Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki
Portowa ulica
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Portowa ulica
Doki nie należą do najbezpieczniejszych ani najprzyjemniejszych miejsc w Londynie; są ciemne, brudne, a powietrze wypełnia zapach nieświeżych ryb. Główne ulice, na których słychać śpiew marynarzy, którzy zeszli na ląd, podpitych grogiem, nie wydają się bezpieczne. W tej mniej zadbanej dzielnicy znajduje się mniej latarni, a wąskie przejścia otoczone wysokimi budynkami sprawiają, że nigdy nie można się spodziewać, co czeka za zakrętem...
The member 'Tangwystl Hagrid' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 27
'k100' : 27
Wydostawszy się z pełnego ciał podwórka, Tangwystl znów zaczęła kluczyć wśród wąskich uliczek, za drogowskaz mając jedynie Mroczny Znak, górujący wysoko ponad kamienicami. Tym razem nikt nie zagrodził jej drogi, nie spotkała też żywej duszy, poza parą bezpańskich kotów, które uciekły na jej widok, chowając się w mrokach portowych ulic. Zmęczona, wciąż z nieprzyjemnym, kwaśnym posmakiem na ustach, straciła poczucie upływających minut, po pewnym czasie udało jej się jednak wyjść na częściowo otwartą przestrzeń: przed nią rozciągała się biegnąca wzdłuż nabrzeża alejka, skąpana zarówno w słabej poświacie księżyca, jak i zielonkawym świetle, którym promieniował wiszący ponad portem symbol. Zaklęcie, po które sięgnęła, nie odkryło przed nią nikogo - okoliczne budynki musiały być albo opuszczone, albo magia odmówiła jej posłuszeństwa - trudno było jednoznacznie to stwierdzić.
Nim Tangwystl zdążyłaby zrobić cokolwiek innego, gdzieś przed nią coś się zaszurało - a gdy spojrzała w tamtym kierunku, to kilkanaście metrów od siebie dostrzegła w półmroku zgarbioną sylwetkę kobiety, na którą wcześniej nie zwróciła uwagi. Pomiędzy nią, a nieznajomą, rozciągało się pobojowisko zbudowane z roztrzaskanych skrzyń i pooranego zaklęciami bruku, na którym gdzieniegdzie walały się też kształty przypominające ludzi: nieprzytomni lub martwi, leżeli w najróżniejszych pozycjach, niektórzy nienaturalnie powykręcani, inni - wyglądający prawie jakby spali, nie licząc krwawych śladów na ich twarzach i szatach. Czarownica, którą dostrzegła Tangwystl, wydawała się przeszukiwać pole niedawnej bitwy; gdy sojuszniczka Zakonu Feniksa na nią spojrzała, sięgała akurat do płaszcza okrywającego jedno z ciał, a jej dłonie zagłębiły się w jego połach, najprawdopodobniej sięgając kieszeni. Kobieta póki co wydawała się nieświadoma publiczności.
Na odpis 48 godzin.
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
Nim Tangwystl zdążyłaby zrobić cokolwiek innego, gdzieś przed nią coś się zaszurało - a gdy spojrzała w tamtym kierunku, to kilkanaście metrów od siebie dostrzegła w półmroku zgarbioną sylwetkę kobiety, na którą wcześniej nie zwróciła uwagi. Pomiędzy nią, a nieznajomą, rozciągało się pobojowisko zbudowane z roztrzaskanych skrzyń i pooranego zaklęciami bruku, na którym gdzieniegdzie walały się też kształty przypominające ludzi: nieprzytomni lub martwi, leżeli w najróżniejszych pozycjach, niektórzy nienaturalnie powykręcani, inni - wyglądający prawie jakby spali, nie licząc krwawych śladów na ich twarzach i szatach. Czarownica, którą dostrzegła Tangwystl, wydawała się przeszukiwać pole niedawnej bitwy; gdy sojuszniczka Zakonu Feniksa na nią spojrzała, sięgała akurat do płaszcza okrywającego jedno z ciał, a jej dłonie zagłębiły się w jego połach, najprawdopodobniej sięgając kieszeni. Kobieta póki co wydawała się nieświadoma publiczności.
Na odpis 48 godzin.
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
Jej oddech wcale się nie uspokajał. Kiedy mrugała nadal widziała to wszystko, co zobaczyła na podwórku, które zostało za nią. Zmusiła ciało do biegu, choć to też wcale nie było łatwe. Oddychała ciężko, kuło ją coś w klatce. Zdecydowanie nie była typem sportowca. Co jakiś czas spoglądała ku górze, na niebo próbując skierować się w odpowiednią stronę. By za chwilę zerknąć pod nogi, by sprawdzić czy nie potknie się o coś równie zaskakującego. Podskoczyła, kiedy koty czmychnęły przed nią. I zatrzymała się na chwilę próbując złapać powietrze. Czy na pewno zrobiła dobrze? Coraz mocniej w to wątpiła. Chyba nadal się trzęsła. Musiała wyglądać okropnie. Rozejrzała się dookoła w końcu zmuszając nogi, żeby postawiły kolejne kroki. Jeden, za drugim. Przyspieszając powoli, próbując dojrzeć coś w ciemności, rozświetlonej jedynie zielonkawym świetle. Zatrzymała się nagle, kiedy do jej uszu doszedł dźwięk. W uszach świszczał jej własny oddech. Chwilę zajęło jej zrozumienie, na co patrzy. Poczuła jej jej ciało wygina się ponownie. W ostatniej chwili powstrzymała wymioty, a może te nie nadeszły, bo zwróciła już wcześniej wszystko. Okropne, zwyczajnie okropne. Spojrzała pod własne nogi, próbując uspokoić rozdygotane serce. Wzięła wdech, a później podniosła głowę. Dasz radę, Hagrid. Możesz? Musisz. Podniosła głowę, przesuwając spojrzeniem po placu. Próbując brać oddech w płuca. I dopiero wtedy je zauważyła. Ktoś tutaj walczył. Ale czy dawno? Czy teraz? W końcu ruszyła, w stronę kobiety. Może tym razem, będzie miała więcej szczęścia. Wiedziała co robiła, ale nie miała jak jej zabronić przecież. Zmarszczyła duże brwi. Ostatnio użyła argumentu Ministerstwa, ale to niewiele jej dało.
- Gdzie znajduje się opuszczona tawerna. - zapytała zatrzymując się przy kobiecie, poprawiając uścisk na różdżce, którą uniosła trzęsącą się dłonią mierząc nią w kobietę. Nigdy nie spodziewała się, że to zrobi, ale zaczynała być zdesperowana i zrozpaczona. Potrzebowała tej informacji, instrukcji, odpowiedzi.
- Gdzie znajduje się opuszczona tawerna. - zapytała zatrzymując się przy kobiecie, poprawiając uścisk na różdżce, którą uniosła trzęsącą się dłonią mierząc nią w kobietę. Nigdy nie spodziewała się, że to zrobi, ale zaczynała być zdesperowana i zrozpaczona. Potrzebowała tej informacji, instrukcji, odpowiedzi.
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Tangwystl nie starała się ukryć swojej obecności - ruszyła wśród pobojowiska wprost w stronę kobiety, a jej kroki wyraźnie rozległy się w panującej w alejce ciszy; pochylająca się nad ciałem czarownica najpierw znieruchomiała, nasłuchując, a później się podniosła - dokładnie w chwili, w której w jej stronę skierowana została różdżka. W rzucanej przez Mroczny Znak poświacie, Tangwystl była w stanie dostrzec jej twarz oraz dokładniej przyjrzeć się sylwetce: wyglądała nieporządnie, ubrana w stare szaty, które wyglądały, jakby pozszywano je ze skrawków zużytych materiałów, a głowę miała owiniętą jakąś zabrudzoną szmatą, spod której wysuwały się rzadkie pasma siwych włosów. Pomarszczona twarz pokryta była bruzdami i ciemniejszymi plamami, ale jasne oczy wydawały się czujne, błyszczące wrogością, gdy skierowały się na Tangwystl - a później przeniosły na trzymaną przez nią różdżkę. - Odejdź stąd, ten jest mój - odezwała się, po czym wykonała ruch tak szybki, że prawie niezauważalny - a gdy uniosła dłoń, kościste palce również zaciśnięte były na różdżce. - Scabbio - wypowiedziała, a promień rzuconego przez nią zaklęcia zalśnił słabo w ciemności i pomknął w stronę sojuszniczki Zakonu Feniksa.
Na odpis 48 godzin.
Rzut na zaklęcie - zaklęcie udane.
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
Na odpis 48 godzin.
Rzut na zaklęcie - zaklęcie udane.
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
Nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby spróbować przemknąć obok kobiety. Niewyszkolona, nienauczona. Nigdy nie brała tego jako możliwość. Na miejsca otoczone klątwą była wzywana. Zawsze jakby… chciana, czy spodziewana. Tutaj wszystko było inaczej, kompletnie nie potrafiła się połapać i popełniała błąd za błędem kompletnie nie rozumiejąc. Jej ręką trzęsła się trochę, kiedy podnosiła różdżkę nie wiedząc nawet, czy powinna w ogóle. Przydałaby jej się Skamander, on by wiedział co zrobić. Albo jak to zrobić dobrze. Tęczówki które na niej osiadły sprawiły, że drgnęła przestraszona ich wyglądem. Pałały wrogością. Była w miejscu, którego prawie nie chciał. Wypowiedziane słowa sprawiły, że jej pokaźne brwi uniosły się ku górze. Ten, co? Wzrok przesunął się na to, co przeszukiwała, a później wrócił do niej. Czy ona myślała, że chciała też okradać zmarłych?
- Wszyscy niech sobie są. Zapłacę, jak mi powiesz jak tam dojść. Nie za...- odpowiedziała, ale zanim zdążyła powiedzieć coś więcej w jej kierunku pomknęło zaklęcie. - Protego! - wybrała naprawdę nie chcąc oderwać zaklęciem. Gdzie była to cholerna tawerna. Znak chyba był bliżej niż wcześniej. Kiedyś przecież musiała jakoś tam dojść.
- Wszyscy niech sobie są. Zapłacę, jak mi powiesz jak tam dojść. Nie za...- odpowiedziała, ale zanim zdążyła powiedzieć coś więcej w jej kierunku pomknęło zaklęcie. - Protego! - wybrała naprawdę nie chcąc oderwać zaklęciem. Gdzie była to cholerna tawerna. Znak chyba był bliżej niż wcześniej. Kiedyś przecież musiała jakoś tam dojść.
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Tangwystl Hagrid' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Chociaż Tangwystl nie spodziewała się ataku, zareagowała instynktownie, błyskawicznie - i na tyle skutecznie, że urok rzucony przez staruszkę nie tylko jej nie dosięgnął, ale odbił się od wzniesionej przez nią tarczy, po czym pomknął dokładnie tam, skąd przybył. Źrenice czarownicy rozszerzyły się w zaskoczeniu, widać było, że nie tego się spodziewała. - Prot... - zaczęła, ale nim zdążyłaby dokończyć inkantację, ugodziło ją odbite zaklęcie, a jej skóra - już wcześniej pokryta starczymi plamami - rozjarzyła się czerwienią, rozlewającą się nieregularnie po szyi, policzkach, czole i pomarszczonych dłoniach. Zawyła ze złością, sięgając brody i zaczynając się drapać, ale zaraz potem się opanowując. - Ty durna dziewucho, niech cię zaraza dopadnie! - warknęła, nie zaatakowała jednak ponownie; zamiast tego zrobiła krok w kierunku Tangwystl, wyciągając w jej stronę pokrytą plamami rękę, chcąc złapać ją za połę płaszcza. - Chcesz iść do tawerny, co? Powiem ci, jak masz tam dojść, jeśli pomożesz mi ich wszystkich przeszukać zanim przyjdą ich zabrać - zaproponowała, wskazując dookoła siebie - na plac niedawnej bitwy, i na leżące na nim ciała. - Pieniądze, zegarki, piękne pierścionki... Jak się szybko uwiniesz i oddasz mi wszystko, to nawet sama cię tam zaprowadzę - dodała chytrze, uśmiechając się i odsłaniając dwa rzędy nadpsutych zębów; jej oddech pachniał dymem papierosowym i czymś ziołowym, co przywodziło na myśl aptekę.
Na odpis 48 godzin.
Rzut na zaklęcie - nieudany.
Scabbio (staruszka) - 1/3 tury
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
Na odpis 48 godzin.
Rzut na zaklęcie - nieudany.
Scabbio (staruszka) - 1/3 tury
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
Nie spodziewała się tego. Możliwie, że to stres sprawił, że jej zaklęcie sięgnęło po więcej magii niż chciała mu dać. Z przerażeniem w oczach patrzyła, jak jej tarcza odbija zaklęcie, zamiast je pochłonąć. Widocznie na jej twarzy odbijał się już strach.
- Nie, nie. Przepraszam, nie chciałam, naprawdę!- zarzekała się, cofając chwiejnie krok to tyłu, próbując nie dać się złapać dłoni, którą w jej stronę wyciągała kobieta. - To ino niechcący. Tak samo wyszło. - mówiła dalej, dla efektu kręcąc głową przecząco by dodać wiarygodności swoim własnym słowom.
- Chcę. - odpowiedziała od razu z widoczną nadzieją, która pojawiła się na jej twarzy. Ale to zmazały szybko jej kolejne słowa. Rozejrzała się dookoła. Tych ciał było… zbyt dużo. - Nie mogę, naprawdę się spieszę. - wytłumaczyła kobiecie, zastanawiając się co może zrobić dalej. Myśl, Hagrid. Jakoś na-pewno możesz znaleźć go sama. Uniosła głowę, by sprawdzić, jak daleko jeszcze znajduje się od znaku. To nie mogło być daleko chyba, prawda? Później wśród zielonej poświaty spróbowała przyjrzeć się znajdującym się niedaleko budynkom. Zrobiła kilka kroków za kobietę odwracają się na pięcie. - Naprawdę nie mogę. Zapłacę, ale to ostatnia szansa. Inaczej jakoś ino sobie sama poradzę. - zadecydowała, bo naprawdę nie mogła tracić tutaj czas. Zmarszczyła nos. Gdyby tylko mogła jakoś zlokalizować Anthony’ego. Ale jak. Zaklęcia pokażą wszystkich na około, a to niewiele jej da. A może… może jej jastrząb, mógłby zrobić chociaż coś odrobinę podobnego. Chociaż go znaleźć, ale wskazać jej kierunek, albo, sama nie wiedziała co. Była już trochę mocno bardzo zdesperowana. Wzięła wdech w płuca, próbując się uspokoić, skierować swoje myśli do ogniska za domem, przy którym siedzieli w czwórkę, do ciepła, które od niego biło i uśmiechu na twarzach rodziców i brata. Do wszystkiego, co kojarzyło jej się z domem.
- Expecto Patronum. - wypowiedziała, nie bardzo dokładnie wiedząc, jak Anthony był w stanie dokonać tego ze swoim pieskim obrońcą. Ale może… może była to w stanie jakoś wykombinować.
- Nie, nie. Przepraszam, nie chciałam, naprawdę!- zarzekała się, cofając chwiejnie krok to tyłu, próbując nie dać się złapać dłoni, którą w jej stronę wyciągała kobieta. - To ino niechcący. Tak samo wyszło. - mówiła dalej, dla efektu kręcąc głową przecząco by dodać wiarygodności swoim własnym słowom.
- Chcę. - odpowiedziała od razu z widoczną nadzieją, która pojawiła się na jej twarzy. Ale to zmazały szybko jej kolejne słowa. Rozejrzała się dookoła. Tych ciał było… zbyt dużo. - Nie mogę, naprawdę się spieszę. - wytłumaczyła kobiecie, zastanawiając się co może zrobić dalej. Myśl, Hagrid. Jakoś na-pewno możesz znaleźć go sama. Uniosła głowę, by sprawdzić, jak daleko jeszcze znajduje się od znaku. To nie mogło być daleko chyba, prawda? Później wśród zielonej poświaty spróbowała przyjrzeć się znajdującym się niedaleko budynkom. Zrobiła kilka kroków za kobietę odwracają się na pięcie. - Naprawdę nie mogę. Zapłacę, ale to ostatnia szansa. Inaczej jakoś ino sobie sama poradzę. - zadecydowała, bo naprawdę nie mogła tracić tutaj czas. Zmarszczyła nos. Gdyby tylko mogła jakoś zlokalizować Anthony’ego. Ale jak. Zaklęcia pokażą wszystkich na około, a to niewiele jej da. A może… może jej jastrząb, mógłby zrobić chociaż coś odrobinę podobnego. Chociaż go znaleźć, ale wskazać jej kierunek, albo, sama nie wiedziała co. Była już trochę mocno bardzo zdesperowana. Wzięła wdech w płuca, próbując się uspokoić, skierować swoje myśli do ogniska za domem, przy którym siedzieli w czwórkę, do ciepła, które od niego biło i uśmiechu na twarzach rodziców i brata. Do wszystkiego, co kojarzyło jej się z domem.
- Expecto Patronum. - wypowiedziała, nie bardzo dokładnie wiedząc, jak Anthony był w stanie dokonać tego ze swoim pieskim obrońcą. Ale może… może była to w stanie jakoś wykombinować.
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Tangwystl Hagrid' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 11
'k100' : 11
Kobieta prychnęła w odpowiedzi na słowa Tangwystl, a jej palce - przez chwilę zaciskające się na połach płaszcza czarownicy - cofnęły się, znów sięgając szyi i twarzy, pokrytych coraz jaskrawszymi plamami, drapiąc podrażnioną skórę. - Chcę, nie mogę - przedrzeźniła ją, wykrzywiając pomarszczoną twarz, ale nie uniosła różdżki po raz drugi, najwidoczniej uznając, że młoda dziewczyna nie próbowała robić konkurencji dla jej biznesu. - Każdy się gdzieś spieszy, ja też się spieszę. Za moment przyjdą po nich, widzisz, zabiorą ich razem ze wszystkim - wskazała wokół siebie, na rozciągające się w porcie pobojowisko. - Zapłacisz, czym zapłacisz? Wiesz, ile zapłaci rodzina tych biedaków za te pamiątki? - zapytała; jej dłoń zanurzyła się na moment w przepastnej kieszeni, wyciągając z niej coś, co wyglądało jak złoty wisiorek z okrągłym medalionem, takim, który można było otworzyć. Potrząsnęła nim przed oczami Tangwystl, po czym odwróciła się, żeby podejść do następnego ciała, nieco dalej od alejki - a bliżej jednego z zacumowanych w porcie statków. Pogwizdywała pod nosem, pozornie tracąc zainteresowanie swoją rozmówczynią, choć zerkała na nią kontrolnie od czasu do czasu, pochylając się nad kolejnym trupem.
Tangwystl tymczasem sięgnęła po magię jasną, białą, starając się przywołać do siebie patronusa, ale po wypowiedzeniu inkantacji z jej różdżki wydobyła się jedynie niewyraźna mgła, która zaraz potem rozmyła się w powietrzu - zaklęcie było nieudane.
Na odpis 48 godzin.
Scabbio (staruszka) - 2/3 tury
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
Tangwystl tymczasem sięgnęła po magię jasną, białą, starając się przywołać do siebie patronusa, ale po wypowiedzeniu inkantacji z jej różdżki wydobyła się jedynie niewyraźna mgła, która zaraz potem rozmyła się w powietrzu - zaklęcie było nieudane.
Na odpis 48 godzin.
Scabbio (staruszka) - 2/3 tury
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
Nie udało się. Zacisnęła usta w linię. Rozglądając się dookoła. Spoglądając w górę na znak. Musiała być już chyba całkiem blisko. Tak? Czy nie? Trudno było powiedzieć. A w porcie wszyscy ludzie jacyś wcale nie byli za mili. Do tego trzęsła się jeszcze po tym, czego przed chwilę była świadkiem. Uniosła rękę, żeby dotknąć ramienia i syknęła z bólu. Czuła go co cały czas. Dawno nic jej tak nie bolało.
- Pieniędzmi, a czym. - odpowiedziała kobiecie, ale nie spojrzała w jej kierunku. Duże brwi marszczyły się, kiedy pomimo bólu i nadal lekkiego szoku próbowała myśleć. Myśl, Hagrid, przecież potrafisz. - Nie moja sprawa. - odpowiedziała zerkając na zegarek, który jej pokazała i wzruszyła ramionami. Nie podobało jej się to, że kobieta chciała brać pieniądze za rzeczy, które nie były jej. Które ukradła tak naprawdę. Ale nie miała czasu na jakieś pogawędki. - Pięćdziesiąt. - zaproponowała jej, sama dalej uparcie się rozglądając. - Teiwi! - podniosła głos próbując zawołać Skamandera. Może nie było to najrozważniejsze, ale naprawdę czuła chuchającą jej w szyję desperację. Przecież nie mogli być daleko. Miała na to nadzieję.
| przepraszam za opóźnienie
- Pieniędzmi, a czym. - odpowiedziała kobiecie, ale nie spojrzała w jej kierunku. Duże brwi marszczyły się, kiedy pomimo bólu i nadal lekkiego szoku próbowała myśleć. Myśl, Hagrid, przecież potrafisz. - Nie moja sprawa. - odpowiedziała zerkając na zegarek, który jej pokazała i wzruszyła ramionami. Nie podobało jej się to, że kobieta chciała brać pieniądze za rzeczy, które nie były jej. Które ukradła tak naprawdę. Ale nie miała czasu na jakieś pogawędki. - Pięćdziesiąt. - zaproponowała jej, sama dalej uparcie się rozglądając. - Teiwi! - podniosła głos próbując zawołać Skamandera. Może nie było to najrozważniejsze, ale naprawdę czuła chuchającą jej w szyję desperację. Przecież nie mogli być daleko. Miała na to nadzieję.
| przepraszam za opóźnienie
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Przez jakiś czas staruszka zdawała się nie zwracać uwagi na Tangwystl - przykucnięta przy jednym z trupów, zaczęła wprawnymi ruchami przeszukiwać jego kieszenie: najpierw zewnętrzne, później te wszyte w podszewkę cienkiego płaszcza; coś zagrzechotało donośnie, a kobieta się zaśmiała, po czym wcisnęła rękę do własnej kieszeni; nuciła coś pod nosem, wyraźnie z siebie zadowolona. Dopiero, gdy usłyszała zaproponowaną kwotę zapłaty, uniosła spojrzenie. - Siedemdziesiąt pięć - podbiła stawkę, mierząc sojuszniczkę Zakonu Feniksa przenikliwym spojrzeniem, zupełnie jakby coś obliczała; może próbowała ocenić, na ile może sobie pozwolić, albo jak bardzo jej rozmówczyni była zdesperowana. - Sto i sama cię zap... - zaczęła jeszcze - ale wtedy panującą w porcie ciszę przerwał podniesiony głos Tangwystl. Czarownica zamarła, nasłuchując - a potem podniosła się gwałtownie. - Głupia! - krzyknęła jeszcze tylko, po czym cisnęła coś pod swoje stopy; huknęło, a w górę podniósł się szary, odcinający się od ciemności dym, zasłaniając sylwetkę staruszki. Sekundę później drugi głos, męski, rozbrzmiał za plecami Hagrid.
- Ej! Stać! - Gdzieś niedaleko rozległ się tupot stóp, jednej pary, dwóch - być może większej ilości; przez echo trudno było stwierdzić. - Psidwakosyńskie hieny cmentarne. Odwróć się powoli i rzuć różdżkę - zażądał głos, tym razem nieco bliżej - ale nawet nie widząc jego właściciela Tangwystl mogła ocenić, że dzieliło ją od niego co najmniej kilkanaście metrów.
Na odpis 48 godzin.
Scabbio (staruszka) - 3/3 tury
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
- Ej! Stać! - Gdzieś niedaleko rozległ się tupot stóp, jednej pary, dwóch - być może większej ilości; przez echo trudno było stwierdzić. - Psidwakosyńskie hieny cmentarne. Odwróć się powoli i rzuć różdżkę - zażądał głos, tym razem nieco bliżej - ale nawet nie widząc jego właściciela Tangwystl mogła ocenić, że dzieliło ją od niego co najmniej kilkanaście metrów.
Na odpis 48 godzin.
Scabbio (staruszka) - 3/3 tury
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
Zaczynała totalnie się gubić w tym co i jak robić. Bo tak jakby, nikt jej wczesniej nie powiedział jak się zachowywać i w ogóle. A Keaton zawsze mówił, że w porcie da sie wszystko kupić - zwłaszcza informacje. A tutaj, już drugi raz nikt jej nie chciał ich sprzedać. Do tego nadal się trzęsła. Czuła na sobie smród trupów. Już traciła wszelkie nadzieję, dlatego postanowiła podnieść głos, co uczyniła za szybko, bo kobieta zaczęła się targować, była jakaś szansa a tak. Zacisnęła lewą rękę w pięść, czując jak bark ją zabolał od spięcia mięśni. Cholibka, niedobrze. Sytuacja znów się zmieniła na nie za dobrą. Nie za dobra, to właściwie było całkiem małe określenie. Ciemny proszek wleciał w jej nozdrza i gardło i zaczęła kaszleć zginając się w pół. Kolejni ludzi, niedobrze, bardzo niedobrze. Zacisnęła wargi zamierając w pół kroku, który zrobiła. Wzięła wdech w drżące płuca. Odwróciła się na pięcie uciekanie, trochę nie do końca było odpowiednie.
- Zaraz. Jestem z Ministerstwa! - odkrzyknęła, bo to było prawdą. - Dlaczego nikt tutaj tego nie respektuje?! - zapytała widocznie poirytowana tym faktem. Po co męczyła się w głupim Ministerstwie, które kazało jej robić coraz gorsze rzeczy i które niby było takie ważne, skoro każdy miał jej w poważaniu. - Przez jednego mięśniaka wylądowałam w podwórku pełnym trupów! - dodała jeszcze, lepiej od razu było wytłumaczyć swój marny wygląd. Bo musiała wyglądać okropnie, nie było innej opcji. Sama prawda, bo kłamstwo zawsze wydawało się od razu. Jakoś to będzie Hagrid, zobaczysz. Weź wdech. Trzymaj różdżkę. Najwyżej zaczniesz wiać.
przepraszam
- Zaraz. Jestem z Ministerstwa! - odkrzyknęła, bo to było prawdą. - Dlaczego nikt tutaj tego nie respektuje?! - zapytała widocznie poirytowana tym faktem. Po co męczyła się w głupim Ministerstwie, które kazało jej robić coraz gorsze rzeczy i które niby było takie ważne, skoro każdy miał jej w poważaniu. - Przez jednego mięśniaka wylądowałam w podwórku pełnym trupów! - dodała jeszcze, lepiej od razu było wytłumaczyć swój marny wygląd. Bo musiała wyglądać okropnie, nie było innej opcji. Sama prawda, bo kłamstwo zawsze wydawało się od razu. Jakoś to będzie Hagrid, zobaczysz. Weź wdech. Trzymaj różdżkę. Najwyżej zaczniesz wiać.
przepraszam
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Nagłe odwrócenie się na pięcie i rzucone w powietrze oznajmienie zdawało się zaskoczyć biegnących w stronę Tangwystl mężczyzn - zatrzymali się wpół kroku, co prawda wciąż z wyciągniętymi różdżkami, ale nieskierowanymi w żadnym konkretnym kierunku. Popatrzyli po sobie, a sojuszniczka Zakonu Feniksa mogła im się przyjrzeć: obaj byli młodzi, ubrani w charakterystyczne mundury magicznej policji, czyste - zdecydowanie nie stoczyli tego dnia żadnej walki. Tangwystl nie rozpoznawała żadnego z nich.
- Ministerstwo już kogoś przysłało? - zapytał jeden z nich, wysoki, szczupły; miał jasne spojrzenie i policzki poznaczone bliznami po trądziku. Nie wyglądał na wrogo nastawionego, prędzej na skonfundowanego. Przyjrzał się kobiecie, na moment na dłużej zawieszając spojrzenie na brudnych śladach na skądinąd porządnym ubraniu. - Z którego departamentu? - Uniósł spojrzenie na twarz Tangwystl. Drugi z mężczyzn opuścił powoli różdżkę, prostując się i rozglądając dookoła. - Kim była ta kobieta? - zapytał, wskazując w miejsce gdzieś za plecami Tangwystl; jeśli odwróciłaby się przez ramię, zobaczyłaby rozwiewające się, szare opary - ale ani śladu staruszki.
Na odpis 48 godzin.
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
- Ministerstwo już kogoś przysłało? - zapytał jeden z nich, wysoki, szczupły; miał jasne spojrzenie i policzki poznaczone bliznami po trądziku. Nie wyglądał na wrogo nastawionego, prędzej na skonfundowanego. Przyjrzał się kobiecie, na moment na dłużej zawieszając spojrzenie na brudnych śladach na skądinąd porządnym ubraniu. - Z którego departamentu? - Uniósł spojrzenie na twarz Tangwystl. Drugi z mężczyzn opuścił powoli różdżkę, prostując się i rozglądając dookoła. - Kim była ta kobieta? - zapytał, wskazując w miejsce gdzieś za plecami Tangwystl; jeśli odwróciłaby się przez ramię, zobaczyłaby rozwiewające się, szare opary - ale ani śladu staruszki.
Na odpis 48 godzin.
Żywotność: 172/202 (-5) (silny ból promieniujący od lewego barku wzdłuż ramienia)
Była kiepska, jeśli chodziło o kłamanie. Nozdrza jej nosa automatycznie się powiększały. A cała robiła się jakoś spięta. Tak że nie praktykowała tego bardziej, bo to się nigdy nie sprawdzało. Nauczyła się jednak, mówić prawdę. Obracać ją trochę na swoją korzyść czasem, albo przemilczać fakty, które były niewygodne.
- A na co innego to wygląda? - zapytała więc przesuwając spojrzeniem od jednego mężczyzny do drugiego. Żadnego z nich nie znała i nie była pewna, czy w tym momencie działa to bardziej na jej korzyść, czy też jest całkowicie odwrotnie. - Departamentu Przestrzegania Prawa. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Bo w nim też pracowała przecież. W nim i Katedrze Uroków i Czarów, ale ta druga nie była tutaj do niczego większego potrzebna. - Złodziejką. - odpowiedziała rozglądając się dookoła, jakby próbując sprawdzić, czy gdzieś jej tu jeszcze nie widać. - Przyłapałam ją na okradaniu tych ciał, chciałam wyciągnąć od niej informacje, ale ją spłoszyliście. - prawda, prawda i tylko prawda. Kobieta okradała ciała - zgadza się. A Hagrid chciała wyciągnąć od niej informacje - konkretnie, gdzie znajduje się cholerna tawerna. Pojawienie się funkcjonariuszy sprawiło, że rzuciła jakimś proszkiem i zaczęła uciekać - kolejna prawda. - Rozdzielmy się. - zaproponowała, nie kończąc po co. Chciała, żeby dopowiedzieli sobie swoje, liczyła na to, że była dostatecznie przekonująca. Dlaczego miałaby nie być, kiedy z jej ust wypadała jedynie prawda?
- A na co innego to wygląda? - zapytała więc przesuwając spojrzeniem od jednego mężczyzny do drugiego. Żadnego z nich nie znała i nie była pewna, czy w tym momencie działa to bardziej na jej korzyść, czy też jest całkowicie odwrotnie. - Departamentu Przestrzegania Prawa. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Bo w nim też pracowała przecież. W nim i Katedrze Uroków i Czarów, ale ta druga nie była tutaj do niczego większego potrzebna. - Złodziejką. - odpowiedziała rozglądając się dookoła, jakby próbując sprawdzić, czy gdzieś jej tu jeszcze nie widać. - Przyłapałam ją na okradaniu tych ciał, chciałam wyciągnąć od niej informacje, ale ją spłoszyliście. - prawda, prawda i tylko prawda. Kobieta okradała ciała - zgadza się. A Hagrid chciała wyciągnąć od niej informacje - konkretnie, gdzie znajduje się cholerna tawerna. Pojawienie się funkcjonariuszy sprawiło, że rzuciła jakimś proszkiem i zaczęła uciekać - kolejna prawda. - Rozdzielmy się. - zaproponowała, nie kończąc po co. Chciała, żeby dopowiedzieli sobie swoje, liczyła na to, że była dostatecznie przekonująca. Dlaczego miałaby nie być, kiedy z jej ust wypadała jedynie prawda?
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Portowa ulica
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki