Wydarzenia


Ekipa forum
Pub Siwy Dym
AutorWiadomość
Pub Siwy Dym [odnośnik]24.06.15 21:39
First topic message reminder :

Pub Siwy Dym

-
Siwy Dym to urokliwy, klimatyczny, całkowicie przesiąknięty magią pub w samym centrum tętniącej wakacyjnym życiem Cliodny. Sławą dorównuje samemu Pubowi pod Trzema Miotłami. Można tu zasiąść przy barku lub przy stolikach i wybrać z bogatej oferty koktajli, win, piw i kawy przyrządzanej na dziesiątki sposobów. Oczywiście barmani nie szczędzą przy tym użycia magii, przez co każde zamówienie ma swój niezwykły charakter - błyszczące drinki przyciągają wzrok, a efekty spożycia niektórych napojów mogą być zaskakujące.
Rozrywkowa specjalność lokalu to szachy dla czarodziejów o mocnej głowie, po zbiciu pionka ma się jedyna w swoim rodzaju okazję wypicia jego alkoholowej zawartości. Popołudniami można przyjść tutaj na kolację, natomiast wieczorem zrelaksować się przed kolejnym dniem wypoczynku.
Latem posiłki i napoje podawane są również w pełnym zieleni ogródku, rutynowo przy muzyce na żywo, do której organizowane są najlepsze dancingi w altance na tyłach ogrodu, trwające często do białego rana.

Możliwość gry w darta


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:59, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Siwy Dym - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]20.03.18 0:02
7 czerwiec

muzyka
Większość Norfolk pogrążyła się w spokojnym śnie, pod grubymi, wyciągniętymi z dna szaf pierzynami odnajdując upragnione ciepło, by uchronić się przed szalejącą na zewnątrz śnieżycą. Cóż za czerwiec, nieprawdaż? Było jednak pewne miejsce, które nie spało nigdy, a mróz nie miał doń wstępu. W Pubie Siwy Dym atmosfera z całą pewnością była gorąca i duszna. Parkiet rozgrzany do czerwoności od szalejących nań czarodziejów do radosnej, skocznej muzyki, powietrze gęste od dymu papierosowego i nasycone mieszanką zapachu alkoholu, wody kolońskiej i perfum, hałas utkany z głośnych rozmów, śmiechu i kłótni - wszystko to było gwarancją dobrej zabawy, a tego właśnie Rookwood potrzebowała. Chyba jak nigdy tego potrzebowała.
Siódmy czerwiec. Za nieco ponad dwa tygodnie miała dobrowolnie wkroczyć do Azkabanu, by wraz ze Śmierciożercami dokonać misji po prostu samobójczej. Nikt jak dotąd nie zdołał uciec z tego więzienia, lecz zarazem nikogo nie próbowano zeń uwolnić. A już z pewnością nie miał za sobą czarodzieja tak potężnego jak Czarny Pan. Tak, czy owak - moment, kiedy położyli na szali swoje życie, by ocalić inne, zbliżał się nieubłaganie. Wizja córki Cassandry, która we śnie ujrzała ciągnące się za Sigrun cienie, bynajmniej nie nastrajała Sigrun pozytywnie - wprost przeciwnie. Przysporzyła Rookwood jeszcze więcej trosk, bo była świadoma prawdziwości daru jasnowidzek Vablatsky.
Cóż, musiała więc skorzystać z życia, póki miała jeszcze na to czas.
Nie miała u swego boku Christophera, by móc zapomnieć o wszystkim i odpłynąć w ramiona bolesnych rozkoszy; jego brak frustrował Sigrun jeszcze mocniej, potrzebowała odreagować. Upić się, zapomnieć. A czy istniało do tego lepsze miejsce, niż potańcówka winem i dymem płynąca? Gdzie nie brakowało ani kart do gry, ani mężczyzn? Być może, ale tego wieczoru miała ochotę właśnie na nie - i na doskonałe towarzystwo. Widziała się z Caley nieco ponad tydzień temu, lecz czuła, że nie potrzebują specjalnej wymówki, aby się spotkać, skoro wyraźnie odnalazły wspólny język.
Czekała na Spencer-Moon przy stoliku na uboczu, dalej od parkietu, by muzyka przebrzmiewała ponad ich rozmowy; miała na sobie obcisłą, czarną szatę, będącą czymś na pograniczu sukienki i tuniki: z pomiędzy wysokich rozcięć na wysokości ud wyłaniały się smukłe nogi w przylegających, skórzanych spodniach. Proste jak nitki kukurydzy włosy  pszenicznej barwy pozostawiła rozpuszczone, jedynie kosmyki z boku głowy splotła z tyłu w skromny warkoczyk. Tak jak zawsze ćmiła papierosa za papierosem, tym razem tego pozbawionego konkretnego zapachu, by kłócił się z wonią ciężkich perfum, którymi skropiła nadgarstki i szyję. Mocny makijaż oczu i ciemna szminka na pełnych ustach jedynie dopełniały całości - potrafiła być elegancka, jeśli tylko chciała.
-Nie zwlekajmy - powiedziała Sigrun, kiedy Caley siedziała już przy stoliku; zsunęła się ze swojego stołka tylko na kilka minut, na które zniknęła, by przynieść im kielichy ze słodkim, skrzacim winem. Nie chciały chyba upić się zbyt prędko, czyż nie? Miały na to całą noc. Kiedy stawiała przed Caley jej szklankę nachyliła się nad nią, by wyszeptać do ucha kilka słów -Jeśli chcesz, to mam Zieloną Wróżkę. Ale wiem, że chcesz - ciepły oddech Sigrun omiótł nieco odstające ucho Goylówny, a jej towarzyszka uśmiechnęła się szelmowsko. Po chwili zajęła swoje krzesło.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]17.04.18 14:41
Ucieczka w używki była prosta, przyjemna i skuteczna, dlatego Caley nigdy nie wahała się długo przed obraniem tej drogi. Przyzwyczaiła swoje dłonie do operowania lufką z papierosem, a widok pani Spencer-Moon z kieliszkiem wina na nikim nie robił już wrażenia. Miała od czego uciekać, a ramiona nałogu rozpościerały się przed nią szeroko i zawsze przyjmowały niczym starą przyjaciółkę, z którą już nigdy nie miały się rozstać. Spędzenie kolejnego wieczora pod wpływem alkoholu nie było więc dla blondynki niczym nadzwyczajnym, tym razem jednak zdecydowała się opuścić cztery ściany własnego domu i nie pogrążać się w samotności, wręcz przeciwnie. Towarzystwo Sigrun gwarantowało tego rodzaju nieprzewidywalność, do której Caley lgnęła ostatnio niczym ćma do światła; dobra zabawa mieszała się z dreszczykiem emocji, a brak konsekwencji czynił to wszystko wartym zachodu.
W umówionym miejscu pojawiła się lekko spóźniona, musiała bowiem upewnić się, że Cedric zasnął na dobre i nie przebudzi się nagle, frantycznie poszukując swojej małżonki. Nawet gdyby miał dowiedzieć się o jej nocnej eskapadzie nad ranem, pchany gniewem nie będzie już w stanie wyruszyć na poszukiwania i zepsuć jej wieczoru w dobrym towarzystwie. Mimo to do stolika, przy którym siedziała Rookwood, zbliżała się niespiesznym krokiem, po drodze przyglądając się temu wszystkiemu, co dane będzie jej dziś oglądać bardziej szczegółowo. Nad czarodziejami siedzącymi pod ścianą unosił się papierosowy dym, a przy długim barze było równie tłoczno, co na parkiecie, gdzie do rytmu przebojów czarodziejskiego świata wywijali starsi i całkiem młodzi. Cóż to, czyżby rok szkolny skończył się tak szybko? Caley mogłaby przysiąc, że połowa młodzieniaszków wirujących w tańcu miała jeszcze mleko pod nosem.
Po krótkim, mało wylewnym przywitaniu, blondynka zajęła miejsce obok swojej towarzyszki; nie musiała wcale ściskać jej i całować, by wyrazić zadowolenie z perspektywy spędzenia wspólnej nocy. Skinieniem głowy wyraziła aprobatę co do jej stroju, w który sama chętnie by się wcisnęła; dziś jednak miała na sobie ciemnofioletową sukienkę z głębokim dekoltem, do którego wzrok przyciągała wielka broszka, wykonana oczywiście własnoręcznie z prezentów przywiezionych przez braci. Falowane włosy opadały lekko na ramiona, a muśnięte czerwoną szminką usta wykrzywiły się w półuśmiechu, gdy Rookwood ruszyła do baru po alkohol.
- Jak zwykle konkretna – zapach ciężkich perfum brygadzistki dotarł wreszcie do Caley, a głos tuż przy jej uchu zwiastował jedynie kolejne wizje przyjemności – Napijmy się więc za to spotkanie, by spełniło nasze najśmielsze oczekiwania i stanowiło znakomity punkt odniesienia dla wszystkich następnych.
Uniosła przyniesiony kieliszek i czekając, aż Sigrun zrobi to samo, spoglądała jej przenikliwie w oczy. Nieczęsto spotykała się z innymi kobietami, nie licząc oczywiście Eir czy żony Caelana, a już na pewno nie bywała z nimi w takich warunkach i okolicznościach. Posiadówki w pubach wciąż były domeną mężczyzn, ale Goyle i Rookwood lubiły przecież udowadniać wszystkim dookoła, że zostały stworzone do większych celów.
Caley upiła spory łyk skrzaciego wina, czując, jak przyjemnie rozlewa się ono w jej gardle.
- Przede  wszystkim mam ochotę na dobrą zabawę. Jak myślisz, czy ci mężczyźni grający w darta, którzy przypatrują się nam od kilku minut, znieśliby porażkę z kobietami?  - błysk w jej oku zapowiadał, że gotowa była to sprawdzić.




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]22.04.18 18:49
Ogół społeczeństwa wciąż był zdania, że kobiecie nie wypadało się upijać; miały prawo do lampki skrzaciego wina do obiadu, może na szklaneczkę wiśniowej sherry przy plotkach z innymi czarownicami, bądź domowej nalewki, jeśli były (a powinny przecież być) gospodyniami domowymi. W żadnym jednak wypadku nie wypadało im pić na równi z mężczyznami, to przecież nie wypada. Rookwood miała w nosie to, co wypada, a czego nie. Dozór nad młodymi dziewczętami, by stroniły od alkoholu, sprawowały głównie matki; pilnowały, by ich córki prowadziły się porządnie i nie straciły szansy na dobre zamążpójście. W przypadku Sigrun sprawa miała się nieco inaczej, matki nigdy nie miała, zmarła przy porodzie; wychowywał ją jedynie ojciec, kultura picia w ich domu była więc zupełnie inna. Ojciec pozwolił jej na spróbowanie palącego smaku alkoholu jeszcze przed siedemnastym rokiem życia i nie był to jej pierwszy raz; czterech starszych braci, którzy lubili ją demoralizować. Po wyjściu za mąż alkohol, a także inne używki, niekoniecznie legalne, stał się ucieczką w zapomnienie i niebyt, ucieczką od starego, niechcianego małżonka; wściekał się, gdy była pijana jeszcze bardziej, podnosił na nią dłoń i z każdym razem, który na nią spadał, nienawidziła go coraz mocniej. Alphard Montague odszedł jednak z tego świata, z drobną pomocą swej młodej żony, a ona mogła trunki wszelkiego rodzaju wykorzystywać jedynie do zabawy - tak jak dziś. Nie obchodziło ją, czy to wypadało, czy też nie; sama siebie stawiała na równi z mężczyznami i tak samo traktowała Caley Spencer-Moon, która choć nosiła (jeszcze) obrączkę na palcu, tak samo nosiła w sobie wielką siłę, której nie sposób było nie szanować.
- Pięknie powiedziane, moja droga - odpowiedziała z uznaniem Sigrun, ledwo zauważalnie skinąwszy Caley głową; sama nie potrafiła czarować słowem, ubierać pięknie myśli - ojciec zamiast opłacić nauczyciela retoryki, wolał poświęcić czas, by nauczyć ją strzelania z kuszy i jazdy konnej. - Za spotkanie, to i wszystkie następne - potwierdziła, sugerując wyraźnie, że na tym wieczorze ich wspólne przygody się nie skończą i oczekuje na następne; wniosła swój kielich, pełen skrzaciego wina. Szkło stuknęło o szkło, kobiety wzniosły toast; Sigrun poczuła słodki smak alkoholu na języku, z lekko dymną nutą.
Póki co były przecież nad wyraz grzeczne. Eleganckie, (jeszcze) spokojne, sączyły jedynie wino, właściwy kobietom trunek, nic nie można było im przecież zarzucić - może poza brakiem męskiego towarzystwa, które najwyraźniej innych kuło w oczy. Czarownice spoglądały na nich ukradkiem, z dezaprobatą w oczach, mężczyźni zaś z wyraźnym zaciekawieniem - zwłaszcza pewna trójka, na którą Caley zwróciła uwagę. Rookwood podążyła za nich spojrzeniem, a wówczas jeden z nich, gestem zadał nieme pytanie, czy zechcą do nich dołączyć.
- Myślę, że nie - odparła jej z udawanym smutkiem, dłonią wprawiając wino w kielichu w ruch. - Dlatego tym większą mam ochotę z nimi zagrać - dodała po chwili, a na burgundowe usta wychynął uśmiech szelmy. Nie zsunęła się jednak ze stołka, nie podeszła do nich pierwsza; rzucone przez ramię ukradkowe spojrzenie zmusiło mężczyznę, by do nich podszedł i zaprosił do gry - dopiero wówczas, nieustannie uśmiechając się do pani Spencer-Moon - podeszła do miejsca, w którym grali, trzymając w dłoni własny kielich.
- Co jest do wygrania? - spytała Rookwood, przytykając do ust kielich, który po chwili odstawiła na stolik, przy których miejsca zajmowało dwóch pozostałych mężczyzn. Jeden z nich o dłuższych, ciemnych włosach i gęstym wąsie pod nosem, prychnął śmiechem, jakby powiedziała naprawdę zabawny żart - kobieta ma z nami wygrać?, mówiło jego spojrzenie. Sigrun zerknęła na Caley wymownie.
Nie czekała odpowiedź. Władczym gestem sięgnęła po trzy brzozowe lotki, które po chwili przecięły powietrze, jedna za drugą; nie miała się nad czym zastanawiać.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]22.04.18 18:49
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 39, 95, 96

--------------------------------

#2 'k6' : 2, 1, 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Siwy Dym - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]06.05.18 15:33
Granica była nieznacznie przesunięta także w przypadku Caley – chociaż Goylowie szczycili się swoją pozycją, nie zapominali, że są żeglarzami, marynarzami, panami wód i oceanów. Na pokładach statków rum lał się strumieniami, a najmłodsza latorośl wcale nie była trzymana z daleka od tego widoku i klimatu doków; to oczywiste, że nikt nigdy nie pozwolił upijać jej się z załogą, jednak posiadanie trzech starszych braci robiło swoje. Dbała o swoją reputację i wtedy, i nawet teraz, lecz przyzwyczajona do tego, że może pozwolić sobie na więcej, dokładnie to robiła. A przecież skrzacie wino było tylko niegroźnym dodatkiem, kieliszek służył w obecnych czasach za atrybut żony z aranżowanego małżeństwa. Bez niego nie dałaby rady spoglądać dzień w dzień na znienawidzoną twarz Cedrica.
Nie poświęciła zbyt dużo czasu na rozmyślanie dlaczego poza sezonem Siwy Dym tętni życiem; wystarczyło, że znalazła swoje miejsce i towarzyszkę, a ludzie w tłumie przestali mieć jakiekolwiek znaczenie. Ich motywy do przyjścia tutaj, ich oczekiwania czy aspiracje. Być może młode dziewczyny szukały partnerów nie tylko do tańca, a panowie wręcz odwrotnie, lecz Caley Spencer-Moon wiedziała, że pragnie jedynie rozrywki. Oderwania się od szarej rzeczywistości, odrobiny szaleństwa, za którym tęskniła z tak wielu powodów. Nieskromnie i nieco egoistycznie liczyła na to, że towarzystwo Sigrun będzie odpowiedzią na te oczekiwania.
- Mam wrażenie, że takie toasty szybko wejdą nam w krew – uśmiechnęła się niemalże figlarnie, gdy już odstawiła kieliszek od ust i miała sposobność zawieszenie wzroku na Rookwood – Powody będą się zmieniać, trunki i ich naczynia także, ale wróżę nam… bujną przyszłość – zawiesiła na moment głos, nie będąc pewna, jakiego sformułowania powinna użyć.
Bujna. Choć Caley nie była jasnowidzem, a sztuka wróżbiarstwa była jej jeszcze względnie obojętna, nie mogła odgonić od siebie uczucia, które podpowiadało jej, że jeszcze nie raz spotkają się z Sigrun przy stole i uczczą to znakomitym alkoholem i świetną zabawą.
A zabawa w Siwym Dymie właśnie się dla nich rozkręcała. Zwabieni spojrzeniem władczej wdowy trzej mężczyźni jeszcze bardziej zwrócili na nie uwagę, po czym jeden z nich pojawił się przy stoliku, namawiając gorliwie, by piękne damy dołączyły do niego i jego przyjaciół. Połechtana prostym komplementem Spencer-Moon sięgnęła po wino i upiła z niego kolejny łyk, zanim – oczywiście z kieliszkiem w ręku – nie wstała i w ślad za swoją towarzyszką nie podążyła do miejsca, w którym konkurowali panowie. Niby od niechcenia stanęła przy tym z nich, którego twarz zdradzała najspokojniejsze usposobienie. Zrobiła to zachowawczo, a jednocześnie podejmując wyzwanie wydobycia z nieznajomego czegoś, czego nawet on sam się nie spodziewał.
Obserwowała w milczeniu, jak Sigrun chwyta za lotki i posyła je w kierunku tarczy; ani przez moment nie wątpiła, że blondynka poradzi sobie z wyzwaniem bezbłędnie lub zmyli mężczyzn, prezentując postawę niedoświadczonej kokietki.
- Zagrajmy o informacje – wtrąciła się, przerywając towarzyszom potok słów zawierających w sobie sumy, o które mogliby rywalizować – Przegrani zdradzają po jednej tajemnicy – uśmiechnęła się filuternie, podając najbliżej stojącemu swój kieliszek, a od drugiego przyjmując lotki.
Nawet na nich nie patrzyła, szybko wymieniając spojrzenia z Sigrun. Przez moment przekładała lotki w dłoni, a później zajęła miejsce, skupiła się i posłała każdą z nich w kierunku tarczy.




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]06.05.18 15:33
The member 'Caley Spencer-Moon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 2, 26, 95

--------------------------------

#2 'k6' : 1, 1, 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Siwy Dym - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]06.05.18 17:18
Większość czasu spędzała w męskim towarzystwie, zarówno przez względy zawodowe, jak i osobiste preferencje. Trudno, aby było jednak inaczej, skoro wychowała się z czterema braćmi, a matka nigdy nie była przy niej obecna, zmarła przy wydawaniu Sigrun na świat. Ojciec nie pojął za drugą żonę innej kobiety, nie była mu potrzebna, skoro miał czterech silnych synów i córkę, która i tak mu zawadzała; spełnienia swych pragnień szukał u licznych kochanek. Wszystko to sprawiło, ze od zawsze znacznie lepiej dogadywała się z chłopcami, mężczyznami, przez to, że przejęła od nich pewne wzorce zachowania, pewność siebie i zainteresowania. Jako mała dziewczynka nie marzyła o ślubie, lecz zostaniu gwiazdą quidditcha. Zamiast bawić się porcelanową lalką (której w końcu roztrzaskała głowę), latała z braćmi na dziecięcych miotełkach. Najlepszym jej przyjacielem od zawsze był bliźniaczy brat; cud się stał, że nie wyrosła na prawdziwą chłopczycę. Dorosła i na życia zaczęła zarabiać jako Brygadzistka, łowczyni wilkołaków, wybrała zawód absolutnie niekobiecy; czarownic w Biurze Wilkołaków było naprawdę niewiele, a większość z nich zajmowała się i tak badaniami naukowymi, a nie krwawą walką podczas każdej pełni. Trudno było Sigrun spotkać kobiety, z którymi połączyłaby ją nić zrozumienia. Swe przyjaciółki mogła policzyć na palcach jednej ręki, jedną z nich była Cassandra, poznana jednak jeszcze w latach szkolnych - obie wtedy zmagały się z łatką dziwadła przez niezwykłe geny, które przypadły jej w udziale. Vablatsky była też inna niż większość kobiet - silna, choć w zupełnie inny sposób niż sama Sigrun. Pozostałe, nawet jeśli miały krew czystą, zwykle działały Rookwood na nerwy. Zazwyczaj bierne, uległe, bezwolne, bez własnego zdania, niezdolne do podjęcia własnych decyzji. Zdane na mężczyzn - ojców, braci, mężów. W sferze ich zainteresowań leżało głównie dobre zamążpójście, dzieci i dbanie o domowe ognisko, czyli to, co na Sigrun działało jak płachta na byka. Uszy jej więdły od szczebiotania o dzieciątkach, mężach i zaklęciach na utrzymanie porządku - nudziła się tylko, a co za tym idzie denerwowała. Unikała więc tego jak ognia, przekładając ponad nie męskie towarzystwo, choć z niezwykłym żalem, twierdziła przecież, że kobiety w niczym czarodziejom nie ustępują.
Dlatego Caley Spencer-Moon była dla niej niezwykle przyjemną niespodzianką.
- Oby tylko te toasty nie tyczyły się wyłącznie trunków - odrzekła Rookwood, uśmiechając się nieprzewrotnie; miała na myśli oczywiście pewne pyłki, grzyby i zioła absolutnie nielegalne, lecz za to ileż przyjemnosci i radości za nimi stało. - Oby twoja wróżba była równie trafna, co słynnej Cassandry Vablatsky - odpowiedziała szelmowsko, mając na myśli nie młodą właścicielkę lecznicy na ulicy śmiertelnego nokturu, lecz jej matkę - słynną w całym czarodziejskim świecie jasnowidzkę.
Nie wątpiła w prawdziwość ich daru i umiejętności przepowiadania przyszłości odkąd tylko swym ostrzeżeniem młoda Cassandra uchroniła ją przed parszywym losem; dzięki niej nie stawiła się na służbie podczas jednej z pełni i dzięki temu wciąż była żywa. Szczeze wątpiła, aby Caley mogła poszczycić się podobnym darem, lecz był on całkowicie zbędny, by przewidzieć jak może potoczyć się ich dalsza znajomość. Odnalazły wspólny język, doskoanle czuły się we własnym towarzystwie, podzielały zamiłowanie do podobnych rozrywek - o takie przyjaźnie należy przecież dbać.
Pragnęła dziś bawić się z nią, lecz w męskim towarzystwie upatrywała możliwość rozrywki i dostrzegała w spojrzeniu Caley, że nie ma nic przeciwko temu; dobrze weszła w role szczerze zainteresowanej tym, co mają im do zaoferowania - lecz nie za nadto. Mężczyźni lubili wszak kobiety niedostępne. Rokwood przeceniła własne siły, rzuciła lotkami za szybko i pewnie, zamiast dobrze wycelować; jedna z nich całkowicie ominęła tarczę, druga wbiła się gdzieś na jej brzegu, lecz kolejna - była tak blisko środka, lecz utkwiła w pierścieniu. Nie znosiła porażek, dlatego spochmurniała nieco, ściągając brwi; spojrzenie brązowych oczu spod ciężkich powiek stało się nieco nieprzyjeme, gdy zwróciła się ku mężczyźnie, na którego ustach pojawił się parszywy uśmieszek, jakby już z nią wygrał.
- Niech będzie, droga pani - odpowiedział Caley jeden z mężczyzn, głosem tak bezczelnie pewnym siebie, że Sigrun miała ochotę kopnąć go w kostkę. Miała nadzieję, że jej towarzysce pójdzie lepiej. Jakież było jej zdziwienie, gdy ich rzuty okazały się tak bliźniaczo podobne. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, który cisnął się na usta.
Czarodziej wydawał się z siebie jeszcze bardziej zadowolony; chwycił za lotki i posłał każdą z nich ku tarczy. Sigrun nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem, skupiając je na pięknej twarzy pani Spencer-Moon.
- W takim wypadku warto byłoby przegrać - odezwała się do niej cicho, puszczając przy tym perskie oczko; sięgnęła po swój kielich i przytknęła do ust, by leniwie sączyć skrzacie wino. Dopiero wtedy spojrzała na tarczę.


| rzucam za pierwszego npc


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]06.05.18 17:18
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 82, 49, 66

--------------------------------

#2 'k6' : 6, 4, 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Siwy Dym - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]27.05.18 18:43
Igranie z mężczyznami nie sprawiało jej trudności, lecz z biegiem lat Caley nie czerpała już z tego takiej satysfakcji, jak w swoich młodzieńczych czasach. Obrączka na palcu nie przeszkadzała jej w manipulowaniu innymi, chociaż zawsze dwa razy oglądała się przez ramię i starała się nie narażać na szwank swojej reputacji. Dopóki nosiła nazwisko męża – a miała nadzieję, ze to już niedługo – nie mogła pozwolić, by spoczął na niech choć cień podejrzenia o niewierność lub naumyślne działania na szkodę Cedrika. Pilnowała się i nie przekraczała granic, a przynajmniej nie robiła tego publicznie. Była to długofalowa strategia, na której efekty należało poczekać nie dzień czy dwa, lecz nawet kilka miesięcy, lecz to czekanie było tego warte. Moment, w którym miała wreszcie ostatecznie zdjąć z palca obrączkę, był przez nią wielce wyczekiwany. Ale kto powiedział, że po drodze nie będzie można się zabawić?
Cieszyło ją to, że Sigrun nie owijała w bawełnę i sama poruszyła kwestię mocniejszych używek. Chociaż Caley nie zamierzała sięgać po nie w miejscach publicznych z czarownicą, którą dopiero poznawała, nic nie wykluczało złożenia jej wizyty w rodzinnym domu. Słyszała, że Harrogate jest równie malownicze, co niebezpieczne. W zaciszu czterech ścian, bez mężczyzn dyszących nad ich karkami, mogłyby oddać się rozrywkom równie zakazanym, co używki.
- Jeszcze kilka takich życzeń i chyba wyjdziemy stąd szybciej, niż planowałyśmy – wino ponownie zawirowało w kieliszku, zanim Spencer-Moon nie uniosła go do ust. Zapowiedź wspólnych uciech zasiała w niej ziarenko zaintrygowania.
Nie musiały wcale marnować czasu na spędzanie go z nieznajomymi, ale w utarciu nosa mężczyznom Caley widziała dobrą rozrywkę. Cieszyła się, że Rookwood także postrzegała to w ten sposób, a sami zainteresowani wydawali się być całkowicie ślepi na drugie dno, jakie natychmiast wytworzyło się w momencie zapoznania. Ich nazwiska nie zrobiły na tłumaczce wrażenia, podobnie jak ich zawody czy pozycje w społecznej hierarchii, którymi chwalili się dość subtelnie, przemycając je pomiędzy komplementami dla blondynek.
Obserwowała, jak dwie pierwsze rzucone lotki nie wbijają się w tarcze spektakularnie i kątem oka widziała już na twarzach mężczyzn litość pomieszaną z ulgą. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy zamachnęła się z trzecią lotką i zdobyła nią dwadzieścia pięć punktów za jednym zamachem. Panowie, nie doceniacie mnie.
- Chyba za wcześnie pomyślałam o nagrodzie, bo wychodzi na to, że to ja będę musiała ujawnić jakiś swój sekret – zaszczebiotała uroczo, udając naiwną pannicę; odebrała swój kieliszek i upiła kolejny łyk, na moment nawiązując intensywny kontakt wzrokowy z mężczyzną, który wcześniej pilnował jej trunek – Mam nadzieję, że tobie pójdzie zdecydowanie lepiej. No dalej, pokaż, na co Cię stać.
Zachęciła go, podając mu lotki i posyłając figlarny uśmiech, lecz gdy tylko nowy znajomy stanął plecami do tarczy, Caley zerknęła porozumiewawczo na Sigrun. Ani przez moment nie było jej żal tych trzech samców, robiących sobie coraz większe nadzieje.

| rzut za drugiego npc




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]27.05.18 18:43
The member 'Caley Spencer-Moon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 29, 63, 48

--------------------------------

#2 'k6' : 4, 1, 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Siwy Dym - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]05.06.18 0:45
- Podobno wyczekane smakuje lepiej - powiedziała rozbawiona; cieszyła ją reakcja Caley. Nie wydawała się propozycją nieco mniej legalnej zabawy oburzona, czy zniesmaczona; wprost przeciwnie, co tym bardziej utwierdziło Sigrun w przekonaniu, że trafiła na godną towarzyszkę zabaw i uciechy. Wypowiedziane słowa nie miały wiele wspólnego z rzeczywistością, sama nie bardzo w nie wierzyła; należała wszak do kobiet bardzo niecierpliwych, czekać nienawidziła. Jeśli czegoś pragnęła, chciała dostać to natychmiast. Umiaru Rookwood także nie znała i zwykła przesadzać; nierzadko upijała się do nieprzytomności; a diabelskiego ziela paliła tyle, że potrafiła spędzić cały następny dzień (albo i dwa) we własnym łóżku, pogrążona w upalonym śnie. Jeśli tylko jej znajomość z Spencer-Moon miała pójść w dobrym kierunku i okaże się godna zaufania, najpewniej tak właśnie skończą obie - w domu Sigrun, w Harrogate; musiało minąć jednak trochę czasu, musiały poznać się lepiej. Skała była jej ostoją, jej [i[schronem[/i], własnym kątem wydartym losowi siłą, okupionym krwią małżonka, którego musiała zamordować, by przejść w jej posiadanie. Obłożyła ten dom i okolice zaklęciami ochronnymi, chcąc odizolować się od innych i zniechęcić niechcianych gości do nagłych wizyt. Trzymała w domu zbyt wiele nieciekawych przedmiotów, aby spraszać tam obcych.
Zacisnęła zęby nieco zbyt mocno, widocznie, gdy drugi z mężczyzn lotkami trafił wcale nie bajecznie dobrze, lecz lepiej od nich; żyła na skroni zapulsowała, a palcami o dłuższych, spiłowanych paznokciach uderzyła o blat stołu. Ich przegrana była Sigrun nie w smak; zamierzały przecież utrzeć mężczyznom nosa i pokazać kto tu rządzi, lecz ich zamiary starła na proch przewrotność losu. Cóż, nikt jednak nie powiedział, że powinny grać fair; to nie leżało ani w naturze Sigrun, ani - jak się domyślała - Caley. Posłała jednemu z mężczyzn nieprzewrotny uśmiech i uniosła kielich do ust, obdarzając towarzyszkę przeciągłym spojrzeniem; czarodziej siedzący obok niej głośno domagał się od pani Spencer-Moon wyjawienia sekretu, najlepiej najwstydliwszego, Sigrun nie miała zamiaru jednak wysłuchiwać podobnych żądań. Ta gra toczyła się według ich zasad.
A czyż zasady nie istniały właśnie po to, aby je łamać?
Dopiwszy wino zsunęła się ze stołka i obeszła stół,lekko kołysząc biodrami i uśmiechając się szeroko. - Zdradzi sekret - odpowiedziała za Caley; nie patrzyła jednak na mężczyzn, a właśnie w oczy drobniejszej blondynki. - Ale mi na ucho - brutalnie rozwiała ich nadzieje, w drapieżnym uśmiechu pokazując wyraźną przerwę między jedynkami, gdy uniosła spojrzenie na zawiedzionych mężczyzn. Mogli protestować, nie obchodziło jej to; Sigrun chwyciła Caley za dłonie i pociągnęła w stronę parkietu. Nadeszła pora, aby go podbić; muzyka grała radosna, lecz nieśpieszna, wokół nich kołysały się same pary kobiet i mężczyzn. Nie szkodzi jednak; Sigrun przywykła do wzbudzania kontrowersji. Objęła talię Caley lewą ręką, prawą zaś trzymała jej dłoń; nie można było powiedzieć, aby była mistrzynią tańca, lecz z pewnością znała kilka kroków i deptała cudzych stóp.
- To co z tym sekretem? - dopytała rozbawiona, zerkając z satysfakcją na pieklących się czarodziejów, których bezczelnie śmiały opuścić.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]08.07.18 12:51
Nie miała swojej bezpiecznej przystani, swojej Skały, do której mogłaby wracać nie tylko myślami i zaszywać się w czterech kątach, gdy tylko potrzebowała wyciszenia i poczucia bezpieczeństwa. Dom Cedrika był dla niej klatką, z której rozpaczliwie próbowała się wyrwać, miejscem, którego nie darzyła absolutnie żadnym sentymentem, a jedynym pomieszczeniem, w którym lubiła przebywać, była jej piwniczna pracownia eliksirów. Dom rodzinny, zamieszkały wciąż jeszcze przez ojca i matkę, jawił się zarówno w dobrych, jak i złych wspomnieniach czasów dzieciństwa i wczesnej młodości – gdyby miała do niego wrócić, musiałaby przełknąć własną dumę, lecz wiedziała, że nastąpi to prędzej czy później. Na szukanie własnego miejsca na ziemi miał przyjść jeszcze czas.
Przegrana nie pasowała jej w równym stopniu, co Sigrun, jednak nie dawała tego po sobie poznać. Odpowiednio wcześnie przyjęła strategię, która pomogła jej pozować na naiwną trzpiotkę, dlatego kontynuowała swoje przedstawienie i rozdawnictwo niewinnych min oraz fałszywych komplementów pod adresem trójki mężczyzn. Gardziła nimi, w tej chwili nawet całym ich gatunkiem, lecz nie powinna dawać im najmniejszego powodu do podejrzeń. Gra pozorów musiała trwać, a Caley wolała wyjść na słodką idiotkę, niż kobietę wyrachowaną i przebiegłą – już niedługo każdy jej krok miał zostać przeanalizowany, każda decyzja zlustrowana niczym w najdokładniejszym śledztwie.
Zachowanie towarzyszki zaskoczyło ją nieco i nie zdołała tego ukryć, lecz na jej twarzy szybko pojawił się uśmiech zadowolenia. A więc to była ich droga wyjścia z tej sytuacji? Jakże przyjemna!
Bez zawahania podniosła się ze swojego krzesła, porzucając niedopity trunek i depcząc męskie nadzieje; gdy wreszcie odwróciła wzrok od nowych znajomych wiedziała już, że nie spojrzy w ich kierunku ani razu. Troje mężczyzn stało się wspomnieniem, podobnie jak gra w darta, a teraz liczył się tylko wspólny taniec.
Czując dłoń Rookwood na swojej talii, Caley uśmiechnęła się pod nosem; nie był to rodzaj dotyku, który napawałby ją niepokojem, a ostatnio właśnie taki odczuwała najczęściej. Podała towarzyszce rękę i wyzywająco spojrzała jej w oczy. Obie były gotowe pokazać, co potrafią, nie zważając na obecne dookoła pary mieszane – widok dwóch kobiet na pewno miał szansę wzbudzić sensację, ale blondynka nie dbała o to w tej chwili.
Rozpoczęły swój taniec, poruszając się płynnie do taktów muzyki płynącej ze sceny. Caley wczepiła swoją dłoń w ramię Sigrun i nie spuszczała wzroku ze swojej tanecznej partnerki. Prowokowanie jej i wszystkich dookoła sprawiało jej przyjemność nie mniejszą, niż zażywanie jakichkolwiek używek.
- Najwstydliwszym? – uniosła jedną brew i na moment oderwały się od siebie, wykonując efektowny, zakręcony obrót – Na pewno jest nim wyobrażanie sobie tego, jak mogłaby skończyć się między nami ta noc, gdybyśmy od początku przeżywały ją samotnie – powróciła do swojej pozycji, blisko Rookwood, biodro przy biodrze. Dłoń przesunęła na jej łopatkę – Co się odwlecze…




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]05.08.18 19:26
Sigrun byłaby w stanie zrozumieć położenie Caley i tłumiące się w niej z jego powodu emocje. Sama była przecież w niemal identycznym przed laty, kiedy jako młoda dziewczyna została zmuszona do małżeństwa z czarodziejem, którego na męża wybrał jej ojciec. Alpard Montague był starszy, apodyktyczny i brutalny; jego dom i on sam byli właśnie jak klatka, jak więzienie, gdzie cierpiała, zarówno fizycznie przez jego upodobania, jak i psychicznie. Ona także wtedy nie mogła w tamtym miejscu zaznać spokoju, a jeśli zjawiłaby się u progu domu rodzinnego, ojciec sam odprowadziłby ją do męża. Szarpała się niczym zwierzę, aż wreszcie - zagryzła go jak wściekły pies, którego nazbyt często bito. Montague zniknął ze Skały, a Sigrun wyparła związane z nim wspomnienia. Utopiła je w alkoholu, zastąpiła nocami spędzanymi z bliźniaczym bratem, zatarła dymem diabelskiego ziela. Nigdy nie była sentymentalna, nigdy nie miała w sobie wiele miękkości. Przezwyciężyła to piekło, a dom był ostatecznie jedynie budynkiem.
Mężczyźni potrafili być prawdziwym utrapieniem i udręką, na wszystkie, najbardziej rozmaite sposoby i czasami podzielała uczucia Caley - nienawiści wobec całego ich gatunku. Ojciec całe życie próbował ją stłamsić, udowodnić, że jest słaba i gorsza od swych braci. Mąż chciał ją zmusić do posłuszeństwa, uczynić z niej swoją własność. Inni Brygadziści długo nie dowierzali jej umiejętności, wiedzy i mocy - przez wzgląd na płeć. A ten, któremu zaufała, który znał jej kamienne serce i duszę - zniknął. Christopher zapadł się pod ziemię. Czuła przez to gniew i złość, co jeszcze bardziej podsycało w Sigrun chęć, by utrzeć mężczyznom przy stoliku nosa.
Niech patrzą. Niech patrzą ze świadomością, że to jedyne, na co będą mogli pozwolić sobie tego wieczoru. Sigrun rzuciła jednemu z nich wyzywające spojrzenie znad ramienia Caley; młodsza blondynka była od niej dobre dziesięć centymetrów niższa. Prędko jednak powróciła wzrokiem do bladej, pięknej twarzy; na niej warto było się skupić.
-... to nie uciecze - odparła lekko Sigrun, gdy dłoń pani Spencer-Moon spoczęła pod jej łopatką; nie przeszkadzała jej bliskość, wprost przeciwnie - czerpała z niej radość, przyjemność. Lubiła prowokować, lubiła przyciągać spojrzenia, a ponadto - potrafiła kobiece piękno, miękkość i słodycz ich ust. - To bardzo grzeszne myśli - odparła cicho, nachylając się ku kobiecie, by poczuła w okolicach ucha jej ciepły oddech. - Takie podobają mi się najbardziej - dodał, cofając głowę, nie przestając się uśmiechać; kołysały się w rytm muzyki nadal, Sigrun nie wiedziała, która z nich prowadzi, lecz to nie było istotne. Kolejny efektowny obrót, gdy rozbrzmiał odpowiedni takt i znów znalazły się blisko siebie. - Jak sobie to wyobrażasz? - spytała bez cienia wstydu, zsuwając dłoń na biodro pani Spencer-Moon.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]07.08.18 23:18
Lubiła kobiety. Lubiła spędzać z nimi czas, bowiem na każdym takim spotkaniu dowiadywała się czegoś o samej sobie. Kojący chłód Eir połączony z jej racjonalnością wystarczył jej przez większość czasu, lecz nieprzewidywalność Sigrun była na tyle kusząca, by Caley podświadomie wiedziała już, że ich znajomość rozwinie się w niedalekiej przyszłości i nie da zaszufladkować. Miały szansę umknąć schematom, stworzyć coś intrygującego, coś, do czego obie zechcą wracać bez konieczności przekraczania granicy. Balansowanie na krawędzi było szalenie przyjemne, gry druga osoba zdawała sobie sprawę ze stawki, lecz mimo to także wolała ryzykować. Hedonizm ponad wszystko.
Podobało jej się przyciąganie uwagi, ale nie przejmowała się krzywymi spojrzeniami, jakie do niej docierały. Ludzie zawsze byli skłonni zwęszyć sensację tam, gdzie jej nie było. Niewinny taniec dwóch przyjaciółek nie był chyba niczym niezwykłym?
Szelmowski uśmieszek nie schodził z jej ust, a gdy ciepły oddech Rookwood zagościł przy jej uchu, nie wzdrygnęła się, ani nie cofnęła. Przyjęła do wiadomości fakt, że ta noc już niebawem dobiegnie końca, ale ich następne spotkanie będzie pobudzające.
- To wciąż tylko myśli. Niegroźne, nikt nas z nich nie rozliczy – odpowiedziała na tyle cicho, by usłyszała ją tylko taneczna partnerka, a nie wszyscy wirujący na parkiecie dookoła nich.
Dawno już nie miała szansy sprawdzić swoich umiejętności, a skoro nadarzała się u temu okazja, czemu nie miałaby spróbować? Jeśli tylko dlatego, że jej osoba towarzysząca nie była mężczyzną, społeczeństwo musiałoby postarać się o nieco wyższe konwenanse, bo te Caley z łatwością omijała.
Kolejny zgrabny obrót, kilka perfekcyjnie wykonanych kroków i pytanie, które zawisło między nimi dały czarownicy znać, że pora już spuścić kurtynę na dzisiejszy wieczór.
- Pokażę Ci – zapewniła, pauzując na moment, lecz już po chwili odzywając się ponownie – Gdy spotkamy się następnym razem.
Zręcznie wyswobodziła się z objęć Sigrun, lecz nie bez żalu odpuszczała tę zabawę. Wiedziała jednak, że przeciągnięta nie będzie im smakować tak samo dobrze, jak długodystansowa. Mrugnęła więc do Rookwood bezwstydnie i skierowała się do wyjścia, by już po chwili na Cliodnie nie było po niej śladu.

zt x 2




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Pub Siwy Dym [odnośnik]10.09.19 22:40
24.01.

Mawiają, że czas leczy rany. Twierdzą, że złamane serce da się zszyć - wystarczą grube nici chęci. Plus właśnie ten przeklęty czas umykający między palcami, a mimo to dłużący się w nieskończoność. Tylko on tak potrafi. Zamienić człowieka w małą, nic nieznaczącą drobinę, ciągnąc go raz z jednej, raz z drugiej strony, rozciągać w bólu; manipulować jego percepcją i udawać, że nie istnieje. Nonsens. Sekundy zamieniają się w minuty, minuty w godziny, godziny w dnie, a dnie w tygodnie. Ile czasu minęło odkąd umarłam? Tik tok, tik tok. Codziennie rano budzę się z niewygodnej kanapy jakbym przeleżała miesiące w trumnie, chociaż nie mam pojęcia jakie to uczucie, leżeć bez życia w ciasnym pudełku. Wiem jedynie jak smakuje nieżycie - ma gorycz cierpienia, słoność łez oraz kwaśność decyzji. Złych, dobrych, martwiących, kojących, nie umiem ich już nazwać. Posmak zostaje na języku bez względu na wszystko. Zatruwa mój brak sensu w tej udawanej egzystencji. Nie wiem co robię. Nauczam w Hogwarcie, szykuję się do spania, tulę dwa najwspanialsze koty na świecie, śpię. Zapamiętaj, powtórz. Powtórz. Powtórz. Nadchodzi weekend i okazuje się, że tego czasu jest jeszcze więcej. Co z nim robić? Gdzie się zatrzymać? Sypialnia zostaje ogłoszona kwarantanną, do której nikt nie ma dostępu, włącznie ze mną; reszta mieszkania też napawa mnie silnym strachem połączonym ze zniechęceniem, ale gdzieś muszę funkcjonować. A może nie muszę? Nie muszę. Nie muszę w ogóle funkcjonować. Mogłabym tak po prostu zamknąć oczy i…
Nie. To byłoby za proste. Nie zasługuję na proste. Muszę nieść ten ciężar winy, nieustannie. Co jednak stałoby się, gdybym go z siebie zrzuciła? Nie, nie. To może… to może o nim zapomnę? Na chwilę, chwilusienieńkę. Tak. Zadziwia mnie to, jak szybko zbieram się do czegoś, co nie jest wpatrywaniem się bez sensu w sufit - nawet sukienka, jaką na siebie wkładam, nie jest taka byle jaka jak worek po kartoflach. Zresztą, nieważne. Chcę stąd tylko wyjść i napić się, jakby jutra miało nie być. Może nie będzie, jak mi się poszczęści.
Trochę daleka ta podróż. Może to dlatego, że wcale nie chcę spotkać nikogo znajomego. Udaje się przecież, bo przy barze nie widzę żadnej znajomej twarzy. Jako, że jedna kolejka już za mną, język się trochę rozplątuje. - A więc… Larry - mówię do barmana przecierającego blat. - Pewnie mówi ci to każda kobieta, ale… - kontynuuję. Wierzcie lub nie, nie uśmiecham się ani nie czaruję. Trzymam w dłoni szklankę whisky i staram się być poważna. - Też miałam w dzieciństwie złotą rybkę o imieniu Larry. Tak jak ty była fantastycznym słuchaczem - wyjawiam zatem największą tajemnicę we wszechświecie, rzucając takim komplementem, że mężczyznę na pewno zmiotło z miejsca z tego wrażenia. Nie, dalej stoi za kontuarem, uśmiecha się niepewnie i kręci głową, ale nic nie mówi. Wtedy dosiada się obok jakiś elegancko ubrany czarodziej proponujący postawienie mi drinka. Patrzę więc w sporą ilość bursztynowego trunku w szklance i nie rozumiem. - Dzięki, mam już - odpowiadam mimo wszystko grzecznie. Nie mam ochoty na te wszystkie grzeczności, sztuczne uprzejmości ani w ogóle na staranie się być miłą, ale trzeba. Tak sobie to zakodowałam w głowie. Niestety, jegomość jest uparty, a ja… cóż, moje zmiażdżone serce nie umie wytrzymać zbyt długo tych gładkich słówek, których w ogóle nie chcę słuchać. Nic a nic. - Słuchaj, nie trudź się, szkoda twojego czasu. Nie jestem zainteresowana. Nigdy nie będę - ucinam dyskusję, rozdrażniona. Czy w tym kraju nie można się już spokojnie upić? Bez ingerencji naprzykrzających się nieznajomych? Bez flirtów, dwuznaczności i podtekstów? Czy nie mogę wylać całej żółci na barmana, gdy zacznie mi się dwoić w oczach, a później usnąć na podłodze w mieszkaniu? Zawsze musi się rozchodzić o ten przeklęty romans? Nie chcę, dajcie mi spokój, n i e c h c ę. Wzdycham z ulgą, gdy miejsce obok znów staje się puste. Nie na długo jednak - tym razem towarzystwo okazuje się być o niebo lepsze.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Pub Siwy Dym
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach