Wydarzenia


Ekipa forum
Dworzec King Cross
AutorWiadomość
Dworzec King Cross [odnośnik]27.06.15 21:13
First topic message reminder :

Dworzec King Cross

"Przy peronie stał czerwony parowóz, a za nim wagony pełne ludzi. Na tabliczce widniał napis: Pociąg ekspresowy do Hogwartu, godzina jedenasta. Harry spojrzał za siebie i tam, gdzie była barierka, zobaczył łuk z kutego żelaza z napisem: Peron numer dziewięć i trzy czwarte. A więc udało się.
Kłęby dymu z parowozu przepływały nad głowami ludzi, a pomiędzy ich nogami kręciło się mnóstwo kotów różnej maści. Przez zgiełk podnieconych głosów i zgrzyt ciężkich kufrów przebijało się od czasu do czasu pohukiwanie sów. W kilku wagonach było już pełno uczniów. Niektórzy wychylali się przez okna, by porozmawiać ze swoimi rodzinami, inni walczyli o miejsca siedzące. Harry pchał swój wózek wzdłuż pociągu, rozglądając się za wolnym miejscem".
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy i +10 dla Śmierciożerców.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 28.08.18 19:15, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dworzec King Cross - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Dworzec King Cross [odnośnik]30.08.18 7:42
Trwała chwilę w bezruchu upojona sukcesem, który smakował tym lepiej, bo dokonała go z drugą czarownicą - żadna z nich nie nosiła Mrocznego Znaku na przedramieniu, było więc to dla niej osiągnięciem, że pomimo niższej pozycji i umiejętności z zakresu czarnej magii zdołały to osiągnąć. Z zadowoleniem rozglądała się po dworcu, ćmiąc papierosa; nigdy nie była kobietą sentymentalną, z rzadka oddawała się wspomnieniom, a już z pewnością nie zwykła wzruszać się ich ckliwością, jednakże patrząc na to wszystko - na barierkę, która dzieliła mugolską część dworca od peronu 9 i 3/4, obrazy z przeszłości same pchały się przed oczy wyobraźni. Doskonale pamiętała jak wprost nie mogła się doczekać swej podróży do Hogwartu. Nosiła nazwisko Rookwood, wywodziła się ze starej i dobrej rodziny czarodziejów, a jej krew choć skalana nieznaczną skazą była czysta. Miała kilku starszych braci, który do szkoły magii wyruszyli jako pierwsi - i zwykli młodszemu rodzeństwu igrać na nerwach opowiadając o niezwykłości tego miejsca i tym jak dobrze posiadać własną różdżkę. Sigrun zawsze łatwo było wyprowadzić z równowagi, ciskała się więc i przez zazdrość rozjuszała jak kotka. Pamiętała także pierwszą podróż do Hogwartu, podczas której towarzyszył jej bliźniaczy brat. Nie było siły, która sprawiłaby, że bliźnięta siedziałyby grzecznie na tyłkach w przedziale. Buszowali po całym pociągu i zwęszyli szlamę, którą obrali sobie na cel do dręczenia przez następne lata. Uśmiechnęła się do tych wspomnień, rzucając niedopałek na posadzkę; na myśl o Christopherze poczuła jednak dziwne ukłucie gdzieś w piersi.
- Słyszałam, że zamknięto rezerwat jednorożców - odparła Sigrun, a w jej głosie dało się wyczuć nutę rozbawienia. - Obawiam się jednak, że mogą przed nami zwiać - rzuciła kpiąco, wzruszając ramionami; cóż, z niewinnością pożegnała się bardzo wcześnie, a i nawet wcześniej - niewiele było w niej dobroci, która zatrzymałaby przy niej to zwierzę. - Tak chodźmy. Trzeba odpocząć - wyrzekła, kiwając głową; poskromienie anomalii w tym miejscu nadwyrężyło jej siły, włożyła w to wiele wysiłku. Musiala się wyspać i zregenerować, aby w Gloucestershire powtórzyć dzisiejszy wyczyn.
Wraz z Zabini opuściły dworzec King Cross; odnalazły ukryte wcześniej miotły i każda z nich odleciała w swoją stronę. Sigrun do rodzinnego Harrogate, gdzie miała dom - otrzymany w spadku po mężu.

| zt


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]30.08.18 14:10
I Lyanna pamiętała ten dzień, kiedy po raz pierwszy znalazła się na tej stacji, by wyruszyć do Hogwartu ze swoim starszym bratem. Choć z racji skundlonej krwi jej życie w Slytherinie nie było łatwe, lekkie i przyjemne, bo musiała o wiele bardziej się starać, żeby zasłużyć na szacunek otoczenia, to wyjazd do Hogwartu oznaczał swego rodzaju wolność od ojca i jego pogardliwych spojrzeń, których częstotliwość wzrastała, im bardziej dorastała i stawała się podobna do kobiety, która go uwiodła i oszukała. Jego surowe, pozbawione ciepłych uczuć wychowanie zahartowało ją jednak, dzięki czemu i przez Hogwart przeszła z uniesioną głową, udowadniając, że mimo skalanej krwi nie brakuje jej magicznego talentu i jej poglądy pozostały słuszne. Była czymś lepszym niż większość mieszańców, z mugolami i mugolakami nie miała nic wspólnego i solidaryzowała się z tą czystszą połówką krwi płynącej w jej żyłach.
Ale od czasu tamtej pierwszej podróży minęło wiele lat. Od czasu ostatniej – również. Siedem lat temu powróciła z Hogwartu po raz ostatni, stając na progu dorosłego życia. Później już nigdy tutaj nie była, aż do dzisiaj. I raczej nieprędko pojawi się tu znowu, tak jej się przynajmniej wydawało.
Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Obawiała się, że i od niej jednorożce raczej by uciekły. Nie była wzorem niewinności i dziewczęcości, które przyciągały te stworzenia. Im była starsza, tym bardziej zepsute stawało się jej serce. Ale jeśli w rezerwacie była anomalia, powinny się nią zająć i opanować ją sposobem rycerzy.
- Więc jutro się tam spotkamy – powiedziała, od razu godząc się na propozycję Sigrun. Mogły spróbować i z rezerwatem jednorożców. – Ciekawe, co tam zastaniemy – zastanowiła się, idąc szybkim krokiem w stronę wyjścia. – Lepiej się przygotować – zgodziła się. Tak, zdecydowanie musiały odpocząć, by jutro być gotowymi na nowe wyzwanie i walkę z kolejną anomalią. Żadna nie zdawała sobie jeszcze sprawy, że anomalia i jednorożce wcale nie będą jedynymi przeciwnościami losu, które napotkają.
Udało im się opuścić dworzec niezauważonymi przez ministerialne służby. Znalazły miotły i pożegnały się. Lyanna wróciła do swojego domu pod Londynem, zamierzając wypocząć i przygotować się na jutro.

| zt.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]27.10.18 20:28
| 01.09.

Zostało tylko dwadzieścia minut. Dwadzieścia minut i coś w jej życiu bezpowrotnie się zmieni. Myślała, że jeśli przyjdzie na dworzec wcześniej, na całą godzinę przed odjazdem Hogwarts Express, jakoś lepiej oswoi się z tą myślą. Wciąż miała tę nadzieję, chociaż nie udało jej się w pełni pojąć tego przez całe wakacje, nawet podczas Festiwalu Lata, kiedy nie musiała przejmować się żadnymi troskami i mogła wyobrażać sobie przyszłość w najcieplejszych barwach.
Nie udało jej się zdążyć na dworzec z godzinnym wyprzedzeniem, ale przynajmniej nie przyszła też sama. Wpadła do mieszkania naprzeciwko z nadgryzionym tostem w dłoni, już w płaszczu i z torbą przewieszoną przez ramię. Przez uchylone drzwi numer siedem można było dojrzeć spakowany już kufer i klatkę z prychającą Dżumą. Kotka była wyraźnie niezadowolona z ograniczania – nawet tymczasowo – jej życiowej przestrzeni.
Frances nigdy nie lubiła pożegnań, chciała więc po prostu krótko uściskać swoich ulubionych sąsiadów, wymóc na nich zapewnienie, że będą regularnie przysyłać jej listy i lody i ruszyć na dworzec z poczuciem spełnionego obowiązku i ciepłem na sercu. Nie zastała jednak Florence, spędzającej przedpołudnie w lodziarni, a Florean nie chciał nawet słyszeć o jej samotnej podróży na King’s Cross. Frances mogłaby się jakoś sprzeciwić, powtarzała mu od kilku dni, że wcale nie muszą jej odprowadzać, ale szybko stało się jasne, że nie zwycięży w tej walce. Teraz, kiedy na peronie tłoczyli się już ludzie, przekrzykiwano się pożegnaniami i co chwila dał się słyszeć łoskot zderzenia dwóch wózków, cieszyła się, że Florean jednak z nią tu przyszedł.
Czekała na przyjazd tego pociągu przez wiele lat, a kiedy już miała znowu do niego wsiąść, kiedy już prawie słyszała gwizd lokomotywy, jakiś cichy głosik w jej wnętrzu odezwał się najmniej oczekiwanymi przez nią słowami.
Nie chcę jechać.
Frances trochę przestraszyła się tej myśli.
Jest coś wyjątkowego w widoku pożegnania z bliskimi. Frances nie zwracała na to tak wiele uwagi, kiedy sama była uczennicą i nie mogła doczekać się, aż pociąg ruszy, a ona jeszcze tego samego wieczora znajdzie się w Hogwarcie. Teraz było z tą myślą coś nie tak, zdawała się jej mniej prawdziwa, a większe wrażenie robiły na niej proste gesty, które tutaj bardziej niż w każdym innym miejscu w Londynie akurat dziś były nośnikiem najczystszych emocji. Rodzice przytulali swoje dzieci (widok roztrzęsionych perspektywą rozpoczęcia nauki jedenastolatków szczególnie rozczulił Frances), starsi uczniowie żegnali młodsze rodzeństwo; w przedziałach zaś odnajdywali się przyjaciele i zaogniały się dawne konflikty. Frances bardzo ulegała panującemu tu nastrojowi, dlatego nie całkiem powinno dziwić, że w jednej chwili stała jeszcze zupełnie spokojnie koło swojego kufra, a w następnej kurczowo ściskała szyję Floreana i nieskładnie mamrotała mu w kołnierz.
- Wiem, że pewnie niedługo się zobaczymy, ale i tak musisz mi obiecać, że nic ci się nie stanie.
Frances Montgomery
Frances Montgomery
Zawód : nauczycielka Zaklęć w Hogwarcie
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Would it be all right
If we just sat and talked for a little while
If in exchange for your time
I give you this smile?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5837-frances-montgomery https://www.morsmordre.net/t6040-listy-do-frani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f164-pokatna-7-2 https://www.morsmordre.net/t6051-frances-montgomery
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]28.10.18 17:20
Ten dzień musiał w końcu nadejść. Byłem tego świadomy, chociaż z drugiej strony oszukiwałem sam siebie i łudziłem się, że wcale nie nadejdzie tak szybko. Cóż, przyszedł jeszcze szybciej. Nie mogłem pozwolić, żeby Frances pojawiła się na dworcu sama - od samego początku wiedziałem, że ją odprowadzę, natomiast ona wydawała się być zdziwiona moją propozycją. Absolutnie nie brałem do siebie jej gadania, że przecież nie trzeba, tylko w ekspresowym tempie narzuciłem na plecy swój jesienny płaszcz, chwyciłem za jej (zaskakująco ciężkie) walizki, i w ciągu dosłownie pięciu minut byłem gotowy do drogi. Bez teleportacji podróż okazała się dość skomplikowana, ale nawet wtedy nie traciłem humoru i starałem się zabawić rozmową wyraźnie zestresowaną Franię (mistrzowsko kryjąc własne nerwy). Nie jestem pewny czy zapamiętała którąkolwiek z moich rad, ale były na tyle żartobliwe, że w zasadzie nie musiała.
Dawno nie byłem na dworcu King Cross. Naprawdę dawno - aż mnie samego zaskoczył ten fakt. Z nieukrywaną fascynacją rozglądałem się dookoła jakby to na mnie czekał pierwszy dzień szkoły. Próbowałem zauważyć różnice, ale (ku jeszcze większemu zaskoczeniu) wcale nie było ich tak wiele. Jakby czas się tutaj zatrzymał. Moim oczom ukazał się tłum rozmawiających, śmiejących się i płaczących ludzi. I choć ten tłum był zakłócany przez anomalie niektórych mniejszych dzieci, wciąż nie panowała tu atmosfera strachu, do której zdążyłem przywyknąć. Uśmiech sam wpełzł mi na usta, kiedy zerknąłem na Frances, chcąc powiedzieć: zobacz, nie jest tak źle! ale nie zwracała na mnie uwagi. Sama przyglądała się dzieciom naprzeciwko, prawdopodobnie jej przyszłym uczniom, i wyraźnie nad czymś intensywnie myślała. - Przyślij mi... - nie zdążyłem skończyć, bo Frania niespodziewanie rzuciła mi się na szyję. Wydobyłem z siebie krótkie zaskoczone o! i puściłem walizkę, żeby móc ją objąć. Od razu uderzył mnie zapach jej perfum. Westchnąłem spokojnie, delektując się tą krótką chwilą, chociaż straciła na swojej beztrosce po jej nerwowych słowach. - Obiecuję, że będę o siebie dbał - powiedziałem, niechętnie puszczając ją z objęć. Dobrze wiedziała, że nie mogę jej obiecać niczego innego, nasza dodatkowa działalność była nieobliczalna. - Jednak skoro już jesteśmy w tym temacie - zacząłem, intensywnie szukając po kieszeniach płaszcza niewielkiego pudełeczka. Nie, to niemożliwe, żebym zostawił go w domu! Uśmiechnąłem się przepraszająco, chociaż prawdę mówiąc, zaczynałem się coraz bardziej denerwować. Przecież ta nieuwaga kiedyś mnie zgubi. Odetchnąłem z ulgą, kiedy moje palce wreszcie znalazły to, czego szukały. - To dla ciebie. Kupiłem na festiwalu - powiedziałem, podając jej niewielki pakunek z białym kryształem. Od razu rzucił mi się w oko, kiedy wpadłem w szał zakupów parę tygodni temu. - Barwi się na czerwono, kiedy... no, coś się dzieje. Ja mam drugi - tak naprawdę to tylko drobny gest, wykonany z egoistycznych pobudek - będę o wiele spokojniejszy, każdego dnia patrząc na biel mojego kryształu, w końcu coraz częściej słyszy się, że Hogwart przestał być tak bezpiecznym miejscem jak dotychczas. Mam nadzieję, że Frania również doceni ten skromny upominek. - Także będziesz mogła mieć na mnie oko - uśmiecham się lekko, bo nie chcę, żeby nasze pożegnanie uderzyło w zbyt podniosły ton, nawet jeżeli w głębi duszy czuję, że to nieuniknione.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dworzec King Cross - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]29.10.18 22:27
To nie wystarczy. Nie wystarczy, by na siebie uważał i nie wystarczy, że jej o tym powie, a ona będzie musiała teraz zostawić go samego na tym dworcu i myśleć podczas podróży, którą drogą wraca. Była pewna, że choć raz podczas tych kilku godzin przejdzie jej przez myśl znany na pamięć układ londyńskich ulic, jakie zdarzało im się przemierzać wspólnie, w końcu do wielu miejsc było im po drodze razem.
- Co mam ci przysłać? – powiedziała, miękko, nawet wesoło, ale za cicho, by można było jej w tę wesołość uwierzyć. Skonsternowana, wygładziła klapy jego płaszcza. Lubiła ten rodzaj chropowatej faktury materiału, nawet bury kolor jakoś pasował, chociaż po Floreanie mogła się spodziewać okrycia wierzchniego w odcieniu zbliżonym do mandarynki, a jednak jakby bardziej… fluorescencyjnym? Jeśli uda im się dożyć barwnych lat osiemdziesiątych, niech Bóg ma w opiece sklepy odzieżowe i skarbiec rodziny Fortescue.
- Szalik? – jeśli ma już niedługo zrobić się zimno, to on nie może chodzić z gołą szyją. Fran wiedziała oczywiście, że w ogólnym rozrachunku bardziej liczyło się, by zachował głowę na karku, a nie oszczędził sobie kataru, ale… - Przyślę ci szalik. – z borsukiem, oczywiście. – I pierwszy rozdział podręcznika, kiedy już go złożę do kupy. – zapewniła, z uporem godnym lepszej sprawy wpatrując się wciąż w niesforną nitkę wystającą z jednej z klap. Owinęła ją sobie wokół palca, nie chcąc ani wycofać się do poprzedniego miejsca, ani spojrzeć Floreanowi w twarz. Dopiero, kiedy wyciągnął z kieszeni pudełko, drgnęła zauważalnie. Uchyliła wieczko, podekscytowana. Nie wiedziała, co spodziewała się zobaczyć, ale takiego kryształu z pewnością nie było na liście kandydatów.
- Och. – wyrwało jej się, zanim zdążyła uformować jakąś bardziej znaczącą wypowiedź. Musnęła palcami gładką powierzchnię białego kryształu, a zaraz potem zacisnęła na nim dłoń, jakby chciała osłonić go przed wzrokiem, ze strachu że zaraz zmieni kolor. A przecież jeszcze przez kilka chwil mogła mieć pewność, że nic mu nie grozi. – Dziękuję. – za jakąś namacalną pamiątkę, chociaż potrzeba, by mieć od niego chociaż jedną była wyjątkowo głupia. Nie wyjeżdżała na drugi koniec świata, mogła zobaczyć się z każdym, za kim zatęskni jeśli tylko uda jej się znaleźć świstoklik, a jednak… było coś jakby nieodwołalnego w tej podróży, coś, co pamiętała sprzed lat, chociaż wszystko miało teraz być inaczej. Podświadomie dziękowała mu także za zrozumienie, że postradałaby zmysły chyba, gdyby nie zostawił jej, chociaż na kilka pierwszych tygodni, jakiegoś równoważnika zapukania do niego przez ścianę. Uśmiechnęła się, chyba do siebie bardziej niż do niego. Nie zdawała sobie dotąd sprawy, że nawet na te maleńkie rzeczy wyczekiwała niemal z zapartym tchem i nie zastanawiała się, w jaką całość się składają. Żałowała jednak, mimo tej niewiedzy, że będzie musiała odłożyć tę układankę na jakiś czas.
- Ale wiesz, że to nie to samo. – powiedziała w końcu. – Nie spodziewałam się, wiesz… Że będzie mi się tak dobrze tu mieszkać. To znaczy, bardzo chciałam, żeby tak było, ale Hogwart zawsze był jakimś niedoścignionym wzorem. – a teraz, jak na złość, szczerze nie była pewna, czy coś się nie zmieniło w tej kwestii.
Frances Montgomery
Frances Montgomery
Zawód : nauczycielka Zaklęć w Hogwarcie
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Would it be all right
If we just sat and talked for a little while
If in exchange for your time
I give you this smile?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5837-frances-montgomery https://www.morsmordre.net/t6040-listy-do-frani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f164-pokatna-7-2 https://www.morsmordre.net/t6051-frances-montgomery
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]10.11.18 23:47
- Listy - odpowiadam bez zastanowienia, bo to jest jedyna rzecz jaką naprawdę chcę od niej otrzymać. Nadal nie potrafię sobie wyobrazić jak będę funkcjonować bez Frances za ścianą, bez jej kuchennych eksperymentów, porad na wyciągnięcie ręki, ciepłej herbaty i mruczącej Dżumy. Od razu stała się dla mnie naturalną częścią kamienicy, w której przyszło mi mieszkać, i nie wiem czy przypadkiem to miejsce wraz z jej wyjazdem nie utraci swojej atmosfery.
- Szalik też może być - odpowiadam z uśmiechem, widząc jak bardzo jest poddenerwowana. Z chęcią zabrałbym z jej barków część tych emocji, zupełnie niepotrzebnych, bo przecież świetnie sobie poradzi. Jestem tego pewny - jeżeli ktoś nadaje się na to stanowisko to z pewnością Frances. Może ona tego nie widzi, ale ja już mam przed oczami ten list pełen zachwytów nad szkołą i uczniami. - O, tak! Z chęcią przeczytam - mówię szczerze, bo sam od dziecka miałem w sobie naukowe zacięcie. Ostatecznie go nie wykorzystałem i moja pasja do historii zaczyna i kończy się na czytaniu książek, ale nie czuję z tego powodu żalu. Taką podjąłem decyzję, może kiedyś ją zmienię, wszak życie jest długie i pełne niespodzianek. Zwróciłem uwagę na nerwowe ruchy jej dłoni, próbujące wyrwać niesforną nitkę ze swojego (nowego!) jesiennego płaszcza. Udałem jednak, że wcale tego nie widzę. Skupiłem się za to na jej reakcji po otrzymaniu upominku, który co prawda nie był zbyt duży, ale dla mnie ważny. - Nie ma za co[/b] - rzuciłem tradycyjną wiązankę słów, jednocześnie mając nadzieję, że żadne z nas nie będzie musiało zobaczyć jak kryształ zmienia kolor na krwistą czerwień.
- Przecież nie od dziś wiadomo, że nasza kamienica to najlepsza kamienica na Pokątnej - odpowiadam wesoło, utrzymując na twarzy ten niewielki uśmiech, choć coś kłuje mnie w sercu. Odwracam na moment wzrok, obserwując stojącego nieopodal chłopca, zbierając przy tym myśli. Nie byłem gotowy na zmartwioną Frances, raczej spodziewałem się z jej strony ekscytacji i poddenerwowania. A sprawia wrażenie, jakby targały nią podobne emocje co mnie. - Wiem, że to nie będzie to samo. Ale to nie znaczy, że będzie gorzej - mówię, głaszcząc ją delikatnie po ramieniu. - Czekają na ciebie nowe znajomości, nowe doświadczenia. Trochę ci zazdroszczę - dodaję, bo od mojej wielkiej zmiany minęło już parę lat, a ówczesne rewolucje stały się dla mnie codziennością. Na Frances czekają nowe przygody, tego też jestem pewny, przecież to Hogwart. Chcę wierzyć, że ten zamek wciąż jest tak magiczny jak szesnaście lat temu, kiedy pierwszy raz przekroczyłem jego próg, i że żadna polityka do niego nie dotarła. Bo jeżeli tam nie jest bezpiecznie to niby gdzie indziej ma być?


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dworzec King Cross - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]20.11.18 17:49
Niech będą listy. Krótkie, pourywane w przypadkowych miejscach, skaczące po setce tematów bez żadnego wzoru – zupełnie jak ich rozmowy. Frances nigdy nie nauczyła się pięknie pisać (pewnie dlatego sklecanie pierwszego rozdziału obszerniejszej pracy naukowej, za jaką się zabierała szło jej tak powoli), ale Florean na pewno już doskonale wiedział, że nie ma co spodziewać się po niej mdłej epistoły, której nie powstydziłyby się powieści Jane Austen.
- Oczywiście. Pierwszy wyślę już po powitalnej uczcie. – odpowiedziała, po trosze żartem, chociaż na pewno jeszcze dzisiaj zacznie do niego pisać. Nie spodziewała się, by udało się jej zasnąć pierwszej nocy w nowym - bądź co bądź - miejscu. Dopiero, gdy to powiedziała, zaczęła rozumieć naprawdę. Jeszcze dzisiaj będzie w Hogwarcie i zostanie tam na dłużej. Nie wiedziała nawet, jak długo; tym razem nie wisiał nad nią żaden zegar odmierzający siedem lat, nie czekały ją żadne letnie egzaminy. Wkraczała na drogę, której koniec nie pojawił się jeszcze na horyzoncie, z entuzjazmem, mimo chwilowo nachodzącego ją stresu.
To już dzisiaj. Chyba nie do końca wierzyła jeszcze, że musiało minąć aż piętnaście lat, by mogła znowu przyjechać do Hogwartu po raz pierwszy. Było już kilka momentów w jej życiu, gdy nie wiedziała, gdzie właściwie jest jej dom, ale nigdy nie zdarzyło się, by – tak jak teraz – mogła z całą pewnością stwierdzić, że jest on w dwóch miejscach naraz. Jeden z nich musiała zostawić w Londynie, jego nierówno uszczelnione okna, wąskie korytarze i towarzyskich sąsiadów, ale przecież także do domu wracała.
- Masz rację, no wiem, że masz. – zgodziła się z Floreanem, czując się w pierwszej chwili trochę głupio. Nie chciała się nad sobą użalać, tym bardziej, że wiedziała, iż potrzeba jej jeszcze tylko kilku godzin, by otrząsnąć się z dziwnej atmosfery pożegnania i wrócą do niej wszystkie dobre emocje, które kolekcjonowała cierpliwie z myślą o Hogwarcie. – Chcę chyba tylko powiedzieć, że będę tęsknić. – niektórzy powtarzali jej, że przywiązuje się do miejsc i ludzi zbyt szybko i zbyt mocno. Sama nie potrafiła przyznać się do przesady w tej kwestii, ale może dla własnego dobra, w czasach, gdy na dłuższą rozłąkę potrzebne stawały się kryształy alarmujące o niebezpieczeństwie, powinna spróbować się zmienić.
W tej chwili rozległ się ogłuszający gwizd lokomotywy; z wolna szykowano wszystko do odjazdu. Frances prawie podskoczyła, zaskoczona przez upływ czasu. Zostało pewnie tylko kilka minut, a wszystkie jej torby i walizki nadal spoczywały na peronie.
- Powinnam chyba już wsiadać… – bąknęła, schylając się, by podnieść jedną z walizek.
Frances Montgomery
Frances Montgomery
Zawód : nauczycielka Zaklęć w Hogwarcie
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Would it be all right
If we just sat and talked for a little while
If in exchange for your time
I give you this smile?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5837-frances-montgomery https://www.morsmordre.net/t6040-listy-do-frani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f164-pokatna-7-2 https://www.morsmordre.net/t6051-frances-montgomery
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]20.11.18 23:36
Szczerze mówiąc, nigdy nie przepadałem za tym sposobem komunikacji. Lubię mieć swojego rozmówcę na wyciągnięcie ręki, bo przecież konwersacja to nie tylko puste słowa, ale również wyraz twarzy i liczne gesty. Na odległość nie da się uścisnąć ani uśmiechnąć, nie da się nawet pomachać. Poza tym zawsze mam za dużo do powiedzenia, a przelanie tych galopujących myśli na kawałek papieru bywa zadaniem niemożliwym. Zdaję sobie sprawę, że listy nie będą tym samym co rozmowa w cztery oczy, ale chyba jesteśmy zmuszeni posunąć się do tego kroku. Niby moglibyśmy spróbować telefonów, ale jestem przekonany, że w Hogwarcie nie zadziałają żadne mugolskie urządzenia. Innym rozwiązaniem mogłaby być sieć Fiuu, ale też ostatnio nie można jej ufać. Listy i nieliczne spotkania, ot, wszystko na co mogę liczyć.
- Trzymam za słowo - uśmiecham się, chociaż wcale nie jestem taki szczęśliwy na jakiego wyglądam. Niby zdaję sobie sprawę, że istnieje niewiele miejsc bezpieczniejszych od Hogwartu, ale i tak wolałbym ją mieć bliżej siebie - tak na wszelki wypadek, w końcu sobie ufamy. A tam, daleko, do kogo pójdzie w razie potrzeby? Zaczynam zauważać same minusy tego wyjazdu, ale przecież nie mogę teraz o nich mówić. Frances tak długo czekała na zrobienie tego odważnego kroku, nie może teraz mieć żadnych wątpliwości. Dlatego nie mówię co naprawdę czuję, nie chcąc jeszcze bardziej jej wszystkiego komplikować. - Ja też wiem, że mam. Pomyśl sobie, że za parę godzin znowu zobaczysz Hogwart! Najesz się pyszności w Wielkiej Sali, wysłuchasz pieśni Tiary Przydziału. To trochę jak powrót do przeszłości - kontynuuję, po części naprawdę jej tego zazdroszcząc. Z chęcią sam bym tam wrócił, chociażby na jeden dzień, żeby jeszcze raz posmakować beztroskiego życia. Bo takie właśnie było życie w Hogwarcie, przynajmniej dla mnie, i wspominam je nadzwyczaj miło.
- Rozumiem. Ja też będę. To były naprawdę miłe lata, wiesz? - Lata życia drzwi w drzwi, ściana w ścianę. Mam wrażenie, że ta pustka w kamienicy będzie przytłaczająca, ale przecież zerwanie z każdym przyzwyczajeniem bywa trudne. Niejednokrotnie się o tym przekonałem, a teraz znowu musiałem sobie o tym przypomnieć.
Gwizd lokomotywy i mnie zaskoczył. Rozejrzałem się dookoła, obserwując jak tłum na peronie zaczyna się zmniejszać, znikając wewnątrz pociągu. Już czas. - Pomogę ci - Nie będę przecież biernie patrzył jak Frances próbuje wejść z tymi tobołami do swojego przedziału, poza tym chcę jak najbardziej odwlec nasze łzawe pożegnanie. Prawą dłonią łapię za jedną walizkę, lewą za drugą, i pakuję się do środka. Trochę obijam się o ściany, ale to dlatego, że się nie mieszczę na tym wąskim korytarzu. - Tutaj? - Upewniam się, zanim zaglądam do przedziału. Witam się z jej współpasażerami, dyskretnie mierząc ich wzrokiem (muszę wiedzieć z kim przyjdzie jej żyć w jednym zamku), jednocześnie pakując walizki na górną półkę. Całe szczęście, że jest zaczarowana - w przeciwnym wypadku z pewnością to wszystko by się tam nie zmieściło. - Wzięłaś coś do jedzenia? - Zaczynam się martwić, bo to przecież kilka godzin drogi.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dworzec King Cross - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]21.11.18 17:05
Jeszcze wczoraj była pewna wszystkiego. Zamknięta w mieszkanku, w którym prócz książek nie zostawiła wiele śladów swej bytności, jak w mydlanej bańce, doskonale wiedziała, gdzie znaleźć wszystko, co w życiu potrzebne. Zdarzały się dni, w których aż dziwiła się, jak mało wystarcza, jak nie potrzebuje szukać prawie wcale. Miała sporo szczęścia, że udało jej się znaleźć miejsce, w którym mogła się zatrzymać. A to, że zdecydowała się z niego ruszyć, gdy otrzymała wymarzoną szansę ani trochę nie świadczyło o jej odwadze. Co najwyżej konsekwencji. Wiedziała, jak małe ma szanse na posadę nauczycielki. Była za młoda, niedoświadczona, nie wykazała się jeszcze tak, jak zrobiła to już większość grona pedagogicznego, a jednak w końcu jej się udało, w końcu się zaczęło.
Kiedy mówił, wciąż mówił, idąc za nią jak cień jeszcze przez te kilka minut, w każdym słowie okropnie rozbrzmiewała zapowiedź jakiegoś końca. Jak złowróżbny dzwon, czas przeszły odbijał się echem w jej głowie, zostawiając pustkę, którą będzie musiała wypełnić już sama.
W pośpiechu oboje weszli do pociągu, taszcząc jej bagaże. Frances udało się na szczęście szybko znaleźć przedział, w którym siedziało tylko dwoje uczniów, pewnie którejś ze starszych klas. Przywitała się pogodnie, próbując nie myśleć o tym, że już niedługo będzie oceniać ich wypracowania i przyznawać punkty dla domów, które reprezentują. Nauczycielska rzeczywistość, jak się okazało, jeszcze zanim przekroczyła próg Wielkiej Sali odebrała wiele beztroski wspomnieniom o mieszkaniu w Hogwarcie. W głowie Frani zabrzmiała nutka dziwnego zakłopotania. Zaraz miała zostać panią profesor, przyszli uczniowie nie powinni chyba być świadkami rozmowy o spakowanych na podróż kanapkach. Żadnych kanapek, oczywiście, nie miała ze sobą. Pod pozorem odprowadzenia Floreana z powrotem do drzwi, wyciągnęła go na wąski korytarz.
- Żartujesz? – nikt chyba nie odbył jeszcze podróży ekspresem do Hogwartu nie objadając się zdobyczami z legendarnego wózka obładowanego przekąskami. – Nawet mi to do głowy nie przyszło. – można nawet powiedzieć, że poważnie zastanawiała się, czy jeść w ogóle śniadanie, czy po prostu pochłonąć tyle czekoladowych żab, by pod koniec podróży mieć już całą nową kolekcję kart. Ostatecznie uznała, że nie wykazałaby się wychowawczym podejściem zajmując się przez kilka godzin odgryzaniem czekoladowych łebków i nóżek nieszczęsnym płazom na oczach szkolnej młodzieży, ale jednej z pewnością sobie nie odmówi.
Zbliżający się nieubłaganie odjazd zaczął mieszać jej w głowie w ostatniej chwili – czy aby na pewno niczego nie zapomniała? W popłochu sprawdziła kieszenie, jakby nawet różdżkę mogła jakoś przeoczyć.
- Masz moje klucze? Na wszelki wypadek. – jedną z ostatnich rzeczy, jakie zrobiła było zdjęcie z mieszkania większości zaklęć obronnych. Prawie nic nie zostało w środku, a to, co nadal warto było chronić albo zostawiła u bliźniąt, albo powierzyła sile zamków zamontowanych w drzwiach. – No dobrze. To chyba wszystko. – mówiła, bardziej do siebie, chcąc uporządkować myśli. – Posłuchaj mnie teraz. Koniecznie jeszcze raz uściskaj ode mnie Florence. Pisz, gdyby coś się działo i pamiętaj, że będę wiedziała, jak będziesz coś kręcił. I nie zapominaj o mnie tak od razu. – po tych słowach, nie wiedząc do końca, co właściwie robi, wspięła się na palce i objąwszy go za szyję, pocałowała Floreana. Nieśmiało, delikatnie, dopiero po krótkiej chwili pełnej wszystkich jego zapachów, miękkości włosów i szorstkości materiałów uprzytamniając sobie, co się dzieje. Raptownie odsunęła się od niego, mimowolnie zerkając w bok, by sprawdzić, czy było ich widać z przedziału.
- Musisz już iść, zaraz odjedzie.
Frances Montgomery
Frances Montgomery
Zawód : nauczycielka Zaklęć w Hogwarcie
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Would it be all right
If we just sat and talked for a little while
If in exchange for your time
I give you this smile?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5837-frances-montgomery https://www.morsmordre.net/t6040-listy-do-frani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f164-pokatna-7-2 https://www.morsmordre.net/t6051-frances-montgomery
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]21.11.18 22:26
Nie wiem dlaczego wyskoczyłem z tym jedzeniem. Przecież to oczywiste, że nic nie wzięła! Nikt nic nie bierze na podróż do Hogwartu, a ja przez dziesięć lat zdążyłem o tym zapomnieć. W dodatku narobiłem jej wstydu przed uczniami, naprawdę tylko ja jestem w stanie zaliczyć taką wtopę. Dobrze, że wyciągnęła mnie z przedziału, bo zapewne zawstydziłbym ją jeszcze bardziej. - Niech będzie, to było głupie pytanie - przyznaję jej w końcu rację, opierając się plecami o ścianę. Co jakiś czas mijają nas zestresowani pierwszoroczni albo wyluzowani uczniowie ostatnich klas. Z każdą minutą jest ich coraz mniej, chowają się po przedziałach - to znak, że powinienem już stąd wyjść, ale nie mam na to ochoty.
- Tak, mam - odpowiadam spokojnie, chociaż jestem pewny, że w wyjątkowej sytuacji na pewno poradziłbym sobie bez nich. Co prawda od wybuchu anomalii staram się ograniczać korzystanie z różdżki, bo ostatnimi czasy to nie kończy się dla mnie dobrze, ale są sytuacje w których rzucenie zaklęcia jest jedynym rozwiązaniem. Mam jednak nadzieję, że nie będzie się działo nic strasznego, przynajmniej nie w naszej kamienicy. Chcę wierzyć, że to nasz (nigdy tylko mój) azyl.
- Cały zamieniam się w słuch - mówię, próbując się nie uśmiechnąć, ale zdenerwowanie Frances zaczyna być na swój sposób zabawne. Wzdycham cicho, po raz kolejny wysłuchując tych samym słów. - Uścisnę, napiszę, nie będę kręcił - powtarzam niczym mantrę, patrząc Frances prosto w oczy, żeby miała stuprocentową pewność, że mówię prawdę. Naprawdę nie spodziewałem się tego co nastąpiło chwilę później, ale moja podświadomość zdawała się być od dawna przygotowana na ten moment. Ręce same objęły ją w talii, delikatnie przysuwając ją bliżej siebie, chcąc wyciągnąć jak najwięcej z tego niespodziewanego pocałunku, który skończył się równie szybko co zaczął. Spojrzałem na nią zaskoczony, kiedy pociąg po raz kolejny wydobył z siebie donośny świst, zwiastujący nadchodzący odjazd. - Akurat teraz? - Miałem ochotę się zaśmiać, chociaż wcale nie było mi do śmiechu. Tak bardzo starałem się niczego nie komplikować, a dosłownie minutę przed odjazdem to ona zrzuca taką bombę? Przecież to niezwykła ironia losu, nic tylko parsknąć śmiechem! Nie robię tego jednak; zamiast tego nerwowo wyglądam za nieduże okienko, w każdej chwili spodziewając się odjazdu. - Frances... - zaczynam, ale wszystkie słowa grzęzną gdzieś w gardle. Tak dużo chciałbym jej powiedzieć, ale nie wiem czy teraz to ma jakikolwiek sens. Uważaj na siebie? Będę tęsknić? Przecież mówiłem to nieraz, te słowa chyba pomału tracą znaczenie. - Niedługo się zobaczymy - mówię w końcu i dalej stoję jak kołek - dopiero ostatni, chyba najdłuższy jak do tej pory, sygnał zmusza mnie do ruszenia się z miejsca. Niechętnie odwracam się i idę w kierunku drzwi, czując na plecach jej spojrzenie. Ostatni raz posyłam jej uśmiech, choć może nie tak szeroki jak wcześniej, i wyskakuję z pociągu na peron.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dworzec King Cross - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]06.12.18 23:53
Wciąż stała jak ogłuszona. Przepraszające pomruki przechodzącej korytarzem grupki dotarły do niej z opóźnieniem, jakby od rzeczywistości nagle oddzieliła ją gruba zakurzona kotara. Ostatni z wsiadających w ostatniej chwili uczniów gwizdnął przez zęby z kpiącym uśmieszkiem, znacząco spoglądając na rumieniec Frani, który znikąd zakwitł na jej policzkach.  
Patrzyła za odchodzącym Floreanem dopóki nie wyskoczył na peron, prosząc myślami opatrzność, by nie odwracał się do niej. Dlaczego nie mogłaby akurat teraz znieść kolejnego spojrzenia, może ostatniego uśmiechu, głupkowatego machnięcia ręką na pożegnanie?  W końcu była święcie przekonana, że nic wielkiego się nie dzieje. Nie w porównaniu z miesiącami rozłąki, ze wszystkim, co ją czekało – co to znaczy?
Myśli popędziły jak szalone, gdy tylko zamknęła oczy, oparta plecami o drzwiczki do przedziału. Przedtem wystarczyła tylko jedna, krótka, teraz tylko ślad po przeklętym dlaczego nie?
Akurat teraz. Z czubków palców, na których obchodziła Floreana od dnia, w którym odbyli pierwszą ze zorganizowanego naprędce Cyklu Niełatwych Rozmów upadła teraz zupełnie bez gracji na cztery litery. Fortescue wyraźnie się zmieszał przez jej przypływ czułości, rzecz dość dla niej typową, a jednak jakimś cudem zupełnie odmienną w wydźwięku. Scena tanio filmowa, ciążąca na niej atmosfera zakończenia, poczucie, że jeszcze coś trzeba by zrobić, bo nie może pojechać sobie tak po prostu, pewnie że nie może.
Napisze mu o tym w liście. Wytłumaczy się jakoś, że to pod wpływem chwili, rzuci jakiś frazes na kształt „przecież mnie znasz” i bardzo pożałuje, że w liście nie ma sposobu, by zaśmiać się lekceważąco. Gdyby jutro zobaczyli się jak zwykle, zapomniałby bez wątpienia, a ona wcale nie cierpiałaby teraz takiego zażenowania. W ogóle by się nie zastanawiała.
Zwalczywszy natłok wątpliwości, podeszła do najbliższego okna, tym razem licząc paradoksalnie, że czeka tam na nią do ostatniej chwili. Czekał. Aż parsknęła, po części niedowierzając niezłomności jego usposobienia, a po części irracjonalności własnego zachowania. Nigdy nie była w tym mistrzynią, logika zwykle właściwa dorosłym często jej umykała, chociaż Fran powtarzała uparcie, że hołduje w życiu nauce i porządkowi.
Niedawno po raz pierwszy przyznała się przed sobą otwarcie, że niektórych zmian się boi. Są kobiety-pistolety, a Frania bardzo chciała być jedną z nich, ale było w niej jednak coś zbyt miękkiego, coś, co trzymało ją kurczowo przy naiwnej myśli o ostatecznym, idyllicznym spokoju, który dla ułatwienia wielu rzeczy często nazywa się domem. Przyłożywszy dłoń do szyby na krótką chwilę, wycofała się do przedziału, zdejmując w końcu tęskny, ciężki wzrok z coraz mniejszej, bardziej rozmytej twarzy Floreana. Dopiero po chwili odetchnęła głęboko, usiadła na swoim miejscu i sięgnęła do torby po książkę przygotowaną na podróż. Przez ostatnie minuty przed odjazdem uspokajała się badaniem palcami wytłoczonych na okładce liter; myśli zwalniały, układały się w zorganizowanym porządku, aż w końcu została tylko nieustępliwa, niema prośba, by nic teraz przez nią nie runęło, grzebiąc w gruzach wiele z najlepszych w jej życiu rzeczy.
Pociąg wreszcie ruszył.
Frances Montgomery
Frances Montgomery
Zawód : nauczycielka Zaklęć w Hogwarcie
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Would it be all right
If we just sat and talked for a little while
If in exchange for your time
I give you this smile?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5837-frances-montgomery https://www.morsmordre.net/t6040-listy-do-frani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f164-pokatna-7-2 https://www.morsmordre.net/t6051-frances-montgomery
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]08.12.18 0:18
Ląduje lekko na peronie, nie zwracając uwagi na chlipiących rodziców, wylewnie żegnających swoje dzieci. Mam własne problemy, a w zasadzie tylko jeden, stojący przy oknie w pociągu. Patrzę na jej bujne włosy, zastanawiając się czy powinienem zapomnieć o tym incydencie czy domagać się wyjaśnień. Dość szybko dochodzę do wniosku, że nie mogę po prostu przejść nad tym do porządku dziennego, a z drugiej strony nie wiem czy ktokolwiek z nas chce komplikować sobie życie. Bo tak byłoby łatwiej, prawda? Zostawić wszystko po staremu. Przecież to był dobry układ, w którym każde z nas znalazło dla siebie odpowiednią rolę. Moglibyśmy to ciągnąć na odległość w listach, nieczęstych spotkaniach. Wzdycham ciężko, bo wiem, że te teorie wcale nie mają sensu. Mogę sobie to wszystko wmawiać jak długo zechcę, ale tak naprawdę już nic nie będzie takie samo. Nie wiem czy jestem z tego powodu zły - raczej nie, mam wrażenie, jakby to była po prostu naturalna kolej rzeczy. Znam to uczucie, tylko długo go już nie czułem.
Podnoszę otwartą dłoń, kiedy Frances dotyka swoją szyby, w geście krótkiego pożegnania. Unoszę kącik ust, bo mimo wszystko nie chcę, żeby źle zapamiętała ten dzień. W końcu to początek jej wielkiej przygody, podczas gdy ja raczej czuję zakończenie mojej. Patrzę w okienko chociaż Frances zniknęła w przedziale, jakoś nie mając ochoty na powrót do mieszkania. Czuję, że mógłbym tutaj stać jeszcze przez kilka najbliższych godzin.
Pociąg wreszcie rusza, a ja przebudzam się z transu. Uświadamiam sobie, że naprawdę nadszedł koniec tej wspaniałej przygody, a ja wcale nie jestem na niego przygotowany. Uśmiech znika z mojej twarzy, robię parę kroków wraz z rozpędzającym się pociągiem, ale zamierzam za nim biec jak typowy bohater romansu. Zatrzymuję się, obserwując jak pociąg pomału znika z mojego pola widzenia, a wraz z nim tak ważna dla mnie osoba. O wiele ważniejsza niż mi się wydawało jeszcze dzisiejszego poranka.
- Chyba się zakochałem - mówię do przechodzącego obok mnie konduktora, a on w odpowiedzi pocieszająco klepie mnie po ramieniu.

zt


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dworzec King Cross - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]24.01.19 19:03
10 września

O tej porze roku wieczory powinny robić się chłodniejsze, nastawać szybciej, ale przez cholerne anomalie wciąż tak nie było. To one wywróciły naturalny porządek w przyrodzie do góry nogami. Wrześniowy wieczór był gorący i wilgotny, a nadchodząca noc miała być jeszcze bardziej parna.
Rookwood obserwowała feerię barw na nieboskłonie, gdy nad Londynem zachodziło słońce. Stała oparta o metalowe barierki, paląc papierosa, a przechodzący nieopodal mugole patrzyli na nią z ukosa. Czuła obrzydzenie będąc tak blisko. Bladą twarz o ostrych rysach wyraźnie wykrzywiał grymas niezadowolenia. Sprawiała takie wrażenie, jakby najchętniej komuś przyłożyła prosto w nos. Uwagę przechodniów przykuwała jej czarodziejska szata o barwie ciemnej zieleni; gdzieniegdzie miała skórzane wstawki, a na biodrach miała pas z tegoż samego materiału. Wyglądała dla nich dziwnie, inaczej, nienaturalnie; jedynie strażnicy dworca nie zwracali uwagi, przyzwyczajeni do tego, że wokół peronów dziewiątego i dziesiątego kręciło się wiele podobnie ubranych dziwadeł.
Zaciągnęła się mocniej papierosem, próbując wypatrzeć wysoką sylwetkę znajomego alchemika; miał się tu pojawić, aby wspólnie odwiedzili miejsce, gdzie Rookwood udało się poskromić kolejną anomalię. Uczyniła to w towarzystwie Lyanny Zabini, której znajomość klątw zaważyła o zwycięstwie z niespokojną energią.
Zdążyła wypalić trzeciego czarodziejskiego papierosa, miał smak jagód, a fioletowy dym zwrócił uwagę mugolskiego dziecka; miała ochotę sięgnąć po różdżkę, gdy się do niej zbliżyło, ale zacisnęła zęby - nie mogła sobie pozwolić na mordy w biały dzień w miejscu publicznym.
W międzyczasie pojawił się Valerij.
- Chodźmy stąd, bo się zrzygam - burknęła od razu, darując sobie zbędne przywitania i ruszając jednym z opustoszałych korytarzy dworca; miejsce ogniska anomalii było dużo dalej. - Pieprzone robactwo... - mamrotała do siebie, rzucając niedbale niedopałek gdzieś za siebie. Wzięła głębszy oddech, musiała się uspokoić i skupić. - Ty chyba nie uczyłeś się w Hogwarcie, co? - zagadnęła Rosjanina, by nie zapadła pomiędzy nimi niezręczna cisza.
Z tego co było jej wiadomo Valerij był odeń ciut starszy, ale nie pamiętała go z Hogwartu. Czyżby pobierał nauki w jakiejś rosyjskiej szkole magii? O takiej nigdy nie słyszała.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]11.02.19 14:01
Alchemik rzadko opuszczał swoją bezpieczną przystań jaką była alchemiczna pracownia, czy nokturnowe obrzeża. Dawno również nie pomagał bratu w żadnej akcji rabunkowej co wcale mu nie przeszkadzało. Miewał przez chwilę ciągotki do tego by wychodzić ze strefy swojego komfortu, lecz było to związane z jego naukową pasją, zaś procedura wzmacniania różdżek nie była niczym nowym, a do tego wymusiła na nim wyprawę do mugolskiego świata. Cieszył się jednak czynionymi postępami i tym, że niedługo będzie mógł pochylić się nad dalszymi procedurami w domowym zaciszu, lecz przed tym...spojrzał czy w skórzanej torbie, która przepasała jego tors znajdowały się wysterylizowane fiolki, narzędzie do zbierania próbek i kilka pomniejszych w istotności elementów. Na jego ciele zwisały letnie elementy garderoby na które niechętnie naciągną cienką, lecz jednak - kolejną warstwę ubioru z burej peleryny. Włosy miał rozpuszczone w nieładzie. Brodę zapuszczoną, niewymodelowaną. Ciągnął się zanim zapach alkoholu i ziół. Nic dziwnego, że mugole wymijali go biorąc najpewniej za bezdomnego lub innego dziwacznego ćpuna. Alchemik nie do końca był świadomy tego, jak był odbierany przez niemagicznych więc nieco się niepokoił dziwną uwagą którą zbierał, a właściwie wręcz ignorancją. Bez trudu jednak odnalazł Sigrun za którą podążył.
- Nie. W mojej rodzinie jest tradycja uczęszczania do Drumstrangu. Od małego byłem do tego przygotowywany. Pobierałem nauki norweskiego... - wspomnienie to wymalowało na jego twarzy nostalgiczny uśmiech - Przybycie na angielską ziemię nim osiągnąłem odpowiedni wiek do podjęcia nauki szczęśliwie tego nie zmieniło - nie krył się z przekonaniem, że Instytut Drumstrangu miał jego zdaniem lepsze zaplecze wiedzy niż Brytyjska Akademia Magii - Hogward umniejsza swój poziom przez akceptowanie czarodziei mugolskiego pochodzenia, którzy często się dopiero uczą o istnieniu magii w jego murach. Są jak więzienna kula dla pełnoprawnych mieszkańców magicznego świata, którzy tylko na tym tracą. Z całym szacunkiem - dodał zerkając na czarownicę wnioskując, że ona uczęszczała do Hogwartu skoro o nim właśnie wspominała. Nie uważał, że to zła szkoła, lecz jeżeli za jej poziom odpowiadała średnia między najsłabszymi, a najzdolniejszymi czarodziejami to jednak mugolscy czarodzieje go często zaniżali nie posiadając elementarnej wiedzy o magicznym świecie jak przykładowo to, jak używa się proszku fiu.
- Źródło anomalii jest gdzieś w mniej zaludnionej części tego miejsca...? - podpytał rozglądając się na zastawianych w tyle mugoli trochę się niepokojąc ich liczebnością.
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Dworzec King Cross [odnośnik]11.02.19 16:03
Dolohov wyglądał dokładnie tak jak spodziewała się go ujrzeć. Właściwie to tak jak zawsze. Niechlujny, zapuszczony, pachnący ziołami, papierosami i zatęchłą, wilgotną piwnicą. Gdyby tak go wyszorować porządnie w balii wody, włosy wyczesać, a brodę przystrzyc jak Merlin przykazał, byłby wcale przystojnym mężczyzną; nie miał wszak rysów brzydkich, czy zniewieściałych, to jedynie zaniedbanie i usposobienie dziwaka skreślało go z listy randek na piątkowy wieczór większości kobiet. Gdyby tylko jednak którykolwiek mugol zechciał uczynić mu na temat stroju, zapachu, czy niezadbanego zarostu złośliwą uwagę, stanęłaby w jego obronie bez chwili zawahania, sprawiłaby, że bardzo prędko odszczekałby te słowa. Valerij Dolohov, który nie widziałby balii z wodą od tygodnia, wciąż byłby czystszym i przyjemniejszym towarzystwem od brudnego mugola.
- Wielu z nas się tam uczyło - zauważyła Sigrun.
Słyszała już trochę o Instytucie Magii Durmastrang na dalekiej północy. Z ust Magnusa Rowle opowieść o nietypowej lekcji obrony, gdy zaprezentowano im w srebrnej klatce przemienionego wilkołaka. O lekcjach czarnej magii nasłuchała się od Caelana. Podobno i jego bracia tam uczęszczali. Tych właśnie lekcji nieco im zazdrościła.
- Każde miejsce ma swoje plusy i minusy - odparła kwaśno. Dolohov mówił prawdę, mugolaki w murach Hogwartu to ogromny, przeogromny błąd, z którym ciężko było się pogodzić. Nie tylko Sigrun, ale i wielu innym uczniom, muszącym znosić brudne towarzystwo szlam. Mimo to nie żałowała, że ojciec posłał swych synów i ją, zgodnie z rodzinną tradycją, do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Szkocji. To właśnie tam poznała Czarnego Pana, którego wtedy nazywali Tomem Riddle. Od niego uczyła się czarnej magii, tak jak inni, tak jak Ramsey, który zdradził jej personalia Czarnego Pana, gdy powróciła do Anglii w maju tego roku.
- Słyszałeś o otwarciu Komnaty Tajemnic? - spytała w odwecie, chcąc w oczach Rosjanina dodać nieco szkole, w której pobierała nauki. - Tak, jest kawałek stąd, w starej części dworca. Nieopodal peronu 9 i 3/4. Chyba wciąż jest zamknięte. Chodźmy. - Ostatni raz spojrzała wilkiem na niemagicznych, którzy wałęsali się przy dworcu o tak późnej porze, po czym dłonią wskazała Valerijowi kierunek, w którym mieli podążyć. Ruszyła pierwsza i w pewnym momencie zagadnęła: - Słyszałeś o otwarciu Komnaty Tajemnic w Hogwarcie?


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544

Strona 5 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Next

Dworzec King Cross
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach