Wydarzenia


Ekipa forum
Bar
AutorWiadomość
Bar [odnośnik]16.04.17 21:20
First topic message reminder :

Bar

Bar stanowi serce każdego pubu, tak jest i w tym przypadku. Za długim blatem znajdującym się na końcu sali stoi barman przecierający kufle, wykonujący zamówienia i w razie potrzeby rozdzielający zwaśnionych klientów. Jeśli ktoś jest stałym bywalcem tego przytułku dobrze też wie, że wystarczy napomknąć mu dwa słówka, aby dostać też coś ciepłego do zjedzenia. Może nie znajdzie się tu najdroższych dostępnych trunków, ale na pewno coś z procentami.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:57, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bar - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Bar [odnośnik]23.01.21 22:32
Uniosła delikatnie brew, dusząc w sobie śmiech. Świetnie, mogła zostać przehandlowana za jakiś alkohol… oby chociaż dość drogi, aby duma nie zabolała za mocno. Nie wypowiedziała jednak tej myśli na głos, gdy na tyle na ile go znała, mogła śmiało przewidzieć, co usłyszy w kontrze.- Takiej okazji nie mógłbyś zmarnować.- nie pytała, a stwierdzała fakt, nieco poważnym tonem. Również dobrze bawiła się w jego towarzystwie i najwyraźniej w tym mieli podobne odczucia. Lubiła jego towarzystwo, lubiła z nim rozmawiać, chociaż zwykle koniec końców docierali do tematów ciężkich w których pojawiało się niezrozumienie i brak akceptacji jednej ze stron. Mimo to nie czuła się zniechęcona, co potwierdzała dzisiejsza sytuacja, gdy mając okazję, właśnie jego towarzystwo wybrała na tą małą wycieczkę za miasto i w nieznane po wejściu w świstoklik. Skoro o tematach cięższych, właśnie takowy zawisł w powietrzu.- Chyba trochę o piwnicy, chociaż to już nie wywołuje takich samych emocji. Skoro było konieczne, skoro miało swój cel… nie ma sensu tego oceniać. Było minęło.- odparła spokojnie, odrobinę tracąc na rozbawieniu, dotąd brzmiącym w głosie.- A co do mojej sypialni.- podjęła, a w kącikach ust skrył się uśmiech, który próbowała kontrolować, ale nie było to wcale takie łatwe.- Zdecydowanie bardziej pasuje do tych trudno przyswajalnych, a przynajmniej początek. Później zdecydowanie było lepiej.- dodała, zerkając na niego.
Kiedy padło pytanie, zawahała się, nie bardzo wiedząc, co może mu odpowiedzieć. Relacja, która zaczynała się tworzyć była ciężka, skomplikowana i na dobrą sprawę nie wiedziała dokąd zajdą. Być może za parę tygodni nie będą mogli na siebie patrzeć lub przeciwnie? Niczego nie była pewna. Własnie dlatego wolała nie myśleć o tym, mając świadomość, że gdybanie  do niczego nie doprowadzi.- Swego czasu lubiłam się dobrze bawić, nie ograniczając się w żaden sposób i biorąc garściami z tego, co oferowało otoczenie.- wyjaśniła ogólnie, wiedząc, że Drew jest dość bystry, aby dopasować do jej słów… cóż więc kryło się pod słowem trochę. Uśmiechnęła się słabo, wobec wzmianki o tęsknocie.- Niewykluczone. Po spotkaniu przy tej nieszczęsnej barce w alejce, mimowolnie wracałam do tego myślami… za to teraz, wytrzymałam trzy dni, zanim na pomysł sprawdzenia legendy o Skalnym Donikąd, byłeś pierwszą osobą, która zdawała się idealna jako towarzysz.- nie rzucała słów bezmyślnie, ważyła każde.- To już tęsknota? – spytała cicho, przez cały czas jej spojrzenie utkwione było we własnych dłoniach, by wraz z wypowiedzianym pytaniem, przenieść ciemne tęczówki na Macnaira. W spojrzeniu nie było ani grama nieśmiałości, ale za to pewna niewinna zadziorność i zwyczajna ciekawość, co odpowie. Szczerość w takich kwestiach przychodziła jej z trudem, bo zmuszała do odsunięcia uprzejmego fałszu i pozostawienia emocji na wierzchu. Trochę jak podsunięcie pod nos otwartej księgi z której można było dowolnie czytać, przerzucając stronę za stroną.
Zaśmiała się cicho w reakcji na jego słowa.
- Piękna deklaracja.- zastanawiało ją, ile mogło kryć się w nich kpiny, czy faktycznie tam była, a jej nie wyłapała? Czy może po prostu brzmiały zbyt gładko, szczerze, aby ot tak mogła uwierzyć. Spojrzała na barmana, którego właśnie skomentował Drew. Faktycznie, prezentował się jak nieco większe wyzwanie, ktoś kogo byle dekolt i śliczna buźka nie przekonają, aby porzucić profesjonalizm, a tym samym zacząć myśleć innym narządem niż trzeba. Zaczęła zastanawiać się co to w ogóle za bar do którego trafili, skoro posiadał za barem kogoś bardziej ogarniętego.- Chyba masz rację.- przyznała, a kiedy barman i przed nią postawił szklankę ognistej, uśmiechnęła się lekko.
- Długo. Sądzisz, że z twojego powodu zrobiłabym jej cokolwiek? – przechyliła delikatnie głowę, przyglądając mu się.- Chyba się przeceniasz.- dodała kpiarsko. Ciężko było powiedzieć, jakby to wyglądało naprawdę. Bywała zazdrosna, a wtedy również dość gniewna oraz impulsywna, aby robić coś bezmyślnie, ale takie sytuacje mogła zliczyć na palcach jednej ręki i póki co wątpiła, żeby kolejna takowa miała miejsce.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Bar [odnośnik]26.01.21 22:26
Zatrzymał spojrzenie na jej twarzy nieco dłużej niżeli zazwyczaj, kiedy otwarcie przyznała, że nie pominąłby takiej okazji. Czy miała rację? Nie chciał zgadywać, nie zamierzał też rozgrzebywać tego tematu i zasypywać jej argumentami za oraz przeciw. Była warta zdecydowanie więcej niżeli uspokajający i niezwykle dobry w smaku alkohol, lecz jeśli powiedziałby to głośno to z pewnością długo by mu to wypominała. Pozostawił zatem tę kwestię do jej własnych, skomplikowanych przemyśleń. -Skoro tak twierdzisz- odpowiedział jedynie, a na jego wargach zagościł szelmowski uśmiech.
Przysłuchiwał się jej z uwagą, kiedy odniosła się do wydarzeń z piwnicy, a także do tych z ostatniego spotkania. Kiwając wolno głową zasmakował ognistej pragnąc ukryć swego rodzaju błysk w oku na ostatnie słowa. -Wydawać by się mogło, że o nich zapomniałaś. Wiedz jednak, że nie był to nawet prolog, do tego co jeszcze przyjdzie Ci ujrzeć, jeśli zamierzasz pójść tą drogą. Nie będziesz żałować, o tym mogę Cię zapewnić, lecz musisz pewne rzeczy zrozumieć, a tym bardziej zaakceptować. Czyż Londyn nie jest w końcu piękny? Wielu śniło o czystości, którą może się obecnie szczycić- odparł zgodnie z własnymi przekonaniami oraz wizją. Radował go przewrót, cieszyła sytuacja i budziła jeszcze większy apetyt na kolejne miesiące. Potęga Czarnego Pana zajmie Wyspy Brytyjskie, był o tym przekonany.
-Zdarza się najlepszym- odparł z krótkim wzruszeniem ramion. Nie było czego się wstydzić i jak już jej powtarzał mogła skończyć o wiele gorzej, gdyby przytrafiło się jej to poza ścianami własnego mieszkania.
Dobra zabawa miała tyle interpretacji ile osób, które zapragnęło taką zdefiniować ze swej autopsji. Wieść o czerpaniu z życia garściami zrodziła w jego głowie sporą ilość pytań, jednakże nie było to ani miejsce, ani czas na zadawanie takowych. Nie zamierzał naruszyć jej intymności, wchodzić z butami do przeszłości dla zaspokojenia swej ciekawości, lecz z pewnością kiedyś przyjdzie mu to zrobić, jeśli los napisał dla nich wspólną część przyszłości. Nie usłyszała zatem komentarza, zapewne nie dojrzała też krótkiego, badawczego spojrzenia, albowiem zaraz po nim uniósł szkło w geście toastu. -Zatem wypijmy za tęsknotę, bo w moim mniemaniu to co mówisz brzmi właśnie jak ona- uniósł kąciki ust, a następnie delikatnie uderzył w trzymane przez nie szło i upił zwartości.
-Nie przyzwyczajaj się- dodał z ironicznym przekąsem nieco zapędzając się w swych wcześniejszych słowach. Jak widać zrozumiała je dosłownie tak jak powinna. -Nie próbuj mi tego wypominać- rzucił właściwie od razu licząc, że nie będzie służyło to teraz jako argument w każdej rozmowie, choć jak znał płeć piękną… mógł to przewidzieć.
-Być może. Choć wybranie mnie za towarzysza podróży w nieznane i wspomniana już tęsknota stoją po mojej stronie, nie Twojej- zaśmiał się pod nosem nie odpuszczając żartobliwego tonu. Był przekonany, że właśnie w ten sposób rozumiała tą drobną uszczypliwość.
Po kilku przegadanych kolejkach oddalili się od baru w tylko sobie znanym kierunku. Być może ponownie na Skalny Donikąd chcąc sprawdzić, czy ponownie los zaprowadzi ich pod drewniany kontuar.

/zt x2




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Bar [odnośnik]15.03.21 18:00
przybywamy stąd

Nie zastanawiała się więcej nad faktycznym powodem spotkania się właśnie tutaj, w tym miejscu, na skalnej mieliźnie pośród wód Tamizy; może panna Multon rzeczywiście miała w sobie jakąś sympatię wobec historii i legend, może chciała pozornie zwyczajne miejsce ubrać w nutę tajemnicy; Dolohov nie dochodziła, mimo to faktycznie zdarzyło jej się – raz czy drugi – obracać w myślach wyobrażenia o tym, co było kiedyś.
Co stanowiło świadectwo dla ich działań dzisiaj.
Oczyszczenie Anglii ze szlamu było koniecznością; nawet ktoś taki jak ona, kto wciąż, bezustannie, desperacko i uparcie żył trzymając się kurczowo oddalonej o setki mil Rosji, wiedział. Bo wiedziała, że wszystko jest zaledwie kwestią czasu. Czasu i odrobiny zaangażowania na drodze do potęgi, rozumianej wielojako przez poszczególnych czarodziejów. Fakt, że Elvira w pewnym stopniu podzielała ów poglądy był decydujący wobec ich spotkania, nawet jeśli wspomnienie wspólnego pochylania się nad wróżkowym pyłem w barowej łazience było niebywale przyjemnym myślątkiem.
Musiała jednak odsunąć je na bok, na czas pojedynku, i przede wszystkim na czas, w którym musiała porzucić własne ciało; zaledwie na moment, zwieńczenie pojedynku na skalnym usypisku w iście ikonicznym stylu – przez moment naprawdę żałowała, że pod postacią urokliwego, białego króliczka, nie może się roześmiać. Nie spodziewała się tego po niej, a jednak.
– Podobam ci się w takiej wersji? – pytanie było pierwszym i jedynym podsumowaniem ich pojedynku; nie miała jej tego za złe, wręcz przeciwnie, cała sytuacja, choć trwała zaledwie kilka chwil, wydawała się beztroska, kuriozalnie zabawna, choć w innym towarzystwie zapewne w ogóle nie uważałaby funkcjonowania jako puchaty gryzoń za coś przyjemnego.
Wysunęła różdżkę z nacisku własnych zębów, drugą dłonią przygładzając nieco wzburzone pasma włosów, kiedy wspólnie stawiały kroki w kierunku iście tajemniczego miejsca, o którym wcześniej mówiła jej Elvira.
Drobny frasunek przebiegający między brwiami blondynki nie umknął jej uwadze; uniosła swoją, wraz z kącikiem ust, kiedy cień ciekawości błysnął w jasnym spojrzeniu.
– Wręcz przeciwnie – stwierdziła, nader poważnie, choć nie miało to wiele wspólnego z prawdą – Opowiadam mu jak ćpam z koleżankami po łazienkowych kątach. Nazwał cię degeneratką, która ma na mnie zły wpływ – szybka historyjka, o wszystkim i niczym w akompaniamencie powstrzymywanego uśmiechu.
Chwilę później uleciał gdzieś w powietrze, kiedy ujęła jej dłoń i dała się pociągnąć; charakterystyczne szarpnięcie w okolicy pępka i wirująca rzeczywistość były zwiastunem miejsca, do którego dotarły w ułamku kilku chwil.
– Oho, znowu mnie demoralizujesz – rzuciła z rozbawieniem, dość prędko identyfikując miejsce, do którego dotarły, ze zwyczajnym barem – Jakie masz relacje z Ramseyem? – zapytała wprost, pozornie niezobowiązująco, kiedy ruszyła w kierunku jednego z przybocznych stolików.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Bar [odnośnik]16.03.21 11:14
Nie sądziła, by jeszcze pół roku temu towarzystwo niedawno poznanej kobiety mogło sprawić jej tak odczuwalną przyjemność. Relacji na gruncie uzdrowicielskim nie brała pod uwagę, lecz jedno wspólne ćpanie nie stanowiło podstawy do obdarowania człowieka cząstką zaufania. A Tatiana otrzymała ją w momencie, w którym Elvira napisała zaproszenie na wspólny pojedynek i przygodę. Łączyły ich poglądy, wojenny front, organizacja - dziwnie zażyłe więzi, sprawiające, że patrzyła przychylniejszym okiem na cudzą arogancję, zuchwałe docinki, pytania. Nie były przyjaciółkami, ale były sojuszniczkami. Tylko tyle i aż tyle.
Uśmiech igrający na krawędziach wąskich warg Elviry pogłębił się, gdy biały króliczek przybrał na nowo ludzką, prawdziwą postać. Koścista dłoń podparta na biodrze i zaczepnie zmrużone powieki sugerowały subtelne, acz dostrzegalne poczucie wyższości - trochę żałowała, że Tatiana wróciła do siebie tak szybko, ponosiłaby ją jeszcze chętnie w garści, może nawet na ramieniu, prezentując świat z perspektywy więźnia w zwierzęcym ciele; wszystko to, co mogło spotkać czarodzieja, kiedy w chwili nieuwagi nie zdążył na czas wznieść skutecznej tarczy. Transmutacja bywała równie niebezpieczna, co zwykłe uroki. Jeżeli nie bardziej.
- Podobasz mi się w każdej wersji - odparła na tyle obojętnym tonem, by nie dało się mu przyoblec pozorów flirtu. - Ten króliczek miał jednak w sobie coś wyjątkowego. Może to moja wewnętrzna kobietka dostała pierdolca na widok futrzaka. A może ty wiesz dobrze, jak pomachać kuperkiem, żeby przyciągnąć wzrok. - Obejrzała się przez ramię z lekko uniesioną brwią, omiatając spojrzeniem talię i biodra Tatiany. Pod ciepłymi, jesiennymi ubraniami ciężko się było dopatrzyć szczegółów, ale o ile jej pamięć nie myliła, Rosjanka miała ciało godne uwieszenia wzroku.
Wchodząc na kamienną ścieżkę słyszała dobrze odpowiedź Tatiany, ale nie dała jej od razu satysfakcji z odpowiedzi i ujrzenia wyrazu bladej twarzy. Najpierw musiały obie przekonać się, ile prawdy kryła legenda o Skalnym Donikąd. Towarzystwo dodawało odwagi, więc dotarły na koniec szybko i gardło ścisnęło się Elvirze jedynie raz - gdy odczuła w okolicy pępka charakterystyczne szarpnięcie. Sekunda niepewności i adrenalina buzująca w żyłach sprawiły, że gdy zmaterializowały się wreszcie w ciemnym rogu knajpy, instynktownie wyciągnęła dłoń i zamiast za palce, ścisnęła swoją Anastazję za łokieć. Puściła dziewczynę dopiero wtedy, gdy upewniła się, że nikt z siedzących przy stolikach gości nie zdał się poruszony - może nawet nie zauważył ich nagłego przybycia.
- Kto by pomyślał, że taka jesteś uczciwa - rzuciła kapryśnie, wychodząc z cienia i odnajdując dla nich miejsce na taboretach przy samym barze. - Szkoda, że twój kochany brat nie powiedział mi tego, gdy się ostatnio widzieliśmy. Chętnie bym posłuchała. - Zrzuciła płaszcz z ramion, odkładając go machinalnie na kontuar. Zgrzybiały, markotny barman rzucił jej wrogie spojrzenie, ale uspokoił się, gdy w szczupłych palcach zamigały srebrne monety. Nim się obejrzały, stały przed nimi dwie czyste szklaneczki, czekające na wybór trunku. - Ja ciebie demoralizuję? O ile dobrze pamiętam, to ja zastałam cię w tamtym barze, nie na odwrót - Postukała paznokciami o drewniany blat, podpierając podbródek na pięści i odwracając głowę. Nie miała chęci opowiadać o swoich relacjach z Ramseyem, ale wiedziała, że uchylając się od tematu wznieci w Tatianie jeszcze większą ciekawość. - Nasze relacje są ściśle praktyczne. Jest mi naczelnikiem - uznała szybko i sucho, a potem z pokrętnym uśmiechem spróbowała zmienić temat: - Nie uważasz, że to symboliczne, jak ze wszystkich miejsc w Londynie przeniosło nas akurat do baru?
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Bar [odnośnik]16.03.21 12:14
Tylko tyle i aż tyle – wystarczyło.
Wystarczyło, by obdarzyć ją odrobiną atencji, wysublimowanego zainteresowania, pozwoliło na przyjęcie prośby i czerpanie przyjemności z wzajemnych docinek, treningu i nawet faktu, że ów potyczkę wygrała panna Multon; Tatiana miała do samej siebie dystans, całe jego ogromy, zapewne niezbędne do życia w Anglii, w sposób, który nierzadko zwykłego śmiertelnika winien napawać wstydem.
Ale jej było wszystko jedno; nie rozliczała się z Londynem, nie traktowała go poważnie, nie rozumiała rządzących nim zależności; po cóż więc odmawiać sobie zabawy?
– Wiem dużo rzeczy, moja droga – było jedyną odpowiedzią na rozważania Elviry o jej króliczej wersji, puchatych futerkach i zachęcających ruchach ciała. Była go świadoma, pewniejsza bardziej niż własnej głowy i myśli; znająca dobre strony i słabe punkty innych, wartość ruchu biodrem i siłę subtelnego dotyku – ludzie byli wzrokowcami, nieważne jakiej narodowości, statusu krwi i przekonań.
A ona ów wzrok potrafiła skupić na sobie.
Przyjemny półmrok baru pozwolił im zjawić się w miejscu niezauważonymi, całe szczęście – nawet w magicznym świecie pojawienie się dwóch wiedźm na środku lokalu ni stąd ni zowąd potrafiło wywołać maleńką sensację. Tatiana ruszyła krokiem za swoją towarzyszką, nie rozglądając się zbytnio po okolicy; pub jak każdy inny, na pewno nie nokturnowski.
Zawsze mogło być gorzej. Poza tym, faktycznie zaschło jej w gardle.
– Nie nastawiaj się – rzuciła z rozbawieniem na słowa o przemycie informacji; nie wiedziała jak wiele Ramsey mówił, sama mówiła niewiele, chyba nie do końca wiedząc na czym tak naprawdę ich zażyłości faktycznie wyglądają. Nienawidziła go? Kochała jak brata? Na pewno nie był jej obojętny.
– Sekrety brata i siostry, wiele jest takich, bardzo silnie strzeżone – mruknęła, wznosząc kącik ust ku górze i skinieniem dwóch palców wskazując barmanowi o nieciekawej minie jedną z flaszek wódki stojącą na półce za jego plecami.
– Droczę się, kotuś – żadna z nich nie była święta, żadna z nich nie oponowała, i to w tej przypadkowej relacji podobało się Tatianie najbardziej; miała wokół siebie wystarczająco pseudozasadniczych ludzi – Ale wróżkowy przyniosłaś ty. I chwała ci za to, aniele.
Ramsey tak naprawdę nie wiedział o jej wypadach; święta zasada mniej wiesz, lepiej śpisz była dla Dolohov naprawdę ważna. Poza tym Mulciberowi nic do tego, ile ćpała, chlała i z kim się spotykała, nawet jeśli dzielili ze sobą odrobinę tej samej krwi.
– Naczelnikiem. No ładnie – cichy pomruk akompaniował dźwiękowi rozlewanego do szklanek alkoholu, kiedy wysuwała z kieszeni płaszcza papierośnicę. Niedługo później odzienie wierzchnie spoczęło przy tym należącym do Elviry; ubrana w dopasowany, czarny golf i długą spódnicę w tym samym kolorze, założyła nogę na nogę, wsuwając jednego z papierosów między wargi.
– Mówisz do niego szefie? Panie kierowniku? Psze pana? – rozbawienie wybrzmiało w poszczególnych zgłoskach, kiedy spoglądała na nią kątem oka, wypuszczając z ust obłoczek dymu, ówcześnie zaciągając się odpalonym z pomocą różdżki petem – Los puszcza nam oczko, niech skonam, jeszcze się zakochasz.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Bar [odnośnik]19.03.21 23:06
Dystans do siebie był niezwykłą cnotą, rzadko spotykaną cechą wśród Anglików, z jakimi Elvira do tej pory miała zaszczyt współpracować w organizacji. Każdy - w tym i ona - chciał zawsze osiągać więcej, szybciej, lepiej; pierwszy w biegu, pierwszy w pojedynku, niezwyciężony. Któż nie marzył o niezmierzonej potędze? Któż nie upajał się słodką rozkoszą sukcesu? Obojętność, pewność siebie niezależna od okoliczności, uśmiech trwale wyrysowany na pełnych, rumianych wargach; tego Elvira nie znała dobrze. Było jej obce. Egzotyczne i urocze. Nie potrafiła się z tym utożsamić, ale mogła docenić.
Dlatego cieszyła się obraną przez Tatianę drogą. Ich ścieżki, które we wrześniu splotły się i wybiegły w przeciwnych kierunkach okazały się cały ten czas oscylować równolegle, gotowe zetknąć się, wymieszać trwale - wiedzione jednym celem, połyskującym na horyzoncie niczym góra złotych galeonów.
- Na nic się nie nastawiam - odpowiedziała tak instynktownie i bez namysłu, jak tylko ona potrafiła, by odbić od siebie zaczepkę. Za chwilę jednak szczupła dłoń powędrowała subtelnie po przedramieniu Tatiany, zatrzymała się na nadgarstku i oplotła go ciasno palcami. W ten sposób zbliżyły się do baru, zetknięte blisko, prawie siostry; z tym że w uścisku więcej było zaborczości niż dziewczęcej sympatii. Jakby pragnęła wyszarpnąć z niej wszystkie sekrety przy pomocy szponów i ostrych kłów; nie uroku. - Nie mam pojęcia, kochana. Jestem jedynaczką. Przecież widać - Uśmiechnęła się półgębkiem. Oczywiście, że widać. Doskonałego dziecka nie trzeba już było uzupełniać o żadne następne. Nie chciała sobie tego nawet wyobrażać. - Wiem, że się droczysz - wyznała cicho, przyciągając ją na moment do siebie, mocno, i zatapiając nos w rozwichrzonych, pachnących tytoniem włosach. Nie była wcale tak bardzo pewna, czy to żarty, ale nawet jeżeli: nie miała zamiaru dać tego po sobie poznać. - Daleko mi do anioła, ale myślę, że jeszcze niejeden raz będziesz mieć okazję skosztować moich darów.
Gdy zajęły miejsca na wysokich taboretach, barman nadzwyczaj szybko uwinął się z rozlaniem do szklanek połyskującego bursztynem trunku. Ich młode twarze i zgrabne sylwetki mogły mieć na to znaczący wpływ, ale Elvira nie posłała mu nic więcej niż przelotne, niezainteresowane spojrzenie. Sięgnęła po papierosa, gdy Tatiana wysunęła z kieszeni papierośnicę. Zdawało się oczywiste, że dziewczyna podzieli się swoimi precjozami.
- Nie rozpędzaj się, bo sobie żebra połamię ze śmiechu - ucięła Elvira sucho, z bezbarwną miną. - Mówię do niego po nazwisku, jak każdy. Lordowski tytuł mu nie przysługuje - Przechyliła głowę ze złośliwym uśmieszkiem. - Pochwal się, jak ty do niego mówisz? Braciszku? Kochanie? Żabciu? - Przygryzła usta nim wsunęła między zęby nieodpalonego papierosa. - Nie chcę o nim gadać, po prawdzie niezbyt go lubię. Łączy nas... historia. Nie taka, jaką opowiada się w przydrożnych barach. - Uniosła brew, słysząc nieskromną sugestię. - Och, tak sądzisz? A może chciałabyś mi coś wyznać? Anastazjo, złotko, czekam. - Wysunęła stopę, by niesubtelnie musnąć kostkę dziewczyny krawędzią podeszwy.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Bar [odnośnik]22.03.21 14:34
Brytyjczycy mieli swoje zwyczajowe, jak dla niej nader dziwaczne poczucie własnej wartości; a ponoć to ona pochodziła z kraju, który pewnością siebie i nadmierną dumą chciał zgładzić inne. Ale tutaj, w brzydocie, wilgoci i brudzie, naprawdę ciężko było jej się doszukać potęgi; podkreślała to zaskakująco często, nie zważając na ewentualne konsekwencje swoich słów czy nieprzychylnych spojrzeń – tak długo jak walczyła o ten ich parszywy kraj, mogła mówić co chciała.
A przynajmniej w takim przekonaniu żyła.
Emigrantka, która uważa się za lepszą od wszystkich wokół, iście samobójczo, choć żadna nieprzyjemność jeszcze jej z tego tytułu nie spotkała; może to też dużo mówiło o samych Anglikach – nie potrafili faktycznie bronić swojego, nawet przed potokiem ruskich przekleństw.
Dywagacje polityczne na temat wyspy były jednak ostatnim tematem, który zechciałaby poruszyć w towarzystwie panny Multon.
Brew drgnęła do góry ledwo zauważalnie, kiedy smukłe palce oplotły jej nadgarstek, niemal zaborczo burząc dzielący je dystans; czyżby Elvira żałowała, że nie zostawiła jej w postaci urokliwego króliczka, skoro miała takie chęci i potrzeby zagarniania jej dla siebie?
– No tak, słodkie jedyne dziecko, masz rację – że widać, że faktycznie taka była; wraz ze śmiechem pokręciła głową, sięgając po jedną ze szklanek, którą opróżniła jednym krótkim, szybkim haustem – Trzymam za słowo, moja droga. Takich obietnic bym się po tobie spodziewała. Urozmaicasz mi dzień, Multon – począwszy od samego listu, urodzinowego prezentu, przez sam pojedynek, króliczą formę, aż po zajęcie miejsc przy barze. Może faktycznie to była robota losu? Złączyć je ze sobą nad alkoholem? Chyba lepiej nie dało się zacieśniać więzów przyjaźni; procenty i zabójstwa łączyły bliżej niż węzeł małżeński.
Kiedy panna Multon poczęstowała się skręconym ręcznie papierosem, zostawiła papierośnicę na blacie, swojego peta chwytając między dwa palce. Założyła nogę na nogę, podpierając podbródek wolną dłonią, chwilę później powstrzymując parsknięcie śmiechem na widok bladej miny blondwłosej.
– Na przykład – stwierdziła, arcypoważnie, słysząc zaproponowane przez Elvirę zwroty – Mówię do niego czule, w końcu to rodzina – a o rodzinę należy dbać, nawet werbalnie. Wciąż dusząc we własnym gardle odruch śmiechu, przegryzła dolną wargę ust, zaraz potem znów sięgając nimi po papierosa.
– Mulciberowie mają zepsutą krew, może to dlatego – wyznała wprost, wciąż na granicy rozbawienia, choć brzmiała naprawdę niemal wzniośle; być może dlatego Multon nie potrafiła dogadać się z Ramseyem? Ich wspólna historia nie była jednak czymś, co miałoby spędzać sen z powiek, więc prędko porzuciła temat ich relacji, w ślad za prośbą jasnowłosej.
– Ja? Skąd – rzuciła prędko, wypuszczając okruch śmiechu zaraz obok słów – Niestety, skarbie, jestem zaręczona. Nasza miłość byłaby okrutnie nieszczęśliwa, jak każde jednostronne uczucie – wraz z teatralnym westchnięciem strzepnęła popiół do popielnicy spoczywającej z boku blatu – Uwierz mi na słowo, przerabiałam to – nieszczęśliwych adoratorów usychających z powodu niespełnionej miłości; być może mówiła tylko o tym, być może o czymś wykraczającym poza oczywistość.
– A więc, kto mnie zdradził? Zasłyszana plotka, przekazana prędko wiadomość, nazwisko wpisane w rejestr? – o tym, że Dolohov faktycznie błąka się wśród rycerskich włości nie mogła dowiedzieć się od Ramseya – A może sama obserwujesz mnie na tyle uważnie, by wiedzieć?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Bar [odnośnik]22.03.21 22:11
Polityka interesowała Elvirę wyłącznie wtedy, gdy mogła coś na niej ugrać - dywagacje sięgające poziomu meta, poszukiwanie przyczyn w miernej jakości patriotyzmie i odbieranie sobie przywilejów drogą moralności były ostatnim, na co miałaby ochotę chłodnego, październikowego wieczoru. Emigracja Tatiany nie robiła na Elvirze żadnego wrażenia; dopóki wiedźma pozostawała wiedźmą z krwi i kości, nie miały znaczenia narodowość ani rasa. Wszystko rozchodziło się o magię - to magia powinna rządzić światem, a oni byli dość odważni i bezwzględni, by do tego doprowadzić. Pozwoliła nieprzyjemnemu uśmiechowi utonąć w gęstych włosach dziewczęcia. Gdy się odsunęła, wyraz bladej twarzy powrócił do złudnej złośliwości, wiecznie niewzruszonej maski nieuzasadnionej pogardy.
- Żebyś wiedziała, jak słodką... - mruknęła, przewracając oczami na wspomnienie długiego dzieciństwa, które z perspektywy czasu przypominało parny sen letniej nocy. Była rozpuszczoną jedynaczką, chciwą księżniczką i niczego się nie wstydziła. Zasługiwała na wszystko, co najlepsze, była złotym, wyjątkowym dzieckiem; przy tym miała do rodziców żal, zadrę, że nie umożliwili jej rozwinięcia pełni potencjału. - Moje dni były urozmaicone już wcześniej, ale tak... podobasz mi się - przyznała z zaczepną obojętnością, posyłając dziewczynie ulotne, acz intensywne spojrzenie.
Przy barze każda poważna sprawa traciła na istotności, wiele sekretnych wyznań ochoczo opuszczało zaczerwienione usta. Musiały jednak pamiętać, że karczma stwarzała warunki do podsłuchiwania, nie wszystkie tematy warto było poruszać nad szklanką. Alkohol rozluźniał mięśnie i rozpalał zmysły, lecz nigdy nie należało tracić panowania nad językiem; nie w tych czasach.
- Ugh. - Wzdrygnęła się teatralnie, wydmuchując Tatianie dym w oczy, gdy zasugerowała czułe słówka z Mulciberem. Facet, choć przystojny, był ostatnim kandydatem, jakiego chciała wyobrażać sobie we flircie. Zwłaszcza z własną siostrą, chociaż po tym popaprańcu spodziewałaby się wszystkiego. - Bardzo zepsutą, na całe szczęście jesteś też Dolohovem, jakoś się wyrównuje. - Wzruszyła ramieniem, muskając bibułkę papierosa krańcem języka. - Ja jestem Multon, ale i Parkinson. Wszystko zależy od interpretacji. - A każda rozsądna interpretacja przyznawała, że szlachetna krew matki pobija przeciętność nudnego ojca.
Po Tatianie nie spodziewała się słów o potencjale podrażniającym nerwy; ciężko było brać na poważnie większość jej odzywek, pyskate gierki prędzej zaspokajały spragnione złośliwości dusze niż prowokowały do wojny. Do czasu.
- Jeżeli chciałabym, abyś coś do mnie poczuła, uwierz mi, że byś to zrobiła - zwróciła uwagę z chłodną pewnością, muskając palcami krawędź swojej szklanki, podnosząc ją i oglądając zawartość pod światło. Nagle zrobiło jej się niedobrze, ale odegnała nieprzyjemne odczucie. - Z kim jesteś zaręczona? Kto cię ujarzmił? - Uniosła brew z widoczną wyższością, do momentu aż Tatiana nie zasugerowała tajemnicy. Och, słodka, słodka Anastazjo. - Wiemy wszystko, co należy o naszych sojusznikach - zauważyła lekkim tonem. - Stoję dość wysoko, by nie musieć słuchać plotek. - Już w szeregach; rzecz, która wkrótce, miała nadzieję, stanie się udziałem Tatiany.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Bar [odnośnik]23.03.21 16:34
Takie wieczory jak ten, sprawiały, że Londyn w bilansie swojej niekończącej beznadziejności, stawał się ociupinę bardziej znośny. Wieczory, przypadki, umówione spotkania; szklanki alkoholu, spalone papierosy, cierpkie słowa otulające zobojętniałe gesty – wszystko to tworzyło jej rzeczywistość, ubierało w pozornie nieważne zachowania, sytuacje i kroki; ale jakimś dziwnym trafem, to wszystko łączyło się ze sobą. Od złamanej nogi, przez wspólne ćpanie, aż po dywagacje natury prawie moralnej; rycerska brać sprawiała, że panna Multon była z automatu kimś o wiele ciekawszym, nawet jeśli już poprzednie spotkanie w intymnych warunkach pubowej łazienki pozwoliło, by Tatiana obdarzyła ją nutą sympatii.
– Schlebiasz mi, skarbie – gardłowy pomruk akompaniował uśmiechowi; odrobinę wilczemu, pozornie obojętnemu, z nutą prawie beztroski – momentami lubiła grać tą nieświadomą, niewinną, niemal słodką w wypowiadanych słowach, przyjmowanych minach i małych mikrogestach. Ciemne pasma włosów przemknęły między smukłymi palcami, kiedy odrzuciła kosmyki z własnego ramienia, na ułamek sekundy owijając je wokół bladej skóry, wciąż krzyżując spojrzenie ze swoją towarzyszką.
Była ciekawa – ciekawsza niż przypadkowy mieszkaniec Londynu, a to już coś znaczyło, zważywszy chociażby na fakt, że Dolohov bardzo szybko, sprawnie i bezkompromisowo wrzucała wszystkich do jednego wora, oceniając przez sam fakt przynależności do angielskiej społeczności; a ta była z reguły niebywale mało interesująca.
– Och, nie, nie, proszę – wyrzuciła słowa niemal od razu, kręcąc przecząco głową. Na moment przeniosła spojrzenie na barmana, skinieniem dwóch palców zamawiając sobie kolejną kolejkę; przy okazji też dla Elviry, kiedy ta opróżni swoje szkło – Nie próbuj mnie obrazić – słowa wybrzmiały aż nadto spokojnie, kontrastując ze swoim znaczeniem – Nie mam w sobie choć kropli ich krwi – wytłumaczyła pokrótce, kiedy Elvira zaczęła tłumaczyć własną przynależność. Szaleństwo Mulciberów jej nie dotyczyło. U niej zależności klasowały się odrobinę inaczej; wolała obcego ojca od własnej szlacheckiej, zdradliwej matki. Ale skorowidz naprawdę mało co ją interesował.
– Z Ramseyem łączyła nas matka. Angielka, szlachcianka, niezła heca, co? – fakt, że płynęła w niej krew tych ludzi balansował na granicy wesołości a faktycznego rozeźlenia, mimo że nie miała najmniejszego wpływu na to, kim tak naprawdę była z tytułu rodzinnych zażyłości.
Na nowo wypełniona szklanka spoczęła na blacie; podnosząc ją do ust, Tatiana przedłużyła spojrzenie Elviry, pozwalając kącikowi warg poszybować ku górze wraz z usłyszeniem jej zapewnienia – przyglądała się jej przez chwilę, nie mówiąc nic, aż do momentu słowa ujarzmił.
Ciche cmokanie wybiło się ponad barowe odgłosy, wraz z nim Dolohov pokręciła głową.
– Wy i te wasze brytyjskie przekonania – stwierdziła, gdzieś między rozbawieniem a wyraźną pobłażliwością – W moim kraju małżeństwo to nie ujarzmianie kogokolwiek – przynależność, lojalność, tradycja - owszem; ale przecież była ostatnią osobą, która dobrowolnie chciałaby się spętać i ograniczyć.
– Może dostaniesz zaproszenie na ślub – zbyła pytanie o tożsamość, zamiast niego wplatając w słowa organizacyjne przynależności – Tym bardziej z uwagi na twoją rangę. To dość prawdopodobne, lepiej zacznij rozglądać się za odpowiednią kreacją – nawet jeśli kwestia jej ślubu była jakąś wielce daleką abstrakcją, a na usta pragnął przedostać się śmiech – W byle czym cię nie wpuszczą. Moja kultura nie jest tak bylejaka jak ta tu.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Bar [odnośnik]24.03.21 16:51
Och, w istocie Tatianę niełatwo było wyprowadzić z równowagi. W przeciwieństwie do przeciętnego Anglika, ukrywała się jednak nie za maską kamiennego spokoju, wyzywającej i obrazoburczej obojętności, a słodką jak kocię frywolnością. Jak ostre były te pazurki pod warstwą gorącego puchu? Czy w odpowiedniej sytuacji byłaby zdolna użyć ich po to, by zadać śmiertelny cios? Dziś nad brzegiem Tamizy okazała przed Elvirą sprawność w doborze bojowych zaklęć; ich pojedynek był krótki, lecz wystarczający do oceny. Jako pełnoprawny Rycerz mogła teraz czuć, że Tatiana znajduje się pod jej nadzorem oraz protekcją. Po wszystkich ich mniej lub bardziej przypadkowych spotkaniach miała też przeczucie, że w odpowiednim momencie była gotowa się za tą Rosjanką wstawić.
- Skarbie i kotku i złotko... powiedz mi, każdego obdarzasz taką czułością, czy może zwiodła cię moja anielska twarz? - spytała przewrotnie, nawiązując do ich spotkania w dusznym klubie nad szklankami zielonej wróżki. To były lepsze czasy, choć upłynęły zaledwie miesiąc temu. Przez upór zagranicznych szlamolubów coraz ciężej zdobywało się na ulicach porządnej klasy alkohol.
Przy kontuarze pozwoliła dyrygować wszystkim Tatianie. Wydawała się niebywale zaznajomiona z regułami karczm oraz barów, ledwo szklanka zaświeciła pustkami, już lądowała w niej kolejna, połyskująca kolejka. Dzisiaj Elvira nie miała zamiaru wypić dużo, gdyż chodziły za nią obowiązki. Chwila na odstresowanie była jednakowoż bardziej niż przyjemna, zwłaszcza w tym towarzystwie.
- Wiesz, co chciałam usłyszeć - stwierdziła po krótkim, na wpół kpiącym, a na wpół rozbawionym chichocie. Śmiała się nieprzyjaźnie, jakby zawsze wroga, ale było to tylko wrażenie, rzecz, nad którą nie miała większej kontroli. - Matka Ramseya była szlachcianką? - dopytała niechętnie, czując silniejsze pulsowanie za mostkiem na samą myśl, że mogłoby ją łączyć z tym potworem w ludzkiej skórze coś tak istotnego jak utracone szlachectwo. - To znaczy, że ty też jesteś na wpół szlachcianką. - Teraz się uśmiechnęła, trącając Tatianę łokciem. Przyjemnie było oddychać zapachem jej intensywnych perfum. - Z jakiego nazwiska? - Z szacunkiem dla Tatiany, oby jak najmniej spowinowaconym z Parkinsonami.
Zainteresowała ją pewność, z jaką kobieta zaprzeczyła definicji ujarzmienia. Czym więc innym mogło być dla niej małżeństwo? Nie dostrzegała idących za tą instytucją ograniczeń, czy może w krajach wschodu więź ta wyglądała zupełnie inaczej?
- Czym jest małżeństwo w waszym kraju? - Zdecydowała się spytać, a potem parsknęła do swojej szklanki, niezbyt podniecona ideą wesela. Po pogrzebie Blacka wolała stronić od publicznych uroczystości, choć należało przyznać, że wesele takiej damy jak Anastazja nie powinno przypominać arystokratycznych dziwactw. - Zastanowię się i skonsultuję to z moim projektantem - odpowiedziała z kamienną twarzą, choć jak na dłoni widać było, że ściemnia. Jeżeli kiedykolwiek takie zaproszenie do niej napłynie, raczej mu nie odmówi i ubierze się, w co tylko zapragnie.
Oparła łokieć na kontuarze i zmrużyła oczy.
Absolutnie nie żałowała wysłania urodzinowego liściku.

/zt <3


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Bar [odnośnik]28.03.21 18:47
Jak bardzo napuszona by nie bywała, nawet największa samotnica potrzebowała sojuszników.
Byli niemalże jak tlen w wojennej rzeczywistości, w obcym świecie, wzgardzonym mieście, które otwarcie tak krytykowała; ale mimo całego brudu, brzydoty, morza niechęci i nie raz niezbyt odpowiedzialnego przekonania, że jest kimś lepszym, kontakty naprawdę się przydawały.
I te opiewające w szlacheckie wygody, urokliwą acz do porzygu nudną brytyjską śmietankę, i te całkowicie odwrotne, na których czele mogłaby postawić koleżków ojca czy chociażby wiecznie nabzdyczonego Schmidta.
Była też i panna Multon; wybawicielka i demoralizatorka, przy okazji ciekawa znajoma w relacji komediowo-praktycznej.
– A jak myślisz? – podjęła pytanie kolejnym pytaniem, kiedy brew drgnęła ku górze w drobnym rozbawieniu. Zwykła mówić w ten sposób, być może wciąż zangielszczać rodzime naleciałości, w których momentami aż zbyt dobitnie cmokało się zmarznięte policzki i szeptało słodkie słowa, które finalnie zawsze były tylko słowami.
Nowo napełnione szkło wyjątkowo prędko ponownie odnalazło drogę, dosięgnęło jej ust, a zawartość szklanki równie prędko się pojawiła, równie prędko spłynęła w dół kobiecej krtani. Zaraz potem Dolohov uśmiechnęła się nieco, kiedy śmiech Elviry płynnie przeszedł w pytania i wątpliwości.
Rodzinne pokręctwa potrafiły być konfundujące, choć dla niej w tej chwili rozmowa o szlachectwie wydawała się nad wyraz zabawna. Ona jako lady, zaledwie kilka chwil temu pod postacią uroczego króliczka. Ale czy nie tak właśnie wyglądało jej życie tutaj; pełne skrajności?
– Na to wygląda, panno Multon – skwitowała, przytakując głową i nie odejmując od niej spojrzenia; patrzyła nań intensywnie, jakby chciała wybadać głębsze znaczenie ów niechęci wobec jej przyrodniego brata, choć tak naprawdę nijak powinno ją to interesować; Ramsey równie sprawnie co jednał, potrafił zrażać do siebie ludzi – Rowle.
Zdradzieckie, brzydkie, angielskie, nijakie. Że też ojciec nie mógł wziąć sobie kogoś porządniejszego. Być może rodzina miała swoją renomę. Reputacje, która gwarantowała odpowiednie korzyści; Tatiana wciąż jednak obserwowała wszystko przez pryzmat własnej matki, która o wiele ciekawsza była kilka metrów pod ziemią, niźli za życia.
– Świętością – skomentowała krótko, enigmatycznie. Prawosłane naleciałości, chłód w kościach, duma i opór w krwi; kobietom w domu wcale nie było łatwiej, wcale nie były bardziej wyzwolone, wcale nie mogły więcej.
– Może kiedyś sama to zrozumiesz, kto wie – dodała pomrukiem, zamawiając sobie kolejną kolejkę.
Miały całe wieki na dyskusje o politycznych mariażach i instytucji małżeństwa. Całe wieki na kłamstwa, półprawdy i oderwane od rzeczywistości wyobrażenia.

zt <3
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Bar
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach