Salon
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Salon
Zwyczajny salon, urządzony w stylu typowym dla klasy średniej.
The reason the world appears to be so ugly,
is we're always trying to paint over it.
is we're always trying to paint over it.
Cieszę się z tych beztroskich chwil póki jeszcze mogę. Piętnastego kwietnia czas wydaje się być dla nas łaskawy, nawet jeśli dla Just nie. Staram się ją trochę pocieszyć, ale marnie mi to idzie. Szczególnie kiedy próbuję łapać pion. Nie jestem zbyt wprawnym koneserem trunków wysokoprocentowych - upijam się niezwykle szybko, nawet zwykłym winem. Dlatego spodziewałam się raczej, że to ja odpadnę jako jedna z pierwszych. Najwidoczniej istnieją ludzie o jeszcze słabszej głowie. Wydaje mi się to co najmniej dziwne, ale w moim stanie nie potrafię się nad tym rozwodzić. Wzruszam ramionami i pozwalam, żeby porwał mnie czas oraz senna zabawa w rytm mugolskiego piosenkarza. Nie znam się na muzyce, ale wydaje mi się, że całkiem niegłupio gra i śpiewa. Kiwam się nawet trochę do rytmu, chociaż marna ze mnie tancerka. Właśnie, szkoda, że nie ma tu z nami Julii, na pewno dotrzymałabym nam towarzystwa, nie to co tamte śpiochy.
- No z twoją głową to ja nie wątpię… - mruczę, nie mogąc powstrzymać się od cichego śmiechu pod nosem. Zasłaniam nawet usta, żeby nie było tak perfidnie widać jak rechoczę z biednej Just. Musi mi wybaczyć - to nie ja, to alkohol! Największe zło tego świata. Zaraz po Grindelwaldzie i trzeciej sile, ale o tym cicho sza.
- Chyba bym się załamała gdyby mi ktoś obwieścił, że chrapię. - Tym razem wzdycham cierpiętniczo, współczując biednej Holly. Jak znam ją, to się w zasadzie nawet nie przejmie, ale i tak mi przykro. Jej mąż będzie miał z nią skaranie boskie i pewnie skończy się to na osobnych sypialniach! Och, aż czerwienieję bardziej kiedy takie okropne myśli przychodzą mi do głowy. Jestem straszna, nieczuła i jeszcze nieprzyzwoita na dodatek. Potrząsam więc głową, żeby te głupoty ze mnie wywietrzały.
- Nie marudź Just, noc jeszcze młoda - stwierdzam trochę gniewnie, bo widzę przecież, że wcale nie chce grać. Nie będziemy jednak tak siedzieć jak tłumoki i patrzeć jak nasze przyjaciółki sobie smacznie śpią. Niestety Tonks nie udaje się wyciągnąć pary, ale i tak jestem pełna podziwu, że nic jeszcze nie wybuchło. Czas na mnie, odkrywam swoje karty, przezornie już krzycząc dureń!, w razie gdyby jednak miały pojawić się takie same.
[bylobrzydkobedzieladnie]
- No z twoją głową to ja nie wątpię… - mruczę, nie mogąc powstrzymać się od cichego śmiechu pod nosem. Zasłaniam nawet usta, żeby nie było tak perfidnie widać jak rechoczę z biednej Just. Musi mi wybaczyć - to nie ja, to alkohol! Największe zło tego świata. Zaraz po Grindelwaldzie i trzeciej sile, ale o tym cicho sza.
- Chyba bym się załamała gdyby mi ktoś obwieścił, że chrapię. - Tym razem wzdycham cierpiętniczo, współczując biednej Holly. Jak znam ją, to się w zasadzie nawet nie przejmie, ale i tak mi przykro. Jej mąż będzie miał z nią skaranie boskie i pewnie skończy się to na osobnych sypialniach! Och, aż czerwienieję bardziej kiedy takie okropne myśli przychodzą mi do głowy. Jestem straszna, nieczuła i jeszcze nieprzyzwoita na dodatek. Potrząsam więc głową, żeby te głupoty ze mnie wywietrzały.
- Nie marudź Just, noc jeszcze młoda - stwierdzam trochę gniewnie, bo widzę przecież, że wcale nie chce grać. Nie będziemy jednak tak siedzieć jak tłumoki i patrzeć jak nasze przyjaciółki sobie smacznie śpią. Niestety Tonks nie udaje się wyciągnąć pary, ale i tak jestem pełna podziwu, że nic jeszcze nie wybuchło. Czas na mnie, odkrywam swoje karty, przezornie już krzycząc dureń!, w razie gdyby jednak miały pojawić się takie same.
[bylobrzydkobedzieladnie]
( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones
Ostatnio zmieniony przez Pomona Sprout dnia 17.10.17 11:12, w całości zmieniany 1 raz
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
ty jesteś tym co księżyc
od dawien dawna znaczył
tobą jest co słońce
kiedykolwiek zaśpiewa
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Pomona Sprout' has done the following action : Rzut kością
'k6' : 2, 4
'k6' : 2, 4
Cieszy mnie to, że dziewczyny mają lepszy humor. Lepszy, ale jestem pewna, że te, które są w Zakonie trapią podobne myśli co mnie. Sytuacja z Samuelem nie polepsza niczego, a do wszystkiego dokładają się jeszcze przesłuchania, które zbliżają się w moją stronę wielkimi krokami. Niby rutynowe, ale coś - może intuicja - sprawia, że na myśl o nich żołądek zwija się w środku. Czuję się z tym źle, nie rozumiem dlaczego muszę tłumaczyć się ze swojego pochodzenia. I to obcym ludziom, a co więcej instytucji, dla której pracuję od lat. Jestem czarodziejem z krwi i kości, mam magię w sobie, dlaczego więc odnoszę wrażenie, jakby świat po cichu próbował wmówić mi, że jest odwrotnie?
Dlatego potrzebujemy chwil takich jak te - wiem, że tak, a jednak nie potrafię się nimi cieszyć do końca i w jakiś sposób i z tego powodu mi źle. A wino nie uderza tak szybko, jakbym sobie tego życzyła. A może to i dobrze? Upijanie się w takim nastroju zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem. Upijać powinno się tylko na wesoło.
Unoszę lekko kącik ust, na pochwałę Pomony. Nie miałam aż tak mocnej głowy - Samuel i Matt bez trudu mnie opijali, ale zganiałam to na ich większe ciała. Właściwie za kaca następnego dnia winiłam zawsze ich, jednak myśli te zachowywałam tylko dla siebie.
- I tak nie mamy na to wpływu. - mówię wzruszając ramionami wiedząc, że mnie samą ta informacja zdecydowanie by nie załamała. Chrapanie powodował bezdech i jakieś schorzenie, którego nazwa mi uciekła. Ułożenie też mogło mieć na nie wpływ, ale nie mam siły by teraz rozważać ten temat, więc odpuszczam. Wywracam oczami gdy Pomona wspomina coś o młodej nocy. Już dawno noc zdążyła się zrobić starą, ale nie śpieszno mi to spania - wiem, że i tak nie usnę. Chyba nie umiem już spać. Nie bez niego obok, bo wtedy przychodzą koszmary, wpełzają ciemną chmurą do snu i wyrywają z niego boleśnie i szybko. Dlatego sięgam po karty zauważając, że nie znajduje pary. Po mnie przychodzi kolej na Pomonę, która zdaje się mieć mniej szczęścia. Obserwuję wybuch i nawet krótki śmiech wydobywa się z moich ust.
- Ładnie. - komentuję, gdy tak patrzę na jej osmolony nos. Jakoś teraz mocniej zaczyna mi się ta gra podobać. Dlatego sięgam po kolejne, mając nadzieję, że mnie uda się jakoś przetrwać kolejną kolejkę bez wybuchów. Znów nie zalałabym się potokiem słonych łez, gdyby los postanowił sprawić inaczej, niż sobie wymyśliłam. Dłoń się nie waha, tylko sięga w stronę kart. Wszak - co ma być, to będzie.
Dlatego potrzebujemy chwil takich jak te - wiem, że tak, a jednak nie potrafię się nimi cieszyć do końca i w jakiś sposób i z tego powodu mi źle. A wino nie uderza tak szybko, jakbym sobie tego życzyła. A może to i dobrze? Upijanie się w takim nastroju zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem. Upijać powinno się tylko na wesoło.
Unoszę lekko kącik ust, na pochwałę Pomony. Nie miałam aż tak mocnej głowy - Samuel i Matt bez trudu mnie opijali, ale zganiałam to na ich większe ciała. Właściwie za kaca następnego dnia winiłam zawsze ich, jednak myśli te zachowywałam tylko dla siebie.
- I tak nie mamy na to wpływu. - mówię wzruszając ramionami wiedząc, że mnie samą ta informacja zdecydowanie by nie załamała. Chrapanie powodował bezdech i jakieś schorzenie, którego nazwa mi uciekła. Ułożenie też mogło mieć na nie wpływ, ale nie mam siły by teraz rozważać ten temat, więc odpuszczam. Wywracam oczami gdy Pomona wspomina coś o młodej nocy. Już dawno noc zdążyła się zrobić starą, ale nie śpieszno mi to spania - wiem, że i tak nie usnę. Chyba nie umiem już spać. Nie bez niego obok, bo wtedy przychodzą koszmary, wpełzają ciemną chmurą do snu i wyrywają z niego boleśnie i szybko. Dlatego sięgam po karty zauważając, że nie znajduje pary. Po mnie przychodzi kolej na Pomonę, która zdaje się mieć mniej szczęścia. Obserwuję wybuch i nawet krótki śmiech wydobywa się z moich ust.
- Ładnie. - komentuję, gdy tak patrzę na jej osmolony nos. Jakoś teraz mocniej zaczyna mi się ta gra podobać. Dlatego sięgam po kolejne, mając nadzieję, że mnie uda się jakoś przetrwać kolejną kolejkę bez wybuchów. Znów nie zalałabym się potokiem słonych łez, gdyby los postanowił sprawić inaczej, niż sobie wymyśliłam. Dłoń się nie waha, tylko sięga w stronę kart. Wszak - co ma być, to będzie.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k6' : 1, 3
'k6' : 1, 3
Noc młoda czy stara, należy się nam się coś od życia. Szczególnie, że ostatnio jest ono mocno takie sobie, że tak użyję w myślach eufemizmu. Nie ma co się dodatkowo dobijać czy umartwiać - jeszcze nadejdzie trudniejszy czas, który będziemy musiały przeżyć. W końcu kto jak nie my? Jak dotąd nie wiem, że wraz z niezwykłymi problemami przyjdzie również załamanie oraz zwątpienie, trudno jest w końcu mówić o wojnie nie biorąc w niej udziału. Dopiero przeżywszy coś tak okropnego można mieć pojęcie o prawdziwym nieszczęściu. Na chwilę obecną największą tragedią dzisiejszego wieczoru jest szybkie odpadnięcie przyjaciółek oraz chrapanie podczas snu. Niby obecnie nie ma w tym żadnego przypału, skoro i tak śpię sama - ale właśnie, gdyby na piżama party przyszło mi mruczeć jak słoń? Coś okropnego. Już nigdy nigdzie by mnie nie zaprosili w obawie, że się nie wyśpią. I co wtedy? Omija mnie świetna zabawa, picie wina oraz zabawy. To wszystko nie jest tego warte. Nie, żebyśmy Holly miały nie zapraszać, ale wiecie, to różnie bywa.
- Nie? - pytam zdziwiona. Marszczę brwi, zaczynam intensywnie myśleć, bo mnie się wydaje zgoła inaczej. - To nie zależy od budowy nosa? - zadaję kolejne pytania. I na pewno od czegoś jeszcze, ale teraz wiedza jak na złość nie chce mi się skrystalizować. Myśli umykają gdzieś daleko, poza granice świadomości. Alkohol robi swoje - zasnuwa świat mgiełką niedopowiedzeń. Macham zatem lekceważąco ręką, ucinając temat. Nie mam siły na jego kontynuację, zresztą to nie ma już żadnego znaczenia. Nie, kiedy przed nami noc pełna gier!
Wydaje się, że zaraz odkryję parę pasujących kart i zwyciężę, ale los bywa okrutny. Chwilę po odwróceniu drugiej z nich następuje niekontrolowany wybuch. Piszczę więc zaskoczona, chwilę później pocierając osmoloną twarz, zwłaszcza nos. Kaszlę, bo trochę dymu dostało mi się w płuca drażniąc drogi oddechowe. - A niech to! - mówię więc niezadowolona. Zaraz słyszę też niespokojne mruczenie dziewczyn leżących na kanapie. Uważnie obserwuję ruchy Just, żeby ocenić jej szanse, ale dzieje się dokładnie to samo. Kolejny wybuch. Opieram się o nogi fotela za mną, opadając na niego plecami z czystym zrezygnowaniem.
- Straszna jest ta gra, za dużo wybuchów - recenzuję niepochlebnie. Odkładam kieliszek na dywan, dosłownie na moment przymykając oczy. Nie wiem jeszcze, że właśnie w ten sposób pochłania mnie twardy sen trwający aż do rana.
zt.
- Nie? - pytam zdziwiona. Marszczę brwi, zaczynam intensywnie myśleć, bo mnie się wydaje zgoła inaczej. - To nie zależy od budowy nosa? - zadaję kolejne pytania. I na pewno od czegoś jeszcze, ale teraz wiedza jak na złość nie chce mi się skrystalizować. Myśli umykają gdzieś daleko, poza granice świadomości. Alkohol robi swoje - zasnuwa świat mgiełką niedopowiedzeń. Macham zatem lekceważąco ręką, ucinając temat. Nie mam siły na jego kontynuację, zresztą to nie ma już żadnego znaczenia. Nie, kiedy przed nami noc pełna gier!
Wydaje się, że zaraz odkryję parę pasujących kart i zwyciężę, ale los bywa okrutny. Chwilę po odwróceniu drugiej z nich następuje niekontrolowany wybuch. Piszczę więc zaskoczona, chwilę później pocierając osmoloną twarz, zwłaszcza nos. Kaszlę, bo trochę dymu dostało mi się w płuca drażniąc drogi oddechowe. - A niech to! - mówię więc niezadowolona. Zaraz słyszę też niespokojne mruczenie dziewczyn leżących na kanapie. Uważnie obserwuję ruchy Just, żeby ocenić jej szanse, ale dzieje się dokładnie to samo. Kolejny wybuch. Opieram się o nogi fotela za mną, opadając na niego plecami z czystym zrezygnowaniem.
- Straszna jest ta gra, za dużo wybuchów - recenzuję niepochlebnie. Odkładam kieliszek na dywan, dosłownie na moment przymykając oczy. Nie wiem jeszcze, że właśnie w ten sposób pochłania mnie twardy sen trwający aż do rana.
zt.
( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
ty jesteś tym co księżyc
od dawien dawna znaczył
tobą jest co słońce
kiedykolwiek zaśpiewa
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Ciężko mi jest zachowywać na twarzy uśmiech, gdy wszystko zdaj się być po prostu nie takie, a rzeczywistość przytłacza mocniej nić normalnie. Nadchodząca wielkimi krokami wojna zdaje się siedzieć na moim ramieniu nieprzerwanie zabiegając o uwagę, moje prywatne sprawy nie wyglądają nawet trochę lepiej. Nic dziwnego, że uśmiech więc zdaje się ważyć więcej niż dotychczas, zwłaszcza, że wcale nie mam na niego ochoty. Dlatego też staram się nie przesadzać z winem, bo upijanie się na smutno nigdy nie jest dobrym pomysłem. Marszczę lekko brwi.
- Tak naprawdę jest kilka czynników wpływających na to. - odpowiadam wzruszając lekko ramionami, jakoś nie mam ochoty teraz diagnozować przyczyn chrapania Holly, bo właściwie nie przeszkadza mi ono, a nawet paradoksalnie całkiem urocze mi się zdaje. Spoglądam na kolejną parę kart, które wybiera Pomona i gdy wybuchają z moich ust wydobywa się śmiech. Lekki, tak mocno niepodobny, tak dawno niesłyszany. Chwila odetchnięcia, chociaż chwila, nic nie znaczące kilka sekund, po których trzeba będzie znów zanurzyć się w bagno problemów. Dlatego pozwalam by śmiech rozbrzmiał wokół mnie i choć nie zdawał się fałszywy, ja miałam wrażenie że za chwilę nie będzie jedynie wspomnieniem.
- To był twój pomysł. - przypominam Pomonie, jednak gdy podnoszę na nią spojrzenie widzę, że Morfeusz i ją postanowił zabrać do swojej krainy. Przez chwilę patrzę na nią, a lekki uśmiech wchodzi na moją twarz. Nie czekam dłużej. Podnoszę się i z dłońmi na biodrach oglądam pobojowisko i śpiące kobiety. Nie chce mi się jeszcze spać. Wątpię, żeby moja głowa mi na to pozwoliła dzisiaj, zbyt wiele myśli przewijało się przez nią pragnąc by poświęcona im trochę uwagi. A ja nie posiadałam ramion, które były w stanie wlać w umysł spokój, odebrać na chwilę zdolność myślenia, zasnąć. Istniał tylko jeden sposób. Musiałam to rozchodzić, łazić tak długo, aż nie padnę ze zmęczenia i ostatkami sił nie dotrę do własne łóżka zyskując tym samym kilka godzin snu. Narzuciłam na ramiona płaszcz i zniknęłam w ciemności nocy, zamykając drzwi po cichu, nie chcąc obudzić dziewczyn.
|zt
- Tak naprawdę jest kilka czynników wpływających na to. - odpowiadam wzruszając lekko ramionami, jakoś nie mam ochoty teraz diagnozować przyczyn chrapania Holly, bo właściwie nie przeszkadza mi ono, a nawet paradoksalnie całkiem urocze mi się zdaje. Spoglądam na kolejną parę kart, które wybiera Pomona i gdy wybuchają z moich ust wydobywa się śmiech. Lekki, tak mocno niepodobny, tak dawno niesłyszany. Chwila odetchnięcia, chociaż chwila, nic nie znaczące kilka sekund, po których trzeba będzie znów zanurzyć się w bagno problemów. Dlatego pozwalam by śmiech rozbrzmiał wokół mnie i choć nie zdawał się fałszywy, ja miałam wrażenie że za chwilę nie będzie jedynie wspomnieniem.
- To był twój pomysł. - przypominam Pomonie, jednak gdy podnoszę na nią spojrzenie widzę, że Morfeusz i ją postanowił zabrać do swojej krainy. Przez chwilę patrzę na nią, a lekki uśmiech wchodzi na moją twarz. Nie czekam dłużej. Podnoszę się i z dłońmi na biodrach oglądam pobojowisko i śpiące kobiety. Nie chce mi się jeszcze spać. Wątpię, żeby moja głowa mi na to pozwoliła dzisiaj, zbyt wiele myśli przewijało się przez nią pragnąc by poświęcona im trochę uwagi. A ja nie posiadałam ramion, które były w stanie wlać w umysł spokój, odebrać na chwilę zdolność myślenia, zasnąć. Istniał tylko jeden sposób. Musiałam to rozchodzić, łazić tak długo, aż nie padnę ze zmęczenia i ostatkami sił nie dotrę do własne łóżka zyskując tym samym kilka godzin snu. Narzuciłam na ramiona płaszcz i zniknęłam w ciemności nocy, zamykając drzwi po cichu, nie chcąc obudzić dziewczyn.
|zt
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Strona 2 z 2 • 1, 2
Salon
Szybka odpowiedź