Brama Zdrajców
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Brama Zdrajców
Brama Zdrajców jest jedynym zejściem do więzienia Tower of London, zanurzonym w głębokiej wodzie - co znacznie utrudnia ucieczkę. Jedynym sposobem na dostanie się do środka (oraz na opuszczenie budynku) jest pokonanie wody przy pomocy łodzi.
Czarodzieje, sterując łodzią, muszą udać się w boczny korytarz po lewej stronie i przesunąć poluzowaną cegłę, by otworzyć tajemne przejście do podziemnego czarodziejskiego aresztu. Mugolscy strażnicy instynktownie je omijają; część ze względu na zaklęcia ochronne, a część - będąca o czarodziejskim więzieniu doskonale poinformowana.
Lądują tutaj przestępcy, którzy popełnili czyny, które nie zasługują na zesłanie do Azkabanu.
Czarodzieje, sterując łodzią, muszą udać się w boczny korytarz po lewej stronie i przesunąć poluzowaną cegłę, by otworzyć tajemne przejście do podziemnego czarodziejskiego aresztu. Mugolscy strażnicy instynktownie je omijają; część ze względu na zaklęcia ochronne, a część - będąca o czarodziejskim więzieniu doskonale poinformowana.
Lądują tutaj przestępcy, którzy popełnili czyny, które nie zasługują na zesłanie do Azkabanu.
Friedrich Schmidt najbardziej lubił pracować w towarzystwie jedynej osoby, która nie irytowała go swoim istnieniem - siebie samego. Nigdy nie należał do typów chętnych do wspólnej, grupowej gry zawsze będąc raczej typem uważnie obserwującego wszystko samotnika. Czasem jednak nawet takie osobistości jak on musiały zgodzić się na wspólną akcję i połączyć siły z innymi czarodziejami.
Na miejsce spotkania przybył praktycznie równo o czasie, w swym dziwnym odruchu nie znosząc jakichkolwiek form spóźniania. Zielone ślepia uważnie przyglądały się szczegółom otoczenia, a umysł spróbował dojść do sposobu, w jaki buntownicy dostali się do twierdzy. Musiało być jakiejś przejście, jakiś przeoczony kawałek przez który tym szczurom udało się przedostać. Obserwował. Stojąc w miejscu, próbując rozgryźć różne możliwości by w końcu wydać z piersi pomruk niezadowolenia oraz przenieść spojrzenie na innych czarodziejów, którym skinął jedynie głową.
- Wiemy jak była zabezpieczona wcześniej, nim udało im się przedostać do Tower? Byli tu jacyś strażnicy, pułapki, cokolwiek? Naczelnik wspominał o czymś jeszcze? Planie korytarzy chociażby? - Wyrzucił z siebie kolejne pytania, przenosząc zielone ślepia w kierunku lorda Rosier. Sam Schmidt nie miał okazji rozmówić się z naczelnikiem więzienia i niezwykle tego żałował - był przekonany, że z pewnością byłoby to interesującą rozmową, a i sam z chęcią przejrzałby plany korytarzy oraz dokładnie sprawdził każdy z nich - to jednak musiało poczekać, póki jego towarzysze nie zdejmą zabezpieczeń, umożliwiając w miarę bezpieczne przejście w dalsze tereny. Nie miał zamiaru ich pośpieszać bądź rzucać pytaniami o czas czując, iż nie powinno się ich rozpraszać podczas pracy.
Austriak w zamyśleniu wyciągnął różdżkę, gdy umysł ponownie uderzyły wypowiedziane wcześniej przez lorda Rosier słowa. Naczelnik wspominał o zbiegach, którzy mogą ukrywać się w tej okolicy... A jeśli mogli natknąć się na jakiegokolwiek zbiega w najbliższej okolicy Friedrich Schmidt chciał o tym wiedzieć.
- Homenum Revelio - Wypowiedział inkantację zaklęcia, z nadzieją iż wskaże ono potencjalnych nowych towarzyszy, których jeszcze nie przyszło im zobaczyć. Będą w lepszej sytuacji, gdy będą wiedzieli co ich czeka, niż gdyby mieli dać się zaskoczyć.
| mam przy sobie: Oko ślepego, Smocza łza (1 porcja), Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 21), Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 32)
Na miejsce spotkania przybył praktycznie równo o czasie, w swym dziwnym odruchu nie znosząc jakichkolwiek form spóźniania. Zielone ślepia uważnie przyglądały się szczegółom otoczenia, a umysł spróbował dojść do sposobu, w jaki buntownicy dostali się do twierdzy. Musiało być jakiejś przejście, jakiś przeoczony kawałek przez który tym szczurom udało się przedostać. Obserwował. Stojąc w miejscu, próbując rozgryźć różne możliwości by w końcu wydać z piersi pomruk niezadowolenia oraz przenieść spojrzenie na innych czarodziejów, którym skinął jedynie głową.
- Wiemy jak była zabezpieczona wcześniej, nim udało im się przedostać do Tower? Byli tu jacyś strażnicy, pułapki, cokolwiek? Naczelnik wspominał o czymś jeszcze? Planie korytarzy chociażby? - Wyrzucił z siebie kolejne pytania, przenosząc zielone ślepia w kierunku lorda Rosier. Sam Schmidt nie miał okazji rozmówić się z naczelnikiem więzienia i niezwykle tego żałował - był przekonany, że z pewnością byłoby to interesującą rozmową, a i sam z chęcią przejrzałby plany korytarzy oraz dokładnie sprawdził każdy z nich - to jednak musiało poczekać, póki jego towarzysze nie zdejmą zabezpieczeń, umożliwiając w miarę bezpieczne przejście w dalsze tereny. Nie miał zamiaru ich pośpieszać bądź rzucać pytaniami o czas czując, iż nie powinno się ich rozpraszać podczas pracy.
Austriak w zamyśleniu wyciągnął różdżkę, gdy umysł ponownie uderzyły wypowiedziane wcześniej przez lorda Rosier słowa. Naczelnik wspominał o zbiegach, którzy mogą ukrywać się w tej okolicy... A jeśli mogli natknąć się na jakiegokolwiek zbiega w najbliższej okolicy Friedrich Schmidt chciał o tym wiedzieć.
- Homenum Revelio - Wypowiedział inkantację zaklęcia, z nadzieją iż wskaże ono potencjalnych nowych towarzyszy, których jeszcze nie przyszło im zobaczyć. Będą w lepszej sytuacji, gdy będą wiedzieli co ich czeka, niż gdyby mieli dać się zaskoczyć.
| mam przy sobie: Oko ślepego, Smocza łza (1 porcja), Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 21), Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 32)
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 26
'k100' : 26
Wiedział, że sowa dotrze w końcu do niego. Prędzej czy później, ale zjawi się na parapecie domu, niosąc wiadomości o czasie, bo miejsce było już znane. Kiedy tak się stało, przebiegł szybko wzrokiem po linijkach tekstu, zwięzła informacja, lecz niczego więcej nie potrzebował. Korzystając z dostępnego czasu, przygotował wszystko, czego potrzebował. Zabrał niezbędne eliksiry, upewnił się, że w kieszeni płaszcza znajdował się judaszowiec. Chociaż nigdy nie wychodził z domu bez różdżki, tak odruchem zawsze sprawdzał, czy spoczywała w kieszeni, najbliżej dłoni. Musiał mieć pewność, że w razie konieczności będzie mógł się bronić, bądź atakować. Opuszczając okolice Cranham, dostał się do Londynu, a tam najkrótszą drogą do Tower. Przystanął w pobliżu i powiódł spojrzeniem po mężczyznach, którzy już zjawili się na miejscu. Jednego z nich nie kojarzył, ale to nieważne, skoro tutaj był, najpewniej umiał coś pożytecznego i był pewien, że zaraz przyjdzie mu się o tym przekonać. Odrobinę więcej uwagi poświęcił Rookwoodowi, bo jego mimo wszystko nie spodziewał się zobaczyć. Nie narzekał jednak, kuzyn był piekielnie zdolnym czarodziejem już parę lat temu i nie wątpił, że teraz miał jeszcze więcej do zaoferowania. Wsunął ręce do kieszeni czarnego płaszcza, gdy cisza między wszystkimi przedłużała się nadal. Czekał, milcząc i wpatrując się w sobie tylko znany punkt znajdujący się na kamiennej ścianie. Nigdy nie był przesadnie rozmowny, nie szukał tematów, więc przeciągająca się cisza pasowała mu najbardziej.
Przerwał bezruch, dopiero gdy dotarły do niego słowa Rosiera i to w jego kierunku odwrócił głowę, by skupić na mężczyźnie, błękitne tęczówki. To, co mieli zrobić było jasne, lecz najpewniej ani odrobinę proste. Znalezienie luk, które wykorzystał Zakon, pewnie zajmie im więcej czasu niż przypuszczali.- Wiadomo ile dokładnie osób może się ukrywać w pobliżu i wejść nam w drogę? - spytał po chwili. Może nie było to takie istotne, ale wolał wiedzieć, czego mniej więcej się spodziewać. Słysząc o pułapkach, spojrzał na otoczenie z większą ciekawością, lecz przeklinając w myślach, że nie znał się na ich dezaktywacji. Musiał to nadrobić, aby kolejny raz nie musieć stać i czekać na skutki cudzych działań, dziś jednak tylko tyle mu pozostało. Mimo to zamknął palce na judaszowcu, by nieco nerwowym ruchem obrócić różdżkę w dłoni. Szybko zastanowił się nad zaklęciem, które mógłby rzucić, jako drobną pomoc dla nich lub dla siebie. Znajoma inkantacja padła tuż obok, dlatego poszedł tym samym śladem.- Homenum Revelio.- mruknął pod nosem, zamierzając rozejrzeć się za potencjalnym towarzystwem, które chciałoby, nawet przypadkiem dołączyć do nich. Celem były jakiekolwiek sylwetki, które przemieszczały się w sposób niepasujący.
| ekwipunek wysłany na konto mg
Przerwał bezruch, dopiero gdy dotarły do niego słowa Rosiera i to w jego kierunku odwrócił głowę, by skupić na mężczyźnie, błękitne tęczówki. To, co mieli zrobić było jasne, lecz najpewniej ani odrobinę proste. Znalezienie luk, które wykorzystał Zakon, pewnie zajmie im więcej czasu niż przypuszczali.- Wiadomo ile dokładnie osób może się ukrywać w pobliżu i wejść nam w drogę? - spytał po chwili. Może nie było to takie istotne, ale wolał wiedzieć, czego mniej więcej się spodziewać. Słysząc o pułapkach, spojrzał na otoczenie z większą ciekawością, lecz przeklinając w myślach, że nie znał się na ich dezaktywacji. Musiał to nadrobić, aby kolejny raz nie musieć stać i czekać na skutki cudzych działań, dziś jednak tylko tyle mu pozostało. Mimo to zamknął palce na judaszowcu, by nieco nerwowym ruchem obrócić różdżkę w dłoni. Szybko zastanowił się nad zaklęciem, które mógłby rzucić, jako drobną pomoc dla nich lub dla siebie. Znajoma inkantacja padła tuż obok, dlatego poszedł tym samym śladem.- Homenum Revelio.- mruknął pod nosem, zamierzając rozejrzeć się za potencjalnym towarzystwem, które chciałoby, nawet przypadkiem dołączyć do nich. Celem były jakiekolwiek sylwetki, które przemieszczały się w sposób niepasujący.
| ekwipunek wysłany na konto mg
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Cillian Macnair' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Słowa, które wypowiedział Maghnus, nie niosły żadnych dobrych wieści. Wolałby mieć pewność, że zdołają przedrzeć się przez pozostawione przez wroga zabezpieczenia, nim wejdą na jego teren, ale wyglądało na to, że dopuścili wroga znacznie dalej, niż wydawało się to możliwe. Nie dało się jednak cofnąć czasu, należało zająć się skutkami i - przede wszystkim - uniemożliwić podobne sytuacje na przyszłość. A w tym celu musieli oczyścić ten kanał ze szczurów, Brama Zdrajców dumnie nosiła swoją nazwę, dziś prawdziwsza, niż kiedykolwiek wcześniej. Oby nie na długo. Przeciągnął wzrokiem od Maghnusa do Augustusa, oni najlepiej wiedzieli, jak najskuteczniej mogli sobie z tym poradzić. Zrobią, co leży w ich mocy, niewiele nadto: grunt, żeby choć trochę przerzedzić te przeszkody. Skinął głową, obserwując, jak zabierali się do pracy - nie będąc w stanie zrobić wiele, aby im pomóc.
- Zróbcie, co się da. Z resztą będziemy musieli sobie poradzić inaczej - odparł, krótką chwilę przyglądając się ich pracy. Wydawało się, że posunęli się z nimi do przodu, nawet jeśli nieznacznie. - Brama Zdrajców była wcześniej wykorzystywana do transportu więźniów - Minęło parę lat, odkąd poruszał się tędy na łodzi z Ramseyem, gdy jego krewną zamknięto tutaj omyłkowo. W miejscu uczęszczanym, transportowym, pułapki obróciłyby się przeciwko samym strażnikom. - Jestem pewien, że udostępni ci plany, kiedy o nie poprosisz - dodał, nie prosił o nie, Tower of London funkcjonowało sprawnie - to jedno przejście wydawało się podejrzane. Nie zamierzali przecież zagubić się w tutejszych labiryntach, między którymi zresztą z pewnością krzątali się strażnicy. - Zakon Feniksa przeprowadził egzekucję na poprzednim naczelniku więzienia. Mam nadzieję, że nowy prędko zapanuje nad tym chaosem - mruknął z nutą zniecierpliwienia, nieznacznie unosząc przed siebie różdżkę. - Nie wiemy, przypuszczam, że to jednostki - odparł na pytanie Cilliana. - Czujecie coś? - Zarówno on, jak Schmidt, przywoływali zaklęcia, które miały pozwolić im rozeznać się w przestrzeni. Skoncentrował się na własnej mocy, zamierzając wzmocnić swoich towarzyszy.
- Magicus extremos - wypowiedział inkantację płynnie, dbając o poprawną gestykulacje zaklęcia.
- Zróbcie, co się da. Z resztą będziemy musieli sobie poradzić inaczej - odparł, krótką chwilę przyglądając się ich pracy. Wydawało się, że posunęli się z nimi do przodu, nawet jeśli nieznacznie. - Brama Zdrajców była wcześniej wykorzystywana do transportu więźniów - Minęło parę lat, odkąd poruszał się tędy na łodzi z Ramseyem, gdy jego krewną zamknięto tutaj omyłkowo. W miejscu uczęszczanym, transportowym, pułapki obróciłyby się przeciwko samym strażnikom. - Jestem pewien, że udostępni ci plany, kiedy o nie poprosisz - dodał, nie prosił o nie, Tower of London funkcjonowało sprawnie - to jedno przejście wydawało się podejrzane. Nie zamierzali przecież zagubić się w tutejszych labiryntach, między którymi zresztą z pewnością krzątali się strażnicy. - Zakon Feniksa przeprowadził egzekucję na poprzednim naczelniku więzienia. Mam nadzieję, że nowy prędko zapanuje nad tym chaosem - mruknął z nutą zniecierpliwienia, nieznacznie unosząc przed siebie różdżkę. - Nie wiemy, przypuszczam, że to jednostki - odparł na pytanie Cilliana. - Czujecie coś? - Zarówno on, jak Schmidt, przywoływali zaklęcia, które miały pozwolić im rozeznać się w przestrzeni. Skoncentrował się na własnej mocy, zamierzając wzmocnić swoich towarzyszy.
- Magicus extremos - wypowiedział inkantację płynnie, dbając o poprawną gestykulacje zaklęcia.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'k8' : 7, 6, 6, 3, 5, 8, 5, 5
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'k8' : 7, 6, 6, 3, 5, 8, 5, 5
Ciężko było powiedzieć, że widok kuzyna, w ich jakże doborowym gronie, go dziwił. W końcu dzielili ze sobą krew, a ręce Rookwoodów aż świerzbiły z ekscytacji chociażby na myśl o przedsięwzięciach natury podobnej do tego, w którym właśnie brali udział. A przynajmniej takie zaczął odnosić wrażenie na przestrzeni kolejnych lat. Ich ojciec wpoił im odpowiednie wychowanie, za którym szły równie jasno określone postawy. Sigrun, sam Augustus, no i oczywiście sam stary Rookwood, odpowiadali się czynnie po jedynej właściwej stronie tego konfliktu i raczej nie podlegało wątpliwości, że matka Cilliana zaszczepiła w swoim synu podobne ciągoty. Musiałby chyba w tych zatęchłym, wilgotnym kanale zobaczyć samego Merlina, żeby unieść w dziwieniu brwi.
Wykonane różdżką gęsty zdawały się jak najbardziej poprawne, a przeprowadzona próba rozbrojenia oczobłysku, tym bardziej udana. A przynajmniej świadczył o tym fakt, że całą gromadka wciąż była w stanie korzystać ze zmysłu wzroku. Dodatkowo, biorąc pod uwagę jak gładko kolejne słowa mężczyzn wlatywały mu do głowy, a także brak jakichkolwiek świszczących im nad uszami czarów, którąkolwiek pułapkę właśnie nie zajmował się Bulstrode, ta też została z powodzeniem rozłożona na części pierwsze i unieszkodliwiona.
- Oczobłysk mamy już za sobą - poinformował wreszcie, na pozór z profesjonalnym skupieniem wymalowanym na twarzy, ale tak na prawdę, jednocześnie wielce z siebie zadowolony. Nawet jeśli obydwoje z Maghnusem dysponowali odpowiednią wiedzą na wysokim poziomie, coś zawsze mogło pójść nie tak i zwyczajnie uruchomić pułapkę.
Teraz zostało tylko ostatnie tango i strach na gremliny. Widmo bogina nie wydawało się jednak aż tak straszne, czy też po prostu niebezpieczne, w porównaniu do drugiej pułapki. Wybór więc był prosty - zarówno różdżka, jak i jej właściciel, tym razem skierowali się w stronę, gdzie Tristan jeszcze parę chwil temu wskazał umiejscowienie ostatniego tanga. Różdżka znowu poruszyła się w powietrzu, kiedy nadgarstek wprawił ją w odpowiednie ruchy, a myśli uciekły do szczelnie upchanej w głowie wiedzy, która miała mu podpowiedzieć, jak zabrać się za tę przeszkodę i ją unieszkodliwić.
Marynowana narośl ze szczuroszczeta; +5 do OPCM i uników; 2/10
rzucam na wyciszenie ostatniego tanga
wyciszenie pułapki poziom II, ST 75-10(numerologia III)=65
Wykonane różdżką gęsty zdawały się jak najbardziej poprawne, a przeprowadzona próba rozbrojenia oczobłysku, tym bardziej udana. A przynajmniej świadczył o tym fakt, że całą gromadka wciąż była w stanie korzystać ze zmysłu wzroku. Dodatkowo, biorąc pod uwagę jak gładko kolejne słowa mężczyzn wlatywały mu do głowy, a także brak jakichkolwiek świszczących im nad uszami czarów, którąkolwiek pułapkę właśnie nie zajmował się Bulstrode, ta też została z powodzeniem rozłożona na części pierwsze i unieszkodliwiona.
- Oczobłysk mamy już za sobą - poinformował wreszcie, na pozór z profesjonalnym skupieniem wymalowanym na twarzy, ale tak na prawdę, jednocześnie wielce z siebie zadowolony. Nawet jeśli obydwoje z Maghnusem dysponowali odpowiednią wiedzą na wysokim poziomie, coś zawsze mogło pójść nie tak i zwyczajnie uruchomić pułapkę.
Teraz zostało tylko ostatnie tango i strach na gremliny. Widmo bogina nie wydawało się jednak aż tak straszne, czy też po prostu niebezpieczne, w porównaniu do drugiej pułapki. Wybór więc był prosty - zarówno różdżka, jak i jej właściciel, tym razem skierowali się w stronę, gdzie Tristan jeszcze parę chwil temu wskazał umiejscowienie ostatniego tanga. Różdżka znowu poruszyła się w powietrzu, kiedy nadgarstek wprawił ją w odpowiednie ruchy, a myśli uciekły do szczelnie upchanej w głowie wiedzy, która miała mu podpowiedzieć, jak zabrać się za tę przeszkodę i ją unieszkodliwić.
Marynowana narośl ze szczuroszczeta; +5 do OPCM i uników; 2/10
rzucam na wyciszenie ostatniego tanga
wyciszenie pułapki poziom II, ST 75-10(numerologia III)=65
Augustus Rookwood
Zawód : Poszukiwacz Śmierci, badacz, naukowiec, numerolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Quiet, crawl to the in-between
Silent, secretive feeling
Of fearsome hatred that reaches the skies
Silent, secretive feeling
Of fearsome hatred that reaches the skies
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Augustus Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 100
'k100' : 100
Ściąganie pułapek nigdy nie było łatwe ani tym bardziej przyjemne. Żmudne, pracochłonne rozwiązywanie magicznych węzłów, szeptanie inkantacji przeciwnych do tych, z których skorzystał wróg, jednoczesne skupienie magii oraz myśli musiało trwać. Kropelki potu pojawiły się na czole Augustusa szybko. Wysiłek, który włożył już na samym początku zaczął się opłacać. Ogromna wiedza nabywana przez lata zwracała się. I to z nawiązką.
Rookwood w trakcie swojej pracy poczuł gwałtowniejsze drżenie różdżki, kiedy kończył wyciszać Ostatnie tango wskazane przez Tristana. Cisowe drewno nagrzewało się mocniej, dając przyjemne poczucie ciepła w całym tym zimnie wdzierającym się po ubrania. Wtedy też, raptem kilka oddechów przed finalnym rozwiązaniem obranej pułapki, wzdłuż pleców Augustusa przebiegł silny dreszcz, a czarodziej poczuł, jak magia tworząca zabezpieczenie rozmywa się przed nim w postaci półprzezroczystej mgiełki. Jej kierunek powoli zmieniał się. Sunęła na lewo tam, gdzie wskazano umiejscowienie Stracha na gremliny wywołującego bogina. W pewnym momencie zaiskrzyła w całej objętości, a uszu wszystkich dobiegł trzask, lecz jedynie Augustus był w stanie ujrzeć nikłe widmo tego, co jeszcze przed chwilą było pułapką. Los mu sprzyjał, a ogromna determinacja oraz wiedza przełożyły się na wyniki. Pozbywając się jednego z zabezpieczeń całkiem skutecznie, zdołał dokonać czynu niespotykanego i pozbył się kolejnej przeszkody, tym samym znacznie ułatwiając pozostałym możliwość przejęcia Bramy Zdrajców przez Rycerzy Walpurgii.
Interwencja związana z wyrzuceniem krytycznego sukcesu przez Augustusa. Pułapka Strach na gremliny została bonusowo przełamana.
Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki
Rookwood w trakcie swojej pracy poczuł gwałtowniejsze drżenie różdżki, kiedy kończył wyciszać Ostatnie tango wskazane przez Tristana. Cisowe drewno nagrzewało się mocniej, dając przyjemne poczucie ciepła w całym tym zimnie wdzierającym się po ubrania. Wtedy też, raptem kilka oddechów przed finalnym rozwiązaniem obranej pułapki, wzdłuż pleców Augustusa przebiegł silny dreszcz, a czarodziej poczuł, jak magia tworząca zabezpieczenie rozmywa się przed nim w postaci półprzezroczystej mgiełki. Jej kierunek powoli zmieniał się. Sunęła na lewo tam, gdzie wskazano umiejscowienie Stracha na gremliny wywołującego bogina. W pewnym momencie zaiskrzyła w całej objętości, a uszu wszystkich dobiegł trzask, lecz jedynie Augustus był w stanie ujrzeć nikłe widmo tego, co jeszcze przed chwilą było pułapką. Los mu sprzyjał, a ogromna determinacja oraz wiedza przełożyły się na wyniki. Pozbywając się jednego z zabezpieczeń całkiem skutecznie, zdołał dokonać czynu niespotykanego i pozbył się kolejnej przeszkody, tym samym znacznie ułatwiając pozostałym możliwość przejęcia Bramy Zdrajców przez Rycerzy Walpurgii.
Interwencja związana z wyrzuceniem krytycznego sukcesu przez Augustusa. Pułapka Strach na gremliny została bonusowo przełamana.
Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki
W uszach wciąż nie dźwięczała mu głucha cisza, wciąż dokładnie słyszał każde ze słów wypowiadanych przez zebranych w Bramie Zdrajców, pozwolił więc sobie na trwający ułamki sekund przebłysk triumfu, uznając pierwsze z zabezpieczeń za szczęśliwie zneutralizowane. Pomimo bogatych doświadczeń w dziedzinie łamania klątw nigdy nie pozwalał sobie na zgubną pychę w trakcie pracy - choćby wyciszył tysiąc tych samych pułapek, każda z nich była odrobinę inna w zależności od przywołującego ją zaklinacza, zupełnie jakby każda z nich miała swój unikalny podpis. I pomimo kompletnej teoretycznej wiedzy w tej dziedzinie, właśnie ten drobny detal czynił ze zdejmowania zaklęć czynność nie do końca przewidywalną; nawet ekspertom zdarzały się niechciane aktywacje zabezpieczeń. Szczęśliwie dwie pierwsze przeszkody mieli już za sobą, tak przynajmniej wnioskował, gdy wciąż nie oślepiła go porażająca jasność. Oby tak dalej.
Jednym uchem łowił wymieniane między Rycerzami Walpurgii słowa, chłonąc jak gąbka informacje, które miały mu pomóc lepiej zrozumieć sytuację, z jaką się mierzyli i zbudować wizję tego, co mogło na nich czekać po przebrnięciu przez zabezpieczenia nałożone na przejście. Ilu przeciwników mieli spotkać na swojej drodze? Czy Zakon Feniksa przygotował dla nich jeszcze jakieś nadprogramowe niespodzianki? Jaką drogę przebędą po przekroczeniu Bramy? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań ciekawiły go niezmiernie, nie zaprzątał sobie jednak głowy nadmiernymi kalkulacjami potencjalnych ryzyk; nie był tu od tego, jak na razie jego jedyną rolą było wsparcie ich działań w sposób, w jaki umożliwiały mu to jego umiejętności i wypełnienie powierzonych mu zadań. Nie zamierzał rozczarowywać. Kątem oka odnotował fakt, że Augustus po mistrzowsku rozprawił się z ostatnim tangiem, więc i sam Bulstrode ponownie uniósł różdżkę w powietrze, biorąc na warsztat zawieruchę. Paskudna pułapka i właściwie ostatnia prawdziwie niebezpieczna, z całą pewnością nie chcieli w nią wpaść. Odciął się od odbijających się echem rozmów, wziął spokojny, głęboki wdech i powrócił myślami do wyrytych w jego pamięci schematów runicznych, by w pełnym skupieniu rozpracować zabezpieczenie na czynniki pierwsze i je wyciszyć.
rzucam na wyciszenie zawieruchy
wyciszenie pułapki poziom II, ST 75 - 10 (runy poziom III) = 65
Jednym uchem łowił wymieniane między Rycerzami Walpurgii słowa, chłonąc jak gąbka informacje, które miały mu pomóc lepiej zrozumieć sytuację, z jaką się mierzyli i zbudować wizję tego, co mogło na nich czekać po przebrnięciu przez zabezpieczenia nałożone na przejście. Ilu przeciwników mieli spotkać na swojej drodze? Czy Zakon Feniksa przygotował dla nich jeszcze jakieś nadprogramowe niespodzianki? Jaką drogę przebędą po przekroczeniu Bramy? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań ciekawiły go niezmiernie, nie zaprzątał sobie jednak głowy nadmiernymi kalkulacjami potencjalnych ryzyk; nie był tu od tego, jak na razie jego jedyną rolą było wsparcie ich działań w sposób, w jaki umożliwiały mu to jego umiejętności i wypełnienie powierzonych mu zadań. Nie zamierzał rozczarowywać. Kątem oka odnotował fakt, że Augustus po mistrzowsku rozprawił się z ostatnim tangiem, więc i sam Bulstrode ponownie uniósł różdżkę w powietrze, biorąc na warsztat zawieruchę. Paskudna pułapka i właściwie ostatnia prawdziwie niebezpieczna, z całą pewnością nie chcieli w nią wpaść. Odciął się od odbijających się echem rozmów, wziął spokojny, głęboki wdech i powrócił myślami do wyrytych w jego pamięci schematów runicznych, by w pełnym skupieniu rozpracować zabezpieczenie na czynniki pierwsze i je wyciszyć.
rzucam na wyciszenie zawieruchy
wyciszenie pułapki poziom II, ST 75 - 10 (runy poziom III) = 65
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Maghnus Bulstrode' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Obserwował dwójkę czarodziejów, gdy zajmowali się dezaktywowaniem zastawionych pułapek. Z tego, co wiedzieli od początku, było ich sporo, może nawet za dużo dla dwójki czarodziejów, ale w rękach mężczyzn leżało pozbyć się, jak największej ich liczby. Cokolwiek miało zostać i odbić się na nich, problemem będzie później. Liczył tylko, że najgorsze przestaną działać.
Spojrzał na Rosiera, kiedy lord zaczął wyjaśniać dodatkowe kwestie o których miał najwyraźniej większe pojęcia niż oni. Egzekucja na poprzednim naczelniku była dowodem, że Zakon był jak szkodniki i pozbycie się ich z kraju było zwyczajnie potrzebne, aby nie ginęło więcej czarodziejów. Zwłaszcza takich, którzy wykonywali swoje obowiązki, a nie bawili się w bohaterów uciemiężonych. Kiedy padła odpowiedź na jego pytanie, milczał przez moment.- Byłoby dobrze.- odparł, bo nawet jeśli nie stronił od konfliktów, tak lepiej nie natrafić na więcej osób łaknących wolności na którą nie zasłużyli w żadnym stopniu.
Wypowiedziana chwilę wcześniej inkantacja, pozwoliła zobaczyć mu więcej, dostrzec to, co ukrywały przed nimi mury. Zaklęcia defensywne nadal go nie zawodziły, miał nadzieje, że tak pozostanie dziś. Potrzebował ich zbyt często, aby pozwalać sobie na błędy.
Powiódł spojrzeniem po otoczeniu, wyłapując każdą sylwetkę w pobliżu, którą rozświetliło zaklęcie, lecz skupił się tylko na konkretnych spośród kilku. Te, które poruszały się inaczej, nie schematycznie i nie po małych przestrzeniach. Eliminował więc strażników i osadzonych, którzy siedzieli na swoich miejscach. Nie od razu odpowiedział, co takiego widział.- Trzy osoby, jakieś dziesięć metrów od nas.- poinformował cicho, kiedy tylko upewnił się, że to właśnie oni mu nie pasowali.- Poruszają się powoli, więc mamy jeszcze chwilę.- dodał zaraz, opuszczając różdżkę. Nie dziwił się temu, jeśli próbowali wydostać się niezauważenie, musieli być ostrożni, lecz dziś nie działało to na ich korzyść. Zawahał się na krótką chwilę, nim zdecydował się na kolejny ruch, mogący dać mu przewagę.- Mico.- wypowiedział spokojnie, kierując różdżkę znów na siebie.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Spojrzał na Rosiera, kiedy lord zaczął wyjaśniać dodatkowe kwestie o których miał najwyraźniej większe pojęcia niż oni. Egzekucja na poprzednim naczelniku była dowodem, że Zakon był jak szkodniki i pozbycie się ich z kraju było zwyczajnie potrzebne, aby nie ginęło więcej czarodziejów. Zwłaszcza takich, którzy wykonywali swoje obowiązki, a nie bawili się w bohaterów uciemiężonych. Kiedy padła odpowiedź na jego pytanie, milczał przez moment.- Byłoby dobrze.- odparł, bo nawet jeśli nie stronił od konfliktów, tak lepiej nie natrafić na więcej osób łaknących wolności na którą nie zasłużyli w żadnym stopniu.
Wypowiedziana chwilę wcześniej inkantacja, pozwoliła zobaczyć mu więcej, dostrzec to, co ukrywały przed nimi mury. Zaklęcia defensywne nadal go nie zawodziły, miał nadzieje, że tak pozostanie dziś. Potrzebował ich zbyt często, aby pozwalać sobie na błędy.
Powiódł spojrzeniem po otoczeniu, wyłapując każdą sylwetkę w pobliżu, którą rozświetliło zaklęcie, lecz skupił się tylko na konkretnych spośród kilku. Te, które poruszały się inaczej, nie schematycznie i nie po małych przestrzeniach. Eliminował więc strażników i osadzonych, którzy siedzieli na swoich miejscach. Nie od razu odpowiedział, co takiego widział.- Trzy osoby, jakieś dziesięć metrów od nas.- poinformował cicho, kiedy tylko upewnił się, że to właśnie oni mu nie pasowali.- Poruszają się powoli, więc mamy jeszcze chwilę.- dodał zaraz, opuszczając różdżkę. Nie dziwił się temu, jeśli próbowali wydostać się niezauważenie, musieli być ostrożni, lecz dziś nie działało to na ich korzyść. Zawahał się na krótką chwilę, nim zdecydował się na kolejny ruch, mogący dać mu przewagę.- Mico.- wypowiedział spokojnie, kierując różdżkę znów na siebie.
[bylobrzydkobedzieladnie]
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Ostatnio zmieniony przez Cillian Macnair dnia 07.08.21 22:23, w całości zmieniany 2 razy
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Cillian Macnair' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Zielone ślepia szmalcownika uważnie obserwowały otoczenie, w czasie gdy uszy wsłuchiwały się w słowa, jakie do niego wypowiadano. Przyswajał wiadomości, jednocześnie oczekując momentu, w którym jego towarzysze zdejmą zabezpieczenia, by mogli rozpocząć właściwą pracę. Friedrich doskonale wiedział, że choćby jedno, najmniejsze miejsce przez które mogli prześlizgnąć się buntownicy stanowiło zagrożenie powtórnej ich wizyty w Tower, na którą nie powinni sobie pozwalać. Pomruk zamyślenia wyrwał się z jego ust, gdy kolejne słowa Rosiera docierały do jego uszu, a gdzieś w środku dusza radowała się na myśl, o złożeniu wizyty naczelnikowi więzienia - z przyjemnością odbyłby z nim rozmowę. Wilczy uśmiech zagościł na jego wargach, a zielone spojrzenie błysnęło dziwnym blaskiem. -Nie będzie miał wyjścia. - Mruknął jedynie w odpowiedzi. Zamierzał dokładnie sprawdzić plany tutejszych korytarzy chcąc dowiedzieć się o wszystkich, nawet najmniejszych zakamarkach. Ot tak, na wszelki wypadek. Pewien, że któregoś dnia w końcu nadejdzie ten dzień, gdy ta wiedza będzie przydatną. Dziwiło go jednak, iż nikt nie pomyślał aby zabrać ze sobą choćby szkic korytarzy, te myśli pozostawił jednak dla siebie. - Zamierzam sprawdzić, czy są jeszcze jakieś przejścia. - W końcu przezorność nie była niczym złym, czyż nie? Austriak uważał ją za cechę niezwykle ważną, niemal niezbędną przy podobnych działaniach, co zapewne było spowodowane surowym oraz zimnym wychowaniem Hugo Schmidta, będącego politykiem z krwi i kości.
Zacisnął usta w wąską linię, gdy jego zajęcie nie powiodło się, nim jednak z jego ust uleciało jakiekolwiek przekleństwo Cillian zdołał ujrzeć, kto się na nich czaił. I pięknie. Zielone ślepia powędrowały w kierunku przyjaciela, a usta wygięły się w drwiącym uśmieszku. No, dawno nie mieli okazji stanąć ramię w ramię przeciwko komuś innemu. Zdecydowanie za dawno. Cholera, nadal powinien być na niego zły. - Jeśli będę musiał cię stąd wyciągać stawiasz mi flaszkę. - Mruknął do Macnaira, który doskonale powinien wiedzieć iż liczył również na butelczynę, którą powinien mu sprezentować w ramach przeprosin. - Mico. - I on wypowiedział tę inkantację, chcąc wykorzystać przyspieszone ruchy na ich korzyść. Im szybciej rozprawią się z buntownikami, tym lepiej.
Zacisnął usta w wąską linię, gdy jego zajęcie nie powiodło się, nim jednak z jego ust uleciało jakiekolwiek przekleństwo Cillian zdołał ujrzeć, kto się na nich czaił. I pięknie. Zielone ślepia powędrowały w kierunku przyjaciela, a usta wygięły się w drwiącym uśmieszku. No, dawno nie mieli okazji stanąć ramię w ramię przeciwko komuś innemu. Zdecydowanie za dawno. Cholera, nadal powinien być na niego zły. - Jeśli będę musiał cię stąd wyciągać stawiasz mi flaszkę. - Mruknął do Macnaira, który doskonale powinien wiedzieć iż liczył również na butelczynę, którą powinien mu sprezentować w ramach przeprosin. - Mico. - I on wypowiedział tę inkantację, chcąc wykorzystać przyspieszone ruchy na ich korzyść. Im szybciej rozprawią się z buntownikami, tym lepiej.
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Brama Zdrajców
Szybka odpowiedź