Wydarzenia


Ekipa forum
Stare magazyny
AutorWiadomość
Stare magazyny [odnośnik]10.03.12 23:09
First topic message reminder :

Stare magazyny

Są to rozległe zabudowane tereny ulokowane w odległości trzydziestu jardów od nieczynnego już londyńskiego portu. Stare i wysłużone, obecnie zapomniane zarówno przez władze, jak i społeczeństwo, otoczone zostały betonowymi murami uwieńczonymi wielką żeliwną bramą wjazdową, od lat zamkniętą na kłódkę i chroniącą magazyny przed niepowołanymi gośćmi - głównie ze względu na niebezpieczeństwo zawalenia się niektórych konstrukcji, dziś przeżartych przez rdzę i wysłużonych. Ponure klockowate budowle górują ponad okalającymi je murami, strasząc powybijanymi szybami i odcinając się upiornie od tła, które stanowią urocze kolorowe domki mieszkalne należące do mugoli, niegdyś pracowników tegoż przybytku.
Miejsce to zdaje się żyć własnym życiem. Bujna roślinność, jeszcze jakiś czas temu rosnąca w odpowiednio wygospodarowanych do tego miejscach, dziś pokrywa niemalże większość betonowych placów a także - wdzierając się do środka - magazynowych podłóg pełnych najróżniejszych skrzynek, paczek i kartonów, tymczasem wszędobylskie góry śmieci sprawiają wrażenie rosnąć z każdym kolejnym dniem, zupełnie przez nikogo nieusuwane. Niekiedy dostrzec w nich można prawdziwe zabytki, chociażby puszki po konserwach sprzed kilkunastu lat. Wszechobecna rdza wyżarła w magazynowych drzwiach dziury, które z biegiem czasu stały się coraz większe, kusząco zapraszając do środka niepowołanych gości, zwłaszcza w obliczu zupełnej obojętności ze strony władz miasta, z czego najchętniej korzystają bezpańskie koty oraz psy, urządzając tutaj swoje legowiska.
Magazyny mają jednak swych amatorów także i wśród ludzi, szczególnie czarodziejów, podczas wojny stając się idealnym miejscem do wszelkich tajemnych pojedynków, załatwiania podejrzanych interesów, sekretnych spotkań, jak i kryjówką - czy to dla siebie samego, czy to dla cennych skarbów, których z pewnych względów nie powinno się trzymać nigdzie indziej. Podobno znaleźć tu można najprawdziwsze czarnomagiczne artefakty, nocami zaś spotkać najgroźniejszych z przestępców, szepczą między sobą ludzie, obserwując coraz to kolejnych Aurorów zapuszczających się w te tereny, zawsze jednak bez powodzenia. Lecz sprawa ta nigdy nie została nagłośniona, stając się tematem tabu - mało kto bowiem ma odwagę o tym mówić, bojąc się konsekwencji. Zwłaszcza po tym, gdy tydzień temu tuż za bramą odnaleziono ciało jednego z czołowych dziennikarzy Proroka Codziennego, jedynego, który odważył się zabrać głos w tejże sprawie.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stare magazyny - Page 13 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stare magazyny [odnośnik]26.07.21 21:50
Jego towarzystwo było wystarczające, ale nie mogła przecież z góry tego przyznać – odbierała sobie całą przyjemność z dręczenia chłopaka i docinków, które stały się zupełnie naturalne w ich rozmowach. Uśmiechnęła się więc do niego, zupełnie odwrotnie do tego, co sam jej zaserwował; gdy on się krzywił, ona posłała mu pełen słodyczy uśmieszek.
Jeśli dobrze się postarasz, to może wystarczy i zapomnę o księciu z bajki... – zawiesiła głos na moment, pozwalając, by zapadła pomiędzy nimi nieznaczna cisza. Była ciekawa co sobie pomyślał i co siedziało pod tą gęstą, ciemną czupryną Fernsby'ego, jednak jednocześnie wiedziała, że najprawdopodobniej nigdy się tego nie dowie, bo i skąd? Nie pokładała w ich relacji żadnych nadziei, nie miała wobec nich żadnych planów, poza spontanicznym działaniem, które zdawało się być o wiele rozsądniejsze niż uciekanie w krainy marzeń i rozmyślań o tym, co by było gdyby a co nigdy się nie wydarzy. Nie była tym typem człowieka, kobiety; w podobnych kategoriach myślała jedynie o swojej pracy, karierze i ambicjach, nigdy o relacjach, związkach i ludziach. Ludzie przychodzili i odchodzili, zmieniali się, rzadko kiedy byli stałą w życiu, kariera być może podobnie, lecz na nią miało się o wiele większy wpływ. – ...ale o sztabce nie zapomnę, nawet sobie nie myśl – dodała szybko, po czym ostrożnie obróciła mleko w ręce, spoglądając na nie spod wachlarza podkreślonych rzęs, jakby zastanawiała się, czy aby na pewno jej prezent powinien trafić do tego człowieka. Był kryzys, jedzenie w cyrku było dzielona na kilka gęb, ale jeśli w zamian za mleko – którego było u nich pod dostatkiem – miało zapewnić odrobinę słodyczy i szczyptę zapomnienia, to w ramach prezentu świątecznego mogła zdobyć się na podobny gest.
Wiedziałam, że nasze spotkania mogą się skończyć różnie, więc chciałam mieć coś w zanadrzu na czarną godzinę – odparła z przekąsem i unosząc jedną brew, przeniosła leniwie spojrzenie znad butelki na chłopaka. Cóż, to, że raz przekręt z odstawioną szopką aktorską się powiódł, nie oznaczało, że udałby się ponownie. W zasadzie, szczerze w to wątpiła. – Przyniosłam ci mleko w ramach prezentu świątecznego; nie wiem jak twoje zapasy zimowe, ale raczej nikt kogo znam, by nie wzgardził – i mówiąc to wysunęła w jego kierunku butelkę. Tak po prostu, bezinteresownie. – Na dobrą sprawę przyjście tutaj to jak proszenie się o kłopoty, nie mogliśmy wybrać parku? – spytała o wiele ciszej, tak, że jej głos był ledwo dosłyszalny a przynajmniej takie miała wrażenie; na tyle na ile znała port, wiedziała, że ma rację i że on też musiał to wiedzieć. Ale czy celowo ją tutaj ściągnął – tego nie wiedziała i chyba nie chciała jeszcze pytać.


go alone
my flower, and keep my whole lovely you; wild green stones alone my lover and keep us on my heart.
Nora Fletcher
Nora Fletcher
Zawód : charakteryzatorka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
get ready to unleash hell
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
https://i.pinimg.com/564x/e7/d3/7d/e7d37d08346e18fdd609380ea235b124.jpg
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9477-nora-fletcher#288762 https://www.morsmordre.net/t9895-kiedys-bedzie-sowa#299361 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f370-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t9903-skrytka-bankowa-nr-2170#299562 https://www.morsmordre.net/t9898-n-fletcher#299381
Re: Stare magazyny [odnośnik]26.07.21 22:52
Zawsze był lekko przekorny, lubiący drażnić innych, czasami wynikało to z tego, że kogoś nie lubił, a czasami wychodziło samoistnie kiedy zwyczajnie sytuacja na to pozwalała. Nora była znajomą z dawnych lat, którą spotkał przypadkiem narażając się braciom Susanne, której więcej nie spotka. Zresztą nie była ważną osobą w jego życiu. Flirtowali w knajpie, ona zaprosiła go do siebie, a on… skorzystał, a jakżeby inaczej. Nora zaś wykorzystała fakt, że spotkała na swojej drodze przemytnika i handlarza, był nawet pozytywnie zaskoczony tym, że umiała pochwycić szansę jaka trafiła w jej dłonie.
-Nora, Nora, Nora - Powiedział parę razy kręcąc głową; przeciągał sylaby jakby smakował jej imię patrząc przy tym na nią ciemnymi oczami. Ten słodki uśmiech, pewna siebie postawa, niczym nie przypominała wystraszonej dziewczynki ze szkoły. -Przestań stroszyć piórka. - Puścił jej oczko uśmiechając się półgębkiem, a potem zaśmiał się słysząc o sztabce złota. -Znajdź w porcie kiedyś “Brzask” być może będzie tam na ciebie czekać… sztabka złota.
Albo i coś innego, tego jeszcze sam nie wiedział, ale nagłe pojawienie się Nory na pokładzie mogłoby wzbudzić popłoch w załodze, która była bardzo przesądna, jak zresztą każda inna. Kobiety miały przynosić pecha, skąd się to wzięło? Nie wiedział, ale powiadają, że w każdej legendzie, w każdym micie jest ziarno prawdy, być może za tym przesądem kryła się jakaś historia, która miała miejsce wiele wieków temu. -Na takie kłopoty jedna butelka mleka to zdecydowanie za mało, nie sądzisz? - Zapytał nadal lekko rozbawiony, ale zaraz spojrzał na Norę z nieukrywanym zaskoczeniem wypisanym na twarzy. Takiego gestu się nie spodziewał. Nie w tej sytuacji w jakiej się znaleźli. -Zakręcona jak ryba po sztormie. - Skomentował szybko przyjmując butelkę. Nie był przyzwyczajony do zwykłej, ludzkiej uprzejmości więc nie bardzo wiedział jak się wobec niej zachować. Ukrył swoje zakłopotanie pod maską cwaniactwa i bycia niepokorną duszą. Odstawił butelkę na bok i rozejrzał się po opuszczonym magazynie. -Mam przynajmniej pewność, że nie wybiegnie zza rogu grupa wściekłych ludzi gotowa spuścić mi łomot. - Przyznał z rozbrajającą szczerością, po czym sięgnął do kieszeni kurtki wyciągając z niej pakunek w szarej, papierowej torbie. -Czekolada jest średniej jakości więc dorzuciłem od siebie migdały, będzie lepiej smakować. - Podał jej zamówienie wyciągając rękę przed siebie. -Z ciekawości… skąd wiedziałaś, że będę wstanie coś załatwić?
Tym razem spoważniał i nie uśmiechał się bezczelnie. Jeżeli Nora wiedziała czym się para Pierwszy to oznaczało, że w Londynie mogło być więcej takich osób i nie był pewien czy chce ich wszystkich poznać oraz spotkać.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Stare magazyny [odnośnik]27.07.21 22:07
Nie musiała przechodzić wielkiej zmiany w charakterze, by nie wiedzieć, że w czasach – wojennych i ekonomicznie słabych – chwytało się każdej możliwej okazji. Od tego zależała nie przyjemność a po prostu życie i zdrowie, chociaż dobór prezentów w ramach zadośćuczynienia tym razem wybrała, cóż, specyficzny. Czekolada i diable ziele, bez większego pożytku, ale jedno i drugie nie leżało w jej zasięgu – od dawna jednak chodziło jej po głowie, wręcz nieznośnie tupiąc jak słoń i rozbijając się nieznośnym echem po czaszce. Słowa chłopaka skwitowała więc uprzejmym uśmiechem, po czym wzruszyła ramionami.
Kozie mleko ponoć zawsze jest w cenie – stwierdziła. Sama za mlekiem niespecjalnie przepadała, tym bardziej kozim, po którym w dodatku nie czuła się najlepiej, ale do wymian i negocjacji żywności podchodziła ostrożnie i z głową. Miała na to swój plan, pewną taktykę, którą wyrobiła jakiś czas wcześniej i chociaż nie zawsze się sprawdzało, na ogół dawała radę wymienić to, czego nikt nie chciał, na to, co było potrzebne. Żałowała jedynie, że ostatnim razem butelki mleka nie zamieniła na produkty przydatne do zorganizowania świąt, ale o suchej baraninie i alkoholu też może dadzą jakoś radę... ponoć w święta liczyła się atmosfera, nic innego, a fakt, że jedzenie tę atmosferę tworzyło może uda się pominąć. Fletcher dostrzegła jednak reakcję Kennetha, marszcząc przy tym czoło. Wydawał się niespecjalnie wzruszony – czyżby nie doskwierały mu skutki w postaci biedy i utrudnionego dostępu do jedzenia?
Nie wiem, Kenneth – pokręciła głową – w twoim przypadku bym tego nigdy nie była pewna... to, że ty o czymś nie pamiętasz, nie oznacza, że twoje podboje zapomniały, kobiety są pamiętliwe – nie mógł nie przyznać jej racji. Specem wprawdzie była kiepskim, lecz wiedziała jak to działa; sama niejednokrotnie łapała się na myślach o rzeczach, które wydarzyły się dawno – tak jak zakład – i czasem dawała upust emocjom – tak, jak uderzając go w twarz pod pretekstem odstawionej scenki zrozpaczonej, zhańbionej dziewczyny. – Migdały wyrównują średnią jakość – przejęła to, co do niej należało i chomikując po kieszeniach, wydawała się niewzruszona zadanym pytaniem.
Nie wiedziałam – uniosła na niego wzrok i skrzyżowała jednocześnie ręce pod biustem – blefowałam; nie spodziewałam się, że na to przystaniesz – nakarmiwszy go połowiczną prawdą, wszak dobrze wiedziała czym się parał, liczyła, że uwierzy i nie zacznie ciągnąć tematu. Historia nie miała fajerwerków i zapędów prześladowczych, ale wolała nie zdradzać, że wieści w porcie niosły się z prędkością światła, zwłaszcza gdy przebywało się w odpowiednim towarzystwie. To, jako handlarz, powinien dobrze wiedzieć.


go alone
my flower, and keep my whole lovely you; wild green stones alone my lover and keep us on my heart.
Nora Fletcher
Nora Fletcher
Zawód : charakteryzatorka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
get ready to unleash hell
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
https://i.pinimg.com/564x/e7/d3/7d/e7d37d08346e18fdd609380ea235b124.jpg
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9477-nora-fletcher#288762 https://www.morsmordre.net/t9895-kiedys-bedzie-sowa#299361 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f370-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t9903-skrytka-bankowa-nr-2170#299562 https://www.morsmordre.net/t9898-n-fletcher#299381
Re: Stare magazyny [odnośnik]28.07.21 16:06
„Jego podboje” – takiego sformułowania użyła, a on uniósł wysoko brwi choć na jego twarzy zagości beztroski uśmiech. Nie miał zamiaru się tego wypierać, przepraszać… też nie. Było co było. Mogła mu dać jeszcze raz w twarz i odejść, ale nie, wolała dalej mówić. Do niczego jej nie zmuszał; była dorosła sama decydowała o sobie i tym jakie podejmowała decyzje. On świętami się nie przejmował, nie tak jak inni ludzie. Zawsze spędzał je wraz z matką i jej bratem, starym wilkiem morskim, który już częściej siedział w porcie niż wypływał na szerokie wody, ale to on również był dla młodego chłopaka w połatanych spodniach inspiracją i wzorem do naśladowania. Pogrzebał w kurtce by wyciągnąć pudełeczko ze papierem do tytoniu, słuchając jej słów o blefowaniu skręcał dokładnie papierosa, którego zaraz wsadził w kącik ust, a zapałkę odpalił od kamiennej ściany. Tak zwane zapałki sztormowe, które nawet zalane nadal działały. Mały płomień zapłonął na jej końcówce i po chwili podpalił papierosa. W powietrze uniósł się zapach tytoniu, a z ust żeglarz wypuścił całkiem spory dym.
-Jesteś hazardzistką nałogową, że tak łatwo blefujesz, Fletcher? – Zapytał z przekąsem w głosie nie kupując całkowicie tej hardej postawy jaką przed nim prezentowała. –Ja jestem i uznałem, że mogę skorzystać na tym układzie.
Często stawiał swoje życie na szali, nie było to dla niego nic nowego, wątpił jednak aby Nora robiła to każdego poranka. Raczej nie była samotną wyspą, na pewno miała przyjaciół dalszych i bliższych, na których jej zależało więc musiała uważać na to co robi i z kim się zadaje. On zaś mógł sobie na to pozwolić, większość życia spędzając na łodzi, matkę widując ledwo parę razy w roku. Nie przywiązywał się do ludzi, nie pozwalał aby zagościli w jego życiu zbyt długo. Mniejsze rozczarowanie, dla nich, nie dla niego. Zaciągnął się papierosem, a końcówka używki zapaliła się żywą czerwienią, kolejne kłęby dymu wypuścił kącikiem ust. –Co byś zrobiła jakbym przyszedł z niczym albo w innym celu niż wymiana towarów? – Czy się z nią drażnił, a może testował, sprawdzał reakcję jak drapieżnik na łowach, który obserwuje swoją ofiarę nim zaatakuje. Atmosfera się zagęściła, a ciemne oczy uważnie wpatrywały się w twarz Nory. Kenneth nieznacznie przesunął się w stronę dziewczyny.


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Stare magazyny [odnośnik]06.08.21 15:52
Przyjęła papierosa, choć niechętnie, jednak wiedziała, że nieprędko zdarzy się okazja do kolejnej rozmowy i kolejnego darmowego zapalenia. Wymruczała pod nosem coś na kształt podziękowania, po czym zaciągnęła się i nieśpiesznie wypuściła dym ustami.
Nie – wzruszyła ramionami – stawiałam na ślepe szczęście początkującego – inaczej nie mogła tego ani nazwać ani umotywować. Potrafiła kłamać, ale tylko trochę, w dużej mierze raczej liczyła na głupi fart i nic więcej. Czasem wychodziło, czasem nie, a adrenalina pozostawała taka sama. Spróbowała również tym razem ukryć zdziwienie, choć wątpiła w powodzenie; jej czoło przecięła poprzeczna bruzda, skryta wprawdzie pod grzywką, ale zmrużenie oczu i chwilę zadumania łatwo było dostrzec. Nie wiedziała bowiem, w jaki sposób mógł skorzystać na układzie z nią, bo na dobrą sprawę nie widziała tu żadnego układu. – Co masz na myśli? – spytała więc wprost, próbując skupić się na żarzącej końcówce papierosa, ale gdy z ust chłopaka padło następne pytanie, szybko powróciła spojrzeniem na niego.
W celu zabrania mnie na romantyczną kolację oczywiście? – rzuciła pół żartem, pół serio, a tak naprawdę nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Uznawała, że najlepszą na głupie pytanie była głupia odpowiedź, tak jak teraz, choć nie pomyślała o tym, że Kenneth może jej w jakikolwiek sposób zagrażać. Nie mówiła, że mu ufa i wierzy w jego dobre serce, wszak wiara w człowieka to była poważna sprawa i nie każdy na to zasługiwał – tamtego dnia podczas ucieczki uznała jednak, że raczej nie ma wobec niej negatywnych zamiarów a zwykły dług wdzięczności, który winien spłacić, by jak najszybciej pozbyć się jej oddechu ze swojego karku.
Chyba nie sądzisz, że jestem tak głupia, by przyjść tutaj bez powiedzenia o tym nikomu – westchnęła – i określenia mniej więcej godziny powrotu oraz tego, z kim właściwie się spotykam i gdzie można cię znaleźć – uniosła nieznacznie kącik ust; zazwyczaj robiła takie rzeczy i tym razem również tak było; krótka notatka spoczywała bezpiecznie na parapecie przyczepy Finley. – Poza tym nie zrobisz mi krzywdy, nie jesteś taki – dodała, niebezpiecznie wchodząc na nieznany rejon. Nie miała w ogóle pojęcia jakim człowiekiem się stał od czasu ukończenia szkoły.


go alone
my flower, and keep my whole lovely you; wild green stones alone my lover and keep us on my heart.
Nora Fletcher
Nora Fletcher
Zawód : charakteryzatorka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
get ready to unleash hell
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
https://i.pinimg.com/564x/e7/d3/7d/e7d37d08346e18fdd609380ea235b124.jpg
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9477-nora-fletcher#288762 https://www.morsmordre.net/t9895-kiedys-bedzie-sowa#299361 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f370-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t9903-skrytka-bankowa-nr-2170#299562 https://www.morsmordre.net/t9898-n-fletcher#299381
Re: Stare magazyny [odnośnik]07.08.21 1:34
Przyglądał się jej przez chwilę uważnie, po czym wzruszył ramionami. Skoro tak, on nie miał zamiaru się wykłócać. Zaciągnął się ponownie, a gryzący dym łaskotał w gardle powodując charakterystyczne drapanie. Dla jednych nie do zniesienia, a dla innych niosło ukojenie. Jemu zwyczajnie pomagało zebrać myśli.
-Znasz miasto, o wiele lepiej ode mnie. - Odparł bez ogródek z papierosem w kąciku ust. W końcu co nieco wiedziała też o nim, a on sam przybijał raz na jakiś czas do brzegu i nie miał czasu aby co chwila zapoznawać się z topografią miasta. Liczył na to, że być może Nora będzie wiedzieć gdzie się udać, gdzie pytać o pewne rzeczy, a może się przeliczył? Może była jednym z szarych mieszkańców, który żył z dnia na dzień, byle tylko przetrwać. Jak szczury. -Coś za coś, Fletcher. - Dodał jeszcze wyciągając papierosa z ust. Strząsnął na ziemię trochę pyłu i zaciągnął się ponownie. Nie udawał kogoś kim nie był. Życie to był biznes, dość kosztowny i niezwykle zżerający bieżące środki, nie pozwalając niczego odłożyć na czarną godzinę.
Zaśmiał się w głos odrzucając do tyłu głowę.
-Oj, Fletcher. Potrafisz mieć wyobraźnię.- Szczerze go rozbawiała. On sam testował, sprawdzał na jak głębokie wody mogła wypłynąć. Nie wiedzieć czemu upatrzył sobie właśnie ją na cel. Jak drapieżnik, który nie chce odpuścić swojej ofierze, chociaż ta jest dość daleko i ma czas czmychnąć. Przekrzywił lekko głowę na bok słuchając spokojnie o tym, że nie wyszła bez słowa i są ludzie, którzy wiedzą gdzie się udała, a przede wszystkim z kim. Nie zdziwiło go to. Wybrał dość obskurne miejsce, ale pamiętał jak jeszcze kiedyś odbywały się tutaj walki zapaśnicze. Miejsce pękało w szwach od ilości zgromadzonych ludzi. W powietrzu unosił się zapach ekscytacji mieszający się z okrzykami ludzi i nawoływaniem tych, którzy przyjmowali zakłady.
Stanął naprzeciwko niej rzucając wypalonego papierosa na ziemię, a wolną dłonią ujął jej podbródek i uniósł w górę zmuszając aby spojrzała wprost w ciemne oczy mężczyzny. -Bardzo dobrze. - skwitował krótko niskim głosem uśmiechając się wilczo. -I być może. - Zbliżył swoją twarz do jej tak, że prawie stykali się czubkami nosów. Przez chwilę trwał w milczeniu, aż ostatecznie odsunął się od dziewczyny wyciągając z kurtki pudełko z czekoladową żabą. Rzucił w jej stronę aby złapała słodycz. -Trzymaj Fletcher. Zdaje się, że zrobisz z tego lepszy pożytek niż ja. -Złapał butelkę z mlekiem jaką podarowała mu dziewczyn. -W razie czego, zakładam, że wiesz gdzie mnie znaleźć.

|Daję Norze moją czekoladową żabę


I'm dishonest...
...and a dishonest man you can always trust to be dishonest. Honestly. It's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly... stupid.
Kenneth Fernsby
Kenneth Fernsby
Zawód : Marynarz, przemytnik
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.
OPCM : 15 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10073-kenneth-fernsby https://www.morsmordre.net/t10121-nereus#306722 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f380-dzielnica-portowa-horn-link-way-3 https://www.morsmordre.net/t10123-skrytka-bankowa-nr-2283#306724 https://www.morsmordre.net/t10127-kenneth-fernsby
Re: Stare magazyny [odnośnik]07.08.21 21:13
Znała miasto, nie ulegało to żadnej wątpliwości, skoro w pewnym momencie życia – wcale nie tak dawno – stała się niemalże bezdomna i chcąc nie chcąc szukała szczęścia po różnych zakamarkach Londynu, swój dom odnajdując ostatecznie w porcie, pod skrzydłami cyrkowców. Ale nie wiedziała co u licha to miało za znaczenie i dlaczego jeszcze nie dowiedziała się o co mu chodziło. Chociaż cechowała się niesamowitymi pokładami cierpliwości, w takich przypadkach ograniczała się ona do minimum – nie lubiła niepewności, oczekiwania i słów niewypowiedzianych wprost, tak jak teraz.
Coś za coś – powtórzyła, nie kontrolując brwi, które uniosły się wysoko – uprzejmie przypominam, że kilka dni temu uratowałam twój chudy zadek, a teraz odbieram dług wdzięczności; nie wiszę ci żadnej przysługi za to, że oddajesz mi to, co do mnie należy i co obiecałeś – wyjaśniła spokojnie, przesadnie miłym tonem głosu, który w normalnych warunkach zwiastowałby kłopoty. Ale nie tym razem. Teraz zamierzała odebrać swoje zapasy i wrócić z powrotem do przyczepy, gdzie było o wiele cieplej niż tutaj, koło magazynów. Nie kryła, że powoli marzła a nadchodząca zima dawała o sobie znać na każdym kroku, lecz usilnie starała się zignorować czerwony nos, zamarznięte palce i fakt, że zaczynała się trząść jak galaretka.
Wyobraźnia to moje drugie imię – uśmiechnęła się – każdy artysta powinien ją mieć – dodała, nie wiedząc, czy Kenneth w ogóle wiedział czym się zajmowała. Nie posądzała go o to, wszak w szkole nigdy nie mieli okazji ze sobą porozmawiać a ostatnie spotkania też temu wcale nie sprzyjały, z pewnością nie rozmowom otwierających ich przed sobą. Z drugiej jednak strony teraz byle kto próbował być artystą i podobne określenie już na nikim nie robiło wrażenia. Dopaliwszy papierosa w mniej więcej tym samym momencie uważnie wbiła podejrzliwy wzrok w chłopaka i nie ruszyła się, gdy ten zbliżył się znacznie. Nie odbierał jej możliwości ucieczki, choć nie spodobało się jej to, że zmusił ją do spojrzenia mu w oczy. Nie czuła się dobrze w podobnych gestach, szczególnie w takim towarzystwie, dlatego wprawne oko było w stanie dostrzec jak nabiera powietrza i zatrzymuje je na dłużej niż powinna. Szybko jednak wszystko wróciło do poprzedniego stanu a Fletcher wypuściła cicho powietrze i odchrząknęła.
Nie schlebiaj sobie, nie zamierzam cię szukać – wycedziła na pożegnanie, wiedząc, że mówić sobie może, bo życie pisało swój własny scenariusz i prędzej czy później ich drogi skrzyżują się ponownie w najmniej odpowiednim momencie. Bez słowa obserwowała jak Fernsby znika, po czym poszła w jego ślady, kierując się pośpiesznie do Areny.

zt x2


go alone
my flower, and keep my whole lovely you; wild green stones alone my lover and keep us on my heart.
Nora Fletcher
Nora Fletcher
Zawód : charakteryzatorka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
get ready to unleash hell
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
https://i.pinimg.com/564x/e7/d3/7d/e7d37d08346e18fdd609380ea235b124.jpg
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9477-nora-fletcher#288762 https://www.morsmordre.net/t9895-kiedys-bedzie-sowa#299361 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f370-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t9903-skrytka-bankowa-nr-2170#299562 https://www.morsmordre.net/t9898-n-fletcher#299381
Re: Stare magazyny [odnośnik]28.10.21 20:51
15 luty 1958

Poranek w dokach, tej mniej reprezentatywnej części magicznego portu, był mglisty i ponury, cholernie zimny; pogoda wyjątkowo oszczędziła im jednak mroźnego wiatru wdzierającego się przez każdą szparę w ubraniu i szczypiącego w policzki, a także sypiącego gęsto na głowy śniegu. Wydawało się też dziwnie cicho, może była to jednak wina wyjątkowo wczesnej pory. Pozostawało zaledwie pół godziny do ósmej, na którą zaplanowano odbiór rzekomego zamówienia od handlarza alkoholami - Deana Finnigana. Sigrun i jej łowcy wilkołaków mieli to nazwisko na liście od dobrych paru tygodni, jednakże dopiero w ostatnich wpadli na właściwy trop. Trop, który poprowadził ich do Piórka Feniksa. Ponoć Dean dostarczał do popularnego klubu alkohole, dlatego też Sigrun zwróciła się o pomoc do Maghnusa - a on okazał się nieocenionym źródłem informacji. Dzięki niemu odnaleźli magazyn Deana, który obserwowali od kilku dni, a także to za jego sprawą pojawili się dziś w dokach. To on ustalił spotkanie z nieuchwytnym dla nich dostawcą, składając spore, niemożliwe dla kogoś tak chciwego do odrzucenia zamówienie. On miał dostać swój towar, łowcy wilkołaków zaś samego Deana, który mógł - choć nie musiał - być obłożony klątwą lykantropii.
Na lorda Bulstrode czekali jednak kilkaset metrów od magazynu, którego adres spisała sobie z dokumentu potwierdzającego dostawę, jaki przekazał jej przed tygodniem podczas spotkania w Piórku Feniksa. Żadne z nich nie chciało zostać zauważone przez Finnigana, bądź kogoś z jego współpracowników, mieli zaś do omówienia jeszcze kilka szczegółów, nim dojdzie do wcielenia w życie wspólnego planu. Harveya, Charlesa i Wulfryka pozostawiła na czatach w pobliżu magazynu. Mieli obserwować budynek, pilnować, czy ktoś się do niego zbliża; nie sprawdzili jeszcze, czy był obłożony pułapkami i zabezpieczeniami, na to mieli jeszcze chwilę czasu. Sigrun wątpiła jednak, by Dean rzeczywiście zaczarował tak swój magazyn, skoro przyjmował wciąż w nim specjalnych klientów. To nie bynajmniej nie sprzyjało interesom.
- Weźże doprowadź się do porządku, Vale, masz stanąć przed lordem, a wyglądasz jak psu z gardła wyjęty - zwróciła się do towarzyszącego jej Ulysessa wyniośle, chociaż ledwie na niego spojrzała, kiedy się spotkali. Wyciągnęła z papierośnicy własnoręcznie skręcony papieros i wetknęła sobie do ust. Było tak zimno, że nie dało się odróżnić pary z ust od dymu.
Sama nie wyglądała jednak lepiej. Spała mniej, niż parę godzin. Właściwie to tylko trzy. Walentynkowy wieczór w Kentwell Hall przeciągnął się, Sigrun zaś nie potrafiła odmówić sobie przyjemności jakie ich tam czekały. Spodziewała się, ze lord Bulstrode, z którym widziała się jeszcze tej samej nocy, wcale nie spał dłużej. Służba nie drużba.
- Masz ze sobą płynne srebro jak mówiłam? - spytała Vale'a, przenosząc na niego wzrok, mrużąc przy tym powieki. Wyprostowała się dopiero wówczas, kiedy dostrzegła we mgle elegancką sylwetkę Maghnusa. - Kopę lat, Maghnusie - wyrzekła ironicznie. Widzieli się zaledwie parę godzin temu. - Ten twój zarządca z tobą będzie, czy będziesz sam? - spytała Sigrun, zaciągając się mocniej papierosem.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Stare magazyny [odnośnik]29.10.21 3:21
Doki śmierdziały brudem Tamizy i zgniłą rybą, resztkami człowieczeństwa pozostawionymi w wąskich zaułkach i rozpadających się ścianach. Przed całkowitym rozkładem zdawał się powstrzymywać okolice jedynie bezlitosny chłód. Ten chłód, który przeżerał go teraz na wylot, gryząc każdy odkryty kawałek skóry aż po kości. Ulysses zawsze uważał poranny mróz za zaskakująco przyjemny w swojej surowości - jak uderzenie w twarz, płytkie nacięcie na przedramieniu, szybkie zanurzenie się w lodowatej wodzie. Krótkie przypomnienie o własnej żywotności, wystarczające by postawić na nogi, wystarczające by pomóc utrzymać trzeźwy i jasny umysł, nawet po tych kilku nędznych godzinach snu. Po raz kolejny więc zdławił długą wiązankę przekleństw, poprawił kołnierz i wsunął odpalonego papierosa między wargi. Szykował się długi, niewygodny poranek.
Tak naprawdę Finnigan sam w sobie mało go obchodził - z klątwą czy bez niej, był punktem do odhaczenia. Plan który ułożyła Sigrun był na tyle dobry, że Ulysses zmuszony był prychnąć krótko i niechętnie kiwnąć głową. Jej obecność nawiedzała go wyjątkowo intensywnie, od kiedy został nowym nabytkiem Avery'ego. Była ostatnią osobą, którą spodziewał się ujrzeć na pozycji swojego przełożonego. Fakt, zawsze była zaskakująco dobra w ich pracy, ale zbyt emocjonalna, zbyt porywcza, na dodatek miała ten palący problem z utrzymaniem języka za zębami.
Powinna była go zostawić na czatach, oboje uratowaliby się wtedy od tych szorstkich, nienawistnych konwersacji, ale wtedy byłaby zmuszona stać tu i czekać na lorda z jednym z tych idiotów, którzy pilnowali teraz okolic magazynu. Skrzywił się więc jedynie krótko na jej uwagę i po raz setny tego ranka przełknął obelgę razem ze śliną, nadal smakującą papierosowym dymem. Kiedy ona nie patrzyła w ogóle, on patrzył bardzo często. Obserwował uważnie, unosząc ciemne brwi. Być może nie wyglądał najlepiej - zmęczony, z oczami obrysowanymi cieniem i paskiem siwizny stale wydostających się do sczesanych w tył włosów, ale nie wyglądał na pewno jak ktoś kto spędził noc na świętowaniu walentynek.
- Powinnaś rozsądniej wykorzystywać czas przed pracą, Rookwood - rzucił wiec tylko, a głos miał spokojny i wyważony, pasujący do twarzy, spiętej teraz w powadze. - Mam - odpowiedział jeszcze surowo, choć w posłanym jej, chłodnym spojrzeniu błyskało coś na kształt oburzenia.
Sylwetka Lorda Bulstrode wysunęła się z mgły, niczym elegancki cień, duch na tle tego wyjątkowo obskurnego poranka. Ulysses skinął w jego stronę głową, wyprostowany, czujny i milczący. O mało co nie przewrócił oczami, słysząc ton w jakim Sigrun zwracała się do mężczyzny, zaprzysiągł sobie jednak spokój, choćby miał rozgryźć język do krwi. Był w pracy. Słuchał rozmowy, próbując skupić się na chłodzie przeszywającym skórę i na ledwo wyczuwalnym, znajomym ciężarze noża przy pasku.
Ulysses Vale
Ulysses Vale
Zawód : łowca wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
when i call myself a shell
i mean–a used up bullet casing.
as in, the aftermath of something lethal.
as in, an echo of inflicted evil
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10724-ulysses-vale#326292 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10785-u-vale
Re: Stare magazyny [odnośnik]01.11.21 10:14
Ostatnie dni były wyjątkowo intensywne, lecz do końca wciąż był daleko - zaledwie na kolejny poranek zaplanowane miał poszukiwania pradawnego pierścienia w Warwickshire wraz z Ramseyem oraz Xavierem, a dzień po kolejną wyprawę z panną Chang i, tak dla odmiany, w towarzystwie Rookwood na bagna Minsmere w Suffolk, a sam nie miał pewności czy to będzie faktyczny finisz jego zadań. Kalkulował i planował; jeśli legendarny artefakt okaże się być prawdziwy, powinni zintensyfikować działania i jak najszybciej przeprowadzić pełną jego ekspertyzę, by mieć pewność co do jego wartości nim złożą go w ręce Czarnego Pana oraz zadbać o propagandowe nagłośnienie odkrycia, by wieść o tym dokonaniu zataczała coraz szersze kręgi, by wzbudzała podziw nieprzekonanych, teraz gotowych dostrzec potęgę Lorda Voldemorta. Tego ranka jednak skupiał się na bardziej przyziemnej kwestii, zdeterminowany, by doprowadzić do końca kwestię dostawcy, który podobno miał wątpliwą przyjemność spotkać się z wilkołakiem. Był przyzwyczajony do spania po kilka godzin na dobę, wieczór kończył późno, jak na właściciela Piórka Feniksa i na rozlubowanego w zabawie szlachcica przystało, a dzień zaczynał wcześnie, nie lubiąc trwonić czasu w bezczynności, jego zwyczajowe plany nie obejmowały jednak nakładania dwóch klątw jedna po drugiej, a następnie masowego mordowania gości mugolskich bali; był zmęczony.
Siarczysty mróz lutowego poranka rozbudzał jednak jak mało co, ścierając z niego resztki snu i rozbudzając alarmująco. Pracownikom odpowiedzialnym za odbiór zamówienia nakazał podjechanie wozem zaprzęgniętym w dwa czarne jak noc konie pod magazyn i czekanie, sam z kolei skierował swe kroki w umówione miejsce, by przedzierając się przez spowijającą śmierdzące doki mgłę, odnaleźć spojrzeniem dwie sylwetki. Poprawił pod szyją kołnierz obszytego futrem czarnych lisów płaszcza zdobionego złotymi przeszyciami, po czym cisnął w bok niedopałek papierosa niedbałym gestem. - Moje życie byłoby piękne, gdybym własnego syna widywał równie często, Rookwood - oznajmił zgryźliwie w ramach osobliwego powitania, nie czując jednak żalu z powodu tego, że nie poświęcał Laisreanowi równie wiele uwagi. Rodzicielstwo nie było jego zainteresowaniem, pragnął mieć syna, lecz nie widział konieczności partycypowania w jego procesie wychowawczym, dopóki jego przyszłość nie zacznie się malować jako obiecująca. Syn jednak okazywał się być miałki i słaby, a zatem poświęcanie mu swej atencji było bezcelowe. Bulstrode skinął głową małomównemu towarzyszowi Sigrun, nim przysłuchał się jej pytaniu.
- Rickard dogląda innych spraw - nie chciał zresztą ryzykować, z wcześniejszych rozmów wynikało, że całkiem dobrze znał Finnigana. Może jego zachowanie zniweczyłoby misternie tkaną intrygę? - Przed magazynem będzie czekał powóz z trójką moich ludzi mających odebrać towar. Sądzę, że rozsądnie by było, panie Vale, gdyby wszedł pan do środka razem z nimi - odpowiedział, nakreślając sytuację i wysuwając propozycję, z którą już wcześniej zwracał się listownie do Sigrun. - Czy pozostali otoczyli magazyn? Możemy zaczynać? - zapytał po chwili, nie mając zamiaru ani chwili dłużej tkwić w bezruchu na mrozie i pozwalać cuchnącej woni doków wsiąkać w swoje szaty.


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Stare magazyny [odnośnik]01.11.21 12:52
- Tak? A skąd wiesz jak wykorzystuję czas poza pracą, Vale? Oświeć mnie. Tak interesuje cię moje życie prywatne, ze mnie śledzisz, czy co? - odpysknęła kpiąco, mrużąc przy tym oczy jak żmija; gdyby tylko wiedział jak rzeczywiście go wykorzystuje, to zaśpiewałby inaczej. Ostatnie miesiące, a właściwie to już dwa lata, dzieliła czas pomiędzy rycerskie obowiązki i pracę, ledwie odnajdując czas na sen. Ostatnie tygodnie były szczególnie intensywne. Czuła się zmęczona, co odbijało się cieniami pod oczyma, tym bardziej widocznymi z powodu bladości cery. Motywacja Sigrun była jednak zbyt gorąca i duża, aby odpuścić. Nie mogła tego zresztą uczynić. Zobowiązywała ją przysięga wieczysta i Mroczny Znak wypalony na przedramieniu, lecz i to nie determinowało jej działań - jeszcze goręcej pragnęła wygrać tę wojnę. I to jak najszybciej. - Chociaż tyle - burknęła, gdy Ulysses potwierdził, że zabrał ze sobą płynne srebro.
Uroczą - jak zawsze - pogawędkę z podwładnym przerwało przybycie lorda Bulstrode. Może to i lepiej, bo znowu skoczyliby sobie do gardeł, podczas gdy mieli się skupić na pracy.
- Masz syna? A to niespodzianka, troskliwy z ciebie tatuś w takim wypadku - odparła z przekąsem, lekko unosząc brew; nie wiedziała o tym, nieszczególnie dotychczas interesowała się przeszłością i sprawami prywatnymi lorda Bulstrode, skupiając się wyłącznie na tym, co splotło na nowo ich ścieżki - walką o wspólne idee, walką dla Czarnego Pana. Wyjątkowo zwróciła się do niego w sprawie zawodowej, zmusiła ją do tego sytuacja i trop, który wiódł do Deana Finnegana. Mając w pamięci relacje jakie łączyły ją z własnym ojcem, byłaby skłonna przyznać, że tym lepiej dla wspomnianego syna... - Nieistotne zresztą - mruknęła zaraz. To nie czas i pora na prywatne pogawędki. Vale lada chwila pewnie miałby czelność jej to wypomnieć. Maghnus, na całe szczęście, również prędko przeszedł do rzeczy.
- Może to i lepiej - stwierdziła Rookwood, mając w pamięci zachowanie Rickarda, którego pierwszy i ostatni raz spotkała w gabinecie Maghnusa. Już wtedy wydawał się podejrzany, podsłuchiwał własnego pracodawcę, nie była przekonana, czy można zaufać jego słowom w ogóle. Najwyraźniej Bulstrode był pewien, ze nie, skoro nie zdecydował się go tu zabrać. - Tak jak ustaliliśmy. Vale, pójdziesz z lordem i zrobisz jak powiedzieliśmy. Udajesz jego pracownika, który przyszedł po odbiór zamówienia. Rozumiemy się? - spytała Sigrun, zwracając się do stojącego obok Ulyssesa, przeniosła na niego spojrzenie, które nagle zrobiło się twardsze i surowsze, a usta wygięły się w grymasie.
- Tak. Wszyscy są już na swoich miejscach i czekają na sygnał. Przyszliśmy jedynie po potwierdzenie - odparła na słowa Maghnusa, wyrzucając niedopałek papierosa w zaspę śniegu. - Możecie już iść. Wracam do pozostałych. Wkroczymy w odpowiednim momencie. To nie powinno zająć wiele czasu - podsumowała krótko, nie tracąc czasu na to, aby rozwodzić się nad tym dłużej.
Odwróciła się zatem na pięcie, pozostawiając Ulyssesa w towarzystwie Maghnusa, oparła się jednako pokusie, by nie powiedzieć do łowcy "nie przynieś mi wstydu", stwierdziła jednak, że nie będzie podważać kompetencji swoich pracowników, bo Bulstrode jej to wypomni jako nieprofesjonalizm. Wyjątkowo zatem ugryzła się w język i cuchnącą uliczką portu powróciła pod magazyn, mknąc niepostrzeżenie, tuż po ścianach pod postacią czarnej mgły, aby nie zwrócić na siebie uwagi. Zmaterializowała się koło Harveya, który zdołał już wyczarować zaklęciem Abspectus okno do podglądania, by zajrzeć do środka magazynu i móc obserwować rozwój sytuacji.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Stare magazyny [odnośnik]01.11.21 23:05
W pierwszej, niebezpiecznej chwili, tej chwili, która mogła pozbawić go pracy i kliku ostatnich oznak godności, pragnął warknąć by się uspokoiła. Zamknęła. Ten kpiący głos, zwężone oczy Chimery - ciągnął się za nią od pierwszych dni ich wspólnych treningów, zawsze tak samo irytujące, tak samo wyprowadzające z równowagi. A jednak stłumił złość i palącą chęć starcia prychnięcia z jej ust. Uśmiech, który ozdobił jego twarz był równie jadowity co jej wzrok, ostry jak sztylet, pozbawiony emocji w przymrużonych oczach.
- Oczywiście - odparł gładkim, spokojnym głosem. - Kto jak kto, ale Pani wie doskonale, że mam talent do śledzenia, Lady Rookwood - położył wdzięczny, melodyjny nacisk na ostatnie słowa, a uśmiech zniknął zupełnie, pozostawiając za sobą poważną twarz i napiętą szczękę. Jakby nigdy go nie było.
Nigdy jej nie śledził, nie musiał, na dodatek pewien był, iż podążanie za Sigrun Rookwood mogłoby się okazać jednym z gwoździ w jego trumnie. Cóż, Ulysses nie miał zamiaru umierać (gdzieś w jego głowie kwitło przekonanie, że powinien żyć wiecznie), a tym bardziej nie miał zamiaru uszkadzać żadnej części ciała, bez której nie mógłby polować lub się bić. Życie bez możliwości wybicia komuś kilku zębów lub bez godzin tropienia wilkołaków byłoby przecież równe śmierci. Skrzywił się delikatnie, szybko przebiegając wzrokiem po otaczającej go scenerii. Cholerny Finnigan, irlandzka menda, że też musiał znaleźć sobie miejsce akurat w tej okolicy. Niszczenie ubrań krwią lub ziemią to jedno - było urocze, wręcz poetyckie. Słony smród doków był natomiast tylko obrzydliwy.
Z nich wszystkich Bulstrode nie pasował tutaj najbardziej. Przypominał odstający od reszty kawałek dziecięcej układanki; tą jedną, zagubioną kartę w pubowej talii - o foliowanych literach i zaokrąglonych rogach. Ulysses prześledził wzrokiem złote nici wszyte w jego płaszcz, równą linię jego szczeki, oczy krzyczące o władzy i pieniądzach. Nie wydawał się być człowiekiem, którego bawiłaby zabawa w podchody z byle jakim, domniemanym wilkołakiem; wyglądał raczej jak ktoś kto macha ręką i każe przynieść sobie trofeum.
Mało obchodziły go czyjekolwiek dzieci, naturalnie. Dbał jedynie o plan i jego odpowiednią, szybką realizację, nawet jeżeli ton Rookwood i tym razem wybitnie mu się nie podobał. Zdobył się na cień uśmiechu, krótkie skinienie głową.
- Jak zawsze.
Sekundę śledził sylwetkę Sigrun znikającą w cieniu. Udawać pracownika - miło było czasem zmienić pracodawcę. Proste zadanie, choć nigdy nie był mistrzem kłamstwa i aktorstwa. Granie znacznie różniło się od zastraszania i wyskakiwania z ciemnych zaułków, a w tych dwóch rzeczach był przecież równie dobry co szczery. Nie wątpił, zamiast tego ruszając wraz z Lordem Bulstrode w stronę magazynu.
Tak jak obiecał Maghnus, jego pracownicy czekali przed wejściem. Ulysses rzucił im zimne spojrzenie, uważne i skupione, po czym coś w rodzaju połowy powitalnego uśmiechu. Idąc ku głównemu wejściu musiał znowu przyznać, ze plan Sigrun był dobry. Ze wszystkich rzeczy na tym padole łez, ta była na pewno najmniej przyjemna. Faktycznie, Vale mógł udawać pracownika, w końcu przypominał go bardziej niż łowcę. Wnętrze przywitało ich powietrzem ciężkim od industrialnego kurzu. Wśród niego kilka postaci - sam Finnigan i czwórka jego pracowników. Przypominali klasę robotniczą każdym swoim ruchem i każdym calem zniszczonej skóry. Niewystarczająco opłacani, niewystarczająco lojalni. Ulysses uniósł podbródek, poprawił kołnierz płaszcza i upewnił się, że ma na dłoniach skórzane rękawiczki - jeżeli ich wilkołak faktycznie był stąd, widok zabliźnionych knykci nie skojarzyłby mu się raczej z niegroźnym człowiekiem od zaopatrzenia.


it's classic horror! if the monster learns appropriate restraint, it becomes an angel.

Ulysses Vale
Ulysses Vale
Zawód : łowca wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
when i call myself a shell
i mean–a used up bullet casing.
as in, the aftermath of something lethal.
as in, an echo of inflicted evil
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10724-ulysses-vale#326292 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10785-u-vale
Re: Stare magazyny [odnośnik]03.11.21 10:34
- Twoja ignorancja jest ujmująca - stwierdził, nie kryjąc rozbawienia, bo w istocie, przez ostatnie lata musiała żyć pod kamieniem, być chyba głucha i ślepa, by przegapić te drobne niuanse. Rookwood różniła się od niego diametralnie zatem i w tej kwestii, sam wszak traktował wszelkiego rodzaju informacje jako walutę, której pragnął mieć pod dostatkiem i obracać nią wedle własnego uznania, nie deprecjonując nawet żadnej pozornej błahostki, która po czasie niejednokrotnie okazywała się być na wagę złota. Nie miał zamiaru jednak zagłębiać się w tematy towarzyskie, ni kontynuować pokazu poczucia humoru przy obcym człowieku, w dodatku w trakcie spotkania o charakterze służbowym.
W ciszy wysłuchał szczątkowego planu łowców wilkołaków, zastanawiając się po części jak dokładnie mają zamiar przeprowadzić akcję i jak wielkich komplikacji spodziewają się ze strony Finnigana. Nie zadawał jednak zbędnych pytań i nie przedłużał odprawy, mając otrzymać miejsce w pierwszym rzędzie na ten osobliwy spektakl. - Świetnie, zatem do dzieła - skwitował zapewnienie Rookwood, że wszyscy są już na odpowiednich miejscach w pełnej gotowości. - Jeśli to możliwe, postarajcie się nie uszkodzić zapasów Finnigana. Wciąż chciałbym odebrać zaopatrzenie - dodał jeszcze po chwili, mając nadzieję, że uda im się uniknąć bezsensownego zniszczenia i rozlewu cennego alkoholu, który pragnął pozyskać do Piórka Feniksa. Taki wszak był jego cel, o samego wilkołaka dbał nieporównywalnie mniej w stosunku do morza wykwintnych trunków, które mógł stąd zabrać, nie płacąc już za nie ani knuta.
Po drodze do magazynu minęli rzeczony powóz i napotkali klubowych pracowników, których Bulstrode uprzednio poinformował o tym, że ta dostawa przebiegać będzie inaczej i poinstruował, by zachowali najwyższą ostrożność. - Tak jak ustaliliśmy wcześniej, Oliver i Averill zajmą się odbiorem, gdy Lloyd potwierdzi zawartość skrzynek ze złożonym zamówieniem - powtórzył, pragnąc wykluczyć ryzyko jakichkolwiek potknięć i nieporozumień. - Pan Vale wystąpi dziś w roli twojego pomocnika - zwrócił się do Lloyda, niemającego sobie równych w kwestii znajomości alkoholi z całego świata. - Zakładam, że kilkuminutowe wcielanie się w pasjonata trunków nie będzie dla pana większym problemem - bardziej stwierdził niż zapytał; Ulysses w niczym nie przypominał zdziczałego kuzyna Sigrun, który za nic na świecie nie byłby w stanie udawać mieszkańca Londynu pracującego w najbardziej renomowanym klubie w stolicy. Ruszyli dalej, a gdy Averill rozsunął ciężkie drzwi, weszli do środka magazynu, gdzie przywitał ich smród tytoniu o bardzo niskiej jakości. Maghnus bez problemu odnalazł spojrzeniem Deana, który z miejsca wystąpił przed szereg i począł kłaniać się w pas.
- Lordzie Bulstrode, to wielki zaszczyt - oznajmił z emfazą, chociaż stojący za nim pracownicy nie podzielali jego entuzjazmu. Człowieczek niewielkiej postury poruszał się szybkim krokiem, jakby nie do końca wiedząc jak do końca powinien reagować; zwyczajowo wszak nie dobijał targu ze szlachetnie urodzonymi, a ich wysłannikami. Maghnus rozciągnął usta w przyjaznym, niemalże leniwym uśmiechu.
- Skusił mnie pan obietnicą degustacji nowej sake, nie potrafiłbym odmówić, panie Finnigan - stwierdził w odpowiedzi, wciąż racząc go swym pozornym ciepłem. - Z wyspy Honsiu, dobrze pamiętam?
- Tak, sir, to junmai-daiginjō, produkt najwyższej klasy. Nie będzie lord żałował - odparł z emfazą, dłonią wskazując niewielkie pomieszczenie służące mu zapewne za gabinet. Na stole ustawiony był porcelanowy zestaw do sake, najprawdopodobniej najcenniejszy przedmiot w posiadaniu dostawcy.
- Doskonale - skwitował, splatając odziane w eleganckie rękawiczki dłonie za plecami. - Zaczynajcie zatem - zwrócił się do swoich pracowników, przelotnie zerkając również i na Ulyssesa, nim mężczyźni do spółki z zatrudnionymi przed Finnigana magazynierów przystąpili do pracy, a on sam ruszył niespiesznym krokiem za człowieczkiem, który sam prowadził go do miejsca, z którego nie miał mieć żadnej innej drogi ucieczki.


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Stare magazyny [odnośnik]05.11.21 8:35
Niekiedy czuła się wręcz przewrażliwiona na punkcie własnej prywatności. Od zawsze miała zbyt wiele do ukrycia. Ojciec dokładał wszelkich starań, by mało kto wiedział o dręczącej córkę Pladze Koszarów, później musiała ukrywać to, co łączyło ją z bliźniaczym bratem przed całym światem. To było więcej niż trudne. Otrzymawszy Skałę, dom w Harrogate, po zamordowanym mężu zabezpieczyła ją, ukryła przed światem - tak jak swoje grzeszki. Jeszcze nie tak dawno temu trafiłaby za nie na dożywocie do Azkabanu. Myśl o tym, że Vale, którego miała zbyt częstą ochotę posłać do diabła razem z mugolami.
- Chyba tylko dlatego jeszcze żyjesz i tu pracujesz - podsumowała ciepko. Nie podważała jego talentu do tropienia. Przynajmniej nie w tej chwili. Z jakiejś przyczyny lord Avery musiał mieć powód, aby go zatrudnić. Niestety. Byłoby wiele pościej, jeśli Vale naprawdę byłby zwyczajnym idiotą i kompletnym beztalenciem. Prędzej jednak odgryzłaby sobie język, niż przyznała to głośno.
- Jak cała ja - odpowiedziała ironicznie Maghnusowi, przewracając przy tym oczyma; do momentu, kiedy obiecał swoją różdżkę Czarnemu Panu nie mieli ze sobą do czynienia po szkole poza przypadkowymi spotkaniami w Ministerstwie Magii, ona zaś nie zwykła czytać Czarownic i umieszczanych w niej gorących ploteczek o życiu magicznej arystokracji. Bywała wścibska, zazwyczaj miała jednak powód, by grzebać w cudzym życiorysie.
Teraz najbardziej interesowało ją życie Irlandzyczka o imieniu Dean. Ona, Vale i inni wystarczająco długo grzebowai w jego życiorysie, interesowali się w szczgólności ostatnimi miesiącami, kiedy najprawdopodobniej doszło do ugryzienia go przez wilkołaka; dlatego pozostawiła Ulysessa w towarzystwie Maghnusa, pewna, że arystokrata przekaże mu wszystkie niezbędne informacje, które powinien mieć zanim zacznie udawać jednego z jego pracowników (wierzyła, że stanie w milczeniu obok i ewentualne przelewitowanie kilku skrzynek nie przekroczy jego możliwości..). Sama powróciła zaś do pozostałych czlonków swojej grupy, gdzie Harvey obserwował już to, co działo się w środku. Było tam kilkoro ludzi, żaden z nich jednak nie pasował do wizerunku Finnigana, który znali z opisów i fotografii. W magazynie zdążył pojawić się lord Bulstrode ze swoimi ludźmi, w tym z Valem, po odbiór zamówienia, które – jak zdążyli zauważyć – okazało się prawdziwe. Widzieli wcześniej jak wnoszą do magazynu skrzynie z butelkami. Harvey mruknął żartoblwie, że mogliby w ramach wynagrodzenia za akcję wziąć sobie po skrzynce, co Rookwood uznała za nie tak głupi pomysł.
Czekali w ukryciu, dopóki nie pojawil się Finnigan i nie zaczął prowadzić Maghnusa oraz jego pracowników w miejsce, gdzie czekało zamówienie; mężczyzna wydawal się niższy, niż sądziła, do tego jakby... wymarniały. Nic jednak dziwnego, skoro nie tak dawno była pełnia, a jeśli to jedna z jego piewszych – przeżył ją z dużym trudem.
Upewniwszy się, że nie zostaną zauważeni przez jego pracowników i zdążą podejść bliżej, zanim Finnigan zniknie całkiem w zamkniętej części magazynu, wkroczyli do środka tylnym wejściem – po cichu, ostrożnie, z różdżkami w pogotowiu. W rękach Sigrun zaś znalazła się czarodziejska kusza z beltami, które wcześniej zamoczyła w płynnym srebrze. Z ukrycia wycelowała w kroczącego obok Maghnusa Finnigana. Arystokrata mógł się nieco odsunąć, by przypadkiem nie dostać bełtem w tyłek, ale cóż, mogła go ostrzec wcześniej. Wierzyła w swój celny strzał, rzadko pudłowała.
Kiedy reszta łowców otoczyła wszystkich tak, aby nikomu nie pozwolić na ucieczkę z magazynu, Vale byl wciąż blisko Bulstrode’a, zwolniła bełt, który pomknął w stronę Deana z cichym świstem. Głośny krzyk poniósł się echem po starym magazynie – i wyraźnie sugerował, że ból był znacznie większy niż powinien, wrzask wręcz taki, jakby potraktowała go czarnomagiczny zaklęciem. Ulysses z bliska mógł dostrzec, że z barku Deana, gdzie dostał, skóra wręcz dymi jakby się paliła. Teraz wiedział już co robić i mógł mieć pewność, że Finnigan został ugryziony – a więc mieli rację.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Stare magazyny [odnośnik]10.11.21 17:28
Prawie się zaśmiał. Kwestia jego żywotności pozostawała tajemnicą, zagadką być może; jedną z tych, które drukuje się w dziecięcych książkach. Zasadniczo prostą - dla niektórych był przydatny, przed niektórymi umiał się chować. I choć dziecko rozwiązałoby zagadkę szybko i bez zająknięcia, w dorosłym zostawiłaby ona pewne osobliwe uczucie zwątpienia. Przekonanie o nieśmiertelności było właśnie tym światłem, które sprawiało, że cień niebezpieczeństwa stawał się jeszcze dłuższy, jeszcze wyraźniejszy.
Czy Ulysses widział go w magazynie? Och, tak - ten jednak nie dotyczył jego. Finnigan był niewielki, kruchy i zmęczony - wyniszczony chorobą, która zwykła zabijać cudzymi rękami. Uśmiechał się jak typowy człowiek handlu, choć w jego uśmiechu była ta cierpka, nieszczera nuta, którą dostrzec można było nawet z daleka. Vale milczał z twarzą ułożoną w ten sam wyraz, który zwykł pojawiać się, gdy nie wymagano od niego reakcji - rysy rozluźnione w grzecznym, anielskim spokoju, prawie niewidoczne uniesienie kącików ust, oczy równie czujne co nieobecne. Nasłuchiwał krótkiej wymiany zdań, posłusznie trzymając się blisko Lloyda. Ten nie wydawał się szczególnie poruszony sytuacją, Ulysses zgadywał, iż zdarzało mu się prawdopodobnie wykonywać swoją pracę w nawet dziwniejszych okolicznościach. Umysł był czysty i stabilny, skupiony w typowy dla siebie spokój analityka nachylającego się nad serią liczb; wyliczał wszystkie istotne elementy - swój nóż, przed wejściem zanurzony w płynnym srebrze, pracownicy magazynu o niechętnych, ociężałych ruchach, oficjalne słowa Lorda Bulstrode, kroki Deana Finnigana. Jeden bełt wystrzelony z łowieckiej kuszy - szybki, pewny i celny. Sigrun.
Krzyk rozdarł powietrze równie szybko co krótka, ostra strzała. Był krzykiem okrutnym i drżącym, krzykiem bez wątpienia bolesnym, a jednak Ulysses nawet się nie wzdrygnął - nie przez bezduszność lub brak empatii, naturalnie. Z przyzwyczajenia, tak po prostu. Rana zasyczała, znany zapach palonej tkanki wymieszał się z kurzem, a jemu przez głowę przeszło, że ze wszystkich aspektów jego pracy najgorszy był ten smród ciał wżarty w jego ubrania.
Atmosfera panująca w magazynie zmieniała się wraz z kolejnymi ułamkami sekundy - krzyk, cisza, panika. Znal te serie, znał też lęk wykrzywiający twarz nieszczęśnika, który bez wątpienia wiedział doskonale co stanie się zaraz. Ostrze wyciągnięte zza paska z metalicznym szarpnięciem, poza tym kilka szybkich, praktycznie bezgłośnych ruchów. Znalazł się przy przerażonym mężczyźnie w momencie, w którym reszta łowców otoczyła grupę, uniemożliwiając próby ucieczki. I robiła to całkiem nieźle - Ulysses katem oka zobaczył jak ten z ostrą szczęką i wyjątkowo głupim poczuciem humoru rzuca spanikowanym pracownikiem Finnigana o ziemię. Bez magii, dla zabawy - być może chcąc popisać się przed przełożoną. Było coś żałośnie śmiesznego w tym, jak niektórzy z nich lubili napinać mięsnie przed Sigrun.
Dean był słaby i spanikowany - łatwy do złapania za gardło, ale niewygodny do utrzymania, kiedy tak rzucał się jak umierająca ryba. Trochę honoru - przeszło Ulyssesowi przez myśl - lepiej zginąć jako wojownik niż umrzeć jako ofiara, tak mówią. Widział jak mężczyzna osuwa się na kolana, więc pchnął go jeszcze, patrząc z jakąś niewyjaśnioną irytacją jak upada na ziemię. Zdołał podtrzymać ciało, przyciskając je kolanem; jedna dłoń trzymająca głowę twarzą do podłogi, druga napięta, z nożem wycelowanym prosto w kark, gotowa do wbicia się w ulubione miejsce zaraz przy podstawie czaszki - do tego ruchu potrzeba było jednak dobrego celu, a Finnigan rzucał się coraz wścieklej. Vale fuknął ostro na pracownika, który chciał ruszyć w jego stronę, sam nie wiedział co - coś nieprzyjemnego, groźba pobudzona skokiem adrenaliny, coś o poderżnięciu gardła. Zabicie człowieka nigdy nie było takie łatwe, jak mogło się wydawać, jeszcze trudniejszym było zabicie wilkołaka. Coś było nie tak. Ostatnim czego chciał, to żeby właśnie w tym momencie ich wilkołak się przemienił. Kolejne słowa wyrzucił więc stronę Harveya i Sigrun; łańcuchy, ale oni musieli już przecież wiedzieć. Zawsze wiedzieli.


it's classic horror! if the monster learns appropriate restraint, it becomes an angel.

Ulysses Vale
Ulysses Vale
Zawód : łowca wilkołaków
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
when i call myself a shell
i mean–a used up bullet casing.
as in, the aftermath of something lethal.
as in, an echo of inflicted evil
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10724-ulysses-vale#326292 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t10785-u-vale

Strona 13 z 15 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15  Next

Stare magazyny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach