Wydarzenia


Ekipa forum
Rodzinny warsztat
AutorWiadomość
Rodzinny warsztat [odnośnik]05.02.18 16:52

Rodzinny warsztat

Warsztat to z pewnością najbardziej niesamowite pomieszczenie w posiadłości Ollivanderów. Znacznie także różniące się od innych komnat - mniej tu przepychu, więcej tajemniczej, magicznej aury. Drewna czekające na obróbkę, rdzenie leżakujące w słojach, ozdoby zwisające z sufitu, stolarski stół, słupy światła wpadające przez zakurzone okienka, dłuta oraz pędzle - znaleźć można tutaj wszystko i wszystko to sprawia, że owa pracownia wygląda jak enigmatyczny gabinet osobliwości. Raczej nie wchodzą tu obcy, a goście przyjmowani są zazwyczaj w bardziej reprezentacyjnych punktach dworku. To azyl każdego różdżkarza!
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rodzinny warsztat Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]25.08.18 18:53
2. lipca
Notatki pofrunęły we wszystkie strony, opadając z szelestem w paskudnym nieładzie, a narzędzia - spoczywające tuż obok sprawnych dłoni różdżkarza - poturlały się na brzegi stołu, byle dalej od źródła niespodziewanego powiewu. Mężczyzna syknął pod nosem, zaciskając palce na prototypie różdżki, z której póki co miał więcej nieszczęścia niż pożytku. Teraz rwała się we wszystkie strony, pragnąc wyrwać z solidnego uścisku, pobudzona do życia nagłym bodźcem - problem w tym, że nie wiedział, którym dokładnie. Błądził po omacku. Z trudem zanurzył dłonie w lodowatym roztworze, trzymając je tam przez chwilę razem z wyrzeźbionym pobieżnie dziełem, aż ziołowa mieszanka nie zneutralizowała burzliwej energii nowego rdzenia. Woda bulgotała jeszcze parę minut, towarzysząc w układaniu wszystkich zapisków do pierwotnej kolejności, co przy zapisach numerologicznych wcale nie było proste - gdyby nie wyraźne oznaczenia, spędziłby nad tym ponad pół dnia, bowiem materiału zdołał zgromadzić oraz stworzyć całkiem sporo. Wciąż nie miał odpowiedniej wiedzy ani doświadczenia, by rozeznać się w każdej kombinacji, zaś metody prób i błędów stawały się udręką, zwłaszcza przy wyzwaniu, jakiego podjął się już w zeszłym miesiącu. Oparłszy się o mocny blat, pamiętające czasy praprapradziadów, bił się z myślami. Intensywnie przenikliwe spojrzenie wyzywająco spozierało na podłużny kształt, skryty pod wodą w misie - rozmazywał się lekko, raz na jakiś czas wzbudzając niewielkie drgania oraz pomniejsze fale, przez co krople wydostawały się pojedynczo na posadzkę. Uderzały o nią, dzieląc się na jeszcze mniejsze cząstki - i tu tkwił ten paradoks. Zamiast składać wszystko z niewielkich kawałków, wszystko rozbryzgiwało się na drobniejsze, niwecząc cały trud i cofając bardziej niż prowadząc na przód. Miał wrażenie, że brakuje mu jednego istotnego elementu, niemożliwego do uchwycenia.
Miesiąc - wystarczająca ilość godzin, by schować dumę do kieszeni i poszukać wskazówek. Najlepiej zaś było zasięgnąć pomocy ojca - nie miał wątpliwości co do jego kompetencji oraz znajomości numerologii, ta z kolei była mu teraz niezbędna do ukończenia przynajmniej wstępnego przygotowania rdzenia do współpracy w późniejszych badaniach. Problem leżał tylko w sposobach, bowiem mimo ścisłego pokrewieństwa oraz lat spędzonych razem w warsztacie, Marcus Ollivander pozostawał tradycjonalistą, krzywo patrzącym na wszelkie niekonwencjonalne metody, podczas gdy jego syn chwytał się każdej alternatywy, która mogłaby przynieść zaskakujące efekty. Z westchnieniem przewertował strony, upatrując między nimi ostatniej nadziei na nagłe olśnienie, lecz znalazł tam tylko rzędy równo spisanych cyfr, notatek i strzałek, które wyrył już sobie w pamięci.
- Straszyku - wezwał krótko skrzata, pałętającego się zapewne bez celu po posiadłości. Miał dla niego ważniejsze zadanie. - Wezwij Marcusa - poprosił, układając ostatnie rozrzucone strony na stosiku, by nie straszyć rodziciela nieporządkiem w warsztacie. Dobrze znali swoje przyzwyczajenia, obydwoje mieli pedantyczne zapędy w miejscu pracy.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rodzinny warsztat Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]26.12.18 14:45
Marcus Ollivander nie zamierzał rzucać wszystkiego, co teraz zrobił, tylko po to, żeby zaraz zjawić się w warsztacie, gdzie oczekiwał go syn. Kończył popołudniową herbatę. Kiedy skrzat poinformował go o prośbie Ulyssesa, nie przyśpieszał tej czynności. W zimnej kalkulacji dawał jeszcze swojemu potomkowi czas do przemyślenia na chłodno problemu, jaki napotkał. Mimo, że proces rozwiązywania go trwał już od miesiąca, o czym Marcus zdawał sobie sprawę. Cały czas powtarzał mu, że chwyta się niepotrzebnych, niesprawdzonych metod. To, co ich przodkowie osiągali przez wieki – doskonałość — naprawdę wymagało nowych eksperymentalnych sposobów działania? Niszczenia bardzo dobrego jakościowo materiału, którego samo znalezienie i przygotowanie było prawie tak samo pracochłonne jak sam warsztat różdżkarstwa? Westchnął, dopijając herbatę. To była kwestia, o której nie przestawał dyskutować z synem i w której najwyraźniej nie mogli się zgodzić. Mimo wszystko mając na sercu jego rozwój, zakopał na chwilę swoją dumę i przyzwyczajenia, na rzecz udzielenia mu pomocy z zakresu numerologii, na której póki co znał się lepiej niż młodszy Ollivander.
Nieśpiesznie znalazł się w końcu w warsztacie, przystając z początku w drzwiach. Obserwował jak syn porządkuje przestrzeń wokół siebie, a i tak miał kilka uwag, co do zorganizowania miejsca na narzędzia pracy i zasoby podczas wykonywania różdżek. Przemilczał tą kwestię, stając obok młodego mężczyzny, odbierając w ciszy jedną z kartek, którą ten akurat dokładał do stosu swoich zapisków.
Ulyssesie — powiedział w końcu w skupieniu, przeglądając wersy obliczeń i cyfr. Przeprowadzone przez młodego Ollivandera badania miały swój własny porządek i algorytm, który jednak w jakiś sposób nie od razu wydał się Marcusowi czytelny.
Podaj mi pióro — zaczął rzeczowo, podnosząc wzrok do syna. W tonie nie dało się wyczuć wyższości nad młodszym pokoleniowo Ulyssesem, a jedynie przyzwyczajenie do zachowania pewnego rodzaju hierarchii rodzinnej, która panowała w tradycjonalnych rodach. Senior podrapał się po równo ściętej szczecinie na brodzie i zmarszczył brwi, ledwie dostrzegalnie, tak, że jego twarz dalej wydawała się nienaturalnie opanowana, wyzbyta ze zbytniej ekspresywności dobrej dla młodzików i temperamentnych Selwynów.
Nie zmieniłeś sposobu… — zauważył, co prawda łagodnie, ale Ulysses znał Marcusa całe swoje życie, więc musiał wyczuć w jego tonie podszytą grzecznościowym tonem krytykę.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rodzinny warsztat 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]27.12.18 14:23
Czekał cierpliwie, nie spodziewając się wizyty na zawołanie - zbyt dobrze znał ojca, jego surowość i emocjonalną wstrzemięźliwość. Byli podobni, może nawet za bardzo, kryjąc każdą wątpliwość, każdy błąd, każdą porażkę za niewzruszoną miną. Dziesięć, dwanaście lat wcześniej wypierałby się podobieństw, już tego czasu bardzo wyraźnych - teraz mógł za nie dziękować i przeklinać jednocześnie. To przy ojcu widział, jak trudnym człowiekiem bywał. Z nim nic nie przychodziło szybko ani łatwo, niejednokrotnie musiał zastanawiać się, czy walczy ze sobą, czy z dostojną postacią o wymagającym spojrzeniu. Wszystkie porażki, popełnione na jego oczach wydawały się o wiele bardziej dotkliwe i upokarzające - również ta, kryjąca się w zgromadzonych zapiskach. Nie chciał go angażować, nie chciał narażać chwiejnej relacji na kolejne szarpnięcia, lecz to jemu ufał najbardziej.
Młodszy różdżkarz nie siedział bezczynnie, kolejny raz próbując dotrzeć do źródła błędu - wyjął dzieło z lodowatej wody, ignorując jej temperaturę, od której wcześniej aż podrętwiały palce, by na nowo machnąć prototypem - z cholernym uporem maniaka. Tym razem delikatniej, wzniecając mniejszy wiatr, choć wcale nie mniej dziwny, pulsujący, rozsypujący tylko najbliższe elementy, układane właśnie wtedy, gdy starszy mężczyzna zjawił się w warsztacie. Uniósł spojrzenie, usłyszawszy swoje imię, wiedząc, że już od progu ich sposoby zderzą się ze sobą, krążąc gdzieś wokół wzajemnego szacunku, ale i powątpiewania. Bez słowa pokonał kilka kroków, odnajdując pióro, którego nie zdążył jeszcze odłożyć. Nie lubił konsultować zapisków, nie mówiąc już o widoku czyjegoś pisma wśród własnej logiki - na szczęście w rogu każdego pergaminu tkwiło oznaczenie, nie pozostawiające wątpliwości. Mimo tego, wraz z piórem, obok dłoni ojca pojawił się ozdobny kałamarz wypełniony zielonym atramentem, nie czarnym, jak znaczna większość zapisów. Nie chciał z nich rezygnować, a czytelność pozostawała jedyną rzeczą, dzięki której nie tracił w tym wszystkim głowy. Przyswojenie wszystkich praw i prawd numerologicznych naraz nie było możliwe. Poczuł ukłucie irytacji na upomnienie ojca, lecz powstrzymał je prędko, nie dając po sobie poznać rozdrażnienia i spokojnie przysuwając trzy kolejne stosy pergaminów. Nie w tym rzecz - miał wrażenie, że zwyczajnie nie znał odpowiedniego sposobu, mimo powiększającego się zaplecza literatury. Pokręcił głową przecząco, nie unikając spojrzenia chmurnych tęczówek. Naprawdę nie tkwił w miejscu przez cały miesiąc.
- Wróciłem do początku - stwierdził krótko. Nie pierwszy raz. - Rozpisanie potencjału magicznego jest nieuniknione - wiedzieli to, bez podstawy mógł próbować i marnować całe lata, nieświadomy tego, że dany rdzeń nawet nie osiągnie minimum wytrzymałości, by podołać przewodzeniu mocy. Już na tym etapie mógł popełnić błąd, źle oceniając możliwości materiału, choć sądził, że nieprawidłowości znajdują się gdzieś dalej. Spojrzał na pergamin trzymany przez Marcusa. - Próbowałem ponownie wyjść od rozpisywania kombinacji - lecz z tobą metody eksperymentalne odsunę w najdalszy kąt - przeszedłem przez dwa proste prawa - dwa kolejne stosy - i chwytałem się prób nad tym, którego nie jestem w stanie opanować - przyznał niechętnie, ponownie unosząc spojrzenie. Może któraś z tych dróg była ojcu bliższa.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rodzinny warsztat Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]29.12.18 18:47
Wyłapywanie błędów w kalkulacji syna nie było łatwe. Nie mogło być, skoro Ulysses wezwał jego. Z rzeczami prostymi sam dobrze by sobie poradził. Dlatego Marcus Ollivander utkwił skoncentrowane spojrzenie na dokumentach trzymanych w ręku. Do tego przydałby mu się jego porządek, w którym łatwiej mu się myślało. I czas. Tak skomplikowanych formuł nie dało się rozwiązać w moment. Dlatego mężczyzna pozwolił sobie podsunąć krzesło i zasiąść przy blacie, kolejno zgarniając w ręce następne woluminy papieru. Każde z nich wypełnione notatkami. Jedno, to były słowa młodego różdżkadża i zrozumienie jego metody, a drugie, zapoznanie się z całym kontekstem. Zmrużył oczy, patrząc na ilość ksiąg, które musiałby choćby poglądowo przejrzeć, zanim oceniłby całkiem metodologię działań w przypadku tej konkretnie tworzonej różdżki.
Mogę? — trzymając już w jednym ręku pióro, w drugiej książkę z przerzuconym przez jedną stronę pergaminem z ręcznymi notatkami Ulyssesa, wetknął pióro pomiędzy palce trzymające tom i sięgnął ręką do różdżki trzymanej przez swojego syna. Okazało się, że zbadanie jej faktury i zidentyfikowanie potencjału, jak i budowy, czy szkieletu wraz z rdzeniem, wymagało większej uwagi. Dlatego odłożył jednak dokumentację na bok, schwytując różdżkę w obie ręce. Długo obracał ją w palcach, pomimo, że obejrzał ją już z każdej strony. Ważył ją jednak w dłoniach i oceniał również jakość drewna, jak i drzemiącą w nim moc magiczną. Machnął nieukończonym modelem w powietrzu, czując dokładnie to, co wcześniej Ulysses. Pewien opór i echo magiczne, które nie powinno opuszczać wykonanej konstrukcji różdżki. Westchnął. Gdyby Ulysses korzystał ze sprawdzonych, dopieszczanych przez lata połączeń drewna, warstw, rdzeni, umocnień magicznych, nie byłoby tego samego problemu. Rozumiał jednak, że praca nad tym prototypem była ważna, skoro młody mężczyzna poświęcił jej tyle czasu. Cały miesiąc.
W porządku. Potrzebuję chwilę, żeby to wszystko przejrzeć.
Umościł się wygodniej na krześle, odkładając model różdżki na blat i zanurzył się w lekturze papierzysk na dłużej, gdzieś pomiędzy przygotowaniem pergaminów, informując syna, że to może chwilę potrwać i najlepiej gdyby zrobił sobie przerwę na herbatę.
Odpoczynek i nabranie dystansu jest tak samo ważne — udzielił radę, którą Ulysses najpewniej już wcześniej znał. Niemniej jednak jego ojciec próbował dać tym samym do zrozumienia, że sam również potrzebował trochę przestrzeni i dystansu. Robił to niechętnie, ale zamierzał pomóc mężczyźnie w tych jego nowych metodach. Szczególnie po tym, kiedy zaprezentował mu pewne drogi, z których niektóre aż tak bardzo nie odbiegały od tradycji.
Co najmniej godziny, Ulyssesie.
W tym czasie Ollivander mógł zgromadzić więcej materiałów źródłowych, czy może pomóc ojcu, wskazując mu te z nich, z którymi powinien się poznać, jako źródła bazowe. Niezbędne do podjęcia się pomocy.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rodzinny warsztat 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]06.01.19 23:15
Niedopracowana różdżka prezentowała się ni mniej, ni więcej, a zwyczajnie źle - choć była wolna od nieprzyjemnych zadziorów, drewno nosiło wyraźne ślady dłuta oraz topornego ciosania, zapewniającego zaledwie pobieżny kształt, poprawne wyważenie. Nie była pierwszą próbą, poprzednie dwa prototypy odłożył, nie wytrzymały testów - rdzeń wyniszczał je od środka w dziwny sposób, który wcześniej Ulyssesowi się nie zdarzył. Wypalał egzemplarz od środka, przedostając się przez niewielkie kratery na zewnątrz, żyjąc własnym życiem i rozrastając się niczym pędy wspaniałych roślin Constantine'a - znalazłszy ujście oplatały powłokę, osiadając na niej w formie zawijasów, przy każdej kolejnej próbie użycia parząc niemiłosiernie - dłoń oraz drewno, spalające się powoli. Wybrał kasztanowca nie bez powodu. To on najłatwiej poddawał się rdzeniom, dopasowując do nich i poniekąd ukazując ich naturę. Dzięki niemu bez przeszkód można było obserwować problem, potencjał, zachowanie - nie pamiętał żadnego przypadku, w którym ów drewno zawiodło, nie pierwszy raz używał go do testów i był niemal pewien, że nie nosiło znamion winy. Lecz tym razem nie działał zgodnie z intuicją, a z tabelami umieszczonymi w księgach, z których wiele zdążył przez lata zapomnieć. Teraz pluł sobie w brodę, próbując odświeżyć wiedzę numerologiczną. Był zdeterminowany, by do rodzinnego dziedzictwa dodać coś od siebie - nowy rdzeń, nowy sposób, nowe prawo. Sprawdzone schematy przestały odpowiadać, widział w nich ograniczenia, a nawet sprzeczności.
- Naturalnie - odpowiedział, podając ojcu różdżkę, znając już efekt, jaki wywoła - nawet w bardziej doświadczonej dłoni nie zmieniła postępowania, wypluwając z siebie zbyt wiele niestabilnej mocy. W milczeniu obserwował badanie, pozwalając sobie na słowa dopiero chwilę po odłożeniu różdżki na blat. - Wypala się od środka. Im szybciej wyląduje w lodzie, tym więcej przetrwa - poradził, nie nalegał, zerkając w stronę przygotowanego roztworu. Był prosty, obok mistrzostwa w alchemii Ulysses nawet nie stał, na szczęście do procesu zdatna okazała się kompozycja utworzona przez specjalistę - mieszanka wykorzystywana przez różdżkarza względnie często, prawie niemożliwa do zepsucia, stanowiąca jeden z drobnych elementów eksperymentowania.
Spodziewał się oczekiwania. Spodziewał się nawet kilku dni, dlatego kiwnął krótko głową, nawet jeśli ani myślał wybierać się na herbatę. Wybrał trzy z ksiąg leżacych w małej stercie na jednym z blatów. - Przyniosę dwa poprzednie prototypy. Są ciekawe, choć wolałbym, byś wcześniej zapoznał się z zapisami dotyczącymi każdego. Wszystkie prawa są założone w tych księgach - kawałki pergaminu przetykały stronice, opisane wyraźnie. Nie spodziewał się, że ojciec wyczyta w zapiskach, jak rdzeń pasożytuje na drewnie, aczkolwiek nie wykluczał podobnej opcji. Był pewien, że niezależnie od rozwiązania mnóstwo pracy czekało go przy kolejnych próbach - nieścisłość w jednym momencie nie oznaczała końca, jedynie rozpoczęcie kolejnych etapów i badań, następnych żmudnych obliczeń. - Wyślij po mnie Straszyka, gdy będziesz gotów - poprosił, nie wyobrażając sobie zaglądać co godzinę i dopytywać o postępy. - Rady co do literatury są mile widziane - dodał jeszcze, dopiero po usłyszeniu odpowiedzi udając się do biblioteki.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rodzinny warsztat Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]08.01.19 15:48
Ulyssesie — zatrzymał syna ostatnim słowem zanim mężczyzna wyszedł — Pamiętasz tę księgę o zaawansowanej numerologii z ręcznymi zapisami Twojego dziadka? Będzie mi potrzebna. Poślesz Straszyka? — oczywiście Marcus znał prawie cały tom na pamięć, ale w kwestiach nauki wolał nie ufać czemuś tak niepewnemu jak ludzki, przeładowany przez lata wiedzą, umysł. Wolał to co wiedział mieć podparte dodatkowym źródłem informacji, zapisane czarno na białym. To co się wiedziało, jednocześnie wcale nie było zawsze tym, co pierwsze przychodziło na myśl, za to jako pierwsze mogło rzucić się w oczy przy kartkowaniu literatury. Przypadkiem, albo specjalnie szukane. Dlatego od tego zaczął swoją pomoc. Zanurzył się w lekturach, przeglądając zarówno zapiski syna, jak i podstawowe zbiory magiczne, na których podparł swoje eksperymenty i metodologię. Nie brakowało przy tym procesie poznawczym marszczenia brwi, drapania się po brodzie i psioczenia, jedynie w myślach na trudną naturę Ulyssesa, która kazała mu sięgać po nowe metody różdżkarstwa. Pomimo jednak, że Marcus nie był ich zwolennikiem, musiał przyznać, że sposób w jaki Ulysses się za to zabierał wprawiał go w dumę. Tą niewypowiedzianą, jaką z synem nigdy się nie dzielił, syn jeszcze gotów byłby pomyśleć, że całkowicie pochwalał jego eksperymentalność. On doceniał jednak porządek w jego zapiskach, pomimo, że różny od tych, które on sam by stworzył. Im więcej czytał, tym większą jasność miał co do techniki i systematyki wyliczeń. Musiał przyznać, choć robił to niechętnie, że Ulysses wyniósł kwintesencję z nauk, jakie wpoił mu on – Marcus, wykorzystując większość tej wiedzy w sposób efektywny. Przekładając ją na coś nowego, mniej sprawdzonego, ale też mającego szansę zadziałać. Gdyby tylko przyłożył się kiedyś bardziej do numerologii, być może zauważyłby, że podążał bardzo dobrą drogą, ale popełnił bardzo śmieszny w gruncie rzeczy, choć bardzo ciężki do wychwycenia błąd. Marcus uśmiechnął się kątem ust do siebie, zaznaczając go podkreśleniem w tekście i sięgnął po nową kartkę papieru, rozpisując obliczenia Ulyssesa w nowym wierszu, od początku, porządkując liczby i końcowe wyniki, które jednak nieznacznie różniły się od tych należących do jego syna. Tak przygotowany po kilku godzinach pracy wolumin, przygotował do pokazania. Wezwał Straszyka i kiedy Ulysses wkroczył do pomieszczenia, wstał z miejsca, pokazując mężczyźnie odpowiedni fragment w tekście, zupełnie tak, jakby młody Ollivander w ogóle z tego warsztatu nie wyszedł.
Tutaj — wskazał palcem fragment, który sam wcześniej podkreślił — Masz bazowy błąd. Na każdym innym etapie obliczeń nie byłby tak decydujący, ale przy początkowym rozłożeniu mas i potencjału magicznego wprowadził niemałe zamieszanie.
Sam podrapał się po brodzie, bo kiedy tłumaczył to Ulyssesowi, zdawał sobie sprawę, bardziej niż wcześniej, że to nie był jedyny czynnik jaki wpływał na błąd w sztuce. Marcus zawiesił na moment głos. Przez chwilę słychać było tylko jak przygładza swoją brodę w zamyśleniu.
To wyjaśnia tylko część niestabilnej mocy. Poprzednie prototypy… czym różniły się od tego, zanim rdzeń całkiem je wypalił? — że wypalił, Marcus widział to na pierwszy rzut oka, nie musząc ich brać do rąk.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rodzinny warsztat 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]01.03.19 18:47
Zatrzymał się w pół kroku, reagując na dosyć późną odpowiedź, jednak zerkając jeszcze przed wyjściem na ojca. - Znajdę ją i odeślę skrzata do ciebie - zapewnił, wiedząc, że księga znajduje się w ich zbiorach, przytarganych z Silverdale przed nawałnicą, te z kolei mieściły się niedaleko jego komnat. Stos dzieł numerologicznych był względnie uporządkowany, a Ulysses dosyć regularnie zaglądał do niego. Ten konkretny tom miał w rękach raz, może dwa, lecz (zupełnie słusznie) sądził, że na obecnym etapie zgłębiania sztuki numerologii niewiele może z lektury wywnioskować i wyciągnąć, więc po pojedynczych próbach postanowił odłożyć zapiski dziadka na później, zachowując jednak w pamięci ich istnienie i przydatność.
Zajął się więc poszukiwaniami, gdy dotarł na miejsce, uważnie wodząc wzrokiem po grzbietach. Nie wszystkie miały wypisane tytuły, pamiętał jednak ciemnozieloną barwę ciężkiej okładki i to nią kierował się podczas przeglądania zbiorów - kilkanaście minut wystarczyło, by dotrzeć do woluminu, upewnić się co do trafności znaleziska i odesłać z nim Straszyka do ojca. Nie pojawił się jeszcze w warsztacie, nie zamierzając czynić tego przed wyraźnym znakiem od Marcusa, zamiast tego chwycił kolejną z książek, którą miał w planach przestudiować i zaszył się w gabinecie, przeglądając kolejne strony i notując, ćwicząc, tonąc w obliczeniach i kalkulacjach, angażujących umysł na tyle mocno, by nie musiał myśleć o żadnych innych sprawach. Nieco brakowało mu notesu, zostawionego razem z notatkami w różdżkarskim pomieszczeniu, lecz potraktował ten brak jako okazję do przypomnienia sobie podstaw oraz utrwalenia ich. Lata temu próbował zabrać się za numerologię, lecz inne zajęcia wyparły próby dosyć prędko, zamazując zdobytą wiedzę, przez co niektóre zagadnienia kojarzył, aczkolwiek zbyt mgliście, by sprawnie z nich korzystać.
Poza dwiema krótkimi przerwami na list oraz rozprostowanie kości, nie odrywał się od liczb aż do przybycia skrzata, informującego o tym, iż starszy lord Ollivander oczekuje go w warsztacie. Zerknął krótko na zegar, nim opuścił gabinet - nie stracił rachuby czasu, a na miejscu zjawił się odpowiednią chwilę później, mając ze sobą dwa prototypy różdżek, zgodnie z zapowiedzią. Podszedł od razu do mężczyzny - niespiesznie i spokojnie, choć był ciekaw, do jakich wniosków doszedł. Zerknął na wskazany fragment, marszcząc brwi w konsternacji, ostrożnie odkładając też popalone różdżki, w szklanych trumienkach.
- Tutaj? - zapytał ze szczerym zdziwieniem - nie dlatego, że błąd popełnił, bowiem tego się spodziewał; raczej dlatego, że błędu nie dostrzegał, w pamięci jeszcze raz analizując zapis. Przysunął sobie stołek, nie odrywając spojrzenia od podkreślenia, dopiero po chwili kręcąc głową. Nie rozumiał. - Wyjaśnisz, proszę? - przeniósł wzrok na ojca, gdyż bez sprostowania niewiele mógł wywnioskować. Musiał źle coś zrozumieć, mylnie oceniać proporcje, przekręcić zasadę - nie wiedział, choć próbował dotrzeć do źródła.
- Um - mruknął, zerkając na przyniesione egzemplarze. Pierwszy przypominał bardziej siatkę kruchego, prawie całkowicie spalonego drewna, oplecioną rdzeniem - wyglądał, jakby mógł obrócić się w proch w dowolnej chwili. - Drewno i rdzeń są niezmienne. Podejmowałem próby wzmocnienia kasztanowca różnymi sposobami, podobnie z rdzeniem. Z każdą próbą wytrzymałość drewna wzrasta, sprawdza się też lepiej, lecz ostatni prototyp jest już przypadkiem wyciągniętym do dosyć absurdalnej skrajności - która nie powinna mieć miejsca - a mimo tego - rdzeń wciąż pozostaje nieustabilizowany i wygryza się na zewnątrz z każdym zaklęciem - wyjaśnił.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rodzinny warsztat Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]10.03.19 2:58
Straszyk był bardzo dumny z tego co robił. Bardzo dumny z rodziny, której służył. Nawet jak na skrzata domowego, był Ollivanderom niezwykle oddany, a to między innymi dlatego, że rozumiał, jak istotną rolę dla całego czarodziejskiego świata spełniały dzieła wychodzące spod ich rąk. Bardzo lubił, kiedy jego państwo pozwalali mu czasami obserwować swoją pracę - chociaż nie zdarzało się to zbyt często, ale Straszyk to rozumiał. Ciężko było się skupić, kiedy ktoś cały czas spoglądał ci na ręce. Nawet jeśli był to zwykły skrzat domowy. Robił więc co mógł, by wspierać swoją rodzinę, a także niezwykłą pracę, którą wykonywali. Księgę, którą miał zanieść Marcusowi, wziął z rąk Ulyssesa niemal z nabożną czcią, uważając, aby nie wyślizgnęła się z niewielkich, skrzacich dłoni i nie doznała uszczerbku. Nie miał najmniejszego pojęcia, co dokładnie młodszy z Ollivanderów próbował opanować, wiedział jednak, że było to szalenie istotne - dlatego bez wytchnienia biegał pomiędzy warsztatem, a biblioteką, niosąc wiadomości pomiędzy synem i ojcem. To właśnie dlatego z pewną dozą żalu przyjął od lady Ollivender informację, że będzie musiał przerwać te intensywne nauki, i to akurat w momencie, gdy, jak wywnioskował z urywków rozmowy, które zdołał wychwycić swoimi nietoperzymi uszami, był niezwykle istotny dla panicza Ulyssesa! Rozkaz jednak wciąż pozostawał rozkazem, dlatego też skrzat z lekko opuszczonymi uszami pojawił się w warsztacie - czemu towarzyszył oczywiście charakterystyczny cichy trzask, typowy dla aportacji.
- Mój panie, najmocniej przepraszam, przykro mi, że przerywam tak ważną rozmowę - zaczął, zerkając ku Marcuwoi i swoim zwyczajem nie od razu przechodząc do sedna. Najpierw musiał odpowiednio długo poprzepraszać za to, że musieli oderwać się od swoich zajęć i zwrócić na niego uwagę - Lady Ollivander prosiła, abyś udał się do jej komnat. Mówiła, że to pilne.
Choć określenie "pilne" mogło w przypadku kobiet oznaczać równie dobrze rzecz niezwykle błahą, nawet Marcus wiedział, że nie należy lekceważyć swojej żony. Skrzat nic więcej niestety nie wiedział, dlatego też wyglądał jakby było mu niemal podwójnie przykro za brak jakiegoś konkretniejszego wyjaśnienia.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Rodzinny warsztat 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]10.03.19 20:57
Popełnionego błędu z początku zupełnie nie rozumiał, dostrzegając go raczej w rozpiskach ojca - prędko okazało się jednak, że nauka na własną rękę zaowocowała złym nawykiem. Przekręcając jedno twierdzenie rujnował całą późniejszą pracę - z takim niedopatrzeniem nie było szans na powodzenie i dopiero teraz, pod bacznym okiem ojca, mógł to dostrzec. Było mu wstyd - mógł tego przecież uniknąć, ale miał w pamięci podstawową w takich powiedzeniach prawdę - nie uczy się ten, kto nie popełnia błędów. Wykorzystał czas Marcusa, prosząc go o dokładne wyjaśnienia i wskazówki, od razu tworząc własne zapiski i notując naprędce niezbędne do utrwalenia obliczenia. Za jednym błędem poszło parę kolejnych, przy każdym musieli spędzić przynajmniej kilkanaście minut, ale przez ten czas nadrobił wiele podstawowych braków, niedociągnięć oraz zauważył, jak wiele rzeczy pominął. Uczył się dziwnie, naokoło albo zupełnie nie po kolei, trochę na tym korzystając, trochę tracąc - teraz całość została ułożona w logiczny ciąg, który może momentami mimowolnie stosował, ale nie dostrzegając bardzo ważnych zależności. Zapiski wyglądały dobrze - nawet według ojca - jednak po przedyskutowaniu ich, wspólnie doszli do wniosku, że wiele pracy przed nim. Na dłuższą metę, gdyby zamierzał kontynuować je w taki sam sposób, efekty byłyby podobne do obecnych. Z ciężkim sercem spoglądało się na te notatki, zabierające całe godziny, tak przecież cenne.
- Zacznę od początku - stwierdził, nie zamierzając poddawać się w próbach. - Możemy jeszcze zerknąć, jak to wszystko ma się do praktyki? - zapytał, podsuwając ojcu prototypy, którymi nie zdążyli się jeszcze przyjrzeć podczas dyskusji i notowania - Marcus nie zdołał jednak odpowiedzieć, gdy w rozmowę wtrącił się Straszyk, rzucając niekonkretną prośbą lady Ollivander. Słowa skrzata zmusiły mężczyzn do lekko zaniepokojonej wymiany spojrzeń - obydwoje wiedzieli, że po majowym wybuchu podnosiła się do zdrowia bardzo powoli, parę razy ocierając się o niebezpieczny stan, mając nawroty w zupełnie niespodziewanych chwilach, ale znali też Odettę na tyle, by móc podejrzewać ją o zupełnie błahą sprawę, w jej oczach urastającą do ogromnych rozmiarów.
- Zawołaj mnie, jeśli to powikłania - poprosił ojca, nim ten oddalił się do komnat matki. Do notatek Ulysses wracał w nieco mniejszym skupieniu, ale brak wieści od ojca pozwolił mu sądzić, że wszystko jest w porządku i może dalej trwać przy obliczeniach.

| zt


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rodzinny warsztat Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]28.03.19 2:13
druga połowa października
Postęp był nieunikniony - zwłaszcza przy intensywnej, zorganizowanej pracy oraz otwartości umysłu, zorientowanego na nowe zagadnienia i cele, zamiast uparcie trwać w zgromadzonej wcześniej wiedzy. Ollivander wykorzystywał ją aktywnie, lecz od dłuższego czasu starał się wychodzić poza rzeczy poznane, sięgając po te, które na poznanie czekały - trudne zagadnienia przyrównywał do opanowanych technik i zawiłości, przekładając rodzinny fach na rzędy skrupulatnych wyliczeń, otoczonych licznymi dopiskami i objaśnieniami, mającymi zmusić pamięć do lepszego przyswojenia skomplikowanych zależności. Eleganckie pismo zgrabnie wypełniało coraz więcej stron, lecz w pamięci wciąż wracały słowa listu od nestora - mimo długich godzin (oraz nadgodzin) spędzonych w sklepie, mimo niezliczonych różdżek wymagających naprawy i dopasowania, nie spodziewał się wyróżnienia. Wiedział, że nadejdzie - przecież doskonale zdawał sobie sprawę z własnego zaangażowania i ciężkiej pracy, ogromnej wiedzy oraz poczynionych przez lata postępów, coraz więcej czarodziejów dzierżyło dzieła wykonane jego dłońmi - nie przypuszczał jednak, solidnie pochłonięty światem numerologii, w którym do odkrycia pozostawało wiele zagadnień, że awans przyjdzie tak szybko, w takim momencie - kiedy wojna pochłaniała umysły i nerwy, a najważniejszym było usprawnienie sklepu oraz sprawna odpowiedź na potrzeby klientów. Od maja dni mijały jeszcze szybciej niż zwykle, oni zaś musieli nadążyć za nimi, pod żadnym pozorem nie dopuszczając do opóźnień. Ważyło się ludzkie życie, czas zakreślał tę oczywistość coraz wyraźniej, prawdziwe podsumowanie podsuwając dziesiątego dnia października.
Przymusowe wolne dni wprowadzały Ulyssesa w dyskomfort; myśli przesiąknięte wizjami podsuniętymi przez dementorów nie chciały odpuścić, uniemożliwiając nawet niewymagające obliczenia - choć w końcu poddały się oklumencji, sprawnie zapewniającej spokój ducha, jeszcze niewyrównany ze spokojem ciała - ból lewego barku okazał się ostateczną granicą, zmuszającą różdżkarza do odczekania i posłusznego stosowania się do uzdrowicielskich zaleceń. Mógł męczyć się i poświęcać pracy, lecz odpuścił, rozsądnie zbierając siły na powrót do formy i skutecznego działania. Krótkie zrywy postrzegał raczej jako mało wartościowe - po okresie regeneracji i odpoczynku, wreszcie zaznanego w odpowiedniej ilości, powrócił do warsztatu, z niemałym zadowoleniem trafiając na pustki. Wolne chwile spożytkował na wyszukiwanie świeżych wydań muzycznych, nie mając nic specjalnie ciekawego do roboty (niezawodne czytanie zawiodło, gdy skupienie nie pozwalało na przyswajanie tekstu) - świat się walił, a mimo tego urodził parę perełek, idealnie nadających się do tła pracy, wyciszającego szumne myśli. Wybrał trzy z siedmiu zdobyczy, a pierwszą czarną płytę umieścił w gramofonie i pozwolił mu nadać rytm, kiedy rozkładał narzędzia i siadał do zapisków. Początkowo przejrzał wszystko, co Shelta objaśniała mu podczas wrześniowego spotkania - analiza Lumos Maxima pod każdym możliwym kątem. Z owych notatek jeszcze we wrześniu wyciągnął kwintesencję, rozpisując inne zaklęcia, ale co najważniejsze - powoli przeniósł ten system na różdżki, starając się wyczytać z praktyki przepływ mocy oraz reakcje rdzenia na konkretne ruchy. Wnioski i wątpliwości miał już spisane, rozpracował też parę innych, prostych czarów, lecz teraz planował skupić się na przeniesieniu faktów na wytwórstwo.
W trzech krokach znalazł się przy swoim regale, pełnym prototypów, rozpoczętych projektów, rdzeni, ulubionych narzędzi oraz pobieżnych notatek - większość trzymał w gabinecie, tam też je rozpracowując. Przerwa nie sprawiła, że zapomniał, gdzie odkładał konkretne rzeczy - bez wahania zabrał więc kilka wyrzeźbionych i wyważonych różdżek, nie posiadających jeszcze osadzonych rdzeni. Zastanowił się chwilę, próbując utworzyć połączenia neutralne, mało wartościowe i dosyć uniwersalne - na obecnym etapie nie było sensu rzucać się na głęboką wodę i marnować cenne zasoby. Solidne eksperymenty miały przynieść ze sobą doświadczenie oraz umożliwić stopniowe kroki naprzód, do pełnoprawnego działania naukowego. Na ten tydzień postawił sobie jeden cel - stworzyć różdżkę w sposób pozwalający na nałożenie na nią pewnych ograniczeń albo wyjątków, pozwalającym jej działać w inny sposób niż dyktowałyby przyjęte zasady oraz prawdy, powielane od lat. Niezależnie od tego, czy miała na tym skorzystać, czy stracić - każda opcja była odpowiednia i mogła podsunąć wiele podpowiedzi oraz odpowiedzi.
Długi pergamin przykrył ciężki blat stołu, na nim ułożone zostały trzy puste różdżki. Przez moment w milczeniu analizował wszystkie opcje, spoglądając na rdzenie ustawione już obok, nieruchome w szklanych naczyniach. Na pierwszy ogień wybrany został kasztanowiec - próbował już rozpracować te drewno za pomocą obliczeń, ale niewiele z tych eksperymentów wyszło. Z jednej strony pamiętał frustrację i irytację, z drugiej - chciał rozpracować je, posiadając już więcej odpowiedniej ku temu wiedzy. Upór nie pozwolił na zmianę zdania. Odsunął pozostałe dwie różdżki i chwycił pióro, rozpisując na początek możliwe kombinacje, do każdej dopisując mocne i słabe strony oraz potencjał magiczny. Sierść psidwaka - uroki. Łuska popiełka - uroki. Śluz korniczaka - obrona przed czarną magią. Łuska hipokampusa - transmutacja. Z siedmiu rozpisanych opcji zdecydował się na łuskę wsiąkiewki. Nakierowana głównie na uroki, w połączeniu z kasztanowcem powinna radzić sobie z nimi bardzo dobrze, wiedział to doskonale, poruszając się po posiadanej wiedzy. To właśnie pragnął zmienić - poza ową dziedziną, łuska wsiąkiewki wykazywała potencjał podczas warzenia eliksirów. Ustawił słój z przygotowanym rdzeniem obok wybranego drewna, ponownie pochylając się nad zapisami. Najprościej byłoby nakierować rdzeń na same uroki, wymazując jego powiązania ze sztuką alchemii, lecz najłatwiejsze zainteresowania były najbardziej nużące, dlatego skłonił się ku innemu wyjściu - przechylenie szali na rzecz eliksirów. Nie była to całkowita zmiana albo dodawanie kolejnego elementu, więc sposób o średnim stopniu zaawansowania - na jego siły, aczkolwiek już stanowiące wyzwanie. Podkreślił wybór, po czym postarał się dotrzeć do rozwiązania obliczeniami - jak zadziałać na rdzeń, by wybudzić z niego pożądaną moc przy jednoczesnym zachowaniu równowagi poprzez wyciszenie dominującej części? Spróbował na kilka sposobów, mając ten komfort, że wynik ostateczny nie mógł różnić się od początkowych wyliczeń potencjału łuski. Dokładnie to zawiniło podczas ostatnich eksperymentów - teraz był bardziej uważny.
Zranione ramię dawało o sobie znać, nieprzywykłe jeszcze do podporządkowania się rytmowi pracy Ollivandera - robił przerwy, teraz jednak potrzebował ich trochę więcej. Szczęśliwie zaczęło przypominać o sobie na tyle późno, by mógł sfinalizować obliczenia. Na tym etapie poprzestał, wracając do warsztatu dopiero na następny dzień, mogąc przystąpić do żmudnego procesu pracy nad rdzeniem.
Łuska nie była opornym materiałem, ale momentami sprawiła parę trudności. Musiał wykonać parę bruzd, obserwując wszystko przez szkło powiększające - precyzyjna praca zajmowała sporo czasu, ale pozostawał spokojny, nie pozwalając sobie na błędy. Długą igłą zbierał przygotowany wcześniej płyn, dokładnie wypełniając bruzdy unieruchomionej łuski, następnie pozwolił miksturze zastygnąć - w tym czasie nie próżnował, obrabiając kawałek topolowego drewna, mający stanowić jeden z dwóch głównych elementów kolejnych prób. Gotowa łuska wsiąkiewki potrzebowała jeszcze dwóch dób leżakowania w emulsji - pokryta nią została ostrożnie wyciągnięta ze słoja i mogła zostać poddana osadzeniu. Podzielona na równe kawałki, odmierzone precyzyjnie bez zgubnego pośpiechu, została złączona w gotowy rdzeń - przyjął się bez problemów, ale Ulysses powściągnął entuzjazm, mając w pamięci zbyt wiele przypadków, które zdawały się iść po myśli, a w ostatecznym rozrachunku okazywały się kompletnym dnem. Cierpliwie pozwolił dziełu odczekać kolejną dobę nim uniósł je we własnej dłoni. Dokładnie czytał reakcje, czując się trochę nieswojo z tym dziwnym tworem - wyglądało jednak na to, że wszystko poszło po jego myśli i mógł przypisać sobie mały sukces. Różdżka wciąż przodowała w urokach, ale jej alchemiczna część stała się wyraźniej zarysowana, jakby z większym entuzjazmem przyjmowała obecność bulgoczącego kociołka. Wszystkie wnioski zostały spisane - nawet z tak prostego działania udało się wreszcie uciułać sukces.

| zt


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rodzinny warsztat Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]23.07.19 13:07
15. grudnia
Teorie o przeklętym rdzeniu pojawiły się już sporo wcześniej, dlatego został szczelnie zamknięty i zapieczętowany, ze specjalną notką lądując na półce, do której dostęp mieli tylko najbardziej doświadczeni Ollivanderowie - czekał tam na lepszy czas do rozwiązywania zagadek i rozwiewania domysłów, by finalnie zastąpić je realnymi konkretami. Przez parę miesięcy wszyscy zdążyli o tym drobiazgu zapomnieć, lecz bystry wzrok mężczyzny padł na nieszczęsny pakunek przy okazji wydobywania ze składziku brzozowych drewien, z których miał wybrać jedno do realizacji zamówienia na różdżkę dla młodej lady. Dziewczę nierozważnie doprowadziło do zniszczenia poprzedniej własności tuż pod koniec listopada, tworząc również niemałe zamieszanie wokół sprawy. Szumne i trudne zlecenia lubiły trzymać się właśnie Ulyssesa, nie inaczej było w tym wypadku - niemniej, przebił się przez mgliste wspomnienia, odkładając na bok sprawę młódki i próbując skojarzyć odłożony rdzeń z tematem rozmów, odbywających się parę miesięcy wstecz. Sprawę przypomniał sobie względnie szybko, lecz nie próbował otwierać skrzynki. Nie był to pierwszy przypadek, nie można było rdzenia wyrzucić i zapomnieć - każdy, nawet niedoświadczony różdżkarz, wiedział, iż trzeba oddać problem w doświadczone ręce, by nie sprawił więcej kłopotów niż to konieczne. Nie było gwarancji, że ingrediencja sprawdzi się później i wyjdzie ze wszystkiego bez szwanku, lecz własnie to było we wszystkim najbardziej interesujące - przynajmniej dla Ulyssesa, który mógł wykorzystać rdzeń w swoich eksperymentach, w ich trakcie badając, czy i jaki wpływ na mogła mieć klątwa na standardowe oczywistości - jeśli była to klątwa, rzecz jasna, bowiem tego jednoznacznie nikt nie określił.
Pierwszą osobą, jaka przyszła Ollivanderowi na myśl - osobą, która mogłaby podjąć się tego zadania i bez dwóch zdań wyrazić profesjonalną opinię - był Howard, lecz fakt, że mężczyzna spłonął w Ministerstwie Magii wraz z innymi nieszczęśnikami, stanowczo uniemożliwiał jego udział. Ulysses chwycił pióro z dozą lekkiej wątpliwości, choć ostatecznie w podopiecznym zmarłego widział potencjał, dlatego postanowił zaangażować młodego panicza, niejako dając mu szansę na wykazanie się. Doceniał tęgie umysły i ludzi, którzy już w młodym wieku wykazywali się dużą wiedzą w swojej specjalizacji. Oczekiwał więc Steffena w rodzinnym warsztacie, pracując w międzyczasie na znalezionym uprzednio brzozowym drewnie - służba miała doprowadzić chłopaka na miejsce, gdy przybędzie do Lancaster.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rodzinny warsztat Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]24.07.19 1:25
Steffen przybył na miejsce wyraźnie podekscytowany. Niegdyś obserwował Howarda przy pracy u pana lorda Ollivandera, a teraz sam dostał szansę, by się wykazać! W dodatku to już druga szlachecka rezydencja, którą odwiedził w ciągu miesiąca. Rozglądał się ciekawie, szukając różnic między Lancaster i pałacem Selwynów. W jego myślach uparcie tańczyli Isabella i Howard, a on uparcie odganiał omam ponętnej panienki i wspomnienie zmarłego mentora. Musiał skupić się na pracy, nie było tutaj miejsca ani na nieszczęśliwe zauroczenie ani na nostalgię. Tęsknił za Howardem i chciałby pracować z nim jak najdłużej, ale nie mógł w nieskończoność przeżywać żałoby. Mentor chciałby pewnie, żeby Steffen nie marnował się przy nudnych zadaniach w Ministerstwie, ale sięgał po ambitne zlecenia - takie jak to.
Pozwolił służbie zabrać swój płaszcz, poprawił kołnierz koszuli i krytycznie spojrzał na swoje odbicie w lustrze w hallu. Miał nadzieję, że wyglądał w miarę elegancko, ubrał się jak najlepiej mógł, ale przecież nie wydawał swojej skromnej pensji na surduty, tylko na książki. Może warto zainwestować w jakiś garnitur?
Nie miał jednak czasu na modowe rozmyślania, bo służba szybko poprowadziła go do pracowni lorda Ulyssesa.
-Dzień dobry... - waszejlordowskiejmości? Stanął w drzwiach i ukłonił się lekko, onieśmielony tym, że nie pamiętał jak uprzednio zwracał się do lorda Ollivandera. Powinien był zwrócić uwagę na język i maniery Howarda, ale wtedy obserwowanie mentora przy pracy obchodziło go bardziej od savoire-vivre'u, a szkoda. Nie sądził nawet, że pan Ollivander go pamięta - był tylko cichym obserwatorem, uczniem - i czuł się mile wyróżniony.
-W czym mogę pomóc?
Chciał w pełni skupić się na zleceniu, ale równolegle w jego głowie kołowały uparcie dwa inne wątki. Po pierwsze, cała redakcja "Czarownicy" żyła niedawnym i skandalicznym rozwodem lorda Ollivandera. Steffen czuł się wręcz oszołomiony, stojąc oko w oko z obiektem plotek, a okazja wydawała się zbyt dobra, by ją zmarnować. Tylko jak podejść do tematu, bo przecież szanował swojego pracodawcę? Smaczku całej sprawie dodawało to, że Bertie już wspomniał mu o lady Julii Prewett, członkini Zakonu. Steff miał jej towarzyszyć w naprawie anomalii gdy tylko jego noga dojdzie do siebie (już prawie nie czuł skutków złamania, ale rozsądnie będzie trochę odczekać) i czuł się z tą myślą wyjątkowo nieswojo. Czy to będzie trochę jak zdrada pana Ollivandera?
Nie był definitywnie pewien, czy sam pan Ollivander należy do Zakonu, ale po misji z Bertiem dowiedział się, że lordowi można ufać. I właśnie dlatego w kieszeni marynarki miał dwa kawałki złamanej różdżki, różdżki odebranej psychopacie, który więził w Irlandii nastoletnią charłaczkę. A drugim wątkiem, nieustannie zaprzątającym mu myśli, była kwestia poproszenia o pomoc samego pana Ollivandera. Czy zdoła coś wyczytać ze złamanych kawałków?


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]25.07.19 1:21
Doskonale pamiętał własne wyzwania i otrzymane szanse, idealnie komponujące się z pragnieniem wyjątkowych odkryć oraz z ambitnymi marzeniami o przyszłości - może dlatego teraz tak doceniał młode umysły, posiadające predyspozycje do owocnych współprac i przełomowych wniosków. Zazwyczaj byli mniej rozpoznawalni, jeszcze nie u szczytu kariery i renomy, lecz niejednokrotnie posiadali spojrzenie o wiele świeższe niż ci, którzy w swoim fachu trwali całe lata, przez co zdążyli utrzeć schematy oraz ścieżki, jakich teraz się trzymali. Podobnym kredytem zaufania Ulysses obdarzył Sheltę - polegając na jej szerokiej wiedzy numerologicznej oraz dobrych stosunkach rodzinnych Vane'ów i Ollivanderów, postanowił spróbować - mimo całej listy znanych naukowców, do których mógłby się zwrócić dzięki pokaźnej sakiewce. Nie obawiał się tych prób, głęboko wierząc, że może z nich wyniknąć wiele dobrego, zwłaszcza dla młodych - poza standardową zapłatą mógł polecać ich dalej, co stanowiło bezcenny bonus, niejednokrotnie prowadzący do ciekawych współprac.
- Dzień dobry, panie Cattermole - odpowiedział spokojnie, w żadnej mierze nieurażony brakiem tytułowania - uniósł czujny wzrok znad drewna, które zaraz odłożył na blat i odsunął na bok, by nie zaprzątało głowy podczas innej sprawy. Spojrzał jeszcze na służkę - w trakcie spaceru do warsztatu zdążyła już wypytać Steffena, czy życzy sobie czegoś do picia - i poprosił krótko o czarną herbatę, po czym kobieta zniknęła, zostawiając ich samych. - Mam nadzieję, że anomalie nie dają się panu przesadnie we znaki - uzupełnił wstęp uprzejmością, dając runiście czas na odpowiedź i w tym czasie stawiając na solidnym stole skrzynkę, skrywającą problematyczny rdzeń.
- Mamy problem z pewnym rdzeniem - łuską trytona. Podejrzewamy, że jest obłożony klątwą, a przynajmniej nie znaleźliśmy innego uzasadnienia na wywoływane przez niego efekty - wprowadził zwięźle w temat, nim przerwał na moment, dając sobie czas na zastanowienie - ot, nie więcej niż trzy sekundy. - Przyciąga do siebie metalowe przedmioty, trudno je później rozłączyć, zarówno od łuski, jak i od siebie - w dodatku po pewnym czasie niszczeją, zaczynają się powoli rozpadać i zostaje po nich tylko pył. Proces jest długi i na szczęście nie zauważyliśmy żadnego wpływu na ludzi, ale z oczywistych względów - woleliśmy nie sprawdzać. Nie jest to wina anomalii, zamknęliśmy tę łuskę w lutym - nie jestem pewien, czy przez ten czas sytuacja zdołała się pogorszyć - wyjaśnił, nie mając pojęcia o rozważaniach Steffena na temat niedawnego rozwodu, ani o złamanej różdżce, którą trzymał w kieszeni.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Rodzinny warsztat Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Rodzinny warsztat [odnośnik]27.07.19 0:41
-Lordzie Ollivander. - jeszcze raz powtórzył powitanie (a raczej sam tytuł) i ukłonił się lekko. Nie był pewien, czy powinien się skłonić czy nie, więc wybrał lekki ukłon. Nie był też pewien, czy Ulyssess naprawdę zamierza z nim porozmawiać o anomaliach, czy też zwyczajnie wymieniają uprzejmości. Oczywiście, ta druga ewentualność przyszła mu na myśl dopiero w połowie rozbudowanego zdania...
-Ależ skąd, znaczy, ta burza jest koszmarna, ale śnieg jest już lepszy niż deszcz, a poza tym świstokliki działa...a, mam nadzieję, że panu lordowi też nie dają się we znaki! - zaplątawszy się nieco, dzielnie wybrnął z pułapek small talku i z ulgą skupił się na wyjaśnieniach dotyczących samego zlecenia. Koncentrowanie się na pracy szło mu lepiej, niż towarzyskie zawiłości, choć miał przecież nadzieję na poruszenie tematu życia osobistego. Praca dla "Czarownicy" naprawdę zmuszała go do pokonywania własnych ograniczeń (i, prawdę mówiąc, właśnie to było w niej ekscytujące!).
-I uhm, moje kondolencje z powodu rozwodu. - wypalił. Może i jego kondolencje (zaraz, tak się chyba nie mówiło o rozwodach tylko śmierciach? No nic, za późno!) nie były zbyt subtelne, ale przynajmniej szczere. I nawet udało mu się niechcący zarymować.
Zmusił się do koncentracji, wiedząc, że czytelniczki "Czarownicy" będą spragnione szczegółów z pierwszej ręki i detali, na które normalnie nie zwróciłby uwagi. Na przykład tego, że lord Ollivander był obiektywnie przystojny i wyglądał całkiem młodo. Ciekawe, czemu żona go nie chciała? To znaczy, to chyba on nie chciał swojej żony?
Ach, lord Ollivander nadal coś mówił. Łuska trytona, okej, okej. Potencjalna klątwa brzmiała w sumie całkiem intrygująco, bo Steffen nigdy nie słyszał o podobnym przypadku.
-To bardzo ciekawe, słyszałem o klątwach odpychających ludzi i przedmioty, ale przypadek przyciągania i niszczenia samego metalu wydaje się wyjątkowy... Zastanawiam się, jaki ktoś mógł mieć w tym cel. - pochylił się nad skrzynką, spoglądając na nią uważnie.
-Czy mógłbym otworzyć skrzynkę i zbadać przedmiot? - upewnił się, choć i tak było to konieczne. Chciał wypatrzeć ukryte runy, które prawdopodobnie były wyryte na samym rdzeniu. W przeciwnym razie, będzie musiał zdejmować klątwę trochę na ślepo... nie, żeby wątpił w swoje umiejętności, ale przy panu lordzie Ollivanderze wolałby być jak najskuteczniejszy.



intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Rodzinny warsztat
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach