Klub szachowy
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Klub szachowy
Elegancki budynek wciśnięty - dosłownie - między dwie mugolskie kamienice. Wąskie drzwi pomiędzy dwoma ścianami ukazują się jedynie czarodziejom, a złota, elegancka tabliczka nie pozostawia wątpliwości odnośnie charakteru tego miejsca - londyński klub szachowy założony i prowadzony przez półgoblinów. Schludne wnętrze wypełniają stoliki, na których leżą rozstawione szachy; ich plansze są mocno zróżnicowane i utrzymane w konwencji historycznej - niektóre przedstawiają potyczki czarodziejów z goblinami, inne czarodziejów z mugolami, jeszcze inne waśni pomiędzy pradawnymi czarodziejskimi rodami - figury przedstawiają każdy z 28. Najpiękniejsze wydają się jednak armie czterech założycieli Hogwartu: Gryffindora, Slytherina, Hufflepuff i Ravenclaw, nie brakuje również stron konfliktów ujętych w legendach arturiańskich. Popularniejsze wśród młodzieży mają kształt topowych drużyn Quidditcha, lecz półgoblin będący właścicielem tego miejsca wydaje się nieprzychylnie patrzeć na każdego, kto próbuje podnosić tak trywialny temat.
Miękkie fotele wystarczają, żeby się zrelaksować, ale gobliny dbają o komfort swoich gości - podawane są różnego rodzaju alkohole, ale i kawa czy herbata. Na każdym stole leżą również grawerowane popielnice. W klubie obowiązuje strój formalny - wyprasza się niechlujnie ubranych gości.
Magiczne szachy: postaci przez trzy tury rzucają kością k100, do rzutu dodając bonus (lub karę) z biegłości czarodziejskie szachy. Wyższy wynik ukazuje przewagę jednej z postaci. Zwycięża postać, która ostatecznie otrzyma wyższy wynik, ale musi on wynosić przynajmniej 100. Krytyczny sukces oznacza natychmiastowe zwycięstwo (szach-mat) a krytyczna porażka natychmiastową przegraną (samodzielne wejście w szach-mat przeciwnika. Efekty krytyczne mają zastosowanie wyłącznie na korzyść tych postaci, które posiadają biegłość czarodziejskich szachów (Przykładowo, jeśli postać wyrzuci krytyczną porażkę, a jego oponent biegłości nie posiada - nie jest w stanie zauważyć błędu swojego przeciwnika i wykorzystać go na swoją korzyść. Podobnież postać, która nie posiada biegłości, nie jest w stanie wykorzystać krytycznego sukcesu na swoją korzyść).
A ponieważ gobliny nie są do końca uczciwe i bardzo nie lubią przegrywać - zaczarowały własne figury. Każdy, kto zadecyduje się walczyć ich armią, otrzymuje +25 do każdego rzutu. Zaklęcie jest rzucone na tyle sprawnie, że postaci nie zorientują się, że zaszło jakiekolwiek oszustwo - chyba, że jedna z nich posiada spostrzegawczość na poziomie przynajmniej III. Istnieje haczyk, aby armia goblinów była ci posłuszna, musisz dogadać się z jej królem. Figura zapyta cię, jakie było jej ulubione wino. Będziesz potrafił odpowiedzieć poprawnie jeżeli posiadasz przynajmniej III poziom biegłości historia magii.
Lokacja zawiera kości.W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.Miękkie fotele wystarczają, żeby się zrelaksować, ale gobliny dbają o komfort swoich gości - podawane są różnego rodzaju alkohole, ale i kawa czy herbata. Na każdym stole leżą również grawerowane popielnice. W klubie obowiązuje strój formalny - wyprasza się niechlujnie ubranych gości.
Magiczne szachy: postaci przez trzy tury rzucają kością k100, do rzutu dodając bonus (lub karę) z biegłości czarodziejskie szachy. Wyższy wynik ukazuje przewagę jednej z postaci. Zwycięża postać, która ostatecznie otrzyma wyższy wynik, ale musi on wynosić przynajmniej 100. Krytyczny sukces oznacza natychmiastowe zwycięstwo (szach-mat) a krytyczna porażka natychmiastową przegraną (samodzielne wejście w szach-mat przeciwnika. Efekty krytyczne mają zastosowanie wyłącznie na korzyść tych postaci, które posiadają biegłość czarodziejskich szachów (Przykładowo, jeśli postać wyrzuci krytyczną porażkę, a jego oponent biegłości nie posiada - nie jest w stanie zauważyć błędu swojego przeciwnika i wykorzystać go na swoją korzyść. Podobnież postać, która nie posiada biegłości, nie jest w stanie wykorzystać krytycznego sukcesu na swoją korzyść).
A ponieważ gobliny nie są do końca uczciwe i bardzo nie lubią przegrywać - zaczarowały własne figury. Każdy, kto zadecyduje się walczyć ich armią, otrzymuje +25 do każdego rzutu. Zaklęcie jest rzucone na tyle sprawnie, że postaci nie zorientują się, że zaszło jakiekolwiek oszustwo - chyba, że jedna z nich posiada spostrzegawczość na poziomie przynajmniej III. Istnieje haczyk, aby armia goblinów była ci posłuszna, musisz dogadać się z jej królem. Figura zapyta cię, jakie było jej ulubione wino. Będziesz potrafił odpowiedzieć poprawnie jeżeli posiadasz przynajmniej III poziom biegłości historia magii.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:40, w całości zmieniany 2 razy
Wiele osób uległo publicznej dyskredytacji w obliczu popełnienia najdrobniejszego faux-pas, a czymże innym było podkreślenie dystansu dzielącego gospodarza (choć to duże określenie na moją rolę w dzisiejszym spotkaniu) i gościa, który w tej koleżeńskiej interakcji uchodził za przyjazną twarz. Nie miało znaczenia, na jakiej stopie znajomości się znajdowaliśmy, wszak wymiana grzeczności nigdy nie polegała na rzetelnym wykładaniu faktów i szczerości. Nie był to jednak przytyk, który jakoś bardzo rzutował na całe spotkanie, więc nie było się teraz nad czym rozczulać.
Zastanowiłem się przez chwilę, od jakiej strony pokazała mu się moja mentorka. Wspomniana kobieta cechowała się nadzwyczajną charyzmą i mnogością oblicz, którymi zgrabnie żonglowała w zależności od rozmówcy i sytuacji, w której się znalazła. — To miasto już dawno otworzyło się na światowej sławy artystów, a teraz wkracza w okres swojej złotej ery — odparłem rzeczowo. — Pokładam wiarę, że Londyn pod przywództwem madame Mericourt w niedalekiej przyszłości dorówna konkurencji. Zaiste niewielu czarodziejów na globie może szczycić się podobnym ogniem ambicji, nadto nieprzyćmionym niezdrową arogancją. To prawda, ta kobieta jest wyjątkowa — w moich słowach nie było fałszywych pochlebstw, wyraźnie wierzyłem w to, co głoszę. Wierzyłem, że Wielka Brytania pewnego dnia stanie się ostoją magicznej kultury, bo jako pierwsza w takim stopniu stłamsiła palący problem mugolstwa i przywróciła należny czarownikom status, a stało się tak między innymi dzięki wkładowi Deirdre. — Po ciepłym odbiorze kwietniowego, orientalnego koncertu chińskiej orkiestry symfonicznej Kuan-Yin Hana, będziemy mieli przyjemność gościć ją w repertuarze ponownie. Pan Han był zachwycony brytyjską kulturą i publiką, toteż zdecydował się nawiązać z nami kolejny kontrakt i przeprowadzić pięć premierowych spektakli na naszej scenie. Cykl rozpocznie się za dwa dni i potrwa do dwudziestego szóstego czerwca — owiałem nutą tajemnicy szczegóły występu, by zachęcić lorda Lestrange do samodzielnego sprawdzenia repertuaru.
Na pytanie o Wenus pokiwałem jedynie głową, nie chcąc zdradzać, co miałem na myśli, wspominając o jego ekskluzywności. Jedzenie nie było wszak jedynym towarem, którym tam handlowano, choć nazwisko lorda Lestrange było przepustką do uzyskania luksusowych towarów.
— Będę jej zatem wyczekiwać — odparłem na propozycję wieczorku w kasynie, znajdując się akurat w dostatecznej sytuacji finansowej, by na takową przystać.
Ująłem łyk trunku ze szklanicy, rozkładając pionki na szachowej planszy i zachęcając towarzysza do podjęcia pierwszego ruchu. — Proszę, zacznij — zgodziłem się, będąc zaciekawiony strategią jego otwarcia fazy debiutu. Sam zaś wyprowadziłem pionka na pole E4 i czym prędzej spróbowałem objąć kontrolę nad centrum planszy, w kolejnych ruchach wyprowadzając skoczki i gońce. — Więc cóż sprowadza Cię do Wielkiej Brytanii? — podjąłem w międzyczasie, szczerze zaciekawiony intencją, z jaką Francuz zagościł w moim kraju. Wygiąłem kąciki ust w uśmiechu, analizując jednocześnie jego ruchy w partii; zaczął osobliwą strategią... o ile w ogóle można tak było nazwać jego otwarcie.
Zastanowiłem się przez chwilę, od jakiej strony pokazała mu się moja mentorka. Wspomniana kobieta cechowała się nadzwyczajną charyzmą i mnogością oblicz, którymi zgrabnie żonglowała w zależności od rozmówcy i sytuacji, w której się znalazła. — To miasto już dawno otworzyło się na światowej sławy artystów, a teraz wkracza w okres swojej złotej ery — odparłem rzeczowo. — Pokładam wiarę, że Londyn pod przywództwem madame Mericourt w niedalekiej przyszłości dorówna konkurencji. Zaiste niewielu czarodziejów na globie może szczycić się podobnym ogniem ambicji, nadto nieprzyćmionym niezdrową arogancją. To prawda, ta kobieta jest wyjątkowa — w moich słowach nie było fałszywych pochlebstw, wyraźnie wierzyłem w to, co głoszę. Wierzyłem, że Wielka Brytania pewnego dnia stanie się ostoją magicznej kultury, bo jako pierwsza w takim stopniu stłamsiła palący problem mugolstwa i przywróciła należny czarownikom status, a stało się tak między innymi dzięki wkładowi Deirdre. — Po ciepłym odbiorze kwietniowego, orientalnego koncertu chińskiej orkiestry symfonicznej Kuan-Yin Hana, będziemy mieli przyjemność gościć ją w repertuarze ponownie. Pan Han był zachwycony brytyjską kulturą i publiką, toteż zdecydował się nawiązać z nami kolejny kontrakt i przeprowadzić pięć premierowych spektakli na naszej scenie. Cykl rozpocznie się za dwa dni i potrwa do dwudziestego szóstego czerwca — owiałem nutą tajemnicy szczegóły występu, by zachęcić lorda Lestrange do samodzielnego sprawdzenia repertuaru.
Na pytanie o Wenus pokiwałem jedynie głową, nie chcąc zdradzać, co miałem na myśli, wspominając o jego ekskluzywności. Jedzenie nie było wszak jedynym towarem, którym tam handlowano, choć nazwisko lorda Lestrange było przepustką do uzyskania luksusowych towarów.
— Będę jej zatem wyczekiwać — odparłem na propozycję wieczorku w kasynie, znajdując się akurat w dostatecznej sytuacji finansowej, by na takową przystać.
Ująłem łyk trunku ze szklanicy, rozkładając pionki na szachowej planszy i zachęcając towarzysza do podjęcia pierwszego ruchu. — Proszę, zacznij — zgodziłem się, będąc zaciekawiony strategią jego otwarcia fazy debiutu. Sam zaś wyprowadziłem pionka na pole E4 i czym prędzej spróbowałem objąć kontrolę nad centrum planszy, w kolejnych ruchach wyprowadzając skoczki i gońce. — Więc cóż sprowadza Cię do Wielkiej Brytanii? — podjąłem w międzyczasie, szczerze zaciekawiony intencją, z jaką Francuz zagościł w moim kraju. Wygiąłem kąciki ust w uśmiechu, analizując jednocześnie jego ruchy w partii; zaczął osobliwą strategią... o ile w ogóle można tak było nazwać jego otwarcie.
Maximillian Crabbe
Zawód : rachmistrz w filharmonii
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 5 +3
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Maximillian Crabbe' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 64
'k100' : 64
Jakoś nie był w stanie podzielić entuzjazmu Maximilliana. Nie wypowiadał jednak swych wątpliwości głośno. Wszakże nie znał Londynu, aż tak dobrze by móc wyrokować czy w istocie miasto wchodziło w swoją złotą erę czy niekoniecznie.
-W takim razie, za nową stolicę sztuki na mapie Świata- uniósł kieliszek z koniakiem w ramach małego toastu i upił z niego nieco. Nie dodawał również komentarza na temat samej Madame Mericourt. Rozmowa w ogrodach La Fantasmagorie była zbyt krótka by mógł się w jakikolwiek sposób wypowiadać na temat czarownicy. Lepiej było milczeć niż powiedzieć coś głupiego.
-Orientalny koncert to nietypowy wybór, ale skoro został dobrze przyjęty… Wygląda na to, że brytyjska publika jest złakniona czegoś innego. – Timothée wydawał się być równie zaskoczony repertuarem co i nim zaintrygowany. Wyglądało na to, że w istocie młody Lord Lestrange skieruje swe kroki do Filharmonii.
Na razie jednak skupił się na szachownicy. Ewidentnie już na samym początku zrobił głupotę i teraz nie bardzo mógł sobie z tym poradzić. Zresztą, chyba nie miał się czym przejmować. Ostrzegał Maximilliana, że nie jest dobrym szachistą.
-Sprawy rodzinne- odpowiedział raczej wymijająco na pytanie Crabbe’a. Sam nie wiedział, ile kto powinien wiedzieć dlaczego Timothée pojawił się w Anglii, więc na wszelki wypadek wolał nie kłapać dziobem. Chłopak uznał jednak, że te dwa słowa to zdecydowanie za mało i nie chciał tak ostentacyjnie spławiać swojego towarzysza, więc dodał jeszcze -Chwilowo dotrzymuję towarzystwa mojej kuzynce Evandrze. Mam wrażenie, że odegramy wszystkie znane ludzkości duety na obój i harfę– pozwolił sobie na lekki śmiech. -Chociaż nie wiem jak długo nam to zajmie- każde z nich miało swoje zajęcia i choćby chcieli to nie mogli spędzić całego dnia na muzykowaniu.
-Och właśnie, wracając do muzyki. Zapytałbyś oboisty z orkiestry twojego ojca skąd bierze trzcinki do stroika? Pewnie ma już sprawdzonego dostawcę, a ja nie chcę tracić czasu na testowanie, które się do czegoś nadadzą, a które nie. – nie była to duża przysługa, ale z pewnością ułatwiłaby Timothée życie. Na razie jednak chłopak na powrót skupił się na szachownicy. W zasadzie to już się poddał, jeśli chodzi o jakieś strategie czy przemyśliwanie nad kolejnym ruchem przeciwnika. Zamiast tego postanowił pójść na żywioł i zaczął stawiać pionki tak jak mu się wydawało może chociaż intuicję miał lepszą. A może jeszcze bardziej się pogrąży.
-W takim razie, za nową stolicę sztuki na mapie Świata- uniósł kieliszek z koniakiem w ramach małego toastu i upił z niego nieco. Nie dodawał również komentarza na temat samej Madame Mericourt. Rozmowa w ogrodach La Fantasmagorie była zbyt krótka by mógł się w jakikolwiek sposób wypowiadać na temat czarownicy. Lepiej było milczeć niż powiedzieć coś głupiego.
-Orientalny koncert to nietypowy wybór, ale skoro został dobrze przyjęty… Wygląda na to, że brytyjska publika jest złakniona czegoś innego. – Timothée wydawał się być równie zaskoczony repertuarem co i nim zaintrygowany. Wyglądało na to, że w istocie młody Lord Lestrange skieruje swe kroki do Filharmonii.
Na razie jednak skupił się na szachownicy. Ewidentnie już na samym początku zrobił głupotę i teraz nie bardzo mógł sobie z tym poradzić. Zresztą, chyba nie miał się czym przejmować. Ostrzegał Maximilliana, że nie jest dobrym szachistą.
-Sprawy rodzinne- odpowiedział raczej wymijająco na pytanie Crabbe’a. Sam nie wiedział, ile kto powinien wiedzieć dlaczego Timothée pojawił się w Anglii, więc na wszelki wypadek wolał nie kłapać dziobem. Chłopak uznał jednak, że te dwa słowa to zdecydowanie za mało i nie chciał tak ostentacyjnie spławiać swojego towarzysza, więc dodał jeszcze -Chwilowo dotrzymuję towarzystwa mojej kuzynce Evandrze. Mam wrażenie, że odegramy wszystkie znane ludzkości duety na obój i harfę– pozwolił sobie na lekki śmiech. -Chociaż nie wiem jak długo nam to zajmie- każde z nich miało swoje zajęcia i choćby chcieli to nie mogli spędzić całego dnia na muzykowaniu.
-Och właśnie, wracając do muzyki. Zapytałbyś oboisty z orkiestry twojego ojca skąd bierze trzcinki do stroika? Pewnie ma już sprawdzonego dostawcę, a ja nie chcę tracić czasu na testowanie, które się do czegoś nadadzą, a które nie. – nie była to duża przysługa, ale z pewnością ułatwiłaby Timothée życie. Na razie jednak chłopak na powrót skupił się na szachownicy. W zasadzie to już się poddał, jeśli chodzi o jakieś strategie czy przemyśliwanie nad kolejnym ruchem przeciwnika. Zamiast tego postanowił pójść na żywioł i zaczął stawiać pionki tak jak mu się wydawało może chociaż intuicję miał lepszą. A może jeszcze bardziej się pogrąży.
The member 'Timothee Lestrange' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 31
'k100' : 31
Przytaknąłem głową na wzniesiony toast i usączyłem łyk z kryształowo lśniącego naczynia. — Zapraszanie gości z różnych stron świata stało się ostatnio bardzo modne w Wielkiej Brytanii. Niegdyś Anglia była zamknięta na podobne stosunki, lecz wiele zmieniło się, gdy wyrwaliśmy się z oków Kodeksu Tajności i odebraliśmy nasz kraj z rąk mugolskich ciemiężców — odparłem, słysząc o nietypowości wyboru. — W Nowym Świecie nie ma miejsca na podziały, najważniejsza jest czysta krew. Ta idea zaczyna powoli rozprzestrzeniać się po globie, nasze dokonania inspirują wielu czarodziejów złaknionych wolności, którą jako pierwsi sobie wywalczyliśmy — zauważyłem, świadom progresji, jakiej dokonała Anglia w kwestii walki z mugolstwem na przestrzeni ostatnich lat. Nie dodałem już, że w moich przypuszczeniach Śmierciożercy pod przywództwem Czarnego Pana sięgną po władzę w kolejnych rejonach globu, gdy tylko uzyskają pełną kontrolę nad wyspami.
Widząc ruchy swojego towarzysza, zauważyłem, że popełniłem duży błąd, zapraszając go akurat tutaj. — Następnym razem pozwolę sobie wybrać dogodniejsze miejsce spotkań — zabrzmiałem kąśliwie, komentując jego nieporadność na planszy. Warto od najmłodszych lat kształcić w sobie zmysł strategiczny poprzez grę w szachy, nie jest to bowiem tylko pusta rozrywka, a zaiste rozwijająca zdolność analizowania i podejmowania kluczowych decyzji.
Kiedy spytany o cel podróży postawił na tajemniczą wymówkę, nie próbowałem naciskać, gdyż byłoby to niegrzeczne. — Z niecierpliwością będę wyczekiwać Waszego wspólnego występu, oboje z lady Rosier posiadacie nieziemski talent. Domniemam, że odbędzie się w gmachu Czarodziejskiej Opery w Hampshire? Wiążę z tym miejscem wiele sentymentalnych wspomnień. Miałem przyjemność podziwiać tam swoją pierwszą operę, "Damę Pikową" Czajkowskiego — ród Lestrange od zarania dziejów urzekał talentem do sztuki, więc nie dziwiło, że należący do nich gmach operowy stanowił jedno z czołowych miejsc organizacji koncertów w całej Wielkiej Brytanii.
Spytany o trzcinki do stroika odparłem niemal natychmiast. — Przy składaniu kolejnego zamówienia uwzględnię Twoje zapotrzebowanie. Odpowiadam za finanse i asystuję ojcu w dyrektorskich obowiązkach filharmonii, więc dbam, aby cała kadra orkiestry posiadała wszystko, czego potrzebuje, by dać z siebie wszystko na koncertach. Od lat współpracujemy z zaufanym dostawcą, więc jeśli zależy Ci na bezpośrednim kontakcie, pozwól, że zapiszę — wstrzymałem się jednak z wyciąganiem notesu, miast tego wykonałem kolejny ruch na planszy, czekając na odpowiedź towarzysza.
Widząc ruchy swojego towarzysza, zauważyłem, że popełniłem duży błąd, zapraszając go akurat tutaj. — Następnym razem pozwolę sobie wybrać dogodniejsze miejsce spotkań — zabrzmiałem kąśliwie, komentując jego nieporadność na planszy. Warto od najmłodszych lat kształcić w sobie zmysł strategiczny poprzez grę w szachy, nie jest to bowiem tylko pusta rozrywka, a zaiste rozwijająca zdolność analizowania i podejmowania kluczowych decyzji.
Kiedy spytany o cel podróży postawił na tajemniczą wymówkę, nie próbowałem naciskać, gdyż byłoby to niegrzeczne. — Z niecierpliwością będę wyczekiwać Waszego wspólnego występu, oboje z lady Rosier posiadacie nieziemski talent. Domniemam, że odbędzie się w gmachu Czarodziejskiej Opery w Hampshire? Wiążę z tym miejscem wiele sentymentalnych wspomnień. Miałem przyjemność podziwiać tam swoją pierwszą operę, "Damę Pikową" Czajkowskiego — ród Lestrange od zarania dziejów urzekał talentem do sztuki, więc nie dziwiło, że należący do nich gmach operowy stanowił jedno z czołowych miejsc organizacji koncertów w całej Wielkiej Brytanii.
Spytany o trzcinki do stroika odparłem niemal natychmiast. — Przy składaniu kolejnego zamówienia uwzględnię Twoje zapotrzebowanie. Odpowiadam za finanse i asystuję ojcu w dyrektorskich obowiązkach filharmonii, więc dbam, aby cała kadra orkiestry posiadała wszystko, czego potrzebuje, by dać z siebie wszystko na koncertach. Od lat współpracujemy z zaufanym dostawcą, więc jeśli zależy Ci na bezpośrednim kontakcie, pozwól, że zapiszę — wstrzymałem się jednak z wyciąganiem notesu, miast tego wykonałem kolejny ruch na planszy, czekając na odpowiedź towarzysza.
Maximillian Crabbe
Zawód : rachmistrz w filharmonii
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 5 +3
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Maximillian Crabbe' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Pokiwał głowa na słowa Maximilliana. Musiał przyznać, że w istocie Londyn zyskał na atrakcyjności po tym jak to zgrabnie określił jego rozmówca „wyrwał się z okowów tajności”. Było to coś w rodzaju powiewu wolności i świeżości. Bardzo miłe uczucie.
-Nie sposób się z tym nie zgodzić- odpowiedział zarówno na komentarz o czystej krwi jak i o tym, że idea się rozprzestrzeniała. Co prawda we Francji było nadal spokojnie, ale gdzieniegdzie pojawiały się gorące dyskusje na temat tego co działo się w Wielkiej Brytanii. I jak zwykle byli zwolennicy i przeciwnicy tego co się działo.
-Nie szkodzi, to całkiem przyjemne miejsce. Poza tym liczę w przyszłości na możliwość rewanżu- Timothée nie był zbytnio przejęty swoim brakiem umiejętności jeśli chodzi o szachy. Zresztą na samym wejściu zapowiedział Crabbe’owi, że nie będzie z niego wymagający przeciwnik. Poza tym młody Lestrange nigdy nie miał dostatecznie dużo czasu, żeby móc zgłębić porządnie tajniki tej gry. Muzyka zajmowała go dużo bardziej.
-Obawiam się, że lady doyenne ma wiele obowiązków, które raczej uniemożliwiają występowanie na scenie. – odparł. Nie mógł sobie tego wyobrazić.
-Możliwe jednak, że zagramy kiedyś dla kameralnego grona przyjaciół- dodał jeszcze. Coś mu mówiło, że Maximillian bardzo w takim towarzystwie chciałby się znaleźć. Kto wie, może będzie mu dane?
-Możliwe jednak, że będzie dane mnie usłyszeć podczas wystawiania „Latającego Holendra” Wagnera podzielił się informacją. Młody Lord Lestrange ostatnio trochę się męczył z muzyką do tej konkretnej opery, ale od momentu kiedy wybrał się zobaczyć wrak „Wichury” szło mu dużo lepiej.
[b]-Nie ma jeszcze konkretnej daty, ale jak tylko zostanie ona ustalona to pozwolę sobie wysłać wiadomość odpowiednio wcześnie- dodał jeszcze.
-W ogóle chciałbym zagrać koncert na obój, Straussa- rozmarzył się na moment. To był utwór którym chciał zadebiutować jako solista. Był trudny, ale Lestrange był pewien, że podoła. Poza tym to byłaby taka mocna deklaracja, że zaistniał w muzycznym świecie i zamierza być najlepszy. Owszem, istniało również ryzyko, że tak wymagający utwór mógłby mu sprawić trudności i jedynie wyszedłby na zadufanego w sobie młodzieńca.
-Będę zobowiązany- odpowiedział z uśmiechem. Jeden problem miał z głowy. -Znalezienie odpowiedniego dostawcy czasem graniczy z cudem. Będę spokojniejszy wiedząc, że to człowiek od którego zamawiacie na potrzeby swojej orkiestry. – zapewnił. - Na razie nie potrzebuję bezpośredniego kontaktu, ale w przyszłości gdybym potrzebował czegoś bardziej nietypowego, to się odezwę- dodał jeszcze.
Technika gry na szybko wyszła mu jedynie ciut lepiej. Dlatego tym razem postanowił zwolnić i chwilę pomyśleć zanim zrobił kolejny ruch. Tylko czy w ogóle miał szansę cokolwiek jeszcze ugrać? Na to chyba było już za późno.
-Nie sposób się z tym nie zgodzić- odpowiedział zarówno na komentarz o czystej krwi jak i o tym, że idea się rozprzestrzeniała. Co prawda we Francji było nadal spokojnie, ale gdzieniegdzie pojawiały się gorące dyskusje na temat tego co działo się w Wielkiej Brytanii. I jak zwykle byli zwolennicy i przeciwnicy tego co się działo.
-Nie szkodzi, to całkiem przyjemne miejsce. Poza tym liczę w przyszłości na możliwość rewanżu- Timothée nie był zbytnio przejęty swoim brakiem umiejętności jeśli chodzi o szachy. Zresztą na samym wejściu zapowiedział Crabbe’owi, że nie będzie z niego wymagający przeciwnik. Poza tym młody Lestrange nigdy nie miał dostatecznie dużo czasu, żeby móc zgłębić porządnie tajniki tej gry. Muzyka zajmowała go dużo bardziej.
-Obawiam się, że lady doyenne ma wiele obowiązków, które raczej uniemożliwiają występowanie na scenie. – odparł. Nie mógł sobie tego wyobrazić.
-Możliwe jednak, że zagramy kiedyś dla kameralnego grona przyjaciół- dodał jeszcze. Coś mu mówiło, że Maximillian bardzo w takim towarzystwie chciałby się znaleźć. Kto wie, może będzie mu dane?
-Możliwe jednak, że będzie dane mnie usłyszeć podczas wystawiania „Latającego Holendra” Wagnera podzielił się informacją. Młody Lord Lestrange ostatnio trochę się męczył z muzyką do tej konkretnej opery, ale od momentu kiedy wybrał się zobaczyć wrak „Wichury” szło mu dużo lepiej.
[b]-Nie ma jeszcze konkretnej daty, ale jak tylko zostanie ona ustalona to pozwolę sobie wysłać wiadomość odpowiednio wcześnie- dodał jeszcze.
-W ogóle chciałbym zagrać koncert na obój, Straussa- rozmarzył się na moment. To był utwór którym chciał zadebiutować jako solista. Był trudny, ale Lestrange był pewien, że podoła. Poza tym to byłaby taka mocna deklaracja, że zaistniał w muzycznym świecie i zamierza być najlepszy. Owszem, istniało również ryzyko, że tak wymagający utwór mógłby mu sprawić trudności i jedynie wyszedłby na zadufanego w sobie młodzieńca.
-Będę zobowiązany- odpowiedział z uśmiechem. Jeden problem miał z głowy. -Znalezienie odpowiedniego dostawcy czasem graniczy z cudem. Będę spokojniejszy wiedząc, że to człowiek od którego zamawiacie na potrzeby swojej orkiestry. – zapewnił. - Na razie nie potrzebuję bezpośredniego kontaktu, ale w przyszłości gdybym potrzebował czegoś bardziej nietypowego, to się odezwę- dodał jeszcze.
Technika gry na szybko wyszła mu jedynie ciut lepiej. Dlatego tym razem postanowił zwolnić i chwilę pomyśleć zanim zrobił kolejny ruch. Tylko czy w ogóle miał szansę cokolwiek jeszcze ugrać? Na to chyba było już za późno.
The member 'Timothee Lestrange' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
— Partia jeszcze się nie skończyła — odparłem z kamienną twarzą, wykonując na planszy kolejne posunięcia. Ostatnie kilka ruchów naprawiło popełnione przezeń błędy i odebrało mi kluczowe figury, lecz na tym etapie rozgrywki miałem już zdecydowaną przewagę nad pozostałymi bierkami. — Nie dajesz za wygraną — dodałem po chwili, teraz już z uśmiechem. Byłem niemal pewny zwycięstwa, przypuszczając, że dobre ruchy towarzysza były dziełem przypadku, który mogłem skontrować prostą strategią.
Przykrą prawdą było, że po zawarciu związku małżeńskiego z lordem Rosier, Evandra zatraciła swój blask, który ustąpił obowiązkom w roli żony. Potrafiłem to zrozumieć i zaakceptować, choć trudno mi było wyprzeć z pamięci tę czarującą niewiastę, która zawsze brylowała na salonach i świadomie wykorzystywała swój urok, by sięgać po swoje. Choć od niedawna na powrót znajdowała się na językach mieszkańców, zmieniła się, dojrzała i musiałem zgodzić się z Timothée, że pora na występy sceniczne już przeminęła. — Mimo wielu obowiązków lady doyenne znajduje czas, by udzielać się charytatywnie — zauważyłem, w nieoczywisty sposób podsuwając myśl, że koncert o takim charakterze byłby sposobem nie tylko do powrotu na scenę, ale i wzmocnienia politycznej propagandy. Występ francuskiego lorda z jego brytyjską kuzynką byłby wartym wykorzystania symbolem. — Przekaż jej, proszę, pozdrowienia — dodałem, dając tym samym znać, że z Evandrą znam się nie od dziś. Ująłem kolejny łyk koniaku, częstując się zaserwowaną przekąską przed podjęciem kolejnego ruchu. — Będę wyczekiwać daty koncertu, takie wydarzenie nie mogłoby mnie ominąć.
Lord Lestrange postawił sobie zaiste ambitny cel, by pokazać światu swój talent gry na oboju. — To naprawdę wielkie wyzwanie dla solisty — przyznałem, spoglądając na niego z nutą zaintrygowania. — W wersji sprzed rewizji? — dopytałem. Pierwsze zakończenie cieszyło się powszechnie większym uznaniem. — Beauxbatons wypuściło spod swoich skrzydeł wielu utalentowanych i zdyscyplinowanych ludzi, świadomych, jakoby w realizacji ambicji i pasji tylko niebo jest limitem — dodałem po chwili w ramach słów otuchy. — To wymagający utwór, lecz wierzę, że nie jest to dla Ciebie najmniejszym ograniczeniem — wbrew pozorom nie próbowałem się przypodobać, a szczerze zmotywować młodego artystę do podjęcia działania. — Marzeń nie należy gonić, trzeba je urzeczywistniać — zakończyłem z pewnością w głosie. Też wyznawałem tę zasadę.
Partia powoli zbliżała się do końca, podobnie jak zawartość szkła, w którym popijaliśmy trunek. Następne ruchy rozstrzygnęły, kto kogo zmatował na planszy.
Przykrą prawdą było, że po zawarciu związku małżeńskiego z lordem Rosier, Evandra zatraciła swój blask, który ustąpił obowiązkom w roli żony. Potrafiłem to zrozumieć i zaakceptować, choć trudno mi było wyprzeć z pamięci tę czarującą niewiastę, która zawsze brylowała na salonach i świadomie wykorzystywała swój urok, by sięgać po swoje. Choć od niedawna na powrót znajdowała się na językach mieszkańców, zmieniła się, dojrzała i musiałem zgodzić się z Timothée, że pora na występy sceniczne już przeminęła. — Mimo wielu obowiązków lady doyenne znajduje czas, by udzielać się charytatywnie — zauważyłem, w nieoczywisty sposób podsuwając myśl, że koncert o takim charakterze byłby sposobem nie tylko do powrotu na scenę, ale i wzmocnienia politycznej propagandy. Występ francuskiego lorda z jego brytyjską kuzynką byłby wartym wykorzystania symbolem. — Przekaż jej, proszę, pozdrowienia — dodałem, dając tym samym znać, że z Evandrą znam się nie od dziś. Ująłem kolejny łyk koniaku, częstując się zaserwowaną przekąską przed podjęciem kolejnego ruchu. — Będę wyczekiwać daty koncertu, takie wydarzenie nie mogłoby mnie ominąć.
Lord Lestrange postawił sobie zaiste ambitny cel, by pokazać światu swój talent gry na oboju. — To naprawdę wielkie wyzwanie dla solisty — przyznałem, spoglądając na niego z nutą zaintrygowania. — W wersji sprzed rewizji? — dopytałem. Pierwsze zakończenie cieszyło się powszechnie większym uznaniem. — Beauxbatons wypuściło spod swoich skrzydeł wielu utalentowanych i zdyscyplinowanych ludzi, świadomych, jakoby w realizacji ambicji i pasji tylko niebo jest limitem — dodałem po chwili w ramach słów otuchy. — To wymagający utwór, lecz wierzę, że nie jest to dla Ciebie najmniejszym ograniczeniem — wbrew pozorom nie próbowałem się przypodobać, a szczerze zmotywować młodego artystę do podjęcia działania. — Marzeń nie należy gonić, trzeba je urzeczywistniać — zakończyłem z pewnością w głosie. Też wyznawałem tę zasadę.
Partia powoli zbliżała się do końca, podobnie jak zawartość szkła, w którym popijaliśmy trunek. Następne ruchy rozstrzygnęły, kto kogo zmatował na planszy.
Maximillian Crabbe
Zawód : rachmistrz w filharmonii
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 5 +3
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Maximillian Crabbe' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 26
'k100' : 26
Co jak co, ale Timothée nie zamierzał się poddawać. Poza tym im dłużej grali, tym więcej był w stanie się nauczyć, czyż nie? Chociaż przeszło mu przez głowę, że może do następnej partii powinien przestudiować jakieś „podstawowe taktyki w szachach” czy tym podobne dzieło, żeby chociaż trochę dać odpór przeciwnikowi. No ale to jedynie pod warunkiem, że będzie miał na to czas.
-W sporcie…- no bo teoretycznie szachy to też był sport- Nie można się poddawać. Zwykle do samego końca nie wiadomo co się stanie i kto ostatecznie zwycięży- ileż to razy pewni siebie zawodnicy, mający dużą przewagę nad swoją konkurencją, popełniali błędy na ostatniej prostej.
-To prawda…- zgodził się z Maximillianem. Może faktycznie jeśli miałaby wystąpić w ramach jakiegoś charytatywnego spektaklu, to może miałoby to sens. -Oczywiście, pozdrowię- obiecał czarodziejowi, przy okazji maskując delikatne zdziwienie jakie mogłoby się odmalować na jego twarzy. W zasadzie po krótkim zastanowieniu się ich znajomość nie była niczym dziwnym, przecież oboje byli zainteresowani muzyką.
-Nie, wersja po.- odpowiedział. Wielu artystów wolało pierwszą wersję zakończenia, ale Timothée chciał uznać wolę kompozytora skoro ten stwierdził, że potrzebna jest zmiana. Kimże był by dyskutować ze Straussem.
-Och, już jakiś czas temu udało mi się technicznie opanować ten utwór. – oznajmił. Gdyby tak nie było w ogóle nie myślałby o koncercie. -Borykam się jedynie z interpretacją. Nie chcę brzmieć zbyt… wtórnie- podzielił się swoim problemem. Czy uda mu się stworzyć swój własny styl gry, który będzie z nim kojarzony? Liczył na to. Chociaż podejrzewał, że to nie będzie takie proste.
Zaraz jednak skupił się na szachownicy. Może dlatego pod koniec mu poszło lepiej, bo było mniej figur i prościej było mu się skupić na tym co się dzieje? Tak czy siak było już za późno na jakikolwiek kontratak, jego armia francuskich czarodziejów była już mocno przetrzebiona i po paru minutach nie pozostało mu nic innego jak tylko przewrócić swojego króla, uznając wygraną Crabbea.
-Gratuluję- powiedział bez cienia złośliwości w głosie. Przez chwilę jeszcze prowadził ze swoim towarzyszem uprzejmą rozmowę, aż w końcu w kieliszkach pokazało się dno i nastąpił moment w którym musieli się pożegnać.
-Wkrótce wyślę sowę. Musimy się ponownie spotkać. – zapowiedział jeszcze przed tym jak ich drogi się rozeszły.
| zt x2
-W sporcie…- no bo teoretycznie szachy to też był sport- Nie można się poddawać. Zwykle do samego końca nie wiadomo co się stanie i kto ostatecznie zwycięży- ileż to razy pewni siebie zawodnicy, mający dużą przewagę nad swoją konkurencją, popełniali błędy na ostatniej prostej.
-To prawda…- zgodził się z Maximillianem. Może faktycznie jeśli miałaby wystąpić w ramach jakiegoś charytatywnego spektaklu, to może miałoby to sens. -Oczywiście, pozdrowię- obiecał czarodziejowi, przy okazji maskując delikatne zdziwienie jakie mogłoby się odmalować na jego twarzy. W zasadzie po krótkim zastanowieniu się ich znajomość nie była niczym dziwnym, przecież oboje byli zainteresowani muzyką.
-Nie, wersja po.- odpowiedział. Wielu artystów wolało pierwszą wersję zakończenia, ale Timothée chciał uznać wolę kompozytora skoro ten stwierdził, że potrzebna jest zmiana. Kimże był by dyskutować ze Straussem.
-Och, już jakiś czas temu udało mi się technicznie opanować ten utwór. – oznajmił. Gdyby tak nie było w ogóle nie myślałby o koncercie. -Borykam się jedynie z interpretacją. Nie chcę brzmieć zbyt… wtórnie- podzielił się swoim problemem. Czy uda mu się stworzyć swój własny styl gry, który będzie z nim kojarzony? Liczył na to. Chociaż podejrzewał, że to nie będzie takie proste.
Zaraz jednak skupił się na szachownicy. Może dlatego pod koniec mu poszło lepiej, bo było mniej figur i prościej było mu się skupić na tym co się dzieje? Tak czy siak było już za późno na jakikolwiek kontratak, jego armia francuskich czarodziejów była już mocno przetrzebiona i po paru minutach nie pozostało mu nic innego jak tylko przewrócić swojego króla, uznając wygraną Crabbea.
-Gratuluję- powiedział bez cienia złośliwości w głosie. Przez chwilę jeszcze prowadził ze swoim towarzyszem uprzejmą rozmowę, aż w końcu w kieliszkach pokazało się dno i nastąpił moment w którym musieli się pożegnać.
-Wkrótce wyślę sowę. Musimy się ponownie spotkać. – zapowiedział jeszcze przed tym jak ich drogi się rozeszły.
| zt x2
Klub szachowy
Szybka odpowiedź