Wydarzenia


Ekipa forum
Piętro
AutorWiadomość
Piętro [odnośnik]02.06.17 0:47

Piętro

-
Sklep aktualnie jest zamknięty.
Na piętro dostęp mają tylko Ollivanderowie. Znajduje się tam mała pracownia, nieprzystosowana do tworzenia nowych dzieł, lecz idealna do drobnych korekt i napraw uszkodzonych różdżek. Na regałach, poza licznymi pudełkami, dostrzec można narzędzia pracy oraz aktualnie dopieszczane egzemplarze, jeszcze niewykończone poprawkami. Jedno biurko kryje się w rogu pomieszczenia, zawalone pergaminami i odręcznymi notatkami, drugie umieszczono bliżej okna, służy za stanowisko kaligraficzne. Eleganckie pióro i dobry tusz czekają w gotowości, by w każdej chwili móc oznakować podłużne opakowania odpowiednimi opisami. Mimo prywatności, jaką piętro zapewnia, Ollivanderowie przezornie trzymają najważniejsze dokumenty i spisy poza sklepem.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:37, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piętro Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Piętro [odnośnik]04.02.18 22:37
20. czerwca, wieczór
Liczba różdżek, przewijająca się w maju oraz czerwcu przez ręce Ollivanderów powinna być zapisana na kartach historii jako ilość prawdziwie rekordowa - choć nawet zmęczenie nie pozwalało im na zapominanie tylu niezwykłych spotkań, mających miejsce w skromnym, przeładowanym sklepie na ulicy Pokątnej. Trwał, wciśnięty między inne witryny, na szczęście nieruszony bezwzględną pięścią anomalii. Przetrwał burze, upały, śniegi, roztopy, dzielnie roznosząc po pomieszczeniu charakterystyczny dźwięk dzwonka, gdy tylko kolejny klient zdecydował się przekroczyć próg, gnany natychmiastową potrzebą pomocy różdżkarzy. Podobnie zegar odmierzał czas, nie dając nikomu przekroczyć magicznej bariery - zbliżała się godzina zamknięcia. Parę ostatnich osób wymieniało uwagi z obecnymi pracownikami; Ulyssesowi zaś przypadł tego dnia zaszczyt zarządzania drugą częścią zmiany. Pracę oddał w ręce młodszych, nieco znużony przypatrując się pustoszejącej ulicy. Kotary przy oknach sprawiały dziś wrażenie wyjątkowo ciężkich, jakby chciały opaść w najbliższym momencie, oddzielając pomieszczenie od dostępu dziennego światła. Dni - mimo przedziwnych zjawisk - wydłużały się, stanowiąc niewielkie odniesienie do zwykłego porządku świata, jaki zdawał się zanikać pod śnieżnymi pierzynami i w rozlewiskach, udających zwykłe kałuże.
Starał się nie myśleć o niczym, błąkając się tylko gdzieś w objęciach bliżej nieokreślonego lasu, skupiając wyobraźnię na tworzeniu trzasku gałązek pod stopami i przypominaniu sobie szumu liści. Odcinał się od wszelkich zawiłości, jakie spływały falami, bezwzględnie unikał wspomnienia Silverdale, kochanego domu, na którego odbudowę trzeba było zebrać nie tylko odpowiednie środki, ale też pokłady siły. Równocześnie nie tracił z oczu praktykantów, bez słów oceniając ich pracę. Rzucił kilka spojrzeń, gdy dostawał nieme pytania. Dobrze? Może lepiej grusza? Kwalifikuje się do naprawy? Mimo wszystko lepiej czuł się w roli wytwórcy, ba, nawet sprzedawcy - wystarczyło, że mógł bawić się w przypuszczenia, oceny, sprawdzać trafność swoich podejrzeń, eksperymentować, podsuwając różdżki skrajnie nieodpowiednie, ciekaw połączeń, efektów i historii, jakie napiszą z konkretnymi personaliami. Oceniając z dystansu czyjąś pracę nie miał tak wielkiego pola do popisu, nie lubił też wtrącać się zanadto, pozwalając każdemu zbierać doświadczenie na własny sposób - ot, sam wolał robić to właśnie tak.
Drzwi skrzypnęły, nim trąciły wiekowy dzwonek, zaraz potem budząc z nieróbstwa młodego asystenta, kręcącego się ze znudzeniem wokół. Najwyraźniej miał dość obserwowania. Krótkie szurnięcia podeszwami dopełnił zakłopotany głos.
- Przepraszamy, niebawem sklep zostanie zamknięty - chudy, nienaturalnie wysoki, ledwo po ukończeniu Hogwartu. Reynard niekoniecznie odnajdywał się w sklepie, ale wszyscy wróżyli mu dobrze. Ulysses widział go raczej, przynajmniej póki co, w terenie. Miał oko do wyszukiwania dobrych rdzeni.
- Wpuść lorda Selwyna - poinstruował młodzieńca, ignorując wymowne plamy czerwieni, rozlewające się po policzkach chłopaka. Surowy ton chyba wszedł mu w nawyk. Niemniej, opuścił średnio wygodne miejsce, kierując się do ostatniego klienta z niemałym zainteresowaniem. Niedawno komponował mu różdżkę. Nie oddawał wątpliwych różdżek swoim klientom.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piętro Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Piętro [odnośnik]01.08.18 21:44
Tkwiłem w matni, całkowitym chaosie i niepojętym stresie. Wydawało mi się, że nadal czuję żelaziany zapach krwi dziewczyny, z którą dzieliłem wszystko, co miałem - czyli niepamięć. Wendy była aktualnie centrum wszechświata, wokół którego kręciło się moje życie - czułem, że była dla mnie ważna. Instynkt i intuicja, tak utożsamiane z kobietami, tkwiły jednak i w przedstawicielach płci męskiej, bowiem były jednymi z nielicznych rzeczy, które dawały mi jakąkolwiek orientację w otaczającym mnie świecie. A one mówiły mi, że potrzebowałem być blisko niej, bo to część tego, kim jestem. No i więzienie. Pierwsze cztery dni mojej pamięci i tożsamości sprowadzały się bowiem do trzech wydarzeń: przebudzenia we wróżbiarskim salonie, bójki z niejakim Magnusem Rowle i siedzenia w zatęchłych murach Tower of London. Dwie ostatnie rzeczy były ze sobą nierozerwalnie połączone i to właśnie one wniosły do mojego żywota niesamowicie dużo informacji. Potwierdziły kierunek wskazywany przez mój moralny kompas, jako że oba były wynikiem w różnicy poglądów pomiędzy mną a rzeczonym jegomościem. A, i co najważniejsze, potwierdzały moją tożsamość. Alexander Selwyn, lord Essex, uzdrowiciel. Powtarzałem to sobie po kilka razy dziennie. Ach, no i jeszcze skandalista. Tak przynajmniej twierdziły stare numery Czarownicy wertowane przez Wendy podczas mojej trwającej ostatnie trzy dni nieobecności w Kotle: byłem trochę kontrowersyjną ze szlacheckiego punktu widzenia postacią, choć jeszcze nie do końca wiedzieliśmy dlaczego. Nie mogłem się jednak o to zapytać, nie wiedziałem kogo - to po pierwsze. Po drugie, mieliśmy nakaz ograniczania kontaktu z ludźmi do minimum. Słowa czarodzieja który mignął nam w salonie wróżbity na Pokątnej były przestrogą, której nie śmieliśmy zlekceważyć. To było coś, czego mogliśmy się trzymać, wytyczna. A potrzebowaliśmy wytycznych.
Kolejną z nich była umówiona data i godzina. Potrzebowałem jednak po temu różdżki, którą głupio straciłem. To wymagało więc ode mnie opuszczenia bezpiecznego kąta jaki stanowił dla mnie i Wendy Dziurawy Kocioł i udania się do położonego kawałek dalej sklepu różdżkarskiego. Zdecydowałem się na to późno, tuż przed zamknięciem warsztatu Ollivanderów. Szedłem spuściwszy głowę i ukrywając się przed wzrokiem przechodniów, blisko ścian, w cieniu. Dopadłem w końcu do drzwi pod wypatrywanym szyldem i pchnąłem je, wchodząc do środka, budząc ze snu wiszący przy framudze dzwonek. Spojrzałem zlękniony na chudego młodzieńca mojego wzrostu. Musiałem kupić różdżkę. Jak najszybciej.
Z odsieczą przyszła jednak postać siedząca w głębi sklepu, która dość surowym tonem nakazała - asystentowi chyba, sądząc po wieku i po tym, jak nisko opuścił głowę, zawstydzony - żeby mnie wpuścił. Mężczyzna podchodzący do nas musiał być chyba jednym z Ollivanderów, skoro miał władzę w tym przybytku. A przynajmniej wydawało mi się, że wyglądał na kogoś, kto Ollivanderem mógłby być. Znał mnie, toteż musiałem być niezwykle ostrożny w swoich słowach, mimo tego, że tak naprawdę każde otworzenie ust było jednym wielkim ryzykiem.
- Lordzie Ollivander - powiedziałem pewnie ze skinieniem głowy i lekkim uśmiechem. Umiałem grać i kłamać, przychodziło mi to naprawdę łatwo. - W serii nieszczęśliwych wypadków utraciłem różdżkę, a nie ukrywam, że ze względu na charakter mojego zawodu jest mi ona niezwykle potrzebna - powiedziałem ze skruszoną miną, jakby zawstydzony, że śmiem sugerować tryb w jakim zapotrzebowanie powinno zostać pokryte.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Piętro [odnośnik]22.08.18 21:50
Dwie strzeliste postaci ostro odcinały się na tle okiennic, lecz asystent - mimo wszystko - wciąż górował nad lordem Selwynem. Ollivander aż uniósł brwi, obserwując Reynarda przez nic nieznaczący moment. Może to wzrost chłopaka warunkował jego zachowanie. Wieczne speszenie, drżące ręce, spojrzenie uciekające przy najmniejszej kontrze w postaci stanowczego błękitu, a ponadto znaczne przygarbienie i ucieczka w okowy własnego ciała, jakby chciał zmniejszyć się przynajmniej dwukrotnie. Razem z dostojnym Alexandrem tworzyli idealny przykład kontrastu. Nie, żadnych oznak niepewności nie mógł przypisać ostatniemu klientowi tego dnia.
- Dobry wieczór - przywitał go krótko, zobowiązany do słów powitania oraz wysłuchania krótkiej opowieści, a raczej jej ochłapu, na temat ostatnio wykonanej różdżki. Skinął głową, krótko acz treściwie, powstrzymując się (jeszcze) od komentarza. Teoretycznie nie było w tej historii nic dziwnego, lecz przeczucie brzęczało ostrzegawczo. Starał się je uciszyć - ostatecznie nie była to jego sprawa.  - Coś na to poradzimy - obiecał, zaraz przenosząc wzrok na młodego Ollivandera, którego czekało jeszcze kilka rutynowych zadań w sklepie.
- Koniec na dziś, zamknij sklep i zajmij się zapleczem - nie mniej, nie więcej niż "nie wchodź mi w drogę". Żądanie wyraził, w swoim mniemaniu, bardzo jasno, wplatając je w stanowczy ton, nie wyrażający nic więcej poza formalnością. Teoretycznie w sklepie panowały jednakowe zasady dla wszystkich, lecz jedna, niepisana, pozostawała niezmienna od zawsze - istnieli klienci priorytetowi, odpowiednio określeni własnym nazwiskiem. W każdym razie - Reynard sprawował się bardzo dobrze, z jego strony nie spotkał się jeszcze ani z ignorancją, ani roztrzepaniem. Tylko ta ciasna przestrzeń oraz bezpośrednie wystawienie na widok, czy też konfrontację z klientami, były dla niego problemem. Nietrudno było dostrzec, że rozkaz przyjął z ulgą, malującą się w rozpaczliwym skinięciu głową i prędkim zniknięciem za regałami. Nie odprowadzał go wzrokiem, przechodząc tylko za ladę i wskazując prostym gestem, by Alexander podszedł do kontuaru.
- Szkoda. Bardzo szkoda, to była dobra różdżka - stwierdził bez zawahania, podwijając mankiety koszuli. Wiedział, że na samym wyborze nie zakończą, czekała ich jeszcze personalizacja. O ile nie miał w planach tracić kolejnego dzieła w przeciągu niecałych dwóch miesięcy. Zerknął uważnie na wysoką postać. - Jak się sprawowała? - istotna informacja, zwłaszcza przy ujarzmianiu kolejnej. Jeśli tylko coś było nie w porządku, teraz był idealny czas na wyeliminowanie nawet najmniejszych błędów. - Zaistniały jakieś sytuacje, w których okazała nieposłuszeństwo? Zbytni upór? - dopytywał, jeszcze nie rozglądając się po regałach.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piętro Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Piętro [odnośnik]25.08.18 22:38
Uśmiechnąłem się do młodziana, który przywitał mnie w drzwiach. Nie przychodziłem przecież z wrogimi zamiarami, sam też musiałem stwarzać odpowiednie pozory, a wydawało mi się, że tak właśnie powinienem się zachować. Nie chciałem w końcu wprawić go w zakłopotanie, a przynajmniej takie było moje pierwsze odczucie - toteż brnąłem dalej w tę farsę. Skinąłem asystentowi, kiedy wymijając go ruszyłem za lordem Ollivanderem wgłąb sklepu, niespiesznie, obserwując to różdżkarza, to znów spojrzenie szaroniebieskich tęczówek posyłając w kierunku pnących się pod sufit regałów, na których bardziej lub mniej zakurzone pudełka chowały w sobie małe dzieła sztuki.
Zatrzymałem się przy ladzie, spoglądając na Ollivandera.
- Owszem, była. To samo najwyraźniej stwierdził hultaj z czarodziejskiej policji, kiedy otumanionego zaklęciem wpychał mnie do celi w Tower - powiedziałem, do głosu dopuszczając odpowiednio pohamowaną nutę złości wymieszaną z odrobiną szydery. To była przynęta, miałem nadzieję, że stojący przede mną czarodziej ją połknie. Potrzebowałem dostawać pytania na tematy, o których mogłem się wypowiadać. Dlatego przed odpowiedzią na zadane mi pytania wkradła się chwila zawahania, oczy zbyt szybko przeniosły się z regału na Ollivandera, były odrobinę zbyt szeroko otwarte. Spróbowałem przykryć niepewność zażenowaniem - w końcu miałem jak najbardziej prawo do wstydu, skoro straciłem najważniejszy dla czarodzieja atrybut.
- Nie miałem do niej żadnych zastrzeżeń - odparłem, opierając się o ladę. Faktycznie, jak daleko moja pamięć sięgała - czyli cztery dni wstecz - różdżka nie wykazywała jakichkolwiek oznak nieposłuszeństwa przez całą dobę, w czasie której się nią posługiwałem. - Wiadomo, różdżki miewają własne kaprysy, ale dogadywałem się z nią naprawdę dobrze. Nie zawodziła przy magii leczniczej, a to jest dla mnie kwestia najistotniejsza - dodałem, zaplótłszy ze sobą palce obu dłoni, jak katarynka powtarzając to, co o sobie wiedziałem. Alexander Selwyn, metamorfomag, legilimenta, uzdrowiciel. To była jedyna informacja dotycząca tego, jakie specyfikacje mogła posiadać utracona przeze mnie różdżka i trzymałem się jej tak rozpaczliwie, jak tonący mógłby chwycić się brzytwy - kłamiąc wciąż na jedną nutę, jednak w innych słowach. Ot, niewielkie fortele, mała gra pozorów, w której czułem się zadziwiająco dobrze. Czyżbym miał w sobie coś z zimnokrwistego manipulanta?
W tych rozmyślaniach czujnie obserwowałem różdżkarza, który zagłębiał się w poszukiwania na sklepowych regałach tego, co miało stanowić dopełnienie mojej osoby. Widziałem, jak przenikliwe miał spojrzenie - niewątpliwie musiał kryć się za nim lotny umysł i z tego też powodu należało mi się pilnować niezwykle szczególnie.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Piętro [odnośnik]27.08.18 21:51
Błękitne tęczówki pociemniały odrobinę pod ściągniętymi brwiami, a dłoń zatrzymała się w pół słowa, gdy spojrzenie oraz opuszki lekko prześlizgiwały się po kolejnych pudełkach. Nie pod wpływem nagłego natchnienia ani spostrzeżenia dzieła idealnego - palce zostały zamrożone niespodziewaną relacją lorda Selwyna - lecz ostatecznie niesprzyjającą pauzę Ollivander uzupełnił cichym stuknięciem w pudełko, by ponownie podjąć wędrówkę pośród opakowanych różdżek. Jedną z nich wydobył z załadowanego regału, odłożył na blat kontuaru i wtedy - pomiędzy tą niewymagającą czynnością, a powrotem do eksploracji - rzucił młodemu mężczyźnie pytające spojrzenie. Nienachalna ciekawość i szczypta zdumienia kryły się w niewzruszonym spokoju, a wszystkie trzy stanowiły zupełnie szczere pierwiastki.
- Jeśli wolno mi pytać - skąd takie nieporozumienie? - czyżby miał szczęście trafić na skrajnie niekompetentnego przedstawiciela policji? - Przecież na nic im się nie zda - dorzucił z lekką kpiną, kręcąc głową w niedowierzaniu, darując sobie pytania o próby odzyskania własności z rąk prawa - każdy o zdrowym umyśle podjąłby się tego, zwłaszcza mając odpowiednią sumę w banku Gringotta oraz nazwisko, którego wartość mierzyło się w galeonach. Więcej pytań nie padło z ust Ollivandera, bowiem nie traktował sklepu jako sali przesłuchań - nie w tematach odbiegających stricte od przedmiotów zainteresowania klienteli - różdżek.
Gorzej, że pytania zaczynały piętrzyć się same, prowokowane - przynajmniej tym razem - reakcjami Alexandra. Zawahanie przekroczyło moment krytyczny, okazując się o ułamki sekund za długie dla bystrego oka, rozdzielającego je od wystudiowanego zażenowania - jak mięso od kości. Odkrycie pozostawił do własnego wglądu, nie dzieląc się tą samozwańczą przewagą z rozmówcą - ani w słowach, ani w mimice. Kiwnął tylko głową, słuchając i pozwalając mówić oraz wybrzmieć ciszy, zapadającej po podsumowaniu klienta. Intuicja nakazywała podchody - zamierzał się na nią zdać. Czuł się, jakby w całej układance zabrakło istotnego elementu. O ile nie mógł go uzupełnić, przynajmniej mógł lukę wynaleźć oraz zasklepić odpowiednimi parametrami - czysto zawodowo, dla siebie oraz Selwyna, potrzebującego jak najlepszej różdżki. Przez te wszystkie lata pracy w zawodzie, Ulysses zdążył się nauczyć, że nie ma miejsca na niedopowiedzenia - jeśli czegoś brakuje w odczuwalny sposób, najgorszym wyjściem będzie lekceważenie.
- Różdżka nie powinna zawodzić przy żadnej magii, o ile nie jest to sprzeczne z jej naturą, a umiejętności z danej dziedziny prowadzą ją pewnie - odrzekł tylko, sugerując w ten sposób, że nie pogardziłby szerszym opisem dokonań za pomocą poprzedniego egzemplarza. Powrócił do regałów, wciąż wytrwale ciągnąc temat. - Czy w szczególny sposób reagowała na ostatnie wydarzenia? Przejawiała tendencje do konkretnych utrudnień, za mocno drżała albo reagowała z opóźnieniem? - od początku maja zdążył zaobserwować parę charakterystycznych działań, w zależności od drewna, rdzenia, ogólnej mocy różdżki.
Drugie, trzecie, czwarte - wystarczy. Pudełka czekały na kontuarze. Otwierał je kolejno, przygotowując do wypróbowania. Wykorzystywał przy tym całą swoją wiedzę i pozwalał dołączyć przeczuciom, lecz także element losowy miał w procesie udział. Efekty interpretował na bieżąco - teraz mógł się tylko domyślać, z czym charakter zetrze się, a z czym złapie nić porozumienia. Dłoń powędrowała po skraju blatu do trzeciego z wybrańców i wysunęła go w stronę Alexandra. Może mały blef, na rozgrzewkę? Placebo także potrafiło dawać ciekawe wyniki. - Drewno to samo, inny rdzeń. Proszę sprawdzić - rdzeń podobny, drewno inne.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piętro Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Piętro [odnośnik]27.09.18 1:26
Uśmiechnąłem się pewnie, wzruszając przy tym ramionami.
- Podejrzewam, że funkcjonariusze, z którymi miałem wątpliwą przyjemność się spotkać najzwyczajniej w świecie nie przepadali za jakimikolwiek przedstawicielami szlacheckich rodów. Potraktowali tak samo zarówno mnie, jak i Magnusa Rowle'a. Dla zaspokojenia lordowskiej ciekawości prędko objaśniam, nie wstydząc się swoich poczynań - z rzeczonym arystokratą w tamtej chwili wyrównywałem prywatne porachunki - uniosłem brwi, opierając się odrobinę wygodniej o kontuar. Niestety moja zuchwała i całkowicie zblazowana poza została skażona rysą zbyt długiego zawahania. Miałem ochotę skrzywić się, jednakże powstrzymałem ją, przeklinając tylko w myślach. Unikać ludzi, nie zwracać na siebie uwagi. Atencja była niepotrzebna, rodziła pytania, których i tak dostawałem już zdecydowanie zbyt wiele. Każde komplikowało subtelną grę pozorów, którą prowadziłem. Potrzebowałem doskonale rozeznawać się we własnych zeznaniach, nie pozwolić im wchłonąć siebie niczym złapanego w uścisk diabelskich sideł szczura. Skupiałem się więc na miarowym, naturalnym oddechu i tworzeniem w pamięci dokładnej mapy pytań Ollivandera i udzielanych na nie moich odpowiedzi.
A ta wydawała się stawać równie zawiła, jak niezrozumiałe z punktu widzenia postronnego obserwatora schematy, według których poruszał się wśród sklepowych półek lord z Lancashire. Z niemałym - całkowicie zresztą nieskrywanym - zainteresowaniem śledziłem spojrzeniem szarobłękitnych oczu jak przede mną na wysłużonym, choć zdecydowanie zadbanym blacie kolejno miejsca zajmują cztery pudełka. W międzyczasie starałem się upleść wiarygodną opinię o utraconej poprzedniczce.
- Zdarzało jej się reagować z opóźnieniem - przytaknąłem, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą. - Powodowała jednak niewiele zawirowań magii. Współgraliśmy ze sobą - powiedziałem, wiedziony dziwnym przeczuciem - coś, a dokładniej rzecz ujmując sympatia i jakiś taki... śladowy ból po stracie wkradające się do mojego samopoczucia dawały mi niewielkie podpowiedzi względem perypetii z poprzednią różdżką.
Przechyliwszy lekko głowę spojrzałem z nieskrywaną ciekawością na różdżkę, którą wręczył mi Ollivander. Ostrożnie chwyciłem ją w palce - w tym momencie wyglądające dość zaniedbanie jak na fortepianistę, który wygrywając jeden z koncertów Prokofieva debiutował na salonach trzy lata temu. Trzydniowego pobytu w Tower nie dało się tak łatwo z siebie zrzucić, również z sińców od oczami. Zważyłem lekko przedmiot w dłoni, po czym w pewnym chwycie wykonałem ruch nadgarstkiem.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Piętro [odnośnik]28.09.18 21:15
Selwyn, Rowle. Każdego z tej dwójki znał pobieżnie, mogąc przywołać w wyobraźni ogólny obraz, wymalowany za sprawą niedługich pogawędek z różnych okoliczności. Nie wnikał w ich prywatne zatargi, nie mając ku temu prawa, ochoty zresztą także - powoli kiwnął głową na zakończenie tematu.
- Wyjątkowo niefortunny traf - albo wyjątkowo burzliwy sposób na porachunki, skoro swoje trzy grosze postanawiały wtrącać organy porządkowe - zestawiając ze sobą obydwu mężczyzn nie spodziewał się spokojnych pertraktacji. Najbardziej jednak śmierdziała sprawa z różdżką. Niezależnie od sympatii czy antypatii przedstawicieli policji względem czarodziejów z wyższych sfer, własność powinna do właściciela wrócić. Jeszcze jedno pytanie cisnęło się Ollivanderowi na usta, lecz stłumił je, nie chcąc drążyć zbyt długo w jednym miejscu. Co w takim razie z różdżką lorda Rowle?
Ciekawość rosła wraz z podejrzeniami, te zaś nie poprzestały na etapie cichego przeczucia. Czegoś brakowało, jakiś element, być może drobny, zmieniał odbiór człowieka, który stał przed nim, czekając na nową różdżkę. Nie potrafił go uchwycić, czując przez to zalążek frustracji. Bez większego wysiłku zamiótł ją pod dywan, przyklepując zapobiegawczo - zbyt krótko szukał rozwiązania, by odczuwać niecierpliwość.
Spojrzenie nawet nie drgnęło na kolejną rewelację, wręcz nienaturalnie mrożąc błękitem spoczywające na blacie pudełko. Zastanawiał się ułamek sekundy, czy spowolnione działanie różdżki mogło być jego winą - prędko odrzucił tę możliwość. Miał za sobą sporo doświadczenia przy wytwórstwie i za każdym razem upewniał się, iż wszystko jest w najlepszym porządku, zresztą szanse na takie niedopatrzenie były znikome. Hikora była znakomita do obrony, drewno reagowało szybko, ba, gdyby chciał rozpisać je za pomocą numerologii, na pewno osiągnęłoby świetny wynik. Na przeszkodzie mogły stać anomalie, ale sytuacje, w których na stałe wywoływały takie efekty... nie, dałby takiej możliwości nie więcej niż jeden procent.
- Nie powinna - odpowiedział dosyć sucho, unosząc spojrzenie na szaroniebieskie tęczówki. - Mam nadzieję, że nowa nie będzie sprawiała takich problemów - pytanie, czy podobna lub nawet ta sama konfiguracja miała zachowywać się pod komendą Alexandra tak, jak wcześniej. Nieczęsto, lecz diametralne zmiany potrafiły wywrócić wszystko do góry nogami. W tym sklepie wszystko było możliwe.
Efekt spotkania nie był spektakularny. Nie wydarzyło się prawie nic - tylko jedno pudełko wysunęło się z regału prawdziwie żółwim tempem. Siła grawitacji zadziałała na nie mocniej niż różdżka, gdy wysunęło się na odpowiednią odległość, ale ta drobna reakcja wystarczyła do wyciągnięcia wniosków. Nie było potrzeby trzymać w tajemnicy specyfikacji dzieła - blef wypływał więc na światło dzienne, gładko i bez zająknięcia. Doskonale pamiętał swoje wcześniejsze słowa. - Włos jednorożca, amboina - przedstawił aksamitnym tonem, odkładając różdżkę do pudełka i zamykając je. - Ta zdecydowanie działałaby zbyt wolno - nie przez drewno, lecz brak porozumienia. - Proszę spróbować kolejnej. Kasztanowiec, bardzo przesiąka mocą i charakterem rdzenia - zaproponował, już podsuwając tę opcję na krawędź.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piętro Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Piętro [odnośnik]02.10.18 0:30
Nieomal odetchnąłem z ulgą, kiedy lord Ollivander nie podjął dalej ani tematu utraty przeze mnie różdżki, ani sprawozdania z tego, jak się ona spisywała pod moją komendą. Obawiałem się jednak, że mój rozmówca zdążył nabrać już nie tyle co podejrzeń, co ciekawości. Nie wiem na ile zakrawającą o tę niezdrową, kłopotliwą głównie dla mojej osoby, a w jakiej części mogło to być zainteresowanie czysto, powiedzmy, towarzyskie. Lecz nawet co do tego nie mogłem mieć pewności: twarz stojącego naprzeciw mnie arystokraty w nie zdradzała w końcu oznak jakiegokolwiek głębszego poświęcenia uwagi tym kwestiom poza materią związaną ściśle z zawodem ów czarodzieja - różdżką, którą w jakże bezsensowny, absurdalny wręcz sposób straciłem.
- Mógłbym wszcząć z tego powodu raban, jednak bardziej zależy mi na utrzymaniu całego zdarzenia bardziej jako pogłoski niźli wielce nadmuchanej afery - powiedziałem, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Nie, nie potrzebowałem do szczęścia jakichkolwiek afer, nie żywiłem jakiegokolwiek zamiłowania do tego typu wydarzeń. Aktualnie najbardziej na świecie pragnąłem pozostać w cieniu, nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, nie przebywać zbyt długo wśród ludzi. Dlatego przyszedłem do sklepu różdżkarskiego tuż przed zamknięciem, licząc na niewielki ruch oraz ewentualny pośpiech stojącego za ladą wytwórcy, który - czysto stereotypowo - winien zamknąć zakład jak tylko zegar wybije pełną godzinę i pośpieszyć do pełnej luksusów rezydencji, by tam powitała go żona i gromadka szlachetnie urodzonej dziatwy. Takie było założenie, jednak zaczynałem wątpić w taki scenariusz: zegar wskazywał za pięć, a ja miałem jak najbardziej uzasadnione wrażenie, że natrafiłem na osobę, która do swojej pracy podchodzi z najwyższym szacunkiem i dokładnością. Wystarczyło spojrzeć chociażby na pudełka na blacie, ustawione równolegle do krawędzi, jedno obok drugiego w odległościach tak zbliżonych, że nie powstydziliby się takich w wojskowych szeregach. Na regałach panował już mniejszy ład, jednak nie wątpiłem, że Ollivander i tak doskonale wie, co gdzie się znajduje. Nawet mój marny popis umiejętności magicznych nie mógł na to jakkolwiek wpłynąć zwłaszcza, że moja magia zadziałała tak ślamazarnie, że z początku myślałem, że nic się nie stanie. Kiedy jednak pudełko zaczęło wolno wysuwać się z półki, uniosłem pytająco brwi i przeniosłem spojrzenie na czarodzieja, nie drgnąwszy nawet kiedy w pomieszczeniu rozległo się suche plaśnięcie o ziemię.
- Zdecydowanie - powiedziałem, oddając różdżkę i czekając na kolejną. Kiedy ta znalazła się już w mojej dłoni poczułem się dość dziwnie. - Mam takie wrażenie... - że to się źle skończy.
Nie dokończyłem jednak, kręcąc głową i ostatecznie wykonując gest bliźniaczy z tym sprzed chwili.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Piętro [odnośnik]03.10.18 22:06
Uważne spojrzenie nie różniło się wcale od tego, którym raczył klientów oraz rozmówców - niezaprzeczalną jego zaletą była stałość. Błękitne tęczówki niemal zawsze czegoś poszukiwały, drążyły i czujnie dociekały prawdy, równocześnie nie błądząc na granicy - wzrokiem przeszywał tylko naumyślnie bądź przy silniejszych emocjach, gdyż i te czasem wypływały z wytłumionej krainy uczuć. Podczas słuchania nietypowej historii Selwyna, gdzieś w błękicie mogło mignąć niedowierzanie, które szybko ustąpiło typowemu spokojowi. Pozwalał mu mówić, nie prosząc o więcej szczegółów.
- Rozumiem - pytanie, czy tłumienie afery było warte więcej niż różdżka, którą - z tego co rozumiał - można było jeszcze odzyskać oraz przywrócić dawny porządek. Ostatecznie, gdyby się postarać, na pewno dałoby się sprawę załatwić po cichu, z lepszym wynikiem. Milczał - nie do niego należała decyzja oraz podjęcie kroków, on był tylko przystankiem po drodze.
Również nie do niego należało pamiętanie specyfikacji różdżki Alexandra - choć w odróżnieniu od uzdrowiciela, pamiętał ją doskonale. Brwi uniosły się nieznacznie w drgnieniu, a spojrzenie na dłuższy ułamek sekundy utknęło, próbując zrozumieć. Niemożliwe. Niemożliwe, że zapomniał. Kto, jak kto, lecz Selwyn z pewnością nie był osobą, która tak istotną kwestię jak rdzeń i drewno zwyczajnie wymiatały z pamięci tuż po ich utracie. W tym momencie Ollivander poczuł się, jakby na jego podejrzenia rozlano eliksir rozdymający, co zresztą było uzasadnione, zwróciwszy uwagę na ostatnie nastroje w czarodziejskim świecie. Nie mógł mieć pewności, że stoi przed nim ten sam człowiek, dla którego niespełna dwa miesiące wcześniej komponował różdżkę. Nie miał pojęcia, kto albo co stoi za pierwszomajowym wybuchem ani jego konsekwencjami. W grę nie wchodziła pomyłka - nie zwrócił nawet najmniejszej uwagi na przeinaczenie w zdaniach. Nie tak zapamiętał młodego mężczyznę. Z lekkim wahaniem podsuwał kolejną różdżkę, prędko panując nad swoimi reakcjami - ograniczając je do wspomnianej, nieznacznej chwili. Kasztanowiec i popiół feniksa - różdżka idealna do, ironio, odrodzenia po porażce. Nie podzielał obaw, spodziewając się albo subtelnej odmowy, albo pełnej akceptacji - zakładając, że miał przed sobą Alexandra. Często, tak jak teraz, musiał bazować na przeczuciu. Zdefiniowanie człowieka było ciężkim zadaniem nawet dla świetnego i doświadczonego obserwatora - zwłaszcza dobrego kłamcy.
Nie mogli zaobserwować efektów - nic się nie wydarzyło, jednak egzemplarz spoczywający w dłoni uzdrowiciela już od chwycenia stopniowo zwiększał swoją temperaturę, w pewnym momencie zaczynając parzyć. Ollivander bez słowa odłożył ją do pudełka, sięgając po kolejne. Wydawało się, że był to dobry wybór. Doskonały by sprawdzić wiarygodność klienta. Posłał mu lekko wyczekujące spojrzenie, spodziewając się usłyszeć odpowiedź po wypowiadanym zdaniu:
- Ta powinna być idealna. Jestem pewien, że w mig odgadnie lord drewno oraz rdzeń - bliźniacze do poprzedniej - hikora, włos jednorożca. Dokładniejszy opis z pudełka połyskiwałby lekko w świetle, gdyby tylko nie wtulał się w ciężki, drewniany blat kontuaru - na wieku opakowania dostrzegalne były tylko eleganckie tłoczenia, złotą aplą wyśpiewujące nic ponad zdobne Ollivanders.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piętro Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Piętro [odnośnik]19.10.18 14:50
Byłem w kropce. Ollivander był zbyt dobrym partnerem do gry - oddałem mu dzierżoną do tej pory różdżkę, która to zresztą nawet nie raczyła pod moją komendą jakkolwiek zareagować - po czym z wahaniem wziąłem od niego kolejną. Wpatrywałem się we własną dłoń przez kilka chwil, czując delikatne ciepło, które rozlało się po skórze mającej kontakt z drewnem. Poczułem się, jakby jakaś część mnie pojawiła się na miejscu. Uniosłem wzrok na stojącego po drugiej stronie lady czarodzieja, a w spojrzeniu tym kryła się cała mnogość emocji. Jednak lęk, zagubienie, fascynacja i ciekawość zdecydowanie wiodły wśród nich prym. Nie powiedziałem nic, nie mogąc przyznać się przed nim, że nic nie pamiętam, że nie jestem w stanie określić komponentów mojej poprzedniej różdżki. Zresztą, pewnie już sam był przekonany, że coś jest tu zdecydowanie nie tak jak być powinno.
- To będzie to - powiedziałem tylko, nie potrzebując już nawet jakichkolwiek więcej testów. Jakie jednak mogły być konsekwencje mojego zawahania i niekonsekwentnego utrzymywania pozorów? Ktokolwiek węszący wokół mnie nie był teraz pożądany, nie potrzebowałem uwagi kogokolwiek z zewnątrz. Byłem i tak już dość zagubiony, tłum ludzi pojawiający się wokół mnie nie wydawał się tym, czego jeszcze było mi potrzeba. Nie powiem, że do szczęścia - bo moją sytuację uważałem za dość daleką od szczęśliwych. Bez pamięci o swoim życiu, bez wiedzy o samym sobie, bez jakichkolwiek wskazówek poza tym jednym zdaniem: jesteś uzdrowicielem, legilimentą i metamorfomagiem. Tak niewiele, nawet w połączeniu z tym, co wyczytaliśmy z Wendy w gazetach - nadal jednak nie odważyliśmy się wyjść do ludzi, to było zbyt wiele. Nie czuliśmy też takiej potrzeby, a raczej nawet wstręt do takowej myśli. Świat był niebezpieczny, nieprzewidywalny, każdy z nich czekał tylko na to, abyśmy poczynili jakiś fałszywy krok. Tak też i było z Ollivanderem - miałem teraz wręcz pewność, że wszystko to było specjalnie, że obrał sobie za cel aby mnie przejrzeć, wykorzystać to na własny pożytek. Moja mina zrzedła,a spojrzenie stało się niemal spłoszone, do granic uważne.
- Wezmę ją - powiedziałem, wyciągając mieszek z galeonami. Chciałem jak najszybciej opuścić ten warsztat.

| zt x2[bylobrzydkobedzieladnie]


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Piętro 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Piętro [odnośnik]20.02.20 18:19
5. marca
Sprawa rozwijała się ekspresowo w coraz bardziej zaawansowaną formę - powoli trzeba było hamować odruch wymiotny, gdy tylko przekraczało się próg sklepu i nawet Ulysses, ze swoim osłabionym zmysłem węchu, czuł ohydny zapach. Jak widać, spokojny początek roku wcale nie zwiastował podobnej jego kontynuacji; przyczyna problemu pozostawała niewyjaśniona, co nie przeszkadzało jej wydzielać odoru zgnilizny i roznosić się po całym sklepie. Ulysses, zgodnie z innymi pracownikami, stwierdził, że źródła smrodu należy doszukiwać się w głównej części sklepu, gdyż zaplecze oraz piętro nie zostały wonią skażone tak szybko i intensywnie. Po dokładniejszych oględzinach udało się zawęzić podejrzany obszar do prawej części pomieszczenia, a niedługie śledztwo owocowało przełomowym wnioskiem - pod podłogą zalęgły im się cholerne korniczaki.
Nigdy nie miał z nimi do czynienia, ale słyszał o tym, że zagnieżdżają się pod deskami w domach, sklep wydawał się więc idealnym miejscem dla pasożytów. Ich widok wywołał na twarzy różdżkarza grymas niechęci i obrzydzenia - prędko puścił deskę, nie chcąc przyglądać się zielonym glutom z oczami. Zdążył jeszcze zauważyć, jak stworzenie zrywa się na liczne nogi i zwiewa - tyle zdecydowanie mu wystarczyło. Musieli zamknąć sklep i poradzić sobie z tą plagą, im szybciej, tym lepiej - gorzej, że do źródła sprawy udało się dotrzeć dopiero wieczorem, zaś kolejnego dnia znów miał kierować zmianą. Stłumił ochotę zrzucenia wszystkiego na asystentów i nie pojawienia się w pracy rano - jeden z młodszych przebąknął coś, że na korniczaki działa chyba jakiś eliksir czy trutka, co wróżyło całkiem dobrze. Polecił skreślić list do alchemika, z którym współpracował ostatnio przy badaniach nad eliksirem, licząc na to, że będzie w stanie pojawić się w ich sklepie z samego rana i uwarzyć coś na miejscu, by jak najszybciej pozbyć się paskudztw ze sklepu. Mogły narobić sporo biedy, zwłaszcza jeśli jakimś cudem dobrałyby się do różdżek. Teoretycznie mogliby zgłosić się do Ministerstwa Magii, do Urzędu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, lecz aktualni rządzący nie napawali Ollivandera nadzieją. Najpierw musiał spróbować w ten sposób.
Tabliczka na uchylonych drzwiach dawała wyraźny znak, że sklep jest nieczynny, gdy Ulysses stał obok wejścia, ale wciąż na zewnątrz, nie chcąc przebywać zbyt długo w smrodzie zgnilizny. Nie był pewien, czy Asbjorn przybędzie, nie było czasu na listowne odpowiedzi, lecz różdżkarz postanowił dać mu pół godziny - i dopiero po tym czasie szukać innego rozwiązania.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piętro Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Piętro [odnośnik]22.02.20 17:12
Norweg musiał przyznać, że Ollivander miał szczęście. List od szlachcica przyszedł wieczorem, chwilę po tym jak Ingisson wrócił z pracy w szpitalu do Little Kingshill. Siedział w kuchni, w ciszy jedząc odgrzaną zupę, którą podrzuciła mu ostatnio Sue, kiedy w okno niespodziewanie zaskrobała sowa. Sowa na tyle dystyngowana, że do alchemika od razu przykleiło się przeczucie, że pisze do niego jakiś szlachcic. Mylił się niewiele, ponieważ pisano na polecenie jednego. Spodziewał się czegoś mało przyjemnego, kiedy odwiązywał list od nogi ptaka. Pomylił się jednak również w charakterze tej nieprzyjemności: nie chodziło o człowieka, a o szkodniki. Ås mruknął zaciekawiony. Korniczaki. Dawno się z nimi nie użerał. Ostatni raz miał miejsce chyba jak jeszcze mieszkał w Oldervik. Ze względu na zimno korniczaki ładowały się do domów już pierwszego chłodniejszego dnia po lecie, uchodząc za coś tak normalnego, jak deszcz. Wypędzanie ich było wręcz sportem regionalnym.
Nie przejmował się odpisem, ponieważ w wiadomości wyraźnie stało, że nikt jej nie oczekiwał. Po prostu miał się pojawić, jeżeli mu pasowało, a napisać, jeżeli nie. Proste i oszczędzające czas. Norweg odprawił więc sowę, dokończył kolację i przed spaniem poszedł jeszcze do szopy i szklarni, żeby przygotować wszystko to, co będzie mu potrzebne z rana.
Obudził się jak zwykle wcześnie, nieco przed szóstą. Dom był cichy i przyjemnie niezakorniczakowany, ale jak dla niego za cichy. Brakowało mu obecności siostry krążącej po domu. Miał teraz tylko Juhaniego, który leniwie spał w swoim gnieździe na szczycie szafy. Norweg westchnął niemal bezgłośnie, ubrał się w wygodny strój, zarzucił na plecy kurtkę i poszedł do szopy. Zdążył uwarzyć dwa eliksiry nim zgłodniał na tyle, żeby skusić się na skromne śniadanie. Po tym zapakował manatki i ruszył na Pokątną. Już idąc w dół ulicy zapalił korzenno-ziołowego papierosa, odświeżając odwiecznie towarzyszącą mu woń. Wypalił jednego, drugiego natomiast po prostu wyjął z paczki i założył za ucho, z odpaleniem czekając aż znajdzie się u celu. Ulysses, ani odrobinę mniej spostrzegawczy niż wcześniej, dostrzegł go zawczasu.
Dzień dobry – powiedział, zatrzymując się przy mężczyźnie i obrzucając spojrzeniem wejście. Cóż, niezbyt dobry dla każdego. – To jak? – zapytał w typowy dla siebie, lakoniczny sposób, a liczył na odpowiedź wyczerpującą, tak, żeby nie musiał ponownie używać pytajnika. Ruszył po tym w stronę drzwi, wyciągając papierosa zza ucha i wkładając go między zęby.


Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543
Re: Piętro [odnośnik]24.02.20 13:49
Ollivander kwestionowałby swoje szczęście w zaistniałej sytuacji - może dlatego, że odór zgnilizny jeszcze nigdy nie dawał mu się we znaki tak bardzo, może dlatego, że incydent z korniczakami musiał trafić na jego wartę, a może dlatego, że szczęście po prostu nie miało w zwyczaju trzymać się lordowskiej nogawki... przywykł, poniekąd. Widząc nie tak dobrze, ale jednak znajomą postać Norwega, niemalże odetchnął z ulgą, która mogłaby zgiąć go wpół, gdy opierał się dłonią o framugę, lecz nic takiego nie zaszło - stał wyprostowany, czekając cierpliwie, aż Asbjorn się zbliży, jakby potrzebował potwierdzenia, że alchemik na pewno idzie pod właściwe drzwi. Kiwnął głową, załatwiając milczeniem przywitanie, gdyż "dobry" niekoniecznie chciało przejść gładko przez gardło - choć pchały się tam inne rzeczy, gdy tylko przestępowało się próg. Spostrzegawczość niewątpliwie pozostała na swoim miejscu - uwadze nie umknął bowiem papieros, założony za ucho. Szlag by go, miał ogromną ochotę zapalić i kolejny raz musiał te pragnienie zwalczyć. Nic lepiej nie trenowało silnej woli. Korniczaki. Korniczaki, nie papierosy.
- Są pod deskami w głównej części sklepu, oznaczyłem pudełkiem tą, którą sprawdziłem - jeśli trzeba zdjąć wszystkie panele, nie będziemy się wahać - powiedział z niezłomną pewnością, zdeterminowany do pozbycia się szkodników. - Oczywiście zapłacimy za wszystkie ingrediencje i za pracę, jeśli potrzebujesz czegoś z apteki - wyślę asystenta. Kociołek jest na miejscu - wyjaśnił, wiedząc, że pracownik w środku już uwija się z przygotowaniem alchemicznego stanowiska. Za poradą Ulyssesa - rzucił na siebie zaklęcie Bąblogłowy, co mężczyzna też zamierzał uczynić. Zatrzymał Ingissona przed wejściem, chcąc zadać mu jeszcze jedno pytanie, zanim zanurzą się w świecie niezwykłych odorów.
- Rozprawiałeś się z nimi wcześniej? - sam przecież nie musiał przejmować się jakimiś szkodnikami, u licha, był lordem, miał od tego służbę - nawet nie wiedział, gdy w domu coś się zalęgało. Kompletnie nie miał pojęcia, jak zabrać się za eksterminację bezkształtnych wrogów, a przyznawanie, że czegoś nie wie, przychodziło mu nawet gorzej niż improwizacja. Musiał wiedzieć, czego się spodziewać.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piętro Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Piętro [odnośnik]24.02.20 22:10
Ingisson przypatrywał się sklepowi przez szybkę w drzwiach, marszcząc noc od odoru zgnilizny. Jeszcze ich nie uchylił, a już sięgnął po zapałki, ale jeszcze nie odpalał ziołowego papierosa. Posłuchał słów Ulyssesa. Nie poświęcił mu jednak drugiego spojrzenia, już zastanawiając się, jak najlepiej to zrobić.
Nie ma czasu zrywać desek – mruknął tylko, rozważając za i przeciw. Ostatecznie i tak będzie musiał zapytać się Ulyssesa o zgodę. W końcu zamierzał trochę zdemolować jego lokal, ale też trochę mu pomóc. Zwlekał jednak z wejściem do pomieszczenia na tyle długo, że Ollivander zdążył mu jeszcze zadać pytanie. Spojrzenie, które Norweg mu posłał było przynajmniej lekko rozbawione. – W domu robiliśmy zawody. Która rodzina wybije więcej. Okropnie lazły do domów jesienią – wyjaśnił, uśmiechając się niezbyt szeroko. Właściwie to usta ledwie mu drgnęły, ale u Ingissona uchodziło to właśnie za uśmiech. Te prawdziwe posyłał bardzo, bardzo rzadko. W ostatnich pięciu latach chyba tylko jego siostra i Susanne sobie na nie zasłużyły.
Zrywanie desek nie jest konieczne, ale muszę zalać całą podłogę. Najlepiej będzie podnieść meble zaklęciem na parę minut – powiedział, zapoznając lorda ze swoją metodą. – Pierwszy eliksir rozpuści korniczaki i zgniliznę. Drugi jakby... uzupełni ubytki w drewnie sztuczną tkanką. Odporną na gnicie – powiedział. – Własny wynalazek – mruknął jeszcze, znów zaglądając do sklepu. – Ja zapalę – powiedział, wyciągając zapałkę. – Zabija zapach – dodał jeszcze tylko, po czym po prostu odpalił papierosa, zaciągnął się dwa razy, żeby dobrze go rozżarzyć i już z głową w ziołowo-korzennej chmurze wszedł do środka. Skinął głową ku asystentowi, po czym wyciągnął własny kociołek i powiększył go. Ale nie raz. Tylko cztery. Kociołek miał szerokość i wysokość dwóch naprawdę głębokich wanien. I zakrętkę na dnie. Wciąż kopcąc papierosa Norweg wyciągnął zza pazuchy kawałek pergaminu i podał sklepowemu pomocnikowi. – Potrzebuję tego w podanych ilościach – oznajmił, po czym cofnął się do drzwi sklepu i otworzył je na oścież. Wdrapał się następnie na kontuar i siedząc na nim z wyrazem twarzy, który mógł zostać uznany za trochę znudzony, rzucił Accio, woda ze studni.
Uwaga – mruknął tylko, zanim gruba struga wody nie wleciała drzwiami, wypełniając kociołek. Spojrzał wtedy przez ziołowy dym na Ulyssesa i w akompaniamencie szumu wody wzruszył ramionami. Nie mógł powielić eliksiru, musiał uwarzyć go tyle, ile miało go wystarczyć do całkowitego zalania podłogi.


Asbjorn Ingisson
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5694-asbjrn-thorvald-ingisson#133833 https://www.morsmordre.net/t5741-juhani#135532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-little-kingshill-hare-lane-end https://www.morsmordre.net/t5742-skrytka-nr-1399#135537 https://www.morsmordre.net/t5743-a-t-ingisson#135543

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Piętro
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach