Zaczarowany kocyk
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Zaczarowany kocyk
Czerwony ozdobny kocyk leży na obrzeżach lasu właściwie od zawsze - czy lato, czy zima, czy deszcz, czy słońce, nic nie wskazuje na to, by był w jakikolwiek sposób sfatygowany. Być może jest zaczarowany, a może opiekę nad nią sprawują inne magiczne żyjątka, których czarodziejskie oko nie jest w stanie dostrzec. Jest dość duży, by kilka osób mogło się na nim wygodnie rozsiąść. Wśród czarodziejów krąży pogłoska, że hasłem-kluczem do kocyka jest fraza kocyku, nakryj się! Wypowiedziana na głos powoduje, że jedzenie materializuje się na porcelanowych talerzykach, pomiędzy którymi pojawia się również bukiecik kwiatów, dobra książka i napój podany w eleganckim, srebrzystym dzbanie oraz kryształowe kielichy - w takiej liczbie, jakiej kocyk ma gości.
Użyj hasła: rzuć 5k6
Pierwsza kość odpowiada za rodzaj podanego dania:
1: owoce morza, w tym kalmar i jeden przypadkiem całkiem żywy homar
2: ślimaki nadziewane po burgundzku
3: kiełbasa
4: pieczeń z zająca
5: jajecznica z boczkiem i cebulą
6: botwinka upstrzona koperkiem
Druga kość odpowiada za deser:
1. ciasto cytrynowe
2. kandyzowane śliwki
3. turrón de doña pepa
4. ais kacang
5. zapiekane jabłko z cynamonem
6. zjełczały kisiel malinowy
Trzecia kość odpowiada za podany napój:
1. przegotowana woda
2. herbata
3. kawa
4. wino
5. sok z bardzo słodkiego egzotycznego owocu, którego nie znasz
6. Pięść Hagrida
Czwarta kość za tytuł książki:
1: ilustrowana bajka dla dzieci
2: bardzo soczysty romans
3: reportaż o czarodziejach w Afryce
4: książka historyczna dotycząca tematyki wojen goblińskich
5: podręcznik do transmutacji z III roku
6: mapy nieba zbite w elegancką księgę
Piąta kość za kwiaty:
1: kwiaty polne
2: lilie
3: forsycje
4: chryzantemy nagrobne
5: niezapominajki
6: wrzosy
Pamiętaj, że jeżeli nie posiadasz wiedzy o literaturze - nie mogłeś tych książek zobaczyć nigdy wcześniej, a jeżeli nie posiadasz biegłości zielarstwa - nie rozpoznasz nazw kwiatów. Jeżeli posiadasz biegłość numerologii, zdajesz sobie sprawę z tego, że jedzenie nie mogło wziąć się tutaj znikąd: musiało zniknąć komuś z talerza w tym samym czasie.
Lokacja zawiera kościUżyj hasła: rzuć 5k6
Pierwsza kość odpowiada za rodzaj podanego dania:
1: owoce morza, w tym kalmar i jeden przypadkiem całkiem żywy homar
2: ślimaki nadziewane po burgundzku
3: kiełbasa
4: pieczeń z zająca
5: jajecznica z boczkiem i cebulą
6: botwinka upstrzona koperkiem
Druga kość odpowiada za deser:
1. ciasto cytrynowe
2. kandyzowane śliwki
3. turrón de doña pepa
4. ais kacang
5. zapiekane jabłko z cynamonem
6. zjełczały kisiel malinowy
Trzecia kość odpowiada za podany napój:
1. przegotowana woda
2. herbata
3. kawa
4. wino
5. sok z bardzo słodkiego egzotycznego owocu, którego nie znasz
6. Pięść Hagrida
Czwarta kość za tytuł książki:
1: ilustrowana bajka dla dzieci
2: bardzo soczysty romans
3: reportaż o czarodziejach w Afryce
4: książka historyczna dotycząca tematyki wojen goblińskich
5: podręcznik do transmutacji z III roku
6: mapy nieba zbite w elegancką księgę
Piąta kość za kwiaty:
1: kwiaty polne
2: lilie
3: forsycje
4: chryzantemy nagrobne
5: niezapominajki
6: wrzosy
Pamiętaj, że jeżeli nie posiadasz wiedzy o literaturze - nie mogłeś tych książek zobaczyć nigdy wcześniej, a jeżeli nie posiadasz biegłości zielarstwa - nie rozpoznasz nazw kwiatów. Jeżeli posiadasz biegłość numerologii, zdajesz sobie sprawę z tego, że jedzenie nie mogło wziąć się tutaj znikąd: musiało zniknąć komuś z talerza w tym samym czasie.
Nie obchodziło ją, jakie opinie tworzył na jej temat w głowie i nawet gdyby wybrzmiały, obeszłyby ją całkowicie. Nie był osobą, której słowa mogłyby ją zranić i wzbudzić jakieś większe emocje. Był tylko przelotnie poznanym chłopcem w nowym dla siebie kraju, który dał się złapać na sztuczki stare, jak świat. To zawsze sprawiało, że młodzi mężczyźni, byli jacyś żałośni w swej prostocie. Uczona od małego, by być sprytniejsza niż oni, a z wiekiem po prostu przebieglejsza i bez skrupułów, gdy nie pilnowali zawartości sakiewki. Korzystała z okazji i tego, co pod nos podsuwał jej los. Tylko nigdy nie robiła tego dla zabawy, a z konkretnych powodów. Kilka lat temu, by przynieść, chociaż parę drobniaków do domu, a później by przeżyć i nie umrzeć z głodu. Nie sądziła jednak, aby jej wyjaśnienia miały cokolwiek zmienić. Jego opinia o niej, najpewniej była nie do uratowania, gdy nigdy nie miał okazji stanąć na jej miejscu i zrozumieć, jak to jest głodować całymi dniami. Przy pierwszym spotkaniu wydawał się sympatyczny, cichy i trochę zamknięty w sobie, ale jednak miły w całokształcie. Dziś zachowywał się jak większość ludzi, których napotykała na swojej drodze, przeświadczonych, że byli lepsi od niej. Schowani za rodzinami, zadzierali nos, myśląc, że są nie wiadomo kim.
Pochyliła lekko głowę, zaciskając usta w wąską kreskę. Pozwoliła sobie na chwilę ciszy, jakby zastanawiała się nad jego słowami i zapewnieniem, że był pamiętliwy.
- Nie ty jedyny.- odparła, chociaż teraz myśli zajmowała niepewność, jak ten dzień skończy się dla niej. Czy znów będzie musiała lizać rany, gdy konsekwencje dawnych czynów, dopadną ją dziś?
Zawiesiła na nim spojrzenie, które zaczęło przenikliwie błądzić po twarzy młodego mężczyzny. Słuchała wyjaśnień i wyprowadzenia z błędu, że to nie troska nim dziś kierowała. W to jednak nie wątpiła, bo prawie zapominała, czym jest troska skierowana w jej stronę i że ludzie potrafią nią obdarzać innych. Dlatego tym bardziej nie podejrzewałaby akurat jego o takowe przejawy.
Kiedy zaczął obrażać i ją i nienarodzone jeszcze dziecko, mimowolnie westchnęła.
- Gdy rozmawialiśmy ostatnim razem, wydawałeś się ciekawszy i przyjemniejszy do słuchania.- przyznała, odwracając na moment wzrok od niego, by podkreślić, jak mało interesujący się stawał.- Jeżeli już chcesz urazić mnie albo moje dziecko, postaraj się trochę.- dodała, ale czuła, jakby coś zacisnęło się na jej gardle. Wcale nie chciała, aby dopiekł jej bardziej. Miała dość słuchania wyzwisk i obelg, którymi Anglicy chętnie ją obdarzali przez całe życie. Nie chciała, aby jej dziecko było nimi określane, chociaż nawet nie zdążyło pojawić się na świecie.
Kolejne słowa pozostawiła bez komentarza, przestając wierzyć w jego postawę. Na ile było w tym pozornej obojętności? Jak bardzo tamta sytuacja musiała zaboleć męskie ego, by teraz odbijał sobie z nawiązką? Wolała nie pytać, nie grzęznąć w tym bardziej.
Grymas niezadowolenia wykrzywił usta, kiedy zrównał ją z dziwką. Nie był w tym pierwszy i najpewniej nie ostatni, ale to jedno określenie, było mocno wymierzonym policzkiem. Miała ochotę wydrapać mu oczy, jednak w obecnym stanie najpewniej zaszkodzi sobie pochopnym ruchem.
- To jest dla ciebie zabawa? Jesteś żałosny.- wyrzuciła z siebie. Zacisnęła palce jednej dłoni na nadgarstku drugiej, by ukryć drżenie i złość.- Skończony dupek z ciebie.- burknęła i odwróciła się na pięcie, gotowa po prostu iść stąd. Wystarczyło już obrażania.
Pochyliła lekko głowę, zaciskając usta w wąską kreskę. Pozwoliła sobie na chwilę ciszy, jakby zastanawiała się nad jego słowami i zapewnieniem, że był pamiętliwy.
- Nie ty jedyny.- odparła, chociaż teraz myśli zajmowała niepewność, jak ten dzień skończy się dla niej. Czy znów będzie musiała lizać rany, gdy konsekwencje dawnych czynów, dopadną ją dziś?
Zawiesiła na nim spojrzenie, które zaczęło przenikliwie błądzić po twarzy młodego mężczyzny. Słuchała wyjaśnień i wyprowadzenia z błędu, że to nie troska nim dziś kierowała. W to jednak nie wątpiła, bo prawie zapominała, czym jest troska skierowana w jej stronę i że ludzie potrafią nią obdarzać innych. Dlatego tym bardziej nie podejrzewałaby akurat jego o takowe przejawy.
Kiedy zaczął obrażać i ją i nienarodzone jeszcze dziecko, mimowolnie westchnęła.
- Gdy rozmawialiśmy ostatnim razem, wydawałeś się ciekawszy i przyjemniejszy do słuchania.- przyznała, odwracając na moment wzrok od niego, by podkreślić, jak mało interesujący się stawał.- Jeżeli już chcesz urazić mnie albo moje dziecko, postaraj się trochę.- dodała, ale czuła, jakby coś zacisnęło się na jej gardle. Wcale nie chciała, aby dopiekł jej bardziej. Miała dość słuchania wyzwisk i obelg, którymi Anglicy chętnie ją obdarzali przez całe życie. Nie chciała, aby jej dziecko było nimi określane, chociaż nawet nie zdążyło pojawić się na świecie.
Kolejne słowa pozostawiła bez komentarza, przestając wierzyć w jego postawę. Na ile było w tym pozornej obojętności? Jak bardzo tamta sytuacja musiała zaboleć męskie ego, by teraz odbijał sobie z nawiązką? Wolała nie pytać, nie grzęznąć w tym bardziej.
Grymas niezadowolenia wykrzywił usta, kiedy zrównał ją z dziwką. Nie był w tym pierwszy i najpewniej nie ostatni, ale to jedno określenie, było mocno wymierzonym policzkiem. Miała ochotę wydrapać mu oczy, jednak w obecnym stanie najpewniej zaszkodzi sobie pochopnym ruchem.
- To jest dla ciebie zabawa? Jesteś żałosny.- wyrzuciła z siebie. Zacisnęła palce jednej dłoni na nadgarstku drugiej, by ukryć drżenie i złość.- Skończony dupek z ciebie.- burknęła i odwróciła się na pięcie, gotowa po prostu iść stąd. Wystarczyło już obrażania.
Learn your place in someone's life,
so you don't overplay your part
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Neutralni
W jawnie prowokujący sposób przemawiał godną głupca pychą, przy tym siląc się na srogą arogancję czynów, ale wszystko to czynił przecież w głębokim przekonaniu o osobistej racji. Bezwzględnie, bez skrupułów, przede wszystkim jednak w ramach niewinnej zabawy, wszakże zbyt pewnie chyba — jak na kobietę w zaawansowanej ciąży, o niższym statusie społecznym i bliskiej zera sile przebicia — spoglądała mu teraz w oczy, mając jeszcze czelność niesfornie z nim dyskutować. Być może gdyby uchyliła przed nim czoło w skromnej pokorze, być może gdyby z ust wybrzmiało lapidarne, nawet niespecjalnie szczere, przepraszam albo nie powinnam była, atmosfera nieoczekiwanego spotkania przybrałaby zupełnie odmienną tonację. Bowiem nie w sprawie tego portfela i kilku bodaj majaczących w nim, zaplutych knutów, rozgrywała się ta potyczka; gra toczyła się wszakże o skrawki męskiej dumy, jej nadszarpnięty w oczach byle Cyganki wizerunek, który za wszelką — albo i nie — cenę zapragnął teraz sprostować. Nie walczył więc o jej sympatię, ta znaczyła dlań nie więcej od okolicznych elementów krajobrazu, choć i jej przesłanki mógłby teraz osiągnąć z powodzeniem; zazwyczaj pomyślnie zwykł wcielać się w stosownie absorbujące role, nie bez kozery dobierając je w zgodzie z okolicznością. Te bywały zmienne, a jej ostatnia obecność pozostawiła na języku pewien niesmak i to bynajmniej nie dlatego, że po dłużącej się rozmówce i pochłoniętym w zaaferowaniu obiedzie postanowiła nie zapraszać go na piętro tłocznej tawerny; płacąc za kawałek ryby i wymieniane w niewybrednej angielszczyźnie uwagi wcale nie doglądał w niej panny do towarzystwa. Z ich usług, co do zasady, nie korzystał, a ewentualną ochotę na oglądanie damskiego dekoltu skwitować mógłby zajrzeniem w mury przybytku o lepszej renomie, gdzie obojczyki pachniały raczej głębokim piżmem, niźli spoconym znojem codzienności. Wtedy, tak po prawdzie, obudził się w nim chyba jakiś nienormalny pierwiastek litości, bo i on sam, chłopiec z dobrego, bogatego domu, swego czasu pałętał się samotnie po zimnym kraju, daleki pokrzepiającej pewności, że dnia następnego oraz kolejnego będzie miał czym zaspokoić swój głód. Teraz najpewniej nijak przypominał tamtego zatrwożonego młodzieńca, walczącego z majestatem przyrody, trudnościami codzienności, wreszcie — z samym sobą; teraz najpewniej w tych samych oczach nie potrafiłaby już dostrzec analogii, bo świeżość i zadbanie emanowały ze skrojonych czernią szat, ale wtedy, tuż po wtargnięciu w rzeczywistość angielskich ziem, jego skóra i twarz nad wyraz szczególnie pamiętały charakter niedawnych miesięcy. I może tylko dlatego właśnie, tak po ludzku, zaprosił ją wówczas do chyboczącego stolika, z zadowoleniem przyjmując fakt, że na jego, iście ascetyczny, prezent przystała.
— Gdy rozmawialiśmy ostatnim razem, połowy twoich opowieści najpewniej nie rozumiałem — przyznał bezwstydnie, po raz ostatni rzuciwszy okiem na podsunięte pod nos wino, w degustacji cierpkie i byle jakie, więc dwóch ostatnich łyków zgromadzonych w smukłym szkle pozbył się powolnym wylaniem zawartości na pobliski kawałek gruntu. Po to tylko, by zaraz obracać w zamyśleniu, między palcami, gładź dzierżonego kieliszka. — Ale tą jedną, o tęsknocie za ciepłym posiłkiem, przyswoiłem bez zarzutu — dodał wkrótce, spoglądając to na nią, to na kraniec pobliskiego koca, nim wypowiedź uzupełnił krótkim, choć do reszty zobojętniałym, komentarzem: — A potem, jakże dostojnie, podziękowałaś mi za niego kradzieżą. Byłaś moim pierwszym angielskim rozczarowaniem, bo chciałem chyba wierzyć, że tacy jak ty — ludzie skazani na ciągłą walkę o przetrwanie — są tak naprawdę przyzwoitymi ofiarami tutejszego systemu. — Rozwiałaś moje wątpliwości i przypomniałaś o cynizmie, mógłby jeszcze dodać w duchu moralizatorskiej pogadanki, ale ona obruszała się ciągle na serwowane jej — neutralnie albo miarą nieskrywanej hiperboli — fakty. I już chciała uciekać, aktorsko obracała się na pięcie, ale on przecież wciąż tkwił w nienasyceniu, więc leniwe machnięcie różdżką i stosowna inkantacja poprzedziły jej zamiar.
— Movo — Czarnomagiczne zaklęcie nie było przesadnie inwazyjne, choć skierowane na jej nogi skutecznie powinno odebrać jej czucie w kończynach. Oczy zaszły mu mgłą, wizja chwilowo stała się czarnobiała, ale przemówił po raz kolejny, jakby w toku popieprzonej lekcji dawał jej teraz pokaz swojej nieobliczalności. — Jeszcze nie skończyłem. A ty nie przeprosiłaś — upomniał ją nagle, wstając z miękkiego kocyka i podchodząc do niej bliżej, z pewnością zdecydowanie za blisko, niż mogłaby sobie życzyć. Wzrok skierował na jej zaskoczone oblicze, dość napastliwie, z wyrysowanym przekąsem i niemym oczekiwaniem.
Przeproś, a pozwolę ci odejść.
udany rzut
— Gdy rozmawialiśmy ostatnim razem, połowy twoich opowieści najpewniej nie rozumiałem — przyznał bezwstydnie, po raz ostatni rzuciwszy okiem na podsunięte pod nos wino, w degustacji cierpkie i byle jakie, więc dwóch ostatnich łyków zgromadzonych w smukłym szkle pozbył się powolnym wylaniem zawartości na pobliski kawałek gruntu. Po to tylko, by zaraz obracać w zamyśleniu, między palcami, gładź dzierżonego kieliszka. — Ale tą jedną, o tęsknocie za ciepłym posiłkiem, przyswoiłem bez zarzutu — dodał wkrótce, spoglądając to na nią, to na kraniec pobliskiego koca, nim wypowiedź uzupełnił krótkim, choć do reszty zobojętniałym, komentarzem: — A potem, jakże dostojnie, podziękowałaś mi za niego kradzieżą. Byłaś moim pierwszym angielskim rozczarowaniem, bo chciałem chyba wierzyć, że tacy jak ty — ludzie skazani na ciągłą walkę o przetrwanie — są tak naprawdę przyzwoitymi ofiarami tutejszego systemu. — Rozwiałaś moje wątpliwości i przypomniałaś o cynizmie, mógłby jeszcze dodać w duchu moralizatorskiej pogadanki, ale ona obruszała się ciągle na serwowane jej — neutralnie albo miarą nieskrywanej hiperboli — fakty. I już chciała uciekać, aktorsko obracała się na pięcie, ale on przecież wciąż tkwił w nienasyceniu, więc leniwe machnięcie różdżką i stosowna inkantacja poprzedziły jej zamiar.
— Movo — Czarnomagiczne zaklęcie nie było przesadnie inwazyjne, choć skierowane na jej nogi skutecznie powinno odebrać jej czucie w kończynach. Oczy zaszły mu mgłą, wizja chwilowo stała się czarnobiała, ale przemówił po raz kolejny, jakby w toku popieprzonej lekcji dawał jej teraz pokaz swojej nieobliczalności. — Jeszcze nie skończyłem. A ty nie przeprosiłaś — upomniał ją nagle, wstając z miękkiego kocyka i podchodząc do niej bliżej, z pewnością zdecydowanie za blisko, niż mogłaby sobie życzyć. Wzrok skierował na jej zaskoczone oblicze, dość napastliwie, z wyrysowanym przekąsem i niemym oczekiwaniem.
Przeproś, a pozwolę ci odejść.
udany rzut
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz; zarządca karczmy
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 17 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Zaczarowany kocyk
Szybka odpowiedź