Pracownia malarska Cressidy
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia malarska Cressidy
Pracownia malarska znajduje się w małym pomieszczeniu nieopodal kwater mieszkalnych Cressidy i jej męża. Powstała w jednym z nieużywanych pomieszczeń, a za sprawą sporych rozmiarów okna jest tutaj bardzo widno, co stwarza dobre warunki do malowania. Znajdują się tu przybory malarskie młódki, a o ścianę stoją oparte ukończone obrazy. Centralny punkt pomieszczenia zajmują sztalugi, a przy jednej ze ścian na przeciwko okna stoi niewielki fotel, na którym dziewczę może spocząć lub usadowić tam kogoś pozującego do portretu. Cressida spędza tu sporo czasu, pokrywając kolejne płótna kolorami.
| 24.10
Po śniadaniu wybrała się na konną przejażdżkę na grzbiecie swojej aetonanki, niedawnego podarku od męża. Przez kilka godzin relaksowała się spędzając czas w lubiany przez siebie sposób i ciesząc oczy jesiennymi krajobrazami, później jednak powróciła do dworku i przebrała się, by następnie sprawdzić, jak mają się bliźnięta. Potem nadeszła pora na obiad; od pewnego czasu mogła zauważyć, że choć skrzaty domowe się starają, to posiłki są mniej urozmaicone niż dawniej, i niektórych niegdyś oczywistych produktów brakowało. Mimo swojej zasady niejedzenia ptasiego mięsa musiała zmusić się do spożycia przygotowanej dziś przez skrzaty pieczonej gęsi, czując się przy tym bardzo niezręcznie i mając ogromne wyrzuty sumienia; nigdy nie lubiła jeść niczego, czego mowę rozumiała tak jak ludzką, i pocieszało ją tylko to, że ptak został dostarczony do dworu już martwy, więc nie miała okazji widzieć go za życia ani z nim rozmawiać. Następnie swoje kroki skierowała do swojej pracowni malarskiej, która bez wątpienia była jednym z najczęściej odwiedzanych przez nią miejsc w dworku. Była to jej samotnia, gdzie oddawała się sztuce. W rodzinnym domu nie miała takiego miejsca; Flintowie nigdy nie przykładali do sztuki tak wielkiej wagi jak Fawleyowie, więc własna pracownia dla jej pana ojca byłaby już zbytnią fanaberią, i pozostawało jej tworzyć w swoim pokoju. A tutaj już parę dni po ślubie William urządził dla niej pracownię w jednym z małych, nieużywanych od dawna pokoi niedaleko jej komnat. Wciąż pamiętała jak ją tu przyprowadził, dłońmi zakrywając jej oczy i odsłaniając je dopiero wewnątrz, by mogła zobaczyć niedużą, ale przytulną pracownię z dużym oknem, w której od tamtego dnia mogła oddawać się swojej twórczej pasji.
Na sztalugach stał napoczęty obraz, który malowała od paru dni i zbierała w sobie wenę na dokończenie go. Nie zawsze dopisywało jej natchnienie; od pewnego czasu zbyt dużo się zamartwiała różnymi sprawami, i te rzeczy często odciągały jej uwagę i rozpraszały ją. Mąż uspokajał ją, że nic jej nie grozi, że problemy z zaopatrzeniem są jedynie przejściowe, a także że rozpasana promugolska tłuszcza nie zrobi jej krzywdy, choć na wszelki wypadek nigdzie nie wychodziła sama, i nawet dziś podczas konnej przejażdżki dyskretnie towarzyszył jej ktoś ze służby.
Z westchnieniem obrała mandarynkę, by zjeść ją w ramach deseru, i właśnie wtedy do pracowni wsunęła się jej służka, zapowiadając, że lada moment będzie miała gościa w postaci jej kuzyna, który odwiedził jej męża, ale najwyraźniej chciał też zamienić kilka zdań z nią. Służka zapytała, czy może przyprowadzić go tutaj, a Cressida zgodziła się. Szybko dokończyła mandarynkę i poprosiła służkę o zabranie resztek, po czym przygładziła materiał długiej do ziemi sukni. Nawet w domowym zaciszu dbała o stosowność i jej ubrania pozostawały konserwatywne, aczkolwiek nie tak eleganckie i szykowne jak te ubierane na wyjścia. Niemniej jednak każdy wiedział, że była tradycjonalistką w kwestii obyczajowości i roli kobiet, po ślubie nie zapomniała o otrzymanym za młodu patriarchalnym wychowaniu i starała się jak najlepiej wpisać w przypisane jej schematy.
Po śniadaniu wybrała się na konną przejażdżkę na grzbiecie swojej aetonanki, niedawnego podarku od męża. Przez kilka godzin relaksowała się spędzając czas w lubiany przez siebie sposób i ciesząc oczy jesiennymi krajobrazami, później jednak powróciła do dworku i przebrała się, by następnie sprawdzić, jak mają się bliźnięta. Potem nadeszła pora na obiad; od pewnego czasu mogła zauważyć, że choć skrzaty domowe się starają, to posiłki są mniej urozmaicone niż dawniej, i niektórych niegdyś oczywistych produktów brakowało. Mimo swojej zasady niejedzenia ptasiego mięsa musiała zmusić się do spożycia przygotowanej dziś przez skrzaty pieczonej gęsi, czując się przy tym bardzo niezręcznie i mając ogromne wyrzuty sumienia; nigdy nie lubiła jeść niczego, czego mowę rozumiała tak jak ludzką, i pocieszało ją tylko to, że ptak został dostarczony do dworu już martwy, więc nie miała okazji widzieć go za życia ani z nim rozmawiać. Następnie swoje kroki skierowała do swojej pracowni malarskiej, która bez wątpienia była jednym z najczęściej odwiedzanych przez nią miejsc w dworku. Była to jej samotnia, gdzie oddawała się sztuce. W rodzinnym domu nie miała takiego miejsca; Flintowie nigdy nie przykładali do sztuki tak wielkiej wagi jak Fawleyowie, więc własna pracownia dla jej pana ojca byłaby już zbytnią fanaberią, i pozostawało jej tworzyć w swoim pokoju. A tutaj już parę dni po ślubie William urządził dla niej pracownię w jednym z małych, nieużywanych od dawna pokoi niedaleko jej komnat. Wciąż pamiętała jak ją tu przyprowadził, dłońmi zakrywając jej oczy i odsłaniając je dopiero wewnątrz, by mogła zobaczyć niedużą, ale przytulną pracownię z dużym oknem, w której od tamtego dnia mogła oddawać się swojej twórczej pasji.
Na sztalugach stał napoczęty obraz, który malowała od paru dni i zbierała w sobie wenę na dokończenie go. Nie zawsze dopisywało jej natchnienie; od pewnego czasu zbyt dużo się zamartwiała różnymi sprawami, i te rzeczy często odciągały jej uwagę i rozpraszały ją. Mąż uspokajał ją, że nic jej nie grozi, że problemy z zaopatrzeniem są jedynie przejściowe, a także że rozpasana promugolska tłuszcza nie zrobi jej krzywdy, choć na wszelki wypadek nigdzie nie wychodziła sama, i nawet dziś podczas konnej przejażdżki dyskretnie towarzyszył jej ktoś ze służby.
Z westchnieniem obrała mandarynkę, by zjeść ją w ramach deseru, i właśnie wtedy do pracowni wsunęła się jej służka, zapowiadając, że lada moment będzie miała gościa w postaci jej kuzyna, który odwiedził jej męża, ale najwyraźniej chciał też zamienić kilka zdań z nią. Służka zapytała, czy może przyprowadzić go tutaj, a Cressida zgodziła się. Szybko dokończyła mandarynkę i poprosiła służkę o zabranie resztek, po czym przygładziła materiał długiej do ziemi sukni. Nawet w domowym zaciszu dbała o stosowność i jej ubrania pozostawały konserwatywne, aczkolwiek nie tak eleganckie i szykowne jak te ubierane na wyjścia. Niemniej jednak każdy wiedział, że była tradycjonalistką w kwestii obyczajowości i roli kobiet, po ślubie nie zapomniała o otrzymanym za młodu patriarchalnym wychowaniu i starała się jak najlepiej wpisać w przypisane jej schematy.
Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Głowa niemalże parowała mu od nadmiaru myśli. Odkąd dostrzegł wyraźnie, że zarządca Piórka Feniksa więcej czasu poświęca na nadużywanie powierzonej mu władzy, zamiast na faktycznym dbaniu o renomę i rozwój klubu, Maghnus brał na swoje barki coraz więcej obowiązków związanych z prowadzeniem lokalu, który z początku miał być tylko intratną inwestycją, doglądaną raz na jakiś czas w myśl powiedzenia pańskie oko konia tuczy, a z czasem stał się jednym z głównych jego zajęć. Miał pełno planów czekających na wdrożenie, a program zimowy, aż do nowego roku, był już dopięty na ostatni guzik, lecz nie zwalniał tempa i wybiegając w czasie do przodu, rzucał się w wir kolejnych spotkań, kolejnych ustaleń i kolejnych realizacji. Wczesne popołudnie spędził w dworze Fawleyów w Ambleside, łącząc przyjemne z pożytecznym - nadrabiał zaległości towarzyskie z Williamem, który ze strony matki był spokrewniony z rodem Bulstrode, a jednocześnie korzystał z jego fachowej ekspertyzy w kwestii dwóch rzeźb, które planował zakupić do Gerrards Cross w ramach prezentu świątecznego dla pani matki. Czyż nie cudownie było mieć za kuzyna mecenasa sztuki?
Opuścił gabinet lorda Fawleya w wybornym humorze i przemierzał właśnie jeden z długich korytarzy kierujących do wyjścia, gdy dostrzegł służkę, a w myślach zaświtał następny koncept. Przyspieszył więc kroku, by spytać dziewczynę o lady Fawley, czy jest obecna w dworku i czy byłaby skłonna spotkać się z nim na parę chwil. Nie liczył na odpowiedź twierdzącą, wszak spontaniczność nie była cechą przewodnią wśród szlachetnie urodzonych, jednak gdy służka wróciła po chwil, by zaprosić go do pracowni Cressidy, uśmiechnął się szeroko i skierował tam swe kroki.
- Droga kuzynko, wybacz mi to najście - rozbrzmiał jego nieco rozbawiony głos w ramach przywitania. - Zamierzałem wysłać do ciebie list i umówić się na spotkanie, ale zbrodnią byłoby nie spróbować dotrzeć do ciebie, skoro już tu jestem - dokończył myśl, próbując wyjaśnić swoje nieco troglodyckie praktyki. Ale przecież byli rodziną, chyba mógł sobie pozwolić na to drobne odejście od ogólnie przyjętych zasad? - Jeśli znajdziesz dla mnie chwilę, chciałbym omówić z tobą nową scenografię, jaką pragnąłbym ci zlecić do namalowania. Oczywiście, jeśli jesteś zainteresowana podobnym przedsięwzięciem - wyjaśnił cel swojej wizyty, prześlizgując się po jej młodziutkiej twarzy nieco pytającym spojrzeniem, czekając na jej odpowiedź i sygnał do kontynuowania lub zakończenia tematu.
Opuścił gabinet lorda Fawleya w wybornym humorze i przemierzał właśnie jeden z długich korytarzy kierujących do wyjścia, gdy dostrzegł służkę, a w myślach zaświtał następny koncept. Przyspieszył więc kroku, by spytać dziewczynę o lady Fawley, czy jest obecna w dworku i czy byłaby skłonna spotkać się z nim na parę chwil. Nie liczył na odpowiedź twierdzącą, wszak spontaniczność nie była cechą przewodnią wśród szlachetnie urodzonych, jednak gdy służka wróciła po chwil, by zaprosić go do pracowni Cressidy, uśmiechnął się szeroko i skierował tam swe kroki.
- Droga kuzynko, wybacz mi to najście - rozbrzmiał jego nieco rozbawiony głos w ramach przywitania. - Zamierzałem wysłać do ciebie list i umówić się na spotkanie, ale zbrodnią byłoby nie spróbować dotrzeć do ciebie, skoro już tu jestem - dokończył myśl, próbując wyjaśnić swoje nieco troglodyckie praktyki. Ale przecież byli rodziną, chyba mógł sobie pozwolić na to drobne odejście od ogólnie przyjętych zasad? - Jeśli znajdziesz dla mnie chwilę, chciałbym omówić z tobą nową scenografię, jaką pragnąłbym ci zlecić do namalowania. Oczywiście, jeśli jesteś zainteresowana podobnym przedsięwzięciem - wyjaśnił cel swojej wizyty, prześlizgując się po jej młodziutkiej twarzy nieco pytającym spojrzeniem, czekając na jej odpowiedź i sygnał do kontynuowania lub zakończenia tematu.
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wizyta kuzyna nie przeszkadzała jej. Czasem dobrze było mieć towarzystwo poza domownikami i służbą, choć to William wiódł dużo intensywniejsze życie towarzyskie i regularnie miał gości. Cressidę odwiedzało najczęściej jej rodzeństwo i kuzynostwo z Flintów, ewentualnie nieliczne przyjaciółki. Przez naukę w Beauxbatons nie miała wielu naprawdę bliskich znajomości. Niemniej jednak Maghnus był wspólnym krewnym jej i Williama, tak się interesująco złożyło i niewątpliwie ułatwiało to utrzymywanie kontaktu, tym bardziej że Fawleyowie dbali o dobre relacje z Bulstrode’ami.
Choć zawsze była bardzo nieśmiała wobec mężczyzn, to wobec tych z rodziny miała nieco więcej śmiałości. Ostatecznie wspólna krew zobowiązywała i sprawiała, że nie byli sobie obcy, choć za sprawą różnicy wieku i nauki w różnych szkołach ich ścieżki w dzieciństwie nie przecinały się zbyt często, chyba że podczas rodzinnych spotkań, i dopiero gdy oboje byli starsi zaczęli więcej ze sobą rozmawiać. Cressida mimo wszystko więcej czasu spędzała w przeszłości z młodszą siostrą Maghnusa, Vivienne, w końcu młode dziewczątka najczęściej spędzały czas z innymi młodymi dziewczątkami, a chłopcy, zwłaszcza tyle starsi, mieli swój świat.
- Nie mam nic przeciwko, cieszę się, że postanowiłeś do mnie zajrzeć. Domyślam się, że byłeś u Williama? Wspominał rano, że masz go odwiedzić – zapytała, choć była pewna, że odpowiedź będzie twierdząca, wiedziała przecież o bliskiej relacji łączącej obu mężczyzn, będących w podobnym sobie wieku. William regularnie wspominał o Maghnusie i swoich kontaktach z nim, a Cressie cieszyła się, że był blisko z kimś z jej krewnych. Żałowała, że jej mąż nie zdążył zaprzyjaźnić się z Alphardem, ale ten odszedł z tego świata stanowczo zbyt wcześnie i Cressidzie bardzo go brakowało. On też kilkukrotnie dość spontanicznie ją odwiedził, nawet w czasach, kiedy jeszcze ich rodziny nie żyły w zbyt dobrych relacjach.
Zdziwiły ją jednak jego kolejne słowa.
- Naprawdę chciałbyś, żebym namalowała dla ciebie scenografię? – zapytała, a jej głos zdradzał zaciekawienie. Nie chodziła na wyrobki do przypadkowych ludzi, ale dla rodziny zawsze chętnie malowała. Przysługi dla krewnych i przyjaciół zawsze były bardziej stosowne niż malowanie dla obcych. – Do Piórka? – spytała jeszcze; zdawała sobie sprawę z tego, że jej krewny miał swój lokal w Londynie, nawet parę razy tam była wraz z mężem, oczywiście na tych wydarzeniach, które były stosowne do oglądania przez młodą lady. Cressida bardzo dbała o swoją reputację i starannie dobierała miejsca, w których się pojawiała. – Masz jakieś konkretne oczekiwania i wyobrażenia? To ma być tło dla jakiegoś nadchodzącego występu? Usiądź i opowiedz mi więcej.
Zanim się zgodzi, chciała dowiedzieć się jak najwięcej odnośnie tego, co miałaby namalować i w jakiej formie. Z uśmiechem zachęciła go też, by usiadł w fotelu, w jakim zwykle siadały osoby które portretowała, a sama przysiadła na stołeczku, na którym lubiła siadać kiedy malowała, w końcu stanie przez kilka godzin przy sztaludze byłoby męczące.
Choć zawsze była bardzo nieśmiała wobec mężczyzn, to wobec tych z rodziny miała nieco więcej śmiałości. Ostatecznie wspólna krew zobowiązywała i sprawiała, że nie byli sobie obcy, choć za sprawą różnicy wieku i nauki w różnych szkołach ich ścieżki w dzieciństwie nie przecinały się zbyt często, chyba że podczas rodzinnych spotkań, i dopiero gdy oboje byli starsi zaczęli więcej ze sobą rozmawiać. Cressida mimo wszystko więcej czasu spędzała w przeszłości z młodszą siostrą Maghnusa, Vivienne, w końcu młode dziewczątka najczęściej spędzały czas z innymi młodymi dziewczątkami, a chłopcy, zwłaszcza tyle starsi, mieli swój świat.
- Nie mam nic przeciwko, cieszę się, że postanowiłeś do mnie zajrzeć. Domyślam się, że byłeś u Williama? Wspominał rano, że masz go odwiedzić – zapytała, choć była pewna, że odpowiedź będzie twierdząca, wiedziała przecież o bliskiej relacji łączącej obu mężczyzn, będących w podobnym sobie wieku. William regularnie wspominał o Maghnusie i swoich kontaktach z nim, a Cressie cieszyła się, że był blisko z kimś z jej krewnych. Żałowała, że jej mąż nie zdążył zaprzyjaźnić się z Alphardem, ale ten odszedł z tego świata stanowczo zbyt wcześnie i Cressidzie bardzo go brakowało. On też kilkukrotnie dość spontanicznie ją odwiedził, nawet w czasach, kiedy jeszcze ich rodziny nie żyły w zbyt dobrych relacjach.
Zdziwiły ją jednak jego kolejne słowa.
- Naprawdę chciałbyś, żebym namalowała dla ciebie scenografię? – zapytała, a jej głos zdradzał zaciekawienie. Nie chodziła na wyrobki do przypadkowych ludzi, ale dla rodziny zawsze chętnie malowała. Przysługi dla krewnych i przyjaciół zawsze były bardziej stosowne niż malowanie dla obcych. – Do Piórka? – spytała jeszcze; zdawała sobie sprawę z tego, że jej krewny miał swój lokal w Londynie, nawet parę razy tam była wraz z mężem, oczywiście na tych wydarzeniach, które były stosowne do oglądania przez młodą lady. Cressida bardzo dbała o swoją reputację i starannie dobierała miejsca, w których się pojawiała. – Masz jakieś konkretne oczekiwania i wyobrażenia? To ma być tło dla jakiegoś nadchodzącego występu? Usiądź i opowiedz mi więcej.
Zanim się zgodzi, chciała dowiedzieć się jak najwięcej odnośnie tego, co miałaby namalować i w jakiej formie. Z uśmiechem zachęciła go też, by usiadł w fotelu, w jakim zwykle siadały osoby które portretowała, a sama przysiadła na stołeczku, na którym lubiła siadać kiedy malowała, w końcu stanie przez kilka godzin przy sztaludze byłoby męczące.
Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Mimo że niejednokrotnie ze wszystkich sił próbował zrozumieć obiektywnie pozycję kobiet w ich warstwie społecznej, nie potrafił udawać z pełnym przekonaniem, że pojął istotę wszechrzeczy - to, co sobą reprezentował, będąc szlachetnie urodzonym mężczyzną w kwiecie wieku, było szczytem uprzywilejowania. Oprócz ogólnie przyjętych norm dobrego wychowania i wielowiekowych tradycji, z których nigdy nie miał zamiaru się wyłamywać, nie ograniczały go praktycznie żadne ramy. Mógł bywać gdzie dusza zapragnie, spotykać się z kim miał ochotę, robić to, na co miał ochotę i pod warunkiem zachowania dyskrecji, prowadzić hulaszczy tryb życia i nigdy nie być z tego rozliczanym. Niejednokrotnie współczuł Vivienne, że na każdym kroku towarzyszy jej przyzwoitka, podążająca za nią niczym sęp, że w każdej minucie swojego dnia musiała myśleć o reputacji, że jej spotkania towarzyskie zmuszone były ograniczać się do popołudniowych herbatek z koleżankami o doborowych rodowodach, że była wychowywana do roli żony i matki, że w dniu zamążpójścia wyprowadzi się z Gerrards Cross, zmuszona nagiąć się pod dyktando nowych ram - i nawet wtedy nie zbliży się do wolności, jaką cieszyli się zwyczajowo męscy przedstawiciele rodu.
- Zgadza się, byliśmy umówieni na ten ranek - potwierdził jej przypuszczenia, rad, że nie była zbyt zajęta, by przyjąć go bez wcześniejszego uprzedzenia z jego strony. Lubił spotkania z Williamem, który od czasów dzieciństwa, gdy spędzali razem sporo czasu przy okazji wielu rodzinnych uroczystości, zdążył urosnąć z rangi kuzyna do rangi bliskiego przyjaciela; rozumieli się doskonale, dzielili wiele wspólnych zainteresowań, a tematów do rozmów nigdy im nie brakowało. Chętnie więc odwiedzał Fawleyów, równie chętnie gościł ich w Bulstrode Park.
- Jeśli tylko byłabyś skłonna podjąć się tego zadania - odpowiedział na pytanie Cressidy, podkreślając wyraźnie to, że miała pełną wolność wyboru. Malarzy nie brakowało, a w czasach wojny niewielu ludzi myślało o sztuce i zlecało wykonywanie nowych dzieł i choć lady Fawley absolutnie nie musiała przyjmować zlecenia w celach zarobkowych, w myślach Maghnus miał już gotową całą listę artystów, którzy z pocałowaniem ręki namalowaliby scenografię w razie odmowy kuzynki. Zawsze miał plan awaryjny. - Do Piórka - przytaknął, wyczekując jej reakcji. Znali się juz długo, wiedział, jak nieśmiała była i wiedział, że myśli o tym, co musi się odbywać w klubie w wieczory, w których występują tancerki burleski, muszą ją napawać prawdziwą zgrozą. Mimo że w Piórku nie działo się nic zdrożnego, niektórzy zwykli niezasłużenie stawiać inwestycję lorda Bulstrode w tej samej kategorii co Wenus. Z wdzięcznością zajął wskazane miejsce w wygodnym fotelu, zapadając się lekko w miękkim obiciu. - Planujemy wystawić rewię w temacie Baśni tysiąca i jednej nocy. Orientalne klimaty, żywe kolory, każdy detal z wielkim rozmachem - rzucił ogólny zarys pomysłu, pragnąc wybadać jej zainteresowanie nim przejdzie do omawiania ewentualnych szczegółów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Zgadza się, byliśmy umówieni na ten ranek - potwierdził jej przypuszczenia, rad, że nie była zbyt zajęta, by przyjąć go bez wcześniejszego uprzedzenia z jego strony. Lubił spotkania z Williamem, który od czasów dzieciństwa, gdy spędzali razem sporo czasu przy okazji wielu rodzinnych uroczystości, zdążył urosnąć z rangi kuzyna do rangi bliskiego przyjaciela; rozumieli się doskonale, dzielili wiele wspólnych zainteresowań, a tematów do rozmów nigdy im nie brakowało. Chętnie więc odwiedzał Fawleyów, równie chętnie gościł ich w Bulstrode Park.
- Jeśli tylko byłabyś skłonna podjąć się tego zadania - odpowiedział na pytanie Cressidy, podkreślając wyraźnie to, że miała pełną wolność wyboru. Malarzy nie brakowało, a w czasach wojny niewielu ludzi myślało o sztuce i zlecało wykonywanie nowych dzieł i choć lady Fawley absolutnie nie musiała przyjmować zlecenia w celach zarobkowych, w myślach Maghnus miał już gotową całą listę artystów, którzy z pocałowaniem ręki namalowaliby scenografię w razie odmowy kuzynki. Zawsze miał plan awaryjny. - Do Piórka - przytaknął, wyczekując jej reakcji. Znali się juz długo, wiedział, jak nieśmiała była i wiedział, że myśli o tym, co musi się odbywać w klubie w wieczory, w których występują tancerki burleski, muszą ją napawać prawdziwą zgrozą. Mimo że w Piórku nie działo się nic zdrożnego, niektórzy zwykli niezasłużenie stawiać inwestycję lorda Bulstrode w tej samej kategorii co Wenus. Z wdzięcznością zajął wskazane miejsce w wygodnym fotelu, zapadając się lekko w miękkim obiciu. - Planujemy wystawić rewię w temacie Baśni tysiąca i jednej nocy. Orientalne klimaty, żywe kolory, każdy detal z wielkim rozmachem - rzucił ogólny zarys pomysłu, pragnąc wybadać jej zainteresowanie nim przejdzie do omawiania ewentualnych szczegółów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Ostatnio zmieniony przez Maghnus Bulstrode dnia 11.06.21 16:53, w całości zmieniany 1 raz
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Cressida już w dzieciństwie zrozumiała, że role dziewczynek i kobiet różnią się od tego, co było przeznaczone chłopcom i mężczyznom. Jej brat był przygotowywany na przyszłego kontynuatora tradycji rodu, kogoś kto godnie poniesie nazwisko Flint, natomiast ona i jej siostra miały być przede wszystkim materiałem na przyszłe żony i matki. Nauczono je niezbędnych Flintom umiejętności, zapoznano z wiedzą o zielarstwie i leśnych stworzeniach, ale na ich bracie spoczywała zawsze dużo większa presja i odpowiedzialność, dużo więcej od niego wymagano. Z jednej strony mężczyznom wolno było więcej, ale z drugiej ich rola była bardziej odpowiedzialna, a ich ewentualne potknięcia (przynajmniej te, o których ktoś się dowiedział) mocniej rzutowały na ród jako całość. Dlatego Cressida mimo wszystko wolała być kobietą, chować się za plecami mężczyzn i nie dźwigać na swoich barkach odpowiedzialności. Nigdy nie należała do ludzi o silnej osobowości, była bardzo delikatna, wrażliwa i niepewna siebie, jednak od dziecka starała się wpisać w określone ramy. Nie buntowała się, nie poszukiwała zakazanych owoców i słuchała się rodowych zasad. Nawet w szkole, daleko od domu, unikała niestosownych znajomości i w gronie jej przyjaciółek nigdy nie znalazła się osoba nieczystej krwi. Uważała na to, z kim się spotyka i dbała o reputację, a podczas każdego wyjścia towarzyszyła jej służka w roli przyzwoitki, zwłaszcza przed ślubem, kiedy była jeszcze panną. Nie spotykała się sam na sam z mężczyznami spoza rodziny. Jeśli zaś chodzi o rolę żony i matki, była w niej szczęśliwa, bo już jako nastolatka marzyła o tym, by w dorosłości wyjść za mąż i urodzić dużo dzieci, dlatego nie był to dla niej przykry obowiązek, a coś, czego rzeczywiście pragnęła z głębi serca nie tylko dlatego, że nauczono jej tego pragnąć. Choć jakaś siła sugestii na pewno się w tym kryła, skoro od dziecka powtarzano jej, że kobieta jest wartościowa tylko jeśli ma męża i dzieci, i że stare panny to kobiety przegrane i spisane na straty. A przynajmniej większość z nich, bo znała jeden wyjątek w postaci lady Adelaide Nott, organizatorki sabatów, która mimo staropanieństwa cieszyła się szacunkiem i poważaniem.
Nie była jednak wolna, była jak ptak w złotej klatce, ale nie przeszkadzało jej to, bo klatka oferowała bezpieczeństwo przed drapieżnikami czającymi się na zewnątrz, w prawdziwym świecie poza bezpieczną mydlaną bańką, jaką był świat młodych lady. Dla bezpieczeństwa warto było wyrzec się wolności, zwłaszcza jeśli nigdy się jej nie poznało i nie wiedziało się, jak ona smakuje, lecz nigdy nie kusiło jej, by to sprawdzić, bo wolała kurczowo trzymać się tego, co znane i bezpieczne.
Uśmiechnęła się ciepło, zadowolona z jego odwiedzin; nie była zbyt zajęta, gdyż jako kobieta nie miała tyle obowiązków co mężczyźni, nie musiała pracować ani nic z tych rzeczy. Łatwiej jej było znajdować czas na spotkania towarzyskie, zwłaszcza jeśli teraz i tak nie robiła nic ważnego.
- Wobec tego cieszę się, że po spotkaniu z moim mężem postanowiłeś zajrzeć również do mnie – rzekła; mogła co prawda sama pójść do nich wcześniej, ale nie chciała im przeszkadzać w męskich dyskusjach o sprawach, które i tak jej nie interesowały. Rozumiała, że mąż potrzebował przestrzeni dla siebie i nie była do niego przyklejona przez cały czas.
Z ciekawością wysłuchała tego, co jej mówił o swoich oczekiwaniach.
- Mam nadzieję, że nie będzie to dekoracja do niczego… nieprzyzwoitego? Nie chciałabym, żeby moje nazwisko było wiązane z czymś niestosownym – zapytała z leciutkim przestrachem, zdając sobie sprawę, że w Piórku często odbywały się nieprzyzwoite występy burleski, które z pewnością cieszyły oczy mężczyzn, ale dla konserwatywnego dziewczęcia rzeczywiście były zgrozą. I o ile mężczyznom wybaczano oglądanie ich, tak damom nie wypadało chodzić na tego typu pokazy. Dlatego Cressida wolała się upewnić, do czego posłuży to co miała namalować, żeby nikt jej potem nie wiązał z czymś niestosownym ani nie uznał jej za postępową. Była tradycjonalistką wierzącą w patriarchalny porządek rzeczy. – Słabo znam się na orientalnych klimatach, musiałabym się do tego przygotować, aby to co stworzę wyglądało wiarygodnie. – Jak wiadomo, nigdy nie była za granicą dalej niż we Francji, więc egzotyczne klimaty mogła znać tylko z opowieści. Ale niegdyś w dzieciństwie miała przyjaciółkę z rodu Shafiq, więc może wystarczyło przypomnieć sobie jej opowieści i odwiedziny w jej posiadłości. – Na kiedy to miałoby być gotowe? To miałby być duży obraz? – dopytywała. Musiała wiedzieć jak najwięcej nim się ostatecznie zdecyduje, bo musiała ocenić swoje możliwości. Oczywiście już po tym, jak się upewni, czy występ który miał udekorować jej obraz będzie dostatecznie przyzwoity.
Nie była jednak wolna, była jak ptak w złotej klatce, ale nie przeszkadzało jej to, bo klatka oferowała bezpieczeństwo przed drapieżnikami czającymi się na zewnątrz, w prawdziwym świecie poza bezpieczną mydlaną bańką, jaką był świat młodych lady. Dla bezpieczeństwa warto było wyrzec się wolności, zwłaszcza jeśli nigdy się jej nie poznało i nie wiedziało się, jak ona smakuje, lecz nigdy nie kusiło jej, by to sprawdzić, bo wolała kurczowo trzymać się tego, co znane i bezpieczne.
Uśmiechnęła się ciepło, zadowolona z jego odwiedzin; nie była zbyt zajęta, gdyż jako kobieta nie miała tyle obowiązków co mężczyźni, nie musiała pracować ani nic z tych rzeczy. Łatwiej jej było znajdować czas na spotkania towarzyskie, zwłaszcza jeśli teraz i tak nie robiła nic ważnego.
- Wobec tego cieszę się, że po spotkaniu z moim mężem postanowiłeś zajrzeć również do mnie – rzekła; mogła co prawda sama pójść do nich wcześniej, ale nie chciała im przeszkadzać w męskich dyskusjach o sprawach, które i tak jej nie interesowały. Rozumiała, że mąż potrzebował przestrzeni dla siebie i nie była do niego przyklejona przez cały czas.
Z ciekawością wysłuchała tego, co jej mówił o swoich oczekiwaniach.
- Mam nadzieję, że nie będzie to dekoracja do niczego… nieprzyzwoitego? Nie chciałabym, żeby moje nazwisko było wiązane z czymś niestosownym – zapytała z leciutkim przestrachem, zdając sobie sprawę, że w Piórku często odbywały się nieprzyzwoite występy burleski, które z pewnością cieszyły oczy mężczyzn, ale dla konserwatywnego dziewczęcia rzeczywiście były zgrozą. I o ile mężczyznom wybaczano oglądanie ich, tak damom nie wypadało chodzić na tego typu pokazy. Dlatego Cressida wolała się upewnić, do czego posłuży to co miała namalować, żeby nikt jej potem nie wiązał z czymś niestosownym ani nie uznał jej za postępową. Była tradycjonalistką wierzącą w patriarchalny porządek rzeczy. – Słabo znam się na orientalnych klimatach, musiałabym się do tego przygotować, aby to co stworzę wyglądało wiarygodnie. – Jak wiadomo, nigdy nie była za granicą dalej niż we Francji, więc egzotyczne klimaty mogła znać tylko z opowieści. Ale niegdyś w dzieciństwie miała przyjaciółkę z rodu Shafiq, więc może wystarczyło przypomnieć sobie jej opowieści i odwiedziny w jej posiadłości. – Na kiedy to miałoby być gotowe? To miałby być duży obraz? – dopytywała. Musiała wiedzieć jak najwięcej nim się ostatecznie zdecyduje, bo musiała ocenić swoje możliwości. Oczywiście już po tym, jak się upewni, czy występ który miał udekorować jej obraz będzie dostatecznie przyzwoity.
Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Złota klatka to wciąż klatka, lecz w przypadku istot zbyt kruchych, by zderzyć się z zewnętrznym światem musiała się jawić jako szczyt bezpieczeństwa i wygody. I czy tak właśnie nie miała wyglądać rola kobiet w ich społeczeństwie? Szlachetnie urodzone panny zmieniały swojego protektora z ojca na męża, zmieniały przynależność rodową i właściwie nie pozostawało im do roboty nic innego, jak być pięknymi ptaszynami cieszącymi oko swym wyglądem i ucho swym słowiczym śpiewem - w zaciszu uwitego gniazdka, bez nadmiernego wychylania się na boki. Wszelkie akty nadmiernej uwagi posądzane mogły być jako akt nieposłuszeństwa i rozczarowanie, spotykające się z najsurowszym ostracyzmem. O wiele więc lepiej było nie wysuwać się spomiędzy pozłacanych, giętych ozdobnie prętów zamkniętych w szkielet.
- Zawsze chętnie odwiedzam rodzinę, Cressido - oznajmił w odpowiedzi, uśmiechając się lekko. Zastanawiał się wcześniej czy lady Fawley dołączy do nich w gabinecie Williama; żaden z nich nie miałby przecież nic przeciwko temu, jednak szlachcianka postanowiła trzymać się oficjalnych zasad i zachować dystans, pozwalając im tym samym na spędzenie czasu w męskim gronie.
Był ciekaw jej reakcji na wizję współuczestniczenia w tworzeniu oprawy do występów w Piórku Feniksa. Pomimo faktu, że od dłuższego już czasu była żoną i matką, nie wyzbyła się ani odrobiny pruderyjności, a rozmowa z nią niejednokrotnie przywodziła skojarzenie z rozmową z panną na wydaniu, która oblewa się rumieńcem na samą myśl o odsłonięciu kostek.
- Nieprzyzwoitego? - powtórzył pytająco, nawet nie próbując kryć pełnego sympatii rozbawienia tymi wątpliwościami. - Droga kuzynko, jeśli uważasz Piórko za miejsce nieobyczajne to znak, że po prostu bywasz tam za rzadko - oznajmił wciąż pełnym wesołości tonem i właściwie nie potrafił się temu dziwić, bo zazwyczaj tak to właśnie bywało, że osoby najrzadziej goszczące w klubie miały co do niego najbardziej skrajne przekonania. - Nie wiem gdzie i jakie rewie widziałaś dotychczas, ale zapewniam, że nie ma w nich nic zdrożnego, a przedstawienia o tematyce fantastycznej oglądają nawet dzieci - wyjaśnił swój punkt widzenia, pragnąc rozwiać jej obawy. - Występy przeznaczone dla męskiego grona - nawet nie śmiał wspominać, że burleskę oglądają również kobiety - mają miejsce średnio trzy razy w tygodniu, w późnych godzinach wieczornych. W resztę dni na deskach naszej sceny goszczą gwiazdy muzyki i kabaretu - kontynuował myśl niewzruszony. - Zdaje się, że byłaś w Piórku wraz z Williamem na ostatnim występie Belle - zawahał się na chwilę, próbując sobie przypomnieć czy imienne zaproszenie wysłane do kuzynostwa spotkało się z przyjęciem. - Czy uważasz, że gwiazda formatu Belle występowałaby w klubie o wątpliwej renomie? - zapytał ostatecznie, wciąż rozciągając usta w łagodnym uśmiechu. Bo, jeśli Belle nie miała wątpliwości, czy Cressida je mieć powinna? - W Baśni tysiąca i jednej nocy najlepsze jest to, że całość jest po prostu opowieścią, a wszystko jest kwestią wyobraźni. Mam w domu album ze zdjęciami, które mogłyby cię zainspirować, zabrałbym go ze sobą, gdybym wiedział, że uda nam się spotkać… Jeśli byłabyś gotowa podjąć się tego wyzwania, chętnie ci go wyślę - skontrował jej zastrzeżenia, właściwie rad z tego, że nie była zaznajomiona z egzotyką; bardziej zależało mu na fantazji niż na odtwarzaniu. - Jeśli uda się dograć wszystkie szczegóły, premiera miałaby miejsce pod koniec roku. W razie problemów technicznych możemy przesunąć termin na styczeń - wiedział już doskonale, że nie powinien zbyt optymistycznie zakładać, że taką mnogość detali uda się dograć bezproblemowo. Wszelkie terminy planował elastycznie. - Znaczących rozmiarów. Chciałbym, by stanowił centralny punkt scenografii, zatem byłby namalowany na desce o wymiarach mniej więcej trzy i pół jarda na trzy - odpowiedział na pytanie, wpatrując się w jej twarz uważnie, by wyczytać z niej pierwsze zwiastuny tego, co miała powiedzieć na jego rewelacje. Obraz a scenografia - różnica w rozmiarze była znaczna.
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Zawsze chętnie odwiedzam rodzinę, Cressido - oznajmił w odpowiedzi, uśmiechając się lekko. Zastanawiał się wcześniej czy lady Fawley dołączy do nich w gabinecie Williama; żaden z nich nie miałby przecież nic przeciwko temu, jednak szlachcianka postanowiła trzymać się oficjalnych zasad i zachować dystans, pozwalając im tym samym na spędzenie czasu w męskim gronie.
Był ciekaw jej reakcji na wizję współuczestniczenia w tworzeniu oprawy do występów w Piórku Feniksa. Pomimo faktu, że od dłuższego już czasu była żoną i matką, nie wyzbyła się ani odrobiny pruderyjności, a rozmowa z nią niejednokrotnie przywodziła skojarzenie z rozmową z panną na wydaniu, która oblewa się rumieńcem na samą myśl o odsłonięciu kostek.
- Nieprzyzwoitego? - powtórzył pytająco, nawet nie próbując kryć pełnego sympatii rozbawienia tymi wątpliwościami. - Droga kuzynko, jeśli uważasz Piórko za miejsce nieobyczajne to znak, że po prostu bywasz tam za rzadko - oznajmił wciąż pełnym wesołości tonem i właściwie nie potrafił się temu dziwić, bo zazwyczaj tak to właśnie bywało, że osoby najrzadziej goszczące w klubie miały co do niego najbardziej skrajne przekonania. - Nie wiem gdzie i jakie rewie widziałaś dotychczas, ale zapewniam, że nie ma w nich nic zdrożnego, a przedstawienia o tematyce fantastycznej oglądają nawet dzieci - wyjaśnił swój punkt widzenia, pragnąc rozwiać jej obawy. - Występy przeznaczone dla męskiego grona - nawet nie śmiał wspominać, że burleskę oglądają również kobiety - mają miejsce średnio trzy razy w tygodniu, w późnych godzinach wieczornych. W resztę dni na deskach naszej sceny goszczą gwiazdy muzyki i kabaretu - kontynuował myśl niewzruszony. - Zdaje się, że byłaś w Piórku wraz z Williamem na ostatnim występie Belle - zawahał się na chwilę, próbując sobie przypomnieć czy imienne zaproszenie wysłane do kuzynostwa spotkało się z przyjęciem. - Czy uważasz, że gwiazda formatu Belle występowałaby w klubie o wątpliwej renomie? - zapytał ostatecznie, wciąż rozciągając usta w łagodnym uśmiechu. Bo, jeśli Belle nie miała wątpliwości, czy Cressida je mieć powinna? - W Baśni tysiąca i jednej nocy najlepsze jest to, że całość jest po prostu opowieścią, a wszystko jest kwestią wyobraźni. Mam w domu album ze zdjęciami, które mogłyby cię zainspirować, zabrałbym go ze sobą, gdybym wiedział, że uda nam się spotkać… Jeśli byłabyś gotowa podjąć się tego wyzwania, chętnie ci go wyślę - skontrował jej zastrzeżenia, właściwie rad z tego, że nie była zaznajomiona z egzotyką; bardziej zależało mu na fantazji niż na odtwarzaniu. - Jeśli uda się dograć wszystkie szczegóły, premiera miałaby miejsce pod koniec roku. W razie problemów technicznych możemy przesunąć termin na styczeń - wiedział już doskonale, że nie powinien zbyt optymistycznie zakładać, że taką mnogość detali uda się dograć bezproblemowo. Wszelkie terminy planował elastycznie. - Znaczących rozmiarów. Chciałbym, by stanowił centralny punkt scenografii, zatem byłby namalowany na desce o wymiarach mniej więcej trzy i pół jarda na trzy - odpowiedział na pytanie, wpatrując się w jej twarz uważnie, by wyczytać z niej pierwsze zwiastuny tego, co miała powiedzieć na jego rewelacje. Obraz a scenografia - różnica w rozmiarze była znaczna.
[bylobrzydkobedzieladnie]
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Ostatnio zmieniony przez Maghnus Bulstrode dnia 17.06.21 12:52, w całości zmieniany 1 raz
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Cressida była zbyt delikatna, wrażliwa i krucha, by przetrwać w zderzeniu z prawdziwym światem. Od maleńkości chowana pod kloszem nie nauczyła się samodzielności i zaradności, gdyż zawsze ktoś nad nią czuwał i się nią opiekował, a wielu rzeczy po prostu jej zabraniano. Ciągle słyszała, że czegoś jej nie wolno lub nie wypada robić, a rodzina lub guwernantka wskazywali to, co właściwe i stosowne, od małego wytyczając ramy, w których mogła się bezpiecznie poruszać. Lepiej było się nie wychylać i przestrzegać zasad, tego nauczyło ją życie, dlatego wyrosła na osóbkę niesamodzielną i oderwaną od rzeczywistości, ale taka była większość młodych lady. Zapędy do niezależności i buntowania się były źle widziane, także Cressie surowo oceniała kobiety wyłamujące się ze schematów. Przecież każda normalna kobieta powinna pragnąć być żoną i matką, a nie myśleć o wchodzeniu w męskie role.
Choć była mężatką już od dłuższego czasu, wciąż łatwo było ją wprawić w zawstydzenie. Wyobrażenie sobie niektórych występów w Piórku wywoływało na jej policzkach rumieńce, ale oczywiście słyszała o tym tylko z opowieści, gdyż sama nie chodziła na nieprzyzwoite sztuki. Podejrzewała jednak, że Williamowi zdarzało się na takie chadzać w czasach kiedy był kawalerem i nie spoczywały na nim obowiązki męża i ojca. Ale nigdy nie miała śmiałości zapytać go o to, czy przed ich ślubem chodził na pokazy burleski, czy nawet w miejsca takie jak Wenus, o którym jedynie słyszała szeptane pokątnie pogłoski. Pewnych rzeczy może lepiej było nie wiedzieć.
- Nie, oczywiście że nie. Nigdy nie zakwestionowałabym renomy twojego lokalu, ale słyszałam że niektóre występy są… nieodpowiednie dla młodych dam takich jak ja – powiedziała, a jej policzki leciutko zaczerwieniły się pod piegami. Może czasem zbyt łatwo wierzyła w niektóre plotki szeptane na salonach? Przecież ktoś taki jak Maghnus, pochodzący z dobrego i szanowanego rodu, nie trudniłby się niczym co mogłoby ugodzić w reputację jego rodziny. – Owszem, byliśmy na występie Belle, dobrze go wspominam – potwierdziła; w oglądaniu występów utalentowanych artystek nie było nic zdrożnego. Jak przystało na artystyczną duszę Cressida ceniła sztukę, i to nie tylko malarstwo, ale dobrą muzykę i literaturę również. Trzymała się jednak wiernie klasyki, unikając tego, co niosło ze sobą nowoczesne naleciałości rodem ze świata mugoli. Do wszystkiego co mugolskie podchodziła z nieufnością i dystansem. – To brzmi naprawdę ciekawie, trochę mnie uspokoiłeś. Chętnie obejrzę album, przydadzą mi się inspiracje, jeśli rzeczywiście mam stworzyć ten obraz. Nie mam teraz zbyt wielu planów artystycznych poza obrazem który mam stworzyć dla mojej siostry, więc przynajmniej będę miała zajęcie na jesienne dni. – Gdy robiło się coraz zimniej będzie spędzać mniej czasu na świeżym powietrzu, a więcej w posiadłości, więc duży, wymagający obraz zapełni jej czas oraz zapewni artystycznych doznań. Będzie też pewnym wyzwaniem, ale może tego potrzebowała, żeby stale rozwijać swoje umiejętności i nie zatrzymać się w miejscu. – Mam nadzieję że cię nie zawiodę, ale oczywiście będziesz mógł na bieżąco sprawdzać postępy, kiedy będziesz nas odwiedzać, i w razie potrzeby powiesz czy to, co będę tworzyć, ci odpowiada? – zapytała go. W końcu, skoro i tak regularnie gościł w Ambleside, zawsze mógł zajść do pracowni Cressidy i obejrzeć jej postępy w tworzeniu obrazu. Ale na początek i tak będzie musiała nad obrazem pomyśleć i sensownie go zaplanować, zanim weźmie się za realizację. Dobrze więc, że nie musiała robić tego już, a do końca roku było trochę czasu, w sam raz żeby zdążyć. Magiczne farby olejne schły szybciej niż ich niemagiczne odpowiedniki, co znacznie ułatwiało i przyspieszało prace nad obrazami, bo nie trzeba było tyle czekać na przeschnięcie jednej warstwy.
Choć była mężatką już od dłuższego czasu, wciąż łatwo było ją wprawić w zawstydzenie. Wyobrażenie sobie niektórych występów w Piórku wywoływało na jej policzkach rumieńce, ale oczywiście słyszała o tym tylko z opowieści, gdyż sama nie chodziła na nieprzyzwoite sztuki. Podejrzewała jednak, że Williamowi zdarzało się na takie chadzać w czasach kiedy był kawalerem i nie spoczywały na nim obowiązki męża i ojca. Ale nigdy nie miała śmiałości zapytać go o to, czy przed ich ślubem chodził na pokazy burleski, czy nawet w miejsca takie jak Wenus, o którym jedynie słyszała szeptane pokątnie pogłoski. Pewnych rzeczy może lepiej było nie wiedzieć.
- Nie, oczywiście że nie. Nigdy nie zakwestionowałabym renomy twojego lokalu, ale słyszałam że niektóre występy są… nieodpowiednie dla młodych dam takich jak ja – powiedziała, a jej policzki leciutko zaczerwieniły się pod piegami. Może czasem zbyt łatwo wierzyła w niektóre plotki szeptane na salonach? Przecież ktoś taki jak Maghnus, pochodzący z dobrego i szanowanego rodu, nie trudniłby się niczym co mogłoby ugodzić w reputację jego rodziny. – Owszem, byliśmy na występie Belle, dobrze go wspominam – potwierdziła; w oglądaniu występów utalentowanych artystek nie było nic zdrożnego. Jak przystało na artystyczną duszę Cressida ceniła sztukę, i to nie tylko malarstwo, ale dobrą muzykę i literaturę również. Trzymała się jednak wiernie klasyki, unikając tego, co niosło ze sobą nowoczesne naleciałości rodem ze świata mugoli. Do wszystkiego co mugolskie podchodziła z nieufnością i dystansem. – To brzmi naprawdę ciekawie, trochę mnie uspokoiłeś. Chętnie obejrzę album, przydadzą mi się inspiracje, jeśli rzeczywiście mam stworzyć ten obraz. Nie mam teraz zbyt wielu planów artystycznych poza obrazem który mam stworzyć dla mojej siostry, więc przynajmniej będę miała zajęcie na jesienne dni. – Gdy robiło się coraz zimniej będzie spędzać mniej czasu na świeżym powietrzu, a więcej w posiadłości, więc duży, wymagający obraz zapełni jej czas oraz zapewni artystycznych doznań. Będzie też pewnym wyzwaniem, ale może tego potrzebowała, żeby stale rozwijać swoje umiejętności i nie zatrzymać się w miejscu. – Mam nadzieję że cię nie zawiodę, ale oczywiście będziesz mógł na bieżąco sprawdzać postępy, kiedy będziesz nas odwiedzać, i w razie potrzeby powiesz czy to, co będę tworzyć, ci odpowiada? – zapytała go. W końcu, skoro i tak regularnie gościł w Ambleside, zawsze mógł zajść do pracowni Cressidy i obejrzeć jej postępy w tworzeniu obrazu. Ale na początek i tak będzie musiała nad obrazem pomyśleć i sensownie go zaplanować, zanim weźmie się za realizację. Dobrze więc, że nie musiała robić tego już, a do końca roku było trochę czasu, w sam raz żeby zdążyć. Magiczne farby olejne schły szybciej niż ich niemagiczne odpowiedniki, co znacznie ułatwiało i przyspieszało prace nad obrazami, bo nie trzeba było tyle czekać na przeschnięcie jednej warstwy.
Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Maghnus zapewniał gościom Piórka Feniksa najwyższą dyskrecję. Niezależnie od tego, jaki występ rozgrywał się na scenie, niezależnie od tego, kto zasiadał w loży vipowskiej, kto przekazywał sakiewkę pełną galeonów w zamian za prywatny pokaz, wszyscy bawiący w lokalu mogli być pewni tego, że nawet jeśli bawiliby się zbyt dobrze, wieści o ich chwilach zapomnienia w klubie nie rozejdą się w szerszym kręgu. Tak zdobywało się lojalnych klientów i tak rozwiązywało się ich języki - wracali często i czuli się coraz swobodniej w swojej małej bańce bezpieczeństwa, z czasem pozwalając sobie na wylewniejsze komentarze, szczersze rozmowy i nieograniczone konwenansami zachowania. A lord Bulstrode był zawsze tuż obok, gotów wysłuchać ze zrozumieniem, błyszczeć empatią i emanować zainteresowaniem. Miejsce, które miało być zaledwie jedną z inwestycji w jego portfelu, stało się dość nieoczekiwanie cennym źródłem informacji i kontaktów.
- Każdy występ ma swoje grono odbiorców. Czasem mniej, a czasem bardziej liczne - stwierdził lekkim tonem, nie zamierzając brnąć dalej w delikatny temat, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy granica tego, co odpowiednie. Tym bardziej, jeśli działalność Piórka nie robiła nikomu krzywdy, a ciche społeczne przyzwolenie pchało mężczyzn o odpowiednio ciężkich kiesach prosto w drzwi klubu. Alternatywą było wyjście do Wenus, wobec czego burleska powinna jawić się w oczach kobiet jako mniejsze zło. Tę uwagę jednak zachował dla siebie, nie chcąc pogłębiać zawstydzenia Cressidy. Uśmiechnął się do niej ciepło, gdy wspomniała występ Belle i zdawała się ostatecznie odepchnąć od siebie wątpliwości co do tego, czy aby na pewno wypada jej przyłożyć swą rękę do współtworzenia scenografii do planowanej rewii. Świat Szeherezady, świat orientu był wszak światem magicznym, podlegającym egzotycznym władcom - mugolski brud kryjący się gdzieś w zakątkach nie interesował go ani odrobinę, wciąż twardo obstając przy stanowisku, że szlam należy wytępić do ostatniej kropli krwi, by wszystkim żyło się lepiej. - Cieszę się, że tak uważasz - stwierdził jeszcze, rad z faktu, że lady Fawley dała się przekonać jego namowom. Oczywiście, tego zadania mógłby podjąć się ktoś inny, ale wierzył w niebywały talent kuzynki i w imię utrzymywania silnych relacji rodzinnych pragnął, by to właśnie jej dzieło zdobiło scenę w dniu premiery. - W takim razie niezwłocznie po powrocie do Bulstrode Park prześlę ci album oraz adres dostawcy materiałów artystycznych, z którym współpracuję od lat. Mam u niego otwarty rachunek, jeśli prześlesz mu listę farb, pędzli i wszystkiego, czego potrzebujesz, dostarczy ci najwyższej jakości materiały tak szybko, jak to będzie możliwe. Oczywiście na mój koszt. Uprzedzę go, że się z nim skontaktujesz - oznajmił, snując już dalszy plan działania i informując rudowłosą damę o następnych krokach, by miała pełną jasność sytuacji i niczego nie musiała się domyślać. Wszelkie kwestie zaopatrzenia i przesłania obiecanego źródła inspiracji chciał załatwić jak najszybciej, by zapewnić Cressidzie maksimum czasu na proces twórczy, nie zmuszając jej do pracy w niekomfortowych warunkach i presji wywoływanej świadomością zbliżającego się wielkimi krokami ostatecznego terminu.
- Droga kuzynko, o twą wizję artystyczną jestem zupełnie spokojny i święcie wierzę w to, że obraz zachwyci nie tylko mnie, ale i wszystkich gości Piórka - stwierdził z pełnym przekonaniem, a jego usta wygięły się w sympatycznym uśmiechu. Jakżeby mógł wątpić w jej talent, jeśli widział jego dynamiczny rozkwit na przestrzeni ostatnich lat? - Niemniej jednak z miłą chęcią będę cię odwiedzał i podziwiał postęp prac - zakończył myśl, odpowiadając tym samym twierdząco na jej pytanie. Choć wątpił w to, by podejmując swą wizję potrzebowała jakichkolwiek konsultacji z jego strony, nie potrafiłby sobie odmówić drobnej przyjemności podziwiania następnych etapów - w procesie twórczym było jakieś nieuchwytne piękno, które niezmiennie go zachwycało.
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Każdy występ ma swoje grono odbiorców. Czasem mniej, a czasem bardziej liczne - stwierdził lekkim tonem, nie zamierzając brnąć dalej w delikatny temat, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy granica tego, co odpowiednie. Tym bardziej, jeśli działalność Piórka nie robiła nikomu krzywdy, a ciche społeczne przyzwolenie pchało mężczyzn o odpowiednio ciężkich kiesach prosto w drzwi klubu. Alternatywą było wyjście do Wenus, wobec czego burleska powinna jawić się w oczach kobiet jako mniejsze zło. Tę uwagę jednak zachował dla siebie, nie chcąc pogłębiać zawstydzenia Cressidy. Uśmiechnął się do niej ciepło, gdy wspomniała występ Belle i zdawała się ostatecznie odepchnąć od siebie wątpliwości co do tego, czy aby na pewno wypada jej przyłożyć swą rękę do współtworzenia scenografii do planowanej rewii. Świat Szeherezady, świat orientu był wszak światem magicznym, podlegającym egzotycznym władcom - mugolski brud kryjący się gdzieś w zakątkach nie interesował go ani odrobinę, wciąż twardo obstając przy stanowisku, że szlam należy wytępić do ostatniej kropli krwi, by wszystkim żyło się lepiej. - Cieszę się, że tak uważasz - stwierdził jeszcze, rad z faktu, że lady Fawley dała się przekonać jego namowom. Oczywiście, tego zadania mógłby podjąć się ktoś inny, ale wierzył w niebywały talent kuzynki i w imię utrzymywania silnych relacji rodzinnych pragnął, by to właśnie jej dzieło zdobiło scenę w dniu premiery. - W takim razie niezwłocznie po powrocie do Bulstrode Park prześlę ci album oraz adres dostawcy materiałów artystycznych, z którym współpracuję od lat. Mam u niego otwarty rachunek, jeśli prześlesz mu listę farb, pędzli i wszystkiego, czego potrzebujesz, dostarczy ci najwyższej jakości materiały tak szybko, jak to będzie możliwe. Oczywiście na mój koszt. Uprzedzę go, że się z nim skontaktujesz - oznajmił, snując już dalszy plan działania i informując rudowłosą damę o następnych krokach, by miała pełną jasność sytuacji i niczego nie musiała się domyślać. Wszelkie kwestie zaopatrzenia i przesłania obiecanego źródła inspiracji chciał załatwić jak najszybciej, by zapewnić Cressidzie maksimum czasu na proces twórczy, nie zmuszając jej do pracy w niekomfortowych warunkach i presji wywoływanej świadomością zbliżającego się wielkimi krokami ostatecznego terminu.
- Droga kuzynko, o twą wizję artystyczną jestem zupełnie spokojny i święcie wierzę w to, że obraz zachwyci nie tylko mnie, ale i wszystkich gości Piórka - stwierdził z pełnym przekonaniem, a jego usta wygięły się w sympatycznym uśmiechu. Jakżeby mógł wątpić w jej talent, jeśli widział jego dynamiczny rozkwit na przestrzeni ostatnich lat? - Niemniej jednak z miłą chęcią będę cię odwiedzał i podziwiał postęp prac - zakończył myśl, odpowiadając tym samym twierdząco na jej pytanie. Choć wątpił w to, by podejmując swą wizję potrzebowała jakichkolwiek konsultacji z jego strony, nie potrafiłby sobie odmówić drobnej przyjemności podziwiania następnych etapów - w procesie twórczym było jakieś nieuchwytne piękno, które niezmiennie go zachwycało.
[bylobrzydkobedzieladnie]
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Ostatnio zmieniony przez Maghnus Bulstrode dnia 21.06.21 13:49, w całości zmieniany 1 raz
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Zawiłości męskiego świata były Cressidzie obce. Jej żywot był dość prosty i pozbawiony występków, które musiałaby ukrywać. Ot, była szablonową damą, żoną i matką, odstającą od rówieśnic tylko tym, że brakowało jej pewności siebie i miała niskie poczucie własnej wartości. Nawet ponad dwa lata małżeństwa z Williamem nie zdołały jeszcze sprawić, by w siebie uwierzyła i nabrała pewności siebie, choć mąż tak bardzo się starał. Ale trudnym zadaniem było sprawienie, by Cressie odłożyła na bok swoje kompleksy zrodzone już w dzieciństwie. Zawsze czuła się tym gorszym dzieckiem swego ojca, najmarniejszym i niewystarczającym, bo jej starsze rodzeństwo wszystko robiło lepiej i było bardziej zauważalne przez surowego Leandera Flinta. Zakompleksione serduszko dziewczątka nie dawało jej taryfy ulgowej, mimo że była przecież najmłodsza z rodzeństwa i siłą rzeczy starsi szybciej zdobywali pewne umiejętności i ją wyprzedzali. Ale już w dzieciństwie chciała być równie dobra i równie mocno kochana, a skoro pan ojciec poświęcał jej najmniej czasu i uwagi, czuła się gorsza. Także w dorosłości pozostała osóbką mocno zakompleksioną mimo że niczego jej nie brakowało, bo dobrze wypełniała swoje obowiązki i powiła dwójkę dzieci. Ale nawet teraz czuła się wciąż niewystarczająca i czasem zastanawiała się, czy na pewno zasługiwała na tak dobrego męża jak William, i czy zasługiwała na te wszystkie komplementy z jego strony. Po przejściu z pieczy ojca pod pieczę męża najdziwniejsze było dla niej właśnie to, że nikt jej nie deprecjonował i nie krytykował, a otrzymywała dużo pochwał, co mąciło jej w głowie, bo przecież naturalną rzeczą było dla niej bycie deprecjonowaną i umniejszaną (choćby w zawoalowany sposób), a komplementy z początku budziły nieufność i przekonanie, że może mąż mówi tak tylko dlatego, że wypada?
Pokiwała głową z uśmiechem, woląc nie wnikać w szczegóły owych występów, wiedząc, że nie na każdym wypadałoby jej być, a o tych, na których nie wypadało, lepiej było nie wiedzieć.
- Oczywiście – rzekła. – Na pewno będę potrzebować farb i pędzli, jeśli, jak mówisz, ma to być duży obraz. – W końcu każdy obraz, oprócz poświęconego mu czasu i talentu, wymagał odpowiednich materiałów, na których mogłaby pracować. Miała tylko nadzieję, że nie będzie jakichś trudności z zaopatrzeniem. Ostatnimi czasy był problem nawet z niektórymi produktami spożywczymi, co jeśli farb też zacznie brakować? Niby to błahy problem w obliczu braku jedzenia, ale trudno jej było sobie wyobrazić, że pewnego dnia musiałaby przestać malować. Oby ta wojna skończyła się jak najszybciej. – Naprawdę myślisz, że mój obraz może się spodobać? – zapytała, a w jej głosie można było wychwycić charakterystyczne dla niej zakompleksienie i brak wiary w swoje możliwości. – Ucieszę się, jak wkrótce znowu nas odwiedzisz – dodała; zawsze cieszyły ją odwiedziny rodziny, przynajmniej tej, którą lubiła. – Może jeszcze chciałbyś ze mną zajrzeć do bliźniąt, zobaczyć jak się mają? – zaproponowała po chwili, kiedy już omówili sprawy związane z obrazem. W końcu, jakby nie patrzeć, Maghnus będący wspólnym kuzynem i jej, i Williama, był dla jej dzieci wujkiem. Cressie, dla której relacje rodzinne zawsze były ważne, chciała żeby i jej dzieci poznawały swoich krewnych i dorastały w świadomości posiadania licznej rodziny.
| zt?
Pokiwała głową z uśmiechem, woląc nie wnikać w szczegóły owych występów, wiedząc, że nie na każdym wypadałoby jej być, a o tych, na których nie wypadało, lepiej było nie wiedzieć.
- Oczywiście – rzekła. – Na pewno będę potrzebować farb i pędzli, jeśli, jak mówisz, ma to być duży obraz. – W końcu każdy obraz, oprócz poświęconego mu czasu i talentu, wymagał odpowiednich materiałów, na których mogłaby pracować. Miała tylko nadzieję, że nie będzie jakichś trudności z zaopatrzeniem. Ostatnimi czasy był problem nawet z niektórymi produktami spożywczymi, co jeśli farb też zacznie brakować? Niby to błahy problem w obliczu braku jedzenia, ale trudno jej było sobie wyobrazić, że pewnego dnia musiałaby przestać malować. Oby ta wojna skończyła się jak najszybciej. – Naprawdę myślisz, że mój obraz może się spodobać? – zapytała, a w jej głosie można było wychwycić charakterystyczne dla niej zakompleksienie i brak wiary w swoje możliwości. – Ucieszę się, jak wkrótce znowu nas odwiedzisz – dodała; zawsze cieszyły ją odwiedziny rodziny, przynajmniej tej, którą lubiła. – Może jeszcze chciałbyś ze mną zajrzeć do bliźniąt, zobaczyć jak się mają? – zaproponowała po chwili, kiedy już omówili sprawy związane z obrazem. W końcu, jakby nie patrzeć, Maghnus będący wspólnym kuzynem i jej, i Williama, był dla jej dzieci wujkiem. Cressie, dla której relacje rodzinne zawsze były ważne, chciała żeby i jej dzieci poznawały swoich krewnych i dorastały w świadomości posiadania licznej rodziny.
| zt?
Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
Męski świat nie był dla każdego. Ułożony pod dyktando sztywnych, jasno określonych zasad, jednocześnie pełny był strefy cienia, w której można było dowolnie lawirować, wyrywając się czarno-białym schematom i tworząc własne zasady, unurzane w przepastnej skali cierpliwej szarości. Ale - trzeba było robić to umiejętnie. Mieć dostatecznie sztywny kręgosłup i silne przekonania, by być wilkiem w owczej skórze, gotowym do obnażenia zębów, a nie zwyczajną owcą, nadstawiającą wiecznie gardła. Spryt, zdecydowanie, wężowe usta; to były przymioty pomagające przetrwać w otoczeniu, które nie miało cierpliwości dla poczucia niższości. I choć wiele można by mówić o zmieniających koleje losu i kształtujących charakter wydarzeniach, sam Maghnus również wskazałby dzieciństwo jako okres, który wywarł na nim największy wpływ - był środkowym synem, któremu uwagę wpierw skradał starszy brat, a następnie młodsze rodzeństwo. Chcąc zostać zauważonym przez rodzinę, musiał nie tylko doścignąć niedościgniony wzór w postaci Brutusa, musiał sięgnąć perfekcji w najczystszej formie. Nigdy nie czuł się pokrzywdzony przez los, doskonale świadom swego uprzywilejowania i korzyści z niego płynących, nigdy również nie dał się wpędzić w zahukanie, w zamian za to umacniając się po prostu dzień po dniu, stopniowo dążąc do nietykalności. Dziś, poza nestorem i ojcem, właściwie nikt nie był już w stanie sprawić, by obce słowa przebiły się dotkliwie przez jego pancerz, po którym nieprzychylne komentarze ludzi nieznaczących spływały jak po kaczce. Życie było za krótkie, by martwić się opiniami, które nie miały żadnej siły sprawczej.
Przytaknął głową ponownie, obraz musiał być znaczących rozmiarów, by nie ginął w tle, tylko był doskonale widoczny nawet z oddalonych od sceny miejsc. Miał być sercem scenografii, elementem, który nada styl całej reszcie. Nie uznawał półśrodków. O zaopatrzenie natomiast było coraz trudniej, chociaż liczył na to, że przetrzebiona dostępność żywności i windowanie cen wszelkiego rodzaju artykułów sprawi, że przybory malarskie staną się zbytkiem luksusu, po które sięgali wyłącznie najbogatsi - a tym samym Cressida będzie miała w czym przebierać.
- Dlaczego miałbym sądzić inaczej? Niewielu współczesnych malarzy może ci dorównać warsztatem - odpowiedział z pełnią przekonania, nie pozostawiając jej miejsca na wątpliwości; wierzył w jej umiejętności, wierzył w to, że wieloletnia praktyka i skupienie na malarstwie przyniosło upragnione efekty, a owoce jej prac były satysfakcjonujące zarówno dla niej samej, jak i odbiorców. Pora, by dzieła Cressidy przestały zdobić prywatne korytarze rezydencji szlachetnie urodzonych i wyszły do szerszego grona, z dumą i przepychem. - Wobec tego będę regularnie monitorował postęp prac - zapewnił gorliwie, po czym nadstawił ucha jej propozycji, którą skwitował szerokim uśmiechem. - Jeśli tylko nie będę im przeszkadzał w popołudniowej drzemce, bardzo chętnie - odpowiedział, zadowolony z faktu, że przy okazji spotkania z Williamem udało mu się nie tylko omówić swe plany z Cressidą, ale i zobaczyć latorośle Fawleyów. Dźwignął się z miękkiego fotela, by podążyć śladem kuzynki do pokoju dziecięcego - krew była gęstsza niż woda.
| zt x 2, dziękuję
Przytaknął głową ponownie, obraz musiał być znaczących rozmiarów, by nie ginął w tle, tylko był doskonale widoczny nawet z oddalonych od sceny miejsc. Miał być sercem scenografii, elementem, który nada styl całej reszcie. Nie uznawał półśrodków. O zaopatrzenie natomiast było coraz trudniej, chociaż liczył na to, że przetrzebiona dostępność żywności i windowanie cen wszelkiego rodzaju artykułów sprawi, że przybory malarskie staną się zbytkiem luksusu, po które sięgali wyłącznie najbogatsi - a tym samym Cressida będzie miała w czym przebierać.
- Dlaczego miałbym sądzić inaczej? Niewielu współczesnych malarzy może ci dorównać warsztatem - odpowiedział z pełnią przekonania, nie pozostawiając jej miejsca na wątpliwości; wierzył w jej umiejętności, wierzył w to, że wieloletnia praktyka i skupienie na malarstwie przyniosło upragnione efekty, a owoce jej prac były satysfakcjonujące zarówno dla niej samej, jak i odbiorców. Pora, by dzieła Cressidy przestały zdobić prywatne korytarze rezydencji szlachetnie urodzonych i wyszły do szerszego grona, z dumą i przepychem. - Wobec tego będę regularnie monitorował postęp prac - zapewnił gorliwie, po czym nadstawił ucha jej propozycji, którą skwitował szerokim uśmiechem. - Jeśli tylko nie będę im przeszkadzał w popołudniowej drzemce, bardzo chętnie - odpowiedział, zadowolony z faktu, że przy okazji spotkania z Williamem udało mu się nie tylko omówić swe plany z Cressidą, ale i zobaczyć latorośle Fawleyów. Dźwignął się z miękkiego fotela, by podążyć śladem kuzynki do pokoju dziecięcego - krew była gęstsza niż woda.
| zt x 2, dziękuję
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pracownia malarska Cressidy
Szybka odpowiedź