Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Oaza
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Oaza
Niedługo po przegnaniu z Azkabanu czarnoksięskiej mocy, na wyspie zaczęło budzić się życie. Drzewa wypuściły szybko, w kilka tygodni przypominając kilkunastoletnie olbrzymy, które rzucały cień na falujące w nadmorskiej wietrze wysokie trawy. Ogromna ilość białej magii wezbranej w tym miejscu zdawała się odżywiać rośliny, wspomagając ich rozrost. Właśnie między nimi wzniesiono pierwsze obozowisko gotowe na przyjęcie uchodźców pochodzących z niemagicznych rodzin, zmuszonych ukrywać się przed nienawistną władzą. Obozowisko nazwane zostało Oazą, przez wielu nazywanych Oazą Harolda lub Oazą Feniksa. Jeden z namiotów zajął zresztą sam Longbottom. Biała magia jest tu nie tylko wyczuwalna, ale i widoczna: jej moc krąży raz za czas pod postacią unoszących się w powietrzu bezpiecznych ciepłych ogników. Wydaje się, że naga ziemia na wyspie jest gorąca - dlatego nisko nad nią, poniżej kolan, na wilgotniejszych terenach wyspy unosi się gęsta mgła. Mówią, że za ten stan rzeczy odpowiadają ostatnie zdarzenia.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
Trudno mu było w to uwierzyć, jednak to miał być prawdziwy, najprawdziwszy wyścig. Zacisnął palce na futrze niedźwiedzia, choć bardzo starał się go nie szarpać. Spiął nogi po bokach zwierzęcia, przede wszystkim bardzo nie chcąc zlecieć. Na start zwierzęta ruszyły do przodu. Palce jednej dłoni Botta zaciskały się na różdżce. Bał się zrobić cokolwiek, nie znał zasad tego wyścigu ale trudno było sobie wmawiać, że atak na kogokolwiek nie zostanie źle zrozumiany. Wiedział mimo to, że nie ma szans z przeciwnikami w zwyklym pojedynku. Był osłabiony i odczuwał to coraz bardziej, dodatkowo jego przeciwnicy w przeciwieństwie do niego zdawali się mieć doświadczenie, czy chociaż wyczucie do wyścigów.
Usiłując utrzymać się na pędzącym niedźwiedziu, jednocześnie skierował swoją różdżkę w kierunku wilka.
- Animatoris. - wypowiedział cicho zaklęcie, chcąc skłonić zwierzę do ataku na jeźdźca, który jedzie na łosiu. Liczył, że obie pary będą na tyle zajęte, że on zdąży objąć prowadzenie.
1. jadę
2. 10 na upadek
3. zaklęcie
4. anomalka
Usiłując utrzymać się na pędzącym niedźwiedziu, jednocześnie skierował swoją różdżkę w kierunku wilka.
- Animatoris. - wypowiedział cicho zaklęcie, chcąc skłonić zwierzę do ataku na jeźdźca, który jedzie na łosiu. Liczył, że obie pary będą na tyle zajęte, że on zdąży objąć prowadzenie.
1. jadę
2. 10 na upadek
3. zaklęcie
4. anomalka
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 7
--------------------------------
#2 'k10' : 2
--------------------------------
#3 'k100' : 55
--------------------------------
#4 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 7
--------------------------------
#2 'k10' : 2
--------------------------------
#3 'k100' : 55
--------------------------------
#4 'Anomalie - Azkaban' :
Alex zbliżał się coraz bardziej do podłoża uświadamiając sobie, że musi coś zrobić. Dostrzegł też dziewczynkę, która zniknęła jednak, nim zbliżył się do dna. Sprawnie rzucone Lento zatrzymało go gwałtownie centymetry nad ziemią. Opadł na zimną, kamienną posadzkę. Kreatura łącząca postać dziecka i pająka podążała za nim. Czuł też wibracje magii, która skierowała się w jego stronę gwałtownie, ostro, mierząc prosto w niego. W ostatniej chwili zmieniając tor lotu. Uderzając w ścianę za nim w której powstała ciemna dziura wielkości dorosłego człowieka. Z pomieszczenia w którym się znajdował wychodziły dwa korytarze, jeden prowadził w lewo, a drugi na wprost. Sylwetka Emmy którą widział wcześniej zniknęła po lewej stronie. Zdążył ledwie wstać, gdy istota zaatakowała ponownie. Ostre odnóże uniosło się a potwór wymierzył w dłoń gwardzisty w której trzymał zabrany przedmiot.
Potężny cios w kończyny górne - połowicznie udany moc:98
Lucinda znalazła się w ślepym zaułku. Widok Emmy rozmył się przed jej spojrzeniem ukazując jedynie krótki korytarz, który nie prowadził nigdzie dalej. Ponownie dochodzący dźwięk kopyt kazał jej zareagować. Udało jej się wskoczyć na rydwan. Zwierzęta straciły równy rytm, obiły się o siebie, a potem jedno z nich uderzyło w ścianę po prawej stronie zarzucając rydwanem w którym była. Kawałki drewna zostały za nimi. Widziała lejce, wpadające do środka. Zdawała sobie sprawę, że jeśli nie zapanuje nad zaprzęgniętymi zwierzętami rydwan po kilku tak mocnych uderzeniach rozleci się na kawałki.
Lucinda, zapanowanie nad zwierzętami i rydwanem ma ST 80, do rzutu dolicza się biegłość jeździectwo
Klon Bena spojrzał na niego i zaśmiał się tubalnie kompletnie niewzruszony jego słowami. Spojrzenie przesunęło się jeszcze raz po dziurze, by zdecydować się po chwili na atak. Nieudany, który rozbił się o ścianę. Uniósł dłoń, by podrapać się po karku. Gdy słowa inkantacji wydobyły się z ust Benjamina magia w anomalii znów zadrżała. Ta, skumulowana pomknęła w kierunku gwardzisty kilka cali przed nim zmieniając tor lotu i uderzając w ścianę obok niego. Ze ściany pozostało niewiele. Pewnym jednak było, że ktoś zmienił tor lotu niszczącej siły.
Korytarz wypełnił się krzykiem. Wright czuł jak słabnie z każdą chwilą, jak moc naszyjnika osłabia jego zdolności. Kobiecy głos odbijał się echem w korytarzu w którym się znajdował. Zdawał się dobiegać z ciemnej dziury. I brzmiał znajomo. Kolejny krzyk potoczył się otaczając Wrighta. Tym razem należał do mężczyzny i dochodził zza niego. Krzyki nasilały się, dźwięki niosły ze sobą duży ładunek bólu i cierpienia. Przeplatały się ze sobą i nachodziły na siebie. Sobowtór Wrigta rozejrzał się z uprzejmie zainteresowanym wyrazem twarzy, unosząc kącik ust w uśmiechu.
- Jeszcze chwila. Lamino! - wypowiedział klon, kierując różdżkę w stronę gwardzisty, wykonując odpowiedni gest nadgarstkiem. Tym razem promień zaklęcia pomknął w stronę gwardzisty (moc: 102)
Fred próbował się przemieścić, opuścił niegdyś wystawny pokój z wysokimi sufitami. Znajdując się w kolejnej komnacie. Przestronnej i równie wielkiej. Zdobienia na ścianach pokrywało złoto, na którym osiadał mech i kurz. Niegdyś piękny, kryształowy żyrandol był wybrakowany - nie miał wielu kryształków, które musiał zgubić wraz z biegiem czasu. Jego upływ było widać wszędzie - na wystawnych meblach obitych drogimi materiałami, które porozpruwane były w kilku miejscach. I na ścianach w których widoczne były pęknięcia. Woda pozostawała na tym samym poziomie co wcześniej. Fox widział dwie pary drzwi, jedne znajdowały się po jego lewej stronie, drugie naprzeciwko. Nim zdążył ruszyć dalej kreatura zaatakowała ponownie. Gdy inkantacja wypadła z ust gwardzisty magia skupiła się mocniej wokół. Aż wystrzeliła w kierunku Foxa. Wydawało się, jakby miała uderzyć razem z kreaturą, ale w ostatniej sekundzie tor jej lotu zmienił się gwałtownie i uderzyła w sufit, niedaleko nad głową Foxa. Jego części posypały się do wody uderzając z pluskiem. Atak wodnej istoty dotarł do aurora, jej ostre macki uderzył w brzuch, tnąc materiał i skórę mężczyzny. Krew pociekła plamiąc materiał ubrań. Ból rozszedł się po ciele Foxa.
- Za-a-aapłaci. - zastrzegła istota, szykując się do kolejnego ataku.
Zaklęcie Jackie powiodło się. Znalazła się przed kolumną. Wygrała, choć świadomość tego na chwilę przepadła, gdy obce, męskie dłonie zaciskały się na jej gardle. Te puściły nagle, tak samo jak nagle się pojawiły. Chude i patyczaste, nadal czuła je na swojej krtani. Głos mężczyzny, którego spotkała wcześniej, zadudnił wokół. Postanowiła jednak zaryzykować. Oddać to, czego żądano choć nie miała pojęcia czym się okaże. Szkatułka otworzyła się bez trudu ukazując niewielki szmaragd. Należał do niej - zgodnie z umową wygrała go. Chmury pod jej stopami drżały, wiatr nasilił się i wzniósł je wyżej; te zawirowały wokół Jackie unosząc jej ubrania i włosy. Wichura z każdą chwilą przybierała na sile. Wiało coraz mocniej i bardziej, a aurorka miała wrażenie, że siła żywiołu zaraz pociągnie ją razem ze sobą. Złapała za kamień, czując jak szkatułka wymyka jej się z rąk. I w chwili gdy jej dłoń zacisnęła się na szmaragdzie wszystko ustało, a Jackie poczuła przeszywający ból w przełyku. Chmury rozwiały się, nie pozostał ślad po miejscu w którym znajdowała się wcześniej. Znów była w szarym korytarzu, więziennym korytarzu, ale nie była sama. Znajoma sylwetka zamajaczyła za jej placami.
- Circo Igni. - wypadło z ust ryżego aurora, który skierował w jej stronę różdżkę. Zaklęcie pomknęło prosto na nią (moc: 96)
Jackie, gdy spróbujesz się odezwać, zrozumiesz, że straciłaś głos. Od tej strony nie jesteś w stanie komunikować się werbalnie. Dotyczy to również czarowania.
Susanne znalazła się wśród znajomych twarzy - przynajmniej w większości. Wraz z Bottem ruszyła na parkiet, a gdy skoczna muzyka rozbrzmiała, dołączyły do niej ruchy ciał wszystkich, którzy startowali w konkursie. Tańczył Bertie, tańczyła Clara, tańczył też Artemis i wielu innych, których Susanne znała, lub miała wrażenie że kiedyś widziała wcześniej. Wszyscy zdawali się znajomi. Wszyscy, poza Tambandem, który uważnie obserwował poczynania wszystkich startujących. Kilka minut skocznej, dźwięcznej muzyki przyspieszyło oddech zakonniczki. Pot zrosił jej czoło i z każdym kolejnym tanecznych ruchem docierała do niej świadomość z wolna przebijająca się przez ułudny świat. Po coś tutaj przyszła, czego potrzebowała. Uczucie podobne, do irytującej muchy, niezmiennie latającej koło głowy. Tak blisko, by słyszeć jej brzęczenie, ale zbyt szybko umykającej by móc ją złapać. Ostatni takt zakończył konkurs. Wszyscy wydawali się na zdyszanych, ale i zadowolonych z siebie. Poza urywanymi oddechami w pomieszczeniu było cicho. Przerwał ją dźwięk krzesła skrzypiącego od podłogę, gdy Tamband podnosił się do pionu. Przesunął spojrzeniem po wszystkim a potem zaśmiał się powoli klaszcząc w dłonie. Ruszył powoli do stołu na którym stał puchar, by wraz z nim odwrócić się do uczestników i jeszcze raz przesunąć po nich spojrzeniem. Swoje kroki skierował w stronę Susanne.
- Wygraliście. - powiedział wyciągając w kierunku kobiety puchar. A gdy ta odebrała go, uniósł dłonie i przyłożył je po obu stronach jej twarzy. Spojrzenie w barwie topazu, zatopiło się w jej twarzy, było jednakie z kolorem kamienia, który zdobił puchar. - Postanowiono, co zostanie twoją ceną. - zapowiedział wśród ciszy, której nikt nie przerywał. Jego kciuki przesunęły się po jej powiekach zamykając oczy. Świat spowiła ciemność. Wraz z nią powróciła świadomość. Lovegood przypomniała sobie nagle gdzie była i co było jej celem. Przypomniała sobie o Wrighcie i reszcie zakonników. O Azkabanie i kamieniu, który miała zdobyć.
- On powinien być mój. - dobiegł do jej uszu głos brata. - Deprimo. - inkantacja przecięła powietrze. Susanne nie była w stanie zobaczyć, czy zaklęcie było udane, czy też nie. Wiedziała, że wokół niej znajduje się co najmniej tuzin znajomych osób. Z kilku stron dobiegały dźwięki niezadowolenia i chęci odebrania trofeum. - Też chcę go potrzymać. - powiedział Bertie, stojący niedaleko po jej prawej stronie.
Susanne, straciłaś zdolność widzenia. Od tej pory obowiązuje cię ten zapis mechaniki:
“W przypadku czarowania w sytuacji pozbawionej widoczności (całkowite pozbawienie zmysłu wzroku, całkowita ciemność, niewidzialny przeciwnik, który w jakiś sposób zdradza się obecnością, np. dźwiękiem kroku lub promieniem rzuconego zaklęcia) postać otrzymuje karę -80 do rzutu. Karę te niweluje bonus przysługujący z biegłości spostrzegawczości.”
Bertie podjął się wyścigu. Jego brak doświadczenia był zauważalny już na początku. Wystartował później, ledwie o sekundy, ale to pozwoliło zbudować przewagę jeźdźcom poruszającym się na wilku i łosiu. Gdy wypowiedział zaklęcie, poczuł drżenie magii, która skierowała ku niemu swoją uwagę. Wiązka magii pomknęła w kierunku Botta i uderzyła kilka metrów przed nim tworząc w ziemi dół. Na drodze jeźdźców pojawiła się przeszkoda, a utrzymanie się na zwierzęciu miało się okazać jeszcze trudniejsze. W tym samym czasie zaklęcie Botta zadziałało. Wilk rzucił się na mężczyznę zasiadającego na łosiu. Zaciskając szczęki na jego kostce zrzucił go ze zwierzęcia. Łoś zatrzymał się. Oczekując na powrót mężczyzny do wyścigu. Ruch ten spowolnił odrobinę wilka, jednak nie zakłócił jego biegu.
Bertie w tej turze dodatkowym ruchem jest skok przez rów, który powstał w wyniku uderzenia magii. ST przeskoczenia go wynosi 50, do rzutu doliczana jest zwinność zwierzęcia. Niepowodzenie skutkuje ujemnymi punktami w wysokości -10
Rzucasz trzema kośćmi - na jazdę, na upadek i na skok
Zrzucenie jeźdźca na Łosiu spowalnia go o połowę - zaokrąglone w górę
Wilk zboczył z prostej drogi atakując w biegu, dostaje karę -10
Obecny stan wyścigu:
Wilk: 35+25-10 = 50
Łoś: (47+30):2 = 39
Niedźwiedź: 7+20 = 27
wszystkie rzuty znajdują się tutaj
- osłabienie od naszynika zabiera PŻ co turę
- starajcie się podejmować jedną akcję na post, chyba że zostanie powiedziane inaczej. Jeśli próbujecie kilku, pierwszą powinna być ta najważniejsza. I ta będzie brana pod uwagę
Fred sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alex 30 sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: nieznane
Ben sprawność klona: 40, dodatkowa umiejętności: nieznane
Działające zaklęcia:
-
Na odpis czekam do: 30.05.do godziny 15:00
od tego momentu obowiązuje was kość Anomalie - Azkaban
Bardzo mocno, gorąco i najpiękniej na świecie proszę o to, żeby postarać się o nie odpisywanie w ostatnim momencie.
Potężny cios w kończyny górne - połowicznie udany moc:98
Lucinda znalazła się w ślepym zaułku. Widok Emmy rozmył się przed jej spojrzeniem ukazując jedynie krótki korytarz, który nie prowadził nigdzie dalej. Ponownie dochodzący dźwięk kopyt kazał jej zareagować. Udało jej się wskoczyć na rydwan. Zwierzęta straciły równy rytm, obiły się o siebie, a potem jedno z nich uderzyło w ścianę po prawej stronie zarzucając rydwanem w którym była. Kawałki drewna zostały za nimi. Widziała lejce, wpadające do środka. Zdawała sobie sprawę, że jeśli nie zapanuje nad zaprzęgniętymi zwierzętami rydwan po kilku tak mocnych uderzeniach rozleci się na kawałki.
Lucinda, zapanowanie nad zwierzętami i rydwanem ma ST 80, do rzutu dolicza się biegłość jeździectwo
Klon Bena spojrzał na niego i zaśmiał się tubalnie kompletnie niewzruszony jego słowami. Spojrzenie przesunęło się jeszcze raz po dziurze, by zdecydować się po chwili na atak. Nieudany, który rozbił się o ścianę. Uniósł dłoń, by podrapać się po karku. Gdy słowa inkantacji wydobyły się z ust Benjamina magia w anomalii znów zadrżała. Ta, skumulowana pomknęła w kierunku gwardzisty kilka cali przed nim zmieniając tor lotu i uderzając w ścianę obok niego. Ze ściany pozostało niewiele. Pewnym jednak było, że ktoś zmienił tor lotu niszczącej siły.
Korytarz wypełnił się krzykiem. Wright czuł jak słabnie z każdą chwilą, jak moc naszyjnika osłabia jego zdolności. Kobiecy głos odbijał się echem w korytarzu w którym się znajdował. Zdawał się dobiegać z ciemnej dziury. I brzmiał znajomo. Kolejny krzyk potoczył się otaczając Wrighta. Tym razem należał do mężczyzny i dochodził zza niego. Krzyki nasilały się, dźwięki niosły ze sobą duży ładunek bólu i cierpienia. Przeplatały się ze sobą i nachodziły na siebie. Sobowtór Wrigta rozejrzał się z uprzejmie zainteresowanym wyrazem twarzy, unosząc kącik ust w uśmiechu.
- Jeszcze chwila. Lamino! - wypowiedział klon, kierując różdżkę w stronę gwardzisty, wykonując odpowiedni gest nadgarstkiem. Tym razem promień zaklęcia pomknął w stronę gwardzisty (moc: 102)
Fred próbował się przemieścić, opuścił niegdyś wystawny pokój z wysokimi sufitami. Znajdując się w kolejnej komnacie. Przestronnej i równie wielkiej. Zdobienia na ścianach pokrywało złoto, na którym osiadał mech i kurz. Niegdyś piękny, kryształowy żyrandol był wybrakowany - nie miał wielu kryształków, które musiał zgubić wraz z biegiem czasu. Jego upływ było widać wszędzie - na wystawnych meblach obitych drogimi materiałami, które porozpruwane były w kilku miejscach. I na ścianach w których widoczne były pęknięcia. Woda pozostawała na tym samym poziomie co wcześniej. Fox widział dwie pary drzwi, jedne znajdowały się po jego lewej stronie, drugie naprzeciwko. Nim zdążył ruszyć dalej kreatura zaatakowała ponownie. Gdy inkantacja wypadła z ust gwardzisty magia skupiła się mocniej wokół. Aż wystrzeliła w kierunku Foxa. Wydawało się, jakby miała uderzyć razem z kreaturą, ale w ostatniej sekundzie tor jej lotu zmienił się gwałtownie i uderzyła w sufit, niedaleko nad głową Foxa. Jego części posypały się do wody uderzając z pluskiem. Atak wodnej istoty dotarł do aurora, jej ostre macki uderzył w brzuch, tnąc materiał i skórę mężczyzny. Krew pociekła plamiąc materiał ubrań. Ból rozszedł się po ciele Foxa.
- Za-a-aapłaci. - zastrzegła istota, szykując się do kolejnego ataku.
Zaklęcie Jackie powiodło się. Znalazła się przed kolumną. Wygrała, choć świadomość tego na chwilę przepadła, gdy obce, męskie dłonie zaciskały się na jej gardle. Te puściły nagle, tak samo jak nagle się pojawiły. Chude i patyczaste, nadal czuła je na swojej krtani. Głos mężczyzny, którego spotkała wcześniej, zadudnił wokół. Postanowiła jednak zaryzykować. Oddać to, czego żądano choć nie miała pojęcia czym się okaże. Szkatułka otworzyła się bez trudu ukazując niewielki szmaragd. Należał do niej - zgodnie z umową wygrała go. Chmury pod jej stopami drżały, wiatr nasilił się i wzniósł je wyżej; te zawirowały wokół Jackie unosząc jej ubrania i włosy. Wichura z każdą chwilą przybierała na sile. Wiało coraz mocniej i bardziej, a aurorka miała wrażenie, że siła żywiołu zaraz pociągnie ją razem ze sobą. Złapała za kamień, czując jak szkatułka wymyka jej się z rąk. I w chwili gdy jej dłoń zacisnęła się na szmaragdzie wszystko ustało, a Jackie poczuła przeszywający ból w przełyku. Chmury rozwiały się, nie pozostał ślad po miejscu w którym znajdowała się wcześniej. Znów była w szarym korytarzu, więziennym korytarzu, ale nie była sama. Znajoma sylwetka zamajaczyła za jej placami.
- Circo Igni. - wypadło z ust ryżego aurora, który skierował w jej stronę różdżkę. Zaklęcie pomknęło prosto na nią (moc: 96)
Jackie, gdy spróbujesz się odezwać, zrozumiesz, że straciłaś głos. Od tej strony nie jesteś w stanie komunikować się werbalnie. Dotyczy to również czarowania.
Susanne znalazła się wśród znajomych twarzy - przynajmniej w większości. Wraz z Bottem ruszyła na parkiet, a gdy skoczna muzyka rozbrzmiała, dołączyły do niej ruchy ciał wszystkich, którzy startowali w konkursie. Tańczył Bertie, tańczyła Clara, tańczył też Artemis i wielu innych, których Susanne znała, lub miała wrażenie że kiedyś widziała wcześniej. Wszyscy zdawali się znajomi. Wszyscy, poza Tambandem, który uważnie obserwował poczynania wszystkich startujących. Kilka minut skocznej, dźwięcznej muzyki przyspieszyło oddech zakonniczki. Pot zrosił jej czoło i z każdym kolejnym tanecznych ruchem docierała do niej świadomość z wolna przebijająca się przez ułudny świat. Po coś tutaj przyszła, czego potrzebowała. Uczucie podobne, do irytującej muchy, niezmiennie latającej koło głowy. Tak blisko, by słyszeć jej brzęczenie, ale zbyt szybko umykającej by móc ją złapać. Ostatni takt zakończył konkurs. Wszyscy wydawali się na zdyszanych, ale i zadowolonych z siebie. Poza urywanymi oddechami w pomieszczeniu było cicho. Przerwał ją dźwięk krzesła skrzypiącego od podłogę, gdy Tamband podnosił się do pionu. Przesunął spojrzeniem po wszystkim a potem zaśmiał się powoli klaszcząc w dłonie. Ruszył powoli do stołu na którym stał puchar, by wraz z nim odwrócić się do uczestników i jeszcze raz przesunąć po nich spojrzeniem. Swoje kroki skierował w stronę Susanne.
- Wygraliście. - powiedział wyciągając w kierunku kobiety puchar. A gdy ta odebrała go, uniósł dłonie i przyłożył je po obu stronach jej twarzy. Spojrzenie w barwie topazu, zatopiło się w jej twarzy, było jednakie z kolorem kamienia, który zdobił puchar. - Postanowiono, co zostanie twoją ceną. - zapowiedział wśród ciszy, której nikt nie przerywał. Jego kciuki przesunęły się po jej powiekach zamykając oczy. Świat spowiła ciemność. Wraz z nią powróciła świadomość. Lovegood przypomniała sobie nagle gdzie była i co było jej celem. Przypomniała sobie o Wrighcie i reszcie zakonników. O Azkabanie i kamieniu, który miała zdobyć.
- On powinien być mój. - dobiegł do jej uszu głos brata. - Deprimo. - inkantacja przecięła powietrze. Susanne nie była w stanie zobaczyć, czy zaklęcie było udane, czy też nie. Wiedziała, że wokół niej znajduje się co najmniej tuzin znajomych osób. Z kilku stron dobiegały dźwięki niezadowolenia i chęci odebrania trofeum. - Też chcę go potrzymać. - powiedział Bertie, stojący niedaleko po jej prawej stronie.
Susanne, straciłaś zdolność widzenia. Od tej pory obowiązuje cię ten zapis mechaniki:
“W przypadku czarowania w sytuacji pozbawionej widoczności (całkowite pozbawienie zmysłu wzroku, całkowita ciemność, niewidzialny przeciwnik, który w jakiś sposób zdradza się obecnością, np. dźwiękiem kroku lub promieniem rzuconego zaklęcia) postać otrzymuje karę -80 do rzutu. Karę te niweluje bonus przysługujący z biegłości spostrzegawczości.”
Bertie podjął się wyścigu. Jego brak doświadczenia był zauważalny już na początku. Wystartował później, ledwie o sekundy, ale to pozwoliło zbudować przewagę jeźdźcom poruszającym się na wilku i łosiu. Gdy wypowiedział zaklęcie, poczuł drżenie magii, która skierowała ku niemu swoją uwagę. Wiązka magii pomknęła w kierunku Botta i uderzyła kilka metrów przed nim tworząc w ziemi dół. Na drodze jeźdźców pojawiła się przeszkoda, a utrzymanie się na zwierzęciu miało się okazać jeszcze trudniejsze. W tym samym czasie zaklęcie Botta zadziałało. Wilk rzucił się na mężczyznę zasiadającego na łosiu. Zaciskając szczęki na jego kostce zrzucił go ze zwierzęcia. Łoś zatrzymał się. Oczekując na powrót mężczyzny do wyścigu. Ruch ten spowolnił odrobinę wilka, jednak nie zakłócił jego biegu.
Bertie w tej turze dodatkowym ruchem jest skok przez rów, który powstał w wyniku uderzenia magii. ST przeskoczenia go wynosi 50, do rzutu doliczana jest zwinność zwierzęcia. Niepowodzenie skutkuje ujemnymi punktami w wysokości -10
Rzucasz trzema kośćmi - na jazdę, na upadek i na skok
Zrzucenie jeźdźca na Łosiu spowalnia go o połowę - zaokrąglone w górę
Wilk zboczył z prostej drogi atakując w biegu, dostaje karę -10
Obecny stan wyścigu:
Wilk: 35+25-10 = 50
Łoś: (47+30):2 = 39
Niedźwiedź: 7+20 = 27
wszystkie rzuty znajdują się tutaj
- osłabienie od naszynika zabiera PŻ co turę
- starajcie się podejmować jedną akcję na post, chyba że zostanie powiedziane inaczej. Jeśli próbujecie kilku, pierwszą powinna być ta najważniejsza. I ta będzie brana pod uwagę
Fred sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alex 30 sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: nieznane
Ben sprawność klona: 40, dodatkowa umiejętności: nieznane
Działające zaklęcia:
-
Na odpis czekam do: 30.05.do godziny 15:00
od tego momentu obowiązuje was kość Anomalie - Azkaban
- Żywotność:
- Benjamin 200/370 -20 [15(elektryczne), 30(psychiczne), 110(osłabienie)]
Frederick 105/270 -40 [15(elektryczne) 30(psychiczne), 35(psychiczne), 75(cięte), 10(zatrucie)] zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alexander 125/220 -20 [30(psychiczne), 35(psychiczne) 30(cięte)]
Bertie 130/220, -20 [15(elektryczne), 40(cięta/szarpane), 35(psychiczne)]
Lucinda 181/181 → 207/272 -10 [30(psychiczne), 35(psychiczne)]
Jackie 211/211 → 207/317-15 [30(psychiczne), 35(psychiczne), (35) cięte)]
Susanne 165/230 -10 [30(psychiczne), 35(psychiczne)]
- Ekwipunek:
Ben: lusterko dwukierunkowe (z Samuelem), - Mieszanka antydepresyjna (1 porcje, stat. 20
- Eliksir znieczulający (1 porcje, stat. 20, moc +5)
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcje, stat. 20)
- Kameleon, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir kociego kroku, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (stat. 12, 1 porcje)
- przedmioty z bonusami, maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 5), maść żywokostowa (1 porcja, stat. 0), Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 21), Eliksir garota (1 porcje, stat. 21), propeller żądlibąkowy x2; oprócz tego paczka papierosów, piersiówka Bez Dna
Frederick: kamień, Różdżka, pierścień Zakonu Feniksa, bransoletka z włosem syreny (+3 do zwinności), fluoryt (+1 do OPCM)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 0)
- wieczny płomień (1 porcja, stat. 29, moc +10)
- eliksir lodowego płaszcza (1 porcja, stat. 29)
- czyścioszek (1 porcja, stat. 29)
- eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 15)
- Wężowe usta (1 porcje, stat. 29)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir byka (1 porcja, stat. 30, moc +10)
- Felix Felicis (1 porcja, uwarzony 01.09, moc = 113)
Alexander: naszynik, różdżka, pierścień Zakonu Feniksa, czerwony kryształ, fluoryt, bransoleta z włosów syreny, tabliczka czekolady, butelka wody.
Torba z eliksirami:
- antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 0)
- eliksir kociego wzroku (2 porcje, stat. 23, moc = 104)
- eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 5)
- marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 23)
- wywar ze szczuroszczeta (2 porcje, stat. 5)
- maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 23)
- złoty eliksir (3 porcje, stat. 23, moc = 108)
- eliksir niezłomności (3 porcje, stat. 23, moc = 106)
- eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117)
- eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 5)
- eliksir przeciwbólowy (2 porcje, stat. 7)
- eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 5)
- eliksir wzmacniający krew (1 porcja, stat. 7)
Bertie: brosza z alabastrowym jednorożcem, propeller żądlibąkowy, czosnkowy amulet, wabik na wilkołaki, różdżka mugolskie bzdety: scyzoryk, zapalniczka, latarka,
eliksir niezłomności (stat. 0),
wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (stat. 30)
wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (stat. 30, moc +10)
eliksir ożywiający stat. 15
Lucinda: eliksir znieczulający od Asbjorna (1), eliksir wzmacniający krew. eliksir kociego kroku (1), eliksir niezłomności (1), antidotum podstawowe (1), różdżkę.
Jackie: różdżkę, 4 tabliczki czekolady,amulet z jeleniego poroża (przekazany Emmie), maść z wodnej gwiazdy (stat. 15, 2 porcje), eliksir kociego kroku (stat. 15, 3 porcje), eliksir Garota (2 porcje, stat. 29), eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 0)
Susanne: miotła dobrej jakości(Frederica - w torbie) różdżka, fluoryt, koral zmiennokształtny, magiczna torba i w niej: miotła (zwykła) oraz miotła Foxa, zawinięty i zabezpieczony nóż (bez bonusów, nie ze sklepiku MG), lina, woda w szklanej butelce, siedem pustych fiolek, woreczek z ciasteczkami, tabliczka czekolady, notatnik, pióro oraz eliksiry:
- Smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5)
- Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 5)
- Pasta na odmrożenia (1 porcja, stat. 5)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 5)
- Czyścioszek (1 porcja, stat. 5)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir niezłomności (2 porcje, stat. 5)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 5)
- Złoty eliksir (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir Garota (1 porcja)
- Eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 35, moc +5)
- Antidotum podstawowe (stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir kociego kroku x1 (stat. 20, 117 oczek)
- Eliksir niezłomności x1 (stat. 23, moc = 106)
- Eliksir kociego wzroku x1 (stat. 23, moc = 104)
- Eliksir byka (2 porcje, stat. 30, moc +10)
- Eliksir lodowego płaszcza (2 porcje, stat. 30)
- Eliksir kurczący (1 porcja, stat. 5)
- Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 5)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir volubilis (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 15)
- Eliksir ochrony (2 porcje, stat. 30)
- Tabela żywotności Lucindy:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 272żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 220 - 244 71-80% brak -10 193 - 219 61-70% brak -15 165 - 192 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 138 - 164 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 111 - 137 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 84 - 110 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 57 - 83 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 56 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
- Żywotność Jackie:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 317żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 256 - 285 71-80% brak -10 225 - 255 61-70% brak -15 193 - 224 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 161 - 192 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 129 - 160 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 98 - 128 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 66 - 97 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 65 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
Bardzo mocno, gorąco i najpiękniej na świecie proszę o to, żeby postarać się o nie odpisywanie w ostatnim momencie.
Obraz Emmy rozmył się pozostawiając Lucindę samą w pustym korytarzu. Nie wiedziała co zrobić, ale rydwan był wskazówką, do której musiała sięgnąć. Od początku ich misji wszystko wydawało się być dalekie od realności. Wiedziała, że jeśli chcą przez to przejść muszą dostosować się do panujących tu warunków. Czasami trzeba było grać nie znając kompletnie zasad gry i to był właśnie ten moment.
Kiedy udało się kobiecie wskoczyć do rydwanu poczuła jak ten pod jej ciężarem zaczyna się bujać. Miała nadzieje, że uda jej się uniknąć zderzenia ze ścianą, ale siła z jaką wpadła do pędzącego rydwanu była zbyt duża. Blondynka czuła, że jeśli nie uda jej się zapanować nad rydwanem to z kolejnego zderzenia nie uda jej się wyjść bez szwanku.
Szlachcianka widząc latające lejce chwyciła je w dłonie i pociągnęła je do siebie chcąc tym samym zwolnić pędzący rydwan. Uspokoić jego bieg. Jeżeli miała mieć szansę zobaczyć dokąd prowadzi to było to niezbędne. Niestety nie była specjalistą od takich spraw, ale mogła liczyć na swoje szczęście. Mogłoby się do niej w końcu uśmiechnąć.
I jeździectwo
Kiedy udało się kobiecie wskoczyć do rydwanu poczuła jak ten pod jej ciężarem zaczyna się bujać. Miała nadzieje, że uda jej się uniknąć zderzenia ze ścianą, ale siła z jaką wpadła do pędzącego rydwanu była zbyt duża. Blondynka czuła, że jeśli nie uda jej się zapanować nad rydwanem to z kolejnego zderzenia nie uda jej się wyjść bez szwanku.
Szlachcianka widząc latające lejce chwyciła je w dłonie i pociągnęła je do siebie chcąc tym samym zwolnić pędzący rydwan. Uspokoić jego bieg. Jeżeli miała mieć szansę zobaczyć dokąd prowadzi to było to niezbędne. Niestety nie była specjalistą od takich spraw, ale mogła liczyć na swoje szczęście. Mogłoby się do niej w końcu uśmiechnąć.
I jeździectwo
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 7
'k100' : 7
Szło mu beznadziejnie. Nie miał pojęcia co i jak ma robić, starał się jak mógł, jednak ku jego frustracji od samego początku pozostał z tyłu. Zdecydował się skorzystać z magii, choć wiedział że jest to koszmarnie ryzykowne. Liczył jednak na łut szczęścia, które dopisywało mu przez większość życia, a przede wszystkim MUSIAŁ spróbować jakoś poprawić swoją pozycję. Czar się udał, jednak ściągnął na niego anomalię, jeśli tak to można nazwać, powstał przed nim dół. Bott starał się mocniej trzymać niedźwiedzia, kiedy ten skoczył przez dół.
Plus był taki że jego zaklęcie zadziałało, a dwaj pozostali jeźdźcy zostali trochę spowolnieni. Nie wystarczająco, Bertie nie zamierzał się jednak poddawać i wierzył że da radę przeskoczyć przeszkodę i wyprzedzić przeciwników - jakąkolwiek metodą, po prostu musi to zrobić.
1. jazda
2. upadek
3. skok
Plus był taki że jego zaklęcie zadziałało, a dwaj pozostali jeźdźcy zostali trochę spowolnieni. Nie wystarczająco, Bertie nie zamierzał się jednak poddawać i wierzył że da radę przeskoczyć przeszkodę i wyprzedzić przeciwników - jakąkolwiek metodą, po prostu musi to zrobić.
1. jazda
2. upadek
3. skok
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'k10' : 10
--------------------------------
#3 'k100' : 40
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'k10' : 10
--------------------------------
#3 'k100' : 40
Bała się, że będzie żałowała swoich działań, że mimo podjętych decyzji nie zdobędzie tego, po co się tutaj pojawiła. To był jej cel – Emma miała ich prowadzić do anomalii, do jej źródła, a jeśli kamienie były częścią tej drogi, zamierzała je zdobyć – a jeśli nie zdobyć, umrzeć próbując. Determinacja wrzała w jej żyłach, czuła pulsującą z nią krew, gdy obejmowała różdżkę, zaraz obracając jej ciepło w palcach. W panice otwierała szkatułkę – uległa jej dotykowi niemal natychmiast, rozwierając paszczę skrywającą szmaragd. Lśniący kamień, na jej oko idealnie pasujący do naszyjnika na szyi Bena. W oczach wezbrały się łzy od kaszlu, białka poczerwieniały od napęczniałych naczynek. Nie miała pojęcia, co się stanie, kiedy złapie kryształ w dłonie, ale nie dbała o to. Musiała dostarczyć go tam, skąd wyszli. I znaleźć Emmę.
Nagły podmuch wiatru zwalił ją z powrotem na kolana, a przeszywające ukłucie w gardle zmusiło do zaciśnięcia powiek. Bolało przez zbyt długą chwilę, ale nie mogła przez to wypuścić z dłoni kamienia – trzymała go kurczowo w zaciśniętej pięści, którą przyciskała do piersi. Skurczyła ramiona, wstrzymując oddech, czekając, aż wichura albo porwie ją Merlin wie gdzie, albo przeminie. Skóra wychłodziła się, pot zastygł na skroniach.
I wiatr ucichł. Otworzyła oczy, wstając i rozglądając się dookoła, różdżką celując gdzie się tylko obróciła. Jej czubek natrafił na postać. Znajomą sylwetkę majaczącą jak błysk światło w najgłębszych ciemnościach. Chciała wypowiedzieć jego imię, ale nie mogła. Fizycznie nie potrafiła. To kamień musiał pozbawić ją głosu. Zrobiła krok do przodu, żeby do niego podejść, ale powstrzymał ją.
Protego maxima! – jej myśli były klarowne, różdżka skierowana na jej ciało. Ochronne właściwości mocy zakonu nie zdałyby w tej sytuacji egzaminu.
Chciała walczyć, ale nie z nim.
Nagły podmuch wiatru zwalił ją z powrotem na kolana, a przeszywające ukłucie w gardle zmusiło do zaciśnięcia powiek. Bolało przez zbyt długą chwilę, ale nie mogła przez to wypuścić z dłoni kamienia – trzymała go kurczowo w zaciśniętej pięści, którą przyciskała do piersi. Skurczyła ramiona, wstrzymując oddech, czekając, aż wichura albo porwie ją Merlin wie gdzie, albo przeminie. Skóra wychłodziła się, pot zastygł na skroniach.
I wiatr ucichł. Otworzyła oczy, wstając i rozglądając się dookoła, różdżką celując gdzie się tylko obróciła. Jej czubek natrafił na postać. Znajomą sylwetkę majaczącą jak błysk światło w najgłębszych ciemnościach. Chciała wypowiedzieć jego imię, ale nie mogła. Fizycznie nie potrafiła. To kamień musiał pozbawić ją głosu. Zrobiła krok do przodu, żeby do niego podejść, ale powstrzymał ją.
Protego maxima! – jej myśli były klarowne, różdżka skierowana na jej ciało. Ochronne właściwości mocy zakonu nie zdałyby w tej sytuacji egzaminu.
Chciała walczyć, ale nie z nim.
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Jackie Rineheart' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Nie udało mi się odeprzeć ciosu, po raz kolejny poczułem szarpnięcie w okolicy żeber; tym razem jednak z mojeg gardła nie wyrwał się żaden dźwięk, adrenalina buzowała w żyłach, usypiając zdolność odczuwania bólu. Wyrwałem się istocie, biegnąc przed siebie - cały czas brodząc po kostki w wodzie. Pokój zmienił się - byłem pewien, że znajdowałem się już w innym, ale kreatura cały czas siedziała mi na ogonie. W oddali widziałem dwie pary drzwi. Nie miałem czasu na to, by zastanawiać się, które z nich wybrać. Zanim jednak do nich podszedłem, sięgnąłem do skórzanego pasa, wyciągając z niego jedną z fiolek. Jej żywiołem najwyraźniej była woda - znajomość run na pewno mogłaby pomóc, ale musiałem zdać się na instynkt. A ten mimowolnie podpowiadał sięgnięcie po ogień. Symbol zakonu, ale i arkan przeciwny wodzie. Odkorkowałem fiolkę z wiecznym płomieniem, celnie rzucając ją w kierunku stworzenia. Z pełną świadomością, że jeśli nie rozbije się o nie, to przynajmniej wyleje gdzieś w pobliżu, wystarczająco daleko ode mnie.
A potem sam pociągnąłem za klamkę drzwi prowadzących na przeciwko, chcąc uciec z pomieszczenia.
wykorzystuję wieczny płomień
A potem sam pociągnąłem za klamkę drzwi prowadzących na przeciwko, chcąc uciec z pomieszczenia.
wykorzystuję wieczny płomień
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Słabł coraz bardziej, a wokół działo się zbyt wiele strasznych rzeczy, by mógł zebrać myśli - klon rósł w siłę, on sam natomiast opadał w półmrok zapowiadający utratę przytomności. Nie poddawał się, parł dalej, ignorując błyskające zaklęcia oraz koszmarną obecność swego sobowtóra, zdającego się personifikować wszystko, co było w nim najgorsze. Benjamin słyszał rozpaczliwe, znajome krzyki; niewiele myśląc rzucił się w stronę, z której nabiegały kobiece głosy, mając nadzieję, że zdoła tam dobiec i sforsować ewentualne przeszkody.
| działanie uzgodnione z MG
| działanie uzgodnione z MG
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Alexander wymówił inkantację zaklęcia i poczuł drżenie magii wokół siebie - niewidzialna siła parła w jego kierunku kiedy niebezpiecznie prędko zbliżał się do podłoża. I na moment przed tym jak miał o nie uderzyć poczuł silne szarpnięcie zatrzymujące go przed niezbyt przyjemnym w skutkach zetknięciem z kamieniem. Jego syk bólu w chwili uderzenia zagłuszył dźwięk rozdzieranej przez anomalię ściany. Selwyn obrócił się na plecy i podniósł na nogi, zaciskając szczękę tak mocno, że aż zaczęły boleć go zęby. Rana w udzie była głęboka i bolesna, a sącząca się z niej krew przylepiała rozdarty materiał spodni do ciała. Mógłby spróbować się uleczyć, gdyby tylko miał na to dość czasu; niestety, kreatura biegnąca w ślad za nim po ścianie nie zamierzała odpuścić. Alexander zerknął szybko w stronę korytarza, w którym zniknęła Emma: wiedział, gdzie powinien iść. Jednak cios wymierzony ostro zakończonym odnóżem prosto w dłoń, w której trzymał naszyjnik z kamieniem nie pozwalał mu ruszyć w ciemność bez baczenia na to, co działo się dookoła. Uniósł więc różdżkę i z towarzyszącym tej czynności nieodłącznym świstem wymówił inkantację zaklęcia, starając się przesunąć bliżej lewego korytarza.
- Protego!
- Protego!
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 21
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 21
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - Azkaban' :
'Anomalie - Azkaban' :
Dziwne uczucie przebijało się przez świadomość i utrudniało skupienie, a mimo tego taniec przychodził Susanne z prawdziwą lekkością. Czuła się coraz bardziej nieswojo, zerkając na towarzystwo, na brata, którego nie poznawała, na Bertiego, także zachowującego się inaczej, wrażenie zaś potęgowało się wraz z kolejnymi stawianymi krokami. Oddychała szybko, kiedy konkurencja dobiegła końca, śledząc nieznajomego mężczyznę uważnym spojrzeniem. Pozwoliła sobie na delikatny uśmiech, a oczy błysnęły zadowoleniem, gdy odbierała puchar, lecz myśl kręcąca się wokół głowy nie odpuszczała, nie pozwalając na pełnoprawną radość z sukcesu. Niepokojące oczy Tambanda wzbudziły w Sue podejrzliwość, a słowa o cenie pchnęły serce do jeszcze szybszych ruchów. - Co? - mruknęła krótko, chcąc natychmiast się wycofać, ale nie miała dokąd. Drgnęła, czując dłonie na swoich policzkach i chciała cofnąć się odruchowo od nieznajomego mężczyzny, wyrwać, wykręcić, nie ufając temu dziwnemu gestowi ani przenikliwemu spojrzeniu, lecz nie zdołała, sięgając jedynie wolną dłonią po różdżkę, w drugiej mocno ściskając puchar. Początkowo nie poczuła nic, nie fizycznie - żadnego bólu, ukłucia, najdrobniejszej oznaki na powiekach ani pod nimi. Tylko myśli zmieniły tor, zdała sobie sprawę z prawdziwej natury tego miejsca, z ułudy, teraz rozumiejąc, dlaczego ten sen tak ją męczył, dlaczego kryształ wyrył się w pamięci, skąd brało się poczucie misji. Już przy zamkniętych powiekach zauważyła, że światło przebija się przez nie coraz mniej, niby nieznaczna różnica, a jednak głęboko niepokojąca - szeroko otwarte oczy napotkały ciemność, wlewając do umysłu zalążki paniki. Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić i odnaleźć, mrugając parę razy, jakby miało jej to przywrócić wzrok. Szybko zrozumiała, że nie pomoże sobie w ten sposób i na ten moment nie miała absolutnie żadnych pomysłów, za to doskonale pamiętała, gdzie powinna się znaleźć.
Pretensje i krzyki dobiegały z różnych stron, dlatego przycisnęła do siebie puchar, nie mając zamiaru oddać go komukolwiek. Głos brata był ciosem wymierzonym prostu w serce, ale zdążyła już zauważyć, że do prawdziwego Artemisa było mu daleko. Nie miała pojęcia, czy czar wyszedł, pragnęła zniknąć stąd natychmiast. - Abesio - wypowiedziała prędko, usiłując skupić się na zapamiętanym korytarzu, za pomocą zaklęcia teleportującego chcąc dotrzeć jak najdalej stąd, jak najbliżej głównej komnaty, w której zostawili Benjamina.
| chcę teleportować się w korytarz, którym przyszłam, jak najdalej od wejścia do pomieszczenia
Pretensje i krzyki dobiegały z różnych stron, dlatego przycisnęła do siebie puchar, nie mając zamiaru oddać go komukolwiek. Głos brata był ciosem wymierzonym prostu w serce, ale zdążyła już zauważyć, że do prawdziwego Artemisa było mu daleko. Nie miała pojęcia, czy czar wyszedł, pragnęła zniknąć stąd natychmiast. - Abesio - wypowiedziała prędko, usiłując skupić się na zapamiętanym korytarzu, za pomocą zaklęcia teleportującego chcąc dotrzeć jak najdalej stąd, jak najbliżej głównej komnaty, w której zostawili Benjamina.
| chcę teleportować się w korytarz, którym przyszłam, jak najdalej od wejścia do pomieszczenia
how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
Oaza
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda