Fleet Street
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Fleet Street
Jedna z najstarszych ulic Londynu, przy której mieszczą się różnego rodzaju punkty usług. Jeśli wierzyć miejskiej legendzie, niegdyś jeden z nich prowadzony był przez seryjnego mordercę, golibrodę Sweeney Todda. Jego historia rozsławiła to miejsce na cały świat. Zamknięta dla samochodów, stanowi przejście pomiędzy City of Westminster a City of London, ozdobione przepiękną bramą. Można tutaj również podziwiać jedną z wielu rzeźb Charlesa Bella Bircha; postument uwieńczony statuą smoka.
Droga na drugą stronę wydawała się trwać w nieskończoność, ale na szczęście udało mi się bezszelestnie stanąć tuż za murem. Wychyliłem głowę przez wyrwę chcąc obserwować dalszy rozwój wypadków. Ścisnąłem mocniej różdżkę w dłoni wyczekując odpowiedzi. A kiedy takowa do mnie dotarła, zacząłem gorączkowo rozmyślać nad odpowiednim zaklęciem. Jak na złość wszystkie traktowały o pokonaniu jednego przeciwnika; w tej chwili było ich aż dwóch. Czas działał na naszą niekorzyść. Bezkarni napastnicy czuli się coraz pewniej w pastwieniu się nad ofiarą. Zmarszczyłem czoło nie rozumiejąc jak można tak traktować człowieka. Jednak to nie był też dobry czas na tego typu rozmyślania. Należało działać, byle szybko.
Szczególnie, że jeden z mężczyzn spętał mugola liną. Co zamierzał z nim w ogóle zrobić? Nie wiedziałem i nawet wolałem sobie tego nie wyobrażać. Zaczekałem natomiast aż Alex rzuci swoje zaklęcie, a wtedy ja miałem wychylić się tuż po nim dopełniając przeznaczenia.
Niestety, czar chybił, a wśród atakujących nastąpiło poruszenie. Teraz albo nigdy.
- Orcumiano – rzuciłem najciszej jak potrafiłem, poruszając nadgarstkiem chcąc wczarować pod nogami dwóch delikwentów. W nadziei, że pochłonie ich dół, tym samym uniemożliwiając rzucania zaklęć w kierunku nie tylko ofiary, ale też i naszej. Nie wiedziałem tylko czy dobrze wymierzyłem odległość oraz czy dobrze widziałem w ciemnej poświacie wieczoru, ale miałem nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i pozbędziemy się tych opryszków.
Szczególnie, że jeden z mężczyzn spętał mugola liną. Co zamierzał z nim w ogóle zrobić? Nie wiedziałem i nawet wolałem sobie tego nie wyobrażać. Zaczekałem natomiast aż Alex rzuci swoje zaklęcie, a wtedy ja miałem wychylić się tuż po nim dopełniając przeznaczenia.
Niestety, czar chybił, a wśród atakujących nastąpiło poruszenie. Teraz albo nigdy.
- Orcumiano – rzuciłem najciszej jak potrafiłem, poruszając nadgarstkiem chcąc wczarować pod nogami dwóch delikwentów. W nadziei, że pochłonie ich dół, tym samym uniemożliwiając rzucania zaklęć w kierunku nie tylko ofiary, ale też i naszej. Nie wiedziałem tylko czy dobrze wymierzyłem odległość oraz czy dobrze widziałem w ciemnej poświacie wieczoru, ale miałem nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i pozbędziemy się tych opryszków.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Glaucus Travers' has done the following action : rzut kością
'k100' : 96
'k100' : 96
Pięknie. Po prostu pięknie. Na arenie bez wysiłku zamieniał w króliki czarodziejów, którzy raz-dwa powinni rozłożyć go na łopatki, a gdy naprawdę potrzebował z dobrym skutkiem rzucić jakieś zaklęcie to jak zwykle musiał chybić. W dodatku wzbudził w dwóch jegomościach wyraźny niepokój. Biorąc głęboki oddech spojrzał na Glaucusa wzrokiem wyrażającym tyle co "pomóż". Ech, jak zwykle pokazywał się od tej najgorszej strony w sytuacjach wymagających jak najwyższej skuteczności. Na szczęście Travers okazał się w tej sytuacji bardziej wprawnym czarodziejem niż Alexander - ten z miłym zaskoczeniem zobaczył, jak nagle ziemia pod stopami tych niegodziwców dosłownie rozpływa się w powietrzu, a ci dwaj z głuchym tąpnięciem lądują na dnie dołu. Selwyn skinął do Glaucusa głową dając znak, że idzie. Tak też zrobił, ostrożnie wychodząc zza załomu muru i powoli zbliżając się do pułapki, w którą wpadli czarodzieje. Ściągnął przy tym z siebie uprzednio pelerynę, by mugol nie dostał zawału, gdyby Alexander miał wynurzyć się niepodziewanie ledwie parę kroków od niego. Ignorując na razie spętanego pod ścianą starszego mężczyznę podszedł powoli bliżej, by będąc w odpowiedniej odległości zrobić szybki wypad do przodu, usiłując spacyfikować jednego z nich.
- Expelliarmus.
- Expelliarmus.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 64
'k100' : 64
Sytuacja była co najmniej niepewna. I stresująca. Nietrudno w takich warunkach o błąd. Błąd nawet w akcencie zaklęcia. Nie wierzyłem, że mi się uda. A jednak. Przed nami malował się piękny, głęboki dół, chwilowo uniemożliwiając napastnikom kontynuację bestialskiej zabawy. Pomógłbym nawet, gdybym nie musiał. Ale musiałem. My musieliśmy pomóc temu nieszczęśnikowi. Zerknąłem na niego przelotnie bez trudu odczytując z jego twarzy przerażenie, zdziwienie oraz brak zrozumienia co do sytuacji, w której się znalazł. Chwilowo był jednak nieszkodliwy, więc nie zamierzałem mu teraz poświęcać więcej uwagi. Niestety czarodzieje mogli w każdej chwili wydostać się z pułapki. A nas ktoś mógł przyłapać na używaniu magii. Dobrze, że było ciemno, a uliczki opustoszałe. Można było po prostu działać. Najpierw należało spacyfikować tych opryszków.
Z uznaniem pokiwałem głową, kiedy Alex przywłaszczył sobie różdżkę jednego z nich. Ja swoją ścisnąłem mocniej w dłoni nie zdejmując jednak swojego płaszcza. W razie gdyby coś poszło nie tak, ten drugi nie mógłby trafić we mnie zaklęciem; nie wiedziałby gdzie celować.
- Expelliarmus – powtórzyłem za Selwynem, korzystając z kolejnych kilku chwil dezorientacji przeciwników. Pierwszy z nich już zdążył podnieść larum. Prawdopodobnie dotarło do niego, że brak mu narzędzia obrony. Na szczęście nie wyglądał na kogoś, kto władał magią bezróżdżkową. W tym samym momencie usłyszałem dukającego mężczyznę, który zapytał kim jesteśmy i co tu się właściwie dzieje. Zignorowałem te pytania, bo teren nadal nie był w ogóle bezpieczny.
Z uznaniem pokiwałem głową, kiedy Alex przywłaszczył sobie różdżkę jednego z nich. Ja swoją ścisnąłem mocniej w dłoni nie zdejmując jednak swojego płaszcza. W razie gdyby coś poszło nie tak, ten drugi nie mógłby trafić we mnie zaklęciem; nie wiedziałby gdzie celować.
- Expelliarmus – powtórzyłem za Selwynem, korzystając z kolejnych kilku chwil dezorientacji przeciwników. Pierwszy z nich już zdążył podnieść larum. Prawdopodobnie dotarło do niego, że brak mu narzędzia obrony. Na szczęście nie wyglądał na kogoś, kto władał magią bezróżdżkową. W tym samym momencie usłyszałem dukającego mężczyznę, który zapytał kim jesteśmy i co tu się właściwie dzieje. Zignorowałem te pytania, bo teren nadal nie był w ogóle bezpieczny.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Glaucus Travers' has done the following action : rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Zakonnikom udało się szczęśliwie rozbroić obu agresywnych czarodziejów - ci jednak postanowili rozpocząć głośne protestowanie. Selwyn wychwycił jeszcze ciche pytanie mugola, wciąż skrępowanego. Odwrócił się do mężczyzny i delikatnie uśmiechnął się, po czym przemówił do starszego jegomościa spokojnym głosem.
- Za moment wszystko panu wyjaśnię. Zajmę się nim, jakby co, jak już będziemy sprzątać - drugie zdanie rzucił gdzieś za siebie, w domyśle do Glaucusa.
Odwracając się tyłem do mugola zmienił swoją twarz, używając metamorfomagii. Musiał podejść do czarodziejów tkwiących w dole, a nie zależało mu na tym, by dali radę dokładnie mu się przyjrzeć. Jak się okazywało, umiejętności związane z przekształcaniem transmutacyjnym własnego ciała były niezwykle przydatne, gdy szło o wykonywanie zadań dla Zakonu. Jego oblicze stawało się całkowicie anonimowym dla każdego - mógł nazmyślać dosłownie wszystko, od danych osobowych po wygląd, jedynym co pozostawało naprawdę do niego przypisane była różdżka Selwyna. Niezaprzeczalny dowód tożsamości młodego szlachcica.
- Powinniśmy zniknąć z zasięgu wzroku, jakiś zbłąkany przechodzień mógłby nas zauważyć - powiedział do Glaucusa, na moment odwracając się w jego stronę. Zaraz jednak swoją uwagę skupił całkowicie na tym, co zamierzał zrobić. Zbliżył się do dołu tak, by mieć w zasięgu wzroku jedynie dwóch rozbójników. Wyciągnął rękę, końcem różdżki wskazując na mężczyzn w dole i wymówił inkantację.
- Concordia.
- Za moment wszystko panu wyjaśnię. Zajmę się nim, jakby co, jak już będziemy sprzątać - drugie zdanie rzucił gdzieś za siebie, w domyśle do Glaucusa.
Odwracając się tyłem do mugola zmienił swoją twarz, używając metamorfomagii. Musiał podejść do czarodziejów tkwiących w dole, a nie zależało mu na tym, by dali radę dokładnie mu się przyjrzeć. Jak się okazywało, umiejętności związane z przekształcaniem transmutacyjnym własnego ciała były niezwykle przydatne, gdy szło o wykonywanie zadań dla Zakonu. Jego oblicze stawało się całkowicie anonimowym dla każdego - mógł nazmyślać dosłownie wszystko, od danych osobowych po wygląd, jedynym co pozostawało naprawdę do niego przypisane była różdżka Selwyna. Niezaprzeczalny dowód tożsamości młodego szlachcica.
- Powinniśmy zniknąć z zasięgu wzroku, jakiś zbłąkany przechodzień mógłby nas zauważyć - powiedział do Glaucusa, na moment odwracając się w jego stronę. Zaraz jednak swoją uwagę skupił całkowicie na tym, co zamierzał zrobić. Zbliżył się do dołu tak, by mieć w zasięgu wzroku jedynie dwóch rozbójników. Wyciągnął rękę, końcem różdżki wskazując na mężczyzn w dole i wymówił inkantację.
- Concordia.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 67
'k100' : 67
Wszystko działo się bardzo szybko. To cud, że żaden z nas nie został zraniony zaklęciem. Istotną rolę grały peleryny niewidki, dzięki którym na długo pozostaliśmy poza zasięgiem wzroku opryszków. Korzystając z elementów zaskoczenia udało nam się ich nie tylko unieszkodliwić, ale też rozbroić. Teraz nie było takiej siły, która pomogłaby im wydostać się z głębokiego dołu. Kątem oka dostrzegłem, że mężczyźni próbowali się wygrzebać spod ziemi, ale im to nie wychodziło. Teoretycznie nie mieli nic do stracenia, skoro zostali pozbawieni różdżek.
Mugol nie zareagował dobrze na słowo dotyczące sprzątania. Zaczął krzyczeć najwyraźniej uważając, że jedni bandyci zostali zastąpieni przez drugich. Obejrzałem się niepewnie na Alexa, który zajęty był zmienianiem twarzy oraz uciszaniem nie mniej cichych gagatków w pułapce. Zacząłem się denerwować, że faktycznie zaraz ściągniemy na siebie całe mugolskie społeczeństwo.
- Salvio Hexia – powiedziałem, usiłując wyczarować nad nami tarczę niewidzialności. Raczej nie korzystałem z tak silnej magii, więc powątpiewałem w powodzenie swojego czynu, ale nie mogłem też tak stać z założonymi rękoma. Musieliśmy doprowadzić sprawę do końca. Unieszkodliwić napastników odsyłając ich do stróżów prawa oraz wyczyścić pamięć biednemu, zdezorientowanemu i wystraszonemu mugolowi. Pewnie tak samo reagowałbym na podobną sytuację, nie mając grama pojęcia o istnieniu magii. Sytuacja wyglądała nie do pozazdroszczenia też dla nas. Jednak Selwyn mógł uciszyć nas wszystkich, bo teraz staliśmy przed trudnym zadaniem uspokojenia zdenerwowanej ofiary.
Mugol nie zareagował dobrze na słowo dotyczące sprzątania. Zaczął krzyczeć najwyraźniej uważając, że jedni bandyci zostali zastąpieni przez drugich. Obejrzałem się niepewnie na Alexa, który zajęty był zmienianiem twarzy oraz uciszaniem nie mniej cichych gagatków w pułapce. Zacząłem się denerwować, że faktycznie zaraz ściągniemy na siebie całe mugolskie społeczeństwo.
- Salvio Hexia – powiedziałem, usiłując wyczarować nad nami tarczę niewidzialności. Raczej nie korzystałem z tak silnej magii, więc powątpiewałem w powodzenie swojego czynu, ale nie mogłem też tak stać z założonymi rękoma. Musieliśmy doprowadzić sprawę do końca. Unieszkodliwić napastników odsyłając ich do stróżów prawa oraz wyczyścić pamięć biednemu, zdezorientowanemu i wystraszonemu mugolowi. Pewnie tak samo reagowałbym na podobną sytuację, nie mając grama pojęcia o istnieniu magii. Sytuacja wyglądała nie do pozazdroszczenia też dla nas. Jednak Selwyn mógł uciszyć nas wszystkich, bo teraz staliśmy przed trudnym zadaniem uspokojenia zdenerwowanej ofiary.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Glaucus Travers' has done the following action : rzut kością
'k100' : 100
'k100' : 100
Zajęty uciszaniem czarodziejów tkwiących w dole Alexander nie do końca był świadom pozostałych zachodzących dookoła niego zdarzeń. Jakoś wyłączył się na to, co mówił czy też robił siedzący nieopodal mugol. Nie chciał się rozproszyć, spojrzeć w bok i niechcący narobić jeszcze więcej szkód niż już zostało poczynione tego wieczora na Fleet Street. Widząc, jak oprawcom starszego głoś dosłownie więźnie w gardle, zakończył zaklęcie i odwracając się powrócił do swojej normalnej twarzy tak, by nie zobaczył go mężczyzna, którego ratowali. Glaucus postanowił ich osłonić, a widząc z jaką werwą czar wystrzelił z różdżki marynarza, Alexander nie był w stanie pohamować cichego gwizdu, który z siebie wydał. Jego moment zachwycania się przerwał jednak przestraszony mugol, który zaczął w niebogłosy wzywać pomocy. Selwyn dwoma susami swoich długich nóg znalazł się przy mugolu, a jako że ten był skrępowany to nie mógł nic zrobić Lexowi - choć bardzo, naprawdę bardzo starał kopnąć się go w kostkę.
- Czy mógłby pan się uspokoić? Na prawdę nie chcemy.. auć! - staruszek osiągnął swój cel, a Selwyn w odruchu złapał się za stopę, nieporadnie podskakując na drugiej. Szybko jednak doszedł do siebie i posłał Glaucusowi z lekka zdezorientowane spojrzenie. Pertraktacje zawiodły, więc Alexander znów chwycił za różdżkę i ruszył na mugola. Nogą i ramieniem docisnął go do ściany, po czym zakręcił czubkiem różdżki w okolicy głowy nieszczęśnika.
- Attrequio omne - wycedził inkantację, mając nadzieję, że zadziała i będą mieli krzepkiego staruszka z głowy. A jak nie to cóż... gorzej nie będzie.
Chyba.
- Czy mógłby pan się uspokoić? Na prawdę nie chcemy.. auć! - staruszek osiągnął swój cel, a Selwyn w odruchu złapał się za stopę, nieporadnie podskakując na drugiej. Szybko jednak doszedł do siebie i posłał Glaucusowi z lekka zdezorientowane spojrzenie. Pertraktacje zawiodły, więc Alexander znów chwycił za różdżkę i ruszył na mugola. Nogą i ramieniem docisnął go do ściany, po czym zakręcił czubkiem różdżki w okolicy głowy nieszczęśnika.
- Attrequio omne - wycedził inkantację, mając nadzieję, że zadziała i będą mieli krzepkiego staruszka z głowy. A jak nie to cóż... gorzej nie będzie.
Chyba.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Sam nie mogłem powstrzymać się przed gwizdnięciem kiedy zobaczyłem bezbłędny czar wydobywający się z różdżki. To mógł być jedyny raz w całym moim życiu, warto go więc zapamiętać. Bariera wyglądała na dobrą oraz solidną. Czyli przynajmniej już żaden zbłąkany mugol nie zobaczy co takiego robimy, zakładając, że do tej pory tego nie widział. Odwróciłem się, bo chwilowo zapomniałem o całym zajściu. Dopiero widok dziury oraz kopanego przez staruszka Alexa pozwolił mi na nowo się skupić na tej misji. Zwalczyłem pokusę parsknięcia śmiechem widząc skaczącego Selwyna oraz jego zdezorientowaną minę. Nie było teraz czasu na żarty. Ktoś naprawdę mógł nas usłyszeć, co swoją drogą bardzo mi się nie podobało. Tamci dwaj chojracy nadal próbowali wydostać się z głębokiego dołu widocznie uznając, że nie mieli już nic więcej do stracenia. Ofiara wciąż wierzgała i krzyczała, a zaklęcie usypiające nie powiodło się, co trochę mnie przeraziło. Ostatnio na misji jak próbowałem uleczyć ranne osoby to nie skończyło się to za dobrze. Dlatego wolałem jednak zrezygnować z magii leczniczej.
- Silencio – powiedziałem w końcu, kierując różdżkę na spanikowanego mężczyznę. To dopiero uciszanie, a jeszcze czeka nas wymazywanie pamięci. Mimo, że do tej pory szło nam nawet świetnie, to teraz zacząłem powątpiewać, że damy radę tej sytuacji. Przynajmniej do momentu, w którym zleci się cała banda nieproszonych gapiów chcących się dowiedzieć co się tutaj wyprawia. Słyszeć głosy, a nie widzieć ich źródła, to mogło być jednak denerwujące oraz niepokojące. Hm, chyba za bardzo popadałem w pesymizm, co do mnie zupełnie nie pasowało.
- Silencio – powiedziałem w końcu, kierując różdżkę na spanikowanego mężczyznę. To dopiero uciszanie, a jeszcze czeka nas wymazywanie pamięci. Mimo, że do tej pory szło nam nawet świetnie, to teraz zacząłem powątpiewać, że damy radę tej sytuacji. Przynajmniej do momentu, w którym zleci się cała banda nieproszonych gapiów chcących się dowiedzieć co się tutaj wyprawia. Słyszeć głosy, a nie widzieć ich źródła, to mogło być jednak denerwujące oraz niepokojące. Hm, chyba za bardzo popadałem w pesymizm, co do mnie zupełnie nie pasowało.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Glaucus Travers' has done the following action : rzut kością
'k100' : 70
'k100' : 70
Mugol sprzedał Alexandrowi kolejnego kopniaka, jednak Glaucus przybył młodemu uzdrowicielowi na pomoc.
- Dziękuję - powiedział cicho, rozmasowując kostkę. Nie ściszył głosu jednak z powodu swojego własnego wstydu, który mimo woli młodzieńca ujawnił się delikatnym szkarłatem rumieńca na jego policzkach (dzięki Merlinowi, było dość ciemno, może nie skompromituje się przed mężem swojej przyjaciółki), a mając na uwadze fakt, że i tak narobili już dość hałasu. W końcu można było jednak powiedzieć, ze mieli sytuację w miarę pod kontrolą - jako że zarówno agresywni czarodzieje, jak i poszkodowany mugol byli uciszeni, mogli przejść do kolejnego etapu ich wymyślanego na poczekaniu planu. No właśnie. Tylko co tak właściwie powinni teraz zrobić? Zająć się najpierw czarodziejami, a dopiero potem mugolem? Czy może na odwrót? No i gdzie ostatecznie ich odeskortować? Za dużo pytań, za mało czasu, zbyt niewiele odpowiedzi.
- To co robimy teraz? - zapytał gdy już się podniósł, otrzepując spodnie z pyłu i brudu. - Jak na mój gust to wypadałoby zająć się najpierw mugolem, ze względu na jego i tak już mocno nadszarpnięty komfort psychiczny. Tyle że pytanie, co z nim zrobić. Gdzie zostawić jak już, no wiesz - dokończył wymijająco, posyłając badawcze spojrzenie mężczyźnie pod ścianą. był przerażony, spętany, teraz na dodatek jeszcze bardziej zdezorientowany przez zaklęcie wyciszające. - Ale też nie możemy zostawić tak tamtych dwóch. To co, niwelujemy zagrożenie z ich strony? Tylko tu znów, nie wiem czy dostarczenie ich wymiarowi prawa przy obecnej sytuacji politycznej to dobry ruch - dodał, nie wiedząc kompletnie, co robić. Ta sytuacja chyba odrobinę przerastała ich dwójkę. Wierzył jednak, że jeśli tylko ułożą sobie dobry plan i uda im się bez większych przeszkód postępować według niego to jakoś wybrną z tego całego zamieszania, a może i nawet będą się kiedyś z tego śmiać. Teraz jednak nerwowo na zmianę zaciskał i rozluźniał palce na swojej różdżce, analizując możliwe wyjścia z ich - nie ukrywajmy - nie najlepszego położenia.
- Sprawdzę może, czy ten mugol ma przy sobie jakieś dokumenty z adresem zamieszkania - powiedział po chwili i podszedł znów do starszego człowieka, uważając tym razem na własne kostki. Po chwili zastanowienia zdecydował się jednak użyć różdżki, co umożliwiało mu pozostanie w bezpiecznej odległości od żwawego mugola.
- Accio dokumenty - machnął różdżką w kierunku mężczyzny, mając nadzieję, że zaraz do jego dłoni trafi coś, co poinformuje ich o miejscu zamieszkania delikwenta.
- Dziękuję - powiedział cicho, rozmasowując kostkę. Nie ściszył głosu jednak z powodu swojego własnego wstydu, który mimo woli młodzieńca ujawnił się delikatnym szkarłatem rumieńca na jego policzkach (dzięki Merlinowi, było dość ciemno, może nie skompromituje się przed mężem swojej przyjaciółki), a mając na uwadze fakt, że i tak narobili już dość hałasu. W końcu można było jednak powiedzieć, ze mieli sytuację w miarę pod kontrolą - jako że zarówno agresywni czarodzieje, jak i poszkodowany mugol byli uciszeni, mogli przejść do kolejnego etapu ich wymyślanego na poczekaniu planu. No właśnie. Tylko co tak właściwie powinni teraz zrobić? Zająć się najpierw czarodziejami, a dopiero potem mugolem? Czy może na odwrót? No i gdzie ostatecznie ich odeskortować? Za dużo pytań, za mało czasu, zbyt niewiele odpowiedzi.
- To co robimy teraz? - zapytał gdy już się podniósł, otrzepując spodnie z pyłu i brudu. - Jak na mój gust to wypadałoby zająć się najpierw mugolem, ze względu na jego i tak już mocno nadszarpnięty komfort psychiczny. Tyle że pytanie, co z nim zrobić. Gdzie zostawić jak już, no wiesz - dokończył wymijająco, posyłając badawcze spojrzenie mężczyźnie pod ścianą. był przerażony, spętany, teraz na dodatek jeszcze bardziej zdezorientowany przez zaklęcie wyciszające. - Ale też nie możemy zostawić tak tamtych dwóch. To co, niwelujemy zagrożenie z ich strony? Tylko tu znów, nie wiem czy dostarczenie ich wymiarowi prawa przy obecnej sytuacji politycznej to dobry ruch - dodał, nie wiedząc kompletnie, co robić. Ta sytuacja chyba odrobinę przerastała ich dwójkę. Wierzył jednak, że jeśli tylko ułożą sobie dobry plan i uda im się bez większych przeszkód postępować według niego to jakoś wybrną z tego całego zamieszania, a może i nawet będą się kiedyś z tego śmiać. Teraz jednak nerwowo na zmianę zaciskał i rozluźniał palce na swojej różdżce, analizując możliwe wyjścia z ich - nie ukrywajmy - nie najlepszego położenia.
- Sprawdzę może, czy ten mugol ma przy sobie jakieś dokumenty z adresem zamieszkania - powiedział po chwili i podszedł znów do starszego człowieka, uważając tym razem na własne kostki. Po chwili zastanowienia zdecydował się jednak użyć różdżki, co umożliwiało mu pozostanie w bezpiecznej odległości od żwawego mugola.
- Accio dokumenty - machnął różdżką w kierunku mężczyzny, mając nadzieję, że zaraz do jego dłoni trafi coś, co poinformuje ich o miejscu zamieszkania delikwenta.
Fleet Street
Szybka odpowiedź