Szklarnie
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.[bylobrzydkobedzieladnie]
Szklarnie
Hoduje się tu najróżniejsze egzotyczne i magiczne rośliny, które przeznaczone są na sprzedaż. Właściciele jednak udostępnili jedną szklarnię dla tych, których nie stać na wydanie dziesiątek galeonów, by zakupić ostatnią istniejącą sztukę acalyphi wilderi. Każdy z rzadkich okazów ma swój dokładny opis. Szklarnia sama w sobie jest bardzo przestronna, a sprzedawca biletów pilnuje by nie znalazło się w niej jednocześnie zbyt wiele osób i nie zburzyło panującego tam mikroklimatu. Stąd miejsce idealne jest na romantyczne spacery albo po prostu do wypoczynku.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:53, w całości zmieniany 2 razy
stąd
Zastanawiał się, jak wiele zdrady tkwiło pośród Rycerzy, że obecny stan, to, czego miał dziś dokonać, traktowane było jako test wierności. Spodziewał się tego. Wiara na słowo nie mogła być pojmowana tak łatwo, jak robili to ci, którzy zawierzyli szlamolubnym deklaracjom podczas Stonehenge. Zaufanie zostało wtedy nadszarpnięte; dotychczasowe mosty runęły i należało wybudować nowe, solidniejsze na znacznie twardszym fundamencie.
Zastanawiał się również, dlaczego przyszło mu zmagać się w ten konkretny sposób, w tym konkretnym towarzystwie. Na to jednak nie szukał odpowiedzi. Znał Magnusa dostatecznie długo, by wiedzieć, że szukał w tym swoich własnych przynależności, jakby uzdrowicielskie deklaracje znaczyły dokładnie to samo, co polityczne obietnice. W istocie powinien czuć się urażony taką insynuacją; nie miał na nią siły. Wykazywał zrozumienie, skutecznie ignorował sytuacje, w której został postawiony, gdy znaleźli się dostatecznie blisko źródła anomalii.
— Nie bardziej niż zwykle — wymamrotał w odpowiedzi, w milczeniu już kiwając głową, gdy Magnus podjął próbę wzmocnienia. Usłyszał inkantację, lecz nie poczuł efektów, które winny objawić się energią przepełniającą wszystkiego jego członki. Potrząsnął tylko głową, dając znak, że magia nie okazała się skuteczna, po czym machnął ręką i ruszył w stronę szklarni, zdając sobie sprawę z powodu, dla którego został wezwany do wykonania tego zadania. Posiadał dostatecznie rozległą wiedzę na temat roślin – miał być kluczem do otwarcia drzwi prowadzących w stronę anomalii, nad którą Magnus mógł zapanować. Nie wątpił ani przez sekundę, że podejmie próbę pomocy, jeśli uda im się przedrzeć przez roślinny gąszcz, lecz wiedział bardzo dobrze, iż to w rękach Śmierciożercy spoczywało okiełznanie dzikiej mocy niszczącej Londyn.
Stawiając kolejne kroki, będąc coraz bliżej, jeszcze przez moment analizował w myślach ostrzeżenie. Mogli spodziewać się towarzystwa; byłoby to całkowicie uzasadnione, lecz nie zamierzał tkwić bezczynnie. Posiadł możliwość jawnego stawienia oporu, świadomie podejmował to ryzyko, lecz starał się zrobić cokolwiek, by nie zmarznąć jeszcze bardziej. Paroma ruchami poprawił szal, naciągając go na głowę, zasłaniając twarz całkowicie przezornie. Jeśli ktokolwiek w tej aurze miał się pojawić i przeszkodzić im w wypełnieniu zadania, niech podejmie trud poznania jego twarzy.
Zatrzymał się tuż za progiem szklarni. Nie miał pewności, czy oczekiwał tego, co zobaczył. Jedynie zerknął w stronę Magnusa i wyciągnął różdżkę, kierując powoli jej koniec na pnącza wijące się opodal.
— Planta auscultatoris — wypowiedział cicho formułę zaklęcia, którego użył w Avendonie, lecz doświadczenie to było zupełnie inne. Próba opęta diabelskich sideł jawiła mu się jako znacznie łatwiejsza niż chęć odpędzenia roślinności zaklętej przez nieokiełznaną magię. Mimo to, skupił się całym sobą na tym, by pnącza stały się posłuszne jego woli, zdając sobie sprawę z tego, co mogły zrobić, jeśli nie zdoła tego uczynić w odpowiednim czasie.
Ekwipunek: różdżka
Zastanawiał się, jak wiele zdrady tkwiło pośród Rycerzy, że obecny stan, to, czego miał dziś dokonać, traktowane było jako test wierności. Spodziewał się tego. Wiara na słowo nie mogła być pojmowana tak łatwo, jak robili to ci, którzy zawierzyli szlamolubnym deklaracjom podczas Stonehenge. Zaufanie zostało wtedy nadszarpnięte; dotychczasowe mosty runęły i należało wybudować nowe, solidniejsze na znacznie twardszym fundamencie.
Zastanawiał się również, dlaczego przyszło mu zmagać się w ten konkretny sposób, w tym konkretnym towarzystwie. Na to jednak nie szukał odpowiedzi. Znał Magnusa dostatecznie długo, by wiedzieć, że szukał w tym swoich własnych przynależności, jakby uzdrowicielskie deklaracje znaczyły dokładnie to samo, co polityczne obietnice. W istocie powinien czuć się urażony taką insynuacją; nie miał na nią siły. Wykazywał zrozumienie, skutecznie ignorował sytuacje, w której został postawiony, gdy znaleźli się dostatecznie blisko źródła anomalii.
— Nie bardziej niż zwykle — wymamrotał w odpowiedzi, w milczeniu już kiwając głową, gdy Magnus podjął próbę wzmocnienia. Usłyszał inkantację, lecz nie poczuł efektów, które winny objawić się energią przepełniającą wszystkiego jego członki. Potrząsnął tylko głową, dając znak, że magia nie okazała się skuteczna, po czym machnął ręką i ruszył w stronę szklarni, zdając sobie sprawę z powodu, dla którego został wezwany do wykonania tego zadania. Posiadał dostatecznie rozległą wiedzę na temat roślin – miał być kluczem do otwarcia drzwi prowadzących w stronę anomalii, nad którą Magnus mógł zapanować. Nie wątpił ani przez sekundę, że podejmie próbę pomocy, jeśli uda im się przedrzeć przez roślinny gąszcz, lecz wiedział bardzo dobrze, iż to w rękach Śmierciożercy spoczywało okiełznanie dzikiej mocy niszczącej Londyn.
Stawiając kolejne kroki, będąc coraz bliżej, jeszcze przez moment analizował w myślach ostrzeżenie. Mogli spodziewać się towarzystwa; byłoby to całkowicie uzasadnione, lecz nie zamierzał tkwić bezczynnie. Posiadł możliwość jawnego stawienia oporu, świadomie podejmował to ryzyko, lecz starał się zrobić cokolwiek, by nie zmarznąć jeszcze bardziej. Paroma ruchami poprawił szal, naciągając go na głowę, zasłaniając twarz całkowicie przezornie. Jeśli ktokolwiek w tej aurze miał się pojawić i przeszkodzić im w wypełnieniu zadania, niech podejmie trud poznania jego twarzy.
Zatrzymał się tuż za progiem szklarni. Nie miał pewności, czy oczekiwał tego, co zobaczył. Jedynie zerknął w stronę Magnusa i wyciągnął różdżkę, kierując powoli jej koniec na pnącza wijące się opodal.
— Planta auscultatoris — wypowiedział cicho formułę zaklęcia, którego użył w Avendonie, lecz doświadczenie to było zupełnie inne. Próba opęta diabelskich sideł jawiła mu się jako znacznie łatwiejsza niż chęć odpędzenia roślinności zaklętej przez nieokiełznaną magię. Mimo to, skupił się całym sobą na tym, by pnącza stały się posłuszne jego woli, zdając sobie sprawę z tego, co mogły zrobić, jeśli nie zdoła tego uczynić w odpowiednim czasie.
Ekwipunek: różdżka
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 43
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 43
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie poczuł niczego, poza dreszczem irytacji, uderzającym znienacka do głowy jak słabe, tanie wino. Magia nie usłuchała, nie przeskoczyła chętną iskrą na Zachary'ego, nie udzieliła mu wsparcia. Cóż, nie mieli już na to czasu, pokręcił więc tylko głową i zacisnął usta, prowadząc Shafiqa labiryntem uliczek. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz przemykał w cieniu, aby dotrzeć do miejsca, w którym być go nie powinno. Łamanie prawa, po to, aby je naprawić, uroczy przykład obywatelskiego nieposłuszeństwa, za jaki powinni przyznawać im medale. Takich zaszczytów Rowle co prawda nie był łasy, lecz nieco męczyła go ta tajemnica. Zdecydowanie wolał transparentność, rzeczową i konkretną. Ministerstwo po prostu sobie nie radziło - robili to oni, naginając rozbuchaną magię do własnej woli i własnych potrzeb, przy okazji zatrzymując jej rozszalałą część na krótkim łańcuchu. Gdy problem znikał, wszyscy byli zadowoleni, choć koszty przyłapania na majstrowaniu przy anomaliach określał jako wysokie. Tuż przy wejściu do szklarni, Rowle puścił Shafiqa przodem. Był lepszy w walce, bezpośrednim, ostrym kontakcie, ale wierzył, że Zachary lepiej ukołysze rozkapryszone rośliny. On czuwał nad jego plecami, chociaż tyle mógł zrobić. Odłamki szkła aż zachrzęściły pod stopami ledwie przekroczył próg zapuszczonej oranżerii. Nieprzyjemny, zgrzytliwy dźwięk potraktował jak ostrzeżenie: słusznie, bo zaraz po tym, nieznana Rowle'owi roślina o grubych pędach poczęła hipnotycznie wić się przed ich oczami. Tygrysie prążki na jej łodydze i drapieżne zachowanie nie budziło wątpliwości, że nie czuje się tutaj ofiarą, a łowcą. Shafiq jednak zareagował w porę: w tym samym momencie, kiedy grube kłącze wystrzeliło w ich kierunku z śmiercionośnymi zamiarami, promień jego zaklęcia trafił w roślinę, która natychmiastowo spotulniała. Z jakimś zawstydzeniem cofnęła korzenie i pochyliła się w ich stronę - przepraszała? - wycofując się w głąb szklarni i otwierając przed nimi przejście. Bez przeszkód i dalszych komplikacji, droga była wolna.
-Pięknie ją załatwiłeś. Prawie żałuję, że nie uważałem na zielarstwie - zakpił Magnus, obchodząc tygrysie pędy, nadal czujnie, przygotowany, że w każdej chwili roślina zerwie się, aby go udusić.
-Magicus Extremos - raz jeszcze wycelował różdżką w Zachary'ego, nie chciał tracić czasu, skoro i tak jeszcze poszukiwali pulsującego źródła anomalii.
-Pięknie ją załatwiłeś. Prawie żałuję, że nie uważałem na zielarstwie - zakpił Magnus, obchodząc tygrysie pędy, nadal czujnie, przygotowany, że w każdej chwili roślina zerwie się, aby go udusić.
-Magicus Extremos - raz jeszcze wycelował różdżką w Zachary'ego, nie chciał tracić czasu, skoro i tak jeszcze poszukiwali pulsującego źródła anomalii.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 94
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Wraz z przepływem magii odczuł, jak roślinność opętana magią anomalii ulega jego woli, zgodnie z nią przyjmując kształt i obraz, którego żądał. Uczucie to nie było mu obce – znał je z doświadczeń na ptactwie, choć wtedy kontrolował je bez użycia różdżki. Teraz jednak przedłużenie ręki stanowiło środek do celu, który wspólnie z Magnusem mieli osiągnąć: przynieść władzę tym, którzy byli prawdziwymi Rycerzami Walpurgii.
Cisnął własną wolą wraz z magią przepływającą między nim a roślinami, układając je, uspokajając, nakazując, by ustąpiły, otwarły przejście do źródła próbującego nad nimi zapanować. Zza twarzy osłoniętej szalem nie widać było uśmiechu pełnego satysfakcji; jedynie oczy błyszczały nieco bardziej niż zwykle, gdy jego wola została usłużnie spełniona. Nikt nie przeszkodził. Ostrzeżenie nie zostało spełnione, nie pojawiło się wątłe rozproszenie uwagi, za którym podążył w głąb szklarni, z wolna przedzierając się przez otumanione chaszcze. Wiedział, że należało jak najszybciej spętać ognisko anomalii, przejąć władzę nad źródłem i w tej kwestii całkowicie polegał na Rowle'u, ufając jego czarnoksięskim doświadczeniom oraz posiadanej mocy; mocy, której Zachary nie miał w posiadaniu.
— Prawie — skomentował z sarkazmem, nie reagując na kolejną próbę przekazania odrobiny magii mającej wzmocnić go przed kolejnym wybuchem anomalii. — Czujesz? To tutaj — odezwał się, niemal stając w miejscu dość nagle z różdżką skierowaną przed siebie, po czym odsunął się nieco w bok, ustępując Magnusowi miejsca. Zgodnie z własnym założeniem miał mu asystować, postępując dokładnie w sposób, który Śmierciożerca znał i praktykował od dawna, dla niego samego będący nowością oraz cenną lekcją na przyszłość, bowiem – mimo ścierania się z różnymi odmianami magii w swojej karierze – wciąż wiedział niewiele. Miał tego całkowitą świadomość, ostrożnym ruchem unosząc różdżkę do góry, postępując według udzielonych mu wcześniej informacji, powoli pchając swoją magię w rytuale, pragnąc nadać jej kształt ochrony oraz wsparcia dla działań towarzysza.
Teraz, przemknęło mu przez myśl, gdy spostrzegł działania Magnusa, podążając za nim krok w krok, by wola Czarnego Pana została spełniona, a miejsce to służyło im, Rycerzom wtedy, gdy tego zażądają.
metoda Rycerzy
Cisnął własną wolą wraz z magią przepływającą między nim a roślinami, układając je, uspokajając, nakazując, by ustąpiły, otwarły przejście do źródła próbującego nad nimi zapanować. Zza twarzy osłoniętej szalem nie widać było uśmiechu pełnego satysfakcji; jedynie oczy błyszczały nieco bardziej niż zwykle, gdy jego wola została usłużnie spełniona. Nikt nie przeszkodził. Ostrzeżenie nie zostało spełnione, nie pojawiło się wątłe rozproszenie uwagi, za którym podążył w głąb szklarni, z wolna przedzierając się przez otumanione chaszcze. Wiedział, że należało jak najszybciej spętać ognisko anomalii, przejąć władzę nad źródłem i w tej kwestii całkowicie polegał na Rowle'u, ufając jego czarnoksięskim doświadczeniom oraz posiadanej mocy; mocy, której Zachary nie miał w posiadaniu.
— Prawie — skomentował z sarkazmem, nie reagując na kolejną próbę przekazania odrobiny magii mającej wzmocnić go przed kolejnym wybuchem anomalii. — Czujesz? To tutaj — odezwał się, niemal stając w miejscu dość nagle z różdżką skierowaną przed siebie, po czym odsunął się nieco w bok, ustępując Magnusowi miejsca. Zgodnie z własnym założeniem miał mu asystować, postępując dokładnie w sposób, który Śmierciożerca znał i praktykował od dawna, dla niego samego będący nowością oraz cenną lekcją na przyszłość, bowiem – mimo ścierania się z różnymi odmianami magii w swojej karierze – wciąż wiedział niewiele. Miał tego całkowitą świadomość, ostrożnym ruchem unosząc różdżkę do góry, postępując według udzielonych mu wcześniej informacji, powoli pchając swoją magię w rytuale, pragnąc nadać jej kształt ochrony oraz wsparcia dla działań towarzysza.
Teraz, przemknęło mu przez myśl, gdy spostrzegł działania Magnusa, podążając za nim krok w krok, by wola Czarnego Pana została spełniona, a miejsce to służyło im, Rycerzom wtedy, gdy tego zażądają.
metoda Rycerzy
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Rośliny uległy, wyplatając im drogę wprost do licha, bo co innego mogło czyhać w głębi zapuszczonej szklarni? Oceniał okiem laika, po zaparowanych szybach, uschłych kłączach ciągnących się po ziemi i zwiędłych liściach zaścielających podłogę - nikt nie przychodził tu od dawna, zieleń nie była pielęgnowana, a anomalię pozostawiono samej sobie. W dogodnym miejscu, ustronnym, zacienionym pewnie pochłaniała wszystkie minerały, zawłaszczała dla siebie co najlepsze kąski, nie zostawiając pożywki dla roślin, które po prostu marniały, gdy ona rosła w siłę. Wyjątkowo zachłannie, rozglądając się po zrujnowanej oranżerii Rowle czuł na plecach ciarki niepokoju - bynajmniej nie z powodu ewentualnego ataku. Nasycony, zielony teren napawał Magnusa prostym lękiem: nie znał go, więc się obawiał. Badyl był dla niego tylko badylem i choć do Natury i jej praw szacunek żywił ogromny, nie przekładało się to na świadomość flory. Brak wiedzy mógł go zgubić, teraz, w przyszłości. Starczyło wszak jedno potknięcie: Czarny Pan był na nich wściekły, a kolejne niekompetencje rozsierdziłyby go jeszcze bardziej. Magnus chciałby nie mieć sobie nic do zarzucenia, lecz również zawiódł. Nie był nieskazitelny, choć gorliwy, to próby walki okazywały się go przerastać. Nadrabiał więc, przy okazji zaprzęgając Zachary'ego do ciężkiej orki. Niech się uczy, niech się sprawdza, niech udowadnia, że jest godzien słuchać Jego słów.
-Miałem inne priorytety - wyjaśnił równie cierpko, obracając różdżkę między palcami. W Hogwarcie mogli sobie brudzić ręce ziemią i nawozem, domowy guwerner Shafiqów mógł wymagać od nich perfekcji we wszystkim, Durmstrang zaś kładł nacisk na czarną magię, na siłę, a on taktycznie podążył za tym ciosem, odnajdując potencjał w klątwach, a nie w babraniu się w błocie.
Ostrożnie stawiał stopy, postępując za Zacharym, aż w końcu natrafił na znajomą cyrkulację powietrza, dziwne pulsowanie wzmagające czujność, aż łaskoczące, wzywające do sięgnięcia po różdżkę. Skinął głową - tak, znaleźli się u źródła, które powinni skazić. Czarną magią, potężniejszą od tej wibrującej ostrzegawczo i wyrzucającej z siebie strumienie energii. Uniósł różdżkę, aby synchronicznie z Zacharym wykrzesać z siebie moc do jej spętania i ułożenia potulnie wedle ich myśli.
-Miałem inne priorytety - wyjaśnił równie cierpko, obracając różdżkę między palcami. W Hogwarcie mogli sobie brudzić ręce ziemią i nawozem, domowy guwerner Shafiqów mógł wymagać od nich perfekcji we wszystkim, Durmstrang zaś kładł nacisk na czarną magię, na siłę, a on taktycznie podążył za tym ciosem, odnajdując potencjał w klątwach, a nie w babraniu się w błocie.
Ostrożnie stawiał stopy, postępując za Zacharym, aż w końcu natrafił na znajomą cyrkulację powietrza, dziwne pulsowanie wzmagające czujność, aż łaskoczące, wzywające do sięgnięcia po różdżkę. Skinął głową - tak, znaleźli się u źródła, które powinni skazić. Czarną magią, potężniejszą od tej wibrującej ostrzegawczo i wyrzucającej z siebie strumienie energii. Uniósł różdżkę, aby synchronicznie z Zacharym wykrzesać z siebie moc do jej spętania i ułożenia potulnie wedle ich myśli.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
W milczeniu przytaknął chłodnej, niemal okrutnej prawdzie, że nie każdemu było po drodze ze sztukami, które Zachary zgłębiał od najmłodszych lat. Spędził pośród roślin dostatecznie czasu, by czuć z nimi swego rodzaju więź, choć ta nigdy nie będzie tak silna jak ta, która łączyła go z Ammunem, wszak możliwość rozmowy z ptactwem stanowiła jego atut; sekret pozwalający zyskać więcej mocy oraz władzy, sekret niedostępny dla szlam i zdrajców krwi. Nie zamierzał odzierać się z niego nawet przed Rycerzami czy Śmierciożercami, najbardziej zaufanymi sługami Czarnego Pana, lecz i w tej regule istniał jeden wyjątek, którym Magnus nie był. Do Rowle'a podchodził niemal w podobny sposób jak do otaczającej ich roślinności, gdy wspólnie popychali własną magię w stronę źródła anomalii, pętając ją w czarnomagicznym rytuale mającym dać im przewagę w tym konkretnym miejscu.
Niemal całym sobą czuł, jak anomalia powoli ulega napływowi czarnej magii zupełnie jak rośliny, które raptem parę chwil wcześniej on sam zmusił do gwałtownego posłuszeństwa. Nie wiedział, jak długo miał trwać cały proces. Podążał za Magnusem bez najmniejszej skargi, trzymając różdżkę pewnie, na moment zamykając oczy, chcąc poczuć pewniej pozostałymi zmysłami to, co działo się wokół, aż słyszał jedynie szum liści poruszanych lekkim wiatrem pozostających najwyraźniej stosowną odpowiedzią, że anomalia została zapieczętowana i była posłuszna ich woli. Ich zadanie zostało wykonane; rośliny opadły i przestały reagować na magię, mogli wracać, by uczcić sukces. Chciał nawet zaproponować Magnusowi odwiedzenie jednego z miejsc, w którym mogli się pojawić, lecz dotarło do niego, że gąszcz - mimo bycia całkowicie spokojnym - nie wskazywał drogi powrotnej. Nie zamierzał zostać tu i oczekiwać na przebudzenie się gąszczu wciąż podatnego na magię; zaczął szukać drogi powrotnej, aż dostrzegł pośród korzeni i listowia kogoś, kto zdawał się znać to miejsce. I wymagał natychmiastowej pomocy, której Zachary zamierzał udzielić wbrew jakimkolwiek przesłankom.
Z różdżką w dłoni zbliżył się do tutejszego ogrodnika, jednak nie skorzystał z żadnego zaklęć. Nie mógł ponieść ryzyka wybudzenia uśpionej magii; musiał poradzić sobie bez niej, nieco bezradnie patrząc na odłamek szkła tkwiący w nodze mężczyzny, by z paska spodni zechcieć uczynić opaskę uciskową. Dopiero wtedy mógł uczynić cokolwiek, żeby zmniejszyć ból i prowizorycznie opatrzyć ranę, byle tylko zyskać odpowiedź, jak mieli się stąd wszyscy wydostać.
anatomia IV
Niemal całym sobą czuł, jak anomalia powoli ulega napływowi czarnej magii zupełnie jak rośliny, które raptem parę chwil wcześniej on sam zmusił do gwałtownego posłuszeństwa. Nie wiedział, jak długo miał trwać cały proces. Podążał za Magnusem bez najmniejszej skargi, trzymając różdżkę pewnie, na moment zamykając oczy, chcąc poczuć pewniej pozostałymi zmysłami to, co działo się wokół, aż słyszał jedynie szum liści poruszanych lekkim wiatrem pozostających najwyraźniej stosowną odpowiedzią, że anomalia została zapieczętowana i była posłuszna ich woli. Ich zadanie zostało wykonane; rośliny opadły i przestały reagować na magię, mogli wracać, by uczcić sukces. Chciał nawet zaproponować Magnusowi odwiedzenie jednego z miejsc, w którym mogli się pojawić, lecz dotarło do niego, że gąszcz - mimo bycia całkowicie spokojnym - nie wskazywał drogi powrotnej. Nie zamierzał zostać tu i oczekiwać na przebudzenie się gąszczu wciąż podatnego na magię; zaczął szukać drogi powrotnej, aż dostrzegł pośród korzeni i listowia kogoś, kto zdawał się znać to miejsce. I wymagał natychmiastowej pomocy, której Zachary zamierzał udzielić wbrew jakimkolwiek przesłankom.
Z różdżką w dłoni zbliżył się do tutejszego ogrodnika, jednak nie skorzystał z żadnego zaklęć. Nie mógł ponieść ryzyka wybudzenia uśpionej magii; musiał poradzić sobie bez niej, nieco bezradnie patrząc na odłamek szkła tkwiący w nodze mężczyzny, by z paska spodni zechcieć uczynić opaskę uciskową. Dopiero wtedy mógł uczynić cokolwiek, żeby zmniejszyć ból i prowizorycznie opatrzyć ranę, byle tylko zyskać odpowiedź, jak mieli się stąd wszyscy wydostać.
anatomia IV
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Kołacząca się nerwowo magia ucichła, jak na komendę zaprzestając walki. Wyciszała się stopniowo, lecz zaprzestała walki, poddając się bez przeszkód ich woli. Wyczuła przeciwników, dysponujących potężniejszymi mocami niż ona i wyszła im naprzeciw. Skłonili krnąbrną energię do współpracy - nie pierwszy, nie ostatni raz - do ułożenia się wedle ich projektu i otulenia szklarni protekcją czarnomagicznych mocy. Po pełnej napięcia chwili Magnus opuścił różdżkę i wsunął ją za pazuchę, inkantacja powiodła się znakomicie, zdołali zapanować nad niesforną magią i wyszli z tego zupełnie bez szwanku. Ani zadrapania, siniaka, nawet kolca wbitego w łydkę. Musieli wracać, ministerialne służby miały tendencję do pojawiania się przy szalejących anomaliach wtedy, gdy pozostawały po nich jedynie wspomnienia, aresztując śmiałków a sobie przypisując zasługi.
-Czas na nas - rzekł, żwawo krocząc po udeptanej ścieżce, kiedy zdał sobie sprawę, że między grubą warstwą roślin nie prześwituje światło. Znaleźli się w pułapce, labiryncie kłączy, korzeni i kwiatów. Barwna trumna, ocenił, że przedzieranie się przez sztuczną dżunglę zajęłoby im co najmniej kilka godzin. Póki trwali w spacerowym tempie rośliny nie reagowały, acz Magnus podejrzewał, że przed wycinką broniłyby się równie zajadle co kuguchar przed kastracją. Krążyli chwilę po szklarni, szukając mniej inwazyjnej ścieżki - bez powodzenia, na ich drodze pojawiały się tylko kolejne ślepe zaułki. I jedno ciało, rozciągnięte gdzieś z boku, prawie niewidoczne, zdradzające się tylko cichym pojękiwaniem. Wyglądał na ogrodnika. Siwe włosy miał w nieładzie, na skroni pozostał mu zaschnięty ślad krwi, zielone spodnie z luźnymi nogawkami były uwalane na równi ziemią i zakrzepniętą już posoką. Jeśli ktoś miał im pomóc się wydostać, to tylko on, a nie wyglądał na zdolnego do wykrztuszenia z siebie czegokolwiek poza utyskiwaniem.
-Zrobisz z nim coś? Bez magii? - spytał Shafiqa, który już zakasywał rękawy. Nie wiedział, czego uczono na studiach uzdrowicielskich, czy Zachary potrafi manualnie coś ponad położeniem kompresu na czoło i wbiciem strzykawki wprost w żyłę - tej umiejętności akurat był pewny - ale na pewno miał pewniejszą rękę od niego.
-Lumos - mruknął, kierując różdżkę tak, by nieco rozjaśnić sytuację. W szklarni panował półmrok, tyle mógł zrobić, by Shafiq przynajmniej widział, gdzie wkłada dłonie.
-Czas na nas - rzekł, żwawo krocząc po udeptanej ścieżce, kiedy zdał sobie sprawę, że między grubą warstwą roślin nie prześwituje światło. Znaleźli się w pułapce, labiryncie kłączy, korzeni i kwiatów. Barwna trumna, ocenił, że przedzieranie się przez sztuczną dżunglę zajęłoby im co najmniej kilka godzin. Póki trwali w spacerowym tempie rośliny nie reagowały, acz Magnus podejrzewał, że przed wycinką broniłyby się równie zajadle co kuguchar przed kastracją. Krążyli chwilę po szklarni, szukając mniej inwazyjnej ścieżki - bez powodzenia, na ich drodze pojawiały się tylko kolejne ślepe zaułki. I jedno ciało, rozciągnięte gdzieś z boku, prawie niewidoczne, zdradzające się tylko cichym pojękiwaniem. Wyglądał na ogrodnika. Siwe włosy miał w nieładzie, na skroni pozostał mu zaschnięty ślad krwi, zielone spodnie z luźnymi nogawkami były uwalane na równi ziemią i zakrzepniętą już posoką. Jeśli ktoś miał im pomóc się wydostać, to tylko on, a nie wyglądał na zdolnego do wykrztuszenia z siebie czegokolwiek poza utyskiwaniem.
-Zrobisz z nim coś? Bez magii? - spytał Shafiqa, który już zakasywał rękawy. Nie wiedział, czego uczono na studiach uzdrowicielskich, czy Zachary potrafi manualnie coś ponad położeniem kompresu na czoło i wbiciem strzykawki wprost w żyłę - tej umiejętności akurat był pewny - ale na pewno miał pewniejszą rękę od niego.
-Lumos - mruknął, kierując różdżkę tak, by nieco rozjaśnić sytuację. W szklarni panował półmrok, tyle mógł zrobić, by Shafiq przynajmniej widział, gdzie wkłada dłonie.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Od tej pory to ustabilizowane za pomocą czarnej magii miejsce staje się terenem sprzyjającym rzucaniem czarów przez wszystkich Rycerzy Walpurgii. Sukces zagwarantował wszystkim poplecznikom Czarnego Pana bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców podczas kolejnych gier w tej lokacji. Zostanie wam to zapamiętane.
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
W mętnym blasku światła dobywającego się przez zabudowę szklarni nie widział wiele; zmrużył nieco oczy, gdy jarząca się różdżka znalazła się bliżej niego oraz tymczasowego pacjenta znajdującego się razem z nimi. Nie wypowiedział ani słowa. Nie odpowiedział na żadne pytanie. Zabrał się za wykonywanie pracy tak dobrze mu znanej z pierwszych lekcji odbywanych jeszcze w Egipcie. Choć istotnie nie miał ze sobą żadnych narzędzi, których tam używał, dobrze znał własne możliwości do tworzenia improwizacja. Jeden z niewielu elementów jego statecznej osobowości istniejący w opozycji – ten jeden, który właśnie w tej konkretnej chwili znajdował odpowiednie, całkowicie racjonalne zastosowanie.
Pasek spodni, noszony z czystej elegancji przysłużył się odpowiednio. Upływ krwi nie stanowił zagrożenia dla życia, a szkło zostało otoczone materiałową chustką wyciągniętą z kieszeni i miało stanowić tymczasową ochronę przed możliwymi dalszymi uszkodzeniami żył oraz mięśni. Nie wiedział bez pomocy magii, co wydarzyło się wewnątrz. Pomimo całej swojej wiedzy nie mógł zbyt pochopnie ocenić stanu, nie mając dokładnego obrazu zniszczeń. Wiedział za to, że udzielanie pełnej pomocy temu człowiekowi nie miało leżeć w jego obowiązkach i podjął się jedynie ostrożnego wyciągnięcia szklanego odłamka, po czym osłonił otwartą ranę chustką i odsunął się, nie poświęcając więcej uwagi rannemu. Miał pewność, że przeżyje, a teraz miał wskazać im drogę ku wyjściu; w geście dobrej woli mogli go stąd wyprowadzić.
— Wyjście — rzucił krótko, chwytając zakrwawioną ręką za ramię rannego ogrodnika, podnosząc go do góry. Nadmierne przebywanie w pozycji siedzącej mogło zaszkodzić rannej nodze. Kuśtykanie, nawet jeśli całkowicie bolesne, chroniło go przed ewentualną wizją utraty kończyny, ale o tym nie zamierzał mówić głośno. Zadanie ku chwale Czarnego Pana zostało wykonane, a oni mogli z całą pewnością uczcić ten sukces.
— Znasz miejsce, w którym to — wskazał na dłoń pokrytą we krwi — nie będzie problemem? Mam ochotę na coś mocniejszego. — Rzucił Magnusowi spojrzenie, by wspomógł go w wyprowadzaniu ogrodnika na zewnątrz zgodnie z udzielanymi wskazówkami. Ostatnie kroki, które mieli tu wykonać, by na dobre zniknąć z jego oczu i nie zjawić się nigdy więcej.
Pasek spodni, noszony z czystej elegancji przysłużył się odpowiednio. Upływ krwi nie stanowił zagrożenia dla życia, a szkło zostało otoczone materiałową chustką wyciągniętą z kieszeni i miało stanowić tymczasową ochronę przed możliwymi dalszymi uszkodzeniami żył oraz mięśni. Nie wiedział bez pomocy magii, co wydarzyło się wewnątrz. Pomimo całej swojej wiedzy nie mógł zbyt pochopnie ocenić stanu, nie mając dokładnego obrazu zniszczeń. Wiedział za to, że udzielanie pełnej pomocy temu człowiekowi nie miało leżeć w jego obowiązkach i podjął się jedynie ostrożnego wyciągnięcia szklanego odłamka, po czym osłonił otwartą ranę chustką i odsunął się, nie poświęcając więcej uwagi rannemu. Miał pewność, że przeżyje, a teraz miał wskazać im drogę ku wyjściu; w geście dobrej woli mogli go stąd wyprowadzić.
— Wyjście — rzucił krótko, chwytając zakrwawioną ręką za ramię rannego ogrodnika, podnosząc go do góry. Nadmierne przebywanie w pozycji siedzącej mogło zaszkodzić rannej nodze. Kuśtykanie, nawet jeśli całkowicie bolesne, chroniło go przed ewentualną wizją utraty kończyny, ale o tym nie zamierzał mówić głośno. Zadanie ku chwale Czarnego Pana zostało wykonane, a oni mogli z całą pewnością uczcić ten sukces.
— Znasz miejsce, w którym to — wskazał na dłoń pokrytą we krwi — nie będzie problemem? Mam ochotę na coś mocniejszego. — Rzucił Magnusowi spojrzenie, by wspomógł go w wyprowadzaniu ogrodnika na zewnątrz zgodnie z udzielanymi wskazówkami. Ostatnie kroki, które mieli tu wykonać, by na dobre zniknąć z jego oczu i nie zjawić się nigdy więcej.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Poruszające się zwłoki należało dobić. Humanitarnie, Magnus zachował jeszcze odrobinę przyzwoitości lub też litości, powolne wykrwawianie się na bruku było zwyczajnie nudne i mało widowiskowe, ale ciała się przecież liczyły. Alchemicy korzystali z kości i z krwi, a delikwentów pozostawionych w całości również mieli sposobność wykorzystać. Mężczyzna pełznący wśród gąszczy roślinności był jednak nazbyt żywy, by pochylić się nad nim w ten sposób. Leczące ręce Zachary'ego dla nieszczęśnika oznaczały wygraną i wyrwanie się z paskudnego położenia - kto wie, czy by go tam znaleźli i czy nie umarłby wkrótce, z głodu obgryzając własnych ramion aż do kości. Rowle z fascynacją przyglądał się działaniom Shafiqa, sam znał podstawy anatomii i sądził, że poradziłby sobie z pierwszą pomocą, lecz nie widział przeszkód, by nie podpatrzeć sztuki Zachary'ego, czyniącej z prostego opatrywania powierzchownych ran wcale elegancki pokaz. Magnus nie odwracał głowy od poharatanych mięśni i rozpłatanego ciała, odrzucający był jedynie zapach bijący od ogrodnika. Niemytego ciała, stygnącego potu, ziemi, choroby - na oko osądził, że ten ma gorączkę, prawdopodobnie nałożyły się na nią osłabienie oraz utrata krwi.
-Ile lat już mieszkasz w Angli, co? - spytał kpiąco, podążając za swym kompanem i ich przewodnikiem, który na miękkich nogach prowadził ich w stronę wyjścia - nadal nie potrafisz wypowiadać się pełnymi zdaniami. Wstyd - orzekł, ostentacyjnie otrzepując poły purpurowej szaty z ziemi. Nogawki spodni całe miał uwalane błotem, lecz z tym nie był w stanie nic teraz zrobić. Nie rzucały się zresztą w oczy tak, jak elegancka peleryna, a chodziło im przecież tylko o unikanie rozgłosu.
-Jesteś lordem, Shafiq. W każdym lokalu przyjmą cię z pocałowaniem ręki, zapytają, w jakim szampanie chcesz się wykąpać, a na dodatek przyślą dziewczynę, żeby cię wyszorowała - zadrwił, chociaż wyolbrzymiona wersja wcale nie odbiegała tak mocno od rzeczywistości - proponuję Wenus. Tam każdy dostaje to, czego sobie zażyczy - mruknął, samemu myśląc tylko o uciechach stołu i tych innych, podgrzewających krew do wrzenia i sprawiających, że serce staje w gardle. W proszku lub w płynie, wolał niszczyć się sam, niż pozwalać na to kobietom.
zt Magnus
-Ile lat już mieszkasz w Angli, co? - spytał kpiąco, podążając za swym kompanem i ich przewodnikiem, który na miękkich nogach prowadził ich w stronę wyjścia - nadal nie potrafisz wypowiadać się pełnymi zdaniami. Wstyd - orzekł, ostentacyjnie otrzepując poły purpurowej szaty z ziemi. Nogawki spodni całe miał uwalane błotem, lecz z tym nie był w stanie nic teraz zrobić. Nie rzucały się zresztą w oczy tak, jak elegancka peleryna, a chodziło im przecież tylko o unikanie rozgłosu.
-Jesteś lordem, Shafiq. W każdym lokalu przyjmą cię z pocałowaniem ręki, zapytają, w jakim szampanie chcesz się wykąpać, a na dodatek przyślą dziewczynę, żeby cię wyszorowała - zadrwił, chociaż wyolbrzymiona wersja wcale nie odbiegała tak mocno od rzeczywistości - proponuję Wenus. Tam każdy dostaje to, czego sobie zażyczy - mruknął, samemu myśląc tylko o uciechach stołu i tych innych, podgrzewających krew do wrzenia i sprawiających, że serce staje w gardle. W proszku lub w płynie, wolał niszczyć się sam, niż pozwalać na to kobietom.
zt Magnus
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Szklarnie
Szybka odpowiedź