Polana
Miejsce to najpiękniej wygląda jasną nocą, oświetlone blaskiem bijącym od rozgwieżdżonego nieba. Jeśli wierzyć plotkom rozpowszechnianym przez najstarszych ze zbirów, czasem - z rzadka, oczywiście - przebiegają tędy pojedyncze okazy dzikich jednorożców. Na nich zapewne też czyhają; świadomi ceny za ich krew, włosie, czy błyszczące, twarde jak skała rogi. Za ile lat te stworzenia staną się tylko legendą?
Melodia niosła się po całej polanie. I choć to cymbały i skrzypce było słychać najmocniej, nie dało się ukryć, że wyjątkowe brzmienie zawdzięczała także skrzypcom, harfie i irlandzkim bębnom. Celtycka muzyka splatała się z rytmem czarodziejom dobrze znanym, doskonałym do klasycznych podrygów i piruetów. I choć nie było nigdzie typowego parkietu, a muzycy nie przypominali orkiestr znanych z sabatów czy innych dostojnym wydarzeń, tańcom nie było końca odkąd tylko pierwsi czarodzieje znaleźli się na polanie. Muzycy ubrani w starodawne czarodziejskie stroje zajmowali miejsce przy jednym z mniejszych, trzaskających ognisk. Siedzieli na głazach i konarach, rozświetleni złotym blaskiem wznoszących się płomieni, przygrywali pod nóżkę, kłaniając się lekko nowym parom. Podczas miłosnego festiwalu Brón Trogain, nawet podczas tańców, czarodzieje składali hołd Matce Ziemi. Kobiety niezależnie od wieku i statusu zdejmowały pantofle na obcasie, które mogły wbijać się w miękką ziemię, zrzucały cienkie wierzchnie okrycia, tiary i kapelusze, by w samym środku polany ująć dłoń wybranka i zatańczyć. Pary wirowały na miękkiej, ugniecionej trawie w rzędach jak na sali balowej. Cienkie, przewiewne materiały sukni falowały na wietrze i przy obrotach, a kwiaty na głowach dziewcząt, które puściły na jeziorze splecione przez siebie wianki drżały przy każdym ruchu.
Umęczone tańcem pary mogły odpocząć przy drewnianych stołach; spocząć na ławach, na które dla komfortu gości narzucone tkane, miękkie, materiały. Stoły zastawione były syto. Pierwsze zebrane tego lata owoce i warzywa wymieszane ze sobą w misach, ziemniaki podawane na różne sposoby. Nie brakowało przede wszystkim chleba, który był symbolem pokarmu i poświęcenia Tailtiu, świeżego nabiału serwowanego na tradycyjnych paterach i przede wszystkim pieczonego na rożnie mięsa reema podawanego na drewnianych deskach — pokrojonego na porcje.
Między wiedźmami dbającymi o to, by goście festiwalu nie byli głodni spacerowały młode dziewczęta wielu kojarzone z pierwszej, dziękczynnej uczty. Jedne widziano z dzbanami pełnymi wody lub tradycyjnego, domowego bimbru, inne na drewnianych tacach proponowały gościom alkohole z różnych części świata — spłynęły statkami do Anglii specjalnie na święto Brón Trogain wraz z handlarzami z kontynentu.
Dziewczę podsuwa ci tacę z ręcznie malowanymi kielichami. Każdy z nich przedstawia coś innego, różnią się dominującym kolorem w swych malowidłach, lecz przede wszystkim — różnią się zawartością. W celu degustacji wina, postać rzuca kością k10 na jeden z kielichów.
- Wina:
1. Kielich przedstawiający Dagdę — mężczyznę trzymającego maczugę i kocioł. W środku Clos Mazeyres - francuskie czerwone wino z Pomerolu. Składają się na nie szczepy Cabernet Sauvignon, Cabernet Franc i Merlot. Doskonałe do jagnięciny i dziczyzny. Posiada ciemno rubinowo-fioletowe odcienie. Bogaty bukiet czarnych i czerwonych owoców zachwyca i zadowala najbardziej wytrawne podniebienia. Niezwykłością jest nieco waniliowa końcówka, która w trakcie degustacji utrzymuje się na podniebieniu.
2. Kielich z czerwienią, przedstawia Morrigan w towarzystwie krew i kruków. Zawartość kielicha to Chateau Vray Canon Boyer 1954 - to doskonale starzejące się wytrawne wino z Canon-Fronsac. Łatwo wyczuwalny aromat suszonych jagód o bogatym smaku wzbogaca mocne taniny i wytrawne wykończenie. Posiada piękny burgundowy odcień. Winne wykończenie jest przyjemne i długie. Doskonałe Bordeaux.
3. Kielich z wizerunkiem Lugh — młodego mężczyzny z procą i włócznia. Chateau Marienlyst 1952 - wino wytrawne, o głębokiej rubinowo-fioletowej barwie i owocowych aromatach, w szczególności wiśniowych z delikatną nutą przypraw. W ustach stabilne, o dobrej owocowości i gładkich taninach z delikatnym akcentem przypraw na finiszu.
4. Kielich z Tailtiu, bogini Ziemi. Czarkę wypełnia Chateau Le Fournas Bernadotte - Bernadotte ma stałe cechy doskonałego wina o niepowtarzalnym smaku, który jest doceniany przez znawców. Bernadotte oferuje głęboki rubinowy kolor. Nos uwalnia aromaty czerwonych owoców z nutami przypraw; bukiet jest wyrazisty i trwały. Na podniebieniu jego hojność potwierdza się, jest świeże, o subtelnych taninach, a jego wykończenie długie i miękkie.
5. Kielich z Ogmą, przedstawia starszego mężczyznę trzymającego łańcuchy, a na nich, ludzkie głowy. Chateau Monbrison - Wytrawne wino w intensywnym rubinowym kolorze. Posiada intensywne i złożone aromaty, począwszy od kwiecistych aromatów fiołka i róży z nutami owocowymi z czarnej porzeczki aż po borówki, maliny i ciemne wiśnie, a następnie lekko miętową nutę balsamiczną. Smak dość zbudowany o miękkich i jedwabistych taninach które świetnie łączą się ze świeżością, czyniąc je doskonale zrównoważonym.
6. Kielich z Aongusem. Chateau Lyonnat 1954 - Czerwone, wytrawne wino z Saint-Émilion, Bordeaux. Charakteryzują je eleganckie wysoko skoncentrowane taniny owocowe, jędrne - pełne i gęste z mnóstwem aromatów owocowych i dużych tanin.
7. Kielich z podobizną Ecny — patronem mądrości. Mouton - Cadet - Mouton Cadet to wino stworzone przez legendarnego plantatora winorośli i poetę Barona Philippe de Rothschild w 1930 roku. Wino o głębokiej rubinowej barwie, intensywnym bukiecie dojrzałych czerwonych owoców, o łagodnych taninach. Powstaje z winogron szczepu Cabernet Sauvignon, Merlot i Cabernet Franc zbieranych ręcznie w parcelach z apelacji Bordeaux. Wino zrównoważone, znakomite do dań obiadowych na bazie czerwonego mięsa i warzyw w sosie, do twardych serów; cechuje się wysokim potencjałem starzenia.
8. Kielich przyozdobiony czernią, z podobizną boga śmierci — Arawnem. Rioja - białe hiszpańskie wino z prowincji La Rioja. Stworzone ze szczepów Chardonnay, Sauvignon Blanc i Verdejo. To wino wysokiej jakości, które leżakuje co najmniej cztery lata w dębowych beczkach. Posiada bladożółty odcień z zielonkawym akcentem. W nosie błyskawicznie wyczuć eksplozję egotycznych owoców z mieszanką ziół i kopru. Jest świeże, eleganckie z dobrą kwasowością, co zawdzięcza uprawom na dużej wysokości w atlantyckim klimacie.
9. Kielich z podobizną Cernunnosa, przedstawiający mężczyznę z upiornym, krwawym porożem. S'Emilion L'Angelus 1955 - wytrawne wino czerwone o lekko cierpkim smaku, które niezmiennie od dekady jest doceniane przez koneserów. Klasyczne Bordeaux pełne aromatów ciemnych owoców. W smaku jest łagodne i czyste, z lekkimi taninami. Idealnie pasuje do czerwonego mięsa.
10. Kielich przedstawiający druidów. W środku Senorio de los LLanos - czerwone hiszpańskie wytrawne wino i ciemnym i intensywnym kolorze z niuansami terakoty. Posiada złożony zapach, z lekkimi i dojrzałymi akcentami kawy i kakao. Struktura smaku jest klarowna i elegancka. Wyczuwalna jest za to obecność głębokich tanin. Pochodzi z regionu La Mancha.
Na polanie można było też spotkać około dziesięcioletnie dzieci z glinianymi dzbanami. Małe dziewczynki przemykały między dorosłymi w letnich sukienkach, z rozwianymi słowami, a ich małe główki zdobyły korony z suszonych ziół. Grzecznie oferowały napitek z dzbana, który dźwigały, ale nie pamiętały, co znajdowało się w środku. Były w stanie wspomnieć jedynie o alkoholu innym niż wino. Zawsze towarzyszyli im mali chłopcy w lnianych koszulach, którzy nosili rogi reema, służące za kielichy do tych szczególnych napojów. Rozkojarzeniu dzieci trudno się było dziwić, gdy wokół tak wiele się działo. Ludzie kosztowali potraw i win, głośno ze sobą rozmawiali, tańczyli. Same niecierpliwie przebierały nóżkami. By skorzystać z degustacji koktajlu należy odebrać róg reema od chłopca i rzucić kością k10 na zawartość jej dzbanka.
- Koktajle:
- 1. Nieśmiałek – koktajl z winem musującyn, wodą i słodkim likierem kokosowym jest idealną propozycją dla osób odnajdujących się w delikatnych i słodkich smakach. Niejednokrotnie jego smak zawstydza degustujących i to w sposób dosłowny. Już po pierwszym łyku czujesz jak ogarnia cię niesamowita nieśmiałość. Krępują cię spojrzenia innych, wstydzisz się zabierać głos i wyrażać opinie podczas konwersacji. Efekt ten minie, gdy sięgniesz po kolejnego drinka.
2. Wróżka - migoczący od samego początku kieliszek wypełniony jest skrzacim winem oraz lekkim, owocowym musem nadającym koktajlowi nieco gęstszej konsystencji. Już po pierwszym łyku dostrzegasz, jak otaczający cię z każdej strony brokat osiada na Twojej szacie, sprawiając, że mieni się jeszcze bardziej, a głos brzmi nieco piskliwie, jakby należał do maleńkiego skrzydlatego elfa.
3. Druzgotek – szczególnie dla wielbicieli ostrych i ciężkich alkoholi. Starzony rum z odrobiną wody i dużą ilością lodu sprawia, że twoje zachowanie zmienia się w iście demoniczne. Masz wrażenie jakby każdy spoglądał na ciebie w sposób oceniający, masz również większą tendencję do wszczynania awantur, ale za każdym razem, gdy chcesz wyprowadzić atak w czyimś kierunku masz wrażenie jakby ktoś wylał na ciebie kubeł zimnej wody. Twoje ubranie pozostaje suche, a emocje opadają.
4. Oddech smoka - tylko wprawny alchemik poczuje, że w tej kompozycji ciężkiej whiskey przesiąkniętej zapachem dębowej beczki znajdują się ogniste nasiona. Jeden łyk wystarcza, aby Twój głos zniżył swoją barwę do przytłaczającego słuch basu. W miarę opróżniania kielicha czujesz coraz mocniejszy, siarkowy zapach oraz dym wypuszczany przez nozdrza lub usta z każdym oddechem. Wypicie do ostatniej kropli prowadzi do zionięcia ogniem i tymczasowego osmolenia własnej szaty. Koktajl pozostawia po sobie palący posmak oraz pragnienie.
5. Dziki kwiatek – to nic innego jak potocznie zwana miodówka, czyli nalewka z miodu. Nazwa może jednak zmylić, niewielu wie, że to właśnie duszki nazywane Dzikimi Kwiatkami tłoczą i butelkują miód potrzebny do stworzenia właśnie tej nalewki. Nalewka jest mocna w smaku, ale na długo postawia w ustach słodki posmak. To właśnie dzięki tej słodyczy masz ochotę na wypowiadanie się w samych superlatywach o osobach znajdujących się najbliżej ciebie.
6. Creme de la creme - likier porzeczkowy pozostawia po sobie niezapomniane wrażenie w połączeniu z gorzką czekoladą. Smak zostaje z Tobą na dłużej, podobnie jak zapach kakao. Czujesz lekkie otumanienie i to za sprawą już pierwszego drinka. Przyjemne uczucie lekkiej głowy i wolności towarzyszy Ci od pierwszego zamoczenia ust w napoju. Masz wrażenie, że wszystkie troski odchodzą w niepamięć i chcesz zatrzymać tę chwilę na dłuższy czas.
7. Wampir – propozycja dla osób, które nie boją się mocnych smaków i łakną niesamowitych wrażeń. Wyczuwalna whisky, starzony rum oraz wódka stanowią bazę dla tego koktajlu. Podawany z sokiem malinowym i dużą ilością kruszonego lodu. Nie bez powodu jego nazwa nawiązuje do krwiopijcy, ponieważ w szybkim tempie wysysa twoje siły witalne, mąci umysł, wpływa na percepcję. Intensywność smaku sprawia, że już po jednym łyku czujesz się pijany.
8. Królowa Śniegu - intensywność smaku imbiru doprawiona tonikiem i kruszonym lodem, serwowana z ćwiartką pomarańczy. Orzeźwiające, niezbyt słodkie połączenie niemal od razu wywołuje gęsią skórkę i ogarniające Cię zewsząd uczucie chłodu. Oddech zmienią się w typową dla chłodu parę, w której wesoło wirują płatki śniegu. Pomimo zimna ogarnia Cię rozluźnienie, przypominają Ci się dziecięce lata, kiedy bawiłeś się wśród śniegu, a samo wspomnienie wywołuje przyjemne uczucie dziecięcej radości.
9. Burleska - słynny francuski Calvados, którego jabłkowy bukiet przebija się w każdym łyku, doprawione cynamonem, wanilią i odrobiną gorzkiego amaretto przełamującego wyraźną słodycz. Także i Twój głos nabrał wyraźnej, wręcz uwodzącej głębi. Pozostajesz w przekonaniu, że jedno wypowiedziane słowo rozplątuje cudze języki i skłania ku powierzeniu najgłębszych sekretów.
10. Erato - kołyszący się w wysokim szkle alkohol ma ciemnoczerwony kolor. Po jego spróbowaniu czujesz rozpływający się na języku musujący smak granatu i cytryny, cierpkość ginu i delikatną nutę mięty. Masz wrażenie, jakby światło stało się nieco bardziej różowe, a twoja głowa nic nie ważyła, choć zdecydowanie nie jest to stan upojenia alkoholowego. Twoje myśli stają się niezwykle lotne, przez co ciężko jest ci dokończyć jeden wątek w konwersacji: nieustannie wpadają ci do głowy kolejne dygresje do wtrącenia.
Starowiny z wiklinowymi koszami spacerujące po polanie nienachalnie proponują odpoczywającym gościom skosztowanie specjalnego deseru z ciasta drożdżowego z masą migdałową. W jednym z kawałków ciasta jest ukryta srebrna moneta, która wedle przesądów ma zapewnić szczęśliwemu znalazcy obfitość i szczęście. W trakcie Brón Trogain, każdy gość może zamówić specjalne ciasto i rzucić kością k100.
1-99 - nic się nie dzieje
100 - znajdujesz szczęśliwą monetę! Możesz założyć, że oddałeś ją do przetopienia w jednym z lokali na Pokątnej i zgłosić ten fakt w temacie "Komponenty Magiczne" aby otrzymać komponent srebro. Jeśli nie przetopisz monety, jednorazowo ochroni Cię przed efektem pierwszej wyrzuconej przez ciebie po festiwalu krytycznej porażki, a potem rozpadnie się w pył.
Każdy poziom biegłości szczęście obniża ST losowania srebrnej monety o 5 oczek (95 dla poziomu I, 90 dla poziomu II, 85 dla poziomu III).
[bylobrzydkobedzieladnie]
Wtem w krzewach opodal coś zaszeleściło, po chwili wypadł z nich zdyszany mężczyzna. Może się o coś potknął, a może bez sił opadł na trawę, jak kłoda, wydawszy z siebie jedynie stłumiony jęk. Dłoń trzymał przy piersi, jego biała, rozdarta na sercu koszula zachodziła karmazynową plamą.
[jeśli się rozglądacie, rzucacie k100 wciąż!]
-Och, wybacz mi, że podchodzę z rezerwą do obcych po środku niczego, Mądralo.-syknęła do niej, mrużąc wściekle oczy, jakby zapomniała o swojej poprzedniej ostrożności i ponownie wróciła do prowokowania.
-Cudownie.-parsknęła na odpowiedź Milicenty.-To zupełnie jak ja. Piękna noc, nie ma co!-ironizowała dalej, krzywiąc się.
Każdy wyglądał groźnie w blasku tego księżyca. Czy naprawdę nagle Lovegood okazała się być najbardziej rozsądną osobą chodzącą po kuli ziemskiej? Ona? Serio? Świat definitywnie zaczyna wariować.
Wzięła głęboki wdech, mając wrażenie, że zaraz straci cierpliwość do tych dwóch idiotek. Albo dwóch perfekcyjnych aktorek, które mają zamiar zdobyć jej zaufanie, a potem po kilku godzinach przemienić w obrzydliwych oprychów, którzy zrobią jej Merlin wie co! Spacerki w środku nocy. Oszalały! I, cóż... ona sama również do nich należała.
-Jestem.-odparła ostrożnie na jej pytanie, nie mając pojęcia do czego dąży. To, że ktoś znał jej tożsamość do niczego nie dążyło. To w sumie nic nowego. I definitywnie nie wzbudzało jej zaufania. Raczej w drugą stronę mogłoby to zadziałać.
I zanim zdążyła przystać lub odmówić na tą propozycję wspólnego powrotu, ciszę przecięło wycie wilków. Przełknęła w tym momencie ślinę. To nie były wilki.
Jako, że była najbliżej skraju lasu, pierwsza usłyszała odgłosy. A może to na nią te dźwięki miały największy wpływ? Odwróciła się, w napięciu, z różdżką w pogotowiu czekając na to, co wyłoni się zza zasłony roślin. Była tak otępiała, że nie poruszyła się, gdy wyskoczył z ciemności mężczyzna. Celowała w niego różdżką, dopóki nie dostrzegła śladów krwi.
Bezinteresowność? To definitywnie nie było coś, czym mogła się poszczycić. Obojętność? Bardziej podobne. A mimo wszystko, oglądając się na swoje towarzyszki, podeszła ostrożnie do mężczyzny, by obejrzeć jego ranę (o ile plama karmazynu pochodziła z jego ciała).
-Powiedz, że zgubiłeś to, cokolwiek cię goniło.-powiedziała cicho, przez ściśnięte gardło, próbując odsunąć jego dłoń, by spojrzeć na jego klatkę piersiową.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
will be always
the longest distance
between us
'k100' : 88
Byle nie w siebie nawzajem.
- A gadaj zdrów - mruknęłam jedynie na dzikie okrzyki panny, która chce nas rozliczać z tego, co robimy w nocy w lesie, spotykając na drodze tę właśnie oto pannę. Zero w tym logiki i nie chce mi się z kimś takim dyskutować. Potwierdzam tylko kiwaniem głową słowa Bulstrode o tym, że nie szukamy kłopotów. Skoro zdecydowałyśmy się na tę wersję, będę się jej trzymać. Nie da się jednak ukryć, że to kłopoty szukają nas i najwidoczniej wreszcie znalazły.
Cykanie świerszczy, mgła oraz wycie dobiegające z lasu składały się na dość kuriozalną, ale przerażającą mieszankę. Przełknęłam powoli ślinę, dość nerwowo celując różdżką w stronę szelestu. Ze zdziwieniem spojrzałam na wydobywającego się z odmętu drzew mężczyznę, który w chwilę później pada zakrwawiony na ziemię.
Pięknie.
- No jasne, stójmy obok zakrwawionego kolesia, dzika zwierzyna wcale nie wyczuje jego jeszcze ciepłej krwi. Idealny wabik, aby w chwilę później umrzeć - rzuciłam poddenerwowana, po czym zaczęłam iść w odwrotnym kierunku, szukając jakiejś drogi powrotnej. Tak nakazywała logika - uciekać od miejsca zagrożenia. Może znajdę ścieżkę, którą tu przyszłam i wtedy bezpiecznie się wrócimy?
Ostatnio zmieniony przez Milicenta Borgin dnia 25.09.15 12:08, w całości zmieniany 1 raz
'k100' : 79
Za to Millicenta ma pełne prawo być na mnie wściekłą, w myślach zapisuje sobie by przy kolejnym spotkaniu sowicie jej to wynagrodzić. Może pięknym wisiorem z kamieniem księżycowym? Mam nadzieję, wielką nadzieję, że wtedy będzie nas to bawić.
Teraz jednak nikomu nie jest do śmiechu, a wycie wilków jedynie zagęszcza i tak napiętą atmosferę. Moje myśli biegną teraz w stronę Tristana i jego Marianne, rozszarpanej, wraz z córeczką, przez wilkołaki. I proszę bardzo, jak idiotce, kilka miesięcy pózniej zachciało mi się spacerków w świetle księżyca.
Do tej pory też nie doceniałam potęgi powołania. Bo chociaż słowa Borgin mają najwięcej sensu i jeśli rzeczywiście w tych lasach jest coś więcej niż wilki, to zakrwawiony mężczyzna jest doskonałym wabikiem i powinnismy czem prędzej uciec w drugą stronę. Nawet się odwróciłam - ale sumienie nie pozwoliło mi zrobić najmniejszego kroku.
Cholera - czemu nie mogę być po prostu jedną z tych naiwnych arystokratek pachnących na kanapach?!
- Spokojnie - mówię równie cicho, klękając obok Osy - Jestem uzdrowicielem - dodaję, uśmiechając się lekko i przypatrując się próbom odsłonięcia klatki piersiowej nieznajomego. Nie ma sensu się nad nim szarpać i udowadniać swoich pozycji. Może nie wykazuje się logiką czy dyskrecją, ale w takich momentach współpracuje się z każdym kto jest obok. Kłótnie można zachować na inne okazje.
Nie wiem czy istnieje coś takiego jak myślenie życzeniowe, ale powtarzam swoje w głowie nieustannie. Niech to nie będzie ugryzienie wilkołaka, niech to nie będzie ugryzienie wilkołaka, niech to nie będzie ugryzienie...
'k100' : 79
Selina odsunęła jego rękę, a zagubione w lesie dziewczęta ujrzały, iż plama krwi, jaką przesiąkła jego koszula, przecięta została czterema równolegle ułożonymi szramami - ślady pazurów, bez wątpienia. Olbrzymich pazurów. Rana była głęboka, a mężczyzna znajdował się na skraju śmierci - nawet Isolda, pomimo solidnego uzdrowicielskiego przygotowania, nie była w stanie stwierdzić, czy dało się go jeszcze uratować.
Milicenta odwróciła się od towarzyszek i odeszła w przeciwnym kierunku, poszukując drogi powrotnej, lecz niestety - każde z drzew otaczających polanę wyglądało dokładnie tak samo. Nie miała pojęcia, jak się stąd wydostać, a narastające emocje, zraniony człowiek oraz przerażające wycie wilków powoli sprawiały, że teleportacja stawała się... niebezpieczna. Wtem jej stopa stanęła na czymś, co niewątpliwie nie było trawą - kamienna płyta. Metalowy uchwyt sugerował, że pewnie dało się ją podnieść...
Ciężko jednak wyzbyć się napięcia podczas tak przerażającej scenerii, gdzie ilość pytań rosła, a dostępność odpowiedzi malała z każdą chwilą. Wyglądało jednak na to, że mimo wzajemnej antypatii były zmuszone do współpracy.
Spojrzenie tych nieobecnych, jakby zasłoniętych mgłą oczu zmroziło ją. Przypomniała sobie dlaczego tak nie cierpiała szpitali. To był wzrok umierającej osoby, zrozumiała to w tym samym momencie. Nie zareagowała na słowa Borgin, jakkolwiek byłyby prawdziwe i rozsądne. Obejrzała się gwałtownie na Isoldę na jej słowa i przez chwilę patrzyła na nią w milczeniu. Uzdrowicielka. Czy sama też przez chwilę poczuła ulgę i zmieniła sposób, w jaki na nią patrzyła? Może. Oznaczało to, że odpowiedzialność spada z jej barków i może bez konsekwencji odwrócić wzrok. Zanim jednak to zrobiła, sprawdziła źródło karmazynowej plamy. I nagle cały ten spokój, który wywołała brunetka swoim krótkim oświadczeniem, prawie obietnicą, został zburzony.
-Wilkołak.-wydała z siebie prawie bezgłośnie, odsuwając się do tyłu. Pamiętała doskonale podobny ślad z okładek dreszczyków dla czarodziei. Ciągle miała też w głowie zajęcia z OPCM, jakkolwiek dawno by one się nie odbywały. A mimo to była tutaj, w lesie, w pełnię.
Uniosła oczy, by spojrzeć na linię drzew. Z przestrachem. Czuła się jak zwierze w potrzasku. Nie myślała o heroicznych czynach i była gotowa spisać straceńca na pewną śmierć, tak, jak czarnoskóra zrobiła to chwilę temu. I tak nie dało się mu pomóc, prawda? A mimo to odezwała się po chwili.
-Przeżyje?-zapytała tylko krótko kobiety, która mogła mieć jakikolwiek wpływ na tą sytuację.
Czy wezmą sobie na karb to obciążenie? Czy warto? Czy nie powinny martwić się o swoją skórę i o to, czy za moment nie skończą podobnie? Zapach krwi byłby wyłącznie wabikiem. A mimo to już były na straconej pozycji. Monstrum bez problemu dotrze tutaj, a stąd złapie ich trop. Jak daleko zdołają zajść? W jakiej odległości są od bezpiecznego skraju lasu? Jak daleko zaszła? Równie dobrze spod łap wilkołaka mogłyby wpaść na stado rozjuszonych centaurów lub w sieci głodnych akromantuli. Czy dało się spostrzegać tą sytuację inaczej jak w czarnych kolorach?
Cisza jaka biła od strony lasu była niepokojąca. Jakby okolica zamarła w oczekiwaniu. Zupełnie niczym koloseum przed dobiciem jednego z gladiatorów. I poczucie się jak szczur w labiryncie nagle zalęgło się jej w głowie.
-Planta auscultatoris.-wyszeptała cicho, machając różdżką, mając nadzieję, że mimo nerwów i skołatanych emocji, inkantacja zakończy się powodzeniem. Przydałaby im się choć mała przewaga nad przeciwnikiem. O ile się pokaże.
Obejrzała się na swoją drugą towarzyszkę, marszcząc brwi. Dlaczego się nagle zatrzymała?
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
will be always
the longest distance
between us
'k100' : 69
Szłam dość niepewnie, rozglądając się wokół i przestając się gapić pod nogi, jako, że nie miało to większego sensu. Usłyszawszy "wilkołak" i "przeżyje?" obróciłam się w stronę towarzyszek. Po czym przełknęłam głośno ślinę. Koszmar zaczął się ziszczać.
W popłochu zaczęłam przebierać nogami, lecz nie uszłam zbyt daleko, kiedy poczułam, że podłoże pod moimi stopami znacząco się zmieniło. Kucnęłam, aby wymacać co leży na ziemi. Bez wątpienia było to coś kamiennego. A kiedy moja skóra zetknęła się z chłodem metalu, udało mi się wyczuć jakiś kształt. Chyba uchwyt?
- Ej, znalazłam coś - rzuciłam do dziewczyn, kiedy na chwilę wstałam, aby było mnie lepiej słyszeć. Powiedziałam to normalnie, nie chciałam krzyczeć, aby zaraz się tu nie zbiegło stado wygłodniałych wilków, czy też sam wilkołak. Chociaż mogłam przypuszczać, że ten ma do nas bliżej niż dalej, krew skutecznie go tu zwabi.
Myśl o śmierci w tak okrutny sposób pchnęła mnie do tego, aby ponownie się schylić i mocno pociągnąć za wystający uchwyt.
Ostatnio zmieniony przez Milicenta Borgin dnia 05.10.15 12:56, w całości zmieniany 1 raz
'k100' : 25
Zaklęcie Seliny zadziałało, dwa grube korzenie wynurzyły się ponad powierzchnię ziemi, wyraźnie gotowe do pomocy.
Milicenta szarpnęła uchwyt, lecz klapa ledwo drgnęła. Betonowa kłoda wydawała się być drzwiami lub czyś w tym rodzaju; z całą pewnością była dość duża, by przeszedł przez nią człowiek. Czarownica mogła jednak odnieść wrażenie, że jej niepowodzenie nie było kwestią ciężaru - przejście wydawało się być zaryglowane od środka.
Więc gdy mulatka się odezwała, ożywiła się i podniosła, robiąc nawet krok w jej stronę, z zadziwiającą łatwością tracąc zainteresowanie. Łapała się kolejnej brzytwy, zupełnie tak, jakby ta miała być już tępa i nie ranić jej tak dłoni. Dziwny dźwięk nagłego kaszlu kazał jej się obrócić. Gdy Isolde opadała na ciało ofiary wilkołaka, jednocześnie pozbawiając jego płuca oddechu, zamarła kompletnie. Szukała źródła, jakby będąc przekonaną, że to coś z zewnątrz zaatakowało szlachciankę. Dopadła się do niej, przewracając ją na bok i lekko potrząsając. Obejrzała się, lekko spanikowana, na drugą dziewczynę.
-Co jej jest?!-wydała z siebie, czując, jak bijące tętno zaczyna ją ogłuszać, w miarę, jak traciła zdolność racjonalnego myślenia.
Kolejny odgłos, przychodzący jakby zza wytłumienia, zwrócił jej uwagę. Z ulgą zauważyła, że jej zaklęcie faktycznie zadziałało. Chyba nawet pozwoliła sobie na odetchnięcie. Jednak wycie, które rozległo się z tak niewielkiej odległości, sprawiło, że zamarła.
Widziała, że czarnoskóra szarpie się z czymś, więc momentalnie podniosła się z ziemi, tym razem mając zamiar zaufać instynktowi. Na chwilę tylko obejrzała się na krótkowłosą kobietę. Wróci po nią. Jak tylko otworzą sobie drogę ucieczki.
-Przejście?-upewniła się cichym głosem, nie widząc już w swojej towarzyszce wroga. Ale też nie przyjaciela. Dzielącego dolę, być może?
Czuła, że pląta się i wpada w roztargnienie, które nie wróżyło na zbyt świetlane szanse na przetrwanie. I w tym momencie naprawdę potrzebowała kilku głębokich wdechów i wydechów. A mimo to dalej próbowała. Nie miała zamiaru tak po prostu tutaj umrzeć!
-Sezam Materio!-ponownie machnęła różdżką, mając nadzieję, że to otworzy przejście. O ile to było przejście. Albo chociaż się tam schowają, mając nadzieję, że wilkołak będzie na tyle rozproszony zapachem krwi, że ich nie wyczuje.
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
will be always
the longest distance
between us
'k100' : 35
Strona 2 z 24 • 1, 2, 3 ... 13 ... 24