Pokój Valerijego
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pokój Valeriego
Niewielkie pomieszczenie znajdujące się na piętrze w którym alchemik regeneruje siły i trzyma swoje ubrania. Wszystko co cenne i bardziej użyteczne składuje w swojej pracowni.
Zrobiło mu się okropnie gorąco, duszno. Serce biło mu szybko, a on stał na przeciwko niej w oszołomieniu. Przekonany był, że ostatnimi, kluczowymi słowami wyczerpał cały swój zasób słownictwa zawierając w swym wyznaniu wszystko co tylko mógł. Kącik ust drgnął słysząc w jej głosie łagodny smutek. Zbudził w nim dziwną obawę o to, że martwa czarownica nie da mu szansy o którą w tym momencie żarliwie zabiegał.
- Już mi to dziś mówiłaś. Myślałaś, że jestem dość bystry. Wygląda na to, że nie wiele się myliłaś - czuł jak dłonie mu się pocą, jak burza uczuć szaleje mu w piersi upajając tą chwilą. Jej łagodność, czar kryjący się za jej oczami - to wszystko przemawiało do niego. Był bliżej niej niż kiedykolwiek. Był przekonany, że jeszcze krok, słowo i sięgnie jej duszy. Dodawało mu to odwagi, pozwalało na to by głos nie drżał z przejęcia tak mocno. Nie zamierzał pozwolić jej uciec. Nie teraz kiedy sam wybiegł na przód. Pokiwał przecząco głową - Shh... nie mów tak, jesteś tu. Jesteś tu Hesper. Ze mną - szeptał podobnie jak ona, obawiając się, że jeżeli o ton podniesie swój głos to jej obraz rozwieje się przed nim, nim do niego się zbliży - Zetrę jej dotyk swoim - zadeklarował pewnie, jak gdyby jego moc i umiejętności w tym momencie przewyższały wszystkie możliwe bariery poznania. Zupełnie jakby to była kwestia czasu. Głupota. Wtulił polik w jej uniesioną dłoń, która w dziwnym wahaniu zawisła w powietrzu. Poczuł chłód, nieprzyjemne rozchodzące mrowienie. Przykrył jej dłoń swoją. Ta nieznacznie zatopiła się w niematerialnej powłoce palców. Ten niepokojący chłód był jej. Nie było powodu do obawy - Nie proszę cię o nic więcej jak obecność, o to byś przy mnie była, nie potrafię sobie wyobrazić czym miałoby być więcej jeżeli pozwolisz mi choćby na tyle - nie było już zawahania. Skrywane uczucie rozkwitło w pełni oplatając swymi pnączami martwą czarownicę. Nie zamierzał pozwolić jej odejść, nie za pomocą tak błahych wymówek. Tego stał się pewny, a pewność ta wiodła ze sobą pragnienie posiadania. Sztorm uczuć dobiegał końca pozostawiając po sobie coś nieskończenie stałego w sercu Valerija - Jesteś moja, Czarnooka Hesper - I tak miało pozostać.
|2x zt
- Już mi to dziś mówiłaś. Myślałaś, że jestem dość bystry. Wygląda na to, że nie wiele się myliłaś - czuł jak dłonie mu się pocą, jak burza uczuć szaleje mu w piersi upajając tą chwilą. Jej łagodność, czar kryjący się za jej oczami - to wszystko przemawiało do niego. Był bliżej niej niż kiedykolwiek. Był przekonany, że jeszcze krok, słowo i sięgnie jej duszy. Dodawało mu to odwagi, pozwalało na to by głos nie drżał z przejęcia tak mocno. Nie zamierzał pozwolić jej uciec. Nie teraz kiedy sam wybiegł na przód. Pokiwał przecząco głową - Shh... nie mów tak, jesteś tu. Jesteś tu Hesper. Ze mną - szeptał podobnie jak ona, obawiając się, że jeżeli o ton podniesie swój głos to jej obraz rozwieje się przed nim, nim do niego się zbliży - Zetrę jej dotyk swoim - zadeklarował pewnie, jak gdyby jego moc i umiejętności w tym momencie przewyższały wszystkie możliwe bariery poznania. Zupełnie jakby to była kwestia czasu. Głupota. Wtulił polik w jej uniesioną dłoń, która w dziwnym wahaniu zawisła w powietrzu. Poczuł chłód, nieprzyjemne rozchodzące mrowienie. Przykrył jej dłoń swoją. Ta nieznacznie zatopiła się w niematerialnej powłoce palców. Ten niepokojący chłód był jej. Nie było powodu do obawy - Nie proszę cię o nic więcej jak obecność, o to byś przy mnie była, nie potrafię sobie wyobrazić czym miałoby być więcej jeżeli pozwolisz mi choćby na tyle - nie było już zawahania. Skrywane uczucie rozkwitło w pełni oplatając swymi pnączami martwą czarownicę. Nie zamierzał pozwolić jej odejść, nie za pomocą tak błahych wymówek. Tego stał się pewny, a pewność ta wiodła ze sobą pragnienie posiadania. Sztorm uczuć dobiegał końca pozostawiając po sobie coś nieskończenie stałego w sercu Valerija - Jesteś moja, Czarnooka Hesper - I tak miało pozostać.
|2x zt
10.07.56
Był wieczór. W piwnicy stygły eliksiry, a on garbił się nad wysłużonym biurkiem w towarzystwie świec. Poruszał gęsim piórem po pergaminie co jakiś czas mocząc je w atramencie, gdy pismo bladło. Od dwóch dni poświęcał się szczegółowej analizie składników roślinnych, które mógłby spożytkować w swoim kolejnym, drobnym, projekcie. Nie było łatwo znaleźć ingrediencje która byłaby obojętną dla wartości numerologicznej eliksiru, a przy tym odpowiednio dopełniała jego moc, działanie nie zaniżając żadnej innej wartości. W zasadzie będąc transparentną mimo wszystko. Bez względu na sąsiedztwo innych składników - plugawych, czy też nie. Oraz obojętną na oddziaływanie księżyca oraz innych gwiazd. Lewiza. Pomyślał, kartkując kolejne strony księgi która próbowała go przekonać, że to właśnie to. Odchylił się jednak delikatnie do tyłu na krześle, tak, że te opierało się jedynie na dwóch tylnych nóżkach. Spojrzenie uniusł ku górze zamyslając się. Nie. Pokiwał głową przecząco sięgajac przy tym po ciągle ciepły kubek herbaty z prądem. Odstawił go i sięgnął po pióro którym wykreślił kolejną tego dnia pozycję. Przypomniał bowiem sobie, że Lewiza była bardzo czuła na temperatury. Faktycznie posiadała właściwości, które go interesowały - nie nosiła w sobie ani pierwiastka plugawego, ani również szlachetnego. Była obojętna, lecz tylko jeżeli używało się jej do ważenia mikstur w temperaturze do stu dwudziestu stopni. Później z dobrego katalizatora przeistaczała się w niewyobrażalny magiczny dopalacz uwalniający wielkie pokłady magicznej mocy. Zwłaszcza w połączeniu z pochodnymi buchorożca. Zdecydowanie nie można było nazwać tej ingrediencji transparentną. Przynajmniej powyżej odpowiedniej temperatury. A przecież Dociel ma być uniwersalny! Cmoknął pod nosem, sięgając po kolejną publikację dotycząca części wnykopieńki. Skrzywił się odczytując dziwnie znajome mu nazwisko publicysty. Starał się jednak to zignorować. Siorbnął znów herbaty i tak mu mijała noc na analizowaniu roślinnych ingrediencji i ich właściwości.
|Turlam na badania Ia
|zt
Był wieczór. W piwnicy stygły eliksiry, a on garbił się nad wysłużonym biurkiem w towarzystwie świec. Poruszał gęsim piórem po pergaminie co jakiś czas mocząc je w atramencie, gdy pismo bladło. Od dwóch dni poświęcał się szczegółowej analizie składników roślinnych, które mógłby spożytkować w swoim kolejnym, drobnym, projekcie. Nie było łatwo znaleźć ingrediencje która byłaby obojętną dla wartości numerologicznej eliksiru, a przy tym odpowiednio dopełniała jego moc, działanie nie zaniżając żadnej innej wartości. W zasadzie będąc transparentną mimo wszystko. Bez względu na sąsiedztwo innych składników - plugawych, czy też nie. Oraz obojętną na oddziaływanie księżyca oraz innych gwiazd. Lewiza. Pomyślał, kartkując kolejne strony księgi która próbowała go przekonać, że to właśnie to. Odchylił się jednak delikatnie do tyłu na krześle, tak, że te opierało się jedynie na dwóch tylnych nóżkach. Spojrzenie uniusł ku górze zamyslając się. Nie. Pokiwał głową przecząco sięgajac przy tym po ciągle ciepły kubek herbaty z prądem. Odstawił go i sięgnął po pióro którym wykreślił kolejną tego dnia pozycję. Przypomniał bowiem sobie, że Lewiza była bardzo czuła na temperatury. Faktycznie posiadała właściwości, które go interesowały - nie nosiła w sobie ani pierwiastka plugawego, ani również szlachetnego. Była obojętna, lecz tylko jeżeli używało się jej do ważenia mikstur w temperaturze do stu dwudziestu stopni. Później z dobrego katalizatora przeistaczała się w niewyobrażalny magiczny dopalacz uwalniający wielkie pokłady magicznej mocy. Zwłaszcza w połączeniu z pochodnymi buchorożca. Zdecydowanie nie można było nazwać tej ingrediencji transparentną. Przynajmniej powyżej odpowiedniej temperatury. A przecież Dociel ma być uniwersalny! Cmoknął pod nosem, sięgając po kolejną publikację dotycząca części wnykopieńki. Skrzywił się odczytując dziwnie znajome mu nazwisko publicysty. Starał się jednak to zignorować. Siorbnął znów herbaty i tak mu mijała noc na analizowaniu roślinnych ingrediencji i ich właściwości.
|Turlam na badania Ia
|zt
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 94
'k100' : 94
12.07.56
Kwestia analizy ingrediencji zwierzęcych nie kłopotała go tak jak roślinnych. Miał akurat gdzie poszukiwać danych - tymi była przepełniona jego pracownia. Od dawna bowiem prowadził skorowidz produkowanych eliksirów zapisując co do czego użył, a skoro tworzył głównie eliksiry bojowe, których serca są w dużej mierze pochodzenia głównie zwierzęcego to, cóż - doskonale się składało. Wystarczyło zatem przejrzeć wszystko, powiedzmy cofając się o rok wstecz od chwili obecnej, odnotowując najczęściej powtarzające się ingrediencjie z uwzględnieniem tego do jakich eliksirów były używane. Im częściej jedna była wykorzystywana przy większej ich ilości tym lepiej. To oczywiście miało być o wiele bardziej żmudne niż się zapowiadało, lecz to Rosjaninowi nie przeszkadzało. Specjalnie sobie ułożył zajęcia na tę noc by udało mu się osiągnąć cel. Miał przynajmniej taką nadzieję. Przygotował zatem pergamin układając go w orientacji poziomej. Tak, w ten sposób wszystkie notatki będą bardziej przejrzyste - jeśli sporządzi się je w formie tabeli. Następnie chwycił pióro i podsunął pod nos pierwszą ze swoich kronik i zaczął ją analizować. Posiłkował się oczywiście przy tym własną wiedzą i doświadczeniem od razu ignorując kilka ingrediencji wiedząc, że te wykorzystywane są przy jednych, konkretnych eliksirach. Im dłuższa lista była i im więcej przekartkowanych stronic było tym bardziej klarował się pewien obraz sytuacji z którego wynikało, że niemożliwym było znaleźć jednego serca dla wszystkich eliksirów. Będzie trzeba dokonać podziału na serce do docieklu mogącego się mieszać z eliksirami o sercu szlachetnym oraz innego do tego związanego z plugawym. Valerij zaczynał dostrzegać pewien schemat zależności skłaniający go do dumania nad ingrediencjami z części reema, korniczaka, dwurożca i boomslanga - do tego ostatniego był najmniej przekonany.
Studiował księgi do świtu popełniając wykreślenia, zakreślenia, które miały mu pomóc podjąć odpowiedni trop. Gdy skończył przeciągnął zmęczone stygnięciem w jednej pozycji plecy i wpełzł do łóżka. Kolejna noc nie miała być lżejsza.
|badania Ib
|zt
Kwestia analizy ingrediencji zwierzęcych nie kłopotała go tak jak roślinnych. Miał akurat gdzie poszukiwać danych - tymi była przepełniona jego pracownia. Od dawna bowiem prowadził skorowidz produkowanych eliksirów zapisując co do czego użył, a skoro tworzył głównie eliksiry bojowe, których serca są w dużej mierze pochodzenia głównie zwierzęcego to, cóż - doskonale się składało. Wystarczyło zatem przejrzeć wszystko, powiedzmy cofając się o rok wstecz od chwili obecnej, odnotowując najczęściej powtarzające się ingrediencjie z uwzględnieniem tego do jakich eliksirów były używane. Im częściej jedna była wykorzystywana przy większej ich ilości tym lepiej. To oczywiście miało być o wiele bardziej żmudne niż się zapowiadało, lecz to Rosjaninowi nie przeszkadzało. Specjalnie sobie ułożył zajęcia na tę noc by udało mu się osiągnąć cel. Miał przynajmniej taką nadzieję. Przygotował zatem pergamin układając go w orientacji poziomej. Tak, w ten sposób wszystkie notatki będą bardziej przejrzyste - jeśli sporządzi się je w formie tabeli. Następnie chwycił pióro i podsunął pod nos pierwszą ze swoich kronik i zaczął ją analizować. Posiłkował się oczywiście przy tym własną wiedzą i doświadczeniem od razu ignorując kilka ingrediencji wiedząc, że te wykorzystywane są przy jednych, konkretnych eliksirach. Im dłuższa lista była i im więcej przekartkowanych stronic było tym bardziej klarował się pewien obraz sytuacji z którego wynikało, że niemożliwym było znaleźć jednego serca dla wszystkich eliksirów. Będzie trzeba dokonać podziału na serce do docieklu mogącego się mieszać z eliksirami o sercu szlachetnym oraz innego do tego związanego z plugawym. Valerij zaczynał dostrzegać pewien schemat zależności skłaniający go do dumania nad ingrediencjami z części reema, korniczaka, dwurożca i boomslanga - do tego ostatniego był najmniej przekonany.
Studiował księgi do świtu popełniając wykreślenia, zakreślenia, które miały mu pomóc podjąć odpowiedni trop. Gdy skończył przeciągnął zmęczone stygnięciem w jednej pozycji plecy i wpełzł do łóżka. Kolejna noc nie miała być lżejsza.
|badania Ib
|zt
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
|10.11.56
Poruszył nerwowo piórem kreśląc w frustracji wyliczenia, a chwile później pęk kartek wzbiła się w powietrze i rozesłała się po podłodze. Rosjanin siedział na łóżku w piżamie na którą składała się dłuższa tunika. Podpierał plecami ścianę, a w tym momencie jeszcze z westchnięciem odchylił do tyłu głowę tak, że ta z cichym stuknięciem odnalazła poszarzały tynk. Przetarł zmęczone oczy po czym mamrocząc pod nosem rosyjskie przekleństwa zabrał się za niemrawe zbieranie porozrzucanych pergaminów. Zawierały obliczenia dotyczące czynnika wytrzymałości różnego rodzaju materiałów wykorzystywanych do budowy budynków. Uwzględniały również magiczny czynnik wspierania wytrzymałości pochodzący od różnego rodzaju barier lub magicznych zapraw. Wszystko to w następnej kolejności należało wyliczyć podstawiając pod odpowiednie wzory całościowe bo ściana to nie tylko cegły lub tylko zaprawa. Ciągle też należało pamiętać o magicznym czynniku. Następnie należało skartować wyliczenia według zasady równowartości przekładu energetycznego będącą podstawą do wyłuskania momentu rozerwania magicznych wiązań zawartych w materiale zaklętym oraz niezaklętym. Kolejnych etapów które go czekały było dużo więcej jednak nie wszystko na raz. To były na ten moment niezbędne podstawy nad którymi wisiał od przeszło blisko tygodnia. Plątanina obliczeń, przekształceń testowała cierpliwość alchemika za każdym razem kiedy to wysnuty wynik podstawiony do wzoru sprawdzania różnił się od wyjściowego podstawienia. Popełniał gdzieś błędy. Zapewne w znakach. Powinien był staranniej kreślić znak równości by ten nie wyglądał jak minus - zganił się w myślach, chrząkając i dłonią zrównując zebrane pergaminy w kształt jednego, bardziej usztywnionego tak, że zaczął przypominać grubszą okładkę książki. Oparł je na udzie będącym w tym momencie kawałkiem blatu. Zanim zejdzie do kuchni w której to będzie męczył dalej te obliczenia na tamtejszym stole jak prawie-człowiek to spróbuje raz jeszcze. Mimo wszystko był zawziętym człowiekiem i nie lubił odpuszczać, kiedy był już blisko. To był jednak dopiero początek dnia.
|badania: etap I, punkt 3
|zt
Poruszył nerwowo piórem kreśląc w frustracji wyliczenia, a chwile później pęk kartek wzbiła się w powietrze i rozesłała się po podłodze. Rosjanin siedział na łóżku w piżamie na którą składała się dłuższa tunika. Podpierał plecami ścianę, a w tym momencie jeszcze z westchnięciem odchylił do tyłu głowę tak, że ta z cichym stuknięciem odnalazła poszarzały tynk. Przetarł zmęczone oczy po czym mamrocząc pod nosem rosyjskie przekleństwa zabrał się za niemrawe zbieranie porozrzucanych pergaminów. Zawierały obliczenia dotyczące czynnika wytrzymałości różnego rodzaju materiałów wykorzystywanych do budowy budynków. Uwzględniały również magiczny czynnik wspierania wytrzymałości pochodzący od różnego rodzaju barier lub magicznych zapraw. Wszystko to w następnej kolejności należało wyliczyć podstawiając pod odpowiednie wzory całościowe bo ściana to nie tylko cegły lub tylko zaprawa. Ciągle też należało pamiętać o magicznym czynniku. Następnie należało skartować wyliczenia według zasady równowartości przekładu energetycznego będącą podstawą do wyłuskania momentu rozerwania magicznych wiązań zawartych w materiale zaklętym oraz niezaklętym. Kolejnych etapów które go czekały było dużo więcej jednak nie wszystko na raz. To były na ten moment niezbędne podstawy nad którymi wisiał od przeszło blisko tygodnia. Plątanina obliczeń, przekształceń testowała cierpliwość alchemika za każdym razem kiedy to wysnuty wynik podstawiony do wzoru sprawdzania różnił się od wyjściowego podstawienia. Popełniał gdzieś błędy. Zapewne w znakach. Powinien był staranniej kreślić znak równości by ten nie wyglądał jak minus - zganił się w myślach, chrząkając i dłonią zrównując zebrane pergaminy w kształt jednego, bardziej usztywnionego tak, że zaczął przypominać grubszą okładkę książki. Oparł je na udzie będącym w tym momencie kawałkiem blatu. Zanim zejdzie do kuchni w której to będzie męczył dalej te obliczenia na tamtejszym stole jak prawie-człowiek to spróbuje raz jeszcze. Mimo wszystko był zawziętym człowiekiem i nie lubił odpuszczać, kiedy był już blisko. To był jednak dopiero początek dnia.
|badania: etap I, punkt 3
|zt
The member 'Valerij Dolohov' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 7
'k100' : 7
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pokój Valerijego
Szybka odpowiedź