Wydarzenia


Ekipa forum
Teatr Cieni
AutorWiadomość
Teatr Cieni [odnośnik]17.07.17 1:23

Teatr Cieni

W jednej ze starych kamienic w Londynie znajduje się piwnica, do której mogą wejść jedynie czarodzieje. W chłodnym pomieszczeniu panuje półmrok, za oświetlenie służą grube łojowe świece swobodnie lewitujące w powietrzu. Dla niezbyt licznej widowni przeznaczono twarde, surowe krzesła, a scenę przed rozpoczęciem spektaklu zasłaniają dwa wyświechtane, dawno już szare prześcieradła. Swoje popisy dają tutaj duchy zmarłych aktorów, którym nieśpieszno było opuszczać uwielbiany teatr - za który oddali wszak duszę. Nie są w stanie trzymać przyrządów, rekwizytów ani strojów, dlatego posługują się narzędziem, które może być im posłuszne: cieniem. Często skupiają się na historii, doskonale - najdoskonalej - przedstawiając mentalność wcześniejszych okresów historycznych, karmiąc się złudną iluzją powrotu do dawno utraconego domu, który wciąż pamiętają. Lubią żartować z goblinów.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:41, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Teatr Cieni Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Teatr Cieni [odnośnik]27.11.18 19:03
9 października

Jesienią Londyn spowijała mgła. Niebo zasnute było gęstymi chmurami, zza których jedynie od czasu do czasu wyglądały nieśmiałe przebłyski słońca. Z nieba spadały gęste strumienie chłodnego deszczu, sprawiając, że przechodnie kryli się pod parasolami i chowali twarze w szalikach i kołnierzach płaszczów, z głowami pochylonymi w dół szybkim krokiem przemierzając ulice by jak najszybciej dotrzeć do wyznaczonego sobie celu. Z jakiegoś jednak powodu, o tej porze roku Esther zdecydowanie wolała przebywać w zwykle zatłoczonym Londynie – nie tylko dlatego, iż między budynkami chłód nie doskwierał aż tak jak w wietrznej Szkocji. Stolica Anglii była miastem, które zarówno z mugolskiej jak i czarodziejskiej stronny ofiarowało rozrywki, które ciężko było jej znaleźć wyżej na północ. I jeśli zazwyczaj cisza, oddalenie od społeczności czarodziejów oraz bliskość natury były czymś, do czego kobieta zdawała się ciągnąć niczym ćma wabiona przez płomyk świecy, ostatnimi czasy znajome otoczenie zaczynało ją nużyć. Ściany jej posiadłości zdawały się boleśnie na nią naciskać, podczas gdy Londyn ofiarował jej swobodę, do której była przecież przyzwyczajona od dziecka.
Nie musiała martwić się o napastliwe spojrzenia naiwnego męża, którego nachalne i szybkie pocałunki w żadnym stopniu nie przypominały tych, którymi potrafiły obdarzyć ją kobiety, z których większość gotowa była pójść za nią w ogień. Nie potrafiła zaprzeczyć, że kobiece ciała zawsze sprawiały jej o wiele większą przyjemność. Może właśnie dlatego szukała ucieczki, od domu, od męża, od nużącego życia matki oraz żony, którego do teraz nie nauczyła się doceniać, choć jego granie przychodziło jej z łatwością dorównującą wprawionemu aktorowi. Z drugiej jednak strony, niewiele było trzeba by zmylić jej drogiego małżonka, który przez większość czasu zachowywał się tak, jak gdyby miał na oczach klapki uniemożliwiające mu dostrzeganie prawdy, która tak często rozgrywała się tuż przed jego nosem. Niektórzy mogliby uznać, że był pod wpływem uroku – wpatrzony w żonę niczym obrazek, na przyjęciach i wystawianych kolacjach chwaląc się jej urodą i inteligencją (której, tak naprawdę, nie potrafił docenić), wystawiając na pokaz idealną rodzinę, której na pierwszy rzut oka nie można było zarzucić nic. Poza faktem, iż była jednym wielkim kłamstwem.
Nie przeszkadzało jej granie tej roli; tak długo, jak miała go owiniętego wokół własnego palca, była w stanie znikać na kilka dni z domu, gdy on zbyt zajęty był swoją pracą by zauważyć jej nieobecność. Tak długo, jak wracała w momencie, w którym potrzebował przerwy oraz odprężenia, które ona oferowała mu z najszczerszym uśmiechem na ustach, pozwalając jego szorstkim dłoniom sądzić, iż jej ciało należało tylko do niego. W tym układzie to jednak nie ona była niewolnikiem – gdyby chciała, mogłaby odejść. Znała wystarczająco dużo ludzi, którzy skorzy byli zaoferować jej pomoc bądź przymknąć oko, gdyby któregoś dnia pan Trelawney nie pojawił się w pracy, znikając zupełnie z powierzchni ziemi. Małżeństwo oferowało jej jednak wygody, których nie była w stanie poświęcić, a przynajmniej jeszcze nie teraz, a cena, którą płaciła nie była aż tak wysoka.
Nie pierwszy raz jej stopa stanęła w teatrze cieni. Wręcz przeciwnie, z jakiegoś powodu to właśnie to miejsce stało się tym, które odwiedzała, gdy zaczynała tęsknić za przeszłością. Nigdy nie żałowała decyzji, które podjęła po drodze aż do tego momentu. Niestety jednak, bez względu na to, jak bardzo chciałaby temu zaprzeczyć, nie zawsze potrafiła odstawić na bok ludzkie emocje i zapomnieć o wszystkim, co utraciła, bądź też zupełnie świadomie zostawiła za sobą. W pewien sposób występy zmarłych aktorów – uparcie trzymających się swojej przeszłości, nie będąc gotowymi na to, by pozwolić jej odejść w zapomnienie – pomagało jej przypomnieć sobie, że każda decyzja miała swoje uzasadnienie, i najlepszym, co może zrobić, jest podążanie wprzód zamiast patrzenia wstecz.
Starając się zatrzymać tą myśl jak najdłużej, wślizgnęła się do niemalże pełnej już sali, zajmując najbardziej oddalone od sceny miejsce i otulając się szczelnie szalem, wciąż jeszcze czując na sobie chłodny powiew październikowego wiatru. A może raczej lodowaty oddech przeszłości na karku?
Esther Trelawney
Esther Trelawney
Zawód : wróżbitka
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
but in all chaos, there is calculation
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6445-esther-trelawney https://www.morsmordre.net/t7399-lilith https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f173-eyemouth-berwick-east-dom-nr-13 https://www.morsmordre.net/t7308-esther-trelawney
Re: Teatr Cieni [odnośnik]20.12.18 17:09
Opuszczanie domu w godzinach wieczornych było swego czasu niemalże jej rytuałem. Kiedyś była zbyt dumna, by nazwać to ucieczkami, lecz teraz nie wstydziła się już za swoją przeszłość. Nie istniał już nikt, kto mógłby ją kontrolować, kto pragnąłby jej zguby. Cedrik nie żył, a obrączka zniknęła z jej dłoni jeszcze zanim pogorzelisko na Mansfield Road zdążyło dogasnąć. Łańcuchy opadły, lecz czy Caley była naprawdę wolna?
Samotność nie doskwierała jej nawet w połowie tak bardzo, jak mogliby ocenić to postronni; młoda wdowa znalazła sobie wiele zajęć, które wypełniały szczelnie jej czas. Skupiła się na pracy, na konnych przejażdżkach, kontynuowała odwiedzanie swych braci oraz ich rodzin, pielęgnowała językowe umiejętności i poświęcała się szlifowaniu nowych talentów. Między jednym a drugim kieliszkiem skrzaciego wina wmawiała sobie, że jest szczęśliwa, lecz z dnia na dzień coraz bardziej zaczęło brakować jej przygód. Uczucia podniecenia, które buzowało w jej żyłach w momencie skakania z klifu bądź galopowania przed siebie na aetonanie. Nie chciała stagnacji i wygodnego życia, do jakiego dążyła przez większość swojej dorosłości – pragnęła przekraczać granice, balansować na krawędziach moralności i czuć, że żyje. Ponownie zaczęła więc opuszczać cztery ściany swojego domu, choć powroty na Orchard Place były sto razy bardziej przyjemne; wiedziała wreszcie, że wraca do siebie.
W październiku była już świadoma problemu, który dosłownie i w przenośni trawił ją od środka. Wiedziała już, jak powinna się z nim rozprawić, lecz czekała na dobry moment, by do tego doszło. W międzyczasie zaczęła smakować rozrywek, na które wcześniej nie miała czasu. Dziewiątego dnia miesiąca nogi poniosły ją do miejsca, o którym tylko słyszała, lecz nie miała jeszcze okazji przekonać się na własne oczy, czy przedstawienia faktycznie są tak duszne, jak o nich mówiono. Ubrała się tak, jakby w Teatrze Cieni miała spotkać rodzinę Cedrika, której chciałaby zagrać na nosie; czerń być może przywoływała na myśl żałobę, lecz wyzywająco odkryte plecy wcale nie pomagały w uczczeniu tragicznie zmarłego męża.
Pomieszczenie skąpane było w półmroku, a widząc rozwieszone prześcieradła Goyle zastanowiła się, czy aby na pewno dobrze trafiła, jednak zbierająca się publiczność szybko kazała jej zdecydować się na zajęcie miejsca. Nie chciała zasiadać z przodu, nie czuła się na tyle pewnie; wolała podążyć do ostatnich rzędów widowni, a gdy już się tam znalazła, z przyjemnym zaskoczeniem zauważyła, że pewna znajoma obrała identyczną taktykę.
- Pozwolisz, że do ciebie dołączę? – zapytała uprzejmie, przywołując na twarz uśmiech, który nie obejmował jeszcze oczu. Nie czekając na odpowiedź złapała za poły sukni i zasiadła na wątpliwie wygodnym fotelu. Uwagę skierowała na Esther – Jeśli nie masz planów na później, po spektaklu możemy nadrobić zaległości – starała się brzmieć zachęcająco, gdyż nabrała właśnie ochoty na towarzystwo pani Trelawney przy kieliszku czegoś mocniejszego.




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Teatr Cieni [odnośnik]28.12.18 19:08
Nigdy nie unikała towarzystwa innych ludzi, przynajmniej nie celowo, jednak to w swoim własnym otoczeniu czuła się najswobodniej. Była dumna z samej siebie, i to właśnie przed swoim lustrzanym odbiciem nie musiała udawać kogoś innego. Wiedziała, że są sekrety, które powinno trzymać się zamknięte pod kluczem; tego nauczyła się już w dzieciństwie. Wiedziała również, że w skrywanych tajemnicach dość często czaiła się moc, którą ciężko byłoby porównać z czymkolwiek innym. Wiedza stanowiła być może jedną z najpotężniejszych broni, o której wielu mężczyzn walczących w swoich wojnach zdawało się dość często zapominać. Ona, będąc jednocześnie błogosławiona i przeklęta swym darem, posiadała tej wiedzy więcej niż cała reszta, choć nie znaczyło to jednak, że zamierzała się nią z kimkolwiek dzielić.
Umiała jednak kreować swoją osobę tak, by ludziom wydawało się, iż jest otwartą księgą. Potrafiła dać im wrażenie bycia szczerą i otwartą, jednocześnie nigdy nie pozwalając, by dowiedzieli się o niej zbyt wiele. Obrączka na dłoni sprawiała, iż większość dopowiadała sobie resztę historii, nigdy nie pytając o więcej. Gdy było trzeba, potrafiła wyciągnąć z torebki fotografię syna i niczym dumna matka szczebiotać o tym, jak dumna była z jego postępów i pewności, iż wyrośnie na wielkiego czarodzieja. Umiała nawet patrzeć z miłością w stronę swojego męża, chociaż w ich małżeństwie to uczucie nigdy nie zagościło – odrzucał ją nie tylko fakt, iż szaty, które nosił z każdym miesiącem zdawały się pękać w szwach, a zapuszczonym wąsie dość często dojrzeć mogła pozostałości zjedzonego ostatnio posiłku, ale to, iż był, najzwyczajniej w świecie mężczyzną.
Gdy była młodsza nie do końca rozumiała uczucia, które stopniowo zaczynały się u niej pojawiać. Kiedy pierwszy raz posmakowała zakazanego owocu, miała kogoś, kto pomógł jej zrozumieć. Lata później wiedziała o wiele więcej, i choć kiedyś liczyła na to, iż nie będzie musiała ukrywać przed światem tej części swojej osobowości, która sprawiała jej największą przyjemność, teraz czuła, iż trzymanie jej w sekrecie czyniło wszystko o wiele intensywniejszym. Dodatkowo, o wiele więcej radości czerpała z myśli, iż jej małżonek jest zupełnie nieświadom tego, co pod jego nieobecność dzieje się w jego własnym domu.
Uczucie bycia uwięzioną w swoim życiu było jej już niemalże obce, chociaż jednocześnie dobrze wiedziała, że w pewnym sensie wciąż nie mogła nazwać się prawdziwie wolną. Wolność osiągnęłaby wtedy, gdyby udało jej się odciąć sznurki łączące ją z innymi ludźmi. Póki co jednak zbyt wiele jej życia zależało na tych pobocznych postaciach, a i sama Esther nie była pewna, czy samotność i samowystarczalność były tym, czego naprawdę pragnęła. Być może, w jakiś sposób, byłaby w stanie osiągnąć swoje cele bez poświęcania tego, co niektórzy nazywali duszą?
Pomieszczenie coraz szybciej zapełniało się przybyłymi na przedstawienie ludźmi. Kobieta z ciekawością wodziła wzrokiem po sali, obserwując postacie – śmiejące się pary, starszych czarodziejów i czarownice, młodych zakochanych i samotników tacy jak ona, różniący się tym, iż najwyraźniej z tą samotnością nie czuli się zbyt komfortowo, nerwowo rozglądając się dookoła. Z głębokiego zamyślenia wyrwał ją głos i szuranie krzesła pod drewnianej podłodze.
- Z przyjemnością – odpowiedziała, zwracając się w stronę przybyłej mając na myśli zarówno jej towarzystwo podczas spektaklu, jak i złożoną na później propozycję – Pierwszy raz? – zapytała, rozciągając pokryte czerwienią usta w szczerym uśmiechu, który przyjemność miało zobaczyć jedynie wąskie grono osób. Z jakiegoś powodu odniosła wrażenie, iż ten wieczór miał potencjał na bycie o wiele ciekawszym, niż obie mogły przypuszczać.



Saw the stars out in front of you
Too tempting not to touch but even though it
shocked you something's electric in your blood
Esther Trelawney
Esther Trelawney
Zawód : wróżbitka
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
but in all chaos, there is calculation
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6445-esther-trelawney https://www.morsmordre.net/t7399-lilith https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f173-eyemouth-berwick-east-dom-nr-13 https://www.morsmordre.net/t7308-esther-trelawney
Re: Teatr Cieni [odnośnik]11.01.19 21:16
Trzymanie w sekrecie wszystkiego, do czego dochodziło w czterech ścianach pokoju Parszywego Pasażera, na pokładzie statku bądź w jej własnym domu rzeczywiście sprawiało, że przeżywanie tajemnic było o wiele intensywniejsze, o ile nie wprost podniecające, bywały jednak momenty, w których Caley żałowała, że nie może nikomu powiedzieć o tym, jak odrzuciła moralność i przekroczyła wszelkie granice, wplątując się w toksyczną relację z własnej woli. Nie żałowała niczego, a mimo wszystko dałaby wiele, by czasami ktoś pomógł jej uporządkować chaos, jaki powstawał w jej głowie. W każdej innej sytuacji mogła liczyć na najstarszych braci, lecz o tej jednej sprawie powiedzieć im nie mogła. Przeklęliby ją już na zawsze, wzgardzili i odrzucili, a z tym nie pogodziłaby się nigdy. Nie poradziłaby sobie bez wsparcia tych członków rodziny, którzy oznaczali dla niej stabilność i zrozumienie. Bywały chwile, w których jedyną odpowiedzią i lekiem na całe zło oraz plątaninę myśli był alkohol i używki, a w ostatnim czasie Goyle sięgała po nie bez opamiętania, boleśnie świadoma tego, jakie spustoszenie poczynią w jej łonie. Wszystko i tak sprowadzało się do kolejnego morderstwa, którego miała się dopuścić, choć skazy po pierwszym nie zmyły się jeszcze z jej delikatnych dłoni.
Do Teatru Cieni przybyła by zapomnieć, odetchnąć i na kilka minut przenieść się do innego świata. Skupić swoją uwagę na czymś, co w żaden sposób nie było powiązanie z jej problemami, co pozwoliłoby jej oczyścić myśli i po prostu przez godzinę cieszyć się przeżywanym doświadczeniem. Mogłaby wybrać operę lub zwyczajny teatr, lecz nie chciała tego robić. Duchy stanowiły kolejną niewiadomą, która w pewien sposób ją fascynowała.
Sama nie wiedziała, co pozwoliło jej się spoufalić z Esther do tego stopnia, by bezpardonowo zająć miejsce obok niej i narzucić swoją obecność na dalszą część wieczoru, lecz czarownica ucieszyła się, gdy Trelawney wyraziła na wszystko zgodę. Tym razem uśmiech objął już oczy Caley, które rozpromieniły się nieco, zanim spoczęły po raz kolejny na obskurnych prześcieradłach.
- Aż tak widać? Bardzo staram się nie wyglądać na zniesmaczoną – przyznała szeptem, przybliżając się do ciemnowłosej; poczuła jej perfumy, które niezmiernie jej się spodobały – Ale pierwsze razy mają to do siebie, że potrafią naprawdę skonfundować kobietę – odparła figlarnie, a kąciki jej ust zadrgały delikatnie.
Nie powinna była zwracać się w takim tonie do kogoś, kogo wcale nie znała dobrze, lecz odczuwała, że kobieta nie ma nic przeciwko temu. Zasady zostały zepchnięte na dalszy plan, a do głosu dochodziły proste potrzeby i instynkty – Caley chciała się przypodobać, chciała, by Esther ją polubiła, by w jeden magiczny wieczór stała się kimś, komu będzie mogła zwierzyć się ze swoich najgłębiej skrywanych sekretów.
Zapatrzyła się na moment na czerwień ust swojej towarzyszki, a później subtelnie przebiegła wzrokiem po reszcie jej sylwetki. Dotarła do dłoni, którą delikatnie ujęła w swoją, unosząc ją nieco.
- Co słychać u męża? – zapytała, opuszkami palców dotykając złotej obrączki pani Trelawney.




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Teatr Cieni [odnośnik]12.01.19 0:20
Niekiedy uświadamiała sobie to, że dla zwyczajnych ludzi w przyszłości najbardziej fascynujące było to, iż nie byli w stanie jej przewidzieć. W losie czy przeznaczeniu, z jej perspektywy, dużą zaletą był fakt, iż często bywał także figlarny i zmienny, niczym pogoda na wschodnim wybrzeżu Szkocji. Jej dar czasem odbierał Esther przyjemność z tego elementu zaskoczenia, z możliwości zastanawiania się nad tym, co będzie dalej.
Nie chodziło jedynie o wyraźne wizje, obrazy które ujawniały się jej w obłokach dymu czy znakach, które wyczytywała z dna filiżanki po herbacie tak mocnej i gorzkiej, iż każdej innej osobie wykrzywiałaby usta. Na co dzień kierowała się przeczuciami i instynktem. Niektórzy nazywali to trzecim okiem, choć ona osobiście krzywiła się na samo to określenie, zdecydowanie bardziej woląc posługiwać się zwrotem „intuicja”.
Niespodziewane spotkania, drobne zdarzenia, które być może nie odgrywały w jej życiu prawdziwej roli ale pojawiały się na jej drodze jako swego rodzaju rozrywka i przerwanie nużącej codzienności sprawiały jej prawdziwą przyjemność. Chociaż zazwyczaj umiała docenić dar, którym została obdarzona - był w końcu jedyną rzeczą, która pozostała jej po zmarłej matce, jak i powodem wielu kluczowych momentów, które uczyniły z niej kobietę, którą była obecnie, niekiedy pragnęła tej normalności. Błogiej nieświadomości, bycia ślepym na znaki i wskazówki, które oferował jej wszechświat, wykrzykując w jej kierunku ostrzeżenia, szczególnie wtedy, gdy starała się je jak najsilniej zignorować.
Być może właśnie dlatego dość nagłe pojawienie się panny Goyle wywołało w niej lekką falę zadowolenia, manifestującą się zaintrygowanym spojrzeniem oraz lekkim wygięciem krwistoczerwonych ust w górę. Była prawdziwą niespodzianką. Zagadką, w której odpadnięciu Esther nie zamierzała posługiwać się swoim talentem.
Pani Trelawney potrafiła docenić ludzi za to, co wnosili do jej życia. Za ich prostotę, łatwość w odczytaniu wszelkich uczuć i intencji. Za to, że rzadko kiedy byli w stanie ją prawdziwie zaskoczyć. W Caley było jednak coś, co sprawiało, że wydawała się bardziej interesująca niż inni. Wizerunek drobnej blondynki sprawiał, że mogłaby być posądzona o szczerą i obezwładniającą niewinność. W jej oczach kryło się jednak coś zupełnie innego - coś, czego Esther nie była w stanie jeszcze rozgryźć, choć zamierzała dać sobie na to odrobinę więcej czasu. Możliwe iż było to jedynie pobożne życzenie, albo szepty podrzucane przez dotychczas niezawodną intuicję, ale kobieta miała wrażenie, iż do końca tego wieczoru ona i panna Goyle będą miały okazję poznać się odrobinę bliżej.
- Czasem to, co na pierwszy rzut oka wydaje nam się odrzucające, okazuje się mieć największy urok - odpowiedziała, nachylając się odrobinę w stronę swojej towarzyszki, uważnym spojrzeniem lustrując jej twarz, z błądzącym na ustach uśmiechem, który wkradał się również w jasne oczy widoczne wyraźnie pomimo przytłumionego światła - Chociaż nie jestem pewna, czy tyczy się to akurat tego miejsca - dodała uśmiechając się odrobinę szerzej. Spektakl powoli się zaczynał, choć wokół nich wciąż panował szmer rozmów i Esther zdawała się przestać zwracać uwagę na to, co dzieje się na niewielkiej scenie, w zupełności skupiając się na siedzącej obok blondynce - To też czyni je tak przyjemnymi. Za każdym razem są niezapomniane - dobrze wiedziała, że ich rozmowa powoli zaczynała balansować na granicy nieprzyzwoitości. Samo miejsce zdawało się jednak tylko o to prosić, z publiką którą przyciągało ich zachowanie było jedynie kroplą w morzu.
Uwadze kobiety nie umknął sposób, w którym oczy panny Goyle badały jej sylwetkę. Była przyzwyczajona do takich spojrzeń; właściwie o wiele gorszych, rzucanych jej przez obcych mężczyzn, którzy czasem zdawali się być bliscy ślinienia się na jej widok, nie potrafiąc utrzymać dłoni przy sobie i języków w swojej buzi. Tyle razy ile życzyła im, by udusili się nimi następnym razem, gdy postanowią sprowadzić wartość jakiejkolwiek kobiety jedynie do jej wyglądu... Spojrzenie kobiety nie było w niczym do nich podobne. Sprawiało jej przyjemność, było jednocześnie komplementem, pytaniem, prośbą i zaproszeniem. O co? Esther mogła próbować zgadywać, choć znacznie bardziej wolałaby usłyszeć odpowiedź z ust samej zainteresowanej.
- Cały i zdrowy - odpowiedziała, ale w jej głosie wyczuć można było lekka nutkę zawodu. Na uroczystych przyjęciach lubiła opowiadać o tym, jak się poznali - uczyniła z tego tradycję, w piękne słowa ubierając sposób, w który przywłaszczył sobie do niej prawo myśląc, że to on był tym, który sprawował kontrolę. Życzyła mu śmierci; nie dlatego, że go nienawidziła. Chodziło o to, że w swoim obyciu i podobieństwu do ojca prawdziwie ją obrzydzał. Wielokrotnie słyszała, iż kobiety mają w zwyczaju szukać w partnerach podobieństw do ojców. W przypadku Esther, szukała zupełnego przeciwieństwa w każdym możliwym zakresie.
Delikatny dotyk palców Caley wywołał falę delikatnego ciepła. Dłoń, która dotknęła jej obrączki ujęła w swoje, obracając ją wierzchem w swoją stronę i przyglądając się przecinającym ją liniom, jednocześnie ostrożnie wyznaczając ich kierunek opuszkami palców.
- Moje kondolencje - wypowiedziała te słowa patrząc wprost na kobietę, choć jej głos był daleki od wyrażenia żalu po śmierci męża, a i sama Caley nie wydawała się tym specjalnie dotknięta - Muszę przyznać, że bycie wdową ci służy - Esther nie potrzebowała analizować linii na jej dłoni by wiedzieć o stracie małżonka, jednak sposób, w który opuszki jej palców stykały się z gładką skórą kobiety dawał poczucie, jakby w tym pomieszczeniu znajdowały się tylko one, a cały świat na chwilę się dla nich zatrzymał.


Saw the stars out in front of you
Too tempting not to touch but even though it
shocked you something's electric in your blood
Esther Trelawney
Esther Trelawney
Zawód : wróżbitka
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
but in all chaos, there is calculation
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6445-esther-trelawney https://www.morsmordre.net/t7399-lilith https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f173-eyemouth-berwick-east-dom-nr-13 https://www.morsmordre.net/t7308-esther-trelawney
Re: Teatr Cieni [odnośnik]12.01.21 2:11
Jedna z licznych szarych sów przemierzała tej nocy Londyn. Nie wyróżniała się niczym od innych pocztowych ptaków. Przeciętnej wielkości i szybkości, niosła w dziobie starannie zapieczętowany list. Leciała wysoko, nie zniżając lotu i nie zważając na świszczący dookoła wiatr. Gdy pod nią zaczęły migotać światła latarni, zapikowała w dół. Przez chwilę krążyła nad ulicami miasta, aby ostatecznie otworzyć dziób i wypuścić z niego list, który po chwili tańczenia w powietrzu opadł na ziemię.
Jeśli przechodzisz tu jako pierwszy pomiędzy 30 września a 4 października, możesz dostrzec leżący przed wejściem do teatru list. Jest zapieczętowany i zamknięty, wyraźnie w dobrym stanie. Jeśli go podniesiesz i przyjrzysz się tyłowi korespondencji, dostrzeżesz wypisane ładnym, ozdobnym pismem: Do Ciebie, przechodniu. Gdy otworzysz kopertę zalakowaną pieczęcią w kształcie gwiazdy, ujrzysz list, a w nim:


Przeczytaj Do Ciebie
Mieszkańcu Londynu! Wojna odbiera to, co najcenniejsze.
Ostatnio z powodu działań prowadzonych na terenie Anglii życie stracili:

  • Dylan Chambers – były przedstawiciel Magicznej Policji, zabity w trakcie publicznej egzekucji po przeciwstawieniu się aktualnej władzy.
  • Johnson Vanity – sprzątacz, który został zamordowany, gdy próbował ratować życie swojej dziesięcioletniej córki oraz jej mugolskiej przyjaciółki. Dziewczynki uszły z życiem. Johnson został znaleziony dwa dni później w okolicznym śmietniku przez sąsiadkę. Ciało nosiło ślady tortur.
  • Tolmund Russell –  pracownik Ministerstwa Magii, zginął na służbie w trakcie patrolowania Londynu. Jego ciało znaleziono z licznymi złamaniami na jednej z ulic. Jego partner został uznany za zaginionego.

Łączymy się w żałobie i smutku z rodzinami, nie mogąc jednak powstrzymać się od pytania:

kto będzie następny?




I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Teatr Cieni 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Teatr Cieni [odnośnik]10.07.22 14:17
4 kwietnia 1958

Hep!
Wir barw przyprawiłby ją o mdłości gdyby to był pierwszy raz w którym jakkolwiek miała radzić sobie z brakiem balansu i rozmywającą się okolicą. Na całe szczęście nie było tu liny, której puszczenie się oznaczało śmierć, ale z drugiej strony wiele by dała za jakiś punkt odniesienia, gdzie wszystko się kończyło. Nie rozumiała nawet, co dokładnie się dzieję, niemal kuląc się w tym wszystkim, ale nagle okazywało się, że granica pomiędzy jej ciałem a tym, co dzieje się dookoła nagle przestała istnieć i wszystko było absolutną niewiadomą. A dopiero potem cała ta pustka postanowiła ją wypluć, sprawiając, że niczym w teleportacji wylądowała na drewnianych, zakurzonych deskach.
W pierwszej chwili ogarnęła ją panika. Nie ze względu na to, że nie miała pojęcia dlaczego to się działo. Oh, doskonale wiedziała, czym była czkawka teleportacyjna i nie raz i nie dwa obserwowała marynarzy albo pasażerów znikających z tego powodu. Oczywiście, nigdy nie umieli powiedzieć dlaczego coś się działo, oraz kiedy mają wrócić i wtedy się tym nie przejmowała. Dziś jednak nie mogła sobie pozwolić, nie, nie dziś! Jej przyjaciel jej potrzebował i dotrze do Garfielda nawet jeżeli miała wydrapać sobie yę drogę własnymi paznokciami.
Drugie przyszło rozważanie, gdzie dokładnie się znajduje. Dopiero po chwili zauważyła, że nie stoi w zupełnie opuszczonym otoczeniu – na tle jej klątwy dało się zauważyć kilka duchów ubranych w teatralne stroje, zdecydowanie niezadowolonych z jej obecności. Nie miała nawet większego pojęcia czemu tak właściwie, ale mimo to uśmiechnęła się przepraszająco, lekko się kłaniając. Z jakiegoś powodu stała również przed prześcieradłem, wypłowiałym i rozdartym w paru miejscach, a okna nie mogła dostrzec w żadnym miejscu – znajdowały się tutaj za to różne źródła światła. Co to było za pomieszczenie? I gdzie się znajdowała? Może powinna wyjść i spróbować skierować się w stronę umówionego miejsca?
Dopiero wtedy, gdy gotowa była już odejść, dostrzegła za prześcieradłem czyjąś sylwetkę. Ciężko było jej powiedzieć kto to, poza tym, że osoba siedziała na krześle. Albo na czymś innym. Ale wyglądała na kobiecą. Czy była tu specjalnie? Czy czekała na coś, na kogoś? Przez chwilę nie ruszała się, po czym ostrożnie położyła dłoń na prześcieradle, spoglądając na osobę znajdującą się po drugiej stronie – a raczej na jej cień.
- Wybacz, nie chciałam przeszkodzić w…czymkolwiek, co tutaj się dzieje. Powiedziałabym, że zaraz stad zniknę, ale obawiam się, że to niezależne ode mnie.



So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Teatr Cieni [odnośnik]18.07.22 19:35
Zawitała do teatru między jednym spektaklem a drugim. Ściąganie na siebie uwagi okolicznych mieszkańców było ostatnim, na czym jej zależało. Przeszła wzdłuż rzędu mało wygodnych krzeseł nie zasiadając na żadnym z nich. Opuszkami palców przesuwała po mijanych kolejno drewnianych oparciach. Skinęła głową do eterycznych sylwetek, które już chciały ją wyprosić, mówiąc że spektakl rozpocznie się dopiero za godzinę. Evandra nie zamierzała zostawać na widowisku, a wyłącznie rozejrzeć się po budynku teatru. Miejsca sztuki interesowały ją swoimi unikalnymi historiami.
Rodowa Czarodziejska Opera w Hampshire, La Fantasmagorie w dzielnicy portowej, Royal Opera House w samym sercu Londynu. Każde z tych miejsc miała przyjemność poznać od środka. Jako dziecko marzyła o tym, by występować na błyszczących deskach przed publicznością możnych. Olśnić wszystkich nie tylko urodą, ale i niezwykłym talentem, dramatycznie hipnotycznym brzmieniem harfy, ciepłym tonem własnego głosu. Chciała dzielić się tym, co trafiało do jej duszy, co płynęło prosto z głębi serca. Poruszyć, zachwycić, zainspirować i zachęcić do własnych eksploracji. Brawa i wiwaty były zaledwie miłym dodatkiem, jak i mało wymiernym dowodem na sukces, ale i nimi nigdy nie gardziła. Mogłaby zadowolić się ich brakiem, milczącą aprobatą, spływającą po policzku łzą wzruszenia, gdyby tylko dostała szansę. Tyle że płynąca w jej żyłach błękitna krew skutecznie przekreślała wszelkie marzenia związane z podobną karierą. Szlacheckie kręgi miały to do siebie, że potrafiły prawdziwie docenić piękno sztuki, ale dzielenie się nią przed szeroką publicznością uznawane było za niegodne.
Przeszła za zwieszoną ze sceny wypłowiałą płachtę, w akompaniamencie stukotu własnych obcasów tanecznym krokiem dotarła na sam jej środek. Uniesiony piruetem materiał rozkloszowanej, stalowoszarej spódnicy zafalował w powietrzu. Nagle zatrzymała się gwałtownie, nie drgnąc już ani o cal, gdy przestrzeń przeciął charakterystyczny, doskonale jej znany dźwięk. Ściągnęła brwi i odwróciła głowę, nasłuchując dalej. Po drugiej stronie prześcieradła z wolna gramoliła się na równe nogi postać. Już miała się odezwać, upewnić że delikwentowi nic nie dolega, kiedy dostrzegła cień zbliżającej się do materiału dłoni. Zaskoczyło ją brzmienie kobiecego głosu, lecz nie same wypowiadane przezeń słowa. Teleportacyjna czkawka musiała być zwyczajową już dolegliwością, najpewniej wywołaną przez zeszłoroczne anomalie. Wcześniej rzadko kiedy słyszała o kolejnych przypadkach, uważając chorobę za zwykły mit. Od zeszłych wakacji nie dość, że spotkała troje biedaków, to i sama padła jej ofiarą. Odwróciła się w stronę materiału, wahając krótki moment czy powinna zareagować empatycznie i służyć pomocą, ale przecież nie miała przy sobie żadnych ziół, jakimi mogłaby poratować tę osobę.
- Zjawiasz się bez zaproszenia, przerywasz spektakl i jeszcze śmiesz twierdzić, że to niezależne od ciebie? - odezwała się powolnym tonem pełnym zastanowienia. Widząc zdumione spojrzenie jednego z aktorów, w rozbawieniu puściła mu oczko. Widziała już jak rozchyla widmowe wargi, by zaprzeczyć, jakoby występ się zaczął, lecz wzrok lady Rosier był na tyle łagodny, że aktor nie przejął się ich dyskusją. Zamiast tego odwrócił się, mrucząc coś pod nosem o fanaberiach żywych, po czym zniknął w ścianie. - Duchy Teatru Cieni można łatwo rozzłościć. Chyba nie chcesz, by dosięgnął cię ich gniew? - Delikatnie przygryzła muśniętą karminową pomadką wargę, nie maskując uśmiechu. W jej głosie wybrzmiewały pewność i zdecydowanie, ale przepełniony był ciepłem, nie bezwzględną naganą. Uniosła własną, nieobleczoną rękawiczką dłoń ku prześcieradle, w miejsce w którym znalazła się ręka nieznajomej czarownicy. Nie dotknęła jej, a zawiesiła w powietrzu, czekając na przybysza.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Teatr Cieni [odnośnik]22.07.22 21:52
Przez chwilę, kiedy się podnosiła, chłonęła otoczenie w którym się znalazła. Nie była w tym miejscu nigdy, tego była pewna, ale wytarte deski teatru z drobinkami kurzu wpadającymi pomiędzy drobne szczeliny dawały niemal swojskie poczucie. Przez chwilę tknęło ją nawet, czy nie wylądowała w jakimś opuszczonym sierocińcu, czując się jakby utknęła nawet na sali w której kiedyś sypiała, ale wrażenie to szybko minęło, zastąpione przez niejaki spokój. Nie spodziewała się jednak, że nawet w tak pustym miejscu można znaleźć żywą duszę – do towarzystwa zmarłych była bardziej niż przyzwyczajona, ale towarzystwo żywych w pustce wydawało się niejakim zaskoczeniem. Przez chwilę stała, kiedy usłyszała skierowane w jej stronę słowa, nie wiedząc przez chwilę, w jakim tonie zostały wypowiedziane. Kobieta nie wydawała się rozgniewana, ale brak możliwości zobaczenia jej mowy ciała wiele utrudniał. Przez chwilę zastanawiała się, lekko zginając palce, bo przecież jednym ruchem mogłaby teraz zerwać materiał i zobaczyć, z kim ma do czynienia. Jednocześnie nutka tajemnicy pozostawiała ją w bezpiecznej strefy, w której nie musiały się ujawniać. I dzięki temu może mogły odejść kiedy będzie na to czas.
- Zapłaciłabym eee za bilet, ale chyba nie mam gotówki. Znaczy mam, tylko nie przy sobie, akurat ciężko zrobić listę na bycie wymiętym i wyplutym przez wielką magiczną siłę. Albo małą, nie mierzyłam w sumie. Poza tym, coś chyba słabo z tą widownią. Ale mogę kogoś zaprosić z ulicy, o ile mają te bilety albo pieniądze na bilet. – Otrzepała się lekko, paplając jak zawsze kiedy wciąż orientowała się w sytuacji i nie wiedziała nawet, z kim miała do czynienia. Cóż, przynajmniej mówiła ładnie, tyle się dało zauważyć z jej dykcji. Nie to co ona, zaciągająca się z akcentem, chociaż lata na morzu nie czyniły go tak okazałym jak kiedyś.
- Obawiam się, że gniew umarłych już mam, zarówno jak i gniew żywych. Wystarczy być kobietą. – Poczuła jakieś rozbawienie na swoje słowa, ale chyba taka była właśnie prawda. Przynajmniej dla niej, na morzu, ale czy nieznajoma jakoś mogła odnieść się do tego bólu, tego nie wiedziała.
Spojrzała na wyciągniętą dłoń, chwilę się wahając, potem jednak wysuwając własną nieco dalej, tak aby dotknąć dłoni osoby po drugiej stronie. Muśnięcie nie było nachalne, raczej zetknęła się z jej dłonią delikatnie – dzieliła je warstwa materiału, ale wciąż była w stanie wyczuć ostrożnie miękką skórę i ciepło ciała. Uśmiechnęła się sama do ciebie, zaraz potem wydając cichy chichot. Przynajmniej powoli schodziło z niej napięcie, bo była pewna, że jakoś da się tę przypadłość zaraz uspokoić. I nie rzucało jej teraz.
- A jak pani znajduje obecne przerwanie występu?


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Teatr Cieni [odnośnik]23.07.22 9:13
Chwila wahania i niepewności, Evandra zdążyła już pomyśleć, że postać naraz wycofa się i ucieknie, nie chcąc doprowadzić do konfrontacji. Sama podczas pierwszego skoku teleportacyjnej czkawki z trudem łapała równowagę, o trzeźwości umysł nie wspominając.
Nie spodziewała się takiego potoku słów. Przywiódł on na półwilą twarz szerszy, rozbawiony uśmiech. Mocniejszy, przebijający się w natłoku akcent świadczył, iż nie pochodzi z centralnej Anglii, ani tym bardziej z jednej ze szlacheckich rodzin. Prawdopodobieństwo ich wcześniejszego spotkania zmalało, co tylko wzmogło ciekawość lady Rosier. Zwykła korzystać ze wszelkich okazji do poznania nowych osób, a tak intrygujących warunków jeszcze dotąd nie miała. Lekki woal dodawał intymności, dodawał swobody oraz iluzję pewnej bezkarności. Obie mogły opuścić teatr w dowolnym momencie, jednak nie gwarantowało to bezpieczeństwa przy zupełnej otwartości.
Jasna brew drgnęła w zaintrygowaniu. Śmiałe stwierdzenie z tą kobiecością zyskało pewne uznanie w oczach Evandry. A więc można z tobą porozmawiać, przemknęło jej przez myśl, kiedy naraz odepchnęła wcześniejszą nieistotną paplaninę o biletach i widowni. Niewielkie grono było jej na rękę, wszak z tego powodu przybyła tu pomiędzy spektaklami, nie zaś w trakcie jednego z nich.
- Każda zmiana to nowa możliwość. Nawet jeśli na pozór wydaje się szkodliwa i jesteśmy jej niechętni, to od nas zależy w jaki sposób się do niej odniesiemy i jak ją wykorzystamy - odparła na pytanie o przerwę w spektaklu. Od kiedy życie zaczęło podrzucać jej same cytryny musiała nauczyć się piec zeń bezę. Na przykrości można było natrafić na każdym niemal kroku, lecz pogrążanie się w smutku i nie było rozwiązaniem, ni to praktycznym ni zadowalającym. Starała się walczyć z przeświadczeniem o tragedii chwili i jej braku perspektyw. Z każdej sytuacji można znaleźć wyjście, nawet jeśli w początkowym rozrachunku zdaje się być beznadziejna. - Zakładam, że twoja zuchwałość świadczy o pomysłowości i świeżości. - Tylko mnie nie zawiedź. - Dlaczego sądzisz, że kobiecość wystarczy, by ściągnąć na siebie gniew żywych oraz martwych? Czy nie są one istotnym elementem społeczeństwa, niezbędnym w harmonii? - Oczywiście, że tak. Nadal miała z tyłu głowy opublikowany przed paroma tygodniami artykuł Ramseya, który wielu napsuł krwi. Niestety, wszystko wskazywało na to, że nie wszystkim. Były wciąż czarownice, także w jej bliskim towarzystwie, dla których potulne siedzenie w domu, poświęcenie się rodzinie, mężowi i dzieciom uważały za jedyne słuszne rozwiązanie. Należało się im oddać, to prawda, lecz nie kosztem własnej osobowości.
Widząc jak obca dłoń zbliża się do jej własnej, czując wręcz jej ciężar i bijące zeń ciepło, na półwilej twarzy wykwitł blady rumieniec. Nienawykła do bezpośredniej bliskości z nieznajomymi, ale i nie peszyła się wycofując. Zamiast tego po cienkim materiale prześcieradła niespiesznie nakreśliła obrys jej dłoni palcem wskazującym.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Teatr Cieni [odnośnik]23.07.22 17:50
Nie nawykła uciekać od konfrontacji, chociaż w miarę upływu lat nauczyła się ich mimo wszystko unikać. Na statku, pośród marynarzy, nie było miejsca na niesubordynację albo podskakiwanie wyżej postawionym, bo nikt nie chciał użerać się z kimś, kogo można było odstawić na lądzie i kazać mu nie wracać. A w sytuacji, gdzie nie miało się pieniędzy, domu, albo jakiegokolwiek wsparcia od rodziny, bycie pozostawionym samej sobie było jej zdecydowanie nie na rękę. Teraz być może znalazła ludzi, którzy by jej pomogli gdyby coś się stało. Ale chyba żaden nie zdążyłby pojawić się tak szybko, aby zjawić się w tym miejscu, gdyby coś się stało.
Nie przeszkadzało jej to, o dziwo dla niej samej nawet. Atmosfera w tym miejscu miała jakąś swoją intymność, nie na tle uczuć romantycznych ale zwykłej tajemnicy. Albo może właśnie niezwykłej, patrząc na to w ten sposób, kiedy tylko mogła obserwować smukłą sylwetkę skrytą za materiałem. Sama też miała ochotę przesunąć się nieco dalej, wykorzystać dziurę w wyblakłym prześcieradle aby przekonać się, z kim miała do czynienia, zobaczyć nieco więcej z tej całej tajemnicy. Ale nie wykonała żadnego ruchu, który pozwoliłby jej na zobaczenie, kto skrywa się po drugiej stronie materiału. Ta słodka tajemnica wydawała się teraz ekscytująca. I póki ich oblicza były zakryte, mogły sobie pozwolić na większą śmiałość.
- Tak i nie? – Śmiałe stwierdzenie spotkało się z mniej śmiałą odpowiedzią, ale nie na tym był koniec. Wyprostowała się, wiedząc, że zaraz mogą wejść na tematy mało przyjemne, ale to nigdy nie budziło w niej zwyczaju aby jednak się uspokoić i nic nie stwierdzać. Może kiedyś coś przymknie jej usta, nie będzie to jednak zwykły kawałek materiału. – Niektóre zmiany są potrzebne, zwłaszcza takie, kiedy rozważamy zmianę dla tych, którzy nie mogą jej doświadczyć. Ale w ostateczności, niewiele się zmienia i ci, którzy mieli wszystkie wygody dalej będą je mieć, nie wiedząc, jak to walczyć jest o przetrwanie. – Organizowała dostawy do dworków szlacheckich. Widziała drogie alkohole, kakao, fasolki wszystkich smaków, coś, czego dzieci które bito bo źle wyszorowały podłogę nawet nie miały szansy zobaczyć. Nie czuła złości do rozmówczyni, nie mówiła agresywnym tonem, odbijał się raczej żal w jej słowach kiedy rozmyślała o tym wszystkim.
Uśmiechnęła się sama do siebie na kolejne pytania, wiedząc, że tutaj mogłaby mówić równie tyradami. Nieznajoma wydawała się albo ją podpuszczać, albo być szczerze zainteresowania, tak więc i w tym wypadku nie zamierzała odpuszczać?
- Są, ale czy są tak traktowane? Wypada im być krawcowymi i kucharkami, lecz na wysokich stanowiskach w Ministerstwie wciąż się patrzy na nie krzywo. Mogą mieć własne interesy, lecz jeżeli rozrasta się on do potężnych rozmiarów, mężczyźni zrobią wszystko aby je złamać, jakby stanowiły dla nich zagrożenie. Wyśmiewa się domowe gospodynie, ale robią to najgłośniej ci, którzy sami zapominają, że urodziła i wychowywała ich matka i bez niej nie byliby niczym na tym świecie. – Oczywiście, nie skończyła, nie była nawet w połowie, ale musiała wziąć oddech, bo wciąż jeszcze czuła efekty teleportacji, a irytacja jedynie wzmagała nieprzyjemne wrażenie w żołądku. – Kobiety są tak ważne, a jednocześnie mężczyźni zrobią wszystko aby je stłamsić, nie rozumiejąc jak wiele by zyskali gdyby tylko bardziej dopuścili je do głosu. Ale dla wielu są tylko przedmiotem, który można wziąć nawet siłą a potem odrzucić.
Nie wiedziała nawet, czy nieznajoma się z nią zgadza, nie wiedziała, czy teraz ta nie zerwie tego materiału który je odgradzał. Była przygotowana na złość i nienawiść, a jednocześnie bardzo chciała, aby ktoś ją zrozumiał i podzielił jej zdanie. Nie kobiety w spodniach, które walczyły po stronie Zakonu ale które bardzo potrafiły stanowić porównanie – w końcu one były kobietami, ale to ona była „męska”. Ktoś, kto po prostu chciał widzieć kobiety jako równą siłę na tym świecie. Niezależnie od tego, czy lubiły wyszywać, czy jednak zajmowały się pracą na statku.
Pozwoliła aby nieznajoma obrysowała jej dłoń, samej pochylając swoją aby ostatecznie ułożyć dłoń, unosząc ją tak jakby właśnie zapraszała ją do tańca. Niewidzialnego, ale tańca, w rozmowie, ale wciąż, tańca.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Teatr Cieni [odnośnik]28.07.22 15:11
Ucieszyła się, słysząc brak jednoznacznej zgody. Lubiła dyskusje, zwłaszcza te, w których nie obierano żadnej ze stron, doszukując się tego co dobre i tego co złe w każdej z nich. Nie każdy potrafił się zdystansować, odciąć od własnych przekonań, czemu zresztą dała właśnie przykład kobieta zza kurtyny.
- To empatia czy poświęcenie, ta zmiana dla innych? - ściągnęła brwi, wysuwając kolejne pytanie. Nieznajoma bardzo szybko wzięła tę kwestię do serca, odnosząc ją do sprawy, która ewidentnie tkwiła zadrą w jej sercu. Żywo i gwałtownie, o wąskim spojrzeniu, odnosząc do samej siebie, a nie do szerszej perspektywy. - Mówisz o potrzebie, a zaczynasz od wytknięcia palcem innych, nie zajrzenia w głąb siebie. Walcząc o zmianę dla ogółu, a nie widząc własnych przywar, nic nie można zdziałać, ani też nic zyskać, poza niezrozumieniem oraz złością. - Ton półwilego głosu stracił na uśmiechu. Brak wyobraźni to jeden z najczęstszych problemów społeczeństwa, które za wszelką cenę pragnie forsować swoje przekonania. Także i oni, ci, którzy mieli wszystkie wygody, nie byli bez winy. W jej własnym otoczeniu wielu było takich, którzy niechętnie łożyli na cele charytatywne, nie widząc powodu, dla którego mieli dzielić się bogactwem. Było im należne ze względu na krew, lecz zapominali o jej szlachetności. Ta gubiła się po drodze, pozostając tylko nic nieznaczącym epitetem.
Kwestia różnic między kobietami a mężczyznami bliska była sercu Evandry. Boleśnie doświadczała ich na własnej skórze, choć nawet skala ograniczeń nie sięgała tych prawdziwie istotnych. Nie miała aspiracji, by zostać łamaczką klątw czy twórczynią talizmanów. Nie potrzebowała własnych biznesów ani stanowiska w Ministerstwie Magii. To, w czym naprawdę przeszkadzała jej tak wyraźnie podkreślana różnica między płciami, była możliwość wyboru. Wytykanie ograniczeń umysłu i zbyt bogata empatia, niepozwalająca na logiczne myślenie. To mylne przeświadczenie o zanikaniu magicznych umiejętności u dzieci kobiet aktywnie parających się magią. To niemożność udania się w ciekawe miejsca przez wzgląd na jego nieodpowiedniość. Do części ograniczeń można się było przyzwyczaić, uznać za zwyczajną kolej losu, dopasować bez większego grymasu. Wobec reszty należało znaleźć obejście, zmyślne kłamstwo, które pozwoliłoby na głęboki oddech. Czy Evandra byłaby dziś w tym miejscu, gdyby uznawała nałożone kajdany za niezbędne ograniczenie, gdyby dostrzegała ich słuszność? Do tej pory nie stało się wszak nic złego, nic, czego nie wzięłaby za uśmiech losu, puszczone oczko, mające odsłonić przedeń nowe, nieznane dotąd oblicze rzeczywistości. Dla niej była to subtelnie przesuwana granica, delikatnie powiększany krąg możliwości, eksperyment oraz test, poznanie prawdziwej siebie. Dla innych to jak być albo nie być, kwestia zaistnienia w świecie, spełnienia najskrytszych marzeń.
- Rozumiem, że się z tym nie zgadzasz - rzuciła gorzkim tonem, do którego zakradał się bardziej smutek, niż złość. - Świat lubi skrajności. Ciekawe, że można to zjawisko dostrzec także w innych sytuacjach. - Zawiązała usta w wąską linijkę, nie chcąc dalej rozwijać nasuwającej się myśli. Tu, w dalszych, biedniejszych dzielnicach Londynu, łatwo było znaleźć tych, którzy nie do końca jeszcze wierzyli w słuszność nowego ładu. Etap przejściowy bolesny był dla wszystkich, czego również nie potrafili zrozumieć. Nie chciała ryzykować konfliktu, ale jeśli jej rozmówczyni poruszy go pierwsza, będzie bronić oficjalnego stanowiska. - Co wobec tego proponujesz? Uznanie wziąć siłą, wyjść z różdżkami na ulice, głośno domagać się swych praw? - Już tak przecież zrobili. Nie jako kobiety, a jako czarodzieje wyrywający się spod mugolskiej opresji. Bunt zaścielił suto trupem angielskie miasta, walki trwały do dziś, a wielu nie chciało zgodzić się z tą zmianą. Czy kobiety, którym odpowiadało obecne życie, nie oburzą się, gdy zostaną okrzyknięte zdrajczyniami?
Patrząc na cień na cienkim materiale nie sposób rozpoznać każdy wymiar obrazu. Evandra oparła dłoń na kurtynie i nie odrywając palców od bieli przestąpiła kilka kroków w lewo, ku zejściu ze sceny. Zatrzymała się i zastygła w bezruchu, sprawdzając czy nieznajoma podąży w jej kierunku.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Teatr Cieni [odnośnik]31.07.22 1:39
Prawdą było że nie umiała się zdystansować. Prawdą to było, bo przecież codziennie widziała jedną stronę monety, nawet jeżeli próbowano wmawiać jej jak najczęściej, ze przecież wiruje. Ale ona była w tej jednej sytuacji, patrząc na nią z dołu i wiedząc, że nie miała już w co wierzyć. Nigdy nie będzie dla niej lepiej, bo zawsze miała już być na dnie. Więc wciąż była gotowa do kłócenia się, ale nie miała z kim zrozumieć tej drugiej strony.
- Umieram. Przez to, że jak zachowali się inni, przez to, że komuś nie pasowałam. Nie wiem ile mi zostało, bo tyle, ile wytrzymam. Powolna to śmierć i męcząca, bo zależy jedynie od twojego życiowego balansu i rozumu. Jeden błąd i zniknę jak świeca. Jeżeli zniknę, to tak, przez moje wady – ale to nie przez nie kobiety umierają na ulicach, pobite przez pijanych mężczyzn. Nie przeze mnie na dzieci poluje się jak na zwierzynę łowną. Nie przeze mnie gwałci się kobiety które miały odwagę zbliżyć się do miasta po zapasy. Widziała to wszystko na własne oczy i uwierz mi, chciałabym być całym złem tego świata – bo jeżeli bym znikła, to wszystko mogło się skończyć. – Wtedy jej klątwa i to wszystko nabrałoby jakiegoś sensu. Wtedy nie byłaby bezcelowym pyłem w całej machnie. Jeżeli zmiana jej wad miałaby jakoś pomóc, to zrobiłaby to jak tylko by mogła. Ale jej władza nie istniała i taka była prawda.
Może wtedy by nie dostała klątwy? Może wtedy ludzie, którzy stali za nią murem przez osiem lat nie odwróciliby się od niej tylko dlatego, że była kobietą? Może po prostu mogłaby być człowiekiem, niegodnym rzeczywiście sukcesów i zaszczytów, ale nie zdefiniowanych przez płeć? Może, może, może…rozważania wydawały się nie tyle zbędne co przykre, bo można było je przepuszczać pomiędzy palcami. I tak takie jak one na sam koniec dnia będą jedynie zabawką dla mężczyzn. I tyle. Rzucone w kąt gdy im się nie spodobają.
- To zjawisko szaleje na świecie, zwłaszcza gdy ludzie bawią się w bogów. Ale wiele osób chce korzystać z przywilejów bez obowiązków. – I nie tylko szlachta. Każdy miał nadzieję na zysk bez pracy, na odrobinę nadziei dla siebie na wygodne życie. Problem był w tym, że w tym wygodnym życiu zawsze był ktoś kto podawał ci szklankę i służył, będąc tym gorszym. – Prawda jednak jest taka, że każdy z nas ma wybór. Tym, że rządza mężczyźni, to też ich wybór. I kobiet. Wiem, że mówić jest łatwo, ale co jeżeli nagle wszystkie szlachetne damy sprzeciwiłyby się razem? Co wtedy? – W sumie rzeczywiście ciekawa była tego stanu, więc było to nie tyle wyzwanie co pytanie. Jak zareagowaliby szlachcice? Co by zrobili?
Sama też ruszyła za cieniem. Nie bała się wyzwań. Najpewniej skończy w więzieniu za narzucanie się komuś, tak to w końcu przecież działało, prawda? Opinie nigdy i nigdzie, po żadnej stronie nie były mile widziane. Czy jednak teraz miała ujrzeć jej rozmówczynię i przekonać się, z kim ma do czynienia?


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Teatr Cieni [odnośnik]31.07.22 22:58
Przeszedł ją dreszcz na wyznanie nieznajomej. Obracała je w myślach, doceniając odarcie z warstw, doceniając emocje i niespodziewany negliż wobec zupełnie obcej osoby. Czy mówiąc o sobie, opierała się o bezkarność, czy kierowała nią wiara w anonimowość? A może przemawiało przez nią szaleństwo bądź desperacja? Evandra przygryzła dolną wargę, wahając się nad odpowiedzią. W jaki sposób miała ją wesprzeć, podnieść na duchu? Zamilkła, wbijając wzrok ich złączone dłonie, walcząc chwilę z chęcią, by się wycofać.
- Zakładasz, że świat maluje się wyłącznie białą i czarną farbą, że istnieją tylko dobro oraz zło. Co z odcieniami szarości? - zapytała, nie chcąc dzielić się własnymi przemyśleniami. To historia nieznajomej miała wybrzmieć dziś na scenie, to jej należało dziś wysłuchać. Głosu, który umierał.
Zatrzymała się na skraju sceny, tuż przy końcu materiału, lecz nie wychyliła się zza prześcieradła. Dłonią zaś szła dalej, pozwalając by ich cienie śledziły się wzajemnie. To jasne palce dotarły do białego szwu, wahając się zaledwie jedno uderzenie serca, by zaraz śmielej wysunąć się poza granicę i sięgnąć opuszek palców nieznajomej.
- Wtedy świat znów skąpałby się we krwi. Piękna, idylliczna wizja, podążać za jednym, wspólnym głosem - stwierdziła gorzko, na krótko uśmiechając się kącikiem ust. - Jednak strach potrafi tak skutecznie zasznurować usta, że nie przeciśnie się przezeń żaden pomruk żalu. Łatwo zacisnąć zęby i posłusznie pochylić głowę. Wymaga to mniejszego wysiłku, więc łatwiej się na to zdecydować, niż zawalczyć o lepsze jutro. Zwłaszcza kiedy nie ma się świadomości, że gdzieś tam, w dalekim świecie, są osoby gotowe pomóc. Bo jaką można mieć pewność? - Kobiet, którym odpowiada posiadane życie było wiele. Opierając całą swoją przyszłość w uzależnieniu od męża - bo tak łatwiej i bezpieczniej, bo nie widać innego rozwiązania. Po co coś zmieniać, skoro wszystko jest w najlepszym porządku?
Czy powinna była się zdradzać, wychylać i zaświadczać o tym, kim jest? Czy nie lepiej pozostawić reszty w niedopowiedzeniu, wycofać się i zniknąć w mroku? Wybrać mało wymagającą, bezpieczną opcję, wrócić do dobrze znanego sobie kąta, własnego świata. Nie chciała się na to zgodzić, nie mogła. Nie teraz, kiedy przez opuszki palców czuła bijące od nieznajomej ciepło, gotujący się w niej żar - choć płonny, charakterystyczny dla młodzieńczego buntu, nie mogła go zignorować i bezlitośnie stłumić.
Westchnęła cicho i zaraz chwyciła za brzeg prześcieradła, odchylając połę białej kurtyny, wychodząc przed nią. Wstrzymała oddech, szerzej otwierając oczy, wzrokiem przesuwając od stóp i zasznurowanych nań ciężkich butów, przez błękit sznurowanej sukienki. Evandra natychmiast podsumowała w myślach, że czarownica musi mieć dość specyficzny gust. Największą uwagę półwili przykuły jednak płomienna barwa okalających kobiecą twarz włosów i znaczące piękne lico blizny. Błyszczący w jednym z uszu kolczyk nie dawał efektu gapiostwa, nie wyglądał na ubierany w pośpiechu. Lady Rosier prędko odniosła wrażenie, że ma do czynienia z baśniową postacią, nie zaś kobietą z krwi i kości, choć malujące się w jej jasnych oczach zdziwienie dodawało realizmu. Uśmiechnęła się naraz szeroko, wypuszczając spomiędzy palców materiał i stając tuż przy nieznajomej, by wreszcie odezwać się ściszonym głosem: - Jaką można mieć pewność, że uprzedzenia nie przesłonią tego, co najważniejsze?



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Teatr Cieni
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach