Pracownia
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Pracownia
Niezbyt duży pokój, zatopiony w czerni i aromacie esencji wydobywających się z miażdżonych ziół. Północna ściana zajęta jest przez wysoki regał z półkami, na którym poustawiane są słoje z ingrediencjami, zarówno roślinne, jak i zwierzęce - skrupulatnie, alfabetycznie. Przyłączony jest do niej drewniany blat, gdzie Eir zajmuje się warzeniem eliksirów. Przy zachodniej ścianie znajduje się stary, podniszczony sekretarzyk - królestwo Cadana. Jedyne okno, przez które mogłoby wpadać światło, przesłonięte jest do połowy ciemną, ciężką kotarą.
Na gabinet nałożone jest zaklęcie Muffliato.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Powiedz ty mi, kości biała,
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
Ostatnio zmieniony przez Eir Goyle dnia 13.01.19 23:07, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Eir Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 59
'k100' : 59
| 3 września; Eliksir osłabiający (ST 50): piołun, cynamon; śledziona szczura, karaluchy, krew nietoperza
Gałązka świeżego estragonu lśniła między zmatowiałymi włosami, niegdyś lśniącymi w słońcu niczym susząca się na polach słoma. Urodzone dziecko zabierało jej życiową energię, budziło w nocy i naznaczało sen zmęczeniem, ale… sama nie potrafiła myśleć o tym jak o cierpieniu. Z czułością skrywaną za delikatnym, chłodnym uśmiechem zostawiała samotnie śpiącą w kołysce Freyę, z namaszczeniem przechodząc przez próg swojej pracowni. Zanim jej córka przyszła na świat, coraz rzadziej tam zaglądała, stosowała coraz więcej środków zaradczych, zabezpieczających nienarodzone jeszcze dziecię przed nieproszonymi objawami chorób, przed dolegliwościami, których chciała uniknąć. I tak sporo ryzykowała.
Połóg wciąż trwał, przykuwając ją do domu, do nowonarodzonej Freyi – ale w tej chwili była za to wdzięczna. Pragnęła tego, jak niczego innego.
Delikatnie położyła dłoń na drewnianym blacie, na jego powierzchni, przez którą wżarły się co silniejsze trucizny, zostawiając alchemiczne piętno. Przesunęła palcami po papierowych etykietkach na słoikach i uśmiechnęła się do siebie, przymykając z lubością powieki. Znowu otoczyły ją znajome zapachy, znajome kształty fiolek – świat, który uformowała własnymi palcami.
Wzięła głęboki wdech i wyjrzała za niewielkie, kwadratowe okienko wychodzące wprost na księżyc, gdy ten znajduje się w połowie swojej odwiecznej wędrówki. Dochodziła północ. Dostała od Ramseya składniki, musiała ich użyć i dostarczyć mu to, co zamawiał. Nie pytała o motywacje – jak zwykle, jak zawsze.
Przygotowanie nie było trudne – cynamon był w formie sypkiej, nalewka z piołunu grzała miejsce w szafce pod blatem, ususzone karaluchy czekały w słoju, a krew nietoperza znajdowała się w bezpiecznie zamkniętej fiolce. Na pierwszym rzut poszła właśnie ona – dolała dokładnie cztery krople do wywaru w kociołku i zamieszała trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Strząsnęła resztki mieszaniny, która zabulgotała groźnie. Zerknęła do środka kontrolnie, by zaraz potem wrócić uwagą do deski, na którą wyciągnęła dwie szczurze śledziony – przetrzymywane w wywarze oczyszczającym. Nigdy nie wierzyła w czystość szczurów, wolała wprawiać w ruch wszystkie znane sobie instrumenty pomagające w sterylizacji tych stworzeń i pozyskiwanych z nich ingrediencji. Gdy eliksir pogotował się tak chwilę, dodała dwa ususzone karaluchy i posypała to cynamonem, strząsając go z dłoni dokładnie pięć razy. Numerologiczna dokładność w końcu sprawiała jej przyjemność. Pokrojone i wytłuczone w moździerzu śledziony wylądowały zaraz po nich. Ciecz zagotowała się gwałtownie, zabulgotała gęsto. Wyłowiła karaluchy, a kiedy całość odrobinę się rozcieńczyła, dodała cztery krople piołunu – po dodaniu każdej mieszając raz w lewo, a raz w prawo. Otrząsnęła delikatnie łyżkę i zerknęła do kociołka, czekając na efekty.
Gałązka świeżego estragonu lśniła między zmatowiałymi włosami, niegdyś lśniącymi w słońcu niczym susząca się na polach słoma. Urodzone dziecko zabierało jej życiową energię, budziło w nocy i naznaczało sen zmęczeniem, ale… sama nie potrafiła myśleć o tym jak o cierpieniu. Z czułością skrywaną za delikatnym, chłodnym uśmiechem zostawiała samotnie śpiącą w kołysce Freyę, z namaszczeniem przechodząc przez próg swojej pracowni. Zanim jej córka przyszła na świat, coraz rzadziej tam zaglądała, stosowała coraz więcej środków zaradczych, zabezpieczających nienarodzone jeszcze dziecię przed nieproszonymi objawami chorób, przed dolegliwościami, których chciała uniknąć. I tak sporo ryzykowała.
Połóg wciąż trwał, przykuwając ją do domu, do nowonarodzonej Freyi – ale w tej chwili była za to wdzięczna. Pragnęła tego, jak niczego innego.
Delikatnie położyła dłoń na drewnianym blacie, na jego powierzchni, przez którą wżarły się co silniejsze trucizny, zostawiając alchemiczne piętno. Przesunęła palcami po papierowych etykietkach na słoikach i uśmiechnęła się do siebie, przymykając z lubością powieki. Znowu otoczyły ją znajome zapachy, znajome kształty fiolek – świat, który uformowała własnymi palcami.
Wzięła głęboki wdech i wyjrzała za niewielkie, kwadratowe okienko wychodzące wprost na księżyc, gdy ten znajduje się w połowie swojej odwiecznej wędrówki. Dochodziła północ. Dostała od Ramseya składniki, musiała ich użyć i dostarczyć mu to, co zamawiał. Nie pytała o motywacje – jak zwykle, jak zawsze.
Przygotowanie nie było trudne – cynamon był w formie sypkiej, nalewka z piołunu grzała miejsce w szafce pod blatem, ususzone karaluchy czekały w słoju, a krew nietoperza znajdowała się w bezpiecznie zamkniętej fiolce. Na pierwszym rzut poszła właśnie ona – dolała dokładnie cztery krople do wywaru w kociołku i zamieszała trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Strząsnęła resztki mieszaniny, która zabulgotała groźnie. Zerknęła do środka kontrolnie, by zaraz potem wrócić uwagą do deski, na którą wyciągnęła dwie szczurze śledziony – przetrzymywane w wywarze oczyszczającym. Nigdy nie wierzyła w czystość szczurów, wolała wprawiać w ruch wszystkie znane sobie instrumenty pomagające w sterylizacji tych stworzeń i pozyskiwanych z nich ingrediencji. Gdy eliksir pogotował się tak chwilę, dodała dwa ususzone karaluchy i posypała to cynamonem, strząsając go z dłoni dokładnie pięć razy. Numerologiczna dokładność w końcu sprawiała jej przyjemność. Pokrojone i wytłuczone w moździerzu śledziony wylądowały zaraz po nich. Ciecz zagotowała się gwałtownie, zabulgotała gęsto. Wyłowiła karaluchy, a kiedy całość odrobinę się rozcieńczyła, dodała cztery krople piołunu – po dodaniu każdej mieszając raz w lewo, a raz w prawo. Otrząsnęła delikatnie łyżkę i zerknęła do kociołka, czekając na efekty.
Powiedz ty mi, kości biała,
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
The member 'Eir Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
| 8 październik
Eliksir brzemienności (st 85): rośl.: piołun, gotowane buraki, kora lipy; zw.: fragment spadającej gwiazdy, róg byka
W całej pracowni pachniało gotowanymi burakami, które miały być podstawą do eliksiru brzemienności. Zawsze wolała mieć go pod ręką, zwłaszcza, gdy otaczała się kobietami, wobec których zawsze miała dług wdzięczności. Cokolwiek by się działo lub, wręcz przeciwnie, właśnie nie działo – eliksir brzemienności zawsze mógł się przydać. Postanowiła więc uwarzyć kilka jego porcji, dopóki Freya i Hjall spali głęboki snem. Dopóki miała chwilę dla siebie.
Wszystko miała już przygotowane w odpowiednich, podpisanych przez nią słojach – wystarczyło odpowiednie ingrediencje wyciągnąć i odrobinę obrobić według swoich upodobań. Nalewka piołunowa dodana została jako pierwsza, zaburzyła purpurową barwę wody z potartymi burakami, sprawiła, że stała się nieco różowawa, przypominała nawet w pewnym stadium amortencję. Zamieszała powoli tyle razy, dopóki jedną dłonią nie podsunęła sobie miseczki z rozdrobnioną korą lipy, którą porcjami dodała do wywaru. Teraz musiała poczekać, aż eliksir przejdzie całą mieszanką składników. W tym czasie przygotowała sobie zestawy na kolejne mikstury, czując dreszcz ekscytacji na samą myśl, że w końcu, po całych prawie dziewięciu miesiącach abstynencji, będzie mogła w końcu utonąć w świecie, który uwielbiała.
Zerknęła kociołka i kiedy zauważyła, że kiedy eliksir zaczął się pienić, stuknęła lekko różdżką w jego krawędź, zmniejszając nieco płomień. Wyłowiła niestrawione przez temperaturę kawałki kory i wsypała pół łyżeczki utartego rogu byka – na wzmocnienie matki. Zamieszała dwa razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara i na sam koniec rzuciła z góry fragment spadającej gwiazdy. Jej właściwości magiczne były tak silne, że wystarczył jeden, by eliksir stał się całością. Nie mieszała, pozwalając mocy działać.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Eliksir brzemienności (st 85): rośl.: piołun, gotowane buraki, kora lipy; zw.: fragment spadającej gwiazdy, róg byka
W całej pracowni pachniało gotowanymi burakami, które miały być podstawą do eliksiru brzemienności. Zawsze wolała mieć go pod ręką, zwłaszcza, gdy otaczała się kobietami, wobec których zawsze miała dług wdzięczności. Cokolwiek by się działo lub, wręcz przeciwnie, właśnie nie działo – eliksir brzemienności zawsze mógł się przydać. Postanowiła więc uwarzyć kilka jego porcji, dopóki Freya i Hjall spali głęboki snem. Dopóki miała chwilę dla siebie.
Wszystko miała już przygotowane w odpowiednich, podpisanych przez nią słojach – wystarczyło odpowiednie ingrediencje wyciągnąć i odrobinę obrobić według swoich upodobań. Nalewka piołunowa dodana została jako pierwsza, zaburzyła purpurową barwę wody z potartymi burakami, sprawiła, że stała się nieco różowawa, przypominała nawet w pewnym stadium amortencję. Zamieszała powoli tyle razy, dopóki jedną dłonią nie podsunęła sobie miseczki z rozdrobnioną korą lipy, którą porcjami dodała do wywaru. Teraz musiała poczekać, aż eliksir przejdzie całą mieszanką składników. W tym czasie przygotowała sobie zestawy na kolejne mikstury, czując dreszcz ekscytacji na samą myśl, że w końcu, po całych prawie dziewięciu miesiącach abstynencji, będzie mogła w końcu utonąć w świecie, który uwielbiała.
Zerknęła kociołka i kiedy zauważyła, że kiedy eliksir zaczął się pienić, stuknęła lekko różdżką w jego krawędź, zmniejszając nieco płomień. Wyłowiła niestrawione przez temperaturę kawałki kory i wsypała pół łyżeczki utartego rogu byka – na wzmocnienie matki. Zamieszała dwa razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara i na sam koniec rzuciła z góry fragment spadającej gwiazdy. Jej właściwości magiczne były tak silne, że wystarczył jeden, by eliksir stał się całością. Nie mieszała, pozwalając mocy działać.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Powiedz ty mi, kości biała,
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
Ostatnio zmieniony przez Eir Goyle dnia 13.01.19 23:32, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Eir Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 20
'k100' : 20
| Eliksir Garota (ST 70): rośl.: pnącze diabelskiego sidła, arcydzięgieł żółtawy; zw.: fragment spadającej gwiazdy, włos z grzywy kelpii, esencja z szaleju jadowitego
Skrzywiła się, kiedy bąble pojawiające się na powierzchni eliksiru były o wiele gęstsze niż się spodziewała, a całość brzydko opadła. Westchnęła, zabierając kociołek z ognia i natychmiast pozbywając się resztek, a potem myjąc swoje alchemiczne narzędzie pracy. To nie był koniec, tego wieczoru miała jeszcze trochę pracy.
Eliksir Garota był następną pozycją. Rozlanie jej do fiolek nie było rzeczą trudną, substancja zaczynała dymić się dopiero po odstaniu w chłodnym miejscu około godziny.
Razem z wodą wymieszała esencję z szaleju jadowitego, co stanowiło podstawę do całego eliksiru. Poczekała, aż całość dojdzie do wrzenia i w tym czasie dobrała odpowiednie porcje skruszonego fragmentu spadającej gwiazdy i suchych płatków arcydzięgiela żółtawego, które wrzuciła razem z trzema krążkami mięsistego pnącza diabelskiego sidła. Mikstura wyraźnie zazieleniła się, ulegając trującym właściwościom połączonych ingrediencji. Na sam koniec dodała włos z grzywy kelpii – zakupiony nie bez obaw, że koszmary znowu ją nawiedzą. Już i tak miała dość nieprzespanych nocy przed sobą.
Skrzywiła się, kiedy bąble pojawiające się na powierzchni eliksiru były o wiele gęstsze niż się spodziewała, a całość brzydko opadła. Westchnęła, zabierając kociołek z ognia i natychmiast pozbywając się resztek, a potem myjąc swoje alchemiczne narzędzie pracy. To nie był koniec, tego wieczoru miała jeszcze trochę pracy.
Eliksir Garota był następną pozycją. Rozlanie jej do fiolek nie było rzeczą trudną, substancja zaczynała dymić się dopiero po odstaniu w chłodnym miejscu około godziny.
Razem z wodą wymieszała esencję z szaleju jadowitego, co stanowiło podstawę do całego eliksiru. Poczekała, aż całość dojdzie do wrzenia i w tym czasie dobrała odpowiednie porcje skruszonego fragmentu spadającej gwiazdy i suchych płatków arcydzięgiela żółtawego, które wrzuciła razem z trzema krążkami mięsistego pnącza diabelskiego sidła. Mikstura wyraźnie zazieleniła się, ulegając trującym właściwościom połączonych ingrediencji. Na sam koniec dodała włos z grzywy kelpii – zakupiony nie bez obaw, że koszmary znowu ją nawiedzą. Już i tak miała dość nieprzespanych nocy przed sobą.
Powiedz ty mi, kości biała,
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
The member 'Eir Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
| Memento (ST 60): rośl.: esencja z szaleju jadowitego, owoce jałowca; zw.: ludzka kość, kły węża, skrzek żaby
Lewy kącik ust uniósł się nieznacznie, kiedy konsystencja tym razem była jak najbardziej właściwa. Szybko wylała cały eliksir do fiolek i odstawiła go na wyższą półkę, do której tylko ona miała dostęp – głównie ze względu na swój wzrost, dzieci nie mogły po nią sięgnąć. Wyczyściła ręcznie kociołek, z największą ulgą przyjmując ten charakterystyczny, opływający ciało wysiłek, i jeszcze raz postawiła go na palniku, na którym wciąż jarzył się ogień.
Znów użyła esencji z szaleju jadowitego, dodała go do wody i za chwilę wrzucała do niej zgniecione owoce jałowca, żeby całość dogotowała się na tyle, by czerwone, drobne korale stały się tylko pomarszczonymi skórkami. Zamieszała raz, odczekała jeden pełen obrót wskazówki na zegarze, po czym dodała cały skrzek żaby – rozpuścił się w oka mgnieniu, barwiąc wrzący roztwór na blado pomarańczowy kolor. Kły węża, w całości, i sproszkowaną ludzką kość żebrową wrzuciła na sam koniec, pozwalając eliksirowi powoli wchłonąć wszystkie ich dobroczynne właściwości.
Gryzący zapach trucizny dotknął jej nozdrzy, odetchnęła nim, czując w końcu mocniejsze bicie serca.
Lewy kącik ust uniósł się nieznacznie, kiedy konsystencja tym razem była jak najbardziej właściwa. Szybko wylała cały eliksir do fiolek i odstawiła go na wyższą półkę, do której tylko ona miała dostęp – głównie ze względu na swój wzrost, dzieci nie mogły po nią sięgnąć. Wyczyściła ręcznie kociołek, z największą ulgą przyjmując ten charakterystyczny, opływający ciało wysiłek, i jeszcze raz postawiła go na palniku, na którym wciąż jarzył się ogień.
Znów użyła esencji z szaleju jadowitego, dodała go do wody i za chwilę wrzucała do niej zgniecione owoce jałowca, żeby całość dogotowała się na tyle, by czerwone, drobne korale stały się tylko pomarszczonymi skórkami. Zamieszała raz, odczekała jeden pełen obrót wskazówki na zegarze, po czym dodała cały skrzek żaby – rozpuścił się w oka mgnieniu, barwiąc wrzący roztwór na blado pomarańczowy kolor. Kły węża, w całości, i sproszkowaną ludzką kość żebrową wrzuciła na sam koniec, pozwalając eliksirowi powoli wchłonąć wszystkie ich dobroczynne właściwości.
Gryzący zapach trucizny dotknął jej nozdrzy, odetchnęła nim, czując w końcu mocniejsze bicie serca.
Powiedz ty mi, kości biała,
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
The member 'Eir Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 8
'k100' : 8
| Zmarzlina (ST 50): męczennica cielista, ogniste nasiona; zw.: krew salamandry, jelita szczura, skrzek żaby
Nad kociołkiem zebrał się dym, którego wcale a wcale miało nie być. Zaklęła szpetnie pod nosem, otwierając okno i czekając, aż całość wywietrzeje. Drzwi do pracowni były zamknięte, do pokoju dzieci również, mała więc była szansa, żeby ten przedostał się dalej.
Wyszła z wprawy, to wiedziała na pewno, bo choć dodawała składniki w odpowiedniej kolejności, czegoś brakowało całemu wywarowi. Myślała nad tym intensywnie, myjąc kociołek po raz kolejny dzisiaj. Nie poddawała się – w końcu trening czyni mistrza.
Wzięła głęboki wdech i otworzyła swój notatnik z przepisami, szukając tego poświęconego Zmarzlinie. Był pokreślony, wielokrotnie w rodzinnym domu zdarzało się jej poprawiać cały zapis, kiedy zauważała błędy. Jednak niektóre poradniki nie szły z duchem czasu i trzeba było pomagać im w wejściu w nową epokę.
Wywar z męczennicy cielistej stał bezpiecznie w zakorkowanej butelce. Otwarciu towarzyszyło charakterystyczne pyknięcie – dolała trzy łyżki do wody, zaraz skupiając się na dokładnym odmierzeniu pięciu kropel krwi salamandry, która miała za zadanie wzmocnić efekt gorączkowania. Dodała jeszcze spor porcję skrzeku żaby i zamieszała łyżką w lewą stronę – skrzek rozpuścił się niemal na jej oczach. Ognistych nasion dodała tylko kilka i poczekała chwilę, nim rozchyliły twarde płatki, uwalniając rozmiękłe bielmo do mikstury. Jelita szczura dodała na sam koniec, ale w sposób przez siebie kontrolowany – położyła je na łyżce i poczekała, aż napęcznieją, po czym wyłowiła je ostrożnie. Nie wiedziała, czy nie za krótko, ale o tym przekona się za chwilę.
Nad kociołkiem zebrał się dym, którego wcale a wcale miało nie być. Zaklęła szpetnie pod nosem, otwierając okno i czekając, aż całość wywietrzeje. Drzwi do pracowni były zamknięte, do pokoju dzieci również, mała więc była szansa, żeby ten przedostał się dalej.
Wyszła z wprawy, to wiedziała na pewno, bo choć dodawała składniki w odpowiedniej kolejności, czegoś brakowało całemu wywarowi. Myślała nad tym intensywnie, myjąc kociołek po raz kolejny dzisiaj. Nie poddawała się – w końcu trening czyni mistrza.
Wzięła głęboki wdech i otworzyła swój notatnik z przepisami, szukając tego poświęconego Zmarzlinie. Był pokreślony, wielokrotnie w rodzinnym domu zdarzało się jej poprawiać cały zapis, kiedy zauważała błędy. Jednak niektóre poradniki nie szły z duchem czasu i trzeba było pomagać im w wejściu w nową epokę.
Wywar z męczennicy cielistej stał bezpiecznie w zakorkowanej butelce. Otwarciu towarzyszyło charakterystyczne pyknięcie – dolała trzy łyżki do wody, zaraz skupiając się na dokładnym odmierzeniu pięciu kropel krwi salamandry, która miała za zadanie wzmocnić efekt gorączkowania. Dodała jeszcze spor porcję skrzeku żaby i zamieszała łyżką w lewą stronę – skrzek rozpuścił się niemal na jej oczach. Ognistych nasion dodała tylko kilka i poczekała chwilę, nim rozchyliły twarde płatki, uwalniając rozmiękłe bielmo do mikstury. Jelita szczura dodała na sam koniec, ale w sposób przez siebie kontrolowany – położyła je na łyżce i poczekała, aż napęcznieją, po czym wyłowiła je ostrożnie. Nie wiedziała, czy nie za krótko, ale o tym przekona się za chwilę.
Powiedz ty mi, kości biała,
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,
Kiedy żył i jak umierał?
The member 'Eir Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 35
'k100' : 35
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pracownia
Szybka odpowiedź