Wydarzenia


Ekipa forum
Knajpa morderców
AutorWiadomość
Knajpa morderców [odnośnik]17.07.17 2:16
First topic message reminder :

Knajpa morderców

★★
Nieduży lokal usytuowany przy jednej z bocznych, mało uczęszczanych uliczej, do której prowadzą niewysokie drewniane schodki - każdy mugol, który usiłuje się po nich wspiąć, nagle zostaje skonfundowany i zapomina, po co to robił - odczuwając wewnętrzny imperatyw do zmiany swoich zamiarów. Wnętrze utrzymane jest w chłodnej stylistyce, pojedyncze stoliki z twardymi krzesłami wydają się być przystosowane do najwyżej dwóch-trzech gości, a zaczarowany gramofon wygrywa rzewne melodie. Wysoki bar, za którym obsługuje młoda wyraźnie znudzona czarownica wydaje się specjalizować w winie i absyncie - ale można tam zakupić również cygaretki. Opary dymu gęsto wypełniają pomieszczenie, tworząc duszną, dekadencką atmosfera.
Pomimo nazwy istnieje bardzo nieduże prawdopodobieństwo, jakoby w knajpie rzeczywiście dało się spotkać prawdziwego mordercę - nazwa miała zapewne tylko przyciągnąć znudzoną klientelę. Udało się - to ostoja londyńskich poetów. Gdy zapadnie zmrok w knajpie morderców rozpoczynają się wieczorki poetyckie, w trakcie których młodzi artyści prezentują swoją twórczość; za sprawą magii znacznie łatwiej jest odczuwać towarzyszące słowom emocje - dwie zaczarowane statuy przedstawiające nagich kobietę i mężczyznę tworzą w tle występujących prelegentów wzruszającą pantominę. Nikt nie będzie ci przeszkadzał przy stoliku i nie musisz nawet zwracać uwagi na dziejący się spektakl, lecz jeśli tylko potrafisz - możesz dołączyć do artystów, wygłaszając własny wiersz (wymagana biegłość: pisanie poezji oraz retoryka) lub cudzy (wymagana biegłość: znajomość literatury oraz retoryka). W zależności od poziomu (znajomość/tworzenie):
I - czarodzieje wysłuchają cię z zainteresowaniem, oddając ci tę krótką chwilę tylko dla ciebie. Zapewne jednak dość szybko o tobie zapomną, porwani kolejnymi występami.
II - otrzymałeś długie owacje, parę osób wstało. Poruszyłeś ich, będziesz słyszał szepty fragmentów wygłoszonego przez ciebie utworu do końca wieczoru.
III - po twoim wystąpieniu w lokalu nastała dłuższa cisza; wzruszyłeś widownię, niektórych aż do łez. Będziesz czuł na sobie ukradkowe spojrzenia tak długo, jak długo pozostaniesz jeszcze we wnętrzu knajpy. Atmosfera ożywi się dopiero po tym, jak go opuścisz. Na długo pozostaniesz tutaj na językach.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:30, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Knajpa morderców - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Knajpa morderców [odnośnik]10.01.20 17:37
17 lutego

Gdyby miała tyle entuzjazmu w sobie, co ta przyćpana dziewucha za kontuarem, to Boyle dawno by poszedł z torbami. Przez te kilkanaście minut drzwi od knajpy otworzyły się trzy razy, a ta dalej pucowała ten sam widelec. Zupełnie jakby miał błyszczeć niczym księżyc topiący się w kałuży. Powolna, melancholijna nuta dolatująca z zaczarowanego gramofonu tłumiła tajemnicze podszepty gromadzącej się po kątach klienteli. Goście pozornie posiadali nieco więcej ogłady niż w jej lokalu, choć tak naprawdę te same plugastwa wędrowały pod ich nieco delikatniejszą skórą. Tanie miejsce, niezbyt wymyślne wabić chciało amatorskich poetów z przedmieścia, których nikt nie wpuściłby na miękkie dywany szanowanych w centrum kawiarenek. Moss dobrze wiedziała, co działo się za grubymi drzwiczkami pracowniczymi, mogła także wyłapać z imponującą dokładnością myśli kelnerki. Inteligencka biedota odnajdywała tutaj całkiem kojący azyl dla wyobraźni wznoszącej się ponad wąskie strużki ulicznego syfu, a i liczyć mogła na pojedyncze towarzystwo nieco droższych fraków. Przedziwne miejsce, uwiedzione sztuką, upojone marzeniami zbyt wysokimi jak na zasobność portfela i chłopskie nazwiska. Czy jednak Philippa cokolwiek wiedziała o sztuce? Nic. Wszystko to były jej śmiałe wnioski rodzące się w chwili wyłapania wyraźnych różnic. Mordercza knajpa nijak nie mogła przyciągać jej tak po prostu. W gęstości podejrzanych oparów mieszały się wypuszczone spomiędzy warg dusze – poetów, malarzy i wariatów. Zawsze doceniała ich barwne komplementy osadzone w niezrozumiałych metaforach, ale mieli tendencje do zbyt hojnej ofiary serca, a to już niosło ze sobą ryzyko, na które nie miała ochoty. Od tego przedstawienia posklejanego z dwóch niedotykalnie plączących się w pantominie ciał wolała nieco bardziej namacalne spotkania.
Niemniej korzystała z tego widowiska. Oczy klienteli wodziły po wyginających się kończynach, gdy uliczny poeta prezentował swoje wypociny. Mogła bez przeszkód przemieścić się powoli w stronę typa, którego śledziła. Pani Boyle zależało na treści tej rozmowy, więc nie mogła jej zawieźć. Znajdowała się już tylko dwa stoliki od podejrzanego jegomościa trującego swą duszę zakleszczonym w fajce opium. Potrzebowała jednak znaleźć się bliżej. Z pewnym zamyśleniem przesunęła dłonią po koronkach pończochy obnażonej przez rozcięcie w dość eleganckim stroju. Musiała pasować, więc ta misja potrzebowała specjalnej sukni. Zwilżyła wargi znakomitym trunkiem i stuknęła lekko pazurem w stolik. Musiała usiąść dalej. Najbliższe miejsce zajmowała jednak jakaś kobieta. Zagłuszone przez podniosły śpiew liryków dyskusje nijak nie mogły dolecieć do jej ucha. Żałowała, że nie wypiła eliksiru, który wspomógłby i tak już czułe uszy. No nic, należało podnieść pośladki z wyjątkowo twardego krzesła i wzgardzić czyjąś samotnością. Zbliżyła się. Spokojny uśmiech sprawił, że kobieca twarz złagodniała. Objęła dłonią krzesło i odsunęła je, nie prosząc o pozwolenie. Pozę przyjęła wygodną, odrobinę bokiem do sceny, ale z dobrym widokiem na typa. Może i przy tej nieznajomej stanie się mniej zauważalna. Elegancka, dostojna persona skupiała z pewnością o wiele więcej spojrzeń od Moss.
Uniosła wyżej podbródek, gdy podniesiony głos szatańskiego twórcy wręcz zapiał, nie nadążając za własną ekscytacją. – Zabić za pomocą słów – zaczęła zamyślona, rezygnując z wszelkich powitań. – Obecność poezji w tym lokalu nabiera nowego znaczenia. Powiedz… czy ten bełkot zdołał cię uwieść? Mnie przywodzi na myśl piekielną truciznę – stwierdziła, udając, że cokolwiek wie o interpretowaniu poezji. W życiu nie miała w ręku tomiku, ale cóż, przyjmowała różne zlecenia, choć rzadko kiedy wymagały one tak okrutnych tortur na wyjątkowo miernych siedziskach. Przy tej niewygodzie ulatywał urok najznakomitszej metafory.
Przelotnie popatrzyła na podglądanego faceta. Rozmawiał z kimś. Z tej pozycji wyłapać mogła o wiele więcej słów.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Knajpa morderców [odnośnik]14.01.20 20:58
Przy naciskaniu klamki drzwi zdjęła jedną ze skórzanych rękawiczek, coby to nie pobrudzić jej rdzą, którą pokryty był metalowy element. Nie ufała takim miejscom - ani pod względem higieny, a już tym bardziej w aspekcie pojawiającej się tutaj społeczności. Nie bez powodu knajpa ta została nazwana na cześć morderców; tak przynajmniej sądziła Blanche, niespecjalnie przekonana opinią, że rzeczone określenie swoje korzenie ma w zabiegu czysto marketingowym. Swoje zdanie na temat tego lokalu, bynajmniej nie pochlebne, wystawiła już przed samą wizytą, spodziewając się ujrzeć grupkę szumowin z odległych jej dzielnicy rejonów Londynu. Nie była przyzwyczajona do takiego towarzystwa; kiedy mijała ich na ulicy, zachowywała rozsądny dystans, żeby żaden nie próbował przypadkiem skraść jej portmonetki lub zaciągnąć w inny ślepy zaułek. Nie miała podstaw do tego by czuć się lepiej od nich czy myśleć o swojej osobie w kontekście jakiejś hierarchii; i tak w istocie miała to pełne zadumy, wysokie poczucie wartości, które wykluczało tych nędznie żyjących ludzi z pola osób, które postrzegała jako równych sobie. Na pewno jednak było ją stać na stertę wymyślnych fatałaszków, zupełnie odmiennych od zwyczajnych koszul, sukienek i brudnych trepów. Toteż i dziś, będąc pośród tych skromnie poubieranych czarodziejów, znacząco wyróżniała się swoim wykwintnym wyglądem. Loki wyjątkowo nie opadały na jej ramiona - związała je ciasno z tyłu głowy, tworząc ni to kucyk, ni to kok. Makijaż, tak jak zwykle, był pełny; wzrok przyciągały jej długie rzęsy i czerwone usta. Skromna, choć elegancka czarna sukienka pozostawiała ramiona odkryte. W wolnej ręce trzymała cygaretkę, na której końcu znajdował się żarzący papieros. Na stoliku stał jakiś mierny gin, który tu zamówiła; główną uwagę skupiała jednak na odczytywanej głośno poezji. W tym celu właściwie się tu zjawiła. Gdyby nie te pogłoski o młodzieży, tak żywo dyskutującej o literaturze, wygłaszającej głośno swoje utwory, do tej pory kurzące się w szufladzie, jej noga nigdy nie przekroczyłaby progu tej budy. Tak cholernie nie lubiła, gdy ktoś otwarcie prezentował swoje (lub cudze), przeraźliwie złe wypociny, z przekonaniem, że są czymś dobrym. Chyba jeszcze bardziej nie lubiła przekonywać się, że to ta niższa od niej grupa społeczna odpowiadała za takie dyletantyzmy. Z jakiegoś powodu czuła, że sztuka powinna być dziedziną zarezerwowaną dla inteligencji. Wśród klienteli baru nie dostrzegła choćby namiastki, która mogłaby o tym świadczyć, więc przygotowaną była na porażkę. Wciąż dawała im jednak szansę, bowiem czekała na pierwsze recytacje. Oczekując w ciszy paliła, niekiedy sięgając po łyk alkoholu w naczyniu stojącym na średnio czystym stole. Siedziała tak sobie w zadumie, mając dobry humor, spowodowany chyba samym tym pobytem w tejże knajpce, będąc przygotowaną na kiepską twórczość. Zapewne zasmuci i rozśmieszy ją to jednocześnie, choć planowała powstrzymać swoje kulturowe frustracje i wyciągnąć z tego wieczoru tylko jego zabawną część. Niespodziewanym jego elementem okazało się towarzystwo tej dziewczyny. Buźkę miała ładną, ze stylem już nieco gorzej, choć w ostateczności nie wydawała się być natrętną ćpunką, która zamierza pozbawić jej brzęczących monet. Przemówiła też od razu, usiadłszy z Flume przy okrągłym stoliku. Wypowiadała się, o dziwo, z manierą pełną finezji, której nie spodziewała się od niej usłyszeć.
- Uwodzenie bywa wymagające. W moim przypadku nie jest to tak łatwa sztuka, stąd też ten kiepski bełkot przyprawia mnie raczej o mdłości niż motyle w brzuchu. - Nie przesadzała. Prezentowane utwory wymagały jeszcze wielu szlifów, by być choćby znośnymi. Zamilkła na chwilę, po czym, pozwoliwszy sobie na nutę ironii, spytała:
- Też czujesz tę truciznę w żyłach?


nie obie­cu­ję ci wie­le
bo tyle co pra­wie nic
naj­wy­żej wio­sen­ną zie­leń
i po­god­ne dni
naj­wy­żej uśmiech na twa­rzy
i dłoń w po­trze­bie
nie obie­cu­ję ci wie­le
bo tyl­ko po pro­stu sie­bie.

Blanche Flume
Blanche Flume
Zawód : gra, śpiewa i trochę dramatyzuje
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
jestem kobietą
wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie
wolna jak rzeka, nigdy nie poddam się

jestem kobietą
jestem wodą, jestem ogniem,
j a w ą i s n e m

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7923-blanche-adaline-flume#225452 https://www.morsmordre.net/t8235-lettres-d-amour#237698 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f106-fleet-street-47-2 https://www.morsmordre.net/t7944-skrytka-bankowa-nr-1919#226691 https://www.morsmordre.net/t7945-b-flume#226692
Re: Knajpa morderców [odnośnik]02.02.20 19:48
Misja była najważniejsza. Niczego jednak nie osiągnęłaby, skupiając się jedynie na niej. Drobne, wręcz marginalne szczegóły okazały się istotne, bez nich mogłaby już wciągać na ramiona płaszcz i kierować się do drzwi – rozczarowana, rozszyfrowana, zagrożona. Samotna kobieta mogła budzić podejrzenie. Jeśli nie podejrzenie, to zaintrygowanie pośród męskiego towarzystwa, które w tej sytuacji wolałoby zagadać nieznajomą niż poświęcać się interpretacji kiepskiej poezji. Facet przy jej ramieniu łatwo zepsułby plan, domagając się ciągłej uwagi, kiedy w pierwszej kolejności Philippa winna skupiać się  na podsłuchiwaniu tamtej rozmowy. Nie potrzebowała przygodnego natręta, dlatego zaatakowała dość szybko, obierając najlepsze na tej sali towarzystwo. Elegancka kobieta wydawała się dumna, rozsądna i posiadała kontrolę nad otoczeniem. Jednocześnie też barmance wydawało się, że towarzystwo Philippy nie będzie dla niej jakoś specjalnie angażujące. Czy dwie damy mogła połączyć niewypowiedziana nić solidarności w chwili tej potrzeby? Przysiadła się, wypowiedziane słowa stanowić miały naturalne zaczepienie, ale nie próbowały wymagać nadmiernych pokładów energii od rozmówczyni. Ta zresztą ponad szklanką i papierosem zdawała się nie przeżywać jakoś specjalnie całego występu amatorskiego literata. Biedak pieścił końcówki wersów, jakby to miało uratować nieistniejące sensy tych strof. Towarzystwo wokół jednak milczało niby poruszone. Moss pomyślała, że zapijają alkoholem wyczuwalną na duszy ohydę. Koneserką poezji nigdy nie była, nie docierał do niej żaden górnolotny bełkot, nie interesowała się tym, o wiele więcej skupienia kierując ku typkowi ze stolika obok, ale…. Ale wyłapywała, jak mierny był to spektakl. Samo miejsce jednak nie kusiło drogą wejściówką i renomą, więc czy ktokolwiek z zebranych mógł marzyć o sezonowym odkryciu?
– Dzielę twoje odczucie – odpowiedziała, pieszcząc palcem powierzchnię stolika. Nogę przełożoną przez kolano lekko poprawiła, rzucając przy okazji niby znudzone spojrzenie na otoczenie. Wolała już nie patrzeć na mówcę. – Mam ochotę odejść. To kiepski debiut, bardzo trujący. Wyobrażam sobie ten niesmak na wargach słuchaczy – odparła, mimowolnie oblizując własne usta, ale prócz niechcianej suchości nie odnalazła tam już żadnych słodyczy. Goryczy również. – Jesteś poetką – stwierdziła dość pewnie, a chwilę po jej słowach przez stoliki przemknęła fala głośnego zdziwienia. A może to było rozczarowane buczenie? Mężczyzna kontynuował, a okulary na jego nosie przekrzywiły się. Prawie gniótł kartkę w dłoniach. Moss chętnie odwróciła od niego spojrzenie. Podglądani faceci niedaleko nich trzymali dłonie pod stołem, przekazywali sobie pakunek. Popatrzyła na towarzyszkę.
– Nie pasujesz tutaj. Czemu wybrałaś tę durną knajpę? – podpytała, wyłapując, jak obrazek dostojnej kobiety gryzł się z niespecjalnie wymagającym otoczeniem. Czyjeś chrząknięcie w tej samej chwili zdołało podrażnić jej uszy. Brak szacunku dla poezji? Zignorowała je i lekko pomachała zawieszoną nogą. Twarde krzesło wyjątkowo jej nie leżało. Papieros w ustach nieznajomej kusił. Poczuła, że chce stąd wyjść, ale nie mogła zawieźć pani Boyle. Powrót z pustymi rękami był niemożliwy. Pojedyncze skrawki rozmowy tamtej dwójki rejestrowała więc, by czujnie zanotować je w pamięci. A może powinna od początku przysiąść się do nich? Nie odmówiliby przecież. Tylko wtedy zbyt wiele sekretów zostałoby przełożonych na inną chwilę. Dla tajemniczej sprawy istotne było teraz, bo jego wartość była wyjątkowo kusząca dla spraw Parszywego Pasażera.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Knajpa morderców [odnośnik]15.02.20 14:27
Z każdą chwilą coraz to bardziej przekonywała się o wątpliwej renomie tego miejsca. Wspólne zabawy i wspólne tworzenie jako rodzaj pogardy względem konwenansów, materializmu i społecznych norm; rozumiała artystów awangardowych, ale tych pseudointelektualistów, odurzonych winem, wolnych indywidualistów nie rozumiała. I nawet nie chciała próbować, wszak czuła się wśród tej cyganerii tak odrębną jednostką, że wiedziała, iż jakakolwiek próba poznania zakończy się porażką. Miała otwarty umysł, tak jak winien mieć każdy człowiek sztuki; nie godziła się jednak na jakieś mierne pokazy poezji, pozornie skrywające w sobie większą wartość od posiadanej. Przyszła tu z nadzieją odnalezienia natchnienia, swego rodzaju inspiracji, której bez przerwy poszukiwała w monotonnej rzeczywistości. Była jednak pewną, że jej tu nie odnajdzie, a podejrzliwy wzrok tego skromnego społeczeństwa spoczywał na niej jak wyrocznia. Planowała dopić ten średniej jakości gin, posłuchać tego chłamu jeszcze chwilę, coby to nie rezygnować za szybko, nie znając jeszcze pełni możliwości. W pobliżu była też ta enigmatyczna nieznajoma, która okazała się być chyba najlepszym dostępnym towarzystwem tego wieczora. Była ładna i wcale niegłupia, o czym Blanche przekonała się za sprawą błyskotliwych żarcików przepełnionych ironicznym zabarwieniem. Flume wyczuwała jednak w powietrzu, że towarzyszka nie w poszukiwaniu konwersacji przysiadła się do jej stolika; nie znała, co prawda, przyczyny jej obecności, w zupełności nie podejrzewając ją o konieczność wykonania misji, choć była niemal pewną, że dziewczyna niekoniecznie poszukuje w niej rozmówczyni. Niemniej jednak nie zamierzała milczeć w takich okolicznościach, zwłaszcza kiedy przekonała się o tym, jak kiepska może być poezja.
- Cierpkość tego występu zdaje się wadzić jedynie nam. - Z niechęcią spojrzała na młodego mówcę, dumnego ze swojego (zapewne) pijackiego tworu. Tekst dotyczył wyzwolenia i wolności na różnych płaszczyznach, skupiwszy się głównie na hulaszczym trybie życia, pozbawionym zobowiązań i opiewającym w swawolę. Był bardzo prosty i dosłowny, nie poruszał przy tym innej problematyki ani nie zagłębiał się w metafory i inne, bardziej wymagające, formy przekazu. Taki sobie, nijaki, amatorski manifest pretensjonalnego buntu i marzeń opierających się na seksualnych pragnieniach. Blanche przyjęła go z ironicznym uśmiechem na ustach i spokojem, nie poddając się frustracji związanej z tragicznym brakiem finezji. Sama jednak chwilowo uległa jakiejś dziwnej, nieuzasadnionej refleksji. Wiersz był kiepski, ale jego tematyka zdawała się odnosić do życia Flume bezpośrednio. Dziewczyna obok w końcu wytrąciła ją z zamyślenia.
- Przeceniasz mnie - stwierdziła, wyobrażając sobie siebie w roli poetki. Była artystką, jednak jej codzienne zajęcie nie wymagało aż tak wprawnego, doświadczonego przez życie. Nie miała wiedzy na temat tworzenia lirycznych tekstów, ale potrafiła je analizować i interpretować.
- A ty jesteś poetką? - spytała, nie decydując się na tak odważne stwierdzenie. Spojrzała na kobietę, dostrzegając ten chwilowo skupiony na sąsiednim stole wzrok. Sytuacja ją zaintrygowała, choć nie zdecydowała się jeszcze o to pytać. Wypiła łyk trunku, pozostawiwszy na szkle ślad swojej czerwonej pomadki.
- Warto jest czasem znaleźć się w zgromadzonej, zupełnie odległej twoim przyzwyczajeniom, społeczności - odparła, zerkając na rozmówczynię. Nawet jeśli w istocie nie było to prawdą, w jej ustach brzmiało wyjątkowo prawdopodobnie.
- A ty dlaczego wybrałaś tę durną knajpę? - Liczyła usłyszeć parę wymijających słów. Albo prawdziwe wyznanie. Niezależnie od tego co miała usłyszeć, przekonana była, że chodziło o pakunek przekazywany pod stołem obok.


nie obie­cu­ję ci wie­le
bo tyle co pra­wie nic
naj­wy­żej wio­sen­ną zie­leń
i po­god­ne dni
naj­wy­żej uśmiech na twa­rzy
i dłoń w po­trze­bie
nie obie­cu­ję ci wie­le
bo tyl­ko po pro­stu sie­bie.

Blanche Flume
Blanche Flume
Zawód : gra, śpiewa i trochę dramatyzuje
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
jestem kobietą
wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie
wolna jak rzeka, nigdy nie poddam się

jestem kobietą
jestem wodą, jestem ogniem,
j a w ą i s n e m

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7923-blanche-adaline-flume#225452 https://www.morsmordre.net/t8235-lettres-d-amour#237698 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f106-fleet-street-47-2 https://www.morsmordre.net/t7944-skrytka-bankowa-nr-1919#226691 https://www.morsmordre.net/t7945-b-flume#226692
Re: Knajpa morderców [odnośnik]23.02.20 14:26
Najwyraźniej poezja wybrzmiewająca w duszach poniektórych prymitywów nie musiała przybierać kształtów finezji i wytworności. Philippa rozumiała artystyczne podrygi klasy robotniczej, niczego złego nie widziała w potrzebie wyrzucenia z siebie tych kilku niby górnolotnych wersetów. Czy sztuka nie dzieliła się na tę wielką i niezbyt wielką? Gorejące w sercach biedoty pragnienia rymów, pragnienia wyzwolenia zaklętych w słowach emocjonalnych wróżb pozornie nie były niczym budzącym grozę i sprzeciw. Tylko że nawet dla niej – kobiety, która niejednego pijanego barda stawiała do pionu i niejedną mniej udaną balladę słyszała – to było żenujące widowisko. Nie pojmowała antycznych wersetów, nie widziała niczego fascynującego w zawiłej metaforze, w ogóle nie pociągały ją zdobne porównania. Literaturę omijała, woląc brodzić w żywej, prowokującej konwersacji od zaczytywania się w tych bujnych kreacjach wyobraźni mniej lub bardziej trzeźwej. W swoim portowym kręgu obserwowała, jak wiele pyskówek przeistaczało się we fraszki. W tej morderczej knajpie młodociany chłopak był nie tyle naiwny, co po prostu głupi. Pijany robol bełkotał zmyślniejsze strofy. Brzmiały z sensem – przynajmniej dla niej. Tymczasem ta niezbyt płynna amatorszczyzna zrywała się z wysokiej skarpy, rzucała się na pewną śmierć, bo każdy nerwowy podryg wywoływał wymioty zamiast twórczej ekscytacji. Philippa Moss, kompletna ignorantka w dziale wielkich tworów literackich, wyłapywała to bez wysiłku. Tym bardziej coś było nie tak. Przecież wiedziała, że nawet prostota i wulgaryzm mogły być pociągające. Ten poeciarz odpychał. O tak, zgadzały się.
– Nie, nie tylko nam – oświadczyła znacząco. Brodą lekko wskazała w stronę konkretnego stolika, w którym facet dławił się papierosem, nie mogąc znieść tego kulawego kabaretu. Kawałek dalej dwójka studentów drzemała, okazując całkowity brak szacunku dla występu. Niczego fascynującego nie było w tym lokalu. Może poza jej misją, może poza kobietą, która splotła się we wspólnej z nią konwersacji, choć wcale nie musiała. Pikantna tematyka potrafiła ją ukoić, rozjuszyć lub przynajmniej zaintrygować. Cielesne kształty władały tym światem, choć wielu wciąż nie umiało tego zaakceptować. Jednak nawet o melodii spoconych ciał, o spalaniu się fizjologicznych uniesień należało mówić jakoś. Temu tutaj chyba nikt nigdy nie pokazał smaku seksualnej przyjemności. Paplał o niepasujących do siebie częściach, wcale jej nie podniecił, choć z pewnością mógł mieć taki zamiar. – W tej pozie, w elegancji i powadze nadawałabyś się przynajmniej na koneserkę sztuki. Ale wtedy wizyta tutaj przerosłaby cię. Jednak siedzisz dalej, próbujesz go słuchać i jeszcze nie uciekłaś. Dlaczego? – pytaniem zwieńczyła dalszą część swoich śmiałych, może nawet nieco bezczelnych osądów. Tak ją widziała, w takiej pozie. Dumną, wyrachowaną i jakby surową. Woń jej perfum dolatywała do Philippy z każdym poruszeniem kobiecych ramion. Kim była? Wyglądała jak dama, ktoś obcy portowym odmętom.
– Żadna ze mnie poetka – stwierdziła od razu, nie czując potrzeby tworzenia kłamliwej iluzji. Poezję mogła tworzyć jedynie na męskim ciele, wyrywać ją spomiędzy ich warg. Albo być ją dla nich. Niektóre portowe majtki lubiły też szeptać jej na ucho swoimi sinymi ustami, że ten trunek to prawdziwa poezja, że jej śmiałe tańce na parszywym podeście były syrenim ruchem, zaprowadzały ich do raju. Że były poezją. Żadnej jednak innej poezji nie dało się połączyć z Philippą Moss. – Gdzie się więc podziało twoje towarzystwo? Czym ta społeczność różni się od tamtej? Wykształceniem, ogładą, zasobnością portfela? – podpytywała znów ciekawsko, nie przejmując się jej ewentualnym zgorszeniem. Pewnie nigdy więcej się nie spotkają. Wciągnięta w rozmowę nie budziła też ewentualnych podejrzeń ze strony swojej misji. Odgrywanie pozorów wychodziło jej zaskakująco łatwo. Tak przynajmniej czuła. – Spodobała mi się nazwa. Uwierzyłam, że wewnątrz czeka niespodzianka. I nie myliłam się  – przyznała z ironią, zerkając na koniec w wyraźnym znaku na drętwego poetę.
Słowo mogło zabić.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Knajpa morderców [odnośnik]28.02.20 21:48
Mierność prezentowanego tekstu przestawała ją bawić, a zaczynała już irytować. Niewiele jednak miała przecież do powiedzenia jako ta lepiej usytuowana; jak mogła rozumieć tak niejednoznaczne pojęcie wolności i niezależności, skoro tkwiła w tym ciasnym gorsecie? Jak mogła zrozumieć cały ten manifest seksualnej rewolucji czy odrębności, skoro z pewnością przyzwyczajoną była do pełnienia wyznaczonych przez społeczeństwo ról? Samo spojrzenie zdradzało wiele, a jej dzisiejsza, zupełnie oderwana od otaczającej rzeczywistości, poza dodatkowo uniemożliwiały rozpoznanie. Ta młodzież nawoływała do uczuć oraz irracjonalnego myślenia; Blanche przez sam wygląd mogła już być tym odstającym elementem, przyzwyczajonym do pragmatycznego postrzegania świata. Choć na emocjach znała się jak mało kto, w tym skupisku była beznamiętnym kwiatkiem pośród chwastów, niezdolnym do krytycznego dystansu, ograniczonym i podległym regułom. Nie czuła się jednak zagrożoną - nie tylko dla niej występ był gorzką porażką, o czym przekonywała ją młoda towarzyszka. Zauważywszy duszącego się mężczyznę upiła łyk ginu. Dzięki Bogu zostało go już niewiele, wszakże to z tego powodu wciąż nie opuściła kiepskiego wystąpienia. Wówczas nie miałaby już żadnego powodu, by zostać tu dłużej.
Chłopak na nowo rozpoczął wylewnie opisywać sensualne przyjemności; te były jednak dalekie od jakiejkolwiek, koniecznej przy tymże temacie, finezji, stąd też pozwoliła sobie na całkowitą ignorancję tego nieznośnego bełkotu. Nie godziła się z takim podejściem; nie godziła się tak hańbić anonimowej postaci kobiety, która w utworze sprowadzona została do uległej jednostki, stworzonej do spełniania męskich zachcianek. Z oburzenia wyrwały ją słowa dziewczyny siedzącej obok (być może i dobrze, kto wie, do czego zdolna była Blanche w obliczu srogiej irytacji?):
- Poszerzam horyzonty - odpowiedziała, wyjątkowo dla niej zdawkowo, ponownie wsłuchując się w słowa młodzieńca o radykalnych poglądach i wulgarnej pozie. Nie do końca wiedziała też, jakiej odpowiedzi w istocie powinna jej udzielić; sama Flume nie potrafiła przecież do końca wyjaśnić dlaczego jej noga przekroczyła dziś próg tej speluny.
- Z niego też żaden poeta - skomentowała, usłyszawszy odpowiedź kobiety. Wciąż gotowała się w niej frustracja i nijak była w stanie ją powstrzymać. Traktowała cały ten cyrk zupełnie poważnie. Być może za bardzo się angażowała; być może nie było w tym nic złego, a napotkana złość była powinnością i rzeczą zupełnie naturalną w środowisku artystów.
- Szczerością - odpowiedziała, łapiąc szklankę w dłoń. Cały rząd wymienionych cech zapewne także był prawdą, ale Blanche uderzyła autentyczność. Ta sama naturalność, której to deficyt dostrzegała wśród podobnych sobie. Sama też zresztą na niego cierpiała. Dzisiejsza wizyta obudziła w niej prostotę, której obecności zwykle nie doświadczała. Hamowana przez konwenanse i maniery, ograniczona przez samodzielnie ukształtowaną pozę nie miała w nawyku takich bezpośredniości. Dodatkowo podziałał na nią ten artystyczny impuls związany z prezentowanym głośno dziełem. Kondensacja nastąpiła nim chłopak skończył swoje fatalne przedstawienie. Wstała z miejsca ruchem nijak do niej podobnym; zwykle delikatna, tym razem gwałtowna. Pierś miała wypiętą do przodu, a twarz stanowczą.
- Przestańże w końcu, chłopcze! - powiedziała głośno, wtrącając się w słowa podchmielonego młodzieńca. - I nie nazywaj siebie poetą.


nie obie­cu­ję ci wie­le
bo tyle co pra­wie nic
naj­wy­żej wio­sen­ną zie­leń
i po­god­ne dni
naj­wy­żej uśmiech na twa­rzy
i dłoń w po­trze­bie
nie obie­cu­ję ci wie­le
bo tyl­ko po pro­stu sie­bie.

Blanche Flume
Blanche Flume
Zawód : gra, śpiewa i trochę dramatyzuje
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
jestem kobietą
wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie
wolna jak rzeka, nigdy nie poddam się

jestem kobietą
jestem wodą, jestem ogniem,
j a w ą i s n e m

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7923-blanche-adaline-flume#225452 https://www.morsmordre.net/t8235-lettres-d-amour#237698 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f106-fleet-street-47-2 https://www.morsmordre.net/t7944-skrytka-bankowa-nr-1919#226691 https://www.morsmordre.net/t7945-b-flume#226692
Re: Knajpa morderców [odnośnik]08.03.20 21:56
Odpowiedź nadeszła szybko, zdołała zachęcić Philippę do ponownego odwrócenia spojrzenia od popędzonego przez własne rymy nieudacznika. Zdjęła nogę z uda i rozprostowała plecy oparte dotąd o niezbyt wygodną imitację mebla. Drewniana zbitka skrzypnęła żenująco, ale niespecjalnie zwróciła na to uwagę. Zerknęła za to na tę elegantkę tak świadomą i konkretną, a jednocześnie wcale nie dostarczającą jej teraz aż tak dobrej odpowiedzi. Prychnęła niezbyt ostentacyjnie, upatrując w tych słowach pewną wymówkę. Paznokciem lekko przesunęła po nierównych liniach stolika.
– Przyznaj po prostu, że liczyłaś na coś więcej – wysunęła prostą tezę. – Chciałaś odmiany, a dostajesz zlepek gównianych porównań – dodała już zdecydowanie niezbyt poetycko. Nie zamierzała jednak bawić się w łagodne określenia, kiedy obydwie umierały odurzone smrodem tej metafory. Taka prawda, rynsztokowy literat nie zasługiwał na żadne przychylne spojrzenie. – Ale niech szuka dalej. Chociaż może ktoś powinien mu powiedzieć, że to nie ta droga. Niech idzie uprawiać… inna poezję – stwierdziła bez cienia wstydu. Dokładnie to miała na myśli, nie owijała w bawełnę. Typ nakręcał się na własny występik, a tak naprawdę potrzebował wizyty w burdelu. Może dziwki nauczyłyby go, że życie i bez liryków może być dość poetyckie. Młody był, nie doświadczył zapewne zbyt wielu takich uroków. Trochę go szkoda, ale być może trafi kiedyś na odpowiednie… drogowskazy. Jego prymitywność pragnień wcale nie robiła na Philippie wrażenia. Był taki jak reszta dojrzewających samców. Potrzebował słodkiego upojenia, skosztowania życia w jego najbardziej instynktownej formule. Pojmowała to, sama nie pogardziłaby, ale chyba podchodzili do tego na dwa nieco odmienne sposoby. Pokręciła głową, tłumiąc kolejne krzywe spojrzenie. Jaka szkoda, że nikt jeszcze nie odebrał mu głosu. Mogłaby to zrobić, ale wolała w tej wyjątkowej sytuacji nie wychodzić przed szereg. Zależało jej, by specjalnie nie zwracać na siebie uwagi.
Popatrzyła na wilgotne od alkoholowego trunku usta towarzyszki. Mówiły o prawdzie. Zdradzały jej codzienne zakłamanie. W jednym ledwie słowie. Pozwoliła Philippie snuć teorie, objawiła wiele, jednocześnie nie mówiąc niczego. Oczywiście. Kobiety potrafiły być intrygujące. Wabiły swoimi tajemnicami. Wyglądała na pełną ogłady. Upchana w ciasny gorset wędrować mogła szlakiem pozorów. Może dusiła się we własnym fałszu, ale potrafiła zakamuflować się w codzienności. Niemniej mało ją to obchodziło. Lekkie dywagacje pozwoliły przenieść uwagę z tego imponującego spektaklu. Była jej poniekąd wdzięczna za to towarzystwo. – Nikt ci nie broni być szczerą. I teraz i w życiu. Im też – mruknęła jedynie, doskonale wiedząc, że sama zgniłaby, topiąc się w nieustannej, tak fałszywej gierce. Bo tylko tak mogła zinterpretować teraz jej słowa. Może weszła do kręgu plebejskiej sztuki właśnie po to, by odetchnąć, poczuć nieskrytą, nieoszlifowaną naturę człowieczą. By sobie przypomnieć.
Potem wydarzyło się kilka rzeczy. Najpierw szurnięcie krzesła. Później unoszący się krągły kształt jej pośladków, aż wreszcie poirytowany głos. Uśmiechnęła się pod nosem, a potem zacmokała, miętosząc chwilową ciszę, jaka nastała po jej słowach. Spocony ze stresu literat bąknął coś pod nosem i zwinął się zażenowany w ciemny kącik. Ludzie popatrzyli po sobie niepewnie, choć większość twarzy poszukiwała tej, która ośmieliła się być… szczerą. – Nieźle ci idzie – stwierdziła Moss, odnosząc się jednocześnie do wcześniejszej rozmowy. – Tę krytykę zapamięta na długo – dorzuciła, obserwując, jak kilka osób wstało, by wyruszyć wreszcie do barowej lady i wypełnić wysuszone irytacją kieliszki. Niektórzy wyszli. Zwinęli się również ci, których dyskretnie miała na oku. No cóż, szkoda. – Chyba jest tu kilka osób, które powinny ci podziękować… – dorzuciła, widząc, że ten występ najwyraźniej należał do tej kobiety. Najpewniej żadna z nich nie będzie wspominała tej wizyty jako smacznej. Żałowała, że nie ma pod nosem alkoholu. Wyciągnęła za to fajki z torebki. Tym razem wyjątkowo miała, choć przecież nie paliła. Tylko czasem jej łapka tuliła się zbyt chamsko do męskiego pośladka, bo przecież w tych kieszeniach chowały się skarby. Przede wszystkim fajki.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Knajpa morderców [odnośnik]13.03.20 19:22
Być może była to zręczna wymówka; być może w istocie faktycznie po to tu przyszła. Właściwie wiedząc, czego winna się spodziewać, zawitała w tej dusznej od kiepskiej poezji knajpce, pragnąc poznać tę nieznaną jej społeczność. Wyzwoloną na inny, być może pokrętny, sposób; całkowicie wolną i nijak ograniczoną. Zapewne niegodną była przebywać wśród tych okazów wyemancypowanej autentyczności, świecąc blaskiem biżuterii czy niecodziennością swego ubioru. Była przecież kumulacją jakiejś konkretnej, dla tych ludzi zapewne nieznanej, fantazji, odległej od przygnębiających realiów obowiązujących w tym obcym Blanche półświatku. Być może wizyta w tym miejscu miała być formą odnalezienia balansu i moralnej cnoty. Wówczas dzisiejsza obecność stałaby się wzniosłą, choć w założeniu wcale nie miała taką być. Teraz chciała już tylko skończyć to paskudztwo ze szklanki i uciec od koszmarnego widowiska. Wcale nie była w centrum uwagi, tak jak chłopiec głoszący dalekie finezji puste hasła; pomimo tego czuła się obco i nieswojo, niechciana i wytykana, nawet jeśli nikt nie nazwał jej paniusią ani nie wskazał jej palcem. Czuła się jak przodujący wróg, który napawa się swoim wrodzonym, lepszym jestestwem; nie w tym celu przekroczyła dzisiaj próg tego miejsca, choć czuła, że tak jest właśnie postrzegana.
- Myślę, że to zbyt odważne stwierdzenie - stwierdziła, spoglądając na ciekawską towarzyszkę. Dziewczyna była specyficzna i wyjątkowa, z pewnością kryła w sobie więcej, niż Flume mogłoby się wydawać. Blanche jednak nie pragnęła dręczyć tej enigmatycznej strony, planując raczej rychłą ewakuację, do której to przecież finalnie nie doszło. Bynajmniej nie tak szybko, jak kobieta by sugerowała. - Przyszłam dla odmiany, ale nie przypuszczałam, że znajdę tu coś więcej, aniżeli kilka kiepskich liryków. - Gorzkie oznajmienie wygłosiła, ponownie zapadając w swego rodzaju zadumę. Słuchała kobiety z uwagą, nie ignorując przy tym również wersów prezentowanych przez młodzieńca.
- Sądzę, że i tej poezji nie umiałby opanować wystarczająco dobrze... - powiedziała cicho, zapijając alkoholem swoje nieprzyzwoite myśli. Nie winna teraz rozbudzać w sobie sensualnych refleksji, bowiem w pobliżu nie było męskiego ramienia, które mogłoby uspokoić jej pobudzone zmysły. To znaczy ramion było wiele, żadne z nich nie było jednak tym odpowiednim.
- Nie jestem również do tego zobowiązana. - Sama wyznaczała tę granicę zakłamania i nieszczerości; sama stworzyła z fałszu tradycję. Obyczaj, który jej odpowiadał, choć niekiedy męczył. Zwłaszcza w skali tych wszystkich międzyludzkich relacji, gdzie żadna z nich nie miała nawet znamienia szczerości. Chyba właśnie to był powód tego pobytu - pragnienie powrotu do wartości normalnych, acz odległych. Świadomie je odrzucała, a jednak dręczył ją ten deficyt.
Po wyrazistym, kapiącym cierpkim autentyzmem komentarzu założyła za ucho pasmo włosów, które oswobodziło się z ciasno związanej fryzury; westchnęła jeszcze głośno, po czym usiadła z powrotem. Na twarzy pojawił się naturalny rumieniec, kontrastujący z alabastrową cerą Blanche, zwykle obecny na jej policzkach, kiedy lawa pod skórą podsyca moment. Miała ambiwalentne uczucia co do swojej postawy.
Dumna i sobą rozczarowana jednocześnie.
- Och, może nie powinnam była robić tego tak radykalnie... - mruknęła, spoglądając na dziewczynę. Zamoczyła usta w ginie, którego pozostało już niewiele.


nie obie­cu­ję ci wie­le
bo tyle co pra­wie nic
naj­wy­żej wio­sen­ną zie­leń
i po­god­ne dni
naj­wy­żej uśmiech na twa­rzy
i dłoń w po­trze­bie
nie obie­cu­ję ci wie­le
bo tyl­ko po pro­stu sie­bie.

Blanche Flume
Blanche Flume
Zawód : gra, śpiewa i trochę dramatyzuje
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
jestem kobietą
wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie
wolna jak rzeka, nigdy nie poddam się

jestem kobietą
jestem wodą, jestem ogniem,
j a w ą i s n e m

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7923-blanche-adaline-flume#225452 https://www.morsmordre.net/t8235-lettres-d-amour#237698 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f106-fleet-street-47-2 https://www.morsmordre.net/t7944-skrytka-bankowa-nr-1919#226691 https://www.morsmordre.net/t7945-b-flume#226692
Re: Knajpa morderców [odnośnik]16.03.20 12:53
Wpuszczona do grzęzawiska niechlubnych rymów wreszcie zaczynała godzić się z tym, jak bardzo tutaj nie pasuje – ta ona, ta towarzyszka ozdobiona namiastką boskości, nićmi błyszczącymi odważnie w blaskach księżyca. Tak ją widziała Philippa, notując bezgłośnie zbijane w wąską całość wyznanie. Obydwie przybyły tutaj z misją. Pragnęły zadziałać w jakiejś sprawie, a nie tylko nudnawo przypatrywać się otoczeniu. Moss było łatwiej, prezentowane kłębowisko wychodkowej poezji nie raziło aż tak tej portowej dziewczyny przyzwyczajonej do kultury niskiej, tonącej we własnej prymitywności. Niezbyt obco się czuła między szorstkimi stolikami. Potrafiła też wniknąć dość dobrze do tego lepszego świata, do czerwonych dywanów, antycznych rzeźb i czarujących melodii operowych. Pokonywała całkiem sprytnie labirynty tych drogich ścieżek, oswajała te dostojne twarze, wybierając przy tym narzędzia tak proste, sprawdzone i wcale niewychylające się do majętności jej sakiewki czy imponującego rodowodu. Niekiedy musiała wyjść poza ubłocone doki, wniknąć między eleganckie kamienice i poudawać, że odór biedoty przyprawia ją o mdłości. Błyszczące oczy i dobra gadka potrafiły zdziałać wiele, nawet w rzeczywistości, która pluła chętnie na takich jak ona. Dobra intryga to klucz do sukcesu. Czy jednak kobieta dzieląca z nią stolik miała w sobie coś z intrygantki?
– Coś jednak znalazłaś – zaczęła niewzruszona wyraźnym stopującym sygnałem od rozmówczyni. Zbyt odważne stwierdzenie? Wcale jej się nie wydawało. – Odmiana nie zawsze jest piękniejsza, tu szczególnie. Znalazłaś zupełnie inne widoki, ale czy mają one jakiekolwiek znaczenie dla twoje sprawy? – zapytała ciekawa. – Dla motywacji? – odezwała się znów, czując, że poprzednie słowa wymagają doprecyzowania. Nieodgadniony lub nawet nieistniejący był cel tej wyprawy dla nieznajomej, ale na pewno jakiś ślad pozostawi. Wyszła ze swojego azylu prosto w odmęty plugastwa i głupoty. Szybkie zawrócenie też już było czymś. Jednak nie nastąpiło, a kobieta dalej tu tkwiła, choć nikt nie trzymał jej na uwięzi. Phils miała misję, musiała znieść ostatnie chłopięce rymy dla dobra sprawy. Czy blondwłosa naprawdę przewidziała, że właśnie taka poezja dziś ją rozpieści? Niecny uśmieszek przemknął po ustach Moss. To wszystkie nie potrwa długo.
– Umiałby – odrzekła pewnie. Gdyby miała w dłoni kieliszek, to teraz upiłaby łyk dla przypieczętowania tego osądu. – Wystarczyłoby kilka lekcji, a i te rymy przestałyby być tak kulawe. Może po prostu pomylił się z powołaniem? – kontynuowała ten dość nieprzyzwoity wywód. Poeta raczej nie spodziewał się tego, że dwie damy przy stoliku omawiają jego seksualne doświadczenia. Czuła rozbawienie, wreszcie zdołał wywołać w niej emocje inne od irytacji czy litości. Brawo, piękny nieznajomy.
Palec przesunął się po kolanie, po naciągniętej, czarnawej mgle rajstop, na których dumnie szczerzyło się dziurawe oczko. Przełknęła niezadowolone westchnięcie. Zbyt wiele wizyt i potańcówek przetrwały te rajstopy, by mogły wciąż olśniewać nieskazitelnością. Wiele tych szram dało się jednak sprytnie zakamuflować. Podniosła głowę, spoglądając uważniej na profil kobiety. Zatrzymała się między nimi cisza, gęstniejąca, oczekująca.
Zaraz potem opadły tumany emocji kotłujące się zaczepnie wokół jej wzburzonej sylwetki. Osuwała się na krzesło powoli, nie do końca chyba jeszcze świadoma, co takiego się wydarzyło. Philippa czuła się przez chwilę tak spełniona, tak nasycona jej buntem. Bardzo dobrze. Pomachała lekko nogą przerzuconą przez kolano, dość zgrabnie, bo daleko w jej ruchach było do babskiej toporności. – Podziękuje ci za ten radykalizm. Oszczędziłaś mu życiowej kompromitacji. A nam tych tortur, niezłe zagranie – skomentowała, ukradkiem zerkając w miejsce, gdzie jeszcze niedawno siedziały tamte typki. Oni zniknęli, ona dopijała gin. Przedstawienie skończone. – Pora na mnie. Może jeszcze kiedyś się spotkamy, może w towarzystwie tej lepszej poezji – rzuciła na koniec, jeszcze nim wzniosła się z krzesła.
Wkrótce do wyjścia odprowadziły ją kroki własnych obcasów. Nic tu po niej, odrobina ulicznego gwaru mogłaby skutecznie ukoić wymęczone uszy, dusze rozjechaną po tak nachalnym starciu ze… sztuką.


zt
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Knajpa morderców [odnośnik]04.04.20 23:36
Może faktycznie tu nie pasowała. Być może rzeczywiście istniała jako jednostka stworzona dla wznioślejszych idei - było to jednak tylko dumanie, nijak potwierdzone przez prawdziwość jej postaw. Swe życie prowadziła w udawanej bańce, która mogła ubiegać za w istocie szczytną; pozory potrafiły jednak znacząco mylić, sprowadzając z głównego toru mniej lub bardziej jej znajomych towarzyszy. Tak naprawdę niespecjalnie różniła się od tych wszystkich, pozornie odległych moczymord czy młodocianych nonkonformistów. Sama stanowić mogła za ikonę buntu, odejścia od tradycjonalizmu na rzecz wykształcenia własnych, niczemu niepodporządkowanych obyczajów, nawet jeśli ubiorem i manierą przypominała raczej kapryśne lady. Nie przestrzegała zasad w swoich pragnieniach; nie uznawała reguł w swoich, niekiedy obiektywnie niepoprawnych, działaniach. Niemniej jednak część z nich stanowiła już monotonny schemat, do którego przywykła; stąd właśnie niezdolna była do żadnej formy krytycznego dystansu, który konieczny był w odnalezieniu nieznajomej uczciwości. Tkwiła w swojej odrębności, bezwstydnie wykorzystywała swój indywidualizm, podbudowując w ten sposób swą egotyczną osobowość; zatem czy w istocie dzieliło ją od tego środowiska aż tak wiele? Prawdopodobnie była jeszcze gorszą, wszak przekonana była o tych niewidzialnych granicach; bo cierpiała na deficyt ludzkiej prostolinijności i szczerości, kryjąc prawdziwe oblicze za maską, którą zdawała się przywdziewać już za często. Zapewne blisko jej było do całkowitego stracenia; zapewne niedaleka już była absolutnego zapomnienia o faktycznej wizji samej siebie, o namacalnej, niezakłamanej Blanche Flume. Bynajmniej nie była w stanie jednak przyznać przed własnym obliczem swoich zmian; nie potrafiła ich zakwestionować, nie potrafiła wskazać różnic. Zrosła się z wykształtowaną figurą kobiety mylnie perfekcyjnej, o chlubnych ambicjach, zainteresowaniach czy wielkim sercu. W wolnym czasie zażywała długich kąpieli, pijąc przy tym wino, snując w głowie hipotetyczne intrygi. Uzależniona od bliskości męskich ramion i nic nieznaczących, pustych komplementów jako ambicje postawiła sobie znalezienie faceta idealnego; droga okazała się co najmniej skomplikowaną, na pewno nie usłaną romantyzmem i miłosnymi wzniesieniami. Motywacji bynajmniej jej nie brakowało, tak samo jak przewrotności oraz naturalnej konieczności sensualności. W kwestii dobroduszności też przeszła metamorfozę, acz nie stała się aż tak beznamiętną; wciąż tlił się w niej ten płomień empatii i zainteresowania cudzym losem, choć w obliczu ostatnich wydarzeń zdawał się coraz to bardziej gasnąć. Gorzka prawda nie była w stanie jej uderzyć. Dlatego też siedziała z zadartą do góry brodą, jak gdyby obserwowała wszystkie osoby w lokalu z góry.
- Rozczaruje cię brak jakiejkolwiek motywacji? - spytała, nie oczekując wcale na odpowiedź. Dziewczyna znów ją bezpodstawnie przeceniła. Ponownie niesłusznie. Komentarz na temat chłopaka pozostawiła bez komentarza, w myślach powróciwszy do grzechu sprzed lat. Dość już miała niedojrzałych młodzieńców - ten w knajpie również należał do tego grona, tak samo jak uczeń, który niewinnie zawrócił jej w głowie parę lat temu. Nadal sobie tego nie wybaczyła; nadal nie potrafiła zrozumieć, jak mogła ulec takiej beznadziejnej manipulacji. Do tej pory zdarzało jej się romansować z młodszymi od siebie - ci jednak nie byli już niepoważnymi dziećmi, stąd też nie czuła na sobie żadnej brzemiennej presji. Poza tym teraz była już wdową - nie należała do nikogo, a kochać mogła każdego. Raczej kochać się z każdym, bo uczuć w jej krótkich miłostkach nie było, ale kto zaprzątałby sobie głowę takimi szczegółami? Sięgnęła po szklankę naznaczoną czerwienią pomadki, dopiła gin do końca, dumała sobie nad własną, raczej niespotykaną radykalnością.
- Oby - oznajmiła ze szczerą nadzieją w głosie, rozglądając się za własnymi rzeczami. Fatałaszki zebrała jednym ruchem dłoni; równie energicznie wstała też od stołu, zmierzając w stronę drzwi wyjściowych.
Ciekawa kobieta, bynajmniej nieciekawy występ.

zt x2


nie obie­cu­ję ci wie­le
bo tyle co pra­wie nic
naj­wy­żej wio­sen­ną zie­leń
i po­god­ne dni
naj­wy­żej uśmiech na twa­rzy
i dłoń w po­trze­bie
nie obie­cu­ję ci wie­le
bo tyl­ko po pro­stu sie­bie.

Blanche Flume
Blanche Flume
Zawód : gra, śpiewa i trochę dramatyzuje
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
jestem kobietą
wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie
wolna jak rzeka, nigdy nie poddam się

jestem kobietą
jestem wodą, jestem ogniem,
j a w ą i s n e m

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7923-blanche-adaline-flume#225452 https://www.morsmordre.net/t8235-lettres-d-amour#237698 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f106-fleet-street-47-2 https://www.morsmordre.net/t7944-skrytka-bankowa-nr-1919#226691 https://www.morsmordre.net/t7945-b-flume#226692
Re: Knajpa morderców [odnośnik]16.09.20 12:05
13.08

Trzynasty sierpnia, lato chylące się ku końcowi, choć nadal nie odpuszczające upałami. Mając świadomość ogromu pracy i obowiązków, przez jakie ostatnio przebrnęła, a które wciąż majaczyły jej na horyzoncie, Elvira nie robiła sobie żadnego wyrzutu za kilka wieczorów spędzanych na intymnym sam na sam z kieliszkiem. Przez większość życia wiodła byt samotnika, ostatnimi czasy jednak więcej niż we własnym mieszkaniu bywała w pałacu Selwynów, wybierała się również na spotkania, misje i chętnie udzielane korepetycje z anatomii. Brakowało jej dawnej anonimowości, od czasu do czasu odwiedzała więc klub lub pub z tych mniejszych, niepopularnych, żeby zaszyć się w kącie i pokontemplować nad szklanką. Teraz miała na to jedną z ostatnich okazji, wiedziała bowiem, że w najbliższym tygodniu czeka ją kolejna, bardziej niż dotychczas wymagająca misja.
Wieczór jeszcze właściwie nie zapadł, trwało leniwe popołudnie, toteż w "Knajpie morderców" nie rozpoczęły się występy artystyczne. Była z tego faktu rada, nie lubiła poezji i zapewne wymknie się później, by nie musieć jej słuchać. Teraz - ubrana ładnie, choć niezbyt elegancko, w workowatą szatę o barwie granatowej i płaskie, kłapiące pantofle - podpierała się łokciem na barze, gmerając wykałaczką w drinku z absyntem.
- Panience może już wystarczy? - zapytała barmanka, poniekąd złośliwie, na co Elvira jedynie zacisnęła zęby i pokręciła głową. Idiotka była pewnie zazdrosna o urodę Elviry, o to, że siedzący nieopodal mężczyźni oglądali się na jej złociste włosy i różowe policzki.
Nie zdążyła jeszcze zjeść obiadu, więc może i trochę ją już zmogło, ale cóż z tego? Nie miała jutro nic poważniejszego do roboty, a Wendelinie zapowiedziała, że wróci do pałacu dopiero w południe. Odeśpi we własnym mieszkaniu, rano weźmie eliksir na kaca i wszystko będzie w porządku.
Zbierała się właśnie do tego, by zamówić jeszcze jedną - ostatnią - kolejkę, a potem może cygaretkę, coś do zjedzenia i ewakuować się zanim na scenę wyszliby zbłąkani artyści, ale podsłuchała, że kilka krzeseł dalej grupka rozchichotanych mężczyzn dyskutuje o klątwach i uzdrawianiu.
Zawsze była dobra pora na zwalczanie patriarchatu, a jeżeli to nawet alkohol podsunął jej tę myśl, to była ona słuszna i kusząca. Przesunęła się jedno miejsce bliżej, żeby dołączyć do rozmowy.
- O czym tak głośno dyskutujecie? - zapytała leniwie, dobrze już znając temat; przez chwilę łypali na nią z nieufnością, ale chyba spodobały im się jej błękitne oczy i wąska talia, bo na czerwonych twarzach znów wychynęły uśmiechy. - Może wam w czymś pomóc, panowie? Nie chwaląc się, jestem wybitnym uzdrowicielem.
Zacisnęła zęby, gdy jeden z nich próbował zamaskować śmiech, przytykając do ust szklankę. Blondynka i wybitna, oczywiście.
- Frans próbuje nam wytłumaczyć jak w szpitalu próbowali z niego ściągnąć klątwę - powiedział ten siedzący po środku, najuprzejmiejszy, choć z wyglądu przypominający słonia. - Ale coś chyba kręci, bo mnie się wydaje, że nie ma takiej runy jak eraz. Jak jesteś wybitną uzdrowicielką, to powinnaś wiedzieć. W Klątwie Ponuraka jest runa eraz? I potrzeba krwi, żeby ją nałożyć?
Elvira ledwie powstrzymała się, by nie przewrócić oczami. Oczywiście, że była taka runa jak eraz. A przynajmniej tak kojarzyła; właściwie na oddziale wewnętrznym nigdy nie zajmowała się zdejmowaniem klątw - uzdrowiciele w ogóle się tym nie zajmowali, zatrudniano w tym celu łamaczy klątw, no ale to przecież nie powinno być takie trudne, jakieś tam podstawy run miała na kursie.
- Uzdrowiciele z zasady nie zdejmują klątw - powiedziała najpierw mądrym tonem, odchylając się na krześle jak nauczyciel przy biurku. - Na tyle, na ile pamiętam z kursu, może istnieć runa Eraz i Eiraz, ale dokładnej konfiguracji do konkretnych klątw nie analizowaliśmy - Uderzyła szklanką o stolik, gdy jeden z mężczyzn wyglądał, jakby chciał jej przerwać. - Krew człowieka przeklinanego jest czasami potrzebna, ale nie zawsze. - Nonszalancko wzruszyła ramieniem


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Knajpa morderców [odnośnik]18.10.20 17:49
Do Londynu udało mi się dostać wcześniej, niż zamierzałem, bo chciałem jeszcze powęszyć w porcie, zanim udam się do jednego z pubów w oddalonej od centrum części miasta. Za równe siedem dni miała odbyć się publiczna egzekucja kilku policjantów, rzekomych rebeliantów i zwolenników Harolda Longbottoma, całe miasto o tym huczało. Trudno było mi uwierzyć w to, że zdarzy się to naprawdę. Od kiedy Ministerstwo Magii decydowało się na karę śmierci? Najsurowszą karą było odebranie duszy przez Pocałunek Dementora. Do tego publiczna? Czy pragnęli naprawdę cofnąć się do średniowiecza? W głowie się do nie mieściło. Ostatnio gorączkowo każdego dnia zastanawiałem się co moglibyśmy zrobić, aby do tego nie dopuścić, lecz szturm na Tower, by odbić więźniów wydawał się całkowicie szalonym pomysłem. W podziemiach twierdzy jeszcze za Longbottoma zbudowano straszliwe więzienie - obecna władza z pewnością zamierzała z niego korzystać.
Wieczorową porą, wciąż sporo przed czasem umówionego spotkania, pojawiłem się w knajpie morderców (specyficzna nazwa, zwłaszcza, że w miejscu tym spotykali się artyści i recytowali własne wiersze), spragniony zimnego piwa. Sierpniowy dzień okazał się upalny, gorący, a w białej koszuli było mi wręcz duszno. Odpiąłem jeden, górny guzik, zanim zająłem jeden ze stolików. Na początku było dość pusto, ale prędko pojawiło się kilka osób. W tym dwóch mężczyzn tuż obok, żywo dyskutujących o klątwie ponuraka, czemu przysłuchiwałem się mimowolnie - ale z ciekawością. Nagle znalazła się przy nich wyraźnie pijana kobieta, mówiąca tak głośno, że nie sposób było usłyszeć tego co mówi. Przedstawiła się jako wybitna uzdrowicielka. Uśmiechnąłem się półgębkiem nad swoim kuflem zimnego piwa, trochę rozbawiony tą skromnością i pijacką nonszalancją, którą prezentowała i uśmiechałem się dopóki nie zaczęła pleść bzdur o starożytnych runach - a obok tego nie mogłem przejść obojętnie.
Wstałem więc ze swojego krzesła, aby zrobić dwa kroki i stanąć przy stoliku zajmowanym przez mężczyzn i wybitną uzdrowicielkę.
- Przepraszam najmocniej, panowie i szanowna pani, że śmiem się wtrącić, lecz chcąc czy nie wszyscy wokół słyszą o czym rozmawiacie, o runach - zacząłem słowem wstępu, bardzo spokojnie, przenosząc spojrzenie to z jednego, to z drugiego. Ostatecznie zatrzymało się na bladej twarzy kobiety - wyraźnie pijanej, widziałem to po oczach. - Byłoby jednak dobrze nie szerzyć nieprawdziwych informacji i nie wprowadzać innych w błąd, droga pani. Proszę wybaczyć, ale byłoby lepiej, gdyby została pani przy uzdrowicielstwie.
Zwróciłem się do blondynki, wciąż uprzejmym tonem, bo każdy miał wszak prawo by się pomylić, zwłaszcza, jeśli się tym nie zajmował. Na kursie uzdrowicielskim nie nauczano starożytnych run. To wiedziałem na pewno, bo moja młodsza siostra odbyła taki całkiem niedawno.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Knajpa morderców - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Knajpa morderców [odnośnik]24.10.20 13:55
No i może nawet była pijana, co z tego? Jak inaczej należało spędzać wolne popołudnia w knajpie niż na subtelnym rozplątywaniu supłów, które stres formował na nerwach przy udziale mnożących się wyzwań? Nie po to wyprawiła się do lokalu tak oddalonego od centrum, od ulic, przy których istniało ryzyko, że natknie się na znajome twarze, żeby teraz się przejmować, czy jej niebieskie oczy są już zbyt mętne, czy myśli w głowie szumią nad wyraz. Wcale nie wypiła aż tak dużo, żeby się miała chwiać i tracić rezon, a poza tym święcie była przekonana, że żadna ilość alkoholu nie zdołałaby wypłukać z niej błyskotliwego rozumu. Za nic nie zamierzała dać po sobie poznać, że nie jest swej historii stuprocentowo pewna. Ufała instynktowi, który przyjacielsko podpowiadał, że to niemożliwe, żebyś kojarzyła fakty aż tak słabo, a gdzie tam, nie ty.
Lekko zaróżowiona, podjęła dyskusję z niezachwianą pewnością w głosie i gestykulacji, bo tylko w ten sposób mogła wzbudzić w nieznajomych pijakach wrażenie, że niedobrze byłoby jej nie zaufać. Założyła  przy tym krzywo nogę na nogę i wychyliła się bliżej przy barze, tak że złociste włosy rozsypały się na lepkim kontuarze i trudno było stwierdzić, czy mężczyźni kiwali głową ochoczo w odpowiedzi na słowa Elviry, czy może na to, że mają okazję lepiej jej się przyjrzeć z bliska.
I chyba nawet ich przekonała, tyle przynajmniej wywnioskowała z rubasznych śmiechów i złośliwego klepnięcia jakie jeden z czarodziejów wymierzył drugiemu w ramię. Z krzywym uśmiechem uniosła szklankę do ust, pławiąc się w niewyraźnym samouwielbieniu - no i niech jej ktoś powie, że nie ma zadatków na eksperta od wszystkiego?
Dobrze było do czasu, aż jakichś kolejny typ nie zdecydował się wpierdalać w nie swoje sprawy.
Elvira wyprostowała się na krześle, zsuwając stopy na podłogę tak, jakby miała zamiar wstać. Nie była pewna, co zirytowało ją mocniej - czy to, że ten laluś wpadł nieproszony w rozmowę, żeby ją zbesztać, czy że zrobił to w tak perfidnie urzędniczy sposób. No strażnik wiedzy i sprawiedliwości się znalazł.
Krukon, jak nic, tylko oni się mogli nosić z tym wkurwiającym przekonaniem, że każdy tylko czeka, żeby go oświecić blaskiem refleksji.
Mężczyźni zamilkli i strzelali spojrzeniami od Elviry do faceta, ale ona była zbyt dumna, żeby przyznawać, że się nadal waha.
- Ktoś cię prosił, żebyś się wtrącał? Ktoś cię tu zapraszał? - wyrzuciła ze złośliwie uniesionymi brwiami, choć właściwie to jako pierwsza dosiadła się nieproszona, ale kontynuowała, zanim ktokolwiek zdążyłby zwrócić na to uwagę. - Myślisz, że wszystkie rozumy pozjadałeś? No dalej, cwaniaczku, pochwal się czymś, skoro takim jesteś ekspertem. - Nie dbała o to, żeby opuścić głos, więc więcej ludzi zaczęło przyglądać się tej sprzeczce. - Kim jesteś z zawodu, co? Gońcem ministerialnym? Handlarzem kociołków? Bo na naukowca to mi nie wyglądasz. - Oparła łokieć na stole i podparła brodę na mocno zaciśniętej pięści.
[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Knajpa morderców [odnośnik]19.12.20 21:35
- Nikt mnie nie prosił, lecz rozmowę prowadzi pani tak głośno, że chcąc czy też nie, właściwie to stałem się jej uczestnikiem, a skoro tak się stało, to nie mogę zachować milczenia, kiedy rozpowszechnia się błędne informacje - odpowiedziałem, zachowując wciąż spokojny ton głosu; nie dziwiłem się złośliwości blondynki, wypowiedzianemu z przekąsem cwaniaczku, choć do niego było mi bardzo daleko. Nikt mnie do ich stolika nie zapraszał i pewnie wolałaby, aby nikt tego nie zrobił i mogła dalej się wymądrzać, lecz wygłaszanie takich bzdur mogło przynieść realną szkodę. - Nie, droga pani, nie sądzę, abym pozjadał wszystkie rozumy, lecz mogę powiedzieć, że zajmuję się łamaniem klątw i starożytnymi runami zawodowo, więc chciałbym sprostować to, co pani powiedziała o runach Eraz i Eiraz - odparłem. Właściwie nie skłamałem. Oficjalnie wszak nie wykonywałem już zawodu aurora, a udawało mi się co jakiś czas zdobyć zlecenie na złamanie klątwy, brałem za to niewielkie pieniądze, by zarobić na życie. - Nie ma takich run. Są za to Eihwaz, czyli wytrwałość oraz Ehwaz - współdziałanie. Pierwsza jest nieodwracalna, drugą zaś można odwrócić - ciągnąłem dalej, przez nikogo niepoproszony, lecz czułem się w obowiązku, aby wyjaśnić dlaczego w ogóle zdecydowałem się wtrącić. Powiedziałem więcej, niż należało, by czarodzieje i czarownica zrozumieli, że ja wiem o czym mówię - w przeciwieństwie do bardzo pijanej blondynki, która ze mnie kpiła i drwiła, lecz nie zrobiło to na mnie najmniejszego wrażenia. Chciała się powymądrzać przy mężczyznach, zrobić na nich wrażenie, chwaląc się wiedzą, lecz najwyraźniej niewiele zapamiętała z wykładu o runach, o ile w ogóle w szpitalu świętego Munga takowe mieli. Moja młodsza siostra, Lizzie, także uczyła się na magomedyka i nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek wspominała o nauce starożytnych runach podczas tego kursu.
- Błędne jest też myślenie, że krew nie zawsze jest potrzebna. Aby nałożyć klątwę na człowieka, jego krew jest niezbędna - dodałem cierpko.
Można powiedzieć, że szczęśliwie dla ofiary, bo zdobycie jej krwi bynajmniej nie było takie proste. Gdyby krew nie była potrzebna do nałożenia klątwy, to zgonów i tragedii z powodu tychże klątw byłoby po stokroć więcej.
Poczułem się nieco urażony słowami blondynki, bo to, że nie wyglądam na naukowca zabrzmiało tak, jakbym co najmniej prezentował się jak głupiec, oszołom, pijak z rynsztoka. Zmarszczyłem brwi i zmierzyłem ją chłodnym spojrzeniem.
- Pani zaś nie wygląda na uzdrowiciela, gdy doprowadza się pani do takiego stanu, gdy nie wie pani sama co mówi - powiedziałem cierpko. Mogłem się założyć, że gdyby wstała, to zaczęłaby się zataczać.


when injustice
becomes law
resistance
becomes duty



Cedric Dearborn
Cedric Dearborn
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
anger makes you stupid

stupid gets you killed
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Knajpa morderców - Page 3 Hss7
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7241-cedric-dearborn https://www.morsmordre.net/t7249-nike#195067 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-oaza-chata-nr-30 https://www.morsmordre.net/t7248-skrytka-bankowa-nr-1776#195061 https://www.morsmordre.net/t7247-cedric-dearborn#195054
Re: Knajpa morderców [odnośnik]30.12.20 19:18
Za jakie przewinienia los ją tak karał, że nie mogła już nawet w spokoju poudawać wszechstronnie uzdolnionej czarownicy przed bandą czerwononosych ochlapusów, którzy pewnie rano nie będą nawet pamiętali jak mają na imię, a co dopiero jakie wrażenie zrobiła na nich pewna piękna blondynka? Zachowywała się w ten sposób przede wszystkim dla siebie, bo nawet niepewna własnych słów potrafiła przybrać pozę, sięgnąć po oschłość w tonie wystarczającą, by można ją było powiązać z sylwetką surowej nauczycielki. Lubiła mieć rację, lubiła czuć wyższość, choć zwykle, gdy umysłu nie przyćmiewała alkoholowa mgiełka, preferowała wybierać sobie godnych przeciwników do dyskusji oraz - przede wszystkim - tematy, w których autentycznie mogła zabłysnąć. Z runami nie miała nic wspólnego, nie będzie też mieć żadnej korzyści z zaimponowania grupie anonimowych degeneratów. Logika nie miała jednak żadnego znaczenia, gdy na drodze stanął nowy przeciwnik i najwyraźniej gwiazda wieczoru, gdyż spojrzenie chyba każdego w knajpie zdążyło skierować się już w stronę narastającej sprzeczki.
- To, że coś usłyszysz, nie znaczy, że ciebie dotyczy. Matka cię nie nauczyła, że nieładnie przerywać kobietom? - zdenerwowała się na tyle, że początkiem zignorowała rubaszne śmiechy i ciche przytyki siedzących przy stole mężczyzn. Z każdym kolejnym słowem nieznajomego frajera wydawali się bardziej rozbawieni; dwóch zaczęło przegadywać się o to, który w rzeczywistości miał rację, inny natomiast wziął sobie za cel zabawianie towarzystwa dowcipami o blondynkach. Jakże inaczej. - Brawo, zawodowy łamacz klątw, to nam było potrzebne. - rzuciła sarkastycznie, ale gdy wstała, nie było jej do śmiechu; frustrację dało się zobaczyć po zaróżowionych policzkach i napiętych mięśniach zaciskanej szczęki. Dla stabilności musiała podeprzeć się jedną dłonią na stoliku, ale dzięki temu długie włosy w zwodniczo piękny sposób zafalowały wokół jej sylwetki, jak jakaś połyskująca woalka. - Zamknij się - warknęła nieelegancko, wcale nie daleka od tego, aby złapać go za łachy i odepchnąć.
W działaniu wyprzedził ją jeden z pijaków; gdy tylko wstała i oparła biodro na krawędzi stołu, wykorzystał okazję i wyciągnął dłoń, żeby złapać ją za tyłek. Poczuła to, warknęła pod nosem i - zbyt wściekła, by dawać sobie czas do namysłu - chwyciła najbliższy leżący przy talerzu widelec, a potem dziabnęła nim go w drugą, podpartą na blacie łapę. Wydarł się, bo metalowe zęby częściowo zostały w skórze. Musiała odskoczyć od stołu, zrobiło się przy nim nie lada zamieszanie - w knajpie było jednak ciasno, a obcy arogant stał zbyt blisko, wpadła więc na niego, odwróciła się z furią i chlusnęła mu w twarz drinkiem, który wciąż ściskała w dłoni.
- A ty co? - sapnęła gniewnie, chociaż po prawdzie zdawała sobie sprawę, że na wykłócanie się brakuje już czasu. Banda przy stoliku zaczęła zbierać się, wyraźnie wkurwiona, z krzywych taboretów, z drugiej strony miała tego elegancika; była otoczona.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Knajpa morderców
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach