Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki
Wyjście z kanałów
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Wyście z kanałów
Odór nie tylko zastałej i zastygłej w błocie wody, ale rozłożonych resztek jedzenia, szczątków małych zwierząt i przede wszystkim szlamu, to podstawa, którą każdy wyczuwa, próbując przedostać się przez kanałowe przejście.
Łukowate, ale niskie sklepienie ciągnie się przez kilka metrów od ciasnego wyjścia. Ściany oblepione śliską materią zmurszałych glonów i skraplanej wody, idącej z oddalonego portu. Dno zaścielone jest stojącą wodą, a chlupot zamulonej, chwilami gęstej wody towarzyszy każdym krokom potencjalnego przechodnia. Zazwyczaj zalegająca brejowatą mazią, kanałowa ścieżka miewa miejsca głębsze, każące zanurzyć się przynajmniej do pasa w śmierdzącej brei. Od czasu do czasu można znaleźć nadpróchniałe deski, które ktoś zapobiegawczo ułożył dla mniej mokrej podróży.
Spostrzegawcze oko może od czasu do czasu dostrzec na ścianach niewyraźne, bordowe ślady, czy też dziwne nacięcia, odłupywane fragmenty skalne. Tylko zaznajomieni ze światkiem przestępczy wiedzą, że prowadzi tędy jeden z wielu przemytniczych szlaków. Równie brudnych... co śmierdzących.
Łukowate, ale niskie sklepienie ciągnie się przez kilka metrów od ciasnego wyjścia. Ściany oblepione śliską materią zmurszałych glonów i skraplanej wody, idącej z oddalonego portu. Dno zaścielone jest stojącą wodą, a chlupot zamulonej, chwilami gęstej wody towarzyszy każdym krokom potencjalnego przechodnia. Zazwyczaj zalegająca brejowatą mazią, kanałowa ścieżka miewa miejsca głębsze, każące zanurzyć się przynajmniej do pasa w śmierdzącej brei. Od czasu do czasu można znaleźć nadpróchniałe deski, które ktoś zapobiegawczo ułożył dla mniej mokrej podróży.
Spostrzegawcze oko może od czasu do czasu dostrzec na ścianach niewyraźne, bordowe ślady, czy też dziwne nacięcia, odłupywane fragmenty skalne. Tylko zaznajomieni ze światkiem przestępczy wiedzą, że prowadzi tędy jeden z wielu przemytniczych szlaków. Równie brudnych... co śmierdzących.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 02.11.18 16:26, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 60
'k100' : 60
Magipsychiatra, polityk i specjalista od smoków wchodzą do baru kręcą się po dokach. Brzmiało to co najmniej absurdalnie, jak wstęp do jednego z żartów, które usłyszał gdzieś kiedyś przy kieliszku, ale tamtego wieczora Perseusowi wcale nie było do śmiechu. Dzielnica portowa zawsze przyprawiała młodego lorda o zawroty głowy i nieprzyjemne dreszcze, teraz dodatkowo potęgowane przez mroźny wiatr znad Tamizy. Wzdrygnął się, gdy gdzieś obok jego nogi przebiegł szczur (nie dlatego, że bał się gryzoni, a chorób, które przenoszą, a przecież Śmiertelna Bladość już naznaczyła go swoim piętnem), a jakiś głos z tyłu głowy krzyczał, że powinien stamtąd uciekać, lecz rozsądek skutecznie walczył z narastającą paniką. Pytanie tylko, jak długo?
Nie był dobrym żołnierzem. Właściwie, to nie był wcale żołnierzem; chorowity, bardziej kruchy w porównaniu z innymi Rycerzami, trochę zbyt delikatny na walkę. Ale za to mężnie starał się nadrobić swoje braki niemalże stoickim spokojem, umiejętnością radzenia sobie w stresujących sytuacjach oraz magią leczniczą.
Towarzyszył mężczyznom w roli wsparcia, pomocy, uzdrowiciela na miejscu, aniżeli kogoś, kto podejmie inicjatywę, rzuci się w wir walki i przyjmie na siebie obrażenia. Poza tym, była to świetna okazja, by poprawić nieco stosunki z Rosierami, wszakże oba rody stały po słusznej stronie konfliktu i w oczach Perseusa nonsensem było ciągnięcie niechęci, którą rozpoczęła Wojna Dwóch Róż. Również obecność Sallowa odbierał jako pozytyw — może i mężczyzna nie miał szlachetnej krwi, ale posiadał wartościowe umiejętności i również wspierał sprawę Czarnego Pana.
Szedł więc z tyłu za mężczyznami, przez cały czas uparcie milcząc, trzymając się w pewnej odległości od nich, lecz nie większej niż kilka kroków. Kiedy jednak zbliżyli się do wejścia do kanałów, natychmiast do nich dołączył, wychodząc z założenia, że powinni trzymać się blisko. Szczególnie, że — sądząc po słowach swych towarzyszy — miejsce było najeżone pułapkami.
— Mico! — spróbował rzucić zaklęcie na samego siebie, z dziwnym przeczuciem, że może mogłoby mu się przydać. Cokolwiek się nie wydarzy, miał nadzieję, że do sabatu się zagoi.
| Rzut na Mico
Nie był dobrym żołnierzem. Właściwie, to nie był wcale żołnierzem; chorowity, bardziej kruchy w porównaniu z innymi Rycerzami, trochę zbyt delikatny na walkę. Ale za to mężnie starał się nadrobić swoje braki niemalże stoickim spokojem, umiejętnością radzenia sobie w stresujących sytuacjach oraz magią leczniczą.
Towarzyszył mężczyznom w roli wsparcia, pomocy, uzdrowiciela na miejscu, aniżeli kogoś, kto podejmie inicjatywę, rzuci się w wir walki i przyjmie na siebie obrażenia. Poza tym, była to świetna okazja, by poprawić nieco stosunki z Rosierami, wszakże oba rody stały po słusznej stronie konfliktu i w oczach Perseusa nonsensem było ciągnięcie niechęci, którą rozpoczęła Wojna Dwóch Róż. Również obecność Sallowa odbierał jako pozytyw — może i mężczyzna nie miał szlachetnej krwi, ale posiadał wartościowe umiejętności i również wspierał sprawę Czarnego Pana.
Szedł więc z tyłu za mężczyznami, przez cały czas uparcie milcząc, trzymając się w pewnej odległości od nich, lecz nie większej niż kilka kroków. Kiedy jednak zbliżyli się do wejścia do kanałów, natychmiast do nich dołączył, wychodząc z założenia, że powinni trzymać się blisko. Szczególnie, że — sądząc po słowach swych towarzyszy — miejsce było najeżone pułapkami.
— Mico! — spróbował rzucić zaklęcie na samego siebie, z dziwnym przeczuciem, że może mogłoby mu się przydać. Cokolwiek się nie wydarzy, miał nadzieję, że do sabatu się zagoi.
| Rzut na Mico
{............................. }
Ce qu'on appelle une raison de vivre , est en
même temps une excellente raison demourir .
même temps une excellente raison de
The member 'Perseus Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
Uaktywnienie pułapek:
Oczobłysk tura 1/3
Mathieu - 50 [Spostrzegawczość II)
Cornelius, Perseus - 80
Skuteczne wykrycie rodzaju pułapek było dosłownie połową sukcesu. Reszta leżała w rękach osoby, która miała jakiekolwiek pojęcie na temat pozbywania się tego zabezpieczenia, jednak nie zawsze osiągamy swój cel w działaniach. Niestety, niepowodzenie Corneliusa spowodowało uaktywnienie jednej z pułapek i to tej najmniej przyjemnej w skutkach. Oślepienie było natychmiastowe, jasny błysk uderzył w ich oczy, pozbawiając ich całkowicie możliwości korzystania ze zmysłu wzroku. Rosier musiał skupić całą swoją uwagę na tym, co działo się wokół niego, biegłość spostrzegawczości dawała mu odrobinę większe możliwości. Zakładał, że to miejsce jest pilnowanie, a nie pozostawione samo sobie z zabezpieczeniami, które mogły jedynie chwilowo zatrzymać osoby, próbujące dostać się do jego wnętrza. Musiał się skupić, dać im możliwość podjęcia jakiegokolwiek działania, bo wolałby, aby nikt ich tutaj nie zatrzymywał, ani nie utrudniał im wykonania zadania. Cholernie wszystko komplikował fakt, że praktycznie nic nie widział, a najmniejszy ruch mógł być odebrany jako wrogi. Byleby teraz nie wystąpili przeciwko sobie, bo to nie da im zupełnie nic.
Zacisnął palce na arganowym drewnie swojej różdżki, zastanawiając się nad najlepszą możliwością, po którą mógł sięgnąć. Brak widoczności ograniczał go, jednak istniały inne możliwości, które dawały nadzieję, dawały szansę. Przyszło mu na myśl coś, co miało jego zdaniem największy sens. W końcu, jeśli ktoś miałby natrzeć na nich, kiedy byli oślepienie niczym dzieci we mgle, lepiej byłoby, aby nie mogli namierzyć do końca ich lokalizacji. Czuł jak magia pulsuje w jego ręce i bezwzględnie pcha go do podjęcia działania. - Nebula Omnia - powiedział z pewnością w głosie, całkowicie skupiając się na rzucanym przez siebie zaklęciu, inkantacji i odpowiednim ruchu wiodącej dłoni. Nie musiał widzieć, w końcu celował sobie pod nogi, chciał, aby gęsta mgła okryła ich i w pewnym sensie stali się niewidoczni. Być może w ten sposób uda im się przetrwać czas, kiedy oślepieni błyskiem rażącego światła byli pozbawieni w pewnym sensie szans na powodzenie.
Kość 1: Nebula Omnia
Kość 2: Obszar działania [3 + 1k6]
Oczobłysk tura 1/3
Mathieu - 50 [Spostrzegawczość II)
Cornelius, Perseus - 80
Skuteczne wykrycie rodzaju pułapek było dosłownie połową sukcesu. Reszta leżała w rękach osoby, która miała jakiekolwiek pojęcie na temat pozbywania się tego zabezpieczenia, jednak nie zawsze osiągamy swój cel w działaniach. Niestety, niepowodzenie Corneliusa spowodowało uaktywnienie jednej z pułapek i to tej najmniej przyjemnej w skutkach. Oślepienie było natychmiastowe, jasny błysk uderzył w ich oczy, pozbawiając ich całkowicie możliwości korzystania ze zmysłu wzroku. Rosier musiał skupić całą swoją uwagę na tym, co działo się wokół niego, biegłość spostrzegawczości dawała mu odrobinę większe możliwości. Zakładał, że to miejsce jest pilnowanie, a nie pozostawione samo sobie z zabezpieczeniami, które mogły jedynie chwilowo zatrzymać osoby, próbujące dostać się do jego wnętrza. Musiał się skupić, dać im możliwość podjęcia jakiegokolwiek działania, bo wolałby, aby nikt ich tutaj nie zatrzymywał, ani nie utrudniał im wykonania zadania. Cholernie wszystko komplikował fakt, że praktycznie nic nie widział, a najmniejszy ruch mógł być odebrany jako wrogi. Byleby teraz nie wystąpili przeciwko sobie, bo to nie da im zupełnie nic.
Zacisnął palce na arganowym drewnie swojej różdżki, zastanawiając się nad najlepszą możliwością, po którą mógł sięgnąć. Brak widoczności ograniczał go, jednak istniały inne możliwości, które dawały nadzieję, dawały szansę. Przyszło mu na myśl coś, co miało jego zdaniem największy sens. W końcu, jeśli ktoś miałby natrzeć na nich, kiedy byli oślepienie niczym dzieci we mgle, lepiej byłoby, aby nie mogli namierzyć do końca ich lokalizacji. Czuł jak magia pulsuje w jego ręce i bezwzględnie pcha go do podjęcia działania. - Nebula Omnia - powiedział z pewnością w głosie, całkowicie skupiając się na rzucanym przez siebie zaklęciu, inkantacji i odpowiednim ruchu wiodącej dłoni. Nie musiał widzieć, w końcu celował sobie pod nogi, chciał, aby gęsta mgła okryła ich i w pewnym sensie stali się niewidoczni. Być może w ten sposób uda im się przetrwać czas, kiedy oślepieni błyskiem rażącego światła byli pozbawieni w pewnym sensie szans na powodzenie.
Kość 1: Nebula Omnia
Kość 2: Obszar działania [3 + 1k6]
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'k6' : 5
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'k6' : 5
Był prawie pewien, że rozbrajanie się uda - ale jednak różdżka zadrżała nerwowo, a magia wymknęła mu się spod kontroli. Zabrakło dosłownie odrobiny mocy, czuł to w kościach. A może nie czuł? Od tak dawna nie używał białej, defensywnej magii. Nigdy nie miał potrzeby, a to jednak całkowicie inna dziedzina magii niż uroki czy legilimencja.
-Uwa... - zaczął, ale było już za późno. Zmrużył oczy, ale za późno - zobaczył jeszcze oślepiający błysk, a potem zapadła ciemność.
Świetnie, po prostu świetnie. Cornelius Sallow rzadko czuł się w swoim życiu nieswojo, ale to był jeden z takich momentów. Nie znał dobrze obojga lordów, czuł jednak typowy dla Rosierów autorytet bijący z Mathieu. Z ulgą usłyszał, że młody smokolog z pewnością siebie rzuca kolejne zaklęcie i nie czyni mu żadnych wyrzutów - ale kto wie, co sobie o nim pomyślał?
Milczenie młodego lorda Black było zaś zagadkowe. Sallow, zawodowy orator, zawsze miał problemy z interpretacją ciszy.
Usłyszał za to, że rzucili taktyczne zaklęcia. Domyślał się, że Rosier chciał ochronić ich przed wzrokiem potencjalnych przeciwników, przynajmniej dopóki pozostawali bezbronni. Musieli przeczekać oślepienie, po prostu.
-Nie dam tak rady rozbroić ani unieszkodliwić Lignumo, choć gałęzie bez problemu spalę, gdy tylko odzyskam wzrok. Przepraszam. - westchnął, przyznając się do błędu. Odzyskać wzrok...
...podsunęło mu to pewien pomysł. Potrzebował zmysłu wzroku, by celować w kogokolwiek, ale chyba nie potrzebował go, by wyczarować oko? Znał odpowiednie zaklęcie, było proste - a dzięki trzeciemu oku mógłby nie pozostać zupełnie bezbronny i móc cokolwiek zdziałać zanim dojdzie do siebie po wybuchu Oczobłysku.
-Oculus. - mruknął. Ślepy, nie wiedział gdzie pojawi się oko, ale przecież - gdy tylko cokolwiek zobaczy - będzie mógł nim swobodnie poruszać.
Może to załagodziłoby nieco jego kompromitację. Wziął głęboki oddech, skupiając się na zaklęciu i na białej magii. Naprawdę musiał podszkolić się z tej dziedziny, ale będzie przecież dobrze. Niedługo odzyskają wzrok i przejdą do nakładania pułapek z zakresu uroków, jego specjalności. A jeśli ktoś spróbuje im przeszkodzić - sam potraktuje go jakimś urokiem.
-Uwa... - zaczął, ale było już za późno. Zmrużył oczy, ale za późno - zobaczył jeszcze oślepiający błysk, a potem zapadła ciemność.
Świetnie, po prostu świetnie. Cornelius Sallow rzadko czuł się w swoim życiu nieswojo, ale to był jeden z takich momentów. Nie znał dobrze obojga lordów, czuł jednak typowy dla Rosierów autorytet bijący z Mathieu. Z ulgą usłyszał, że młody smokolog z pewnością siebie rzuca kolejne zaklęcie i nie czyni mu żadnych wyrzutów - ale kto wie, co sobie o nim pomyślał?
Milczenie młodego lorda Black było zaś zagadkowe. Sallow, zawodowy orator, zawsze miał problemy z interpretacją ciszy.
Usłyszał za to, że rzucili taktyczne zaklęcia. Domyślał się, że Rosier chciał ochronić ich przed wzrokiem potencjalnych przeciwników, przynajmniej dopóki pozostawali bezbronni. Musieli przeczekać oślepienie, po prostu.
-Nie dam tak rady rozbroić ani unieszkodliwić Lignumo, choć gałęzie bez problemu spalę, gdy tylko odzyskam wzrok. Przepraszam. - westchnął, przyznając się do błędu. Odzyskać wzrok...
...podsunęło mu to pewien pomysł. Potrzebował zmysłu wzroku, by celować w kogokolwiek, ale chyba nie potrzebował go, by wyczarować oko? Znał odpowiednie zaklęcie, było proste - a dzięki trzeciemu oku mógłby nie pozostać zupełnie bezbronny i móc cokolwiek zdziałać zanim dojdzie do siebie po wybuchu Oczobłysku.
-Oculus. - mruknął. Ślepy, nie wiedział gdzie pojawi się oko, ale przecież - gdy tylko cokolwiek zobaczy - będzie mógł nim swobodnie poruszać.
Może to załagodziłoby nieco jego kompromitację. Wziął głęboki oddech, skupiając się na zaklęciu i na białej magii. Naprawdę musiał podszkolić się z tej dziedziny, ale będzie przecież dobrze. Niedługo odzyskają wzrok i przejdą do nakładania pułapek z zakresu uroków, jego specjalności. A jeśli ktoś spróbuje im przeszkodzić - sam potraktuje go jakimś urokiem.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 45
'k100' : 45
Nie udało się zdjąć pułapki — trudno! Perseus nie zamierzał robić nikomu z tego powodów wyrzutów, nie w momencie, kiedy sam był nie mniej bezużyteczny, znając jedynie ratujące zdrowie i życie oraz usuwające ból i dyskomfort inkantacje, odkrywając sekrety ludzkiego umysłu, które nikomu w tym momencie nie były potrzebne. I jeśli miał być szczery, to żywił nadzieję, że jednak zaklęcia lecznicze nie będą im potrzebne, a jego obecność w tym miejscu ograniczy się tylko do prewencji, choć jego skromnym zdaniem nie mniej chwalebnej niż sama walka, mimo, że na pierwszy rzut oka niezauważalna.
Palce zacisnęły się mocniej na gałązce miłorzębu japońskiego, gotowe odeprzeć atak. Ale żadnego ataku nie było, przynajmniej nie w tamtym momencie. Zamiast tego pojawił się oślepiający blask, po którym zapanowała całkowita ciemność. Perseus zamrugał kilkukrotnie, przetarł powieki i z przerażeniem malującym się na jego bladej twarzy odkrył, że niczego nie widzi. Towarzysze również stracili zmysł wzroku, jak udało mu się wywnioskować ze słów Corneliusa i wyglądało na to, będzie to tylko tymczasowe.
— Jak długo będziemy oślepieni? — odezwał się wreszcie, po raz pierwszy chyba tego wieczora, nie licząc mamrotanych pod nosem inkantacji. Starał się przy tym brzmieć spokojnie, naturalnie, jakby jego pytaniem nie kierował strach, a zwykła ciekawość.
— Oculus — spróbował rzucić zaklęcie w ślad za Corneliusem, w nadziei, że również i jemu uda się cokolwiek ujrzeć. Bez względu na to, czy Perseusowi się powiodło, chwilę później wymierzył różdżkę w miejsce, w którym — jak mu się wydawało — przed chwilą stał lord Rosier. Nie miał pojęcia, czy i to zaklęcie się powiedzie; uznał jednak, że lepsze jest to, niż bezczynne tkwienie w miejscu.— Fortuno!
Nastała cisza, przerywana jedynie oddechami trójki mężczyzn. Perseus zamarł w bezruchu, przymknął powieki i nasłuchiwał, czy nikt się do nich nie zbliża. Gdy jeden ze zmysłów był wyłączony, pozostałe zdawały się wyostrzyć.
|Rzut I — Oculus, Rzut II — Fortuno na Mathieu
|I idziemy do szafki
Palce zacisnęły się mocniej na gałązce miłorzębu japońskiego, gotowe odeprzeć atak. Ale żadnego ataku nie było, przynajmniej nie w tamtym momencie. Zamiast tego pojawił się oślepiający blask, po którym zapanowała całkowita ciemność. Perseus zamrugał kilkukrotnie, przetarł powieki i z przerażeniem malującym się na jego bladej twarzy odkrył, że niczego nie widzi. Towarzysze również stracili zmysł wzroku, jak udało mu się wywnioskować ze słów Corneliusa i wyglądało na to, będzie to tylko tymczasowe.
— Jak długo będziemy oślepieni? — odezwał się wreszcie, po raz pierwszy chyba tego wieczora, nie licząc mamrotanych pod nosem inkantacji. Starał się przy tym brzmieć spokojnie, naturalnie, jakby jego pytaniem nie kierował strach, a zwykła ciekawość.
— Oculus — spróbował rzucić zaklęcie w ślad za Corneliusem, w nadziei, że również i jemu uda się cokolwiek ujrzeć. Bez względu na to, czy Perseusowi się powiodło, chwilę później wymierzył różdżkę w miejsce, w którym — jak mu się wydawało — przed chwilą stał lord Rosier. Nie miał pojęcia, czy i to zaklęcie się powiedzie; uznał jednak, że lepsze jest to, niż bezczynne tkwienie w miejscu.— Fortuno!
Nastała cisza, przerywana jedynie oddechami trójki mężczyzn. Perseus zamarł w bezruchu, przymknął powieki i nasłuchiwał, czy nikt się do nich nie zbliża. Gdy jeden ze zmysłów był wyłączony, pozostałe zdawały się wyostrzyć.
|Rzut I — Oculus, Rzut II — Fortuno na Mathieu
|I idziemy do szafki
{............................. }
Ce qu'on appelle une raison de vivre , est en
même temps une excellente raison demourir .
même temps une excellente raison de
The member 'Perseus Black' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'k100' : 40
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'k100' : 40
Poczuła, jak pulsująca w jego ręce magia znajduje ujście w momencie wypowiedzenia zaklęcia. Czuł, jak różdżka słucha go dokładnie i robi to, na co czarodziej ma ochotę. Gęsta mgła zaczęła kłębić się między nimi, zakrywając ich ciała i osłaniając przed widokiem kogokolwiek z zewnątrz. O to dokładnie chodziło, mieli stać się niewidoczni dla innych, dopóki ich narządy wzroku nie wrócą do normalności i nie zaczną funkcjonować w prawidłowy sposób. Wiele lat trenowania własnych zmysłów pozwalało mu na pewne skupienie, jednak nie do końca widział co działo się wokół niego, a zakładając, że nie zamierzał spoczywać na laurach, musiał zagrać w taki sposób, aby zwiększyć ich własne szanse.
Wybrał się na odbijanie lokacji z dwoma mężczyznami, których w zasadzie specjalnie nie znał. O ile Perseus był mu znany, raczej z imienia, bo z Blackami nie łączyły ich specjalne więzi, o tyle o Corneliusie nie wiedział kompletnie nic. Niemniej jednak, wystarczało mu informacje, że byli sojusznikami, gotowymi podjąć walkę, aby stać się w przyszłości Rycerzem Walpurgii i służyć wiernie ich sprawie. Mathieu to rozumiał, sam kiedyś też zaczynał, milcząco stojąc za własnym kuzynem. Teraz docierało do niego, że zbyt długo stał w tym cieniu i już bardzo dawno, powinien zrobić coś więcej. Lepiej późno niż wcale.
- Magicus Extremos - zacisnął palce na różdżce, skupiając się na wypowiadanym zaklęciu. Jeśli ktoś miałby podjąć atak i stanąć przeciwko nim, musieli mieć możliwość podjęcia obrony. Mathieu chciałby, aby Cornelius i Perseus mieli możliwość zarówno wyprowadzenia skutecznego ataku, jak i obrony przed ewentualnymi zaklęciami. Do przewidzenia było to, że dwie... tego typu pułapki to tylko kropla w morzu tego, co ich czeka, aby mogli powiedzieć, że Wejście do kanałów należy do nich. Istotniejszym był fakt, żeby podjęli skutecznego działania. Wolałby, aby wszystko przebiegało szybko i sprawnie, nawet jeśli już wrócił całkowicie do formy, wciąż pamiętał, że nie mógł porywać się na zbyt wiele, bo odczuje to boleśnie.
Idziemy do szafki
Wybrał się na odbijanie lokacji z dwoma mężczyznami, których w zasadzie specjalnie nie znał. O ile Perseus był mu znany, raczej z imienia, bo z Blackami nie łączyły ich specjalne więzi, o tyle o Corneliusie nie wiedział kompletnie nic. Niemniej jednak, wystarczało mu informacje, że byli sojusznikami, gotowymi podjąć walkę, aby stać się w przyszłości Rycerzem Walpurgii i służyć wiernie ich sprawie. Mathieu to rozumiał, sam kiedyś też zaczynał, milcząco stojąc za własnym kuzynem. Teraz docierało do niego, że zbyt długo stał w tym cieniu i już bardzo dawno, powinien zrobić coś więcej. Lepiej późno niż wcale.
- Magicus Extremos - zacisnął palce na różdżce, skupiając się na wypowiadanym zaklęciu. Jeśli ktoś miałby podjąć atak i stanąć przeciwko nim, musieli mieć możliwość podjęcia obrony. Mathieu chciałby, aby Cornelius i Perseus mieli możliwość zarówno wyprowadzenia skutecznego ataku, jak i obrony przed ewentualnymi zaklęciami. Do przewidzenia było to, że dwie... tego typu pułapki to tylko kropla w morzu tego, co ich czeka, aby mogli powiedzieć, że Wejście do kanałów należy do nich. Istotniejszym był fakt, żeby podjęli skutecznego działania. Wolałby, aby wszystko przebiegało szybko i sprawnie, nawet jeśli już wrócił całkowicie do formy, wciąż pamiętał, że nie mógł porywać się na zbyt wiele, bo odczuje to boleśnie.
Idziemy do szafki
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k8' : 3, 4, 5, 8, 1
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k8' : 3, 4, 5, 8, 1
Walka była trudna, zacięta i zaczęli ją w dość dużym utrudnieniu. Pozbawieni widoczności, Mathieu uwięziony w sidłach... to nie zwiastowało niczego dobrego. A jednak, podołali, krew bojówkarzy polała się po bruku i wyzionęli ducha. Mieli jedno proste zadanie przychodząc do Wyjścia z kanałów, przemierzając ulice Londynu. Musieli je zrealizować mimo wielu utrudnień, które napotkali na swojej drodze. Rosier nie zamierzał się poddawać, a narastające w nim pragnienia nagle ucichły, kiedy bezwładne ciało Caleba runęło na ziemię. W ferworze walki dał się ponieść temu, co zakiełkowało w nim w połowie listopada, kiedy to na spotkaniu w Białej Wywernie coś w niego wstąpiło, dosłownie. Teraz odczuwał tego skutki, wiedział, że nie będzie łatwo i lekko. Padający na ziemię Caleb rzucił zaklęcie, spróbował osłonić oczy jednak nic z tego nie wyszło, a jaskrawe światło ponownie pozbawiło go wzroku. Czy mało im było? Ani chwili wytchnienia w tym wszystkim, a nie tak to powinno wyglądać.
- Jesteście cali? - spytał, choć brzmiał dość oschle. Najważniejsze, żeby byli cali i mieli siły do ewentualnego dalszego działania. Muszą podjąć próbę całkowitego przejęcia tego miejsca i zabezpieczenia go w odpowiedni sposób. Jego próba stworzenia Inferiusa spełzła na niczym, magia okazała się zbyt słaba, aby to wszystko udźwignąć. Dlatego teraz miał możliwość dalszego działania. Mężczyźni byli martwi, a oni pozbawieni wzroku, musieli kierować się tylko jedynym zmysłem - słuchem. Chciał usłyszeć odpowiedź od swoich kompanów, jednocześnie ponownie skupić się na własnej ochronie, a raczej - próbie tej ochrony. Musieli działać, musieli podjąć próbę nałożenia zabezpieczeń, jeśli nikt im nie przeszkodzi. Sięgnął po zaklęcie, które znał, a które mogło okazać się chwilowo pomocne. Byli wystawieni jak owce na rzeź, a tego należało uniknąć, a przynajmniej spróbować. - Nebula Omnia - wypowiedział wyraźnie zaklęcie, machając różdżką w odpowiedni sposób, tworząc swoisty wzór, który miał dać zaklęciu moc. Stali blisko siebie, istniała więc szansa, że osłoni ich wszystkich na raz.
- Jesteście cali? - spytał, choć brzmiał dość oschle. Najważniejsze, żeby byli cali i mieli siły do ewentualnego dalszego działania. Muszą podjąć próbę całkowitego przejęcia tego miejsca i zabezpieczenia go w odpowiedni sposób. Jego próba stworzenia Inferiusa spełzła na niczym, magia okazała się zbyt słaba, aby to wszystko udźwignąć. Dlatego teraz miał możliwość dalszego działania. Mężczyźni byli martwi, a oni pozbawieni wzroku, musieli kierować się tylko jedynym zmysłem - słuchem. Chciał usłyszeć odpowiedź od swoich kompanów, jednocześnie ponownie skupić się na własnej ochronie, a raczej - próbie tej ochrony. Musieli działać, musieli podjąć próbę nałożenia zabezpieczeń, jeśli nikt im nie przeszkodzi. Sięgnął po zaklęcie, które znał, a które mogło okazać się chwilowo pomocne. Byli wystawieni jak owce na rzeź, a tego należało uniknąć, a przynajmniej spróbować. - Nebula Omnia - wypowiedział wyraźnie zaklęcie, machając różdżką w odpowiedni sposób, tworząc swoisty wzór, który miał dać zaklęciu moc. Stali blisko siebie, istniała więc szansa, że osłoni ich wszystkich na raz.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 60
--------------------------------
#2 'k6' : 1
#1 'k100' : 60
--------------------------------
#2 'k6' : 1
Niech to szlag. Cornelius uniósł rękę, by zasłonić oczy, ale nie zdążył. Światło go oślepiło, znowu. Czy to jakaś nowa taktyka tych rebelianckich tchórzy?
-Skoro zrezygnował z obrony, woląc nas oślepić, to nasze zaklęcia pewnie go dobiły. - syknął z pogardą, choć w duchu coś nieprzyjemnie go kłuło. Nie rozumiał. Jak można wybrać atak, desperackie oślepienie wrogów - i to nie na zawsze, a na chwilę - kosztem własnego zdrowia, własnego życia? Tamten słaniał się już na nogach, Sallow nie wątpił, że ich zaklęcia go dobiły.
I... co oni planują?
-Trochę się potłukłem, ale tak. Dziękuję za uleczenie. - odpowiedział lordowi Rosier, a następnie zwrócił się do lorda Black. -Nie ma co zwlekać, zabezpieczmy to miejsce, gdy tylko odzyskamy wzrok. - zaproponował kompanom. Walka była męcząca, ślepota uciążliwa, a on miał nieprzyjemne przeczucia. Na co liczył ten napastnik-samobójca, że ktoś im pomoże? Niedoczekanie. Byli w Londynie, a Londyn należał do zwycięzców.
Wziął głęboki wdech, zacisnął palce na różdżce i ponownie przywołał białą magię. Oculus pomógł mu przed chwilą, pomoże mu i teraz.
-Oculus. - szepnął, chcąc przywołać trzecie oko, obok siebie. Chciał mieć widok na całą scenę, upewnić się, że napastnicy na pewno nie żyją i poinformować kompanów o tym, co widzi. Ślepota budziła w nim intuicyjny strach, łatwiej będzie mu się skupić, gdy jednak coś zobaczy. To minie, tłumaczył sobie, to zaraz minie, a oni zdobędą to miejsce, zabezpieczą je i będą mogli iść do domu. W głębi duszy Cornelius Sallow był w końcu człowiekiem próżnym, acz wygodnym - marzył o łatwym sukcesie i świętym spokoju.
Próbował nie myśleć o krwi pokonanych, która właśnie wsiąkała w bruk. Coraz lepiej mu szło. Aż do jesieni nigdy nie zabił człowieka, choć paru skazał na śmierć - ale w październiku coś się zmieniło. A widząc, jak lord Rosier używa czarnej magii, Cornelius wcale nie czuł intuicyjnego strachu. Czuł zazdrość. Czuł pożądanie. Czuł chęć nauki. Nadal nie lubił walki, ale musiał być w niej lepszy.
-Skoro zrezygnował z obrony, woląc nas oślepić, to nasze zaklęcia pewnie go dobiły. - syknął z pogardą, choć w duchu coś nieprzyjemnie go kłuło. Nie rozumiał. Jak można wybrać atak, desperackie oślepienie wrogów - i to nie na zawsze, a na chwilę - kosztem własnego zdrowia, własnego życia? Tamten słaniał się już na nogach, Sallow nie wątpił, że ich zaklęcia go dobiły.
I... co oni planują?
-Trochę się potłukłem, ale tak. Dziękuję za uleczenie. - odpowiedział lordowi Rosier, a następnie zwrócił się do lorda Black. -Nie ma co zwlekać, zabezpieczmy to miejsce, gdy tylko odzyskamy wzrok. - zaproponował kompanom. Walka była męcząca, ślepota uciążliwa, a on miał nieprzyjemne przeczucia. Na co liczył ten napastnik-samobójca, że ktoś im pomoże? Niedoczekanie. Byli w Londynie, a Londyn należał do zwycięzców.
Wziął głęboki wdech, zacisnął palce na różdżce i ponownie przywołał białą magię. Oculus pomógł mu przed chwilą, pomoże mu i teraz.
-Oculus. - szepnął, chcąc przywołać trzecie oko, obok siebie. Chciał mieć widok na całą scenę, upewnić się, że napastnicy na pewno nie żyją i poinformować kompanów o tym, co widzi. Ślepota budziła w nim intuicyjny strach, łatwiej będzie mu się skupić, gdy jednak coś zobaczy. To minie, tłumaczył sobie, to zaraz minie, a oni zdobędą to miejsce, zabezpieczą je i będą mogli iść do domu. W głębi duszy Cornelius Sallow był w końcu człowiekiem próżnym, acz wygodnym - marzył o łatwym sukcesie i świętym spokoju.
Próbował nie myśleć o krwi pokonanych, która właśnie wsiąkała w bruk. Coraz lepiej mu szło. Aż do jesieni nigdy nie zabił człowieka, choć paru skazał na śmierć - ale w październiku coś się zmieniło. A widząc, jak lord Rosier używa czarnej magii, Cornelius wcale nie czuł intuicyjnego strachu. Czuł zazdrość. Czuł pożądanie. Czuł chęć nauki. Nadal nie lubił walki, ale musiał być w niej lepszy.
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 43
'k100' : 43
Wyjście z kanałów
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki