Wydarzenia


Ekipa forum
Oranżeria
AutorWiadomość
Oranżeria [odnośnik]18.09.17 11:33
First topic message reminder :

Oranżeria

W oranżerii zawsze jest wiele światła za dnia - wszystko dzięki przeszklonym ścianom i sufitowi. Rosną tu egzotyczne rośliny w donicach, które rodowi dyplomaci nierzadko otrzymują jako podarki w czasie swych delegacji. Niezwykle przyjemnie przebywa się w oranżerii zimą, gdy szkło otulone zostaje warstewką śniegu oraz wczesną wiosną, kiedy wszystkie rośliny zaczynają kwitnąć. Także i tu znajduje się niewielki kominek wyzierający ze ściany pałacu, nie ma on jednakże połączenia z siecią Fiuu. Miejsce wręcz zachęca, by zostać w nim na dłużej, z filiżanką herbaty i dobrą lekturą.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Oranżeria - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Oranżeria [odnośnik]25.06.20 12:32
| 19 maja

Ojciec Wendeliny nie miał nic przeciwko pomysłowi, by jego córka zatrudniła na stałe kogoś, kto będzie częściej dopilnowywał jej zdrowia. Co prawda, lord Shafiq był cenionym specjalistą, ale z powodu swojego pochodzenia oraz pracy w Szpitalu Świętego Munga nie mógł być przecież obecny w każdej chwili. Lady Selwyn zaś, po ostatnim ataku choroby, czuła, że przydałby się jej ktoś, kto mógłby zająć się nią częściej, niż tylko w przypadku pogorszenia stanu zdrowia.
Choć to lord Selwyn chciał początkowo przyjąć pannę Multon to jednak jego córka była uparta: sama chciała porozmawiać z osobą, która ma ją leczyć. Przynajmniej tym razem. Jeśli zaś kobieta przejdzie przez wstępną weryfikacje, wtedy i ojciec będzie mógł z nią porozmawiać. Ponieważ miedzianowłosa nie odpuszczała, tatulek w końcu wyraził zgodę i lady Selwyn czekała właśnie na jasnowłosą uzdrowicielkę, mając nadzieję, że kobieta okaże się kompetentną osobistością. Jeśli zaś nie to po prostu bez wahania odmówi współpracy – Wendelina nie należała do osób, które przejmowałyby się zranieniem czyiś uczuć poprzez nie pozwolenie mu na zarobek. Jej zdrowie i dobre samopoczucie było wszak najważniejsze.
Na pannę Multon czekała w oranżerii, odziana w elegancki, choć nie nazbyt bogaty strój (miała w końcu załatwiać sprawy biznesowe i zdrowotne, nie tańczyć na balu), przeglądając podręcznik do astronomii dla zaawansowanych jak głosiła okładka. Próbowała znaleźć sposób na uwarzenie dość skomplikowanego eliksiru i jak się okazało, jej wiedza w tym względzie okazała się nie dostateczna. Lady Selwyn więc, jak na siebie przystało, nie miała zamiaru załamywać rąk, a po prostu zdobyć większą dawkę wiedzy. Nauka dawała jej spokój ducha, którego nie przynosiło nic innego. Jednym zapomnienie przynosiło czytanie „Czarownicy” oraz zakupy w prestiżowych sklepach – ona o wiele bardziej wolała zająć swój umysł czymś naprawdę użytecznym.
Gdy o pomieszczenia weszła jasnowłosa panna Multon, Wendelina skinęła głową, przyglądając się jej uważnie. Kobieta była naprawdę ładna, widać było, że w jej żyłach płynie krew Parkinsonów. Szkoda tylko, że – w przeciwieństwie do niej – już zdążyła wkroczyć w czas staropanieństwa. Na szczęście w nieszczęściu, nie pochodziła z szlachetnego rodu i wciąż mogła liczyć na zamążpójście. Lady Selwyn zdawała sobie sprawę z tego, że gorzej urodzeni nie muszą aż tak przejmować się obrączką na palcu.
Witam, panno Multon – powitała gościa. – Służba dobrze pannę przyjęła? Jak minęła pannie podróż? Zapraszam, zapraszam – powiedziała, zachęcając kobietę, by usiadła na niewielkim foteliku niedaleko niej. Pomiędzy kobietami znajdował się zaś niewielki stolik kawowy na którym stała już przygotowana zastawa. Obok skrzat czekał na jakiekolwiek rozkazy i wyraźnie był gotów służyć obydwu kobietom.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Oranżeria [odnośnik]01.07.20 12:02
Elvira zgodziła się na umówioną datę spotkania, lecz do samego końca nie była w zupełności pewna, czy na pewno go chce. Gdyby podobną ofertę złożono jej pół roku temu, parę miesięcy temu, ba, choćby i nawet pierwszy tydzień po zwolnieniu z Munga, zapewne porwałaby liścik na maleńkie kawałki, a potem z przyjemnością wrzuciła do kominka. Chociaż szpital publiczny przez wiele lat był wylęgarnią hołoty, którą przyjmowano bez wyjątków, a ona większość kariery spędziła na oddziale chorób wewnętrznych, siłą rzeczy zajmując się przede wszystkim arystokracją... nie chciała nigdy stać się osobistą apteczką podręczną żadnej rozpieszczonej lady, żadnego zadufanego w sobie lorda. Choć z biegiem lat darzyła szlachtę coraz mniejszą pogardą, zamiast tego przekierowując żrące emocje na stronę mugolską, wciąż nie potrafiła przełknąć widoku dworskich ścian, pozłacanych ram obrazów i drepczącej służby. To wszystko mogłoby należeć do niej, gdyby miała innego ojca i mniej żałosną matkę.
Tak, gdyby dostała ten list wcześniej, zapewne zostawiłaby go bez odpowiedzi.
Czasy się jednak zmieniły, ona się zmieniła, balansując od tygodni na granicy ubóstwa, co było absolutnie nie do pomyślenia. W porównaniu do zaszczanych alkoholików i wymizerowanych ulicznic, którymi była zmuszona się zajmować, by zarobić na podstawowe artykuły, praca prywatnej uzdrowicielki nie wydawała się już poniżeniem, lecz utopią. Jakby nagle wygrzebała się z błota i stanęła pod chłodnym, tchnącym lawendą prysznicem. Oferta, którą jej złożono, choć dająca niewiele szans na rozwój, była znacznie prostsza i lepiej opłacana. Jeżeli udałoby się ją utrzymać, miałaby więcej czasu, by przyuczać się dziedzin magicznych i zaklęć, których oczekiwano od niej na nowej drodze, którą rozpoczynała. Lepsze było wrogiem dobrego, więc przygotowała się do tego spotkania skrupulatnie, temperując nieco cięty charakter, by nie zrazić do siebie potencjalnego pracodawcy już na rozmowie.
Cieszyła się, że koniec końców w pałacu Selwynów przyjęła ją sama Wendelina, a nie ojciec lub brat dyktujący prawo i traktujący ją pretensjonalnie ze względu na płeć. To wróżyło owocną współpracę - koniec końców i tak wolała pracować z lady niż z lordami.
- Witam, lady Selwyn - odpowiedziała na powitanie, z lekką niechęcią przerzucając się na tytuły grzecznościowe. Będzie musiała do nich przywyknąć, jeżeli chciała liczyć na zarobek. - Na nic nie narzekam - Dodała zgodnie z prawdą; warunki w Świętym Mungu były zdecydowanie bardziej wymagające niż na terenie dworskim. - Interesująca i godna lektura - Uśmiechnęła się blado. Nie była osobą, która decydowałaby się na komplementowanie wyglądu lub wystroju wnętrza, a w jakiś sposób musiała sobie zaskarbić sympatię.
Powierzchownie także była przygotowana na rozmowę - jasne włosy rozczesała dokładniej niż kiedykolwiek wcześniej, ubrała też jedną z ładniejszych szat, jasnoniebieską ze srebrnym haftem. Oczywiście nie była to suknia, skądże. Uzdrowiciele nie byli od tego, żeby się stroić.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oranżeria [odnośnik]01.07.20 23:29
W gruncie rzeczy nie do końca ją interesowało, co panna Multon sobie myślała bądź też nie. Lady Selwyn poszukiwała grzecznej i kompetentnej uzdrowicielki, która będzie mogła swobodnie spędzać czas w jej towarzystwie. Niestety, nawet przy szlachetnie urodzonym mężczyźnie Wendelina nie mogła spędzać czasu zupełnie swobodnie: obowiązywały ich pewne konwenanse. Jednak kobieta, w której żyłach płynęła szlachetna krew ze strony matki nie miała aż takich ograniczeń, jak na przykład lord Shafiq i lady Selwyn miała szczerą nadzieję, że uda jej się z kobietą ustalić dobre warunki. Z panną Multon naprawdę nie wstyd będzie jej w razie czego pokazać się w towarzystwie, a przez wzgląd na jej płeć nie będzie musiała obawiać się niewybrednych komentarzy. Wydawać by się mogło, że to kandydatka idealna. Czy jednak taka była na pewno? To już będzie musiała rozsądzić rozmowa.
Wyglądała ładnie. Skromnie, ale czysto i schludnie, a to było przecież najważniejsze. Sama lady Selwyn do pracy nad alchemicznymi miksturami wybierała te najprostsze stroje, preferując wygodę ponad strojność z oczywistych przyczyn. Na razie więc nie miała jej nic do zarzucenia, zwłaszcza, że Elvira grzecznie się przywitała, usiadła i uśmiechnęła.
Wzięła głęboki oddech. Nigdy nie prowadziła takiej rozmowy, czuła więc lekkie ukłucie stresu. Była jednak damą, musiała umieć załatwiać i takie sprawy! Przecież nie będzie całe życie rozmawiać tylko o swoich zainteresowaniach oraz balowych sukniach i pięknych fryzurach.
Zaiste, musiałam znaleźć kilka detali. Ale ten podręcznik to warta uwagi książka. – Pokiwała głową. – Jeśli będzie panna tu pracować, nasza biblioteka będzie oczywiście stała dla panny otworem – dodała. Nie każdy pracownik miał wstęp do biblioteki, ale ci bardziej zaufani owszem. Wykształconej uzdrowicielce zaś nikt w żadnym razie nie odmówiłby odwiedzania takiego miejsca w Beaulieu.
Poprawiła włosy, zmieniając przy tym ułożenie swojego ciała, po czym ponownie się odezwała:
Jak więc panna doskonale wie, potrzebuje kogoś… kto byłby przy mnie częściej, niż w przypadku pogorszeni się mojego stanu. Lord Shafiq to świetny specjalista, nie ujmuje mu niczego, ale jednocześnie to zapracowany człowiek, który musi się skupić także na rodowych sprawunkach. Rozumie panna sama… Leczyła już kiedyś panna kogoś ze śmiertelną bladością? Jaka jest panny dyspozycyjność? – zaczęła zadawać kluczowe pytania.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Oranżeria [odnośnik]12.07.20 13:01
Zawiłości dworskiej etykiety oraz problemy wynikające z wieloletnich konwenansów były Elvirze niemal zupełnie obce. Wychowywała się w domu godnym i magicznym, ale już nie szlacheckim, była ponadto jedynaczką, która młode lata spędziła wyłącznie w towarzystwie rodziców oraz nauczycielek. Nie wiedziała, nie rozumiała na czym polega praca prywatnego uzdrowiciela, tylko podejrzewała, że będzie musiała otoczyć lady indywidualną opieką, kontrolować jej zdrowie, być może każdego dnia, a także nadzorować podaż eliksirów przy chorobie przewlekłej, już nie tylko wypisując zlecenia w zaciszu szpitalnego gabinetu, ale biorąc odpowiedzialność za proces od początku do końca. A zatem spełniać rolę nie jedynie samego uzdrowiciela, ale również pielęgniarki, czy ratownika. Jak mniemała, Selwynowie mieli swojego mistrza eliksirów oraz skrzaty - ona specjalistką w warzeniu mikstur nie była i na pewno nie zamierzała się parać sprzątaniem.
Choć Elvira nie miała pojęcia o targających kobietą wątpliwościach, o utrudnieniach posiadania męskiego uzdrowiciela, czy o fakcie, że była w tym momencie oceniania nie tylko pod względem elokwencji i umiejętności, ale także zewnętrznej prezencji, żywiła wobec tej pracy wielkie nadzieje. Z czasem być może dostanie nieco więcej władzy, będzie mogła stawiać granice i przejąć zupełną kontrolę nad zdrowiem tej szlachcianki i jej rodziny. Ale to oczywiście były już tylko wizje kierowane ambicją.
- Owszem - przyznała cicho na komentarz o lekturze, przygryzając wargę z zastanowieniem. Dostęp do rodowej biblioteki stanowił kolejną i wartą uwagi zachętę. Było jej to potrzebne, a w tej sytuacji miałaby wszystko pod ręką.
Podczas rozmowy Elvira starała się okazywać uprzejme zainteresowanie, nie była jednak przyzwyczajona do posłusznego wychylania się niczym uczeń w szkolnej ławce. Na zaoferowanym fotelu rozsiadła się wygodnie, elegancko krzyżując nogi. Choć spotkanie to było dla niej ważne, wolała sprawiać wrażenie zrelaksowanej niż zdesperowanej.
- Do tej pory zajmował się lady lord Shafiq? - upewniła się, kojarzyła bowiem uzdrowiciela jeszcze z czasów pracy w Mungu. - Rozumiem - Irytowała ją sugestia jakoby Shafiq posiadał więcej istotnych obowiązków, podczas gdy ona była jedynie przeciętną uzdrowicielką. Irytowała ją tym bardziej, że była zgodna z prawdą, bo od czasu zwolnienia posiadała aż nadto wolnego czasu. - Specjalizuję się w chorobach wewnętrznych, w tym także genetycznych. Leczyłam już pacjentów z tą przypadłością, ale do sprawowania kontroli nad chorobami przewlekłymi każdorazowo potrzebna jest dotychczasowa historia ich przebiegu. Musiałabym otrzymać do niej dostęp. - Odpowiadała zwięźle i rzeczowo, nie czując potrzeby prowadzenia grzecznościowych rozmówek. - Na chwilę obecną jestem w pełni dyspozycyjna. - Natychmiast też zadała własne pytania - Rozumiem, że ród Selwynów ma zaufanego alchemika, dostępnego o każdej porze? Czy posiada lady stałego dawcę krwi? - Nie zamierzała dać się pociągnąć do odpowiedzialności za błędy, które mogły wynikać ze złego przygotowania. W szpitalu winny brakom zawsze był zarząd, nie miała pojęcia, jak daleko rozciągają się natomiast obowiązki osobistego uzdrowiciela.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oranżeria [odnośnik]12.07.20 23:40
Jeśli Elvira miała zamiar na szlacheckim dworze zostać dłużej na pewno będzie musiała w przyszłości poznać podstawowe zasady szlacheckiej etykiety. W tej chwili jednak lady Selwyn wystarczało, że kobieta zachowywała się godnie. Była konkretna i w miarę możliwości opanowana, ponadto jej zmieszana ze szlachetną krew była dużym atutem. Etykiety na pewno ktoś z dworu Selwynów ją nauczy. A jeśli nie to załatwienie nauczyciela nie powinno być problemem. Wendy rzecz jasna nie miała najmniejszego zamiaru zajmować się takimi sprawunkami. Wszak nawet nie przeszłoby jej przez myśl, by tego nauczać własne dzieci! Od tego są guwernantki i nauczycielki.
W ostatnim czasie… owszem. Rozumie panna, przed szczytem w Stonehene sprawy miały się nieco inaczej. To chyba jednakże nie ma znaczenia. Lord Shafiq jest kompetentnym uzdrowicielem i zapewne przekaże pannie wszelkie potrzebne dane – powiedziała tonem, który mógł sugerować, że dalsze drążenie tematu nie ma sensu. Miedzianowłosa alchemiczka nie miała zamiaru przekazywać pannie Multon kontaktu z byłym uzdrowicielem rodziny, który opuścił progi ich pałacu po tym, jak okazało się, że nie popiera poczynań cioteczki Wendy.
Pokiwała głowa.
Jeśli tak będzie pannie wygodniej może panna u nas mieszkać bądź pomieszkiwać. Pokój zawsze będzie na pannę czekał, gdybym ja bądź moi bliscy potrzebowali stałej kontroli uzdrowiciela – stwierdziła po prostu.
Nikt nie miał zamiaru zmuszać panny Multon do mieszkania w Beaulieu, zwłaszcza na początku ich współpracy, ale lady Selwyn po ostatnich incydentach chyba naprawdę wolałaby mieć jakiegoś uzdrowiciela przy sobie.
Sprawę alchemii nadzoruje samodzielnie, nie musi się tym panna martwić. Sprawa dawcy krwi, jest niestety, dość delikatna. Przyznam, że nie lubię tego procederu i wolę skupiać się na eliksirach… zwłaszcza, że niełatwo jest znaleźć odpowiedniego dawce. Rozumie panna… Arystokracja niezbyt chętnie dzieli się swoją krwią. Jeśli jednak będzie taka absolutna konieczność mój brat bądź rodzice bez wątpienia zgodzą się na przekazanie mi odrobiny. Na szczęście eliksiry wzmacniające krew zwykle wydają się wystarczać. – Pokiwała głową jakby sama do siebie.
Lady Selwyn niemal skręcało w żołądku, gdy przeszło jej przez myśl, że krew mógłby przekazywać jej jakiś mugolak. Och, jeszcze przejęłaby jego cechy! To absolutnie nie wchodziło w grę. Dawca krwi musiał być osobą sprawdzoną i pewną. Wendelina nie przyjęłaby tego typu pomocy od anonimowego dawcy. Chyba wolałaby mimo wszystko odejść z tego świata, jeśli miałaby zostać skażona brudną krwią.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Oranżeria [odnośnik]18.07.20 13:42
Elvira również nie miała najmniejszej ochoty na drążenie tematu czarodziejskiej arystokracji oraz ich problemów związanych z sytuacją polityczną. Nie interesowały jej rozłamy dworskie, wykluczenia i wydziedziczenia, kwestie honoru oraz dobrego imienia - mimo utwierdzanego coraz mocniej przekonania o niższości ras pół-ludzkich, jak szlamy czy mugole, dalej dzierżyła w duchu zadrę oraz wynikającą z niej niechęć do szlachty. Były to przecież wyłącznie sprawy nazwiska, majątku i niemożliwych do zweryfikowania twierdzeń - ojciec Elviry również był czarodziejem z pełnej krwi i dobrym rodowodem, nie czuła więc, by bardzo różniła się od Selwynów. Jako wiedźmy stały na równym poziomie, dzieliła je wyłącznie przepaść pieniędzy oraz społecznego uznania. A także, jak Elvira lubiła sobie z satysfakcją przypominać, odgradzająca szlachciankę od wolności bariera etykiety.
Staropanieństwo Elviry na dłuższą metę nikogo nie obchodziło, nie ujmowało jej aż tyle szacunku - w przypadku Wendeliny sprawa miała wyglądać znacznie inaczej, najprawdopodobniej nie będzie miała wyboru ucieczki przed niechcianym małżeństwem.
Zrobiła na niej jednak wrażenie przyznaniem się do swoich umiejętności w zakresie alchemii. Choć tyle. Na palcach jednej ręki mogłaby policzyć kobiety-arystokratki, które spotkała i które zajmowałyby się dziedzinami naukowymi.
- Pomieszkiwać? - powtórzyła z zaskoczeniem, gdy przyszła jej kolej na odpowiedź, przesuwając szczupłym palcem po brodzie i odwracając wzrok z zastanowieniem. Na pierwszy rzut oka wizja była przyjemna - jej mieszkanie na ulicy Pokątnej nijak się miało do warunków pałacu, jednakże czy nie stanie się w tej sytuacji elementem służby? - Chętnie zapoznam się z tą ewentualnością - przyznała wreszcie, chcąc wpierw sprawdzić, jaki dokładnie rodzaj "pomieszkiwania" lady Selwyn mogła mieć na myśli.
- Doskonale. Eliksiry spod własnej ręki są najbardziej pewne - lekko skinęła głową, opierając dłonie na podłokietnikach i rozplątując skrzyżowane nogi. Teraz siedziała bardziej po męsku, ale pozycja narzuconej elegancji na dłuższą metę była dla niej niewygodna. - Transfuzje krwi to zawsze ostatnia brana pod uwagę możliwość, nie należy jej jednak wykluczać w razie gwałtownego zaostrzenia objawów. Nie sądzę, by w lady sytuacji były potrzebne transfuzje, lecz wypada zachować gotowość. Jeżeli nie miała lady jeszcze wykonanego testu zgodności z rodziną, wykonam go w wolnej chwili. - Uśmiechnęła się blado. - Na ten moment nie mam więcej pytań.
Och, miała. Przede wszystkim interesowały ją zarobki, nie chciała jednak rozpoczynać tematu nim nie dowie się, czy propozycja pracy po rozmowie jest nadal aktualna.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oranżeria [odnośnik]28.07.20 13:30
Niestety, w przeciwieństwie do Elviry, lady Selwyn nie mogła sobie pozwolić na ignorowanie kwestii zamążpójścia, która to do pewnego stopnia musiała rządzić jej życiem. Wszak bez potomka wkrótce przestanie być warta złamanego knuta. Niestety, samotne i bezdzietne damy nie miały jak spełnić swojego rodowego obowiązku; nie były w stanie przekazać szlachetnej krwi dalej. A to była najbardziej istotna z ich ról. Przebywając w samotności mogła krzywić się na myśl o małżeństwie z jakimś szlachetnie urodzonym idiotą, ale na pewno takowemu by nie odmówiła, doskonale rozumiejąc znaczenie dziedzica i koniec końców, pragnąc przecież macierzyństwa. Nie była w tym względzie wyjątkowa.
Kiwnęła głową.
Nie będę panny zmuszać, aby mieszkać w Beaulieu, jeśli sobie panna tego nie życzy. Ale zdaje sobie panna pewnie sprawę z tego, że kwestie zdrowotne… cóż, czasem mogą tego wymagać – stwierdziła czystym głosem. – Po naszej rozmowie jeden ze skrzatów chętnie pokaże pannie pokój, który ewentualnie mogłaby panna zająć – dodała z delikatnym uśmiechem, widząc, że panna Multon chyba jest całkiem zadowolona z takiej możliwości.
Sięgnęła po stojącą na stoliku filiżankę, w której natychmiast pojawił się ulubiony napar Wendeliny. Skrzaty doskonale wiedziały, co lubi popijać ich pani.
Również tak uważam – przytaknęła. – Kto wie, skąd ci alchemicy z Pokątnej biorą ingrediencje… – Zadrżała delikatnie. Naprawdę wolała nie wypijać czegoś o nieznanym pochodzeniu. – Niegdyś wspierałam się cudzymi tworami i och, tak niestabilnych mikstur chyba nie widziałam nigdy, a wszak rodzina pomogła mi dobrać najlepszych w swoim fachu. Trudno dziś o dobrego specjalistę, panno Multon – rzekła, wzdychając.
Napiła się naparu, aby zwilżyć gardło przed kolejną odpowiedzią.
Oczywiście, oczywiście, jeśli będzie taka absolutna konieczność… do tego czasu jednak, sama panna rozumie, wolę tego unikać. Nie jestem przekonana, czy taki test był wykonany, ale o to chyba musiałaby się panna spytać lorda Shafiqa. – Pokiwała głową, przerywając na chwilę, aby następnie przejść do kolejnego tematu: – Jak rozumiem, moje… wymogi pannie odpowiadają? Czy ma też panna jakieś konkretne wymogi? Może niekoniecznie co do leczniczych spraw? Staramy się, aby osoby, które zatrudniamy, były możliwie zadowolone ze swojej pracy, rozumie panna sama. Czy coś pannę szczególnie pasjonuje poza naukami leczniczymi? – dopytała, po części chcąc wywnioskować, jakie panna Elvira naprawdę ma wymagania i czego oczekuje, a po części chcąc dowiedzieć się o uzdrowicielce nieco więcej. Zdawała się być nieco powściągliwa, co jednak nie przeszkadzało lady Selwyn. Wolała osoby ciche i konkretne, niż gaduły, mówiące co tylko im ślina na język przyniesie. Jednocześnie jednak wolała coś wiedzieć o osobach, z którymi miała pracować na tak intymnym szczeblu.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Oranżeria [odnośnik]30.07.20 15:33
Wrażenia z rozmowy z lady Selwyn Elvira miała jak zwykle przy nowo zawieranych znajomościach - mieszane. Choć utrzymywanie neutralnego tonu grzecznej rozmowy, to całe "pannowanie" i "ladyowanie" było jej zdaniem męczące i niepotrzebne, musiała przyznać w duchu, że spotkanie przebiegało lepiej niż to sobie wyobrażała. Pierwszym wrażeniem Elviry po otrzymaniu listu z propozycją pracy była mieszanka chaotycznej ekscytacji i frustrującego buntu. Na dłuższą metę potrafiła naliczyć znacznie więcej korzyści niż wad, więc przybyła zdeterminowana, aby przekonać do siebie kobietę, a jednak nawet nieświadomie nastawiała się na to, że będzie zmuszona zaciskać zęby i znosić szlachecką próżność mimo spalającego ją w środku gniewu.
Wendelina Selwyn... nie była aż tak irytująca. Owszem, miała swoje wady, jak każdy, a przecież Elvira niczego nie potrafiła dostrzegać tak dobrze jak cudzych pomyłek, potknięć i nieatrakcyjności, lecz nie miała tak pustej głowy i frywolnej natury jak to się należało spodziewać po młodych damach. Być może chodziło o jej porządne zainteresowania, a może o to, że była kobietą, wygląda na to, dojrzałą. Choć pochodziły z zupełnie różnych środowisk i bez wątpienia posiadały inne priorytety, łączyło je zapewne jedno i to samo przekonanie, że nie było bardziej paskudnej rzeczy w świecie niż arogancki mężczyzna.
- Oczywiście - zgodziła się na propozycję zobaczenia pokoju; była ona jej niezwykle na rękę, gdyż od tego miało zależeć, czy będzie się czuła komfortowo mieszkając w tym pałacu. Jeżeli zaoferowany pokój będzie małą klitką w chatce po drugiej stronie ogrodu... na takie poniżenie trudno jej będzie pozwolić. - Jeżeli zajdzie taka konieczność, myślę, że nie będę mieć problemu z przeniesieniem się.
Blondynka nie miała ochoty na picie zaoferowanych przez lady napojów, ale i tak sięgnęła po filiżankę i uniosła ją na moment, aby zwilżyć usta. Chodziło o zachowanie pozorów - kto wie, czy w innej sytuacji kobieta nie zaczęłaby się dąsać?
- Jak rozumiem, lady jest dobrym specjalistą? - zapytała nieco przewrotnie, choć nie złośliwie. Była ciekawa, co kobieta myśli sama o sobie i czy warto byłoby wykorzystywać jej wiedzę w przyszłości. Elvira nie chciała w procesie leczenia posiłkować się doświadczeniem kogoś, kto nie potrafił porządnie określić poziomu własnych umiejętności.
Pytanie o zainteresowania stanowiło kolejne przyjemne zaskoczenie. Elvira nie musiała zastanawiać się długo, by odpowiedzieć, jakkolwiek enigmatycznie.
- Mam wiele zainteresowań, głównie z zakresu nauki i magii - Miała nadzieję, że tyle wystarczy, by dać do zrozumienia, że niewiele interesują ją "kobiece" sprawki, przebieranie się i bankiety. Uczestniczyła w takowych jedynie pod absolutnym przymusem i nie dawały jej żadnej satysfakcji. - Zgłębiam tajniki zaawansowanej transmutacji... oraz astronomii - Uśmiechnęła się kącikiem ust, porzucając temat swojej obecnie największej z nowo odkrytych pasji: magii ofensywnej. Nie wiedziała, jakiej mogłaby się spodziewać reakcji. - Jeżeli spełnia lady moje pragnienie stałego dostępu do alchemika, nie mam większych wymogów. W wolnej chwili skompletuję i zapoznam się z lady pełną dokumentacją choroby. Teraz chciałabym poznać proponowane przez lady zarobki. - Zasłona sztucznej uprzejmości opadła, nie miała czasu, aby dłużej zwlekać.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oranżeria [odnośnik]30.07.20 16:25
Skinęła głową, aby po chwili przywołać skrzatkę. Nie wątpiła, że pokoje dla służby przypadną Elvirze go gustu. Być może były mniejsze i skromniejsze od pomieszczeń, w których na co dzień przebywali Selwyni, ale wszak to dalej był pałac! Ponadto, ich okna wychodziły na piękny, zadbany ogród. Już samo to, w połączeniu z bliskością biblioteki, powinno lady Multon wystarczyć. Poza tym jeśli brakowałoby jej miejsca, zawsze można było ściągnąć specjalistę od transmutacji i po prostu go powiększyć. Wendelina nie widziała w tym najmniejszych przeszkód. Nie po to byli czarodziejami, aby gnieździć się na niewielkiej przestrzeni, jak jacyś śmierdzący mugole.
Mam taką nadzieję – rzekła, kiwając głową.
Zaśmiała się cicho, słysząc pytanie Elviry.
Och, panno Multon! Wszak szlachetna krew to nie tylko pieniądze. Nie znam arystokraty, który pozbawiony byłby talentów i był człowiekiem przeciętnym. Proszę się nie martwić, za moją wiedzę i umiejętności odpowiadają najlepsi specjaliści w tym kraju – zapewniła jasnowłosą uzdrowicielkę, w dalszym ciągu nieco rozbawiona jej naiwnym pytaniem. Przecież nie mówiłaby, że zajmie się eliksirami, które samodzielnie miała wypijać, gdyby nie była absolutnie przekonana, co do swoich talentów.
Uniosła brwi. Uzdrowicielstwo, astronomia, transmutacja… Tak, to brzmiało imponująco. Tylko czy to przypadkiem nie oznaczało, że panna Multon zna się na wszystkim zaledwie po trochu? Nie specjalizując się zbytnio w żadnej z dziedzin? Na szczęście w ewentualnym nieszczęściu, Elvira miała być i tak jedynie pomocą, a nad zdrowiem lady Selwyn miał czuwać Zachary Shafiq.
Rozumiem, rozumiem – pokiwała głową. Na pytanie o zarobki spojrzała znów na pannę Multon rozbawiona. Naprawdę chciała pytać ją o to, ile dokładnie będzie jej wypłacać? Dla panny z takim pochodzeniem powinno być jasne, że będzie z wypłaty zadowolona. Arystokracja nie mogła sobie pozwolić na złe traktowanie zatrudnianych przez siebie specjalistów: – Tę kwestię wyjaśni już pannie nasz zarządca, ale proszę się nie obawiać, nie będzie panna zawiedziona… jeśli wszystko pójdzie sprawnie. Zapraszam więc ze skrzatką. Pokaże pannie pokój, a następnie zaprowadzi właśnie do pana Greena, z którym umówi sobie już panna kwestie… cóż, organizacyjne. Dziękuje pannie za przybycie, panno Multon – rzekła, kiwając głową i czekając, aż skrzatka odprowadzi Elvirę do drzwi.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Oranżeria [odnośnik]01.08.20 14:01
Elvira skrzywiła się nieznacznie, gdy pod sam koniec owocnej rozmowy kobieta - jakby specjalnie chcąc ją zirytować, zepsuć dobre wrażenie, przypomnieć, że wciąż dzieliła je trudna do przekroczenia bariera wychowania - zaczęła naiwnie wychwalać swoich pobratymców z wyższych sfer. Nie było przeciętnych arystokratów? Och, Elvira chętnie by z tym polemizowała - niejednego szlachcica leczyła i z nie jednym miała okazję rozmawiać podczas żmudnych dyżurów na salach dla pacjentów naznaczonych genetycznie. Wszędzie można było znaleźć ludzi przeciętnych, tyle tylko, że niektóre grupy zawierały ich więcej niż pozostałe. Największym stopniem przeciętności odznaczali się zawsze mugolacy i wszyscy inni, którzy marnowali czas między niemagicznym ścierwem - znaleźć wśród nich człowieka utalentowanego, który do tego wiedziałby jak swój talent skutecznie wykorzystać, było nie mniej trudne niż odnalezienie szpilki w wyściółce Zakazanego Lasu. Arystokraci może i mieli predyspozycje i dostęp do najlepszych źródeł naukowych, ale niejednokrotnie zaślepiało ich bogactwo, naiwnie zaspokajali się samym tylko nazwiskiem. To ich ograniczało, było żałosną mieszanką buty i lenistwa i Elvira nie zamierzała nikomu bez bliższego poznania oferować szacunku.
- Nie wątpię - odpowiedziała jednak, cicho i z nieznacznie tylko skrywanym przekąsem, myślami błądząc już po korytarzach pałacu, wyobrażając sobie jego biblioteki, czytelnie i ogrody, wspaniałą odmianę od publicznych parków, w których zazwyczaj osiadała, gdy chciała przeczytać coś na świeżym powietrzu.
Zacisnęła zęby, gdy zdała sobie sprawę, że popełniła faux-pas. Pytanie o zarobki było dla niej instynktowne i zbyt ważne, by się od niego powstrzymać - zapomniała zupełnie o tym, że na tradycyjnych dworach nikt sam dla siebie niczego nie załatwiał, wszystko odbywało się za pomocą pośredników. Chyba nawet się zaróżowiła, choć starała się utrzymać pozory niezachwianej godności.
- A ja dziękuję za zaufanie... lady - wymamrotała w odpowiedzi, mechanicznie, w ostatniej chwili uzupełniając zdanie o odpowiednią formę.
Potem opuściła oranżerię, udając się za przywołanym przez kobietę skrzatem - nie marnowała czasu na próby rozmowy ze stworzeniem, nawet się z nim nie przywitała. Skrzaty istniały wszak wyłącznie po to, by służyć.

/zt


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oranżeria [odnośnik]25.10.20 20:59
12 września

Wydawać by się mogło, że każdy dzień był piękniejszy od poprzedniego. Najpierw wizyta u Blacków, później odwiedziny w rodowym zamku Selwynów, oko w oko z oszałamiającą Morganą, w której siły i rezolutności było tyle, ile fizycznego uroku. Mimo permanentnie ostatnio utrzymującego się zmęczenia organizmu dochodzącego do siebie po leśnym incydencie - przeznaczenie wynagradzało jej odniesione kilka dni temu obrażenia przyjemnym towarzystwem godnie urodzonych dam, które, choć czasem nudne i nijakie, pchały w jej wyobraźnię ogień. Sprawiały, że w sennych wizjach wyobrażała sobie siebie jako ich społeczną rówieśniczkę, współbywalczynię zdobnych salonów lawirującą między hrabią a lordem, uśmiechniętą, zachwyconą. Chciała tego, naiwnie wierzyła, że odpowiednia ilość galeonów zgromadzona w skrytce mogłaby zapewnić jej wstęp do zakazanego, sterylnego świata, zbliżyć do złotych ornamentów i rodowych pamiątek - a potem budziła się we własnej rzeczywistości, pokryta ohydnymi bliznami, pozbawiona ucha, niedoskonała. Zadowolona tylko z możliwości niedanej lwiej część brytyjskiego narybku - choćby przebywania w znamienitym towarzystwie. Zadowolona z faktu, że coraz więcej arystokratek kojarzyło jej imię, wypowiadało je w godzinie zwątpienia, potrzeby, a ona zjawiała się niby ten rycerz na białym koniu, przynosząc im cudowny szkarłat.
Do drzwi odprowadzała ją służka, tę jednak w połowie drogi odwołał zafrasowany czymś skrzat domowy, chyba przelękniony własnym błędem, niedopatrzeniem; młoda dziewczyna przeprosiła ją z żalem, a czarownica w odwecie zapewniła, że zna przecież doskonale drogę do drzwi i poradzi sobie sama. W willi Selwynów nie gościła pierwszy raz. Pielęgnowanie fizycznej opoki Morgany było zajęciem wymagającym, skazywało ją na częste, osobiste dostarczenia pożądanego specyfiku, by flota jej alchemików mogła przyrządzić zarekomendowany w Czarownicy eliksir - lub by doyenne zwyczajnie mogła cieszyć się jego zbawiennym chłodem bezpośrednio na skórze. Cieszyć się protekcją nestorowej, o tym pomarzyć mógłby każdy z handlarzy ulicy Pokątnej. Ale ten przywilej należał do niej. Pamiętała o tym z każdym krokiem samotnie stawianym w kierunku frontowych wrót posiadłości, pamiętała o tym z każdym spojrzeniem kierowanym na ruchome obrazy namalowane bezbłędną, łagodną kreską, zajęte własnymi sprawami; pamiętała o tym nawet oddychając tym samym powietrzem, dumna i ukontentowana. Blada dłoń instynktownie poprawiła zaczesane na lewy bok czarne pukle maskujące jej braki, spojrzenie natomiast tylko na moment uciekło gdzieś w bok, wypatrując za uchylonymi drzwiami kobiecą, złotowłosą sylwetkę usadowioną w jednym z oranżeryjnych foteli. Czytała książkę. Szlachcianka - czy służąca ciesząca się zasłużoną przerwą? Chang zapomniałaby prędko o jej istnieniu, skora iść dalej, lecz nagle coś tknęło ją gwałtownie i zatrzymała się w pół kroku, marszcząc brwi. Czy to możliwe? Tak absurdalny widok i przywodzone przez niego skojarzenie zmusiły ją do zawrócenia drogi; na moment zastygła obok framugi drzwi, wpatrywała się w obcą, a jednocześnie tak znajomą twarz, nie dowierzając. To zmysły musiały płatać jej figle. Czy ktoś tak nieokrzesany mógł cieszyć się lekturą w zamku Selwynów? O Merlinie, czy to koniec świata?
- Co ty tu robisz? - zapytała nagle, przerwała ciszę ostro, surowo, głosem zimnym i żądającym. Była skora uwierzyć, że Multon - w akcie braku szacunku - włamała się tu oknem po sforsowaniu wysokich murów ogrodu, niż została faktycznie do środka zaproszona, tylko po co? Wren w pełni otworzyła przed sobą drzwi i weszła do środka, lecz lepiej dostrzegalny, podkreślony coraz mniejszym dystansem widok sprawił, że znów zatrzymała się w zdumieniu, wzrokiem czarnych tęczówek przesuwając od czubka jej głowy aż po krańce stóp skrytych w pantoflach zwieńczonych białą kokardą. - I - przede wszystkim - co ty masz na sobie? - parsknęła ciszej, autentycznie, szczerze rozbawiona. Ktoś najwyraźniej uczynił sobie z Multon lalkę, taką, którą posadzić można było w dziecięcej sypialni, by cieszyła oko porcelanowym licem i wielowarstwową, strojną kreacją wyszytą przez mistrza swej sztuki - w oczach Azjatki była teraz jednak karykaturą, niczym więcej, jak buchorożcem w sukience.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Oranżeria [odnośnik]26.10.20 11:45
Tydzień już prawie minął od feralnego spotkania z Wren, od tej szalonej, abstrakcyjnej wręcz godziny gniewu, krwi i ognia. Wspomnienia bezładnego ciała młodej dziewczyny, licznych wypukłych blizn o barwie wilgotnego różu zeszły na drugi plan, przykryte trzeszczeniem płomieni, syczącymi iskrami pod podeszwą, dymem, krzykiem, swądem palonego mięsa wypierającym z płuc rozkoszną woń igieł sosnowych i wina. Koniec końców przyniosło to Elvirze euforię. Nie pamiętała dokładnie jak trafiła z powrotem do mieszkania, poza tym tylko, że rękawem nie zdołała do końca zetrzeć krwi z twarzy i ktoś w drodze na Pokątnej zatrzymał ją, żeby zapytać, czy wszystko w porządku. Czy czasem jej ktoś nie pobił, nie skrzywdził, taka jest przecież chudziutka. Chyba roześmiała mu się w twarz, chyba odepchnęła łokciem, chwiejąc jak pijana (nie była pijana, nic prawie nie wypiła).
Tamtej nocy wróciła do Boreham i nie opuszczała pałacu przez tydzień, żeby się zrelaksować, dać parę dni na ochłonięcie i przeanalizowanie wszystkiego na sucho. Chciała również na pewien czas zniknąć swoim sąsiadom z oczu, bo przy wszystkim, co się ostatnio działo, pewna była, że niektórzy z nich już się za nią oglądają i plotkują na klatce, że Multon wariatka straciła ostatnią klepkę. Przeżyła to w szkole, przeżyje i teraz, nie chciała jednak dawać tym idiotom powodów, aby naszło ich na szpiegowanie jej.
W pałacu było wygodnie. Cicho, pachnąco, czysto. Na dłuższą metę wiedziała, że będzie musiała znów wrócić do pracy w terenie, bo pańskie satyny i ogródki sprawiały jej przyjemność maksymalnie dwa tygodnie, a potem stawały mdłe. Potrzebowała w życiu adrenaliny. Gniewu. Póki jednak pozostawała w Boreham, rozkoszowała się jedzeniem przyrządzanym przez skrzaty i większość dnia spędzała zaszyta w oranżerii albo bibliotece, zaczytując w oryginalnych wydaniach cennych ksiąg i w miarę możliwości nie rzucając nikomu w oczy. Nie tylko dlatego, że właściwie nikt o jej obecność nie zabiegał - dopóki wypełniała swoje obowiązki, dopóty mogła stanowić tło dla szlachetnej rodziny, ale w innym czasie się nawzajem radośnie ignorowali. Starała się również unikać Wendeliny, żeby nie dać się złapać na herbatkę, obserwowanie jak lady przymierza sukienki, czy jakieś inne rzeczy, które zupełnie nie leżały w zakresie jej obowiązków.
Przy wszystkich wygodach i plusach Boreham, wielkim minusem było to, że nie mogła nosić się po dworskich korytarzach jak jej się podoba. Zwykle nosiła praktyczne, proste szaty, męskie płaszcze, wiązane i wygodne buty, byle jak zaczesane włosy. Przez lato zdążyła się już jednak przekonać jak reagowali Selwynowie na widok takiej uzdrowicielki w swoich salonikach, więc dla spokoju ubierała to, co jej dali.
Siedząc w oranżerii z filiżanką gorzkiej kawy na spodeczku, talerzem z winogronami i ciężką księgą na kolanach, Elvira miała na sobie lekką sukienkę z bladoróżowej bawełny, spiętą w pasie wstęgą z pozłacaną nitką. Dość skromną, by nie czuła się jak zupełny kretyn, chociaż gdyby to zależało wyłącznie od niej, wyprułaby te falbanki z wykończeń rękawów. Pod spodem miała nawet białe pończochy, a na stopach jasne pantofle z jakąś zwiędłą kokardą. Włosy spięła w ciasny, dziewczęcy warkocz; chociaż jakaś służka rzuciła kiedyś, że świetnie by wyglądała ze wstążkami we włosach, każdy miał granice, a granicą Elviry było wszystko, co mogłoby się błyszczeć na jej głowie.
I tak nie spotykała tu nikogo znajomego. Ci, z których zdaniem mogłaby się liczyć, z rzadka pojawiali się w pałacach.
Upiła właśnie łyk kawy i odkładała ją na spodek, gdy kobiecy głos zaskoczył ją tak, że nieomal wylała gorący napój na siebie. Na szczęście dość miała refleksu, żeby zdążyć odłożyć porcelanę bez szwanku. Uniosła głowę i zamarła, mrugając dwa razy, jakby spodziewała się, że Wren Chang stojąca właśnie ni stąd ni zowąd w drzwiach oranżerii po prostu weźmie i zniknie.
Nie miała prawa tu być.
No z jakiej, kurwa, racji. Akurat dzisiaj.
- Pracuję tu. I mieszkam - odpowiedziała Elvira nieco buntowniczo, podciągając nogi pod fotel, w marnej próbie ukrycia butów, ale to i tak na nic się zdało, bo cała wyglądała jak dwudziestoletnia guwernantka i jedynym rozwiązaniem na ten problem byłoby chyba rozebranie się do naga. - Naprawdę myślałaś, że uzdrowiciele robią tylko w szpitalu? - Skrzywiła się brzydko, rozbijając w odłamki złudny obraz porcelanowej laleczki. Komentarz odnośnie ciuchów tylko podniósł jej ciśnienie, z ledwością się powstrzymała, żeby nie ściągnąć pantofla i tu i teraz nim w tę jędzę nie rzucić. - Nie interesuj się, tylko mów, kto cię tu wpuścił. Myślisz, że się możesz szlajać po pałacu jak u siebie? - obejrzała się na drzwi i zniżyła głos.
Mimo poniekąd upokarzającej okazji, ciekawa była, czy dziewczyna pozbierała się już po swojej niedawnej histerii.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oranżeria [odnośnik]26.10.20 20:20
Pomyśleć, że po tym wszystkim to Elvira musiała się relaksować. Ale czego innego można było się poń spodziewać? Wren z kolei - swoim zwyczajem - do życia powróciła dość szybko. Praca pozwalała nie myśleć, nie rozpatrywać wszelkiej coraz to bardziej szalonej hipotezy sugerującej dlaczego jej własne ciało buntowało się przeciwko potrzebie ciśnięcia zaklęcia w pierś niczego niespodziewającej się uzdrowicielki, a gdzieś na dnie świadomości pojawił się strach - co by było, gdyby wybuch ten dosięgnął również Multon. Kto by je odratował, kto pochyliłby się nad wspólnie odniesionymi ranami? Ledwo żywe, dogorywające w chorobie mugolki, dla których wyjście przed chatę graniczyłoby z cudem niespodziewanego uzdrowienia? Zgniłyby tam razem, niechybnie, wśród wilgotnego mchu i zalegających wśród liści szyszek, zjedzone przez zwabione wciąż świeżą padliną zwierzęta, tak zakończyłaby się właśnie ich historia. Azjatka nie rozumiała tamtego zdarzenia. Ilekroć analizowała je spokojnie, nad księgą traktującą o urokach, poszukując odpowiedzi, tylekroć spotykała się z grubym murem własnego niedouczenia, które jedynie co - to irytowało ją niezmiernie. Dlatego cieszyła się możliwością poświęcenia uwagi kwitnącemu nieustannie interesowi; zarówno Blackowie, jak i Selwynowie zaliczali się do grona jej faktycznie ulubionych klientów, a odwiedziny w ich rodowych posiadłościach kojarzyła z przyjemnym popołudniem pełnym wizualnych i smakowych wrażeń. Nawet herbata smakowała u nich inaczej. Bogaciej, głębiej, pozostawiała niedosyt, gdy kroki należało skierować w stronę żegnających ją bram. Lecz by to wszystko plugawiła swą obecnością Elvira... Na to nie mogło przygotować jej żadne z dotychczasowych wyobrażeń, nawet tych najbardziej w swej formie abstrakcyjnych. Dlatego też Azjatka z niedowierzaniem przymknęła za sobą drzwi prowadzące do oranżerii i ruszyła w jej kierunku, podejrzliwym spojrzeniem taksując różaną sukienkę przepasaną złotem i kokardy wieńczące pantofelki.
- Mieszkasz? - powtórzyła z powątpiewaniem, z trucizną, jaką nasączony nagle okazał się jej głos. Co za absurd. Przyjęli ją pod dach Selwynów, pod dach lady Morgany, tylko dlatego, że zabrakło im nagle uzdrowiciela? Czy znamienity ród w ogóle zdawał sobie sprawę z jej wybryków? Tysiąc pytań jednocześnie cisnęło się na usta a emocje zaczerwieniły policzki. - Oczywiście, że nie. Ale ze szpitala do komnat pod patronatem szanowanej lady doyenne daleka droga. I niby akurat tobie udało się ją przebyć? - parsknęła, choć dowodem umiejętności Multon, w rzeczy samej, była ona. Stała przed nią teraz, choć winna być zimnym, szarym trupem rozkładającym się pośród leśnej ściółki. Spojrzenie na moment zatrzymało się na opasłym tomiszczu ułożonym na kolanach Elviry, była ciekawa jego tytułu, choć chyba bardziej zatroskana - by pozbawione elegancji dłonie nie zniszczyły tak doskonałego okazu zachowanej przez wieki literatury. Czarownica zmarszczyła lekko brwi, jej spojrzenie przesunęło się na filiżankę kawy, potem na kreację uzdrowicielki, na jej porcelanową prezencję, krytyczne i pełne niezrozumienia. Jakim prawem zadawała jej pytania, legitymowała, kazała usprawiedliwiać swoje zjawienie? Merlin jeden raczył wiedzieć, że obecność Wren wśród Selwynów była bardziej uzasadniona. Jakim prawem to ona mieszkała w pałacu Salamander? To, co trawiło ją od środka, było zazdrością. Niezrozumiałą, nieuzasadnioną zazdrością, bo Elvira żyła jej marzeniem, jej najskrytszym pragnieniem, zapewne wcale nie doceniając jego wagi.
- Wpuszczono mnie na polecenie lady doyenne Morgany - odparła dumnie, uniosła przy tym podbródek ku górze, spoglądając na Multon z góry. - Ale to nie twoja sprawa. Nie jesteś tu domownikiem, tylko kolejną służącą, nie mam racji? Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć - czarownica założyła ręce na piersi, przez moment tylko pozwalając sobie pomyśleć, że materiał cienkiej, grafitowej sukienki skrywał pod swą prywatnością różowawe blizny, jakie zbliżyły je do siebie. Bo zbliżyły, czyż nie? Stały się nie tyle obrazem nieposkromionej, kapryśnej natury magii, co też niemym dowodem ich wspólnego grzechu. Świadkiem tego, jak spaliły nieszczęsną chatę, wsłuchując się w melodię zduszonych przez wieczór krzyków i płaczu. Zabiły razem - choć może to ona zabiła bardziej, i siebie, i chore mugolki, jedynie trzymając przy tym Elvirę za rękę. - I tak już wychodzę - wymamrotała zaraz, choć nie poruszyła się nawet o cal. Wciąż stała w tym samym miejscu, wpatrywała się w uzdrowicielkę z przekonaniem, że za moment z kątów pomieszczenia ujawnią się poltergeisty pokroju Irytka, zapewniając, że to jedynie niewymyślny psikus - by odziać tak kobietę.  - Kto zrobił z ciebie lalkę, po co? Co czytasz? - Azjatka spytała jakby bardziej beztrosko, wciąż pogrążona w bezruchu, nie przyznając ani trochę, że w gruncie rzeczy - odstawiwszy na bok ukradzione pragnienia i sprofanowane marzenia - spotkanie z Multon było zwrotem akcji całkiem przyjemnym.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Oranżeria [odnośnik]28.10.20 17:19
Elvira nie rozpamiętywała spotkania w lesie z powodu granicy, która przez krótką chwilę ostatnimi warstwami oddzielała Wren od śmierci, prawie już otulając jak całun. Zgodnie z oczekiwaniami, niepokój i ulga zostały stopniowo wyparte ze świadomości, zastąpione znajomym chłodem analityki. Rzuciła się dziewczynie do pomocy jak szlama do cudzej różdżki, owszem, ale miała cele, podświadomie napędzające działania. Dzięki temu Chang żyła i Elvira dalej mogła widzieć w niej ważną koneksję, informatora, towarzysza zbrodni (a to ostatnie wszak nie najłatwiejszą było rolą, choć rozkoszną). Może jeszcze zbyt wcześnie, by oceniać, ile wyniesie z tego korzyści, ale z pewnością niczego nie żałowała. Mogła spać spokojniej, wiedząc, że jej mały azjatycki motylek dalej gdzieś tam fruwa i mąci w życiu wszystkim wkoło. Co do efektu, jaki mogło na nią mieć obserwowanie rozerwanego wybuchem ciała, czy świeżych, wrażliwych blizn, to nie było nawet co brać go pod uwagę. Elvira naprawdę widziała w życiu znacznie gorsze rany, a biorąc pod uwagę moc z jaką wybuchła ta cholerna Lancea, Wren mogła twierdzić, że ma szczęście. Nie mówiła jej tego, nie zaczynała tematu, nie chcąc jeszcze bardziej podrażniać rozjuszonej dumy (strachu?), lecz przyciskając tamtego dnia dłonie do szczupłego brzucha dziewczyny, szukając źródeł upływającej krwi, czuła pod palcami drżenie chyboczącej aorty. Wystarczyłoby, aby rany były odrobinę głębsze, odrobinę szersze, rozciągnięte w innych kierunkach i takiego krwotoku Elvira mogłaby nie móc zatrzymać.
Nie miałaby wtedy nawet minuty. Na szczęście, rany, które sobie zadała, zapewniały no może z piętnaście.
Elvira była ciekawa, czy Wren zdawała sobie do końca sprawę, ile jej zawdzięcza.
Bardzo możliwe, że nie, skoro zdecydowała się nie tylko napastować uzdrowicielkę w czasie wolnym, w jej obecnym lokum, ale jeszcze otwarcie i bezwstydnie pozwalać sobie na komentarze, które dyskretnie jej ubliżały. Elvira zacisnęła zęby i z głośnym trzaskiem zamknęła starą księgę. Nie martwiła się jakoś przesadnie, że ją uszkodzi i obojętnie odrzuciła na stolik tomiszcze traktujące o historycznych aspektach rozwoju ciemnej magii.
- Mieszkam - powtórzyła z mocą, uśmiechając się wymuszenie; od razu widać było, że to bardziej grymas. - Ciekawe, że tak we mnie wątpisz. Przypomnę sobie o tych uwagach, kiedy następnym razem rozłożysz mi się pod nogami. Kto wie, może skoro jestem taka przeciętna, to omsknie mi się różdżka? - Skrzyżowała ramiona na piersi i odchyliła się w fotelu, zakładając nogę na nogę.
Upokarzający ubiór wciąż wzbudzał jej niechęć, ale powoli przestawała się z tego powodu przejmować. Dość łatwo przychodziło Elvirze przypomnienie sobie, że najdogodniejszym miejscem dla cudzych prześmiewczych opinii było to, które kryło się teraz pod jej lekką sukienką i majtkami z ciemnej koronki.
Tym razem to ona uniosła powątpiewająco brew, gdy Wren z nosem w suficie oświadczyła, że została wpuszczona za pozwoleniem. Zdawała sobie sprawę z tego, jakie są zwyczaje pielęgnacyjne kobiet tego pałacu, domyślała nawet, że pewnie to Chang zaopatruje ród w krew, ale nie sądziła, że Morgana naprawdę pozwala jakiejś handlarce przemierzać korytarze w samotności. Nie obawiała się, że dziewczyna coś ukradnie? Albo zajrzy nie tam, gdzie trzeba? Elvira pokręciła w milczeniu głową i sięgnęła po filiżankę, żeby wypić gorącą kawę do połowy. Wystawiła przy tym mały palec w jakimś pokracznym geście elegancji, bardziej żeby zagrać Wren na nerwach, niż dla własnej potrzeby. Wiedza Multon na temat etykiety przy stole zatrzymała się na etapie "nie upierdol obrusu ani siebie".
- Och, czyli lady doyenne jednak wpuszcza cię do środka? - odparła ciętym tonem na jej przytyk o "służącej". Nie mogła nie zareagować. Tym bardziej, że w pewnym stopniu Chang zapewne miała rację. - Zastanawiające. Zawsze wydawało mi się, że obwoźnych sklepikarzy przyjmują służki przy bramie. - Splotła dłonie na kolanach, tym razem uśmiechając się szczerze.
Obwoźny sklepikarz, dobre sobie. Wren bliżej było do ekskluzywnego rzemieślnika z odmętów hadesu. Od początku powątpiewała w jej oświadczenie, że za chwilę się zbiera, więc zdążyła rozluźnić się w fotelu i swobodnie oprzeć policzek na zaciśniętej dłoni.
- No, no, nie rozpędzaj się. - Sięgnęła po małą miseczkę, którą przyniosła sobie wcześniej z kuchni. - Ciasteczko? - Małe, ozdobne przekąski z gorzkiej czekolady i parmezanu pewnie miały swoją nazwę (praliny? trufle?), ale dla Elviry każda słodka przekąska była po prostu ciastkiem, ewentualnie czekoladą. - Nie bądź taka zawistna, nikt ze mnie nie zrobił lalki, ubieram po prostu to, co wypada na dworach. - Wendelina pewnie by chciała zrobić z niej taką swoją podręczną dziewczynkę do oprowadzania po przyjęciach jak psa, ale po tym czasie chyba już się domyślała, że nic z tego nie będzie. - Dalej tu jestem uzdrowicielem, mam tylko ważniejszych pacjentów i wygodniejsze warunki. Teraz czytam o historii zaklęć, ale na brak lektur nie muszę narzekać. Lady Wendelina dała mi dostęp do rodowej biblioteki. - przyznała z bezwstydną satysfakcją, wsuwając sobie ciasteczko do ust.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Oranżeria [odnośnik]28.10.20 22:34
Grymas obrzydzenia na wspomnienie wypadku odbił się jedynie w czarnych oczach. Twarz pozostała niewzruszona, kamienna, wciąż tonąca w lekkim wzburzeniu obecnością Elviry w tak wyszukanym, reprezentacyjnym miejscu; była niczym oksymoron wyjęty żywo z kartek powieści, zaprzeczenie piękna, gracji i manier kojarzonych z arystokracją. Jedynym, co łączyć mogło ją z Selwynami, był ogień. Tego z pewnością nie brakowało złotowłosej; gorąc buchał pod jej skórą, bulgotał niebezpiecznie niezależnie od sytuacji, gotów wylać się mieszanką jadu i obelgi spomiędzy uroczo wyciosanych warg. Pasowała tu jedynie wizualnie - z tym nawet Wren nie mogła się nie zgodzić, w myślach notując jak bawełniana kreacja ładnie układała się na smukłym ciele, a upiększające ją ornamenty jedynie łagodzą obraz znanej jej uzdrowicielki. W tym wydaniu rzeczywiście była aniołem. Dumnym hipogryfem odzianym w wystawne szaty, nawet jeśli pod osłoną prywatności nocy przeistaczała się w wyjątkowo irytującego ghula. Azjatka cmoknęła z niesmakiem, lekko kręcąc przy tym głową; krucze kosmyki zaczesane na lewy bok zakołysały się, ale nie odsłoniły nieeleganckiej, zabliźnionej wyrwy po stronie jej głowy.
- Nie wątpię - przyznała chłodno. - Po prostu nie rozumiem jak ktoś z twoim... usposobieniem zdołał zostać w szlacheckim zamku dłużej niż dwie minuty. Porozumiewasz się tu na migi? - Bo przecież gdy tylko otwierała usta, wyobrażenie delikatnej istoty rozbryzgiwało się na ścianie jak chlustająca ślepo krew. Kto jak kto, ale Elvira traciła przy bliższym poznaniu - może nie tyle w oczach Chang, skoro ich charaktery zdawały się tańczyć przedziwny wręcz taniec balansujący na granicy pożądania i nienawiści, ale w oczach kogoś wykształconego, wychowanego pośród akompaniamentu kwiecistych wypowiedzi i przemyślanych gestów, Multon bladła właściwie natychmiast. Ale Wren wiedziała doskonale, że nie musiała artykułować tego głośno - zakamuflowane zgryźliwości robiły to za nią, ciskane obustronnie w ramach osobliwego powitania. Tęsknoty? Nie, raczej panującego pomiędzy nimi paktu o nieagresji.
De facto samotna wyprawa była winą służki, nie jej własną - a Azjatka nie zawahałaby się ani chwili przywołując ten argument, by usprawiedliwić przedłużającą się obecność. Powinna teraz znajdować się w drodze do masywnej bramy strzegącej zamku, przemierzać dziedziniec i z tęsknotą spoglądać przez ramię, wyobrażając sobie, że nigdy nie musiała opuszczać Boreham - ale póki co nie zjawił się nikt skory wyrzucić jej z posiadłości, toteż tkwiła tu, naprzeciwko Elviry, dumna i zazdrosna, wciąż patrząc na nią z góry.
- A ty myślisz, że kto organizuje lady doyenne jej kąpiele? - Spojrzała na kobietę zimno, porozumiewawczo. Nie była tu przypadkową handlarką upraszającą się o złamanego knuta pod wysokim płotem, żebrząc, w desperacji prezentując swoje towary. Dbała za to o piękno Morgany. Pielęgnowała ją jak najważniejszy z kwiatów w eleganckim ogrodzie, poprawiała koloryt płatków, nigdy nie dotykając jednak kolców. Bo tych przecież namiestniczce szlachetnego rodu podążającego śladem ognia nie brakowało. - Ciebie przyjęto pod bramą, kiedy przyszłaś tu błagać o pracę? Nie, na pewno nie. Selwynowie mają więcej klasy - mruknęła z przekonaniem; idealizowała ich, oczywiście, że tak, czyniąc z Morgany główne źródło zarobku, ale także swoistą mentorkę. Wzór do naśladowania. Kobieta stojąca na czele prominentnej rodziny, pociągająca za jej sznurki, wyznaczająca bieg historii - czego tu nie podziwiać?
Ciemna brew uniosła się lekko ku górze na dźwięk osobliwej propozycji. Ciasteczko? Elvira proponowała je tak, jak gdyby rzeczywiście znajdowała się na swoich włościach, a to tylko podjudzało Wren do wyrywania złotych włosów z jej głowy. Mimo wszystko odpowiedziała ciszą, sięgając jedynie po jedno z przysmaków i biorąc zeń niewielki kęs; delektowała się, jak zawsze, nie mając na co dzień w pobliżu podobnych delicji. Z lekkim wahaniem spojrzała przez ramię w kierunku drzwi, a potem przysiadła na fotelu obok Elviry, z ciekawością odczytując tytuł woluminu, którym jeszcze chwilę temu była zajęta. Nie znała go - nie wyglądał jednak na lekturę, którą winno polecić się dzieciom, czy nawet niewprawionym nowicjuszom. A zaraz pełne niedowierzania jęknięcie opuściło jej gardło mimowolnie, zanim zdążyła dźwięk ten powstrzymać.
- I dotykasz ich ksiąg rękoma uświnionymi ciastkami? Na Merlina, Elviro - załamała się Azjatka; skoro żyjesz już moim marzeniem, przynajmniej rób to z należytym szacunkiem. Najchętniej cisnęłaby w nią filiżanką, wepchnęła do gardła wszystkie z łakoci, by uzdrowicielka udusiła się nimi i zaprzestała profanowania dóbr Selwynów, ale podniesienie ręki na ich, najwidoczniej, prywatnego uzdrowiciela byłoby szczytem głupoty. Niestety. - Dużo masz takich sukienek? Są twoje, czy twoich gospodarzy? - spytała z niby to umiejętnie skrywaną zazdrością, choć ujawniła przed Multon wystarczająco dużo, by ta domyśliła się prawdziwych uczuć skumulowanych za maską wyuczonej obojętności, beztroski. - Dasz mi kiedyś przymierzyć - zawyrokowała po chwili niemal bezgłośnie - władczo, ale i wstydliwie.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Oranżeria
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach