Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Durham
Grota Krzyku
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Grota Krzyku
Grota Krzyku jest miejscem powszechnie znanym wśród młodych czarodziejów, którzy lubią zakładać się o to, kto wytrzyma w niej najdłużej. Znajduje się w niegościnnej części Durham w miejscu do którego trudno jest dostać się inną drogą, niż poprzez teleportację. Wejście do niej jest dość duże, a jeśli zbliży się do niego człowiek pochodnie osadzone w skale samoistnie rozbłyskają płomieniami.
Pierwsze kroki stawiane w środku są dla czarodzieja zwykle zawodem - po plotkach traktujących o tym jak przerażające jest to miejsce trudno uwierzyć, że widzi się jedynie kamienne ściany. Echo stawianych kroków odbija się głośno, sugerując, że grota ciągnie się dość głęboko.
Powoli jednak, im dalej od źródła światła, tym bardziej wyrazista staje się ciemność - ciemność, której nie da się rozproszyć żadnym zaklęciem. A w owej ciemności każdy widzi inne kształty. Prawdopodobnie wyczuwając strach, którym mogą się karmić, dotarły tutaj liczne boginy, jest to jednak tylko jedna z teorii - którą obala w oczywisty sposób fakt, że zaklęcie Riddiculus w niczym nie pomaga, a przerażających istot przybierających przeróżne formy jest więcej i więcej.
I w chwili, kiedy śmiałek ma dość - chce już tylko uciekać, dociera do niego, że zgubił drogę, a grota wcale nie ma zamiaru zbyt łatwo go uwolnić.
Niewątpliwie jest to wspaniałe miejsce na kryjówkę - jednak tylko dla tych, którym nie są drogie ich zmysły.
Wszystkie istoty czy osoby, jakie widzi tu postać są wyłącznie wytworami jej wyobraźni, nie są w stanie jej realnie skrzywdzić. Postać może słyszeć głosy, może widzieć wyraźne kształty, nawet zbyt wyraźne jak na panującą dookoła ciemność. Postać nie jest w stanie racjonalnie patrzeć na to, co widzi i słyszy - między innymi na tym polega klątwa tego miejsca.
Opuszczenie lokacji jest możliwe, kiedy postaci wyrzucą łącznie 400 oczek (k100, wszystkie rzuty sumują się), do rzutu dodaje się biegłość odporności magicznej.
Lokacja zawiera kości.Pierwsze kroki stawiane w środku są dla czarodzieja zwykle zawodem - po plotkach traktujących o tym jak przerażające jest to miejsce trudno uwierzyć, że widzi się jedynie kamienne ściany. Echo stawianych kroków odbija się głośno, sugerując, że grota ciągnie się dość głęboko.
Powoli jednak, im dalej od źródła światła, tym bardziej wyrazista staje się ciemność - ciemność, której nie da się rozproszyć żadnym zaklęciem. A w owej ciemności każdy widzi inne kształty. Prawdopodobnie wyczuwając strach, którym mogą się karmić, dotarły tutaj liczne boginy, jest to jednak tylko jedna z teorii - którą obala w oczywisty sposób fakt, że zaklęcie Riddiculus w niczym nie pomaga, a przerażających istot przybierających przeróżne formy jest więcej i więcej.
I w chwili, kiedy śmiałek ma dość - chce już tylko uciekać, dociera do niego, że zgubił drogę, a grota wcale nie ma zamiaru zbyt łatwo go uwolnić.
Niewątpliwie jest to wspaniałe miejsce na kryjówkę - jednak tylko dla tych, którym nie są drogie ich zmysły.
Wszystkie istoty czy osoby, jakie widzi tu postać są wyłącznie wytworami jej wyobraźni, nie są w stanie jej realnie skrzywdzić. Postać może słyszeć głosy, może widzieć wyraźne kształty, nawet zbyt wyraźne jak na panującą dookoła ciemność. Postać nie jest w stanie racjonalnie patrzeć na to, co widzi i słyszy - między innymi na tym polega klątwa tego miejsca.
Opuszczenie lokacji jest możliwe, kiedy postaci wyrzucą łącznie 400 oczek (k100, wszystkie rzuty sumują się), do rzutu dodaje się biegłość odporności magicznej.
Ten kraj, to społeczeństwo ich potrzebowało. Od wielu wieków, aż po dziś dzień. Przez lata zmieniają się problemy, lecz to od nich niezmiennie wymaga się działania. Lady doyenne Rosier dopiero od niedawna zdaje sobie sprawę ze spoczywającego na jej ramionach ciężaru i gdyby nie została doń przymuszona, najpewniej nadal ograniczałaby się do brylowania w towarzystwie i pobieżnych, przelotnych przyjemności. Niemniej dziś czuje odpowiedzialność i pragnie ze wszystkich sił wspomóc świat swoimi umiejętnościami, byleby pozostawić po sobie znak, byleby poprawić innym byt.
Primrose miała więcej szczęścia, niż rozumu, ta sprawa jest jasna. Nie można jednak wymagać od młodej panny roztropności na każdym kroku. To oczywiste, że potrzebuje się wyszumieć, zakosztować prawdziwego życia, jakie jest jej odmawiane przez wzgląd na status. Półwila z zadowoleniem przyjmuje fakt, że jej przyjaciółka ma możliwość rozwijać się także w tym kierunku. Chce dla niej jak najlepiej i jest w stanie ją wspierać przy każdej podjętej decyzji, doskonale wiedząc, że od niej oczekiwać może tego samego. Chciałaby ją zachęcić do śmiałości, do odważnego sięgania po to, czego pragnie, lecz wątpi, czy młoda czarownica zdecyduje się prędko na kolejny krok. Zamierza ją ku temu popchnąć, delikatnie i ostrożnie, by ta oswoiła się z myślą, że naprawdę może wiele.
Trytony są niezwykle dumnym gatunkiem istot. Zazdrośnie strzegą swoich sekretów, raczej niechętnie dzielą się tajemnicami. Nie wpuszczają nikogo do swoich królestw, dbając o bezpieczeństwo swoich towarzyszy. Evandra od lat nie miała okazji, by pomówić z syrenami innymi od tych, które spotkać można w La Fantasmagorie. To z Keto rozprawiała na rozmaite tematy, najczęściej orbitując wokół kwestii związanych ze sztuką. Spragniona chłonęła każdą nowinkę ze świata syren, poznając podstawowe rządzące ich światem prawa. Z nimi czuje się już oswojona, gotowa zaufać, lecz nie może tego samego powiedzieć o osobniku, który właśnie wyłania się spod tafli wody. Serce w piersi szlachcianki przyspiesza swoje bicie, kobieta bierze nieco głębszy oddech, przestępując kolejny krok ku skrajowi lądu.
- Racz nam wybaczyć wezwanie i niepokojenie - skłania nisko głowę i zaczyna ostrożnym tonem, nie wiedząc, czego może się spodziewać po tym osobniku. - Nazywam się lady doyenne Evandra Rosier z domu Lestrange, sprzymierzona z trytonami z kanału La Manche, a to lady Primrose Burke, pani na tutejszych ziemiach - przedstawia się pełnym tytułem, choć nie ma pewności, czy tutejsze istoty zdają sobie sprawę z ich powagi, bądź istnienia w ogóle. Z osobnikami swego gatunku powinny być zaznajomione, lecz ich relacje są dla Evandry obce. - Przybywamy zaniepokojone potencjalnym, pochodzącym z tych okolic zagrożeniem. Martwi nas to, co zostało znalezione w grocie oraz jej wpływ na okolicznych mieszkańców. - Oszczędnym ruchem dłoni wskazuje na jaskinię, która ich tu wszystkich dziś wezwała. - Poszukujemy informacji dotyczących stworzeń, które mogłyby z tymi niepokojami mieć coś wspólnego. Czy jesteś w stanie nam pomóc? - Zawiesza wyczekujące spojrzenie na twarzy trytona, mając szczerą nadzieję, że to spotkanie obejdzie się bez żadnych komplikacji.
Primrose miała więcej szczęścia, niż rozumu, ta sprawa jest jasna. Nie można jednak wymagać od młodej panny roztropności na każdym kroku. To oczywiste, że potrzebuje się wyszumieć, zakosztować prawdziwego życia, jakie jest jej odmawiane przez wzgląd na status. Półwila z zadowoleniem przyjmuje fakt, że jej przyjaciółka ma możliwość rozwijać się także w tym kierunku. Chce dla niej jak najlepiej i jest w stanie ją wspierać przy każdej podjętej decyzji, doskonale wiedząc, że od niej oczekiwać może tego samego. Chciałaby ją zachęcić do śmiałości, do odważnego sięgania po to, czego pragnie, lecz wątpi, czy młoda czarownica zdecyduje się prędko na kolejny krok. Zamierza ją ku temu popchnąć, delikatnie i ostrożnie, by ta oswoiła się z myślą, że naprawdę może wiele.
Trytony są niezwykle dumnym gatunkiem istot. Zazdrośnie strzegą swoich sekretów, raczej niechętnie dzielą się tajemnicami. Nie wpuszczają nikogo do swoich królestw, dbając o bezpieczeństwo swoich towarzyszy. Evandra od lat nie miała okazji, by pomówić z syrenami innymi od tych, które spotkać można w La Fantasmagorie. To z Keto rozprawiała na rozmaite tematy, najczęściej orbitując wokół kwestii związanych ze sztuką. Spragniona chłonęła każdą nowinkę ze świata syren, poznając podstawowe rządzące ich światem prawa. Z nimi czuje się już oswojona, gotowa zaufać, lecz nie może tego samego powiedzieć o osobniku, który właśnie wyłania się spod tafli wody. Serce w piersi szlachcianki przyspiesza swoje bicie, kobieta bierze nieco głębszy oddech, przestępując kolejny krok ku skrajowi lądu.
- Racz nam wybaczyć wezwanie i niepokojenie - skłania nisko głowę i zaczyna ostrożnym tonem, nie wiedząc, czego może się spodziewać po tym osobniku. - Nazywam się lady doyenne Evandra Rosier z domu Lestrange, sprzymierzona z trytonami z kanału La Manche, a to lady Primrose Burke, pani na tutejszych ziemiach - przedstawia się pełnym tytułem, choć nie ma pewności, czy tutejsze istoty zdają sobie sprawę z ich powagi, bądź istnienia w ogóle. Z osobnikami swego gatunku powinny być zaznajomione, lecz ich relacje są dla Evandry obce. - Przybywamy zaniepokojone potencjalnym, pochodzącym z tych okolic zagrożeniem. Martwi nas to, co zostało znalezione w grocie oraz jej wpływ na okolicznych mieszkańców. - Oszczędnym ruchem dłoni wskazuje na jaskinię, która ich tu wszystkich dziś wezwała. - Poszukujemy informacji dotyczących stworzeń, które mogłyby z tymi niepokojami mieć coś wspólnego. Czy jesteś w stanie nam pomóc? - Zawiesza wyczekujące spojrzenie na twarzy trytona, mając szczerą nadzieję, że to spotkanie obejdzie się bez żadnych komplikacji.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Tryton przyglądał się wam z uwagą, przesuwając spojrzenie ciemnych oczu pomiędzy Primrose a Evandrą, przez dłuższą chwilę nie mówiąc nic, ale wyraźnie przysłuchując się każdemu padającemu słowu. Jego wygląd mógł wydać się wam dziki: miał długie, sięgające pasa włosy i szeroko zarysowaną szczękę, a linię żuchwy znaczyła podłużna, jasna blizna. Kiedy Evandra przedstawiła was obie, skinął głową w wyrazie szacunku, ale bez śladu usłużności; tytuły nie znaczyły dla niego wiele. - Laekces - przedstawił się, przenosząc przenikliwe spojrzenie na lady Kentu. Przez jego źrenice, znacznie szersze niż u człowieka, przemknął cień. - Nasi bracia i siostry z południa wspominali nam o tym przymierzu - przyznał. Evandra, doskonale zaznajomiona z językiem trytonów, nie miała problemów ze zrozumieniem go, choć dostrzegała wyraźne różnice w akcencie; Laekces mówił ciężej niż znane jej trytony, kładąc mocniejszy nacisk na głoski. Dla przysłuchującej się z boku Primrose mowa trytona nie przypominała żadnego znanego jej języka.
Na wspomnienie o znalezionym w grocie zagrożeniu, twarz trytona wykrzywiła się w gniewie, choć nie był to gniew skierowany ku wam; jego wzrok na sekundę pomknął w kierunku odsłoniętego wejścia do ukrytej niegdyś groty. Spomiędzy jego warg wydarł się chrapliwy dźwięk, który dla Primrose mógł brzmieć jak przekleństwo, ale Evandra rozpoznała trytońskie słowo oznaczające węża. - Istota, która wypełzła z tego więzienia nie ma nic wspólnego z żyjącymi tu stworzeniami - powiedział, powracając spojrzeniem do czarownicy. - Nie ma w niej iskry życia, więc nie można jej zabić; niesie za sobą śmierć wszędzie, gdzie się pojawi. Przed laty potężny czarodziej okiełznał ją i spętał, ale jej uwolnienie zawsze było kwestią czasu - zawyrokował. - Wasz niepokój jest rozsądny, ale poszukiwania są już tego rozsądku pozbawione - dodał ostrzegawczo, a jego palce - połączone ze sobą błonami - silniej zacisnęły się na dzierżonym w dłoni trójzębie.
To tylko post uzupełniający. Jeśli chcecie, możecie kontynuować rozmowę z trytonem - w takim wypadku mistrz gry prosi o oznaczenie w powiadomieniu.
Na wspomnienie o znalezionym w grocie zagrożeniu, twarz trytona wykrzywiła się w gniewie, choć nie był to gniew skierowany ku wam; jego wzrok na sekundę pomknął w kierunku odsłoniętego wejścia do ukrytej niegdyś groty. Spomiędzy jego warg wydarł się chrapliwy dźwięk, który dla Primrose mógł brzmieć jak przekleństwo, ale Evandra rozpoznała trytońskie słowo oznaczające węża. - Istota, która wypełzła z tego więzienia nie ma nic wspólnego z żyjącymi tu stworzeniami - powiedział, powracając spojrzeniem do czarownicy. - Nie ma w niej iskry życia, więc nie można jej zabić; niesie za sobą śmierć wszędzie, gdzie się pojawi. Przed laty potężny czarodziej okiełznał ją i spętał, ale jej uwolnienie zawsze było kwestią czasu - zawyrokował. - Wasz niepokój jest rozsądny, ale poszukiwania są już tego rozsądku pozbawione - dodał ostrzegawczo, a jego palce - połączone ze sobą błonami - silniej zacisnęły się na dzierżonym w dłoni trójzębie.
Przyglądała się trytonowi z zafascynowaniem. Nie miała okazji do tego, aby widzieć te istoty w swoim życiu. Wreszcie miała okazję, a to sprawiło, że czuła wewnętrzne podekscytowanie, pewien dreszcz niepokoju, który jednocześnie skłaniał ją do tego, aby zgłębić tajemnice i zadać więcej pytań.
Język jakim posługiwał się ich rozmówca nie przypomniał jej niczego. Nie potrafiła nawet do niczego przyrównać jak do trzeszczenia, klekotu czasami nieprzyjemnego dźwięku paznokci na tablicy kredowej. Mimo to, Evandra kiwała głową, po jej minie widziała jak dokładnie słucha nim zajęła się tłumaczeniem słów jakie padły.
Primrose kiwnęła głową podobnie jak przyjaciółka.
Wąż
Jej podejrzenia były więc słuszne. Jedna istota, zapewne cienista jak te, które widziała wcześniej przy Tristanie i Deidre. Potężna siła, której należy się obawiać, ale nie powinna szukać. Jak więc miała rozwiązać zagadkę? Jak mogła spętać istotę? I czy miała wpływ na ludzi na lądzie?
-Dziękuję. - Zwróciła się bezpośrednio do trytona. -Nim odejdziesz, czy wiesz może, czy ta istota, ten wąż, ma wpływ na ludzi na lądzie? Czy śpiewa? Woła ich do siebie, a oni otumanieni jej śpiewem toną w głębinach morskich? - Spojrzała na Evandrę i poczekała, aż tak przetłumaczy to pytanie i następnie zadała kolejne. -Czy wiesz co to był za potężny czarodziej, który nałożył te zabezpieczenia i jak zostały one zdjęte? Czy osłabły czy może zrobił to inny czarodziej? - Pytania piętrzyły się i gromadziły w jej głowie. Jednocześnie nie chciała nimi zalać trytona, ale jednak każda wskazówka mogła być tą, która okaże się słuszna i za którą będzie mogła podążyć. Pragnęła pojąć z czym ma do czynienia i czy jest szansa, aby mieć wpływ na rzeczoną istotę oraz jak bardzo może zagrać mieszkańcom hrabstwa, których domostwa są tuż przy morzu. Jak bardzo małe porty usiane wzdłuż morskiego nabrzeża są narażone na moc i działanie tego potwora.
Poczekała, aż przyjaciółka ponownie przetłumaczy jej słowa i cierpliwie słuchała tego co wypowiadał tryton wdzięczna za to, że w ogóle podejmuje rozmowę, bo przecież mógł zignorować prośbę jaką do niego wysłała poprzez wrzucenie monety. Nie było ich wiele w Durham, nie wiedziała skąd je pozyskiwać i od kiedy leżały w małej skrzynce w gabinecie ojca.
|Prosimy MG o kolejne uzupełnienie
Język jakim posługiwał się ich rozmówca nie przypomniał jej niczego. Nie potrafiła nawet do niczego przyrównać jak do trzeszczenia, klekotu czasami nieprzyjemnego dźwięku paznokci na tablicy kredowej. Mimo to, Evandra kiwała głową, po jej minie widziała jak dokładnie słucha nim zajęła się tłumaczeniem słów jakie padły.
Primrose kiwnęła głową podobnie jak przyjaciółka.
Wąż
Jej podejrzenia były więc słuszne. Jedna istota, zapewne cienista jak te, które widziała wcześniej przy Tristanie i Deidre. Potężna siła, której należy się obawiać, ale nie powinna szukać. Jak więc miała rozwiązać zagadkę? Jak mogła spętać istotę? I czy miała wpływ na ludzi na lądzie?
-Dziękuję. - Zwróciła się bezpośrednio do trytona. -Nim odejdziesz, czy wiesz może, czy ta istota, ten wąż, ma wpływ na ludzi na lądzie? Czy śpiewa? Woła ich do siebie, a oni otumanieni jej śpiewem toną w głębinach morskich? - Spojrzała na Evandrę i poczekała, aż tak przetłumaczy to pytanie i następnie zadała kolejne. -Czy wiesz co to był za potężny czarodziej, który nałożył te zabezpieczenia i jak zostały one zdjęte? Czy osłabły czy może zrobił to inny czarodziej? - Pytania piętrzyły się i gromadziły w jej głowie. Jednocześnie nie chciała nimi zalać trytona, ale jednak każda wskazówka mogła być tą, która okaże się słuszna i za którą będzie mogła podążyć. Pragnęła pojąć z czym ma do czynienia i czy jest szansa, aby mieć wpływ na rzeczoną istotę oraz jak bardzo może zagrać mieszkańcom hrabstwa, których domostwa są tuż przy morzu. Jak bardzo małe porty usiane wzdłuż morskiego nabrzeża są narażone na moc i działanie tego potwora.
Poczekała, aż przyjaciółka ponownie przetłumaczy jej słowa i cierpliwie słuchała tego co wypowiadał tryton wdzięczna za to, że w ogóle podejmuje rozmowę, bo przecież mógł zignorować prośbę jaką do niego wysłała poprzez wrzucenie monety. Nie było ich wiele w Durham, nie wiedziała skąd je pozyskiwać i od kiedy leżały w małej skrzynce w gabinecie ojca.
|Prosimy MG o kolejne uzupełnienie
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Sylwetka trytona różni się nieco od pięknych syren, które oglądać można w La Fantasmagorie. Tamte są urokliwe i kuszące, przyciągają spojrzenia, a wyłaniający się przed nimi osobnik zdaje się być zupełnie od nich inny. Akcent Laekcesa znacząco różni się od tego, jakim posługują się trytony z kanału La Manche i Evandrze zajmuje krótką chwilę zrozumienie, o czym mówi.
- Powiedział wąż - mówi cicho do Primrose, na moment odwracając w jej stronę głowę, ale nie wzrok - ten wciąż ma utkwiony w swoim rozmówcy, obserwując go czujnie. - Nie wiem, czy ma na myśli prawdziwego węża, czy to forma obrazy i przekleństwa.
Przekazuje przyjaciółce słowa Laekcesa, słowo w słowo oddając to, co mówi tryton. Stara się jak najwierniej oddać przekaz, wiedząc, że drobne niuanse mogą mieć istotne znaczenie.
- To brzmi niepokojąco, Prim. Jesteś pewna, że chcesz się tym zajmować? - Że to ty powinnaś się tym zajmować? Ta sprawa musi trafić w ręce doświadczonych czarodziejów o szerokiej wiedzy i mimo całego szacunku dla lady Burke i jej szerokich umiejętności, może to być dla niej po prostu bardzo niebezpieczne. - Mam nadzieję, że przynajmniej zwrócisz się z tym do pozostałych Rycerzy. - Na twarzy półwili kreśli się zaniepokojenie o przyjaciółkę. Podejmuje się ryzykownych działań i sięga do trudnych dziedzin magicznych. Od zawsze cechowała się powagą i roztropnością, więc raczej nie porywa się na coś, z czym nie ma absolutnie żadnych szans, ale skąd może wiedzieć, z czym przyjdzie jej się mierzyć?
- Czy wiesz może, czy istota ta ma wpływ na ludzi na lądzie, przywołując ich do siebie? - zwraca się na powrót do trytona, przekazując kolejne pytanie Primrose. Sama nie kojarzy żadnego z podobnych stworzeń, a skoro ich rozmówca potwierdza, że nie jest ona niczym naturalnym, trudno będzie doszukać się czegokolwiek o jej pochodzeniu w księgach o czarodziejskich bestiach. - Kim był czarodziej, który stworzył to więzienie i zamknął w nim tę istotę? Dlaczego została uwolniona, czy to za czyjąś sprawą, a może magia z biegiem lat osłabła? - Szczerze wątpi, by Laekces miał odpowiedzi na te pytania, ale ma nadzieję, że podsunie im jakąkolwiek wskazówkę. Trytony są stworzeniami długowiecznymi, tylko czy na tyle, by pamiętać coś, co stało się przed wieloma laty? Czy takie informacje przekazywane są z jednego pokolenia na drugie? Sam fakt, że Laekces wie cokolwiek na ten temat, dodaje odrobinę otuchy. - Nazwałeś go wężem - unosi dłoń w kierunku wejścia do jaskini. - Czy to przez formę, jaką przybiera? Czy przez przebiegłość, jaką się odznacza? - nie daje jej to spokoju.
- Powiedział wąż - mówi cicho do Primrose, na moment odwracając w jej stronę głowę, ale nie wzrok - ten wciąż ma utkwiony w swoim rozmówcy, obserwując go czujnie. - Nie wiem, czy ma na myśli prawdziwego węża, czy to forma obrazy i przekleństwa.
Przekazuje przyjaciółce słowa Laekcesa, słowo w słowo oddając to, co mówi tryton. Stara się jak najwierniej oddać przekaz, wiedząc, że drobne niuanse mogą mieć istotne znaczenie.
- To brzmi niepokojąco, Prim. Jesteś pewna, że chcesz się tym zajmować? - Że to ty powinnaś się tym zajmować? Ta sprawa musi trafić w ręce doświadczonych czarodziejów o szerokiej wiedzy i mimo całego szacunku dla lady Burke i jej szerokich umiejętności, może to być dla niej po prostu bardzo niebezpieczne. - Mam nadzieję, że przynajmniej zwrócisz się z tym do pozostałych Rycerzy. - Na twarzy półwili kreśli się zaniepokojenie o przyjaciółkę. Podejmuje się ryzykownych działań i sięga do trudnych dziedzin magicznych. Od zawsze cechowała się powagą i roztropnością, więc raczej nie porywa się na coś, z czym nie ma absolutnie żadnych szans, ale skąd może wiedzieć, z czym przyjdzie jej się mierzyć?
- Czy wiesz może, czy istota ta ma wpływ na ludzi na lądzie, przywołując ich do siebie? - zwraca się na powrót do trytona, przekazując kolejne pytanie Primrose. Sama nie kojarzy żadnego z podobnych stworzeń, a skoro ich rozmówca potwierdza, że nie jest ona niczym naturalnym, trudno będzie doszukać się czegokolwiek o jej pochodzeniu w księgach o czarodziejskich bestiach. - Kim był czarodziej, który stworzył to więzienie i zamknął w nim tę istotę? Dlaczego została uwolniona, czy to za czyjąś sprawą, a może magia z biegiem lat osłabła? - Szczerze wątpi, by Laekces miał odpowiedzi na te pytania, ale ma nadzieję, że podsunie im jakąkolwiek wskazówkę. Trytony są stworzeniami długowiecznymi, tylko czy na tyle, by pamiętać coś, co stało się przed wieloma laty? Czy takie informacje przekazywane są z jednego pokolenia na drugie? Sam fakt, że Laekces wie cokolwiek na ten temat, dodaje odrobinę otuchy. - Nazwałeś go wężem - unosi dłoń w kierunku wejścia do jaskini. - Czy to przez formę, jaką przybiera? Czy przez przebiegłość, jaką się odznacza? - nie daje jej to spokoju.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Tryton przesuwał spojrzenie pomiędzy wami, kierując podłużne, ciemne źrenice to na Evandrę, to na Primrose, zupełnie jakby mógł zrozumieć padające słowa. Na jego zielonkawej twarzy nie malowało się zniecierpliwienie, ale surowość i dzikość również z niej nie zniknęła. Słysząc pytanie Evandry, zacisnął szczękę, a jego rysy nabrały ostrzejszego wyrazu. - Jeżeli zechce ich przywołać, zrobi to tak na lądzie, jak i na morzu, na górskich szczytach, jak i w głębinach - odpowiedział, z wyraźną pogardą pobrzmiewającą między głoskami.
Wspomnienie o czarodzieju sprawiło, że zamilkł na chwilę, na moment kierując wzrok w stronę Primrose; wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał. - O ile się nie mylę, jest wśród was znany jako Galahad - odparł. - Tajemnice magii, jakiej użył, są nam obce; podobnie jak powody, dla których zawiodła. Kraty pękły wraz z pojawieniem się na niebie gwiazdy, ale czy to ona je skruszyła, czy tylko zwabiła bestię na tyle mocno, że ta znalazła w sobie siłę, by je zniszczyć? Być może nigdy się nie dowiemy - powiedział Laekces, odpowiadając na kolejne pytanie.
- Bestia przybrała formę węża - przytaknął, zwracając się znów w stronę Evandry. - Może jednak przyodziać się w jakąkolwiek inną. Ta konkretna jest jej, być może, najbliższa; potrafi sparaliżować spojrzeniem niczym bazyliszek, i sączyć truciznę do umysłu, jakoby najbardziej śmiercionośny jad. Zrzuca z siebie powłokę, gdy tylko się nią znudzi, nie pozostawiając nic poza pustą skorupą - wyjaśnił. Woda tuż obok niego się poruszyła, rozsiewając wokół drobne kręgi, a niedługo później spod powierzchni wynurzyła się syrena - z wyglądu podobna do Laekcesa, nie licząc długich, jasnych, splecionych w gruby warkocz włosów. Zignorowawszy was zupełnie, nachyliła się w stronę trytona, żeby powiedzieć mu coś na ucho. Tryton wysłuchał jej uważnie, ale sam się nie odezwał; zamiast tego odwrócił się ponownie w waszym kierunku, czekając na kolejne pytania - lub ich brak.
Wspomnienie o czarodzieju sprawiło, że zamilkł na chwilę, na moment kierując wzrok w stronę Primrose; wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał. - O ile się nie mylę, jest wśród was znany jako Galahad - odparł. - Tajemnice magii, jakiej użył, są nam obce; podobnie jak powody, dla których zawiodła. Kraty pękły wraz z pojawieniem się na niebie gwiazdy, ale czy to ona je skruszyła, czy tylko zwabiła bestię na tyle mocno, że ta znalazła w sobie siłę, by je zniszczyć? Być może nigdy się nie dowiemy - powiedział Laekces, odpowiadając na kolejne pytanie.
- Bestia przybrała formę węża - przytaknął, zwracając się znów w stronę Evandry. - Może jednak przyodziać się w jakąkolwiek inną. Ta konkretna jest jej, być może, najbliższa; potrafi sparaliżować spojrzeniem niczym bazyliszek, i sączyć truciznę do umysłu, jakoby najbardziej śmiercionośny jad. Zrzuca z siebie powłokę, gdy tylko się nią znudzi, nie pozostawiając nic poza pustą skorupą - wyjaśnił. Woda tuż obok niego się poruszyła, rozsiewając wokół drobne kręgi, a niedługo później spod powierzchni wynurzyła się syrena - z wyglądu podobna do Laekcesa, nie licząc długich, jasnych, splecionych w gruby warkocz włosów. Zignorowawszy was zupełnie, nachyliła się w stronę trytona, żeby powiedzieć mu coś na ucho. Tryton wysłuchał jej uważnie, ale sam się nie odezwał; zamiast tego odwrócił się ponownie w waszym kierunku, czekając na kolejne pytania - lub ich brak.
Słuchała wymiany słów jaka toczyła się między czarownicą a trytonem. Czekała na tłumaczenie nie rejestrując tego jak mocno zaciska dłonie w cichym oczekiwaniu na informacje. Liczyła, bardzo mocno liczyła, że czegoś się dowie, jakiś ochłap informacji, który podpowie jej co robić dalej albo gdzie szukać informacji. Spodziewała się, że będzie musiała zagłębić w przeszłość, w historię i legendy, aby pojąć to z czym ma do czynienia. Nie zniechęciło jej to, gdyż upór był w niej silny, tak samo zaciętość, choć ta nie raz była wystawiana przez rzeczywistość na próby.
-Nie jestem w tym sama. - Zapewniła przyjaciółkę, a słowa te nie były tylko po to, aby ją uspokoić. Xavier również mocno interesował się tym tematem, a Drew wyraził chęć wsparcia i pomocy. Nawet Ramsey był już w to w jakiś sposób zaangażowany. Miała nadzieję, że oprócz Xaviera, któryś z tych Śmierciożerców będzie chciał jej pomóc. Musiała chronić ludzi Durham, musiała zapewnić im spokój i byt. Taki był jej obowiązek jako lady Burke.
Nauka zaś wymaga poświęceń i daniny. Zawsze będą stać w miejscu jeżeli nie będzie ludzi, którzy będą gotowi na poświęcenia, na zadawanie pytań, na szukanie nowych ścieżek do poznania i zdobycia wiedzy. Ktoś mógłby zapytać, dlaczego to zawsze musiała być Primrose, a odpowiedź zaś była prosta. To było jej życie, jej oddech, jej pragnienie, a żeby coś zmienić należało wykazać się odwagą.
-Galahad… - Powtórzyła za Laekcesem i Evandrą ściągając nieznacznie brwi. Każde dziecko znało legendy arturiańskie. Każdemu z nich to imię obiło się o uszy. Musiała jednak mocniej zgłębić ten temat z osobami, które lepiej znały się w tym temacie. Zmiennoształność ją mocno zaniepokoiła, ponieważ istota mogła stać się wszystkim. To zaś sprawiało, że nie będzie łatwo jej wytropić ani znaleźć. Wszystko też łączyło się z kometą, która tak długo wisiała na niebie. Jej moc i siła, którą przecież doświadczali teraz każdego dnia, była ogromna. Nic dziwnego, że mogła naruszyć struktury magii. Tak wiele wątków do złapania, powiązania ze sobą i zrozumienia. Astronomia, historia, teoria magii, geomancja - jeżeli mieli coś z tym zrobić, musieli połączyć siły. Cassandra jej napisała, żeby zostawiła ten temat, ale jak mogła go zostawić, jeżeli ta istota narażała życie mieszkańców, zwykłych ludzi, którzy nie byli niczemu winni. Możliwe, że świeżo upieczona pani Mulciber jeszcze w pełni nie pojęła obowiązków jakie spadają na tych, którzy stają się opiekunami danej ziemi. Choć nadana, nie była tylko ich własnością i czymś z czego mogli czerpać profity. Nie zakładała jednak jej złej woli, a chęci pomocy. Zwyczajnie, każda z nich patrzyła z innej perspektywy na ten sam problem.
-Dziękuję za Twoją pomoc. - Skłoniła się trytonowi uprzejmie. -Bądź bezpieczny i wiedz, że jestem twoją dłużniczką. - Pomógł jej bardzo. Nawet jeśli nie miała podanych odpowiedzi wprost wiedziała, gdzie szukać dalej. Następnie zwróciła się do Evandry. -Galahad, zmiennokształtność, mrożenie wzrokiem jak bazyliszek, zatruwanie umysłów. - Spojrzała na przyjaciółkę. -Jakieś pomysły?
Być może czarownica miała jakieś spostrzeżenie, które warto było wziąć pod uwagę.
-Nie jestem w tym sama. - Zapewniła przyjaciółkę, a słowa te nie były tylko po to, aby ją uspokoić. Xavier również mocno interesował się tym tematem, a Drew wyraził chęć wsparcia i pomocy. Nawet Ramsey był już w to w jakiś sposób zaangażowany. Miała nadzieję, że oprócz Xaviera, któryś z tych Śmierciożerców będzie chciał jej pomóc. Musiała chronić ludzi Durham, musiała zapewnić im spokój i byt. Taki był jej obowiązek jako lady Burke.
Nauka zaś wymaga poświęceń i daniny. Zawsze będą stać w miejscu jeżeli nie będzie ludzi, którzy będą gotowi na poświęcenia, na zadawanie pytań, na szukanie nowych ścieżek do poznania i zdobycia wiedzy. Ktoś mógłby zapytać, dlaczego to zawsze musiała być Primrose, a odpowiedź zaś była prosta. To było jej życie, jej oddech, jej pragnienie, a żeby coś zmienić należało wykazać się odwagą.
-Galahad… - Powtórzyła za Laekcesem i Evandrą ściągając nieznacznie brwi. Każde dziecko znało legendy arturiańskie. Każdemu z nich to imię obiło się o uszy. Musiała jednak mocniej zgłębić ten temat z osobami, które lepiej znały się w tym temacie. Zmiennoształność ją mocno zaniepokoiła, ponieważ istota mogła stać się wszystkim. To zaś sprawiało, że nie będzie łatwo jej wytropić ani znaleźć. Wszystko też łączyło się z kometą, która tak długo wisiała na niebie. Jej moc i siła, którą przecież doświadczali teraz każdego dnia, była ogromna. Nic dziwnego, że mogła naruszyć struktury magii. Tak wiele wątków do złapania, powiązania ze sobą i zrozumienia. Astronomia, historia, teoria magii, geomancja - jeżeli mieli coś z tym zrobić, musieli połączyć siły. Cassandra jej napisała, żeby zostawiła ten temat, ale jak mogła go zostawić, jeżeli ta istota narażała życie mieszkańców, zwykłych ludzi, którzy nie byli niczemu winni. Możliwe, że świeżo upieczona pani Mulciber jeszcze w pełni nie pojęła obowiązków jakie spadają na tych, którzy stają się opiekunami danej ziemi. Choć nadana, nie była tylko ich własnością i czymś z czego mogli czerpać profity. Nie zakładała jednak jej złej woli, a chęci pomocy. Zwyczajnie, każda z nich patrzyła z innej perspektywy na ten sam problem.
-Dziękuję za Twoją pomoc. - Skłoniła się trytonowi uprzejmie. -Bądź bezpieczny i wiedz, że jestem twoją dłużniczką. - Pomógł jej bardzo. Nawet jeśli nie miała podanych odpowiedzi wprost wiedziała, gdzie szukać dalej. Następnie zwróciła się do Evandry. -Galahad, zmiennokształtność, mrożenie wzrokiem jak bazyliszek, zatruwanie umysłów. - Spojrzała na przyjaciółkę. -Jakieś pomysły?
Być może czarownica miała jakieś spostrzeżenie, które warto było wziąć pod uwagę.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Ufa jej, gdy mówi, że nie jest w tym wszystkim osamotniona. Wie, że Primrose jest zawsze wobec niej szczera i nie mówiłaby tego tylko dlatego, by jej nie zamartwiać. Przyjaźnią się przez ponad połowę swego życia i nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłyby cokolwiek przed sobą zataić. Najwyżej nie dopowiedzieć, bo ze strony Evandry cała ta relacja z Deirdre jest na tyle niestabilna, że ciężko jakkolwiek o niej wspominać. Odpowiada więc jej tylko ciepłym uśmiechem i kiwa głową.
Wzdryga się na słowa Laekcesa, gdy wspomina o zdejmowaniu powłoki. Czy pozostawianie pustej skorupy jest tu metaforą, czy też dosłownym stwierdzeniem? W jaki sposób podobna wylinka będzie wyglądać, jaki przybierze kształt? Czy jest namacalna, czy można jej dotknąć i zbadać, a może wkrótce po zmianie ciała, uprzednia forma się rozsypuje i nie da się już jej odnaleźć?
Ponownie przekazuje Primrose słowa trytona i wyczekuje, aż ta zdecyduje, czy ma do niego więcej pytań, jednak słysząc, że rozmowa dobiega już końca, zwraca się na powrót do Lakcesa.
- Bardzo dziękujemy za twoją pomoc, jest ona nieoceniona. Mamy u ciebie dług. - Schyla głowę w podzięce, nie chcąc go już dłużej zatrzymywać, zwłaszcza że przybyła nad taflę wody syrena wyraźnie wskazała na to, iż jest on potrzebny w innym miejscu. Na jej widok zresztą Evandra spogląda z zaciekawieniem, bo to kolejny osobnik, który odznacza się szorstką prezencją. Jak wiele odmian trytonów istnieje, czy każdy wygląda nieco inaczej, jak wiele posiadają dialektów oraz akcentów? Sam fakt istnienia różnic jest niezwykle interesujący i w jednej chwili rodzi się znów potrzeba sięgnięcia do literatury i doświadczeń związanych z odkrywaniem znanej już sobie dziedziny świata magicznego. Kiedy istoty na powrót nikną w wodzie, odwraca się ku przyjaciółce i wzdycha cicho skonsternowana. O Galahadzie wie tylko tyle, że był jednym z rycerzy Okrągłego Stołu, gdyż to on, wedle legend, odnalazł Graal. Czy to możliwe, by był jednocześnie potężnym czarodziejem, który starł się ze zmiennokształtną istotą?
- Czy to moment, by zajrzeć do wielkiej biblioteki? - podsuwa raczej nieśmiało, bo szczerze wątpi, że uda im się znaleźć tam tak precyzyjne księgozbiory. - Myślisz, że to w ogóle zostało spisane? Niewykluczone, że głoszą o tym legendy, ale dobrze wiemy, że znaczna większość tych treści może być przekłamana. - Znawców takiej literatury jest pewnie wielu, ale dotarcie do nich może się okazać trudne. Jak to się jednak mówi — dla chcącego nic trudnego. Jeśli odpowiednio podejść do sprawy, z całą pewnością uda się coś w tej kwestii zdziałać. - Mogę popytać, napisać do kilku osób, a nuż zdobędziemy jakieś cenne informacje. Na ten moment, to chyba wszystko, co dostaniemy, może okazać się pomocne. - Mówi my, bo już czuje się z tym tematem związana i nie chce, by jej udział pozostawał wyłącznie epizodem. - Byłaś może w jej wnętrzu? Czy są tam jakieś znaki, wskazówki? - dopytuje, mając na myśli jaskinię.
Wzdryga się na słowa Laekcesa, gdy wspomina o zdejmowaniu powłoki. Czy pozostawianie pustej skorupy jest tu metaforą, czy też dosłownym stwierdzeniem? W jaki sposób podobna wylinka będzie wyglądać, jaki przybierze kształt? Czy jest namacalna, czy można jej dotknąć i zbadać, a może wkrótce po zmianie ciała, uprzednia forma się rozsypuje i nie da się już jej odnaleźć?
Ponownie przekazuje Primrose słowa trytona i wyczekuje, aż ta zdecyduje, czy ma do niego więcej pytań, jednak słysząc, że rozmowa dobiega już końca, zwraca się na powrót do Lakcesa.
- Bardzo dziękujemy za twoją pomoc, jest ona nieoceniona. Mamy u ciebie dług. - Schyla głowę w podzięce, nie chcąc go już dłużej zatrzymywać, zwłaszcza że przybyła nad taflę wody syrena wyraźnie wskazała na to, iż jest on potrzebny w innym miejscu. Na jej widok zresztą Evandra spogląda z zaciekawieniem, bo to kolejny osobnik, który odznacza się szorstką prezencją. Jak wiele odmian trytonów istnieje, czy każdy wygląda nieco inaczej, jak wiele posiadają dialektów oraz akcentów? Sam fakt istnienia różnic jest niezwykle interesujący i w jednej chwili rodzi się znów potrzeba sięgnięcia do literatury i doświadczeń związanych z odkrywaniem znanej już sobie dziedziny świata magicznego. Kiedy istoty na powrót nikną w wodzie, odwraca się ku przyjaciółce i wzdycha cicho skonsternowana. O Galahadzie wie tylko tyle, że był jednym z rycerzy Okrągłego Stołu, gdyż to on, wedle legend, odnalazł Graal. Czy to możliwe, by był jednocześnie potężnym czarodziejem, który starł się ze zmiennokształtną istotą?
- Czy to moment, by zajrzeć do wielkiej biblioteki? - podsuwa raczej nieśmiało, bo szczerze wątpi, że uda im się znaleźć tam tak precyzyjne księgozbiory. - Myślisz, że to w ogóle zostało spisane? Niewykluczone, że głoszą o tym legendy, ale dobrze wiemy, że znaczna większość tych treści może być przekłamana. - Znawców takiej literatury jest pewnie wielu, ale dotarcie do nich może się okazać trudne. Jak to się jednak mówi — dla chcącego nic trudnego. Jeśli odpowiednio podejść do sprawy, z całą pewnością uda się coś w tej kwestii zdziałać. - Mogę popytać, napisać do kilku osób, a nuż zdobędziemy jakieś cenne informacje. Na ten moment, to chyba wszystko, co dostaniemy, może okazać się pomocne. - Mówi my, bo już czuje się z tym tematem związana i nie chce, by jej udział pozostawał wyłącznie epizodem. - Byłaś może w jej wnętrzu? Czy są tam jakieś znaki, wskazówki? - dopytuje, mając na myśli jaskinię.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Zapytanie trytonów nie było złym pomysłem, ale czuła, że pojawiło się jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Jednak miała jakiś punkt zaczepienia, za którym mogła podążać dalej. Liczyła jedynie, że nie będzie to ślepy zaułek, jak wiele do tej pory. Patrzyła przez chwilę jak powierzchnia wody wygładza się po tym jak tryton wraz ze swoją towarzyszką zniknął. Nie kłamała, że nie jest osamotniona w swoich badaniach. Miała obok siebie kuzynów i Drew Macnaira, który wyraził chęć pomocy, gdy tylko będzie jej potrzebować. Wiedziała, że nie zawaha się w niej skorzystać. Czarodziej na każdym kroku pokazywał jej, że będzie wspierał jej dążenia, że nie wyśmieje kiedy zacznie przecierać szlaki czy zadawać pytania. Drażnił ją czasami, wystawiał na próbę, zadawał pytania - dość niewygodne, ale czuła, że mogła w nim znaleźć oparcie, choć relacja ta zaczęła iść w przedziwnym kierunku. Mimo to, nie nastawiała się na nic - już zdążyła się nauczyć, że czasami trzeba było pozwolić, aby rzeczy płynęły swoim nurtem.
-Wiele godzin w bibliotece i nad legendami. - Zgodziła się z przyjaciółką. -Możliwe, że coś znajdę. Na pewno przyda się też wiedza kogoś bardziej obeznanego w tym temacie. - Spojrzała w stronę Groty, która została zabezpieczona, aby nikt postronny do niej nie wszedł i nie uszkodził zapisów runicznych. -Poszukam też informacji w rodzinnych kronikarz, pamiętnikach, zapytam obrazy. W końcu w portretach są zaklęte wspomnienia osoby malowanej. Być może coś wiedzą. - Każde źródło informacji mogło okazać się kluczowe. Nie mogła zignorować mądrości i doświadczeń przodków. Uśmiechnęłą się do Evandry ujmując ją pod łokieć oraz delikatnie kierując w stronę powrotną. -Jeżeli roześlesz listy, będę ci bardzo wdzięczna. Kto wie, być może ktoś coś słyszał, wie, zna jakąś pogłoskę. Lepsze to niż nic. - Obejrzała się jeszcze przez ramię. -Przede wszystkim zależy mi na dobrobycie mieszkańców. Nie jest wcale nas tak dużo, społeczność magiczna jest mała. Anglia wydaje się teraz ogromna, kiedy większość populacji byśmy zmieścili w Londynie i jego obrzeżach. - Wiedziała, że należało pozbyć się mugoli. Zagrażali im, ale chyba mało kto miał świadomość jak bardzo teraz mało ludzi zamieszkiwało wyspy. Dużo miejscowości stało się miastami duchów. Niszczejąc, były pomnikami zmian jakie zaszły w przeciągu ostatnich miesięcy. -Całe ściany zapisane starymi runami, różnymi. Takimi jakich teraz się nie używa. W środku coś na wzór klatki, płytki zbiornik wody i karty utkane z magii. Resztki śladowe zabezpieczeń, które musiały puścić w wyniku mocy komety. Ona sama przecież była również wynikiem zawirowań magicznych. - Skupiła teraz swoją uwagę na Wandzie. -Pytanie jakie sobie zadaję, nie jest tylko - jak się uwolnił. Ale jak się tam znalazł i skąd się wziął. - Zmarszczyła nieznacznie brwi. -Jeżeli wcześniej po naszej ziemi grasowały tak potężne i niebezpieczne istoty to jakiś ślad w przeszłości musiał po nich zostać. Nie wierzę, że nawet jeżeli ktoś uznał, że zapiski należy zniszczyć, to udało mu się pozbyć wszystkich.
-Wiele godzin w bibliotece i nad legendami. - Zgodziła się z przyjaciółką. -Możliwe, że coś znajdę. Na pewno przyda się też wiedza kogoś bardziej obeznanego w tym temacie. - Spojrzała w stronę Groty, która została zabezpieczona, aby nikt postronny do niej nie wszedł i nie uszkodził zapisów runicznych. -Poszukam też informacji w rodzinnych kronikarz, pamiętnikach, zapytam obrazy. W końcu w portretach są zaklęte wspomnienia osoby malowanej. Być może coś wiedzą. - Każde źródło informacji mogło okazać się kluczowe. Nie mogła zignorować mądrości i doświadczeń przodków. Uśmiechnęłą się do Evandry ujmując ją pod łokieć oraz delikatnie kierując w stronę powrotną. -Jeżeli roześlesz listy, będę ci bardzo wdzięczna. Kto wie, być może ktoś coś słyszał, wie, zna jakąś pogłoskę. Lepsze to niż nic. - Obejrzała się jeszcze przez ramię. -Przede wszystkim zależy mi na dobrobycie mieszkańców. Nie jest wcale nas tak dużo, społeczność magiczna jest mała. Anglia wydaje się teraz ogromna, kiedy większość populacji byśmy zmieścili w Londynie i jego obrzeżach. - Wiedziała, że należało pozbyć się mugoli. Zagrażali im, ale chyba mało kto miał świadomość jak bardzo teraz mało ludzi zamieszkiwało wyspy. Dużo miejscowości stało się miastami duchów. Niszczejąc, były pomnikami zmian jakie zaszły w przeciągu ostatnich miesięcy. -Całe ściany zapisane starymi runami, różnymi. Takimi jakich teraz się nie używa. W środku coś na wzór klatki, płytki zbiornik wody i karty utkane z magii. Resztki śladowe zabezpieczeń, które musiały puścić w wyniku mocy komety. Ona sama przecież była również wynikiem zawirowań magicznych. - Skupiła teraz swoją uwagę na Wandzie. -Pytanie jakie sobie zadaję, nie jest tylko - jak się uwolnił. Ale jak się tam znalazł i skąd się wziął. - Zmarszczyła nieznacznie brwi. -Jeżeli wcześniej po naszej ziemi grasowały tak potężne i niebezpieczne istoty to jakiś ślad w przeszłości musiał po nich zostać. Nie wierzę, że nawet jeżeli ktoś uznał, że zapiski należy zniszczyć, to udało mu się pozbyć wszystkich.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
- Robiłam tak samo, gdy poszukiwałam informacji dotyczących alchemicznych receptur, które znalazłam w naszych pracowniach - nawiązuje do rozmów z portretami. - Faktem jest, że nie do końca zakończyły się sukcesem, ale Wendelina obiecała mi z tym pomóc. Nie bardzo chcę, lecz jeśli lady Selwyn nie będzie w stanie mi pomóc, będę musiała zwrócić się do Cedriny… - mruczy już w dalszej wypowiedzi, bo nie do końca ekscytuje ją ten plan. Tak, ma wciąż w sobie głęboką potrzebę zjednoczenia rodziny Rosierów, lecz im dłużej jest wśród nich, tym bardziej dostrzega dzielące niektórych niesnaski. Do samej teściowej też nie zawsze zwracała się pełna uprzejmości, jak choćby w przypadku organizacji ślubu Mathieu i Corinne, kiedy wyraźnie zaznaczyła, że nie życzy sobie jej pomocy. To nie tak, że uważała ją za mało przydatną, a zwyczajnie potrzebowała zrobić jak najwięcej sama. Pozostać w ciągłym ruchu, zapełnić umysł, nie dawać sobie powodów do zamartwiania, skupić się wyłącznie na działaniu, podążaniu zgodnie z planem, na osiągnięciu celu. Czy było warto? Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, bo ani nie zacieśniła więzi z Cedriną, ani też nie poczuła satysfakcji z osiągniętego celu.
Zasępia się naraz, słuchając o powiększających się w zastraszającym tempie pustkach w kraju. Nie zdawała sobie z tego dotąd sprawy, ale Primrose ma rację. Czarodzieje nie stanowią wielkiej grupy ludzi, a posiadanie w sobie magicznego pierwiastka sprawia, że są wyjątkowi. Kto pozostanie na tych terenach, kiedy wszyscy mugole zginą, bądź zostaną wypchnięci na kontynent, do innych krajów? Potrzebują rzemieślników, hodowców, prostych ludzi, którzy będą solą ich ziemi. Jarmark w Dover pokazał, że jest wielu wspaniałych zapaleńców zielarstwa, którzy żyją z uprawy i sprzedaży swoich wytworów, ale czy jest ich na tyle, by wyżywić całe hrabstwo?
- Jak sądzisz, czy mamy rozwiązanie na ten problem? - pyta ze ściągniętymi brwiami. - Nie sądzę, by czarodzieje jak jeden mąż wzięli się teraz do pracy, by zwiększyć naszą populację, ale może… - zastanawia się dalej, tym razem sięgając pamięcią do odbytej rozmowy o nastawieniu innych krajów do postawy Angielskiej. - Może jakby zaprosić czarodziejów z zagranicy, by u nas zamieszkali, aby żyli w miejscu wolnym od mugoli, gdzie mogą prawdziwie rozwinąć skrzydła i nie bać się być sobą? Wiem, że wojna niekoniecznie jest najlepszym elementem promocyjnym, ale jakby odpowiednio ubrać to w słowa, zachęcić do wspólnej walki, roztoczyć wizję pięknej przyszłości, może zachęciłoby ich to do przybycia? - To niejednokrotnie pojawiający się na kartach historii schemat, że całe nacje przenoszą się z jednych regionów w drugie, by znaleźć dla siebie lepsze miejsce. Popychani przez konflikty, kuszeni realizacją marzeń - dlaczego miałoby się to nie udać?
- Wiemy, że po tej ziemi kroczyły potężne byty, jak choćby te, o których mówiliśmy z Rigelem, o duchach, które opętały naszych bliskich - nawiązuje do rozmowy w saloniku w zamku Durham. - Nie wiem, czy te sytuacje są ze sobą powiązane, może absolutnie nie mają ze sobą nic wspólnego, ale co, jeśli… - Znów analizuje, przeczesując dostępne sobie informacje. - Co, jeśli porozmawiać z tymi bytami? Spróbować ich wywołać, w Tristanie, czy panu Mulciberze, zapytać, czy coś o tym wiedzą? Tak, wiem, brzmi to dość abstrakcyjnie i bardzo niebezpiecznie, ale co, jeśli jest to nasza szansa? - Błękitne oczy błyszczą mieszaniną ekscytacji i nadziei, bo o ile rzeczywiście udałoby się pomówić z Morrigan, nie ma pewności, czy nie chciałaby zawładnąć Tristanem na zawsze.
Zasępia się naraz, słuchając o powiększających się w zastraszającym tempie pustkach w kraju. Nie zdawała sobie z tego dotąd sprawy, ale Primrose ma rację. Czarodzieje nie stanowią wielkiej grupy ludzi, a posiadanie w sobie magicznego pierwiastka sprawia, że są wyjątkowi. Kto pozostanie na tych terenach, kiedy wszyscy mugole zginą, bądź zostaną wypchnięci na kontynent, do innych krajów? Potrzebują rzemieślników, hodowców, prostych ludzi, którzy będą solą ich ziemi. Jarmark w Dover pokazał, że jest wielu wspaniałych zapaleńców zielarstwa, którzy żyją z uprawy i sprzedaży swoich wytworów, ale czy jest ich na tyle, by wyżywić całe hrabstwo?
- Jak sądzisz, czy mamy rozwiązanie na ten problem? - pyta ze ściągniętymi brwiami. - Nie sądzę, by czarodzieje jak jeden mąż wzięli się teraz do pracy, by zwiększyć naszą populację, ale może… - zastanawia się dalej, tym razem sięgając pamięcią do odbytej rozmowy o nastawieniu innych krajów do postawy Angielskiej. - Może jakby zaprosić czarodziejów z zagranicy, by u nas zamieszkali, aby żyli w miejscu wolnym od mugoli, gdzie mogą prawdziwie rozwinąć skrzydła i nie bać się być sobą? Wiem, że wojna niekoniecznie jest najlepszym elementem promocyjnym, ale jakby odpowiednio ubrać to w słowa, zachęcić do wspólnej walki, roztoczyć wizję pięknej przyszłości, może zachęciłoby ich to do przybycia? - To niejednokrotnie pojawiający się na kartach historii schemat, że całe nacje przenoszą się z jednych regionów w drugie, by znaleźć dla siebie lepsze miejsce. Popychani przez konflikty, kuszeni realizacją marzeń - dlaczego miałoby się to nie udać?
- Wiemy, że po tej ziemi kroczyły potężne byty, jak choćby te, o których mówiliśmy z Rigelem, o duchach, które opętały naszych bliskich - nawiązuje do rozmowy w saloniku w zamku Durham. - Nie wiem, czy te sytuacje są ze sobą powiązane, może absolutnie nie mają ze sobą nic wspólnego, ale co, jeśli… - Znów analizuje, przeczesując dostępne sobie informacje. - Co, jeśli porozmawiać z tymi bytami? Spróbować ich wywołać, w Tristanie, czy panu Mulciberze, zapytać, czy coś o tym wiedzą? Tak, wiem, brzmi to dość abstrakcyjnie i bardzo niebezpiecznie, ale co, jeśli jest to nasza szansa? - Błękitne oczy błyszczą mieszaniną ekscytacji i nadziei, bo o ile rzeczywiście udałoby się pomówić z Morrigan, nie ma pewności, czy nie chciałaby zawładnąć Tristanem na zawsze.
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
-Jak nie zapytam, to nigdy się nie dowiem, nawet jeżeli ma mnie to doprowadzić do nikąd. - Musiała podążyć każdym tropem, aby znaleźć ten właściwy i słuszny, który może okazać się rozwiązaniem zagadki, nad którą głowiła się już od jakiegoś czasu. Wspomnienie o teściowej sprawiło, że spojrzała na przyjaciółkę uważniej. Nie wiedziała jak to jest żyć z matką Tristana pod jednym dachem. Na razie cieszyła się spokojem w Durham, jeżeli to co aktualnie się działo można było nazwać spokojem. Jednak, była Burke, żyła w posiadłości rodowej, nie musiała stąpać na palcach wokół osoby, która stała na pozycji pani domu, kobiety, która już przyzwyczaiła do swoich rządów służbę. Nigdy nie pytała Wandy jak to jest, starać się wprowadzać nowe zasady do działającego już domu. Nie musiała się tym interesować i nie sądziła, że w najbliższym czasie taka wiedza na cokolwiek się jej przyda. Zwłaszcza, że inne sprawy wydawały się teraz bardziej palące. Chociażby kwestia wyludnienia wysp angielskich i całych miast, które jedynie straszyły brakiem obecności żywej duszy.
-Nie mam pojęcia. Kryzys może nas dosięgnąć szybciej niż myślimy. - Idea była szczytna, ale jak już się zorientowała, ci co rozpętują wojny nie myślą o jej następstwach, o zwykłych ludziach, o tym z czym będą się mierzyć. Ideą nikt nie nakarmi rodziny, nie ogrzeje zimą domu. Pomysł Evandry zdawał się być rozwiązaniem na część problemów. -Nie wiem o czym rozmawia Minister Malfoy z innymi państwami, ale taka wizja mogłaby skusić czarodziei innych nacji do nas. Zapewne wizja kraju, w którym nie musisz ukrywać się ze swoją magią, może być bardzo kusząca. Nawet jak toczone są w nim walki. - Ucieczka przed wiecznym strachem pod protekcję tych co mają wsparcie Czarnego Pana. Taka wizja przyszłości nie musiała ich zniechęcać. Nie wiedziała ile czasu potrwa wojna, liczyła jedynie, że być może katastrofa zniechęciła rebeliantów do walki. Może meteoryt wskazał im, że powinni korzystać i budować swój świat na nowych, lepszych podwalinach - wolności w używaniu magii, bez obaw o przyłapanie, kary za jej użycie. Najbardziej zdziwiło ją zawsze, że czarodzieje nie chronili siebie, tylko mugoli. Aby to oni nie zobaczyli magii, nie poczuli się źle w obecności czarodzieja. -Bardzo odważny pomysł. - Widziała jak te byty potrafią przejąć kontrolę nad czarodziejem. Jak łatwo im było zawładnąć ciałem, głosem i spojrzeniem. -Niesie to ze sobą wielkie ryzyko. - Zmarszczyła nieznacznie brwi w zastanowieniu. -Kometa, jej upadek, ma ogromny wpływ na magię. Jeżeli te byty są z nią połączone jak mówił nam tryton, to wtedy… istnieje szansa, że wywołany byt, nie będzie chciał już odejść i poddać się woli czarodzieja. Widziałam ich siłę, a przejmowały kontrolę nad jednymi z bardziej wprawnych ludzi, takich którzy mogą poszczycić się dużą mocą magiczną, wiedzą i umiejętnościami. - Co w sytuacji kiedy byt przejmuje kontrolę nad ich siłą. Tego się najbardziej bała. -Sądzisz, że Tristan by się zgodził?
-Nie mam pojęcia. Kryzys może nas dosięgnąć szybciej niż myślimy. - Idea była szczytna, ale jak już się zorientowała, ci co rozpętują wojny nie myślą o jej następstwach, o zwykłych ludziach, o tym z czym będą się mierzyć. Ideą nikt nie nakarmi rodziny, nie ogrzeje zimą domu. Pomysł Evandry zdawał się być rozwiązaniem na część problemów. -Nie wiem o czym rozmawia Minister Malfoy z innymi państwami, ale taka wizja mogłaby skusić czarodziei innych nacji do nas. Zapewne wizja kraju, w którym nie musisz ukrywać się ze swoją magią, może być bardzo kusząca. Nawet jak toczone są w nim walki. - Ucieczka przed wiecznym strachem pod protekcję tych co mają wsparcie Czarnego Pana. Taka wizja przyszłości nie musiała ich zniechęcać. Nie wiedziała ile czasu potrwa wojna, liczyła jedynie, że być może katastrofa zniechęciła rebeliantów do walki. Może meteoryt wskazał im, że powinni korzystać i budować swój świat na nowych, lepszych podwalinach - wolności w używaniu magii, bez obaw o przyłapanie, kary za jej użycie. Najbardziej zdziwiło ją zawsze, że czarodzieje nie chronili siebie, tylko mugoli. Aby to oni nie zobaczyli magii, nie poczuli się źle w obecności czarodzieja. -Bardzo odważny pomysł. - Widziała jak te byty potrafią przejąć kontrolę nad czarodziejem. Jak łatwo im było zawładnąć ciałem, głosem i spojrzeniem. -Niesie to ze sobą wielkie ryzyko. - Zmarszczyła nieznacznie brwi w zastanowieniu. -Kometa, jej upadek, ma ogromny wpływ na magię. Jeżeli te byty są z nią połączone jak mówił nam tryton, to wtedy… istnieje szansa, że wywołany byt, nie będzie chciał już odejść i poddać się woli czarodzieja. Widziałam ich siłę, a przejmowały kontrolę nad jednymi z bardziej wprawnych ludzi, takich którzy mogą poszczycić się dużą mocą magiczną, wiedzą i umiejętnościami. - Co w sytuacji kiedy byt przejmuje kontrolę nad ich siłą. Tego się najbardziej bała. -Sądzisz, że Tristan by się zgodził?
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Kiwa głową przyjaciółce, zgadzając się z myślą, że mimo wszystko należy próbować. Najistotniejszą cechą jest tu nieustępliwość, niechęć do zatrzymywania się przy pierwszej odmowie i w ślepym zaułku. Gdyby wycofywały się przy zderzeniu z niechęcią, nigdy by do niczego nie dotarły.
- Mam nadzieję, że już zdążyli o tym pomyśleć, i że zostanie to wkrótce obwieszczone - myśli na głos, bo skoro ona sama doszła właśnie do takiego wniosku, liczne tęgie głowy w Ministerstwie Magii powinny mieć podobne spostrzeżenia. Czy Anglia nie byłaby piękniejsza, silniejsza i bezpieczniejsza, gdyby stała się dla czarodziejów ziemią obiecaną? Wspólnie mogliby przecież stać się prawdziwą potęgą.
Przygryza dolną wargę w zwątpieniu, bo plan, który przedstawiła jest w istocie niebezpieczny. Ich problem jest jednak na tyle poważny, że powinny zacząć sięgać po ryzykowne rozwiązania. Zbyt długo pozwalały sobie na czekanie w milczeniu, aż inni podejmą jakiekolwiek kroki. ich opieszałość jest jednak irytująca, a także niosąca za sobą konsekwencje, którymi nie chcą być obarczeni. Z kobiecej piersi wydobywa się ciche westchnienie i czarownica zbliża się do przyjaciółki, by wsunąć dłoń pod jej ramię.
- Niestety nie mam pewności, ale pomówię z nim o tym. Należy podejść do tego rozsądnie, nie chcemy pogorszyć sprawy - stwierdza w zastanowieniu, kiwając znów głową. - Potrzebuję chwilę odpocząć. Napiłabym się herbaty - podsuwa Primrose, wskazując na to, że chętnie znalazłaby się już w salonie zamku Durham, by nieco odetchnąć. Nie zamierza zabierać przyjaciółce wiele czasu, ale może przy filiżance uda im się jeszcze dojść do jakichś konkretnych wniosków. Uzyskawszy od lady Burke skinienie głowy, przenosi wzrok na swoją służkę, która stała przez ten cały czas na uboczu. Czarownica ma bladą twarz i wytrzeszczone oczy, niemrawo odpowiada swojej pani, zgadzając się z propozycją. Spotkanie z trytonem to jedno, a słuchanie o pradawnej, potężnej istocie, siejącej spustoszenie, to zupełnie inna rzecz. Evandra rzuca jeszcze jedno spojrzenie na ciemne wnętrze groty, po czym wszystkie czarownice ruszają w stronę zamku.
| zt x2
- Mam nadzieję, że już zdążyli o tym pomyśleć, i że zostanie to wkrótce obwieszczone - myśli na głos, bo skoro ona sama doszła właśnie do takiego wniosku, liczne tęgie głowy w Ministerstwie Magii powinny mieć podobne spostrzeżenia. Czy Anglia nie byłaby piękniejsza, silniejsza i bezpieczniejsza, gdyby stała się dla czarodziejów ziemią obiecaną? Wspólnie mogliby przecież stać się prawdziwą potęgą.
Przygryza dolną wargę w zwątpieniu, bo plan, który przedstawiła jest w istocie niebezpieczny. Ich problem jest jednak na tyle poważny, że powinny zacząć sięgać po ryzykowne rozwiązania. Zbyt długo pozwalały sobie na czekanie w milczeniu, aż inni podejmą jakiekolwiek kroki. ich opieszałość jest jednak irytująca, a także niosąca za sobą konsekwencje, którymi nie chcą być obarczeni. Z kobiecej piersi wydobywa się ciche westchnienie i czarownica zbliża się do przyjaciółki, by wsunąć dłoń pod jej ramię.
- Niestety nie mam pewności, ale pomówię z nim o tym. Należy podejść do tego rozsądnie, nie chcemy pogorszyć sprawy - stwierdza w zastanowieniu, kiwając znów głową. - Potrzebuję chwilę odpocząć. Napiłabym się herbaty - podsuwa Primrose, wskazując na to, że chętnie znalazłaby się już w salonie zamku Durham, by nieco odetchnąć. Nie zamierza zabierać przyjaciółce wiele czasu, ale może przy filiżance uda im się jeszcze dojść do jakichś konkretnych wniosków. Uzyskawszy od lady Burke skinienie głowy, przenosi wzrok na swoją służkę, która stała przez ten cały czas na uboczu. Czarownica ma bladą twarz i wytrzeszczone oczy, niemrawo odpowiada swojej pani, zgadzając się z propozycją. Spotkanie z trytonem to jedno, a słuchanie o pradawnej, potężnej istocie, siejącej spustoszenie, to zupełnie inna rzecz. Evandra rzuca jeszcze jedno spojrzenie na ciemne wnętrze groty, po czym wszystkie czarownice ruszają w stronę zamku.
| zt x2
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Grota Krzyku
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Durham