Wydarzenia


Ekipa forum
Biały Most
AutorWiadomość
Biały Most [odnośnik]17.07.17 1:43
First topic message reminder :

Biały Most

Na obrzeżach, z dala od centrum i najgwarniejszej części miasta, Biały Most jest jednym z najrzadziej użytkowanym mostem Londynu - łączy odległe zaciszne brzegi. Nie jest biały, tworzą go czerwone cegły wsparte na śnieżnych kolumnach - to im zawdzięcza swoją nazwę. Okolice mostu nacechowane są zielenią, wielością pobliskich parków, trawnikami, roślinnością kwitnącą przy wodzie - zapewne z tego powodu uchodzą za bardziej romantyczne. Młodzież często przesiaduje na kamiennych wzmocnieniach wzniesionych wzdłuż koryta - skąd rozciąga się piękny widok tak na panoramę miasta, jak i na zachód słońca. Mówi się, że jeśli zakochani wrzucą z tego miejsca butelkę z wróżbą wiecznej miłości, ich losy połączą się na wieki. Niechętnie potwierdzają to duchy zwaśnionych kochanków, które ponoć czasem pojawiają się nad brzegiem.

Rzut kością k3 (nie jest obowiązkowy)
1: Dostrzegasz ducha kobiety - bez wątpienia topielca, jednak ten nie zwraca na ciebie uwagi.
2: Duch mężczyzny - ma w piersi nóż - nie zauważa cię i przechodzi przez ciebie, pozostawiając nieprzyjemne, zimne uczucie.
3: Kochankowie pojawiają się razem i zaczynają się przekrzykiwać, obwiniając się nawzajem o swoją śmierć. Cokolwiek robisz - nie możesz na niczym skupić myśli.
Lokacja zawiera kości

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biały Most - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Biały Most [odnośnik]03.11.19 18:49
Przyjmując tę chwilę, doprowadzając do tego spotkania, niejako zawierała sojusz z głęboką rozpaczą. Wyrzekając się zaś Steffena robiła to samo. Nie było ratunku. Winna jest posłuszeństwo rodzinie, służbę krwi, która w niej samej płynęła. Wielowiekowe tradycje stały na straży rodziny, a złamanie ich mogło zmieść z powierzchni ziemi kolejny ród, jeden z ostatnich. I chociaż to nie ona przedłużała historię Selwynów, to jednak pozostawała płomieniem zrodzonym pod dachami Bealieu. Miała wyprowadzić salamadrową familię z cienia, z tej hańby, jaką sprowadził na nich rzekomo Alexander oraz te gorzkie dni stania po niewłaściwej stronie w tym zawiłym politycznym światku. Kobiety o nazwisku Selwyn były silne, mocne, wyjątkowe i nie upadały w chwilach trudnych. To zdawała się jej przekazywać ciotka Morgana. Pływały w morzu intrygi, igrały ze światem, parzyły, lecz nigdy żaden płomień ich nie zdołał choćby drasnąć. Isabella żyła z tym przeświadczeniem, odważnie i nierozważnie robiąc krok za krokiem, bo przecież cokolwiek się zdarzy – wyjdzie z tego. Od pewnego czasu zaczynała wątpić.
– Ani ja – powiedziała odważnie, pewnie, nie chcąc znów szeptać jak nędzne dziewczątko kryjące się przed światem. Tak, świat gryzł. Perfidnie gryzł, ale gdyby tego nie robił, nikt nie wiedziałby, czym jest szczęście. Szczęście lubiło Isabellę Selwyn, nie rozdzierała skóry, gdy przewracała się, jej kociołki nie wybuchały, mogła uczyć się sztuki uzdrawiania, choć ojciec nigdy nie powinien jej na coś takiego pozwolić. Czy droga szczęśliwa zakończyła się z chwilą, gdy zbyt mocno otworzyło jej się serce na pewnego chłopca? Nigdy nie myślała, że ktokolwiek poza przyszłym mężem zdoła ją tak poruszyć.
- Piękne Chateau Rose objawiło się mi jako mocna twierdza, wspaniała, niepozwalająca przedostać się żadnemu wrogowi – mówiła sucho, choć z namiastką dziwnej emocji, trudnej do nazwania. Skraj zachwytu i goryczy. Zabójcza mieszanka. – Czuję, że Mathieu nie pozwoliłby nikomu mnie skrzywdzić – powiedziała zgodnie z prawdą. Steffen wątpił w jej bezpieczeństwo. Steffenowi chodziło też o coś innego, ale Bella wygodniej broniła się właśnie tak. I siebie przed swoimi myślami i przed jego słowami. Prawdą było przecież to, że rodzina Rosierów należała do najszlachetniejszych i największych. Mathieu, Tristan, mądra Melisande, urocza Fantine… To nie była rodzina z błyszczących kart Czarownicy. To nie była rodzina, z którą można było okrutnie sobie igrać. Ona mogła uciec, ale co dalej? Merlin jeden wie, jaki pogrom spotkałby Selwynów. Nie chciała wypowiadać przy Steffanie imienia swego narzeczonego, czuła się źle. Czy to zdrada? Choć przejawiała skłonności do snucia intryg, to tym razem ona narodziła się sama, była dziwnie ludzka i nadeszła tak niespodziewanie. Nikogo nie chciała krzywdzić, a nieporządek w duszy prowadzić mógł tylko do narastającego kataklizmu. – Dziękuję ci za twe słowa. Ja… wiesz, że kocham moją rodzinę? Że mimo wszystko ojciec, matka, Bastian są mi bliscy, moi kuzyni… Rosierowie nigdy nie spoglądali przychylnie na moich krewnych, na nasz ród. To nie są takie zwykłe zaręczyny. Nie chcę więcej cierpienia. Chciałabym zadbać o ich dobro. Jeśli… – jeśli nie mogę zadbać o własne. Jednak i to nie było tak ostateczne. Przecież odkąd tylko miała te kilkanaście lat, powtarzała sobie, że rozkocha w sobie przyszłego męża, że zadba o szczęście w małżeńskich komnatach, że to nie będzie historia taka, jak wiele innych, chłodnych opowiastek podsłuchanych na sabatach. W pięknych sukniach przesuwały się kobiece oblicza nieszczęścia, łzy zamazywały pudrowe maski. A jednak istniały szczęśliwe historie, przecież szczerze zakochana pozostawała choćby Cressida.
Cattermole, gdyby nawet dowiedział się wszystkiego o szlacheckich obyczajach, przenigdy nie poczuje, jak to jest. Być częścią złotej historii, urodzić się z jasnym i jednym przeznaczeniem. Odgrywać przedstawienie, które nigdy nie miało końca. – Za kilka lat to za późno. I nie ma neutralnych rodów, Steffenie. Każdy w coś wierzy, każdy wybiera swój sztandar. Ty jesteś… dobry, twoje serce jest szlachetne. Dla mnie to wiele znaczy, znacznie więcej niż twoja krew. Czy mi uwierzysz? – spytała, zerkając na niego tak miękko, tak ciepło, jakby na moment miały odpłynąć opary mroku. Niestety żadna moc, żadne miłe słówko nie mogło skończyć rodzącej się w bólu melodii ich serc.
Jakże różne były myśli Steffena od Alexandra. Ten drugi przecież wierzył, że w szale wojny Bella najbezpieczniejsza będzie właśnie tam. Bo jako lady Rosier nie zagrozi jej żadne zło. Zamieszka w jego ciepłym wnętrzu, ale nie zdoła jej ono skrzywdzić. Sama ona nie mogła wiedzieć, nie mogła znać motywów, twarzy i ciosów zadawanych w tych konfliktach. Polityczne gry płynnie kryły pod swoimi płaszczami prawdziwe zło, prawdziwą walkę niepoprawną dla oczu żadnej damy. – Nie, to nie byłabym ja. Lubię dzieci – powiedziała, trochę zbaczając z ich poważnych rozmówek. Nienawiść do brudnej krwi potrafiła objawić, ale głęboko w sercu wcale jej nie czuła. Tego oczekiwałby od niej Mathieu, prawda? Nie jej zadaniem było jednak dzielenie świata i ustalanie wiekuistych zasad. Wciąż była tylko kobietą. Uczucia i pragnienia kobiet zawsze były spychane na dalszy plan, a jeśli tylko chciała coś znaczyć, to – zgodnie z radami lady Melisande – musiała podejść do tego w odpowiedni, nie tak oczywisty sposób. Problem w tym, że dziś już nie umiała rozpoznać, kim jest i jak wyglądają jej marzenia. Nie te beztroskie. Te bolesne.
Smutne. Niesprawiedliwe. Nielogiczne. Mowa Steffena zdawała się odbijać od Isabelli, która obiecała sobie być twardą, zmierzyć się z tym, spróbować opowiedzieć mu o tym, jak wygląda jej świat, aby nie widział w niej potwora, aby odsunął się, nim ból okaże się poszerzającą się z dnia na dzień raną. Chyba już za późno.
– Nie wolno mi o nim pamiętać, przestał istnieć. Zapewne nigdy go nie ujrzę – wyjaśniła, potwierdzając te ponure obawy Steffa. Zdrajca krwi. Pozbawiony nazwiska, wymazany z kalendarium, wymazany z rodzinnych portretów. Alexander Selwyn? Przecież ktoś taki nie istnieje. Ledwo zdusiła szloch. To było najgorsze, ale nigdy nie była na niego zła. Czuła się opuszczona, ale po tym, jak sekretnie spotkali się, wiedziała, że odnalazł ciepło, przyjaciół i radość. Że nie umierał gdzieś samotnie w smutku. To było dla niej najważniejsze.
Przygarnięta w męskie ramiona zamarła. Znów ją zaskoczył, nie robiąc sobie niczego z barier. Ta desperacja śmiałość przywołała cień paniki, strachu. Nie powinni. Czy ktoś mógłby ich ujrzeć? Odruchowo zerknęła na kawałek widoku bulwarów. Rysujący się między rozwianymi kosmykami obraz nie wskazywał jednak na niczyją obecność. Wtulona w Steffena na moment roztopiła swoje zlodowaciałe wnętrze. Na drobny tylko, bo kiedy przemówił, odsunęła się, robiąc znów krok w tył. Kochał ją. Zakochał się. Dwa dobitne stuknięcia serca, a potem głucha cisza. Pojęła, jak wielka moc musiała tkwić w nim, że wszystko to, co wydarzyło się dziś, to walka. On o nią walczył. Walczył, chociaż sytuacja wydawała się całkowicie beznadzieja. Bella nie mogłaby wbić mu kolejnego sztyletu w pierś. Nie zasługiwał na to. Łzy polały się potokami. – Czuję to – szepnęła ostatkiem sił. – Właśnie dlatego powinnam odejść. Nie mam prawa cię więcej ranić – wypowiedziała z olbrzymim trudem i…
Uciekła. Zbyt wiele wilgoci zgromadziła w oczach, by jakakolwiek iskra mogła tamtego dnia zapłonąć. Coś takiego zdarzyło się tylko raz. Gdy w ogrodach Beaulieu płonęły portrety pewnego młodego uzdrowiciela. Płonęły w naiwnym pożarze, bo przecież nie da się zabić Selwyna ogniem. Nigdy.

zt tears
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Biały Most - Page 3 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Biały Most [odnośnik]06.11.19 2:42
21.01?

Słońce zachodziło nad Londynem, a niebo - wreszcie czyste i bezchmurne, po długich tygodniach burzy i zamieci - mieniło się szkarłatem. Mroźna pogoda odstraszała jednak zakochanych nastolatków, którzy często przesiadywali na moście w cieplejsze wieczory. Wroński z kolei nie przyszedł tutaj podziwiać nieba ani panoramy Londynu.
Przyszedł tu za nią.
W życiu - tym własnym, tym na pokaz - nigdy nie brakowało mu śmiałości. Odwaga opuszczała go tylko w domu rodzinnym, przy surowym ojcu, który nie wahał się sięgać do pas albo ganić syna okrutnymi słowami. Dlaczego więc krążył wokół nieznajomej niczym niezdecydowany wróbel? Był od niej większy, silniejszy, miał dobry pretekst by zagadać i kilka przećwiczonych wstępów do rozmowy. Już od dawna, od kiedy tylko wypatrzył ją przed wejściem do świętego Munga, pragnął podziękować, przedstawić się, uprzejmie zaoferować pomoc, uprzejmie przyjąć jej odmowę (która normalna młoda dama zrozumiałaby, że nieznajomy wąsacz ma u niej dług w postaci własnego życia?) i zamknąć ten rozdział. Już od kilku tygodni przystawał przed wejściem do szpitala, niczym sokół wypatrując znajomej sylwetki - ale potem zamierał na krawężniku, pozwalając brunetce odejść w nieświadomości. Czasami szedł za nią, cicho, bezszelestnie, tak jak nauczył się podczas śledzenia ludzi na zlecenie. W Londynie szalały anomalie, a on ściskał pod płaszczem różdżkę, gotów rzucić Protego, gdy tylko w stronę uzdrowicielki poleci zbłąkany piorun. Spłacić swój dług.
Ale była bezpieczna, irytująco bezpieczna, a teraz wszystko się uspokoiło. Czarna magia zniknęła, wraz z jego pretekstem do podążania krok w krok za młodą damą. Zaczął przychodzić pod szpital coraz rzadziej, ale wciąż nie potrafił pozbyć się wspomnienia majowej nocy. Zimna, bezsilności, krwi w płucach i nieznanej wcześniej paniki. Podobno ludziom przelatywało wtedy przed oczyma całe życie, ale u niego pojawiły się tylko posępne myśli - wspomnienia przepełnionego strachem dzieciństwa oraz świadomość, że przez dwadzieścia osiem lat nie dokonał niczego własnego, że pracował jako instrument innych ludzi. A potem pojawiła się ona - piękna, zatroskana i spokojna. Dopiero, gdy zaczęła go uzdrawiać, dotarło do niego, że jest prawdziwa. Wcześniej wziął ją za jednego z aniołów śmierci, o których opowiadała mu matka. A potem odpłynął, bez podziękowania, bez imienia, bez otrzymania wyjaśnień. Co przywiodło ją do niego w tamtą straszną noc? Dlaczego nie umiał się zdobyć na prostą rozmowę, tak jakby nie chciał wiedzieć?
Poprawił ciepłą czapkę i płaszcz, trzymając się z tyłu. Dzisiaj kobieta szła nową trasą. Zauważył, że na moście lekko zwolniła, a krok stał się ostrożniejszy. Trzymała się z dala od krawędzi, czyżby bała się poślizgnąć?
Miał za nią iść tylko przez kilka przecznic, ale szybko zauważył, że mają towarzystwo. Za kobietą podążał ktoś jeszcze - zakapturzony facet w średnim wieku. Daniel widział go przed Mungiem już tydzień wcześniej, ale wtedy nieznajomy nie miał śmiałości, by śledzić dziewczynę.
Zaczynało zmierzchać, most był pusty i śliski, uzdrowicielka niczego nieświadoma, a nieznajomy przyśpieszył kroku. Rękę trzymał w kieszeni, tak jakby ściskał tam różdżkę.
Owładnięty niepokojącym przeczuciem Daniel również przyśpieszył, wyprzedzając podejrzanego faceta i zrównując się z dziewczyną.
-Co za miłe spotkanie! Dawno się nie widzieliśmy, pozwolisz sobie towarzyszyć w drodze do domu? - zagaił głośno i wyraźnie, uśmiechając się niczym stary znajomy i upewniając, że nieznajomy go usłyszał. Następnie zniżył głos do szeptu, nachylając się lekko w stronę młodej kobiety, niczym adorator albo dobry znajomy.
-Zerknij przez ramię, bardzo dyskretnie i powiedz mi, czy znasz gościa w kapturze. Śledzi cię od Munga. - ostrzegł bezpardonowo, samemu nie kłopocząc się wyjaśnieniem, skąd to wie.
W jego śledzeniu nie było w końcu nic niepokojącego.
Daniel Wroński
Daniel Wroński
Zawód : nikt
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7861-daniel-wronski#222853 https://www.morsmordre.net/t7892-listy-wronskiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f239-smiertelny-nokturn-7-13 https://www.morsmordre.net/t7887-skrytka-bankowa-nr-1886 https://www.morsmordre.net/t7889-daniel-wronski#223176
Re: Biały Most [odnośnik]15.06.20 6:06
|12 maj?

Pochmurny, wiosenny wieczór niósł nad Londyn coś pachnącego burzą, deszczem. Niebo nie roniło jednak żadnej łzy. Poprzez strzępione prześwity spoglądało oczami gwiazd na walczących o swoją codzienność, a nieraz nawet i o życie, mieszkańców najpopularniejszego londyńskiego miasta. Niektórzy postanowili się już poddać marazmowi, zmęczeniu, mnogo piętrzącym się (słusznie zresztą) obawom - to tych pusto połyskujące tęczówki można było dostrzec w ciemnościach powalonych, zmienionych w gruz budowli. Jeszcze inni, o ile jeszcze żyli, zniknęli z miasta sprawiając, że te zaczęło się wydawać dziwnie puste, większe choć żadna z budowli się w żadnym wypadku nie rozrosła. Był też tacy jak Skamander czy Dearborn.
Były auror poruszał się z zawodową wprawą miedzy uliczkami starając się by własna sylwetka zlewała się w naturalny sposób z otaczającymi ich kanciastymi cieniami, wnękami w kamienicach, wąskimi uliczkami. Mrowiący ból w lewej nodze po niedawnym złamaniu nie przeszkadzał mu w utrzymywaniu tempa niemniej co jakiś czas zdarzyło mu się powlec kończyną bardziej drewnianym, kanciastym ruchem niż płynnie zgrabnym. Słuch wyczulał się na dźwięki od których nie planował w pierwszej chwili się odsuwać. Te w końcu mogły świadczyć o bliskości kogoś kto albo potrzebował pomocy przy ewakuacji z miasta albo o kimś kogo warto byłoby pojmać i przesłuchać. Czarnoksięska plaga jakby nie patrzeć rozlała się po ulicach, a ślady uroków odciśniętych na ścianach niektórych kamienic aż za dobrze swą charakterystyczną, ponurą aurą o tym świadczyły. Obaj, choć oficjalnie nie będący pod uznaniem rządu wciąż starali się wykonywać swoją pracę. Ta jednak dawno przestała przypominać to do czego Anthony był przyzwyczajony - wcale nie tropili, nie ścigał owładniętego obłędem dzikiego psa czy wilka na dobrze znanych sobie ziemiach, swoim terenie. Dziś to on był dzikim psem podburzającym porządek na podwórku nowego, samozwańczego gospodarza. Los bywał jednak przewrotny.
Skamander zerkną kątem oka na towarzyszącego mu Cedrica z którym choć prywatnie nie potrafił odnaleźć stałej nici porozumienia tak jednak nie miał trudności z współpracą podczas patrolu. W zasięgu ich wzroku zamajaczył dobrze im znany most.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Biały Most [odnośnik]15.06.20 6:06
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Biały Most - Page 3 HygaZTk
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biały Most - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biały Most [odnośnik]17.06.20 21:23
Kroczyliśmy obok siebie w milczeniu. Cisza między nami zupełnie mi nie przeszkadzała. Zdążyłem do niej przywyknąć. Od dawna nie potrafiliśmy znaleźć wspólnych tematów, poza tymi dotyczącymi pracy, gdy byliśmy do tego zmuszeni przez obowiązki. Każda inna próba konwersacji zazwyczaj kończyła się sprzeczką mniejszą, czy większą. Na patrolu wykonywanym na rzecz Zakonu Feniksa nie było jednak na to miejsca tak samo, jak podczas aurorskiej służby. Nasze prywatne relacje, będące dalekie od chociażby obojętnych, nie mogły mieć wpływu na to, czego się podejmowaliśmy. Ja potrafiłem trzymać nerwy na wodzy, panować nad językiem, Skamander również, dlatego nie obawiałem się dzisiejszej nocy. Mogliśmy ze sobą w ten sposób współpracować.
W zasięgu naszego wzroku pojawił się biały most, w stronę którego podążaliśmy z różdżkami w pogotowiu, lecz wtem na ulicy pojawiły się psy. Nie jeden, nie dwa, a cała wataha. Stado, którego nie potrafiłem zliczyć, bo były tak ruchliwe i szybkie. Od razu poznałem, że do zbyt przyjaznych to one nie należały i to było naprawdę delikatnie powiedziane. Natychmiast rozległo się rozwścieczone warczenie, ostrzegawcze powarkiwanie, kilka szczeknięć. Kilka z nich pokazało kły i zaczęło się do nas powoli zbliżać.
- Lepiej się stąd zmywajmy. Znajdziemy inną drogę. Jest ich za dużo - zwróciłem się cicho do Skamandera. Powinien był zrozumieć tę decyzję. Kierowałem się wszak rozsądkiem. Z psami mogliśmy dać sobie radę, nawet z tyloma, jednakże nie w jednej chwili. Głośne szczekanie, warczenie i hałas przyciągnęłyby uwagę najbliższego patrolu Ministerstwa Magii. Byłem pewien, że ktoś by się tu przypałętał. Nawet jeśli nie policja, to policję by wezwał, a to ostatnie czego potrzebowaliśmy. Ja wciąż nie miałem zarejestrowanej różdżki i robić tego nie zamierzałem. Domyślałem się zresztą, że jako zwolniony auror mogłem znaleźć się na liście podejrzanych o spiskowanie z rebeliantami.
Powoli się wycofaliśmy, starając nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów, co mogło jedynie sprowokować agresywne stado psów i zniknęliśmy w bocznej uliczce.

Zt x2.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biały Most - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Biały Most [odnośnik]27.08.20 15:51
10 VII?

Podpierałem się o ścianę zdezelowanej kamienicy barkiem. Słońce, jak to latem, pomimo późnej pory wciąż wisiało jeszcze na niebie rozciągając na odchodne cienie wszystkiego co tylko znalazło się w jego zasięgu. Stałem w jednym z nich szukając bardziej chłodu niż kryjówki. Było gorąco. Rozchełstana koszula i podciągnięte rękawy nie wiele pomagały. Zza krawędzi zaciągniętego za łokcie materiału wyglądały kontury tatuaży, jak i ta konkretna blizna. Ta po wilkołaku. Czasem, tak jak teraz, drapałem się po niej czując fantomowe swędzenie wywołane buzującym we mnie rozdrażnieniem. Dziś ta pieszczota nie dawała mi jakiegokolwiek ukojenia. Czułem się jak gówno na pieprzonej pustyni na której to czas z jakiegoś powodu postanowił się zatrzymać. Przeciągnąłem rękami po zaspanej twarzy rozciągając skórę jak szmatę z której próbowałem wycisnąć rozżalenie, alkohol, resztki tego co zebrała z blatów kilku barów. Westchnąłem ciężko. Szczerze - nie chciałem tu być. Problem polegał, że nie wiem gdzie mógłbym być jak nie tu. Nie było mowy na to bym opuścił miasto wraz z wujostwem. Nie umiałem im spojrzeć w twarz, a co dopiero przebywać w ich towarzystwie. Uciekałem przed konfrontacją z nimi, jak i z innymi znajomymi wiedzącymi o moim powiązaniu z cukiernikiem bo z samego miasta nie umiałem. Za każdym razem gdy próbowałem prędzej czy później budziłem się w tym samym obdartym mieszkaniu usytuowanym w jego centrum. Odległość nie pomagała też nijak na ziejącą we wnętrznościach pustkę. Zapadałem się więc w jej wnętrzu z nadzieją, że sięgając dna poczuję się lepiej. Końca ciemnego tunelu jednak nie widziałem, zaś wiszące na słupach przekreślone podobizny Bertiego sprawiały, że zatrzymywałem się w próżni nie mogąc ani spaść, ani się wznieść. To było najgorsze momenty. Lekartwem na nie był alkohol, narkotyki lub dziwki pomagające zepchnąć z wprawą w stan niemyślenia. To jednak kosztowało, a moja sakiewka ostatnimi czasy była wyjątkowo lekka. Zlecenie Sykes stało się niechcianą koniecznością.
- Dokąd dziś...? - rzuciłem w jej stronę odbijając się od nagrzanej fasady. Miejmy to za sobą.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Biały Most [odnośnik]27.08.20 15:51
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością


'Londyn' :
Biały Most - Page 3 J576bod
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biały Most - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biały Most [odnośnik]28.08.20 13:19
10 lipca

Po naszym ostatnim spotkaniu obudziłam się z takim bólem głowy, że niewiele brakowało do tego, aby eksplodowała mi czaszka. Trochę leżałam na łóżku, zanim zorientowałam się, że nie było moje; nie pamiętałam jak wyszłam od Bobby’ego, ale pomimo wątpliwego stanu szybko rozpoznałam widok za oknem, który jednoznacznie wskazywał na Parszywego. Miałam na sobie wczorajsze ubrania i pewnie śmierdziałam alkoholem, jak na portowego szczura przystało; różdżka, również ta zapasowa, spoczywała na komodzie, odebrana biżuteria zadźwięczała w kieszeniach szaty, a sakiewka dalej znajdowała się na swoim miejscu, chociaż, gdy sprawdziłam jej zawartość, czegoś brakowało. I to znacznie więcej niż brali sobie za pokój w Parszywym, a nie sądziłam, żeby pani Boyle wykorzystała mój stan. Zanim jednak zebrałam się, aby wrócić do domu, zaczęłam łączyć kropki. Trup, Bott, Ognista. O Merlinie, przecież kleiłam się do niego jak lukier na pączku do palców. To on musiał mnie tutaj odstawić i osuszyć mi kieszenie - całkiem uczciwie, jednak dobry był z niego chłopak.
Z fałszywą różdżka nieco pewniej poruszałam się po Londynie - z wyjątkiem tamtego poranka, kiedy kieszenie miałam wypełnione dowodami, których później pozbyłam się w różnych częściach Anglii. Nie potrzebowałam już Botta do tego, aby meandrować między uliczkami, ale z jego umiejętności robienia groźnej gęby nadal mogłam skorzystać.
Ja już nie byłam w stanie się nabrać. Ale inni jeszcze tak.
Wyglądał inaczej niż zwykle - jakby ktoś rzucił na niego klątwę Achlys, zdjął wszystkie barwy z jego twarzy, łącznie z szelmowskim uśmiechem, który przecież wydawał się nieodłącznym kompanem Botta. Nie dziś. Miałam łatwość w dostrzeganiu takich zmian. Byłam kobietą, po śmierci męża sama snułam się niczym cień przez niemal dwa lata. I jeśli czegoś mnie to doświadczenie nauczyło, to z pewnością była to wrażliwość na podobne zmiany nastroju u innych. Nie zadawałam jednak pytań, podobnie jak milczeniem okryłam paskudną bliznę, która wyła bielą z rozchylonej koszuli - za to całkiem bezwstydnie zapuszczałam żurawia w tamte okolice.  
- Rozpraszasz mnie, Bott. Ja tu mam zamiar pracować - Zagadałam do niego impertynencko, tak, jak zwykle on sam miał w zwyczaju witać się ze mną. Podskórnie czułam jednak, że była to dość marna próba poprawy jego nastroju. Pomimo dużej ilości Ognistej, którą wlałam w siebie wtedy u Bobby’ego, pamiętałam, że cały czas gadał jakieś głupoty, które pozwoliły mi zatrzymać się nad przepaścią pełną cieni i mroków. Nie przekroczyłam tej ponurej granicy -  dzięki niemu. - Zapomniałam ci go oddać - Zdjęłam z palca oko ślepego, wysuwając pierścień na otwartej dłoni w jego kierunku. - I… dzięki za wszystko. - Zmrużyłam oczy, posyłając mu coś, co ciężko było nazwać uśmiechem. To była ciężka noc.
- Niedaleko, na drugą stronę mostu. Po drodze wyjaśnię ci o co chodzi. Chodź - Wskazałam głową w kierunku uliczki, która prowadziła do mostu. I zanim zdążyłam cokolwiek Bottowi wytłumaczyć, już za rogiem natknęliśmy się na barierę. - Kurwa. - Najbliższy most był za daleko, a już ostatnio przekonałam się gorzko, ile kosztowała punktualność. Przez chwilę obserwowałam strażników. Wydawali się bardziej zajęci sobą niż pracą, a i barierę postawili dość niedbale. - Patrz, tam. - Wskazałam na wąską lukę przy ścianie jednego z budynków. Ten pomysł był szaleństwem, tak jak wszystkie, na które ostatnio wpadałam. - Przeciśniemy się. - On na pewno. A ja? Nie mogłam okazać się gorsza. Ostatecznie w końcu miałam ze sobą różdżkę nieboszczki, ale nawet pomimo tej zdobyczy, serce zaczęło mi być szybciej na myśl, że naprawdę miałabym jej użyć. Spojrzałam na niego przelotnie, szukając potwierdzenia dla swojego planu. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Ukrywanie się I, mam ze sobą swoją różdżkę i fałszywą różdżkę
Jade Sykes
Jade Sykes
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa

her attitude kinda savage
but her heart is gold

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7327-jade-sykes https://www.morsmordre.net/t7337-carnelian#200427 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-lancashire-abbeystead-peregrine-hill https://www.morsmordre.net/t7338-skrytka-bankowa-nr-1785#200430 https://www.morsmordre.net/t8674-jade-sykes#256273
Re: Biały Most [odnośnik]28.08.20 13:19
The member 'Jade Sykes' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biały Most - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biały Most [odnośnik]28.08.20 15:02
- A ja mam zamiar się nie rozpuścić - wyszedłem jej na przeciw witając ją krótkim skinieniem głowy ucinając zaproszenie do gry słów balansującej gdzieś na pograniczu kąśliwości i flirtu. Nie miałem na tu humoru ani nastroju czego wcale nie kryłem. Niech nie próbuje forsować tego na siłę. Posłałem spojrzenie z tą podprogową wiadomością wymieszaną z dozą ciekawości. Nie do końca rozumiałem po co byłem jej potrzebny, kiedy większość dzielnic Londynu stała przed nią otworem. Chciała bym kogoś jej przedstawił? Znów potrzebowała dostać się na Nokturn..? Ostatecznie machnąłem ręką. Po co mi to wiedzieć. Chciałem pieniędzy i jeżeli to mnie nimi chciała obsypać nie zamierzałem oponować.
Uniosłem wyżej brwi i wyciągnąłem w jej stronę dłoń na której zaciążył mi artefakt - oko ślepego. Tamtego wieczora ze swobodą sięgnąłem do jej sakiewki po mające zrekompensować kłopot monety, lecz pierścień był akurat czymś co zostawiłem na jej palcu umyślnie. Zamknąłem go w dłoni - Dzięki - skwitowałem dopiero teraz zdając sobie sprawę, jak głupie to było. Wsunąłem go na swoje miejsce - W porządku - Nie musiała tego robić. Dziękować. Zrobiło mi się na moment lekko niezręcznie. Wystraszyłem się, że być może zacznie się jeszcze z tego tłumaczyć, lecz szczęśliwie nic takiego nie nastąpiło - Postaraj się jednak nie robić tego więcej - nie upijaj się z zaskoczenia w takich melinach do kompletnego trupa. To było nawet głupsze od mojego odpału. Pewnie zdawała sobie z tego sprawę, lecz chciałem to podkreślić. Co prawda wtedy jej zaufanie wydawało mi się czymś przyjemnym i słodkim tak dziś mi ciążyło. Obawiałem się jego nadmiaru. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak łatwo za jego pomocą szło mnie do siebie uwiązać. To było gorsze niż spętanie srebrnym łańcuchem - to przynajmniej robiłem sobie sam, świadomie. Nie potrafiłem jednak jej kategorycznie tego zakazać bo jednak chciałem być przydatny.
Ruszyłem równając z nią krok by zaraz się jednak zatrzymać i przyczaić w chwili w której rozlał się przede mną obraz mnogiej ilości strażników, jak i pokaźnie prezentująca się magiczna bariera. Wszystko wszystkim, lecz zdecydowanie nie można było powiedzieć, że skurwysyny nie mają rozmachu. Zaraz poprowadziłem spojrzenie za palcem Sykes w stronę luki - Wiesz, a może by tak... - ja spróbuję się przemknąć, a ty sobie przejdziesz i spotkamy się w miejscu docelowym...? Zakołysał się w moich myślach nieśmiały plan kiedy to ona wystrzeliła do przodu. Zacisnąłem zęby warcząc pod nosem przekleństwo. Czego musiała być tak w gorącej wodzie kąpana?! Naciągnąłem kaptur magicznego płaszcza ruszając, a potem próbując wyminąć strażników, jak i krawędź bariery we względnej ciszy.

|Ukrywanie się I, Płaszcz kameleona +10


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Biały Most [odnośnik]28.08.20 15:02
The member 'Matthew Bott' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 88
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biały Most - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biały Most [odnośnik]29.08.20 14:06
Ton głosu, krótkie spojrzenie - dobrze odczytywałam takie sygnały, a Bott całym sobą przekazywał, że nie ma ochoty na moje towarzystwo. Albo raczej - na żadne towarzystwo. Nie odzywałam się więcej, znałam to z autopsji. Każdy miał takie dni, kiedy jakakolwiek próba rozmowy była niczym wsadzanie kija w mrowisko. Ja przynajmniej mogłam się zasłaniać okresem. A on? Nie miałam pojęcia i myśl ta krążyła uparcie gdzieś z tyłu głowy, ale tym razem odpuściłam sobie bezczelną serię pytań.
Wydawało mi się, że w porządku jakoś tak nienaturalnie przeszło przez jego gardło. Może jednak nie powinnam była się dziwić, bo ani w porcie, ani na Nokturnie, podobne zwroty raczej nie należały do popularnych. Ja to się zawsze musiałam wyłamać.
- Czego nie robić? - Zmarszczyłam czoło jak zbuntowana nastolatka, odwracając głowę w jego kierunku. Moralizował mnie? Przestrzegał? Bawił się w mentora? - Upijać się? Czy chować zwłok po lesie? - Przekornie uniosłam prawy kącik warg. Wiedziałam, że miał na myśli to pierwsze. Miał też trochę racji, popłynęłam u Bobby’ego i zapewne znalazłoby się wiele osób skłonnych wykorzystać mój błogi stan. Utrata różdżki czy sakiewki była w zasadzie najłagodniejszą konsekwencją, jaka mogła mnie spotkać. Mogła - bo wcale nie musiała. Nie podobała mi się jednak ta sugestia, zrzucenie odpowiedzialności na moje barki. Ostatecznie oboje byliśmy dorośli - i każde z nas decydowało za siebie. Trzeba było mnie zostawić samą, Bott. Ale pewnie by cię zjadły wyrzuty sumienia. O to chodziło? Drażniąca natura uczynnego Gryfona? Czy irytujący był fakt, że wystarczyło ci postawić Ognistą i wpakować się na kolana, żebyś poczuł się do minimum odpowiedzialności? Czyli nadal - uczynny Gryfon zamiast postrachu doków. O, a może tu był haczyk? Nie pasowało ci, że zaczynam więcej wiedzieć? - A może kleić się do ciebie? - Dodałam na koniec, jednak mimo wcześniejszych założeń trochę rozbebeszając to mrowisko. Nie sprecyzował w końcu - a wiele się tamtego wieczoru działo.
Jeśli dalej mieliśmy iść w tym kierunku, czekała nas wesoła przeprawa na drugą stronę rzeki.
Wyrwałam się do przodu, próbując przemknąć z prawej strony - Bott uderzył po chwili na lewo. Byłam tak skupiona na obserwowaniu strażników, że nie zauważyłam wystającej płyty chodnika, która podcięła mi nogi niczym jinx, a upadek - choć zamortyzowany - ściągnął na mnie uwagę strażników. - A pani to dokąd? - usłyszałam, zanim zdołałam się podnieść. Funkcjonariusz złapał mnie za nadgarstek, boleśnie wykręcając rękę do tyłu i z łatwością pozbawiając różdżki. Całe szczęście - tej nie należącej do mnie. Uniosłam wzrok, widząc jak Bott znika na drugim końcu ulicy niezauważony. Poczułam wściekłość. Na siebie, na niego, na cały świat. Na siebie, bo znowu zawalałam zlecenie. Na niego - bo znowu został świadkiem mojego niepowodzenia. A na cały świat, bo po prostu miałam do tego takie prawo, bo już po chwili poczułam magiczne kajdany zaciskające się na moich nadgarstkach. Funkcjonariusz zabrał moją różdżkę, nieświadomy tego, że drugą chowałam w wysokim bucie. I fakt ten podnosił mi ciśnienie. - Pani pójdzie z nami. - Żadnych pytań, żadnego tłumaczenia się. Nie wiedziałam jak wyglądały łapanki. I milczałam. Nie dlatego, że byłam taka bystra. Milczałam ze strachu, że to wszystko się nie uda, że przecież za chwilę wyląduję w Tower i wyda się, że to nie moja różdżka.
Miałam przejebane.

zt
Jade Sykes
Jade Sykes
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa

her attitude kinda savage
but her heart is gold

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7327-jade-sykes https://www.morsmordre.net/t7337-carnelian#200427 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-lancashire-abbeystead-peregrine-hill https://www.morsmordre.net/t7338-skrytka-bankowa-nr-1785#200430 https://www.morsmordre.net/t8674-jade-sykes#256273
Re: Biały Most [odnośnik]12.01.21 1:21
Jedna z licznych szarych sów przemierzała tej nocy Londyn. Nie wyróżniała się niczym od innych pocztowych ptaków. Przeciętnej wielkości i szybkości, niosła w dziobie starannie zapieczętowany list. Leciała wysoko, nie zniżając lotu i nie zważając na świszczący dookoła wiatr. Gdy pod nią zaczęły migotać światła latarni, zapikowała w dół. Przez chwilę krążyła nad ulicami miasta, aby ostatecznie otworzyć dziób i wypuścić z niego list, który po chwili tańczenia w powietrzu opadł na ziemię.
Jeśli przechodzisz tu jako pierwszy pomiędzy 30 września a 4 października, możesz dostrzec leżący na moście list. Jest zapieczętowany i zamknięty, wyraźnie w dobrym stanie. Jeśli go podniesiesz i przyjrzysz się tyłowi korespondencji, dostrzeżesz wypisane ładnym, ozdobnym pismem: Do Ciebie, przechodniu. Gdy otworzysz kopertę zalakowaną pieczęcią w kształcie gwiazdy, ujrzysz list, a w nim:


Przeczytaj Do Ciebie
Mieszkańcu Londynu!Wojna odbiera to, co najcenniejsze.
Ostatnio z powodu działań prowadzonych na terenie Anglii życie stracili:
[list]
[*]Johnson Vanity – sprzątacz, który został zamordowany, gdy próbował ratować życie swojej dziesięcioletniej córki oraz jej mugolskiej przyjaciółki. Dziewczynki uszły z życiem. Johnson został znaleziony dwa dni później w okolicznym śmietniku przez sąsiadkę. Ciało nosiło ślady tortur.
[*]Tolmund Russell –  pracownik Ministerstwa Magii, zginął na służbie w trakcie patrolowania Londynu. Jego ciało znaleziono z licznymi złamaniami na jednej z ulic. Jego partner został uznany za zaginionego.
[*]Alphard Black – arystokrata i pracownik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Zmarły wskutek działań wojennych, dokładniejsza przyczyna śmierci nieznana. [/strike]
Łączymy się w żałobie i smutku z rodzinami, nie mogąc jednak powstrzymać się od pytania:
kto będzie następny?




I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Biały Most - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biały Most [odnośnik]13.11.22 9:25
16 maja 1958 r.

Naprawdę nie było w tym pokręconym mieście już żadnej innej drogi? Dyszący z obciążenia tysiącem metalowych połamanych serc most musiał znieść już tylko jedną Rosjankę i kilka sztuk martwej zwierzyny uczepionej wiązania przy jej boku - jeszcze świeżej. Były to trzy wozaki upolowane w lasach za miastem. Gdzieś w połowie drogi, kilka kroków przed bramami miasta pomyślałam, że jednego z nich mogłabym sobie zostawić. Może w ten sposób nauczyłabym się szybciej angielskich bluźnierstw. Skubane przerośnięte fretki były bardziej gadatliwe od naszej gospodyni. Ją jednak dało się w końcu uciszyć, a tym stworzeniom ostatecznie i tak skręciłabym kark, by wreszcie się zamknęły. Tym razem jednak na ciele dość małym i tak wartościowym nie mogły pozostać zbyt wyraźne ślady po mordzie. Strzały były cienkie, precyzyjne i zabójcze. Czyli tak, jak lubiłam najbardziej.
Jako że nie byłam zwolenniczką ułatwiania sobie podróży, wędrowałam pieszo. Mogłam wskazać co najmniej kilka pozytywnych aspektów takiego rozwiązania. Przede wszystkim musiałam nauczyć się tego miasta, jego pozakręcanych dróg i zlewających się ze sobą ścian kamienic. Teren musiał być dla mnie mniej zagadkowy, jeśli miałam się tutaj poczuć pewnie. Spojrzenia przechodniów - mniej lub bardziej zniesmaczone na widok niesionych zwłok - niespecjalnie mnie interesowały. Już tutaj w centrum krew przestała tak intensywnie roznosić swa woń. Szłam ubrudzona trudami łowów, z dumą niosąc zdobycze. Wysłużona magiczna kusza spoczywała spokojnie na plecach. Wysokie buty lepiły się od wiosennego błota. Daleko mi było do tutejszych dam. Warkocz plątał się z drewnianą konstrukcją kuszy, nie pamiętając już kunsztu porannego ułożenia. Ze wzgardą mijałam całe rzędy tych sentymentalnych kłódek. Ciekawe jak wiele z nich spoczywało już na dnie mułowatej Tamizy. Rdzewiały, błagając już o utopienie. Prawie jak ranne zwierzę, które należało wreszcie dobić.
Kroki moje były prężne. Zamierzałam szybko przedrzeć się przez ten most i znaleźć się w domu. Pech jednak zdecydował inaczej i tak zostałam zmuszona do zatrzymania się. Wozak zaczepił się o jedną z ciężkich zawieszek, uniemożliwiając mi dalszą przeprawę. Przeklęłam gniewnie w rodzimym języku i zaczęłam majstrować przy zaczepieniu. Splątane truchło stawiało opór, przez co musiałam użyć jeszcze więcej siły. - Co za cholerstwo. Odczep się, no. Przeklęty most - wymawiałam w zniecierpliwieniu w ojczystych słowach, siłując się z problemem. Może byłoby łatwiej, gdybym wyrwała kłódkę.
Starania wkrótce jednak przyniosły efekt. Splątanie ustąpiło, ale martwy wozak wyślizgnął się z wiązania i przefrunął za mnie, trafiając w... Obróciłam się błyskawicznie, rejestrując niespodziewany obraz. Fretka wystrzeliła prosto w mężczyznę idącego kilka metrów ode mnie. Gdzieś w twarz? Patrzyłam, jak martwe futro osadza się na jego ramieniu. Kurwa. Niezrażona w dwóch krokach znalazłam się przed nim i pociągnęłam za mojego wozaka, by odebrać to, co należało do mnie. - Oddawaj - mruknęłam przy tym nieprzyjemnie, a kudłata kita zafalowała między nami. Nie poświęcając mu większej uwagi, przyjrzałam się stworzeniu, aby ocenić ewentualne uszkodzenia. Wypchać może być już ciężko, ale może przynajmniej opchnę to na szal.
Varya Mulciber
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11435-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/t11445-olgierd#353862 https://www.morsmordre.net/t12091-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t11446-skrytka-bankowa-nr-2500#353865 https://www.morsmordre.net/t11447-varya-mulciber#353889
Re: Biały Most [odnośnik]12.12.22 18:33
Początkowo opuszczając knajpę morderców chciałem udać się na Śmiertelny Nokturn najszybszym sposobem transportu, w jakiego byłem posiadaniu, ale finalnie zdecydowałem się na długi spacer. Odwykłem od przechadzek, wbrew pozorom nie byłem ich fanem odkąd ostatecznie zrezygnowałem z poszukiwań artefaktów. Czasem tęskniłem za tym zajęciem; za niepewnością i adrenaliną buzującą w żyłach, za euforią, gdy na drodze pojawiła się nowa wskazówka tudzież wartościowa informacja. W trakcie pierwszych podróży nie zakładałem, iż kiedyś przyjdzie im kres, nie przypuszczałem, że rzeczywistość tak radykalnie i bezlitośnie zdusi wszelkie plany. Musiałem jednak na to przystać, zaakceptować to co miał przygotowany dla mnie los. Nawet gdybym mógł nie chciałbym go zmienić, bowiem mimo ogromu odpowiedzialności odnajdowałem się w powierzonych zadaniach, a także nowej roli. Rzecz jasna wymagała ona ode mnie nieustannej pracy, nauki zupełnie obcych mi rzeczy, ale nie zamierzałem się zatrzymywać, nie kiedy byłem tak blisko jednego z ważniejszych, życiowych celów.
Wcisnąłem jedną z dłoni w marynarkę, która przeszła zapachem cygaretek i absyntu. Trzymając w palcach drugiej tlącego się Stibbonsa oddałem się myślom lawirującym wokół samego Londynu, który od przeszło dwóch lat stał się ponownie moim domem. Wciąż nie potrafiłem sobie wyobrazić przeprowadzki na wietrzne tereny Suffolk, gdzie mimo wyjątkowych krajobrazów brakowało tętniącego życiem, wielkiego miasta. Ipswich powierzchniowo przypominało jedną dzielnicę stolicy Anglii, zaś Bury St Edmunds zostało zrównane z ziemią i miną miesiące nim powróci do lat swej świetności. Wiedziałem jednak, że był to kolejny krok, jaki musiałem wykonać. Ucieczka z Nokturnu zapewne ucieszyłaby każdego mieszkańca, natomiast ja wyjątkowo lubiłem te ciemne uliczki i pracę w pubie, gdzie lokalni wydawali swe ostatnie knuty.
Nawet nie wiedziałem kiedy wkroczyłem na most, bowiem z zamyślenia wyrwały mnie dopiero słowa wypowiedziane w obcym języku. Zrozumiałem je, nie mogłem się mylić po przeszło dekadzie spędzonej na wschodnich ziemiach. Przemknąłem wzrokiem po twarzach wędrujących osób, po czym skupiłem go na kobiecie, która majstrowała przy metalowej poręczy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie nietypowe, martwe towarzystwo przewieszone przez jej ramię. Rzadko widywałem łowców, nie wspominając już o paniach, które pałały się tym zawodem. Cóż u licha przyszło jej do głowy, aby tak beztrosko przechadzać się miastem ze zdobyczami? Miała szczęście, że nie było akurat srogiej zimy, bowiem z pewnością ktoś połasiłby się na zwierzynę.
Uśmiechnąłem się kpiąco pod nosem pragnąc ją wyminąć, jednak w tym samym momencie uporała się z problemem… pierwszym, z jakim przyszło jej się zmierzyć na moście. Zawieszka ustąpiła pod silnym naciskiem, podobnie jak truchło, które poleciało wprost na moją twarz. W ostatniej chwili uniosłem przedramię i uniknąłem przykrego spotkania z zimnym futrem ocierającym się o policzek. Zwierzę zawisło na moim barku i choć przelotnie na nie zerknąłem, to właściwie od razu wbiłem gniewny wzrok w nieznajomą, która arogancko ruszyła w moim kierunku. Źle trafiła.
Wykonałem kilka kroków w tył, a na moich wargach zatańczył ironiczny uśmiech. -Znalezione nie kradzione- rzuciłem nie kryjąc prześmiewczego tonu, po czym przygwoździłem dłonią zdobycz, aby przypadkiem jej nie wyrwała. Wzruszyłem ramiona w rzekomym geście bezradności i obróciłem się przez ramię, aby kontynuować podróż do domu. Trochę po złości, bowiem co niby miałem zrobić z tym śmierdzącym truchłem, a trochę dla rozrywki. Lubiłem drażnić ludzi, zaś kobiety w szczególności.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Biały Most
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach