Wydarzenia


Ekipa forum
Bar
AutorWiadomość
Bar [odnośnik]16.04.17 21:20
First topic message reminder :

Bar

Bar stanowi serce każdego pubu, tak jest i w tym przypadku. Za długim blatem znajdującym się na końcu sali stoi barman przecierający kufle, wykonujący zamówienia i w razie potrzeby rozdzielający zwaśnionych klientów. Jeśli ktoś jest stałym bywalcem tego przytułku dobrze też wie, że wystarczy napomknąć mu dwa słówka, aby dostać też coś ciepłego do zjedzenia. Może nie znajdzie się tu najdroższych dostępnych trunków, ale na pewno coś z procentami.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:57, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bar - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Bar [odnośnik]19.06.20 19:24
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 49
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bar - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bar [odnośnik]19.06.20 22:24
Chociaż podejście do stolicy mieli wyraźnie podobne, tak Cillianowi daleko było do nawet namiastki chęci, aby zaangażować się w wojnę, której nie dało się nie zauważyć lub usłyszeć na ulicach miasta oraz poza nim. Nie lubił mieszać się w nie swoje sprawy, gdy nie widział w tym niczego, co mógł ugrać dla samego siebie. Nadstawianie karku za coś, co może upaść za parę tygodni lub miesięcy, to ostatnie czego potrzebował w kraju, który zawodził go raz za razem. Nie zamierzał kolejny raz opuszczać jego granic z gorzkim poczuciem porażki.
Spojrzał na kuzyna, gdy usłyszał westchnięcie, lecz słowa, które zaraz padły wywołały paskudny uśmieszek. Zagwizdał, by zaraz zaśmiać się krótko.
- Tak szybko przechodzimy do gróźb? Zwolnij trochę – nie krył specyficznego dla siebie rozbawienia, ale również tego, że kompletnie się tym nie przejmuje.- Co się stało, że się tak wyrobiłeś? – prychnął. Przy ich ostatnim spotkaniu oczywiście też nie obyło się bez tego elementu, ale zdecydowanie później, gdy przechylili już o jedną szklankę za dużo i na szczęście, zawsze były to puste groźby, bardziej docinki. Ostatnie czego potrzebowali to skoczyć sobie do gardła z beznadziejnego powodu.
Rzucił krótkie spojrzenie barmanowi, gdy ten napełniał szklankę Ognistą.
- Niestety, nie ten poziom znajomości – odparł, zamykając zaraz palce na szkle, ale tylko po to, aby postawić je przed sobą.
Wzruszył lekko ramionami, odpowiadając na rzucone pytanie, nim zdecydował się odezwać.- Jak na razie tak, ale wszystko zależy od rozwoju sytuacji.- wyjaśnił. Nie było co ukrywać, że nic go tu, na dobrą sprawę nie trzymało i jeśli cokolwiek go do tego zmusi, nie będzie oglądał się za siebie dwa razy. Potrzeba, aby pozostać w kraju, nie była tak silna, żeby przesadnie ryzykował z jakiś dziwnych powodów, gdy mógł po prostu wyjechać.
Spojrzał na niego, gdy podjął temat zmian. Tego chętnie posłucha, chcąc wiedzieć jak najwięcej i mieć jak najlepszy pogląd na sytuację wokoło.- Nie wątpię, odkąd jestem w okolicy, mam wrażenie, że to całkowicie inne miasto i tylko znajome ulice podpowiadają, gdzie jestem.– przyznał, zadowolony z takiego obrotu sytuacji, nawet jeśli nie mógł pozbyć się nieco sceptycznego podejścia.- Londyn zawsze cierpiał z powodu nieodpowiednich osób przy władzy i przesadnej tolerancji wobec tego, czego lepiej się pozbyć – dawniej go to drażniło i stąd raczej trzymał się obrzeży oraz lokali, gdzie trzymano pewne zasady. Teraz ten problem zniknął.- Inaczej? Mniej mordobicia? Krzyków umierających czy obrzyganych zaułków? – zdecydowanie nie miał dobrego zdania o Nokturnie, pomimo tego, że kiedyś pomieszkiwał tam krótko. Mając wybór, nie zdecydowałby się na powrót w to konkretne miejsce.
- Oby kolejne zmiany były jeszcze lepsze – wykonał identyczny gest toastu, będąc jak najbardziej za, aby nie skończyło się na tym, co stało się już.
Spoważniał wyraźnie, kiedy padło to, czego nie przewidział albo nie chciał usłyszeć. Wbił wzrok w szklankę, której zawartością zaczął się bawić, obijając alkohol o ścianki.
- Wiesz dobrze, że to nie dla mnie – odparł, by zaraz uchylić większy łyk alkoholu i milczeć przez chwilę.- Nie mieszam się w takie rzeczy, gdy mnie nie dotyczą – dodał, mówiąc to, co zawsze było dość oczywiste. Dawniej był pierwszy do robienia rozróby, ale od śmierci bliźniaka, wyraźnie stonował, wiedząc, że nie ma już nikogo, kto byłby tym głosem rozsądku ściągającym go na ziemie, gdy poszaleje za mocno.
Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Bar [odnośnik]25.06.20 23:25
Cillian nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo szatyn zmienił swe nastawienie na przestrzeni ostatniego roku i zapewne dlatego zdziwiony był jego postawą, a tym bardziej zachęcaniem do zamieszkania na stałe w stolicy. W końcu jeszcze kilka lat temu, podczas ich ostatniego spotkania, jasno wyrażał swą dezaprobatę wobec pozostania w jednym miejscu na dłużej. Uzależnienie się od danego terenu nie leżało w jego naturze – z resztą byłoby to niemożliwe zważywszy na zawód – dlatego popierał kuzyna w wyborach uważając je za rozsądne i znacznie bardziej przyszłościowe. Obydwaj lubowali się w wyzwaniach, byli rządni przygód oraz adrenaliny, jednakże przyszedł czas, w którym musieli wybrać i tylko jedna z dostępnych opcji była słuszna.
Drew nie chodziło już tylko o wojnę i pragnienie utrzymania ładu, ale przede wszystkim o mroczny znak skryty pod rękawem szaty będący dowodem lojalności oraz oddania Czarnemu Panu – najpotężniejszemu czarodziejowi, którego przyszło mu spotkać. Cillian nie widział się z nim twarzą w twarz, nie mógł odczuć bijącej od niego mocy, ale szatyn miał pewność, że zrozumie ją, gdy tylko zasiądzie pośród wiernych mu sług. Wbrew pozorom kuzyni byli podobni; nieufni indywidualiści, dla których liczył się jedynie własny interes, dlatego rozumiał jego wątpliwości i prawdopodobnie jak on potrzebował bodźca. Początkowo chciał tego uniknąć, lecz jeśli nie będzie mieć innego wyjścia nie zawaha się ani przez moment. Jeszcze kiedyś mu za to podziękuje.
-Obawiasz się, że rzeczywiście wcielę je w życie?- uniósł kącik ust nie szczędząc sobie złośliwego uśmiechu. Marnowanie czasu na ślęczenie w oczekiwaniu na jegomościa było dla niego wyjątkowo irytujące, dlatego przywykł oddalać się z miejsca spotkania już po krótkiej chwili. Spóźnialstwo było brakiem szacunku – ale o takim podejściu szatyna kuzyn akurat wiedział.
-Pewność, że błagałbyś o litość- zaśmiał się pod nosem, po czym ponownie zaciągnął nikotynowym dymem. Wcale nie uważał się za umiejętniejszego od Cilliana, jednakże był świadom mocy jaką zyskał dzięki Czarnemu Panu i takowa dawała mu znaczną przewagę.
Nie do końca wiedział, co miał na myśli poprzez wspomniany rozwój sytuacji. Czyżby rzeczywiście potrzebował dobrego powodu niczym jeszcze trzy miesiące wcześniej, kiedy tak dopytywał o sytuację polityczną oraz zasłyszane plotki? Wyzwolenie spod łapsk promugolskiej władzy nie było wystarczającym i przekonywującym aspektem? -Odnoszę wrażenie, że sam nie do końca wiesz czego chcesz kuzynie- stwierdził otwarcie wiedząc, że nie musiał zachowywać zbędnego dystansu w rozmowie. -Wojna wciąż trwa i tylko od nas zależy, czy ten ład się utrzyma- podkreślił po raz kolejny. Wróg szukał słabych punktów, werbował nowych ludzi i nieustannie napierał na strategiczne punkty Londynu pragnąc przejąć nad nimi kontrolę. Spoczęcie na laurach może zapędzić ich w kozi róg i zmusić do otwartej wojny w samym centrum miasta, a tego chcieli uniknąć. Przelało się zbyt wiele czystej krwi, spaliło oraz zniszczyło nader dużo cennych budynków zmieniając krajobraz Londynu, którego coraz większa destrukcja obnaży ich słabość – nie oponenta. Musieli tego uniknąć i potrzebowali do tego celu nowych, uzdolnionych sojuszników, którzy byli gotów na najtrudniejsze wyzwania.
-Zarzyganych zaułków dalej nie brakuje, mordobicia także, lecz obecnie tłuką się między sobą, bo brakuje im naiwnych szlam i równie głupich niewiast- stwierdził zgodnie z prawdą, po czym zgasił papierosa i upił trunku. -Kurew nie brakuje, wiem że o to martwiłeś się najbardziej- dodał z kpiącym uśmiechem.
-Nie zależy ci na potędze?- spytał przysłuchując się jego odmowie z niemałą dezaprobatą.
-Nie zależy ci na wyjątkowych umiejętnościach i władzy?- kontynuował wpatrując się w jego twarz, z której biły emocje – od zainteresowania, po momentalne zniechęcenie. Śmierć bliskiej mu osoby zmieniła go na dobre, lecz liczył, że w końcu się odblokuje i uwierzy w swe możliwości.
-Dotyczy to nas wszystkich- odparł pewnym tonem.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Bar [odnośnik]28.06.20 17:01
Najwyraźniej obaj musieli zrozumieć, jak bardzo zmienili swe nastawienie w ciągu ostatnich lat. Dawniej, w krótkim zrywie, to Cillian był gotów osiąść na stałe w jednym miejscu, nawet przeklętej Anglii, robiąc to dla panny, która finalnie w jakimś stopniu doprowadziła do tego, jaki był teraz i jak bardzo wzbraniał się przed powrotem. Obecnie nadal nie chciał całkowicie wyzbyć się możliwości gonienia po świecie za nieuchwytnym celem, stąd nie rozumiał, dlaczego gotów był to zrobić kuzyn. Rozminęli się mocno w tej zgodności i Cill zamierzał w końcu dociec, jaki był tego powód. W jego ocenie żaden szanujący się Macnair z byle powodu nie osiadał, więc coś musiało Go tu trzymać, a czego nie mógł wyłapać wśród wymienianych listów.
Spoglądając na kuzyna, zaczynał żałować, że wybrał takie miejsce i nie przełamał się do wejścia na Nokturn. Tam wszelkie kwestie, jakie go nurtowały, mogły się wyjaśnić… nie istniałoby wahanie przed rzuceniem bezpośredniego pytania, uważając, aby nie dotarło ono do postronnych. Wbrew wszystkiemu nie lubił kłopotów, jeśli nie miał, chociaż minimalnej zabawy z podjudzania sytuacji i obserwowania lejącej się krwi.
- Jestem przerażony, ledwo powstrzymuje się, żeby nie zacząć się trząść. Nie zauważyłeś? – mogli przerzucać się złośliwościami, kpiną i ironią, ale wiedział, że w końcu go to znudzi. Raczej szybko tracił zainteresowanie takimi zagrywkami, chociaż przy Drew, ciężko było się powstrzymać.
Rzucił mu tylko krótkie spojrzenie i krzywy uśmieszek, ale nie skomentował śmiesznego stwierdzenia o błaganie. Był zbyt zawzięty, by szybko się złamać, lecz nie wątpił, że Macnair mógł być wystarczająco pomysłowy w tej kwestii. Nie chciałby jednak nigdy przekonać się i być doprowadzonym do stanu, w którym przyjdzie mu błagać o litość, nawet jeśli rozsądek podpowiadał, że prędzej wyzionąłby ducha.
Bez wątpienia potrzebował dobrego powodu, czegoś, co przekona go do pozostania oraz że wszystko, co dzieje się w stolicy i angażowanie się w to mają chociaż trochę sens. Podróżując po świecie, widział nie jedne przewroty, rebelie i jak tylko inni chcieli to nazywać, ale zbyt często takie dobre zmiany nie utrzymywały się dość długo lub okazywały niewystarczające.
- Być może – zgodził się, nie próbował stwierdzić ani razu, że wie dobrze, czego oczekuje od otoczenia. Czekał na taki sam impuls, jaki przekonał go do powrotu.- Wydaje mi się, że jestem tu za krótko, aby wiedzieć – dodał, bardziej do siebie. Zaczął się drugi miesiąc, ale nadal nie miał całkowitej pewności, co tu w sumie robi.
- Cóż mogę życzyć jedynie powodzenia, abyście to utrzymali – odparł, nie zamierzając szukać drugiego dna w słowach Drew i jawnie ignorując, jak wyraźnie kuzyn podkreślał pewne kwestie. Nadal był pewny, że to nie jego interes i nie planował z obserwatora, stawać się uczestnikiem. Nie potrzebował pakować się w coś takiego, zwłaszcza kiedy otwarcie można było użyć słowa wojna.
Mimowolnie uśmiechnął się nikle, gdy okazało się, że Nokturn nie stracił tego, z czego słynął. Nawet jemu wydałoby się dziwne i nienaturalne, gdyby panował tam zwyczajny spokój. Chociaż dopiero to, co usłyszał później, wywołało rozbawienie.
- Szlag, znasz mnie.- dziwki nie były najważniejszym aspektem, jaki go interesował, ale fakt, ich brak pewnie nie przeszedłby niezauważony.- Wychodzi na to, że po wypędzeniu szlam, najbardziej cierpią na tym najwięksi zadymiarze Nokturnu. Myślisz, że w końcu wytłuką się nawzajem? – była to dość ciekawa perspektywa, ale nie wątpił, że na miejsce jednych przylezą kolejni.
Domyślał się, że odmowa nie zostanie przyjęta zwyczajną akceptacją jego decyzji. Musiałby być skończonym kretynem, aby liczyć na taki przebieg sytuacji. Stąd pytania, jakie zaraz zawisły w powietrzu, nie były ani trochę zaskakujące.
- Zawsze zależy mi na potędze, umiejętnościach, władzy i przewadze, jaką mogę mieć nad innymi – odparł poważnie, by po tym słowach upić łyk ognistej.- Ale nie pod czyjeś dyktando. Jestem ostatnią osobą, która może być skora słuchać poleceń kogokolwiek – dopowiedział, spoglądając na drugiego Macnaira. Powinien to zrozumieć do cholery, pod tym względem byli przecież kiedyś podobni, ale najwyraźniej zmian było jeszcze więcej, niż sądził.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Bar [odnośnik]30.06.20 17:41
Rycerze Walpurgii nie musieli się już dłużej ukrywać odkąd zyskali poparcie w samym Ministerstwie Magii, a właściwie poniekąd zyskali nad nim kontrolę. Obsadzenie na najwyższym stanowisku Cronosa Malfoya, wspieranego przez Lorda Voldemorta, pozwoliło znacznie poszerzyć ich wpływy, a wroga wraz z uwielbianym przez niego robactwem posłać za granice Londynu. Z uwagi na to Macnair wcale nie zamierzał trzymać w tajemnicy swej przynależności do ugrupowania, lecz listowna forma nie do końca mu odpowiadała. Zdecydowanie bardziej wolał porozmawiać o tym z kuzynem twarzą w twarz i tym samym zapewnić go o konieczności pozostania w mieście. Był cwanym, umiejętnym czarodziejem, którego natura pozbawiona była litości i szeroko pojętego „dobra”. Doskonale wiedział czego chciał od życia, potrafił ustanowić sobie cel i dążyć do niego po trupach, czym bardzo zyskiwał w oczach szatyna. Potrzebowali takich ludzi, nieoceniona była lojalność, precyzja oraz odwaga, którą nierzadko trzeba było wykazać się w misjach tudzież podczas pojedynków. Wolał zwerbować go po dobroci, za przytaknięciem głowy, jednakże jeśli wykaże upór i niechęć szatyn zmuszony będzie rozwiązać sprawę siłą. Czas na przemyślenia, gonienie okazji, a przede wszystkim tracenie ich już dawno minął. Miał nie tylko zaangażować się w sprawę, ale przede wszystkim pomóc mu na nowo zdobyć szacunek wobec wspólnego nazwiska.
Westchnął przeciągle słysząc kolejne pokłady kpiny w słowach swego kuzyna. Nie dało się ukryć, iż po samym dialogu postronny obserwator stwierdziłby, że muszą być spokrewnieni. -Nie. Widzę tylko, że zlałeś się w gacie- rzucił nie ukrywając ironicznego tonu, jak i uśmiechu. Korciło go, aby potraktować gnojka stosownym zaklęciem, jednakże w porę opanował się nie chcąc psuć zabawy innym gościom lokalu (w końcu tylko dla niego byłaby to niezła rozrywka). Gdyby zaczęli wymieniać się ciosami lub co gorsza chwycili za różdżki to cała knajpa poszłaby z dymem i tym samym zachowaliby się gorzej jak moczymordy na Nokturnie. Wiedział, że Cillian miał równie cięty język co on sam, dlatego go tak cenił i nie brał do siebie nic z tych bredni. Obydwoje mieli odpowiedni dystans.
-Miesiąc to już sporo czasu na podjęcie odpowiedniej decyzji. Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że wszystkie dni spędziłeś na szlajaniu się po pubach i płatnym macaniu kobiecych wdzięków?- spytał unosząc brew. Był ciekaw dlaczego kuzyn wciąż miał wątpliwości i właściwie – jeśli chciał się z Londynu uwolnić – co go wciąż trzymało w jego granicach. -Potrzebujesz powodu? Silnego argumentu? Czy sowitego wpierdolu by te szare komórki zaczęły pracować?- dodał wyginając wargi w kpiącym wyrazie, po czym uniósł szkło w geście toastu i skupił na kuzynie wzrok. -Chyba pozostaje mi za nie wypić, bo mam wątpliwości, czy w ogóle jakiekolwiek ci zostały.- zaśmiał się pod nosem i zaraz po tym upił trunku do dna. Tutejsza ognista nie była najgorszej jakości, co nieco zrekompensowało mu opuszczenie murów własnej knajpy.
-Pomożesz nam w tym- odparł bez zbędnego owijania w bawełnę. Dość miał już aluzji i rzucania słów na wiatr z nadzieją, że Cillian choć przez chwilę zastanowi się nad jego niemą propozycją. -Chodźmy stąd- rzucił ignorując temat Nokturnu, który nie był w żaden sposób istotny. Był przekonany, że sam ujrzy na własne oczy tamtejsze zmiany i doceni je lub wyrazi dezaprobatę.
Zsunąwszy się z krzesła poprawił szatę, po czym skierował się do wyjścia nie czekając na swego kuzyna. Przeczuwał, że popchnie go ciekawość – w końcu takowa niezmiennie ich łączyła.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Bar [odnośnik]04.07.20 1:50
Cóż rozmowa twarzą w twarz tych dwóch, bez wątpienia nie przechodziła tak lekko, jak może powinna. Chociaż zgadzali się w poglądach, różniły ich podejścia do sytuacji, co już nieco bolało Cilliana, ale nie na tyle, aby chociaż o tym napomknąć lub rozmyślać o tym dłużej niż krótką ulotną chwilę. Dawne błahe tematy rozmów teraz wyraźnie odchodziły w niepamięć i miał względem tego mieszane odczucia.
Bez wątpienia litość nie była jego mocną stroną, a dobroć stawała się pojęciem względnym, zwłaszcza w ostatnich latach wyzbył się tej pierwszej na rzecz osiągania określonych celów. Wbrew pozorom w zawodzie łowcy magicznych stworzeń to nie zwierzęta były najcięższym przeciwnikiem, a czarodzieje, których spotykało się przypadkiem. Dlatego nauczył się dążyć po trupach do celu, nie zważając na nic i na nikogo. Nie potrafił już zliczyć, ile razy jego zysk był podlany cudzą krwią, jednak ten fakt nie poruszał go w żaden sposób. Póki nikt z najbliższych mu osób nie cierpiał z powodu jego działań, nawet nie oglądał się na to, do czego doprowadza. Za dziecka już nauczono go takowej ignorancji wobec świata, gdy wałęsał się jak bezpański kundel, nieograniczany śmiesznymi zakazami, a w późniejszym czasie nikt nie wpoił mu przesadnie moralnych zasad. Teraz dawało to taki, a nie inny całokształt, który jednym pasował, a innym przeszkadzał i zagrażał.
To, czego chciał od niego kuzyn, nie wychodziło poza możliwości Cilliana, a jedynie zderzało się z niechęcią wobec podporządkowania się czyjemuś zdaniu i poleceniom. Dotąd sam ustalał swoje cele, stąd nie był chętny do zmiany zdania, dodatkowo od zawsze uważając, że lojalność to towar, który nader szybko potrafi się popsuć.
Skrzywił się minimalnie, słysząc odpowiedź. To naprawdę mogło ciągnąć się niepotrzebnie długo, gdy obaj byli dość uparci, aby dogryzać sobie nadal.
- Pada ci na wzrok.- stwierdził, lecz już zdecydowanie mniej złośliwie.- W twoim wieku to niepokojące – dodał z krzywym uśmieszkiem.
Nie chciał nawet gdybać, co stałoby się z tym miejscem, gdyby sięgnęli po różdżki lub poszli na pięści. W pierwszym przypadku raczej z dystansem podchodziłby do przeciwnika w postaci tego konkretnego Macnaira, ale w drugim nie wątpił, że Drew nadal był w tym kiepski. Mimo wszystko kuzyn nigdy nie popisywał się umiejętnościami w czystym mordobiciu. Parę razy widział go w akcji i za każdym razem nie szczędził sobie kpiny, bo takowe sytuacje tylko na takie komentarze zasługiwały w jego ocenie.
- Wiesz dobrze, że w towarzystwie odpowiednich panienek, można stracić poczucie czasu – odparł na wpół żartem. Zdecydowanie nie straciłby tyle czasu na obłapianiu kobiet, mając w zakresie zainteresowań jeszcze wiele innych rzeczy, zwłaszcza w Anglii i okolicach Londynu, który podejrzanie wiele oferował tym razem i przez to budził więcej niepokoju, który Cill ukrywał.
Chyba nie potrafiłby odpowiedzieć konkretnie, czemu nadal tu jest, skoro tak nie chce. Co trzyma go w pobliżu? Gdzieś na skraju świadomości majaczyła myśl, będąca być może odpowiedzią, ale odpychał od siebie taką możliwość. Zdebilniałby totalnie, gdyby to wszystko znów robił z jednego powodu.
- Nie wzgardziłbym dobrym argumentem – zdecydowanie wiele by to ułatwiło, może w końcu przekonałoby do czegokolwiek? Do działania, które odwlekał w czasie… jak i spotkanie z Drew.- Za wpierdol zemszczę się, wiesz przecież – dodał, nie kryjąc, że to już byłaby pewna opcja do skoczenia sobie do gardła.
Nie skomentował nawet tego toastu, który wniósł kuzyn. Ten jeden raz powstrzymał się od powiedzenia o kilka słów za dużo, poza tym za bardzo podchodził ze zdrowym dystansem do jego słów, aby się przejmować. Wychylił jednak zawartość szklanki, aby skończyć z ognistą na teraz.
- Nie? – nie przejął się brakiem pewności w głosie. Może zmieniał trochę nastawienie, obserwując upór Macnaira, ale chyba nie na tyle, aby przytaknąć mu grzecznie.- Dlaczego ja? Po co? Brak wam osób, które są chętne do działania? – dodał, może w tę stronę coś się zmieni. Któraś strona w końcu musiała zrozumieć, że jest na przegranej pozycji.
Obejrzał się na kuzyna, gdy ten rzucił „Chodźmy stąd” i po chwili wstał, kierując się do wyjścia. Wzruszył lekko ramionami, wstając i idąc za nim. Bez wątpienia każdą inną osobę wyśmiałby, ale tym razem.. co mu szkodziło pójść i sprawdzić jaką zmianę miejsca wymyślił Drew.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Bar [odnośnik]07.07.20 19:34
Z pewnością przyjdzie im powrócić do rozmów, które odbywali jeszcze kilka lat temu, lecz wówczas sprawa była ważniejsza, a tym bardziej czynny w niej udział. Szatyn słyszał w głosie kuzyna niepewność, bezbłędnie zaobserwował bijącą z twarzy ciekawość, dlatego coraz mniej wątpił w jego pozostanie na londyńskich ziemiach. Był wyszczekany – jak on sam – cholernie uparty i lojalny jedynie własnym celom oraz płynącym z nich korzyściom, jednakże wcześniej nie miał możliwości doświadczyć ogromu wartości jakie niosło za sobą oddanie Czarnemu Panu. Wtem świat stał przed nimi otworem i mogli czerpać z nimi pełnymi garściami bez towarzystwa szlam oraz mugoli, którzy nieustannie ściągali liczne nieszczęścia. Niezbrukane niemagicznym paskudztwem uliczki należały tylko do nich, do czarodziejów czystej krwi, na co czekali wiele dziesiątek lat. Jakim trzeba było być głupcem, aby zostawić to za sobą i udać się w dalszą podróż? To był ich dom i w końcu przyszedł czas, aby o niego zadbać. Może gdyby miał inne nazwisko, może gdyby był mu obcy to pozwoliłby na ucieczkę, jednakże w tej sytuacji pozostawało tylko jedno wyjście – Cillian musiał zostać i udowodnić, że są warci o wiele więcej niżeli to co zaserwowały im korzenia.
Zignorował przytyk do wzroku, albowiem nie było już czasu na zbędną kpinę. Ze wszystkich zmysłów akurat ten miał najbardziej wyostrzony z uwagi na swą wcześniejszą profesję – obecnie rzadziej podróżował, choć wciąż handlował nielegalnymi artefaktami – o czym Macnair doskonale wiedział. Przywyknął jednak do cierpkich komentarzy i wbijaniu szpil, dlatego nie uznał tego jako pogardę tudzież niedocenienie. W kwestii poczucia humoru byli bardzo podobni i rzadko, właściwie nigdy, nie pojawiały się na tej linii zgrzyty. -Owszem można, ale mimo wszystko wciąż można połączyć przyjemne z pożytecznym. Zostałbyś na miejscu i zajął się robotą to kilka sukienek z pewnością miałbyś na wyciągnięcie ręki- wzruszył ramionami zdając sobie sprawę z wachlarza możliwości. Mieszkało w Londynie wiele pięknych kobiet i był przekonany, że ktoś z podobną aparycją będzie w stanie zostawić kilka otwartych furtek. Cillian nie należał do osób, które paliły za sobą mosty – choć może coś się w tej kwestii zmieniło? -Do tego masz pewność, że nie przelecisz szlamy- dodał właściwie od razu podkreślając wydźwięk zdania ironicznym uśmiechem.
Opuszczając bar zastanawiał się czy kuzyn podchodził do sprawy poważnie, czy też z podobną pogardą co on sam ponad rok temu. Kpiny z najpotężniejszego czarodzieja skończyły się paskudną karą – sam wymierzyłby sobie na ten moment jeszcze większą – więc całe szczęście, że Cillian odpuścił zbędne drwiny. Znali się nie od dziś, wiedzieli o swych poglądach, celach i podejściu do codzienności, dlatego zmiana o sto osiemdziesiąt stopni z pewnością zmusiła go do głębszych przemyśleń. Drew na ten moment nie byłby w stanie postawić się w sytuacji drugiego Macnaira i założyć jak on przyjąłby wspomniane rewelacje oraz pewność w zaproszeniu do sojuszników Rycerzy Walpurgii przez osobę, którą tak doskonale znał. Czasy się zmieniły, nie musieli się już więcej ukrywać, dlatego ewentualna wiedza o ugrupowaniu nie wiązała się z wyrokiem śmierci w momencie odejścia tudzież zignorowania rozkazów, a takim przecież była służba.
-Jesteś skończonym idiotą- burknął podążając wzdłuż uliczki z zaciśniętym papierosem między wargami. -Myślisz, że trafia tam każdy chętny kretyn? Nie wystarczy mieć właściwych poglądów, aby zasiąść między Rycerzami Walpurgii oraz Śmierciożercami i czerpać z ich wiedzy oraz kontaktów. Potęga Czarnego Pana pozwala nam rozwijać swe umiejętności oraz zapewnia zupełnie nowe, wykraczające poza możliwości zwykłego czarodzieja. Wpierw należy wykazać się bezgraniczną lojalnością, oddaniem i dopiero w odpowiednim czasie przyjdzie Ci dostąpić tego zaszczytu- sprecyzował domyślając się, że Cillian odniósł wrażenie jakby ten po prostu szukał pierwszego lepszego bojownika, który zasili szeregi na froncie. -Stwierdzenie, że będziesz częścią nowej historii nie pada wobec wszystkich, których przyjdzie mi spotkać. Znam cię kuzynie, wiem co tobą kieruje i jak wiele masz za zaoferowania w kwestii własnych umiejętności, dlatego chcę abyś do nas dołączył- dodał zerkając w jego kierunku z poważną miną. To nie był temat do żartów.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Bar [odnośnik]07.07.20 23:35
Był świadom zdradzieckiej ciekawości, jaka wychodziła na pierwszy plan w emocjach oraz niepewności targającej głosem, lecz ponad wszystko trzymał się nieprzemijalnych wątpliwości. To, co słyszał, brzmiało interesująco, zapowiadało jeszcze lepszy rozwój sytuacji, ale nadal nie brzmiało dość przekonująco, aby mógł pozostawić własne wartości i wyuczone latami zasady, jakimi kierował się na co dzień. Dawno przestał ufać ładnym słówkom i pięknym wizjom, wypowiadanym przez kogokolwiek, jednak na korzyść drugiego Macnaira działały więzy rodzinne. Tylko im potrafił zawierzyć trochę bardziej, lecz nadal z cieniem ostrożności i jedynie z tego powodu, jeszcze słuchał, zamiast dopić Ognistą, a później wyjść znudzony rozmową.
Nie miałby problemu z tym, aby tak po prostu wyjechać, tknięty jedynie impulsem, którego nawet nie analizowałby za bardzo. Chciał, to wyjeżdżał, krótka piłka. Anglia i sam Londyn nie były jego domem od zbyt długiego czasu, aby teraz tak po prostu cokolwiek sprawiło, że chciałby być jedną z osób, które przyczyniały się do zmian w kraju i stolicy. Nie przejąłby się, szczególnie gdyby miasto zostało zrównane z ziemią, wiedząc, że na świecie istnieje wiele ładniejszych miejsc, gdzie życie jest milsze. Rozsądek podpowiadał, że takiej podejście było najlepsze, ale mimo to nadal tu tkwił, wychylając kolejną szklankę alkoholu i zastanawiając się coraz bardziej nad tym, co mówił kuzyn.
Czy nie był to powód, którego szukał, aby zostać na jakiś czas? Nawet jeśli będzie oznaczał, mieszanie się w coś, co mu wyjątkowo nie w smak.
Wymierzając ten słaby przytyk, zdecydowanie nie miał na celu wzgardzić umiejętnościami kuzyna. Wiedział dobrze, czym ten się zajmuje, a to tym bardziej budziło pewne uznanie, nawet jeśli nigdy nie powiedziałby tego na głos. Pewne słowa zwyczajnie nie padały z jego strony i szczerze wątpił, aby szatyn tego potrzebował. Swoją drogą zaskakujące, że ten paskudny pub pomieścił obu i ich zbyt wielkie ego.
Spojrzał na kuzyna, kiedy wydawał się nieco zmienić taktykę, by przekonać go do pozostania w okolicy. Musiał przyznać, że próba była niezła, bo ten jeden aspekt nie raz działał bardziej niż inne.
- Równie dobrze, mogę odpuścić i znaleźć sobie inne w miejscu milszym niż Londyn – odparł, jasno dając do zrozumienia, że tym razem nie jest to trafne.- Jasne, najistotniejsza kwestia – zaśmiał się, słysząc o wykluczeniu możliwości zaliczenia przypadkowej szlamy. Przy jednonocnych przypadkach nie obchodziło go pochodzenie panny, ale faktycznie miło było pozbyć się takowego ryzyka.
Przechodząc przez kolejne uliczki, nie błądził wzrokiem po otoczeniu, spoglądając jedynie pewnie przed siebie, ale nadal nie pytając, dokąd idą. Londyn mimo zmian nie budził ani grama strachu, zwłaszcza że wejście w drogę dwóm takim, najpewniej nikomu nie byłoby miłe.
Nigdy nie słyszał, aby kuzyn o kimkolwiek wypowiadał się w taki sposób jak o Czarnym Panu, a to dawało podstawy, żeby nie drwić i tylko dlatego powstrzymał cięty język. Przypominając sobie Drew jeszcze parę lat temu, było to co najmniej ewenementem.
Zerknął na niego, słysząc obelgę, która jak wszystkie odbijała się od niego bez wyrządzania, chociaż grama uszczerbku w samoocenie.
- To chyba rodzinne, co? – rzucił mimochodem, znów wracając do przytyku. Słuchał go, opanowując nieco pogardliwy uśmieszek, trochę go to bawiło, zwłaszcza kiedy kuzyn zachowywał taką powagę.- Bezgraniczna lojalność i oddanie? Naprawdę byłeś gotów dać aż tyle jednemu czarodziejowi? – wątpliwości powoli schodziły na bok, wraz ze świadomością, że może jest warto. Nie przejawiał co prawda chęci, aby podporządkować się zasadą innym niż własne, ale jeśli jeden Macnair mógł się ugiąć to, dlaczego nie miałby tego zrobić i drugi? Wierzył, że Drew nie marnowałby czasu na przekonywanie go wobec czegoś, co miało dać krótkoterminowe efekty i skończyć się ohydnym poczuciem porażki.
- Nie wątpię.- odparł, faktycznie mając pewność, że Macnair nie proponuje tego przypadkowo, a może jedynie mając taką nadzieję.- Eh, wiem, że i tak nie odpuścisz… obojętnie ile razy powiem nie, dopniesz swego – niechętnie kapitulował, ale miał świadomość, że w uporze dorównywali sobie. Łączyła ich też kolejna cecha, zawsze osiągali to, czego chcieli, jeśli nie słowem to siłą. Teraz wolał tego uniknąć, bo skakanie sobie do gardeł z takich powodów, nie było dla niego warte zachodu.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Bar [odnośnik]04.08.20 1:49
Dobrze, że kuzyn nie wypowiedział na głos swych myśli odnośnie łóżkowych przygód, bowiem jeśli nie miało dla niego znaczenia kogo bzykał to ewidentnie miał ze sobą problem. Nie brzydził się chorób? Nie świadczyło to o odwadze, a zwykłej głupocie, choć właściwie on sam nie był najlepszym przykładem. Poprzez wzgląd na przeszłość oraz ostatnie, dość nieciekawe i dziwne wydarzenia, nie byłby w stanie zarzucić czegokolwiek Cillianowi – choć nie ukrywał, że robienie podobnych rzeczy o trzeźwych zmysłach było po prostu nie na miejscu – gdyż byłby zwykłym hipokrytą. Wolał ten temat przemilczeć, przynajmniej do czasu, kiedy cele członka rodziny obiorą właściwy tor. Kobiece sukienki, choć niezwykle proste w ściąganiu, nie mogły być najważniejszym, a przede wszystkim głównym powodem, dla którego warto było pozostać w londyńskiej twierdzy.
-Zawsze możesz uciec jak szczur i znów powrócić, kiedy ktoś rozrzuci trutkę- pokręcił głową z wyraźnym niesmakiem w głosie. -Brakuje Ci motywacji kuzynie, brakuje Ci powodu i właściwego celu- dodał właściwie od razu nie pozwalając sobie na kpinę. Unoszący się dym nie zarywał jego poważnego wyrazu twarzy, błyszczących oczu, które lustrowały go na wskroś z każdym wypowiedzianym przez niego słowem. -Możesz iść dalej, nie będę trzymać Cię tu na siłę. Możesz podążyć za nieznanym w poszukiwaniu swego miejsca na ziemi tym samym wypinając się na wartość naszego nazwiska, które nasi przodkowie zniesławili i zrównali z mianem nokturnowskiego łajna- kontynuował hamując wzbierające się w nim emocje. Nie mógł dłużej pozwalać na zniesławienia, traktowania go jako jedynie lokalnego rzezimieszka, który kradzieżą, a nie ciężką pracą zasłużył sobie na rozwój i wzbogacenie. Mord na rodzicach, wyplewienie parszywego robactwa był pierwszym ku tego krokiem, a kolejnym miało być odzyskanie szacunku oraz ziemi – jeśli Cillian nie chciał w tym uczestniczyć, to był gotów poradzić sobie z tym sam. Wtem jednak nie miał na co liczyć, będzie w jego oczach skończony.
-Zatem gdzie dalej się udasz?- spytał nie kryjąc braku zainteresowania ową kwestią, bowiem czuł, że kuzyn i tak pozostanie kierowany ciekawością. -Gorące południe? Zimny wschód?- dodał odwracając od niego wzrok i odrzucając na bok bibułkę papierosa.
Kolejne słowa były zbędne. Mogli wymienić się zaklęciami tudzież dalej ciągnąc tę rozmowę, jednak nie miało to większego sensu. -Wiesz co mnie łączy z rodziną?- zagaił z ironicznym uśmiechem. -Nic więcej jak nazwisko- skwitował nie przebierając w wyniosłych formach. -Ciebie zaś łączy z nimi coś więcej? Może ta nędzna historia?- zaśmiał się kpiąco, po czym upił z wyciągniętej chwilę wcześniej, srebrnej piersiówki.
-W cenę lojalności wchodzi moje własne życie. Historię piszą zwycięzcy- odpowiedział bez cienia zawahania, po czym posłał ostatni, wymowny wzrok swemu kuzynowi. -Będę oczekiwał sowy, jeśli zdecydujesz, że jesteś gotowy- dodał, a następnie zmienił się w kłąb czarnego dymu, który momentalnie uniósł się nad wysokie gmachy budynków. Nigdy nie był dobrym mówcą, o wiele bardziej przemawiał za nim argument siły. Wiedział, że kiedy – albo jeśli w ogóle – będzie pewien  odezwie się z jasnym, konkretnym przekazem. Zaraz po tym zniknął w ciemności pozostawiając Cilliana samego pośród okolicznych domów i własnych myśli.

/zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Bar [odnośnik]06.08.20 0:14
Nigdy nie zamierzał jakoś szczególnie łapać się wszelkich niuansów dotyczących panny, która danego dnia, a raczej wieczoru wpadała mu w oko. Nie chciał nawet myśleć o tym, jak bardzo utrudniałoby życie eliminowanie panienek kiepskiego pochodzenia, dlatego nie dociekał takich kwestii. Nie zawierając dłuższych niż jedna noc znajomości z takowymi, wolał pożyć w błogiej nieświadomości. Groźba złapania choróbska była realna w każdym przypadku, ale mógł to ignorować. Wobec całego podejścia tylko lepiej, że nie podjęli dyskusji… gdy jeden wyszedłby na hipokrytę, a drugi na ignoranta.
- Mogę.- przytaknął mu, raczej obojętnie. Nie było co ukrywać, że mógł zniknąć stąd znów i nikt nie był w stanie go przed tym powstrzymać, póki sam nie chciał. Słowa kuzyna nie trafiały do niego na tyle, aby jakkolwiek urazić. Nigdy nie przebierali szczególnie w słowach, gdy mieli jakieś, ale względem siebie, więc przywykł do pewnej bezpośredniości.- A czego się spodziewałeś.- burknął, ale wcale go nie pytał. Motywacja i cel, byłyby świetne, lecz nie dla niego w obecnej chwili, a przede wszystkim wobec tego, czego najpewniej oczekiwał kuzyn.
Pokręcił głową z nieco pogardliwym uśmiechem.
- Daj spokój. Sam robiłeś to samo jeszcze nie tak dawno, szukałeś własnego miejsca i nie spoglądałeś na wartości, które ktoś wdeptał w ziemię – darował sobie otwarte stwierdzenie, że kuzyn zachowuje się teraz jak hipokryta. Był pewien, że wydźwięk jego słów pozwoli na wyciągniecie takowego wniosku. Obserwując Drew, domyślał się, że ten pewnie jest rozdrażniony sytuacją, ale wyjątkowo umiejętnie to ukrywał. Jemu samemu nie było miło słuchać tego, jak postrzegana jest ich rodzina. Macnairowie nie byli byle zbieraniną złodziei, krętaczy czy jak inaczej ich określano, pod jednym nazwiskiem, lecz niestety posiadali wśród swoich zbyt dużą ilość słabych jednostek, aby cokolwiek mogło się zmienić.
Wzruszył lekko ramionami, jeszcze nie wiedząc, gdzie wyjedzie. Cel obierze pewnie na ostatnią chwilę, kierując się impulsem.
- Nie wiem.- wypowiedział sucho, nawet jeśli widział, że to drugiego Macnaira nie koniecznie interesuje. Rzucił mu nieco gniewne spojrzenie, ale nie odpowiedział mu. Kwestie rodziny były zbyt drażliwe i tutaj mogło dojść już do sporu, który wyrwie się spod kontroli, a tego nie chcieli. Nie dziś. Milczał już do końca, obserwując jedynie, jak kuzyn zmienia się w kłąb dymu. Nie krył zaciekawienia tym, co właśnie zobaczył, bo chociaż widział wiele umiejętności… czegoś takiego jeszcze nie.
Kiedy został sam, oddalił się jeszcze trochę od stolicy, decydując się na krótki spacer i dopiero wtedy teleportował się do domu. Miał nad czym myśleć, chociaż nie zamierzał tracić na to całego czasu.

| zt


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Bar [odnośnik]12.12.20 20:13
Nigdy nie chciał zrobić jej krzywdy – nie miał ku temu powodów, nie czuł też, aby uczyniła w jego kierunku jakikolwiek fałszywy ruch. Ponadto stała się sojusznikiem organizacji, osobą, która swą wiedzą i umiejętnościami zapragnęła wesprzeć jedyną słuszną oraz prawdziwą sprawę. Łączyło ich wtem coś więcej jak prywatne relacje i musiał mieć to na uwadze w każdym momencie dyskusji tudzież podejmowanych decyzji. Nie wnikał w kwestię braku zaangażowania, kiedy to dzieliła swą codzienność z innym mężczyzną o Mrocznym Znaku na przedramieniu. Nieco go to dziwiło, który z nich pragnąłby tego uniknąć? Wachlarz możliwości był mocno zawężony, jednakże nie czuł się w obowiązku, a tym bardziej nie żywił potrzeby rozgrzebywać starych spraw. Już ostatnim razem widział, że czym prędzej wolała zapomnieć, jak rozdrabniać się na te szczęśliwe i zdecydowanie mniej radosne chwile.
-Cóż teraz zrobisz? Zaczniesz wołać o pomoc?- zaśmiał się cicho pod nosem czując jak odwzajemniła gest. Nie sądził, aby protestowała – w końcu ostatnio była daleka od jakikolwiek obiekcji. Kiedy odchyliła nieco głowę i złapała jego spojrzenie posłał jej lekki uśmiech, po czym uniósł brew pytająco. -Chciałaś się upewnić, czy to na pewno ja?- rzucił ironicznie ale wiedział, że przecież bez trudu mogła rozpoznać go po głosie. Nie mógł sobie jednak odpuścić małej zgryźliwości.
-Arogancki? Wypraszam sobie- przybrał teatralnie naburmuszony wyraz twarzy. -No już się tak nie oburzaj- dodał widząc lekkie skrzywienie, mimo że starała się je ukryć. Był przekonany, że komplementy, które z resztą nie były w jego stylu, nie były jej nader potrzebne, aby mieć pewność co do swej urody. Była piękną kobietą, nie potrafił temu zaprzeczyć i z całą pewnością niejeden mężczyzna uległ temu urokowi. Pozostawało pytanie czy wykorzystywała ją do granic możliwości? Czy jednak wolała afiszować swe inne atuty? -Jak widać we dwoje jesteśmy w tej biedzie. Mimo wszystko może te piękne jeszcze przyjdą, więc nie tracę nadziei- dolał oliwy do ognia nie mogąc powstrzymać szelmowskiego uśmiechu oraz lekkiego nachylenia się, aby musnąć jej wargi w krótkim pocałunku. Lubił je smakować, czuł wtem, że należały tylko do niego, choć co do zasady nie wiedział jaka była prawda. Niczego sobie nie obiecywali.
-Nie żartuj, nie ma drugiego równie kochanego- szepnął praktycznie do jej ust, po czym odsunął się i uniósł wzrok na horyzont. Najwyższy czas ruszać, bowiem jeśli legenda okaże się prawdziwa to mogli trafić naprawdę długą podróż do domu. Robiąc kilka kroków czuł jej niepewność, lecz on sam emanował podekscytowaniem, którego nie mogła już zdusić w zarodku. Chciał czym prędzej poznać prawdę, dlatego kiedy złapała go za rękę i szarpnęła w przepaść nawet nie protestował.
Nigdy nie przepadał za świstoklikami; zawróciło mu się w głowie, gdy tylko wylądowali na twardej, drewnianej posadzce. Unosząc się powoli ku górze dostrzegł zwrócone w ich kierunku twarze czarodziejów zasiadających przy stolikach, a także pokaźnych rozmiarów bar, który zachęcał butelkami umiejscowionymi na półkach. Wygiął wargi w szerokim uśmiechu, lepiej trafić nie mogli. -Mogłaś mi powiedzieć, że chcesz mnie po prostu upić Blythe- rzucił kpiąco. Zatem to była prawda - Skalny Donikąd faktycznie działał.





The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Bar [odnośnik]13.12.20 0:48
Prychnęła cicho pod nosem, gdy wołanie o pomoc zdawało się niepoważnym pomysłem.
- Wątpię, żeby ktoś mi pomógł. Mało teraz tych, którzy próbują zgrywać bohaterów ratujących panny z opresji.- podjęła, delikatnie wzmagając chwyt na jego dłoniach.- Pozostaje mi żyć złudą nadzieją, że jednak okażesz się litościwym oprawcą.- dodała, próbując brzmieć, jakby naprawdę na to liczyła. Odwzajemniła ten lekki uśmiech, unosząc delikatnie kąciki ust, który zaraz osłabł, gdy dotarła do niej jego zgryźliwość.- Może.- odparła jedynie, nie wdając się w szczegóły. Uniosła lekko brew w reakcji na jego teatralności, którą już zdążył jej zademonstrować raz czy dwa.
- Nie oburzaj? Poczułam się urażona do żywego.- odparła, starając się utrzymać poważny ton głosu, jakby naprawdę ją to dotknęło. Nie zamierzała tak reagować, ale skoro sam podtrzymał ów temat to cóż, mogła poudawać chwilę zranioną panienkę, która bez komplementów nie wierzy w swą wartość i przewagę nad mężczyznami. Chcąc utrzymać wiarygodność przez chwilę, odwróciła od niego wzrok, mając pewność, że oczy ją zdradzą.- Być może. Jednak najpewniej nie przyjdą do Ciebie, póki będziesz marnował czas ze mną.- stwierdziła z lekkim wzruszeniem ramion, próbując pozbyć się echa irytacji. Ponownie skupiła na nim spojrzenie, gdy poczuła ten krótki pocałunek, który był w sumie ostatnim, czego spodziewała się teraz. Złapała się na myśli, że chętnie odwzajemniłaby ów gest w bardziej odważnej wersji, ale z powodu tego, jak stali nie bardzo miała ku temu okazję i nie zdecydowała się na zrobienie czegokolwiek by to zmienić.
- Znalazłabym przynajmniej kilkunastu bardziej kochanych niż Ty.- szepnęła z przebiegłym uśmiechem. Ile było w tym prawdy, nie zamierzała mu zdradzać. Faktem było, że stała tu z nim, a nie kimś innym. Dostrzegła jego podekscytowanie, co wzbudziło rozbawienie, bo najwyraźniej bawił się dobrze, brnąc w coś niepewnego. Świstokliki nie były czymś, z czego korzystała często, ale miała ku temu okazję i wspominała to różnie, nadal jednak najgorszy był pierwszy raz, gdy nie wiedziała czego się spodziewać. Teraz było lepiej, mimo nieprzyjemnego szarpnięcia w trzewiach. Rozejrzała się po otoczeniu, nie kryjąc delikatnego rozczarowania, kiedy miejscem docelowym okazał się jakiś bar. Donikąd działał, historia okazała się prawdziwa, ale nie tak wyobrażała sobie koniec. Ignorowała ciekawskie spojrzenia, jakie spoczęły na nich, przenosząc w końcu ciemne tęczówki na Macnaira. Parsknęła śmiechem, gdy ten wyglądał na wyjątkowo zadowolonego.- Jestem nieśmiała i głupio było mi zaprosić cię na drinka.- nawet nie próbowała brzmieć wiarygodnie, wymyślając to na poczekaniu. Nieśmiałość to ostatnia cecha, jaką mogła sobie przypisać i raz za razem udowadniała to, kiedy spotykali się w różnych okolicznościach.- Ale teraz już się wszystko wydało.- dodała z lekkim uśmieszkiem, mijając go, aby podejść do kontuaru.- Sądzisz, że mój urok osobisty, podziała na kolejnego barmana? - spytała, zerkając na Drew z rozbawieniem.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Bar [odnośnik]26.12.20 19:05
-Pewnie znalazłby się jakiś desperat- wzruszył ramionami podtrzymując ironiczną nutę, która w zasadzie towarzyszyła mu od samego początku spotkania. Dywagowań zdawało się nie być końca i zapewne, gdyby nie ciekawość historii tego miejsca przekomarzaliby się do rana. -Nadzieja bywa złudna- zaczął doskonale wiedząc, że nie miał w sobie krzty litości. -Jednak nie chciałbym, żebyś utraciła ją równie szybko, dlatego przemilczę kwestię czającej się we mnie dobroci- zaśmiał się pod nosem przeczuwając, iż miała już o nim nieco wyrobione zdanie. W końcu niejednokrotnie widziała go w poważnym stanie, który był wynikiem czarnomagicznych zaklęć oraz klątw i ponadto brała udział w spotkaniu w piwnicy Karczmy „Pod Mantykorą”, gdzie nakazał mężczyźnie poderżnąć sobie gardło. Nie sprawiło to jednak, że zaczęła go unikać – choć początkowo wszystko na to wskazywało – dlatego nie zamierzał kryć swej prawdziwej natury. Stając się jednym z sojuszników Rycerzy Walpurgii z pewnością zyskała pewność, że nie było tam miejsca dla osób posiadających w sobie nader wiele skrupułów.
-Powiedzmy, że zaryzykuje. Może będą chciały wyrwać mnie z Twoich sideł?- uniósł wymownie brew nie kryjąc rozbawienia. -Właściwie to nie czuję, abym marnował czas- dodał po chwili i zatrzymał wzrok na jej tęczówkach.
Zmrużył oczy, kiedy wyraźnie dała mu do zrozumienia w jak wielkim był błędzie. Rzecz jasna nie spodziewał się innej odpowiedzi, w końcu mijał się z prawdą, aczkolwiek mogła chociaż dać mu nieco złudzeń. -Aż tylu ich było?- odparł z ciekawością w głosie, po czym nieco wzmógł uścisk, aby znalazła się jeszcze bliżej niego. -Czy mówisz tak, bo chciałabyś wzbudzić we mnie zazdrość?- zapytał z wyraźną ciekawością w głosie, lecz nie zdążył już usłyszeć odpowiedzi.
Ucieszył go widok trunków, choć nie był nader zadowolony ilością osób w barze. Zdecydowanie bardziej wolałby pozostać z nią sam na sam, choć właściwie mogli wypić kilka kolejek i oddalić się z tego miejsca. Podążył za dziewczyną do kontuaru wodząc wzrokiem od jednej butelki do drugiej w zastanowieniu, czym przyjdzie mu się wkrótce rozkoszować. Nie mieli tutaj żadnych wyjątkowych trunków, więc dobrze się składało, iż jego podniebienie nie było nader wymagające. -Nieśmiała, ciekawe- odparł i wymownie zmierzył ją wzrokiem, kiedy oparł się łokciami o drewniany blat. Sugestia była nadzwyczaj prosta we właściwym jej odczycie. -Spróbuj. Z chęcią zobaczę Cię w akcji- zaśmiał się pod nosem, choć w tonie mogła usłyszeć więcej zgryźliwości jak kpiny. Nie wiedział jakby zareagował na jej czułe słówka i spojrzenia skierowane do innego mężczyzny. -Gorzej jak trafi się barmanka. To dopiero byłoby wyzwanie- dodał nie spuszczając z niej spojrzenia. Zastanawiał się, czy naprawdę była gotów prezentować mu swe sztuczki.





The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Bar [odnośnik]26.12.20 23:40
- Mówisz? I pozwoliłbyś tak po prostu wyrwać mnie ze swych ramion? – spytała na wpół poważnie, na wpół kpiarsko. Chociaż zadawała pytanie, to nie liczyła na szczerą odpowiedź, pozbawioną ironicznej nuty. Cokolwiek miała od niego usłyszeć, nie miało w sumie znaczenia, gdy cała rozmowa nie była ani trochę poważna i warta zapamiętania. Słuchała go, zastanawiając się nad tym, co mówił i co sama wywnioskowała wcześniej. To jak postrzegała Drew, zmieniało się szybko, każde spotkanie powodowało pewną zmianę; raz na lepsze, innym natomiast na zdecydowanie gorsze. Nie wiedziała ile w nim było faktycznej dobroci czy litości, nie chwalił się tym, a jednego wieczoru wręcz zniszczył cały obraz osoby, za jaką go miała. Mimo to nie wydawał się bezlitosnym oprawcą, a przynajmniej nie dla niej. Pewne zdanie, które wyrabiała sobie o nim, powoli stawało się coraz pewniejsze, nawet jeśli po drodze pojawiały się komplikacje.- Więc powinnam spodziewać się kolejnych niespodzianek… oby łatwiej przyswajalnych niż poprzednio.- szepnęła jedynie. Wbrew pozorom doceniała jego specyficzną szczerość, nietypową bezpardonowość, gdy podejmował pewne kwestie. Mimo wszystko wolała tak, kiedy w kontrze miała wspomnienia z ładnie utkanych kłamstw, które finalnie pękły pod naporem czasu i wylały dawkę żalu oraz złości, koło czego nie dało się już przejść obojętnie.
Odpowiedziała mu delikatnym uśmiechem, kiedy przyznał, że nie czuje, aby czas był zmarnowany. Miło, zdecydowanie miło. Kąciki ust uniosły się mocniej, gdy dostrzegła, jak zmrużył oczy w reakcji na słowa niszczące złudzenia. Zdawało jej się to co najmniej ciekawe, bo najwyraźniej takie proste zagrywki działały bardziej drażniąco niż sądziła. Próbowała zdusić w sobie rozbawienie z owego odkrycia.- Trochę.- może i było to delikatne niedopowiedzenie, ale nie chciała wdawać się w szczegóły, ten temat nigdy nie był rozsądny do poruszania. W końcu zwykle okazywało się, że to stąpanie po wyjątkowo kruchym lodzie, który w każdej chwili mógł się załamać. Nie chciała tego, przynajmniej nie w przypadku Macnaira. Czując mocniej obejmujące ją ramiona, nie protestowała, a przylgnęła plecami do męskiego torsu. Kolejne pytanie pozostało bez odpowiedzi, bo nawet kiedy znaleźli się w barze, nie zamierzała już podejmować tematu.
Wsparła się o kontuar, zerkając zaraz na mężczyznę. Uniosła delikatnie brew, zauważając akurat, jak mierzył ją wzrokiem.- Wątpisz? – granie nieśmiałej czasami wychodziło jej idealnie, lecz zdecydowanie bardziej wolała być sobą, pewną siebie i niekryjącej przewrotności za rumieńcem. Przechyliła delikatnie głowę, przyglądając mu się z większą uwagą.- Nie zdążyłeś już napatrzeć się, jak łatwo idzie mi owijanie sobie wokół palca barmanów? – cień rozbawienia wybrzmiał w głosie, bo przecież od tego się zaczęło. Tamtego wieczoru wyjątkowo wkupiła się w łaski barmana, chociaż wcale nie planowała takiego rozwoju sytuacji. Dziś nie zamierzała robić nic w tym kierunku, mimo początkowej zaczepności.—Barmankę oddałabym tobie, zdecydowanie lepiej byś sobie z nią poradził.- aż tak nie wierzyła w swoje umiejętności, aby próbować wkupić się w łaski panny za barem. Odwróciła wzrok, gdy po chwili podszedł barman. Jednak facet. Na wyraźnie wyczekujące spojrzenie, odpowiedziała nieśmiałym uśmieszkiem i przeniosła ciemne tęczówki na Drew, jasno zdając się na niego względem zamawianego alkoholu.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Bar [odnośnik]23.01.21 20:03
-Zależy co zaoferowałby w zamian. Kto wie może okazałby się wprawnym handlarzem rzadkich trunków?- zaśmiał się pod nosem nie biorąc takiej opcji w ogóle pod uwagę. Dobrze czuł się w jej towarzystwie; lubił słuchać, rozmawiać, a przede wszystkim cenił sobie tą swego rodzaju delikatność, jakiej wielu pannom brakowało. Nie umniejszało to jednak charakterowi, wręcz przeciwnie. Potrafiła zbalansować pewne aspekty, rotować nimi tak, aby wzbudzały ciekawość i chęć do kolejnych spotkań. Nie wiedział jakby zareagował na jej widok z innym mężczyzną, bo choć nie można było mówić jeszcze o zazdrości, to o irytacji jak najbardziej.
-Mówisz o sytuacji z piwnicy, czy Twojej sypialni?- zapytał wprost, bez ogródek, a jego brew wyraźnie powędrowała ku górze. Doskonale pamiętał jak pierwsza ze wspomnianych nią wstrząsnęła i zniesmaczyła, jednakże po czasie zdawała się o tym zapomnieć lub na tyle mocno odrzucić, iż temat nie powracał. Musiała zrozumieć konieczność, poznała wstępne struktury i powiązania, dlatego nie zamierzał ponownie tłumaczyć swych intencji. Mordowanie niemagicznych nie sprawiało mu żadnej trudności; nie miał wobec nich krzty litości, podobnie jak wobec mugolaków, więc jeśli planowała brnąć w tą nieokreśloną relację była zmuszona pogodzić się z tym. Nie mógł i nie chciał udawać, iż rozkazy Czarnego Pana nie stanowiły dla niego priorytetu, a te nierzadko łączyły się z krwawymi jatkami – w szczególności z Zakonem Feniksa. Zadanie ran nie miało znaczenia, liczyły się tylko i wyłącznie przyniesione głowy.
-Co to znaczy trochę?- spoważniał. Nie krępował się lustrować jej wzrokiem, pragnął poznać odpowiedź na zadane pytanie, a przede wszystkim upewnić się, czy aby na pewno był jedynym, z którym spędzała podobne chwile w ostatnich dniach. -Chyba, że odnosiło się to do tęsknoty- zasugerował nie odwracając wzroku. Zdecydowanie bardziej uradowałoby go potwierdzenie drugiego wariantu.
-Nigdy w Ciebie nie wątpiłem- rzucił kiwając wolno głową. Pamiętał jak podczas pierwszego spotkania jego dłoń o mało nie spotkała się w buźką barmana, który zamiast zająć się pracą podrywał Blythe. Bez kolejki, bez galeonów i bez słowa przeprosin wobec innych klientów. Lekceważąc całkowity brak profesjonalizmu wypadł dość blado w jego oczach i z pewnością nie znalazłby zatrudnienia w Mantykorze. Mimo wszystko cieszyło go, że to właśnie w innych lokalach pracowały podobne gnidy, bowiem moczymordy chętniej odwiedzały jego cztery kąty. -Tamten to był ochłap, ten się wydaje nieco trudniejszym wyzwaniem- gestem wskazał nadchodzącego mężczyznę, po czym sam zamówił u niego szklankę ognistej. Nie miał w planach wylądować dzisiaj w barze i dać się ponieść alkoholowej aurze, jednakże skoro Skalny Donikąd tak wybrał pozostało im się pogodzić.
-Ile czasu byś wytrzymała nim potraktowałabyś ją zaklęciem?- spytał z wyraźną kpiną w głosie. Nie wyobrażał sobie Belviny zazdrosnej, nawet nie wychodził z założenia, że mogłaby być.





The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Bar
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach