Wydarzenia


Ekipa forum
Sala bankietowa
AutorWiadomość
Sala bankietowa [odnośnik]08.08.17 18:33
First topic message reminder :

Sala bankietowa

★★★★
Sala bankietowa służy organizacji mniejszych koncertów, ale też innych wykwintnych uroczystości, pozbawiona podwyższonej sceny oraz typowej widowni buduje kameralny klimat. Kiedy do sali wchodzą goście, wewnątrz pojawiają się wygodne, szerokie fotele wyścielane czarnym aksamitem, rozrzucone chaotycznie, nie jak teatralna widownia w ilości odpowiadającej zbierającym się gościom. Szeroki parkiet wykonany z ciemnego drewna lśni i odbija sylwetki gości niemal jak lustro; zwykle pozostaje pusty, pozostawiając miejsce na taniec przy koncertujących muzykach. Na podobne uroczystości wpuszczani są jedynie odpowiednio elegancko ubrani goście. W razie potrzeby miejsce to zamienia się w salę bankietową, a szeroki parkiet przecina równie długi stół, przy którym ustawiają się owe fotele. Wysokie jaśniejące bielą ściany zdobią trzy akty przedstawiające syreny występujące w Fantasmagorii, tu i ówdzie ustawiono pękate porcelanowe donice obsadzone zaczarowanymi kwiatami o intensywnym zapachu. Stojące kandelabry rzucają na całość blade, romantyczne światło blaskiem kilkudziesięciu świec, olbrzymie okno, przez które mogłoby się przebić dzienne światło, przysłania przejrzysta granatowa firanka. Pomiędzy fotelami lewitują srebrne tace z szampanem, owocami i francuskimi przystawkami.
Muffliato.



Podgląd mapki i pierwszy post - spotkanie Rycerzy Walpurgii.[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:22, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 22 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala bankietowa [odnośnik]21.06.21 21:50
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 67
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 22 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.06.21 1:33
Też się nad tym zastanawiał - czy powinni tam powrócić? Nie leżało to w ich mocy, decydował Czarny Pan; znaleźli się tam, bo na to pozwolił, znaleźli się tam, bo ich wysłał, czy istniała możliwość, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co dzisiaj się z nimi działo? Z pewnością nie, uprzedzał każdy ruch. Był gotów na tę ofiarę, ofiarę złożoną z nich, przecież przekazał im tamtą historię - jasno to z niej wynikało. Powiódł spojrzeniem w kierunku Craiga, z ulgą przyjmując odpowiedź na zasadne pytanie Deirdre. Prawdziwą czy pozorną? Łatwo było chwycić się strzępów domysłów po to tylko, by zachować spokój umysłu. Prawdy nie znali. Craig był pośród nich najsłabszy - czy pozostali mogli czuć się pewniej? Wątpliwe. - Niejako? - dopytał, nie chcąc pozostawić w tym niedomówień. Niebawem skupił uwagę na Sigrun. Nie wiedział o jej problemach, kolejny błąd. Powinien zadać sobie trud porozmawiania z każdym od  razu, gdy zbudziła się w nim ta okrutna istota. Bezwiednie skinął głową, przychylając się do jej stanowiska.
- Zatem powiązaliśmy się z tymi kamieniami - podsumował krótko ten wywód. - Ich duchy wciąż są z nami - mówił dalej, przenosząc wzrok na Craiga. Tamte cienie - czym były? Nie wiedział, nikt z nich tego nie wiedział. - A my musimy nauczyć się, jak nad nimi panować. - Każdy z nich przechodził to inaczej. - Też nie jestem sam - odparł w końcu na stwierdzenie Mulcibera, unosząc ku niemu spojrzenie. Poważne. Istota, która była przy nim, pragnęła krwi. Ich krwi. Wysłuchał Ramseya, w zamyśleniu, zastanawiając się nad jego wnioskami.
- Nad wypędzonymi nie zapanujemy - zasugerował, spoglądając jednak przy tym wciąż na Mulcibera. On miał szansę zrozumieć z tego najwięcej - był przecież niewymownym. - Jeśli trwały bez nas w podziemiach, przetrwają bez nas i tutaj. Czym zatem dla nich jesteśmy, nosicielami pozwalającymi rozwijać się pasożytom czy oprawcami, którzy trzymają je przy sobie w silnym potrzasku? - Nie spodziewał się usłyszeć odpowiedzi na pytanie, na które jej nie znali, ale niektóre pytania warto było zadać choćby dla samych siebie. Skorzystać z ich wiedzy. Wykorzystać je. - Druidzi brzmią prawdopodobnie - przyznał. - Gdyby te byty nie były ludzkie, sprzeciwić im się byłoby znacznie trudniej - Pradawni i potężni, być może, ale w końcu nadeszli oni - potężniejsi. - Duch czerwonego kamienia łaknie krwi. To kobieta, kazała mi poznać swoje imię, tak jak gdyby jego brzmienie mogło mieć znaczenie. Moc - zamyślił się, ściągając brew. Craig znał imię własnego - niczego to nie zmieniało. Ale być może, w konkretnych okolicznościach, mogło się to potoczyć inaczej. - Nie wiem nic więcej - Była z nimi, szeptała, kpiła, chichotała, ale tak naprawdę nie zdradziła się przed nimi niczym. - Niosła zdradę - obracała ich przeciwko nim samym. - Być może zatruła umysł Francisa ostatecznie - Był zatruty już wcześniej, ale mogła przyśpieszyć nieuchronne.
- Nie będziemy wzywać Czarnego Pana. Nie mamy do powiedzenia nic, co byłoby dla niego przydatne - mieli tylko pytania, wątpliwości, rozterki i problemy, a tego ich pan nie potrzebował. Był w stanie wejść w umysł każdego z nich, samem odnajdując kłębiące się w nich lęki. A może nawet już to zrobił, może nawet nie wiedzieli. Ich pan nie był od tego, żeby ich niańczyć. - Nie będzie zadowolony z naszych słabości - Musieli się pozbierać. Znaleźć odpowiedzi. Osiągnąć sukcesy. Wtedy - wtedy Czarny Pan spojrzy na nich inaczej.
O horkruksie wiedzieć musieli - bez tego był bezużyteczny. Musieli wiedzieć, by móc go odnaleźć i wykorzystać zgodnie z zamierzeniem, ku chwale Czarnego Pana. Wiedza byłaby bezpieczniejsza tylko u niego - ale wtedy bezcelowa. Nie mógł dzisiaj wiedzieć, kto będzie żyw, gdy hokrkruks okaże się potrzebny.
- Pan spojrzał na mnie łaskawie - odparł na pytanie Deirdre, bez niego by tego nie dokonał, bez jego mocy, wiedzy, umiejętności, to on wskazywał drogę. Teraz, wtedy, zawsze. Wybrał go jako pierwszego, ale i na nich przyjdzie czas, był tego pewien. Dziś już wiedział - że niemożliwe leżało w zasięgu. Że niemożliwe nie istniało dla Czarnego Pana.
I nie powinni istnieć też dla nich, mieli tylko zapanować nad krajem. Caelan Goyle rzeczywiście nie miał sobie równych w żegludze.
- Liczę na niego - przyznał na słowa Deirdre. - Udało mi się jednak natrafić na ślad gangu działającego na wybrzeżach Kentu i sąsiednich. To przemytnicy, mają swoje statki. Myślę, że jesteśmy w stanie złożyć im propozycję nie do odmówienia, liczę, że to oni w dużej mierze przejmą kontrolę nad wodami - podjął, nie bez wątpliwości, bo nie znał tych ludzi i nie słyszał o nich wystarczająco dużo, by móc nabrać pewności. - To grupa z tradycjami, działają od kilkuset lat. Potrafią być skuteczni, jeśli chcą, grunt to ofiarować im odpowiednią motywację - Współpraca oparta na choćby częściowych korzyściach musiała przynieść im profity będące gwarantem wolności. - Moja rodzina me Francji rozległe kontakty, ale nacisku nigdy za wiele. Powinniśmy zintensyfikować działania zmierzające do umocnienia sojuszu między krajami, a wówczas łatwiej będzie zapanować nad uciekinierami - przytaknął słowom Deirdre i późniejszym Craiga. - Na razie jednak zdolności krasomówcze przydadzą mi się najmocniej w nadmorskich portach, gdzie będzie należało rozmówić się z administracją  - upewnić się, że zdają sobie sprawę ze wszystkiego, co dzieje się wokół nich i czego od nich oczekujemy - ciągnął myśl, obracając w dłoni trzymane nadgryzione jabłko. Przytaknął krótko Burke'owi, wroga należało zniszczyć bezlitośnie i szybko. Bez skrupułów. Wykorzystali już czas na zabawę. Skinął głową w podzięce na słowa Sigrun. - Przemytnicy z Hawkhurst korzystali przed laty z podziemnej sieci tuneli, będzie im trzeba pomóc doprowadzić je do użytku, ale nie spodziewam się tam większych trudności - rycerze powinni sobie z tym poradzić bez trudu. Odpowiednio wykorzystane pozwolą na usprawnienie handlu, a w konsekwencji, być może, poprawienie stanu naszych dostaw. Na pewno na wybrzeżu, ale sprawna organizacja pozwoli to rozszerzyć na nasz zasięg. Prawdopodobnie. - Czy to było osiągalne, daleka perspektywa nie niosła obietnic. - Sukces znacząco podniesie morale. Będzie to możliwe, jeśli umocnimy pozycję tych ludzi... jako współdziałających z nami. Powinniśmy umożliwić chłopcom zabawienie się i poprowadzić ich parę razy do walki z wrogiem, który stanie się w ten sposób wspólny - snuł dalej, unosząc spojrzenie wpierw na Rookwood, potem na pozostałych. Wydawało mu się, że bez trudu znajdą im odpowiednie zajęcie. Takie, przy którym zabawią się dobrze. - W zamian za obietnicę bezkarności i powojennej amnestii powinni wykazać się... wdzięcznością - uznał, ministerialne siły nie były w stanie walczyć na tak wielu frontach. Buntownicy zajmowali zbyt duże tereny. Jego wywód przerwało wejście Drew, pomknął spojrzeniem ku drzwiom.
- Drew - powitał go, bez zbędnych ceregieli. Spóźnił się.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 22 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.06.21 12:35
Skinęła głową, słysząc odpowiedź Craiga, ciągle zaintrygowana tym, co działo się wczoraj w Białej Wywernie. Skoro Burke posiadł taką moc, kontrolując te mityczne stworzenia, co mogło kryć się w pozostałych śmierciożercach? I jak mogli to wykorzystać? - Też sądzę, że lepiej wykorzystać ich moc. Skoro dożyliśmy tego momentu, jest duża szansa, że porozumienie przyniesie nam więcej korzyści niż próba magicznych egzorcyzmów – powiedziała powoli, w zamyśleniu, tuż po słowach Ramseya. – Posiadałam fioletowy kamień, a by go uzyskać, musiałam stoczyć walkę z rycerzem, pradawnym Aongusem. Nie wiem zbyt wiele na jego temat – wyznała beznamiętnie, nie lubiła przyznawać się do braku wiedzy, lecz w tym przypadku wydarzenia Locus Nihil były dla niej jedną wielką niewiadomą. Świadomość, że nie jest w tym szaleństwie sama, przynosiła zarówno ulgę – a więc to nie ona była słaba – jak i niepokój, stopniowo zastępowany nadzieją i fascynacją. Skoro dzięki Czarnemu Panu jeden z nich mógł oszukać śmierć i podzielić dusze, nie istniały rzeczy niemożliwe. – Macie pomysł jak można skrystalizować ich moc? Wykorzystać ją? Porozumieć się z tą…zainfekowaną częścią osobowości każdego z nas? – skoro nie zamierzali kontaktować się z Lordem Voldemortem, kto inny mógł pomóc przeprowadzić ich przez ten proces? Zamyślenie przerwało skrzypnięcie drzwi. Zerknęła na wchodzącego Drew, omiatając go wzrokiem. Nie wyglądał najlepiej, ale nie skomentowała bladości i drżących rąk, nagle ucichła, spoglądając ponownie na Tristana. Poskąpił im odpowiedzi, nie zdradził szczegółów, nie opisał tego, czego dokonał – a ona nie zamierzała na niego naciskać, nie teraz, wypełniona dziwnym poczuciem odrzucenia. Dopiero po rozwinięciu kwestii przejęcia morskich wpływów, odezwała się ponownie.
- Do których portów powinnam się udać najpierw? – dopytała, chcąc zaplanować wykorzystanie retorycznych umiejętności. – Mogę też zaoferować wsparcie w negocjacjach z tymi…żeglarzami – dorzuciła, chociaż nie było to spełnieniem jej marzeń. Znała plotki o tym środowisku, lecz cel uświęcał środki. Skoro dzięki ich zaangażowaniu mogli przyśpieszyć oczyszczanie tego rejonu z szlamiego przemytu, warto było podjąć ten rodzaj współpracy.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Sala bankietowa [odnośnik]24.06.21 12:41
Potwierdzenie Tristana, że także to czuł — tą ciągłą obecność, coś, co przejmowało nad nim kontrolę — z jednej strony go pokrzepiło, oznaczało bowiem, że nie okazał się słabszy niż inni, niedostatecznie odporny, a z drugiej niepokoiło, bowiem tak silny czarodziej, jak Rosier, tak niebezpieczny jak on, stanowili dla wielu, czasem sojuszników, spore zagrożenie.
Nie próbował stawiać tezy na zadane przez Tristana pytanie. Patrzył na niego chwilę, obrócił w tym czasie w palcach kilka owoców.
— Zauważyliście jakieś prawidłowości z nimi związane? Czy pojawiają się w konkretnych sytuacjach? Momentach? Porach dnia, nastrojach? Czy któremukolwiek z was udało się go przywołać? — Takie niuanse mogły okazać się ważne. Demony, duchy, bóstwa — czymkolwiek to było, dla niego wciąż pozostawało to poza własną kontrolą. A to wciąż było niebezpieczne. Informacja o tym, co się z nimi działo i czego mogli się spodziewać była istotna dla nich wszystkich. Tylko to pozwalało na trzeźwiejszy osąd w sytuacjach takich, jak ta wczoraj — choć był pewien, że głosy we wszystkich głowach musiały być wyraźne i zagłuszać wszystkie inne. Inaczej Drew nie podniósłby na niego różdżki, a Deirdre dłoni i głosu.
Zgodził się z decyzją Tristana — Czarny Pan wymagał od nich umiejętności radzenia sobie z trudnościami. Byli od tego, by wzajemnie wspierać się w trudnościach, nawet jeśli każdemu w nich było to nie w smak. Pojmanie Burke'a i zamknięcie go w Azkabanie miało ich nauczyć współpracy, stali po jednej stronie i mieli o tym pamiętać. Czarny Pan wysłał ich w podziemia wiedząc, co mogło im grozić. Oni także musieli liczyć się z konsekwencjami, a teraz poradzić i pokonać słabości. Przekuć je w siłę.
Włożył do ust winogrono, przysłuchując się Rosierowi i planom rozmów z przemytnikami. Zabawa z ludźmi, bezkarność i obietnica wolności po wojnie brzmiała jak bajka.
— Więc jeśli skierujemy ich na okolicznych buntowników, to upieczemy dwie gęsi na jednym ogniu.— głośno powtórzył sedno sprawy, z uśmiechem i satysfakcją — zyskają sojuszników, a raczej podległych sobie ludzi i pozbędą się robactwa. Pokiwał głową, skubiąc kolejne winogrono.  — Wśród sojuszników mamy postaci, które mogłyby przysłużyć się realnie tej sprawie. Cygnus Black świetnie sprawdziłby się w negocjacjach, Cornelius Sallow. Przy odporniejszych na racjonalne argumenty gębach, Tatiana byłaby w stanie owinąć ich sobie wokół palca — myślał głośno.  Mogli, powinni zabrać ich ze sobą, wykorzystać ich talenty.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala bankietowa - Page 22 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala bankietowa [odnośnik]25.06.21 0:14
Zdawałem sobie sprawę, że przerwałem Tristanowi, lecz nic nie mogłem na to poradzić. Spóźniłem się po raz pierwszy, zatrzymały mnie własne obawy, być może przejaw słabości i walki z czymś, czego nie potrafiłem okiełznać. Spojrzałem na śmierciożercę, kiedy wypowiedział moje imię, a następnie skinąłem lekko głową w ramach niemych przeprosin. To jedno słowo nigdy jeszcze nie przeszło mi przez gardło, naprawdę nie potrafiłem przepraszać.
Po słowach Ramseya, domyśliłem się, że rozmawiali o sytuacji w Białej Wywernie, zjawach i samych duchach, które mieszały nam w głowach. -Początkowo nie potrafiłem rozgryźć, co się ze mną dzieje- zacząłem przyciszonym tonem, po czym zerknąłem po wszystkich zebranych. -Potrafię w ciągu godziny zmieniać swoje podejście oraz nastrój kilkukrotnie. Targają mną wtem silne emocje, lawina jakiej nie jestem w stanie zatrzymać. Nie jestem sobą, robię i mówię rzeczy, które nigdy by nie padły z moich ust- opowiedziałem pokrótce. -Nie ma na to żadnej zasady, żadnego elementu wywołującego zmianę. Otwieram rano oczy i zamykam je wieczorem jako ktoś inny. Nie potrafię nad tym zapanować- dodałem przesuwając dłonią wzdłuż brody. -Wczoraj słyszałem głosy, masę różnych szeptów, które przeplatały się między sobą i nakłaniały mnie do działania. Przejęły kontrolę, poddałem się temu, choć początkowo próbowałem walczyć. Obawiam się, że to będzie narastać, a wtedy będę zagrożeniem nie tylko dla wszystkich innych, ale i samego siebie- zacisnąłem na moment wargi i pokręciłem głową z cichym westchnięciem. -Miewam napady agresji, niepohamowanej rządzy krwi i dźwięku łamanych kości. Nigdy tak nie postępowałem mimo swej porywczości- zwieńczyłem nie znając odpowiedzi na pytanie Mulcibera. Mogłem jedynie opowiedzieć o swojej przypadłości, albowiem do swych własnych zapewne nawiązali już wcześniej.
-Myślicie, że jest szansa na porozumienie? Czerpania z tego korzyści, jeśli nauczymy się nad tym panować?- uniosłem brew w zastanowieniu. Nigdy wcześniej nie patrzyłem na to w ten sposób, właściwie wychodziłem z założenia, iż jest to przekleństwo, z jakim należało się po prostu pogodzić.
Nie wypowiedziałem się w kwestii buntowników oraz negocjacji, albowiem niewiele miałem informacji, o co konkretniej chodziło. Liczyłem, że kolejni pokrótce przybliżą sprawę, aby Tristan nie musiał mówić wszystkiego od początku. Szanowałem ich czas.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala bankietowa [odnośnik]25.06.21 16:53
- Z tym, który tkwił w tobie, obawiam się, miałam okazję porozmawiać - odparła z westchnieniem Sigrun. Już wtedy, tam na dole, zorientowała się, że z Mucliberem jest coś nie tak. Wydawał się nie być sobą. Sugerował sprzeczne z podejrzeniami reszty rozwiązania, które zamiast ich przybliżać do osiągnięcia celu, to ich oddalały. Mieli szczęście, że nie wykorzystał pełni swojej mocy, aby im przeszkodzić. - Czarny kamień, którego dotknęłam, był kamieniem śmierci. Jestem tego pewna. Jestem pewna, że zabrał moją duszę na drugą stronę - wyrzekła, spoglądając śmiało na ich twarze po kolei, choć zdawała sobie sprawę jak absurdalnie mogło to brzmieć. Śmierć, niezrozumiałe zmartwychwstanie, była jednak więcej niż pewna, że tak właśnie się stało. - Od tamtej pory śmierć cały czas mnie nawiedza - dodała. - Nie wiem, czy jej duch ma jakieś imię i czego pragnie. Podsuwa mi jedynie nieprawdziwe obrazy. Zbyt rzeczywiste halucynacje. Nie wiem kiedy znów się pojawi. Nie ma chyba na to reguły - odpowiedziała na pytanie Mulcibera, który szukał jakiegoś schematu. Wysłuchała jego teorii - wydawała się prawdziwa, lecz zarazem mocno martwiąca. Jeśli te duchy, które uwolnili i do jakich się przywiązali, spróbują przejąć nad nimi kontrolę, mogli być w niebezpieczeństwie, choć byli silni. Locus Nihil było bardzo silnym artefaktem. - To mogą być szczątki duszy tych druidów? Zmienione przez potężną, czarną magię? Czy to nieludzkie byty? - zastanowiła się. - Musimy się wzmocnić przed ich próbami zawładnięcia naszymi ciałami. Są na to jakieś eliksiry? Amulety? Inne sposoby? - Sama czuła się wciąż osłabiona, nie tak silna jak wcześniej, musiała to mieć na uwadze i nie lekceważyć swojego stanu, by nie sprowadzić na Rycerzy Walpurgii kłopotów. - Może uzdrowiciele będą mogli coś podpowiedzieć... A skoro już o nich mówię, to rozmawiałam wczoraj z Elvirą Multon po spotkaniu. Dostała ostatnie ostrzeżenie, jeśli wciąż będzie zachowywać się tak lekkomyślnie i bezczelnie, głupio, straci i skórę, i język.
Żadne z nich nie mogło sobie pozwolić na to, aby Rycerz Walpurgii odzywał się do nich tak jak robiła to Multon. Ani na błędy jak wczorajszego dnia, kiedy przyprawiła Mulcibera o niezrozumiały, dziwny atak. Sigrun nie mogła jednocześnie powstrzymać się przed spojrzeniem na Craiga, który przed miesiącem wcale nie zachował się lepiej podczas publicznej uroczystości.
Gdy Macnair się pojawił, dołączając do rozmowy, skinęła mu głową. Sądziła już, że go nie będzie. Zamiast jednak na nim, Sigrun skupiła się na głównym celu tego spotkania - planach Tristana co do morskich przemytników.
- Mogę pomóc w doprowadzeniu tych tuneli do użytku. To nie powinien być duży problem - zaoferowała się. W przypadku negocjacji i konieczności rozmów z dyplomatami lepiej, aby pomógł ktoś inny. Rookwood nie była dobrym wyborem w takich przypadkach. Miała za mało cierpliwości i doświadczenia w polityce. Uśmiechnęła się kącikiem ust, kiedy Tristan zasugerował, że może powinni dać tym przemytnikom okazję, aby sprawdzili się w walce. Zasmakowali krwi, walki, emocji. - Z chęcią zaproszę ich do walki w ramię w ramię. Okazji ku temu na pewno nie zabraknie. Jeśli nie w Kent, to w innym hrabstwie. Zorganizuję to - zapewniła. Świstoklik, miotła, cokolwiek - transport nie będzie żadnym problemem. Jeśli byli na tyle silni i dobrze zorganizowani, to z pewnością potrafili się też teleportować.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Sala bankietowa [odnośnik]26.06.21 0:36
- Słuchały moich komend, ale bardzo uparcie walczyły, by zerwać się ze smyczy. Słyszałem w głowie także głos, który namawiał mnie, bym się poddał. I udał na łowy - doprecyzował, spoglądając na Tristana.
Zerknął na Deirdre. Nie spodziewał się by porozumienie było możliwe. Jeśli wszystkie te duchy były podobne do Cernunnosa, nie było z nimi żadnego pertraktowania. Łaknęły krwi, wojny, mordowania. Nawet gdyby zaproponować im krew zakonu, to było mało. Chciały zniszczyć wszystko i wszystkich. Sam zapytał o to wczoraj swoje rogate demony.
- Może obydwoma - zasępił się, wpatrując w blat stołu. Może byli i nosicielami i oprawcami. Nie mieli pewności, może duchy jednak potrzebowały ciał, aby przetrwać na powierzchni. Może bez fizycznej formy nie miały żadnej władzy. Teraz jednak wszyscy musieli znaleźć sposób na to, by ze zwykłych nosicieli stać się panami tej sytuacji. Oczywistym było, że nie istniała opcja pokojowego wyjścia. Duchy były zbyt agresywne, zbyt destrukcyjne, zbyt dzikie by dało się z nimi rozmówić. Pozostała im czysta i brutalna siła, zmuszenie swoich pasożytów do posłuszeństwa. - Czyli pierwszym krokiem będzie właśnie poznanie ich imion - to znów były tylko jego domysły, ale imiona miały wielką moc. Istniała szansa, że i w tym przypadku miało to swoje zastosowanie. Może dzięki temu Burke był w stanie zapanować nad demonami, które objawiły się poprzedniego dnia w Wywernie. Czy i innym byłoby prościej, gdyby zdobyli taką wiedzę o swoich opętaniach? Ale jeśli tak, to czemu duch, który związał się z Tristanem nakazał mu odkrycie swojej tożsamości?
- Próbowałem dostrzec jakiś wzorzec, ale, przynajmniej w moim przypadku, nic się nie pojawiło. - odezwał się w odpowiedzi na pytanie Ramseya. Poroże pojawiało się niezależnie od pory dnia, nastroju, okolicy, tego co zjadł na śniadanie czy wypił lub o czym pomyślał. W jednej chwili prowadził poważną konwersację z bratem lub kuzynem, w następnej już przypominał dziwadło, które uciekło z cyrku.
- Każdy z nas musi się wzmocnić. Szczególnie psychicznie. Tam zaatakują najpierw - nie twierdził, że byli słabi, absolutnie. Jednakże to, z czym mieli do czynienia, już pokazało, jaką ma moc. Potrafiło nagiąć do swojej woli najsilniejszych z nich. A to właśnie w umyśle miały się toczyć pierwsze bitwy pomiędzy nosicielem, a pasożytem. Prastare duchy, zmuszające śmierciożerców do wykonywania swojej własnej woli - nie potrafił sobie w tym momencie wyobrazić groźniejszego scenariusza. Jeśli w przyszłości zaczną bez zawahania sięgać po różdżki i ciskać w siebie zaklęciami, zabraknie jedności i siły, która do tej pory pchała ich ku celowi. Nie można było do tego dopuścić, nie gdy zakon wciąż stanowił tak ogromne zagrożenie.
- Jeśli chcesz porozumieć się z przemytnikami, możesz to zostawić mnie. Starczy że podasz mi namiary - zwrócił się jeszcze do Tristana. Tajemnicą poliszynela było to, że Burke'owie od lat korzystali z usług przemytników. Craig nie był w stanie zliczyć, ile dobra wwiózł do kraju, korzystając z ich usług. To była bardzo specyficzna banda - Jeśli wyrobili sobie renomę, nie będą chcieli rozmawiać z byle kim. Nawet szlacheckie nazwisko może nie zrobić wrażenia. Potrzebny jest ktoś zaufany z ich branży. - w przeciwieństwie do demonów, z przemytnikami dało się dogadać. A ludzi tego pokroju lepiej było nie brać pod włos. Potrafili się mścić, a przecież nie o to rycerzom chodziło, aby walczyć z tymi, którzy mieli odwalać za nich brudną robotę. To miała być współpraca, która obu stronom przyniesie bardzo duże korzyści, prawda?


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Sala bankietowa [odnośnik]27.06.21 13:19
Przemknął wzrokiem po twarzy Deirdre, nie potrafił odpowiedzieć na jej pytanie. Nie znał się na egzorcyzmach, przebywał z istotą, która przenikła w jego ciało już od pewnego czasu, ale nie potrafił się z nią porozumieć ani odnaleźć w tym prawidłowości - wyglądało na to, że oni wszyscy błądzili po ciemku równie mocno.
- To raczej niespodziewane - odparł na zasadne pytania Ramseya, ich istota z pewnością zmierzała do próby odnalezienia odpowiedzi na pytania, czy powinni pogłębić obserwacje? Wgryzł się w trzymane w ręku jabłko, w milczeniu wsłuchując się w dalsze padające słowa. Relacja Drew brzmiała przerażająco, a przede wszystkim przerażająco znajomo. Też się tego bał, że mroczne moce w pełni zatrują jego umysł, czyniąc go niebezpiecznym dla niego samego i wszystkich wokół. Musieli czym prędzej znaleźć sposób na to, by nad tym zapanować. Słowa Craiga nie brzmiały wcale bardziej budująco.
- Sposób musi istnieć - odparł w końcu. - A my musimy znaleźć go zanim będzie za późno - Zdawało się, że myśli wszystkich tu obecnych kłębiły się wokół podobnych scenariuszów. Sigrun umarła. Straciła życie. Wróciła - jak i dlaczego? Fakt, że to w ogóle było możliwe, prawdopodobne, zatrważał, nasuwając na myśl rozmyślania o tym, jak wielką potęgę kryły w sobie kamienie. Z całą pewnością istniał sposób na to, by tę potęgę wykorzystać, Czarny Pan nie podzielił się z nimi swoimi planami. Nie znał sposobów, które mogły uchronić ich przed duchami. - Panna Multon wydaje się dość zdeterminowana w poszukiwaniu prawdy - odparł, podnosząc słowa Sigrun o możliwościach i zakresie wiedzy uzdrowicieli. - Zachary ma zapewne dostęp do arabskich manuskryptów, które mogą kryć nieznane nam tajemnice - Starsze niż angielskie, bez wątpienia.
- Skoro o tym mowa - podjął, ciągnąc słowa Sigrun, gdy wspomniała o Elvirze. Przemknął spojrzeniem na twarz Craiga, utkwiwszy je jego twarzy natarczywiej, niż zwykle. Współpraca, lojalność, nikt z tu obecnych równie mocno co on nie znał ceny tych słów. To on został uwięziony, gdy zabrakło wokół niego oddania. - Prowadzimy wojnę, Craig. Trudną, wyniszczającą i ważną. Zależą od niej losy Anglii, a może i świata. Namaścił nas ku temu sam Czarny Pan, który położył w nas nadzieję - nadzieję na to, że nie zawiedziemy. Czy mógłbyś nam wyjaśnić, jaki był cel publicznego upokorzenia tej dziewczyny u Blacków? - Popełniała towarzyskie faux pas, jedno po drugim, klaskanie miało w sobie coś rozczulająco ploretariackiego, przekleństwo, którym przerwała ciszę coś ordynarnego, ale po prawdzie to Burke - który był lordem i zasady poprawnego zachowania winien mieć w małym palcu - zachował się tamtego dnia najgłośniej. Wsparł się plecami o krzesło, nie odejmując od niego spojrzenia. - Czy słowne baty wymierzone - a właściwie wykrzyczane - pannie Multon w trakcie uroczystego pogrzebania czarodzieja, który oddał życie za Czarnego Pana, miały głębszy cel? Zastanawia mnie, czy jesteśmy w stanie oczekiwać od ludzi, że będą nas - Rycerzy Walpurgii - darzyć należnym szacunkiem, jeśli sami nie potrafimy go sobie okazać. Panna Multon musi zostać... nieco okiełznana - przelotnie przemknął wzrokiem po twarzy Sigrun, która najwyraźniej zajęła się już tym zadaniem i być może jako kobieta była ku temu bardziej odpowiednia. - Ale służy naszej sprawie z oddaniem. Po tamtych wydarzeniach zrobiła wszystko, co leżało jej w mocy, żeby postawić na nogi tych, którzy przeżyli. Jej zaangażowanie musi zostać docenione. Zwracanie się do niej w ten sposób, per wywłoko, na oczach całej czarodziejskiej socjety, daje otwarte przyzwolenie na znieważanie gorliwej i mimo wszystko cennej służki Czarnego Pana. Mniemam, że nie jest to efekt, który zamierzałeś osiągnąć. - Emocje nigdy nie radziły dobrze, ale oni już dawno musieli porzucić komfort kierowania się nimi. - Zrzucam to na karb twoich słabości, Craig - wszyscy się z tym mierzyli, duchy szeptały im do uszu okrutne pokusy. Zapobiegliwie nie wziął wtedy ze sobą różdżki. - Nad którymi musisz zapanować. - Powtórka z tamtych wydarzeń była absolutnie niedopuszczalna. Nie w taki sposób, nie na oczach wszystkich.
Skinął głową Deirdre na zapewnienie wsparcia, dobrze wiedział, że sile przekonywania śmierciożerczyni sprzeciwiłoby się niewielu. Skinął głową róównież Craigowi, w istocie słowa Burke'a dla przemytnika mogło znaczyć najwięcej.
- Edgar też nas wesprze, jego słowo przypieczętuje ten sojusz - Lord nestor rodu Burke dla przestępczego półswiatka musiał znaczyć najwięcej. Nie rozmawiał z Edgarem, zakładał, szukając potwierdzenia na twarzy Craiga. - Masz więcej ludzi, którzy mogą pomóc? - zapytał, rozważając dalszy rozkład sił.  
- Hasting, Rye, Winchelsea, porty Kentu, miast jest sporo - zaczął wymieniać na pytanie Deirdre, zbyt wiele, by nawiedziła je wszystkie samodzielnie, musieli działać sprawniej - śmierciożercy byli też potrzebni w innych rejonach, ale rozmowami z marynarzami mógł się zająć każdy. - Wojna rozbudza instynkty, jestem pewien, że chłopcy będą się świetnie bawić, kiedy będą mogli robić to, co lubią, tym razem za cichym zezwoleniem Ministerstwa Magii - przytaknął również Ramseyowi. Skinął lekko głową na wymienione nazwiska, wiedział o Cygnusie i Corneliusie, lecz niewiele był w stanie powiedzieć o Tatianie. Odnotował w pamięci jej umiejętności, wydawały się odpowiednie do pertraktacji z marynarzami, zwłaszcza lądowym. Przytaknął Sigrun, kiedy zaoferowała pomoc w kwestii sieci tuneli. - Nasi rycerze pomogą. Spodziewam się tam głównie bandytów, ale dokładniejszy rekonesans przyniesie lepsze efekty - Pod przewodnictwem Sigrun z całą pewnością sprostają temu zadaniu. - Muszą strzec wód, by dostawy przerzucane drogą morską pozostały stabilne, ale dzięki temu umocnią południowe wybrzeże, które sąsiaduje z najbardziej problematycznym Wybrzeżem Kornwalijskim. Przyda im się zachęta, by ostatecznie wyplewić z okolic bojówki Longbottoma. Kiedy zepchniemy wroga tylko do Kornwalii, całkowite wycieszenie go nie będzie już trudne. Spodziewam się, że na wodach będą w stanie przechwycić wiele łodzi z uciekinierami, kilka pokazowych egzekucji być może skutecznie odstraszy czarodziejów od podejmowania się podobnych rozwiązań - zamyślił się.  
- Ludzie, których chcę pozyskać, będą potrzebowali monopolu, żeby osiągnąć skutecznosć. Możliwe, że w grę wejdzie konieczność wyplewienia im konkurencji. Będziemy musieli ich wspomóc, dla rycerzy nie powinno stanowić to większego wyzwania - założył, choć być może na wyrost.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 22 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala bankietowa [odnośnik]28.06.21 8:47
- Zazwyczaj nie czuję nic, ale mam wrażenie, że te emocje kumulują się, by potem wybuchnąć z potrojoną siłą. Ataki agresji są mocniejsze i częstsze, gdy jestem z kimś, z kim byłam w podziemiach Gringotta, może więc faktycznie nagromadzenie aury kamieni w jednym miejscu nasila objawy - odpowiedziała na pytanie Ramseya, cały czas pełna nadziei, że ten puści wczorajszą eksplozję nienawiści w niepamięć. Chciała wierzyć, że byli nad tym, w co wplątywała ich magia Locus Nihil. Przesunęła wzrok na Drew, nie miała pojęcia, że tamte wydarzenia aż tak na niego wpłynęły, wydawał się normalny, ale czy nie każde z nich sprawiało takie pozory? Zastanowiła się też nad słowami Sigrun. - Może amulety to faktycznie rozsądne rozwiązanie? Znacie jakiegoś specjalistę? Może pomogłyby wyciszyć te...duchy albo zogniskować ich magię? - zaproponowała, usilnie starając się znaleźć rozwiązanie. Problem w tym, że nie posiadali wiedzy ani doświadczenia mogących skierować ich na właściwą ścieżkę w okiełznaniu rządzących nimi pradawnych mocy. Podejrzewała, że tylko siła Czarnego Pana oraz znak wyryty na ich ciałach ochronił ich przed ostatecznymi konsekwencjami noszenia w sobie mitycznych duchów, inaczej po prostu zginęliby, rozpadając się w proch pod naporem obcych istot, przejmujących nad nimi kontrolę.
Znów zamilkła na dłuższą chwilę, zaplatając ręce na piersi, pogrążona w rozmyślaniach, skupiona też na tym, by nie okazać wypełniającej ją złości - zazdrości? - wywołanej informacją o przekazaniu horkruksa Evandrze. Potrafiła się opanować, jej twarz nie zdradzała niczego poza determinacją i skupieniem na decyzjach dotyczących przejmowania wód pomiędzy Francją a Wielką Brytanią. - Możemy dostarczać im eliksiry oraz zasoby, by działali sprawniej i eliminowali wrogie jednostki - dorzuciła, wpatrzona przed siebie, w płomień świecy. To był dobry plan, miał wiele zalet. - Czy pora roku nie przeszkodzi w tych działaniach? - zapytała jeszcze, nie znała się na żegludze, morze nie było skute lodem, ale czy tak samo było w portach lub cieśninach, w których mogli ukrywać się przemytnicy mugoli? - Odwiedzę te najważniejsze. Resztę podzielimy między tych najwprawniejszych w przekonywaniu lub posiadających inne argumenty - odparła jeszcze na listę wymienionych portów, czując już, że nadchodzące tygodnie będą wymagały od niej jeszcze więcej. Ale to dobrze, praca na rzecz Czarnego Pana była przecież przyjemnością.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Sala bankietowa [odnośnik]29.06.21 23:34
Zaintrygowały ją słowa wypowiedziane przez Craiga. Zdradził, że cienie, jakie nawiedziły ich w Białej Wywernie dnia poprzedniego, zakłócając obrady, słuchały go. Dlaczego akurat jego? Czy kamień, który wpadł w ręce lorda Burke'a i przyprawiały go o jelenie rogi był najsilniejszy? Należał do przywódcy legendarnych druidów? Podobne myśli krążyły po głowi Sigrun; ze srebrnej papierośnicy wyciągnęła własnoręcznie skręconego papierosa i wsunęła go między wargi, by zaciągnąć się nieśpiesznie i ukoić niepokój, zastanowić się nad tym.
- Może powinniśmy spróbować znaleźć spirytystę. Kogoś, kto potrafi zapanować nad duchami i istotami niematerialnymi. Sposób musi istnieć, to może być krok pierwszy - zasugerowała, spoglądając na Tristana, przytakując mu. Musieli znaleźć ów sposób jak najszybciej. Zgadzała się też z Craigiem. Powinni byli poznać imiona demonów, które ich nawiedzały. To mogło okazać się ważne. Nie wiedziała, czy jakikolwiek spirytysta będzie w stanie coś zdziałać, lecz powinni byli chociaż spróbować. - Później wyczyścimy im pamięć. Z tego co pamiętam, to w Urzędzie Duchów pracował lord Rowle, czy oni nie mają w swoim hrabstwie nawiedzonego lasu? - zastanowiła się. Rookwood coś kojarzyła, lecz nie miała stuprocentowej pewności. Amulety rownież nie wydawały się złym tropem. - W październiku zamawiałam amulet u lady Primrose Burke w ich rodowym sklepie na Nokturnie. Nie wiem jednak, czy podołałaby tak potężnej mocy, jest młoda - odpowiedziała na słowa Deirdre. Z otrzymanego amuletu była zadowolona, lecz w grę wchodziły pradawne, potężne moce, które mogły przejąć kontrolę nad takimi czarodziejami jak oni - musieli być ostrożni.
Zamilkła, kiedy Tristan powrócił do chwili pogrzebu Alpharda Blacka i zwrócił się do Craiga, który dołączył do Elviry Multon i poniżył wszystkich Rycerzy Walpurgii. W pełni zgadzała się z każdym słowem - nie powinien był uzdrowicielki ganić przy wszystkich. Skinęła tylko głową, kiedy Rosier spojrzał na nią, bo podjęła już kroki, aby temperament Multon okiełznać. Uzdrowicielka była jak suka z wścieklizną, ale Rookwood potrafiła tresować psy. Z nią też sobie poradzi. Nie dodała nic od siebie, więcej nie zostało do powiedzenia - słowa lorda Rosiera wybrzmiały odpowiednio.
- Zbiorę ludzi i przeszukamy je. Jeśli zajmują je bandyci, to zapanujemy nad nimi albo ich stamtąd wygnamy - zapewniła, zaciągając się papierosem i po chwili wypuszczając powietrze z ust; po stokroć wolała wziąć to zadanie na swoje barki, choćby miało równać się walce, brodzeniu w brudnych, cuchnących kanałach i użeraniu się z bandytami, niż pocenie w sukience prowadząc pertrakcje z francuskimi dyplomatami. O wiele lepiej było powierzyć to delikatne zadanie Deirdre i lordowi Burke. - Czy konkretne porty, szlaki morskie powinny zostać w jakiś sposób zabezpieczone, by mieli większą pewność, że ich wody pozostaną spokojne? - Zastawienie pułapek na bojówkarzy Longbottoma mogło pomóc. Na propozycję kilku egzekucji uśmiechnęła się lekko. - Możesz być pewien, sir, że będą pokazowe i zapadną w pamięć. - Nie mniej niż egzekucja na placu Connaught Square. - Wystarczy, że podzielą się z nami wiedzą co to za konkurencja i gdzie ich znaleźć - powiedziała, ostatecznie gasząc niedopałek w popielnicy.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Sala bankietowa [odnośnik]30.06.21 1:34
Wyraźnie zjeżył się, gdy poruszono temat pogrzebu oraz jego naskoku na Multon. Podczas całego dialogu Tristana, który nie szczęścił słów strofując kuzyna, Craig milczał, wzrok wbijając w blat stołu. Czy żałował tego, co zrobił tamtego dnia? Może odrobinę. Ale chyba bardziej dlatego, że ludzie nie chcieli dać mu spokoju po tamtym wydarzeniu - a nie dlatego, że uważał, że zrobił źle. Nie zamierzał się tłumaczyć. I tak nie miałoby to sensu. Postanowił więc ukrócić temat, odpowiadając krótko: - Podobna sytuacja już się więcej nie powtórzy.
Temat przemytników był mu zdecydowanie bardziej przyjemny, stąd też skinął głową twierdząco, gdy wymieniono Edgara. Nie będzie problemów z porozumieniem się z ludźmi, o których Tristan opowiadał. - Mam kilkoro zaufanych, powinno wystarczyć. W razie potrzeby pomoże mi kilku sojuszników - odpowiedział, w myślach już tworząc listę ludzi którzy nadadzą się do tej roboty. Powinno obejść się bez incydentów, zakon raczej nie posiadał niczego, co mogłoby szczerze zainteresować przemytników - prawdziwych przemytników, nie sierotki które próbowały się popisać dobrym serduszkiem i wywieźć z kraju jak najwięcej szlamu. Nawiązanie współpracy nie nastręczy trudności.
- Mogę porozmawiać o tym z Primrose. Nie jestem w stanie zagwarantować, że sama wykona w razie potrzeby tak skomplikowane amulety, ale może skieruje nas do kogoś, kto da radę. - w tych słowach kryła się odrobina niechęci. Przede wszystkim nie chciał mieszać kuzynki aż tak w sprawy rycerzy. Spisywała się cudownie jako szlachcianka głosząca propagandę, głosząc o tym, że konserwatywna szlachta ma serca ze szczerego złota. Jeśli będzie chciała wykonać dla nich talizmany - a na pewno będzie chciała, Craig znał ją bardzo dobrze i wiedział przecież jaka była ambitna - będzie musiała dowiedzieć się o ich przekleństwie. Wszystkiego co sami wiedzieli. A może i jeszcze więcej. A to już było niebezpieczne. Nic nie mógł poradzić na to, że się o nią bał. Nie zamierzał jej jednak powstrzymywać, gdyby wyraziła chęć pomocy im. Poza tym... mogło się okazać, że naprawdę tej pomocy potrzebowali. Za wszelką cenę należało powstrzymać podobne sytuacje, jak ta z dnia wczorajszego.
- Na pewno mamy na to czas i środki? - wyplewienie konkurencji mogło być zbyt pracochłonne, kosztowne i nie przynieść oczekiwanych rezultatów. Szczególnie jeśli chodzi o krwawe rozwiązanie. Wsparcie gangu, aby ten wchłonął swoich rywali i rozrósł się do dużej, zwartej i podległej rycerzom organizacji - nadal było zadaniem żmudnym i drogim, ale efekty powinny być zdecydowanie bardziej zadowalające.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Sala bankietowa [odnośnik]01.07.21 13:25
Relacja Drew nie napawała optymizmem, ale wyjaśniała większość jego dziwacznych zachowań. Przynajmniej pokrętnie. Trudno było usprawiedliwić takie czyny, ale przecież obaj wiedzieli, że gdyby taka była jego intencja już dawno byłby martwy.
— Z pewnością jest szansa na porozumienie. Zawsze jest — odpowiedział na jego wątpliwości, jednocześnie powtarzając słowa Tristana, nie dodając jednak nic więcej. Na dzień dzisiejszy nie mieli takiego sposobu, ale musieli się nad nim pochylić. On musiał zgłębić tajemnicę tych nawiedzeń, znaleźć odpowiednie rozwiązanie. — Stworzenie takiego amuletu będzie wymagało zapewne współpracy wszystkich tych osób, zarówno specjalistów od duchów i istot, kogoś kto ową istotę ze sobą nosi, twórcę amuletów. Być może będzie potrzebna też opieka uzdrowiciela i wsparcie, na wypadek, gdyby się opierał. To raczej proces badania całego zjawiska niż zwykła próba stworzenia amuletu. — Nie znał się na tworzeniu amuletów i na runach, które mogły chronić przed podobnymi sytuacjami, ale przypuszczał — zakładał — że Locus Nihil jako artefakt był tak rzadki i wyjątkowy, że nie posiadał gotowych, łatwo dostępnych rozwiązań. Jeśli duchy były z nimi związane, jakiekolwiek sprawdzone metody były tak samo stare jak sam artefakt. Znalezienie ich — jeśli w ogóle możliwe — będzie znacznie bardziej czasochłonne niż zgłębienie tego od nowa. Byli przecież zdolni, mieli możliwości i wiedzę, moc, o której nie śniło się poprzednikom.
Wywód na temat Multon, a raczej zachowania Craiga sprawił, że na moment przestał gryźć winogrono. Zogniskował spojrzenie na mężczyźnie. Podzielał tę opinię, także sądził, że wyskok Burke'a nie powinien był mieć miejsca. Wrócił do jedzenia po chwili, by zaraz zakrztusić się, gdy wspomniał, że zrobiła wszystko, co w jej mocy, by przysłużyć się sprawie. To było silniejsze od niego, nie zapanował nad odruchem. Przez chwilę kaszlał, próbując nabrać powietrza, ale od razu uniósł dłoń do góry, informując, że nic mu nie jest i obędzie się bez jakiejkolwiek pomocy.
— Udam się do Hasting w takim razie— powiedział, kiedy już doszedł do siebie, a temat zszedł na plany Rosiera. Nie miał nic więcej do dodania.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala bankietowa - Page 22 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala bankietowa [odnośnik]01.07.21 20:38
Słuchałem wszystkich z należytą uwagą, mimo wyraźnego zmęczenia malującego się na twarzy i oczu, które mogły sprawiać wrażenie nieobecnych. Wizja przejęcia kontroli nad istotami napawała optymizmem, jednakże była ona na tyle daleko, iż ciężko było założyć, co może wydarzyć się po drodze. -Nigdy nie słyszałem o równie potężnych amuletach. Badania mogą potrwać latami, a obawiam się, iż nie mamy tyle czasu. Nie przychodzi mi na myśl żadne połączenie run, które byłby w stanie stworzyć swoistą barierę w umyśle- odparłem mając w tej kwestii największą wiedzę. Talizmany były ściśle połączone ze starożytnymi znakami, choć nie miałem do nich ręki oraz niezbędnych umiejętności. -W Podziemiach było jednak wiele run, być może ich zadaniem nie było tylko uniemożliwienie dostania się do kamieni, ale także osłabienie ich działania? W końcu dopiero bezpośrednie zetknięcie się z nimi wywołało najgorsze konsekwencje- zastanowiłem się rozglądając po reszcie zebranych. Nie wiedziałem, czy ich droga również była usłana tego rodzaju magią, jednakże nasza była wręcz naszpikowana i to utknęło mi w pamięci. -Myślę, że powrót do Gringotta może dać nam sporo informacji. Być może coś przeoczyliśmy? Mieliśmy jeden cel, nikt nie zastanawiał się nad każdym szczegółami, które zapewne nie pojawiły się tam przypadkowo- wcześniej rozważałem powrót, aby spróbować poznać naturę własnego problemu, lecz nie tylko ja borykałem się z problemami. -Craig pamiętasz coś charakterystycznego? Coś co dałoby nam choć wskazówkę na temat istot? Jestem przekonany, że wkrótce pojawią się ponownie, a wtem może nie być ofiar pod ręką. Co jeśli będą jeszcze głodniejsze?- zasugerowałem przenosząc wzrok na śmierciożercę. Zastanawiająca była jego kontrola; demony robiły to z obawy, czy może faktycznie pozostawały mu lojalne? -Jeśli Multon jest gotowa do działania, to możemy oddelegować ją do tego zadania. Niech zbierze odpowiednich ludzi, przebada dokładnie podziemia- propozycja była być może na wyrost, kto wie czy cokolwiek rozjaśni, lecz musieliśmy próbować. Bez świeżego spojrzenia na źródło nie byliśmy wstanie poczynić pierwszego kroku i wątpiłem, że nawet Promise, jaką miałem okazję poznać, poradziłaby sobie bez większej ilości konkretów. Błądzilibyśmy po omacku, a na to naprawdę nie mieliśmy czasu. -Mógłbym ruszyć z nimi, przyjrzeć się wszystkim korytarzom oraz znakom, jednakże nie mam pewności, czy bliskość Locus nie wywoła we mnie ponownego napadu. Wolałbym, aby wszyscy wyszli stamtąd żywi- dodałem zaciskając nieco mocniej wargi. Byłem zły, cholernie poirytowany własną bezradnością.
Nie skomentowałem pokazówki z Multon i Craigem w roli głównej. Sam wtem zawiniłem, jednakże w pełni zgadzałem się z Tristanem – na szacunek pracuje się latami, a można go zniszczyć w jedną chwilę. Tak też lord uczynił i oby faktycznie wziął sobie do serca małą reprymendę.
Coraz więcej rozumiałem ze snutych planów. -Zbiorę odpowiednią grupę i ruszymy rozprawić się z okolicznymi bojówkami. Zapewnię im eliksiry oraz sowitą zapłatę. Na Nokturnie nie brakuje ludzi, którzy gotów są za kilka galeonów doprowadzić do rozlewu krwi- rzuciłem przenosząc wzrok na Rosiera. -Strategiczne punkty mogę zabezpieczyć klątwami. Jeśli nie mają w swych szeregach wprawnego łamacza klątw, to z pewnością niespodzianki znacznie ich osłabią- dodałem.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala bankietowa [odnośnik]04.07.21 14:07
- Duchy nawiedzające lasy Rowlów nie stały nawet obok tej potęgi - odparł na refleksję Sigrun, we troje nosili ich krew, lecz zapewne to on najwięcej wiedział o rodzinnych terenach swojej babki. - Jeśli istnieje ktoś, kto mógłby nam pomóc, jest to ktoś, kto włada mocą równie wielką. - Młodziutka lady Burke z pewnością nią nie było mimo niezaprzeczalnego talentu do run, co do których nie wiedzieli nawet, czy będą w stanie spętać podobne moce. Nie bez powodu przeniósł wzrok na Drew, o mocy tego typu to on mógł powiedzieć najwięcej. Był pewien, że tak on jak  Ramsey mieli rację - to nie będzie proste ani rutynowe zadanie, a takie, które wymagało zwielokrotnionych wspólnych wysiłków więcej niż jednego bystrego umysłu. Pokręcił głową przecząco, na jego drodze run nie było wiele, choć przecież mijali znaki. - Podziemia były zbyt drapieżne, ktoś z nas musiałby z nią - lub z nimi - zejść na dół. Być może najpierw powinniśmy postawić na dokładną obserwację tego miejsca. Nie wiemy, jak zachowają się duchy, kiedy znów się tam znajdą. Moc, która mnie opętała, pragnęła wolności, zachowywała się, jakby na powierzchni miała stać się silniejsza. Nie musiała jednak wcale mówić prawdy. Te istoty wydają się przebiegłe, mogą chcieć wskazać nam niewłaściwą drogę - wtrącił w słowa Drew, być może podobna ekspedycja rzeczywiście mogła przynieść oczekiwane rezultaty, jak twierdził Drew, jak twierdził Ramsey, ale Lyanna i Francis nie przetrwaliby tam bez niego ani kilku chwil.  Istniała zapewne jakaś szansa, że bez kamieni tamte moce osłabły, ale nie mogli w ciemno wysyłać dobrych ludzi na śmierć. Ale Macnair znowu miał rację - czy z nimi będą bezpieczniejsi? Cóż więc mogli zrobić - czekać? Czarny Pan nie będzie zadowolony z bezczynności, nie tego od nich oczekiwał. Czuł narastającą frustrację, powinni zgłębić się w temat mocniej. Głębiej. Jak to uczynić jednak  - nie wiedział. Na krótki moment uciszył te podszepty, czy teraz nie może stać się ponownie?
Ze zrezygnowaniem spojrzał na Ramseya, kiedy ten się zakrztusił. Odczekał, aż da znak, że nie zamierzał się udławić.
- Pewnie byłoby jej prościej, gdyby miała obie ręce - dodał mimochodem, nie wgłębiając się nadto w kwestię okaleczenia uzdrowicielki.
Kolejne deklaracje przyjmował skinięciami głowy, odnotowując w pamięci każdy z głosów. Sprawę należało podjąć i zakończyć jak najprędzej. Pytanie Deirdre okazało się zasadne, ale nie znal na nie odpowiedzi. Był pewien, że przekazując tę sprawę w ręce marynarzy uzyska od nich stosowną pomoc.
- Kanał la Manche ostatnio zamarzł w 1788 roku, zima tego roku nie zapowiada się na tak poważną. Chłód dodatkowo osłabi uciekinierów, kiedy wymęczą ich trudne warunki, staną się łatwiejszym celem. Musimy jedynie zadbać o to, by nasi przemytnicy mieli pełne żołądki. - Zima niosła trudniejsze warunki, ale nie niosła przeszkody, której nie dało się obejść, w to chciał wierzyć. Przytaknął Sigrun. - Porty, o których wspominałem, poradzą sobie z zapanowaniem nad kanałem, robią od setek lat. Są połączone dawnymi traktatami handlowymi, dzięki którym urosły w siłę. Problem tkwi w samych portach: musimy mieć pewność, że nas nie zdradzą, ale tu w grę wchodzi polityka. Będą musiały zostać obstawione właściwymi ludźmi. - Ale o tym już wspominali, będzie tam trzeba przekierować krasomówcze talenty. - Jeśli nie mamy, to lepiej, żebyśmy znaleźli - odparł na wątpliwość Craiga, prowadzenie wojny winno znajdować się teraz na samym szczycie listy ich priorytetów. Zarówno pod względem czasu, jak i organizowanych środków. Wycieczki uciekinierów do Francji nie były jednostkowymi przypadkami. Deklaracje śmierciożerców w zupełności wystarczały, by domknąć planowane sprawy.
- Wygląda na to, że to już wszystko. Czy jest jeszcze coś, o czym należy pomówić? - Powiódł wzrokiem po twarzach pozostałych, nie dostrzegłszy jednak wątpliwości, nie zamierzał przeciągać i marnować ich czasu. Najprawdopodobniej do niczego więcej już nie dojdą. - Jeśli nie, czas wracać do swoich obowiązków. Dziękuję, panowie. I panie - Skinął głową raz jeszcze, odsuwając się od stołu razem z krzesłem, by nieśpiesznie opuścić pomieszczenie - gotów jednak pozostać na miejscu, gdyby któryś pośród zebranych był innego zdania.

zt?



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 22 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala bankietowa [odnośnik]04.07.21 15:24
Z lekkim zawodem skinęła głową na sprostowanie Tristana co do możliwości rodu Rowle wobec duchów i zjaw, które nawiedzały ich lasy. Szukała w myślach rozwiązania, choćby tropu, jakim mogliby podążyć, by poskromić duchy, jakie trzymały się ich od chwili opuszczenia podziemi banku Gringotta, każde jednak okazywało się mieć wady. Drew rozwiewał także wątpliwości co do stworzenia amuletu. W szeregach Rycerzy Walpurgii nie było nikogo, kto by się tym zajmował, lecz Macnair był niezrównanym runistą, ufała jego ocenie, choć sam nie potrafił wytworzyć podobnego przedmiotu. Szkoda.
- Nie zaszkodzi chyba jednak spróbować z tym amuletem? Nawet jeśli zajmie to więcej czasu. Innych opcji, póki co, chyba nie mamy - stwierdziła kwaśno Sigrun. Porozumienie z demonami wydawało się chwilowo poza ich zasięgiem. Sądziła, że zgadzali się z tym, że powrót do podziemi Banku Gringotta nie przyniesie wiele pożytku, Macnair jednak wydawał się mieć na ten temat inne zdanie. Skoro chciał tam wracać i ponownie je przeszukać - jakże mogła mu tego zabronić? - Z kim i kiedy zamierzasz się tam wybrać? - dopytała, zaciągając się papierosem i nieśpiesznie wypuszczając dym spomiędzy warg, który zaraz rozwiał się w powietrzu. Sigrun nie rwała się, aby wyruszyć tam razem z nim. Nie była pewna, czy powrót do podziemi Banku Gringotta nie spowoduje regresu w jej dochodzeniu do zdrowia i pozbywaniu się upiornych halucynacji. Musiała zaś wziąć się w garść, by tu, na powierzchni odnieść sukces.
Mieli wszak wiele do zrobienia. Plany Rosiera co do portów i szlaków morskich w Kent będą wymagały od nich poświęcenia sporej ilości czasu i wysiłku, lecz byli w stanie tego dokonać. Ustalili kto zajmie się czym, teraz wystarczyło jedynie wdrożyć to w życie.
- Zadbamy o to. Przejdą na naszą stronę. Tak, czy inaczej - zapewniła Rosiera pewnym tonem. Z zadowoleniem spojrzała też na Macnaira, który zamierzał przekonać kilku czarodziejów z Nokturnu galeonami do pomocy. To również nie był głupi pomysł. W tym momencie wszak bardziej niż na niedobór złota cierpieli na brak różdżek.
Sama pokręciła głową, kiedy Tristan upewniał się, czy pozostało jeszcze coś, co powinni byli omówić. Sądziła, że na tę chwilę temat został wyczerpany. Sama nie miała nic więcej do dodania. Zamiast gadać i gadać, omawiać co powinni zrobić, a czego nie - musieli wziąć się do roboty. Została jeszcze chwilę, obserwując jak Tristan opuszcza salę bankietową, dopijając wino. Tak drogie i dobre szkoda było zostawiać niedopite... Dopiero po tym sama dźwignęła się z krzesła.
- Będziemy w kontakcie listownym. Tymczasem i mnie wzywają obowiązki, najdrożsi przyjaciele - odezwała się do pozostałych Śmierciożerców, w ostatnie słowa sącząc nutę ironii, po czym i ona, śladem Tristana, wyszła z sali - a kilka minut później opuściła podwodny balet.

| zt


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544

Strona 22 z 33 Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23 ... 27 ... 33  Next

Sala bankietowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach