Brama Zdrajców
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Brama Zdrajców
Brama Zdrajców jest jedynym zejściem do więzienia Tower of London, zanurzonym w głębokiej wodzie - co znacznie utrudnia ucieczkę. Jedynym sposobem na dostanie się do środka (oraz na opuszczenie budynku) jest pokonanie wody przy pomocy łodzi.
Czarodzieje, sterując łodzią, muszą udać się w boczny korytarz po lewej stronie i przesunąć poluzowaną cegłę, by otworzyć tajemne przejście do podziemnego czarodziejskiego aresztu. Mugolscy strażnicy instynktownie je omijają; część ze względu na zaklęcia ochronne, a część - będąca o czarodziejskim więzieniu doskonale poinformowana.
Lądują tutaj przestępcy, którzy popełnili czyny, które nie zasługują na zesłanie do Azkabanu.
Czarodzieje, sterując łodzią, muszą udać się w boczny korytarz po lewej stronie i przesunąć poluzowaną cegłę, by otworzyć tajemne przejście do podziemnego czarodziejskiego aresztu. Mugolscy strażnicy instynktownie je omijają; część ze względu na zaklęcia ochronne, a część - będąca o czarodziejskim więzieniu doskonale poinformowana.
Lądują tutaj przestępcy, którzy popełnili czyny, które nie zasługują na zesłanie do Azkabanu.
Alexander posegregował dokładnie eliksiry w przypasanych sakwach tak, aby mieć do nich jak najlepszy dostęp. Zdążył prędko zebrać swoją drużynę nim pojawił się Harold: ręka Ministra spoczywająca na szczupłym ramieniu uzdrowiciela wydała mu się dziś wyjątkowo ciężka. Skinął jednak z powagą głową: był przygotowany na to, co miało na nich czekać w Azkabanie.
Pomiędzy ostatnim spojrzeniem na Idę a lotem na miotle z Cedrikiem wydawała się minąć ledwie krótka chwila. Cała drużyna zmierzała już w stronę Tower, gdzie czekała na nich... no właśnie. Kiedy wylądowali Farley zebrał ich wszystkich razem, przekazując ostatnie najważniejsze fakty.
– Pilnujcie tego, żeby było wam ciepło, na dole może być lodowato. Dawajcie znać jeżeli poczujecie, że aura dementorów zaczyna wam się dobierać do głów, macie wątpliwości i tracicie chęć do parcia naprzód. Nie mamy wiele czasu, ale jeżeli zignorujemy samych siebie to nie pomożemy Just. Michael dowodzi w razie gdybym nie był w stanie. Pamiętajcie, nie mamy wiele czasu – oznajmił, dopinając szczelniej płaszcz i spoglądając po każdym z osobna, na dłużej zawieszając spojrzenie na Tonksie, nim nie skinął głową i poprowadził ich w stronę ich celu.
Ruszyli trzymając się blisko, nawigując w gęstej jak mleko mgle aż do samego więzienia. Farley wybierał drogi najpewniejsze, najbardziej ukryte, lawirując całą grupę pomiędzy rozsianymi dookoła strażnikami aż nie dotarli do kilku schodków prowadzących wprost do rzeki.
Oczywiście nic nie mogło być aż tak łatwe jak po prostu wyciągnięcie łódki i wpłynięcie na niej do środka. Na szept o straży Farley momentalnie obrócił się do pozostałych, od razu namierzając spojrzeniem głowę strażnika. Alexander postawił stopę na schodku wyżej i wyciągnął się na cały swój pokaźny wzrost, wycelowując w strażnika i rzucając niewerbalne Petrificus Totalus w niespodziewającego się ataku strażnika.
Gdy skończył inkantację coś jednak go tknęło i Alexander spojrzał na twarz stojącego nieopodal Vincenta. Szkopuł tkwił jednak w tym, że to wcale nie był Vincent. Alexander momentalne opuścił ramię, rozszerzone oczy wlepiając w postać mężczyzny, z którym przyszło mu walczyć w antykwariacie (Drew Macnair). Koniec różdżki Farleya znalazł się na na wysokości serca mężczyzny, a spojrzenie uzdrowiciela wwiercało się w jego parszywą mordę.
| Według halucynacji pada nr 4 na Vincenta.
Alex posiada przy sobie przedmioty dopisane na stałe do statystyk oraz nakładkę na pas z sakwami, a w nich:
- różdżka Hesperosa Croucha
- lusterko dwukierunkowe (od Billa, do pary z Kieranem)
- Eliksir uspokajający (2 porcje, stat. 46, moc +20)
- Felix Felicis (1 porcja)
- Kameleon (1 porcja, stat. 46)
- Mieszanka antydepresyjna (2 porcje, stat. 35)
- kryształ 1
- kryształ 2
Pomiędzy ostatnim spojrzeniem na Idę a lotem na miotle z Cedrikiem wydawała się minąć ledwie krótka chwila. Cała drużyna zmierzała już w stronę Tower, gdzie czekała na nich... no właśnie. Kiedy wylądowali Farley zebrał ich wszystkich razem, przekazując ostatnie najważniejsze fakty.
– Pilnujcie tego, żeby było wam ciepło, na dole może być lodowato. Dawajcie znać jeżeli poczujecie, że aura dementorów zaczyna wam się dobierać do głów, macie wątpliwości i tracicie chęć do parcia naprzód. Nie mamy wiele czasu, ale jeżeli zignorujemy samych siebie to nie pomożemy Just. Michael dowodzi w razie gdybym nie był w stanie. Pamiętajcie, nie mamy wiele czasu – oznajmił, dopinając szczelniej płaszcz i spoglądając po każdym z osobna, na dłużej zawieszając spojrzenie na Tonksie, nim nie skinął głową i poprowadził ich w stronę ich celu.
Ruszyli trzymając się blisko, nawigując w gęstej jak mleko mgle aż do samego więzienia. Farley wybierał drogi najpewniejsze, najbardziej ukryte, lawirując całą grupę pomiędzy rozsianymi dookoła strażnikami aż nie dotarli do kilku schodków prowadzących wprost do rzeki.
Oczywiście nic nie mogło być aż tak łatwe jak po prostu wyciągnięcie łódki i wpłynięcie na niej do środka. Na szept o straży Farley momentalnie obrócił się do pozostałych, od razu namierzając spojrzeniem głowę strażnika. Alexander postawił stopę na schodku wyżej i wyciągnął się na cały swój pokaźny wzrost, wycelowując w strażnika i rzucając niewerbalne Petrificus Totalus w niespodziewającego się ataku strażnika.
Gdy skończył inkantację coś jednak go tknęło i Alexander spojrzał na twarz stojącego nieopodal Vincenta. Szkopuł tkwił jednak w tym, że to wcale nie był Vincent. Alexander momentalne opuścił ramię, rozszerzone oczy wlepiając w postać mężczyzny, z którym przyszło mu walczyć w antykwariacie (Drew Macnair). Koniec różdżki Farleya znalazł się na na wysokości serca mężczyzny, a spojrzenie uzdrowiciela wwiercało się w jego parszywą mordę.
| Według halucynacji pada nr 4 na Vincenta.
Alex posiada przy sobie przedmioty dopisane na stałe do statystyk oraz nakładkę na pas z sakwami, a w nich:
- różdżka Hesperosa Croucha
- lusterko dwukierunkowe (od Billa, do pary z Kieranem)
- Eliksir uspokajający (2 porcje, stat. 46, moc +20)
- Felix Felicis (1 porcja)
- Kameleon (1 porcja, stat. 46)
- Mieszanka antydepresyjna (2 porcje, stat. 35)
- kryształ 1
- kryształ 2
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 18
'k100' : 18
W normalnej sytuacji, lot na miotle i pęd wiatru we włosach przypomniałyby mu o beztroskich chwilach spędzonych w Hogwarcie na boisku Quidditcha. O szczęściu. Może potrzebował teraz takiego przypomnienia, zapuszczając się do siedliska dementorów. Jednak teraz nie siedział nawet na własnej miotle, która - zmniejszona - była bezpiecznie zatknięta za pas. Siedział za Vincentem, a choć dzisiaj musieli współpracować, to wciąż czuł w gardle gorycz gdy tylko myślał o Rinehearcie na Connaught Square.
Z podświadomą ulgą zsiadł z miotły, gotów działać i oddalić się o krok od Rinehearta. Rozejrzał się uważnie, od razu dostrzegł łódkę, a potem usłyszał słowa Alexa. Zwrócił się do dowodzącego i skinął z powagą głową, choć poczuł ukłucie przyjemnego zaskoczenia. Gdy dowiedział się, że Hannah przekazała Gwardziście informację o jego sierpniowym wybuchu, obawiał się, że Zakon zacznie patrzeć na niego nieufnie. Najwyraźniej zdolności magiczne i doświadzenie w pracy wciąż liczyły się bardziej od klątwy krwi.
-Bywałem tutaj jako auror - szeptem uzupełnił słowa Cedrika -Jeśli weźmiemy łódkę i popłyniemy w lewo, damy radę dotrzeć do głównego holu. Może być strzeżony. Stamtąd znam drogę do zejścia do nowego Azkabanu. - liczył, że druga grupa odciągnie strażników, ale musieli być gotowi na każdą ewentualność.
Sięgnął do kieszeni po pelerynę niewidkę, ale zanim zdążył ją wyjąść, rozprostować i założyć, Vincent chwycił go za ramię. Strażnik?
I mi o tym mówisz, zamiast od razu działać? Na Connaught Square też tak zwlekałeś? - opanował irytację i mocniej zacisnął palce na różdżce.
Dostrzegł czapkę i przesunął się tak, by lepiej zobaczyć strażnika i wycelował w niego.
-Petryficus Totalus. - szepnął, nie bawiąc się w niewerbalne komendy. Mieli niewiele czasu.
ekwipunek:
różdżka
peleryna niewidka jako ubranie (zaraz ubiorę!)
muszla magicznej skrępy z Oazy na szyi
nakładka na pas z sakwami, a w niej:
-zmniejszona (w tym poście) miotła
-Mieszanka antydepresyjna (1 porcja)
-Wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 15)
-Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 46)
-Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat, 40, moc +15)
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 46, moc +10)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 30, moc +10)
- Kameleon (1 porcja, E 20)
dwa białe kryształy: pierwszy-obrażenia psychiczne i drugi-syren
Z podświadomą ulgą zsiadł z miotły, gotów działać i oddalić się o krok od Rinehearta. Rozejrzał się uważnie, od razu dostrzegł łódkę, a potem usłyszał słowa Alexa. Zwrócił się do dowodzącego i skinął z powagą głową, choć poczuł ukłucie przyjemnego zaskoczenia. Gdy dowiedział się, że Hannah przekazała Gwardziście informację o jego sierpniowym wybuchu, obawiał się, że Zakon zacznie patrzeć na niego nieufnie. Najwyraźniej zdolności magiczne i doświadzenie w pracy wciąż liczyły się bardziej od klątwy krwi.
-Bywałem tutaj jako auror - szeptem uzupełnił słowa Cedrika -Jeśli weźmiemy łódkę i popłyniemy w lewo, damy radę dotrzeć do głównego holu. Może być strzeżony. Stamtąd znam drogę do zejścia do nowego Azkabanu. - liczył, że druga grupa odciągnie strażników, ale musieli być gotowi na każdą ewentualność.
Sięgnął do kieszeni po pelerynę niewidkę, ale zanim zdążył ją wyjąść, rozprostować i założyć, Vincent chwycił go za ramię. Strażnik?
I mi o tym mówisz, zamiast od razu działać? Na Connaught Square też tak zwlekałeś? - opanował irytację i mocniej zacisnął palce na różdżce.
Dostrzegł czapkę i przesunął się tak, by lepiej zobaczyć strażnika i wycelował w niego.
-Petryficus Totalus. - szepnął, nie bawiąc się w niewerbalne komendy. Mieli niewiele czasu.
ekwipunek:
różdżka
peleryna niewidka jako ubranie (zaraz ubiorę!)
muszla magicznej skrępy z Oazy na szyi
nakładka na pas z sakwami, a w niej:
-zmniejszona (w tym poście) miotła
-Mieszanka antydepresyjna (1 porcja)
-Wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 15)
-Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 46)
-Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat, 40, moc +15)
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 46, moc +10)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 30, moc +10)
- Kameleon (1 porcja, E 20)
dwa białe kryształy: pierwszy-obrażenia psychiczne i drugi-syren
Can I not save one
from the pitiless wave?
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 90
--------------------------------
#2 'k8' : 8, 5, 1, 1, 6, 3, 5, 5
#1 'k100' : 90
--------------------------------
#2 'k8' : 8, 5, 1, 1, 6, 3, 5, 5
Droga spod stadionu narodowego do skrytego we mgle Tower of London wydawała mu się jednocześnie nieznośnie długa, jak i niewygodnie krótka – odmierzana bardziej przez niespokojne uderzenia serca niż kolejne pokonywane metry, trudne do śledzenia ze względu na paskudną widoczność. Mimo to szukał: spoglądał w dół, starając się dostrzec skryte w mlecznych oparach sylwetki strażników. Wrogów – nie potrafił już klasyfikować ich inaczej; nie, odkąd dotarło do niego przerażające echo wydarzeń, które przeszło miesiąc temu rozegrały się na Connaught Square. Chociaż do tamtego momentu jeszcze starał się ich zrozumieć, usprawiedliwić moralnie wątpliwe decyzje, to na bierne obserwowanie przeprowadzonego w biały dzień morderstwa nie było już żadnej wymówki, która by go przekonywała. Byli zepsuci do cna, obrzydliwi tak samo, jak ci, którym służyli; jak ci, w których paszczę właśnie się kierowali, lądując w pobliżu wspomnianej już wcześniej Bramy Zdrajców.
Zszedł z miotły jako ostatni, wcześniej pomagając Lydii, choć wcale jego pomocy nie potrzebowała; ścisnął ją lekko, pokrzepiająco, nie tylko starając się dodać jej pewności i spokoju, ale też samemu je odnaleźć. Nie wiedział, czy nie popełniał niewybaczalnego błędu – czy nie ciągnął jej właśnie ku zgubie – na odwrót było już jednak za późno; odepchnął więc natarczywe myśli od siebie, jedynie na ułamek sekundy jeszcze odnajdując wzrokiem spojrzenie jasnych oczu, a później ruszając przed siebie – dołączając do tego nietypowego pochodu, podążając za Alexandrem oraz za idącym bezpośrednio przed nim Vincentem.
Rozglądał się – wyrobiony latami gry na boisku odruch nie pozwał mu zachowywać się inaczej, tym razem dodatkowo wzmocniony budzącą się do życia adrenaliną, dlatego bez trudu dostrzegł ukrytą w cieniu łódkę. Lina, którą była przywiązana, ginęła w wodnych odmętach, widział jednak zarys zalanego rzeczną wodą pachołka. Zanurzenie się w lodowatej cieczy nie brzmiało zachęcająco, zwłaszcza w kontekście przekazanej im przez Alexandra uwagi o konieczności zachowania ciepła, znajdował się jednak stosunkowo blisko – dlatego otworzył usta, mając zamiar zaproponować, że przyciągnie łódkę, w tej samej sekundzie, w której wspomniał o niej Cedric.
Urwane w połowie zdanie zaalarmowało go jako pierwsze, zaraz potem dostrzegł wskazaną przez Vincenta sylwetkę. Przełknął prędko ślinę, palce zacisnęły się mocniej na trzymanej w pogotowiu różdżce; dostrzegł wiązkę zaklęcia posłanego przez Michaela, sam również wychylił się nieco bardziej, końcem jarzębinowego drewna kreśląc zarys bariery, przebiegającej tuż za plecami wygwizdującego melodię mężczyzny. Idąc za przykładem pozostałych, chciał ukryć ich wszystkich przed wzrokiem tych, którzy mogliby nadejść za nim. – Salvio hexia – wypowiedział cicho, mając nadzieję, że targające nim zdenerwowanie nie utrudni mu rzucenia zaklęcia.
| Ekwipunek:
- miotła bardzo dobrej jakości
- eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 40) [z wyposażenia]
- czuwający strażnik (1 porcja, stat. 30, moc +10) [od Asbjorna]
- eliksir kameleona (1 porcja) [od Asbjorna]
Zszedł z miotły jako ostatni, wcześniej pomagając Lydii, choć wcale jego pomocy nie potrzebowała; ścisnął ją lekko, pokrzepiająco, nie tylko starając się dodać jej pewności i spokoju, ale też samemu je odnaleźć. Nie wiedział, czy nie popełniał niewybaczalnego błędu – czy nie ciągnął jej właśnie ku zgubie – na odwrót było już jednak za późno; odepchnął więc natarczywe myśli od siebie, jedynie na ułamek sekundy jeszcze odnajdując wzrokiem spojrzenie jasnych oczu, a później ruszając przed siebie – dołączając do tego nietypowego pochodu, podążając za Alexandrem oraz za idącym bezpośrednio przed nim Vincentem.
Rozglądał się – wyrobiony latami gry na boisku odruch nie pozwał mu zachowywać się inaczej, tym razem dodatkowo wzmocniony budzącą się do życia adrenaliną, dlatego bez trudu dostrzegł ukrytą w cieniu łódkę. Lina, którą była przywiązana, ginęła w wodnych odmętach, widział jednak zarys zalanego rzeczną wodą pachołka. Zanurzenie się w lodowatej cieczy nie brzmiało zachęcająco, zwłaszcza w kontekście przekazanej im przez Alexandra uwagi o konieczności zachowania ciepła, znajdował się jednak stosunkowo blisko – dlatego otworzył usta, mając zamiar zaproponować, że przyciągnie łódkę, w tej samej sekundzie, w której wspomniał o niej Cedric.
Urwane w połowie zdanie zaalarmowało go jako pierwsze, zaraz potem dostrzegł wskazaną przez Vincenta sylwetkę. Przełknął prędko ślinę, palce zacisnęły się mocniej na trzymanej w pogotowiu różdżce; dostrzegł wiązkę zaklęcia posłanego przez Michaela, sam również wychylił się nieco bardziej, końcem jarzębinowego drewna kreśląc zarys bariery, przebiegającej tuż za plecami wygwizdującego melodię mężczyzny. Idąc za przykładem pozostałych, chciał ukryć ich wszystkich przed wzrokiem tych, którzy mogliby nadejść za nim. – Salvio hexia – wypowiedział cicho, mając nadzieję, że targające nim zdenerwowanie nie utrudni mu rzucenia zaklęcia.
| Ekwipunek:
- miotła bardzo dobrej jakości
- eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 40) [z wyposażenia]
- czuwający strażnik (1 porcja, stat. 30, moc +10) [od Asbjorna]
- eliksir kameleona (1 porcja) [od Asbjorna]
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'William Moore' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Podczas wędrówki, Cedric podzielił się swoją wiedzą z pozostałymi, podobnie jak Michael. Aurorzy dobrze znali Tower of London, orientowali się w korytarzach więzienia, a także poszczególnych salach i typowych dla tego miejsca zabezpieczeniach. Żaden z nich jednak nie odwiedził Tower od początku kwietnia, nie mieli więc pojęcia, czy w organizacji tego miejsca nie zaszły jakieś zmiany. Alexander zapobiegawczo wyznaczył na swoje miejsce zastępce. I słusznie, w jego umyśle powoli kiełkowało coś, co niewątpliwie lada chwila stanie wszystkim na przeszkodzie.
Strażnik kroczył powoli w stronę stojących na schodach zakonników, nie widząc ich przez pewien czas, zajęty swoją własną sprawą i nuconą melodią. Lydia roztropnie zdecydowała się rzucić niewerbalnie zaklęcie mogące osłonić całą drużynę przed wzrokiem patrolującego teren czarodzieja, jednak było ono trudne, a niema próba wymagała dodatkowej wprawy i umiejętności. Czarownica od razu wiedziała, że zaklęcie się nie powiodło. Vincent od razu postanowił poinformować resztę o nadchodzącym zagrożeniu. Zbliżenie się do stojącego przed nim czarodzieja i szepnięcie mu ostrzeżenia nie wzbudziło czujności strażnika, ale zrobił to chwilę wcześniej niosący się donośny głos Dearborna, urwany w pół zdania. Strażnik zdecydowanie nie był przygłuchy, przystanął w miejscu, puszczając materiał swojej szaty i rozejrzał się, szybko kierując swój wzrok w stronę schodów. Próba ukrycia nie powiodła się w tej samej chwili Cedricowi, tak samo jak próba spacyfikowania przez Alexandra. Dopiero William z powodzeniem rzucił barierę zasłaniającą Zakonników. Wszyscy jego towarzysze poczuli, jak powietrze przed nimi zadrżało, jakby niewidzialna kotara spadła z nieba, oddzielając ich od przeciwnika. Po jego spojrzeniu, Billy mógł szybko dostrzec, że stracił ich z oczu, nie wiedział, gdzie się podziali. Prawdopodobnie nie zdążył ich policzyć, rozpoznać, czy dostrzec dokładnie, przez otaczającą ich wszystkich mgłę. Nie mógł jednak nie zauważyć błysku zaklęcia z tamtej strony. Błyskawicznie wyciągnął różdżkę i wymierzył ją w czarodziejów. Głośna inkantacja przygotowała przeciwnika do odpowiedniej obrony. Wyjątkowo imponująca tarcza Protego Horribilis zalśniła przed strażnikiem, wchłaniając mknące ku niemu zaklęcie. Szybko też zareagował w odwecie, posyłając w stronę schodów silne Glisseo.
Drew Macnair stał tu, między towarzyszami Alexandra. Musiał podszyć się pod któregoś z nich, Farley nie był w stanie zareagować poprawnie o uświadomić sobie, czyjej twarzy zabrakło. Dopadła go myśl, że miał utrudnić im zadanie, rozbić ich od środka. Zaaferowani strażnikiem zakonnicy nie widzieli największego wroga między sobą, ale spostrzegawczy Alex dostrzegł zagrożenie w porę, nim jeszcze nie wydarzyła się tragedia, choć przecież byli na początku swojej wędrówki. Rycerz Walpurgii patrzył na legilimentę z tym swoim zawadiackim uśmiechem na twarzy, drwiąc z niego otwarcie.
| Na odpis macie 48h. Tura: 1.
Lecące zaklęcia:
Glisseo
Działające zaklęcia:
Salvio Hexia
Możecie w tej turze dokonać dwóch akcji, a także przemieszczać się w granicach rozsądku. Możecie rozdzielić swoje działania na dwa posty, wykorzystać do tego szafkę lub jeśli w niczym to nie przeszkadza, zawrzeć wszystko w jednej odpowiedzi.
Mistrz Gry przygotował Wam całą playlistę. Miłego słuchania!
Strażnik kroczył powoli w stronę stojących na schodach zakonników, nie widząc ich przez pewien czas, zajęty swoją własną sprawą i nuconą melodią. Lydia roztropnie zdecydowała się rzucić niewerbalnie zaklęcie mogące osłonić całą drużynę przed wzrokiem patrolującego teren czarodzieja, jednak było ono trudne, a niema próba wymagała dodatkowej wprawy i umiejętności. Czarownica od razu wiedziała, że zaklęcie się nie powiodło. Vincent od razu postanowił poinformować resztę o nadchodzącym zagrożeniu. Zbliżenie się do stojącego przed nim czarodzieja i szepnięcie mu ostrzeżenia nie wzbudziło czujności strażnika, ale zrobił to chwilę wcześniej niosący się donośny głos Dearborna, urwany w pół zdania. Strażnik zdecydowanie nie był przygłuchy, przystanął w miejscu, puszczając materiał swojej szaty i rozejrzał się, szybko kierując swój wzrok w stronę schodów. Próba ukrycia nie powiodła się w tej samej chwili Cedricowi, tak samo jak próba spacyfikowania przez Alexandra. Dopiero William z powodzeniem rzucił barierę zasłaniającą Zakonników. Wszyscy jego towarzysze poczuli, jak powietrze przed nimi zadrżało, jakby niewidzialna kotara spadła z nieba, oddzielając ich od przeciwnika. Po jego spojrzeniu, Billy mógł szybko dostrzec, że stracił ich z oczu, nie wiedział, gdzie się podziali. Prawdopodobnie nie zdążył ich policzyć, rozpoznać, czy dostrzec dokładnie, przez otaczającą ich wszystkich mgłę. Nie mógł jednak nie zauważyć błysku zaklęcia z tamtej strony. Błyskawicznie wyciągnął różdżkę i wymierzył ją w czarodziejów. Głośna inkantacja przygotowała przeciwnika do odpowiedniej obrony. Wyjątkowo imponująca tarcza Protego Horribilis zalśniła przed strażnikiem, wchłaniając mknące ku niemu zaklęcie. Szybko też zareagował w odwecie, posyłając w stronę schodów silne Glisseo.
Drew Macnair stał tu, między towarzyszami Alexandra. Musiał podszyć się pod któregoś z nich, Farley nie był w stanie zareagować poprawnie o uświadomić sobie, czyjej twarzy zabrakło. Dopadła go myśl, że miał utrudnić im zadanie, rozbić ich od środka. Zaaferowani strażnikiem zakonnicy nie widzieli największego wroga między sobą, ale spostrzegawczy Alex dostrzegł zagrożenie w porę, nim jeszcze nie wydarzyła się tragedia, choć przecież byli na początku swojej wędrówki. Rycerz Walpurgii patrzył na legilimentę z tym swoim zawadiackim uśmiechem na twarzy, drwiąc z niego otwarcie.
| Na odpis macie 48h. Tura: 1.
Lecące zaklęcia:
Glisseo
Działające zaklęcia:
Salvio Hexia
Możecie w tej turze dokonać dwóch akcji, a także przemieszczać się w granicach rozsądku. Możecie rozdzielić swoje działania na dwa posty, wykorzystać do tego szafkę lub jeśli w niczym to nie przeszkadza, zawrzeć wszystko w jednej odpowiedzi.
Mistrz Gry przygotował Wam całą playlistę. Miłego słuchania!
- Ekwipunek:
Lydia:
- zwinięty w ciasny rulon sweter
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 30, moc +10) [od Asa]
- Eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 30, moc +15) [od Asa]
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 28, moc +15) [od Charlene]
Vincent:
- miotła
- eliksir kameleona (od Asa)
- eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 46, moc +10) (od Charlie)
- eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 46) (od Charlie)
Cedric:
- miotła
- Kameleon (od Charlene)
- Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 46)
- Czuwający strażnik (1 porcje, stat. 40)
Alexander:
- różdżka Hesperosa Croucha
- lusterko dwukierunkowe (od Billa, do pary z Kieranem)
- Eliksir uspokajający (2 porcje, stat. 46, moc +20)
- Felix Felicis (1 porcja)
- Kameleon (1 porcja, stat. 46)
- Mieszanka antydepresyjna (2 porcje, stat. 35)
- kryształ 1
- kryształ 2
Michael:
peleryna niewidka jako ubranie
muszla magicznej skrępy z Oazy na szyi
-zmniejszona (w tym poście) miotła[/url]
-Mieszanka antydepresyjna (1 porcja)
-Wywar wzmacniający (1 porcja, stat. 15)
-Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 46)
-Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat, 40, moc +15)
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 46, moc +10)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 30, moc +10)
- Kameleon (1 porcja, E 20)
dwa białe kryształy: pierwszy-obrażenia psychiczne i drugi-syren
William:
- miotła bardzo dobrej jakości
- eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 40) [z wyposażenia]
- czuwający strażnik (1 porcja, stat. 30, moc +10) [od Asbjorna]
- eliksir kameleona (1 porcja) [od Asbjorna]
- Żywotność:
Lydia: 213/213
Vincent: 215/215
Cedric: 232/232
Alexander: 213/218
-10 psychiczne
Michael: 202/202
William: 240/240
Obiecała się, że nie pozwoli przerażeniu dostać się do czeluści własnego umysłu – strach, owszem, był obecny i tej obecności nigdy nie zaprzeczała, ale nie mogła ulec jadowi wlewającemu się w żyły przez pozbawione kontroli lęki i obawy, mary. Skupiała się na słowach Alexa, w głowie wizualizując to, co mówił – dementory, zimno, konieczna współpraca, żeby zachować siłę w grupie. Pokiwała tylko czarodziejowi głową na zgodę. Czegokolwiek będzie od nich wymagała ta wyprawa, będą musieli wykorzystać wszystkie swoje siły. Teraz jednak – na drodze stanął im strażnik. Jeden, ale nie mogli mieć pewności, czy oby na pewno tylko jeden. Czy to możliwe, żeby tak ogromne więzienie, w którym znajdowali się wrogowie polityczni, było strzeżone zaledwie jedną sylwetką gwiżdżącą sobie pod nosem hit znany wszem i wobec w czarodziejskiej społeczności? Na pewno nie.
Zaklęcie nie wyszło, spodziewała się tego, ale nadzieja umierała zawsze ostatnia i nie miała zamiaru porzucać starań, do jak najlepszego wykonania ich zadania. Usłyszała za sobą kolejne inkantacja, a razem z dwoma z nich – pęd powietrza szarpiący czarnym płaszczem. Zacisnęła zęby, z rozszerzonymi oczami obserwując to, jak umiejętnie poszło mężczyźnie obronienie się przed barwnymi promieniami. I… cholera, celował im pod nogi. Z przestrachem wypadła do przodu, przeskakując stopnie, by znaleźć się z dala od schodów, jednocześnie dając chłopakom miejsce, gdyby zdecydowali się na podobny ruch, po czym od razu rzuciła w strażnika zaklęcie.
– Expelliarmus – prosta inkantacja, szybki gest, pewna pozycja nóg.
Nie mieli czasu na podobne gry. Musieli się z nim szybko uwinąć.
| 1 akcja: wyskakuję ze schodów na twardy grunt; 2 akcja: expelliarmus na strażnika
Zaklęcie nie wyszło, spodziewała się tego, ale nadzieja umierała zawsze ostatnia i nie miała zamiaru porzucać starań, do jak najlepszego wykonania ich zadania. Usłyszała za sobą kolejne inkantacja, a razem z dwoma z nich – pęd powietrza szarpiący czarnym płaszczem. Zacisnęła zęby, z rozszerzonymi oczami obserwując to, jak umiejętnie poszło mężczyźnie obronienie się przed barwnymi promieniami. I… cholera, celował im pod nogi. Z przestrachem wypadła do przodu, przeskakując stopnie, by znaleźć się z dala od schodów, jednocześnie dając chłopakom miejsce, gdyby zdecydowali się na podobny ruch, po czym od razu rzuciła w strażnika zaklęcie.
– Expelliarmus – prosta inkantacja, szybki gest, pewna pozycja nóg.
Nie mieli czasu na podobne gry. Musieli się z nim szybko uwinąć.
| 1 akcja: wyskakuję ze schodów na twardy grunt; 2 akcja: expelliarmus na strażnika
jesteś wolny
a jeśli nie uwierzysz, będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas - przeklęty
przez czas, przez czas - przeklęty
The member 'Lydia Moore' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 35
'k100' : 35
Był przekonany, że posłał w strażnika wyjątkowo silne i celne zaklęcie. Często posługiwał się Petryficusem, potrafił wyczuć, kiedy magia i umiejętności mu sprzyjały. Tym bardziej zdziwiła go natychmiastowa obrona najpotężniejszą z tarcz. Czyżby nie mieli do czynienia ze zwykłym szczylem?
Kątem oka dostrzegł, że Vincent i Alex stoją jakoś nieruchomo, naprzeciwko siebie. Umknęła mu gniewna mina Alexa, bezczynność (Rinehearta!) była lekko zaskakująca.
-Vince, nie stój jak słup soli, musimy go obezwładnić. - szepnął, kierując swe słowa przede wszystkim do Rinehearta. Alex był dowodcą, jego chyba nie trzeba upominać.
Nie miał jednak czasu robić niańkę Rinehearta. Zmarszczył gniewnie brwi, widząc błysk kolejnego zaklęcia. Kilkoma szybkimi krokami ruszył za Lydią i zeskoczył ze schodów. Stanął obok dziewczyny, gotów jej bronić w razie potrzeby - ale przede wszystkim gotów do ataku.
-Petryficus Totalus. - warknął, celując w strażnika.
akcja 1: zbiegam ze schodów za Lydią
akcja 2: zaklęcie
Kątem oka dostrzegł, że Vincent i Alex stoją jakoś nieruchomo, naprzeciwko siebie. Umknęła mu gniewna mina Alexa, bezczynność (Rinehearta!) była lekko zaskakująca.
-Vince, nie stój jak słup soli, musimy go obezwładnić. - szepnął, kierując swe słowa przede wszystkim do Rinehearta. Alex był dowodcą, jego chyba nie trzeba upominać.
Nie miał jednak czasu robić niańkę Rinehearta. Zmarszczył gniewnie brwi, widząc błysk kolejnego zaklęcia. Kilkoma szybkimi krokami ruszył za Lydią i zeskoczył ze schodów. Stanął obok dziewczyny, gotów jej bronić w razie potrzeby - ale przede wszystkim gotów do ataku.
-Petryficus Totalus. - warknął, celując w strażnika.
akcja 1: zbiegam ze schodów za Lydią
akcja 2: zaklęcie
Can I not save one
from the pitiless wave?
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k8' : 1, 8, 5, 4, 1, 8, 3, 2
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k8' : 1, 8, 5, 4, 1, 8, 3, 2
Alexander naparł na sylwetkę Macnaira, boleśnie wwiercając koniec różdżki w mostek mężczyzny, popychając go jeszcze wolną ręką. Chciał odepchnąć go jak najdalej od miejsca, w którym przycumowana była łódka, jak najdalej od tonących w Tamizie schodów, jak najdalej od przejścia, którego dokładnego położenia i sposobu otwarcia jeszcze nie poznał.
– Do tyłu – warknął, dopadając za Rycerzem ze schodów na stały grunt, po czym błyskawicznym ruchem przesunął koniec różdżki z piersi mężczyzny na jego skroń. Musiał wiedzieć, jak udało mu się prześlizgnąć pomiędzy ich szeregi. Czy był z nimi już w Oazie, ukrywając się jakoś sprytnie? Jeżeli poznał tajemnicę wyspy na Morzu Północnym to Farley musiał upewnić się i zadbać o to, aby już tego nie pamiętał.
– Legilimens – wymówił prostą inkantację, która umożliwiała mu rozciągnięcie swojej świadomości do świadomości drugiej osoby, do wydarcia z bastionu umysłu najszczerszej prawdy, której nie można było zakłamać.
| akcja 1: popycham Vincenta żeby cofnąć się wraz z nim na szczyt schodów i poza nie; akcja 2: legilimencja widełki 51-70, świeże wspomnienie wybrane przez ofiarę (Vincenta)
– Do tyłu – warknął, dopadając za Rycerzem ze schodów na stały grunt, po czym błyskawicznym ruchem przesunął koniec różdżki z piersi mężczyzny na jego skroń. Musiał wiedzieć, jak udało mu się prześlizgnąć pomiędzy ich szeregi. Czy był z nimi już w Oazie, ukrywając się jakoś sprytnie? Jeżeli poznał tajemnicę wyspy na Morzu Północnym to Farley musiał upewnić się i zadbać o to, aby już tego nie pamiętał.
– Legilimens – wymówił prostą inkantację, która umożliwiała mu rozciągnięcie swojej świadomości do świadomości drugiej osoby, do wydarcia z bastionu umysłu najszczerszej prawdy, której nie można było zakłamać.
| akcja 1: popycham Vincenta żeby cofnąć się wraz z nim na szczyt schodów i poza nie; akcja 2: legilimencja widełki 51-70, świeże wspomnienie wybrane przez ofiarę (Vincenta)
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 27
'k100' : 27
Pierwsze zaklęcie, które poszybowało w stronę strażnika okazało się nie stanowić żadnej, skomplikowanej przeszkody. Błyskawicznie obronił się przed silną, paraliżującą inkantacją wyprowadzając kontratak. Udowodnił przy okazji z jaki trudnymi przeciwnikami przyjdzie im się zmierzyć w niedalekiej przyszłości. Chłód wdzierał się między zgromadzonych potwierdzając wcześniejsze słowa dowodzącego. Musieli być czujni, uważać dosłownie na wszystko. Różdżka, trzymana w prawej ręce uniosła się do góry w celu gotowości do kolejnej reakcji, jednakże zupełnie inna, niespodziewana sytuacja wybiła go ze skupionego rytmu. Farley stojący nieopodal przyglądał mu się uważnie. Złowrogie, przenikliwe spojrzenie wwiercało się w tkanki, a końcówka drewnianej broni celowała w okolice klatki piersiowej. Zmarszczył brwi w wyraźnym zdziwieniu. Jeden fałszywy ruch mógł doprowadzić do niechcianego ataku. Wysyczał nerwowo, przez zęby: – O co ci chodzi?! – zignorował ponaglający, głos Tonksa, żywiącego jakąś nieprawdopodobną urazę. Gdyby mógł zareagować zrobiłby to błyskawicznie! Chwila nieuwagi została wykorzystana przez nowego przeciwnika. Aleksander błyskawicznie znalazł się przy jego sylwetce napierając z całej siły. Drewno wwiercało się w mostek, a niespodziewany opór spychał go do tyłu. Cofał się, próbował stawić jakikolwiek opór. Zeszli ze schodów stając na twardym gruncie. – Uspokój si… – wycedził starając się nacisnąć na jego ramiona, odepchnąć od siebie zdeterminowanego, rozgniewanego Zakonnika. Gdy ten przystawiał różdżkę do jego głowy, on zrobił to samo przyciskając ją do żeber ów oprawcy. Zaraz potem nieznajoma inkantacja wydobyła się na mglistą powierzchnię.
akcja 1: schodzę ze schodów na twardy grunt popychany przez Aleksandra
akcja 1: schodzę ze schodów na twardy grunt popychany przez Aleksandra
My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Pokiwałem głową ze zrozumieniem i na znak potwierdzenia, że zrozumiałem, kiedy Alexander ostrzegł nas o dementorach, których podziemie Tower było teraz pełne. Znałem ten chłód, jaki towarzyszy ich obecności, nie jednokrotnie miałem nieszczęście odwiedzać pierwszy, dawny Azkaban, aby odprowadzić więźnia - wtedy jednak dementorzy byli posłuszni Ministerstwu Magii, nie atakowały aurorów, a nas strzegły patronusy utkane z białej magii. Pierwszy raz miałem zmierzyć się z nimi jak z wrogiem i jednego byłem pewien - łatwo duszy im nie oddam.
Mając w pamięci rozedrganie Farleya ze spotkania Zakonu Feniksa, kiedy wydawało mu się, że jest Ramseyem Mulciberem, wybór zastępcy był dobrym pomysłem - a Michael, jako doświadczony auror, nadawał się do tego wśród nas najlepiej.
Starałem się nie mówić głośno, tak cicho jak mogłem, aby tylko usłyszeli mnie moi towarzysze, ale wokół było tak pusto i głucho, że nawet krok mógł ponieść się echem. Pojawił się strażnik, o czym ostrzegł nas Vincent, natychmiast zrugany przez Tonksa. Zacisnąłem usta w wąską kreskę, bo to nie czas na spory, wystarczyło wydać krótkie polecenie - zaatakuj.
Czułem, że moje zaklęcie nie zadziałało, lecz powietrze zadrgało przed nami, to William skutecznie osłonił nas barierą niewidzialności - na całe szczęście. Nie mieliśmy do czynienia z byle kretynem, wyczarował przed sobą potężną tarczę i odpowiedział zaklęciem, co jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że powinniśmy go przeszukać. Wbiegając po schodach za innymi, aby nie zlecieć do wody, kiedy schody zmienią się w ślizgawkę, pomyślałem, ze nie może zdążyć wezwać innych, dlatego wycelowałem w strażnika różdżką i powiedziałem cicho: - Silencio.
1 akcja: wbiegam po schodach na twardy grunt za innymi
2 akcja: Silencio w strażnika
Mając w pamięci rozedrganie Farleya ze spotkania Zakonu Feniksa, kiedy wydawało mu się, że jest Ramseyem Mulciberem, wybór zastępcy był dobrym pomysłem - a Michael, jako doświadczony auror, nadawał się do tego wśród nas najlepiej.
Starałem się nie mówić głośno, tak cicho jak mogłem, aby tylko usłyszeli mnie moi towarzysze, ale wokół było tak pusto i głucho, że nawet krok mógł ponieść się echem. Pojawił się strażnik, o czym ostrzegł nas Vincent, natychmiast zrugany przez Tonksa. Zacisnąłem usta w wąską kreskę, bo to nie czas na spory, wystarczyło wydać krótkie polecenie - zaatakuj.
Czułem, że moje zaklęcie nie zadziałało, lecz powietrze zadrgało przed nami, to William skutecznie osłonił nas barierą niewidzialności - na całe szczęście. Nie mieliśmy do czynienia z byle kretynem, wyczarował przed sobą potężną tarczę i odpowiedział zaklęciem, co jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że powinniśmy go przeszukać. Wbiegając po schodach za innymi, aby nie zlecieć do wody, kiedy schody zmienią się w ślizgawkę, pomyślałem, ze nie może zdążyć wezwać innych, dlatego wycelowałem w strażnika różdżką i powiedziałem cicho: - Silencio.
1 akcja: wbiegam po schodach na twardy grunt za innymi
2 akcja: Silencio w strażnika
becomes law
resistance
becomes duty
Brama Zdrajców
Szybka odpowiedź