od głównej ulicy giną w mroku, który rozjaśnia jedynie odrobina blasku bijącego z okien stojących przy nich budynków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ulice - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ulice [odnośnik]15.12.19 20:18
Nie znali się jeszcze tak dobrze, nie wiedzieli o sobie wiele, a ogólniki, które zdołali poznać w czasie ostatnich kilku miesięcy, dały jedynie fundamenty, pewne podstawy ich wspólnego uczucia. Bo teraz było to uczucie – pewna emocja wyrwana z serca, osadzona już nie w areale niemożliwego, w dziwnej sferze marzeń, a w pobliżu dotyku, w smaku pocałunków, w chwytanych w locie spojrzeniach. Dystans, typowo zawodowy i opierający się na pobieżnego poznania, teraz stopniał, lód popłynął wartkim strumieniem, zmuszony temperaturą zakwitającej wiosny do opuszczenia swojej warty. Do tej pory ten aspekt jej życia umykał jej oczom – była pochłonięta pracą i domem z rodzicami, własnymi myślami, które trzymały ją z dala od miłości i podobnych uniesień, a z lubością zakotwiczały swoje istnienie w twardym dnie obowiązków. Teraz jednak zauważyła, jak bardzo pragnęła, żeby ta rutyna uległa zmianie; żeby całkiem odmieniła jej życie i postawiła w nowym, świeżym, ciepłym świetle. Za mocno się zakorzeniły w tym stanie, uległa stałości, a wiadomo przecież, że stałość jest domeną starości, nie zaś młodych lat, w czasie których należy zgłębiać, odkrywać, tonąć pod powierzchnią niezbadanego, dławić się wspaniałościami. Więc teraz po raz pierwszy od dłuższego czasu – miała okazję. Więc pozwalała, żeby jego mętne spojrzenie odebrało jej dech w piersiach, żeby mieszanka pomarańczy i werbeny odebrała jej zmysły, zawładnęły nozdrzami. To nic, że jego postać, jego wysoka sylwetka i szlachetne rysy wlewały się hektolitrami do jej płuc, to nic, że dławiła się nimi. To nic. Mogła tak umrzeć. W nim, na chwilę, zatracić się w tym cudnym obrazku, w którym oboje grali pierwsze skrzypce. Całą bajkę przerwał nagły krzyk i wszystko, co złe, niepewne i lękliwe, wróciło do niej jak walący się w gruzy budynek. Aż podskoczyła w miejscu, drgnęła cała w przestrachu, rozglądając się dookoła. Ktoś zgubił różdżkę. Czarodziej? Ale ten dobry czy zły? Ktoś tę różdżkę może zabrał?
Mimowolnie mocniej zacisnęła palce na szerszej dłoni Alexandra i przybliżyła się do niego, by stali ramię w ramię. W tej akurat chwili nie czuła się bezpiecznie. Na szczęście wrażenie prędko minęło. Nie usłyszała przecież akompaniujących pytaniu wybuchów, krzyków paniki i jęków ludzi, którzy zobaczyli własnymi oczami czyn niegodny noworocznej zabawy sylwestrowej. Znów na niego spojrzała, odebrała uśmiech, który jej podarował – kolejny, ale tym razem zdecydowanie bardziej pokrzepiający.
Oby – odparła, przyznając mu rację. Byli w trakcie wojny – choć dzisiaj nie było czuć jej pyłu w powietrzu, wciąż stała obok, przypominała o sobie, szturchała niewygodnie, boleśnie. – Ale przecież jesteśmy uzdrowicielami, prawda? Jeśli będziemy potrzebowali pomocy, zwrócimy się ku sobie. Obiecaj mi – zwróciła się do niego chyba wiedziona wspomnieniem z mostu. A może tylko szczerością chwili. – że jeśli coś się stanie, będziemy szukać siebie.
Jej wzrok machinalnie odszukał osoby kręcące się po scenie, gdy na ulicach rozległ się głos zapowiadający następną zabawę. Poszukiwanie skarbów musiało się skończyć, ale do północy zostało jeszcze trochę czasu.
Doskonale, że pytasz, Alexandrze! – uśmiechnęła się szeroko, szczęśliwie, ale i z nutą prowokacji. – Tu i teraz życzę sobie, byś… ścigał się ze mną na łyżwach! Kto ostatni na jeziorze, ten gumochłon!
Bez dodatkowych ostrzeżeń, ze śmiechem wypływającym spomiędzy nieco spierzchniętych, różowych ust, wbiegła między ludzi, jak największym skrótem mając zamiar dostać się do jeziora. Bez mało chwalebnego tytułu na swoim jasnym karczku.

| zt dla mnie i mojego chłopaka!


breathe

then begin again

Ida N. Lupin
Ida N. Lupin
Zawód : magomedyk z Doliny Godryka
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
it's always darkest
before

the d a w n

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6989-ida-lupin#183439 https://www.morsmordre.net/t7864-swistka#221262 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t8043-skrytka-bankowa-nr-1619#229623 https://www.morsmordre.net/t8106-i-lupin#231775
Re: Ulice [odnośnik]17.12.19 11:19
Ruszyliście za niknącym w tłumie mężczyzną we trójkę: Keat na przedzie, Jamie i Steffen nieco w tyle, oboje widzieli jednak zgarbioną sylwetkę dokładnie, nie tracąc jej z pola widzenia nawet na chwilę. Zaklęcie rzucone przez Steffena tym razem okazało się bezbłędne, a radio poderwało się w górę, po czym popłynęło przez powietrze, lewitując jakieś pół metra za czarodziejem. Z każdym kolejnym krokiem otaczający was tłum gęstniał, głośniejsza stawała się też dobiegająca z głównej sceny muzyka; kiedy Keat wypowiedział inkantację zaklęcia, sam ledwie był w stanie ją usłyszeć – ale jasny promień pomknął między kolorowymi pelerynami, trafiając w skórzany pasek ciężkiej torby, niesionej przez niczego niespodziewającego się mężczyznę.
W następnej sekundzie kilka rzeczy stało się jednocześnie.
Szeroki pasek pękł z bezgłośnym trzaskiem, posyłając torbę – wraz z zawartością – prosto na pokryty ubitym śniegiem bruk; huknęło – zdecydowanie głośniej, niż wskazywałyby na to rozmiary pakunku – a w górę, ponad głowy zaskoczonych czarodziejów i czarownic, wzbiła się fontanna białych iskier, zamieniających się następnie w gęsty, gryzący dym. Z torby wysypały się radia, co najmniej pół tuzina – i zniknęły między nogami uczestników zabawy, odbijając się od ziemi jak piłki, każde uderzenie wieńcząc kolejną falą iskier. Porzucona na ziemi torba, wraz z resztą tkwiących w niej przedmiotów, zajęła się ogniem; w górę podniosły się krzyki, kiedy ludzie zaczęli przepychać się między sobą, jeszcze nie tratując się wzajemnie – ale sytuacja mogła w każdej chwili eskalować do trudnych do opanowania rozmiarów.
Właściciel torby zniknął Keatowi z oczu, które wypełniły się gryzącym, powodującym łzawienie dymem, ale Steffen i Jamie widzieli wyraźnie, jak czarodziej wyciąga z kieszeni różdżkę i wymawia ginącą w ogólnym rozgardiaszu inkantację – a później znika. Żadne z was nie dostrzegło, dokąd się teleportował, mogliście jednak przypuszczać, że niezbyt daleko; zasięg działania zaklęcia był ograniczony.

Mistrz Gry wykonał rzut na zaklęcie postaci NPC.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ulice - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ulice [odnośnik]17.12.19 11:57
Zaklęcie przecięło powietrze, a chwilę później z równą precyzją również pasek od torby niknącego w tłumie mężczyzny. Salwa wysypujących się na śnieg przedmiotów zwieńczona została hukiem, który sprawił, że Burroughs drgnął nieznacznie, z zaskoczeniem przyglądając się temu, co ów dźwięk mogło wywołać. Białe iskry kuły w oczy, które wypełnił paskudny dym. Kilka łez osiadło na spojówkach, gdy przymknął nieco powieki, walcząc z pragnieniem ich zamknięcia.
Po mężczyźnie nie było już śladu.
Pozostał po nim jedynie rozgardiasz stworzony z wysypanych na ulicę radiów, oraz ogień, który trawić zaczął materiał torby.
- Ignis fatuus - różdżka skierowana ku niebu wypluła z siebie wiązkę światła, migoczącego kolorowo. To samo zaklęcie służyć im miało za kontakt z organizacją w trakcie poszukiwań skarbów - liczył na to, że osoby pilnujące porządku zainteresuje ten sygnał. Wezwanie pomocy bądź jedynie fajerwerki stworzone przedwcześnie przez bawiących się - niezależnie, czym mógłby być, powinni upewnić się, że nie tym pierwszym.
Nie zamierzał popełnić ponownie tego samego błędu. Potrzebowali wsparcia, żeby złapać tego czarodzieja, nim przepadnie jak kamień w wodę - osoby organizujące Sylwestra musiały dowiedzieć się o kolejnej podejrzanej rzeczy, która miała miejsce. Druga taka sytuacja nie mogła być przypadkiem - co tu się, na Merlina, dzieje?
Sam zamierzał zostać w pobliżu torby, odwodząc ludzi od prób sięgnięcia po radio, gdyby ktokolwiek wyciągnął po któreś z nich rękę; poza tym wiedział, że ogień i ten rozgardiasz przyciągną spojrzenia wszystkich - jeśli była szansa, żeby odnaleźli się w tłumie z Jamie i Steffenem, to właśnie dzięki temu, że któreś z nich spojrzy w tę stronę.
Nie czekał, ściągnął z siebie kurtkę; w gorączce pospiesznych ruchów pozbawione rękawiczek dłonie zadrżały, gdy zgarnął śnieg, po czym rzucił go na zajętą ogniem torbę - chwilę później pozwolił, by przykryła ją skóra, odgradzając dopływ powietrza; but opadł ciężko na tę konstrukcję, dociskając ją do podłoża. Czy to wystarczyło, by poskromić zalążek pożaru?
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Ulice [odnośnik]17.12.19 19:13
To, co się działo, było coraz bardziej intrygujące... ale i niepokojące. Jamie wiedziała, że jeśli istniał choć cień prawdopodobieństwa, że ktoś próbował ukraść świstoklik (lub świstokliki?), który miał na celu służyć ewakuacji w razie zagrożenia, nie można było tego zignorować. Nie mogłaby tak po prostu wrócić do zabawy bez sprawdzenia tego. Może ta dawna Jamie, żyjąca w spokojnych czasach, prędzej by tak zrobiła, ale nie ta obecna, której ta wojna już odebrała bliską osobę.
Szła bardzo szybko, zręcznie wymijając ludzi, choć było to coraz trudniejsze, bo trafili w bardziej zaludnioną część wioski i czarodziejów było tu naprawdę dużo, głośniejsza była też muzyka; byli bliżej głównej sceny. Może tylko raz obejrzała się by sprawdzić, czy Steffen nadąża, ale zaraz skupiła się z powrotem na śledzeniu w tłumie Keata i tamtego faceta, Cattermole musiał poradzić sobie chwilowo sam. Próbowała skrócić dzielący ją od nich dystans, znaleźć się na tyle blisko, by zobaczyć, co się działo. Wysoki wzrost z pewnością jej pomagał, bo gdyby była niziutka, musiałaby podskakiwać by coś dostrzec nad głowami innych. Keat wpadł na naprawdę doskonały pomysł, by przeciąć pasek torby mężczyzny, co mogło go opóźnić, a już na pewno pozwolić im dowiedzieć się, co znajdowało się w środku. Pozbawiona podtrzymywania torba runęła z łoskotem na ziemię, krzesząc fontannę iskier, a następnie dymu. Pomiędzy jego kłębami mogła zauważyć wysypujące się z torby radia podobne do tamtego, które znaleźli wcześniej. Kilka takich urządzeń rozsypało się po bruku, ale w torbie mogło ich być więcej, co znaczyło, że mężczyzna nie ukradł tylko jednego świstoklika, a znacznie więcej. Może nawet wszystkie; Jamie nie wiedziała, ile dokładnie ich jest i ile miało ich być rozmieszczonych w wiosce. Teraz jednak nie było ich tam, gdzie powinny być, a znalazły się tutaj, w torbie jakiegoś podejrzanego jegomościa.
Nagle torba zaczęła się palić, nie wiadomo czy samoistnie, czy może podpalił ją mężczyzna, by zniszczyć dowody swego uczynku lub same świstokliki. W każdym razie było to bardzo podejrzane. Ludzie zaczęli panikować i przepychać się, sytuacja mogła w każdej chwili zrobić się groźna. Jamie wychwyciła spojrzeniem czarodzieja, który wyciągnął z kieszeni różdżkę. Nie usłyszała zaklęcia, ale mężczyzna po chwili znikł jej z oczu, więc mogła wysnuć podejrzenie, że aportował się zaklęciem. Pytanie tylko, dokąd?
Dobywając swojej różdżki podbiegła bliżej, zerknęła kątem oka na Keata, który wyczarował iskry. Liczyła na to, że to przyciągnie uwagę organizatorów i obstawy imprezy, ale co jeśli mężczyzna też do nich należał, ale z jakiegoś powodu sabotował wydarzenie? Komu z obstawy mogli zaufać? I czy sama mogła ufać Keatonowi i Steffenowi? Tak naprawdę ich przecież nie znała, nie licząc odległych wspomnień z Hogwartu. Wydawało się jednak, że działali wszyscy po tej samej stronie i dążyli do tego, by rozwikłać zagadkę skradzionych (?) świstoklików. Potrzebowała sojuszników, więc może dobrze się stało, że pojawili się właśnie wtedy, kiedy zauważyła tamtego faceta gubiącego radio.
- Spróbuję go znowu odszukać, nie mógł zniknąć daleko – mruknęła do Keata próbującego dogasić torbę, gdy tylko się z nim zrównała. Jeśli typ użył tego zaklęcia, które podejrzewała, nie mógł być bardzo daleko, a zatem miała sporą szansę go znaleźć, była spostrzegawcza, a także szybka i zwinna. Zaczęła od ruszenia w stronę miejsca, gdzie znikł, uważnie wodziła wzrokiem dookoła, próbując gdzieś między ludźmi zobaczyć niską, męską sylwetkę w ciemnym płaszczu, już pozbawioną torby. Początkowo miała zamiar coś krzyknąć, ale nie chciała wzbudzić tu jeszcze większej paniki, gdyby ludzie zaczęli uciekać i wpadać na siebie i na nią, wtedy już na pewno nie znalazłaby tamtego faceta. Pozostawało jej zdać się na swój wzrok, a w ręce na wszelki wypadek trzymała różdżkę, gdyby tak rzeczywiście napotkała mężczyznę i gdyby ten próbował ją zaatakować.

| rzucam na spostrzegawczość (poziom III, +60), próbuję znowu znaleźć tego gościa po tym jak się aportował






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Ulice [odnośnik]17.12.19 19:13
The member 'Jamie McKinnon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 26
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ulice - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ulice [odnośnik]18.12.19 8:52
W przeciwieństwie do wtajemniczonego w świstokliki Keata oraz spostrzegawczej Jamie, Steff nie miał pojęcia, co się działo! Nagle usłyszał tylko huk, a chwilę później powietrze zaczął wypełniać gęsty dym, a wkoło zaczynała się panika. Keat odbiegł już dalej, a Jamie podążyła za nim. Steff rzucił jej tylko bezradne spojrzenie i został z tyłu. Co się działo, co miał robić? Wszyscy wydawali się tacy... zorganizowani, poza nim. Nie miał w końcu pojęcia, że Keat działał impulsywnie i że Jamie wyrosła wychowana przez ojca aurora. Chociaż aspirował do członkostwa w Zakonie Feniksa, to gryzący dym wdarł się mu do płuc i chwilowo sparaliżował w poczuciu strachu oraz bezradności. Instynkt podpowiadał mu nawet, by zmienić się w szczura i dać dyla.
Ale nie, musiał być odważny! Nadal mógł wesprzeć Keata i Jamie, nawet jeśli tylko oni zdawali się wiedzieć, co robią. Był przecież utalentowanym czarodziejem, musi być coś, co może im pomóc... ale co?
-Carpiene! - szepnął w końcu, w przypływie despracji. Chciał ustalić, czy radia i dym miały działanie magiczne i stanowiły potencjalne zagrożenie - czy też powinni się skupić na szukaniu podejrzanego czarodzieja? Co się tutaj właściwie działo?
Rzuciwszy zaklęcie, rzucił się do przodu, usiłując dogonić Jamie. Zarazem rozglądał się uważnie, chcąc aby magia ostrzegła go o potencjalnych niebezpieczeństwach. Może i był przewrażliwiony, co wynikało z pracy w charakterze łamacza klątw, ale naprawdę bał się, że te radia mogą być przeklęte albo zaczarowane i popsuć wszystkim Sylwestra. A przecież wszyscy udali się tutaj aby świętować zakończenie anomalii i dać wyraz swojej tolerancji. Jakim trzeba być... burakiem, by kraść świstokliki albo rozkładać wkoło wadliwe świstokliki i chcieć to zepsuć? I wreszcie, dlaczego Keat wydawał się taki zaniepokojony? Czyżby już wcześniej widział coś podejrzanego? Rumieńce wystąpiły na policzki Steffena, a serce zabiło mu szybciej gdy zrozumiał, że zabawa właśnie się skończyła i że wkoło zaczyna być potencjalnie niebezpiecznie - a on znajduje się w centrum wydarzeń.



intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Ulice [odnośnik]18.12.19 8:52
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ulice - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ulice [odnośnik]24.12.19 0:35
Teren wokół was stopniowo pustoszał, kiedy ludzie – wystraszeni hałasem, dymem i sypiącymi się iskrami – instynktownie odsuwali się na boki, poruszając się w jakimś chaotycznym tańcu; Steffen, widząc doskonale, co działo się z radiami, postanowił sięgnąć po magię, by wykryć ewentualne pułapki, ale w chwili, w której wypowiadał inkantację zaklęcia, popchnęła go para przepychających się przez tłum czarodziejów. Jeden z nich pośliznął się na oblodzonym fragmencie placu, i – próbując odzyskać równowagę – szarpnął mocno Cattermole’a za ramię, niwecząc próbę poprawnego rzucenia czaru.
Keat, mimo trudnej sytuacji, zdawał się mieć głowę na karku: z uniesionej w górę różdżki trysnęły czerwone iskry, sygnalizując zagrożenie wszystkim znajdującym się dookoła magicznym policjantom. Dwóch stacjonujących najbliżej zaczęło się natychmiast przepychać przez tłum, szukając źródła zamieszania; wydostali się ze zbudowanej ze ściśniętych ciał ściany jakieś dwie minuty po ostrzegawczym sygnale, zatrzymując się na krawędzi powstałej w tłumie luki i rozglądając się dookoła. – Co tutaj się stało? Kto z was wystrzelił iskry? – zapytał jeden z nich, wysoki, o rudych włosach wystających spod wełnianej czapki; drugi, niski i krępy, podszedł prosto do Keata, po drodze ściągając z siebie płaszcz, którym przyrzucił skórzaną kurtkę, pomagając Burroughsowi dogasić płonącą torbę. Płomienie zniknęły, pozostawiając po sobie jedynie duszący smród dymu i palonej skóry.
Jamie postanowiła zlokalizować sprawcę całego zamieszania. Mężczyzna zniknął jej z oczu w momencie teleportacji, zawodowej zawodniczce Quidditcha nie brakowało jednak refleksu i spostrzegawczości: szybki rekonesans na placu pozwolił jej na dostrzeżenie dwóch podobnych do siebie sylwetek, które mogły należeć do właściciela torby. Pierwszy z mężczyzn znikał właśnie w bramie prowadzącej na cmentarz przy kościele, drugi – szedł ku południowo-wschodniemu krańcowi placu, wchodząc na ścieżkę, która (co Jamie wiedziała dzięki wychowywaniu się w Dolinie Godryka) kończyła się przy dawnym domu rodziny Dumbledore. Nie była w stanie podążać za nimi obydwoma, ale jeśliby się pośpieszyła, mogła wciąż dogonić któregoś z podejrzanych czarodziejów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ulice - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ulice [odnośnik]24.12.19 10:05
Zadziałało.
Poderwał głowę, słysząc głos zbliżających się w jego stronę policjantów, nie przestawał jednak zduszać ognia. - Ja! - uniósł pospiesznie dłoń, po raz pierwszy w życiu nie reagując alergicznie na widok funkcjonariuszy. - Burroughs, Keaton, mogę wylegitymować się różdżką, jeśli to koniecznie - niekradziona!!! - Nie wiem, czy są panowie świadomi tego, jak zostały przygotowane zabezpieczenia w Dolinie na wypadek konieczności ucieczki, ale pomagałem odrobinę przy organizacji Sylwestra i jestem pewien, że rozmieszczone w różnych miejscach radioodbiorniki miały służyć za świstokliki potrzebne do ewakuacji. Tymczasem jeden z przechodniów, ubrany w czarny płaszcz mężczyzna z zarostem, w średnim wieku, bez cech wyglądu odróżniających go od innych, zgubił torbę - zupełnie sam - z której wysypały się radia - rozsypankę mieli przed sobą - podobne do tych, o ile nie te same, o których wspomniałem. Torba zaczęła płonąć, a ten mężczyzna zamiast przystanąć i ratować swoją własność, umknął jak najprędzej - jeśli to nie jest podejrzane zachowanie, to nie miał pojęcia, co takim można nazwać. - On wciąż gdzieś tu jest, być może da się go jeszcze pochwycić - dodał niecierpliwym tonem, gdy policjant zaczął angażować się w przygaszanie ognia; z tym powinien sobie już dać radę na tym etapie - oni potrzebni byli do tego, żeby spróbować złapać uciekiniera, w ostateczności, by poinformować o owym zdarzeniu przełożonego. Masowa impreza, z której nie ma możliwości bezpiecznego wydostania się, na wypadek jakiegokolwiek zdarzenia... niewiele trzeba było, by wzniecić ogień, chociażby, jak mogli obserwować przed sobą.
Podniósł płaszcz funkcjonariusza, oddając mu go i dziękując krótkim skinieniem głowy, po czym sięgnął po własną kurtkę, przyglądając się pokrótce, co z niej zostało. Wyglądało na to, że niebezpieczeństwo było zażegnane. Odsunął ostrożnie koniuszkiem różdżki materiał torby, zaglądając do środka, ciekaw, co jeszcze się w niej znajdowało.
- Jeśli ktoś bez zgody organizatorów zabrał te świstokliki - jeden mógł się zepsuć, ale wszystkie...? - muszą znaleźć się z powrotem na swoim miejscu - zerknął ponownie na rudowłosego policjanta, zastanawiając się, na ile poważnie potraktują tę sprawę. I czy wiedzą cokolwiek o zajściu podczas poszukiwania skarbów. Nie miał jednak czasu streszczać czegokolwiek. Jamie znalazła się tuż obok, wyglądała na dość zaaferowaną.
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Ulice [odnośnik]24.12.19 14:48
Skupiona na wypatrywaniu mężczyzny Jamie tylko częściowo rejestrowała to, co działo się tuż obok po tym, jak Keat wystrzelił iskry i zabrał się do prób dogaszenia małego pożaru. Rzeczywiście ktoś zareagował na wezwanie, Jamie miała nadzieję, że ci przedstawiciele służb nie byli zamieszani w całą sprawę z kradzieżą świstoklików, i pomogą w doprowadzeniu wszystkiego do porządku. Naprawdę nie wiadomo było, komu z obsługi można było zaufać, bo ktoś z nich także mógł być zamieszany w to, że świstokliki zniknęły i znalazły się w tej torbie. Liczyła, że teraz mieli do czynienia z prawdziwymi stróżami prawa, których lojalność pozostawała po dobrej stronie, bo z ministerialnymi służbami różnie teraz bywało.
Pozwoliła, by to Keat wyjaśnił im przebieg zajścia. Sama natomiast przeczesywała wzrokiem ludzi; obszar wokół nich się wyludnił, większość czarodziejów instynktownie wolała oddalić się poza obszar potencjalnego zagrożenia. Próbowała wyłowić wzrokiem w tłumie kogoś, kto mógł wyglądać jak tamten mężczyzna, teraz niestety pozbawiony już tego najbardziej charakterystycznego elementu, jakim była duża torba.
I dostrzegła dwie męskie sylwetki, które mogły być tym mężczyzną. Obaj mieli ciemne płaszcze i podobny wzrost oraz sylwetkę. Ich twarzy nie widziała, więc nie była w stanie ze stuprocentowym prawdopodobieństwem stwierdzić, który był tym, którego szukała. I czy w ogóle był to ktoś z nich, bo przecież mężczyzn w ciemnych płaszczach mogło być tu znacznie więcej i tamten równie dobrze mógł już zniknąć z placu.
Postanowiła jednak pokazać obu towarzyszom.
- Widzę dwóch mężczyzn, którzy są podobni do tego, który niósł torbę. Nie widzę twarzy, więc jeśli chcemy za nimi iść i ustalić, który jest tym właściwym, to chyba musielibyśmy się rozdzielić – powiedziała, szybko wyrzucając z siebie słowa, bo jeśli chcieli nie zgubić mężczyzn, liczyła się każda sekunda. Jeśli policjanci słuchali, ktoś z nich także mógł to sprawdzić, o ile rzecz jasna im uwierzą i potraktują poważnie słowa jej oraz Keata. – Jeden skręcił w stronę bramy prowadzącej na cmentarz przy kościele. Drugi, zdaje się, może zmierzać w stronę dawnego domu Dumbledore’ów – wyjaśniła. Jako mieszkanka Doliny Godryka wiedziała bowiem, gdzie kończy się ścieżka, w którą skręcił drugi z mężczyzn. Oczywiście nie musiało to znaczyć, że szedł właśnie tam, ale... mógł. – Idę za nim. Ktoś chętny dołączyć? – dodała nagle. Nie wiedzieć czemu, intuicja podpowiedziała jej, by wybrać drugiego mężczyznę, ale jeśli się myliła, to przynajmniej dookreśliła reszcie, dokąd zmierzał drugi, wskazując także dłonią odpowiednie kierunki, więc ktoś także mógł za nim ruszyć.
Postanowiła śledzić mężczyznę, zachowując bezpieczny dystans, by nie wzbudzić jego podejrzeń i nie zmusić go do ucieczki lub ataku. Starała się więc nie biec, a zachowywać się jak normalna mieszkanka wioski, która postanowiła opuścić miejsce największego zgiełku w poszukiwaniu bardziej ustronnego zakątka. Oczy miała szeroko otwarte, próbowała dopatrzeć się czegoś, co mogłoby jej podpowiedzieć, czy wybrała dobrze, czy źle. Bo jeśli to był jednak niewłaściwy mężczyzna, mogła zawrócić i ruszyć w stronę cmentarza, by tam rozejrzeć się za drugą sylwetką. Skrycie liczyła na to, że ktoś za nią ruszy. Mimo swojej gryfońskiej brawury, którą się właśnie popisała, spontanicznie decydując się na ruszenie za mężczyzną, wiedziała że nie była wybitnie uzdolnioną czarownicą, i jej zdolności pojedynkowe wciąż pozostawiały wiele do życzenia, co w nadchodzących tygodniach, korzystając z tego, że anomalie wreszcie się skończyły, zamierzała zmienić.

| idę za drugim mężczyzną






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Ulice [odnośnik]24.12.19 21:53
Czar nie zadziałał, a Steff czuł się coraz bardziej zagubiony w tłumie. Zobaczył, że Keat jest otoczony przez funkcjonariuszy - z daleka ich nie słyszał, a nie wyglądało to dobrze, więc dołączył do Jamie.
Skinął krótko głową, słysząc jej wyjaśnienia. Był wdzięczny, że chociaż jedno z nich miało oczy szeroko otwarte.
-Myślisz, że Keat tam sobie poradzi? To ja pójdę za pierwszym mężczyzną... - zdecydował, szukając go wzrokiem, co ułatwiły mu wskazówki Jamie. -Byłem na cmentarzu przy okazji poszukiwania skarbów, wiem jak tam dojść! - ucieszył się, dostrzegając właściwą bramę.
-Jak coś, to też wyślę te iskry, jak Keat... - dodał niepewnie. Nie chciał gadać z policją, ale nie chciał też być z kimś podejrzanym sam na sam. Skinął głową Jamie i ruszył za pierwszym z podejrzanych, wytężając wzrok aby znów nie stracić go z oczu.

rzucam na spostrzegawczość (II) i idę na cmentarz za pierwszym mężczyzną


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Ulice [odnośnik]24.12.19 21:53
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 70
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ulice - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ulice [odnośnik]28.12.19 15:50
Rudowłosy funkcjonariusz magicznej policji, przywołany przez Keatona, podszedł do niego natychmiast, z uważnym wyrazem twarzy wysłuchując całej wypowiedzi czarodzieja. Na propozycję wylegitymowania się machnął jedynie niecierpliwie ręką – najwidoczniej nie dostrzegł w zachowaniu Burroughsa fałszu – po czym rozejrzał się dookoła, zatrzymując spojrzenie to na dogasającej torbie, to na radioodbiornikach. – Szlag, kolejny – mruknął pod nosem, po czym ponownie zwrócił się do Keata. – Wiemy, gdzie powinny znajdować się świstokliki, sprawdzimy natychmiast, czy faktycznie się tam znajdują – i czy te tutaj są rzeczywiście prawdziwe, czy ktoś postanowił zrobić wszystkim głupi dowcip. – Wyciągnął różdżkę, milknąc na chwilę i biorąc głęboki oddech; wyglądał tak, jakby jego myśli – na moment – podążyły zupełnie gdzieś indziej. Machnął różdżką, nie wypowiadając inkantacji, ale kiedy z jej końca wydostała się świetlista sylwetka borsuka, w następnej sekundzie niknąc w tłumie, nie było wątpliwości, jakiego zaklęcia użył.
Słysząc słowa wypowiedziane przez Jamie, odwrócił się w jej kierunku, po raz pierwszy od przybycia zwracając na nią uwagę. – Pani też była przy zdarzeniu? – zapytał. – Katakumby i dom Dumbledore’ów – powtórzył po niej, kiwając głową – jakby te miejsca coś dla niego znaczyły. – Wilkins, idź – zwrócił się do drugiego z policjantów – tego, który zabrał się wcześniej za gaszenie torby. Czarodziej wyprostował się natychmiast, kiwając głową – i ruszając w ślad za McKinnon, żeby następnie zrównać się z nią krokiem. – Który? – zapytał konwersacyjnie, zupełnie jakby pytał ją o samopoczucie – po czym jak gdyby nigdy nic włożył dłonie do kieszeni płaszcza, udając rozluźnionego, bez trudu wtapiając się w tłum. Rzednący z każdym pokonywanym metrem – aż w końcu na coraz węższej ścieżce pozostał tylko on, Jamie i ubrany w ciemny płaszcz mężczyzna, który minął przekrzywioną lekko skrzynkę na listy, po czym zatrzymał się przed furtką prowadzącą do domu zamieszkiwanego niegdyś przez Dumbledore’ów. Sięgnął do kieszeni, a chociaż ani Jamie, ani policjant, nie usłyszeli wypowiedzianej inkantacji, to w następnej chwili błysnął promień zaklęcia, a w powietrzu rozległ się głośny zgrzyt metalu. Furtka stanęła otworem. Policjant zatrzymał się, wyciągając również rękę, żeby zatrzymać w miejscu Jamie. – Okrążę dom i wejdę tylnym wejściem. To jedyna droga ucieczki – odezwał się – i jak powiedział, tak zrobił; zboczył ze ścieżki, niknąc wśród otaczających ogrodzenie drzew.
W tym czasie Keat, pozostawszy na placu, pochylił się nad resztkami torby. Kurtka, której użył, żeby ugasić pożar, była lekko nadwątlona, ale cała. Kiedy odchylił różdżką materiał, wewnątrz dostrzegł jeszcze trzy radia oraz błysk metalu: w bocznej przegródce znajdował się niewielki, miedziany klucz, z symbolem biegnącego hipogryfa wyrytym na górnej części. Rudowłosy policjant kiwnął głową w odpowiedzi na słowa Burroughsa. – Tak – już posłałem po moich ludzi, zaraz powinni tutaj być – odparł, rozglądając się dookoła; policjantów nie było jeszcze widać.
Steffen błyskawicznie dostrzegł drugiego z mężczyzn, wskazanego mu przez Jamie; tłum oddzielający go od głównej bramy cmentarza był gęsty, ale udało mu się zarówno tam dotrzeć, jak i nie zgubić odwróconej do niego plecami sylwetki. Śledzony mężczyzna rzeczywiście przekroczył wysoką bramę, po czym skręcił jedną z bocznych alejek. Steffen mógł iść za nim dalej – ale cmentarz, w przeciwieństwie do ulic doliny, był pusty; każdy, kto poruszał się wzdłuż kamiennych ścieżek okalających nagrobki, był widoczny jak na dłoni.

Jamie, kontynuujesz rozgrywkę w tym temacie.
Steffen, kontynuujesz rozgrywkę w tym temacie.
Keat, decyzja o pozostaniu na miejscu lub zmianie lokacji zależy od ciebie.

Mistrz Gry wykonał rzuty na zaklęcia tutaj.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ulice - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ulice [odnośnik]06.01.20 1:09
Dobrze wiedziała, że Kieran nie przepada rozmawiać o swojej rodzinie. Czaiło się tam zbyt wiele przykrych wspomnień, które łatwiej było przemilczeć. Wolał unikać tematu zmarłej żony i nieobecnego tutaj syna, za co starała się go nie winić. Sama przeżyła podobne rozterki podczas zaginięcia Anastazji; każde wspomnienie jej córki wywoływało u niej ścisk żołądka. Nawet nie chciała sobie wyobrażać bólu jaki by się w niej pojawił po utracie Malcolma. Natomiast wciąż miał przy sobie Jackie i na pewno był z niej dumny, chociaż jego wyraz twarzy jak zwykle niewiele zdradzał. Kiwnęła głową, będąc zadowoloną z tej lakonicznej odpowiedzi. - Tak myślałam - odparła, odnosząc wrażenie, że ta dziewczyna znajdzie wyjście z każdej sytuacji. Raczej nie przyciągała do siebie kłopotów tak jak jej syn, a to już dobrze. - Możesz być z niej dumny, wyrosła na wspaniałą osobę - uśmiechnęła się, mając nadzieję, że Kieran nie odbierze tych słów jako coś, co po prostu wypada powiedzieć. Sama była z niej dumna, mając tę przyjemność obserwować jak dorasta. Zresztą Vincent również wyrastał na mądrego i wrażliwego mężczyznę, pewnie mogłaby o nim powiedzieć to samo gdyby pewnego dnia nie zniknął.
- Bertie... Wiesz jaki jest Bertie - zaśmiała się ciepło, bo choć wielokrotnie znajdowała się przez niego w stanie przedzawałowym, ciężko było go nie lubić. Roztaczał swoją osobą beztroską aurę, jakby nie istniał żaden problem, którym można się przejmować; zdecydowanie odziedziczył to po swoim ojcu. Malcolm również potrafił dać człowiekowi nadzieję, nawet wtedy, kiedy potencjalnie już nie było gdzie jej szukać. - Ale cieszę się, że ostatnio tyle rzeczy mu wychodzi - wyremontował sobie dom, założył własny lokal, wymyślił świetny produkt – naprawdę spełniał się w swojej pracy, nawet pisali o nim w gazecie! Nie mogła być z niego bardziej dumna. Gdyby tylko wiedziała na jakie niebezpieczeństwo się naraża w Zakonie Feniksa, pewnie nie mówiłaby o nim z takim spokojem.
Nie buntowała się, kiedy Kieran zaprowadził ją do bufetu. I tak wytrzymał na parkiecie dłużej niż się tego spodziewała. Ba! Nawet zaprosił ją do tańca, więc naprawdę nie miała na co narzekać. Poprawiła ramiączko swojej zielonej sukni, dziękując Merlinowi za koniec anomalii, bo w przeciwnym wypadku pewnie nie byłoby tutaj tak ciepło. - Kieranie, naprawdę chcesz teraz rozmawiać o pracy? - Westchnęła, spoglądając na stół, wręcz uginający się od postawionych na nim ciasteczek. - Tańczący troll, zabawne - wskazała na ciasteczko, które wyglądało zaskakująco ładnie, pomimo formy w jakiej je upiekli. Nikt nie powie, że trolle wyglądają apetycznie. Sięgnęła po jedno z nich, dobrze wiedząc, że i tak nie uniknie tego pytania. - Jest inaczej niż przedtem, co do tego nie ma wątpliwości - odparła, wszak Kwatera Główna Amnezjatorów została na jakiś czas rozwiązana i wszyscy zastanawiali się czy jest sens z powrotem ją otwierać. Teraz, kiedy w końcu to zrobiono, te głosy nie cichną. Nie dziwiła się temu – po co ukrywać obecność czarodziejów skoro nawet mugole w pewien sposób posługiwali się magią? - Ale wciąż mamy co robić. Większość mugoli ma poważną traumę po kontakcie z anomaliami - już niejednokrotnie czyściła im pamięć, jeszcze nigdy nie widziała na ich twarzy takiego przerażenia. - Pracujemy też nad projektem, który wyczyściłby im pamięć na większą skalę. Ciężko jest podchodzić do każdego mugola na ulicy, to zajęłoby mnóstwo czasu - dodała, odgryzając trollowi głowę. Musiała przyznać, że ten projekt nie zwykle ją ekscytował. Często zastanawiała się nad rozwiązaniem tego palącego problemu, ostatnio nawet spaliła garnek, bo zapomniała o gotowanej zupie. Lubiła takie zagadki. - Pyszne, musisz spróbować - podstawiła mu pod nos talerz z tańczącymi ciastkami, przecież nie mógł im się teraz oprzeć. - Ja nie będę poruszać tego tematu - dodała, chcąc nie chcąc spoglądając na miejsce, w którym powinno być jego ucho. Całe szczęście, że żadne z jej dzieci nie postanowiło zostać aurorem. - Coś tam się dzieje? - Zmrużyła oczy, zauważając jakieś poruszenie na parkiecie.
Samantha Bott
Samantha Bott
Zawód : amnezjatorka
Wiek : 47
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
You and I know strange corners of life.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7502-samantha-bott https://www.morsmordre.net/t7799-poczta-samanthy#218019 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f264-gniazdo https://www.morsmordre.net/t7808-samantha-bott
Re: Ulice [odnośnik]06.01.20 22:53
Uznanie kierowane wobec jego córki nie wzięło się znikąd; rzeczywiście była wspaniałą osobą. Nawet jeśli Samantha nie wiedziała o wszystkim – choćby o działalności młodej Rineheart na rzecz tajnej organizacji broniącej mugolaków i mugoli przed nieczystymi siłami i zbrodniczym reżimem – to nie pomyliła się w swojej ocenie. Jednak ojcowskie spojrzenie sięgało głębiej, nigdy nie przestając być jednocześnie spojrzeniem aurora. Wciąż dostrzegał słabości, pewne skazy, które należało wytępić, aby Jackie stała się kompletna. Musiała nauczyć się zachowywać spokój zawsze i wszędzie, oklumencja nie zgładziła jej temperamentu, który stanowił w dużej mierze odbicie charakter trudnego rodziciela. Brakowało jej też doświadczenie, ale tutaj musiał już zadziałać czas, Kieran też nabierał coraz więcej pokory i rozsądku wraz z kolejnymi latami stażu pracy. A potem trudne przeżycia odreagowywał w domu, nie odnajdują w nim tyle ciepła, co za życia żony.
Każdy rodzic pragnie zdrowia i szczęścia dziecka, Samntha zapewne w pełni by się z tym zgodziła, jednak dla niego istniały inne priorytety. Jego dzieci miały mieć w sercu odwagę i posiadać bojowniczą duszę. Zamierzał oboje uzbroić w te same narzędzia, aby mogły walczyć, jednak jego syn nie chciał dla siebie życia, w którym walka o bezpieczeństwo własne i innych będzie nieustanną koniecznością. Jackie zaś nie wydawała się być mu wdzięczna za surowe wychowanie, jakie jej zapewnił. Nie było jej dane zaznać matczynej troski, zaś ojcowska czułość, z jaką się spotykała, oparta była na twardych zasadach i aurorskim rygorze. Była jednak bardziej wytrwała, podołała stawianym przed nią oczekiwaniom, walczyła o lepszą przyszłość. Gdzieś w nim kryła się duma, lecz nie potrafił dzielić się nią ze światem. Lecz Samantha od wielu lat piastowała miejsce tej, przed którą może choć odrobinę otworzyć. – Jestem dumny – rzekł do niej ostrożnie, cicho, jakby nieco nieśmiało. Dobrze, że jej mówienie o dzieciach przychodziło łatwiej. Nie wdawała się w szczegóły, ale napomknięcie o synu rozpromieniło jej twarz w mgnieniu oka, sprawiło, że uśmiech spłynął z jej ust. O tak, znał Bertiego, dlatego też był pod wrażeniem jego osiągnięć, choć wojna wisiała nad głowami wszystkich.
W odpowiedzi na pytanie przyjaciółki wzruszył bezradnie ramionami, choć wyraźnie wyczuł kryjący się w nim cień reprymendy. Pytał o pracę, bo właśnie nią żył, ale tym razem kierowała nim również troska. Konserwatywna władza dąży do wykluczenia z życia publicznego niegodnych czarodziejów, w ministerialnej przestrzeni coraz częściej podnosiły się głowy odnośnie nadchodzącej fali zwolnień. Sytuacja amnezjatorów była jeszcze trudniejsza po całym chaosie, który był wynikiem anomalii. Z uwagą słuchał relacji czarownicy, swoje brwi marszcząc wówczas, gdy usłyszał wzmiankę o projekcie na większą skalę. Miał nadzieję, że przy okazji nikt o konserwatywnych poglądach nie spróbuje wykorzystać takiej inicjatywy do niecnych celów, nie należało pokładać zbyt wielkiej ufności w dobre intencje innych.
Zaraz swoje brwi uniósł, gdy został przysunięty do niego talerz z tańczącymi ciastkami. Rzeczywiście nie miał innego wyboru jak chwycić za jedno z nich i wgryźć się w nie śmiało. Gardłowe mruknięcie musiało jednak wystarczyć jako pełnoprawna opinia odnośnie smakowych walorów przysmaku. Nie było zresztą już czasu na pogaduszki, odwrócił się w stronę parkietu, gdy powstało na nim dziwne poruszenie. – Pewnie nic wielkiego, ale sprawdzę – odstawił talerzyk z ciastkami z powrotem na stół, nie próbując wsłuchiwać się w kiepskie żarty opowiadane przez łakocie, myśli zajął już czymś innym. I już zrobił krok w kierunku parkietu, trzymając resztkę nadgryzionego ciastka w dłoni, gdy nagle odwrócił się twarzą do przyjaciółki. – Sam – rzekł jej imię łagodnie, spoglądając prosto w jej serdeczne oczy. – Znasz mnie, pewnie nie znajdę już chwili na kolejne ciacho czy szampana, dlatego muszę powiedzieć to teraz – po tych słowach uśmiechnął się całkiem radośnie i tylko do niej, chcąc pozostać w jej pamięci, nim znikąd pojawi się Malcolm i znów ją w niezrozumiały sposób oczaruje. – Szczęśliwego Nowego Roku.
Wpakował resztę ciastka do ust i ruszył w stronę parkietu, chcąc rozeznać się w sytuacji. Kiedy jednak zaangażowani w całe zdarzenie po prostu się rozeszli, ruszył dalej, spojrzeniem sunąc po mijanym otoczeniu.

| z tematu


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Ulice - Page 10 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780

Strona 10 z 16 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 16  Next

Ulice
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach