Wydarzenia


Ekipa forum
Zaczarowany kocyk
AutorWiadomość
Zaczarowany kocyk [odnośnik]17.07.17 1:45
First topic message reminder :

Zaczarowany kocyk

Czerwony ozdobny kocyk leży na obrzeżach lasu właściwie od zawsze - czy lato, czy zima, czy deszcz, czy słońce, nic nie wskazuje na to, by był w jakikolwiek sposób sfatygowany. Być może jest zaczarowany, a może opiekę nad nią sprawują inne magiczne żyjątka, których czarodziejskie oko nie jest w stanie dostrzec. Jest dość duży, by kilka osób mogło się na nim wygodnie rozsiąść. Wśród czarodziejów krąży pogłoska, że hasłem-kluczem do kocyka jest fraza kocyku, nakryj się! Wypowiedziana na głos powoduje, że jedzenie materializuje się na porcelanowych talerzykach, pomiędzy którymi pojawia się również bukiecik kwiatów, dobra książka i napój podany w eleganckim, srebrzystym dzbanie oraz kryształowe kielichy - w takiej liczbie, jakiej kocyk ma gości.

Użyj hasła: rzuć 5k6

Pierwsza kość odpowiada za rodzaj podanego dania:
1: owoce morza, w tym kalmar i jeden przypadkiem całkiem żywy homar
2: ślimaki nadziewane po burgundzku
3: kiełbasa
4: pieczeń z zająca
5: jajecznica z boczkiem i cebulą
6: botwinka upstrzona koperkiem

Druga kość odpowiada za deser:
1. ciasto cytrynowe
2. kandyzowane śliwki
3. turrón de doña pepa
4. ais kacang
5. zapiekane jabłko z cynamonem
6. zjełczały kisiel malinowy

Trzecia kość odpowiada za podany napój:
1. przegotowana woda
2. herbata
3. kawa
4. wino
5. sok z bardzo słodkiego egzotycznego owocu, którego nie znasz
6. Pięść Hagrida

Czwarta kość za tytuł książki:
1: ilustrowana bajka dla dzieci
2: bardzo soczysty romans
3: reportaż o czarodziejach w Afryce
4: książka historyczna  dotycząca tematyki wojen goblińskich
5: podręcznik do transmutacji z III roku
6: mapy nieba zbite w elegancką księgę

Piąta kość za kwiaty:
1: kwiaty polne
2: lilie
3: forsycje
4: chryzantemy nagrobne
5: niezapominajki
6: wrzosy

Pamiętaj, że jeżeli nie posiadasz wiedzy o literaturze - nie mogłeś tych książek zobaczyć nigdy wcześniej, a jeżeli nie posiadasz biegłości zielarstwa - nie rozpoznasz nazw kwiatów. Jeżeli posiadasz biegłość numerologii, zdajesz sobie sprawę z tego, że jedzenie nie mogło wziąć się tutaj znikąd: musiało zniknąć komuś z talerza w tym samym czasie.
Lokacja zawiera kości
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany kocyk - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]23.08.20 21:46
| 2 sierpnia 1957 r.

Być może żyła jeszcze marzeniami, ale kiedy tylko zobaczyła szkarłatny kocyk w zaciszu, nie mogła się powstrzymać, by nie przysiąść. I to nie tak że zaniedbywała przez to obowiązki – wprawdzie miała pojawić się w operze wieczorem na swoim występie, ale do tego było jeszcze sporo czasu. Aktualnie było przecież popołudnie, słońce dopiero leniwie przestawało górować.
Ostrożnie rozpostarła dół sukni. Pantofelki, które miała na nogach ewidentnie były problemem, ale nie zamierzała ich zdejmować. Chociaż miała taką ochotę się tutaj położyć… Wszystko tutaj tak cudownie pobudzało wyobraźnię: świeży zapach iglastych i liściastych drzew, cisza przerywana tylko przez śpiew ptaków, wilgotne powietrze, a do tego szum strumyka gdzieś w oddali. Mogłaby się tu przeprowadzić, choć raczej nie przepadała za bliskością lasu – radzenie sobie z tymi wszystkimi insektami to był czysty koszmar. Z drugiej strony rozumiała, że takie miejsce z dala od zgiełku miasta musiało mieć swoje wady. Ciężko niestety było o utopię. Ale może gdyby kupiła sobie gdzieś willę, może na jakiejś wyspie, znajdowałaby bez większego wysiłku swoje ukojenie? Szkoda że takie posesje bardzo dużo kosztowały – musiała trochę popracować, zanim byłoby ją na jakąkolwiek stać. Chociaż musiała przyznać, że zawód śpiewaczki nie był taki zły – dzięki temu była blisko muzyki, poza tym wynagrodzenie również nie było znowu takie małe.
Rozpuściła częściowo włosy, chcąc poczuć, jak unoszą się na wietrze. Nie było ani zbyt zimno, ani zbyt ciepło. Do tego co jakiś czas zrywał się lekki wietrzyk. Po prostu idealnie, niczym z baletów, które przerabiała w szkole. I owszem, słyszała już o tym miejscu, ale dopiero pierwszy raz tu była. Była naprawdę oczarowana. A nawet, szczerze mówiąc – nie do końca wierzyła własnym oczom i może dlatego poczuła się trochę bardziej swobodnie niż zazwyczaj. Normalnie jej złociste długie gęste włosy niemal zawsze przecież spoczywały w sztywnej pozycji.
Przymknęła oczy. To wszystko zdawało się wręcz nierealne. Myślała, że jest we śnie, ale wiedziała jedno – pod żadnym pozorem nie chciała się z niego budzić. Mogłaby tu spędzić resztę życia, ale wiedziała, że to niemożliwe.
Zamrugała, rozglądając się wokoło. Spokój i cisza. Żadnego żywego ducha. Tylko ona, kwitnące drzewa i zwierzęta. Sama natura. Mogła odetchnąć z ulgą. Szczęśliwie nikt nie był świadkiem jej bezeceństw. Uśmiechnęła się błogo, siadając trochę wygodniej na kocu.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Zaczarowany kocyk - Page 2 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]20.12.20 21:58
Sielska atmosfera zamroczyła mnie w chwili w której wyszedłem z krzaków przy lesie Waltham. Oto stanął mi przed oczami obraz otoczony ciepłym światłem, poruszająca za serce sceneria, której centrum zauważyłem dopiero po jakimś czasie. Na początku jest więc zieleń, uderzająca w nos zapachem świeżych kwiatów, podbitych ciepłą pogodą, zapach żyznej ziemi przez którą stąpam w stronę wielkiej jasności w środku kompozycji. Widzę czerwony kocyk, widzę paprotki, ich lśniące od słońca liście. Wielkie drzewo daje przyjemny cień. Obchodzę je ostrożnie, nie chcąc spłoszyć siedzącej na kocyku niewiasty. Ona mnie jeszcze nie zdążyła zauważyć, ale jest wyraźnie rozluźniona. Czuję się niczym wilk, który skrada się by zaskoczyć ofiarę. Ale dziewczyna na kocyku nie zostanie moją ofiarą, nie tym razem. Wybałuszone oczy staram się uspokoić biorąc głęboki wdech. Jeszcze krok i ujrzę jej twarz. Nastąpnąłem stopą na gałązkę, a trzask który wzbił się w powietrze za sprawą jej złamania, mógł być tragiczny w skutkach. Mogłem tak przerazić dziewczę, że zaraz zerwałoby się do ucieczki. Tak bardzo byłbym na siebie zły, gdyby jaki był finał tej poruszającej sceny.
Widzę twarz dziewczyny i muruje mnie w miejscu.
Naraz przestaję się skradać, a mięśnie napinają się pod wpływem jej spojrzenia.
- Angelique? - ochrypły głos efektem suchości, która nagle poczułem w gardle. Nie spodziewałem się spotkać w lesie kobiety, a tym bardziej tej kobiety. Przełykam ślinę.
Nie widziałem Bylthe cały rok, a nasze ostatnie spotkanie można uznać za mało przyjemne. Zwaśnieni rozstaliśmy się, nie pisała do mnie wcale, a ja też nie zamierzałem odzywać się pierwszy.
- Co ty tu robisz? Czekasz na kogoś? - zastanawia mnie w tym momencie wiele rzeczy. Przesuwam spojrzeniem po jej ramionach na których leżą rozpuszczone włosy. Nie widziałem jej takiej odkąd skończyła dwanaście lat. Po tych urodzinach już zawsze nosiła wysokie fryzury, czasami miałem wrażenie, że to dlatego, że powiedziałem jej na przyjęciu, że tak uczesana wygląda najpiękniej. Bardzo się wtedy stresowałem, ale postanowiłem sprawić jej komplement na wzór tych, które sprzedawał dziewczynom mój przyjaciel szkolny - Antony Skamander. Uznałem, że ćwiczenie ich na młodszej koleżance będzie łatwiejsze. A że nie musiałbym specjalnie też kłamać, to tym bardziej uznałem, że będzie mi prosto to powiedzieć. Ale fakt, skomplementowałem ją jedynie dlatego, że dotąd nie wiedziałem jak się komplementuje dziewczęta. Może więc to fart pierwszego razu, a może jej zamiłowanie do wymyślnych wysokich fryzur w żadnym wypadku nie jest ze mną powiązane. Teraz, kiedy patrzę, jak siedzi w rozpuszczonych włosach, jestem przekonany, że tak prezentuje się o niebo lepiej. Bardziej domowo .
Znaleziona w tych przedziwnych okolicznościach jest dla mnie zagadką, ale czy ja też jestem?
Cóż takiego ja robię w lesie Waltham. I dlaczego mam na sobie tak przedziwny strój. Wyglądam jakbym zszedł z konia, ale posiałem gdzieś marynarkę i mam samą koszulę. Za jedyną ozdobę niech będzie mi trzymana w dłoni różdżka. Zaraz, czując że spojrzała na mą rękę zdumiona, zrozumiałem, że ściskam różdżkę bardzo mocno. Schowałem ją i idę w stronę kocyka. Jeżeli na prawdę na kogoś czeka, to chcę wiedzieć na kogo. Czy ma ukochanego? Jak wiele zmieniło się w jej życiu przez ten rok?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]27.12.20 0:07
Być może pozwoliła sobie na za wiele, przychodząc tutaj i zachowując się, jakby polana w cieniu lasu była jej domem. Rozpuściła włosy i wyłożyła się na kocu prawie tak leniwie jak kot. A była przecież damą, do zwierzęcia było jej daleko.
Trzask gałązki słyszany zza drzew prędko ją spłoszył. Poruszyła się niespokojnie, przyciągając do siebie nogi na kocu i odsuwając się lekko. Przez chwilę miała wrażenie, że zaatakuje ją jakieś zwierzę – wielkie i wygłodniałe. To była w końcu dzicz, prawda? To był rejon bestii, nie powinna była czuć się tu tak swobodnie…
Już, już miała zbierać się, by czym prędzej ulotnić się iście po angielsku niczym spłoszona myszka, kiedy zauważyła, że tym co wyłaniało się w tej chwili z zarośli, nie było ogromne zwierzę, a zwykły czarodziej. Kryzys został zażegnany, mogła odetchnąć, co z chęcią zrobiła (ale naturalnie bezgłośnie, bo odezwał się w niej głos dobrych manier na widok znajomego lorda).
Widok, który zastała, jednak nie był dla niej zbyt przyjemny. Niezaprzeczalnie znała mężczyznę, który się do niej zbliżał, ale musiała przyznać, że był ostatnią osobą, którą chciałaby teraz ujrzeć. Nie łączyły ich dobre stosunki. I wiedziała, że konfrontacja z nim jest nieunikniona. Ale czemu akurat teraz? Wszystko powoli wracało na swoje miejsce i zdawało jej się, że pojawienie się Aresa tylko to wszystko zburzyło. Och, gdyby los mógł zaczekać, aż Angelica wszystko sobie ułoży – jakież by to było cudowne.
Aresie – wyjąkała pospiesznie, wygładzając sukienkę, po czym podniosła się na równe nogi. Nie tylko pozycja była zła. Taki zwrot był przecież także niestosowny, nawet jeśli kiedyś łączyła ich większa zażyłość. – Nie spodziewałam się tu ciebie, lordzie Carrow. – Poprawiła się, a na jej twarz wstąpił średnio zadowolony wyraz twarzy. Naprawdę wolałaby być teraz jak najdalej od niego. Nie chodziło tutaj o jakąś personalną urazę, bo ta już powoli przygasała, po prostu… Ich spotkanie – szczególnie tutaj – było co najmniej niezręczne.
Czemu w ogóle interesowało go to, czy i z kim się spotykała? Miała ochotę go o to zapytać, uznając za rzecz całkowicie oczywistą, że po ich ostatniej kłótni powinien najlepiej nie odzywać się, dopóki sama mu na to nie pozwoli. Własnoręcznie odebrał sobie to prawo, zostawiając ją samą z problemem i skazując na wieczne cierpienie w samotności. Może i nie była już dzieckiem, ale mógł nie naciskać w ten sposób, kiedy chodziło o naprawdę wrażliwe tematy. Ostatecznie przecież i tak by mu powiedziała – gdyby mu nadal ufała, ma się rozumieć. Ale o tym już nie mogło być mowy.
Musiała jednak przyznać, że jej myśli były bezlitosne i okrutne. Normalnie nie byłaby tak opryskliwa, ale poczuła dawną niechęć, która wciąż ostała się gdzieś na dnie jej serca. Nie chodziło tu tylko i wyłącznie o błąd Aresa, ale również o jej zranione uczucia. Była delikatną istotą, nie powinno obchodzić się z nią w ten sposób.
Zalało ją nagle poczucie winy, więc finalnie darowała sobie wyrzuty i całą litanię, którą początkowo chciała sprezentować szlachcicowi. Zastanawiała się jednak, co powinna odpowiedzieć. Skłamać, że na kogoś czekała? Powiedzieć, że udała się w miejsce z dala od ciekawskich oczu, żeby trochę odpocząć? Żadna z propozycji nie wydawała się dobra.
Tak, czekam – odparła, przeciągając ostatnie słowo. Uciekła wzrokiem w bok. Nie sprecyzowała, czy na coś, czy kogoś. Niech się zastanawia, docieka. To w końcu była rola mężczyzny interesować się losem damy w opałach.
Zauważyła kątem oka to, jak jej się przygląda. Nie dała jednak tego po sobie poznać. Chyba jej nie zaatakuje, prawda? Byli co prawda na odludziu, ale to chyba nie powód, by się tak zachowywać? Może i był mężczyzną, ale przede wszystkim arystokratą na litość merlińską!
Słysząc jego kroki, postąpiła odruchowo krok w tył i podniosła wzrok czujnie. Spoglądała teraz w jego kierunku, ale tak jakby go nie widziała. Patrzała na niego nieobecnym wzrokiem tak często spotykanym u tych, którym nie zależy już na niczym.
A co lord tu robi? – Starała się, by jej ton był obojętny. Nie powinno obchodzić jej to, co tu robił. W żadnym wypadku.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Zaczarowany kocyk - Page 2 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]03.01.21 18:11
Angelique nie dawała znaku życia od przeszło roku, a teraz, kiedy udało nam się wreszcie stanąć twarzą w twarz, wydaje się, jakby chciała jak najszybciej zakończyć spotkanie. Uniosłem brew, zaintrygowany tym, jak szybko przeszła z mówienia do mnie po imieniu, do obco brzmiącego zwracania się tytułem lordowskim. Przecież przyjaźniliśmy się od lat, już dawno powiedziałem jej, że ma do mnie mówić po imieniu, więc skąd pomysł, by zachowywać się tak oschle? Niestety nie znajdywałem odpowiedzi. Jasne, nasze ostatnie spotkanie było dość emocjonujące, ale wbrew temu co sądzi ona, ja nie uważałem, że rozstaliśmy się w tak wielkiej złości. Ba, ja zapomniałem o co się pokłóciliśmy już na drugi dzień, wybaczyłem jej i nawet napisałem list, że musimy się spotkać, bo muszę jej zadośćuczynić za ten zepsuty humor. Nie mogłem wiedzieć, że serce Angelique od dawna cierpiało, a ona sama nie stwierdziła, że to co nas poróżniło, było jedynie błahostką. Kiedy dla mnie powodów do złości na nią było mniej i mniej, ona mnożyła te wobec mnie. Nie mogę wiedzieć, że marzyła o tym, że to właśnie ona zostanie moją narzeczoną. Ja też się nad tym zastanawiałem, a przed rokiem nawet wierzyłem, że to mogłoby się wydarzyć. Wszak była damą, którą każdy lord chciałby wynieść do arystokrackiej klasy. Już sama jej prezencja dawała sygnał, że mamy do czynienia z urokliwą panieką, damą w każdym calu. Dalej było jej obycie, a także charakter nadający się na salony. I poważnie starałem się poruszać temat w którym nie-szlachcianka, mogłaby zostać przyszłą panią Carrow. Nie podawałem konkretnych nazwisk, ale stoczyłem z nestorem niekończące się trzy rozmowy w sprawie tej kobiety. No dobrze, nie w sprawie tej jednej, bo faktycznie miałem na oku jeszcze jedną, ale mogłby się to też tyczyć mej dziecięcej przyjaciółki. Ale niestety, ani nie doszło do żadnego zagęszczenia naszych relacji, ani do jakiś obietnic, gdyż zamiast tego wszystkiego, otrzymałem cały rok ciszy ze strony panny Bylthe. I za co? Za to, że troszczyłem się o nią, a kiedy jej brat umarł, chciałem się nią zaopiekować jak własną siostrą! Obraziła się i tyle ją widziałem.
- Oczywiście, że nie spodziewałaś, przecież nie byliśmy umówieni - sam się dziwię na tę logikę przemawiającą przeze mnie - Chyba, że byś mnie tu wezwała w jakiś sposób, ale... nie robiłaś tego, prawda? - wolę się upewnić. Niby sam chciałem się tu teleportować, ale co mnie do tego skłoniło? Może jakiś eliksir, który nieświadomie wypiłem z poranną kawą?
Widząc, że moje kroki wywołują w niej niepokój, zatrzymałem się, nie podchodząc bliżej. Zaskoczyło mnie, że w tej sytuacji zamiast mi się wytłumaczyć, każe nagle mi mówić co ja tu robię. Moje dłonie wylądowały na biodrach jakbym się zamienił w owego szesnastolatka, który małej ośmiolatce kazał kraść ciastka ze stołu rodziców, żeby cała banda mogła zjeść słodyczy.
- Tak się składa, że dostałem zaproszenie na przemiłą schadzkę z pewną damą na tym właśnie kocyku. Ale podejrzewam, że nie z tobą, więc zastanawia mnie właśnie co cie tu przygnało - tu mrużę oczy podejrzliwie. Tak, to prawda, ze mogłem się tutaj spotkać z damą. Inną, mniej cnotliwą niż Angelique. - Chyba, że to ty wysłałaś do mnie to zaproszenie, spryskując papier perfumami owej kobiety? - uśmiecham się lekko, na samą myśl, że Angie mogłaby wpaść na tak harlekinowy pomysł. A może wcale nie powinno mnie to bawić, wszak jest artystką. - Czy w taki sposób chcesz wrócić do mojego życia po przeszło roku milczenia?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]05.01.21 1:25
Zaskakujące było to, jak szybko relacje z innymi potrafiły się sypać po zwykłej małej drobnostce. Co prawda musiałaby doszczętnie wyjść z siebie i stanąć obok, żeby nazwać to „drobnostką”, ale rzeczywiście – od jednego niepowodzenia zaczęło się całe pasmo nieszczęść. Od kiedy jej więź z rodziną została poddana próbie, od kiedy jej brat zaczął ją odsuwać od siebie, wszystko zaczęło chylić się ku upadkowi. Każda najmniejsza rzecz, którą ćwierćwila – później czy dawniej – zbudowała, ginęła w płomieniach, których Angelica nie potrafiła zgasić. I, naprawdę, nie chciała, by strawiły wszystko, co kochała – problem w tym, że nie wiedziała, jak je zatrzymać. Miała nawet czasami wrażenie, że będąc sobą – przeciętną kobietą z dobrego domu – nie miała kompletnie na nic wpływu. Co miałaby zrobić, żeby to zmienić? Sama nie była w stanie powiedzieć.
Wbrew pozorom nie chodziło tu tylko o nadchodzące zaręczyny Aresa – gdyby tyczyło się to tylko ślubu, sprawa byłaby znacznie prostsza. Fakt faktem jednak, że perspektywa bycia odrzuconą nie pomagała. Blythe w końcu wiedziała, że tak szybko jak jej przyjaciel znajdzie sobie żonę, tak szybko o swojej przyjaciółce zapomni. Porzuci ją, znudzi się miłą odmianą od większości arystokratek i poświęci się swojej szlachciance. To było dla niej pewne. Bała się tego momentu i starała się odwlekać myśli o tym, ile tylko mogła. Sam jego widok jednak powodował w niej nieznany lęk, bo w pełni zdawała sobie, że ten czas musi kiedyś nadejść. Wszyscy zawsze opuszczali ją, gdy najbardziej ich potrzebowała – taka właśnie była rola każdej półwili. Rozrywka dla szlachty w postaci artystycznych talentów, nic więcej.
Nie chciała już nawet wspominać, że ta jego narzeczona zapewne każe wynosić się ćwierćwili z życia Carrowa. Nie posłucha tłumaczeń Angelique, że to tylko przyjaźń i że nic ich nie łączy – będzie nieustępliwa i bezlitosna, kiedy wśród reszty arystokracji rozpuści o Blythe jakąś okropną plotkę. W przypadku Angelici zaś taka plotka może okazać się kluczowa… I zniszczyć dobre imię nie tylko jej, ale i jej rodziny. A na to w żadnym wypadku nie mogła pozwolić. Po stokroć już wolała rozstanie z przyjacielem i nieodzywanie się do niego do końca życia.
Zmarszczyła brwi, patrząc na niego niemal groźnie. Prędzej jednak z perspektywy przypadkowego przechodnia przypominała małego kociaka próbującego przepędzić znacznie większego od niego tłustego szczura.
En premier, zjawiłam się tu pierwsza – odparła, krzyżując pod piersiami ręce. Naprawdę myślał, że tu na niego czekała? Dobre sobie, chyba miał o sobie zbyt wygórowane zdanie. – En second, jak miałabym cię tutaj zaprosić, lordzie Carrow? Nie wysyłałam do ciebie żadnej sowy.Ani – w moim wypadku – pustułki zwyczajnej, skończyła w myślach. To, co mówiła, było jednak prawdą. Po ich ostatniej kłótni może nie tyle nie chciała go znać, co po prostu preferowała go unikać. Ich relacja nie miała szans na dalsze trwanie.
Możliwe że oboje byli teraz bardzo uparci i wadzili się jak para gniewających się na siebie dzieci, kiedy powinni godnie reprezentować swoje rodziny i rozwiązać swój spór polubownie – ona jednak nie do końca tak to widziała. Dla niej sprawa była poważna. Nie rozumiała, czemu zachowanie Aresa prezentowała to, że nigdy nic się nie stało.
Musisz być bardzo pewny siebie, żeby w ogóle dopuszczać do myśli, że mogłam tak postąpić – odpowiedziała z oburzeniem. Perfumy? Miała swoje, na nic potrzebne jej były cudze. – Poza tym, zapominasz, kim jestem. Niepotrzebne mi takie spiski. Moje towarzystwo jest zbyt cenione, żebym musiała się do nich uciekać. – Dodała z dumą, wysoko zadzierając głowę. Może i nadal nie pogodziła się z wszystkimi przekleństwami typowymi dla każdej półwili, ale była pewna, że nie jest kusicielką. I nie musiała być. Wszystkie potomkinie wil były niewinne i to właśnie wyróżniało je spośród lubieżnych kobiet ich czasów.
Przez chwilę czuła, jak gardło jej się zaciska, a do oczu napływały łzy. „Czy w taki sposób chcesz wrócić do mojego życia po przeszło roku milczenia?” – tak właśnie to wszystko widział? Jej żal i poczucie niezrozumienia zastąpił szybko gniew, który zaczął płynąć jej coraz szybciej w żyłach. Napełniał ją goryczą, która sprawiła, że poczuła w sobie odwagę, by stąd nie uciekać.
Wiesz dobrze, że to nie był nawet cały rok, Aresie – odparła, nie siląc się już na grzeczności. Wiedziała, że ich więź zaczęła słabnąć już wcześniej. Ich kłótnia miała miejsce jednak znacznie później. I to właśnie ona wszystko przekreśliła. – Zresztą… Pewnie już masz żonę, na pewno nie spodobałoby jej się, gdyby dowiedziała się o naszym przypadkowym spotkaniu. – Ta prawda bolała ją, niszczyła od środka, ale Angelica musiała mu to powiedzieć. Arystokraci wbrew pozorom mieli bardzo ograniczone prawa – nawet mężczyźni.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Zaczarowany kocyk - Page 2 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]11.01.21 15:37
Ja - w oczach Angelique - tłusty szczur, byłem w tym momencie chyba ostatnią osoba, która skłonna by była wyrządzić jej jakąkolwiek krzywdę fizyczną. Dlatego tak bardzo zdumiało mnie, jak pilnowała, aby dystans pomiędzy nami był zachowany. Co innego, kiedy mamy na myśli krzywdę w sensie psychicznym. Rzeczywiście, kiedy by się nad tym zastanowić, nasza przyjaźń mogła być niebezpieczna dla niej, gdyby ktokolwiek odkrył, że mam do niej słabość. Horror - co jakby odkryła to moja narzeczona, albo żona. Kto wie, czy przyjdzie mi stanąć na ślubnym kobiercu z kobietą rzeczową. Może będzie miała na moje podobieństwo, zbyt wybujałą wyobraźnię i oskarży mnie (albo gorzej: pannę Bylthe!) o jakieś niecne zamiary, rozpuści złą plotkę i nagle z naszej zażyłości zrobione zostaną wielkie rzeczy, takie widły z igły. W swoich paranoicznych skłonnościach, nie odnalazłem póki co takiego scenariusza, szkoda więc, żeby Angelique trzymała to dla siebie, kiedy mogłaby tym łatwo nakarmić moją wyboraźnię i spełniłbym jej żądania po dżentelmeńsku usuwając się z jej oczu. Póki jednak tego nie uczyniła, ja nie wiem, że powinienem . A może to, że nie zrobiła tego, świadczy, że wcale w głębi duszy nie chce, bym to ja się od niej odsuwał. Może woli trzymać ster tej decyzji w swojej dłoni i sama decydować o tym kiedy ze mną się będzie kontaktowała - a kiedy nie?
- Nie - odpowiadam na kilka jej wypowiedzi na raz, ale tym jednym słowem chcę uciąć przede wszystkim to, jak się pośpieszyła, zakładając, że już dawno mam żonę. - Na prawdę wyglądam tak tragicznie, jakbym miał już żonę? Zwykłem sądzić, że mężczyznom po ślubie nagle wyrasta wielki brzuch, a pod oczami pojawiają się wielkie wory. Jeżeli tak źle z moją formą, to chyba musze zacząć nad sobą pracować - zasmucony dotknąłem się górną część brzucha. Chyba faktycznie mógłbym zrzucić trochę kilogramów, szczególnie mocno zacząłem to odczuwać, kiedy aetonany nie niosą mnie już tak lekko, a czasami mam wrażenie, że je męczę. Ta bolesna uwaga będzie zbierała żniwa, kiedy przez kolejne dwa miesiące będę ćwiczyć codziennie z prywatnym trenerem, ale o tym później.
Zaczynając od samokrytycznej uwagi, miałem nadzieję, że odnajdę w kobiecie humor, którego tak mi brakowało, kiedy wzbroniła mi swojej obecności. Kto mógł się ze mnie nabijać, kto mógł mi dokuczać i mówić, że powinienem bardziej starać się o względy panien, kiedy drogiej Bylthe nie było obok?
- Pisałem do ciebie niejednokrotnie, Angelique, ale nie dostałem odpowiedzi. Jestem dżentelmenem, więc przełykam gulę groyczy rozumiejąc, że nie jestem już osobą, którą twoje listy mogą zaszczycić, ale myślę, że jesteś mi winna wyjaśnienie. Nie mów tylko, że to przez naszą ostatnią sprzeczkę. Nie nazwałbym ją ostateczną, a jednak wydaje mi się, że z twojej strony taki miała charakter - mówienie o rzeczach wprost było możliwe jedynie z osobami, które zalegały w naszych sercach od dłuższego czasu, a w moim przypadku Angelique należała do takich osób. Nawet jeżeli nagle zachciało jej się zwracać do mnie oficjalnie i kręciła nosem na jakiekolwiek kontakty, to znaliśmy się już dość długo. Jasne, mieliśmy swoje przerwy, ale kiedy ją po raz kolejny poznałem po wielu latach, przypomniałem sobie, jakim była słodkim dzieckiem, a później oczarowała mnie swoimi umiejętnościami w Operze i przekonany byłem, że od teraz nasza znajomość będzie już nieprzerwana.
Tymczasem, okazało się, że przy pierwszej negatywnej sytuacji Bylthe uznała, że więcej nie ma we mnie przyjaciela, bo zamiast bezinteresownie ją wspierać, zadawałem pytania. Ale taką już mam naturę, naturę naukowca, który nie przyjmuje rzeczy bezkrytycznie, a o wszystkim sam sobie musi wyrobić zdanie - jeżeli chce je wygłaszać.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]21.02.21 23:56
Choć trudno było powiedzieć o jej nastawieniu, że nienawidziła młodego lorda, uraza w sercu dalej pozostawała. Chociaż uraza to za duże słowo. Bardziej niesmak, który zostawiła po sobie ich ostatnia kłótnia. W końcu przyjaciele nie powinni się kłócić, a przynajmniej nie tak bardzo.
Ostatecznie jednak cieszyła się, że zastała go tutaj, w Wielkiej Brytanii. Nie dlatego że wybaczyła mu zupełnie lub czuła się w jego towarzystwie na tyle dobrze, by za nim zatęsknić, oczywiście. Po prostu kamień spadł jej z serca, kiedy dowiedziała się, że żyje. Sytuacja w tym kraju w końcu pogarszała się z każdym kolejnym miesiącem, a przynajmniej odnosiła takie wrażenie… Angelica zaś miała już dosyć spotykania swoich bliskich w połyskującej, szczelnie zamkniętej trumnie.
Uśmiech cisnął się jej na twarz coraz bardziej z każdym słowem Aresa, ale bezlitośnie stłumiła go, zachowując wciąż swój typowo niezadowolony wyraz twarzy. Mógł używać sobie tego humoru, żeby ją okiełznać, ile chciał – nic z tego że mu ulegnie. Była damą, a damy zasługują na dywany kwiatów i pięknie ubrane w słowa przeprosiny, nie jakieś mało wysublimowane żarty!
Brak żony nic nie oznacza. Nie ma mowy, nie zwiedziesz mnie już tym swoim… tym swoim urokiem osobistym. Wiesz, że ostatnim razem przesadziłeś, Aresie – odpowiedziała, zadzierając wysoko nosek. Teraz używała jego imienia bez żadnego wahania, mówiąc je ostro, jakby miało przeciąć powietrze. Być może zachowywała się teraz jak dziecko, ale naprawdę liczyła, że mężczyzna podejdzie do sprawy poważnie i ją przeprosi… Jak na szlachcica przystało.
Nie przestawał pytać, nieważne jak bardzo próbowałaby zmienić temat. Westchnęła w końcu zniecierpliwiona. Naprawdę musiał wnikać w coś, co go nie dotyczyło? Taki był żądny poznać prawdę, która gotowa byłaby go nawet zabić? Według niej to nie było tego warte i narażanie kogokolwiek było głupotą, ale… Cóż, skoro nalegał, będzie tym kogo ćwierćwila będzie obwiniać za następstwa jej czynów.
Myślisz, że miałabym siły, aby odpisywać na twoje liczne listy? Że mogłabym dalej cię w nich zbywać i omijać zręcznie temat? – zaśmiała się gorzko, nagle wpadając w melancholię. Ares nie wiedział, co to znaczy mieć kogoś, kogo tak się podziwia, a kogo tak bardzo się zawiodło bez jakichkolwiek szans, by to naprawić. Była tego w tym momencie pewna. – Czy jeśli powiem, że śmierć mojego brata nie była przypadkiem i że wpadł w duże tarapaty to czy to cokolwiek zmieni? Nie zrozumiesz tego, więc nie możemy dzielić tego ciężaru razem. Sama muszę się z nim uporać. – Spuściła wzrok, czując się nagle słaba i mała. Może i była już dorosła, ale w środku dalej była małą dziewczynką lękającą się świata. Bo ten świat przecież nie był ziszczeniem snów – a okropnym miejscem zrodzonym z bólu, strachu i nienawiści okrutnych osób. Tu każdy czyhał na każdego. Kobietom było tym trudniej, że ciężko było im powiedzieć, kto był zły a kto dobry. Przyjaciółki, którym towarzyszyły w ciągu swoich najlepszych dni, mogły stać się potworami, kiedy ich towarzyszki opuszczała fortuna. Kochankowie, którzy zapewniali im upojne noce, rano mogli splamić ich prześcieradło krwią z przebitych alabastrowych piersi. Nikomu nie mogła ufać w stu procentach za wyjątkiem jej własnej rodziny… Ale i ją musiała chronić, żeby nie dosięgło ich to samo co przyrodniego brata. Gdyby tajemnica wyszła na jaw i wiedziałoby o niej więcej osób niż powinno, strach byłoby myśleć o jej potencjalnych skutkach.
Twardo wbiła wzrok w ziemię, milcząc przez chwilę. Trawa u jej stóp wydała jej się znienacka dziwnie interesująca. Na pewno stanowiła lepszy obiekt do patrzenia niż twarz jej obecnego rozmówcy.
Nasza kłótnia nie była dla mnie bezpodstawna, Aresie. Nie chciałam utrzymywać z tobą kontaktu. Wiesz o tym. – Uniosła w końcu wzrok, kręcąc głową żałośnie. – Nieważne jak bardzo bym się starała, nie mogę ochronić osób, które kocham. Dlatego… lepiej się do mnie nie zbliżaj. Już nigdy. – Uśmiechnęła się smutno, a w jej oczach zalśniły łzy. Czuła, jak drży cała od emocji. Naraz mieszały się w jej sercu gniew na Carrowa, złość na samą siebie i ponura gorycz, która utrzymywała się w kobiecym sercu od śmierci przyrodniego brata. Nie chciała wychodzić na słabą w jego oczach, ale nie mogła się powstrzymać. Jej chłodna fasada wreszcie spadła, ukazując obraz zniszczonej czarownicy.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Zaczarowany kocyk - Page 2 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]06.08.23 21:52
15.07??
Podążała za krukiem, zadzierając głowę wysoko, gdy Raven omijał kolejne gałęzie i gardłowo krakał, zdając się nawoływać ją. Nie rozumiała, co mu się dziś stało i gdzie ją prowadził. Zwykle ignorowała, kiedy ptak postanawiał odlecieć i zająć się swoimi sprawami, jakie by one nie były. Wracała wtedy sama, zostawiając w domu jedynie uchylone okno, aby mógł skryć się przed upałem, gdy już postanowi wrócić. Zauważała w tym brzydką tendencję mężczyzn w jej życiu, trzeba było im zawsze zostawiać uchylone drzwi, okna czy furtkę, aby łaskawie wracali. Tak samo marudni i tajemniczy, wracali poturbowani z siniakami albo brakiem piór w ogonie i milczeli, jak zaklęci. Oblani krwią i niechętni, by im pomóc. Bez znaczenia czy człowiek, czy ptak, samcza natura działała identycznie.
Przystanęła na moment, wątpiąc, czy naprawdę powinna podążać za krukiem, czy właśnie traciła czas. Ten jednak znów zawrócił, by zakołować nad nią i zakrakać gniewnie, że zwątpiła. Przewróciła oczami, czując, że to droga donikąd. Ponoć kruki miały być inteligentne, ale ona miała wrażenie, że trafiła na jakiś wybitnie przeczący temu egzemplarz.
- O co ci chodzi.- burknęła poirytowana, idąc dalej.- Zrobię z ciebie marny obiad, jeżeli prowadzisz mnie nigdzie.- dodała ostrzegawczo. Miała nadzieję, że nikt jej nie obserwuje, bo musiała wyglądać na nieźle pomyloną, odgrażając się krukowi. W Londynie pojawiała się rzadko, ale dziś zwyczajnie musiała odnowić dawne znajomości. Potrzebowała dostępu do pewnych rzeczy, wiedząc, że zostało już mało czasu do porodu. Minie to szybciej niż pewnie się obejrzy, więc nie zamierzała tracić tych tygodni. Nie spodziewała się jednak, że przyjdzie jej i tak stracić czas na obrzeżach miasta. Przedzierając się przez krzaki i nie wiedząc po co.
Rozejrzała się, kiedy w końcu najwyraźniej znalazła się u celu i nie było tutaj nic, poza kocem. Przeklętym kocem, rozłożonym na ziemi. Uniosła wzrok na Ravena, który siedząc na niskiej gałęzi zaczął czyścić pióra. To był chyba żart.- Masz przerąbane – syknęła, zła na ptaka i na siebie. Mogła go zignorować, mogła iść w cholerę, gdy już podejrzewała, że nigdzie to nie prowadzi.
Schyliła się po nieduży patyk, rozważając, czy nie cisnąć nim w tego pierzastego pokrakę. Zwątpiła jednak moment później, wiedząc, że nie mogłaby zrobić mu krzywdy.
Westchnęła cicho, odwracając głowę, kiedy usłyszała szelest. Chyba nie tylko ona kręciła się po okolicy. Nie miała ochoty na towarzystwo, a już zwłaszcza, gdy w okolicy nie było nikogo, komu ufała i kto mógłby w razie czego wesprzeć różdżką. Upuściła patyk, by zamknąć palce na różdżce. Mogła spłoszyć niechcianego gościa, lecz zamiast tego, cofnęła się i oparła plecami o jedno z wielu drzew. Wolała się ukryć, dlatego ze wszystkich znanych sobie inkantacji wybrała zaklęcie Kameleona. Wzrok miała utkwiony w kierunku z którego dobiegały dźwięki, zastanawiając się, czy jej własny kruk nie wpakował ją w kolejne problemy. Unikała ich w ostatnim czasie, jak mogła, ale los zawsze był przewrotny.


Learn your place in someone's life,

so you don't overplay your part

Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Zaczarowany kocyk - Page 2 74cbcdc4b11ab33c3ec9a669efa5b6c69e202914
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]06.08.23 21:52
The member 'Eve Doe' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 69

--------------------------------

#2 'k8' : 7, 6, 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany kocyk - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]20.08.23 17:40
Samcza natura bywała nieprzyjemnie drażniąca. Zwłaszcza, gdy drzemała nieokiełznaniem w staturze nierozsądnego, spragnionego wrażeń chłopca przeistaczającego się w mężczyznę, zdziczałego od ciągłego przesiadywania w mroźnej, północnej gęstwinie skandynawskiego lasu. Za jedyne towarzystwo służyli mu wtedy rzucająca przeciągłymi kurwami papuga i figura podstarzałego dziada. Irytujące ptaszysko zwykło wyłącznie bezmyślnie powtarzać komentarze za swoim właścicielem; druid narzekał natomiast, że potrawka za długo gotowana, że karty w pokerze nie takie, że młody ociąga się zanadto i żaden z niego będzie zaklinacz. W męskiej duchocie drewnianego domku, pod musztrą ukrywającego się w chaszczach od lat przestępcy, chwilowo zmuszony był zdusić hormonalne huśtawki dojrzewającego człowieka. Dla nauki poświęcił głosy naturalnych instynktów; dla ambicji rozmył majaczące w myślach, urodziwe twarzyczki kobiet. Bo wówczas liczyły się tylko runy, jawiąca się ekscytacją przyszłość, wreszcie ― napędzająca do działania wizja zawodowej kariery, spętanej nićmi czarnej magii i niewiarygodnymi możliwościami. Machinalnie należało pozbyć się dławiącej duszę chuci; ta uleciała zresztą sama, w obliczu braku czasu i nadmiaru obowiązków, które przeciążyły barki, dotychczas żyjącego nad wyraz wygodnie, młodzika. Potem w sypialnianej pościeli żałośnie umarł mu ojciec, więc los na zaledwie kilka dni powiódł go w strony bułgarskiej ojczyzny. Pogrzebany w solidnej trumnie, głęboko pod ziemią, nie miał rodzinie nic do zaoferowania, więc w poszukiwaniu słuszności dołączył do matki, pragnącej z powrotem odzyskać miniony prym osobistego dziedzictwa. Powróciwszy do cywilizacji powoli wnikał w kamienne ścieżki angielskiej stolicy. Prędko przypominał sobie także o fantazyjnej krzepie cielesności, która zniknęła gdzieś pod połaciami białego, norweskiego puchu. Wystarczyła byle speluna, w której niegodnym dla statusu i pochodzenia było się w ogóle pojawić; wystarczyła krasa jakiejś losowej panny i parę kielichów okrutnego rumu, by dał się wciągnąć w sugestywną gadkę o niczym ważnym. Uśmiechała się uprzejmie i zalotnie spoglądała spod długich rzęs, więc zapłacił za lichy obiad, jakby liczył naiwnie, że wkupi się tym sposobem w łaski portowego dziewuszyska. Że jeszcze chwila i pójdą razem do wynajętego na górze pokoiku, gdzie słusznie uregulują zaciągnięty przez nią dług. Głód w czasie wojny był zapewne aż zanadto dokuczliwy, więc za wyzwolenie spod jego sideł żądał kobiecej skóry. Jędrnej, witalnej, niebanalnej; żadna była z niej bowiem dziwka, ledwie uliczna powsinoga, którą łaskawie postanowił nakarmić. Nic w tym świecie nie było jednak darmowe. Rzecz za rzecz, usługa za usługę, ząb za ząb; całość jego świata nie nosiła żadnych znamion bezinteresowności. Altruizm to kiepskiej jakości baśń, której treści nie potrafił przyswoić. Niewiarygodną frustracją okazały się zatem dalsze losy tej dwójki. Zależność nie została nigdy rozliczona. Ba, do całości doszło jeszcze przejmujące ego upokorzenie, którym uraczyła nieświadomie na sam koniec, ucieknąwszy zgoła niepostrzeżenie, z resztkami jego pieniędzy za ściskającą udo pończochą. Obiecał sobie, że przy potencjalnym natknięciu się na tę samą twarzyczkę ― a zapamiętał ją aż za dobrze ― skonfrontuje nieprzyjemnie tamten kwietniowy wybryk. Stracił już ochotę na cokolwiek; wewnątrz wrzała bowiem już tylko złość. Dlatego właśnie śledził ją teraz, zmierzającą chyba donikąd, pędzącą bez zastanowienia naprzód. Dość ociężale, zupełnie jakby stan albo choroba wadziły jej sprawności. Z daleka nie dojrzał jednak krągłości zaawansowanej brzemienności. Chwilowo stracił ją z oczu, ale tylko dlatego, że zlękniona hałasu łamanych gałęzi, skryła się za zaklęciem. Bez zawahania wylazł z krzaków, przysiadł na niesfatygowanym wcale kocyku i przemówił nagle:
Wiem, że tu jesteś, Eve. Kocyku, nakryj się.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]20.08.23 17:40
The member 'Igor Karkaroff' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 4, 6, 4, 5, 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowany kocyk - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]02.09.23 21:38
Podążanie za krukiem było głupotą i miała już tego świadomość, bo wędrówka zaprowadziła ją nigdzie. Trochę odludne miejsce w którym najpewniej nie powinna być sama i szybko okazało się, ze wcale sama nie była. Chęć ukrycia się wygrała. Zaklęcie zadziałało bezbłędnie, a ona przylgnęła plecami do drzewa. Wypatrywała towarzystwa w bezruchu, czekając w ciszy. Ciemne tęczówki osiadły na znajomej sylwetce, poruszającej się, jakoś mało zwinnie. Kiedy przedarł się przez krzaki, uniosła aż brew, bo wiedziała, kto właśnie stanął przed nią. Przygryzła wargę, gdy szybko zdradził, że i on miał świadomość jej obecności. Wstrzymała na moment oddech, kiedy usłyszała swoje imię, wypowiedziane jego głosem. Miał nadal tak przyjemną barwę głosu, ale już bez obcej naleciałości. Przez ostatnie lata w jej życiu pojawiło się wiele różnych osób, lecz większość była tylko przelotnymi znajomościami. Łączyło ich kilka minut bądź godzin spędzonych w swoim towarzystwie, by później nigdy więcej nie spotkać się i zapomnieć o sobie. Zmuszona była do robienia rzeczy z jakich nie była dumna ani teraz ani wtedy i tylko dlatego, by przeżyć. W innych widziała okazję lub zysk, rzadziej chwilę zabawy, by nie oszaleć w ponurej codzienności. Jednak nietypową okazją był Igor, chłopak, który zdawał się nie pasować do speluny w której się spotkali. Nijaki i intrygujący zarazem, zdradzający swe pochodzenie, jakimś dziwnym brzmieniem w głosie. Nie pamiętała, skąd pochodził, chociaż pewnie pytała, podtrzymując niewinną pogawędkę, gdy czekali na coś do jedzenia. Po prawdzie to tego potrzebowała i jego pieniędzy bardziej niż samego towarzystwa. Żołądek zdawał się wtedy zwijać z głodu, pusty od kilku dobrych dni. Chęć przeżycia była ważniejsza niż skrupuły i bez wahania realizowała plan. Po tylu miesiącach sądziła, że tamten tajemniczy młody mężczyzna, pozostanie już przeszłością i nigdy nie przyjdzie jej zderzyć się z konsekwencjami własnych decyzji. Tylko, że los miał swoje kaprysy, które miały znów skrzyżować ich drogi.
- Śledzisz mnie? – spytała, ale nie zdjęła zaklęcia.- Co tu robisz, Igorze? – dopytała, ale nie ruszała się z miejsca. Nie wiedziała czego spodziewać się po nim, jakie mógł mieć zamiary. Czy był mściwy?
Spojrzała na koc, gdy chłopak usiadł na nim i dopiero teraz zauważyła materializujące się tam jedzenie i przedmioty.- Czy to zaproszenie? – kącik jej ust drgnął, a w głosie zabrzmiała fałszywa wesołość. Zacisnęła raz jeszcze palce na różdżce, by rzucić Finite. Odepchnęła się od drzewa, zamierzając podejść bliżej chłopaka. Mimowolnie przypomniała sobie jego spojrzenie sprzed miesięcy, które bezczelnie wędrowało po jej ciele. Domyślała się, czego od niej chciał i gdyby nie szukała męża, najpewniej skończyliby tamten wieczór w jakimś obskurnym pokoju. Igor był przystojny, nie do końca w jej typie, ale jednak miał w sobie coś, co grało na jego korzyść. Dziś nie wierzyła, by chciał tego samego. Nie miała już tak smukłej sylwetki, uroda jej pozostała, a jednak zachwiana przez widoczną ciążę.- Nalejesz nam wina? – spytała, zatrzymując się przy nim. Oparła dłoń na brzuchu, gestem podkreślając tylko swój stan, lecz był to odruch, którego ostatnio się nabawiła.


Learn your place in someone's life,

so you don't overplay your part

Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Zaczarowany kocyk - Page 2 74cbcdc4b11ab33c3ec9a669efa5b6c69e202914
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]26.09.23 18:56
Miękki koc zaskoczył swoją rozpiętością, na zawołanie swojego pana materializując służalczo kilka przedmiotów, stanowiących swoiste preludium dla nadchodzącej konfrontacji. Dobrze pachnąca, soczysta pieczeń z zająca w jeszcze ciepłej od piecyka brytfance; mniej zachęcający rozwarstwieniem zjełczałego tłuszczu kisiel malinowy, tuż obok butelka czerwonego wina i jakiś leciwy podręcznik. Całość uzupełniała swoją duszną wonią kwietna kompozycja z lilii, trącająca obrazami tak bliskich mu pogrzebów, wizją tak nieodłącznej w jego istnieniu potęgi czarnej kostuchy, odbierającej życia tym dogorywającym, maluczkim szarakom. Zaiste, prosta magiczna konstrukcja, oparta na niechlubnej, tak bliskiej jej kradzieży, zafundowała im dziś nie byle jaki piknik, stwarzając przestrzeń do słownego rozliczenia, którego dziś od niej chyba zażądał. Pierwotną formą spłaty długu nie był już zainteresowany, znacznie przyjemniej obcowało się wszakże z niewiastami, chętnie i bez skrępowania wpadającymi bezwstydnie w męskie ramiona; znacznie przyjemniej czyniło się to również w obecności bogatych atłasów, nie na rozpadającej się pryczy podrzędnego lokalu, gdzie nie wiadomo kiedy prano ostatni raz pościel. Tak też ostatnimi czasy zwykł raczej gustować w równie rozpasanych, ale lepiej urodzonych dziewczętach; tak też nie po drodze było mu aktualnie zaglądać w odmęty zawiłych alejek Śmiertelnego Nokturnu, gdzie podobne jej zjawy czyhały tylko na wiedzionego siłą instynktów młodzieńca. Od ostatniego spotkania zachłyśnięty cywilizacją umysł zdołał też przyswoić kilka życiowych prawideł; nie wypadało już pojawiać się w okolicach zarzyganych spelun, nie wypadało również opłacać tanich obiadków niebrzydkich kobiet, bo te ochoczo spijały pozostałości skromnej zupy, za wyraz wspaniałomyślności dziękując jeszcze kłamliwym uśmiechem i odebraniem portfela. Dawna naiwność zdążyła do tej pory zniknąć wśród połaci zdegradowanego sumienia; niegdysiejsza litość sczezła wraz z rzędami trupów widywanych codziennie w kostnicy. Nie był już tym samym Igorem, który zaintrygować ją mógł obcobrzmiącym akcentem; nie był już tym samym, zagubionym w wielkości stolicy chłopcem, szukającym dziwacznej walidacji w gorzkich próbach udowadniania cholera wie czego.
Masz u mnie dług, Eve ― wyjaśnił lapidarnie, między palcami przerzucając chłodne szkło smukłej butelki; wreszcie złapał stanowczo za korkociąg, stanowczo wbijając jego ząbki w kraniec drzewnej zatyczki. Żmudnym ruchem wykręcił zawleczkę, dystyngowanym ruchem odważył się powąchać tego specjału; szczęście w nieszczęściu, chciałoby się opisać krótko tego podłego sikacza, drażniącego nozdrza intensywnością siarki, ale nie był przecież jeszcze doszczętnie zepsutym paniczykiem, by grzesznie odmówić darmowego alkoholu. ― Poniekąd ― uznał twierdząco, rozmawiając jeszcze jakby z iluzją; chowała się za nijakim zaklęciem, zlękniona kogokolwiek, czy konkretnie jego? Najpewniej cały Londyn rościł sobie wobec niej jakieś pretensje, najpewniej nie on jedyny padł ofiarą zalotnych spojrzeń i zręcznych rąk. Te parę zaplutych knutów nie miało obecnie większego znaczenia, ale chyba zapragnął teraz odpłacić się tym samym. Zabawić emocją, może zgoła przestraszyć, albo pogrozić palcem, choć bynajmniej nie powinna widzieć w tych rękach krzywdy. Te, jak na razie, kołysały mętnym płynem w błyszczącym szkle kieliszka, już zaraz pozwalając mu spić niewielki łyk cierpkości z dna. W końcu bezszelestnie oderwała się od drzewa, wyrastając mu przed oczyma, zarazem świecąc charakterystyczną krągłością brzucha. Znała tożsamość ojca? Jej podobne puszczały się w akcie rzewnej beztroski, tak przyszło mu o niej myśleć w złości na upokorzenie, którym go wtedy łaskawie obdarowała.
Tylko sobie. W twoim stanie to niewskazane ― oznajmił karcącym tonem, jakby szczerze dbał o tę sprawę. Było inaczej, ale cóż, najwyraźniej obudził się w nim niezaspokojony wciąż instynkt rodzica, którym z pewnością chciałby wkrótce zostać. Choćby dla przedłużenia dziedzictwa swojego jestestwa, pozostawienia czegoś po sobie na tej parszywej ziemi; choćby dlatego, że sam nie otrzymał analogicznej miłości i cicho marzył, by w niedalekiej przyszłości przelać ją na małą kopię siebie. Milczał przez dłuższą chwilę, zaraz postanowił jednak zaszczycić towarzyszkę nikczemną refleksją, która kłębiła mu się w głowie od początku tego osobliwego spaceru.
Zastanawiałem się ostatnio, a propos wizyty w ministerstwie, jak wiele trzeba, by dodać czyjeś nazwisko do listy poszukiwanychZa udział w zdradzie stanu, za brudną krew, za powiązania z kimś niewygodnym. Albo tak po prostu, bo ktoś nadepnął mi na odcisk. Masz pojęcie, że zupełnie niewiele? Co więcej, przed wtrąceniem do Tower, czy ścięciem głowy, nikt nie dopytuje dwa razy o słuszność zarzutów. Jakby w imię zgodności statystyk ― dodał po chwili, póki co gwoli sadystycznego wstępu, z grymasem rozbawienia na twarzy. Zrobiło to na niej jakiekolwiek wrażenie?
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]03.10.23 22:40
Obserwowała, jak butelka wina znajduje swe miejsce w dłoniach młodego mężczyzny. Ciemne spojrzenie śledziło jego ruchy, chociaż on nawet nie mógł o tym wiedzieć, póki rzucone prędko zaklęcie ukrywało ją przed jego wzrokiem. Chociaż w powietrzu wisiały wypowiedziane przez niego słowa, wcale nie było jej spieszno, aby na nie odpowiadać. Brak reakcji był równie dobrym rozwiązaniem. Kącik jej ust uniósł się w nieco wzgardliwym uśmiechu, kiedy Igor podniósł butelkę pod nos i powąchał znajdujący się w środku trunek. Czyżby zamierzał odrzucić, coś, co wpadło mu w ręce za darmo?
- Mam dług u ciebie.- powtórzyła obojętnie, dopiero teraz podejmując tę kwestię.- Powinieneś ustawić się w kolejkę wraz ze wszystkimi, którzy tak twierdzą, ale ostrzegam, że prędko nie przejmę się twoim przypadkiem, Igorze.- odparła całkowicie poważnie. Próbując przeżyć, nie zaciągała długów. Rozmawiając z nim wtedy, nie pożyczała od niego pieniędzy na jedzenie, a te, które ukradła, gdy okazał się naiwny i zagapiony w jej dekolt, jedynie zmieniły właściciela. Nie uważała tego za dług i nic nie mogła poradzić na urażoną męską dumę. Chłopcy i mężczyźni sami byli sobie winni, gdy ulegali ładnym dziewczynom. To oni z własnej woli przestawali myśleć tym organem, którym powinni, a całą krew przelewali w spodnie. Igor nie był w tym wyjątkiem, gdyby miała teraz wymienić każdego mężczyznę, który ulegał chwili z nią, straciliby cały dzień i pewnie noc.
Pozbawiona otoczki zaklęcia, które dawało jej poczucie pewności, starała się ukryć niepewność. Swoboda z jaką zbliżyła się, była tylko ułudą i wyćwiczonym przez lata kłamstwem. Widziała, jak spojrzał na nią i powędrował wzrokiem po niepodważalnym dowodzie jej obecnego stanu. Mimo to nie spodziewała się odmowy, dlatego uniosła lekko brew.
- Nie pasuje ci to przejęcie.- stwierdziła, ale nie nalegała, aby nalał jej wina. W sumie i tak stroniła od alkoholu, nawet kiedy były ku temu okazje. Nie miała pewności czy to nie szkodzi dziecku, a poza tym otępione trunkiem myśli, były ostatnim, czego potrzebowała w codzienności. Wolała trzeźwo patrzeć na świat, który od długiego czasu budził głownie niepokój.
Słuchała w milczeniu, kiedy zaczął swój monolog, przedstawiając swe przemyślenia w kwestii, której wcale nie chciała słyszeć. Osobliwa groźba, nie dotknęła jej jednak tak, jak najpewniej chciałby. Ponad półroku temu, ktoś już postawił wysoko poprzeczkę. Powstrzymała się przed dotknięciem żeber tam, gdzie na skórze pozostały brzydkie blizny.
- Powinieneś znaleźć sobie jakieś lepsze zajęcie, skoro zaczynasz interesować się takimi rzeczami.- odburknęła mu. Wiedziała, że by trafić do Tower wystarczy nieporozumienie z jakimś przykładnym obywatelem, chwila zamieszania i pech. Nie chciała jednak mówić tego na głos. Pokręciła powoli głową z jawną dezaprobatą.- Próbujesz mi grozić, niech i tak będzie, ale co powiesz w Ministerstwie? Jak mnie przedstawisz, by wiedzieli kogo szukać? Eve znikąd czy Eve taka ładna? – spytała, czując tlącą się powoli złość. W dokumentach była Eveline Mulciber, urodziła się jako Eveline Vause, a Eve Doe istniała tylko dla romskiej społeczności i tych, którym postanowiła przedstawić się nazwiskiem męża. Była zbyt mętną jednostką, zbyt nieistotną, tkwiąca w marginesie społecznym, gdzieś na samym dnie dna. Wątpiła, aby Igor to przemyślał.- Co chcesz osiągnąć swoimi słowami, Igorze? – spytała już spokojniej.


Learn your place in someone's life,

so you don't overplay your part

Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Zaczarowany kocyk - Page 2 74cbcdc4b11ab33c3ec9a669efa5b6c69e202914
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe
Re: Zaczarowany kocyk [odnośnik]24.11.23 17:24
Cierpkie wino rozlewało się mętnie po smukłym, szklanym kieliszku, nadając tej osobliwej schadzce nieco eminentnej atmosfery, w zupełnej odwrotności do scenerii, w której przesiadywali jeszcze ostatnim razem. Smakowało raczej paskudnie, nijak przypominając trunki spijane na szumnych bankietach organizowanych przez wielkie osobowości; pachniało raczej nieszlachetnie, drażniąc nozdrza nie bogactwem wybranego szczepu, lecz wonią przebrzydłego siarkowodoru. Zajęcza pieczeń kusiła zmysły, samym swoim wyglądem napełniając puste żołądki; nałóż sobie, Eve, skorzystaj z grzechu mojego życzenia i zaspokój głód, chciałoby się drwiąco dodać, ale powstrzymał cięty język przed kąśliwą uwagą. Wymowne, chłodne spojrzenie nie skrywało w sobie jednak potencjału litości; pozbawione rozsądku, a napełnione dziwaczną pretensją i żalem myśli nie dostrzegały w niej ubogiego, zagubionego dziewczęcia w zaawansowanej ciąży, zmagającego się z trudami codzienności czy niefortunnością losu. Te zdawały się nie interesować go wcale, podobnie do paru groszy, które wydał wtedy na jej leciwy obiadek, podobnie też do wyświechtanego przez czas portfela, gdzie poza starym, rodzinnym zdjęciem, nosił raptem trochę zaplutych sykli. Jej złodziejski popis skwitował wówczas lekceważącym skinieniem ręki. Co jednak wzbudziło weń cień wylewającej się dziś irytacji, to cyniczna śmiałość, z jaką eksponowała wtedy dekolt, dzisiaj dumnie wręcz przyznając się do własnej niemoralności banalnym słowem zbycia. Zepsuta do cna dziwka, naszło myśl w chwili inicjującej konfrontacji; szczyci się plugawym przestępstwem, dodał zaraz niemo w natłoku nic dla niej najpewniej nieznaczących opinii. Nie był wyciągniętym z łamów szumnych powieści bohaterem, sam bynajmniej nie przypominał cnotliwego herosa, ale na wzór doskonałego hipokryty bez zająknięcia oceniał ją teraz od stóp do głów. A przecież nie zaznał nigdy klątwy konieczności wojowania o swoje, nie rozumiał gorzkiego smaku walczenia o przetrwanie. W pozie rozpieszczonego paniska nad wyraz łatwo było jednak wydawać sądy, jemu wszakże nie burczało w brzuchu z głodu, jemu bowiem nie spędzał snu z powiek koszmar społecznego stygmatu i niepewnego jutra.
Być może powinnaś. Bywam pamiętliwy ― odparł w pozorowanej przesadzie, nie będąc jednak specjalnie przejętym. Odebrana godność doskwierała mu najbardziej, o spłatę takiego długu zawalczyć więc musiał samodzielnie. Wybrał tor prostej gadki, naznaczonej wyrazem miałkiej groźby, która nie miała się przecież nigdy ziścić. Musiała dobrze o tym wiedzieć, przeciętny stek zapowiadanej pokuty nie przyspieszył nawet akcji jej frywolnego serca. Widocznie wielu obiecywało jej już analogiczne tyranie, nijak spełniając tę wolę w akcie zapowiadanej kary. Wcale się nie dziwił, jemu podobni nie mieli raczej czasu ścigać anonimowych, portowych dziewuszysk, z pewnością nie w takiej sprawie i nie z takiego powodu. Błaha gra podjęta w konwersacji nie kosztowała go jednak nic, a nosiła niewątpliwie urok dziwacznej satysfakcji. Nie musiała się bać, nie oczekiwał też w zamian lęku; żądał zaledwie uczestnictwa w pozorach, jak na deskach najznamienitszego teatru, gdzie uznawać się winni za swoiste figurki niechlubnych nemezis. Daleka była temu obrazkowi, ale niech przez krótką chwilę napaja się obcą jej słodyczą istnienia jako ktoś ważny. Czerp z tej nagrody, kochana, nieczęsto znaczysz pewnie więcej od tutejszej trawy czy pobliskiego drzewa.
Nie robię tego ze szczerej troski, lecz raczej z... obywatelskiego obowiązku ― odparł krótko, już zaraz doświadczając kwasoty tutejszego sikacza. Podarowane wino nie było warte podjętego przezeń sprzeciwu, mógł pokornie nalać jej wszakże tej wątpliwej przyjemności. Na pewno nie znała niczego lepszego, na trzeźwo bynajmniej nie błyszczała intelektem, powinien więc pozwolić jej, bez krzty zwątpienia, zwilżyć wargi tym paskudztwem, a przy tym ogłupić rozum. ― Twoje dziecko, przez brudną, zmieszaną krew, przez spaczone geny swoich rodziców i tak już fizycznie nie domaga, nie skazuj go więc jeszcze swoją nieodpowiedzialnością na znaczniejsze, umysłowe wady ― wyjaśnił już zaraz, gwoli doprecyzowania napoczętej przed chwilą kwestii. Jakże nierozsądnym z jego strony było wówczas ulegać urokom tej prymitywnej panny; jakże naiwnym było wierzyć, że zamiast upokorzenia obdaruje go wtedy czymś innym. ― Czasami też trzeba osobiście ubrudzić sobie ręce... Ale nie będę tego robił, nie mam wystarczającej motywacji ― odpowiedział obojętnie, pozbywszy się z dłoni smukłego kieliszka; między palcami wyrósł już zaraz papieros, po niedługiej chwili żarzący się już błyskiem na swoim końcu. ― Wszakże nie mogę przecież traktować tamtej sytuacji jako kradzież. Po prostu zapłaciłem ci za usługę, jak byle kurwie.Którą jesteś i zawsze już będziesz. Na twarzy wykwitł kpiący uśmiech, fajka dalej ustawicznie wędrowała w powietrzu, a on cieszył się ciepłem słońca na policzku i napięciem zastygłym w eterze. Spokój kobiecego pytania przyniósł tylko krótki, wypowiedziany w zupełnej lekkości, komunikat. Nie łudź się jednak, że już skończyłem.
Och, droczę się tylko. Nie umiesz się bawić.
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
beyond your face I saw my own reflection
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Zaczarowany kocyk
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach