Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Wybrzeże
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wybrzeże
Nad nadmorskim brzegiem zachwyca nade wszystko krajobraz, słońce, gdy zachodzi, mieni się w czarnej morskiej wodzie feerią barw pomimo porywistego wiatru. Wody wokół jednak nie są bezpieczne, oprócz bogatych ławic śledzi i makreli, zamieszkują je też płaszczki, zdarzają się niekiedy zagubione kałamarnice i samotne skorpeny. Nad wodą można czasem zaobserwować wynurzające się ogony morskich węży. Biała magia uformowana w błędne ogniki, które topią się w wodzie nadaje temu miejscu wyjątkowej atmosfery. Wybrzeże jest nierówne, piaski gdzieniegdzie formują się w wydmy, pomiędzy którymi częściowo ukryta jest przysypana piachem wąska szczelina. Wypełniona jest wilgotnym, mokrym piachem, ale w ciepłe dni piach się usypuje głębiej, a każdy śmiałek, który w nią wejdzie może utknąć.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 26.09.22 18:42, w całości zmieniany 1 raz
Sophia oddała Jessie należącą do niej różdżkę i upewniła się, że wszystko z nią w porządku, ale wyglądało na to, że chwilowy szok minął i czarownica dochodziła do siebie, a także była w stanie wyczarować patronusa. Czwarta musiała należeć do Artura.
- To chyba twoje? – powiedziała, podając mu ostatnią, czwartą różdżkę, gdy powiedział, że stracił swoją. Nawet jeśli okazałoby się, że to nie jego, lepsze czarowanie cudzą niż całkowity brak tego narzędzia. – Avery? – zdziwiła się; także słyszała opowieści o zdrajcy, nie potrafiła nigdy zrozumieć, dlaczego początkowi Zakonnicy uwierzyli komuś, kto nosił to nazwisko i wprowadzili go do organizacji, a on potem okazał się podłą szumowiną.
Razem z Samuelem zadziałali na kwiat metodą naprawy Zakonu, coś zaczęło się z nim dziać – poruszył się, a potem nagle wypluł z siebie gęstą, czarną maź, która ich ochlapała, a następnie zaczął więdnąć i usychać, choć nadal był połączony z pnączami. Sophia starła maź brzegiem rękawa, starając się jej pozbyć z twarzy. Nie wiadomo, na jak długo to podziała, kwiat mógł niedługo ożyć, ale póki co nie było czasu się nim zajmować, musieli znaleźć Piersa. To dzieci były kluczem do pokonania anomalii, nie kwiaty. Jeśli zrobią wszystko co potrzeba, kwiaty i pnącza pewnie same uschną.
Patronus Jessy na moment rozjaśnił korytarz, a potem pomknął do przodu, tam gdzie był mężczyzna podobno będący Averym, który podniósł się i pobiegł za nim. To nie mogło oznaczać niczego dobrego, jeśli Perseus Avery chciał udać się tam, gdzie był Piers, więc musieli go dogonić i jak najszybciej dotrzeć do chłopca.
Temu wszystkiemu towarzyszyły też kolejne dziwne doznania, coś się zmieniło, korytarz był bardziej ponury i zimny, mogła też usłyszeć wrzaski więźniów, którzy przecież powinni być martwi, a także wyczuć obecność dementorów oraz smród zgnilizny.
Pobiegła za patronusem, Jessą i Samuelem, przez ramię oglądając się na Artura, mając nadzieję, że mężczyzna da radę podążyć za nimi. Musieli się pospieszyć, bo Piers mógł znajdować się w niebezpieczeństwie, dlatego nie grzebała się, a biegła najszybciej jak była w stanie.
- To chyba twoje? – powiedziała, podając mu ostatnią, czwartą różdżkę, gdy powiedział, że stracił swoją. Nawet jeśli okazałoby się, że to nie jego, lepsze czarowanie cudzą niż całkowity brak tego narzędzia. – Avery? – zdziwiła się; także słyszała opowieści o zdrajcy, nie potrafiła nigdy zrozumieć, dlaczego początkowi Zakonnicy uwierzyli komuś, kto nosił to nazwisko i wprowadzili go do organizacji, a on potem okazał się podłą szumowiną.
Razem z Samuelem zadziałali na kwiat metodą naprawy Zakonu, coś zaczęło się z nim dziać – poruszył się, a potem nagle wypluł z siebie gęstą, czarną maź, która ich ochlapała, a następnie zaczął więdnąć i usychać, choć nadal był połączony z pnączami. Sophia starła maź brzegiem rękawa, starając się jej pozbyć z twarzy. Nie wiadomo, na jak długo to podziała, kwiat mógł niedługo ożyć, ale póki co nie było czasu się nim zajmować, musieli znaleźć Piersa. To dzieci były kluczem do pokonania anomalii, nie kwiaty. Jeśli zrobią wszystko co potrzeba, kwiaty i pnącza pewnie same uschną.
Patronus Jessy na moment rozjaśnił korytarz, a potem pomknął do przodu, tam gdzie był mężczyzna podobno będący Averym, który podniósł się i pobiegł za nim. To nie mogło oznaczać niczego dobrego, jeśli Perseus Avery chciał udać się tam, gdzie był Piers, więc musieli go dogonić i jak najszybciej dotrzeć do chłopca.
Temu wszystkiemu towarzyszyły też kolejne dziwne doznania, coś się zmieniło, korytarz był bardziej ponury i zimny, mogła też usłyszeć wrzaski więźniów, którzy przecież powinni być martwi, a także wyczuć obecność dementorów oraz smród zgnilizny.
Pobiegła za patronusem, Jessą i Samuelem, przez ramię oglądając się na Artura, mając nadzieję, że mężczyzna da radę podążyć za nimi. Musieli się pospieszyć, bo Piers mógł znajdować się w niebezpieczeństwie, dlatego nie grzebała się, a biegła najszybciej jak była w stanie.
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
Oni przeprowadzili atak na anomalię, lecz ta nie postanowiła być wobec tego obojętna - w odpowiedzi wkradła się boleśnie w ranę Tonksa. Na nieszczęście tego Azkaban nie dawał im sposobności by mogli się nad sobą rozckliwiać, spróbować pochylić się nad raną dumając czy efekt anomalii można było cofnąć. Nie chodziło tu tylko o brak czasu, lecz również brak odpowiednich umiejętności. Żaden z nich nie był uzdrowicielem. On i Gabriel jako aurorzy przeszli jedynie podstawowe szkolenie. Wątpił by Lupin, jako do niedawna magiczny policjant, wiedział więcej
- Może to jakoś spowolni postęp skażenia - podał Tonksowi antidotum na niepowszechne trucizny. Nie wiedział czy specyfik jakkolwiek przedłuży dobra kondycję aurora. Próba nic go nie kosztowała.
Skamander nie zwracał uwagi na ducha. Nigdy ich nie lubił. Do tego z dziećmi ciężko się współpracowało. Przekonany, że go nie potrzebował jego pomocy przemieszczał się korytarzem do głąb Azkabanu. Jako jedyny postrzegał ciemne korytarze i rozwidlenia wyraźniej dzięki eliksirowi. Jego krok był więc pewniejszy. Wysuwał się na przód by moc prowadzić towarzyszy ścieżką, którą w rozdarciu czasoprzestrzeni przemieszczał się Piers. Widział żwawo wijące się cienie znając je za niepokój anomalii spowodowany ich działaniami oraz bliskością. Czy miał rację? Czas miał to zweryfikować.
Zaskoczył go obecność obcego, młodego mężczyzny. Nie był wyniszczony na anomalie, lecz przerażony i ranny wyraźnie wolał unikać konfliktu.
- Żaden z naszych - skwitował jedynie Anthony nie poświęcając mu większej uwagi. Musieli znaleźć chłopca, a mężczyzna wybiegał z przeciwnego kierunku. Nie miał go przy sobie. Nie chciał wyjść im na przeciw, przeszkodzić. Skamander nie uznał więc go za wroga i nie zamierzał marnować czasu na coś co nie przybliży go do celu. Tym bardziej, że kimkolwiek był będąc w takim stanie w pojedynkę prędzej czy później pochłonie go Azkaban z którego nie było wyjścia. Nie dla kogokolwiek spoza członków misji.
- Trzymajcie się blisko. Uważajcie na schody - on widział je wyraźnie. Przestrzegł więc ich o zachowanie ostrożności - Widzę drzwi...Lumos maxima - poruszył różdżką wypowiadając inkantację jeszcze kiedy to niewpełni podszedł do tych i znajdował się wciąż na schodach. Różdżkę wycelował jednak tak, by świetlista kula zmaterializowała się nad nimi. Jego ciało czuło, że eliksir lada moment przestanie działać. Chciał więc zapewnić wizję sobie, jak i swoim towarzyszom.
- Carpiene - spróbował jeszcze będąc już pod drzwiami zza których słyszał kroki. Może jego urok pomoże mu ustalić jakąś odosobnioną obecność którą mógłby powiązać z Piersem. Wiedziałby jak przebić się przez kolejnych wrogów tak by nie tracić czasu na błądzenie po korytarzach. Skiną głową zachęcając któregoś z towarzyszy do otworzenia drzwi
|Przekazuje Gabrielowi: 1x Antidotum na niepowszechne trucizny (1 porcje, stat. 28)
|Pierwsza akcja: k100 lumos maxima; druga akcja: k100 carpiene
- Może to jakoś spowolni postęp skażenia - podał Tonksowi antidotum na niepowszechne trucizny. Nie wiedział czy specyfik jakkolwiek przedłuży dobra kondycję aurora. Próba nic go nie kosztowała.
Skamander nie zwracał uwagi na ducha. Nigdy ich nie lubił. Do tego z dziećmi ciężko się współpracowało. Przekonany, że go nie potrzebował jego pomocy przemieszczał się korytarzem do głąb Azkabanu. Jako jedyny postrzegał ciemne korytarze i rozwidlenia wyraźniej dzięki eliksirowi. Jego krok był więc pewniejszy. Wysuwał się na przód by moc prowadzić towarzyszy ścieżką, którą w rozdarciu czasoprzestrzeni przemieszczał się Piers. Widział żwawo wijące się cienie znając je za niepokój anomalii spowodowany ich działaniami oraz bliskością. Czy miał rację? Czas miał to zweryfikować.
Zaskoczył go obecność obcego, młodego mężczyzny. Nie był wyniszczony na anomalie, lecz przerażony i ranny wyraźnie wolał unikać konfliktu.
- Żaden z naszych - skwitował jedynie Anthony nie poświęcając mu większej uwagi. Musieli znaleźć chłopca, a mężczyzna wybiegał z przeciwnego kierunku. Nie miał go przy sobie. Nie chciał wyjść im na przeciw, przeszkodzić. Skamander nie uznał więc go za wroga i nie zamierzał marnować czasu na coś co nie przybliży go do celu. Tym bardziej, że kimkolwiek był będąc w takim stanie w pojedynkę prędzej czy później pochłonie go Azkaban z którego nie było wyjścia. Nie dla kogokolwiek spoza członków misji.
- Trzymajcie się blisko. Uważajcie na schody - on widział je wyraźnie. Przestrzegł więc ich o zachowanie ostrożności - Widzę drzwi...Lumos maxima - poruszył różdżką wypowiadając inkantację jeszcze kiedy to niewpełni podszedł do tych i znajdował się wciąż na schodach. Różdżkę wycelował jednak tak, by świetlista kula zmaterializowała się nad nimi. Jego ciało czuło, że eliksir lada moment przestanie działać. Chciał więc zapewnić wizję sobie, jak i swoim towarzyszom.
- Carpiene - spróbował jeszcze będąc już pod drzwiami zza których słyszał kroki. Może jego urok pomoże mu ustalić jakąś odosobnioną obecność którą mógłby powiązać z Piersem. Wiedziałby jak przebić się przez kolejnych wrogów tak by nie tracić czasu na błądzenie po korytarzach. Skiną głową zachęcając któregoś z towarzyszy do otworzenia drzwi
|Przekazuje Gabrielowi: 1x Antidotum na niepowszechne trucizny (1 porcje, stat. 28)
|Pierwsza akcja: k100 lumos maxima; druga akcja: k100 carpiene
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 37
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
--------------------------------
#3 'k100' : 95
--------------------------------
#4 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 37
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
--------------------------------
#3 'k100' : 95
--------------------------------
#4 'Anomalie - Azkaban' :
Wykazałem się nagannym brakiem rozwagi, zwłaszcza w takich warunkach. Zbyt łapczywie sięgnąłem po tak łakomy eliksir, czym doprowadziłem do pewnych... nieprzyjemności.
W tym wszystkim było jednak miejsce na jakiś pozytywny akcent, odnalazła się moja zguba. Z wdzięcznością przyjąłem od Sophii różdżkę.
- Dziękuję - Nie było miejsca na dopytywania o szczegóły, to musiało zaczekać.
Tak samo jak już nie było czasu na leczenie, musiało poczekać na inny moment. Ruszyłem obolały za Samem.
W tym wszystkim było jednak miejsce na jakiś pozytywny akcent, odnalazła się moja zguba. Z wdzięcznością przyjąłem od Sophii różdżkę.
- Dziękuję - Nie było miejsca na dopytywania o szczegóły, to musiało zaczekać.
Tak samo jak już nie było czasu na leczenie, musiało poczekać na inny moment. Ruszyłem obolały za Samem.
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
No tak, czego on się spodziewał? Że wszystko pójdzie zgodnie z planem? Już zniknięcie Johnny'ego nie wróżyło nic dobrego. Wyraźnie zaznaczył, że nie szli w dobrym kierunku - pytanie czy był prawdziwym duchem umęczonego dziecka zamkniętego w owładniętym anomalią Azkabanie, czy była to kolejna, sprytna sztuczka, która miała wywieźć ich na manowce.
Mimo iż udało mu się wyswobodzić i oderwać od swojej nogi zesztywniałe ciało więźnia, który zaczął normalnieć pod wpływem metody naprawczej, której się podjęli. Niestety, na tym skończyły się ich sukcesy. Ledwie świetlisty sokół zatoczył koło nad ich głowami, Gabriel poczuł rwący ból w nodze. Na tyle przeszywający, że przeżył ponowne spotkanie z parterem. Co prawda starał się podnieść na nogi, ale czuł pulsujące działanie trucizny. Ta rozprzestrzeniała się z każdym krokiem. Dlatego z wdzięcznością przyjął kolejny eliksir od Skamandera. Odkręcił i wypił zawartość eliksiru, licząc, że ten przywróci mu mobilność.
Nie przestawał iść. Natomiast za więźniem podążył tylko wzrokiem. Dotarli do drzwi, przy których, na znak od Anthony'ego, podszedł z wyciągniętą różdżką. Drugą dłonią nacisnął na klamkę.
Mimo iż udało mu się wyswobodzić i oderwać od swojej nogi zesztywniałe ciało więźnia, który zaczął normalnieć pod wpływem metody naprawczej, której się podjęli. Niestety, na tym skończyły się ich sukcesy. Ledwie świetlisty sokół zatoczył koło nad ich głowami, Gabriel poczuł rwący ból w nodze. Na tyle przeszywający, że przeżył ponowne spotkanie z parterem. Co prawda starał się podnieść na nogi, ale czuł pulsujące działanie trucizny. Ta rozprzestrzeniała się z każdym krokiem. Dlatego z wdzięcznością przyjął kolejny eliksir od Skamandera. Odkręcił i wypił zawartość eliksiru, licząc, że ten przywróci mu mobilność.
Nie przestawał iść. Natomiast za więźniem podążył tylko wzrokiem. Dotarli do drzwi, przy których, na znak od Anthony'ego, podszedł z wyciągniętą różdżką. Drugą dłonią nacisnął na klamkę.
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
JESSA, SAMUEL, ARTUR, SOPHIA
Jessa wypiła eliksir kociej zwinności, jej ruchy nabrały sprężystości, była zdolna poruszać się szybciej - pogoń podjęta za mężczyzną została podjęta zbyt późno, ale Diggory była w stanie dogonić swojego patronusa nim przemknął przez zamknięte drzwi znajdujące się na prawo od niej. Nie wydawały się być szczególnie zabezpieczone. Znalazła się w pomieszczeniu, w którym znajdowało się troje drzwi po jednej stronie: pierwsze, te, które opuściła, były uchylone, przez kolejne przeniknął jej patronus, dalsze były zamknięte - i również nie wyglądały na szczególnie zabezpieczone. Po przeciwległej ścianie czarne pnącza zwijały się w twarde ostre krzewy, fragmentami nadłamane, przypominały twór, w którym uwięziony został Artur, kiedy uciekali po ścieżce wewnątrz ciemnego lasu. Pnącza pod jej stopami drżały, wiły się jak węże a jej bystre oko mogło dostrzec nagłe poruszenie tuż nad jej kostką, pnącza próbowały ją zaatakować - opadły jednak nim ją sięgnęły, stały się dziwnie suche, twardsze, nieruchome. Kilka pochodni wiszących na ścianach rzucały na przestrzeń blade światło.
Jessa nie mogła wiedzieć, że było to efektem działania Samuela, auror odrąbał siekierą przedziwny kwiat; roślina z nieprzyjemnym, kleistym plaskiem opadła na kamienną posadzkę, a odchodzące od niej pnącza momentalnie pokryły się szarością. Przestawały się poruszać, tętnić, zdawały się w niezwykłym tempie suszyć i obumierać, a obumieranie to postępowało dalej, poza celę, idąc korytarzem dalej.
Samuel wziął Artura, który odzyskał różdżkę, pod ramię, wraz z Sophią biegnąc w za Jessą, dostrzegali już wnętrze komnaty, w której się znajdowała.
ANTHONY, GABRIEL, RANDALL
Anthony przywołał świetlistą kulę, która rozproszyła mroki, w samą porę, eliksir kociego wzroku właśnie rozmywał swoje wizje, a oczy Skamandera wracały do ich prawowitego kształtu. Znajdowali się w korytarzu, od którego odchodziło wiele tuneli, wiele drzwi i wiele schodów, Anthony jednak wiedział, że stali na tych, po których zbiegał wcześniej chłopiec wywołany wizją zakrzywionej czasoprzestrzeni. Zaklęcie Anthony'ego zadziałało dziwnie, choć zaklęcie wyraźnie wskazywało wyodrębnione sylwetki trzech znajdujących się obok czarodziejów, a także jednej nabiegającej ze strony przeciwnej drzwiom, to zdawał się wyczuwać jakiś większy i wszechobecny byt, który czaił się dosłownie wszędzie. Za nim, obok niego, pod nim, z tyłu i z przodu, przed drzwiami i za drzwiami, niewątpliwie był to efekt anomalii, może anomalia sama w sobie, lecz nagle coś uległo zmianie - część tego bytu odpadła, rozmyła się, zniknęła. Ledwie moment później z na przeciwka, zza drzwi, wyczuł kolejne trzy przemieszczające się w ich stronę ludzkie sylwetki.
Gabriel przyjął eliksir i wypił jego zawartość, poczuł ulgę; cokolwiek działo się w jego kolanie, ból zaczynał ustępować, a on sam czuł nagły przypływ sił. I pchnął drzwi.
Randall wciąż miał szansę na reakcję.
GABRIEL, ANTHONY, JESSA
Jessa wtem dostrzegła poruszenie przy ostatnich drzwiach, pchnięte odsłoniły sylwetki Gabriela i Anthony'ego, dwoje aurorów mogło dostrzec czarownicę. Pnącza wijące się wzdłuż schodów, na których stali Skamander z Tonksem, wpadające do komnaty, nie poruszały się, były jednak żywsze od ich drugiej części, dochodzącej raczej z innej części korytarzy - te, które pod swoimi stopami miała Jessa, z chwili na chwilę stawały się coraz mocniej pozbawione życia i barw, suszyły się i kruszyły.
Dokładniejszy opis komnaty znajduje się w części Jessy.
WSZYSCY
Możecie wykonać w tej turze jedną lub dwie akcje w jednym lub dwóch postach, jeśli potrzebujecie posta uzupełniającego mistrza gry - zgłoście się po niego.
Eliksir kociej zwinności - Jessa - 1/5
Jessa: 216/236 (15 - poparzenia, 5 - psychiczne)
Anthony: 208/249 (15 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 11 - rozszczepienie, zerwana skóra z lewej dłoni), kara -5
Sophia: 184/244 (35 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 10 - osłabienie); kara: -10
Randall: 167/232 (60 - tłuczone, 5 - cięte); -10; -15 do zaklęć wymagających u]celowania ( złamany oczodół, wylew krwi do oka)
Gabriel: 230/240 (10 - tłuczone);
Samuel: 193/266 (10 - tłuczone, 5 - cięte, 28 - szarpane, 15 - tłuczone, 15 - poparzenia); kara: -10
Artur: 87/242 (50 - cięte, 30 - tłuczone, 60 - szarpane, 15 - zatrucia); kara: -40
Samuel wykorzystana moc Zakonu 1/5
mistrz gry subtelnie przypomina, że termin na odpis nie jest terminem, w którym należy zacząć odpisywać. jeżeli odpiszecie szybciej, ruszymy do przodu szybciej
Jessa wypiła eliksir kociej zwinności, jej ruchy nabrały sprężystości, była zdolna poruszać się szybciej - pogoń podjęta za mężczyzną została podjęta zbyt późno, ale Diggory była w stanie dogonić swojego patronusa nim przemknął przez zamknięte drzwi znajdujące się na prawo od niej. Nie wydawały się być szczególnie zabezpieczone. Znalazła się w pomieszczeniu, w którym znajdowało się troje drzwi po jednej stronie: pierwsze, te, które opuściła, były uchylone, przez kolejne przeniknął jej patronus, dalsze były zamknięte - i również nie wyglądały na szczególnie zabezpieczone. Po przeciwległej ścianie czarne pnącza zwijały się w twarde ostre krzewy, fragmentami nadłamane, przypominały twór, w którym uwięziony został Artur, kiedy uciekali po ścieżce wewnątrz ciemnego lasu. Pnącza pod jej stopami drżały, wiły się jak węże a jej bystre oko mogło dostrzec nagłe poruszenie tuż nad jej kostką, pnącza próbowały ją zaatakować - opadły jednak nim ją sięgnęły, stały się dziwnie suche, twardsze, nieruchome. Kilka pochodni wiszących na ścianach rzucały na przestrzeń blade światło.
Jessa nie mogła wiedzieć, że było to efektem działania Samuela, auror odrąbał siekierą przedziwny kwiat; roślina z nieprzyjemnym, kleistym plaskiem opadła na kamienną posadzkę, a odchodzące od niej pnącza momentalnie pokryły się szarością. Przestawały się poruszać, tętnić, zdawały się w niezwykłym tempie suszyć i obumierać, a obumieranie to postępowało dalej, poza celę, idąc korytarzem dalej.
Samuel wziął Artura, który odzyskał różdżkę, pod ramię, wraz z Sophią biegnąc w za Jessą, dostrzegali już wnętrze komnaty, w której się znajdowała.
ANTHONY, GABRIEL, RANDALL
Anthony przywołał świetlistą kulę, która rozproszyła mroki, w samą porę, eliksir kociego wzroku właśnie rozmywał swoje wizje, a oczy Skamandera wracały do ich prawowitego kształtu. Znajdowali się w korytarzu, od którego odchodziło wiele tuneli, wiele drzwi i wiele schodów, Anthony jednak wiedział, że stali na tych, po których zbiegał wcześniej chłopiec wywołany wizją zakrzywionej czasoprzestrzeni. Zaklęcie Anthony'ego zadziałało dziwnie, choć zaklęcie wyraźnie wskazywało wyodrębnione sylwetki trzech znajdujących się obok czarodziejów, a także jednej nabiegającej ze strony przeciwnej drzwiom, to zdawał się wyczuwać jakiś większy i wszechobecny byt, który czaił się dosłownie wszędzie. Za nim, obok niego, pod nim, z tyłu i z przodu, przed drzwiami i za drzwiami, niewątpliwie był to efekt anomalii, może anomalia sama w sobie, lecz nagle coś uległo zmianie - część tego bytu odpadła, rozmyła się, zniknęła. Ledwie moment później z na przeciwka, zza drzwi, wyczuł kolejne trzy przemieszczające się w ich stronę ludzkie sylwetki.
Gabriel przyjął eliksir i wypił jego zawartość, poczuł ulgę; cokolwiek działo się w jego kolanie, ból zaczynał ustępować, a on sam czuł nagły przypływ sił. I pchnął drzwi.
Randall wciąż miał szansę na reakcję.
GABRIEL, ANTHONY, JESSA
Jessa wtem dostrzegła poruszenie przy ostatnich drzwiach, pchnięte odsłoniły sylwetki Gabriela i Anthony'ego, dwoje aurorów mogło dostrzec czarownicę. Pnącza wijące się wzdłuż schodów, na których stali Skamander z Tonksem, wpadające do komnaty, nie poruszały się, były jednak żywsze od ich drugiej części, dochodzącej raczej z innej części korytarzy - te, które pod swoimi stopami miała Jessa, z chwili na chwilę stawały się coraz mocniej pozbawione życia i barw, suszyły się i kruszyły.
Dokładniejszy opis komnaty znajduje się w części Jessy.
WSZYSCY
Możecie wykonać w tej turze jedną lub dwie akcje w jednym lub dwóch postach, jeśli potrzebujecie posta uzupełniającego mistrza gry - zgłoście się po niego.
Eliksir kociej zwinności - Jessa - 1/5
Jessa: 216/236 (15 - poparzenia, 5 - psychiczne)
Anthony: 208/249 (15 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 11 - rozszczepienie, zerwana skóra z lewej dłoni), kara -5
Sophia: 184/244 (35 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 10 - osłabienie); kara: -10
Randall: 167/232 (60 - tłuczone, 5 - cięte); -10; -15 do zaklęć wymagających u]celowania ( złamany oczodół, wylew krwi do oka)
Gabriel: 230/240 (10 - tłuczone);
Samuel: 193/266 (10 - tłuczone, 5 - cięte, 28 - szarpane, 15 - tłuczone, 15 - poparzenia); kara: -10
Artur: 87/242 (50 - cięte, 30 - tłuczone, 60 - szarpane, 15 - zatrucia); kara: -40
Samuel wykorzystana moc Zakonu 1/5
mistrz gry subtelnie przypomina, że termin na odpis nie jest terminem, w którym należy zacząć odpisywać. jeżeli odpiszecie szybciej, ruszymy do przodu szybciej
Eliksir zadziałał, Jessa popędziła przed siebie szybciej, niż byłaby zdolna uczynić to w normalnych warunkach. Mimo wszystko było zbyt późno, by dogonić Averego i zaklęła głośno, gdy zgubiła jego trop. Różdżkę ściskała mocno w dłoni, lecz po dojrzeniu cienia własnego patronusa jej nadzieja odżyła na nowo. To odnalezienie chłopca było najważniejsze, a nie wymierzanie sprawiedliwości zdrajcy; wystarczyło, że raz upomniała się w myślach i na nowo potrafiła skupić się na zadaniu.
Śladem patronusa przeszła przed drzwi, zostawiając je uchylone za sobą, aby Samuel, Sophia i Artur mogli bez trudu przejść. Znalazła się w kolejnym korytarzu z następnymi drzwiami, a świetlisty pies przeniknął przez jedne z nich. Diggory nie ruszyła dalej od razu, chciała zaczekać na współuczestników misji, a wszechobecne czarne pnącza skutecznie rozproszyły ją na moment, gdy jednak zaczęły zanikać, odetchnęła z ulgą. Podejrzewała, że to nie koniec i być może w przyszłości zaatakują raz jeszcze, dlatego zamierzała pozostać czujna, lecz mimo wszystko cieszyła się, że w tej chwili nie będzie musiała mieć z nimi do czynienia.
Usłyszała hałas i skrzypnięcie otwieranych drzwi, a pochodnie oświetliły twarze Gabriela i Anthony'ego, którzy również pojawili się w pomieszczeniu. Przez kilka sekund rudowłosa stała nieruchomo, lecz gdy pobieżnie się im przyjrzała, mężczyźni wyglądali na realnych. Nie wydawali się być wytworem iluzji wywołanej anomalią, więc Jessa postanowiła zaufać swojej intuicji.
- Mój patronus śledzi Piersa, zniknął za tymi drzwiami - wskazała na wciąż zamknięte wrota - Gdzie jest Randall? - zapytała, zauważając żywsze pnącza za plecami Skamandera i Tonksa; nie było jednak śladu po kuzynie.
Trzymając różdżkę w prawej dłoni, lewą spróbowała otworzyć drzwi, za którymi zniknął pointer.
| poproszę o post uzupełniający, czy udało się otworzyć drzwi bez magii?
Śladem patronusa przeszła przed drzwi, zostawiając je uchylone za sobą, aby Samuel, Sophia i Artur mogli bez trudu przejść. Znalazła się w kolejnym korytarzu z następnymi drzwiami, a świetlisty pies przeniknął przez jedne z nich. Diggory nie ruszyła dalej od razu, chciała zaczekać na współuczestników misji, a wszechobecne czarne pnącza skutecznie rozproszyły ją na moment, gdy jednak zaczęły zanikać, odetchnęła z ulgą. Podejrzewała, że to nie koniec i być może w przyszłości zaatakują raz jeszcze, dlatego zamierzała pozostać czujna, lecz mimo wszystko cieszyła się, że w tej chwili nie będzie musiała mieć z nimi do czynienia.
Usłyszała hałas i skrzypnięcie otwieranych drzwi, a pochodnie oświetliły twarze Gabriela i Anthony'ego, którzy również pojawili się w pomieszczeniu. Przez kilka sekund rudowłosa stała nieruchomo, lecz gdy pobieżnie się im przyjrzała, mężczyźni wyglądali na realnych. Nie wydawali się być wytworem iluzji wywołanej anomalią, więc Jessa postanowiła zaufać swojej intuicji.
- Mój patronus śledzi Piersa, zniknął za tymi drzwiami - wskazała na wciąż zamknięte wrota - Gdzie jest Randall? - zapytała, zauważając żywsze pnącza za plecami Skamandera i Tonksa; nie było jednak śladu po kuzynie.
Trzymając różdżkę w prawej dłoni, lewą spróbowała otworzyć drzwi, za którymi zniknął pointer.
| poproszę o post uzupełniający, czy udało się otworzyć drzwi bez magii?
when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water
POST UZUPEŁNIAJĄCY
Jessa pchnęła środkowe drzwi, bez większego trudu, pnącza wiły się dalej do komnaty - również oświetlonej pochodniami, po jednej w każdym rogu - komnata była sucha, pusta i ponura, oprócz kamiennych ścian nie było w niej nic - poza Piersem. Rozrzucone po całym Azkabanie pnącza wiły się pośrodku pomieszczenia w kolejne więzienie, tym razem dokładnie oplatające chłopca. Pnącza wiły się wokół jego rąk, nóg, torsu, szyi, całego ciała, unosząc go pół, może więcej, metra nad ziemią, pozwalając jego głowie opadać swobodnie w tył. Bystre oko Jessy dostrzegło zastawki, które zdawały się być przyssane do nagich fragmentów jego ciała, rąk, podwiniętych nogawek spodni. Chłopiec bez wątpienia był nieprzytomny, ale mógł być wciąż jeszcze żywy. Część z pnączy już na oczach samej Jessy odpadła - dostrzegała, jak zniszczenie wśród przedziwnej rośliny postępowało, sięgając macek oplatających Piersa. Kruszyły się, suszyły, wypuszczały go ze swoich ciasnych objęć. Druga część - zaciskała się na jego ciele mocno, coraz żwawiej podrygując nie tylko przy nim, ale i w każdym innym miejscu przy ziemi - oraz, coraz żwawiej, przy Anthonym, Randallu i Gabrielu.
Za Piersem znajdowały się obszerne kamienne drzwi - były zatrzaśnięte a z miejsca, w którym stała, Jessa nie była w stanie dostrzec niczego, co mogłoby pozwolić je otworzyć. Były oplecione pnączami, które jednak skruszyły się i odpadły - pnącza należące do zdrowszej rośliny leniwie, powoli, sunęły wprost ku nim.
Eliksir kociej zwinności - Jessa - 1/5
Jessa: 216/236 (15 - poparzenia, 5 - psychiczne)
Anthony: 208/249 (15 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 11 - rozszczepienie, zerwana skóra z lewej dłoni), kara -5
Sophia: 184/244 (35 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 10 - osłabienie); kara: -10
Randall: 167/232 (60 - tłuczone, 5 - cięte); -10; -15 do zaklęć wymagających u]celowania ( złamany oczodół, wylew krwi do oka)
Gabriel: 230/240 (10 - tłuczone);
Samuel: 193/266 (10 - tłuczone, 5 - cięte, 28 - szarpane, 15 - tłuczone, 15 - poparzenia); kara: -10
Artur: 87/242 (50 - cięte, 30 - tłuczone, 60 - szarpane, 15 - zatrucia); kara: -40
Samuel wykorzystana moc Zakonu 1/5
mistrz gry subtelnie przypomina, że termin na odpis nie jest terminem, w którym należy zacząć odpisywać. jeżeli odpiszecie szybciej, ruszymy do przodu szybciej
Jessa pchnęła środkowe drzwi, bez większego trudu, pnącza wiły się dalej do komnaty - również oświetlonej pochodniami, po jednej w każdym rogu - komnata była sucha, pusta i ponura, oprócz kamiennych ścian nie było w niej nic - poza Piersem. Rozrzucone po całym Azkabanie pnącza wiły się pośrodku pomieszczenia w kolejne więzienie, tym razem dokładnie oplatające chłopca. Pnącza wiły się wokół jego rąk, nóg, torsu, szyi, całego ciała, unosząc go pół, może więcej, metra nad ziemią, pozwalając jego głowie opadać swobodnie w tył. Bystre oko Jessy dostrzegło zastawki, które zdawały się być przyssane do nagich fragmentów jego ciała, rąk, podwiniętych nogawek spodni. Chłopiec bez wątpienia był nieprzytomny, ale mógł być wciąż jeszcze żywy. Część z pnączy już na oczach samej Jessy odpadła - dostrzegała, jak zniszczenie wśród przedziwnej rośliny postępowało, sięgając macek oplatających Piersa. Kruszyły się, suszyły, wypuszczały go ze swoich ciasnych objęć. Druga część - zaciskała się na jego ciele mocno, coraz żwawiej podrygując nie tylko przy nim, ale i w każdym innym miejscu przy ziemi - oraz, coraz żwawiej, przy Anthonym, Randallu i Gabrielu.
Za Piersem znajdowały się obszerne kamienne drzwi - były zatrzaśnięte a z miejsca, w którym stała, Jessa nie była w stanie dostrzec niczego, co mogłoby pozwolić je otworzyć. Były oplecione pnączami, które jednak skruszyły się i odpadły - pnącza należące do zdrowszej rośliny leniwie, powoli, sunęły wprost ku nim.
Eliksir kociej zwinności - Jessa - 1/5
Jessa: 216/236 (15 - poparzenia, 5 - psychiczne)
Anthony: 208/249 (15 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 11 - rozszczepienie, zerwana skóra z lewej dłoni), kara -5
Sophia: 184/244 (35 - poparzenia, 10 - tłuczone, 5 - cięte, 10 - osłabienie); kara: -10
Randall: 167/232 (60 - tłuczone, 5 - cięte); -10; -15 do zaklęć wymagających u]celowania ( złamany oczodół, wylew krwi do oka)
Gabriel: 230/240 (10 - tłuczone);
Samuel: 193/266 (10 - tłuczone, 5 - cięte, 28 - szarpane, 15 - tłuczone, 15 - poparzenia); kara: -10
Artur: 87/242 (50 - cięte, 30 - tłuczone, 60 - szarpane, 15 - zatrucia); kara: -40
Samuel wykorzystana moc Zakonu 1/5
mistrz gry subtelnie przypomina, że termin na odpis nie jest terminem, w którym należy zacząć odpisywać. jeżeli odpiszecie szybciej, ruszymy do przodu szybciej
- Anomalia zakłóca działanie zaklęcia ale widzę trzy cele. Przygotujcie się - zapowiedział, a następnie trzymając różdżkę skinął do Gabriela. Drzwi się uchyliły. Ofensywna inkantacja zakołysała się na języku, lecz w ostatniej chwili ją powstrzymał rozpoznając w blasku magicznego światła Jessę.
- Wadziłem w rozdarciu czasoprzestrzeni jak tu biegł - skinął potakująco zdając sobie sprawę z tego, że wcale mu się najwyraźniej nie wydawało i to co widział nie było iluzją - Ociąga się - skwitował z warknięciem niezadowolenia nie patrząc nawet za siebie tylko podążając za Jessą do pomieszczenia w którym miał znajdować się Piers.
Niewielka, sucha komnata była wypełniona w połowie przez zapadające się w sobie pnącza, w połowie przez żywo pełzające i uchodzące od strony z której przybyli wraz z Tonksem. Czyżby czarno-magiczna roślina, której serce przestało bić, a kwiat zasuszył się i opadł zregenerowała się wzmagając anomalię oplatająca korytarz? Nie było to w zasadzie w tym momencie takie ważne. Nauczony, że pnącza uchylały się i rozpraszały pod wpływem białej magii sięgnął po tą. Starając się wypełnić nią przestrzeń i zdławić czarną magią jasną w wyuczony w Zakonie sposób. Wypalić nią żwawsze pnącza wypełniające pomieszczenie, które za nim podążyły, które oplatały i zaciskały się na chłopcu. Nie wiedział czy koś go wesprze, czy był czas by na to czekać, czy siła magii jaką użył była wystarczająca czy nie by znikły. Może chociaż je osłabił na tyle by po tym jak podszedł do chłopca spróbować go wyrwać z ich objęć i odsunąć ku towarzyszom.
|Pierwsza akcja: k100 używam białej magii; druga akcja: k100 (nie wiem czy powinnam turlać więc robię to na zaś) próbuję odzyskać chłopca
- Wadziłem w rozdarciu czasoprzestrzeni jak tu biegł - skinął potakująco zdając sobie sprawę z tego, że wcale mu się najwyraźniej nie wydawało i to co widział nie było iluzją - Ociąga się - skwitował z warknięciem niezadowolenia nie patrząc nawet za siebie tylko podążając za Jessą do pomieszczenia w którym miał znajdować się Piers.
Niewielka, sucha komnata była wypełniona w połowie przez zapadające się w sobie pnącza, w połowie przez żywo pełzające i uchodzące od strony z której przybyli wraz z Tonksem. Czyżby czarno-magiczna roślina, której serce przestało bić, a kwiat zasuszył się i opadł zregenerowała się wzmagając anomalię oplatająca korytarz? Nie było to w zasadzie w tym momencie takie ważne. Nauczony, że pnącza uchylały się i rozpraszały pod wpływem białej magii sięgnął po tą. Starając się wypełnić nią przestrzeń i zdławić czarną magią jasną w wyuczony w Zakonie sposób. Wypalić nią żwawsze pnącza wypełniające pomieszczenie, które za nim podążyły, które oplatały i zaciskały się na chłopcu. Nie wiedział czy koś go wesprze, czy był czas by na to czekać, czy siła magii jaką użył była wystarczająca czy nie by znikły. Może chociaż je osłabił na tyle by po tym jak podszedł do chłopca spróbować go wyrwać z ich objęć i odsunąć ku towarzyszom.
|Pierwsza akcja: k100 używam białej magii; druga akcja: k100 (nie wiem czy powinnam turlać więc robię to na zaś) próbuję odzyskać chłopca
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 80, 44
'k100' : 80, 44
W obecnym stanie, choć przyznaję to z bólem serca, musiałem zawadzać moim towarzyszom. Odzyskałem różdżkę, ale rany skutecznie ograniczały moje ruchy. Nawet najprostszym gestom towarzyszyło cierpienie. Dlatego też, gdy przekroczyliśmy wspólnie drzwi i zyskaliśmy chwilę czasu, oderwałem się od Sama.
- Uleczę się - zakomunikowałem krótko, wyciągając maść z wodnej gwiazdy.
Do pomieszczenia niespodziewanie weszli Gabriel i Anthony, co powitałem ze słabym uśmiechem. Jakoś nie mogłem zdobyć się na większy optymizm, zamiast tego zająłem się prostymi czynnościami. Na początku zastosowałem medykament.
| Używam: Maść z wodnej gwiazdy, stat. 5 (ze swojego ekwipunku)
- Uleczę się - zakomunikowałem krótko, wyciągając maść z wodnej gwiazdy.
Do pomieszczenia niespodziewanie weszli Gabriel i Anthony, co powitałem ze słabym uśmiechem. Jakoś nie mogłem zdobyć się na większy optymizm, zamiast tego zająłem się prostymi czynnościami. Na początku zastosowałem medykament.
| Używam: Maść z wodnej gwiazdy, stat. 5 (ze swojego ekwipunku)
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Było coś satysfakcjonującego w dźwięku, który wydał odcinany kwiat. Być może zamach siekierą nie był mocny, ale usychająca "istota" w końcu wydawała się być bez życia. Świadczył o tym postępujący proces martwicy, która najpierw utwardzała wijące eis pnącza, potem, kruszyła, sunąc dalej i głębiej. Skamander obserwował kątem oka, gdy wspierał ramieniem Artura, jak mijane, czarne pnącza obumierają. Im bliżej był dostrzeżonej w głębi komnaty, tym odpowiedź stawała się jaśniejsza. Obrzydliwy kwiat musiał być wytworem anomalii i prawdopodobnie, własnie jej zaszkodzili. Czy wystarczająco, by nie zdążyła schwytać chłopca? odpowiedź czekać miała już dalej.
W pierwszej kolejności dostrzegł sylwetkę Jessy, mówiła do kogoś, ale nie było w głosie emocji. Nie mogła wiec spotkać wrogów. Gdzie był Avery? Nie widział jego żałosnej postaci, karykatury zdrajcy, którego poznał dawno temu. Nieważne, jeśli go jeszcze trafi - zajmie się odpowiednio. Teraz, zadanie było inne.
Wypuścił z ujęcia rannego, pozwalając, by zajął się swoją raną. Sam podążył dalej, bliżej dostrzeżonej kobiety i... - Thony - niemal odetchnął z ulgą, dostrzegając kuzyna i drugiego aurora. Czasu na wymianę słów nie było, gdy wsunął się głębiej, stykając się z przerażającym obrazem. Piers, niemal podwieszony na oplatających go pnączach. Dostrzegł też, że część kruszyła się, tak, jak idące od ściętego kwiatu - Po drodze minęliśmy coś co przypominało obrzydliwy kwiat. Działaliśmy na nie mocą naprawczą, ale to dopiero ścięcie je zabiło. To dlatego się kruszy z tej strony - wskazał pospiesznie, unosząc różdżkę. Wolną dłonią wyciągnął zatkniętą za pas siekierkę - Jeśli widzieliście coś takiego po drodze - trzeba zrobić to samo - rzucił na ziemię narzędzie i odwrócił się w stronę chłopca i podrygującej złowieszczo rośliny. - Sophia, sprawdź te wrota i pomóż nam - dodał pospiesznie, skupiając się już na celu. Kuzyn już splatał białą moc, kierując jej energie w stronę pętającej chłopca anomalii. Skamander widział, co miało ja unicestwić, ale najpierw musieli go wydostać. Zacisnął palce na różdżce mocniej, by potem, wspomóc kuzyna w wyrwaniu chłopca z więzów.
1. Metoda naprawcza
2. Wyrwanie chłopca z więzów
Jeśli coś za bardzo przyspieszyłam, proszę uznać akcję za niebyłą
W pierwszej kolejności dostrzegł sylwetkę Jessy, mówiła do kogoś, ale nie było w głosie emocji. Nie mogła wiec spotkać wrogów. Gdzie był Avery? Nie widział jego żałosnej postaci, karykatury zdrajcy, którego poznał dawno temu. Nieważne, jeśli go jeszcze trafi - zajmie się odpowiednio. Teraz, zadanie było inne.
Wypuścił z ujęcia rannego, pozwalając, by zajął się swoją raną. Sam podążył dalej, bliżej dostrzeżonej kobiety i... - Thony - niemal odetchnął z ulgą, dostrzegając kuzyna i drugiego aurora. Czasu na wymianę słów nie było, gdy wsunął się głębiej, stykając się z przerażającym obrazem. Piers, niemal podwieszony na oplatających go pnączach. Dostrzegł też, że część kruszyła się, tak, jak idące od ściętego kwiatu - Po drodze minęliśmy coś co przypominało obrzydliwy kwiat. Działaliśmy na nie mocą naprawczą, ale to dopiero ścięcie je zabiło. To dlatego się kruszy z tej strony - wskazał pospiesznie, unosząc różdżkę. Wolną dłonią wyciągnął zatkniętą za pas siekierkę - Jeśli widzieliście coś takiego po drodze - trzeba zrobić to samo - rzucił na ziemię narzędzie i odwrócił się w stronę chłopca i podrygującej złowieszczo rośliny. - Sophia, sprawdź te wrota i pomóż nam - dodał pospiesznie, skupiając się już na celu. Kuzyn już splatał białą moc, kierując jej energie w stronę pętającej chłopca anomalii. Skamander widział, co miało ja unicestwić, ale najpierw musieli go wydostać. Zacisnął palce na różdżce mocniej, by potem, wspomóc kuzyna w wyrwaniu chłopca z więzów.
1. Metoda naprawcza
2. Wyrwanie chłopca z więzów
Jeśli coś za bardzo przyspieszyłam, proszę uznać akcję za niebyłą
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k100' : 37
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k100' : 37
Widziała, jak pnącza zareagowały na działania Samuela, który odciął plugawy kwiat. Przestały się poruszać i stopniowo zamierały, co postępowało coraz dalej, obejmując kolejne fragmenty tej przedziwnej rośliny. Następnie pobiegli wszyscy w tym samym kierunku, co Jessa gnająca za swoim patronusem. Dzięki eliksirowi dotarła do komnaty szybciej, ale Sophia po chwili także dołączyła do reszty, zauważając, że w komnacie byli też Anthony i Gabriel. A więc się znaleźli.
Gdy tam weszła, mogła zauważyć że Jessa już otworzyła środkowe drzwi, za którymi znajdował się Piers, którego oplatały pnącza, sprawiające wrażenie jakby wysysały z niego życie. Spojrzała na niego; czy nadal był żywy? Musieli możliwie szybko wyratować go z potrzasku, ale część sięgających do niego pnączy także obumierała. Tylko jedna część, ta od strony z której przyszli, natomiast reszta pędów wciąż wydawała się żywa i stanowiąca zagrożenie.
Skinęła głową na słowa Samuela. Znów uniosła różdżkę, zamierzając podziałać na pnącza białą magią według sposobu naprawy Zakonu, dołączając tym samym do Samuela i Anthony’ego. Sposób naprawy wcześniej zadziałał, a przynajmniej częściowo. Oby Gabrielowi udało się znaleźć plugawy kwiat, jeśli po ich stronie również się taki znajdował – a chyba powinien.
Później zbliżyła się do nieotwartych jeszcze wrót znajdujących się za Piersem, starannie omijając pnącza i próbując ocenić, czy istniała możliwość bezpiecznego otwarcia ich i czym w ogóle mogli je otworzyć. Nie wiadomo, co się tam znajdowało i czy w tej chwili było możliwe przejście dalej. Może najpierw musiały zginąć oba pnącza? Spojrzała także w stronę Piersa, ale nim już zajmowali się Skamanderowie, więc sama skupiła się na drzwiach.
| używam metody naprawczej, potem przyglądam się drzwiom za Piersem
Gdy tam weszła, mogła zauważyć że Jessa już otworzyła środkowe drzwi, za którymi znajdował się Piers, którego oplatały pnącza, sprawiające wrażenie jakby wysysały z niego życie. Spojrzała na niego; czy nadal był żywy? Musieli możliwie szybko wyratować go z potrzasku, ale część sięgających do niego pnączy także obumierała. Tylko jedna część, ta od strony z której przyszli, natomiast reszta pędów wciąż wydawała się żywa i stanowiąca zagrożenie.
Skinęła głową na słowa Samuela. Znów uniosła różdżkę, zamierzając podziałać na pnącza białą magią według sposobu naprawy Zakonu, dołączając tym samym do Samuela i Anthony’ego. Sposób naprawy wcześniej zadziałał, a przynajmniej częściowo. Oby Gabrielowi udało się znaleźć plugawy kwiat, jeśli po ich stronie również się taki znajdował – a chyba powinien.
Później zbliżyła się do nieotwartych jeszcze wrót znajdujących się za Piersem, starannie omijając pnącza i próbując ocenić, czy istniała możliwość bezpiecznego otwarcia ich i czym w ogóle mogli je otworzyć. Nie wiadomo, co się tam znajdowało i czy w tej chwili było możliwe przejście dalej. Może najpierw musiały zginąć oba pnącza? Spojrzała także w stronę Piersa, ale nim już zajmowali się Skamanderowie, więc sama skupiła się na drzwiach.
| używam metody naprawczej, potem przyglądam się drzwiom za Piersem
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda