Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki :: Opuszczone magazyny
Wyrwa w murze
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Wyrwa w murze
Średniej wielkości wyrwa, prowadząca tuż na tyły placu przy magazynach, skryta jest przed niepowołanymi oczami gęsto porastającym mur bluszczem, a także bujnym żywopłotem, z roku na rok coraz bardziej rozrastającym się z okolicznego mugolskiego osiedla mieszkaniowego.
Umiejscowiona tutaj stara ławeczka, schowana w cieniu jednego z hangarów wydaje się być miejscem bardzo bezpiecznym, niemalże idealnym do odetchnięcia choć przez chwilę, pozornie z dala od miasta, z dala od zgiełku i stresu. Mało kto ma o niej bowiem pojęcie - z jednej strony osłania ją porośnięty gęsto bluszczem mur, z drugiej zaś ściany magazynów i wysokie trawy, przez lata niestrzyżone, teraz niesforne, dzikie, nieprzeniknione. W powietrzu czuć przyjemny, balsamiczny zapach dziko rosnącego tutaj dyptamu, doskonale izolującego woń rozkładających się nieopodal górek śmieci, a niekiedy między kamieniami dostrzec można przemykające tędy myszy lub żaby. I choć niewiele osób ma pojęcie o istnieniu tegoż miejsca, jeszcze mniej słyszało o tutejszym tajemnym przejściu - gdy stuknąć różdżką w odpowiednią śrubę w metalowej konstrukcji magazynu, wymawiając prawidłowe zaklęcie, oczom ukazuje się kamienny kominek niespisany w żadnym z rejestrów Ministerstwa Magii i podłączony do Sieci Fiuu. Wystarczy tylko mieć przy sobie odrobinę czarodziejskiego proszku.
Umiejscowiona tutaj stara ławeczka, schowana w cieniu jednego z hangarów wydaje się być miejscem bardzo bezpiecznym, niemalże idealnym do odetchnięcia choć przez chwilę, pozornie z dala od miasta, z dala od zgiełku i stresu. Mało kto ma o niej bowiem pojęcie - z jednej strony osłania ją porośnięty gęsto bluszczem mur, z drugiej zaś ściany magazynów i wysokie trawy, przez lata niestrzyżone, teraz niesforne, dzikie, nieprzeniknione. W powietrzu czuć przyjemny, balsamiczny zapach dziko rosnącego tutaj dyptamu, doskonale izolującego woń rozkładających się nieopodal górek śmieci, a niekiedy między kamieniami dostrzec można przemykające tędy myszy lub żaby. I choć niewiele osób ma pojęcie o istnieniu tegoż miejsca, jeszcze mniej słyszało o tutejszym tajemnym przejściu - gdy stuknąć różdżką w odpowiednią śrubę w metalowej konstrukcji magazynu, wymawiając prawidłowe zaklęcie, oczom ukazuje się kamienny kominek niespisany w żadnym z rejestrów Ministerstwa Magii i podłączony do Sieci Fiuu. Wystarczy tylko mieć przy sobie odrobinę czarodziejskiego proszku.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Sigrun od zawsze uwielbiała burzową pogodę; gwałtowność i siła potężnych nawałnic ją fascynowała, a błysk licznych piorunów, huk grzmotów wprawiała w dziwnie dobry nastrój. To, co miało jednak miejsce od kilku tygodni nie miało wiele wspólnego z pięknem i siłą natury. Wiedziały, że za tą gwałtownością listopadowej burzy stoją anomalie - dlatego nie kończyła się choćby na chwilę, dlatego od tak długich tygodni wciąż padał deszcz. Martwiło to Rookwood z jeszcze innego powodu - była łowczynią, polowała na zwierzęta i magiczne stworzenia, a ich żywot był uzależniony od porządku natury. Od wielu miesięcy anomalie zaburzały cykl jej życia, konsekwencje dla fauny i flory mogły być opłakane; co, jeśli równowaga zostanie zaburzona, a niektóre gatunki po prostu znikną? Należało jak najszybciej położyć kres anomaliom, jednocześnie przechwytując ich potężną moc, by móc ją wykorzystać. Droga do tego była długa i wyboista, a jeden z kamieni krył się za wysokim, ceglanym murem.
Rookwood nie spodziewała się podobnego obrotu sprawy. Rzuciła zaklęcie poprawnie, lecz jego promień w ostatniej chwili poderwał się do góry - i wystrzelił w niebo. Uniosła wzrok, wyraźnie zaskoczona, po czym cofnęła się o kilka - kiedy dostrzegła, że pędzi w ich kierunku błyskawica. Wszystko działo się tak szybko, nie była w stanie zareagować; piorun trafił w diabelskie pnącza, przypalając część z nich. Zaklęcie Lyanny przecięło resztę.
- Zaskakujące... - mruknęła Sigrun; właściwie to nawet zrobiło na niej wrażenie, choć szczerze wolałaby, aby anomalie przestały krzyżować jej szyki. - Opowiem, kiedy uporamy się z tym - odpowiedziała jeszcze Zabini, obiecując, że powrócą do tematu zlecenia.
Najpierw obowiązki, później obowiązki.
Rzęsisty deszcz nie pozwolił, aby rośliny zaczęły płonąć od uderzenia pioruna; mogły swobodnie przejść przez wyrwę w murze, docierając do źródła anomalii, wyczuwały je z łatwością. Znalazły się już przy tylu tak często... Powietrze drgało w znajomy sposób, energia aż tętniła od złowieszczej, czarnej magii.
Zerknęła w bok, upewniając się, że Lyanna jest przy niej; kiwnęła głową na znak, aby zaczęły. Miała wrażenie, że weszło jej to już w krew, że robi się to coraz łatwiejsze i bardziej naturalne; nie popełniała jednak błędu pychy - to mogło zwieść ją jedynie na manowce. Skupiła myśli, uniosła różdżkę - skierowała strumień swojej magii przeciwko anomalii, starając się ją stłamsić i wyciszyć.
| naprawiamy metodą rycerzy
Rookwood nie spodziewała się podobnego obrotu sprawy. Rzuciła zaklęcie poprawnie, lecz jego promień w ostatniej chwili poderwał się do góry - i wystrzelił w niebo. Uniosła wzrok, wyraźnie zaskoczona, po czym cofnęła się o kilka - kiedy dostrzegła, że pędzi w ich kierunku błyskawica. Wszystko działo się tak szybko, nie była w stanie zareagować; piorun trafił w diabelskie pnącza, przypalając część z nich. Zaklęcie Lyanny przecięło resztę.
- Zaskakujące... - mruknęła Sigrun; właściwie to nawet zrobiło na niej wrażenie, choć szczerze wolałaby, aby anomalie przestały krzyżować jej szyki. - Opowiem, kiedy uporamy się z tym - odpowiedziała jeszcze Zabini, obiecując, że powrócą do tematu zlecenia.
Najpierw obowiązki, później obowiązki.
Rzęsisty deszcz nie pozwolił, aby rośliny zaczęły płonąć od uderzenia pioruna; mogły swobodnie przejść przez wyrwę w murze, docierając do źródła anomalii, wyczuwały je z łatwością. Znalazły się już przy tylu tak często... Powietrze drgało w znajomy sposób, energia aż tętniła od złowieszczej, czarnej magii.
Zerknęła w bok, upewniając się, że Lyanna jest przy niej; kiwnęła głową na znak, aby zaczęły. Miała wrażenie, że weszło jej to już w krew, że robi się to coraz łatwiejsze i bardziej naturalne; nie popełniała jednak błędu pychy - to mogło zwieść ją jedynie na manowce. Skupiła myśli, uniosła różdżkę - skierowała strumień swojej magii przeciwko anomalii, starając się ją stłamsić i wyciszyć.
| naprawiamy metodą rycerzy
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
W przypadku zwyczajnych burz i Lyanna czuła pewną fascynację ich ulotną grozą, tą niemal namacalną aurą unoszącą się w powietrzu na krótko przed tym, kiedy rozlegały się pierwsze pomruki grzmotów, a horyzont barwiły ciemne chmury, nie te metaforyczne, a dosłowne. To, co działo się teraz, z naturalnością nic wspólnego nie miało, nie było ulotne, a ciągnęło się już tygodniami. Zagrożenie i niebezpieczeństwo było o wiele bardziej realne i mogące pokrzyżować wiele planów i ambicji. Wystarczyłaby jedna błyskawica trafiająca w nią podczas lotu na miotle, i w najlepszym wypadku skończyłoby się na ranach, a w najgorszym zginęłaby w głupi sposób, jeśli nie od samego rażenia piorunem, to od upadku na ziemię lub w zmętniałe wody rzeki. W czasach Hogwartu zdarzało jej się grać w quidditcha podczas ulewy lub burzy, kiedy dostrzeżenie znicza graniczyło z niemożliwością, ale nie nosiło to znamion anomalnego szału wykrzywiającego znane prawa natury. Mimo to w pewien sposób kusiła los, ale nie posiadała możliwości przemiany w mgłę, a w Błędnym Rycerzu łatwo mógłby ją zobaczyć ktoś niepowołany.
Obie miały okazję przekonać się o niebezpieczeństwie burzy na własne oczy, kiedy zaklęcie Sigrun nagle zmieniło bieg, a potem wróciło w postaci pioruna, który niczym Fulgoro wypalił część roślin. Rzucając własne przez moment nie była pewna, czy to, co wyczaruje, to będzie Diffindo, czy może zupełnie coś innego, ale przecięte pnącza po chwili opadły, otwierając im drogę przejścia dalej, pozwalając podejść bliżej źródła anomalii, której poszukiwały i miały zamiar ujarzmić.
Skinęła głową, rozumiejąc że były rzeczy ważne i ważniejsze. Najpierw anomalia, potem rozmowy o pracy i klątwach. Przeszła więc za Sigrun dalej, aż znalazły się przy drgającym niespokojnie źródle niestabilnej mocy, które najwyraźniej w jakiś sposób wyczuwało ich niedawne użycie magii, więc musiały szybko przystąpić do prób ujarzmienia jej tak, jak robiły to już wcześniej.
Uniosła różdżkę w znanym już sobie geście, powtarzanym tyle razy przy innych anomaliach, które miała okazję już naprawiać wraz z Rookwood. I kiedy Sigrun zaczęła, Lyanna dołączyła do niej swoją moc, pozwalając, by ich czarna magia połączyła się, godząc w źródło anomalii, którą musiały stłamsić. Przychodziło jej to coraz łatwiej, uczyła się, jej moce rosły – a już za chwilę okaże się, jaki efekt przybrały ich starania.
| 22 + 35x2 = 92/130
Obie miały okazję przekonać się o niebezpieczeństwie burzy na własne oczy, kiedy zaklęcie Sigrun nagle zmieniło bieg, a potem wróciło w postaci pioruna, który niczym Fulgoro wypalił część roślin. Rzucając własne przez moment nie była pewna, czy to, co wyczaruje, to będzie Diffindo, czy może zupełnie coś innego, ale przecięte pnącza po chwili opadły, otwierając im drogę przejścia dalej, pozwalając podejść bliżej źródła anomalii, której poszukiwały i miały zamiar ujarzmić.
Skinęła głową, rozumiejąc że były rzeczy ważne i ważniejsze. Najpierw anomalia, potem rozmowy o pracy i klątwach. Przeszła więc za Sigrun dalej, aż znalazły się przy drgającym niespokojnie źródle niestabilnej mocy, które najwyraźniej w jakiś sposób wyczuwało ich niedawne użycie magii, więc musiały szybko przystąpić do prób ujarzmienia jej tak, jak robiły to już wcześniej.
Uniosła różdżkę w znanym już sobie geście, powtarzanym tyle razy przy innych anomaliach, które miała okazję już naprawiać wraz z Rookwood. I kiedy Sigrun zaczęła, Lyanna dołączyła do niej swoją moc, pozwalając, by ich czarna magia połączyła się, godząc w źródło anomalii, którą musiały stłamsić. Przychodziło jej to coraz łatwiej, uczyła się, jej moce rosły – a już za chwilę okaże się, jaki efekt przybrały ich starania.
| 22 + 35x2 = 92/130
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 55
'k100' : 55
Pokonawszy pnącza, przeszły z Lyanną przez wyrwę w murze, znalazły się w środku dziwnego magazynu. Sigrun zsunęła lekko kaptur z głowy, aby się rozejrzeć. Twarz zasłaniała maska Śmierciożercy, ciemna, przywodząca na myśl czarny krzemień, z brunatnymi ornamentami, wykrzywiona w gniewnym wyrazie; kontrastowała z jasnymi, niemal białymi włosami splecionymi w warkocz. To, co ujrzała wewnątrz wąskiego placu wyładowczego za magazynami, wzbudziło w niej podejrzenia. Mieli już późną jesień, niemal koniec listopada, tutaj zaś zieleń gęstej roślinności zwiastowała niemal wiosnę, ich intensywna barwa niemal raziła ją w oczy. Cała flora poruszała się lekko, zdecydowanie nie pod wpływem deszczu, czy wiatru. Nie ustało nawet wówczas, kiedy z Lyanną próbowały wyciszyć anomalię.
Magia czarownic splotła się w jeden, silny strumień. Naparła na źródlo czarnomagicznej anomalii, tłamsząc jej niestabilną energię, wyciszając ją. Sigrun poczuła, że im ustępuje, że słabnie; nie przestawała choćby na moment, nie pozwalając, aby wymknęło im się to z rąk - zbyt dobrze wiedziała już jak zwodnicze było początkowe uczucie triumfu. Kilkukrotnie się tak sparzyła. Kończyła zbyt szybko, ufnie wierząc, że podołała; a to było jedynie złudzenie, anomalia wybuchała wówczas ze zdwojoną siłą, a ona musiała się wycofywać. Nie, tym razem była już mądrzejsza doświadczeni - i o wiele silniejsza. Lyanna także. Skupiała swoją moc na tłamszeniu anomalii, podczas gdy rośliny falowały coraz mocniej i mocniej. Ich barwa nabierała na intensywności. Rookwood czuła się tak jakby znalazła się w zaczarowanym ogrodzie, a nie pomiędzy magazynami w dokach.
- Też czujesz ich energię? - zwróciła się do Lyanny, marszcząc brwi w zamyśleniu.
Anomalia im ustępowała, przynajmniej pozornie, co jednak jeśli próbowała nadal się bronić? Za pomocą tych roślin? Sigrun nie opuściła różdżki, zbliżyła się się jednak do pnączy, przyglądając im się uważnie. - Może należy przeciąć je w odpowiednim miejscu? Może boją się światła? - zastanawiała się głośno.
Nie mogła pochwalić się rozległą wiedzą z zakresu zielarstwa, choć tak wiele czasu spędzała w leśnej gęstwinie, na swoje usprawiedliwienie miała jedynie to, że skupiała się na faunie, a nie florze; próbowała jednak wygrzebać z pamięci cokolwiek, co mogłoby im teraz pomóc, podpowiedź do tego jak powstrzymać te rośliny.
| zielarstwo I
Magia czarownic splotła się w jeden, silny strumień. Naparła na źródlo czarnomagicznej anomalii, tłamsząc jej niestabilną energię, wyciszając ją. Sigrun poczuła, że im ustępuje, że słabnie; nie przestawała choćby na moment, nie pozwalając, aby wymknęło im się to z rąk - zbyt dobrze wiedziała już jak zwodnicze było początkowe uczucie triumfu. Kilkukrotnie się tak sparzyła. Kończyła zbyt szybko, ufnie wierząc, że podołała; a to było jedynie złudzenie, anomalia wybuchała wówczas ze zdwojoną siłą, a ona musiała się wycofywać. Nie, tym razem była już mądrzejsza doświadczeni - i o wiele silniejsza. Lyanna także. Skupiała swoją moc na tłamszeniu anomalii, podczas gdy rośliny falowały coraz mocniej i mocniej. Ich barwa nabierała na intensywności. Rookwood czuła się tak jakby znalazła się w zaczarowanym ogrodzie, a nie pomiędzy magazynami w dokach.
- Też czujesz ich energię? - zwróciła się do Lyanny, marszcząc brwi w zamyśleniu.
Anomalia im ustępowała, przynajmniej pozornie, co jednak jeśli próbowała nadal się bronić? Za pomocą tych roślin? Sigrun nie opuściła różdżki, zbliżyła się się jednak do pnączy, przyglądając im się uważnie. - Może należy przeciąć je w odpowiednim miejscu? Może boją się światła? - zastanawiała się głośno.
Nie mogła pochwalić się rozległą wiedzą z zakresu zielarstwa, choć tak wiele czasu spędzała w leśnej gęstwinie, na swoje usprawiedliwienie miała jedynie to, że skupiała się na faunie, a nie florze; próbowała jednak wygrzebać z pamięci cokolwiek, co mogłoby im teraz pomóc, podpowiedź do tego jak powstrzymać te rośliny.
| zielarstwo I
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 6
'k100' : 6
Biorąc pod uwagę, że była druga połowa listopada, właściwie bliżej końca miesiąca, to co zastały za wyrwą w murze wyglądało zaskakująco. Lyanna na ten widok odruchowo zamrugała oczami, niepewna czy to co widzi jest prawdziwe. Coś, co niegdyś musiało być placem wyładowczym między magazynami obecnie było porośnięte roślinami o imponujących rozmiarach, a ich zieleń była tak jaskrawa, że można było odnieść wrażenie, że znalazły się w szklarni jakiegoś zapalonego miłośnika egzotycznych gatunków, a nie w zapyziałej dzielnicy portowej, w opuszczonym magazynie który lata świetności miał dawno za sobą. Przeczuwała że piękno tych roślin było zwodnicze, rosnąc przy siedlisku anomalii nie mogły być zwyczajne i niegroźne, ale póki co nie działo się nic, a one mogły skupić się na zduszeniu anomalnej mocy. Zrobiły to wspólnymi siłami, uzupełniając się i godząc w anomalię, która wiła się i skręcała, aż w końcu, mogło się wydawać, ustąpiła, choć zapewne była to cisza przed burzą. Nie zdziwiłaby się, gdyby tak było i w tym przypadku. Anomalie były naprawdę podstępne i walczyły do ostatnich chwil.
Miała wrażenie, że rośliny jakby ożyły, że ich pędy i pąki zaczęły poruszać się jeszcze intensywniej, jakby pobudzone do życia. Co, jeśli lada moment miały rozrosnąć się tak, że zaatakują i je, albo zagrodzą im drogę ucieczki?
- Czuję to – odezwała się, rozglądając się niespokojnie, zastanawiając się, z której strony nadejdzie zagrożenie i jak będzie wyglądać. Niemniej jednak ojciec sporo ją o roślinach nauczył. Był handlarzem ingrediencji roślinnych, który niekiedy podróżował i sprowadzał różne rzadkie gatunki, a także zmuszał ją do długiego ślęczenia nad księgami i zielnikami, by przyswoiła podstawy wiedzy i przynosiła mu jakikolwiek pożytek, skoro nie mógł jej użyć do korzystnego dla rodziny Zabini mariażu z rodziną o podobnym statusie. Skoro nie mogła przynieść Zabinim chluby poślubieniem jakiegoś czystokrwistego gbura z grona znajomych ojca, to musiała przynajmniej być mądra i mieć jakiekolwiek pojęcie o rodzinnym interesie. Teraz ta wiedza mogła jej się przydać.
- Spróbuję przeciąć je w odpowiednim miejscu, oby to wystarczyło – rzekła, rozglądając się i znajdując na ziemi pod stopami coś w rodzaju ostrej blachy. Wypatrzyła też gruby, pulsujący pęd tuż nad podłożem, i zamachnęła się, wykonując mocne pchnięcie i próbując go przeciąć, wbijając metal prosto w najgrubszą łodygę. Liczyła na to, że wtedy cała roślina straci swoje źródło zasilania i zacznie obumierać.
| zielarstwo II (+30)
Miała wrażenie, że rośliny jakby ożyły, że ich pędy i pąki zaczęły poruszać się jeszcze intensywniej, jakby pobudzone do życia. Co, jeśli lada moment miały rozrosnąć się tak, że zaatakują i je, albo zagrodzą im drogę ucieczki?
- Czuję to – odezwała się, rozglądając się niespokojnie, zastanawiając się, z której strony nadejdzie zagrożenie i jak będzie wyglądać. Niemniej jednak ojciec sporo ją o roślinach nauczył. Był handlarzem ingrediencji roślinnych, który niekiedy podróżował i sprowadzał różne rzadkie gatunki, a także zmuszał ją do długiego ślęczenia nad księgami i zielnikami, by przyswoiła podstawy wiedzy i przynosiła mu jakikolwiek pożytek, skoro nie mógł jej użyć do korzystnego dla rodziny Zabini mariażu z rodziną o podobnym statusie. Skoro nie mogła przynieść Zabinim chluby poślubieniem jakiegoś czystokrwistego gbura z grona znajomych ojca, to musiała przynajmniej być mądra i mieć jakiekolwiek pojęcie o rodzinnym interesie. Teraz ta wiedza mogła jej się przydać.
- Spróbuję przeciąć je w odpowiednim miejscu, oby to wystarczyło – rzekła, rozglądając się i znajdując na ziemi pod stopami coś w rodzaju ostrej blachy. Wypatrzyła też gruby, pulsujący pęd tuż nad podłożem, i zamachnęła się, wykonując mocne pchnięcie i próbując go przeciąć, wbijając metal prosto w najgrubszą łodygę. Liczyła na to, że wtedy cała roślina straci swoje źródło zasilania i zacznie obumierać.
| zielarstwo II (+30)
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Od tej pory to ustabilizowane za pomocą czarnej magii miejsce staje się terenem sprzyjającym rzucaniem czarów przez wszystkich Rycerzy Walpurgii. Sukces zagwarantował wszystkim poplecznikom Czarnego Pana bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców podczas kolejnych gier w tej lokacji. Zostanie wam to zapamiętane.
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
Wychowała się u stóp Gór Pennińskich, w Harrogate, skąd wywodziła się jej rodzina. Rookwoodowie osiedlili się w Yorku przed wiekami, zdołali zdobyć przyjaźń i przychylność rodu Carrow, którzy pozwalali im na swych terenach żyć, polować i hodować zwierzęta. Ich dom leżał daleko od wiosek i miast, nawet siedlisk wyłącznie czarodziejów, wśród gęstego lasu, właściwie w puszczy - lubili tę izolację. Ojciec zwykł zabierać wszystkich swych synów i Sigrun na przejażdżki oraz polowania po okolicznej gęstwinie; nic więc dziwnego, że czuła dziwną, specyficzną więź z naturą, skoro wychowała się właściwie w lesie. Więcej jednak uwagi poświęcała faunie, nie florze, choć ojciec uczył ich, których jagód jeść nie należy, która roślina parzy, a która może opleść się wokół ich kostek. Do Hogwartu szła wiedząc już co nieco, ale już w samej szkole - nie przyłożyła się do zielarstwa tak jak powinna była. Nazwanie Sigrun Rookwood prymuską brzmiało jak dobry dowcip. Nie przepadała za nauką, nie znosiła pisać wypracować, czasami wagarowała, a niekiedy wykorzystywała innych uczniów, by pisali za nią prace domowe. Lubiła lekcje obrony przed czarną magią, uroki oraz opiekę nad magicznymi stworzeniami. Wolała czytać o tym, co naprawdę ją interesowało i nie znosiła poczucia przymusu; to, że musiała sprawiało, że chciała udowodnić wszystkim, że nie musi nic.
W chwilach taki jak to płaciła za to cenę.
Pomimo usilnych starań nie udało jej się odnaleźć sposobu, aby powstrzymać te rośliny, zakończyć działanie tej dziwnej energii; skupiała się wciąż na podtrzymywaniu naprawy, nie chciała dopuścić do sytuacji, w której anomalia mogłaby wymknąć się z jej rąk. Odpuściła w końcu, pozostawiając sprawę w rękach Zabini, o wiele lepiej zorientowanej w temacie. Nie wiedziała co dokładnie zrobiła, najważniejsze jednak, że jej działania przyniosły oczekiwany skutek.
Intensywnie zielona roślinność zaczęła obumierać, a anomalia poddała się czarownicom całkowicie; Sigrun naparła jeszcze mocniej ze swoją magią, wygrywając ostatnią nutę procedury. Upewniwszy się, że nie czuje już nic - opuściła różdżkę.
- Dobra robota. Skąd wiedziałaś, gdzie je przeciąć? - dopytała z ciekawością, podchodząc do Lyanny i spoglądając na jej dzieło. Wysłuchawszy wyjaśnień przeszła do poruszonego wcześniej tematu. - Czy potrafiłabyś nałożyć klątwę na niewielki obszar? Na drogę? Potrzebuję pułapki - zapytała cicho, spoglądając Lyannie prosto w oczy.
W chwilach taki jak to płaciła za to cenę.
Pomimo usilnych starań nie udało jej się odnaleźć sposobu, aby powstrzymać te rośliny, zakończyć działanie tej dziwnej energii; skupiała się wciąż na podtrzymywaniu naprawy, nie chciała dopuścić do sytuacji, w której anomalia mogłaby wymknąć się z jej rąk. Odpuściła w końcu, pozostawiając sprawę w rękach Zabini, o wiele lepiej zorientowanej w temacie. Nie wiedziała co dokładnie zrobiła, najważniejsze jednak, że jej działania przyniosły oczekiwany skutek.
Intensywnie zielona roślinność zaczęła obumierać, a anomalia poddała się czarownicom całkowicie; Sigrun naparła jeszcze mocniej ze swoją magią, wygrywając ostatnią nutę procedury. Upewniwszy się, że nie czuje już nic - opuściła różdżkę.
- Dobra robota. Skąd wiedziałaś, gdzie je przeciąć? - dopytała z ciekawością, podchodząc do Lyanny i spoglądając na jej dzieło. Wysłuchawszy wyjaśnień przeszła do poruszonego wcześniej tematu. - Czy potrafiłabyś nałożyć klątwę na niewielki obszar? Na drogę? Potrzebuję pułapki - zapytała cicho, spoglądając Lyannie prosto w oczy.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Choć ulubioną dziedziną Lyanny pozostawały starożytne runy i klątwy, którymi pasjonowała się od dawna, lubiła też zielarstwo i posiadała o nim całkiem przyzwoitą wiedzę. Mogła mieć złe relacje z ojcem, który nigdy nie uważał jej za pełnowartościową i traktował ją gorzej niż jej brata, ale coś z jego wychowania wyniosła i nie był to tylko światopogląd wierzący w wyższość czystej krwi i gardzący wszystkim co mugolskie. Ojciec jako handlarz ingrediencji naciskał na jej umiejętności w tej materii, pokazywał też, jak radzić sobie z niektórymi roślinami i jak pozyskiwać z nich ingrediencje. Resztę wiedzy uzupełnił Hogwart, gdzie uczęszczała na zielarstwo aż do końca nauki. Czasem nawet dorabiała sobie do zleceń na łamanie klątw, przy okazji pozyskując też napotkane magiczne rośliny. Wychodziła z założenia, że nieważne skąd pochodzi dana wiedza lub pieniądze, grunt że są i umożliwiają jej funkcjonowanie. A wiedzę ceniła bardzo mocno, bo niejednokrotnie się przydawała. Bez obeznania z runami nie mogłaby próbować odszyfrowywać runicznych zapisków ani łamać klątw, nie mówiąc o ich nakładaniu, ale inne umiejętności również się przydawały, co by nie zostać zaatakowaną przez jakąś roślinę lub zwierzę, które bywały równie zabójcze jak klątwy, jeśli trafiło się na jakiś groźny gatunek.
Sigrun się nie udało, ale intuicja Lyanny nie oszukała jej. Zabini chwyciła blachę i mocno cięła jej ostrym brzegiem grubą łodygę, która najprawdopodobniej stanowiła główny trzon rośliny. Ta zaczęła gwałtownie obumierać i już nie stanowiła dla nich zagrożenia, nie mogła ich udusić ani odciąć im drogi ucieczki.
- Ojciec trochę mnie nauczył – odrzekła. – Był handlarzem ingrediencji i zawsze naciskał na to, bym uczyła się zielarstwa. Cóż, jego nauki jak widać się przydały. – Wskazała na obumierającą roślinę. – Poza tym trochę improwizowałam, licząc na to, że przecięcie głównej łodygi zakończy dalsze rozrastanie.
Wyglądało na to, że anomalia została ustabilizowana, bo nie wyczuwała charakterystycznego pulsowania czarnomagicznej energii. Było po wszystkim i zaraz mogły się stąd zbierać. Sigrun przedstawiła jednak swoją propozycję, o której lakonicznie wspomniała już wcześniej.
- Mogłabym spróbować, choć raczej nie byłaby to jedna z tych najcięższych klątw, bo dopiero uczę się zaklinania – zaznaczyła, decydując się na szczerość, bo w zawodzie runisty i klątwołamacza czy też zaklinacza istotnym było brać siły na zamiary i nie szarżować, bo to mogło skończyć się bardzo źle. Jeśli potrzebowała czegoś zaawansowanego, powinna raczej zwrócić się do Macnaira. – Musiałabym też obejrzeć to miejsce i nałożyć przekleństwo z odpowiednim wyprzedzeniem. Na kogo ma być ta pułapka? – dopytała jeszcze. Sigrun chciała schwytać w nią wilkołaka, czy może jakiegoś mugola lub szlamę? Niezależnie od tego Zabini mogła spróbować podjąć się zadania, należało tylko wybrać miejsce, na które dało się klątwę nałożyć.
Sigrun się nie udało, ale intuicja Lyanny nie oszukała jej. Zabini chwyciła blachę i mocno cięła jej ostrym brzegiem grubą łodygę, która najprawdopodobniej stanowiła główny trzon rośliny. Ta zaczęła gwałtownie obumierać i już nie stanowiła dla nich zagrożenia, nie mogła ich udusić ani odciąć im drogi ucieczki.
- Ojciec trochę mnie nauczył – odrzekła. – Był handlarzem ingrediencji i zawsze naciskał na to, bym uczyła się zielarstwa. Cóż, jego nauki jak widać się przydały. – Wskazała na obumierającą roślinę. – Poza tym trochę improwizowałam, licząc na to, że przecięcie głównej łodygi zakończy dalsze rozrastanie.
Wyglądało na to, że anomalia została ustabilizowana, bo nie wyczuwała charakterystycznego pulsowania czarnomagicznej energii. Było po wszystkim i zaraz mogły się stąd zbierać. Sigrun przedstawiła jednak swoją propozycję, o której lakonicznie wspomniała już wcześniej.
- Mogłabym spróbować, choć raczej nie byłaby to jedna z tych najcięższych klątw, bo dopiero uczę się zaklinania – zaznaczyła, decydując się na szczerość, bo w zawodzie runisty i klątwołamacza czy też zaklinacza istotnym było brać siły na zamiary i nie szarżować, bo to mogło skończyć się bardzo źle. Jeśli potrzebowała czegoś zaawansowanego, powinna raczej zwrócić się do Macnaira. – Musiałabym też obejrzeć to miejsce i nałożyć przekleństwo z odpowiednim wyprzedzeniem. Na kogo ma być ta pułapka? – dopytała jeszcze. Sigrun chciała schwytać w nią wilkołaka, czy może jakiegoś mugola lub szlamę? Niezależnie od tego Zabini mogła spróbować podjąć się zadania, należało tylko wybrać miejsce, na które dało się klątwę nałożyć.
Kąciki ust Sigrun drgnęły lekko na słowa ojciec trochę mnie nauczył. Miały ze sobą więcej wspólnego, niż przypuszczały; każdą z nich głowa rodziny w pewien, inny sposób wzgardzała - Lyanna przez nie do końca czystą krew, Sigrun przez brak pewnej części ciała między udami, co w jego przekonaniu determinowało jej słabość; jednocześnie każdą z nich ojciec wiele nauczył. Blondynka, choć wściekała się na niego i czuła do niego nienawiść i szacunek jednocześnie, chcąc nie chcąc poszła w jego ślady i za przekazywaną od najmłodszych lat wiedzę była wdzięczna. Żadna książka nie była w stanie przekazać tyle, co doświadczony łowca; niektórych informacji nie dało się ująć w słowa, trzeba było je pokazać, by uczeń mógł je poczuć. Praktyka była najlepszym nauczycielem.
- Najwyraźniej masz talent do improwizacji - zaśmiała się krótko Sigrun, czując narastające zmęczenie; przepychanka z kolejną anomalią nadszarpnęła jej siły, choć to uczucie było dobre - bo przepełnione triumfem. Im więcej anomalii naprawili wedle sposobu przekazanego przez Czarnego Pana, tym większą moc będzie mógł zdobyć. Koniecznie musieli przynieść dobre wieści; Sigrun wciąż miała w pamięci jego zimne, mrożące krew w żyłach spojrzenie, którym obdarzył ją i Deirdre tamtej październikowej nocy. Zadrżała przypominając je sobie.
- Nie chodzi o to, aby od razu padli tam trupem - zaznaczyła Rookwood, wyciągając z kiszeni paczkę papierosów. Teraz, gdy ustabilizowały magię w tym miejscu, a roślinność obumierała, mogła sobie na to pozwolić. Nie znała się na runach, nie potrafiła więc określić jakie klątwy były dla Zabini najcięższe. - Wilkołaki, oczywiście, na kogóż by innego? Chcę, aby klątwa je obezwładniła. Może unieruchomiła. Na pewno osłabiła. Nie musi być potężna, ale ma być skuteczna. Czy coś przychodzi ci do głowy? - wytłumaczyła Sigrun.
Zaczęła iść w stronę wyrwy w murze, którą przedtem zarastało magiczne pnącze; nie miały już pomiędzy magazynami nic do roboty, za to w domu czekało jej na Rookwood całe mnóstwo.
- Nie musisz odpowiadać teraz. Zastanów się nad tym i wyślij mi sowę w ciągu kilku dni. To płatne zlecenie, tak jak wcześniej - dodała, przechodząc przez wyrwę i znów znalazła się w dokach; nasunęła kaptur na głowę, by ochronić włosy i maskę przed deszczem. Jeśli Zabini miała odmówić, pójdzie do Macnaira.
- Do zobaczenia - pożegnała się z nią; wyrzuciwszy niedopałek papierosa, zdematerializowała się i opuściła magiczny port pod postacią czarnej mgły.
| zt
- Najwyraźniej masz talent do improwizacji - zaśmiała się krótko Sigrun, czując narastające zmęczenie; przepychanka z kolejną anomalią nadszarpnęła jej siły, choć to uczucie było dobre - bo przepełnione triumfem. Im więcej anomalii naprawili wedle sposobu przekazanego przez Czarnego Pana, tym większą moc będzie mógł zdobyć. Koniecznie musieli przynieść dobre wieści; Sigrun wciąż miała w pamięci jego zimne, mrożące krew w żyłach spojrzenie, którym obdarzył ją i Deirdre tamtej październikowej nocy. Zadrżała przypominając je sobie.
- Nie chodzi o to, aby od razu padli tam trupem - zaznaczyła Rookwood, wyciągając z kiszeni paczkę papierosów. Teraz, gdy ustabilizowały magię w tym miejscu, a roślinność obumierała, mogła sobie na to pozwolić. Nie znała się na runach, nie potrafiła więc określić jakie klątwy były dla Zabini najcięższe. - Wilkołaki, oczywiście, na kogóż by innego? Chcę, aby klątwa je obezwładniła. Może unieruchomiła. Na pewno osłabiła. Nie musi być potężna, ale ma być skuteczna. Czy coś przychodzi ci do głowy? - wytłumaczyła Sigrun.
Zaczęła iść w stronę wyrwy w murze, którą przedtem zarastało magiczne pnącze; nie miały już pomiędzy magazynami nic do roboty, za to w domu czekało jej na Rookwood całe mnóstwo.
- Nie musisz odpowiadać teraz. Zastanów się nad tym i wyślij mi sowę w ciągu kilku dni. To płatne zlecenie, tak jak wcześniej - dodała, przechodząc przez wyrwę i znów znalazła się w dokach; nasunęła kaptur na głowę, by ochronić włosy i maskę przed deszczem. Jeśli Zabini miała odmówić, pójdzie do Macnaira.
- Do zobaczenia - pożegnała się z nią; wyrzuciwszy niedopałek papierosa, zdematerializowała się i opuściła magiczny port pod postacią czarnej mgły.
| zt
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Najwyraźniej tak to już było z głowami konserwatywnych rodzin, że dopatrywały się w dzieciach mankamentów i nie wybaczały łatwo. Dla Vincenta Zabini większy problem niż płeć córki stanowił jej status krwi, który nie był czysty, a został rozrzedzony przez zmieszaną krew matki. Czuł obrzydzenie z powodu samego faktu, że uległ oszukańczej kobiecie i poślubił mieszańca, czego nigdy by nie zrobił mając tego świadomość, bez względu na to, jak piękna by ta kobieta nie była. Lyanna stanowiła żywe przypomnienie tego, że dał się oszukać i omotać, że wpuścił do swojego domu osobę taką jak Elaine Bellefleur – piękną, ale zdradziecką i zakłamaną, udającą czarownicę czystej krwi z dobrej francuskiej rodziny, a w rzeczywistości mieszańca. Gardził swoją córką, często był dla niej po prostu podły, ale zarazem wyposażył ją w wiedzę i zapewnił start w życie, więc i Lyanna jednocześnie go nienawidziła ale i w pewien sposób szanowała, choć jego śmierci nie opłakiwała, przyjęła ją dość obojętnie. W końcu w dorosłości już nie musiała być od niego zależna, a sama była panią swego losu. Jej samodzielność także była skutkiem tego, że nie miała matki, a ojciec nigdy się nad nią nie roztkliwiał ani nie litował, zawsze musiała być silna i umieć sobie poradzić.
Teraz też jakoś sobie poradziła, bazując częściowo na wiedzy, a częściowo na przeczuciu i improwizacji. Zadziałała szybko, postępując tak, jak wydawało jej się, że będzie dobrze, i ryzyko się opłaciło. Na słowa Sigrun uśmiechnęła się pod nosem i pokiwała głową. Następnie zastanowiła się przez chwilę nad klątwą, która mogłaby zadziałać na wilkołaki i osłabić je lub unieruchomić, ale nie zabić.
- W tej chwili przychodzą mi do głowy dwie klątwy, które mogłyby się sprawdzić, Klątwa Stosu lub Lodowy Dolem – powiedziała, przypominając sobie takie właśnie klątwy. – Ale mogę przejrzeć moje księgi i poszukać dalej. Pewnie większym problemem będzie nakłonienie wilkołaka do wpadnięcia w tę pułapkę, ale to będzie już należało do ciebie. – Lyanna nie wiedziała, jak zmusić owładniętą szałem, pozbawioną świadomości bestię do pobiegnięcia w konkretne miejsce, ale Sigrun pewnie wiedziała jak to zrobić, w końcu od lat chwytała wilkołaki.
Także ruszyła w stronę wyrwy, zamierzając opuścić to miejsce.
- Jeśli coś znajdę, jeszcze się odezwę – potwierdziła. – Dam ci znać, czy będę mogła się tego podjąć.
Chwilę później Rookwood rozpłynęła się w kłębach czarnej mgły, a Lyannie nie pozostało nic innego, jak polecieć w strugach deszczu na miotle, uważając na pioruny.
| zt.
Teraz też jakoś sobie poradziła, bazując częściowo na wiedzy, a częściowo na przeczuciu i improwizacji. Zadziałała szybko, postępując tak, jak wydawało jej się, że będzie dobrze, i ryzyko się opłaciło. Na słowa Sigrun uśmiechnęła się pod nosem i pokiwała głową. Następnie zastanowiła się przez chwilę nad klątwą, która mogłaby zadziałać na wilkołaki i osłabić je lub unieruchomić, ale nie zabić.
- W tej chwili przychodzą mi do głowy dwie klątwy, które mogłyby się sprawdzić, Klątwa Stosu lub Lodowy Dolem – powiedziała, przypominając sobie takie właśnie klątwy. – Ale mogę przejrzeć moje księgi i poszukać dalej. Pewnie większym problemem będzie nakłonienie wilkołaka do wpadnięcia w tę pułapkę, ale to będzie już należało do ciebie. – Lyanna nie wiedziała, jak zmusić owładniętą szałem, pozbawioną świadomości bestię do pobiegnięcia w konkretne miejsce, ale Sigrun pewnie wiedziała jak to zrobić, w końcu od lat chwytała wilkołaki.
Także ruszyła w stronę wyrwy, zamierzając opuścić to miejsce.
- Jeśli coś znajdę, jeszcze się odezwę – potwierdziła. – Dam ci znać, czy będę mogła się tego podjąć.
Chwilę później Rookwood rozpłynęła się w kłębach czarnej mgły, a Lyannie nie pozostało nic innego, jak polecieć w strugach deszczu na miotle, uważając na pioruny.
| zt.
Niepozorna, porośnięta bluszczem i skryta w cieniu magazynów wyrwa w murze, jest miejscem, które nietrudno przeoczyć: nie wyróżnia się w żaden sposób z szaroburego, zapuszczonego krajobrazu doków, a na przycupniętej nieopodal ławeczce nie odpoczywa już nikt za wyjątkiem bezdomnych kotów. Przychodzą tu jedynie ci, którzy wiedzą, czego szukać – za ukrytym magicznie przejściem znajduje się niefigurujący w ministerialnych rejestrach kominek, wciąż działający i podłączony do sieci Fiuu. Może być istotnym punktem Londynu.
Postać rozpatruje wszelkie zabezpieczenia pozostawione przez poprzednią grupę (najpierw pułapki oraz klątwy, później ew. strażników pozostawionych przez przeciwną organizację). Jeżeli grupa jest pierwszą, która zdobywa dany teren, należy pominąć ten etap.
Nałożone pułapki: Cave Inimicum, Zawierucha
Nałożone klątwy: Klątwa Kręgu
Strażnicy: NPC kobieta (PŻ 90, U 10, OPCM 35; będzie atakowała w pętli zaklęciami: Lancea, Luminis virtute, Regressio oraz broniła się, kiedy będzie to konieczne), inferius (PŻ 275, Z 55, S 55)
Walka: Postać, która pojawi się w wątku jako pierwsza, kieruje wężem A, postać, która pojawiła się jako druga, kieruje wężem B, postać, która pojawiła się jako trzecia (lub pierwsza, jeżeli w wątku są tylko dwie postacie) kieruje wężem C.
Wąż A: ma sprawność równą 20, zwinność równą 20, atakuje w pętli lekkimi, wyważonymi i silnymi ciosami wymierzonymi w kończyny dolne oraz wykonuje unik, kiedy jest to konieczne.
Wąż B: ma sprawność równą 15, zwinność równą 25, atakuje w pętli lekkimi, wyważonymi i silnymi ciosami wymierzonymi w kończyny górne oraz wykonuje unik, kiedy jest to konieczne.
Wąż C: ma sprawność równą 25, zwinność równą 15, atakuje w pętli lekkimi, wyważonymi i silnymi ciosami wymierzonymi w brzuch oraz wykonuje unik, kiedy jest to konieczne.
Aby pokonać węże, należy zadać kłębowisku (łącznie) minimum 300 punktów obrażeń. Jeżeli wąż zaatakuje ciosem o mocy większej niż 100 oczek, zatruje ofiarę jadem odbierającym jej 5 punktów żywotności na turę. Jeżeli jedną postać zaatakują jednocześnie dwa węże, należy uznać, że robią to z różnych kierunków - a więc zwykłe Protego obroni tylko przed jednym.
Rycerze Walpurgii: Kominek ukryty za magicznym przejściem nie jest wam potrzebny, ale wiedza o jego istnieniu i możliwość obserwowania (oraz wyłapywania) próbujących skorzystać z niego uciekinierów - już tak. Stara kamienica po drugiej stronie alejki ma z okien idealny widok na wyrwę, jest jednak zamieszkana, a małżeństwo zajmujące najlepiej usytuowane mieszkanie z pewnością nie opuści go dobrowolnie.
Walka: Postać, która pojawi się w wątku jako pierwsza, kieruje mężczyzną, postać, która pojawi się jako druga, kieruje kobietą.
Mężczyzna: ma żywotność równą 100, statystykę uroków równą 30 i statystykę opcm równą 15. Będzie atakował w pętli zaklęciami: Lamino, Aeris, Ignitio, oraz bronił się, kiedy będzie to konieczne.
Kobieta: ma żywotność równą 90, statystykę uroków równą 10 i statystykę opcm równą 35. Będzie atakowała w pętli zaklęciami: Lancea, Luminis virtute, Regressio (chyba że wszystkie postacie w wątku znajdą się pod wpływem tych zaklęć), oraz broniła się, kiedy będzie to konieczne.
Gracz nie ma prawa zmienić woli postaci broniącej lokacji, jedyne, co robi, to rzuca za nią kością i opisuje jej działania w sposób fabularny.
Aby przejść do etapu III należy odczekać 48 godzin, w trakcie których para (grupa) może zostać zaatakowana przez przeciwną organizację.
Postaci mają 2 tury na nałożenie zabezpieczeń, pułapek lub klątw oraz wydanie dyspozycji strażnikom należącym do organizacji.
Wyrwa w murze
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki :: Opuszczone magazyny