Sala zabaw
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sala zabaw
Przestronna, biała sala z fortepianem i wolną przestrzenią do tańców. Najbardziej ozdobną częścią pomieszczenia jest sklepienie z płaskorzeźbami i równie ozdobne wysokie okno. Sala ta wykorzystywana jest także jako miejsce do towarzyskich pojedynków na szable, szpady lub rapiery pomiędzy Macmillanami i przedstawicielami innych rodów lub rodzin.
Spoglądał chwilę zaintrygowany, kiedy kuzyn wyjaśniał mu sytuację geopolityczną mugoli na świecie. Skąd tyle wiedział? Czy to po prostu wiedza Longbottomów? Anthony, choć w Rosji spędził jakiś rok… to nie miał pojęcia o tym kto w niej już władał, a kto nie. Opowieści mugoli i czarodziejów przeplatały mu się w głowie i mieszały, że nie był już pewien co było prawdą. Pamiętał jednak, że niemagiczni mieszkańcy wspominali mu coś o jakimś carze, ale czy w obecnym kontekście, czy przeszłym… ciężko mu było odpowiedzieć. Po ilości alkoholu, który wtedy wypił… nie miał chyba prawa zbyt wiele pamiętać. Kiwał więc głową, zdając się na wiedzę doświadczonego (jak mu się zdawało) w tej sprawie kuzyna. W końcu zawsze brał go za tego mądrzejszego. Jako auror zwyczajnie wiedział więcej.
Wzrok ponownie spoczął na szabli, która nagle poczerwieniała… i odpowiedziała mu z ogromną złością na jego komentarz o byciu kulturalnym. Wpierw cofnął się machinalnie o krok, jak gdyby obawiając się, że za chwilę oberwie. Dopiero po chwili zmarszczył czoło, nie dowierzając że jeden przedmiot aż tak go wyzywał… że w ogóle śmiał to robić i to w jego domu!
– Psi syn? Ścierwo? – Powtórzył zaskoczony. – Knur, łajza i łajdak?! – Ponowił kolejny raz, ale już wyraźnie oburzony. Poczerwieniał na twarzy, a w oczach pojawiła się ogromna złość. – Ty śmiesz mi mówić, że jestem ścierwem?! Ty?! Bezpańska szabla?! – Krzyknął na końcu, nie potrafiąc się uspokoić. Próbował, ale liczenie do dziesięciu w głowie nie dawało rezultatów. – Nie będziesz mi mówić kto powinien mnie zabić, przeklęty pomiocie!
Przygotował się tak szybko, jak tylko potrafił. Po Sali przeszedł świst, kiedy zamachnął się swoją ukochaną szablą, żeby rozgrzać nadgarstek. Nie zauważył nawet przepraszającego spojrzenia kuzyna… a nawet gdyby dojrzał – nie on tutaj by winien! Ktokolwiek wysłał mu tę przeklętą broń – chciał mu zrobić na złość! To było pewne!
– Zobaczymy jak sobie radzisz! – rzucił w stronę magicznego przedmiotu, kiedy ten go ponaglił. Obszedł go jak jakiś wilk, który czaił się na swoją ofiarę. Potem nagle się zbliżył, doskoczył i zaczął atakować. Napadał z góry i z prawej strony. Co jakiś czas szybko się cofał, unikając napadów ze strony szabli. – Ha! – Krzyknął, kiedy niemal go trafiła. – Pokaż na co Cię stać! Jesteś dobra tylko w gębie! – Za tym się cofnął, żeby zrobić miejsce Arturowi.
tak sobie testuję szermierkę i kości; + 10 (I) +25 (szabla)
Wzrok ponownie spoczął na szabli, która nagle poczerwieniała… i odpowiedziała mu z ogromną złością na jego komentarz o byciu kulturalnym. Wpierw cofnął się machinalnie o krok, jak gdyby obawiając się, że za chwilę oberwie. Dopiero po chwili zmarszczył czoło, nie dowierzając że jeden przedmiot aż tak go wyzywał… że w ogóle śmiał to robić i to w jego domu!
– Psi syn? Ścierwo? – Powtórzył zaskoczony. – Knur, łajza i łajdak?! – Ponowił kolejny raz, ale już wyraźnie oburzony. Poczerwieniał na twarzy, a w oczach pojawiła się ogromna złość. – Ty śmiesz mi mówić, że jestem ścierwem?! Ty?! Bezpańska szabla?! – Krzyknął na końcu, nie potrafiąc się uspokoić. Próbował, ale liczenie do dziesięciu w głowie nie dawało rezultatów. – Nie będziesz mi mówić kto powinien mnie zabić, przeklęty pomiocie!
Przygotował się tak szybko, jak tylko potrafił. Po Sali przeszedł świst, kiedy zamachnął się swoją ukochaną szablą, żeby rozgrzać nadgarstek. Nie zauważył nawet przepraszającego spojrzenia kuzyna… a nawet gdyby dojrzał – nie on tutaj by winien! Ktokolwiek wysłał mu tę przeklętą broń – chciał mu zrobić na złość! To było pewne!
– Zobaczymy jak sobie radzisz! – rzucił w stronę magicznego przedmiotu, kiedy ten go ponaglił. Obszedł go jak jakiś wilk, który czaił się na swoją ofiarę. Potem nagle się zbliżył, doskoczył i zaczął atakować. Napadał z góry i z prawej strony. Co jakiś czas szybko się cofał, unikając napadów ze strony szabli. – Ha! – Krzyknął, kiedy niemal go trafiła. – Pokaż na co Cię stać! Jesteś dobra tylko w gębie! – Za tym się cofnął, żeby zrobić miejsce Arturowi.
tak sobie testuję szermierkę i kości; + 10 (I) +25 (szabla)
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 21
'k100' : 21
Miło było błysnąć tak z trudem zdobytą wiedzą, owocem ciekawości oraz dedukcji. Niełatwym okazywało się dla mnie poznawanie tajników świata mugoli, jednakże moje postępy napawały mnie dumą, zwłaszcza że na początku nie wiedziałem o nich nic. Byli dla mnie zagadką, tak podobni w swej obcości. Dziś jednak czułem się jak znawca, gotów nawet zamieszkać między nimi.
Zaraz jednak moja nieadekwatna duma wyparowała jak za dotknięciem feniksa. Ta szabla wygadywała naprawdę okropne rzeczy, na ile byłem w stanie ją zrozumieć.
- Anthony, ja naprawdę przepraszam, nie wiedziałem że ona... - zacząłem, jednak już gniew uderzył mojego drogiego kuzyna.
Odruchowo drgnąłem, słysząc jego krzyk. Kompletnie nie byłem do niego przyzwyczajony, Anthony zawsze mi się jawił jako uosobienie pozytywnych cech, przynajmniej w kontakcie ze mną, teraz jednak...
-Nastał czas miecza, psi synu - wybiło mnie z myśli kolejne okropne zdanie szabli. - Masz ty jednak ikrę. Dobrze więc, niech przemówią nasze umiejętności! - zakrzyknęła radośnie.
Zaczęliśmy się okrążać, jak dwaj łowcy wypatrujący błędu u zwierzyny. Nie byłem pewien ile tego stanowiły moje ruchy, jakby szabla częściowo mną kierowała, szeptała dawno zapomniane techniki starych szermierzy. Tu stopa, tam zmiana środka ciężkości... i ostrze. Gotowe do ciosu.
Wykonałem szybki młynek, aby wytrącić nieco kuzyna ze skupienia. Od razu natarłem, jak cień płynnie mknąłem w jego kierunku, wymijając potencjalny cios. Anthony był jednak dobrym szermierzem, gotów zablokować mój atak. Wtedy zrobiłem coś niespodziewanego, podrzuciłem szablę (lub sama wyskoczyła mi z ręki?) i w locie złapałem ją w drugą dłoń. W ułamku sekundy wszystko się zmieniło, równowaga została zachwiana a moje uderzenie dosięgnęło torsu kuzyna. Punkt dla mnie.
- Waść machasz jak cepem! - aroganckie ostrze podsumowało starania Macmillana.
- Bądź wreszcie cicho, masz pojedynek jak chciałaś - zażądałem od szabli, a ta przynajmniej na chwilę mnie usłuchała.
Odsunąłem się ostrożnie od przeciwnika, gotów zobaczyć jak odpowie na moje zagranie.
| Test ciachania, + 10 (I):
Szermierka za 76
Zaraz jednak moja nieadekwatna duma wyparowała jak za dotknięciem feniksa. Ta szabla wygadywała naprawdę okropne rzeczy, na ile byłem w stanie ją zrozumieć.
- Anthony, ja naprawdę przepraszam, nie wiedziałem że ona... - zacząłem, jednak już gniew uderzył mojego drogiego kuzyna.
Odruchowo drgnąłem, słysząc jego krzyk. Kompletnie nie byłem do niego przyzwyczajony, Anthony zawsze mi się jawił jako uosobienie pozytywnych cech, przynajmniej w kontakcie ze mną, teraz jednak...
-Nastał czas miecza, psi synu - wybiło mnie z myśli kolejne okropne zdanie szabli. - Masz ty jednak ikrę. Dobrze więc, niech przemówią nasze umiejętności! - zakrzyknęła radośnie.
Zaczęliśmy się okrążać, jak dwaj łowcy wypatrujący błędu u zwierzyny. Nie byłem pewien ile tego stanowiły moje ruchy, jakby szabla częściowo mną kierowała, szeptała dawno zapomniane techniki starych szermierzy. Tu stopa, tam zmiana środka ciężkości... i ostrze. Gotowe do ciosu.
Wykonałem szybki młynek, aby wytrącić nieco kuzyna ze skupienia. Od razu natarłem, jak cień płynnie mknąłem w jego kierunku, wymijając potencjalny cios. Anthony był jednak dobrym szermierzem, gotów zablokować mój atak. Wtedy zrobiłem coś niespodziewanego, podrzuciłem szablę (lub sama wyskoczyła mi z ręki?) i w locie złapałem ją w drugą dłoń. W ułamku sekundy wszystko się zmieniło, równowaga została zachwiana a moje uderzenie dosięgnęło torsu kuzyna. Punkt dla mnie.
- Waść machasz jak cepem! - aroganckie ostrze podsumowało starania Macmillana.
- Bądź wreszcie cicho, masz pojedynek jak chciałaś - zażądałem od szabli, a ta przynajmniej na chwilę mnie usłuchała.
Odsunąłem się ostrożnie od przeciwnika, gotów zobaczyć jak odpowie na moje zagranie.
| Test ciachania, + 10 (I):
Szermierka za 76
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Załóżmy, że odebrała mi 10 PŻ; 216/226
Był wściekły. Nie dlatego, że jego kuzyn przybył do niego z problemem, ale z powodu krnąbrności przeklętej szabli, która stanowiła dla niego problem. Po pierwsze jak w ogóle śmiała sprawiać problem jego rodzinie, a po drugie jak w ogóle śmiała odzywać się nieproszona. Dawno nikt go tak mocno nie rozzłościł. Jak śmiała w ogóle śmiała wymawiać takie wyzwiska! I to będąc gościem na jego dworze! Co za bezpański i diabelski przedmiot! Zacisnął zęby i poczerwieniał na twarzy, ledwo kontrolując swoje emocje. Nikt, ale nikt nie nazwał go dotychczas chłopskim ścierwem, a nazwa ta jeszcze długo odzwaniała mu w uszach!
– Nie ty jesteś winien – wycedził w stronę Artura, nie rozumiejąc dlaczego w ogóle przepraszał. W końcu nie on odpowiadał za to, że ktoś podrzucił mu tę przeklętą szablę. A ktokolwiek to zrobił… żeby mu ręce uschły! – Już ja jej dam popalić – dodał, poprawiając uścisk na swoim mieczu. – Ja ci dam psi synu – odpyskował jeszcze przedmiotowi nim rzucił się do ataku.
Ten może nie był najlepszy, ale też i nie najgorszy… Atak z góry nie był jednak wielkim zaskoczeniem. Młynek kuzyna za to był, szczególnie że za nim nadszedł jeszcze bardziej niespodziewany atak. Kiedy Longbottom nagle zmienił rękę, w której dzierżył miecz i zaatakował go, nie wiedział jak zareagować. Pierwsze co mu padło na myśl to unik. Na blok nie było już czasu. Miał już odskoczyć, uchronić się przed atakiem… ale odrobine się spóźnił. Zareagował zbyt wolno i zapłacił za to własną krwią. Szabla rozcięła mu koszulę i zahaczyła piórem o skórę. Wykrzywił się z bólu i przymrużył oczy nie oczekując takiego obrotu sytuacji. Syknął głośno, nie potrafiąc powstrzymać piekielnego uczucia pieczenia. Krew zaczęła kapać dopiero po chwili.
Ostrze, pomijając prawdziwy atak, zaczęło ponownie napadać go słownie. Gdyby tylko miało język, Anthony pewnie by go odciął jednym ruchem! A gdyby tylko jeszcze mógł przetopić je na zwykłą kostkę metalu… byleby się zamknęło i nie odzywało ponownie!
– Jebem ti sve – zaklął w stronę szabli. – Arturze, trzymaj ją w miejscu! – poprosił kuzyna.
Poprawił swoją pozycję i szybkim krokiem napadł z boku, żeby tylko wytrącić szablę z dłoni kuzyna. Nie chciał mu zrobić krzywdy… ale zdecydowanie chciał napaść problematyczny przedmiot. Napaść tak, żeby nie zamierzał ponownie go zaatakować, korzystając z rąk Longbottoma.
+ 10 (I) +25 (szabla)
Był wściekły. Nie dlatego, że jego kuzyn przybył do niego z problemem, ale z powodu krnąbrności przeklętej szabli, która stanowiła dla niego problem. Po pierwsze jak w ogóle śmiała sprawiać problem jego rodzinie, a po drugie jak w ogóle śmiała odzywać się nieproszona. Dawno nikt go tak mocno nie rozzłościł. Jak śmiała w ogóle śmiała wymawiać takie wyzwiska! I to będąc gościem na jego dworze! Co za bezpański i diabelski przedmiot! Zacisnął zęby i poczerwieniał na twarzy, ledwo kontrolując swoje emocje. Nikt, ale nikt nie nazwał go dotychczas chłopskim ścierwem, a nazwa ta jeszcze długo odzwaniała mu w uszach!
– Nie ty jesteś winien – wycedził w stronę Artura, nie rozumiejąc dlaczego w ogóle przepraszał. W końcu nie on odpowiadał za to, że ktoś podrzucił mu tę przeklętą szablę. A ktokolwiek to zrobił… żeby mu ręce uschły! – Już ja jej dam popalić – dodał, poprawiając uścisk na swoim mieczu. – Ja ci dam psi synu – odpyskował jeszcze przedmiotowi nim rzucił się do ataku.
Ten może nie był najlepszy, ale też i nie najgorszy… Atak z góry nie był jednak wielkim zaskoczeniem. Młynek kuzyna za to był, szczególnie że za nim nadszedł jeszcze bardziej niespodziewany atak. Kiedy Longbottom nagle zmienił rękę, w której dzierżył miecz i zaatakował go, nie wiedział jak zareagować. Pierwsze co mu padło na myśl to unik. Na blok nie było już czasu. Miał już odskoczyć, uchronić się przed atakiem… ale odrobine się spóźnił. Zareagował zbyt wolno i zapłacił za to własną krwią. Szabla rozcięła mu koszulę i zahaczyła piórem o skórę. Wykrzywił się z bólu i przymrużył oczy nie oczekując takiego obrotu sytuacji. Syknął głośno, nie potrafiąc powstrzymać piekielnego uczucia pieczenia. Krew zaczęła kapać dopiero po chwili.
Ostrze, pomijając prawdziwy atak, zaczęło ponownie napadać go słownie. Gdyby tylko miało język, Anthony pewnie by go odciął jednym ruchem! A gdyby tylko jeszcze mógł przetopić je na zwykłą kostkę metalu… byleby się zamknęło i nie odzywało ponownie!
– Jebem ti sve – zaklął w stronę szabli. – Arturze, trzymaj ją w miejscu! – poprosił kuzyna.
Poprawił swoją pozycję i szybkim krokiem napadł z boku, żeby tylko wytrącić szablę z dłoni kuzyna. Nie chciał mu zrobić krzywdy… ale zdecydowanie chciał napaść problematyczny przedmiot. Napaść tak, żeby nie zamierzał ponownie go zaatakować, korzystając z rąk Longbottoma.
+ 10 (I) +25 (szabla)
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 72
'k100' : 72
Sytuacja robiła się... niezbyt miła. Szabla przywodziła na myśl prawdziwego warchoła, niepokornego siepacza, który przywdziewał płaszcz szlachectwa dla ukrycia, że tak po prawdzie był zwykłym bucem, chamem i narwańcem. Jeśli taka właśnie była szlachta z tej odległej krainy, która miała w sobie tyle szlachetności co jacyś zadufani w sobie banici, to nie dziwiłem się, że historia takich ziem musi być naznaczona goryczą.
Mogłem być Gryffonem, aurorem, współpracownikiem wyjętego spod prawa Zakonu Feniksa, ale coś w wyrazie twarzy normalnie poczciwego Tonika powodowało nieprzyjemne ukłucia niepokoju. Niby złość była skierowana na szablę, ale to nadal ja ją trzymałem.
- Nie mów tak do niego! - oburzyłem się, w końcu szabla obrażała mojego krewnego, a zarówno Longbottomowie i Macmillanowie to nie były psie rody.
- Będę mówił jak chcę, to przywilej szlacheckiej wolności. My nie Moskale, żeby języki trzymać stale za gębami i składać pokłony carom - wyjaśniła swoje postrzeganie rzeczywistości szabla, choć nie rozumiałem skąd jej ta uporczywa chęć mówienia o Rosjanach.
Pierwsza wymiana ciosów była szybka, ostrza śmigały w powietrzu zdając się pozostawiać po sobie srebrzyste smugi. Dla postronnego obserwatora widok mógł się wydawać piękny, sam jednak miałem nietęgą minę.
"Nietęgość" tylko wzrosła na widok czerwieni na koszuli kuzyna. Na brodę Merlina, przesadziłem, choć oczywiście powinienem się spodziewać takich skutków, nie walczyliśmy w końcu bronią ćwiczebną, która była stępiona. Anthony miał ostrą jak brzytwa szablę misternej roboty, kto wie czy nie robota goblińskich rzemieślników, słynących ze swoich umiejętności. Moja też była ostra, choć metaforycznie wydawała mi się niezłym tępakiem.
- Nic ci nie jest? - zaniepokoiłem się. - Słucham? - Kompletnie nie wiedziałem co Macmillan powiedział w pierwszym zdaniu. - Spróbuję - powiedziałem, napinając mięśnie.
Szabla jednak poderwała moją rękę, zupełnie jakby teraz ona postanowiła rządzić. Mimo to starałem się jej oprzeć.
| Szermierka:
0 (10 (I) - 10 opieranie się)
Mogłem być Gryffonem, aurorem, współpracownikiem wyjętego spod prawa Zakonu Feniksa, ale coś w wyrazie twarzy normalnie poczciwego Tonika powodowało nieprzyjemne ukłucia niepokoju. Niby złość była skierowana na szablę, ale to nadal ja ją trzymałem.
- Nie mów tak do niego! - oburzyłem się, w końcu szabla obrażała mojego krewnego, a zarówno Longbottomowie i Macmillanowie to nie były psie rody.
- Będę mówił jak chcę, to przywilej szlacheckiej wolności. My nie Moskale, żeby języki trzymać stale za gębami i składać pokłony carom - wyjaśniła swoje postrzeganie rzeczywistości szabla, choć nie rozumiałem skąd jej ta uporczywa chęć mówienia o Rosjanach.
Pierwsza wymiana ciosów była szybka, ostrza śmigały w powietrzu zdając się pozostawiać po sobie srebrzyste smugi. Dla postronnego obserwatora widok mógł się wydawać piękny, sam jednak miałem nietęgą minę.
"Nietęgość" tylko wzrosła na widok czerwieni na koszuli kuzyna. Na brodę Merlina, przesadziłem, choć oczywiście powinienem się spodziewać takich skutków, nie walczyliśmy w końcu bronią ćwiczebną, która była stępiona. Anthony miał ostrą jak brzytwa szablę misternej roboty, kto wie czy nie robota goblińskich rzemieślników, słynących ze swoich umiejętności. Moja też była ostra, choć metaforycznie wydawała mi się niezłym tępakiem.
- Nic ci nie jest? - zaniepokoiłem się. - Słucham? - Kompletnie nie wiedziałem co Macmillan powiedział w pierwszym zdaniu. - Spróbuję - powiedziałem, napinając mięśnie.
Szabla jednak poderwała moją rękę, zupełnie jakby teraz ona postanowiła rządzić. Mimo to starałem się jej oprzeć.
| Szermierka:
0 (10 (I) - 10 opieranie się)
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Artur Longbottom' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Sala zabaw
Szybka odpowiedź