Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania
Lord Prewett
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Witam w relacjach u Archibalda!
Krótki skrót najważniejszych informacji:
▲ Prawdziwy Gryfon, który uczęszczał do Hogwartu w latach 1937-1944;
▲ Należał do Klubu Gargulkowego (!);
▲ Pracuje jako uzdrowiciel na oddziale zatruć eliksiralnych i roślinnych;
▲ Trucizny to jego pasja jakkolwiek groźnie by to nie brzmiało;
▲ Od roku należy do Zakonu Feniksa;
▲ Niby lord, ale da się z nim dogadać bez względu na status krwi;
▲ Może z wyjątkiem Nottów, bo ich nie lubi bez wyjątku;
▲ Mąż Lorraine, ojciec Edwina i Miriam, brat Julii;
▲ Pewnie kiedyś coś tu dopiszę!
Lorraine
żonaMiriam
córkaEdwin
synJulia
siostraGarrett
drugi muszkieterBrendan
trzeci muszkieterAlexander
kuzynHarold
szwagierLyra
sentyment z dzieciństwaNeala
ustalimy sobieJustin
ustalimy sobiePomona
przyjaciółka
[bylobrzydkobedzieladnie]
Krótki skrót najważniejszych informacji:
▲ Prawdziwy Gryfon, który uczęszczał do Hogwartu w latach 1937-1944;
▲ Należał do Klubu Gargulkowego (!);
▲ Pracuje jako uzdrowiciel na oddziale zatruć eliksiralnych i roślinnych;
▲ Trucizny to jego pasja jakkolwiek groźnie by to nie brzmiało;
▲ Od roku należy do Zakonu Feniksa;
▲ Niby lord, ale da się z nim dogadać bez względu na status krwi;
▲ Może z wyjątkiem Nottów, bo ich nie lubi bez wyjątku;
▲ Mąż Lorraine, ojciec Edwina i Miriam, brat Julii;
▲ Pewnie kiedyś coś tu dopiszę!
Lorraine
żonaMiriam
córkaEdwin
synJulia
siostraGarrett
drugi muszkieterBrendan
trzeci muszkieterAlexander
kuzynHarold
szwagierLyra
sentyment z dzieciństwaNeala
ustalimy sobieJustin
ustalimy sobiePomona
przyjaciółka
[bylobrzydkobedzieladnie]
Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning
and began again in the morning
Ostatnio zmieniony przez Archibald Prewett dnia 01.04.17 2:04, w całości zmieniany 13 razy
A podróże, alkohole? Obca kultura?
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Uszanowanie!
Mama Amadeusa na bank zaciągnęła go na pogrzeb Lacusa, gdzie Fluvius i Deo mogli zostać ze sobą zapoznani. Maks smutny początek znajomości i w sumie może nie do końca logiczny, więc jakby co, to możemy ich po prostu spiknąć ciut wcześniej, w końcu mama z Prewettów zobowiązuje Pomijając jednak te drobiazgi, musimy pogadać o pierwszych i drugich zaręczynach Arcziego. Robienie osi czasu dla postaci nawiedziło mnie dopiero przy Kajce, więc nie wiem dokładnie jak to jest z Amadeuszem, ale zakładam, że wtedy, gdy Archibald zaręczał się po raz pierwszy, Deo już trochę brylował w relacjach rodowych i innych szeroko pojętych sprawach arystokracji. Jeśli chcielibyśmy ich trochę do siebie zbliżyć (do czego ja w sumie dążę, ale to za uno momento), to Deus z pewnością starałby się pocieszyć Arczika i przekonać go, że narzeczeństwo to obowiązek, choćby nie wiadomo jak smutny. Tylko że jak już na scenę weszła Lorraine, to sprawy też się raczej trochę pozmieniały: Amadeus znał i zna nadal prawdziwą, nieprzebłaganą miłość, która zmęczyła go niemiłosiernie i popchnęła do utrzymania stanu kawalerskiego przez trzydzieści dwa lata. Myślę, że on jako jeden z nielicznych mógłby wspierać decyzję Archibalda i, mimo wszystko, doradzać mu w wymiganiu się od pierwszej narzeczonej, aby w ramiona drugiej wskoczyć na pełnej prędkości Tu właśnie widziałbym największy powód dla ich zbliżenia, mianowicie stawianie miłości ponad arystokratycznymi obowiązkami, z tą różnicą, że Amadeusowi ów manewr nie udał się zupełnie (i się nie uda, niestety!).
Nie wiem, jak Arczik zareagowałby na kwietniowe zniknięcie Amadeusa. Oficjalna wersja rodziny była taka, że zaniemógł przez anomalie, nieoficjalne szepty twierdziły, że uciekł od obowiązków i wyjechał zagranicę. Po części prawda: wyjechał do Francji, stamtąd do Niemiec, potem Bułgarii, a wreszcie do Rosji, w każdym z tych krajów dążąc do zdefiniowania samego siebie na nowo i do wyciągnięcia z nich niesamowicie przydatnych lekcji. Co ważne, prawdziwej wersji nie znał dotychczas nikt, dopiero niedawno dowiedział się o niej Blaise Lestrange i nieszczęsna szara eminencja, tj. Deirdre Mericourt, choć ona zdradzi to tylko nestorowi Rosierów. Ogólne założenie jest takie, że co najmniej do 10-ego października nikt nadal nie ma pojęcia o prawdzie, ale plotki o powrocie Amadeusa już zdążyły się wystarczająco rozejść. Pozostaje nam też rozwikłać sprawę relacji między rodami: przeskok z pozytywu w negatyw oznacza, że otwarta przyjaźń może nie być już możliwa. Jak chcesz to rozwiązać?
Mama Amadeusa na bank zaciągnęła go na pogrzeb Lacusa, gdzie Fluvius i Deo mogli zostać ze sobą zapoznani. Maks smutny początek znajomości i w sumie może nie do końca logiczny, więc jakby co, to możemy ich po prostu spiknąć ciut wcześniej, w końcu mama z Prewettów zobowiązuje Pomijając jednak te drobiazgi, musimy pogadać o pierwszych i drugich zaręczynach Arcziego. Robienie osi czasu dla postaci nawiedziło mnie dopiero przy Kajce, więc nie wiem dokładnie jak to jest z Amadeuszem, ale zakładam, że wtedy, gdy Archibald zaręczał się po raz pierwszy, Deo już trochę brylował w relacjach rodowych i innych szeroko pojętych sprawach arystokracji. Jeśli chcielibyśmy ich trochę do siebie zbliżyć (do czego ja w sumie dążę, ale to za uno momento), to Deus z pewnością starałby się pocieszyć Arczika i przekonać go, że narzeczeństwo to obowiązek, choćby nie wiadomo jak smutny. Tylko że jak już na scenę weszła Lorraine, to sprawy też się raczej trochę pozmieniały: Amadeus znał i zna nadal prawdziwą, nieprzebłaganą miłość, która zmęczyła go niemiłosiernie i popchnęła do utrzymania stanu kawalerskiego przez trzydzieści dwa lata. Myślę, że on jako jeden z nielicznych mógłby wspierać decyzję Archibalda i, mimo wszystko, doradzać mu w wymiganiu się od pierwszej narzeczonej, aby w ramiona drugiej wskoczyć na pełnej prędkości Tu właśnie widziałbym największy powód dla ich zbliżenia, mianowicie stawianie miłości ponad arystokratycznymi obowiązkami, z tą różnicą, że Amadeusowi ów manewr nie udał się zupełnie (i się nie uda, niestety!).
Nie wiem, jak Arczik zareagowałby na kwietniowe zniknięcie Amadeusa. Oficjalna wersja rodziny była taka, że zaniemógł przez anomalie, nieoficjalne szepty twierdziły, że uciekł od obowiązków i wyjechał zagranicę. Po części prawda: wyjechał do Francji, stamtąd do Niemiec, potem Bułgarii, a wreszcie do Rosji, w każdym z tych krajów dążąc do zdefiniowania samego siebie na nowo i do wyciągnięcia z nich niesamowicie przydatnych lekcji. Co ważne, prawdziwej wersji nie znał dotychczas nikt, dopiero niedawno dowiedział się o niej Blaise Lestrange i nieszczęsna szara eminencja, tj. Deirdre Mericourt, choć ona zdradzi to tylko nestorowi Rosierów. Ogólne założenie jest takie, że co najmniej do 10-ego października nikt nadal nie ma pojęcia o prawdzie, ale plotki o powrocie Amadeusa już zdążyły się wystarczająco rozejść. Pozostaje nam też rozwikłać sprawę relacji między rodami: przeskok z pozytywu w negatyw oznacza, że otwarta przyjaźń może nie być już możliwa. Jak chcesz to rozwiązać?
Dzień dobry, lordzie Lestrange!
A może powinienem powiedzieć - Amadeuszu? Wszak jesteśmy ze sobą zaskakująco blisko spokrewnieni. Myślę, że mogliśmy się poznać jeszcze przed śmiercią Lacusa (który swoją drogą był w twoim wieku). Pewnie nawet nie pamiętamy pierwszego spotkania, bo oboje ledwie mówiliśmy i tylko rzucaliśmy w siebie drewnianymi klockami. Pewnie dlatego nasza znajomość rozwija się w sposób naturalny i niezależny od nas - spotykaliśmy się na przeróżnych rodzinnych spędach, często byliśmy sadzani obok siebie, wtedy też mieliśmy okazję do prowadzenia długich dziecięcych dysput. I tak sobie myślę, że mogliśmy nadawać na podobnych falach. Co prawda ostatecznie trafiłem do Gryffindoru, ale zawsze było we mnie dużo krukońskich cech. Pozytyw i sentyment z dzieciństwa - tak to widzę.
Niewielu miałem sojuszników, kiedy w młodym wieku kazano mi się ożenić. Miałem ochotę krzyczeć, wybiec z posiadłości i już nigdy do niej nie wrócić. Zawsze do wszystkiego podchodziłem bardzo emocjonalnie (drama queen), ty na pewno o tym wiedziałeś, może dlatego twoje słowa pocieszenia nie do końca do mnie przemawiały. Za to ogromnie doceniłem twoje poparcie w sprawie Lorraine i faktycznie szybko to załatwiłem - byliśmy po ślubie i spodziewaliśmy się dziecka zaledwie parę miesięcy po naszym pierwszym spotkaniu. Cóż, wziąłem sobie twoje rady do serca! Na pewno byłeś zapraszany na chrzciny i inne ważne rodzinne przyjęcia, a progi Weymouth stały dla ciebie otworem.
Myślę, że nie przejąłbym się za bardzo twoim zniknięciem. To znaczy przeraziłbym się po usłyszeniu oficjalnej wersji, ale jestem przekonany, że trafiły do mnie te nieoficjalne szepty, które o wiele bardziej do mnie przemówiły. Chciałem wierzyć, że właśnie tak brzmi prawda, a ty sobie gdzieś pijesz kawę w magicznej kawiarence na brzegu Newy.
Przeskok z pozytywu w negatyw będzie trudny. Archibald jako młody i niedoświadczony nestor pewnie zacznie żałować podjętych na szczycie decyzji - jak zwykle dał się ponieść emocjom. Z chęcią zagrałabym ich spotkanie po jego powrocie, bo oprócz zmiany polityki właściwie nie mają żadnych powodów do nienawiści. Dlatego też widzę ich spotkanie jako spokojną i rzeczową rozmowę, żadnego plucia na siebie nawzajem, w końcu Amadeusz to mądry człowiek, raczej potrafi zachować szacunek do swojego rozmówcy. No, chyba że rozmowa potoczy się w zupełnie innym kierunku, czego nie wykluczam! I wtedy zobaczylibyśmy jak to się rozwinie
Ps. Tak, Tonik, alkohole.
A może powinienem powiedzieć - Amadeuszu? Wszak jesteśmy ze sobą zaskakująco blisko spokrewnieni. Myślę, że mogliśmy się poznać jeszcze przed śmiercią Lacusa (który swoją drogą był w twoim wieku). Pewnie nawet nie pamiętamy pierwszego spotkania, bo oboje ledwie mówiliśmy i tylko rzucaliśmy w siebie drewnianymi klockami. Pewnie dlatego nasza znajomość rozwija się w sposób naturalny i niezależny od nas - spotykaliśmy się na przeróżnych rodzinnych spędach, często byliśmy sadzani obok siebie, wtedy też mieliśmy okazję do prowadzenia długich dziecięcych dysput. I tak sobie myślę, że mogliśmy nadawać na podobnych falach. Co prawda ostatecznie trafiłem do Gryffindoru, ale zawsze było we mnie dużo krukońskich cech. Pozytyw i sentyment z dzieciństwa - tak to widzę.
Niewielu miałem sojuszników, kiedy w młodym wieku kazano mi się ożenić. Miałem ochotę krzyczeć, wybiec z posiadłości i już nigdy do niej nie wrócić. Zawsze do wszystkiego podchodziłem bardzo emocjonalnie (
Myślę, że nie przejąłbym się za bardzo twoim zniknięciem. To znaczy przeraziłbym się po usłyszeniu oficjalnej wersji, ale jestem przekonany, że trafiły do mnie te nieoficjalne szepty, które o wiele bardziej do mnie przemówiły. Chciałem wierzyć, że właśnie tak brzmi prawda, a ty sobie gdzieś pijesz kawę w magicznej kawiarence na brzegu Newy.
Przeskok z pozytywu w negatyw będzie trudny. Archibald jako młody i niedoświadczony nestor pewnie zacznie żałować podjętych na szczycie decyzji - jak zwykle dał się ponieść emocjom. Z chęcią zagrałabym ich spotkanie po jego powrocie, bo oprócz zmiany polityki właściwie nie mają żadnych powodów do nienawiści. Dlatego też widzę ich spotkanie jako spokojną i rzeczową rozmowę, żadnego plucia na siebie nawzajem, w końcu Amadeusz to mądry człowiek, raczej potrafi zachować szacunek do swojego rozmówcy. No, chyba że rozmowa potoczy się w zupełnie innym kierunku, czego nie wykluczam! I wtedy zobaczylibyśmy jak to się rozwinie
Ps. Tak, Tonik, alkohole.
Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning
and began again in the morning
Tak tak tak, wszystko mi ładnie gra, daj znać jak będzie szansa na dodanie nowego wątku do wsiąkiewek to zagramy sobie dokładnie to pierwsze spotkanie
Archibaldzie, w Hogwarcie przez kilka lat dzieliliśmy pokój wspólny Gryffindoru (byłam rocznik niżej), a potem podobnie jak ty uczęszczałam na kurs uzdrowicielski i odbywałam staż w Mungu. Ty jesteś specjalistą w zatruciach eliksirami, a ja specjalizuje się w urazach pozaklęciowych. Być może mieliśmy okazję się konsultować czy też mijamy się na korytarzach Munga. Jakiś czas temu poznałam również twoją żonę, którą darzę niezwykłą sympatią.
Oboje dość wcześnie wybraliśmy swoje zawody i przez lata nauki uparcie dążyliśmy do spełnienia swoich ambicji. Wybraliśmy naukę i książki. Byłam częstym bywalcem hogwardzkiej biblioteki, jak i później tej dostępnej dla adeptów kursu uzdrowicielskiego. Być może mieliśmy szansę nawiązać tam znajomość.
Oboje dość wcześnie wybraliśmy swoje zawody i przez lata nauki uparcie dążyliśmy do spełnienia swoich ambicji. Wybraliśmy naukę i książki. Byłam częstym bywalcem hogwardzkiej biblioteki, jak i później tej dostępnej dla adeptów kursu uzdrowicielskiego. Być może mieliśmy szansę nawiązać tam znajomość.
what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts
my dearest friend
Cześć, Rose Widzę tutaj dużo wspólnych punktów, totalnie mogliśmy być taką parą krukońskich Gryfonów, co siedzi z nosem w książkach i uczy się budowy wątroby zamiast razem z resztą ją niszczyć skradzionym z kuchni alkoholem (bo domyślam się, że u Gryfonów na każdym roku trafia się taki Fred i George), chociaż oczywiście pokazywaliśmy swój temperament kiedy było trzeba. Ja się dostałem na kurs, potem ty się dostałaś - pewnie podpowiadałem ci to i tamto, a potem znowu wylądowaliśmy w bibliotece, żeby ten nieszczęsny kurs zdać. W końcu zostaliśmy uzdrowicielami i ja myślę, że poszliśmy to razem uczcić, bo czuliśmy, że trochę wzajemnie sobie to zawdzięczamy. Potem jeszcze urodziły nam się dzieci, więc zaczęliśmy zanudzać wszystkich dookoła rozmowami o ząbkowaniu, i tak ciągnie nam się ta "zawodowa" przyjaźń?
Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning
and began again in the morning
Ahoj Lordzie Nestorze!
W Hogwarcie raczej się nieco minęliśmy - choć należeliśmy do tego samego Domu. Ale moja ukochana matula jest z krwi Prewettów! Poza tym oboje mamy dzieciaki, mniej więcej w tym samym wieku - choćby przez nich powinniśmy się znać
W Hogwarcie raczej się nieco minęliśmy - choć należeliśmy do tego samego Domu. Ale moja ukochana matula jest z krwi Prewettów! Poza tym oboje mamy dzieciaki, mniej więcej w tym samym wieku - choćby przez nich powinniśmy się znać
– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść?– Co wtedy?
- Nic wielkiego. Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.
- Nic wielkiego. Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.
Ahoj!
Na pewno musieliśmy się znać przez matulę jeszcze przed pójściem do Hogwartu. Pewnie nie raz zabierała cię do swojego rodzinnego domu, żeby pokazać piękno Dorset i spotkać się ze swoimi krewnymi, a wtedy mieliśmy okazję do biegania po ogrodzie (pewnie kiedyś zdeptaliśmy jakąś rzadką roślinkę i mój ojciec był bardzo zły, a jego rude włosy poczerwieniały jeszcze bardziej). Potem nasze drogi faktycznie mogły się trochę rozejść, kiedy poszedłem do szkoły, ale za to złapałem wtedy świetny kontakt z twoim kuzynem Anthonym, który jest mi przyjacielem po dziś dzień! Także moja więź z Macmillanami nie zniknęła. Potem mogliśmy się ponownie spiknąć już w dorosłości i generalnie zapraszam do Weymouth, na pewno stęskniłeś się za klifami Dorset, tak dobrze znanymi z dzieciństwa, a niech historia zatoczy koło i niech nasze dzieci depczą te kwiatki, a mi niech się czerwienią włosy ze złości!
Na pewno musieliśmy się znać przez matulę jeszcze przed pójściem do Hogwartu. Pewnie nie raz zabierała cię do swojego rodzinnego domu, żeby pokazać piękno Dorset i spotkać się ze swoimi krewnymi, a wtedy mieliśmy okazję do biegania po ogrodzie (pewnie kiedyś zdeptaliśmy jakąś rzadką roślinkę i mój ojciec był bardzo zły, a jego rude włosy poczerwieniały jeszcze bardziej). Potem nasze drogi faktycznie mogły się trochę rozejść, kiedy poszedłem do szkoły, ale za to złapałem wtedy świetny kontakt z twoim kuzynem Anthonym, który jest mi przyjacielem po dziś dzień! Także moja więź z Macmillanami nie zniknęła. Potem mogliśmy się ponownie spiknąć już w dorosłości i generalnie zapraszam do Weymouth, na pewno stęskniłeś się za klifami Dorset, tak dobrze znanymi z dzieciństwa, a niech historia zatoczy koło i niech nasze dzieci depczą te kwiatki, a mi niech się czerwienią włosy ze złości!
Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning
and began again in the morning
Violetta z domu Prewett na pewno ciągała wszystkich swoich synów do Dorset i wszyscy siali tam spustoszenie godne szkockich łobuzów. Ja byłem tam chyba najczęściej, bo uwielbiałem Weymouth - głównie przez towarzystwo twoje, i Julii, którą od maleńkości traktuję jak siostrę, której nigdy nie miałem! Potem widywaliśmy się sporadycznie - ale nigdy w ogóle, zawsze gdzieś tam mi wasze rude czupryny migały, zwłaszcza w Hogwarcie, nawet na boisku. Dojrzeliśmy, założyliśmy swoje rodziny - ja mam trochę mniejszą niż twoja, ale nie mniej żywiołową - Heath nadrabia za cały tabun moich braci z czasów dzieciństwa! A ja stoję obok, szczerząc kły i podziwiając jak wyrośliśmy - a zwłaszcza Ty, jako nestor, którego podziwiam... i próbuję od czasu do czasu wyciągnąć Cię ze szklarni, może na szklankę whisky, może na spacer po klifach. Cenię sobie twoje zdanie i zdarza się, że sięgam po twoją radę - nawet częściej niż do własnych braci. Może nawet trochę Ci zazdroszczę - ale tak zdrowo i w ogóle nie skrycie, ciesząc się twoimi sukcesami jak swoimi i chwaląc Cię głośno - czochrając te czerwone ze złości włosy, jakbyśmy znów mieli po kilka lat.
– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść?– Co wtedy?
- Nic wielkiego. Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.
- Nic wielkiego. Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Lord Prewett
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania