Wydarzenia


Ekipa forum
Główna ulica
AutorWiadomość
Główna ulica [odnośnik]10.03.12 23:07
First topic message reminder :

Główna ulica

Między rzędami kolorowych, maleńkich sklepików z barwnymi, błyszczącymi witrynami, które przedstawiają rozmaite przedmioty codziennego użytku, a także między domami mieszkańców i między rządkami drzew, główna droga ciągnie się przez kilkaset jardów, kończąc gospodą oraz drużką prowadzącą do kaplicy. Niektóre z płotów przysłonięte są ulotkami oraz plakatami wydawanymi przez Ministerstwo Magii, ogłoszeniami mieszkańców. Kilka witryn zostało zabitych deskami, gdy ich właściciele zginęli lub zaginęli prawdopodobnie sprzeciwiając się Grindelwaldowi, a lokal popadł w niełaskę, jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że miasto wciąż tętni życiem.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Główna ulica [odnośnik]20.02.23 10:38
Robił to co uważał za słuszne, jak większość członków Zakonu Feniksa; nie szukali wiecznej chwały, ani glorii, która miała ich postawić ponad innymi. Walczył i działał, bo nie chciał żyć w świecie, w którym liczyło się urodzenie, a bycie mugolem to zbrodni. Nie był głupi, wiedział, że mugole i czarodzieje mają za sobą ciężką historię, ale kto jej nie miał. Mszczenie się było małoskotowe i świadczyło o tych, którzy zdecydowali się stanąć po stronie uzurpatora. Gdyby znał myśli Iana od razu chciałby je sprostować, ponieważ widział jak żyją ci, którzy widnieją na plakatach. O wiele więcej spokoju mieli ci, którzy pozostawali dla obecnej władzy anonimowi. Mogli działać bez obaw, że zostaną rozpoznani.
Ruszyli do miasteczka, a wtedy potok słów opuścił usta chłopak, który zadawał dużo pytań.
-Radio było pomysłem innego człowieka, który poświęcił wiele czasu i energii, aby w ogóle powstało. - Zaczął swoją wypowiedź. -Radio działa szybciej niż gazeta. Wystarczy je uruchomić, aby być na bieżąco z wiadomościami. Jednak radio ma jedną wadę, nie każdy posiada swój odbiornik, a gazetę zawsze przyniesie sowa. I to chcemy zmienić. - Starała się wyjaśnić cały zamysł przedsięwzięcia które wymagało zaangażowania jak największej ilości ludzi. Praca ciężka, bo większość zaangażowała się w działania na froncie, mało kto miał ochotę mówić do mikrofonu licząc, że ktoś go słucha. -Mamy rozgłośnię radiową, posiadając odpowiednią pluskwę zamontowaną w radioodbiorniku możesz odbierać nasze fale radiowe. Dzięki temu nie każdy może je znaleźć. Ci co nawet złapią nasze fale, bez pluskwy będą słyszeć jedynie dziwą audycję, która nie ma większego sensu. - Wyjaśniał na tyle ile sam potrafił, ponieważ z samym radiem miał do czynienia od niedawna. Zrozumiał jaką siłę ma ten pomysł, jak bardzo może im pomóc w walce z wrogą propagandą, a przecież o to właśnie w tym wszystkim chodziło. Przekazanie prawdy, pokazanie, że to wszystko to tylko słodkie kłamstwa, które nie miały pokrycia w rzeczywistości. Jeszcze jakiś czas temu chciał wierzyć, że po drugiej stronie znajdują się ludzie, którzy wierzą, że tak będzie lepiej, że w ten sposób mogą chronić swoich najbliższych. Wszystko się zmieniło jak przeczytał o wielkiej gali i zabawie, kiedy zwykli ludzie umierali i głodowali. Przestał się łudzić, że po drugiej stronie są jakieś szlachetne osoby.
-Centrum. - Odparł patrząc na linię pierwszych zabudowań. -Tablica ogłoszeń oraz lokalny pub, to najlepsze miejsca, aby zebrać pierwsze informacje. Na sam początek najlepiej nie gadać, tylko słuchać. Potem zagadać wskazując, że jest się tu nowym. Ktoś zacznie w końcu mówić. - Podzielił się szybką instrukcją samemu czując lekką tremę. Nigdy nie było pewne na kogo się trafi i czy nie dojdzie do bójki.
Miasteczko żyło swoim życiem, kiedy zaczęli wkraczać w jego uliczki nikt nie zwrócił na nich od razu uwagi. Pierwsze co to Herbert skierował się w stronę centrum, gdzie jak podejrzewał, stała tablica ogłoszeń, a na niej widniało parę kartek. Jedne głosiły, że ktoś poszukuje pracy, inne, że sprzeda stare kociołki.
-Nie kupujcie placków od starej Agathy - usłyszeli głos tuż obok siebie. Starszy człowiek, zgarbiony o kończynach niczym wysuszone gałęzie patrzył na nich bystrym wzrokiem.-Zawsze wychodzą jej zakalce, chociaż mówi, że to stary rodzinny przepis.





Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Główna ulica [odnośnik]15.03.23 14:03
O życiu sprzymierzeńców Zakonu Feniksa wiedzieć chce wszystko. Poznać ich jako ludzi, zrozumieć motywacje, być poklepanym po plecach, stać się jednym z nich. Zdaje się nie dostrzegać żadnych minusów życia jako rebeliant, nie istnieją dla niego wady bycia wykluczonym. Historia pokoleń nie do końca go interesowała, podobnie zresztą jak każda inna wojna, mająca swoje miejsce w przeszłości. Nie interesują go powody, dla których czarodziejom nagle odbiło, dla których porzucili prowadzone dotąd życie, dla których zapragnęli nagle więcej władzy, więcej pieniędzy i w ogóle to wszystkiego innego więcej, co dla Smitha jest zwykłym absurdem. Od zawsze walczył i walczyć będzie, zmienia się wyłącznie pole toczonej bitwy - z Quidditchowego boiska na arenę całego kraju.
Zrównuje się z Herbertem krokiem i słucha krótkiej opowieści o radiu. Więcej szczegółów i tak nie potrzebuje, nie znając przecież zbyt wielu czarodziejów, z których nazwiskiem skojarzyć sobie może powstałą ideę radia.
- Czyli że będziemy rozdawać radia? Czy pluskwy? - A może jedno i drugie?, zastanawia się Smith, znając urządzenie zwane radiem. Będąc czarodziejem półkrwi zna większość sprzętów, jakimi posługują się mugole. Wie jak radio włączyć czy szukać stacji, kręcąc odpowiednim pokrętłem, ale żeby rozumieć jak to w ogóle działa? - Kto nagrywa audycje? One idą na żywo, czy jest to coś nagranego, co powtarza się w pętli? - dopytuje dalej, szczerze zaciekawiony pracą różną od tej, którą wykonuje sam. Należy do Sów, oddziału zwiadowców, których cel zawsze znajduje się w terenie. Udać się na miejsce, bezszelestnie i niezauważenie, sprawdzić okolicę, wrócić z informacjami, czasem coś dostarczyć, czasem też przechwycić. Walka w zwarciu zapewne również pojawi się w niedługim czasie i choć inni z jego oddziału podchodzą do entuzjazmu Smitha sceptycznie, ten nie może się już doczekać, aby móc się wykazać także na tym polu. Radio zaś jest mu zupełnie obce, leżące na drugim krańcu wojny. Nic dziwnego, że tak bardzo się nim interesuje, chcąc zdobyć wszelkie możliwe informacje.
Podąża za Herbertem, podświadomie już czując, że nie do końca zachowuje się naturalnie. Kroczy za czarodziejem, trochę naśladując stawiane przez niego kroki, zbliżone do nich ciężkością i kołysaniem barków. Nie uważa to za nic dziwnego, a wręcz przeciwnie - dostosowuje się przecież do otoczenia, wtapia w tłum, dopasowuje do Greya, skoro zjawiają się w tej okolicy jako drużyna.
Wsłuchuje się w kolejne, jakże mgliste instrukcje, nakazujące na wstępie wyłącznie milczeć. Nie powinno być w tym nic skomplikowanego, czy tak? Ian przeświadczony jest o powodzenia planu, nawet jeśli zachowywanie ciszy dalekie jest od jego natury. Do centrum miasteczka wkracza dziarsko, starając się jakoś przesadnie nie rozglądać, by nie ściągać na nich niepotrzebnej uwagi. Kroczy za Herbertem, zatrzymuje się nieopodal tej samej tablicy, mrużąc oczy przygląda się zawieszonym nań ogłoszeniom. Od razu przenosi wzrok na staruszka, nawet podskakuje jak oparzony, zaskoczony dochodzącym go głosem.
- Zakalce? - powtarza za nim, dziwiąc się słowom mężczyzny. - Ja tam lubię placki - stwierdza Smith z uśmiechem, dopiero po chwili reflektując się, że palnął coś bez pomyślunku. Bez paniki, ale za to z lekkim cieniem popłochu w oczach, spogląda z ukosa na Greya. Czy tak miało wyglądać neutralnie przysłuchiwanie się rozmowom mieszkańców?
Ian Smith
Ian Smith
Zawód : stolarz, lotnik w oddziale łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
and the only solution
is to stand and fight
OPCM : 10 +2
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11168-ian-smith#343705 https://www.morsmordre.net/t11207-oisin#344724 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f422-irlandia-cork-maryborough-woods https://www.morsmordre.net/t11208-skrytka-bankowa-nr-2441#344725 https://www.morsmordre.net/t11209-ian-smith#344726
Re: Główna ulica [odnośnik]21.03.23 15:39
Entuzjazm Iana był godny podziwu, ale coś w tyle głowy mówiło Herbertowi, że chłopak nie do końca zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Wtapianie się w tłum nie należało do najłatwiejszych zadań, a tym bardziej uważne słuchanie. Jednak nadrabiał swoim zaangażowaniem, nawet jeżeli było kierowane niekoniecznie właściwymi pobudkami. Nie mógł się dziwi, sam na początku, kiedy zaczął pomagać w Zakonie Feniksa zrozumiał i dowiedział się wiele, a jego postawa życiowa uległa wielkiej zmianie. Przynajmniej tak sądził patrząc wstecz, kiedy rok temu wrócił do Anglii, myśląc, że na ledwo parę tygodni. I został, ponieważ nie potrafił udawać, że nie widzi co się dzieje, chociaż sporą część życia spędził w Amazonii.
Ian zaś spędzał swoją młodość, tą która winna być beztroska na akcjach wojennych. Myślę jak jakiś stary dziad. Zaśmiał się w duchu z samego siebie.
-Jak się uda to jedno i drugie. - Poklepał torbę przewieszoną przez ramię. -Różnie bywa. Część jest nagrywana wcześniej, inne puszczane na żywo. Wszystko zależne jest od czasu i możliwości zaangażowanych osób. - Przyznał otwarcie wiedząc, że radio działa trochę chaotycznie. Nie było stałych spikerów, starał się to zmienić, zachęcając każdego, aby przyszedł chociaż raz w tygodniu, to sprawiało, że codziennie ktoś mówił do ludzi, a ci mogli posłuchać radia, które nie karmiło ich propagandową papką jak to robiła prasa. Stojąc przy tablicy liczył, że może dostrzeże jakieś ulotki, cokolwiek co może zwrócić ich uwagę na działania wroga lub osób przychylnych Zakonowi Feniksa. Odwrócił się słysząc staruszka za sobą. Nie od dziś wiadomo, że starsi ludzie byli jak dzieci - bardzo ciekawi i wścibscy, co akurat mogło zadziała na korzyść mężczyzn. Nim zdążył zareagować Ian zaraz się odezwał, a potem zerknął na Greya. Ten zaś uśmiechnął się półgębkiem, mleko zostało rozlane i teraz Smith musiał sobie jakoś poradzić. I choć kusiło zostawić go na pastwę lokalnego mieszkańca tak jednak ruszył z pomocą. -Może one mają być takie płaskie? - Zagadnął człowieka, a ten z pełną powagą pokręcił głową przeświadczony o swojej prawdzie.
-Wiem co mówię, sprzedaje je codziennie. Każdego dnia wystawia stoisko przed swoim domem i zachęca do kupowania. - Zastukał laską o kocie łby. Grey przez chwilę rozmyślał, aż gdy rzucił okiem na tablicę jeszcze raz to zauważył mały rysunek feniksa na jednym z ogłoszeń. Ledwo widoczny szkic w rogu kartki. Wiedział, że do rzeczonej Agathy musi się udać choć jeden z nich. -Skoro dziś też sprzedaje, a my prosto z drogi, to może mój kolega uda się wraz z panem do niej i placek zakupi? W tym czasie skoczę do pubu - Poklepał Iana po ramieniu, a staruszek przez chwilę patrzył na chłopaka nad czymś wyraźnie się zastanawiając.
-Ale powidła ma dobre. -Dodał i zaczął iść sprawdzając czy Ian idzie za nim.-A w pubie tylko ale mają!
Herbert podziękował za poradę i poczekał, aż ta dwójka zniknie mu z oczu i od razu udał się do lokalnego pubu licząc, że tam znajdzie równie gadatliwego lokalsa.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Główna ulica [odnośnik]06.09.23 11:02
Herbertowi kiwa głową na znak, że słucha i że rozumie. Widzi, że jest zaangażowany w swoją pracę i doskonale wie, co robi. W dodatku ze spokojem i mentorskim tonem, który Ian przyjmuje z uśmiechem. Podczas spotkania z mężczyzną gubi się, czując, jak serce zaczyna łomotać nieco prędzej. Słysząc, że mają się rozdzielić, posyła jeszcze Grey’owi spojrzenie pod tytułem ”Dlaczego mi to robisz?!”, po czym kiwa głową do staruszka i pozwala się zaprowadzić kilka budynków dalej, gdzie rzeczywiście znajduje się stragan. Już kilka metrów wcześniej wyłapuje kuszący zapach ciasta, a ślinianki momentalnie zaczynają pracować. Zbite z kilku desek stoisko błaga o pomstę, lecz widać, że w ubogiej mieścinie próżno szukać lepszych rozwiązań.
- Dzień dobry, pani Agatho. Słyszałem, że u pani można dostać zakal… placki ze starego, rodzinnego przepisu. Czy można prosić jeden? - Posyła jej czarujący uśmiech, by wkupić się w łaski staruszki. Ta podnosi się z miejsca, a pomarszczona twarz wykrzywia się w grymasie, który ma świadczyć o radości.
- Moje placki z wiśniami są najlepsze w okolicy.
- Czyli wszyscy tu do pani przychodzą? - zastanawia się nad czymś usilnie, ale nie zdradza przemyśleń swoim rozmówcom.
- Tylko ci, co się nie poznali! - woła z ironicznym śmiechem staruszek, na co pani Agatha goni go ze szmatą.
- Poszedł mi stąd, gości rozprasza i zniechęca!
Smith już ich nie słucha, bo stojąc między młotem a kowadłem, gubi się, dochodząc do wniosku, że do tej całej propagandy to się jednak nie nadaje. Miało być szybko i przyjemnie, odhaczone bez żadnych problemów, podrzucenie pluskiew, przekonanie do wiary wyższą sprawę, a tu co?
- O, to doskonały kawałek! - wtrąca się nagle, kiedy z ustawionego na ganku radia zaczyna płynąć żwawy utwór na gitarę i trąbkę. - Kiedyś to można było potańczyć - śmieje się, chcąc rozładować napiętą atmosferę.
- Kiedyś… - kiwa głową potakująco staruszek, porzucając wreszcie oręż. - Teraz, przez tych drani żadna radość z życia!
- Cicho, Thomasie! Dość tego! - Na twarzy Agathy rodzi się słabo kamuflowany strach. Młody czarodziej lustruje ją uważnym wzrokiem, widząc, jak ogarnia ją panika i jak pospiesznie wycofuje się w głąb domu, by przynieść świeży placek.
- Słyszę, że trochę szumi. Może pomóc w nastawieniu? Znam się trochę na tym, pomogę! - Młodzieńcza twarz rozpromienia się nagle, kiedy do głowy wpada idealny pomysł. - Już, już, to zajmie tylko chwilę! - Nie czeka na sprzeciw, tylko od razu rusza na ganek i chwyta odbiornik w ręce. Nie ma przy sobie żadnych narzędzi, prócz różdżki, więc udaje tylko, że grzebie przy maszynie, łypiąc z ukosa na staruszka, który mruży oczy po drugiej stronie straganu, próbując dostrzec, jak temu idzie. Ian szybkim, zwinnym gestem, wyciąga z kieszeni otrzymaną wcześniej od Herberta pluskwę i wsuwa ją między podważone palcem drewno. - O, teraz powinno lepiej działać.
- Dzięki ci, młodzieńcze - odzywa się Agatha, wyłaniając się właśnie z wnętrza domu, nie rejestrując, że muzyka nadal płynie z podobnym rzężeniem. - Uważaj tylko, bo gorące. Świeżo wyjęte z pieca. - Wręcza mu papierowe zawiniątko, a Smith przyjmuje je z cichym sykiem, bo rzeczywiście parzy w palce. Z kieszeni pospiesznie wygrzebuje kilka drobnych i wręcza je kobiecie, nie wiedząc, czy tyle wystarczy, ale kiedy ta chowa je bez przeliczenia, oddycha z ulgą i żegna się skinieniem głowy.
Ian Smith
Ian Smith
Zawód : stolarz, lotnik w oddziale łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
and the only solution
is to stand and fight
OPCM : 10 +2
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11168-ian-smith#343705 https://www.morsmordre.net/t11207-oisin#344724 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f422-irlandia-cork-maryborough-woods https://www.morsmordre.net/t11208-skrytka-bankowa-nr-2441#344725 https://www.morsmordre.net/t11209-ian-smith#344726
Re: Główna ulica [odnośnik]08.09.23 20:51
Spojrzenie Iana świadczyło o tym, że chłopak albo padnie zagadany przez staruszka albo stanie na wysokości zadania, aby jednak czegoś się dowiedzieć lub podłożyć pluskwę. Musiał sobie poradzić, rzucenie na głęboką wodę może było błędem, ale liczył, że ten się nie utopi. Inna sprawa, że jakby we dwóch poszli to być może osiągnęliby mniejszą skuteczność. Wkraczając do pubu, gdzie podają tylko ale, zastał paru lokalsów, którzy na widok otwieranych drzwi zerknęli kto tym razem przyszedł. Musieli na kogoś czekać, bo zaraz wrócili do swoich spraw. Nie zaczepiany przez nikogo podszedł do baru, za którym nikogo nie było więc od razu zadzwonił dzwoneczkiem na ladzie. Zza uchylonych drzwi wychyliła się całkiem młoda głowa, czego się nie spodziewał.
-Słucham szanownego pana, co podać? - Zapytał mężczyzna w podobnym wieku do jego, dziarskim tonem i bystro spojrzał na Greya.
-Ale, ponoć to mogę tu dostać. - Oznajmił, a barman spojrzał na niego czujnie nie kryjąc przy tym rozbawienia.
-I co? Może to jedyna rzecz, którą tu mamy, hę? - Grey zmarszczył nieznacznie brwi słysząc tę zaczepkę i nachylił się do mężczyzny.
-A macie coś innego?
-Czego nie mamy! - Zawołał dziarsko tamten i obrócił się na pięcie, już miał zniknąć za drzwiami zza których dopiero co wyszedł, ale zatrzymał się gwałtownie i spojrzał przez ramię. -Możemy nie mieć wiele, ale jest porter oraz skrzacie wino.
Na hasło o porterze szczerze się zdziwił, nie sądził, że w czasie wojennej zawieruchy jeszcze usłyszy o takim piwie. Podejrzewał, że kosztuje niemałą fortunę.
-Dawaj portera. - Niech straci, ale umoczyć usta w czymś innym niż rozwodnione wino czy inny alkohol, który tracił swoją magię kiedy chrzczono je wodą. Nie musiał długo czekać na to, aż pojawi się przed nim kufel z pieniącym się piwem. Prawdziwy porter, a przyjemny smak rozlał się w ustach. -Skąd macie portera?
-Skąd macie, skąd macie… - Zaśmiał się mężczyzna o kędzierzawych włosach.
-Jimmy! - Rozległo się syczenie zza pleców Greya, aż podskoczył, gdyż nie zarejestrował, że ktoś podszedł. Za nim stał barczysty człowiek bacznie przyglądający się temu, który podał mu piwo.
-To ja sprawdzę, czy zapiekanka się nie przypala. - Dodał pospiesznie Jimmy. -Przy okazji, świetnie pasuje do portera. - I zaraz zniknął w kuchni, gdzie pewnie zapiekanka miała się dobrze, ale była wymówką dobrą jak każda inna.
-A wy co tak pytacie, co? - Teraz barczysty znalazł się za ladą i bacznym okiem lustrował Greya, który upił kolejny łyk piwa z niewinną miną.
-Bo to nietypowe, aby mieć portera, kiedy problem jest ze wszystkim.
-I co z tego? - Najeżył się jego rozmówca, tym samym pokazując, że nie w smak mu pytania nieznanego człowieka, jakim był Herbert. Należało przyjąć inną taktykę.
-Jak was władza przyszpili, to dopiero będzie coś z tego. - Powiedział konspiracyjnym szeptem.-Jesteście idealnie na granicy. - Zagrał tym razem inną kartą.
-Nikt tu nie zagląda. Jedni i drudzy mają takich jak my w nosie, a to dobrze. - Mężczyzna zorientował się, że powiedział o jedno słowo za dużo, ale wtedy uchyliły się drzwi i w progu stanął Ian. W samą porę - pomyślał Grey.
-O! A to mój przyjaciel, pan S. - Wskazał na Iana. -Jemu też polejcie, był u pewnej staruszki zakupić ciasto.
-Pewnie u Agathy… - Skomentował barczysty. -Ledwo wiąże koniec z końcem… - W głosie człowieka dało się wyczuć cieplejszą nutę.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Główna ulica [odnośnik]10.09.23 11:59
Zostawia pana Thomasa z panią Agathą, myśląc o nich jeszcze przez krótką chwilę. Dumny jest, że w tak szybki sposób udaje mu się zadziałać i podrzucić pluskwę do kontaktu z podziemnym ministerstwem. Czy to aby na pewno dobry krok, wierzyć pierwszym z brzegu poznanym ludziom? Coś w spojrzeniach tych dwójki wskazuje jednak na to, że tak.
Drogę do pubu odnajduje po dłuższej chwili krążenia po miasteczku, rozglądając się trochę po mieszkańcach, a trochę jednak starając się nie zwracać na siebie przesadnej uwagi. Kiwa głową starszym osobom, jednej z dziewcząt posyła swój szelmowski uśmiech, przy czym niemal zagapia się, potykając o głębszą dziurę w bruku. Jeszcze tego by brakowało, żeby wywalił się jak długi i upuścił ciasto, z którego zostałaby wyłącznie mokra plama na środku chodnika. Korzystając ze wskazówek, dociera do baru, wywołując wśród zgromadzonych ten sam efekt, co Herbert - wszyscy zebrani zwracają się w kierunku wejścia i zaraz ze wzruszeniem ramion wracają do swoich rozmów. Przy ladzie dostrzega znajomego sobie czarodzieja i niezachwianym krokiem dociera do Herberta.
- Piwo, dla mnie? - dziwi się, ale nie będzie się sprzeciwiać. Głowę ma słabą, zwłaszcza do cięższych alkoholi, ale jedno piwo dałby radę uciągnąć. Tylko czy portera? Uśmiecha się szeroko i zajmuje miejsce przy Herbercie. - Mam ciasto - oznajmia uroczystym wręcz tonem i jakby dla potwierdzenia słów, kładzie na blacie zapakowany w papier kawałek placka. - I naprawiłem pani Agacie radio. Coś szwankowało i szumiało, teraz wszystko śmiga tak, jak powinno. - Tu puszcza Grey’owi oczko, dumny z wypełnienia zadania. Czy nie po to docierają do położonego na granicy hrabstw miasteczka, by wybadać nastroje i przeciągnąć niektórych (a najlepiej wszystkich) na swoją stronę? Starsza kobieta, mimo wycofywania się w głąb domu, wcale nie wydaje się być zahukana. Przyjmując na swoim straganie część mieszkańców, jest idealnym punktem do przekazywania informacji. Przysuwa do siebie kufel z piwem i moczy usta, a pianka znaczy miejsce pod nosem, gdzie znajdowałby się wąs, gdyby takowy u Iana rósł.
Ian Smith
Ian Smith
Zawód : stolarz, lotnik w oddziale łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
and the only solution
is to stand and fight
OPCM : 10 +2
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11168-ian-smith#343705 https://www.morsmordre.net/t11207-oisin#344724 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f422-irlandia-cork-maryborough-woods https://www.morsmordre.net/t11208-skrytka-bankowa-nr-2441#344725 https://www.morsmordre.net/t11209-ian-smith#344726
Re: Główna ulica [odnośnik]21.09.23 13:10
Pogoda ducha i beztroskość Iana zdaje się, że uratowała trochę napiętą atmosferę jaka zapanowała kiedy barczysty przegonił Jimmiego zza lady. Kędzierzawa głowa co jakiś czas wychylała się przez drzwi do kuchni. Brązowe oczy łypały ciekawsko to na Herberta to na Iana. Widać, że ciekawość była silniejsza od ostrożności, ponieważ zaraz wyłonił się z kuchni trzymając na dwóch talerzach gorącą zapiekankę.
-Przysmak kuchni! - Oznajmił Jimmy radosnym głosem stawiając posiłek przed mężczyznami. Barczysty, który do tej pory się nie przedstawił sapnął ciężko niczym zmęczony spaniel.
-Agatha nie ma lekko, ale każdy u niej kupuje ciasta. Nawet my. - Potarł dłonią wielkości bochenka chleba gruby i silny kark. Herbert zerknął na niego z ukosa popijając portera w oczekiwaniu, aż zapiekanka z ziemniaków, sera i pieczarek ostygnie. Chyba nawet dostrzegł kawałki kiełbasy albo inne mięsa. -Radio jej naprawiłeś? - Tym razem spojrzał na Iana, a jego groźny wzrok uległ na chwilę zmianie. -To jeszcze nasze… szwankuje. Panie S. - Ostatnie słowa wymówił z lekkim naciskiem i posłał jeszcze jedno spojrzenie Herbertowi.
-Złota rączka, zapewniam! - Pochwalił chłopaka botanik i klepnął mocno w ramię w ramach potwierdzenia swoich słów, a Barczysty zniknął na zapleczu. Jimmy zaś przeskakiwał z nogi na nogę zastanawiając się nad czymś usilnie.
-A jak długo macie zamiar tu być? - Zapytał w końcu. -Bo mamy wolne pokoje…
-Tylko przelotem. - Zapewnił Herbert sięgając w końcu po swoją zapiekankę. W tym czasie Barczysty zjawił się z radiem, które bezceremonialnie postawił przed Ianem. Grey patrzył jak chłopak stukał i pukał w nie, bawił się pokrętłami, aby ostatecznie całkiem sprytnie podsunąć pluskwę. Barczysty jedynie kiwnął głową i odniósł radio. Dwa punkty z radiem to było sporo, na dodatek w miejscach gdzie więcej osób mogło usłyszeć Ptasie Radio. Mógł ze spokojem stwierdzić, że odnieśli z Ianem swego rodzaju sukces. Kiedy piwo zostało dopite, a zapiekanki zniknęły z talerzy mogli odejść. Ich zadanie zostało zakończone.
Podziękował Ianowi za sprawną akcję oraz zaproponował kolejną wyprawę. Dokładnie taką samą. Wiele miasteczek leżało na granicy, większość należało sprawdzić.

zt x 2


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578

Strona 15 z 15 Previous  1 ... 9 ... 13, 14, 15

Główna ulica
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach