Aurorskie sprawki
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Kieran Rineheart
Your job made you paranoid.
Well, my job made me aware.
Auror z trzydziestoletnim doświadczeniem. To chyba mówi o nim wszystko. Człowiek, który potrafi znieść naprawdę wiele i nie uznaje porażek. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się po prostu odpuścić.
▲ W latach 1915-1922 uczył się w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Rzecz jasna wychowanek Gryffindoru.
▲ Od grudnia 1955 roku członek Zakonu Feniksa.
▲ Od stycznia 1957 roku Szef Biura Aurorów.
▲ Od kwietnia 1957 roku poszukiwany przez Ministerstwo Magii jako niebezpieczny członek Zakonu i zwolennik Ministra Longbottoma. Wciąż nieodpłatnie i z potrzeby pełni rolę Szefa Biura.
▲ Doświadczony legilimenta.
▲ Wdowiec.
▲ Surowy ojciec.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Kieran Rineheart dnia 28.08.21 13:44, w całości zmieniany 9 razy
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Jesteś starszym mną. A może ja - młodszym Tobą. Bez znaczenia, sednem tego wtrącenia jest fakt, że jesteśmy do siebie kropla w kroplę podobni, choć noszę znacznie mniejszy bagaż doświadczeń i rzadko podnoszę głos. Mój ojciec również był aurorem. Zginął na misji, kiedy byłem dzieckiem, słabo go pamiętam, ale pewnie był podobny do mnie. Z pewnością go znałeś - może to z Tobą był w chwili śmierci? Może znałeś go lepiej niż ja? Może się dogadywaliście, a może przeciwnie, tam, gdzie ścierają się dwa silne charaktery, równie łatwo jest o przyjaźń, co o rywalizację.
Ja na pewno Cię szanuję. Mogłeś być moim mentorem, kiedy jeszcze się szkoliłem - byłbyś ze mnie dumny, bo dobrze rokuję. Rokowałem? Straciłem niedawno rękę, ale mam to gdzieś, bo na świecie jest jeszcze dużo złych czarnoksiężników, którzy powinni siedzieć za kratami, nie zamierzam rezygnować z zawodu. A może dałeś mi w kość, kiedy byłem żółtodziobem - a ja Ci pokazałem, że jednak nie tak łatwo mi dać w kość.
Nie rozpisuję się bardziej, bo nie wiem, w którą stronę to pójdzie, ale daj znać, a coś na pewno ułożymy!
Ja na pewno Cię szanuję. Mogłeś być moim mentorem, kiedy jeszcze się szkoliłem - byłbyś ze mnie dumny, bo dobrze rokuję. Rokowałem? Straciłem niedawno rękę, ale mam to gdzieś, bo na świecie jest jeszcze dużo złych czarnoksiężników, którzy powinni siedzieć za kratami, nie zamierzam rezygnować z zawodu. A może dałeś mi w kość, kiedy byłem żółtodziobem - a ja Ci pokazałem, że jednak nie tak łatwo mi dać w kość.
Nie rozpisuję się bardziej, bo nie wiem, w którą stronę to pójdzie, ale daj znać, a coś na pewno ułożymy!
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Kochamy się ba swój sposób, nienawidzimy się na swój sposób. Ale mimo wszystko możemy na siebie liczyć!
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
Mnie też nie może tu zabraknąć! Jesteś mi swoistym Mistrzem, wielokrotnie działałem pod twoim mentorstwem, to ty uczyłeś mnie oklumencji i cenię nie tylko twoje umiejętności aurorskie, ale ciebie jako człowieka, z całą surowością, stanowczością i siłą. Szczególnie ostatnimi czasy - uczę sie od ciebie przede wszystkim oddzielać przeszłość, uczucia i emocje na dalszy plan, stawiając wspólne przecież (bo zakonne) idee. Mam cię za przyjaciela, starszego, bardziej doświadczonego i mądrego. Ufam ci, tak jak kiedyś ufałem Rogersowi.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Brendan, znałem Twojego ojca i wiem, że był dobrym człowiekiem, który nie tylko potrafił oddzielić dobro od zła, lecz nie bał się o nie walczyć. Był mi wiernym kompanem. Nawet jeśli mieliśmy różne zdania, zawsze staliśmy po tej samej stronie, niezmiennie i niezachwianie. Nie było między nami miejsca na rywalizację, zwalczanie osób parających się czarną magią kazało nam wyrzec się tego dziecinnego aspektu.
Widzę w Tobie mojego starego druga. Jesteś jego wierną kopią, pełen determinacji i słusznych ideałów. Wymagałem od Ciebie więcej niż od innych, ale tylko dlatego, że od razu dostrzegałem w Tobie potencjał. Żywiłem wobec Ciebie wielkie nadzieje. Straciłeś rękę, ale to nie koniec świat, obaj to wiemy, więc nadal Ci nie odpuszczam. Żaden czarnoksiężnik nie okaże Ci litości, więc i ja nie mam zamiaru się nad Tobą użalać. Na całe szczęście jesteś na tyle rozgarnięty, że dobrze to wiesz.
Córcia! <3 No pewnie, że się kochamy. Może i w nieco szorstki sposób tę miłość wzajemną objawiamy, ale pewnych rzeczy nie trzeba mówić na głos. Rozmowy o uczuciach nie są naszą mocną stroną, taka rodzinna cecha.
Samuel, cóż mógłbym dodać? Witaj drogi uczniu w mych skromnych progach. Jeśli wymagam od Ciebie więcej, wrzeszcząc przy tym niemiłosiernie, to tylko dlatego, bo pragnę uczynić Cię twardszym, silniejszym, bardziej zdeterminowanym. Tak niewielu w dzisiejszych czasach ludzi, którzy mogą i chcą zmieniać świat na lepszy, więc cenię Cię bardzo wysoko.
Widzę w Tobie mojego starego druga. Jesteś jego wierną kopią, pełen determinacji i słusznych ideałów. Wymagałem od Ciebie więcej niż od innych, ale tylko dlatego, że od razu dostrzegałem w Tobie potencjał. Żywiłem wobec Ciebie wielkie nadzieje. Straciłeś rękę, ale to nie koniec świat, obaj to wiemy, więc nadal Ci nie odpuszczam. Żaden czarnoksiężnik nie okaże Ci litości, więc i ja nie mam zamiaru się nad Tobą użalać. Na całe szczęście jesteś na tyle rozgarnięty, że dobrze to wiesz.
Córcia! <3 No pewnie, że się kochamy. Może i w nieco szorstki sposób tę miłość wzajemną objawiamy, ale pewnych rzeczy nie trzeba mówić na głos. Rozmowy o uczuciach nie są naszą mocną stroną, taka rodzinna cecha.
Samuel, cóż mógłbym dodać? Witaj drogi uczniu w mych skromnych progach. Jeśli wymagam od Ciebie więcej, wrzeszcząc przy tym niemiłosiernie, to tylko dlatego, bo pragnę uczynić Cię twardszym, silniejszym, bardziej zdeterminowanym. Tak niewielu w dzisiejszych czasach ludzi, którzy mogą i chcą zmieniać świat na lepszy, więc cenię Cię bardzo wysoko.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Wreszcie ktoś mnie potraktuje normalnie!!
Nie chcę żadnej litości, brzydzę się nią, nie chcę taryfy ulgowej, w ogóle nie chcę żadnych ciepłych uczuć, nigdy o nie nie zabiegałem, bo dla mnie zawsze najważniejszy był obowiązek: zawsze chciałem dawać z siebie jak najwięcej, a coraz wyżej stawiana poprzeczka tylko mnie motywowała - wiedziałem, że mogę dać z siebie więcej, a skoro nie daję, to muszę nad sobą popracować. Czekam na Ciebie, musimy kiedyś zagrać wspólną akcję albocoś!
Nie chcę żadnej litości, brzydzę się nią, nie chcę taryfy ulgowej, w ogóle nie chcę żadnych ciepłych uczuć, nigdy o nie nie zabiegałem, bo dla mnie zawsze najważniejszy był obowiązek: zawsze chciałem dawać z siebie jak najwięcej, a coraz wyżej stawiana poprzeczka tylko mnie motywowała - wiedziałem, że mogę dać z siebie więcej, a skoro nie daję, to muszę nad sobą popracować. Czekam na Ciebie, musimy kiedyś zagrać wspólną akcję albocoś!
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Co powiesz na relację nie koniecznie jednoznaczną?
Większość zakonników odnosi się do mnie z szacunkiem, nie daję im też powodów by mogli myśleć o mnie w jakikolwiek inny sposób. Prawda jest jednak tez taka, że po prostu zetknęli się ze mną i poznali mnie gdy już byłem starszy, gdy swoje już przeszedłem do chodząc w tym czasie do pewnych życiowych wniosków nie tak oczywistych dla wysoko urodzonego, gdy wszystko zdołałem poukładać w swojej głowie, jak również stałem się jeszcze sprytniejszy.
Przez wzgląd jednak na twój wiek, z nami może być inaczej.
Poznać mogliśmy się na posadzkach mungach. Twoja żona zmarła na sinicę. Chorobę zakaźną. Choć śmiertelną to dość powszechną. Mogła być moją jedną z pierwszych pełnoprawnych pacjentek lub też przejść pod moją opiekę po tym jak zakończyłem kurs uzdrowicielski. Byłem młody - prawda, bo miałem w końcu te 23 lata, jednak byłem (jestem?) cholernie zdolny. Nie umiałem jednak wyleczyć czegoś na co nie było lekarstwa. Choroba twojej żony postępowała agresywnie. Nie długo trzeba było czekać na to aż Kostucha ją zabierze. Być może uznałeś mnie winnym bo wtedy, tak jak masz w KP, winnego szukałeś. Kto byłby lepszy na to stanowisko jak nie szlachcic, a do tego Carrow. Pewnie starałeś się uprzykrzać mi przez pewien czas życie, albo tez i mojemu rodowi. Byłeś pewnie przez kilka miesięcy jak pchła próbująca ruszyć głaz - odbijałeś się w złości dopóki twoje rozgoryczenie po stracie żony nie przeszło. Ja nie pocieszałem, nie próbowałem wyciągać do ciebie dłoni, udawać że rozumiem. Rodzina wymagała ode mnie odpowiedniej postawy i taka też sobą reprezentowałem. Bo widzisz, ty podróżujesz po czarno białym świecie, a ja po niezliczonej ilości odcieni szarości znajdujących się pomiędzy. Obecnie, myślę, że choć zdarza nam się czasem w czymś zgadzać, jako zakonnicy to jednak zdecydowanie częściej nie potrafimy dość do porozumienia. Być może jest to też kwestia priorytetów. Ja nie jestem w zakonie mając na celu zbawienie całego świata - o czym jasno dałem do zrozumienia w noc narady podczas której Batka ujawniła nam możliwość poświęcenia czegoś nam bliskiego dla dobra idei - ja od razu odmówiłem, nie wiedząc nawet jeszcze co mógłbym zyskać. Może traktujesz mnie przez to, jak i moje nazwisko oraz to że jestem młodszy nieco z góry i nie do końca pochlebnie. Może jest między nami z tego lub innych powodów dziwne napięcie w chwili gdy razem dzielimy jakiś pokój.
Większość zakonników odnosi się do mnie z szacunkiem, nie daję im też powodów by mogli myśleć o mnie w jakikolwiek inny sposób. Prawda jest jednak tez taka, że po prostu zetknęli się ze mną i poznali mnie gdy już byłem starszy, gdy swoje już przeszedłem do chodząc w tym czasie do pewnych życiowych wniosków nie tak oczywistych dla wysoko urodzonego, gdy wszystko zdołałem poukładać w swojej głowie, jak również stałem się jeszcze sprytniejszy.
Przez wzgląd jednak na twój wiek, z nami może być inaczej.
Poznać mogliśmy się na posadzkach mungach. Twoja żona zmarła na sinicę. Chorobę zakaźną. Choć śmiertelną to dość powszechną. Mogła być moją jedną z pierwszych pełnoprawnych pacjentek lub też przejść pod moją opiekę po tym jak zakończyłem kurs uzdrowicielski. Byłem młody - prawda, bo miałem w końcu te 23 lata, jednak byłem (jestem?) cholernie zdolny. Nie umiałem jednak wyleczyć czegoś na co nie było lekarstwa. Choroba twojej żony postępowała agresywnie. Nie długo trzeba było czekać na to aż Kostucha ją zabierze. Być może uznałeś mnie winnym bo wtedy, tak jak masz w KP, winnego szukałeś. Kto byłby lepszy na to stanowisko jak nie szlachcic, a do tego Carrow. Pewnie starałeś się uprzykrzać mi przez pewien czas życie, albo tez i mojemu rodowi. Byłeś pewnie przez kilka miesięcy jak pchła próbująca ruszyć głaz - odbijałeś się w złości dopóki twoje rozgoryczenie po stracie żony nie przeszło. Ja nie pocieszałem, nie próbowałem wyciągać do ciebie dłoni, udawać że rozumiem. Rodzina wymagała ode mnie odpowiedniej postawy i taka też sobą reprezentowałem. Bo widzisz, ty podróżujesz po czarno białym świecie, a ja po niezliczonej ilości odcieni szarości znajdujących się pomiędzy. Obecnie, myślę, że choć zdarza nam się czasem w czymś zgadzać, jako zakonnicy to jednak zdecydowanie częściej nie potrafimy dość do porozumienia. Być może jest to też kwestia priorytetów. Ja nie jestem w zakonie mając na celu zbawienie całego świata - o czym jasno dałem do zrozumienia w noc narady podczas której Batka ujawniła nam możliwość poświęcenia czegoś nam bliskiego dla dobra idei - ja od razu odmówiłem, nie wiedząc nawet jeszcze co mógłbym zyskać. Może traktujesz mnie przez to, jak i moje nazwisko oraz to że jestem młodszy nieco z góry i nie do końca pochlebnie. Może jest między nami z tego lub innych powodów dziwne napięcie w chwili gdy razem dzielimy jakiś pokój.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Powiem, że chętnie przygarnę niekoniecznie jednoznaczną relację, bo bardzo takie lubię. I bardzo podoba mi się przedstawiony pomysł. To taki ładny zarys trudnej i złożonej relacji.
Do dziś uważam, że kiedy moja żona umierała, nie zrobiłeś nic, jakbyś bał się mieć jakąkolwiek styczność z czarownicą zaledwie półkrwi. Nawet jeśli robiłeś wszystko, aby jej pomóc, na Twoje starania spoglądałem przy pryzmat niechęci żywionej do szczycących się szlachetnie czystą krwią. W życzliwych spojrzeniach widziałem wzgardę, w ostrożnych ruchach wobec chorej opieszałość, ale przede wszystkim rozwścieczał mnie brak zaangażowania i empatii, choć i mnie jako aurora uczono dystansowania się dla własnego dobra. Nic dziwnego, że w pierwszej kolejności to Ciebie obwiniłem za jej śmierć i nigdy nie przyjąłem logicznych argumentów, że nic nie można było zrobić w obliczu jej choroby. Tak naprawdę bałem się, że to ja ściągnąłem na nią ten los, bo przecież słodka Abigail nieraz pielęgnowała moje rany po czarnomagicznych zaklęciach. Broniłem się przed poczuciem winy, choć coraz bardziej rosło we mnie przekonanie, że mogłem zauważyć pierwszy symptomy choroby o wiele wcześniej. Przez wiele miesięcy nawiedzałem Cię w szpitalu, aby oznajmić Twoją winę wszystkim, byłem w stanie nawet kilka razy Cię śledzić, dopatrując się jeszcze innych win, o których świat może nie wiedzieć. I przeklinałem Twoje imię - każdy Carrow stał się dla mnie największym złem. Z czasem się uspokoiłem, jednak nigdy nie przeprosiłem za swoje zachowanie wywołane żałobą.
A teraz jesteśmy razem w Zakonie. W szeregach organizacji nie ma miejsca personalne konflikty. Nie znoszę Cię i bardzo nie chcę Ci zaufać w żadnej kwestii, jednak widzę, że potrafisz współpracować. Ale teraz zarzucam Ci niezdecydowanie i tchórzostwo, bo chociaż stanąłeś po dobrej stronie, wcale nie zamierzasz poświęcić wszystkiego dla słusznych idei. Widzę jednak, że masz do stracenia o wiele więcej niż inni, możesz przecież przynieść hańbę swojemu rodowi i co wtedy? Jeśli muszę z Tobą współpracować, zaciskam zęby i skupiam się przede wszystkim na zadaniu, jednak wolę omijać Cię szerokim łukiem. Gdyby zdarzyło się, że miałbym trafić pod twoją lekarską opiekę po jakiejś dotkliwej misji, od razu bym wrzeszczał: niech leczy mnie każdy, tylko nie on!
Do dziś uważam, że kiedy moja żona umierała, nie zrobiłeś nic, jakbyś bał się mieć jakąkolwiek styczność z czarownicą zaledwie półkrwi. Nawet jeśli robiłeś wszystko, aby jej pomóc, na Twoje starania spoglądałem przy pryzmat niechęci żywionej do szczycących się szlachetnie czystą krwią. W życzliwych spojrzeniach widziałem wzgardę, w ostrożnych ruchach wobec chorej opieszałość, ale przede wszystkim rozwścieczał mnie brak zaangażowania i empatii, choć i mnie jako aurora uczono dystansowania się dla własnego dobra. Nic dziwnego, że w pierwszej kolejności to Ciebie obwiniłem za jej śmierć i nigdy nie przyjąłem logicznych argumentów, że nic nie można było zrobić w obliczu jej choroby. Tak naprawdę bałem się, że to ja ściągnąłem na nią ten los, bo przecież słodka Abigail nieraz pielęgnowała moje rany po czarnomagicznych zaklęciach. Broniłem się przed poczuciem winy, choć coraz bardziej rosło we mnie przekonanie, że mogłem zauważyć pierwszy symptomy choroby o wiele wcześniej. Przez wiele miesięcy nawiedzałem Cię w szpitalu, aby oznajmić Twoją winę wszystkim, byłem w stanie nawet kilka razy Cię śledzić, dopatrując się jeszcze innych win, o których świat może nie wiedzieć. I przeklinałem Twoje imię - każdy Carrow stał się dla mnie największym złem. Z czasem się uspokoiłem, jednak nigdy nie przeprosiłem za swoje zachowanie wywołane żałobą.
A teraz jesteśmy razem w Zakonie. W szeregach organizacji nie ma miejsca personalne konflikty. Nie znoszę Cię i bardzo nie chcę Ci zaufać w żadnej kwestii, jednak widzę, że potrafisz współpracować. Ale teraz zarzucam Ci niezdecydowanie i tchórzostwo, bo chociaż stanąłeś po dobrej stronie, wcale nie zamierzasz poświęcić wszystkiego dla słusznych idei. Widzę jednak, że masz do stracenia o wiele więcej niż inni, możesz przecież przynieść hańbę swojemu rodowi i co wtedy? Jeśli muszę z Tobą współpracować, zaciskam zęby i skupiam się przede wszystkim na zadaniu, jednak wolę omijać Cię szerokim łukiem. Gdyby zdarzyło się, że miałbym trafić pod twoją lekarską opiekę po jakiejś dotkliwej misji, od razu bym wrzeszczał: niech leczy mnie każdy, tylko nie on!
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Skoro nie Adrien, to pewnie ja pana leczę, panie Rineheart, prawda?
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Panno Pomfrey, czuję się zaszczycony.
Ale to nie znaczy, że nie będę na pannę krzyczał za to, że w razie konieczności nie ma panna nawet jak się obronić. Piękną ideą jest leczenie dobrych ludzi, ale trzeba się jakoś bronić przed tymi złymi!
Ale to nie znaczy, że nie będę na pannę krzyczał za to, że w razie konieczności nie ma panna nawet jak się obronić. Piękną ideą jest leczenie dobrych ludzi, ale trzeba się jakoś bronić przed tymi złymi!
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
znam Jacka, kocham Sama i tak jakby uczę się od Brena bo dużo wie, a jeszcze planuje pójść na kurs aurorski więc możemy się dopiero poznać(pewnie z widzenia znamy się już z Zakonu) - lub też znasz mnie już po tym jak wpadałam do Twojego domu rozbijając coś po drodze.
No i skoro znałeś papę Brena, to znałeś też papę Neli (o tutaj tutaj to ja) więc i tam coś nas gdzieś musiało przeciąć. Ona młoda jest, ale dobra i uczyć się chce wszystkiego co tylko inni jej nauczyć chcą. Kiedyś zostanie super animagiem i potężnym czarodziejem i w ogóle będzie bad assem jak tata i Bren <3
No i skoro znałeś papę Brena, to znałeś też papę Neli (o tutaj tutaj to ja) więc i tam coś nas gdzieś musiało przeciąć. Ona młoda jest, ale dobra i uczyć się chce wszystkiego co tylko inni jej nauczyć chcą. Kiedyś zostanie super animagiem i potężnym czarodziejem i w ogóle będzie bad assem jak tata i Bren <3
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Nie lubię kiedy się krzyczy, więc pewnie ściągam wtedy niezadowolona usta i próbuję przywołać pana do porządku tonem, którego używam, kiedy każę uczniom kłaść się do szpitalnego łóżka i odpoczywać, a potem wyganiam odwiedzających. Ale wiem, że za tymi krzykami kryje się szlachetne serce.
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Panie Aurorze, nie mam nic wielkiego i nic konkretnego, ale przyjaźnię się z pana córką, chcę Pana znać, bo jest Pan mądry i dzielny i dużo Pan krzyczy, a ja się krzykaczy wcale nie boję (to wyjaśnia moją znajomość z Jackie, tak myślę). Jeśli się jeszcze nigdy nie spotkaliśmy to możemy wszystko nadrobić
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Justine, wydaje mi się, że nasze drogi musiały się już skrzyżować, bo jednak oboje pracujemy w Ministerstwie, choć w innych departamentach i komórkach. Łączy nas również Zakon. Znamy się więc z widzenia. Nie mam wyrobionej o Tobie opinii, bo zwyczajnie Cię nie znam, Ty zaś mogłaś słyszeć o mnie wiele rzeczy, w tym i niepochlebnych komentarzy, z których większość całkowicie mnie demonizuje. A może jednak Jackie udało się szepnąć o mnie jakieś dobre słowo, choć należę do tych surowych rodziców.
Kolejny powód, żebym lubił Brena, bo stanął na wysokości zadania po śmierci matki i zaopiekował się młodszą siostrą. Neala, mogło zdarzyć mi się wpaść do mieszkania Twojego brata w sprawach zawodowych i zastać tam Ciebie. Nie jestem zbyt wylewny, ale chętnie opowiem o blaskach i cieniach bycia aurorem, jeśli tylko o nie zechcesz spytać. Może brat nie chce mówić Ci wszystkiego, ja zaś nie mam oporów przed mówieniem strasznej prawdy dzieciom.
Poppy, możesz być dla mnie surowa i ganić za krzyki jak krnąbrnego uczniaka. Będę próbował się hamować, zwłaszcza z bluzgami, a może nawet w końcu się przełamię i otwarcie podziękuję za najlepszą opiekę medyczną pod słońcem, zamiast burczeć coś niezrozumiale pod nosem.
Hannah, jak miło, że masz o mnie tak dobre mniemanie. Bardzo chętnie zapoznam się z przyjaciółką mojej córki, która, chwała niech będzie Merlinowi, opowiada się za jedyną słuszną stroną w tych trudnych czasach.
Kolejny powód, żebym lubił Brena, bo stanął na wysokości zadania po śmierci matki i zaopiekował się młodszą siostrą. Neala, mogło zdarzyć mi się wpaść do mieszkania Twojego brata w sprawach zawodowych i zastać tam Ciebie. Nie jestem zbyt wylewny, ale chętnie opowiem o blaskach i cieniach bycia aurorem, jeśli tylko o nie zechcesz spytać. Może brat nie chce mówić Ci wszystkiego, ja zaś nie mam oporów przed mówieniem strasznej prawdy dzieciom.
Poppy, możesz być dla mnie surowa i ganić za krzyki jak krnąbrnego uczniaka. Będę próbował się hamować, zwłaszcza z bluzgami, a może nawet w końcu się przełamię i otwarcie podziękuję za najlepszą opiekę medyczną pod słońcem, zamiast burczeć coś niezrozumiale pod nosem.
Hannah, jak miło, że masz o mnie tak dobre mniemanie. Bardzo chętnie zapoznam się z przyjaciółką mojej córki, która, chwała niech będzie Merlinowi, opowiada się za jedyną słuszną stroną w tych trudnych czasach.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
o panie (Kieranie); znam się z Jackie (mam z nią nawet randkę w ciemno niedługo, jeśli dożyjemy), gwiazdorzyłem na meczach najlepszych Jastrzębi, jestem gwardzistą - ale trochę niepokornym, mam sporo za uszami i wychodzę na prostą, ale niektórzy mi nie do końca ufają - także na pewno się znamy. a czy lubimy? zarówno pozytyw jak i negatyw według mnie wchodzą w grę: Wright może patrzeć na Rinehearta jako na skostniałego krzykacza i zachowawczego aurora, ale może też uważać go za wzór do naśladowania i darzyć szacunkiem. możemy więc pomyśleć w każdą ze stron, tak, jak serducho i nasze charaktery nam się ułożą!
i właściwie przy pozytywnej opcji Ben mógłby swatać Kierana z Hanią: sprawdzony kandydat na męża!!!!
i właściwie przy pozytywnej opcji Ben mógłby swatać Kierana z Hanią: sprawdzony kandydat na męża!!!!
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 1 z 2 • 1, 2
Aurorskie sprawki
Szybka odpowiedź