Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki :: Opuszczone magazyny
Opuszczona portiernia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Opuszczona portiernia
Opuszczona portiernia jest ulokowanym tuż obok bramy dwupiętrowym budynkiem, z którego rozciąga się doskonały widok zarówno na cały plac i magazyny, jak i na otaczającą ten przybytek okolicę. Nietrudno więc dostrzec stąd ewentualne zagrożenie, zwłaszcza podczas nocnych eskapad lub poszukiwania kryjówek.
Ponieważ portiernia w czasach świetności przyportowego obiektu pełniła rozmaite funkcje, od biura zacząwszy, a na stołówce skończywszy, do dziś pełna jest ona różnorakich pomieszczeń, obecnie zakurzonych, zniszczonych i przeżartych zębem czasu. Brudne, stłuczone szyby nie lśnią już w blasku słońca i nie chronią przed deszczem, większość drzwi została wyniesiona lub spalona, a drewniane barierki schodów powyrywane, jednak przy odrobinie trudu wciąż w dziesiątkach tychże pomieszczeń - jak i na terenie całych magazynów - można znaleźć bezpieczne schronienie tudzież nietknięte przez nikogo skarby: butelki alkoholu, książki, fiolki nieznanych eliksirów, sykle, knuty, pergaminy. Miejsce to pełne jest bowiem rozmaitych skrytek zabezpieczonych wszelakimi czarami i nikt, naprawdę nikt nie wie, czy istniały one tutaj już wcześniej, czy powstały dopiero podczas wojny.
Parter zajmują pokój portierów, szatnia i kilkanaście zagraconych pokojów o bliżej nieznanym przeznaczeniu - obecnie pełne kurzu i gruzu, najpewniej stratowanych podczas jakiegoś czarodziejskiego pojedynku. Na pierwszym piętrze znajdują się natomiast toalety, dawna stołówka - dziś zionąca pustką - a także wielka sala z dwoma połamanymi regałami i rozbitym kominkiem kaflowym, w której niegdyś najprawdopodobniej pracownicy magazynów spędzali swe przerwy obiadowe. Na samej górze umiejscowiono zaś pokoje biurowe oraz schody prowadzące na płaski dach, z którego rozpościera się iście bajkowy widok na sunące po Tamizie statki, barki oraz łódeczki, a także okoliczne uliczki i magazyny. Z oddali widać też majestatyczną, przepiękną wieżę zegarową, jaką jest Big Ben.
Ponieważ portiernia w czasach świetności przyportowego obiektu pełniła rozmaite funkcje, od biura zacząwszy, a na stołówce skończywszy, do dziś pełna jest ona różnorakich pomieszczeń, obecnie zakurzonych, zniszczonych i przeżartych zębem czasu. Brudne, stłuczone szyby nie lśnią już w blasku słońca i nie chronią przed deszczem, większość drzwi została wyniesiona lub spalona, a drewniane barierki schodów powyrywane, jednak przy odrobinie trudu wciąż w dziesiątkach tychże pomieszczeń - jak i na terenie całych magazynów - można znaleźć bezpieczne schronienie tudzież nietknięte przez nikogo skarby: butelki alkoholu, książki, fiolki nieznanych eliksirów, sykle, knuty, pergaminy. Miejsce to pełne jest bowiem rozmaitych skrytek zabezpieczonych wszelakimi czarami i nikt, naprawdę nikt nie wie, czy istniały one tutaj już wcześniej, czy powstały dopiero podczas wojny.
Parter zajmują pokój portierów, szatnia i kilkanaście zagraconych pokojów o bliżej nieznanym przeznaczeniu - obecnie pełne kurzu i gruzu, najpewniej stratowanych podczas jakiegoś czarodziejskiego pojedynku. Na pierwszym piętrze znajdują się natomiast toalety, dawna stołówka - dziś zionąca pustką - a także wielka sala z dwoma połamanymi regałami i rozbitym kominkiem kaflowym, w której niegdyś najprawdopodobniej pracownicy magazynów spędzali swe przerwy obiadowe. Na samej górze umiejscowiono zaś pokoje biurowe oraz schody prowadzące na płaski dach, z którego rozpościera się iście bajkowy widok na sunące po Tamizie statki, barki oraz łódeczki, a także okoliczne uliczki i magazyny. Z oddali widać też majestatyczną, przepiękną wieżę zegarową, jaką jest Big Ben.
Bliźniacze zaklęcia świsnęły, przecierając powietrze rubinowym błyskiem, w ciszy rozległ się dźwięk dwóch opadających różdżek - Garrett i on dobrze się rozumieli, znali swoje nawyki, a co więcej nie patrolowali ulic wspólnie po raz pierwszy - mieli lata na to, by skoordynować swoje działania, czego, zdawałoby się, brakowało ich oponentom. Od drugiej strony nadszedł kontratak, to samo zaklęcie rozbrajające, przed którym bez trudu uchylił się jego kuzyn. Czy to na pewno był brak koordynacji? Może niepewność? Lęk? Atakowali aurorów na służbie, nie przypadkiem i nie bez powodu. Ktokolwiek podjął atak - zdradził swoją obecność, było ich przynajmniej trzech. Nierówna walka, co? Tchórze.
Uniósł różdżkę, trzymając ją pewnie, wiedząc, że nawet najmniejszy błąd okaże się niewybaczlny i wymierzył nią w cel, który powziął sobie wcześniej (Craig), głośno wypowiadając inkantację zaklęcia:
- Colloshoo! - W pragnieniu uniemożliwienia mu rzucenia się po różdżkę. Pośród zakrywającego ich cienia nie potrafił rozpoznać kształtu sylwetek ani twarzy, wiedział jedynie, że ktoś tam był - i miał nadzieję, że mimo braku widoczności zdoła ten cel trafić. Targała nim determinacja, wola walki, wrząca krew płynące przez żyły. Serce przyśpieszyło, harmonizując się z nocną melodią niespodziewanego starcia. Wzrok wciąż wypatrywał w ciemnościach kształtów, koncentrując się już wyłącznie na celu.
Uniósł różdżkę, trzymając ją pewnie, wiedząc, że nawet najmniejszy błąd okaże się niewybaczlny i wymierzył nią w cel, który powziął sobie wcześniej (Craig), głośno wypowiadając inkantację zaklęcia:
- Colloshoo! - W pragnieniu uniemożliwienia mu rzucenia się po różdżkę. Pośród zakrywającego ich cienia nie potrafił rozpoznać kształtu sylwetek ani twarzy, wiedział jedynie, że ktoś tam był - i miał nadzieję, że mimo braku widoczności zdoła ten cel trafić. Targała nim determinacja, wola walki, wrząca krew płynące przez żyły. Serce przyśpieszyło, harmonizując się z nocną melodią niespodziewanego starcia. Wzrok wciąż wypatrywał w ciemnościach kształtów, koncentrując się już wyłącznie na celu.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 70
'k100' : 70
Wszystko szło nie tak, jak zakładał. Najpierw wpadka z butelką - naprawdę? Czy to naprawdę musiało się zdarzyć właśnie jemu, właśnie tutaj, właśnie teraz? Może trochę więcej powagi, był szlachcicem do ciężkiego groma. A w chwilę potem na dodatek jeszcze... stracił różdżkę.
Na włócznię Gudrøda, jacy nerwowi ci aurorzy! A mogło się skończyć tylko na krótkiej pogawędce! I po co od razu zaczynać walkę?
W momencie kiedy chciał skoczyć po swoją różdżkę, trafiło go kolejne zaklęcie. Celne, mocne i dobrze wymierzone. Tak uzdolnionych ludzi chętnie powitałby u swojego boku! Wielka szkoda że w tej chwili musieli ciskać w siebie zaklęciami. Westchnął ciężko.
Crispin był w równie cudownej sytuacji co on sam, Craig postanowił więc przejąć pałeczkę.
- Panowie, my tu przyszliśmy tylko porozmawiać. - odezwał się w końcu. Doprawdy, nie mogli załatwić tego jak cywilizowani ludzie? Wiedział o tym, że Weasleyowie to najgorszy sort czarodziejów, leżący chyba niżej niż szlamy i mugole z którymi tak chętnie się zadawali, ale jeśli skorowidz czystości krwi zawierał na kartach ich nazwisko, chyba mogą porozmawiać, zamiast wymachiwać różdżkami na prawo i lewo?
Craig zacisnął usta w cienką linię, czego i tak nie było widać przez maskę oraz skrywającą ich ciemność. A więc był uziemiony. Chwilowo. Bo było coś czego nie dało się uziemić. Dlatego w chwilę potem Craig podjął próbę użycia zaklęcia zmiany w czarną mgłę i przepłynięcia do miejsca, gdzie leżała jego różdżka.
- Nie możemy załatwić tego na spokojnie?
Na włócznię Gudrøda, jacy nerwowi ci aurorzy! A mogło się skończyć tylko na krótkiej pogawędce! I po co od razu zaczynać walkę?
W momencie kiedy chciał skoczyć po swoją różdżkę, trafiło go kolejne zaklęcie. Celne, mocne i dobrze wymierzone. Tak uzdolnionych ludzi chętnie powitałby u swojego boku! Wielka szkoda że w tej chwili musieli ciskać w siebie zaklęciami. Westchnął ciężko.
Crispin był w równie cudownej sytuacji co on sam, Craig postanowił więc przejąć pałeczkę.
- Panowie, my tu przyszliśmy tylko porozmawiać. - odezwał się w końcu. Doprawdy, nie mogli załatwić tego jak cywilizowani ludzie? Wiedział o tym, że Weasleyowie to najgorszy sort czarodziejów, leżący chyba niżej niż szlamy i mugole z którymi tak chętnie się zadawali, ale jeśli skorowidz czystości krwi zawierał na kartach ich nazwisko, chyba mogą porozmawiać, zamiast wymachiwać różdżkami na prawo i lewo?
Craig zacisnął usta w cienką linię, czego i tak nie było widać przez maskę oraz skrywającą ich ciemność. A więc był uziemiony. Chwilowo. Bo było coś czego nie dało się uziemić. Dlatego w chwilę potem Craig podjął próbę użycia zaklęcia zmiany w czarną mgłę i przepłynięcia do miejsca, gdzie leżała jego różdżka.
- Nie możemy załatwić tego na spokojnie?
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 63
'k100' : 63
Podstawową zasadą zawodu aurora jest nieposiadanie pewności. Jeśli uzna się coś z góry za pewnik oznacza to sromotną klęskę już na starcie. Wiedział to doskonale. Wiele razy uratowało mu to życie. A teraz się do tego nie zastosował. Dlaczego? Widział świetlista smugę zaklęcia wycelowaną wprost w niego i był przekonany, że ta go nie sięgnie. Nie ruszył się ze swojego miejsca, uznając je za odpowiednią pozycję. I przegrał.
Czy jego szacunek okazał się błędy? Ciemność zmyliła oko? Niemożliwe, rzadko się mylił. Nie ze względu na głupie szczęście, ale na lata ciężkiej praktyki, które pozwoliły mu na dobrą ocenę sytuacji w każdych warunkach. Może wszystkie myśli, od których tej nocy próbował się odgradzać, wpłynęły na niego zupełnie podświadomie? Prawdą był, że pojawiając się w dokach nie opowiadał się po żadnej ze strony. Miotało nim na obie strony, a on nie był przekonany, gdzie powinien się udać. Zmieszał się w ten konflikt dawno w jasno wyznaczonym celu, później został dla własnej wygody, może trochę z szacunku, a teraz? Nie było już możliwości odwrotu, mógł tylko próbować działać, pytanie tylko jak?
Różdżka wypadła mu z dłoni i zamarł. Rozbrojono go pierwszy raz od dawna, co wywołało w nim dziwną mieszankę uczuć. Złość. Irytację. A także inną myśl. Przecież to on był teraz tym złym. Wykrzywił usta w złośliwym uśmieszku słysząc słowa Burke'a. Naprawdę? Sądził, że teraz aurorzy będą chcieli z nim porozmawiać? Próbował grać na zwłokę czy był tak głupi? Russell nie wiedział, nigdy nie rozumiał szlachciców, ale miał zamiar wykorzystać nadarzającą się okazję. Korzystając z tego, że aurorzy chwilowo zajęli się Weasley'ówną i Burke'iem rzucił się do przodu po swoją różdżkę. Jeśli jej nie odzyska to i tak będzie już po wszystkim.
Czy jego szacunek okazał się błędy? Ciemność zmyliła oko? Niemożliwe, rzadko się mylił. Nie ze względu na głupie szczęście, ale na lata ciężkiej praktyki, które pozwoliły mu na dobrą ocenę sytuacji w każdych warunkach. Może wszystkie myśli, od których tej nocy próbował się odgradzać, wpłynęły na niego zupełnie podświadomie? Prawdą był, że pojawiając się w dokach nie opowiadał się po żadnej ze strony. Miotało nim na obie strony, a on nie był przekonany, gdzie powinien się udać. Zmieszał się w ten konflikt dawno w jasno wyznaczonym celu, później został dla własnej wygody, może trochę z szacunku, a teraz? Nie było już możliwości odwrotu, mógł tylko próbować działać, pytanie tylko jak?
Różdżka wypadła mu z dłoni i zamarł. Rozbrojono go pierwszy raz od dawna, co wywołało w nim dziwną mieszankę uczuć. Złość. Irytację. A także inną myśl. Przecież to on był teraz tym złym. Wykrzywił usta w złośliwym uśmieszku słysząc słowa Burke'a. Naprawdę? Sądził, że teraz aurorzy będą chcieli z nim porozmawiać? Próbował grać na zwłokę czy był tak głupi? Russell nie wiedział, nigdy nie rozumiał szlachciców, ale miał zamiar wykorzystać nadarzającą się okazję. Korzystając z tego, że aurorzy chwilowo zajęli się Weasley'ówną i Burke'iem rzucił się do przodu po swoją różdżkę. Jeśli jej nie odzyska to i tak będzie już po wszystkim.
Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Crispin Russell' has done the following action : rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Nie wyszło. Nie było jednak czasu - na rozpaczanie, na myślenie, na ucieczkę, na cokolwiek. Trzeba było zadziałać instynktownie, idąc za impulsem, natychmiast, próbując przewidzieć w sekundę, co zrobi przeciwnik, kiedy nie poczuje efektów zaklęcia, które poleciało w jego kierunku. Które go minęło. Dziewczyna była oczywiście na straconej pozycji, co znowu nie znaczyło, że po prostu da się rozbroić. Gdy tylko zorientowała się, że jej atak się nie udał, wycofała się do obrony, jedynego rozsądnego ruchu. Ścisnęła w skurczu zdenerwowania, paniki różdżkę i machnęła nią gorączkowo:
- Protego! - zaskrzeczała z nadzieją, że uda jej się odbić w stronę kuzyna lub przynajmniej odbić w ogóle urok, wystrzelony bezlitośnie w jej osobę.
Nie mogła pozwolić na zaprzepaszczenie tej szansy na pokazanie swojej siły. To wszystko na co tak długo czekała, nie miało prawa prysnąć, rozpaść się w obliczu jeno jednego zgubnego ruchu, jednej szklanej butelki, szmeru jednego. Nie mógł przeszkodzić jej fałszywy dźwięk szkła toczącego się po twardej, zimnej podłodze portierni. Sytuacje jak ta zdarzały się zbyt często. Nie było chyba zadania, podczas wykonywania którego nie zdarzyło się coś podobnie abstrakcyjnego, co zniszczyło czy co najmniej zakłóciło prace, starania jej i jej towarzyszy. Nie tym razem. Tym razem miało być inaczej.
W założeniach jest to przecież takie proste. Zwyczajna rozmowa...
- Protego! - zaskrzeczała z nadzieją, że uda jej się odbić w stronę kuzyna lub przynajmniej odbić w ogóle urok, wystrzelony bezlitośnie w jej osobę.
Nie mogła pozwolić na zaprzepaszczenie tej szansy na pokazanie swojej siły. To wszystko na co tak długo czekała, nie miało prawa prysnąć, rozpaść się w obliczu jeno jednego zgubnego ruchu, jednej szklanej butelki, szmeru jednego. Nie mógł przeszkodzić jej fałszywy dźwięk szkła toczącego się po twardej, zimnej podłodze portierni. Sytuacje jak ta zdarzały się zbyt często. Nie było chyba zadania, podczas wykonywania którego nie zdarzyło się coś podobnie abstrakcyjnego, co zniszczyło czy co najmniej zakłóciło prace, starania jej i jej towarzyszy. Nie tym razem. Tym razem miało być inaczej.
W założeniach jest to przecież takie proste. Zwyczajna rozmowa...
The member 'Samantha Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 63
'k100' : 63
Napierająca wokół ciemność, tym razem odsłaniała coraz więcej szczegółów. Głosy, wyciszane kroki, oddalony gdzieś jęk. Wszystko splątane i niewyraźne, a jednak sugerujące niezmienną obecność. Ale to, z kim walczyli aurorzy - nie miało nic wspólnego z głosami nocy. Ci, którzy kryli się w cieniu przed spojrzeniem czujnych oczu, nie mieli dobrych zamiarów. Nie w takim miejscu. Nie atakując. Nie...czając się w ciemnościach, niby dzikie, polujące stworzenia, tak łatwo zgrywające się z nocą. Tym jednak razem - ofiary, które zostały wybrane za cel - nie były łatwą zdobyczą. Walczyli bez strachu przeciw - jak się zdawało - większej sile. Wyzwanie.
Dwa zaklęcia pomknęły ku dwóm sylwetkom. Jedno, należące do Brendana, które tak skutecznie miało przytwierdzić stopy Craiga do ziemi, spotkały się...z ciemnością. Śmierciożerca bez większego kłopotu wykorzystał ofiarowaną mu przez Czarnego Pana moc i zamiast cielesnej formy, zaklęcie przeszło na wylot smolistej mgły. Za to zaklęcia Garretta z mocą pognało ku kuzynce, która nie zdołała się obronić. I chociaż tarcza zalśniła wokół Samanthy, promień zaklęcia uderzył, a kobieta wypuściła z dłoni różdżkę, która potoczyła się dalej, poza zasięg szybkiego dostępu.
Crispin - tymczasowo pozbawiony różdżki, rzucił się by ją odzyskać, by minimalnie minąć jej zasięg. Jest jednak w pobliżu. Wciąż była szansa. Dla wszystkich.
Craig umiejętność czarnej mgły zajmuje całą turę. Deklaracja o zbliżeniu się do różdżki była drugą czynnością, której nie zdążyłeś zrobić. W tej kolejce możesz zdeklarować jej odzyskanie (w następnej kolejce możesz jej używać). Nie musisz rzucać kością.
Część twoich słów umknęła (pod postacią mgły nie możesz rozmawiać).
Samantha twoja różdżka została wytrącona. W tej turze możesz spróbować ją odzyskać. st=70 + sprawność. Jeśli któryś z aurorów zdecyduje się zabrać różdżkę lub czarować, wykonujecie test sporny (większy wynik, przekraczający 70)
Crispin - różdżka jest na wyciągniecie ręki, wystarczy po nią sięgnąć. Rzucasz kością tylko jeśli zostaniesz skutecznie zaatakowany. Wykonujesz wtedy unik wliczając do rzutu sprawność. Różdżki możesz użyć dopiero w następnej turze.
Garrett i Brendan - wciąż możecie atakować lub wykonać inną akcję zgodną z mechaniką gry i powyższym.
Kolejka: Craig, Garret, Brendan, Crispin, Samantha.
Na odpis macie 48h
Dwa zaklęcia pomknęły ku dwóm sylwetkom. Jedno, należące do Brendana, które tak skutecznie miało przytwierdzić stopy Craiga do ziemi, spotkały się...z ciemnością. Śmierciożerca bez większego kłopotu wykorzystał ofiarowaną mu przez Czarnego Pana moc i zamiast cielesnej formy, zaklęcie przeszło na wylot smolistej mgły. Za to zaklęcia Garretta z mocą pognało ku kuzynce, która nie zdołała się obronić. I chociaż tarcza zalśniła wokół Samanthy, promień zaklęcia uderzył, a kobieta wypuściła z dłoni różdżkę, która potoczyła się dalej, poza zasięg szybkiego dostępu.
Crispin - tymczasowo pozbawiony różdżki, rzucił się by ją odzyskać, by minimalnie minąć jej zasięg. Jest jednak w pobliżu. Wciąż była szansa. Dla wszystkich.
Craig umiejętność czarnej mgły zajmuje całą turę. Deklaracja o zbliżeniu się do różdżki była drugą czynnością, której nie zdążyłeś zrobić. W tej kolejce możesz zdeklarować jej odzyskanie (w następnej kolejce możesz jej używać). Nie musisz rzucać kością.
Część twoich słów umknęła (pod postacią mgły nie możesz rozmawiać).
Samantha twoja różdżka została wytrącona. W tej turze możesz spróbować ją odzyskać. st=70 + sprawność. Jeśli któryś z aurorów zdecyduje się zabrać różdżkę lub czarować, wykonujecie test sporny (większy wynik, przekraczający 70)
Crispin - różdżka jest na wyciągniecie ręki, wystarczy po nią sięgnąć. Rzucasz kością tylko jeśli zostaniesz skutecznie zaatakowany. Wykonujesz wtedy unik wliczając do rzutu sprawność. Różdżki możesz użyć dopiero w następnej turze.
Garrett i Brendan - wciąż możecie atakować lub wykonać inną akcję zgodną z mechaniką gry i powyższym.
Kolejka: Craig, Garret, Brendan, Crispin, Samantha.
Na odpis macie 48h
Cóż, bez różdżki jak bez ręki. Chyba każdy kto został obdarowany talentem magicznym czuł się podobnie. Jeśli jest się do czegoś przyzwyczajonym, nagłe odebranie tego jest sytuacją wyjątkowo niekomfortową. Szczególnie w przypadku szlachty, która szczyci się swoimi magicznymi zdolnościami i ceni je ponad wszystko.
- Rozmowa - powtórzył z naciskiem, kiedy już ponownie zmaterializował się po uniknięciu zaklęcia. Ich sytuacja nie była zbyt komfortowa i należało ją załagodzić na każdy możliwy sposób. Nie zamierzał tutaj dać się złapać albo nawet - zginąć, tylko dlatego że potknął się o przeklętą butelkę.
Schylił się po różdżkę próbując ją odszukać w na ziemi.
Doprawdy, że też musiał zagadywać dwójkę Weasleyów. Dwójkę żałosnych zdrajców krwi. No ale chyba musiał przez chwilę poudawać, że znajdują się w dżentelmeńskim towarzystwie. Samanty w to nie wliczał, z całą pewnością nie mógł jej nazwać lady.
Na włócznię Gudrøda, jak to żałośnie będzie wyglądać podczas zdawania Czarnemu Panu relacji... Ale role miały się jeszcze odwrócić, był tego pewien.
- Rozmowa - powtórzył z naciskiem, kiedy już ponownie zmaterializował się po uniknięciu zaklęcia. Ich sytuacja nie była zbyt komfortowa i należało ją załagodzić na każdy możliwy sposób. Nie zamierzał tutaj dać się złapać albo nawet - zginąć, tylko dlatego że potknął się o przeklętą butelkę.
Schylił się po różdżkę próbując ją odszukać w na ziemi.
Doprawdy, że też musiał zagadywać dwójkę Weasleyów. Dwójkę żałosnych zdrajców krwi. No ale chyba musiał przez chwilę poudawać, że znajdują się w dżentelmeńskim towarzystwie. Samanty w to nie wliczał, z całą pewnością nie mógł jej nazwać lady.
Na włócznię Gudrøda, jak to żałośnie będzie wyglądać podczas zdawania Czarnemu Panu relacji... Ale role miały się jeszcze odwrócić, był tego pewien.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
To wszystko zaczynało zakrawać o abstrakcję - jak standardowy patrol z Brendanem u boku przeobraził się w nieudolne próby wyjątkowo lekkomyślnych ataków na funkcjonariuszy na służbie? Garrett nie wiedział, kto za tym stał, ale mógł mieć pewność, że tego nie przemyślał; w nocnej ciszy rozbrzmiewały aktualnie głównie dźwięki drewnianych różdżek opadających na uliczny bruk i... czy to był głos jednego z napastników? Cień przybrał formę dymu i dym ten począł się przemieszczać, mknąć w powietrzu z niezwykłą prędkością - Garrett nie znał tej magii, nigdy wcześniej nie miał z nią do czynienia, lecz byłby głupcem, nie zauważając, że zdawała się pulsować mroczną mocą.
Wiedział, że nie musiał wysyłać zaniepokojonego spojrzenia kuzynowi - jak zwykle rozumieli się bez słów, działali wspólnie, w harmonii, mógłby przysiąc, że w trakcie aurorskich misji dzielili nawet myśli. Wszystko po to, by współgrać jak dobrze naoliwiona maszyna: sprawnie, bez zgrzytów, bez zawahań. Nie mieli czasu na wątpliwości ani błędy.
Starał się nie tracić rezonu nawet wtedy, gdy z ciemnej mgły zmaterializował się nieopodal nich człowiek - wróg, który właśnie schylał się, by podnieść wytrąconą różdżkę.
Nie zaatakował go, jednak nie dlatego, że uwierzył w ich dobre intencje.
- Przecież rozmawiamy - warknął jeszcze, unosząc dłoń dzierżącą różdżkę i wskazał nią innego napastnika - gdyby wiedział, że mierzy do samego Crispina Russella, żmii, zdrajcy, zaprzedańca, wybrałby inkantację o wiele gorszego, bardziej brutalnego zaklęcia.
- Confundus! - powiedział jednak, chcąc powstrzymać mężczyznę przed sięgnięciem po własną różdżkę.
Wiedział, że nie musiał wysyłać zaniepokojonego spojrzenia kuzynowi - jak zwykle rozumieli się bez słów, działali wspólnie, w harmonii, mógłby przysiąc, że w trakcie aurorskich misji dzielili nawet myśli. Wszystko po to, by współgrać jak dobrze naoliwiona maszyna: sprawnie, bez zgrzytów, bez zawahań. Nie mieli czasu na wątpliwości ani błędy.
Starał się nie tracić rezonu nawet wtedy, gdy z ciemnej mgły zmaterializował się nieopodal nich człowiek - wróg, który właśnie schylał się, by podnieść wytrąconą różdżkę.
Nie zaatakował go, jednak nie dlatego, że uwierzył w ich dobre intencje.
- Przecież rozmawiamy - warknął jeszcze, unosząc dłoń dzierżącą różdżkę i wskazał nią innego napastnika - gdyby wiedział, że mierzy do samego Crispina Russella, żmii, zdrajcy, zaprzedańca, wybrałby inkantację o wiele gorszego, bardziej brutalnego zaklęcia.
- Confundus! - powiedział jednak, chcąc powstrzymać mężczyznę przed sięgnięciem po własną różdżkę.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Jego zaklęcie zgrabnie przeszło przez powietrze i już miało sięgnąć celu, kiedy wydarzyło się coś, czego nie widział jeszcze nigdy dotąd, w całej swojej aurorskiej karierze: kształt człowieka się rozmył i zamienił w cień, czarny jak ciemności wokół. Mglisty, oślizgły, cienisty, jak dym - pozostały po tlącym się ogniu. Brendan nie był głupi, nie potrafiła tego żadna znana mu magia. Ale istniał jeden rodzaj magii, który dawał potęgę, o której ludziom się nie śniło, jeden, który opływał czernią - najplugawszy, ten, z którym on i Garrett przysięgali walczyć, za cenę choćby własnego życia. Słowa nieznajomego puścił mimo uszu, nie sądząc, by ten naprawdę myślał, że zgodzą się z nimi rozmawiać przy angielskiej herbacie po tym, jak ich zaatakowano - na służbie - i po tym, jak dali popis imponujących zdolności czarnomagicznych. Albo miał ich za idiotów albo kpił, jedno i drugie było teraz mało ważne. Całą swoją siłę, całą koncentrację, musiał włożyć w tę walę, nie w odpowiedź na głupie prowokacje. Mogli porozmawiać - ale dopiero po tym, jak ich oponenci będą rozbrojeni i niezdolni do walki ani ucieczki. Aurorzy nie byli trusiami, którzy lękali się ataku - wychodzili mu naprzeciw bez strachu i bez wątpliwości. Niechętnie cofnął się pół kroku, kątem oka wyłapał promień zaklęcia Garretta, który bez trudu przebił się przez świetlistą tarczę Samanthy; kolejna postać pędziła do swojej różdżki, będąc czasowo do ataku niezdolną. I trzecia, budzącą największą podejrzliwość, głosem skupiła na sobie swoją uwagę, wynurzając się ze złowieszczych kłębów czarnej mgły (Craig). Brendan nie czekał ani chwili - skoczył do niego, przekładając różdżkę do lewej ręki i, zamiast schylić się po jego różdżkę, wyprowadził cios podbródkowy. Jeśli go to nie unieszkodliwi - to może chociaż przestanie gadać.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 13
'k100' : 13
Opuszczona portiernia
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki :: Opuszczone magazyny