Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Oaza
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Oaza
Niedługo po przegnaniu z Azkabanu czarnoksięskiej mocy, na wyspie zaczęło budzić się życie. Drzewa wypuściły szybko, w kilka tygodni przypominając kilkunastoletnie olbrzymy, które rzucały cień na falujące w nadmorskiej wietrze wysokie trawy. Ogromna ilość białej magii wezbranej w tym miejscu zdawała się odżywiać rośliny, wspomagając ich rozrost. Właśnie między nimi wzniesiono pierwsze obozowisko gotowe na przyjęcie uchodźców pochodzących z niemagicznych rodzin, zmuszonych ukrywać się przed nienawistną władzą. Obozowisko nazwane zostało Oazą, przez wielu nazywanych Oazą Harolda lub Oazą Feniksa. Jeden z namiotów zajął zresztą sam Longbottom. Biała magia jest tu nie tylko wyczuwalna, ale i widoczna: jej moc krąży raz za czas pod postacią unoszących się w powietrzu bezpiecznych ciepłych ogników. Wydaje się, że naga ziemia na wyspie jest gorąca - dlatego nisko nad nią, poniżej kolan, na wilgotniejszych terenach wyspy unosi się gęsta mgła. Mówią, że za ten stan rzeczy odpowiadają ostatnie zdarzenia.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Woda skutecznie spowalniała moje kroki, ale nie wygrała z moim refleksem. Kamień wpadł w moją dłoń, a ja zamknąłem go w silnym uścisku. Zanim jednak zdążyłem skierować różdżkę w kierunku stworzenia, ostre szpony wbiły mi się gdzieś pod żebrami, rozszarpując kawałek szaty i skórę. Z mojego gardła wyrwał się krótki krzyk; rana błyskawicznie zapiekła, bardziej niż mógłbym się tego spodziewać.
Ponownie zmobilizowałem swoje mięśnie do pracy, uciekając w głąb pokoju.
- Kim jesteś. Gdzie jest dziewczynka. - Nie mogła przecież być nią. Anomalia robiła wszystko, by namieszać nam w głowach. - Petrificus Totalus! - Wycelowałem różdżką w stworzenie, starając się oddalić od niego jeszcze bardziej i tym samym rozglądając się w poszukiwaniu drogi ucieczki.
Uciekałem w głąb pokoju,
st zaklęcia obniżone o 5
Ponownie zmobilizowałem swoje mięśnie do pracy, uciekając w głąb pokoju.
- Kim jesteś. Gdzie jest dziewczynka. - Nie mogła przecież być nią. Anomalia robiła wszystko, by namieszać nam w głowach. - Petrificus Totalus! - Wycelowałem różdżką w stworzenie, starając się oddalić od niego jeszcze bardziej i tym samym rozglądając się w poszukiwaniu drogi ucieczki.
Uciekałem w głąb pokoju,
st zaklęcia obniżone o 5
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 97
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 97
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Niewyraźne obrazy, skryte za drzwiami, nie mówiły zbyt wiele, lecz sposób dotarcia do środka okazał się - w ostatecznym rozrachunku - odpowiedni. Równocześnie nietrudno było wyczuć anomalię, już nie pierwszy raz jej obecność zaburzyła przestrzeń i wprowadzała ciało w stan ostrożności, by za chwilę rozpłynąć się, jak gdyby nigdy nic. Susanne zmarszczyła brwi, w myślach powtarzając z determinacją Wunjo, kamień, Ben, Emma - na niewiele się to jednak zdało, kiedy przed oczami stanęły znajome sylwetki. Fakty mieszały się, obrażenia psychiczne wciąż były odczuwalne, ale Azkaban wydawał się snem, dziwnym, nierealnym - często je miewała, często rozmyślała o nich i z niemałą fascynacją wspominała fantazyjne obrazy. Rozejrzała się po twarzach, nieco nieprzytomnie, próbując wrócić do tej realności, jakby dopiero przed chwilą zdołała się wybudzić. Była głodna i zmęczona, mimo tego uśmiechnęła się na tę zbiorową radość i świętowanie - czy powinna pamiętać o czyichś urodzinach? O jakiejś okazji? Zerknęła na swoją dłoń - czemu miała w niej różdżkę? Mimo wielu niewiadomych, czuła się tu realniej niż w tym okropnym śnie. Może tego właśnie potrzebowała - wybudzić się z dziwnych wspomnień, odrzucić zieloną galaretę, fioletowe wzgórza, zaciskającą się na szyi Benjamina obręcz i śmierciotulę, wiszącą nad pustym łóżkiem. Spojrzała na brata. Był tu. Był bezpieczny. Podniosły się okrzyki, a na bladą twarz wypłynął skromny uśmiech.
- Umm, taniec? Muszę się napić - powiedziała zgodnie z prawdą, wciąż dręczona pragnieniem i głodem, chcąc ruszyć w kierunku stołu, zdeterminowana ugaszeniem choć jednego z nich przed podjęciem wysiłku, lecz wtedy usłyszała Bertiego - nie mogła wyobrazić sobie lepszego partnera, nawet wiedząc, że nie był biegły w tańcu. Nie miało to znaczenia - uśmiechnęła się do niego szerzej. Była mile zaskoczona. Ostatnimi czasy w większość podobnych aktywności angażował Clarę. - Tylko się napiję. Miałam taki dziwny sen, wiesz? Gdzie Clarence? - zapytała, idąc już do stołu - nie zdołała albo nie zdążyła dostrzec panny Waffling, z którą Bott spędzał ostatnio dużo czasu - zauważyła za to puchar, który chwyciła prędko, wpatrując się w kamień z niedowierzaniem. Naczynie odbijało się w szeroko otwartych oczach. - To był naprawdę dziwny sen - powiedziała słabiej.
Przepraszam za poślizg - nieplanowana przeszkoda życiowa D: Sue zabiera puchar ze stołu
- Umm, taniec? Muszę się napić - powiedziała zgodnie z prawdą, wciąż dręczona pragnieniem i głodem, chcąc ruszyć w kierunku stołu, zdeterminowana ugaszeniem choć jednego z nich przed podjęciem wysiłku, lecz wtedy usłyszała Bertiego - nie mogła wyobrazić sobie lepszego partnera, nawet wiedząc, że nie był biegły w tańcu. Nie miało to znaczenia - uśmiechnęła się do niego szerzej. Była mile zaskoczona. Ostatnimi czasy w większość podobnych aktywności angażował Clarę. - Tylko się napiję. Miałam taki dziwny sen, wiesz? Gdzie Clarence? - zapytała, idąc już do stołu - nie zdołała albo nie zdążyła dostrzec panny Waffling, z którą Bott spędzał ostatnio dużo czasu - zauważyła za to puchar, który chwyciła prędko, wpatrując się w kamień z niedowierzaniem. Naczynie odbijało się w szeroko otwartych oczach. - To był naprawdę dziwny sen - powiedziała słabiej.
Przepraszam za poślizg - nieplanowana przeszkoda życiowa D: Sue zabiera puchar ze stołu
how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
Dłoń Alexandra zacisnęła się na naszyjniku. Rzucone zaklęcie zadziałało. Nicie składającą się na sieć rozerwały się i wypuściły Alexandra prosto w ciemność. Czuł, jak z każdą chwilą przyśpiesza, ciągnięty siłą grawitacji. Widział też kreaturę, która rzuciła się za nim, schodząc po jednej za ścian, na których zawieszona była wcześniejsza pajęczyna. Obrócił się w locie. Z początku wydawało mu się że nicość w którą leciał nie miał końca. Nagle, na dole, zamajaczył mu jasny punkt. Obrócił się ponownie, dostrzegając że kreatura nie odpuszcza na krok, a jego szybkość zdecydowanie zadziwia, nie znajdowała się daleko. Przekoziołkował ponownie. Z każdą chwilą z którą zbliżał się do jasnego punktu rozumiał, że patrzy na Emmę. Ta jednak go nie dostrzegała, zdawała się jaśnieć, rozejrzała się na wszystkie strony, a później ruszyła biegiem, za chwilę miała całkowicie zniknąć. Alex niezmiennie spadał, a pajęcza kreatura podążała za nim.
Lucinda zeszła ze schodów, znajdując się z wejściu nad którym niezmiennie znajdował się napis. Rydwan minął przejście i skierował się w dół schodów. Rzucone zaklęcie zajarzyło koniec jej różdżki jasnym światłem, poczuła lekki drżenie różdżki i nagle, w nikłym świetle dostrzegła Emmę. Emmę siedzącą na krześle, jednym z takich, do którego sama przed chwilą była przywiązana. Nie widziała czy ktoś znajduje się po jej bokach, widok jednak rozmył się. Szare kamienne ściany. Nic poza nimi. Nie było dalszej drogi. Do uszu Lucindy ponownie doszedł dźwięk kopyt, odbijających się od kamiennych stopni.
Bertie zdecydował się na wybranie niedźwiedzia. Gdy zmierzał w jego kierunku łoś nie spuszczał z niego spojrzenia. Dopiero gdy Bott wspiął się na niedźwiedzia. A rogacza dosiadł jeden z mężczyzn zwierze odwróciło spojrzenie kierując wzrok przed siebie. Cukiernik czuł pod palcami futro niedźwiedzia. Wszyscy, czekali na start, gdy ten rozbrzmiał zwierzęta zerwały się do biegu.
Jeźdżcy posiadają biegłość jeździectw na poziomie I
Łoś posiada zwinność 30, Wilk 25, Niedźwiedź 20,
Wyścig wygrywa ten z jeźdzców, który jako pierwszy uzbiera 200 punktów, do rzutów doliczana jest zwinność zwierząt.
Brak biegłości skutkuje z trudnościami z utrzymaniem się na zwierzęciu w każdej turze w której trwa wyścig należy rzucić kością K10, wyrzucenie 1 oznacza upadek.
Podczas wyścigu masz prawo korzystać z różdżki co oznacza, że dopuszczalnym działaniem na jedną turę jest rzut na bieg zwierzęcia i jedno dodatkowe działanie
Jackie rzuciła zaklęcie z powodzeniem jednak w chwili gdy tylko wypowiedziała zaklęcie poczuła, ja magia anomalii atakuje ją. Napiera mimo prędkości z jaką ciągnęła ją różdżka. Dotarła na miejsce pierwsza. Jednak przed kopułą pojawiła się sylwetka. Wysoka, chuda, wyprostowana. Wiele, wiele wyższa od niej. Widziała ją jedynie od spodu. Dłoń mężczyzny zacisnęła się na gardle i uniosła Jackie do góry. Jej stopy straciły podłoże. Oczy zaszły łzami. Uścisk jednak znikł całkowicie. Tak samo gwałtownie, jak się pojawił. Aurorka oddychała ciężko, łapiąc powietrze. Stała przed kolumną, na której znajdowało się pudełko. Pamiętała ostrzeżenie mężczyzny. Wokół nie było śladu po postawnym mężczyźnie, wilku czy kruku.
- Możesz odejść, nie uiściwszy ceny. Nie zabrawszy nagrody. - usłyszała jak echo jego głos. Czuła, jak jej podłoże drży, jak magia anomalii napiera mocniej, zbierając się do ataku.
Benjamin wpatrywał się w martwe ciało towarzyszki. Widział, jak pochłania je żywa ściana. Jak wystające z niej dłonie rozrywają ją coraz mocniej. Krew pod ścianą zbierała się w kałużę, która z każdą chwilą zajmowała coraz więcej miejsca. Klon Bena spojrzał na niego z początku z niezrozumieniem, by za chwilę unieść lekko brwi ku górze.
- Tobą, czy to nie oczywiste? - zapytał spokojnie, przekrzywiając lekko głowę. - Prawdziwym tobą. Tym przed którym uciekasz i którego się boisz. Oh, nie mogę się doczekać, żeby poznać ich wszystkich samemu. - stwierdził po prostu. Wright czuł, jak siły opuszczają go, jak każda kolejna chwila przynosi mu trudność w zbieraniu myśli. Uderzenie w ścianę zadrapało naskórek jego dłoni, jednak - jeśli coś stało się jemu sobowtórowi, nie pokazał tego. Jego twarz pozostała niewzruszona. Gdy Ben rzucił zaklęcie poczuł zawirowania magii, olbrzymią moc anomalii, która kieruje się w jego stronę. Ostrą, wściekłą. Uderzającą obok, w ścianę która pochłaniała Jackie. Ścianę, po której pozostała jedynie ciemna dziura. Anomalia ominęła go, choć Wright był pewien, że mknęła prosto w jego kierunku. Jego sobowtór w tylko uniósł różdżkę, jednak opuścił ją, gdy zaklęcie pomknęło obok. Zmrużył lekko oczy, po czym uśmiechnął się krzywo i ruszył w kierunku dziury, którą zrobiła anomalia. - Ciekawe, dokąd prowadzi. - zastanowił się głośno, jednak nie wszedł w nią. - Wskoczmy w nią. - zaproponował i odwrócił się w kierunku Wrighta. -Lamino! - wybrał, wskazując na niego różdżką. Zaklęcie pomknęło w kierun ku Wrighta, było jednak niecelne. Minęło go o milimetry. Klon uniósł dłoń i podrapał się po karku wzruszając ramionami.
Fred poczuł ból rozchodzący się po ciele. Ból i trucizna, która z każdą chwilą zaczynała rozprzestrzeniać się w krwiobiegu. Posiadał jednak kamień. Stwór spoglądał w jego kierunku, szykując się do kolejnego ataku. Jego górna warga unosiła się ku górze, ukazując ludzkie zęby.
- szaaa... - wydobyło się z ust, głos brzmiał dziecięco, jednak widocznie ciężko litery wychodziły spomiędzy warg. Jakby od dawna nie używał języka, czy jakiejkolwiek formy komunikacji werbalnej. - zaaa kraadzi jes karrra. - wydobyło się w końcu z gardła kreatury. Ostre wystające z ciała macki zatańczyły wokół. Nie powiedziało nic więcej. Gdy wiązka zaklęcia pomknęła w kierunku kreatury, to uniosło się i opadło, chcąc skryć w wodzie. Co udało jej się wykonać. Wiązka zaklęcie przecięła wodę i zniknęła w niej. Dziwaczna istota znów rzuciła się do ataku. Celując w klatkę piersiową Foxa.
Potężny cios w klatkę piersiową - tutaj kości
Susanne znalazła się w sali przepełnionej znajomymi twarzami. Widziała ich wszystkich, swoich przyjaciół, najbliższego brata.
- Wody, piwa kremowego, czego mocniejszego? Co chcesz, Susie? - zapytał, kierując się do stołu w zamiarze mając podać jej napój, którego sobie zażyczy. Bertie na jej pytanie obrócił się poszukując wspomnianej kobiety - Tam. - zawyrokował wskazując ją krótko ręką. Stała dalej przy jednym ze stołów. Kiedy ją dostrzegła uniosła wargi i pomachała jej z daleka. Gdy Susanne złapała za puchar w sali zrobiło się cicho. Bertie z opóźnieniem dostrzegł co zrobiła. - To nagroda, Susanne! - mruknął zabierając jej naczynie z dłoni i odstawiając na stół. Rozmowy znów rozbrzmiały wraz z muzyką i śmiechem który wypełniał salę. - Tylko zwycięzcy mogą go dotykać. Tamband mówił, że puchar ma ponurą historię, ponoć ten kto go wygrał i dostał, oddał też część siebie. - wzruszył ramionami i zaśmiał się spoglądając w stronę mężczyzny, który siedział niedaleko muzyków, przyglądając się jej wnikliwym spojrzeniem. - Bajki na dobranoc. Masz pij. - powiedział wciskając jej w dłoń szklankę z wodą. - Tylko szybko, zaczyna się. - dodała podekscytowany, przebierając nogami. Muzyka ucichła, a pary zaczęły gromadzić się na przestrzeni między stołami czekając na pierwsze takty.
Susanne, jeśli bierzesz udział w pojedynku tanecznym rzucasz kością, ST to 80, do rzutu doliczana jest biegłość tańca(dowolnego)
- osłabienie od naszynika zabiera PŻ co turę
- starajcie się podejmować jedną akcję na post, chyba że zostanie powiedziane inaczej. Jeśli próbujecie kilku, pierwszą powinna być ta najważniejsza. I ta będzie brana pod uwagę
Jackie, kolumna znajduje się 9 metrów od ciebie, wilk ma zwinność: 25 żwytoność: 200
Fred sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alex 30 sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: nieznane
Ben sprawność klona: 40, dodatkowa umiejętności: nieznane
Działające zaklęcia:
-
Na odpis czekam do: 25.05.do godziny 12:00
od tego momentu obowiązuje was kość Anomalie - Azkaban
Bardzo mocno, gorąco i najpiękniej na świecie proszę o to, żeby postarać się o nie odpisywanie w ostatnim momencie.
Lucinda zeszła ze schodów, znajdując się z wejściu nad którym niezmiennie znajdował się napis. Rydwan minął przejście i skierował się w dół schodów. Rzucone zaklęcie zajarzyło koniec jej różdżki jasnym światłem, poczuła lekki drżenie różdżki i nagle, w nikłym świetle dostrzegła Emmę. Emmę siedzącą na krześle, jednym z takich, do którego sama przed chwilą była przywiązana. Nie widziała czy ktoś znajduje się po jej bokach, widok jednak rozmył się. Szare kamienne ściany. Nic poza nimi. Nie było dalszej drogi. Do uszu Lucindy ponownie doszedł dźwięk kopyt, odbijających się od kamiennych stopni.
Bertie zdecydował się na wybranie niedźwiedzia. Gdy zmierzał w jego kierunku łoś nie spuszczał z niego spojrzenia. Dopiero gdy Bott wspiął się na niedźwiedzia. A rogacza dosiadł jeden z mężczyzn zwierze odwróciło spojrzenie kierując wzrok przed siebie. Cukiernik czuł pod palcami futro niedźwiedzia. Wszyscy, czekali na start, gdy ten rozbrzmiał zwierzęta zerwały się do biegu.
Jeźdżcy posiadają biegłość jeździectw na poziomie I
Łoś posiada zwinność 30, Wilk 25, Niedźwiedź 20,
Wyścig wygrywa ten z jeźdzców, który jako pierwszy uzbiera 200 punktów, do rzutów doliczana jest zwinność zwierząt.
Brak biegłości skutkuje z trudnościami z utrzymaniem się na zwierzęciu w każdej turze w której trwa wyścig należy rzucić kością K10, wyrzucenie 1 oznacza upadek.
Podczas wyścigu masz prawo korzystać z różdżki co oznacza, że dopuszczalnym działaniem na jedną turę jest rzut na bieg zwierzęcia i jedno dodatkowe działanie
Jackie rzuciła zaklęcie z powodzeniem jednak w chwili gdy tylko wypowiedziała zaklęcie poczuła, ja magia anomalii atakuje ją. Napiera mimo prędkości z jaką ciągnęła ją różdżka. Dotarła na miejsce pierwsza. Jednak przed kopułą pojawiła się sylwetka. Wysoka, chuda, wyprostowana. Wiele, wiele wyższa od niej. Widziała ją jedynie od spodu. Dłoń mężczyzny zacisnęła się na gardle i uniosła Jackie do góry. Jej stopy straciły podłoże. Oczy zaszły łzami. Uścisk jednak znikł całkowicie. Tak samo gwałtownie, jak się pojawił. Aurorka oddychała ciężko, łapiąc powietrze. Stała przed kolumną, na której znajdowało się pudełko. Pamiętała ostrzeżenie mężczyzny. Wokół nie było śladu po postawnym mężczyźnie, wilku czy kruku.
- Możesz odejść, nie uiściwszy ceny. Nie zabrawszy nagrody. - usłyszała jak echo jego głos. Czuła, jak jej podłoże drży, jak magia anomalii napiera mocniej, zbierając się do ataku.
Benjamin wpatrywał się w martwe ciało towarzyszki. Widział, jak pochłania je żywa ściana. Jak wystające z niej dłonie rozrywają ją coraz mocniej. Krew pod ścianą zbierała się w kałużę, która z każdą chwilą zajmowała coraz więcej miejsca. Klon Bena spojrzał na niego z początku z niezrozumieniem, by za chwilę unieść lekko brwi ku górze.
- Tobą, czy to nie oczywiste? - zapytał spokojnie, przekrzywiając lekko głowę. - Prawdziwym tobą. Tym przed którym uciekasz i którego się boisz. Oh, nie mogę się doczekać, żeby poznać ich wszystkich samemu. - stwierdził po prostu. Wright czuł, jak siły opuszczają go, jak każda kolejna chwila przynosi mu trudność w zbieraniu myśli. Uderzenie w ścianę zadrapało naskórek jego dłoni, jednak - jeśli coś stało się jemu sobowtórowi, nie pokazał tego. Jego twarz pozostała niewzruszona. Gdy Ben rzucił zaklęcie poczuł zawirowania magii, olbrzymią moc anomalii, która kieruje się w jego stronę. Ostrą, wściekłą. Uderzającą obok, w ścianę która pochłaniała Jackie. Ścianę, po której pozostała jedynie ciemna dziura. Anomalia ominęła go, choć Wright był pewien, że mknęła prosto w jego kierunku. Jego sobowtór w tylko uniósł różdżkę, jednak opuścił ją, gdy zaklęcie pomknęło obok. Zmrużył lekko oczy, po czym uśmiechnął się krzywo i ruszył w kierunku dziury, którą zrobiła anomalia. - Ciekawe, dokąd prowadzi. - zastanowił się głośno, jednak nie wszedł w nią. - Wskoczmy w nią. - zaproponował i odwrócił się w kierunku Wrighta. -Lamino! - wybrał, wskazując na niego różdżką. Zaklęcie pomknęło w kierun ku Wrighta, było jednak niecelne. Minęło go o milimetry. Klon uniósł dłoń i podrapał się po karku wzruszając ramionami.
Fred poczuł ból rozchodzący się po ciele. Ból i trucizna, która z każdą chwilą zaczynała rozprzestrzeniać się w krwiobiegu. Posiadał jednak kamień. Stwór spoglądał w jego kierunku, szykując się do kolejnego ataku. Jego górna warga unosiła się ku górze, ukazując ludzkie zęby.
- szaaa... - wydobyło się z ust, głos brzmiał dziecięco, jednak widocznie ciężko litery wychodziły spomiędzy warg. Jakby od dawna nie używał języka, czy jakiejkolwiek formy komunikacji werbalnej. - zaaa kraadzi jes karrra. - wydobyło się w końcu z gardła kreatury. Ostre wystające z ciała macki zatańczyły wokół. Nie powiedziało nic więcej. Gdy wiązka zaklęcia pomknęła w kierunku kreatury, to uniosło się i opadło, chcąc skryć w wodzie. Co udało jej się wykonać. Wiązka zaklęcie przecięła wodę i zniknęła w niej. Dziwaczna istota znów rzuciła się do ataku. Celując w klatkę piersiową Foxa.
Potężny cios w klatkę piersiową - tutaj kości
Susanne znalazła się w sali przepełnionej znajomymi twarzami. Widziała ich wszystkich, swoich przyjaciół, najbliższego brata.
- Wody, piwa kremowego, czego mocniejszego? Co chcesz, Susie? - zapytał, kierując się do stołu w zamiarze mając podać jej napój, którego sobie zażyczy. Bertie na jej pytanie obrócił się poszukując wspomnianej kobiety - Tam. - zawyrokował wskazując ją krótko ręką. Stała dalej przy jednym ze stołów. Kiedy ją dostrzegła uniosła wargi i pomachała jej z daleka. Gdy Susanne złapała za puchar w sali zrobiło się cicho. Bertie z opóźnieniem dostrzegł co zrobiła. - To nagroda, Susanne! - mruknął zabierając jej naczynie z dłoni i odstawiając na stół. Rozmowy znów rozbrzmiały wraz z muzyką i śmiechem który wypełniał salę. - Tylko zwycięzcy mogą go dotykać. Tamband mówił, że puchar ma ponurą historię, ponoć ten kto go wygrał i dostał, oddał też część siebie. - wzruszył ramionami i zaśmiał się spoglądając w stronę mężczyzny, który siedział niedaleko muzyków, przyglądając się jej wnikliwym spojrzeniem. - Bajki na dobranoc. Masz pij. - powiedział wciskając jej w dłoń szklankę z wodą. - Tylko szybko, zaczyna się. - dodała podekscytowany, przebierając nogami. Muzyka ucichła, a pary zaczęły gromadzić się na przestrzeni między stołami czekając na pierwsze takty.
Susanne, jeśli bierzesz udział w pojedynku tanecznym rzucasz kością, ST to 80, do rzutu doliczana jest biegłość tańca(dowolnego)
- osłabienie od naszynika zabiera PŻ co turę
- starajcie się podejmować jedną akcję na post, chyba że zostanie powiedziane inaczej. Jeśli próbujecie kilku, pierwszą powinna być ta najważniejsza. I ta będzie brana pod uwagę
Jackie, kolumna znajduje się 9 metrów od ciebie, wilk ma zwinność: 25 żwytoność: 200
Fred sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alex 30 sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: nieznane
Ben sprawność klona: 40, dodatkowa umiejętności: nieznane
Działające zaklęcia:
-
Na odpis czekam do: 25.05.do godziny 12:00
od tego momentu obowiązuje was kość Anomalie - Azkaban
- Żywotność:
- Benjamin 230/370 -15 [15(elektryczne), 30(psychiczne), 80(osłabienie)]
Frederick 155/270 -20 [15(elektryczne) 30(psychiczne), 35(psychiczne), 30(cięte), 5(zatrucie)]
Alexander 125/220 -20 [30(psychiczne), 35(psychiczne) 30(cięte)]
Bertie 130/220, -20 [15(elektryczne), 40(cięta/szarpane), 35(psychiczne)]
Lucinda 181/181 → 207/272 -10 [30(psychiczne), 35(psychiczne)]
Jackie 211/211 → 207/317-15 [30(psychiczne), 35(psychiczne), (35) cięte)]
Susanne 165/230 -10 [30(psychiczne), 35(psychiczne)]
- Ekwipunek:
Ben: lusterko dwukierunkowe (z Samuelem), - Mieszanka antydepresyjna (1 porcje, stat. 20
- Eliksir znieczulający (1 porcje, stat. 20, moc +5)
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcje, stat. 20)
- Kameleon, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir kociego kroku, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (stat. 12, 1 porcje)
- przedmioty z bonusami, maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 5), maść żywokostowa (1 porcja, stat. 0), Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 21), Eliksir garota (1 porcje, stat. 21), propeller żądlibąkowy x2; oprócz tego paczka papierosów, piersiówka Bez Dna
Frederick: kamień, Różdżka, pierścień Zakonu Feniksa, bransoletka z włosem syreny (+3 do zwinności), fluoryt (+1 do OPCM)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 0)
- wieczny płomień (1 porcja, stat. 29, moc +10)
- eliksir lodowego płaszcza (1 porcja, stat. 29)
- czyścioszek (1 porcja, stat. 29)
- eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 15)
- Wężowe usta (1 porcje, stat. 29)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir byka (1 porcja, stat. 30, moc +10)
- Felix Felicis (1 porcja, uwarzony 01.09, moc = 113)
Alexander: naszynik, różdżka, pierścień Zakonu Feniksa, czerwony kryształ, fluoryt, bransoleta z włosów syreny, tabliczka czekolady, butelka wody.
Torba z eliksirami:
- antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 0)
- eliksir kociego wzroku (2 porcje, stat. 23, moc = 104)
- eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 5)
- marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 23)
- wywar ze szczuroszczeta (2 porcje, stat. 5)
- maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 23)
- złoty eliksir (3 porcje, stat. 23, moc = 108)
- eliksir niezłomności (3 porcje, stat. 23, moc = 106)
- eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117)
- eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 5)
- eliksir przeciwbólowy (2 porcje, stat. 7)
- eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 5)
- eliksir wzmacniający krew (1 porcja, stat. 7)
Bertie: brosza z alabastrowym jednorożcem, propeller żądlibąkowy, czosnkowy amulet, wabik na wilkołaki, różdżka mugolskie bzdety: scyzoryk, zapalniczka, latarka,
eliksir niezłomności (stat. 0),
wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (stat. 30)
wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (stat. 30, moc +10)
eliksir ożywiający stat. 15
Lucinda: eliksir znieczulający od Asbjorna (1), eliksir wzmacniający krew. eliksir kociego kroku (1), eliksir niezłomności (1), antidotum podstawowe (1), różdżkę.
Jackie: różdżkę, 4 tabliczki czekolady,amulet z jeleniego poroża (przekazany Emmie), maść z wodnej gwiazdy (stat. 15, 2 porcje), eliksir kociego kroku (stat. 15, 3 porcje), eliksir Garota (2 porcje, stat. 29), eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 0)
Susanne: miotła dobrej jakości(Frederica - w torbie) różdżka, fluoryt, koral zmiennokształtny, magiczna torba i w niej: miotła (zwykła) oraz miotła Foxa, zawinięty i zabezpieczony nóż (bez bonusów, nie ze sklepiku MG), lina, woda w szklanej butelce, siedem pustych fiolek, woreczek z ciasteczkami, tabliczka czekolady, notatnik, pióro oraz eliksiry:
- Smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5)
- Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 5)
- Pasta na odmrożenia (1 porcja, stat. 5)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 5)
- Czyścioszek (1 porcja, stat. 5)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir niezłomności (2 porcje, stat. 5)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 5)
- Złoty eliksir (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir Garota (1 porcja)
- Eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 35, moc +5)
- Antidotum podstawowe (stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir kociego kroku x1 (stat. 20, 117 oczek)
- Eliksir niezłomności x1 (stat. 23, moc = 106)
- Eliksir kociego wzroku x1 (stat. 23, moc = 104)
- Eliksir byka (2 porcje, stat. 30, moc +10)
- Eliksir lodowego płaszcza (2 porcje, stat. 30)
- Eliksir kurczący (1 porcja, stat. 5)
- Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 5)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir volubilis (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 15)
- Eliksir ochrony (2 porcje, stat. 30)
- Tabela żywotności Lucindy:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 272żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 220 - 244 71-80% brak -10 193 - 219 61-70% brak -15 165 - 192 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 138 - 164 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 111 - 137 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 84 - 110 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 57 - 83 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 56 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
- Żywotność Jackie:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 317żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 256 - 285 71-80% brak -10 225 - 255 61-70% brak -15 193 - 224 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 161 - 192 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 129 - 160 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 98 - 128 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 66 - 97 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 65 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
Bardzo mocno, gorąco i najpiękniej na świecie proszę o to, żeby postarać się o nie odpisywanie w ostatnim momencie.
Zaciskając dłonie na naszyjniku i różdżce poczuł, jak nici pod nim pękają; znów spadał w ciemną otchłań. Cicho liczył na to, że potwór również podzieli jego los, lecz czarodziej zdecydowanie się przeliczył. Pająk sunął za nim jak cień, biegnąc po pionowej ścianie w dół. Farley przekoziołkował, tracąc bestię na moment z oczu, lecz wtedy zobaczył niewielkie światełko. Nie zdołał mu się jednak uważniej przyjrzeć, nim znów nie szarpnęło nim w powietrzu. I jeszcze raz. Tym razem jednak wytężył wzrok i dostrzegł, że jasny kształt jest Emmą, która biegła przed siebie, powoli zaczynając umykać mu z pola widzenia.
- Emma! - zawołał dziewczynkę, wciąż lecąc w dół. Miał teraz trzy problemy, z którymi jakoś musiał sobie poradzić. Raz: spadał. I jeżeli nie chciał zaraz zostać najbardziej płaskim i nieprzydatnym - bo martwym - Gwardzistą to powinien coś z tym zrobić. Dwa, nadal sunął za nim pajęczy potwór, którego zdecydowanie wolałby wyeliminować prędzej niż później. Trzy, musiał złapać Emmę - o ile tylko dziewczynka była prawdziwa. Jednak, żeby podołać wyzwaniom numer dwa i trzy powinien w ogóle żyć - dlatego wymierzył różdżką w samego siebie, wymawiając inkantację zaklęcia.
- Lento!
- Emma! - zawołał dziewczynkę, wciąż lecąc w dół. Miał teraz trzy problemy, z którymi jakoś musiał sobie poradzić. Raz: spadał. I jeżeli nie chciał zaraz zostać najbardziej płaskim i nieprzydatnym - bo martwym - Gwardzistą to powinien coś z tym zrobić. Dwa, nadal sunął za nim pajęczy potwór, którego zdecydowanie wolałby wyeliminować prędzej niż później. Trzy, musiał złapać Emmę - o ile tylko dziewczynka była prawdziwa. Jednak, żeby podołać wyzwaniom numer dwa i trzy powinien w ogóle żyć - dlatego wymierzył różdżką w samego siebie, wymawiając inkantację zaklęcia.
- Lento!
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Lucinda nie wiedziała gdzie się znajduje, ani gdzie powinna skierować swoje kroki. Wiedziała jednak, że musi znaleźć Emmę i kamień. Kiedy koniec jej różdżki rozświetlił się delikatnym blaskiem blondynka dostrzegła znajdującą się na krześle Emmę. Tym samym krześle, na którym jeszcze niedawno sama siedziała. Szlachcianka pamiętała ból i niemoc jaką czuła. Nie chciała tego samego dla dziewczynki. Teraz jednak wiedziała, że to tylko jej wyobraźnia płata figle. Nie mogło tu być Emmy, to było niemożliwe. Obraz rozmył się i zamiast dziewczynki Lucinda widziała już tylko kamienną ścianę.
Była zła. Co mogła zrobić? Jak znaleźć to czego potrzebowali? Czas uciekał, a Ben pozostawał ciągle pod wpływem naszyjnika. Nie zastanawiając się dłużej ponownie skierowała swoje kroki na schody, z których przyszła. Do jej uszu dobiegł dźwięk rydwanu i Lucinda postanowiła tym razem na niego poczekać. Może to on był kluczem do rozwiązania całej sprawy? Może to on miał ją zaprowadzić do miejsca docelowego? Nie wiedziała czy jej myślenie jej zgodne z czymkolwiek, ale wiedziała, że musi próbować. Dlatego kiedy rydwan pojawił się obok niej postanowiła do niego wskoczyć. Nic innego nie przychodziło jej na myśl w tej szalonej sytuacji.
Była zła. Co mogła zrobić? Jak znaleźć to czego potrzebowali? Czas uciekał, a Ben pozostawał ciągle pod wpływem naszyjnika. Nie zastanawiając się dłużej ponownie skierowała swoje kroki na schody, z których przyszła. Do jej uszu dobiegł dźwięk rydwanu i Lucinda postanowiła tym razem na niego poczekać. Może to on był kluczem do rozwiązania całej sprawy? Może to on miał ją zaprowadzić do miejsca docelowego? Nie wiedziała czy jej myślenie jej zgodne z czymkolwiek, ale wiedziała, że musi próbować. Dlatego kiedy rydwan pojawił się obok niej postanowiła do niego wskoczyć. Nic innego nie przychodziło jej na myśl w tej szalonej sytuacji.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
- Nie jesteś mną, psidwacza szczyno - wychrypiał, nie odrywając wzroku do niknącej w ścianie Jackie; od przyjaciółki pożeranej żywcem przez...przez tą pieprzoną anomalię. To, gdzie się znajdował, w ogóle nie przypominało Azkabanu, raczej wątpliwej jakości park rozrywki z tunelem strachów. Coraz mocniej denerwowało go towarzystwo klona, z każdą chwilą słabł też przez przeklęty naszyjnik; gubił się zarówno w korytarzach, jak i w rozwiązaniach, nie miał żadnych wskazówek ani wytycznych, nie wiedział, gdzie byli pozostali: lęk i wściekłość narastały coraz szybciej. Uniósł wyżej różdżkę, słysząc ciętą inkantację, ale promień nie ugodził go serią noży w pierś. - Sam skacz, patafianie - warknął; klon nie był mu do niczego przydatny, w niczym nie pomagał: czy naprawdę tak postrzegał sam siebie? Jako przeszkodę a nie wsparcie? - Petrificus totalus! - prawie wrzasnął, celując w mężczyznę, chcąc go unieruchomić a potem zatłuc gołymi rękami - miał nadzieję, że to przyniosłoby mu wolność od ciążącego naszyjnika i odsunęłoby groźbę poznania sobowtóra z resztą grupy zakonników.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Choć stwór wyrażał się niezdarnie, zrozumiałem, że musiało chodzić o kamień, który trzymałem w dłoni. Nie zamierzałem go jednak oddawać. Silna wiązka zaklęcia pomknęłą w kierunku stworzenia - a to bez większego wysiłku zatopiło się pod wodą, unikając działania magii. Przesuwałem się jeszcze bardziej w głąb pokoju, licząc na to, że gdzieś w jego głębi znajdzie się bardziej suche miejsce. Najwyraźniej woda sprzyjała kreaturze, która podążąła za mną. I z bezsprzeczną precyzją wymierzyła kolejny cios.
- Protego! - zażądałem.
- Protego! - zażądałem.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 11
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 11
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Musiało się udać. Musiało, bo nie wiedziała, co zrobiłaby, gdyby jednak zaklęcie nie wypłynęło z jej ciała powiedzione różdżką. Gdy poczuła moment poderwania przez drewno, mięśnie brzucha spięły się, jakby przewidywały, że za chwilę stanie się coś, co będzie wymagało najwyższego skupienia. Szybko jednak wydedukowała, że to było coś zupełnie innego. Ta siła, drżenie mięśnie pod naporem silnego uścisku, magicznego, niewytłumaczalnego. Dotarła przed wilkiem – spełniła warunek umowy; to, że zrobiła to nie według standardowego sposobu. Nie mogła równać się ze zwierzęciem tak silnym i zwinnym. Nie było dla niej szans bez magii.
Wyciągała już dłoń po szkatułkę, pewna tego, że udało jej się, kiedy nagle coś zdusiło ją w uścisku i gwałtownie podniosło do góry. Nie mogła wziąć oddechu, dłonie za wszystkich sił usiłowały poluzować silne palce, nogi majtały się w powietrzu. Mijały sekundy, które były dla niej wiecznością. I nagle wszystko puściło. Upadła na kolana, w panice wydzierając tej dziwnej rzeczywistości świszczące oddechy. Zaczęła kaszleć w odpowiedzi na podrażnione gardło. Obejrzała się, we mgle szukając agresora, ale nikogo dookoła niej nie było. Usłyszała za to głos.
– Nie. Nie! Nie, oddaj mi kamień, ty parszywy tytanie!!! – wrzasnęła, zaraz wstając chwiejnie i chwytając za szkatułkę, którą, nie patrząc na środki ostrożności, spróbowała otworzyć. Chmury stawały się niestabilne, drżały pod jej stopami. – Wygrałam!
Wyciągała już dłoń po szkatułkę, pewna tego, że udało jej się, kiedy nagle coś zdusiło ją w uścisku i gwałtownie podniosło do góry. Nie mogła wziąć oddechu, dłonie za wszystkich sił usiłowały poluzować silne palce, nogi majtały się w powietrzu. Mijały sekundy, które były dla niej wiecznością. I nagle wszystko puściło. Upadła na kolana, w panice wydzierając tej dziwnej rzeczywistości świszczące oddechy. Zaczęła kaszleć w odpowiedzi na podrażnione gardło. Obejrzała się, we mgle szukając agresora, ale nikogo dookoła niej nie było. Usłyszała za to głos.
– Nie. Nie! Nie, oddaj mi kamień, ty parszywy tytanie!!! – wrzasnęła, zaraz wstając chwiejnie i chwytając za szkatułkę, którą, nie patrząc na środki ostrożności, spróbowała otworzyć. Chmury stawały się niestabilne, drżały pod jej stopami. – Wygrałam!
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
Czuła się trochę dziwnie, kiedy zainteresowanie koncentrowało się wokół niej, w dodatku wciąż usilnie próbowała przypomnieć sobie, z jakiej okazji wszyscy się tu zgromadzili. Spojrzała na Artemisa, słysząc jego szybką odpowiedź, mimowolnie zastanawiając się, jak odnajduje się wśród obecnych - wyczuwali swoje nastroje z łatwością, znali się przecież prawie na wylot, bliźniaczą więź Susanne uważała za naprawdę wyjątkową, teraz jednak nie była w stanie wyczytać zbyt wiele i było to uczucie nieco alarmujące. Szybko zwaliła to na nieswoje samopoczucie, odpowiadając bratu łagodnym głosem - Woda będzie w porządku - jakim cudem wyrwał się z pytaniem w tym tłumie?
Moment później podążyła spojrzeniem za wskazówką Bertiego, odnajdując Clarę po drugiej stronie sali. Odwzajemniła uśmiech, nabierając jeszcze większej podejrzliwości, lecz milczała. Ostatecznie wszystko dało się jakoś wytłumaczyć, prawda? Ostatnio tak przywykła do widoku tej dwójki razem... Cóż, zdecydowanie nie powinna się wtrącać. Serce zadrżało lekko, kiedy pozwoliła sobie na zbyt wiele rozmyślań, zaś jeszcze szybciej załomotało, gdy salę spowiła przenikliwa cisza, uzupełniona słowami cukiernika. To nagroda, Susanne - oczy otworzyły się szeroko ze zdumienia, na które złożyło się nie tyle istnienie samej nagrody - och, uwielbiała się zakładać i wygrywać konkursy! - ale jej forma (co to był w ogóle za przepych?), ten kryształ, przywodzący na myśl naszyjnik, a ponad tym wszystkim Bott, używający jej pełnego imienia. Oniemiała na dobrą chwilę, szybkim spojrzeniem obejmując zdobne naczynie. - Tamband? - zapytała, reagując na niepokojącą historię. Na stepujące płaszczki, co jeszcze? Przenikliwy wzrok nieznajomego wcale nie pomógł w rozluźnieniu - wbiła w niego niebieskie tęczówki, nie mogąc powstrzymać lekkiego zmarszczenie brwi. - Więc to sprawdzimy. Dostanę ten puchar - powiedziała cicho, ale z determinacją, mimowolnie zerkając znów na mężczyznę, przyczajonego przy muzykach. Chyba nie miała wyjścia. To miejsce wydawało jej się realne, ale wszystko było jakieś dziwne. Bertie był. Może to nie Bertie? Może to Bortie Bett? Wyrwał ją z kolejnego zamyślenia (ile razy słyszała, że powinna zejść na ziemię? Teraz chyba był dobry moment), kolejny raz zaskakując, wciskając w dłoń szklankę - woda zakołysała się, ochlapując dłoń, ostatecznie wyślizgnęła się spomiędzy uścisków, nim Sue zdążyła uchwycić ją i upić choćby łyk. Skwitowała to westchnieniem.
- Nieważne, chodź - mruknęła, postanawiając nie zadawać pytań, bo zbyt wiele gromadziło się w kolejce. Odetchnęła tylko głęboko, zamierzając podjąć wyzwanie i dać porwać się muzyce. Taniec był dla niej najbardziej naturalną rzeczą w tej sali, w codziennych warunkach nie potrzebowała do niego nawet dźwięków - poruszała się, jak w duszy grało. Nie mogli przegrać. Nie mogła przegrać.
| taniec współczesny II (+60), tańczę więc
Moment później podążyła spojrzeniem za wskazówką Bertiego, odnajdując Clarę po drugiej stronie sali. Odwzajemniła uśmiech, nabierając jeszcze większej podejrzliwości, lecz milczała. Ostatecznie wszystko dało się jakoś wytłumaczyć, prawda? Ostatnio tak przywykła do widoku tej dwójki razem... Cóż, zdecydowanie nie powinna się wtrącać. Serce zadrżało lekko, kiedy pozwoliła sobie na zbyt wiele rozmyślań, zaś jeszcze szybciej załomotało, gdy salę spowiła przenikliwa cisza, uzupełniona słowami cukiernika. To nagroda, Susanne - oczy otworzyły się szeroko ze zdumienia, na które złożyło się nie tyle istnienie samej nagrody - och, uwielbiała się zakładać i wygrywać konkursy! - ale jej forma (co to był w ogóle za przepych?), ten kryształ, przywodzący na myśl naszyjnik, a ponad tym wszystkim Bott, używający jej pełnego imienia. Oniemiała na dobrą chwilę, szybkim spojrzeniem obejmując zdobne naczynie. - Tamband? - zapytała, reagując na niepokojącą historię. Na stepujące płaszczki, co jeszcze? Przenikliwy wzrok nieznajomego wcale nie pomógł w rozluźnieniu - wbiła w niego niebieskie tęczówki, nie mogąc powstrzymać lekkiego zmarszczenie brwi. - Więc to sprawdzimy. Dostanę ten puchar - powiedziała cicho, ale z determinacją, mimowolnie zerkając znów na mężczyznę, przyczajonego przy muzykach. Chyba nie miała wyjścia. To miejsce wydawało jej się realne, ale wszystko było jakieś dziwne. Bertie był. Może to nie Bertie? Może to Bortie Bett? Wyrwał ją z kolejnego zamyślenia (ile razy słyszała, że powinna zejść na ziemię? Teraz chyba był dobry moment), kolejny raz zaskakując, wciskając w dłoń szklankę - woda zakołysała się, ochlapując dłoń, ostatecznie wyślizgnęła się spomiędzy uścisków, nim Sue zdążyła uchwycić ją i upić choćby łyk. Skwitowała to westchnieniem.
- Nieważne, chodź - mruknęła, postanawiając nie zadawać pytań, bo zbyt wiele gromadziło się w kolejce. Odetchnęła tylko głęboko, zamierzając podjąć wyzwanie i dać porwać się muzyce. Taniec był dla niej najbardziej naturalną rzeczą w tej sali, w codziennych warunkach nie potrzebowała do niego nawet dźwięków - poruszała się, jak w duszy grało. Nie mogli przegrać. Nie mogła przegrać.
| taniec współczesny II (+60), tańczę więc
how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 64
'k100' : 64
Oaza
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda