Wydarzenia


Ekipa forum
Klif w Blackpool
AutorWiadomość
Klif w Blackpool [odnośnik]09.10.17 18:11
First topic message reminder :

Blackpool

Blackpool to niewielka miejscowość na południu Anglii w hrabstwie Devon, położona nieopodal jednej z najpiękniejszych plaż w Wielkiej Brytanii - Blackpool Sands. Większość mieszkańców to mugole, jednakże na obrzeżach miasteczka mieszka również kilka czarodziejskich rodzin. Wokół Blackpool rozciągają się piękne, zielone tereny o żyznej glebie, doskonałej pod uprawę, nie brakuje więc także gospodarstw rolnych.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Klif w Blackpool - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Klif w Blackpool [odnośnik]18.07.24 15:09
Latanie siłą rzeczy wiązało się z tym, że czasem można było spaść. Nie była w końcu ptakiem, który posiadał własne skrzydła, a jedynie dosiadała zaczarowanego kawałka drewna. Przedmioty, nawet magiczne, miały to do siebie, że nie były niezawodne, tym bardziej, że jej miotła należała do tych tanich. Na drogi model posiadający jakieś dodatkowe bajery nie było jej stać, więc latała na tym, co miała.
Mimo mugolskiej krwi była w lataniu dobra i miała w tym wprawę, ale nie mogła przewidzieć tego zderzenia. Nieczęsto spotykała innych miotlarzy, poza tym ta mgła naprawdę ograniczała widoczność. Choć Maisie na ogół była spostrzegawcza i miała dobry wzrok, to jednak w mgle nawet to bywało zawodne.
Upadek był nagły i bolesny, w mgle nawet nie wiedziała ile metrów przeleciała w powietrzu, ale miała dużo szczęścia, że spadła akurat w krzaki, które spowolniły ją i zatrzymały, dlatego nie zaliczyła uderzenia bezpośrednio o ziemię. Czuła jednak gałązki drapiące ją po skórze, zapewne w przynajmniej kilku miejscach będzie podrapana i posiniaczona, ale mogła się ruszać, więc kości były całe. Z zadrapaniami i siniakami sobie poradzi, kilka dni i pewnie wszystko zniknie, podczas szkolnej gry w quidditcha nie raz doznawała różnych urazów i nie umarła od tego. Ewentualne dziury w ubraniach też sobie zaceruje, więc chyba naprawdę mogła mówić o szczęściu. Zaczęła się powoli i ostrożnie gramolić, zamierzając jakoś wydostać się z krzaków. Na szczęście była dosyć zwinna i sprawna jak na swój wiek i wątłą posturę, więc już po chwili udało jej się wyplątać i oswobodzić, po czym wyczołgała się na ziemię. W tym samym momencie usłyszała nawołujący męski głos, być może należący do osoby, z którą się zderzyła. Przez chwilę zamarła, niepewna zamiarów tej osoby, ale miała nadzieję, że nie był to nikt, kto mógłby ją w jakiś sposób skrzywdzić.
- Żyję! - krzyknęła cicho. Powoli podniosła się najpierw do klęczek, a potem ostrożnie wstała. Rękami przesunęła po ciele, ale ku swojej uldze nie znalazła żadnej głębokiej, poważnej rany. Trochę była obolała, niedługo zapewne zaczną jej wyłazić sińce. Odkryte części jej ciała jak twarz i dłonie nosiły na sobie drobne ślady zadrapań, resztę uchroniły ubrania, materiał jesiennego płaszcza, choć nie pierwszej nowości, okazał się na tyle solidny, że nawet się nie podarł, jeśli nie licząc pęknięcia szwów na boku jednego z rękawów, a jedynie nosił na sobie ślady liści i gałązek. Zdjęła miotlarskie gogle i rozejrzała się, wypatrując sylwetki drugiego miotlarza, który najwyraźniej też musiał spaść. - Wszystko... w porządku. Ta mgła... Kiedy cię zauważyłam, było już za późno.
Próbowała zareagować ale się nie udało i spadli. Dobrze, że znajdowali się nad miejscem porośniętym różnymi zaroślami, a nie nad jakimś twardym podłożem. Musiała jednak odnaleźć swoją miotłę, wolałaby jej nie stracić, bo naprawdę nie było jej teraz stać na nową.
Maisie Moore
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12324-maisie-moore https://www.morsmordre.net/t12327-poczta-maisie https://www.morsmordre.net/t12325-maisie-moore https://www.morsmordre.net/f471-devon-plymouth-menazeria-woolmanow-pokoj-maisie https://www.morsmordre.net/t12328-szuflada-maisie https://www.morsmordre.net/t12326-maisie-moore
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]18.07.24 18:25
Jeszcze grając w puchońskiej drużynie quidditcha, Alistair nauczył się wielu kluczowych rzeczy na temat latania. Część ze strony praktycznej. Jedna z najważniejszych lekcji brzmiała: zanim nauczysz się latać, naucz się spadać. Będzie boleć za każdym razem, ale lepiej upaść tak, by bolało jak najmniej. Najważniejsze było ukrycie głowy w rękach; potłuczesz sobie przedramiona, ale obejdzie się bez wstrząsu mózgu lub czegoś dużo gorszego.
Jak dobrze, że takich nauk nie da się tak łatwo zapomnieć!
Minęła chwila, nim Creedy do końca wygramolił się z zarośli. Jak wróci do domu, bez wątpienia będzie cały posiniaczony i podrapany. Teraz jednak nie robiło to na nim szczególnego wrażenia. Adrenalina robiła swoje. Rozejrzał się prędko dookoła, próbując zlokalizować tą drugą osobę. Dotarł do niego kobiecy głos. Była gdzieś niedaleko.
Wreszcie wychwycił w krzakach sylwetkę dziewczyny. Sama dopiero podnosiła się z kolan.
- Nie, nie, wszystko w porządku. Moja wina, zamyśliłem się - odpowiedział jej, powolnym krokiem przechodząc w jej kierunku. Po drodze znalazł swój kaszkiet. Gdzieś tam jeszcze musiała leżeć jego miotła. Jego i być może również jej. Tylko liczyć, że obie były całe; nie stać go na nową, a co dopiero na dwie nowe.
- Jezu... Raz jeden człowiek wychodzi się przewietrzyć i akurat musi mieć stłuczkę, w dodatku na kompletnym odludziu... - mamrotał do siebie. Stanął może trzy, cztery metry przed dziewczyną. Chudy, brodaty, jednocześnie młody i stary mężczyzna, z listkami i gałązkami wystającymi jeszcze z ubrań po swoim awaryjnym lądowaniu. - Tutaj też wszystko dobrze, jeśli nie liczyć paru siniaków. Jesteś stąd? Mam kogoś powiadomić?
Jeśli miał być szczery, to był to jego najpierwszy wypadek tego typu. Zazwyczaj nie zdarzało się, aby dwójka miotlarzy na tak otwartym terenie doświadczyła kolizji. Dużo częściej ocierał się o innych lata temu, na stadionie. Z drugiej strony nad ziemią wisiała szczególnie gęsta mgła, więc może to tylko kwestia niefortunnej pogody.
Alistair Creedy
Alistair Creedy
Zawód : kurier na miotle
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
"If this conflict truly is necessary, I suppose there's no way around it."
OPCM : 5
UROKI : 12 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 3 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 13
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12415-alistair-creedy https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f475-devon-plymouth-crown-street-13-2 https://www.morsmordre.net/t12452-alistair-creedy
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]18.07.24 23:58
Także Maisie, trenując do szkolnych meczy, uczyła się nie tylko samych quidditchowych manewrów czy rzucania kaflem do obręczy albo do innego ścigającego, ale też wszystkich innych rzeczy związanych z lataniem. Spadania również, bo upadki były nieodłączną częścią latania, więc nie raz i nie dwa zaliczyła już glebę. Nigdy nie było to przyjemne, ale doceniała fakt, że jako czarodzieje byli bardziej wytrzymali niż mugole i zwykle kończyło się na sińcach. Oczywiście parę razy zdarzyło jej się sobie coś złamać, ale szkolna pielęgniarka potrafiła sobie z tym szybko poradzić, wystarczyło parę zaklęć i eliksirów, i kość była jak nowa, co było dla niej niesamowite. Dorastając wśród mugoli nie raz widziała ludzi którzy tygodniami cierpieli z powodu takich urazów, a ona tego samego dnia była na chodzie dzięki magii. Jednak w dorosłości, podczas latania na odludziach, nie mogła liczyć na to, że będzie można łatwo i szybko dostać się do uzdrowiciela, dlatego musiała uważać znacznie bardziej niż w szkole. Teraz jednak lepiej radziła sobie z samym lataniem jako takim niż z manewrami quidditcha. Ale pomimo umiejętności, na niektóre rzeczy nie miało się czasem wpływu, choć gdyby nie mgła, na pewno zauważyłaby mężczyznę już z daleka. Co jak co ale zawsze była spostrzegawcza. Mgła jednak okazała się zwodnicza, i choć prawdopodobieństwo wpadnięcia na kogoś na odludziu było nikłe, to jednak… no cóż, zderzyli się i spadli. Dobrze, że Maisie była szczęściarą. Pomimo tyle kłód rzucanych pod nogi przez los, zawsze jakoś wychodziła z tego cało.
Podniosła się. Nogi jej trochę drżały, ale bardziej z przejęcia niż z bólu. Na pewno nie miała nic złamanego, wtedy bolałoby o wiele gorzej. Ale było do wytrzymania. Trochę siniaków i zadrapań, nic, z czego można by było robić tragedię.
- Też byłam zaskoczona, że kogoś spotkałam. I to akurat na torze mojego lotu, kiedy próbowałam wznieść się ponad tą mgłę, żeby zobaczyć, gdzie w ogóle jestem… - uśmiechnęła się nieznacznie. Dobrze że on też był cały, bo trochę ciężko byłoby jej go taszczyć do Plymouth. Była silna jak na swoją drobną budowę, ale nie aż tak, żeby unieść bezwładne ciało dorosłego faceta, dlatego dobrze, że wyglądał na całego i zdrowego. – Mieszkam… w Devon. – Początkowo odruchowo chciała powiedzieć, że w Kornwalii, ale przecież tam od miesiąca już nie mieszkała, odkąd jeden z fragmentów komety zniszczył jej dom. – Ale nie wiem, czy dalej tu jesteśmy, czy może zaleciałam już gdzieś dalej.
Ale wydawało jej się, że nie leciała daleko. Pewnie wciąż byli więc gdzieś w Devon, choć nie potrafiłaby powiedzieć, ile kilometrów od Plymouth, bo mgła ukrywała wiele punktów orientacyjnych gdy leciała, choć pewnie z upływem godzin ta wreszcie zaniknie. Chyba nawet już zaczynała się odrobinę przerzedzać, a może tylko jej się wydawało…
- I nie trzeba nikogo powiadamiać, dam radę wrócić sama – zapewniła po chwili, nie wspominając, że przecież nawet nie byłoby kogo powiadamiać, skoro była sierotą. Miała kuzynów, ale oni mieszkali w odległej Irlandii, więc nie widywali się codziennie, więc sama musiała o siebie dbać i sobie radzić. – Grając w quidditcha w szkole też nie raz spadłam z miotły i się poobijałam. Nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz…
Dlatego nie zamierzała dramatyzować i się przejmować. Nic poważnego się nie stało, skończyło się na strachu i siniakach. Przyglądała się jednak mężczyźnie, ale wyglądał tak, że naprawdę trudno byłoby jej ocenić jego wiek, nie wiedziała też, skąd był i czy na pewno pochodził z tych rejonów. Miała nadzieję, że tak, wolałaby nie spotkać kogoś z antymugolskiej części kraju. Ale zwróciła uwagę na użycie przez niego słowa „Jezu”, a czarodzieje nie znali tego określenia powszechnego raczej wśród mugoli, więc mogła podejrzewać, że bywał wśród niemagicznych.
Po chwili skupiła się na dalszych poszukiwaniach miotły. Nie mogła przecież spaść daleko...
Maisie Moore
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12324-maisie-moore https://www.morsmordre.net/t12327-poczta-maisie https://www.morsmordre.net/t12325-maisie-moore https://www.morsmordre.net/f471-devon-plymouth-menazeria-woolmanow-pokoj-maisie https://www.morsmordre.net/t12328-szuflada-maisie https://www.morsmordre.net/t12326-maisie-moore
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]20.07.24 23:22
Alistair, nawet jeśli był czarodziejem, to był czarodziejem-mugolakiem, a to oznaczało dużo bliższy kontakt z niemagicznym światem niż jego czystokrwiści "pobratymcy". W tych okolicach nie dało się od tak wziąć łyka wzmocnionego magią napoju i pstryk, wszystkie rany znikały. Mugolska medycyna była dużo mniej schludna. Wręcz przeciwnie: była długa, uporczywa i wielokrotnie bardziej bolesna. Nie, żeby on sam miał jakieś własne doświadczenia z gorszymi przypadkami natury medycznej poza światem magii. Takie rzeczy człowiek po prostu wiedział, zwłaszcza człowiek, który doświadczył horrorów mugolskiej wojny. A gdy miał jeszcze porównanie w postaci dużo mniej inwazyjnej i szybszej metody leczenia...
Cóż, nie dziwiło go wcale, że niektórzy czarodzieje nawet nie słyszeli o mugolskiej chirurgii, a ci, którzy mieli z nią styczność, mogli uznawać ją za barbarzyńską. Po co otwierać człowieka i grzebać mu w narządach czy boleśnie siłować się z nastawianiem kości, jeśli wystarczy machnąć różdżką i wypić eliksir albo dwa?
Czyli on i dziewczyna mieszkali w podobnej okolicy. A przynajmniej w tym samym hrabstwie. Dla takich jak oni, którzy musieli uważać, by przypadkiem nie nadziać się poza Kornwalią na antymugolskie bojówki, to praktycznie jak mieszkanie obok siebie.
- To tak jak ja! - pochwalił się Alistair, słysząc, skąd dziewczyna pochodzi, i spojrzał wokoło. Nie żeby dał radę zobaczyć jakikolwiek punkt orientacyjny w tej mgle. Na to musieli jeszcze zaczekać, aż się rozrzedzi. - Jeśli mnie pamięć nie myli, to powinniśmy być niedaleko Blackpool. Chyba że to zderzenie za bardzo nas zniosło z kursu.
Dowiedział się ciekawej rzeczy na temat nieznajomej. Najpierw, że mieszkała w tym samym hrabstwie, a teraz, że również grała w quidditcha. Może jeszcze się wkrótce okaże, że chodzili w tym samym czasie do Hogwartu?
Widząc, że nieznajoma rozgląda się po chaszczach, zapewne w poszukiwaniu swojej miotły, Alistair po chwili do niej dołączył. Jego własny środek transportu też gdzieś zniknął. Może uda im się je obie odnaleźć - i to w stanie wciąż zdatnym do użytku.
- Spadanie to jedno. Spróbuj złapać tłuczek twarzą, to dopiero osiągnięcie! - Spojrzał na nią i cierpkim uśmiechem postukał się w skroń. - Aczkolwiek ostatecznie nie polecam. Możesz mieć po tym problemy z pamięcią krótkotrwałą.
Alistair Creedy
Alistair Creedy
Zawód : kurier na miotle
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
"If this conflict truly is necessary, I suppose there's no way around it."
OPCM : 5
UROKI : 12 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 3 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 13
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12415-alistair-creedy https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f475-devon-plymouth-crown-street-13-2 https://www.morsmordre.net/t12452-alistair-creedy
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]21.07.24 1:03
Maisie pierwsze jedenaście lat życia spędziła wśród mugoli, dopiero później, z momentem trafienia do Hogwartu, zanurzyła się mocniej w magiczny świat, choć o jego istnieniu dowiedziała się już nieco wcześniej. Kiedy była dzieckiem wokół niej czasem działy się dziwne rzeczy, i wtedy też poznała sekret skrywany przez swoją babcię: była ona charłaczką, która urodziła się bez magii i wtopiła się w świat mugoli. Ale Hogwart i jego wspaniałości nie sprawiły, że zapomniała o swoim pochodzeniu, tym bardziej, że aż do pełnoletniości każdego lata i tak musiała żyć jak mugolka i robić rzeczy bez magii. Zawsze więc żyła gdzieś na pograniczu, zbyt mugolska by czuć się w pełni czarownicą, ale zbyt magiczna, by tak po prostu wrócić do bycia mugolką, zresztą za bardzo kochała latanie, magiczne stworzenia oraz możliwości dawane przez różdżkę, by z tego rezygnować, bez względu na to, że w świecie magii byli ludzie, którzy uważali, że jest niegodna nie tylko tej różdżki, ale także życia.
Tak więc, była sobie szlamą, ukrywała się na terytorium promugolskiego hrabstwa, i starała się po prostu żyć tak, jak umiała, mimo że nie przelewało jej się i że nie miała już tej najbliższej rodziny. Starała się czerpać z każdej dobrej chwili i nie poddawać się rozpaczy nawet po tym, co miesiąc temu przeszła. Babcia na pewno nie chciałaby, żeby się załamała.
- Całkiem możliwe… Kiedyś byłam w Blackpool, ale wtedy było widać dużo więcej… - Było to może kilka miesięcy temu, kiedy też sobie tak latała po okolicy, nie wiedząc jeszcze, co szykował dla niej los w sierpniu.
Ignorując nieprzyjemne ciągnięcie w poobijanych kończynach, rozglądała się za swoją miotłą. Bez mgły byłoby o wiele łatwiej! Ale miotły nie mogły spaść nigdzie daleko, musiały być blisko nich, w końcu prawie w ogóle nie wiało, więc nie powinno ich znieść. I nie pomyliła się, po chwili dostrzegła drewniany, podłużny kształt w trawie.
- Och, jest! – odetchnęła z ulgą. Wzięła miotłę i sprawdziła stan trzonka i witek. Całe szczęście się nie połamała. Witki na końcach były nieco mocniej pogięte niż wcześniej, ale to będzie się pewnie dało jakoś wyprostować. Grunt że trzonek się nie złamał. Na próbę puściła ją, a miotła zawisła w powietrzu obok niej.
- W twarz na szczęście nie dostałam tłuczkiem, ale w inne części ciała się zdarzyło. Szczególnie pałkarze Ślizgonów byli dość brutalni, nie przepadałam za graniem przeciwko nim – przyznała, wspominając przelotnie szkolne mecze. Lubiła latać i grać w quidditcha, ale mecze ze Ślizgonami stresowały ją zawsze najbardziej, bo nie zawsze grali czysto. No i co tu ukrywać, byli po prostu lepsi od drużyny Puchonów. – Dawno nie grałam w quidditcha, ale rozumiem, że i ty byłeś w szkolnej drużynie? Ja w Hufflepuffie, a ty?
Och, oby tylko nie był byłym Ślizgonem! Choć sama ta pogawędka była dość abstrakcyjna biorąc pod uwagę, że chwilę wcześniej oboje zderzyli się w powietrzu i spadli z wysokości kilku metrów. Pierwszy szok jednak już minął; nie był to jej pierwszy taki upadek w życiu, więc było jej łatwiej przejść do porządku dziennego niż za pierwszym razem, tym bardziej, że wyglądało na to, że nie zrobiła sobie nic poważnego. A więc skoro nic sobie nie złamała, to nie było sensu się nad sobą użalać i roztrząsać.
Przyjrzała mu się. Wyglądał na dobrych kilka lat starszego, więc raczej nie grali w jednym czasie. Na pewno by go rozpoznała, gdyby przez te trzy lata jej przygody ze szkolną drużyną trenowali razem przed meczami. Maisie zaczęła na swoim trzecim roku i grała do końca piątego. Na szósty nie wróciła do szkoły z powodu sytuacji w magicznym świecie, a więc i nie mogła grać w drużynie. Ciekawe, kim był ten mężczyzna? Wydawał się sympatyczny i normalny, i nie złościł się na nią, że na niego wpadła (a wielu pewnie by na nią nakrzyczało za coś takiego), ale pozory potrafiły być mylące, jakiś głosik w głowie podpowiadał, że powinna być ostrożna. Ale też, gdyby naprawdę chciał jej krzywdy, to mógł ją zaatakować wtedy, kiedy jeszcze leżała w zaroślach skołowana po upadku. Był starszy i na pewno silniejszy już z samego tego względu, że był mężczyzną. Jak wyglądało to z magią, tego nie mogła być pewna, ale wiedziała, że sama jest kiepska w pojedynkach. Przestąpiła lekko z nogi na nogę i poprawiła dłońmi materiał płaszczyka, strzepując z niego listki i gałązki.
- Jestem Maisie – przedstawiła się w końcu, trochę nieśmiało, bo z natury była dość nieśmiałą osóbką i pewność siebie nie należała do jej najmocniejszych stron, zwłaszcza wobec nieznajomych i szczególnie wobec mężczyzn, no ale też nie była jakąś zupełną dzikuską. A i imię miała raczej pospolite, więc ujawnienie go nie powinno jej zagrażać. Gorzej z nazwiskiem; nazwisko Moore zdecydowanie nie kojarzyło się jako czystokrwiste, a szlamowate, dlatego je zwykle przemilczała.
Maisie Moore
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12324-maisie-moore https://www.morsmordre.net/t12327-poczta-maisie https://www.morsmordre.net/t12325-maisie-moore https://www.morsmordre.net/f471-devon-plymouth-menazeria-woolmanow-pokoj-maisie https://www.morsmordre.net/t12328-szuflada-maisie https://www.morsmordre.net/t12326-maisie-moore
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]23.07.24 13:27
Listopad 1948 roku. Pamiętał to dobrze - głównie dlatego, że pozostali Puchoni mu opowiadali, a po jakimś czasie wróciła mu pamięć. Hufflepuff i Slytherin ścierali się na stadionie przez dobre dwie godziny. Wówczas tylko pochwycenie znicza mogło faktycznie przechylić szalę zwycięstwa w jedną czy drugą stronę. Szukający jednak gonili cały czas po polu, niezdolni do zbliżenia się do małej, ledwo widocznej złotej kulki, toteż pozostali gracze po prostu skupiali się na grze w nadziei, że uda im się nabić wystarczająco dużo goli, by nawet złapanie znicza przez przeciwną drużynę nie zrobiło różnicy.
Alistair śmigał z kaflem przez pole, przerzucając go między sobą a drugim ścigającym. Ślizgoni siedzieli im na ogonie i ani myśleli dać im strzelić gola. Creedy rzucił piłkę koledze i właśnie w tym momencie za jego plecami wyrósł ślizgoński pałkarz. Dostrzegł on nadlatującego tłuczka, zamachnął się pałką i z całej siły posłał kulę litego ołowiu prosto w Alistaira. Tutaj już sam dobrze nie wiedział, co się stało, ale jeśli wierzyć tym, którzy widzieli akcję na żywo, chłopak obrócił się na miotle dwa razy, zanim poluzował chwyt i runął jak kłoda na ziemię. Chyba tylko fakt, że stracił przytomność tak szybko, sprawił, że nic sobie nie złamał. Słyszał, że jak rozluźni się wszystkie mięśnie, to można się najwyżej potłuc, ale złamania będą już mniej prawdopodobne. Na ile to powszechny fakt, a na ile coś, do czego zdolni byli tylko czarodzieje, którzy ogółem byli wytrzymalsi od mugoli, nie miał pojęcia i w sumie nie chciał tego sprawdzać.
- Och, wierz mi, znam to aż za dobrze... - przyznał Alistair, słysząc słowa dziewczyny o Slytherinie. Szanował determinację, ale pragnienie wygranej nieraz przyćmiewało wielu ich graczom poszanowanie zasad lub, co być może mocniej ugodziłoby co bardziej "szlachetnych" Ślizgonów, gdyby powiedzieć im to w twarz, poczucie honoru. - Coś ty. Byliśmy w tym samym domu! Może się gdzieś minęliśmy. - Wyciągnął do niej rękę. Prosty, szczery gest. - Alistair Creedy, ścigający Hufflepuffu w latach '46-'52.
Alistair Creedy
Alistair Creedy
Zawód : kurier na miotle
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
"If this conflict truly is necessary, I suppose there's no way around it."
OPCM : 5
UROKI : 12 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 3 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 13
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12415-alistair-creedy https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f475-devon-plymouth-crown-street-13-2 https://www.morsmordre.net/t12452-alistair-creedy
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]23.07.24 14:25
Maisie żałowała, że nie dane jej było zostać w szkole do końca, ale życie ułożyło się tak, a nie inaczej. Dla większości społeczeństwa magicznego była tylko nędzną szlamą, a kiedy sytuacja pogarszała się coraz bardziej i robiło się coraz bardziej niebezpiecznie, dla własnego dobra musiała podjąć trudną decyzję. Kiedy skończyły się wakacje pomiędzy piątym a szóstym rokiem, nie wyruszyła na pociąg do szkoły i została w domu. Czuła wtedy ogromny żal i smutek, ale wiedziała, że to najrozsądniejsza opcja. W innym wypadku, to kto wie, może już by jej nie było? Ci z ministerstwa mogli łatwo zaaranżować jakiś wypadek i gładko wyjaśnić zniknięcie szlamy. Skoro z taką łatwością pozbyli się mugoli w Londynie, to żadnym problemem nie byłoby też uporanie się z nieletnimi mugolakami. Od tamtego czasu żyła więc sobie na Półwyspie Kornwalijskim i musiała szybko dorosnąć, choć aż do Nocy Tysiąca Gwiazd miała towarzystwo i wsparcie babci, która była naprawdę złotą kobietą. Jednak jego słowa sprawiły, że ożyły wspomnienia szkoły i gry w drużynie Hufflepuffu, i przez chwilę oczami wyobraźni znów była na boisku, ubrana w musztardowożółtą szatę, siedząc na nie najlepszej jakości miotle. Może dlatego nie odnosili spektakularnych sukcesów, większości z nich, skromnych Puchonów, nie było stać na tak wspaniałe miotły, jakie mieli Ślizgoni, których wielu pochodziło z zamożnych i bogatych rodzin?
- Och, też byłeś w Hufflepuffie? - ucieszyła się. Bo mimo że może nie odnosili sukcesów na boisku, to nie wymieniłaby Puchonów na żaden inny dom. Zdecydowana większość z nich była dobrymi, porządnymi i uczciwymi ludźmi, i nie dawali jej odczuć że jest gorsza przez swoje pochodzenie, więc czuła się w Domu Borsuka akceptowana. - Ja grałam od jesieni 1953 roku do czerwca 1956 roku, więc rzeczywiście, trochę się minęliśmy... - przyznała. Dołączyła do drużyny na początku trzeciego roku i grała cały trzeci, czwarty i piąty. Nie mogła więc poznać Alistaira, jeśli ten grał wcześniej, zresztą już na pierwszy rzut oka było widać, że był starszy, kończył szkołę kiedy ona była na pierwszych latach. I oczywiście chodziła wtedy na szkolne mecze jako widz, więc jeśli by się dobrze zastanowić i przeszukać wspomnienia, to rzeczywiście, chyba kojarzyła kogoś podobnego z widzenia, ale były to wspomnienia słabe, w końcu była wtedy może na pierwszym roku. - Ale miło mi cię poznać, Alistairze, nawet jeśli spotkanie zaczęło się tak niefortunne - nieco nieśmiało odwzajemniła uścisk dłoni. Kto by pomyślał, że spotka kogoś z dawnego domu akurat wpadając na niego podczas latania na miotle? Ale świat czasem był naprawdę mały, i nigdy nie wiedziało się, kogo los akurat postawi na drodze. - Często tak latasz? Ja dopiero od niedawna mieszkam w Devon, może dlatego dotąd na siebie nie natrafiliśmy. - Jeszcze miesiąc temu mieszkała w Kornwalii i latała głównie tam, w przerwach pomiędzy innymi obowiązkami. Musiała przecież pomagać babci w gospodarstwie i w szyciu. Teraz praca w gospodarstwie odpadła, skoro już nie istniało, więc kiedy akurat nie musiała nic szyć, to miała więcej czasu i latała, żeby się relaksować i nie myśleć o trudnych wspomnieniach.
Przygładziła witki swojej znalezionej szczęśliwie w jednym kawałku miotły, jednocześnie mając nadzieję, że Alistair rzeczywiście był tym, za kogo się podawał i że nie ryzykowała żadnych kłopotów. Wydawał się całkiem sympatyczny i normalny, ale w dzisiejszych czasach różnie to mogło być, a czarodzieje mieli różne sposoby udawania kogoś innego, choć z drugiej strony, po co ktoś miałby bawić się w takie sztuczki żeby oszukać nic nie znaczącą osiemnastolatkę?
Maisie Moore
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12324-maisie-moore https://www.morsmordre.net/t12327-poczta-maisie https://www.morsmordre.net/t12325-maisie-moore https://www.morsmordre.net/f471-devon-plymouth-menazeria-woolmanow-pokoj-maisie https://www.morsmordre.net/t12328-szuflada-maisie https://www.morsmordre.net/t12326-maisie-moore
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]23.07.24 16:35
Zaczęła latać krótko po tym, jak on skończył. To bardzo blisko się minęli. Być może uczyła się w Hogwarcie jeszcze za jego "kadencji", ale nie mieli okazji wówczas porozmawiać, bo w sumie czego świeżo upieczona uczennica mogłaby chcieć od rychłego absolwenta? Roczniki tak od siebie odległe raczej nie widywały się zbyt często poza lekcjami, nie licząc może przesiadywania w dormitorium.
Poznawszy się wreszcie po imieniu, Alistair pozwolił sobie na skupienie się na znalezieniu swojej miotły. Inaczej równie dobrze mógłby tu nocować. W końcu jednak, potknąwszy się co najmniej dwa razy o jakieś wystające korzenie czy inne gałęzie, dostrzegł trzonek swojej miotły. Miał taką wytartą czarno-szarą barwę. Podniósł ją i przyjrzał się jej uważnie. Wypadło parę witek, chyba, ale nie było to nic, czego nie dałby rady naprawić przy odrobinie czasu. Powinien zainwestować w końcu w porządny zestaw do konserwacji. Upuścił ostrożnie miotłę, a ta zawisła w powietrzu, tak jak powinna.
- Dobra, chyba dam radę dolecieć przynajmniej do miasta - powiedział bardziej do siebie niż do Maisie. - Ta miotła już niejedno przeszła. Przejdzie i to.
Nie będąc członkiem żadnego domu szlacheckiego, Alistair nigdy nie miał szczególnie łatwo, jeśli chodzi o sprawy materialne. Nie to, że musiał żebrać, ale dużo rzeczy, które miał w swoim posiadaniu pochodziło z drugiej ręki. Nie inaczej było z tą miotłą. Kupił ją w Exeterze w pewnym czarodziejskim lombardzie. Właściciel dorzucił mu za darmo historię, że poprzedni właściciel walczył u boku samego ministra Longbottoma, ale Creedy nieszczególnie temu wierzył; ktoś taki raczej nie zostawiłby miotły w takim miejscu, a co dopiero w takim stanie. Cóż, tak długo, jak mogła latać i osiągać jakieś konkretne prędkości, to był zadowolony.
- Od czasu do czasu. Staram się jakoś pogodzić czas wolny z pracą, chociaż praca też wymaga ode mnie takich wycieczek - przyznał. - Jestem kurierem. Latam tu i tam z paczkami, które są albo za ciężkie dla sów, albo zbyt dyskretne, żeby wysłać je tradycyjnymi metodami. Z tym, że... cóż, mój biznes jest wciąż dość świeży i nie mam chwilowo wielu zleceń. Więc mam dość dużo czasu na takie rekreacyjne latanie.
Alistair Creedy
Alistair Creedy
Zawód : kurier na miotle
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
"If this conflict truly is necessary, I suppose there's no way around it."
OPCM : 5
UROKI : 12 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 3 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 13
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12415-alistair-creedy https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f475-devon-plymouth-crown-street-13-2 https://www.morsmordre.net/t12452-alistair-creedy
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]24.07.24 1:55
Kiedy Maisie zaczynała Hogwart, raczej nie zwracała uwagi na dużo starszych uczniów ani oni na nią. W końcu żadna bliska dorosłości osoba raczej nie interesowała się jedenastolatkami, chyba że akurat byłaby to rodzina. Maisie większość czasu spędzała wśród rówieśników bądź ludzi o rok starszych, była zbyt nieśmiała by zaczepiać osoby starsze o więcej lat. Ale teraz oboje byli już dorośli. Im się było starszym, tym przepaść wiekowa coraz bardziej się zmniejszała, a Maisie dawno już nie była jedenastoletnią dziewczynką, która dopiero wkraczała do świata magii, choć oczywiście, nadal zdarzały się rzeczy, które ją zaskakiwały.
Patrzyła, jak mężczyzna także odnalazł swoją miotłę, która nie wyglądała na połamaną. To dobrze.
- Ta na której latałam w szkole wcale nie wyglądała lepiej - zauważyła. Jej rodziny nie było stać na miotłę, tym bardziej że byli oni mugolami, więc w szkole latała zawsze na jednej ze szkolnych, których mógł użyć każdy, kto nie posiadał własnej. Tą, którą miała teraz, kupiła już po porzuceniu nauki, za pieniądze zarobione na szyciu. Lecz jako że nie zarabiała wiele, no to musiała wziąć jeden z tańszych modeli, ale i tak miała satysfakcję, kiedy mogła po raz pierwszy w życiu dzierżyć w dłoni własną miotłę, nie wypożyczoną, i dlatego tak jej ulżyło, że była cała. Alistairowi być może także się nie przelewało, skoro latał na miotle po przejściach. Zresztą już na pierwszy rzut oka było widać, że podobnie jak i ona, też nie należał do najbogatszych. Swój swego rozpozna.
- Kurierem? To brzmi jak całkiem niezły sposób na życie - uniosła lekko brwi. Właściwie jakby nie patrzeć, miało to sens, zwłaszcza w obecnych czasach; słyszała, że podobno zdarzają się przechwycenia sów, które, choć mądre, pozostawały tylko zwierzętami i nie umiały bronić się przed zagrożeniem ze strony ludzi. - Ja też dopiero zaczynam ze swoim. W sensie, szyję ubrania i szaty. Choć na ten moment, to chyba częściej ceruję i reperuję... - Nie za bardzo było ją stać na nowe materiały, dlatego nowe szaty bądź zwykłe ubrania szyła najczęściej jak ktoś sam jej przyniósł materiał albo pieniądze za które mogła go kupić. No i dopiero musiała wyrobić swoją renomę, pokazać, że warto do niej przychodzić z takimi rzeczami, mimo że była bardzo młoda i do mistrzostwa jeszcze sporo jej brakowało, ale wytrwale się uczyła. Kiedyś pod okiem babci, później już samodzielnie. Jakoś musiała wiązać koniec z końcem, choć póki co nie było lekko. W końcu w Plymouth mieszkała dopiero miesiąc i znała tylko pojedyncze osoby, głównie innych lokatorów Menażerii Woolmanów, i dlatego w tych pierwszych tygodniach w Devon, głównie reperowała ubrania innych mieszkańców Menażerii. Nie zniechęcała się jednak, od czegoś trzeba było zacząć. Grunt że miała dach nad głową, że po utracie swojego rodzinnego domu i babci nie musiała się tułać i żebrać. Zawsze mogło być gorzej więc musiała być wdzięczna losowi za to, że przeżyła Noc Tysiąca Gwiazd i że miała jakieś bezpieczne schronienie.
- A latanie... Cóż, zawsze to lubiłam, więc nawet teraz chętnie przyjmuję każdą okazję, kiedy mogę to robić... Nawet jeśli czasem zdarzy się spaść z miotły. - Uśmiechnęła się. Cóż, nie miała skrzydeł to spadała, kiedy z jakiegoś powodu zsuwała się z miotły, na przykład z powodu fatalnej pogody czy wiatru, albo, jak dzisiaj, zderzenia z kimś... Ale miała nadzieję, że pewnego dnia w jakiejś nieokreślonej przyszłości zostanie animagiem, i może przy odrobinie szczęścia, jej animagiczną formą okaże się jakiś ptak. - Kto wie, może jeszcze pewnego dnia znowu się spotkamy w powietrzu? - Wszystko było możliwe.
Maisie Moore
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12324-maisie-moore https://www.morsmordre.net/t12327-poczta-maisie https://www.morsmordre.net/t12325-maisie-moore https://www.morsmordre.net/f471-devon-plymouth-menazeria-woolmanow-pokoj-maisie https://www.morsmordre.net/t12328-szuflada-maisie https://www.morsmordre.net/t12326-maisie-moore
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]27.07.24 13:42
Alistar aż nazbyt dobrze znał sytuację mioteł w Hogwarcie. To były jedne z tych tańszych, prostszych modeli specjalnie do nauki podstaw latania. Naturalnie widywał się z uczniami, którzy wyposażali się we własne miotły, dużo poręczniejsze, szybsze, zwrotniejsze i ogółem wyższej jakości. On nigdy nie miał takiego przywileju, co budziło jednocześnie zazdrość i determinację, by pewnego dnia dołączyć do tego niepisanego klubu fajnych dzieciaków. Naturalnie najpierw zdążył skończyć szkołę i dopiero potem pozwolił sobie na zakup własnej miotły. Problem w tym, że nie miał przed kim specjalnie się tym popisać. No cóż...
- Robisz w dużo mniej niszowej branży niż ja. Daj sobie trochę czasu i powinnaś dostać jakieś konkretne zlecenie. Ale gdyby zaszła taka potrzeba, to chętnie pomogę przy reklamowaniu - zaproponował. Ile by kosztowało wydrukowanie jakichś skromnych ulotek reklamowych? Dwa sykle? Trzy? Podałby Winstonowi do podrzucenia ludziom do poczty albo sam dokładałby je do swoich większych przesyłek. Nic, czego nie dałoby się zorganizować w wolnym czasie.
- Jeśli latasz gdzieś w okolicy Plymouth, to z całą pewnością spotkamy się częściej niż myślisz - zapewnił Maisie Alistair. W tym samym czasie spojrzał do swojej torby. Chciał mieć pewność, że jej zawartość jest nietknięta. Na całe szczęście nic się tam w środku nie potłukło ani nie pogniotło. Jakimś cudem. Nie miał na nią nałożoną żadnych zaklęć, to była najzwyklejsza w świecie mugolska torba, więc po części obawiał się o to, co do niej zapakuje. Do tej pory był bardziej skupiony na sobie, swojej miotle oraz na Maisie, żeby przejmować się lunchem. - No cóż, i tak chciałem się gdzieś zatrzymać i coś zjeść. Chcesz? - zapytał dziewczynę i wyciągnął z torby prostokątny pakunek, owinięty w pergamin i przewiązany cienkim sznurkiem. - Kanapka z serem i indykiem. Sam robiłem. Plan przewidywał zjedzenie gdzieś w samym Blackpool, ale tak w dziczy też nie zrobi mi wielkiej różnicy. Jakbyś chciała, mam jeszcze cydr do picia.
Alistair Creedy
Alistair Creedy
Zawód : kurier na miotle
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
"If this conflict truly is necessary, I suppose there's no way around it."
OPCM : 5
UROKI : 12 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 3 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 13
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12415-alistair-creedy https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f475-devon-plymouth-crown-street-13-2 https://www.morsmordre.net/t12452-alistair-creedy
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]28.07.24 13:01
Maisie w szkole też zawsze marzyła o miotle z prawdziwego zdarzenia. Ale niestety mogła jedynie pomarzyć - nie tylko o miotle, ale nawet o nowych szatach. Jej jedyną nową rzeczą była różdżka, wszystko inne było kupione z drugiej ręki, przez co od pierwszych dni czuła się gorsza od tych fajniejszych kolegów i koleżanek, którzy mieli wszystko nowe. Same jej ubrania, szaty i podręczniki krzyczały z daleka, że nie tylko była szlamą, ale jeszcze biedotą. Dobrze, że Puchoni zaakceptowali ją pomimo tego.
- Myślę że z czasem się poprawi. I tak nie za bardzo mam możliwość bywania poza hrabstwami Półwyspu, więc pozostaje szyć dla ludzi stąd - odezwała się. Jakby nie patrzeć, większość mieszkańców Półwyspu Kornwalijskiego z różnych powodów nie była mile widziana w konserwatywnej części kraju, i nie tyczyło się to tylko mugolaków. W końcu większość ludzi, którzy tu mieszkali, niezależnie od krwi, popierało podziemne ministerstwo oraz ideę równości, i mogłoby mieć kłopoty z powodu swoich poglądów. A Maisie dodatkowo była szlamą. Mieszkała więc w Plymouth, i ze swoim szyciem zdawała się na pocztę pantoflową, choć na pewno nie była jedyną krawcową w miasteczku, więc nie liczyła na to, że wszyscy będą przychodzić tylko do niej. Nie miała jednak dość siły przebicia, żeby się jakoś mocniej reklamować, a już tym bardziej wychodzić z tym poza Plymouth. Nie chciała zwracać na siebie uwagi ludzi o potencjalnie złych zamiarach, poza tym nie zależało jej na jakiejś rozpoznawalności. Chciała po prostu spokojnie żyć, ale zarazem mieć co szyć na tyle, aby wystarczało na pokrycie bieżących kosztów życia i może odłożenie jakichś drobnych sum na przyszłość, na czarną godzinę. Nie potrzebowała nie wiadomo czego ani nie łudziła się, że prędko wyjdzie z ubóstwa.
- To prawda, latam tam często - rzekła, choć nie przyznała się, że sama tam mieszka. Nie czuła się jeszcze gotowa, żeby udzielić aż tak dokładnych informacji komuś, kogo właściwie nie znała. I tak powiedziała całkiem sporo i naprawdę miała nadzieję, że mężczyzna jest tym, za kogo się podawał.
- To nie byłby kłopot? Nie chcę pozbawiać cię cennych zapasów. Sama wiem, jak teraz trudno o jedzenie - powiedziała, przyglądając mu się z uwagą. Nie chciała, żeby przez nią musiał potem resztę dnia chodzić głodny. Ona sobie jakoś poradzi, była przyzwyczajona do tego, że czasem chodziło się z pustym brzuchem. - Z indykiem? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam. Pewnie jeszcze w Hogwarcie... - Wydawało jej się, że chyba w szkole ostatni raz miała w ustach indyka, którego często podawano przy okazji jakichś świąt. Po porzuceniu szkoły, po powrocie do ubogiego domu rodzinnego, mogła tylko pomarzyć o takiej obfitości jadła, jaka była w Hogwarcie. Dzięki temu, że mieli maleńkie gospodarstwo nie przymierali głodem, ale mięso i tak było rzadkim rarytasem. Babcia ubijała jakąś kurę lub kaczkę też tylko od święta, bo służyły one przede wszystkim do składania jaj, więc na co dzień żywiła się głównie dietą roślinną oraz nabiałem. O jakiejś wołowinie czy wieprzowinie tym bardziej mogła pomarzyć. Teraz zaś, gdy zabrakło babci i domu, żywiła się tym, co miała do zaoferowania Menażeria Woolmanów.
Maisie Moore
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12324-maisie-moore https://www.morsmordre.net/t12327-poczta-maisie https://www.morsmordre.net/t12325-maisie-moore https://www.morsmordre.net/f471-devon-plymouth-menazeria-woolmanow-pokoj-maisie https://www.morsmordre.net/t12328-szuflada-maisie https://www.morsmordre.net/t12326-maisie-moore
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]10.08.24 23:52
- Zawsze to jakaś okazja na zbudowanie sobie reputacji i lojalnej klienteli.
Choćby na samym Półwyspie znajdą się rzesze ludzi - zarówno czarodziejów, jak i mugoli - którzy potrzebować będą usług krawieckich. To była jedna z tych karier, na które zawsze był, jest i będzie popyt. Alistair miał trochę ciężej; czarodzieje od zarania dziejów wykorzystywali sowy w usługach pocztowych. Rozpoczęcie nowej opcji w już ustalonej i stabilnej branży stanowiło raczej dużo większe wyzwanie niż rozwijanie się na już utartym szlaku. Nie, żeby uważał się przez to za jakkolwiek lepszego. W tej chwili oboje jechali na tym samym wózku, czyli starali się powiązać koniec z końcem - każde w sposób, który jednocześnie sprawiał im przyjemność.
Pewnego dnia. Pewnego dnia...
- Gdyby był kłopot, to bym nie proponował, czyż nie? - zapytał retorycznie Alistair, wciąż trzymając wyciągniętą dłoń z kanapką. Zrobił sobie dwie, a gdyby jedna mu nie wystarczyła, to przecież nieopodal mieli Blackpool; tam z pewnością znajdzie coś do jedzenia, przynajmniej na tyle, by dotrzeć z powrotem do Plymouth i nie zasłabnąć po drodze. Zresztą oszczędne obchodzenie się z jedzeniem nie stanowiło dla niego żadnego nowego wyzwania. Najpierw Londynie, potem na wsi... Dopiero w Hogwarcie miał przyjemność najeść się na poważnie do syta - i to nie byle jakim jedzeniem z konserw. Naturalnie po wojnie sytuacja trochę się poprawiła, ale wciąż była daleka od idealnej.
Potem przyszedł kolejny przeklęty konflikt i kolejna klęska głodu wisiała nad głowami wszystkich jak ten damoklesowy miecz. A jednak mimo to Alistair nie potrafił pogodzić się z wizją, że on ma co jeść, a inni nie.
- Cóż, przynajmniej sklepikarz na targu powiedział, że to indyk. Na pewno drób.
Nie było kłamstwem, że mięso do tanich rzeczy nie należało, a zwłaszcza takie konkretne. Ze wszystkich najtańsze były chyba ryby, bo w końcu Plymouth to miasto portowe - i w swojej obecnej sytuacji rybacy nie mogli narzekać na niedobór towaru. Londyn musiałby chyba zatruć cały kanał La Manche, żeby faktycznie ich wygłodzić. Jednak nie samymi rybami człowiek żyje; Al postanowił więc zawczasu zaoszczędzić parę grosza na drobne urozmaicenie swojego jadłospisu.
- To nie uczta godna ceremonii otwarcia roku, ale to wciąż coś.
Alistair Creedy
Alistair Creedy
Zawód : kurier na miotle
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
"If this conflict truly is necessary, I suppose there's no way around it."
OPCM : 5
UROKI : 12 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 3 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 13
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12415-alistair-creedy https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f475-devon-plymouth-crown-street-13-2 https://www.morsmordre.net/t12452-alistair-creedy
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]11.08.24 12:37
Problem w tym, że kobiet, które potrafiły szyć, było więcej i Maisie nie była jedyną osobą w Plymouth ani w okolicy z takimi umiejętnościami. W świecie mugoli, w którym dorastała, większość wiejskich kobiet potrafiło dokonać przynajmniej podstawowych czynności związanych z szyciem i reperowaniem ubrań, u czarownic mogło być podobnie. Biedoty nie było stać na kupowanie nowych ubrań w sklepach, dlatego kobiety musiały takie umiejętności posiadać w przynajmniej podstawowym stopniu. Maisie umiała więcej niż podstawy, ale póki co udawało jej się jakoś wyżyć za to, co szyła dla znajomych, ich znajomych, oraz mieszkańców Menażerii Woolmanów. Jak na początek i tak nie było najgorzej, a ona nie miała wielkich potrzeb. Wystarczy, żeby mieć co jeść i za co opłacić pokój w Menażerii, i coś tam może odłożyć do skarpety. Większych marzeń póki co i tak nie miała i żyła z dnia na dzień. Dzisiejszy świat nie pozwalał szlamom na żadne wielkie plany i śmiałe marzenia.
Spojrzała na niego raz jeszcze, upewniając się, że na pewno jego propozycja podzielenia się była aktualna, i sięgnęła po jedną z kanapek.
- Dzięki - powiedziała, po czym wgryzła się w nią. Nigdy nie była wybredna, bo nie miała wiele i doceniała każdą okazję, kiedy mogła zjeść. - Powitalna uczta w Hogwarcie to był dla mnie pierwszy raz, kiedy mogłam naprawdę najeść się do syta... - wyznała po chwili. - Wciąż pamiętam, jak w wielkim byłam wtedy szoku, kiedy pierwszy raz ujrzałam Hogwart, a potem Wielką Salę ze świecami unoszącymi się pod sufitem i cztery stoły uginające się pod ciężarem niewyobrażalnych ilości jadła. - Może dla uczniów z bogatych rodzin nie było to nic niezwykłego, ale Maisie nigdy nie widziała tyle jedzenia i musiała się bardzo wytężać, żeby nie rzucić się na nie jak jakiś dzikus. - Chyba nawet trochę się po tej uczcie pochorowałam, bo nigdy wcześniej tyle nie zjadłam - uśmiechnęła się lekko do tamtych wspomnień. Jako ubogie wiejskie dziecię, któremu podstawiono pod nos tyle pokus, nie umiała się pohamować i pochłaniała jedzenie bez umiaru, więc potem to trochę odchorowała; jej niedożywiony organizm nie był przystosowany do takiej ilości pożywienia, choć w kolejne dni było już łatwiej. Jak potem wróciła pierwszy raz na święta, a później na letnie wakacje, to jej ojciec i babcia byli w szoku, ale i cieszyli się, widząc Maisie tak dobrze odżywioną. Zawsze była szczupła, ale po każdym roku w Hogwarcie wracała zdrowa i rumiana. Teraz jednak, dwa lata po porzuceniu szkoły, znów była wychudzona i niedożywiona, bo o hogwarckiej obfitości mogła tylko marzyć. Może nie przymierała głodem, ale z racji ubóstwa jej jadłospis był mało urozmaicony i rzadko jadła mięso inne niż to z ryb, więc jej organizm nie otrzymywał wszystkich niezbędnych składników.
- Och, cudownie było w Hogwarcie. Bardzo mi go czasem brakuje... - westchnęła.
Kto by pomyślał, że będzie prowadzić taką rozmowę i wspominać szkolne czasy z kimś, na kogo chwilę wcześniej wpadła na miotle? Życie nieraz bywało zaskakujące, choć było w mężczyźnie coś, co budziło w niej zaufanie, nie dostrzegała póki co niczego, co mogłoby być alarmujące i niepokojące, intuicja niczego nie szeptała do ucha. Nadal była trochę obolała po upadku, ale był on już tylko wspomnieniem, może kiedyś za jakiś czas sama będzie się z tego śmiać.
Maisie Moore
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12324-maisie-moore https://www.morsmordre.net/t12327-poczta-maisie https://www.morsmordre.net/t12325-maisie-moore https://www.morsmordre.net/f471-devon-plymouth-menazeria-woolmanow-pokoj-maisie https://www.morsmordre.net/t12328-szuflada-maisie https://www.morsmordre.net/t12326-maisie-moore
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]20.08.24 12:10
Gdy tylko Maisie wzięła od niego kanapkę, mogła zobaczyć, że tak, to jest faktycznie chleb i faktycznie wędlina. Na pewno drobiowa. Tymczasem Alistair wyciągnął z torby drugą i rozpakował. Wyglądała identycznie. Wziął gryza, nie czekając specjalnie na ruch ze strony dziewczyny.
Nie była zła. Mogła być lepsza, ale w warunkach takich jak jego nie powinien narzekać. Hej, to już jakaś dodatkowa motywacja, by pracować, oszczędzać i budować sobie lepsze życie! Kto wie, być może pewnego dnia otrzyma kontrakt ze strony samego Longbottoma?
Heh. Płonne nadzieje.
- To mieliśmy podobnie - stwierdził Creedy, wolną ręką łapiąc miotłę pod pachę. Ruchem głowy zasugerował, że może mogliby wyjść z tych krzaków na bardziej płaski teren. - To znaczy... cóż, nie tak, że w domu głodowaliśmy, ale na pewno nie było u mnie nigdy takiego przepychu jak tam, tej nocy.
Jeszcze lepiej, że dormitorium Hufflepuffu znajdowało się tak blisko kuchni. Alistair był kiedyś świadkiem tego, jak kilku starszych Puchonów przekradło się do środka i wróciło ze świeżymi wypiekami prosto z pieca. Sam załapał się na parę bułeczek cynamonowych!
- Aż się człowiek zastanawia, co się tam teraz dzieje... - pomyślał głośno.
Z powodu ich czarodziejskiej wojny domowej szkoła została zamknięta do odwołania - z obawy o zdrowie i życie uczniów. Ale to niemożliwe, żeby nic się tam nie działo. Może nauczyciele jeszcze się tam krzątali i próbowali zabezpieczyć zamek przed potencjalnymi atakami z obu stron? Może odbywały się tam jeszcze bardzo sekretne zajęcia? A może to tam zniknął ten drań Grindenwald i ukrywał się z zamiarem powrotu w glorii chwały, gdy obie strony konfliktu dostatecznie się wykrwawią? Kto to może wiedzieć... Cóż, na pewno jemu nie spieszyło się lecieć do Szkocji specjalnie po to, by to zweryfikować.
Alistair Creedy
Alistair Creedy
Zawód : kurier na miotle
Wiek : 23
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
"If this conflict truly is necessary, I suppose there's no way around it."
OPCM : 5
UROKI : 12 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 3 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 13
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12415-alistair-creedy https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f475-devon-plymouth-crown-street-13-2 https://www.morsmordre.net/t12452-alistair-creedy
Re: Klif w Blackpool [odnośnik]20.08.24 14:06
Życie nauczyło Maisie, że nie można narzekać i wybrzydzać, kiedy wiecznie wszystkiego brakowało. Jej rodzina klepała biedę, jako skromna, mugolska rodzina w zabitej dechami wiosce, nie mieli żadnych lepszych perspektyw. Nie w czasach, w którym przyszło im żyć, a które nigdy nie były kolorowe. Maisie urodziła się w trakcie mugolskiej wojny, choć jej nie pamiętała, bo była za mała, ale jakby nie patrzeć, całe jej życie było naznaczone wojnami, z krótkimi tylko przerwami pomiędzy, i nawet jeśli nie brała w nich bezpośredniego udziału, to była przez nie w jakiś sposób doświadczana. Mimo ubóstwa rodzina starała się o nią dbać na tyle, na ile było to możliwe, ale niestety Maisie wcześnie została sierotą, a niedawno straciła również babkę, ostatnią osobę spośród tych, z którymi wychowywała się pod jednym dachem. I była sama, choć dałaby wiele, żeby znowu mieć normalną rodzinę i dom. Niczego nie pragnęła bardziej. Samotność była zbyt dołująca, ale jej życie potoczyło się tak a nie inaczej, że straciła rodzinę i musiała radzić sobie sama.
- U mnie w domu nigdy się nie przelewało. Ale jakoś się żyło, i tym bardziej doceniało się wszystko - odezwała się, ale myślami była daleko, przy dzieciństwie w rodzinnym domu, ale także w Hogwarcie. - Też często się nad tym zastanawiam, jak tam teraz jest. W Hogwarcie. Nie dane mi było dokończyć nauki, zakończyłam ją po piątym roku. Ale często rozmyślałam o tym, co się dzieje u tych, którzy wrócili na szósty i siódmy. Co robią, i jak bardzo zmieniła się szkoła przez te ponad dwa lata, odkąd widziałam ją ostatni raz.
Maisie zdawała sobie sprawę, że mugolacy nie byli tam już mile widziani. Że tacy jak ona musieli żyć w ukryciu, jeśli chcieli przetrwać. Ale pewnie nie tylko mugolacy porzucali naukę. Nie było tak, że wyłącznie oni mają trudne życie i problemy. Nie przyznawała się jednak Alistairowi wprost, że była szlamą, bo choć przypominała go sobie mgliście ze szkoły i wydawał się godny zaufania, to jednak w dzisiejszych czasach należało zachowywać ostrożność i nie obnosić się wszem i wobec z pochodzeniem i poglądami. Było to zbyt niebezpieczne, i nawet tutaj, na bezpiecznym Półwyspie Kornwalijskim, nie należało ulegać całkowitemu rozluźnieniu. Była z natury ufna i naiwna, dlatego tym bardziej musiała się pilnować, przypominać sobie, że nie może bezrefleksyjnie otwierać się przed każdym, że pewne rzeczy muszą zostać przemilczane dla jej własnego dobra. Dlatego znów zatopiła się w myślach i skupiła na zachłannym pałaszowaniu podarowanej kanapki, ale we wspomnieniach widziała Hogwart, suto zastawione stoły nad którymi unosiły się świece, a także swych dawnych znajomych, z których wielu nie widziała odkąd przerwała szkołę i nie miała pojęcia, jak dalej potoczyły się ich losy.
Maisie Moore
Maisie Moore
Zawód : początkująca krawcowa
Wiek : 18
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
"So what am I to do with all those hopes
Life seems so very frightening"
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 11 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12324-maisie-moore https://www.morsmordre.net/t12327-poczta-maisie https://www.morsmordre.net/t12325-maisie-moore https://www.morsmordre.net/f471-devon-plymouth-menazeria-woolmanow-pokoj-maisie https://www.morsmordre.net/t12328-szuflada-maisie https://www.morsmordre.net/t12326-maisie-moore

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Klif w Blackpool
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach