Cmentarz poległych
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Cmentarz poległych w I Wojnie
Znajdujący się na obrzeżach Londynu cmentarz to nieoficjalny pomnik wszystkich poległych, którzy w walce o dobro świata nie zawahali się postawić własnego życia na szali. Wojna pochłonęła wiele istnień, przyniosła też nieopisany ból po stracie ukochanych tym, którzy musieli na nowo nauczyć się bez nich żyć. Miejsce to jest upamiętnieniem ich bohaterstwa, cicho wybrzmiewającą pośród szumu drzew pieśnią żałobną nad straconymi jednostkami.
Nigdy nie zapuszczał się do mugolskiej części miasta bez konkretnego powodu. Po prostu gardził niemagicznym światem i nie chciał z nim mieć nic wspólnego. Tym sposobem jego stopa jeszcze nie stanęła na cmentarzu poległych - widział to miejsce pierwsze raz w życiu, ale nieszczególnie się nad nim rozczulał. Ot, dużo krzyży, symbolu typowego dla mugoli; nic co mogłoby go w jakikolwiek sposób zaskoczyć. Jedyne co rzuciło mu się w oczy to przejrzystość tego miejsca - mogiły były niewielkie, a drzewa rosły wyjątkowo rzadko. Nie był pewien czy to miejsce jest odpowiednie dla takich akcji, wbrew pozorom stali tutaj jak na patelni. Mógł mieć jedynie nadzieję, że nie jest to często odwiedzane miejsce. Mógł posiadać różdżkę i umieć się rozprawić z niepotrzebnym mugolem, ale nie lubił robić rzeczy niepotrzebnie, a w tym momencie taka akcja byłaby jedynie stratą czasu.
A Edgar nie lubił marnować czasu, dlatego przyszedł na miejsce punktualnie, czując ciążący w kieszeni świstoklik. Czekał na Caelana; nie znał go, nie wiedział czego się po nim spodziewać. Na szczęście to nie była akcja związana z jego zawodem - wtedy spotykało się na drodze przeróżnych kombinatorów i innych podejrzanych ludzi, z którymi absolutnie nie dało się dojść do czegokolwiek. Natomiast oni, bez względu na charakter, służyli temu samemu panu, a więc przyświecał im ten sam cel.
- Tak - odpowiedział, wyjmując świstoklik z kieszeni; był dość duży i ciężki. Podał go Goyle'owi, obserwując jak mężczyzna kładzie go na trawie i próbuje rzucić zaklęcie. Próbuje to odpowiednie słowo, bowiem nic wokół nich nie uległo zmianie. Edgar poczekał chwilę, w końcu magia ostatnimi czasy była nieprzewidywalna i mogła zadziałać z opóźnieniem. Kiedy był już pewien, że nic się nie wydarzy, podszedł bliżej świstoklika, stając obok Caelana. - Confringo - powtórzył inkantację, celując różdżkę w metalowy krążek. Nie mieli nieskończonej ilości czasu, dlatego nie mogli pozwolić sobie na błędy. Wśród osób wracających z Azkabanu miał być również jego kuzyn, tym bardziej zależało mu na powodzeniu akcji.
A Edgar nie lubił marnować czasu, dlatego przyszedł na miejsce punktualnie, czując ciążący w kieszeni świstoklik. Czekał na Caelana; nie znał go, nie wiedział czego się po nim spodziewać. Na szczęście to nie była akcja związana z jego zawodem - wtedy spotykało się na drodze przeróżnych kombinatorów i innych podejrzanych ludzi, z którymi absolutnie nie dało się dojść do czegokolwiek. Natomiast oni, bez względu na charakter, służyli temu samemu panu, a więc przyświecał im ten sam cel.
- Tak - odpowiedział, wyjmując świstoklik z kieszeni; był dość duży i ciężki. Podał go Goyle'owi, obserwując jak mężczyzna kładzie go na trawie i próbuje rzucić zaklęcie. Próbuje to odpowiednie słowo, bowiem nic wokół nich nie uległo zmianie. Edgar poczekał chwilę, w końcu magia ostatnimi czasy była nieprzewidywalna i mogła zadziałać z opóźnieniem. Kiedy był już pewien, że nic się nie wydarzy, podszedł bliżej świstoklika, stając obok Caelana. - Confringo - powtórzył inkantację, celując różdżkę w metalowy krążek. Nie mieli nieskończonej ilości czasu, dlatego nie mogli pozwolić sobie na błędy. Wśród osób wracających z Azkabanu miał być również jego kuzyn, tym bardziej zależało mu na powodzeniu akcji.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Chrząknął cicho, kiedy rzucone przez niego zaklęcie nie zadziałało - co prawda nie spodziewał się spektakularnego sukcesu, ale każda chwila była na wagę złota, toteż zirytowało go to niepowodzenie. Ulgą przywitał jednak fakt, że próbie użycia czaru nie towarzyszyła żadna anomalia, zaś świstoklik nadal wyglądał dokładnie tak, jak przedtem. Spojrzał na swego towarzysza i skinął mu krótko głową, zachęcając go tym samym do kontynuowania. Bardzo chciałby, żeby Burke znał się na zaklęciach nieco lepiej od niego.
Rozglądał się dookoła, chcąc upewnić się, że nie obserwuje ich żaden mugol - albo co gorsza czarodziej - kiedy Confringo uderzyło w świstoklik i wyzwoliło drzemiącą w nim magię. A ta okazała się gwałtowna i nieokiełznana.
Caelan skrzywił się nieznacznie i odruchowo sięgnął ku swemu cylindrowi, doskonale wiedząc, co powinien, co powinni obaj, teraz zrobić. Zaklął cicho pod nosem, kiedy poczuł, jak uwolniona przez nich siła zaczyna penetrować jego umysł, jak zaczyna sięgać po wszelkie ślady radości czy wesołości, na które mogła natrafić. Może nie należał on do przesadnie okazujących emocje czarodziejów, jednak, niewątpliwie, coś sprawiało mu przyjemność, coś dawało mu satysfakcję, zaś teraz magia próbowała go tego wszystkiego pozbawić. Przez chwilę czuł się, jak gdyby to on utknął w Azkabanie z tymi przeklętymi dementorami.
Wiedział, że powinien zacząć stawiać opór, powinien z tym walczyć, za wszelką cenę przypominając sobie jedno z najszczęśliwszych wspomnień. Podziękowałby sobie w duchu, że za szkolnych lat dużo pracował nad swymi opanowaniem i siłą woli, jednak nie było na to czasu.
Wspomnienie... Wspomnienie...
Skupił się na pojedynczym obrazie, który wygrzebał z głębi swego umysłu i zaczął gorączkowo dokładać do niego dźwięki, zapachy, kolejne elementy układanki. Dziewczyny tak pięknie wyglądały w tańcu, Diabelskie Ziele tak dobrze smakowało. Mógłby tam siedzieć godzinami i obserwować ich gibkie ciała poprzez chmury zielonkawego dymu, który roztaczał wokół siebie z każdym kolejnym wydechem. To było dawno; był wtedy młody, nie miał jeszcze żony, ani syna na głowie. Tak wyglądało jego szczęście.
Rozglądał się dookoła, chcąc upewnić się, że nie obserwuje ich żaden mugol - albo co gorsza czarodziej - kiedy Confringo uderzyło w świstoklik i wyzwoliło drzemiącą w nim magię. A ta okazała się gwałtowna i nieokiełznana.
Caelan skrzywił się nieznacznie i odruchowo sięgnął ku swemu cylindrowi, doskonale wiedząc, co powinien, co powinni obaj, teraz zrobić. Zaklął cicho pod nosem, kiedy poczuł, jak uwolniona przez nich siła zaczyna penetrować jego umysł, jak zaczyna sięgać po wszelkie ślady radości czy wesołości, na które mogła natrafić. Może nie należał on do przesadnie okazujących emocje czarodziejów, jednak, niewątpliwie, coś sprawiało mu przyjemność, coś dawało mu satysfakcję, zaś teraz magia próbowała go tego wszystkiego pozbawić. Przez chwilę czuł się, jak gdyby to on utknął w Azkabanie z tymi przeklętymi dementorami.
Wiedział, że powinien zacząć stawiać opór, powinien z tym walczyć, za wszelką cenę przypominając sobie jedno z najszczęśliwszych wspomnień. Podziękowałby sobie w duchu, że za szkolnych lat dużo pracował nad swymi opanowaniem i siłą woli, jednak nie było na to czasu.
Wspomnienie... Wspomnienie...
Skupił się na pojedynczym obrazie, który wygrzebał z głębi swego umysłu i zaczął gorączkowo dokładać do niego dźwięki, zapachy, kolejne elementy układanki. Dziewczyny tak pięknie wyglądały w tańcu, Diabelskie Ziele tak dobrze smakowało. Mógłby tam siedzieć godzinami i obserwować ich gibkie ciała poprzez chmury zielonkawego dymu, który roztaczał wokół siebie z każdym kolejnym wydechem. To było dawno; był wtedy młody, nie miał jeszcze żony, ani syna na głowie. Tak wyglądało jego szczęście.
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 46
'k100' : 46
Zaklęcie Edgara się powiodło - całe szczęście, bo nie mieli dużo czasu do dyspozycji. Musieli działać szybko i sprawnie jeżeli nie chcieli zawieść Czarnego Pana. Oby Caelan okazał się bardziej przydatny niż przed chwilą, bo Edgar nie był w stanie wszystkiego zrobić sam bez względu na to jak bardzo by tego nie pragnął. Byli skazani na współpracę.
Uderzenie zaklęcia w świstoklik spowodowało kaskadę następnych wydarzeń, a przede wszystkim wybuchu czarnej magii. Nie przypominał on jednak w żadnym stopniu żadnej z anomalii - to było coś innego, jeszcze bardziej potężnego i budzącego lęk przemieszany z chorą fascynacją. To uczucie przypominało Edgarowi zaklęty artefakt, ale jeszcze nie spotkał żadnego o tak dużej mocy. Czuł jak nieproszona zaczyna się wdzierać do jego umysłu - nie mógł na to pozwolić. Nieświadomie zacisnął dłonie w pięści, dobrze wiedząc co powinien w tej sytuacji zrobić. Wierzył, że i Goyle posiadał tę wiedzę. Potrzebował miłego wspomnienia, które byłoby w stanie przezwyciężyć mrok wdzierający się do jego umysłu. Skupił się, ale jak na złość nic nie chciało pojawić się w jego głowie. Przecież w życiu spotkało go mnóstwo przyjemnych rzeczy, chociażby urodziny dzieci, które w przeciwieństwie do zawarcia małżeństwa przyniosły mu mnóstwo radości. A jednak w jego głowie w końcu zaczął pojawiać się konkretny obraz - najpierw szum wiatru, potem parzące słońce, na końcu góry piachu sięgające aż po horyzont. Minęła dekada odkąd po raz pierwszy postawił swoją stopę na egipskiej pustyni, a to wspomnienie wciąż wydawało mu się najszczęśliwszym. Oddalenie od deszczowej Anglii, wolność, brak zobowiązań. Nigdy nie przyznawał się do tego jak bardzo jego nazwisko czasem mu ciążyło, bo jednocześnie darzył swoją rodzinę ogromnym szacunkiem i robił wszystko, żeby być jej godnym członkiem. Cieszył się, że przynajmniej we wczesnej młodości miał możliwość wyjechania i sprawdzenia siebie - teraz miał zbyt wiele obowiązków na miejscu, by pozwalać sobie na tak częste i dalekie podróże jak wcześniej. Ale wspomnienie zostało; szczęśliwe, tak jak on sam stojący na piaszczystej wydmie dziesięć lat temu.
Uderzenie zaklęcia w świstoklik spowodowało kaskadę następnych wydarzeń, a przede wszystkim wybuchu czarnej magii. Nie przypominał on jednak w żadnym stopniu żadnej z anomalii - to było coś innego, jeszcze bardziej potężnego i budzącego lęk przemieszany z chorą fascynacją. To uczucie przypominało Edgarowi zaklęty artefakt, ale jeszcze nie spotkał żadnego o tak dużej mocy. Czuł jak nieproszona zaczyna się wdzierać do jego umysłu - nie mógł na to pozwolić. Nieświadomie zacisnął dłonie w pięści, dobrze wiedząc co powinien w tej sytuacji zrobić. Wierzył, że i Goyle posiadał tę wiedzę. Potrzebował miłego wspomnienia, które byłoby w stanie przezwyciężyć mrok wdzierający się do jego umysłu. Skupił się, ale jak na złość nic nie chciało pojawić się w jego głowie. Przecież w życiu spotkało go mnóstwo przyjemnych rzeczy, chociażby urodziny dzieci, które w przeciwieństwie do zawarcia małżeństwa przyniosły mu mnóstwo radości. A jednak w jego głowie w końcu zaczął pojawiać się konkretny obraz - najpierw szum wiatru, potem parzące słońce, na końcu góry piachu sięgające aż po horyzont. Minęła dekada odkąd po raz pierwszy postawił swoją stopę na egipskiej pustyni, a to wspomnienie wciąż wydawało mu się najszczęśliwszym. Oddalenie od deszczowej Anglii, wolność, brak zobowiązań. Nigdy nie przyznawał się do tego jak bardzo jego nazwisko czasem mu ciążyło, bo jednocześnie darzył swoją rodzinę ogromnym szacunkiem i robił wszystko, żeby być jej godnym członkiem. Cieszył się, że przynajmniej we wczesnej młodości miał możliwość wyjechania i sprawdzenia siebie - teraz miał zbyt wiele obowiązków na miejscu, by pozwalać sobie na tak częste i dalekie podróże jak wcześniej. Ale wspomnienie zostało; szczęśliwe, tak jak on sam stojący na piaszczystej wydmie dziesięć lat temu.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Przywołanie szczęśliwego wspomnienia powiodło się, tym samym dając Caelanowi szansę, by nie poddać się szalejącej na cmentarzu magii, a podjąć próbę okiełznania jej. Spod przymrużonych powiek spojrzał w kierunku towarzyszącego mu arystokraty - wyglądało na to, że i jemu udało się przezwyciężyć pierwsze uderzenie uwolnionej przez nich siły. To dobrze; razem mieli większe szanse na szybsze zażegnanie kryzysu, choć nie ukrywał, że nie uważał szlachty za zbyt przydatną. Wystarczyło, by przypomniał sobie problemy z odbudowywaniem Wywerny, a jego irytacja znów niebezpiecznie wzrastała.
Jednak nie o to teraz chodziło; łączył ich wspólny cel, zaś Burke stawił się na miejscu i przyniósł otrzymany od Czarnego Pana świstoklik. Tylko to powinno się liczyć. Caelan spróbował zebrać myśli i skupić się na wygonieniu oślizgłych macek czarnej magii ze swego umysłu; zdecydowanie wolał sytuacje, kiedy to on traktował jej druzgocącą mocą innych czarodziejów. Nie był przyzwyczajony do odczuwania jej działań na sobie. Kiedy zaś udało mu się już całkowicie oczyścić swój umysł z tej pożerającej wszelkie szczęście siły, przyszedł czas na coś dużo trudniejszego.
Od wielu długich lat obcował z czarną magią - korzystał z niej, czytał kolejne woluminy, w których próbowano zrozumieć ją i nakreślić jej granice. Nie parał się jednak zaklinaniem artefaktów czy zdejmowaniem z nich klątw, toteż nigdy nie był tak blisko tego, z czym przyszło mu się teraz mierzyć. Czy Cadan mógłby mieć na ten temat nieco większe pojęcie? Może. Jednak to właśnie jego trzeba było ratować z tego przeklętego Azkabanu, toteż za pomoc musiał wystarczyć mu Burke.
Wlepił wzrok w świstoklik, z którego została uwolniona magia i skupił się na tym, by nadać jej granice, by okiełznać szalejące wokół nich wyłądowania, a w końcu - zabezpieczyć okolicę i ustanowić tu punkt ściągający, który miał pomóc ich pobratymcom powrócić do żywych. Jednak czy i tym razem szczęście miało go zawieść?
Jednak nie o to teraz chodziło; łączył ich wspólny cel, zaś Burke stawił się na miejscu i przyniósł otrzymany od Czarnego Pana świstoklik. Tylko to powinno się liczyć. Caelan spróbował zebrać myśli i skupić się na wygonieniu oślizgłych macek czarnej magii ze swego umysłu; zdecydowanie wolał sytuacje, kiedy to on traktował jej druzgocącą mocą innych czarodziejów. Nie był przyzwyczajony do odczuwania jej działań na sobie. Kiedy zaś udało mu się już całkowicie oczyścić swój umysł z tej pożerającej wszelkie szczęście siły, przyszedł czas na coś dużo trudniejszego.
Od wielu długich lat obcował z czarną magią - korzystał z niej, czytał kolejne woluminy, w których próbowano zrozumieć ją i nakreślić jej granice. Nie parał się jednak zaklinaniem artefaktów czy zdejmowaniem z nich klątw, toteż nigdy nie był tak blisko tego, z czym przyszło mu się teraz mierzyć. Czy Cadan mógłby mieć na ten temat nieco większe pojęcie? Może. Jednak to właśnie jego trzeba było ratować z tego przeklętego Azkabanu, toteż za pomoc musiał wystarczyć mu Burke.
Wlepił wzrok w świstoklik, z którego została uwolniona magia i skupił się na tym, by nadać jej granice, by okiełznać szalejące wokół nich wyłądowania, a w końcu - zabezpieczyć okolicę i ustanowić tu punkt ściągający, który miał pomóc ich pobratymcom powrócić do żywych. Jednak czy i tym razem szczęście miało go zawieść?
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 30
'k100' : 30
Skupił się na przyjemnym wspomnieniu swojego pierwszego wyjazdu do Egiptu i był pewny, że się powiedzie - a jednak czarna magia go dosięgnęła. Poczuł jak wdziera się do jego umysłu. Jeszcze nie do końca, jakby chociaż częściowo udało mu się stawić opór, ale wystarczająco boleśnie. Nie mógł sobie pozwolić na niepowodzenie w tym momencie, tak dobrze im szło. Wziął głęboki wdech i skupił się jeszcze raz - zdecydowanie musiał popracować nad skupieniem w tak podbramkowych sytuacjach, chociaż zawsze wydawało mu się, że jest w tym dobry - ponownie wyobraził sobie przed oczami bezkres pustyni i palące słońce. Spróbował przypomnieć sobie ulgę, jaką odczuwał przy powiewach wiatru, choćby najlżejszego. Przecież to było jego szczęśliwe wspomnienie, dlaczego nie zadziałało? Wydawało się, że Goyle już ujarzmił szalejącą magię, która wcale nie wdarła się do jego umysłu. Co Edgar robił źle? Może to wcale nie było szczęśliwe wspomnienie, bo uświadamiało mu, że przez rodowe obowiązki nie będzie miał wielu okazji do tak dalekich i długich wyjazdów? Bycie pierworodnym synem nakładało na niego masę obowiązków, na które starał się nie narzekać - dorastał ze świadomością, że kiedyś przyjdzie mu zajmować się tym czym zajmował się właśnie teraz. Nieświadomie poluzował uścisk dłoni na różdżce, próbując się skupić całym sobą na tym nieszczęsnym wspomnieniu. Złapać się go, choćby jednej najmniejszej części, żeby nie pozwolić czarnej magii wedrzeć się do umysłu. Przecież to nie był pierwszy raz, kiedy przyszło mu robić coś podobnego - tym bardziej starał się nie dopuścić do siebie złości, która potrafiła zniweczyć każdy plan - w końcu musi mu się to udać, posiadał szczęśliwe wspomnienia. Próbował nie spoglądać na Caelana i jego działania, wolał całkiem zapomnieć o jego obecności, naprawdę skupić się na wspomnieniu. Na cieple, na słońcu, na stopach zapadających się w piasku.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 35
'k100' : 35
Skrzywił się i zgrzytnął zębami, kiedy okazało się, że jego starania spełzają na niczym - czarna magia dalej szalała po cmentarzu. Co więcej, nie wyglądało na to, by Burke mógł mu pomóc, przynajmniej jeszcze nie teraz. No cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz był zdany tylko i wyłącznie na siebie; życie nauczyło go już dawno, że polegać może jedynie na sobie. Zasłonił twarz rękawem szaty i zmrużył oczy, choć nie chronił się przecież przed wiatrem, przed burzą, a przed najplugawszą z magii. Musiał się skupić, jeszcze bardziej - od tego zależało nie tylko życie uwięzionych w Azkabanie, ale i najprawdopodobniej ich samych.
Bezwiednie zacisnął mocniej palce na swej różdżce i spod wciąż przymrużonych powiek spojrzał w kierunku porzuconego na trawie świstoklika - tego, z którego uwolnili tę nieokiełznaną siłę, tego, który okazał się puszką Pandory. Co będzie, jeśli ktokolwiek ich tu teraz zobaczy? Jeśli zostaną złapani na gorącym uczynku? Z jak daleka widać te wyładowania, na ile wyczuwalna jest ta siła z pewnej odległości? Nie miał pojęcia. Wiedział tylko, że nie mógł pozwalać sobie na takie myśli, na dopuszczanie do siebie takich wątpliwości, jeśli chciał okiełznać tę siłę - na dodatek, jeśli chciał okiełznać ją sam.
Przywołał raz jeszcze swoje szczęśliwe wspomnienie, tańczące pięknie dziewczyny widziane przez opary Diabelskiego Ziela, a następnie wlepił wzrok w świstoklik, jak gdyby miało to spotęgować skupienie i przyśpieszyć proces uspokajania. Nie mieli czasu, nie mogli dłużej czekać, musieli jeszcze przecież zanieść ten przeklęty przedmiot w zupełnie inne miejsce, jeśli plan miał się powieść. A gdyby miało im się nie udać... Caelan wolał nie myśleć o konsekwencjach takiego scenariusza - ani o gniewie Czarnego Pana, który niechybnie by ich spotkał.
Zacisnął więc mocniej zęby, warknął coś po swojemu i machnął różdżką, zbierając w sobie całą siłę, całą moc - a przynajmniej próbując tego dokonać. Miał nadzieję, że zaraz nadejdzie kres ich zmagań z tą przeklętą siłą.
Bezwiednie zacisnął mocniej palce na swej różdżce i spod wciąż przymrużonych powiek spojrzał w kierunku porzuconego na trawie świstoklika - tego, z którego uwolnili tę nieokiełznaną siłę, tego, który okazał się puszką Pandory. Co będzie, jeśli ktokolwiek ich tu teraz zobaczy? Jeśli zostaną złapani na gorącym uczynku? Z jak daleka widać te wyładowania, na ile wyczuwalna jest ta siła z pewnej odległości? Nie miał pojęcia. Wiedział tylko, że nie mógł pozwalać sobie na takie myśli, na dopuszczanie do siebie takich wątpliwości, jeśli chciał okiełznać tę siłę - na dodatek, jeśli chciał okiełznać ją sam.
Przywołał raz jeszcze swoje szczęśliwe wspomnienie, tańczące pięknie dziewczyny widziane przez opary Diabelskiego Ziela, a następnie wlepił wzrok w świstoklik, jak gdyby miało to spotęgować skupienie i przyśpieszyć proces uspokajania. Nie mieli czasu, nie mogli dłużej czekać, musieli jeszcze przecież zanieść ten przeklęty przedmiot w zupełnie inne miejsce, jeśli plan miał się powieść. A gdyby miało im się nie udać... Caelan wolał nie myśleć o konsekwencjach takiego scenariusza - ani o gniewie Czarnego Pana, który niechybnie by ich spotkał.
Zacisnął więc mocniej zęby, warknął coś po swojemu i machnął różdżką, zbierając w sobie całą siłę, całą moc - a przynajmniej próbując tego dokonać. Miał nadzieję, że zaraz nadejdzie kres ich zmagań z tą przeklętą siłą.
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Może to jednak nie było wystarczająco dobre wspomnienie? Może powinien poszukać w zakamarkach pamięci jakiegoś innego? Tylko jakiego? Zawsze wydawało mu się, że to wspomnienie przynosi mu wiele radości - aż tak się mylił? Czyżby niespodziewane wystawienie się na próbę miało nauczyć go czegoś nowego o nim samym? Zerknął na Goyla, który jakimś cudem od razu poradził sobie z niepożądanym działaniem magii - lepiej znał siebie? Miał więcej szczęśliwych wspomnień do wyboru? Może po prostu łatwiej przychodziło mu skupienie się w podobnych sytuacjach. Zresztą nieważne, nie o nim miał w tym momencie myśleć, a o miłych momentach swojego życia, które z pewnością istniały. Wspomnienie podróży do Egiptu nie zadziałało - a chętnie wracał do niej myślami, zastanawiając się, kiedy znowu przyjdzie mu postawić stopę na piaszczystych wydmach. Miał nadzieję, że wkrótce - w zasadzie zamiast nad tym rozmyślać powinien po prostu to zaplanować. Czyli jeżeli nie zadziałała praca to powinien poszukać czegoś bardziej rodzinnego? Nie uważał swojego dzieciństwa za szczególnie wesołe. Ot, standardowe wychowanie młodego Burke'a, nic co miałoby mu pomóc w tej podbramkowej sytuacji. Ale na pewno musiał znaleźć coś, cokolwiek.
Narodziny bliźniaczek? Wieść o ciąży przyjął dość chłodno, ale nigdy nie potrafił szczególnie okazywać swojej radości, za to dzień ich urodzin z pewnością zapisał się w jego pamięci. Uświadomił sobie, że nastąpił definitywny koniec jego wędrownego stylu życia i trzeba będzie zająć się rodzinnym biznesem na miejscu. Do czego, swoją drogą, był przygotowywany przez wiele lat, ale i tak zawsze wydawało mu się to złem koniecznym. Bliźniaczki pomogły mu to wszystko zrozumieć i ułożyć sobie w głowie, poza tym to było niespotykanie miłe uczucie wiedzieć, że w ich żyłach płynie również jego krew. Szczególnie, że obie były niezwykle bystre i był przekonany, że wyrosną na mądre kobiety, bo lady Burke nie tylko miały być ładne. Tak więc przymknął na moment oczy, próbując pokonać czarną magię, wdzierającą się do jego głowy, tymi wspomnieniami.
Narodziny bliźniaczek? Wieść o ciąży przyjął dość chłodno, ale nigdy nie potrafił szczególnie okazywać swojej radości, za to dzień ich urodzin z pewnością zapisał się w jego pamięci. Uświadomił sobie, że nastąpił definitywny koniec jego wędrownego stylu życia i trzeba będzie zająć się rodzinnym biznesem na miejscu. Do czego, swoją drogą, był przygotowywany przez wiele lat, ale i tak zawsze wydawało mu się to złem koniecznym. Bliźniaczki pomogły mu to wszystko zrozumieć i ułożyć sobie w głowie, poza tym to było niespotykanie miłe uczucie wiedzieć, że w ich żyłach płynie również jego krew. Szczególnie, że obie były niezwykle bystre i był przekonany, że wyrosną na mądre kobiety, bo lady Burke nie tylko miały być ładne. Tak więc przymknął na moment oczy, próbując pokonać czarną magię, wdzierającą się do jego głowy, tymi wspomnieniami.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 30
'k100' : 30
Cmentarz poległych
Szybka odpowiedź