Wydarzenia


Ekipa forum
Jadalnia
AutorWiadomość
Jadalnia [odnośnik]20.02.18 16:33
First topic message reminder :

Jadalnia

Ciemne pomieszczenie z boazerią. Nad drzwiami wejściowymi znajduje się dewiza rodu (Per aspera ad astra). Wielki drewniany stół „ugina się” pod ciężarem kwiatów, którym jest ozdobiony. W samym pomieszczeniu znajdują się rozmaite rośliny, przede wszystkim wrzosy z ogrodu. Na półkach znajduje się pełno świec, które najczęściej przyjmują motyw kwiatowy. Na podłodze znajduje się przyjemny w dotyku ciemnoniebieski dywan. Na suficie znajduje się herb rodowy Macmillanów. Naprzeciw okna znajduje się szary kominek z kamienia. Drzwi do kuchni ukryte są poprzez upodobnienie ich do ciemnych, drewnianych ścian. Z okien można dostrzec bramę wejściową.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 11 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Jadalnia [odnośnik]20.07.21 13:45
W pierwszym chwilach, kiedy już przeszli do salonu, przyglądał się uważnie pannie Wellers. Zastanawiał się gdzie zyskała obie blizny, a przy tym i ledwo powstrzymał się, żeby nie powiedzieć, że i on miał swoje, ale na ramieniu. To mogłoby być uznane za nieprzyjemne i niewłaściwie. Kobiety przecież lubiły swój wygląd i nie lubiły (jak mu się zdawało) wypominania niektórych elementów lub też (jak to niektórzy by powiedzieli) mankamentów. Milczał więc chwilę, a jego wzrok zatrzymał się na chwilę na jej spodniach, które sprawiły, że jedna brew nieznacznie się uniosła. Kto wie, może takie były standardy na morzu. Nie miał pojęcia, na statku był kilka razy, ale jako gość, nie załoga.
Uśmiechnął się, kiedy panna Wellers przemówiła prawdziwie kobiecym głosem, a i zachowała maniery, których nie oczekiwał usłyszeć i zobaczyć od kogoś, kto przecież związany był z morskim życiem. Był to jednak grymas uprzejmości, bo nie wiedział jeszcze na ile mógł zaufać młodej żeglarce (o ile mógł ją tak nazwać). Jej kolejna odpowiedź sprawiła, że zawiesił na niej wzrok na dłuższą chwilę, jak gdyby analizując, czy za słowami nie kryło się drugie lub nawet trzecie znaczenie.
Mądrze powiedziane, panno Wellers – odpowiedział jej krótko.
Kolejne jej słowa sprawiły jednak, że najpierw zmarszczył czoło, jak gdyby nie dowierzał temu, co usłyszał, a następnie wyprostował się. Teraz znalazła jego zupełne zainteresowanie. Skąd znała Prudence? I co jego kuzynka jej naopowiadała? Ponoć nic „niepochlebnego”, ale czy na pewno? Dopiero pod koniec jej wypowiedzi zrozumiał gdzie zmierzała… i nie potrafił zapanować nad swoim uśmiechem.
Moja droga panno Wellers… najwyraźniej nie ma pani pojęcia o tym ile kobiety w obecnych czasach są w stanie zrobić będąc w swojej tak zwanej gorszej pozycji – odpowiedział jej ledwo powstrzymując śmiech. – Odpowiedź jest prosta, słyszałem że kapitan ponoć bardzo sobie panią ceni, chyba że pogłoski były fałszywe? Niemniej, uznałem że warto spróbować porozmawiać akurat z panią. Nie oczekuję od pani żadnej decyzji, jedynie przeniesienia mojej propozycji – dodał, nie chcąc jej przestraszyć, ani wywierać na niej presji.
Oparł się wygodnie we fotelu. Milczał chwilę wciąż zastanawiając się kiedy zadać pytanie o swojej kuzynce, aż nie zdecydował, że uczyni to na koniec rozmowy.
Przejdę do swojej propozycji, panno Wellers. Proszę ją zapamiętać. Ponoć kapitan i załoga Shannon jest bardzo zdolna… a my potrzebujemy zdolnych ludzi. Głód jest jednym z palących problemów Kornwalii, ale i sprzyjających nam hrabstw. Malfoy, ten gad, robi wszystko, żeby nas wykończyć. Kwestia dostarczenia żywności staje się problematyczna szczególnie w czasach zimy, a ta jest tuż za rogiem. Z kolei jest jeszcze druga sprawa. Statki z naszymi beczkami stają się celem wielu grabieżców, którzy stoją murem za tym parszywym fałszywym Ministrem. Przed kilkoma miesiącami zatopili nad jeden transport. Stąd chciałbym zasugerować współpracę. Porty Kornwalii stałyby otworem dla Shannon, a i mógłbym być może zapewnić bezpieczeństwo w portach Devon, Dorset, Lancashire i Northumberland. Co do Somerset… nie mam pewności. W zamian oczekiwalibyśmy przemytu żywności z ziem sprzyjających Malfoyowi na nasze, o ile bylibyście w stanie to uczynić. Jestem skłonny negocjacjom, o ile żądania kapitana Wellersa nie będą aż nadto wygórowane.
Uśmiechnął się uprzejmie, oczekując reakcji i odpowiedzi ze strony młodej damy. Sięgnął za to za karafkę i kiwnął głową kobiecie, jak gdyby pytał czy chciałaby jeszcze trochę whisky.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 11 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Jadalnia [odnośnik]21.07.21 1:05
Pozwalała się podziwiać jak niezwykły okaz z zoo, samej też nie pozostając dłużnej kiedy tylko śledziła wszystkie działania mężczyzny aby wysnuć o nim jakieś wstępne wrażenie. Znała go z opowieści Prudence, lecz nawet kiedy opowiadały jej o kimś bliskie jej osoby, zawsze znajdowała chwilę aby wyszukać dla siebie swojej własnej opinii. Nauczyło ją to doświadczenie, głównie na własnej skórze, że słowa może i nie cięły mocniej niż zaklęcie, ale na pewno robiły równie trwałe a czasem może nawet i trwalsze szkody. Uśmiechnęła się lekko, kiedy widziała jak jego oczy wędrują od blizn do spodni. Ciekawe, co nie pasowało w tym obrazku bardziej, oprócz faktu, że całość wydawała się nieco…potłuczona.
- Jeżeli coś przychodzi lordowi z pytań, to proszę śmiało. Nie wiem, czy istnieje coś, co byłoby mnie w stanie obrazić po tylu latach, a przynajmniej nie bezpośrednie pytanie. Wbrew pozorom, rozwiewa to wiele wątpliwości, a i potem nie ma się wyrzutów sumienia, że się nie zapytało. Blizny? – Zgadywała, bo nie wiedziała, na co dokładnie wzrok swój kierował Anthony, ale wiedziała, że to one głównie przyciągają uwagę. Nic dziwnego, były najbardziej widoczne. Mogła się starać je chować, ale chciała w jakiś sposób zaakceptować tę część siebie. – Stety albo niestety, historia ich powstania nie jest żadną bohaterską opowieścią.
Uśmiechnęła się jedynie kiedy pochwalił jej słowa, wiedząc, że momenty mądrości nie zdarzały się jej zbyt często. Potem w listach w końcu pisała o upuszczanych na ziemię żeberkach, tak jakby jej codzienność chaotycznie zlepiała się w listach i w wypowiadanych słowach by ostatecznie wyciszyć się podczas zadań. Może po prostu znajdowała coś, na czym jej zależało – innych ludzi.
- Bardzo dobrze wiem, ile mogą zrobić – stwierdziła ze spokojnym uśmiechem, chociaż coś smutnego znajdowało się w jej oczach, kiedy na chwilę spojrzała ponad ramię Macmillana, wbijając wzrok w pustkę, dla niej wypełnioną cieniami z innych światów. – Inna kwestia zaś to konsekwencje. Nieczęsto ktokolwiek inny płaci za nie niż właśnie dana kobieta. Cóż, kapitan mnie ceni, bo jestem przydatna. – Zmarszczyła brwi, wiedząc, jak dwuznacznie mogło to zabrzmieć. – Ah, nie, nie sypiam z kimkolwiek z załogi.
Nie oczekiwała od niego zrozumienia i to nie ze złośliwości. Po prostu nie podejrzewała, że Anthony rozumiał jej sytuację i że był gotów jej pojąć. Nie chciała się jednak roztrząsać nad danym faktem, zwłaszcza, że współczucie było daleko na jej liście odczuć, które chciałaby odebrać od kogokolwiek. Oparła się równie wygodnie co on, czekając na spokojnie, jaka będzie to propozycja, przerywając jeszcze na początku wypowiedzi.
- Jeżeli to dla lorda nie problem…wolałabym Thalię niż pannę Wellers. – Miała swoje powody, gotowa je wyjaśniać, ale nie wiedziała nawet, czy Anthony przychyli się do tej prośby. Dla tych ludzi w końcu kwestia nazwiska była czymś ważnym, zupełnie odmiennie jak u niej. Zamilkła już później przekazując pałeczkę gospodarzowi, szybko dokańczając szklankę kiedy zaoferował dolewkę, uśmiechając się lekko. – W takim razie, skoro mam zapamiętać, przekażę wszystko co do słowa. Muszę jednak zapytać, jak konkretnie wyobraża sobie lord przemyt z innych hrabstw. Rozumie lord, dla precyzji. Póki co wiele z naszych towarów pochodzi zza granicy, jeżeli zaś chodzi o lokalne…interesy, bardziej to moja działka. Chociaż od razu mówię, że kwestia zapłaty za moje usługi jest dość…nietypowa, jeżeli lord chce wysłuchać.
Może nawet mogła mu nieco zademonstrować teraz? Nie miałaby nic przeciwko, o ile Antek by nie reagował na to nerwowo. Korciło ją zapytać, cóż takiego nietypowego było w tym Somerset, ale chyba sobie odpuściła.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Jadalnia [odnośnik]26.07.21 16:51
Uśmiechnął się odrobinę nerwowo, gdy wspomniała o tym, żeby zadawał pytania swobodnie. Poczuł się nieprzyjemnie, kiedy okazało się, że dostrzegła jak ją lustrował i obserwował. Czyżby wiedziała, jakoś, że spoglądał akurat na jej blizny? Ale jak? Czy może po prostu kobiety miały tę swoją magiczną intuicję? A może nie był pierwszym, który to robił i zwyczajnie potrafiła to jakoś rozpoznać? Nie chciał wyjść na nieuprzejmego… ale oczywistym było, że rzadko kiedy widział kobietę–żeglarza. Kobiety z takimi piętnami czasu i własnej historii były wielką rzadkością, niemal rarytasem. Nie oznaczało to jednak, że traktował ją jak gorszą. Gdyby tak było – nigdy by jej tutaj nie zaprosił i nie marnowałby swojego czasu. Choć według niego, każdy zasługiwał na wysłuchanie.
Uprzejmie pokręcił głową, że jednak nie chciał pytać. O nic Choć był szczery i zapewne po takim oświadczeniu nie miał czego się bać, pytanie o blizny było by wyjątkowym nietaktem. Jej krótkie tłumaczenie samo podpowiadało, że lepiej było nie pytać. Nie kiedy znali się ledwie jakiś pięć, dziesięć lub piętnaście minut.
Nie, proszę mi wybaczyć, nie miałem zamiaru pani obrazić – odpowiedział grzecznie i złożył ręce na swoich kolanach. – Aczkolwiek zapamiętam i gdybym chciał o coś panią zapytać, zapytam bez wahania – zapewnił.
Rozmowa zdawała się płynąć spokojnie. Zdawało się, że rozmowa o interesach będzie przebiegać gładko… a jednak! Wystarczyło kilka słów, żeby na czole Anthony’ego pojawiła się wielka i podłużna zmarszczka wskazująca na zakłopotanie. Kiedy usłyszał śmiałe wyznanie panny Wellers, nie wiedział jak się zachować. Nie pytał ją o to czy spała z kimkolwiek załogi. Nigdy by o coś takiego nie spytał żadnej kobiety! Choćby była bezdomna i choćby wszystkie znaki na ziemi wskazywały, że zajmowałaby się wiadomym zawodem! Nie oczekiwał od niej pójścia do łóżka z kapitanem, na Merlina! Nie! Czuł się wyjątkowo nieprzyjemnie, jak gdyby został źle zrozumiany i jak gdyby nieświadomie ją obraził. Między nimi zapadła aż nazbyt długa cisza, w trakcie której Macmillan próbował wymyślić coś, dzięki czemu wyszedłby z nieprzyjemności gładko i bez szwanku. Właściwie i on, i panna Wellers. Nic jednak nie potrafiło wpaść mu do głowy. Siedział w ciszy, kontemplując własne myśli i wyszczerzając oczy, ale patrząc na coś nieokreślonego. Uniósł ostatecznie brwi i odchrząknął głośno, co by to zignorować niedawne oświadczenie swojego gościa.
Cóż… nie to miałem na myśli, panno Wellers… Słyszałem, że kapitan po prostu panią ceni – wyjaśnił, choć po jej poprzednich słowach ciężko było zachować dawny tok rozmowy. – Dobrze, niech będzie, Thalio – odpowiedział jej, ale sam nie zaproponował skrócenia dystansu ze swojej strony.
Uważnie słuchał jej uwag dotyczących przedstawionego przez siebie planu. Cieszył się, że zwracała uwagi na detale i nie pozostawiała niektórych kwestii jako „zobaczymy co będzie”. Uśmiechnął się i kiwnął jej głową, jak gdyby przyznając, że celnie trafiła z pytaniem–odpowiedzią.
Co się tyczy zabezpieczenia transportów, które płyną do nas z zagranicy, oczywiście oczekuję, że statek pana Wellersa zabezpieczałby transportowce, a może żeby Wellers przekonał innych kapitanów do pomocy nam, Macmillanom. Jeżeli lokalne zaopatrzenie jest pani działką… to najwyraźniej idealnie trafiłem posyłając skrzata i prosząc panią o poświęcenie chwili, panno Thalio – uśmiechnął się szeroko i wskazał na karafkę, jak gdyby pytając czy miała ochotę na jeszcze jedną szklaneczkę whisky. – Jakiej formy zapłaty pani oczekuje? – Zapytał, choć trochę bał się usłyszeć odpowiedź na to pytanie.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 11 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Jadalnia [odnośnik]27.07.21 11:05
Mogła zakładać, że chodziło o blizny, ale najczęściej był to strzał w dziesiątkę. W końcu były widoczne, przykuwały wzrok i chowały jakieś historię. Mężczyznę noszącego blizny na twarzy uznawano za zawadiakę albo wojownika, w wypadku kobiet zaś szukano smętnych przyczyn nieszczęśliwego zarobienia takich blizn. W jej wypadku było to coś, co uczyła się akceptować przez większość swojego życia. W końcu ze swoim talentem mogłaby spokojnie je chować, ale…wolała nosić je na wierzchu, kiedy rozmawiała z kimś na kogo zrozumieniu albo przekonaniu jej zależało. By widział ją taką jaka jest, bez dodatków czy upiększeń. Odsłaniała się niejako, a jeżeli to nie przechodziło…to cóż, nie było się po co starać.
- Nie jest lord w stanie mnie obrazić. – Jej uśmiech znów wybił się na usta, całkiem łagodny i odbijający się w jej oczach. To w sumie było całkiem urocze kiedy tak Anthony martwił się o jej samopoczucie, ale nie był w stanie powiedzieć nawet coś, co chociaż minimalnie by jej jakoś ujmowało. W końcu słyszała już tyle rzeczy po portach, że Macmillan by prędzej chyba umarł niż takie słowa skierował w stronę jakiejkolwiek kobiety.
Nawet nie zauważyła zbytnio tej ciszy – w końcu sama skupiła się na whisky, zdecydowanie doceniając ten smak. Mogłaby dla niej siedzieć tutaj i obiecywać Anthony’emu całą flotę, ale głupio było, bo w sumie jej nie miała, a chociaż fajnie by było mieć, to biorąc pod uwagę, jak sprawnie robiło się cokolwiek w jej sytuacji, to cała flota była marzeniem odległym i nieco głupim. W końcu nie robiła tego specjalnie, ale taki los kobiecy. Za to jednak po dłuższej chwili zerknęła na niego, lekko zaniepokojona, tak na wszelki wypadek rozważając, czy jakoś go tam nie szturchnąć. Czy Antek właśnie umarł i tylko tak został? Nieco to frajerskie tak ubić lorda na pierwszym spotkaniu z nim, ale wtedy może wypadałoby się jedynie umówić na spotkanie z takim Malfoyem i cyk, cały rząd obalony w jednej rozmowie.
Na szczęście zaczął ponownie mówić i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, jak zabrzmieć mogły jej wcześniejsze słowa. Zamrugała parę razy, machając ręką, mając nadzieję, że zejdzie z niego ten cały stres, zwłaszcza, że ona wcale jakoś nie przejęła się tą rozmową.
- Nie nie, zdecydowanie nie chciałam sugerować iż lord coś takiego insynuuje. Po prostu chciałam powiedzieć, że akurat mogą chodzić za mną różne plotki, ale zdecydowanie ta jedna nie jest prawdą. – Wzruszyła lekko ramionami, zaraz też wykańczając kolejną szklankę whisky. Wydawało się, że w tym momencie Macmillan trafił na kolejnego entuzjastę tego trunku i póki jej dolewał, póty nie zamierzała odmawiać.
- Możemy porozmawiać z innymi kapitanami. Myślę jednak, że ważne by było oznaczenie portów możliwych do zatrzymania się, z dokładnością informacji, oraz tym, jakie posiadają najważniejsze węzły komunikacyjne oraz trasy morskie, tak aby móc zobaczyć, gdzie ewentualnie czekać może blokada, tak aby znaleźć nowe szlaki, nieco bezpieczniejsze. I potwierdzenie co do Somerset. – Schowała uśmiech za szklanką, zaraz też podstawiając ją. Trzecia kolejka, jeżeli Anthony będzie jej tak ciągle polewał, to pewnie zawoła Prudence aby w ogóle pomogła jej wyjść z tego miejsca. A że wchodzili na działkę jej „interesów” robiło się w końcu najciekawiej. Wyprostowała się aż, odchylając się jeszcze na siedzeniu i spoglądając na niego.
- Nie chcę brać za takie rzeczy pieniędzy, zwłaszcza, iż wielu przemytników wwindowuje swoje ceny. Wolę aby te pieniądze szły na ludzi którzy potrzebują leków i jedzenia. Sama jednak muszę się jakoś żyć, a powietrzem się człowiek nie żywi ani nie ubierze go na siebie. Dlatego od czasu do czasu poprosiłabym o jakieś zaopatrzenie albo coś potrzebnego mi na teraz. Dodatkowo, potrzebuję miejsc w których mogłabym ukrywać ludzi albo towar. Albo siebie. Jakieś zapomniane domy, puste mieszkania, ruiny. Przynajmniej parę z nich na terenie całego hrabstwa. Mogę sama zadbać o zabezpieczenie albo pozostawić to lordowi. Dodatkowo będę planować jedną wyprawę zagraniczną i przyda mi się poparcie u lorda Prewetta. – Tylko tyle, czy aż tyle? Ciekawa była jak lord Macmillan będzie to widział.
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Jadalnia [odnośnik]30.07.21 11:01
Czuł się wyjątkowo nieprzyjemnie. Po pierwsze wychodziło na to, że jego spojrzenie było całkiem obraźliwe. Panna Wellers była jednak całkiem wyrozumiała i w jego mniemaniu zwyczajnie próbowała złagodzić niewygodny temat. Oczywistym było, że martwił się o jej samopoczucie, kiedy zaprosił ją na rozmowę i zależało mu na pozytywnym wyniku odbytej rozmowy. Potrzebował załogi Shannon i potrzebował jak najlepszej opinii Thalii o sobie, żeby ta mogła jeszcze lepiej przekonać kapitana do działania. Po drugie, źle dobrał słowa i miał wrażenie, jakoby jego gość wnioskował, że oczekiwał… wiadomo jakich usług, żeby przekonać pana Wellersa. A o czymś takim nigdy by nie pomyślał. O, nie, nie.
Odetchnięciem było więc dla niego to, że kobieta zrozumiała, że nie to miał na myśli. Kiwnął głową, żeby dać znać, że całkowicie ją rozumie. Nigdy nie słyszał takich plotek, a przynajmniej jego źródło nie mówiło o czarownicy w taki sposób.
Cieszę się, że tak nie jest – odpowiedział jej z ulgą w głosie. Nie rozumiał dlaczego ktoś mógłby sugerować takie plotki… w końcu wiadomym było jak wyglądały kobiety służące się najstarszym zawodem świata… chyba. Panna Wellers nie przypominała żadnej. Było w niej zbyt wiele surowości, jak mu się zdawało, żeby wabiła mężczyzn i wymuszała na nich spełnianie ich zachcianek.
Powrócenie do głównego tematu rozmowy zdecydowanie było dla niego ulgą. Kiwnął głową, kiedy zapewniła go o możliwości przekonania pozostałych kapitanów. Był w stanie załatwić wszystko to, o co prosiła, choć potrzebował czasu, żeby przekonać pozostałych lordów z Kornwalijskiego przymierza.
Kapitan i pani otrzymacie wszystkie potrzebne informacje… i rozjaśnię sprawę z Somerset – odpowiedział. Wspomnienie Somerset jednak wyraźnie go zmieszało. Spodziewał się samych problemów z Abbottami. Przeklętymi Abbottami, którzy nawet w czasie wojny nie potrafili przejść przez dawny konflikt.
Z zainteresowaniem oczekiwał, a później wysłuchiwał „ceny” jaką podawała Wellers. Oczekiwał złota, galeonów, nie wiadomo jakich kosztów. Nie potrafił więc ukryć zdziwienia, kiedy okazało się, że kobieta była wyjątkowo skromna. Miał wrażenie, że może się przesłyszał; że jego myśli może na chwilę gdzieś odpłynęły i że zamienił jej słowa z jakimiś swoimi z głowy. Uśmiechnął się, kiedy usłyszał nazwisko lorda Prewetta.
Z mojej strony, zgodzę się na wszystko. Wyznaczę jedno lub dwa miejsca dla pani potrzeb ukrywania towarów i ludzi na początek. Później, o ile nasza współpraca będzie rozwijać się pozytywnie, więcej. Warunkiem jest jednak to, żeby przekonała pani pana Wellersa do współpracy. Co się tyczy poparcie u lorda Prewetta… jestem w stanie to załatwić bardzo szybko, nadal jednak pierwszym warunkiem jest zapewnienie usług Shannon. Mam nadzieję, że pani mnie rozumie… miewam różne rozmowy, a nie lubię być oszukiwany. Choć oczywiście, nie sugeruję, że pani tak zrobi, bo widzę, że jest pani wyjątkowo szczera.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 11 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Jadalnia [odnośnik]01.08.21 9:45
W przeciwieństwie do Anthony’ego, w jej postawie królowała swoboda, chociaż kryło się też skupienie, tak jakby nawet w momencie rozluźnienia i przy trzeciej kolejce whisky wciąż czuła się dostatecznie zaalarmowana wszystkim, co znajdowało się w okolicy. Nawyki umierały wolno, a ona wciąż obracała się wśród niebezpiecznych ludzi, nie mogła więc zbytnio odpuścić sobie, nawet podczas tak luźnej rozmowy jaka miała miejsce tutaj. Nie sądziła jednak, aby Macmillan obraził ją w jakikolwiek sposób. W końcu…cóż, miał więcej zmartwień i jedna dodatkowa żeglarka niewiele pewnie w jego życiu znaczyła.
Nie, żeby chciała od razu skakać na jego usługi. Nie przepadała za wszystkimi szlacheckimi tytułami, za wywyższaniem ludzi tylko przez ich nazwisko. Może po prostu nie lubiła tego, że przy wszystkich tych tytułach, ziemiach, własnościach…ona była niczym. Z góry urodzona jako bękart, oddana jako sierota…od razu stawiało ją to w gorszej postaci tylko przez urodzenie. Gdzie wychowywana była z numerem zamiast imienia. Teraz też patrzyła na Antka przez pryzmat własnych niechęci, które uczyła się spychać na bok. Dla wyższego dobra. Dla dobra wszystkich ludzi..
- Tak jak mówię, nie ma się lord czego przy mnie obawiać. – Spokojnie odstawiła pustą już szklankę. Trzy kolejki, niby nie mogła narzekać, ale mimo wszystko musiała uważać, bo upijać się nie wypadało. Przyzwyczajona była do dziwnych i nietypowych substancji już od czasów wciskania jej leków w sierocińcu, nie było więc to nic dziwnego, że alkohol wcale nie miał w tym momencie najgorszego posmaku ani też najsilniejszego efektu.
Nie umiałaby wabić mężczyzn, kusić ich niczym syreny z morskich fal swoim śpiewem. Pod warstwą dogryzania sobie, pod warstwą złośliwości i ciętego języka miała dość miękkie serce. Dlatego robiła to co robiła, dlatego zajmowała się wszystkimi sprawami za darmo. Dlatego nigdy nie umiała odmówić, kiedy ktoś potrzebował pomocy. Ludzie już mieli wystarczająco problemów i bez niej, a z nią…cóż, rzeczy komplikowały się jeszcze bardziej. Nie miała co do tego dokładać problemów serc.
- W takim razie oczekuję na informację z pańskiej strony. Przekażę wszystko kapitanowi, co do słowa, a na informację odnośnie Somerset i dokładnych tras. Wtedy na pewno kapitan podejmie decyzję. I proszę się nie martwić. Tak jak mówiłam, potrzebujemy po prostu informacji do podjęcia decyzji. Wtedy też na pewno uszczegółowimy to, jak będzie wyglądać nasza miejscowa współpraca. Doskonale rozumiem, iż ciężko deklarować się kiedy sytuacja jest niepewna. Od razu też zaznaczę, iż jeżeli nawiążemy współpracę, będę starać się mimo wszystko nie nadużywać dobroci. Przeważnie dbam sama o siebie, ale czasem potrzebuję…dodatkowych możliwości. – Nie umiała powiedzieć „pomocy”, zwłaszcza kiedy ciężko było powiedzieć o niej w tym wypadku. Sprawdzała więc potrzeby Macmillana aby nie wymagać zbyt wiele. Niech karmi swoich ludzi. Niech daje im zapasy. To o nich chodziło.
- Czy to wszystko lordzie Macmillan? – Ciekawa była, czy mogłaby poprosić o dolewkę whisky na drodze, ale chyba nie wypadało. Jeżeli miał poruszać temat Prudence to chyba właśnie teraz.
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Jadalnia [odnośnik]04.08.21 12:44
Choć będąc we własnym domu, we własnym salonie, wciąż czuł się dziwnie nieprzyjemnie po krótkiej wymianie zdań. Źle zrozumianych z jego strony zdań. Wciąż czuł się winny, jakoby powiedział coś złego lub nieodpowiedniego. Na ponowne spojrzenie w stronę panny Wellers pozwolił sobie dopiero po chwili. Naprawdę nie chciał zaprzepaścić sobie i ludziom Kornwalii dodatkowej pomocy ze strony załogi Shannon. Ostatecznie kiwnął głową na usłyszane zapewnienie. Jeżeli tak mówiła… ale poczucie winny nie mogło minąć tak szybko.
Nalał jej ponownie alkoholu do szklanki. Uznał, że skoro miała taki cug, jaki miała, to może i potrzebowała więcej whisky, żeby się choć trochę wstawić, a za tym zgodzić na niemal wszystko. A przy tym, kto wie, może przeniosłaby informacje o gościnności panu Wellersowi. Czy było to podłe? Do pewnego stopnia tak. Być może i nie przypominał siebie, bo przecież nie upijałby żadnej kobiety… ale chwytał się wszystkiego, żeby pomóc swojej ludności. Porozumienie jakie mógł zyskać, przy pomocy Thalii, było dla niego wyjątkowo ważne.
Przekażę te informacje jak najszybciej, o ile kontakt z Abbottami będzie bez zakłóceń – wyjaśnił i zapewnił ponownie. Nie miał pojęcia jak lordowie z Somerset mieli na to wszystko zareagować… choć miał nadzieję, że mieli zamiar na chwilę odłożyć niesnaski na bok. Mogli się nienawidzić ile tylk chcieli… Ale dla swojej ludności i pomocy najbiedniejszym powinni choć trochę odstąpić. Oby. – Całkowicie to rozumiem – dodał, słysząc jej kolejne słowa.
Z zaskoczeniem zareagował na deklarację o „nie nadużywaniu dobroci”. Uśmiechnął się niewinnie, jak gdyby mu schlebiała. Po jej skromnej cenie, był w stanie uwierzyć w to, co mówiła.
Wszystko rozumiem, Thalio – odpowiedział jej, żeby tym razem uspokoić jej niepewność. – To oczywiste. Taki już jest biznes.
Wiedział jednak jedno – gdyby zdolności Shannon miały okazać się wielkie, nie zamierzał wykorzystywać załogi za miskę przysłowiowego ryżu. Przeciwnie, gdyby korzyści były ogromne, zamierzał wynagrodzić im wszelkie trudy i męki.
Kiedy usłyszał jej pytanie, kiwnął głową i wstał, licząc że podobnie uczyni i kobieta.
To wszystko, Thalio. Mam nadzieję, że będę mógł niedługo osobiście porozmawiać z kapitanem Wellersem i że nasza współpraca będzie owocna – odpowiedział jej. Natychmiast wyciągnął dłoń w jej stronę, oczekując że ta ją ściśnie. – Miło mi było z panią rozmawiać.
I już miał odprowadzić ją do samego wyjścia, kiedy nagle przypomniał sobie o co miał ją spytać.
Och, jeżeli śmiem spytać o jeszcze jedną kwestię… Thalio, skąd poznajesz moją kuzynkę Prudence? – Pod pozornie niewinnym pytaniem kryła się nie tylko ciekawskość, ale i chęć sprawdzenia co czyniła lady Macmillan, kiedy jego nie było w domu.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 11 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Jadalnia [odnośnik]08.08.21 0:01
Chyba by rozbawiły ją te rozważania, ten stres, który Macmillan na siebie tak narzucał, ale po prawdzie nie skupiała się na tym absolutnie. Czy naprawdę miałaby martwić się o jedynie słowa, które tak naprawdę nie pały? Nie doszukiwałaby się głębi, zwłaszcza, że miała o wiele więcej zmartwień, a czasu na dopatrywanie się ukrytego sensu na spotkaniu z Anthonym prawie wcale.
Nigdy nie narzekała na to, co dostawała pod nos - na pewno nie wtedy, kiedy było to darmowe. Mogła narzekać później, gdzieś z dala od uszu, ale młodość na lekach i podejrzanych substancjach w które zaopatrywano sierocińce stępiła jej smaki, a lata na zapasach niejako ograniczonych sprawiły, że jadła wszystko, nawet rzeczy spalone czy dziwnie ugotowane. Darowanemu koniowi nie zaglądało się w końcu zęby, a z niej żaden kucharz aby miała narzekać. Alkoholu się to zdecydowanie dotyczyło, bo w końcu było coś, co pozwalało znaleźć wymówkę. Do tego, by się nie zachowywać. Do tego, by pyskować jeszcze bardziej. By pokazać, że umie się postawić i żeby łatwiej było ją zostawić w spokoju.
-Dziękuję. Jeżeli lord nie ma nic przeciwko temu, odpowiedź prześlemy listownie. Orlica nazywa się Kymopoleia i zareaguje na swoje imię. - Wiedziała, że niektórzy woleli dostawać dodatkowe informacje, po których można było rozpoznać ptaki i całkowicie rozumiała ich paranoję. W jej "branży" zawsze lepiej było być zbyt ostrożnym, zbyt...paranoicznym. Pozwalało to pozostać poza więzieniem, a ostatecznie też żywym. Wolała nie wiedzieć, co będzie w dniu w którym komuś nie spodoba się jej działalność.
Uznając, że nie będzie potrzeby ciągnąć dalej temat, podniosła się ze swojego miejsca. Również uścisnęła dłoń Macmillana, delikatnie uśmiechając się w jego kierunku. Ostatnią kolejkę wypiła, szklankę odwracając i kładąc ją do góry dnem. Cóż, starczy jej na dzisiaj. I pewnie jeszcze na dłuższy czas.
- Proszę się nie martwić, wiem, że zawsze jest obawa, zwłaszcza... - nie dokończyła, wiedząc, że to, co mogła powiedzieć, wcale nie świadczyło dobrze, dlatego zmieniła nieco zakończenie, tak jakby na chwilę wachając się jedynie w poszukiwaniu słów -...przy obcych ludziach w obecnych czasach. Ale załoga Shannon to dobrzy ludzie i jestem pewna, że będą chcieli pomóc. O mnie lord nie musi się martwić. Zrobię co moge, jak zawsze.
Wyciągając czapkę z kieszeni wcisnęła ją na głowe, pozwalając aby jej włosy wyprostowały się w barwie czerni, rysy twarzy złagodniały, wzrost zniknął, zmniejszając się o dziesięć centymetrów, za to pięć kilo jej przybyło. Spojrzała jeszcze na Antka, uśmiechając się na ostatnie pytanie.
- Znamy się jeszcze z czasów szkolnych, chociaż ostatni kontakt miałyśmy w czasach badań Prudence. Jako osoba biegła w trytońskim pomagałam w tłumaczeniu. - Prawda to była, więc nie miała co zmyślać. Skinęła jeszcze głową na pożegnanie i opuściła posiadłość, wracając na statek aby przekazać wszystkie wiadomości.

ztx2, udany rzut tutaj
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Jadalnia [odnośnik]27.10.21 20:15
// 25.01.1958

Czas ostatnio płynął jej bardzo szybko. Kilka dni temu był święta, a właściwie kończył się już styczeń, ledwie zdążyła się obejrzeć. Sporo się działo w jej życiu, była zabiegana, dosłownie na nic nie mogła znaleźć czasu. Coraz bardziej angażowała się w różne działania, nie miała zbytnio kiedy zająć się sobą. Rzadko kiedy można było ją spotkać w domu, co było dla niej raczej typowe. Po jej spotkaniu z olbrzymem nie pozostał już prawie żaden ślad... kolano się wyleczyło, przeziębienie minęło.. tylko te dwa, nieszczęsne wybite zęby. Powoli nawet przyzwyczajała się do ich braku, szkoda było jednak z możliwości posiadania pięknego uśmiechu, kiedy nadarzyła się taka okazja.
Anthony polecił jej jednego ze swoich pracowników, skoro sam to zaproponował, to nie miała zamiaru odmówić. Poprosiła go, aby umówił ją z młodzieńcem dwudziestego piątego stycznia, o poranku. Nie wiedziała dokładnie, jak wygląda taki zabieg przywracania zębów, spodziewała się jednak, że musi trochę boleć, chociaż pewnie mniej niż ich utrata. Właściwie to była nawet całkiem ciekawa, na czym będzie to polegało. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie.
Wstała tego dnia kiedy słońce jeszcze się nie pokazało. Miała tendencje do bardzo wczesnych pobudek, szkoda jej było dnia na sen. Zaplotła swoje włosy w długi warkocz, przyodziała na siebie długą, czarną spódnicę oraz białą koszulę, wyglądała całkiem schludnie jak na siebie. Nie do końca wiedziała z kim umówił ją kuzyn, zupełnie jej to jednak nie przeszkadzało. Zawsze to możliwość na poznanie kogoś nowego. Zeszła ze swojej sypialni do jadalni, gdzie usiadła i czekała na tego, który to miał sprawić, że znów będzie mogła się uśmiechać. Ostatnio mimo wszystko wolała tego nie robić, szczególnie w towarzystwie obcych osób, kto to widział, żeby damie brakowało dwóch zębów na przedzie... Czasem się zapominała, nie dało się wtedy nie zauważyć, że wzbudza zainteresowanie, także czas najwyższy zrobić z tym porządek, a Castor miał jej w tym pomóc.


I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 11 D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534
Re: Jadalnia [odnośnik]31.10.21 18:10
Gdy tylko dowiedział się o pewnym problemie, który dotknął lady Prudence Macmillan wiedział, że polecenie otrzymane od lorda Anthony'ego nie należało do tych, z którym mógłby dyskutować. Nie, żeby w przeciągu tych trzech tygodni, które mijały mu na służbie u jednego z lordów Puddlemere zdążył urosnąć w piórka na tyle, by w ogóle podejmować się jakiejkolwiek dyskusji. Materia, która została przed nim postawiona, stanowiła problem delikatny, dotyczący kobiecej urody, a w dodatku urody szlacheckiej! Należało działać więc prędko, a przy tym na tyle dyskretnie, na ile się dało.
Miał już pewne doświadczenie z szeroko pojętą stomatologią. Odpowiedzialny był przecież za nowy zestaw zębów Thomasa, uwarzył też szkiele—wzro dla Marcela. Różnica z dzisiejszym przypadkiem była taka, że w przypadku chłopców jego rola ograniczyła się do przygotowania eliksiru oraz przestrogi, by podany został przez osoby o odpowiednim medycznym wykształceniu. Dziś cały proces miał być przez niego nadzorowany od początku do końca. A lord Macmillan, w charakterystycznej dla siebie manierze, nie kłamał gdy mówił, że szuka człowieka od wszystkiego. Dziś Castor Sprout zjawił się na dworze Macmillanów w miłym towarzystwie swego złotego kociołka oraz przygotowanych wcześniej ingrediencji koniecznych do przygotowania eliksiru.
— Lady Macmillan — głos blondyna rozbrzmiał od samego progu, a gdy tylko jego spojrzenie spoczęło na sylwetce damy, ukłonił się przed nią głęboko. Krótkie przyjrzenie się jej sylwetce (na tyle krótkie, by nie zostać oskarżonym o impertynencję i pozwalające na zmieszczenie się w niewielkim czasie między wyprostowanymi plecami a ukłonem) dawało mu jednak powody do myślenia, że cokolwiek czy ktokolwiek odpowiedzialny był za niepełny stan uzębienia lady Prudence, nie uczynił jej większej szkody. To dobrze, to dobrze.
Przesąpił wreszcie kilka kroków, zbliżając się do jadalnego stołu.
— Nazywam się Castor Sprout, przysłał mnie lord Anthony — przedstawił się wreszcie, przekładając kociołek, na którego złotej powierzchni wygrawerowano wzory w wiosenne kwiaty do drugiej ręki. — Pozwoli mi lady na ustawienie tutaj kociołka? Do uzupełnienia ubytków... — przerwał na moment; mówił dość powoli i cicho, raczej niepewnie, a przy okazji speszony szlachetnym majestatem nie miał zbyt dużo odwagi, by unieść spojrzenie na twarz Prudence. Wychowany w głębokim szacunku do szlachty wszelakiej Sprout był dobrze wychowanym młodzieńcem, od początku stycznia przesiąkając nieco manieryzmem swego pracodawcy. Wciąż jednak peszyły go bogate wnętrza, nie do końca rozumiał zasady etykiety, próbował więc, jak tylko mógł unikać sytuacji potencjalnie niewygodnych.
A rozmawianie o naturze utraty zębów czy w ogóle wspominanie ubytków mogło być odebrane niezbyt przyjemnie. Zagalopował się.
—... Wystarczy eliksir o nazwie szkiele—wzro. Słyszała może o nim lady? Jego najpopularniejszym wykorzystaniem jest odtwarzanie złamanych kości, lecz działa również na uzębienie — tłumaczył powoli, z kociołkiem uniesionym na poziom stołu, lecz bez uzyskania wcześniejszej zgody nie chciał wpływać na przestrzeń, nad którą władztwo sprawowała niepodzielnie blondynka.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Jadalnia [odnośnik]31.10.21 22:14
Siedziała na krześle w oczekiwaniu na poleconego przez Anthony'ego chłopaka. Nie czekała zbyt długo, kiedy ten pojawił się w pomieszczeniu. Wstała, aby się przywitać. Nie sądziła, że będzie, aż taki młody! Cóż, wierzyła w to, że kuzyn nie oddałby jej w byle jakie ręce. - Witaj!!- odparła z uśmiechem, a następnie podeszła bliżej, aby się przywitać. Zwróciła również uwagę na to, że przybysz był najwyraźniej całkiem nieźle przygotowany do zadania, które miał dzisiaj wykonać. Wziął ze sobą nawet kociołek, to dobrze, chyba wzbudził w niej zaufanie. W końcu miał być odpowiedzialny za jej nowy uśmiech, wolałaby, żeby tego nie popsuł... chociaż gorzej niż teraz to już chyba być nie mogło.
- Miło mi Cię poznać Castorze, Anthony opowiadał o Tobie wiele dobrego.- była ciekawa, kto pracował dla jej kuzyna. - Oczywiście, ustawiaj, gdzie tylko zechcesz, jakbyś czegoś potrzebował, to wystarczy tylko słowo.- wróciła na miejsce, z którego chwilę wcześniej wstała, nie chciała przeszkadzać chłopakowi w przygotowaniach. Sama niezbyt znała się na czynnościach, które miał dzisiaj wykonać.
Skoro sam przeszedł do tematu celu swojej wizyty, postanowiła się wypytać nieco o rzeczy, które ją nurtowały. - Nazwę słyszałam, jednak jak do tej pory nie miałam szansy z niego korzystać. Czy to boli? Ten proces? Długo trwa? Mógłbyś mi więcej o tym opowiedzieć.- spojrzała na niego z zainteresowaniem. Chciała wiedzieć, na co właściwie powinna się przygotować. Miała obawy, że może być to dosyć bolesne. - Napijesz się czegoś, kawy, herbaty? - zapomniała wcześniej spytać, a wypadało być miłym dla osoby, która ma zostać odpowiedzialną za nowe uzębienie. - Czy potrzebujesz jeszcze czegoś, aby przygotować się do uzupełniania moich ubytków?- jako, że się na tym zupełnie nie znała, wolała się upewnić, że ma wszystko czego potrzebuje. - Długo się już tym zajmujesz? Nie, żebym wątpiła w Twoje umiejętności, jednak wyglądasz na bardzo młodą osobę.- Macmillan dzieliła się głośno tym, co pojawiało się w jej głowie, miała nadzieję, że nie odbierze tego, jako przytyk, po prostu chciała zapytać, czy faktycznie posiada spore doświadczenie, jeśli nie, to też by jej to nie przeszkadzało, mogłaby być niezłym królikiem doświadczalnym, chociaż Anthony by jej chyba tego nie zrobił...


I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 11 D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534
Re: Jadalnia [odnośnik]10.11.21 17:52
Nie spodziewał się tak wylewnego przywitania. Może to kwestia tego, że pierwsze spotkanie z lordem Anthonym odbyło się w atmosferze wyjątkowo spokojnej, naznaczonej bardzo specyficznym rodzajem zmęczenia, które prezentował lord. Przez te dwa tygodnie zdążył jednak obserwować kilkoro innych członków rodu zamieszkujących Puddlemere — zawsze jednak z daleka, z cienia, w którym musiał przebywać człowiek o podobnych predyspozycjach zawodowych co Castor. Niemniej jednak entuzjastyczna reakcja lady Macmillan spotkała się z niezręcznym, choć szczerym uśmiechem i dodatkowym schyleniem głowy w szacunku.
Udało mu się ugryźć w język, by nie dopytywać, czy na pewno oraz co lord Macmillan o nim wspominał. Wiadome było oczywiście, że to za jego sprawą i poleceniem mogli się dzisiaj spotkać. Zgodę na ustawienie kociołka przyjął z wyraźną ulgą, przystępując niemal od razu do przygotowywania swojego stanowiska pracy. Miał oczywiście przy sobie jeszcze jedną fiolkę eliksiru, który pomógłby na uzębienie lady Macmillan, tak na wszelki wypadek, ale przygotowany był do całego spektaklu. Pomyślał bowiem, że gdyby znajdował się na miejscu Prudence, chciałby doświadczyć chociaż odrobiny rozrywki w tej sytuacji. Przyglądanie się, jak powstaje mikstura, która miała komuś pomóc, należało do tego specyficznego spektaklu.
— Dziękuję, jest lady niesamowicie łaskawa — odpowiedział cicho, ledwo tylko unosząc szarobłękitne spojrzenie na postać damy. Nie miał ani serca, ani wystarczająco dużej buty, by prosić ją o cokolwiek. To ona, biedna, potrzebowała teraz jego pomocy. — Ale jestem dobrze przygotowany — uśmiechnął się, wyciągając ze swej torby kilka niewielkich słoików z odmierzonymi wcześniej ingrediencjami.
Odpalił płomień pod kociołkiem, upewniając się wcześniej, że przy okazji nie zajmie ogniem czegoś jeszcze. Nowy obrus w płomieniach spowodowałby jego niechybne zwolnienie i nawet pełny, perlisty uśmiech lady Prudence nie uchroniłby go od takiego przykrego losu.
— Proces niestety nie należy do najprzyjemniejszych, lady Macmillan — w jego głosie odbijała się szczera troska i zmartwienie. Do tej pory widział tylko, jak eliksir podawany był pacjentom szpitala św. Munga, ale od tamtego czasu minął już ponad rok. Przy ostatnim podawaniu już go nie było. Thomas poradził sobie dzielnie, na sylwestrze świecił pełną klawiaturą, Marcel — miał nadzieję — również. Z lady nie powinno być inaczej. Nie wiedział tylko, jak dosadnie powiedzieć o wszystkich minusach, które wiązały się z przyjęciem tego eliksiru. — Nie dość, że eliksir jest w smaku dość nieprzyjemny, to dodatkowo jego działanie jest rozciągnięte w czasie. Zazwyczaj trwa kilka godzin. Jednakże warto wziąć pod uwagę, że jest to proces jednorazowy, to znaczy, raz wypity powoduje regenerację wszystkich ubytków kostnych, nie trzeba go pić dwukrotnie. Jeszcze... znam się trochę na magii leczniczej, chociaż nie jestem uzdrowicielem. Mam ukończony kurs alchemiczny, widzi lady... W każdym razie uczyłem się w Mungu. Trzy lata. Znam zaklęcie, które pomoże w łagodnym przejściu przez ten proces.
I tak jak zawsze — słowotok Castora oznaczał przede wszystkim to, że śmiertelnie poważnie podchodził do kwestii swej odpowiedzialności. W międzyczasie jednak nie przerywał pracy; Prudence mogła widzieć, jak do kociołka trafia w pierwszej kolejności pokruszona kora drzewa Wiggen. Następnie Sprout odkręcił jeden ze słoików, z którego wyciągnął coś, co wyglądało jak trzy małe zęby. W istocie były to zęby myszy, następnie zaś przesypał całą zawartość kolejnego ze słoików; jakakolwiek była to ingrediencja (a były to skrzydełka motyla), wabiła wzrok jaskrawymi kolorami. Po tym Castor wyciągnął różdżkę i zamieszał kilkukrotnie zawartość kociołka, aby następnie pozwolić jej dojść do wrzenia.
— Jeżeli mógłbym o cokolwiek prosić, to najwyżej herbatę — oderwał się na moment od pracy, a nieco przydługie kosmyki jasnych włosów opadły mu momentalnie na twarz. Całkiem przyjemny dla oka uśmiech wygiął ładnie skrojone wargi młodego mężczyzny, który prędko odgarnął niesforne miodowe pukle na bok. — Czy długo... To będzie chyba... Tak, w tym roku będzie już pięć albo sześć lat. Zawsze lubiłem eliksiry, w moim domu dużą wagę przywiązujemy do roślin i ich poznawania, więc wydawało mi się to naturalną drogą...
Odpowiadając na pytania, jednocześnie otwierał kolejne słoiki. Momentalnie w nozdrza załaskotał go zapach dzikiej róży, którą przygotował specjalnie na tę okazję. Obecność kwiatu po różnie odbieranych ingrediencjach zwierzęcych mogła uspokoić ewentualne protesty ze strony lady. Przynajmniej taką nadzieję miał Castor. Gdy i ten składnik zniknął w wywarze, przyszła kolej na ostatni, zdaniem blondyna składnik kluczowy. Okazały się nim suszone poziomki, które w liczbie siedmiu zostały dodane do złotego kociołka. Zaraz po tym wygasił ogień i ostrożnie nachylił się nad buchającą z kominka parą.
— Proszę się nie martwić. Jest lady w dobrych rękach. Zaraz sprawdzę, czy mikstura się udała, a wtedy przejdziemy do meritum.

| tworzę szkiele—wzro (ST50) +30 z eliksirów (trzy ingrediencje roślinne, dwie zwierzęce)
serce: kora drzewa Wiggen
roślinne: dzika róża, suszone poziomki
zwierzęce: mysz (zęby), motyl (skrzydła)


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Jadalnia [odnośnik]10.11.21 17:52
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 65
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jadalnia [odnośnik]11.11.21 23:06
Członkowie jej rodziny różnili się od siebie, dosyć mocno. Każde z nich pomimo wychowania w jednym dworze było inne. Ona wyróżniała się na pewno swoją bezpośredniością i ciepłem, które z niej promieniowało. Miała w sobie coś takiego, że trudno było poczuć dystans, zresztą starała się zawsze mocno, żeby nikt nie czuł się przy niej gorszy. Nie uważała, żeby szlachetna krew uprawniała ją do tego, aby być traktowaną lepiej od pozostałych. Sama starała się zaś, aby wszyscy mogli się przy niej zachowywać naturalnie. Nie lubiła dystansu, niepotrzebnych konwenansów.
Nie mogła usiedzieć w miejscu, była ciekawa, w końcu rzadko doglądała alchemików przy ich pracy. Dyskretnie podeszła więc do mężczyzny, przystanęła gdzieś z boku i uważnie obserwowała jego ruchy. Było w tym coś intrygującego. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Miała nadzieję, że nie przeszkadza. Wolała się jednak upewnić. - Mogę się przyglądać, czy Ci to przeszkadza?- nie chciała, żeby czuł przez nią dyskomfort.
- Cieszy mnie to, właśnie widzę, że się przygotowałeś. Niezbyt znam się na ważeniu eliksirów, jednak wygląda to imponująco.- dobrze jest czasem poobserwować osoby, które zajmują się dziedzinami o których nie ma się praktycznie żadnego pojęcia.
- Myślę, że ten proces nie może być nieprzyjemniejszy od okoliczności w jakich straciłam te zęby. Dziękuję za ostrzeżenie, nie sądzę jednak, żebym sobie z tym nie poradziła.- pomijając cały stres związany z tym, że musiała wrócić do domu po starciu z olbrzymem, gdzie jeszcze cała rodzina przez długi czas jej to wypominała. Teraz może być tylko lepiej.
- Czyli będę musiała go szybko wypić. Czy przez te kilka godzin powinnam leżeć? Co ze sobą zrobić, czy będzie on miał wpływ na coś poza moimi zębami, skoro działa na całe ciało. Jak często zdarzają się efekty uboczne?- była ciekawa, jak dokładnie działa i czego ma się spodziewać. Wiadomo jak to bywa z jej szczęściem, jeszcze się okaże, że podczas próby odbudowy zębów, coś pójdzie nie tak, co raczej się nie zdarza.
- Widzę, że posiadasz spore kompetencje, naprawdę się cieszę, że trafiłam w Twoje ręce.- rzekła zupełnie szczerze. Obserwowała bardzo uważnie, co robił. Zauważyła, że zaczął dodawać składniki do kociołka, przyglądała się dociekliwie temu, po co sięgał. Chyba wolała nie wiedzieć, z czego będzie przygotowany eliksir, który miała zaraz wypić, lepiej nie wnikać. - Oczywiście, za chwilę zostanie podana.- poprosiła o przygotowanie herbaty Polly, jedną ze służących, która akurat znajdowała się w pomieszczeniu obok.
- Wydaje się to być spory staż, nie miej mi za złe tego pytania, po prostu byłam ciekawa. Nigdy nie radziłam sobie specjalnie z eliksirami, dlatego tak dokładnie przyglądam się temu, co robisz. Zazdroszczę umiejętności panie Sprout.- Polly pojawiła się ponownie w pomieszczeniu z przygotowaną herbatą. Postawiła ją na stole. - Dziękuję Polly..- rzekła jeszcze z uśmiechem do służącej, która poza herbatą przyniosła talerzyk ze świeżym ciastem, wyglądało na to, że było z jabłkami. - Proszę się częstować.- chociaż chyba nie był to odpowiedni moment, mężczyzna wydawał się być mocno skupiony na dorzucaniu składników do eliksiru. - Czyżby to było wszystko? Teraz pozostaje wypić to, co udało się dla mnie przygotować. Mam nadzieję, że nie jest tak bardzo okropne w smaku..- a co najważniejsze, liczyła na to, że faktycznie mikstura się udała.


I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jadalnia - Page 11 D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534
Re: Jadalnia [odnośnik]21.11.21 12:43
Gdyby miał wskazać cechę, którą uwielbiał w ludziach najbardziej, byłby to bezapelacyjnie głód wiedzy. Castor sam bowiem uwielbiał poznawać nowe rzeczy — nie zawsze i nie wszystkie rozumiał, lecz sama możliwość obserwowania procesów, których nie widział nigdy, które stanowiły dla niego niewiadomą, było chyba ulubionym sposobem na spędzanie dni. Dlatego też pytanie lady Macmillan przyjął z zadowoleniem. Co prawda praca alchemika, z racji konieczności zachowania najwyższej precyzji, najwygodniej wykonywana była w ciszy i samotności, jednakże Sprout posiadał już doświadczenie na tyle szerokie, że dodatkowa para oczu nie wywoływała w nim krępacji, nie przy pracy. Nawet pytania nie były w stanie wyprowadzić go z równowagi; ba, byłby bardzo ukontentowany, mogąc rozwiać wszelkie wątpliwości, które narosłyby w umyśle lady Macmillan w trakcie jego pracy.
— Proszę bardzo. Jeżeli miałaby lady jakieś pytania, z przyjemnością na nie odpowiem — uśmiechnął się szeroko, kontynuując przygotowywanie mikstury. Słysząc następne słowa Prudence, ledwo powstrzymał się przed szerszym uśmiechem. Zawsze miło było usłyszeć komplement dotyczący rzeczy, której poświęciło się sporą część życia oraz energii. Sytuacje takie jak te pokazywały, że lata spędzone na nauce nie poszły na marne.
Podziękował więc skinieniem głowy, ledwie na moment unosząc wzrok znad kociołka na damę. Damę, która niedługo później podzieliła się z nim enigmatycznymi okolicznościami utraty zębów. Castor nie zwykł naciskać na swych pracodawców, by dzielili się z nim szczegółami. Właściwie uważał, że wyciąganie informacji od lady nie byłoby w dobrym tonie, toteż pokiwał jedynie głową, chcąc dać znać, że zrozumiał przekaz, lecz okoliczności powstania braków w uzębieniu pozostało tajemnicą lady Macmillan.
— Jeżeli będzie lady gotowa, podam odpowiednią dawkę natychmiast. Chciałbym jeszcze zaznaczyć, na przyszłość, gdyby zdarzyło się tak, że potrzebowałaby lady ponownego podania eliksiru, z jakichkolwiek przyczyn — raz zasmakowawszy adrenaliny ciężko otrząsnąć się z jej braku — i chciałaby lady przy tym skorzystać z usług innego alchemika, prosiłbym, by pamiętała lady o dawkowaniu eliksiru przez uzdrowiciela. Nie wszyscy alchemicy posiadają wiedzę konieczną do odpowiedniego porcjowania eliksirów leczniczych, a niepoprawne podanie zdolne byłoby wywołać więcej szkód niż korzyści.
Castor na całe szczęście należał do grona tych osób, które tę wiedzę posiadły. Doświadczenie zdobyte w murach świętego Munga przydawało się ostatnimi czasy zaskakująco często i był wdzięczny za możliwość jego posiądnięcia.
— Leżenie nie jest konieczne. Eliksir działa w ten sposób, że powoduje odrośnięcie utraconej kości lub wspomaga wzrost zębów. Po lady posturze wnioskuję, że ubytków kostnych lady nie posiada, toteż eliksir zadziała wyłącznie na zęby. Efekty uboczne pojawiają się przy podaniu nieodpowiedniej dawki, ale przy mnie nie musi się lady obawiać.
I nim zdążył się obrócić, herbata już na niego czekała. Nie tylko herbata, a jeszcze ciasto, po zapachu (który przebijał się nawet przez woń przygotowywanego eliksiru, nos Castora od czasu zarażenia likantropią pozwalał wyczuć zapachy znacznie lepiej niż wcześniej) chyba z dodatkiem jabłek. Szlachcice zawsze mieli gest. I jak tu występować przeciwko sensowi ich bytowania? Podziękował zatem skinieniem głowy za poczęstunek, pozwalając sobie na spróbowanie herbaty. Na spróbowanie ciasta czas będzie miał po sprawdzeniu, czy uwarzenie eliksiru przebiegło pomyślnie.
— Nie przyszłoby mi do głowy przypisywać lady złych zamiarów, proszę się nie martwić — uśmiechnął się naprawdę szeroko, chcąc uspokoić sumienie Prudence. Jakże mógłby odebrać jej słowa w inny sposób niż jako pochlebstwa? Była naprawdę miłą osobą, a Castorowi zrobiło się jakoś cieplej na sercu. Cieplej z myślą, że jego umiejętności mogły zostać wykorzystane dla dobra rodu Macmillan i dobra jej samej. Och, jak dobrze, że lord Anthony polecił jego umiejętności!
Zajrzał do kociołka. Wyglądało na to, że eliksir się udał. Nie, nie było żadnych wątpliwości!
— Mam dobrą wiadomość, lady Macmillan. Eliksir został uwarzony poprawnie, więc jeżeli lady pozwoli... — Castor wyciągnął ze swej torby jedną z fiolek przygotowaną specjalnie na tę okazję. Była idealna do odmierzenia jednej dawki eliksiru, do czego też przystąpił. Po wszystkim przekazał fiolkę w ręce lady Macmillan. — Proszę to wypić. Drapie w gardle i wywołuje kaszel, ale im szybciej lady przez to przejdzie, tym lepiej.

| podaję Prudence szkiele—wzro


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999

Strona 11 z 12 Previous  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Next

Jadalnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach