Hania
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Hannah Ginevra Wright
▲ Młodsza siostra Jamiego Ojca Smoków i Jednomiotłowego Joe, córka czarodzieja i mugolki;
▲ Gryfonka (1941-48);
▲ W pierwszych trzech latach szkoły, nim zaczęła trenować, była nieco przy kości;
▲ Odbywała liczne szlabany — głównie przez awantury i niewyparzony język;
▲ Ścigająca w szkolnej drużynie (1944-48);
▲ Pomagała dziadkowi w ogarnięciu sklepu z miotłami na Pokątnej, którego z czasem stała się właścicielką;
▲ Zadłużyła się, by uzyskać środki na odbudowanie dziadkowego biznesu — dług wciąż pozostaje niespłacony;
▲ Niespokojna, odważna, lojalna, walcząca z niesprawiedliwością i okrucieństwem;
▲ Jest beznadziejnym kłamcą;
▲ Zakochała się w najlepszym przyjacielu;
▲ Od połowy maja w Zakonie Feniksa za sprawką Bena i Lisa.
[bylobrzydkobedzieladnie]
▲ Młodsza siostra Jamiego Ojca Smoków i Jednomiotłowego Joe, córka czarodzieja i mugolki;
▲ Gryfonka (1941-48);
▲ W pierwszych trzech latach szkoły, nim zaczęła trenować, była nieco przy kości;
▲ Odbywała liczne szlabany — głównie przez awantury i niewyparzony język;
▲ Ścigająca w szkolnej drużynie (1944-48);
▲ Pomagała dziadkowi w ogarnięciu sklepu z miotłami na Pokątnej, którego z czasem stała się właścicielką;
▲ Zadłużyła się, by uzyskać środki na odbudowanie dziadkowego biznesu — dług wciąż pozostaje niespłacony;
▲ Niespokojna, odważna, lojalna, walcząca z niesprawiedliwością i okrucieństwem;
▲ Jest beznadziejnym kłamcą;
▲ Zakochała się w najlepszym przyjacielu;
▲ Od połowy maja w Zakonie Feniksa za sprawką Bena i Lisa.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Ostatnio zmieniony przez Hannah Wright dnia 28.12.17 11:14, w całości zmieniany 2 razy
spadaj stąd macnair w podskokach
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ty mnie znasz, ja cię znam, pierz mi skarpetki, ja ci w nagrodę pomarudzę i poziewam . (ps jesteś najlepsza, Wright, ty dobrze o tym wiesz!)
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
Będę ci prać skarpetki, ale nie mam w krawiectwo, więc na cerowanie ich nie licz Upiekę ci ciasto marchewkowe i zrobię gulasz z przepisu naszej mamy, żebyś nie marudziła, a jak będziesz ziewać to opowiem ci bajeczkę i pójdziemy spać Będę cię swatać z Benem, bo tylko taka kobieta tak ty się dla niego nadaje
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Byliśmy na tym samym roku bejb, a to zobowiązuje
Byłem synonimem kłopotów, ty byłaś awanturą - może się lubimy? Szkolna przyjaźń? Ja sam osobiście nie przepadam za Kłidiczem i w sumie dla mnie to nie poważny sport może właśnie w pierwszej klasie tuż po przydziale o to się pogryźliśmy przy stole? W sumie czemu nie - mogliśmy nieustannie być dla siebie uszczypliwi i jakoś w dziwny sposób przerodziło może się to w dziwną sympatię i przyjaźń. Złośliwości pewnie wciąż były, lecz odbieraliśmy to jako śmieszki. I nie wiem - uskutecznialiśmy hazard pogrywając w gargułki o karty czarodziejów? Dogadujesz się z Just, ja też. Gorzej może być z Jack - z nią się nie dogaduję, z niej miałem bekę. Może mnie stopowałaś z tą beka porządnym klepnięciem w potylicę nim sprowokowałem ją do tego by mnie klepnęła w twarz? Po Hogu nie wiem czy się widzieliśmy bo znikłem trochę i się w sumie zaszyłem na Nokturnie :B
Byłem synonimem kłopotów, ty byłaś awanturą - może się lubimy? Szkolna przyjaźń? Ja sam osobiście nie przepadam za Kłidiczem i w sumie dla mnie to nie poważny sport może właśnie w pierwszej klasie tuż po przydziale o to się pogryźliśmy przy stole? W sumie czemu nie - mogliśmy nieustannie być dla siebie uszczypliwi i jakoś w dziwny sposób przerodziło może się to w dziwną sympatię i przyjaźń. Złośliwości pewnie wciąż były, lecz odbieraliśmy to jako śmieszki. I nie wiem - uskutecznialiśmy hazard pogrywając w gargułki o karty czarodziejów? Dogadujesz się z Just, ja też. Gorzej może być z Jack - z nią się nie dogaduję, z niej miałem bekę. Może mnie stopowałaś z tą beka porządnym klepnięciem w potylicę nim sprowokowałem ją do tego by mnie klepnęła w twarz? Po Hogu nie wiem czy się widzieliśmy bo znikłem trochę i się w sumie zaszyłem na Nokturnie :B
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
Nie mów do mnie bejb, mały
Brzmi jak początek wiersza miłosnego, jednego z tych, które pewnie do mnie pisałeś zamiast notować regułki na zaklęciach i urokach Jackie to moja bff, ale pewnie póki nie przeginałeś zostawiałam wam wasze problemy, w końcu kto się czubi ten się lubi (tak właśnie mówiłam). Może zdzieliłam cię raz po głowie, gdy byłeś naprawdę nieznośny, albo narzekałeś na quidditcha, ale poza tym na pewno cię lubiłam. Jestem za słodko-gorzką relacją, trochę pieprzną, za sympatią okraszoną złośliwościami i dogryzaniem sobie. Pewnie wiesz, że mam niewyparzoną gębę i łatwo mnie sprowokować, bo przez sprzeczki z tobą musiałam zostawać dłużej po zajęciach albo odbębniać głupie szlabany (nawet z Tobą ), które dobrze się kończyły. Ale mam też dobre serce i chwile słabości, martwiłam się, gdy zniknąłeś.Byłem synonimem kłopotów, ty byłaś awanturą
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
orety, nie wiem, jakim cudem jeszcze nic nie mamy, bo znać musimy się na pewno! Przyjaźnię się z dwójką Twoich trochę sławnych, a trochę nieznośnych braci, ale Ciebie pewnie i tak kocham najbardziej z całego rodzeństwa
Penny Vause
Zawód : ścigająca Jastrzębi z Falmouth
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Holy light, oh, burn the night, oh keep the spirits strong
Watch it grow, child of wolf
Keep holdin' on
Watch it grow, child of wolf
Keep holdin' on
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Kibicuję zjednoczonym, ale najbardziej Jastrzębiom, no wiesz. Jestem twoją fanką, chodzę na wszystkie Twoje mecze, dbam o Twoje miotły i chwalę się wspólnymi ruchomymi fotografiami z Tobą w moim sklepie. Poza tym byłyśmy na jednym roku, siedziałyśmy w jednej ławce, przesiadywałyśmy w pokoju wspólnym i czasem spałyśmy w jednym łóżku, plotkując o chłopakach kiedy trzeba było iść spać
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Cześć Haniu-nadal-Wright
(tak cię mogłem nazywać )
Jesteś ode mła nieco młodsza, ale spotkaliśmy się na pewno - w drużynie Quidditcha. Ty ścigająca, ja z zamiłowaniem strzelałem tłuczkami wokół twojej rozwichrzonej głowy. Ba! Pewnie robiłem to z szelmowskim uśmiechem. Nie wiem jak dobrze się znaliśmy, ale przez chwilę byliśmy w drużynie także z moim starszym bratem, za którym chodziłem jak cień - w sumie, to był taki mój wzór i autorytet, który próbowałem naśladować... trochę, jak Ty wpatrzona w swojego brata. I chyba Kai mógł to w jakiś sposób dostrzegać? Byłaś w szkole zawzięta, uparta i dumna, a przede wszystkim - byłaś Gryfonką, która nie bała się stawić czoła tym śliskim paniczykom. I tu znalazło by się podobieństwo, chociaż Kai przybrał taktykę częściej zgrywania się i prowokacji - także kończącej się bójką (niekoniecznie magicznej). Zazwyczaj pewnie mogłaś mnie widzieć z szerokim uśmiechem (niemal sztandarowym dla niego), który do większości spraw podchodził z żartobliwym dystansem.
A może też pierwszy raz spotkaliśmy się na jakimś szlabanowym czyszczeniu pucharów, czy dodatkowej nauki - niekoniecznie nawet za to samo przewinienie?
Po szkole - zniknąłem, więc zależnie od relacji - kontakt albo się urwał, albo opierał się na listach i wizytach, gdy wracałem do kraju - ja wtedy opowiadać mogłem o podróżach i magicznych stworzeniach, a ty mi o swoim rzemiośle - może kupiłem od ciebie i twojego dziadka swoją pierwsza miotłę, taką bardziej profesjonalną, którą mam do tej pory?
Wróciłem bardzo niedawno - wszystko się pozmieniało bardzo mocno, także my! więc nasza relacja tez stoi pod pewnym znakiem zapytania? Ale chyba tęsknię trochę za tą twoją siłą, taką kobiecą - pomimo upartości.
I to wciąż takie luźne pomysły, ale znajdźmy coś dla nas
(tak cię mogłem nazywać )
Jesteś ode mła nieco młodsza, ale spotkaliśmy się na pewno - w drużynie Quidditcha. Ty ścigająca, ja z zamiłowaniem strzelałem tłuczkami wokół twojej rozwichrzonej głowy. Ba! Pewnie robiłem to z szelmowskim uśmiechem. Nie wiem jak dobrze się znaliśmy, ale przez chwilę byliśmy w drużynie także z moim starszym bratem, za którym chodziłem jak cień - w sumie, to był taki mój wzór i autorytet, który próbowałem naśladować... trochę, jak Ty wpatrzona w swojego brata. I chyba Kai mógł to w jakiś sposób dostrzegać? Byłaś w szkole zawzięta, uparta i dumna, a przede wszystkim - byłaś Gryfonką, która nie bała się stawić czoła tym śliskim paniczykom. I tu znalazło by się podobieństwo, chociaż Kai przybrał taktykę częściej zgrywania się i prowokacji - także kończącej się bójką (niekoniecznie magicznej). Zazwyczaj pewnie mogłaś mnie widzieć z szerokim uśmiechem (niemal sztandarowym dla niego), który do większości spraw podchodził z żartobliwym dystansem.
A może też pierwszy raz spotkaliśmy się na jakimś szlabanowym czyszczeniu pucharów, czy dodatkowej nauki - niekoniecznie nawet za to samo przewinienie?
Po szkole - zniknąłem, więc zależnie od relacji - kontakt albo się urwał, albo opierał się na listach i wizytach, gdy wracałem do kraju - ja wtedy opowiadać mogłem o podróżach i magicznych stworzeniach, a ty mi o swoim rzemiośle - może kupiłem od ciebie i twojego dziadka swoją pierwsza miotłę, taką bardziej profesjonalną, którą mam do tej pory?
Wróciłem bardzo niedawno - wszystko się pozmieniało bardzo mocno, także my! więc nasza relacja tez stoi pod pewnym znakiem zapytania? Ale chyba tęsknię trochę za tą twoją siłą, taką kobiecą - pomimo upartości.
I to wciąż takie luźne pomysły, ale znajdźmy coś dla nas
Kai Clearwater
Zawód : Łowca ingrediencji, podróżnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Uprzedziłeś mnie, a miałam do Ciebie iść w tej sprawie (mogłeś )
Myślę, że nasze zapatrzenie w braci mogło sprawić, że dobrze się rozumieliśmy. Ponieważ jesteś starszy, mieliśmy raczej różne grono znajomych, nie sądzę, byś chciał spędzać ze mną wolny czas, ale pewnie podczas treningów dobrze się dogadywaliśmy. Może nawet dawałeś mi jakieś cenne wskazówki, podpowiadałeś, kiedy trzeba było zrobić trudniejszy manewr na boisku. Miałam oczywiście dwa największe wzorce przy sobie, zarówno swojego brata jak i najlepszego przyjaciela, ale byliśmy kumplami, co?
Może Twój szeroki i zabójczy uśmiech sprawiał, że gdy byłam gruba i nie grałam w quidditcha nawet mi się podobałeś i zerkałam na ciebie z wypiekami na twarzy! A potem, kiedy znalazłam się w drużynie stwierdziłam, że jesteś spoko. Lubiłam grać z Tobą na boisku i podzielałam Twoje poczucie humoru i podejście do świata. Jeśli spotkaliśmy się na jakimś szlabanie, na pewno był to wyjątkowo przyjemny szlaban. Znając nas dwoje potrafiliśmy sobie szybko umilić czas i sprawić, że nudne obowiązki zmieniły się w świetną zabawę.
Zniknąłeś — pewnie do Ciebie napisałam jakiś list, nie dostałam odpowiedzi. Później, kiedy sama opuściłam szkołę i nie dostałam się do drużyny odseparowałam się od swojego świata, pogrążając w czeluściach miotlarskiego sklepu na parę lat, najpierw pomagając niewinnie dziadkowi, a później ucząc się fachu. Jeśli wpadłeś do sklepu z pewnością wypytywałam Cię o wszystko, co widziałeś i czego doświadczyłeś, ale sama niekoniecznie miałam o czym Ci opowiadać, więc prosiłam byś ubarwił mi czas swoimi przygodami. Mój dziadek na pewno sprzedał Ci super miotłę, kto wie, może w jakiś sposób była unikatowa?
Zobaczymy co nam wyjdzie z tego, kiedy się spotkamy. Przez ten czas się zmieniliśmy. Ja na pewno się zmieniłam. I nie wiem, czy na lepsze... Będziesz musiał ocenić sam.
Myślę, że nasze zapatrzenie w braci mogło sprawić, że dobrze się rozumieliśmy. Ponieważ jesteś starszy, mieliśmy raczej różne grono znajomych, nie sądzę, byś chciał spędzać ze mną wolny czas, ale pewnie podczas treningów dobrze się dogadywaliśmy. Może nawet dawałeś mi jakieś cenne wskazówki, podpowiadałeś, kiedy trzeba było zrobić trudniejszy manewr na boisku. Miałam oczywiście dwa największe wzorce przy sobie, zarówno swojego brata jak i najlepszego przyjaciela, ale byliśmy kumplami, co?
Może Twój szeroki i zabójczy uśmiech sprawiał, że gdy byłam gruba i nie grałam w quidditcha nawet mi się podobałeś i zerkałam na ciebie z wypiekami na twarzy! A potem, kiedy znalazłam się w drużynie stwierdziłam, że jesteś spoko. Lubiłam grać z Tobą na boisku i podzielałam Twoje poczucie humoru i podejście do świata. Jeśli spotkaliśmy się na jakimś szlabanie, na pewno był to wyjątkowo przyjemny szlaban. Znając nas dwoje potrafiliśmy sobie szybko umilić czas i sprawić, że nudne obowiązki zmieniły się w świetną zabawę.
Zniknąłeś — pewnie do Ciebie napisałam jakiś list, nie dostałam odpowiedzi. Później, kiedy sama opuściłam szkołę i nie dostałam się do drużyny odseparowałam się od swojego świata, pogrążając w czeluściach miotlarskiego sklepu na parę lat, najpierw pomagając niewinnie dziadkowi, a później ucząc się fachu. Jeśli wpadłeś do sklepu z pewnością wypytywałam Cię o wszystko, co widziałeś i czego doświadczyłeś, ale sama niekoniecznie miałam o czym Ci opowiadać, więc prosiłam byś ubarwił mi czas swoimi przygodami. Mój dziadek na pewno sprzedał Ci super miotłę, kto wie, może w jakiś sposób była unikatowa?
Zobaczymy co nam wyjdzie z tego, kiedy się spotkamy. Przez ten czas się zmieniliśmy. Ja na pewno się zmieniłam. I nie wiem, czy na lepsze... Będziesz musiał ocenić sam.
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
#zapłon ale już jestem
W takim razie, na pewno tak cię wołałem, a zapewne witałem, już nawet po Hogwarcie, gdy miałem okazję cię widzieć. Chyba po prostu lubiłem patrzeć na twoja reakcję (chyba nie tylko w tym), tak żywo malującą się na twojej buzi. Nie kłamałaś, nie udawałaś i to tez w tobie cenię.
Tak! Jeśli chodzi o boisko, to czułem się tam bardzo rodzinnie (nawet tłuczki posyłałem z uczuciem, ok), więc chętnie przygarniałem taką kumplowską relację - to było ważne na boisku!
I mogłaś! Chociaż pewnie cię nie zauważałem, przynajmniej, jeśli nie próbowałaś mnie zagadywać wcześniej, bo jakoś ciągle ktoś się obok mnie kręcił . Ale jak już ktoś jest w drużynie, to ginęły bariery, bo uwielbiałem to robić. Pasja w końcu mocno łączy. A na pewno poczucie humoru.
I mam tę miotłę, wciąż z niej korzystam i nadal nie straciłem tej miotlarskiej żyłki rywalizacji. Nie miałem okazji już zbyt wiele brać udziału w meczach, ale może kiedyś spotkam cię nie tylko w sklepie a na takiej podniebnej wycieczce?
I raczej zauważyłem, twój brak opowieści, ale nie wciskałem się na siłę. Opowiadałem chętnie, pewnie w ten sposób starając się znowu dostrzec tę Hanię-nadal-Wright, która tak łatwo przekazywała to co czuje. Zmieniłaś się. Wydaje mi się to wręcz nieuniknione. Ale chyba wciąż pamiętam tę twoją otwartość i szczerość reakcji. Chyba mi tego będzie brakować...
I na tę chwilę, chyba wszystko jasne, a co nam wyjdzie? Zobaczymy na fabule!
W takim razie, na pewno tak cię wołałem, a zapewne witałem, już nawet po Hogwarcie, gdy miałem okazję cię widzieć. Chyba po prostu lubiłem patrzeć na twoja reakcję (chyba nie tylko w tym), tak żywo malującą się na twojej buzi. Nie kłamałaś, nie udawałaś i to tez w tobie cenię.
Tak! Jeśli chodzi o boisko, to czułem się tam bardzo rodzinnie (nawet tłuczki posyłałem z uczuciem, ok), więc chętnie przygarniałem taką kumplowską relację - to było ważne na boisku!
I mogłaś! Chociaż pewnie cię nie zauważałem, przynajmniej, jeśli nie próbowałaś mnie zagadywać wcześniej, bo jakoś ciągle ktoś się obok mnie kręcił . Ale jak już ktoś jest w drużynie, to ginęły bariery, bo uwielbiałem to robić. Pasja w końcu mocno łączy. A na pewno poczucie humoru.
I mam tę miotłę, wciąż z niej korzystam i nadal nie straciłem tej miotlarskiej żyłki rywalizacji. Nie miałem okazji już zbyt wiele brać udziału w meczach, ale może kiedyś spotkam cię nie tylko w sklepie a na takiej podniebnej wycieczce?
I raczej zauważyłem, twój brak opowieści, ale nie wciskałem się na siłę. Opowiadałem chętnie, pewnie w ten sposób starając się znowu dostrzec tę Hanię-nadal-Wright, która tak łatwo przekazywała to co czuje. Zmieniłaś się. Wydaje mi się to wręcz nieuniknione. Ale chyba wciąż pamiętam tę twoją otwartość i szczerość reakcji. Chyba mi tego będzie brakować...
I na tę chwilę, chyba wszystko jasne, a co nam wyjdzie? Zobaczymy na fabule!
Kai Clearwater
Zawód : Łowca ingrediencji, podróżnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ciociu, ciociu, ciociu, ciociu! Ja bym chciała poczesać Ci włosy i opowiedzieć o tym, co dzisiaj zrobiłam i jak ładnie posprzątałam wszystko! Tylko nie mów tacie, że przypadkiem zbiłam kubek, bo będę płakać! Tylko jeszcze nie wiem czy już Cię znam, czy jeszcze nie!!
Amelko, kruszynko moja mała Pozwolę ci się czesać, wysłucham Twoich opowieści chętnie i z zapartym tchem, nie mogąc uwierzyć, że wszystko zrobiłaś sama, samiutka. Chętnie opowiem Ci bajki, które opowiadała mi mama, gdy byłam w Twoim wieku. Dla Ciebie nauczę się szyć ubranka dla lalek, jeśli będziesz chciała i będę zaszczycona, jeśli pozwolisz mi sobie pomóc upiec Twoje ulubione ciasto porzeczkowe. Z przyjemnością pomogę Ci je zbierać wcześniej, a jeśli będziesz chciała, poszukamy w oazie kwiatów i nauczę Cię jak o nie dbać. Postaram się pilnować Cię, byś nigdy nie spadła z drzewa, pewnie zapominając też przy tym, że wcale nie powinnaś tego robić... Nigdy nie zastąpię Ci mamy, ale nie ośmieliłabym się próbować — bo wiem, że jest była i będzie zawsze jedyna w swoim rodzaju. Nie będę też pewnie ulubioną ciocią, bo Lily jest wyjątkowa, ale skradłaś mi serce od pierwszych chwil, gdy tylko Cię poznałam i zrobię wszystko, by dać Ci to co mam i nauczyć tego, co sama potrafię jeśli mi na to pozwolisz. Nie znamy się długo. Gdy tylko przyjechałaś z tatą do oazy przedstawił nas sobie. Od tamtej pory odwiedzam cię chętnie
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Strona 2 z 2 • 1, 2
Hania
Szybka odpowiedź