Wydarzenia


Ekipa forum
Wesoła Wdówka
AutorWiadomość
Wesoła Wdówka [odnośnik]17.07.17 2:15
First topic message reminder :

Wesoła Wdówka

★★★★
"Wesoła Wdówka" to klub dla pań prowadzony przez martwą wdowę. Pani Oak pomimo śmierci nie utraciła pogody ducha i radzi sobie świetnie - niektórzy mówią, że jest nawet weselsza i żwawsza niż przed śmiercią. Złośliwi twierdzą, że w końcu jej głowa stała się lżejsza - nie mylą się, pani Oak zmarła w wyniku dekapitacji, którą miał wykonać na niej zazdrosny kochanek. Nie odebrało jej to animuszu ani doskonałych manier, choć czasem dosłownie zapomina głowy wciąż doskonale radzi sobie z organizacją podwieczorków dla kulturalnego towarzystwa i uwielbia tańczyć. Klub mieści się w bogatszej części miasta, a jego gośćmi są przede wszystkim kobiety z wyższych sfer.
Do szykownego wnętrza prowadzi świstoklik zaklęty w wazonie ozdobionym zawsze świeżymi kwiatami, znajdujący się tuż przy wejściu w korytarzu: przenosi on damy na najwyższą kondygnację, skąd roztacza się przepiękny widok na panoramę Londynu. Salonik ów, choć niewielki, wydaje się bardzo przestronny - co z pewnością jest zasługą nagiego parkietu przygotowanego do ćwiczeń, zarówno tańców, jaki i równowagi i prostej postawy. Przeszklone ściany wpuszczają do środka dużo światła, a miękkie kanapy pozwalają odpocząć po ciężkim dniu przy filiżance doskonałej angielskiej herbaty. Choć na stoliku kawkowym ustawiono gramofon, rzadko wygrywa melodię - znacznie częściej podwieczorki uświetnia gra którejś z kobiet na znajdującym się tutaj białym fortepianie. Bezgłowa pani Oak zawsze pozostaje duszą towarzystwa, choć przeważnie z oczywistych względów nie jest zbyt rozmowna - może to lepiej, że zwykle nie słyszy, kiedy młode dziewczęta obgadują swoje koleżanki.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:43, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wesoła Wdówka - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]21.07.23 11:18
Wcielała się w przydzieloną urodzeniem rolę, w której liczyło się to co powierzchowne i widoczne gołym okiem. Nawet teraz, skupione na niej spojrzenia powodowały na wpół niepokój, na wpół skrytą akceptację, gdy funkcjonowała z nimi od pierwszych chwil swojego życia. Nie było w tym jednak nic wywyższającego; nie odbierała tych ''spojrzeń'' jako wyjątkowego zjawiska. Tak wyglądało jej życie, z czasem odkryła za tym swoje nazwisko i geny półwili, do takich konkluzji doszła samodzielnie obserwując i dowiadując się, co tak naprawę skupia ludzi na jej osobie. Ku niezadowoleniu, nie była to ona sama w sobie, a ta całą woalka wokół.
- Uwielbiam to, że Czarownica przybliża sylwetki interesujących kobiet, znaczących jak chociażby lady doyenne Selwyn. To wyjątkowo inspirujące! - Odparła, nieświadomie wpychając kij w mrowisko, bowiem ten sam artykuł nawiązywał przecież do krwi dziewic. I choć ona, boleśnie uświadomiona o kłamstwie konstruktu dziewictwa, nie widziała w tym nic asbolutnie odkrywczego, to samo nawiązanie do Morgany Selwyn było znaczącym pozytywem.
- Och, jestem o ten anonimowości głeboko przekonana. Całe szczęście moje życie układa się na tyle pozytywnie, by żadne rozterki nie wymagały ingerencji lady Wilhelminy. Pamiętam jedna o tej możliwości. - Promienny uśmiech rozświetlił ponownie jej twarz, łagodnie odpowiadała na pytania i co ciekawe, absolutnie szczerze, nie były bowiem na tyle problematyczne, by szczera odpowiedź zakłamała jej obraz. Z drugiej strony z tyłu głowy dale wydawało jej się, że siedzącego po drugiej stronie dziennikarza kojarzyła, jak gdyby nawiązała z nim już znajomość, nie mogła jednak połączyć twarzy z historią - tym bardziej, gdy była ona dość pogmatwana i nie spodziewala się spotkać w Czarownicy pracownika Gringotta. Tym samym odpuszczała, starając się kontrolować sytuację i spisywane słowa na tyle, na ile miała sposobność. Z pewnością były jakieś sztuczki, które mogłyby rozmemłać jej emocje i doprowadzić do ciekawszych, intrygujących wprost odpowiedzi.
- Letnia herbata, z ekstraktem z mięty i sezonowymi owocami. - W istocie, była to najlepszej jakości, klasyczna ziołowa herbata, do której serwowano dodatki w postaci sezonowych ciastek, deserów i owoców. Karygodnym było przecież tworzenie z wysokich jakościowo liści miszmaszu byle składników. I na tym, de facto, skończyło się lato tego spotkania. Dreszcz przeszedł przez jej plecy, usta zbiły się w cienką linię, spoglądając na mężczyznę pozornie obojętnym spojrzeniem - wręcz przyjaznym - a wewnątrz gotowała się niczym tryskająca powoli lawa z pękniętej na wpół skały.
Zniknęła z salonów. Zniknęła z salonów.
- Z pewnością pomogły mi w tym moje najdroższe przyjaciółki. - Tak, tak, zapytaj się o nie! - A sama włożyłam ogrom pracy w odnalezienie nowych pasji i swojego własnego stylu, rzecz jasna pozostającego w aktualnej modzie, acz jednak pasującego do sytuacji. Powinniśmy się naszym ubiorem bawić, modyfikować go wobec tego, jak sami czujemy się dobrze i jak też dobrze wyglądamy. - Zaczęła, utrzymując spokojny głos i blady, lekko wymuszony uśmiech. - Sama Państwa redakcja dostarcza wystarczający zasób nowinek modowych. Ja, natomiast, lubię eksperymentować z modą. Szukać wyjątkowych wzorów i dodatków w modzie innych krajów, aby wraz z moim zaufanym gronem krawcowych i projektantek znaleźć idealny, złoty środek. - Tymi słowami zwieńczyła całą swoją wypowiedź, z dziękczynnym spojrzeniem przyjmując pojawiającą się na stoliku zastawę. Aromat ziół i owoców nęcił zmysły, zaś tuż po nalaniu przez pracownika kawiarnii herbaty do filiżanek, dłoń Imogen wskazała lekkim ruchem sugestię, aby jej gość - w końcu sama wybrała owe miejsce - poczęstował się nią pierwszy. Starała się zamieścić w swojej odpowiedzi wystarczająco znaków, którymi mogłyby podążyć pytania, aby nie powróciły one do tematu jej zniknięcia. Czy to mogło się udać? Wątpliwe i już o tym wiedziała.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Wesoła Wdówka - Page 3 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]10.08.23 5:25
Skrzywił się w duchu gdy młoda szlachcianka wspomniała o tamtym artykule, zainspirowana lady Morganą. Nie poznał lady doyenne Selwyn osobiście, nie miał więc okazji przekonać się o jej legendarnym czarze i charyzmie: wręcz przeciwnie, w jego myślach pozostawała demoniczną figurą, której rządy rozczarowały i wygnały z domu jego ukochaną Bellę. Bezduszną kobietą, która chciała wydać Bellę za okrutnego lorda Rosier - właściwie byłby skłonny nawet uwierzyć w to, że gdyby nie zaręczyny, to Morgana wykąpałaby się we krwi własnej krewnej by ukraść jej urodę i młodość.
Bardzo inspirujące, doprawdy. Poczuł ukłucie rozczarowania, bo w banku wydawało mu się, że lady Imogen jest mądrzejsza, ale cóż... postanowił skupić się nie na jej ślicznych oczach, ani nie na idealnej cerze, ale na tym czego chciałaby od niego redakcja. Nie okazał swojej konsternacji, a uśmiechnął się uprzejmie, wpisując się w schemat zachowania dziennikarza zachwyconego komplementem na temat swej gazety. Tylko co powinien odpowiedzieć?
Idealna cera.
Tym razem, zamiast go rozproszyć, uroda Imogen podsunęła mu kolejne pytanie. Takie, jakiego oczekiwałaby od niego Joyce z redakcji.
-Cieszę się, że zainspirował lady nasz artykuł. Proszę wybaczyć, ale wygląda lady tak promiennie, że muszę spytać... czy testowała może lady sposoby, którymi tak hojnie podzieliła się ze światem lady Morgana? - zadając pytanie, pomyślał o słodkich świnkach morskich żeby nie wyobrażać sobie wysmarowanej krwią twarzy Imogen. -Oczywiście, między nami, wywiad jest autoryzowany. - zaręczył, z ręką na sercu.
-Wspaniale to słyszeć, choć Wilhelmina doradza też szczęśliwym czytelniczkom. Jeśli brakło listów odzwierciedlających to szczęście, chętnie przekażę redakcji uwagi. - Imogen równie wspaniale uniknęła tematu, ale jego zadaniem było przecież drążyć do skutku - ale uprzejmie. -Skoro wszystko układa się tak świetnie, domyślam się, że możemy spodziewać się wieści o kandydatach na ślub? - zapytał takim tonem, jakby były to najcudowniejsze i najbardziej oczywiste wieści na świecie... choć Imogen była przecież taka młoda, zbyt młoda na ślub. Jak on i Bella. Kiedyś dziwił się, że lady Selwyn tak młodo musi wyjść za lorda Rosiera, zanim nacieszy się życiem - co więc strzeliło mu do głowy, że się jej oświadczył? Może i wymagała tego przyzwoitość, ale mogłaby mieszkać z kuzynem. No i pewnie już cieszyła się życiem, gdzieś we Francji, bez niego.
Skinieniem głowy zamówił tą samą herbatę co lady Travers, choć nigdy nie pił herbaty z owocami, kto to widział wrzucać owoce do wrzątku? Ostatnio z uwagi na anomalie pogodowe coraz trudniej było je dostać, tylko arystokraci mogli wpaść na to, by wyrzec się ich świeżości i moczyć je w herbacie. Pewnie mieli ich pod dostatkiem i pewnie dlatego nie było ich w reszcie kraju.
-Jakie są lady ulubione owoce? - zagaił gdy zamówili. No dalej, Imogen. Ananasy? Mango? Banany? Co przywożą Traversom ich statki, gdy reszta kraju głoduje?
Imogen zacisnęła lekko usta, a ktoś mówił mu kiedyś, że gdy kobiety uśmiechają się z zaciśniętymi ustami to c o ś oznacza... ale co? Zapomniał, musiał poszukać poszlak w jej dalszych odpowiedziach.
-Które z innych dam są lady najbliższe? - zapytał o jej najdroższe przyjaciółki, na razie nieświadom, że to tego oczekiwała. Posłusznie upił też łyk herbaty, wsłuchując się w słowa o modzie i myśląc o Yelenie pięknych i oryginalnych kreacjach, które widział na początku miesiąca w "Cynobrowym Świergotniku". Yelena (ugh, jednak o niej pomyślał) wspominała, że niektóre z jej klientek są bardzo znamienite - czy mogło chodzić o lady Travers? Próbował skupić się na jej stroju i wyobrazić sobie, czy w jej gust wpisywałyby się szalone kreacje ze Świergotnika, ale jego spojrzenie uparcie powracało do jej posągowej twarzy i jasnych włosów. Była jedną z tych kobiet, którym stroje nie dodawały urody, dla których suknia nie była ramą podkreślającą wdzięki - to jej piękno temu, w co była ubrana.
-Zdradzi lady, kto jest lady ulubioną projektantką? - choć kobiety bywały (nad)wrażliwe na punkcie mody, Joyce kazała pytać o takie rzeczy zawsze i liczyć że za którymś razem się uda. -I jaki jest lady ulubiony kolor? - dorzucił bezpieczniejsze pytanie. Odpowiedziała na pytanie o modę dość wyczerpująco, ale zadał przecież dwa pytania: o cieszenie się modą i pełnią życia. To drugie, tak jak kwestię odnalezienia się w towarzystwie po zniknięciu, niemal zupełnie zignorowała.
Postanowił spróbować jeszcze raz.
-A co do cieszenia się pełnią życia... wojna zmieniła życie i realia tak wielu czytelniczek. - nas. Ja, na przykład, przed wojną naprawdę kochałem pracę dla tej gazety. -Milady tryska jednak życiem, angażuje się w działalność społeczną... jak zmieniła wojna milady życie - czy to ma coś wspólnego z tym zniknięciem? -i co mogłaby milady doradzić naszym czytelniczkom? - czy odpowie mu chętniej, jeśli wyjaśni swoją motywację? -Staramy się zamieszczać w numerach rady... patriotyczne, jesteśmy wszak czymś więcej niż tylko pismem plotkarskim, a milady może być dla nich prawdziwą inspiracją i autorytetem. Śmiem twierdzić, że nawet bliższym niż lady Morgana. - dodał chytrze.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]14.08.23 14:11
Dopóki nie jest się w ich skórze, mało kto był w stanie zrozumieć skrajne, niekiedy niewyobrażalnie skrajne zachowania szlachcianek. Ich rola w społeczeństwie była sprowadzana na margines, zachowania stygmatyzowane kpiną, a ubiór stanowił wisienkę na torcie tego, czym w większości miały być - ciałem. Nieświadoma jego opinii, pozostawała jednak w pewnym przekonaniu, że obrane słowa były kontrowersyjne, w inny jednak sposób, niż finalnie zostały odebrane.
Na pytanie, które osiadło nerwowo, zaśmiała się krótko, chwilę później zakrywając usta dłonią. Krótkie przeprosiny wypadły spomiędzy warg, nim odpowiedziała na pytanie Steffena z nutą irytacji w głosie.
- Lady Selwyn ma wiele trafnych spostrzeżeń i wniosła w świat arystokracji powiew świeżości, choć, nie ukrywam, nie wciągnęłabym w ich ramy kąpieli w krwi. - Odchrząknęła, upijając łyk otrzymanej herbaty, na moment podnosząc wzrok na mężczyznę z czymś na kształt zaciekawienia. - Jest wiele innych sposobów na idealną cerę, nie wymagają one znoszenia odoru krwi. - Wzruszyła ramionami licząc, że tą idącą na około odpowiedzią, wytłumaczyła dziennikarzowi clue swojej wypowiedzi. On jednak nie odpuszczał, a po drobnych półwilich plecach przeszedł dreszcz, który uświadomił ją znacząco o tym, że odchoruje dzisiejsze spotkanie. Kandydaci.
Uniosła dłonie wyzbyte jakiejkolwiek biżuterii, delikatnie wskazując ich wierzchem w stronę mężczyzny, by ledwie krótko i sucho roześmiać się, nim dodała.
- Och, ciekawe który to zaręczynowy?! - Nachyliwszy się subtelnie nad stolikiem, dłonie opadły na kolana a ramiona ścisnęły drobne ciało w geście konspiracji. - Nie znalazł się jeszcze ten jedyny mężczyzna. Ale z pewnością redakcja zostanie poinformowana. -  Na ustach tkwił łagodniejszy, dużo łagodniejszy uśmiech. Brwi zmarszczyły się nieznacznie, a ciepło odeszło z niej w geście lekkiego zaciśnięcia ust. Pytania stawały się pozornie łagodne, kryło się w nich jednak coś, czego nie potrafiła opisać, a co potęgowało lęk młodej lady.
- Maliny, szczególnie te ze wschodniego Norfolku. - Odparła, na wpół zgodnie z prawdą, bo tak naprawdę większość jej diety stanowiły owoce i warzywa, niekiedy wsparte obecnością owoców morza. Matka wpoiła jej nieustanne dążenie do perfekcyjnej figury, które uzewnętrzniało się skąpymi w ilościach posiłkami i praktykowaną przez Traversów aktywnością fizyczną. Takich elementów nie znał jednak nikt, włączając samą lady Imogen w to grono. W domniemaniu młodej damy było to naturalne, a jednak - podświadomie - kryła się z ograniczonymi kolacjami i ledwie skroplonym jedzeniem talerzem.
Była na skraju wytrzymałości, gdy traciła kontrolę nad prowadzoną rozmową. Pragnęła ją odzyskać, możliwie najszybciej, gdy usłyszawszy kolejne pytanie, półwila krew zagotowała się do niebotycznych temperatur. Nie zmieniła wyrazu twarzy, pozostawiając wprost przyklejony, sztuczny uśmiech.
- Inteligentne i ambitne. - Wymijająca odpowiedź była tym, czego mogła się obawiać, a jednocześnie pozwalała jej na chwilę zaczerpnięcia oddechu, przed kolejnym pytaniem. Musiała być przecież przetrawiona, zaakceptowana i odniesienia, które nie nasuwały się tak łatwo, także musiały zostać w myślach odnotowane. Ponownie więc upiła łyk, starając się nie ukazać drżących ze zdenerwowania dłoni.
Przejmij kontrolę.
Podszepty świadomości dociążały kobiece barki, chłód paniki rozsiewał się pośród ciała. Przejmij kontrolę. Dłoń podążyła do kosmyka włosów, palce zaplotły go za ucho, starając się odnaleźć dla siebie wystarczająco dużo pracy, by nie podjąć się nerwowego wyrywania skórek.
- Yelena Mulciber, nie będę kryć... ma niesamowity talent i absolutnie rozumie moje podszytą ekstrawagancją, a jednak klasyczne pomysły. - To pytanie, mimo jego podejrzeń, było jednym z prostszych. Nie współpracowali z Parkinsonami, którzy nadal pozostawali na negatywnej stopie z władcami mórz. - Uwielbiam natomiast ciemny kobalt, godny moich barw rodowych oraz zieleń, ciemną zieleń. - To pytanie stanowiło odpoczynek, na powrót iszcząc nadzieję na powrócenie w bezpieczny grunt. Naiwnie wprost, bowiem mężczyzna nie odpuszczał, a przestraszone zwierzę w klatce oczekiwań nie potrafiło funkcjonować bezpiecznie. Czy wiedział? Na bogów wszelkich kultur, czy on wiedział? Przełknęła gulę strachu z gardła, prostując się i eksponując smukłą szyję. Usta oblekła w głębszym uśmiechu, gdy już zauważyła sedno wypowiedzianego pytania. Musiała przejąć kontrolę, zadawane pytanie nie szły w parze z tym, co powinna na łamach Czarownicy ukazać. Lady pełna tajemnic? Lady, która nie potrafi odpowiedzieć na pytanie?  
- By o siebie dbały, nie bały się prosić o pomoc i wspierały inne kobiety. - Odparła, dopiero po fakcie zdając sobie sprawę z wydźwięku wypowiadanych słów. Ale potrzebowała to powiedzieć, tak bardzo, że głos nabrał pewności, a ciało odziała w geście pewności, której nie powinna mieć. - Wszystkie jesteśmy w tej wojnie razem. Nikt inny nie zrozumie kobiety bardziej, niż druga kobieta... z pewnością pan, jako mężczyzna rozumie to doskonale w kontekście innych mężczyzn. - Popsuła to i już wiedziała, że jest tylko jedna opcja, by obraz jej osoby uratować. Nie napisze o niej źle, jeśli sam źle nie będzie uważał. Zęby zagryzły się więc, a uśmiech nabrał odrobiny kokieteryjnego wydźwięku. Dłoń podążyła do rąbka filiżanki, opuszkami palców wędrując po jego brzegu, nie spuszczając przy tym spojrzenia z dziennikarza. Na bogów, kim on jest?
Rzucam na wili urok :c (kokieteria I + 6)


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.


Ostatnio zmieniony przez Imogen Travers dnia 14.08.23 14:17, w całości zmieniany 1 raz
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Wesoła Wdówka - Page 3 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]14.08.23 14:11
The member 'Imogen Travers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 21
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wesoła Wdówka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]15.08.23 16:33
Czy wyczuł w jej głosie nutę irytacji? I czy zirytowało ją jego pytanie, czy może sama lady Selwyn? Lady Selwyn, upił łyk herbaty by zdławić gorycz rosnącą w gardle. Te kilka sylab wciąż sprawiało, że jego serce kurczyło się boleśnie, choć pamiętał - albo musiał sobie przypominać - że rozmawiają o Morganie Selwyn, a nie o młodziutkiej ady Selwyn, która rozpaliła jego serce na Pokątnej a potem spopieliła jego życie.  
Mimowolna sympatia wobec Imogen powróciła. Jeśli była niechętna Morganie, albo przynajmniej jej krwistemu kremowi, to niejako mieli wspólnego wroga.
-Jako gentleman nie spytam, jakie to sposoby... - choć bardzo chciał, ale chyba wyczuł, że nieco przeciąga strunę. Wywiad był umówiony, lady Imogen się na niego zgodziła, w imię niewerbalnego kontraktu redakcja musiała ją zatem traktować o wiele łagodniej niż inne ofiary. Miał skrypt, powinien do niego wrócić. -...ale, jeśli nie obrazi się milady za ten komplement, to wygląda milady tak promiennie, że wydają się stokroć lepsze od kremów lady Selwyn. - porównanie urody młodziutkiej półwili i o wiele starszej lady Morgany było być może niesprawiedliwe w stosunku do tej drugiej, ale po pierwsze miał to gdzieś, a po drugie nie wiedział o sekretach drzemiących w genach lady Travers. Być może faktycznie była taka piękna dzięki etycznym (miał nadzieję) sposobom na idealną cerę.
-Oczywiście. - przytaknął cierpliwie w kwestii kandydata na ślub. Wyczuł, że szlachcianka nie zamierza mu mówić nic więcej, więc w trosce o jej humor (wyczuł też pewne spięcie, choć nie dotarła do niego cała skala jej strachu) postanowił nie drążyć tematu. Z ręką na sercu będzie mógł powiedzieć Joyce, że spróbował i nie wyszło i wszyscy będą zadowoleni.
-Och - pomimo przykrej świadomości, że samemu wieki nie jadł malin, zdołał się uśmiechnąć i to całkiem szczerze. -o ile się nie mylę, dzisiejsza kreacja milady też jest w odcieniu malin, prawda? - a może fuksji? Zdawało mu się, że umie już je rozróżniać, ale wciąż wątpił czasem w swoje umiejętności, a owocowy temat był idealnym pretekstem by się upewnić. Nie chciał w końcu fałszywie opisać sukni Imogen.
Wyminięcie tematu przyjaciółek zbiło go nieco z tropu, ale blondynka prędko zaczęła mówić o Yelenie, a jemu brakło refleksu by drążyć temat. Wydawał się zresztą zadowolony i szczerze wdzięczny za odpowiedź - Mulciberówna nie chciała pisnąć ani słowa o swoich klientkach, czy to możliwe by samemu trafił na trop? Nie potrzebował wszak konkretnych danych, jedynie sugestię, że lady Travers ceni kreacje z "Cynobrowego Świergotnika." W przejęciu zapomniał o stosunków Traversów z Parkinsonami, ale w redakcji Joyce wyjaśni mu surowo, że ma nigdy nie pytać pewnych rodów o dom mody Parkinson.
-Dziękuję, a redakcja będzie wyglądać milady kreacji na Festiwalu Lata. Czy ma milady nadzieję, że ciemna zieleń będzie kolorem nadchodzącego, jesiennego sezonu? I co sądzi lady o oranżach, które wedle plotek mają królować w jesiennych kolekcjach? - nie pytał o fachową opinię, a o jej subiektywne odczucia. Prawdopodobnie był znudzony tematem mocniej od niej, ale próbował grać swoją rolę.
Nie wiedział, że jego pytanie o kontekst wojenny mogło uderzyć w nazbyt personalne nuty. Nie oczekiwał wszak poważnych tematów i poważnych odpowiedzi, "Czarownica" wciąż pozostawała pisemkiem dla kobiet, choć ostatnio próbowano wpleść do artykułów patriotycznego ducha.
-Rozumiem. Nic nie zastąpi mężczyźnie męskiej przyjaźni, a kobieca przyjaźń to wielka cnota. - odrzekł patetycznie, kupując jej słowa i nie domyślając się drugiego dna. Skupił się na tym, że wreszcie powiedziała o przyjaźni nieco więcej niż to, że ma inteligentne przyjaciółki - plotki z tego nie będzie, ale ładne motto da się ukuć, a autoryzowany artykuł i tak nie mógł być pełen plotek.
Odwzajemnił uśmiech. Widziała, że spogląda na nią z mimowolnym zachwytem, pomimo płynności rozmowy zdawał się nawet nieco onieśmielony - ale trudno było powiedzieć, czy efekt nasilił się teraz wobec jej starań (uzyskawszy odpowiedzi, Steff nabrał autentycznie lepszego humoru, spoglądając na Imogen z wdzięcznością), czy też Imogen odniosła zamierzony cel. Choć magia pozostawała uśpiona, lady Travers wciąż budziła jego mimowolny podziw - a gimnastykując się w dziennikarskiej uprzejmości, nie dał po sobie poznać, że nie poddał się jej woli. Pewnie zdradziłby to, gdyby zadał kolejne pytanie spoza skryptu, ale - wyczuwając wcześniej pewne spięcie młodej damy - uznał, że pora do niego powrócić. Nieświadomy jej próby i mgliście świadomy jej kokieterii, uśmiechnął się nieśmiało (nieco zażenowany własnym pytaniem, ale mając nadzieję, że jej sprawi przyjemność), spuścił wzrok by zerknąć w notatki i zapytał:
-Co najbardziej docenia milady w życiu? - pytanie zdawało się mu błahe i pozbawione substancji, ale zostało przekazane redakcji przez kogoś umawiającego spotkanie ze strony Traversów, więc - oddając Imogen kontrolę nad rozmową - zakładał, że chciała o tym porozmawiać.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]06.11.23 10:54
Nie pytaj, złotko.
Nie miała sił już o tym myśleć, szczerze i otwarcie. Brak gotowości na tego typu rozmowy tkwił w niechęci, jaką dzieliła się swoimi myślami z otoczeniem. Przyjaciele - owszem, mogli usłyszeć jej opinię, ale ktoś obcy? Ktoś, kto umiał wprowadzić dziewczę w zaostrzony róg oczekiwań i umniejszyć jej staraniom? Absolutnie. Może łączyła ich lady Selwyn, ale to majaczące poczucie, że skądś się znają, do tego pełne zainteresowania gesty i słowa; wszystko budziło głębokie obawy. Głębsze niż kolejne słowa.
To młodość, głupcze. Wydawało się, że słyszy w głowie głos babki, miast tego uśmiechnęła się łagodnie, przytakując w geście wdzięczności.
Schlebiasz mi, panie. Myślę, jednak, że wiek ma tutaj wiele do powiedzenia. — Miała ledwie dwadzieścia jeden lat we wrześniu, to był czas kiedy szczególnie powinna być promienna. Choć zgliszcza obaw tkwiły głęboko w jej podświadomości, to teraz nabierała wiatru w żagle, puszczając ostatnie, przemierzające horyzont płachty obaw. Taki moment, jak ten, był jedną z prób - być może absolutnie celowo rzuconą pod nogi przez matkę dziewczyny - bowiem wymagał kłamstwa, które towarzyszyć jej miało przez całe kolejne życie.
Owszem, choć przeszycia z turkusowych i kobaltowych nici nadają jej chłodu. — Wsparła jego słowa wspomnieniem o barwach rodowych Traversów i rodu matki, wszakże jako kobieta czuła się z nim wyjątkowo związana. Na tym zależało jej podczas tej rozmowy, która wznosiła kobiecą klatkę w nerwowym oddechu - na pokazaniu powiązać, istotności po tym, gdy skryta w czeluściach zamczyska, nie ukazywała się światu. Taki, ponoć to, cel miała rozmowa z Czarownicą, Imogen nie była jednak pewna czy skutek nie będzie opłakany, gdy kolejne fale zdenerwowania wprowadzały panikę w kobiece ciało.
Oranż zbyt blisko koreluje z odcieniami żółtego, który królował wiosną... może raczej beże? — Na bogów, skończmy to. Beże lubiła, najbardziej lubiła czerń i zieleń, ale nie mogła tego powiedzieć, bo zaraz jeszcze wyciągną jej jakieś powiązania z mugololubnymi rodami, albo stwierdzą, że zielony to odcień któregoś z rodów, do którego zostanie wydana. Starczy jej już tych listów, odkąd bowiem pojawiła się na skąpych salonach, coraz więcej zainteresowanych absztyfikantów składało jej propozycje spotkań. Nie ma tyle dni w kalendarzu, musi poświęcać dziesięć godzin dziennie na sen, w innym przypadku byłaby marudna, więc robiłaby wstyd rodzinie. Błędne koło, o którym zdążyła zapomnieć pogrążona we własnych smutkach.
Niewiele brakowało, by ukatrupiła matkę żywcem. Kolejne pytanie dziennikarza prawie skwitowała przewróceniem oczyma, wspięła się jednak na maksimum elokwencji, zbierając usta w cienką kreskę i pozwalając sobie na chwilę udawanej kontemplacji, by następnie ukazać na ustach lekki uśmiech, w głębi duszy wymuszony, ale wyglądający dość zgrabnie.
Edukację i tradycję. Uważam, że to na nie powinniśmy stawiać, aby nie dopuścić do rozkwitu kolejnych konfliktów. Poszanowanie naturalnych ról, ale jednocześnie dostosowywanie ich do zmienianego środowiska... Postanowiłam zaangażować się bardziej we wsparcie londyńskiej szkoły baletowej. To pokolenie uzdolnionych, młodych dziewcząt, które powinno móc rozwijać zdolności mimo kwitnących konfliktów dorosłego pokolenia. Cenię oczywiście rodzinę, dała mi podłoże do tego, bym była najlepszą wersją siebię, jestem im za to wdzięczna. — Nie kłamała, ale takie... wielkie słowa, niekiedy mierzwiły. Trwała wojna a ona była damą, nie mogła doceniać spokoju i bezpieczeństwa, bo odrzuciłaby tym połowę czytelniczek, z drugiej strony nie przyszło jej na myśl nawet coś równie pustego, jak obecność Czarownicy na rynku czy nowe suknie od Parkinsonów. Nużące, skomplikowane i bezsensowne, przecież większość czytelniczek tego czasopisma nawet nie potrafi czytać.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Wesoła Wdówka - Page 3 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]28.11.23 2:11
-Wiek wiekiem, ale wiele czytelniczek, również młodych, pyta nas o porady odnośnie cery. - brnął dalej, udając, że nie zauważa jej zmęczenia tematem. Faktycznie, być może dla kogoś obdarzonego taką urodą temat rytuałów kosmetycznych mógł się wydawać nudny, ale dla redakcji i dla niego był ciekawy. Inny krem nie budziłby w nim takich emocji, ale krew mugolskich dziewic - owszem. Doniesienia o niej sprawiły, że prawie zrezygnował z pracy dla tej ohydnej gazety, ale miał smykałkę do pisaniny dla kobiet i potrzebował pieniędzy.
Rozmowa o kolorach była mniej emocjonująca o tej o eliksirze ognistej posoki (czy jakkolwiek się nazywał, Steff musiał czasem korzystać z notatek by nie poplątać tych nazw), ale uzyskane informacje będą satysfakcjonujące dla redakcji i ładnie splotą się z reportażem o kolekcji Yeleny. Kiwał głową z nieco sztucznym uśmiechem i notował, niestrudzenie. Wydawało mu się, że w banku Imogen była jakaś inna, bardziej zafascynowana pułapkami wtedy niż obecnie modą, bardziej żywa - ale to musiało być tylko głupie wrażenie, prawda? Kto nie chciałby być modowym autorytetem, wzorem dla dziewcząt i pań domu?
Odrzucił te myśli, skupiając się na jej ślicznym uśmiechu. Była naprawdę piękna, w sposób na raz zapierający dech w piersiach i przywodzących skojarzenie z opiekuńczą łagodnością, szczególnie, gdy mówiła o edukacji.
-Interesuje się lady baletem? Jaki jest milady ulubiony? Opowie milady więcej o tej szkole baletowej? - poprosił, chcąc by mówiła dalej i chcąc, by jego zainteresowanie jakoś jej zaimponowało. Czuł się nieco inaczej niż przy innych wywiadach z kobietami, których poglądami gardził. Był świadom, z jakiej rodziny pochodzi Imogen, ale w jej towarzystwie o tym zapomniał i niemalże zaczął kibicować tej szkole. Pozostawał nieświadom przyczyny własnego zachwytu i tego, że akurat przy niej tracił głowę w obliczu anielskiej urody. Ostatnio czuł się tak przy Celine, ale nie wzbudziło to jego podejrzeń, bo z tamtą blondynką rozmawiał o fotografii, którą interesował się szczerze. Teraz, na krótko, miał wrażenie, że jego zainteresowanie szkołą baletową jest równie szczere. Entuzjazm do tematu uleci dopiero za kilka dni, gdy będzie redagował staranne notatki z dzisiejszego spotkania.
-Dziękuję bardzo za milady czas. - pożegnał się, gdy skończyli rozmowę o edukacji, balecie i modzie. Skłonił się jej i ewakuował z tego urokliwego miejsca, świadom, że bez zawodowej wymówki jest tu tylko intruzem.

/zt x 2 chlip



intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]23.02.24 13:48
| 11 sierpnia?

Choć większość dorożek kierowała się w stronę lasu Waltham – wszak obchody Brón Trogain niezmiennie ściągały tłumy, sprawiały, że Londyn znów tętnił życiem, niestety stan ten najpewniej miał potrwać jedynie do chwili, w której przyjezdni zdecydują się na opuszczenie murów stolicy – tak lady Avery poinstruowała zdziwionego woźnicę, by oddalił się od terenu festiwalowych atrakcji, zamiast tego podążył do zupełnie innej części miasta. Na zachód, do serca Kensington and Chelsea.
Nie pamiętała, kiedy ostatnim razem mogły porozmawiać tylko we dwie, wolne od towarzystwa krewniaków, nadstawiających ucha potomków, cieszyła się więc, że okres ulotnego pokoju miał pozwolić im na nadrobienie towarzyskich zaległości. Irina zawsze była mile widziana w Ludlow, jej znajomość z Harlanem sięgała jeszcze czasów szkoły, skoro jednak nie musiały obawiać się wyskoków barbarzyńskich, szlamolubnych rebeliantów, zgodnie uznały, że mogły – a nawet powinny – skorzystać z uroku londyńskiego klubu.
Wpierw jednak Idun musiała do niego dotrzeć, wszak spotkać miały się dopiero na miejscu, przy wejściu. Przez całą przejażdżkę w samotności i milczeniu kontemplowała widok mijanych budynków, z pewną dozą zaintrygowania ucząc się nowego krajobrazu stolicy, wolnego od metalowych, hałasujących pojazdów czy świergotu dziwnie odzianych niemagów. Niektóre z kamienic, najpewniej tych nadszarpniętych toczącymi się swego czasu walkami, okryto sztandarami z wyhaftowanym źdźbłem pszenicy. Inne wykorzystywano jako azyl dla zjeżdżających z całej Anglii czarodziejów. Główne ulice przystrojono lewitującymi świecami; teraz, z uwagi na porę dnia, wygaszonymi. Mogli być sobą, otwarcie i bez skrępowania korzystać z magii, obnosić się ze swym dziedzictwem i wpisaną w krew wyjątkowością – jednak jak miasto miało prezentować się za kilka tygodni? Gdy festiwal przejdzie już do historii, a liczba spacerowiczów, turystów, znów spadnie...?
Nie zdążyła zmartwić się tą myślą, przynajmniej nie na długo, gdyż powóz spowolnił, zaraz później miękko przystanął. A więc musieli dotrzeć na miejsce. Podejrzenie to potwierdziła obecność Iriny; ta stała już pod eleganckimi, prowadzącymi do korytarza ze świstoklikiem odrzwiami. Lady Avery pozwoliła sobie na kilka minut wykalkulowanego spóźnienia – po to, by samej nie musieć czekać na towarzyszkę, wszak dlań samotne wystawanie pod jedną z londyńskich budowli stanowiłoby prawdziwy koszmar.
Moja droga, obchody Brón Trogain muszą ci służyć, wyglądasz kwitnąco. – Powitała ją z wdzięcznym, zabarwionym sympatią uśmiechem na ustach; pozwoliła sobie nawet na złożenie na policzku Iriny, czy raczej powietrzu obok policzka, przelotnego pocałunku. – Choć raczej powinnam powiedzieć, że zawsze prezentujesz się pięknie –  nie moja jednak wina, że za każdym razem robisz piorunujące wrażenie, i że za każdym razem muszę zwrócić na to uwagę. Mam nadzieję, że nie czekałaś na mnie długo? – dopytała kurtuazyjnie, wszak doskonale znała odpowiedź na to pytanie; miała przecież pełną kontrolę nad czasem. Celowo zajechała pod wskazany adres ledwie chwilę później, by nikt nie mógł zarzucić jej nietaktu. Choć o to akurat nie musiała się obawiać, nie w tym towarzystwie; z Iriną znały się od wielu długich lat, toteż i kwadrans opóźnienia mógłby ujść jej płazem. Inna sprawa, że nie chciałaby nawet testować takiego scenariusza. – Chodźmy, jestem ciekawa, jak wygląda teraz panorama Londynu. – Wesoła Wdówka została ulokowana na najwyżej kondygnacji budynku, toteż pozwalała na podziwianie miasta z zupełnie innej perspektywy. – Podejrzewam, że większość czarownic bawi teraz w Waltham, toteż powinnyśmy móc porozmawiać w spokoju, z dala od wścibskich oczu i uszu – dodała, po czym powoli, nie wykonując gwałtownych ruchów, ujęła rozmówczynię pod ramię, by wspólnie skorzystać ze świstoklika i przenieść się do królestwa pani Oak.


And when the sun fell down
And when the moon failed to rise
And when the world came apart
Where were you? Were you with me?
Idun Avery
Idun Avery
Zawód : znawczyni trolli, pasjonatka perfumiarstwa
Wiek : 37
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna

a wolf is a wolf,
even in a cage,
even dressed in silk


OPCM : 2 +2
UROKI : 2 +1
ALCHEMIA : 11 +5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12211-idun-lorelei-avery https://www.morsmordre.net/t12252-sigyn#376979 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t12214-idun-avery#376152
Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]16.03.24 14:12
Zawisła nad Przeklętą warownią obietnica rewolucji pozostawała trudna, niemal niemożliwa do przeoczenia. Nadchodząca godzina próby mąciła już od jakiegoś czasu w progach namiestniczych, ewidentnie burząc spokój myśli. Moich i jego. Trzymałam nad tym kontrolę, nie więził mnie strach. Prędzej nieoczywiste namiastki troski, ostre paznokcie wyznaczały granicę tej pieczy, dziedzictwo wypędzić miało pomruki bolesnego ryzyka. Ledwie dwa dni, dwa dni i w sępich ścianach rozgości się przekleństwo przybierające postać pozornie martwej już terrorystki. W obliczu tego wszystkiego, ponad kalendarzem pęczniejącym od obowiązków niezmącenie kuszące zdawały się być okazje takie jak ta. Szepczące do ucha zaklęcie zapomnienia. Nastała okazja do wyrwania się spomiędzy żałobnych pochodów, rosnącej góry rachunków czy wreszcie domostwa przejętego przez męskich krewnych. Zmiana towarzystwa na bardziej kobiece i bez wątpienia dojrzalsze wyratować mogła mnie przed zbliżeniem się do granicy szaleństwa. Pory spotkania wyczekiwałam zatem z niecierpliwością.
Nim jednak nastało, raz jeszcze musiałam przywdziać płaszcz kąsającej modliszki i spełnić się w roli jakże znienawidzonej szefowej. Przybyli do londyńskiego domy pogrzebowego klienci nie mieli sposobności cieszyć się letnim słońcem. Niepogodzone ze śmiercią osobistości wpędzały kryształowe naczynia w drżenie swym niepohamowanym wrzaskiem. Zaś przerażony zbuntowanym obliczem pracownik ewidentnie nie radził sobie ze sprawą, zmuszając mnie do brutalnych kroków. Rozżalona kakofonia nie tylko budziła do życia stygnące w prosektorium trupy, ale przede wszystkim gniewała kostuchę. Upływające godziny przypominały kiepską komedię bardziej niż obrazek wyjęty z profesjonalnego zakładu funeralnego. Wymordowałam jednak tę haniebną atmosferę, przywracając wreszcie porządek. Dobre imię firmy nie mogło ucierpieć. Ulicę Pokątną opuszczałam spokojniejsza, z satysfakcją zrzuciłam z barków upierdliwy ciężar powinności. Mój cel znajdował się niedaleko, już stąd pachniał obiecująco. Jak Idun Avery.
Obsłudze przybytku zwanego, o zgrozo, Wesołą Wdówką, byłam nieobca. Specyficzny lokal uwalniał kobiety od męskich spojrzeń i pozwalał im nacieszyć się pełnym zrozumienia towarzystwem. Duszną właścicielkę znałam nie od dziś, choć jej pogodna aura niekiedy wpędzała mnie w rozdrażnienie. Wdzięczna byłam jej jednak za pomysł na podobne miejsce, albowiem nie wszędzie mężczyźni musieli wciskać swoje oko. Albo łapska. Dla spotkań takich jak to klub wydawał się idealną propozycją. Widok damy zbliżającej się do bram ożywił mnie. Nie zwróciłam uwagi na czasowe rozbieżności, nie była ani moim synem ani pracownikiem, bym dała upust wzburzeniu. Zamiast tego wystąpiłam w jej stronę z uśmiechem. Byłyśmy eleganckie i jednocześnie fantastycznie swobodne w tychże okolicznościach. Czego chcieć więcej? – Dobrze cię widzieć, Idun – odpowiedziałam z nie mniejszą serdecznością, przyjmując namiastkę przyjaznej czułości. – Festiwal przynosi… obiecujące zdarzenia, nie ma ukrywać – przyznałam w końcu, ledwie przelotnie muskając myślą wizerunek młodego kochanka. Nie był to jednak wyłączny powód. Rosnąca w siłę rodzina napawała mnie dumą. Niemniej musiałam przyznać, że w lekkości i słodyczy ostatnich tygodni moja różdżka zaczynała tęsknić za bolesnym mrokiem. – Ależ, moja droga, czymże sobie zasłużyłam na tę wiązankę komplementów? Przyjmuję je wszystkie z wdzięcznością. Ty także doskonale wyglądasz, mam nadzieję, że Harlan nie szczędzi starań. Po latach bywają rozczarowaniem – przyznałam ze szczyptą osadzonej przy ostatnich słowach goryczy. O tak, z pewnością wiedziałam, o czym mówię. Machnęłam lekko dłonią, kiedy zasygnalizowała spóźnienie. – Ani trochę – odparłam jedynie. – Zdecydowanie, nie ma co zwlekać. Bez zadymionych kominów z mugolskich fabryk widoki są jeszcze lepsze – stwierdziłam, kiedy wspólnie uczyniłyśmy krok w stronę wejścia do lokalu. W środku zastać nas miała aura sprzyjająca na tyle, byśmy wreszcie mogły szczerze porozmawiać. Nie oczekiwałam całkowitej intymności, ale odnalezienie bardziej sprzyjającego kąta nie powinno stanowić bolączki.
Świstoklik wkrótce zaprowadził nas na właściwy poziom budynku, gdzie można było odnaleźć bez trudu młodsze i starsze kobiece postacie. Pewnie ruszyłam w głąb pomieszczenia, żywiąc nadzieję pokrewną do tej wyrażonej przez Idun. Nie doszukiwałam się nazbyt ciekawych postronnych. – Widzę miejsce idealne dla nas – zawyrokowałam, pociągając ją ze sobą wprost do bardziej dyskretnego kąta. Tam wygodne, wyściełane miłym materiałem fotele przyjąć miały nasze fantastyczne sylwetki. Uwalniana przez gramofon melodia przyjemnie pieściła uszy, mieszając się subtelnie z dziewczęcymi głosami. Gdy wreszcie wygodnie usiadłyśmy, rozciągnęłam nieco zmęczone ciężkim dniem ciało i popatrzyłam mocniej w oczy mojej towarzyszki. – Jakie wieści przynosisz, moja droga? Czym żyje Ludlow? – zapytałam, pobocznie wyciągając oko w poszukiwaniu obsługi. Byłam spragniona. Zaś my nie będziemy rozmawiały o nudnych przyziemnościach. Dobry trunek był nam niezbędny. Z pewnością nie myślałam o angielskiej herbatce. – W czym znajduje uciechę lady Avery? – zapytałam sugestywnie, wciskając mocniej palce w obicie fotela.
Czy może w kim?
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271
Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]06.05.24 14:47
Och? – zdziwiła się, mrużąc podkreślone makijażem oczy i składając usta w wymownym uśmiechu, gdy posągowa, przywodząca na myśl zimę czarownica napomknęła o obiecujących zdarzeniach, do tego poprzedzając tę uwagę sugestywną, potęgującą zaintrygowanie pauzą. Cóż Irina miała na myśli? Czyżby nawiązywała do rozpoczynającego festiwal rytuału – owianego mgłą tajemnicy, a przez to pozostawiającego wiele miejsca na domysły? A może mówiła o czymś zgoła odmiennym, dotyczącym nie tyle szerszego grona czarodziejów, co tylko i wyłącznie jej samej...? – Chętnie posłuchałabym o tym, co przyniósł ze sobą festiwal. O ile, oczywiście, są to nowinki, którymi chciałabyś się ze mną podzielić – zadeklarowała, by wyrazić swoje zainteresowanie wprost, jednocześnie pozostawiając towarzyszce przestrzeń do oddalenia rozpoczętego tematu, gdyby nie miała ochoty wdawać się w szczegóły. Idun podejrzewała jednak, że skoro pozwoliła sobie na tę niejednoznaczną uwagę, to pragnęła poruszyć chociaż część nowinek, które zbiegły się z czasem zawieszenia broni.
Skinęła nieznacznie głową w reakcji na zasłyszane komplementy; nawykła do kurtuazji i zabarwionych fałszem grzeczności, wiedziała jednak, że słowa spływające z ust Iriny nie są dyktowane salonowymi kalkulacjami, a niekłamaną sympatią. Mogły pochodzić z pozornie różnych światów, jednak zwłaszcza teraz, w czasach wojny i otwartej walki o lepsze jutro – w której niestrudzeni Macnairowie brali czynny udział – ich relacja stała się jeszcze bardziej zażyłą. Wszak nie łączyły ich tylko macierzyńskie troski, bóle głowy powodowane wybrykami pierworodnych czy osoba Harlana, z którym Irina znała się jeszcze z czasów szkolnych, a te same pragnienia i wizje dotyczące przyszłości. – O to akurat nie muszę się martwić – napomknęła, gdy druga czarownica nawiązała do postaci jej męża. – Albo wciąż stara się odpokutować dawne przewiny... – przelotnie zawiesiła głos, myślami wracając do niezbyt owocnych początków ich małżeństwa; choć nabrała już do nich dystansu, a towarzyszące im emocje okrzepły, tak doskonale pamiętała ich obecność. – ... albo starzeje się niczym wino i z wiekiem przybywa mu jedynie zalet – dokończyła, obejmując twarz rozmówczyni spojrzeniem, w którym zatańczyła figlarna iskra. Nie pozwoliłaby sobie na podobne słowa w innym towarzystwie, dobre imię męża stawiając na pierwszym miejscu; towarzyszka znała jednak i samego Harlana, i dzieje ich mariażu, toteż lady nie musiała ograniczać się do pustych frazesów i sztywnych uprzejmostek.
Razem, ramię w ramię, ruszyły w stronę wejścia do lokalu, by ledwie chwilę później – po dotknięciu wypełnionego świeżymi kwiatami wazonu – znaleźć się na najwyższej kondygnacji budynku. Usta Idun same złożyły się w uśmiechu, choć nie wolnym od zadumy, gdy jej spojrzenie padło na przeszklone ściany saloniku, pozwalające sięgnąć okiem w dal, nad dachami pobliskich kamienic. Decyzję w sprawie wybrania dla nich odpowiedniego miejsca pozostawiła w rękach towarzyszki; wierzyła w jej osąd sytuacji, miały te same pragnienia, zależało im na odnalezieniu względnie cichego, pozwalającego na odbycie spokojnej rozmowy kąta. – Wspaniale – skomentowała tylko, uznając wskazane przez Irinę fotele za najlepszy z możliwych wyborów; w pobliżu nie było żadnych innych siedzisk, a i z tej pozycji wciąż mogła podziwiać rozciągający się za oknami widok. Nim usiadła, przytrzymała materiał wybranej na tę okazję sukni – lejącej, utrzymanej w odcieniu rodowej czerwieni – by uniknąć zagnieceń.
Czym żyło Ludlow?
Z jednej strony szukaniem godnego kandydata do ręki Lorelei, wszak lepiej zacząć rozważać wszelkie opcje z wyprzedzeniem, dać sobie czas na obserwację sytuacji i dogłębną analizę potencjalnych korzyści, z drugiej... cóż. – Umilkła, stukając paznokciem wypielęgnowanej dłoni o ramię fotela, bezwiednie przypominając sobie wizytę u festiwalowych wiedźm, rozbudzone niejasnymi wróżbami obawy męża. – Chciałabym powiedzieć, że nie martwię się o Emerica, ale sama doskonale wiesz, jakie mamy czasy. – Niespokojne, niosące liczne zagrożenia i jeszcze liczniejsze komplikacje. – Oraz jak potrafią zachowywać się młodzieńcy w jego wieku – dodała, podchwytując przy tym spojrzenie siedzącej na przeciwko rozmówczyni. Igor był kilka lat starszy, był już mężczyzną, nie chłopcem, wiedziała jednak, że Irina miewała i nadal miewa bóle głowy, u których źródła leżały niektóre z podejmowanych przez syna decyzji. – Staram się jednak... korzystać z możliwości, jakie niesie ze sobą festiwal. Znasz Harlana, wiesz, że niechętnie odrywa się od obowiązków, obchody Brón Trogain stanowią jednak idealny powód do odwrócenia jego uwagi od ksiąg rachunkowych i skierowania jej gdzieś indziej. – Przechyliła lekko głowę, a kącik warg drgnął jej przy tych słowach w powracającym na usta uśmiechu. Nie unikała spojrzenia królowej Zimy, ani też rewirów, o które zahaczało zadane pytanie. Co więcej, czerpała z niego pewną satysfakcję, może dlatego, iż uwiązana na szyi aksamitka, po której bezwiednie przemknęła opuszkami palców, skrywała dowody przyniesionych przez festiwal uciech. – Co miałaś na myśli, gdy wspomniałaś o obiecujących zdarzeniach, hm? – zagadnęła, po czym rozproszyła się, lecz tylko na chwilę, by przejąć inicjatywę i zamówić dla nich butelkę różowego wina. Lekkie, świeże, owocowe, powinno pasować do panującej na zewnątrz pogody i towarzyszącej festiwalowi lata atmosfery.
Idun Avery
Idun Avery
Zawód : znawczyni trolli, pasjonatka perfumiarstwa
Wiek : 37
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna

a wolf is a wolf,
even in a cage,
even dressed in silk


OPCM : 2 +2
UROKI : 2 +1
ALCHEMIA : 11 +5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12211-idun-lorelei-avery https://www.morsmordre.net/t12252-sigyn#376979 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t12214-idun-avery#376152
Re: Wesoła Wdówka [odnośnik]11.11.24 19:21
- Powiedzmy, że mój towarzysz ofiarował mi eliksir młodości… - wyjawiłam, odpowiadając na ciekawość swej towarzyszki. Skoro ja podarowałam jej pierwszy kęs, to jasne, że łaknęła więcej. – Pozwoliłam sobie na pewne rozluźnienie. Młoda krew potrafi skutecznie zarazić swym imponującym entuzjazmem. Zaś ja nie oponowałam. Wszak wszyscy winniśmy czerpać korzyści z tej bezpiecznej godziny, kiedy różdżki nasze i naszych wrogów muszą być opuszczone nisko. Jestem pewna, że ty również doznałaś miłej niespodzianki na festiwalu… - Tym razem to ja poprosiłam o drobne zwierzenie, z okiem błyszcząco wołającym o drobny sekret, niekoniecznie pikantny. Oczywiście mogłabym być bardziej wulgarna i bezpośrednia, lecz uszy postronnych nie powinny łatwo otrzymywać powodów, by posądzać nas o niecnotę. Ależ szkoda. Swoją własną opinią nie przejmowałam się. Byłam wdową, która ciężko pracowała na szacunek i coś takiego nie miało prawa mi zaszkodzić. Lecz ona była matką, była żoną lorda i przecież damą kroczącą przez życie w zgodzie z obowiązującym obyczajem. Nie znosiłam jednak wyrzucania kobiet w naszym wieku między te stare i niedołężne czarownice. Przecież byłyśmy wciąż silne i mogłyśmy z powodzeniem oczarowywać świat. Choćby i tym światem miał być drogi mąż mej towarzyszki.
- Zatem powinnyśmy już zaraz wznieść toast za jego nieustające starania – skwitowałam z odrobiną niecnego wejrzenia. Dla mężczyzn bywałam niekiedy perfidna. Tym razem życzyłam jednak Idun, by wciąż wiodło jej się dobrze, by jej życiowy partner nie zboczył zbyt łatwo z małżeńskiego szlaku i wciąż dbał o ich relację. Po latach można było odkrywać się na nowo, lecz bez wyraźnej ochoty między mężem i żoną nie narodzi się już żadna nowa iskra. - Och, tak, z pewnością. Z biegiem lat ich urok rośnie, choć siły niekiedy maleją… - przyznałam, w myśli doceniając energię mego młodego kochanka. – Wierzę jednak, że jemu to absolutnie nie grozi – dodałam, mając nadzieję, że lady Avery nie zinterpretuje negatywnie mych słów. Rozmawiałyśmy szczerze, jak kobieta z kobietą, w porozumieniu. Żadne moje słowo nie miało być dla niej złym życzeniem. Jedynie jasno przedstawiałam świat, w którym obracałyśmy się my i nasze fantazje.
Służąca Idun za szlachetną ozdobę suknia musiała przyciągać wejrzenia zgromadzonych między stolikami klientek. Dama wielkiej klasy, dobrze ubrana i potrafiąca doskonale się zachować – coś, co nie istniałoby, gdyby nie starania przodków. Gdy jednak na nią patrzyłam, czułam imponującą siłę. Za silnymi mężczyznami zawsze stały jeszcze mocniejsze kobiety. Lubiłam tak myśleć o sobie i mym zmarłym mężu. Bez nas nie istnieliby, a przynajmniej nie odnieśliby takiego sukcesu.
- Wiem. Nazbyt doskonale – przyznałam, ze zrozumieniem przyjmując to zwierzenie. – Moja droga, każda matka lęka się dziś o przyszłość swojego dziecka. Niezależnie od tego, czy ma lat dziesięć czy dwadzieścia. Lecz o tę dobrą przyszłość właśnie walczymy, ją zamierzamy chronić, ją zamierzamy im zapewnić. Dzieci potrafią nas zaskoczyć, bezsprzecznie. A im starsze, tym większą mają fantazję… Ale przychodzi taki moment, gdy sami muszą się rozwijać i wybierać drogi. Gdy już nie chcą cię słuchać – podzieliłam się przemyśleniami, przywołując kilka wybryków mego syna. Niemniej nie mogłam powiedzieć, że Igor był mi nieposłuszny. Raczej dobrze spełniał się w roli ułożonego syna, raczej chętnie podążał za moimi propozycjami. – A wtedy my odzyskujemy wolność – zaśmiałam się krótko. – A oni wracają do matek z podkulonym ogonem, gdy świat już ich zmęczy. – Święte prawdy, prawdy niezmienne od kilku pokoleń, albo i początków świata. Najpierw pragnęli samodzielności, a potem pragnęli powrotu do opieki i podejmowania decyzji za nich. Bez prób i popełniania błędów nie dojrzeją jednak nigdy. – No więc Lorelei. Czy jest jakiś kandydat?
Kolejne jej słowa wywołały wyrazisty uśmiech. Och tak, zatem nie tylko ja jedna doświadczałam tej festiwalowej uciechy. Nie ja jedna postanowiłam skusić los i zatracić się w namiętnej słodyczy. – Mam nadzieję, że ofiarował ci naprawdę dużo… uwagi. Ja wiem, że księgi rachunkowe potrafią zatrzymać człowieka przy sobie na długo, lecz… twoja pokusa musiała być znacznie bardziej obiecująca. Nie mam co do tego wątpliwości – skwitowałam, lekko postukując paznokciami w blat stolika. Nie musiałyśmy zbyt długo czekać na smakowity trunek. Wkrótce kieliszki wypełniły się płynem, a my mogłyśmy wreszcie zwilżyć wargi. – Proszę przynieść nam jeszcze deser. Najlepszy – zwróciłam się do obsługi, odczuwając nagle niezmąconą potrzebę cukru. – Czy stworzyłaś ostatnio coś nowego? – spytałam, odruchowo przesuwając palcem po odsłoniętym kawałku szyi. Wiedziałam, że była mistrzynią w komponowaniu zapachów. Dobre perfumy skutecznie dodawały kobiecie pewności, ale i uroku.
Irina Macnair
Irina Macnair
Zawód : Właścicielka domu pogrzebowego
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Ty się boisz śmierci, a ja nazywam ją przyjaciółką. Ja nią jestem.
OPCM : 15 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 22 +6
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8709-irina-macnair-dluga-budowa https://www.morsmordre.net/t8832-pani-macnair#263265 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t9237-skrytka-nr-2063#281040 https://www.morsmordre.net/t9127-irina-macnair#275271

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Wesoła Wdówka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach